Ymnakil

+2
Iwo
Mistrz Gry
6 posters

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Ymnakil Empty Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Sob Gru 22, 2018 12:55 pm

źródło: wallpaperbetter.comźródło: radstudies.tumblr.comźródło: wallpaperbetter.com
Wioska graniczna u północno-zachodniego podnóża Gór Sebvor. Ciepły klimat, suchy nie jest tu aż tak odczuwalny ze względu na obecność rzeki Kalai, wokół której skupia się życie miasta. Otoczone zostało cienkim murem, a nad każdą z dwóch brak umieszczono strażnice. Miastem zarządza burmistrz Andrim Herdsem. Znajdzie się tu parę dobrych kafejek, a także wygodna gospoda "U Tancerki", prowadzona przez leśnego elfa Leanelisa Yavranaela, którego dobrzy znajomi tytułują po prostu Lisem. Bliskość granicy sprawia, że wielu można tu spotkać Dai'Lahów, głównie przyjezdnych w okresach dni targowych. Targ w Ymnakil jest znany w okolicy i na północy ustępuje jedynie temu w Afraaz. Wielu małych rękodzielników prowadzi tu całkiem intratne zakłady, głównie skupiające się wokół garncarstwa, kaletnictwa i wyrobu ozdób.
SPRZEDAŻ
  • ceramika
  • wyroby skórzane
  • ryby

POPYT
  • drewno
  • zboże

Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Iwo Wto Lip 14, 2020 3:07 pm

Kolejni klienci, a raczej idioci, którzy nie powinni mieć zwierząt. Nie to, że je źle traktują, ale zwyczajnie nie mają praktycznie żadnej wiedzy na ich temat. Rozumiem uczą się, ale uczyć się powinni zanim kupili sobie konie. Najpierw zdobywasz tyle informacji, ile możesz, a później kupujesz zwierzę, kiedy już jesteś na nie gotowy i testujesz wiedzę, a kiedy czujesz, że sobie nie radzisz, nie czekasz do ostatniej chwili z szukaniem pomocy, tylko szukasz jej jak najszybciej. Idioci. Ale co poradzisz z ludźmi na wsiach. Nie wszyscy wiedzą tyle ile powinni.
Byłem wymęczony tymi dwoma tygodniami użerania się z końmi, spaniem na słomie w stajni, bo nie było dla mnie miejsca w domu. Cud, że jedzenie mieli. Irytujące. Poza tym byłem zaniepokojony swoim stanem. Czułem, że coś jest nie tak, a jak się dotykałem, żeby wyczuć jakieś odbiegające od normy zwiastuny choroby, to mam wrażenie, że wyczułem też coś na szyi. Potrzebuję lekarza i to teraz.
Zsiadłem z konia, zostawiłem go w stajni i poszedłem szukać medyka. Liczyłem, że nie będzie to pierwszy lepszy oszust, co mnie będzie chciał tylko z kasy oskubać. Z drugiej strony potrzebowałem opinii, pilnie.
Stanąłem przed drzwiami zapukałem i już po kilku sekundach otworzyła mi starsza ode mnie kobieta z miłym uśmiechem. Nie odwzajemniłem go. Dlaczego niby bym miał? Widziała, że nic mi nie jest. Nie krwawię, nie zwijam się z bólu, więc nie ma co się spieszyć.
- Dzień dobry. Zapraszam, zapraszam. Drugie drzwi na prawo. -poinstruowała mnie, więc poszedłem do odpowiedniego pokoju. Odłożyłem rzeczy, zdjąłem koszulę i usiadłem na kozetce. Odetchnąłem głębiej, czując, że chyba i problemy z oddychaniem mam. Co jeśli coś wykryje? Ja już wiem co. Zrobię to, co mam już od dawna zaplanowane na taką okazję. Sprzedam krowy, konie, dom i pozbędę się i siebie. Postaram się to zrobić tak, żeby innym problemów nie sprawiać. Może jak zabiję się w lesie, to do rana mnie zwierzęta zjedzą? Zobaczymy.
Lekarka weszła do pokoju, ze szklaneczką wody dla mnie i filiżanką herbaty dla niej.
- Zatem z czym Pan do mnie przychodzi? -znów ten miły uśmiech. Po co się uśmiecha? Przecież nie ma tutaj teraz nic z czego powinna być szczęśliwa. Może stara się podlizać ewentualnie uspokoić pacjenta. Nie wiem po co.
-Niech mnie Pani przebada, najdokładniej jak tylko może. Wyczułem na szyi coś dziwnego, boli mnie brzuch, ciężko mi się oddycha.-denerwowałem się. Co jeśli coś wykryje? Co jeśli to coś tak złego, że nie dam rady wrócić do domu o własnych siłach. Jak szybko to się będzie rozwijać? Zmęczonym spojrzeniem przyglądałem się kobiecie, macającej mnie, to tu, to tam, żeby wyczuć coś niepokojącego.
Badanie trochę zajęło, ale nie przez jej brak wprawy czy skomplikowane procedury, zwyczajnie kiedy usłyszałem, że nic mi nie jest, nalegałem by sprawdziła wszystko jeszcze raz, nawet to na co się nie skarżę. Może boli, bo ból nie jest stąd tylko z innej części ciała. Sam nie wiem.
Koniec końców, po godzinie badania, rozmów i przekonywania mnie że wszystko jest w porządku, że to pewnie tylko jakieś drobne podrażnienie po pyłach z owsa i siana, lekarka przepisała mi jakieś zioła, zaleciła odpoczynek i żebym unikał przez jakichś czas sytuacji stresowych i to tyle. Odebrała zapłatę, a ja, trzymając w dłoni świstek na lekarstwo z jej podpisem, zostałem wyproszony, bo kolejny pacjent przyszedł.
Odetchnąłem głębiej. Dotknąłem szyi, dalej czując pod palcami, wypukłość. Podrażnienie? Kupię zioła, odpocznę kilka dni, pójdę do innego lekarza i zobaczymy. Czeka mnie jeszcze kilka dni stresu.

Z/T
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Pon Sie 24, 2020 7:49 pm

Jeszcze długo szło im się podroczyć, o fakt mruczenia, gdyż Victoria nie chciała dać wiare w naukowo nieudowodnioną obserwacje Aranaia, ale trudno. Przynajmniej on zna prawdę! A jej niewiedza była jeszcze bardziej urocza.
Bądź co bądź, udało się. Razem dotarli do Ymnakil, miasta słynącego ze swojego targowiska. Zmierzając w kierunku muru oddzielającego trakt od samej cywilizacji, lekko kulejący Aranai zaczepił Jartamael.
-Nigdy tu nie byłem, choć lata temu poznałem pewnego elfa stąd. Nie mam pamięci do imion, chyba Leanal… bądź Leanelin… nawet sympatyczny, kazał się zwać Lisem. Cwany jak lis. Ciekawe, czy nadal tu mieszka. Wisi mi kilka drachm.
Uśmiechnął się, po czym dotarli pod pilnowaną bramę. Jeden ze strażników, czysto kontrolnie wyszedł im na przeciw.
-W jakiej sprawie?
Zapytał, trochę znudzony, więc oczywiście Złotowłosy, wyglądający jak obdartus po boju, lekko dygnął przed nim.
-Esteban de la Cruz, kupiec, a to…
-W jakiej sprawie?
Powtórzył zerkając przenikliwie.
-Napić się.
-To włazić.
I wtedy odszedł, dając im drogę wolną. Pewnie zerknęli po sobie, ale z pewnością Elf nie miał zamiaru tego komentować. No cóż.
Za moment byli już w miasteczku, idąc główną drogą. Zevis podrapał wytatuowany policzek.
-To jak? Idziemy do gospody? Czy chcesz coś zrobić wpierw?- Dopytał, obserwując otoczenie. Po incydencie w górach, był mniej ufny, więc wypatrywał choć jednej znajomej mordy, albo gapiącego się informatora. -Dostosuję się.
Uśmiechnął się, jednak w głowie chyba czuł lekki niepokój. Nie chodziło o strach o siebie, a bardziej Victorię. Dobra, jednak trochę się o nią martwił, nie wiedząc czemu. Przywykł do niej, a skoro z nim wędrowała, mogła zostać przez Gwiazdę uznana za przeszkodę do zlikwidowania, co zamieściliby w raporcie. Czuł się trochę niefair z tym, że zrzucał na nią to brzemie, nawet jeśli mogła nie być tego świadoma. Cholera, pieprzony Zevisie, co jest z Tobą, od kiedy ty tak dużo myślisz i się kimś przejmujesz?!
Chyba się zamyślił. Skierował szmaragdowe oczy na nią. Uśmiechnął się znów.
-Zmęczona, mruczku?
Ah, złośliwiec.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Victoria Jartamael Sro Sie 26, 2020 4:35 pm

W żadnym wypadku nie mruczała i nie zamierzała tego robić, Aran mógł sobie te pomysłu powybijać z głowy. Ostatecznie jednak ich kłótnia umilkła, a na horyzoncie pojawiło się miasto.
- Jak się zadłużył? - Zerknęła na niego całkiem szczerze zainteresowana tą historią. Co to za elf? Brzmiał jak całkiem ciekawa osoba, a choć takie zwykle ściągają kłopoty, to jednak warto je czasem poznawać.
Stanęli przed bramą, a ona wyglądała tak jak zwykle. Uważnie, choć spokojnie, to mina, której nauczyła się jeszcze w dzieciństwie, kiedy opiekunowie wymagali słuchania i nie okazywania, że jest ci przykro. Zanotowała w pamięci nazwisko, którym Aran się przedstawił. Z pewnością miało jeszcze nie raz paść, chociaż... pewnie zależy, kto zapyta.
Jak się napić, to włazić. Najwyraźniej miał już dość tej roboty. Victoria rzuciła okiem po miasteczku, które prezentowało się całkiem miło. Zaraz jej wzrok zwrócił się na Aranaia.
- Nie, raczej nie... Chodźmy odpocząć - odparła, również zerkając w ten czy inny bok. Nie miała co robić w Ymnakil, raczej nie było tu nic ciekawego dla takich jak ona.
Nagle przystanęła na moment i posłała Zevisowi karcące spojrzenie.
- Nie jestem mruczkiem - wymruczała pod nosem, doganiając go szybko. - Właściwie kim był ten... Lis? - zapytała po chwili.
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Sro Sie 26, 2020 5:36 pm

Pytanie dotyczące długu Lisa jakoś mu z początku umknęło, pewnie z powodu tego strażnika, który chciał tylko wykonać swoją robotę. Przeszła mu przez głowę zabawna myśl, czy zareagowałby inaczej, gdyby palnął, że przyjechał kogoś zabić. Pewnie nie. Hm. Następnym razem sprawdzi.
-A więc odpoczynek, postanowione. Trzeba się dowiedzieć jaki i gdzie tu mają przy…
Umilkł na moment, orientując się, że gdzieś zgubił Jartamael. Sam się zatrzymał i ze zdziwieniem obejrzał za siebie, by spojrzeć na Czarodziejkę, która się znowu sfrustrowała, przecząc w ewentualną możliwość mruczenia przez sen. Nie wiedząc czemu, miło się na to patrzyło. Złościła się słodko, choć może lepiej jej tego nie mówić, bo nie skończy się na gadaniu pod nosem. Bądź co bądź, zapatrzył się, ale z tego stanu wyrwało go jej pytanie, kiedy tylko podeszła, zarazem przypominając mu o tym jeszcze wcześniejszym.
-Lis chyba prowadził tu jakiś biznes. Poznałem go w Sadah, kiedy przyjechał po dostawę od Toma Rajtena. Kupiec i szuja. Byłem świadkiem jak chciał mu podnieść ceny. Na szczęście Lisa, wtrąciłem się, pomachałem nożykiem i od razu milej im się gadało. Sam nie wiem czemu to zrobiłem, nie lubie elfów, zwłaszcza leśnych.- Zamyślił się na moment, by przekalkulować wszystko. -Poszliśmy i się upiliśmy. Zagraliśmy w karty. W hazardzie jestem dobry, może Thaazis coś wspominał. Przegrał tyle, ile zbił z ceny Rajtena. Nie miał jak zapłacić, więc mu po prostu odpuściłem. Choć przyznam, teraz bym nie pogardził drachmami…
Dokończył i ruszył dalej, oczywiście w towarzystwie Victorii. Liczył, że niedługo znajdzie się dla niego robota, aby nie skończyć z pustymi kieszeniami. Może być nawet prywatnym zabójcą na zlecenie, po taniości. Nie myślał o tym, czy mógłby robić cokolwiek innego zmuszony do ciągłego ruchu. W dodatku, reputacja Kruka nie może pójść w zapomnienie!
Podpytując kilku miejscowych, zostali doprowadzeni do gospody "U Tancerki", najbardziej powszechnej lub jedynej w Ymnakil. Każdy rekomendował, to wystarczy. Kiedy weszli do środka, zauważyli że nie ma zbyt wielu bywalców. Pewnie wina godziny. W tym samym czasie, dostrzegł ich barman. Leśny Elf, Leanelis Yavranael, zrobił większe oczy na widok Aranaia, który skupił całą swoją uwagę na Victorii, z uśmiechem wskazując, by wybrała najładniejszy stolik w odizolowanym rogu, aby być mniej na widoku.
-Napiłabyś się czegoś…?
Zapytał Zevis, po czym zwrócił głowę w kierunku odgłosów kroków zmierzających w ich stronę. Zdziwienie na twarzy Złotowłosego było niemałe.
-Kopę lat, Aran…
Powitał go Leanelis podając rękę, którą Zevis chwycił w przedramieniu i z uśmiechem.
-Lisie, tego się nie spodziewałem! A właśnie wspominałem stare czasy!- Nachylił się do niego. -Mów mi Esteban, proszę.
Wyszeptał, na co Barman puścił oczko, że rozumie. Domyślił się, że musi być jakiś konkretny powód zmiany pseudonimu. Jednak zaraz zerknął na Jartamael.
-Leanelis Yavranael, miło mi.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Victoria Jartamael Pią Sie 28, 2020 7:48 pm

Nie zauważyła, że się gapi. Chociaż może i tak, ale zwyczajnie nie zwróciła na to uwagi. Chyba by jej to nie bardzo też przyszło do głowy, a jeśli już, to raczej w niezbyt pozytywnym kontekście. Może to i lepiej, że nie zauważyła.
Nieważne, historia Lisa była znacznie ciekawszym wątkiem i szybko odwróciła jej uwagę od innych rzeczy. Rzeczywiście dziwne, że Aran ot tak stanął w jego obronie, skoro nawet się nie znali. Z drugiej strony to czasem bywa bardzo praktyczne. Nie lubiła tego podejścia, ale musiała tu przyznać Thaazisowi rację. Jeśli komuś pomożesz, ten ktoś ma u ciebie dług. Może właśnie tym intuicyjnie pokierował się Zevis.
— Niezbyt rozsądny... Powinien odpuścić, może by zachował chociaż połowę — stwierdziła cicho, chociaż trochę beznamiętnie. Osoba Lisa choć ciekawa, to jednak nie budziła przesadnej sympatii.
Po krótkim plątaniu się po mieście, trafili w końcu do gospody o całkiem przyjemnej nazwie. Victoria zerknęła na szyld przedstawiający pannę w rozwianej sukni i wianku na głowie, po czym szybko weszła do środka. Wnętrze było całkiem ładne i porządne, ale ślepia dziewczyny szybko przeniosły się na Aranaia, który zachowywał się... jakby trochę szarmancko? Takie odniosła wrażenie, aczkolwiek wybrała stolik i usiadła przy oknie.
— Chyba piwa... — odparła z niezdecydowaniem, a zaraz podniosła wzrok na nowego elfa. No proszę, znalazł się Lis. — Mnie również, Victoria Jartamael. — Uśmiechnęła się lekko i podała mu rękę na powitanie. — Trochę już o tobie słyszałam — dodała po chwili i wsunęła dłonie do tylnych kieszeni.
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Pią Sie 28, 2020 10:33 pm

Leanelis uścisnął dłoń Victorii odpowiadając uśmiechem. Zainteresował go fakt, że o nim rozmawiali. Zerknął to na nią, to na Aranaia.
-Słyszałaś o mnie… A...Estebanie, przychodzisz w mojej sprawie?
Zapytał trochę niepewnie, bo choć znali się, Lis wiedział do czego zdolny mógł być Zevis, który wyszczerzył zęby i położył mu rękę na ramieniu.
-Nieee, to było nieoczekiwane spotkanie. Ale skoro już o tym wspominasz…- Urwał na moment, odprowadzając Barmana od Jartamael, która w tym czasie dostała szanse na wybranie stolika. Kiedy byli już przy ladzie, mógł już kontynuować. -...wiesz, kiedyś ja pomogłem Tobie, teraz Ty możesz pomóc mi. Nie oczekuję zwrotu długu, ale… wiesz, nie mam nawet drachmy, a obiecałem tej pięknej kobiecie napitek i zakwaterowanie… rozumiesz?
Spytał, oczami wiercąc w Elfie, który cicho westchnął kiwając głową. Raczej małe straty na koszt firmy nie będą tak raniące, jak kombinowanie pieniędzy, więc ten układ to dobre rozwiązanie.
-Co Wam podać…? I jeden pokój, ma się rozumieć?
Dopytał, na co Zevis uciekł wzrokiem na Victorię, która zajęła już miejsce. Jego usta przybrały lekki grymas.
-Na początek piwa. I… em… dwa pokoje…
-Doprawdy? Nie poznaję Cię. Ale nasz klient, nasz pan.
Rzucił tylko i ruszył za ladę. Skrytobójca wciąż zerkał na Jartamael, aż powedrował spojrzeniem na postawione kufla. Sam siebie chyba też nie poznawał. Dawniej, wykorzystałby taką okazje. Ale nie chciał. Chronił się. To dla jego dobra. Czasem trzeba sobie odmówić…

Nastał już późny wieczór, klienci wchodzili i wychodzili, a przy stoliku Victorii, oraz Aranaia, stało już kilka pustych kufli, choć większość była po stronie Złotowłosego. Pozwolił sobie na relaks, a choć słynął z mocnej głowy, to z pewnością był już teraz lekko podchmielony…
-Słyszałaś kiedyś o Kruku…? Legendarny skrytobójca…- Zaczął nagle nowy temat, jakby zebrało mu się na poważne wyznania, palcem jeżdżąc po drewnianym blacie i lekko zamglonym spojrzeniem. -...dużo o nim gadają, jako najlepszym. A największy wyczyn jaki mu się przypisuje… to… zabójstwo cesarza, Egmunda… jakiegoś tam…- Przetarł twarz i zerknął na Victorię, która była na przeciw siebie. Chciał ugryźć się w język, ale z drugiej strony myślał sobie, że co mu tam. -Nazwali mnie Krukiem, bo kiedyś dokonywałem zamachów w masce w kształcie dzioba. Spodobało mi się. Byłem najlepszy ze wszystkich. Sam Mistrz mnie uwielbiał… w Porannej Gwiezdzie nie było lepszego ode mnie… od setek lat nikt nie zabił władcy… a ja tak…- Zachichotał, a wzrok mu odleciał gdzieś w górę. -...mogą po mnie przyjść. Zabije ich wszystkich…
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Victoria Jartamael Pon Sie 31, 2020 6:38 pm

  Victoria uśmiechnęła się delikatnie i kątem oka zerknęła na Aranaia. Jak na ironię jej pierwszą myślą było spłacenie długu. Jakoś nie przemawiała do niej wizja Arana mordercy znajomych. A może tylko nie chciała jej słuchać? Tej jednej rozsądnej myśli, która już od jakiegoś czasu plątała jej się z tyłu głowy... Ale kto by się tym przejmował. Gdyby chciała się przejmować, nie byłoby jej tutaj.
  Została sama przy stoliku, więc też usiadła sobie przy nim i omiotła wzrokiem salę. A także widok za pobliskim oknem. Może nie powinna się do niego zbliżać? Chyba tak. Po chwili wahania wybrała inny stolik, już bez okna, choć czuła sie z tym wybitnie niewygodnie. Może nie chodziło już o to okno, a o zmianę decyzji.
  Aż w końcu wrócił Aran.

  Miło się siedziało, zwłaszcza w miłej kompanii, zwłaszcza, kiedy była to dla ciebie nowość, a dla niej była nią aż za bardzo. Odpoczynek po wędrówce, picie po karczmach i licytacje na własne wyczyny; nie znała takiego życia. Wcześniej sądziła, że to Thaaz miał dziwną codzienność, ale teraz musiała przebudować tę drabinkę. Okazywało się, że opowieści o bohaterach i włóczęgach miały w sobie więcej prawdy, niż można by sądzić.
  — Kruuk? — Zmarszczyła lekko brwi, zerkając na kufel, jakby tam miał się znajdować zasobnik jej pamięci. — Nie wiem... chyba nie... Znaczy nie przed tobą — zwieńczyła z uśmiechem i pociągnęła kolejny łyk. Wypiła znacznie mniej niż Aranai, ale i tak mogła już odczuć delikatny wpływ dryfujących z krwią procentów.
  Za chwilę lekko rozdziabiła usta i spojrzała na towarzysza, mierząc go wzrokiem. Potrząsnęła nieco głową, jakby się opamiętując.
  — Gadasz! — stwierdziła zdecydowanie. — Niemożliwe. Jeden człowiek nie dałby rady zrobić czegoś takiego. — Pokiwała mądrze głową, dodając wagi do własnych słów. To było absolutnie niemożliwe. Aczkolwiek bycie Krukiem już prędzej, tak, w to mogła uwierzyć. — I nikt nie próbował cię zastąpiić? — Odchyliła się na krześle, kołysząc kuflem w ręce. — Przyznaj się, ilu petentów do bycia najlepszym załatwiłeś? — Uśmiechnęła się trochę głupio i postawiła krzesło do pionu. — A ten... jak mu tam... ten z lasu. Dobrze się znaliście? — wypaliła nagle, wpatrując się w niego uważnie.
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Pon Sie 31, 2020 9:08 pm

Zabawne jak życie Czarodziejki zmieniało się z każdym etapem jego upływu. Wpierw ulica, potem fikuśne sztućce, następnie ochrona największej marudy w mieście, a teraz wędrówka poszukiwacza przygód u boku najprzystojniejszego męzczyzny w kraju, jeśli nie dalej. Lecz, czy ta droga, którą teraz obrała, zmieni ją na dobre…?
Jej początkowa niewiedza była zrozumiała, legenda Kruka kwitła w kryminale, burdelach, oraz karczmach, a raczej w żadnym z tych Victoria nie przesiadywała. Lecz kiedy zareagowała z niedowierzaniem na informacje dotyczące zamachu sprzed trzech lat, jego pijany wzrok na niej utknął. Nie… zraziła się? Nie… tego oczekiwał. Myślał, że się wystraszy… cholera, też się upiła.
-To nie do końca… tak, że sam… to był… długi, zorganizowany plan… ale to ja dźgałem…
Opuścił głowę, ale na moment, by znów upić łyk piwa, w sumie to je dokończyć. Znowu zerknął na nią, kiedy tak walczyła z tym krzesłem, uśmiechała się, przedłużała słowa… była bardzo urocza. Cholernie urocza. Co za natrętna myśl.
-Oczywiście, że próbowano… ale po dwudziestu przestałem liczyć…- Zaśmiał się. -...choć ten tytuł był ze mną, od momentu w którym zabiłem Gasparda… i pozostał…
Pokiwał głową na myśl o wspominkach. Ale wrócił wzrokiem, kiedy znowu zadała pytanie. Tym razem o gościa, który mu nieźle nogę załatwił. Przez niego byli teraz współwinni morderstwa. Czyż to nie cudowne?
-Em… byliśmy w czołówce, ale nie powiem byśmy się lubili. Był milczący. A ja wyrywałem panienki. Zbyt wiele różnic. Chuj z nim!- Chwycił kufel. He? Pusty…? -Ale Wy się dogadaliście.
Uśmiech.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Victoria Jartamael Wto Wrz 01, 2020 12:57 am

Być może umysł Victorii nie do końca przetrawił informację o cesarzu, a może po trochę też zwyczajnie w nią nie uwierzyła. W końcu Aran lubił się przechwalać, czyć nie? Choć z drugiej strony zwykle robił to w inny sposób. No i był wstawiony. Ludzie wstawieni często są bardziej szczerzy, ale też mogą wyjść z nich bajkopisarze. Eh! Będzie musiała nad tym pomyśleć, ale to nie teraz. To potem. Jutro pewnie.
— Mhmm... — A może jednak? Plan, długi i wieloosobowy brzmiał wiarygodniej. Ale to znaczyło, że... że właśnie pije piwo z jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi w Medevarze. Można śmiało powiedzieć, że głowa Arana była dla władz bezcenna, a ona właśnie łamie prawo z każdą sekundą zwłoki z donosem na niego. Jeszcze chwila i mogliby ją wziąć za wspólnika. Jeszcze tylko parę minut...
Co za bzdura. Cóż, może i zabił cesarza, ale... Kto niby miałby o tym wiedzieć? Victorio, weź się w garść wraz z myślami. Nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić.
— Gaspard... — Powtórzyła w lekkim zamyśleniu. To trochę straszne, jak się zastanowić. Ile trupów umiałaby już wymienić z imienia? — Jego też nie znam... — mruknęła tylko i zerknęła do pustego kufla, by zaraz przenieść wzrok na Arana. Na te jego zielone ślepia, o tak, zdecydowanie mu pasowały. — Nie lubił panienek czy po prostu nie lubił ich wyrywać w twoim towarzystwie? — Uśmiechnęła się głupio i ujęła kufel w obie dłonie, bawiąc się nim, aż nagle podniosła na niego wzrok. — My? Co za my? — Nieznacznie zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć, o co mu chodzi, ale po chwili porzuciła ten wątek. — No... To był nudziarz... Ale na pewno był ktoś, z kim się dogadywałeś. — Przechyliła głowę. — Nie mów, że nie, bo nie uwierzę — zaśmiała się cicho.
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Wto Wrz 01, 2020 9:59 am

Elf chyba… niezbyt zdawał sobie sprawę z tego, jak wystawił się na zagrożenie, mówiąc kobiecie o tym… małym wykroczeniu. Pijany umysł miał jeden cel, lecz nie przewidział konsekwencji. Na szczęście dla niego, Jartamael miała rozterki, co z tą sprawą zrobić. Ale trudno. Była pierwszą osobą, której o tym powiedział. Co zechce z tym począć, zależy od niej. W tej chwili, była mu bliską towarzyszką przygód. Jeśli ma mu wbić nóż w plecy, to niech to będzie jutro.
Machnął ręką na Lisa, aby uzupełnić stan, bo niestety, piwo się skończyło. Za moment Yavranael dostarczył dwie pełna szklanice, zaczynając zbierać te opróżnione szkło. Słowem się nie odezwał, w milczeniu godząc się na ten stan. Rano sobie porozmawiają.
Kiedy ten drugi elf odszedł, Aranai wychwycił powtórzone imię Gasparda i komentarz Victorii. Wzrok mu na moment uciekł, bo też załapał, że język mu się za bardzo rozplątuje. Nie chodziło o ścisłe tajemnice organizacji przestępczej, bo te zdradził już pierwszego dnia, lecz bardziej wspomnienia, związane z tą osobą.
-I bardzo dobrze, niesympatyczny gość i nudny temat.
Zaśmiał się cicho pokazując zęby, po czym napił się piwa, być może ostatniego na ten wieczór. Ale niechaj chwilo trwaj!
Przekrzywił łepek na jej kolejne pytanie, choć tym razem bardziej żartobliwe i trywialne.
-Widziałaś jego twarz, myślisz że nawet bez mojej obecności, byłby w stanie coś wyrwać? Ale faktycznie, jeśli istniała jakaś szansa, że coś by zdziałał, to z moim udziałem, spadała ona do zera. Przeklęta uroda uniemożliwia mi posiadanie kolegów!- Zacisnął pięść na wysokość twarzy, teatralnie udając frustracje, aby zaraz wybuchnąć śmiechem. Dawno nie czuł się tak swobodnie, mogąc pożartować z czegoś co nie jest kłamstwem, a tyczy się jego prawdziwego życia. -Choć Zevisów jest wielu, raptem kilku należało do… elity. Ale nie trzymaliśmy się blisko. Tak było łatwiej.
Dodał jeszcze, upijając większy łyk. Jego szpiczaste uszy wysłuchały Jartamael, choć zielone oczy już tak latały, że zdecydował oprzeć głowę o swoje ramie, ułożone na deskach. Teraz patrzył na nią z perspektywy stolika, często mrugając. Myślał jak jej odpowiedzieć na ostatnie pytanie.
-Hmm… było kilku… ale tylko jeden był moim przyjacielem… Fabio. Fabio Zevis. Nasze matki były prostytutkami w tym samym burdelu i urodziły nas w podobnym czasie… byliśmy więc jak bracia, o innych uszach. Poranna Gwiazda wykupiła nas za dwie drachmy na łebka… razem przez to przebrnęliśmy.- Przerwał na moment, delikatnie przymykając oczy, ale zaraz je otworzył, podnosząc głowę na tyle, by ją podeprzeć ręką i patrzeć na kobietę pionowo. -Ale teraz jesteśmy wrogami i się pozabijamy nawzajem! Tak bywa! Ale teraz mam nowego przyjaciela… Thaazis to mój najlepszy przyjaciel. Kocham go jak kurwa brata, bo to… najlepszy brat jaki mi się mógł trafić. On myśli podobnie.- Stuknął pięścią w stolik i zerknął na Jartamael. -No i mam Ciebie…
Uśmiechnął się lewym kącikiem ust.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Victoria Jartamael Czw Wrz 03, 2020 3:29 pm

  Upiła łyk piwa. Kolejnego piwa, aczkolwiek coś jej zaświtało, że powinna zwolnić. Tak, to była zdecydowanie rozsądna myśl. Eh, kolejna rozsądna myśl w tym całym natłoku wrażeń i zabawy. Chociaż tej jednak wartało posłuchać. Chyba. Chyba tak zawsze było dobrze.
  Aran uciął temat jego towarzysza. Kiwnęła tylko głową i również to porzuciła. Trzeba przyznać, że typ z lasu nie zaprezentował się najlepiej. Z twarzy też nie prezentował się wybitnie. Zaśmiała się cicho na jego stwierdzenie i czy to przez procenty, czy ziarno prawdy, ale przyznała mu rację. No bo czy Aran nie był przystojny? No był. To musiało być irytujące dla jego kompanów.
   — Ja zawsze słyszałam, że tak jest trudniej... — rzuciła ciszej, zerkając na stół. — Ale może masz rację.
  Podniosła znów na niego spojrzenie, kiedy zaczął opowiadać. Fabio. Ten sam Fabio, o którym wspominał wcześniej? Chyba tak, w końcu elita. Ile ich tam było, piątka? ... Czy wszyscy oni pomagali w zabiciu cesarza?
  Szybko odrzuciła tę niemądrą myśl. Pewnie była trafna, ale wciąż kompletnie niepotrzebna. Historię jego już w zasadzie słyszała, ale i tak była przykra. Victoria nie wyobrażała sobie życia w takim miejscu dla dorosłych, a co dopiero małe dziecko. Co on musiał sobie myśleć? Albo... teraz?
  — Prawda, chociaż... Paatrząc na was dwóch z boku, ciężko znaleźć jakieś podobieństwa — zaśmiała się cicho. — Nawet jako elfy stoicie po dwóch przeciwnych końcach kija. Szkoda tylko, że Thaaz tego nie... — Urwała, bo wtedy właśnie Aran przeszedł do ostatniego zdania, a uważne spojrzenie czarodziejki ponownie zawisło na jego twarzy. Uważne i zaintrygowane, ale chyba też zmieszane trochę, bo... Czy ona dobrze zrozumiała kontekst? A mniejsza o to. — Ile byłoby o mnie zazdrosnych, hmm? — Uśmiechnęła się szelmowsko i upiła z kufla drobny łyk. - Albo lepiejj... Ilu Victoriom już to mówiłeś? — zaśmiała się cicho, obserwując jego reakcję. Nie żeby chciała mu dogryźć, szturchnąć raczej. Przynajmniej w tej chwili to się wydało całkiem zabawne.
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Czw Wrz 03, 2020 3:53 pm

Powiedział coś nie tak? Victoria na moment zastygła, jakby jego ostatnie słowa ją trafiły. Ale nie, uśmiech Aranaia nie schodził z ust, wiedział że powiedział coś nad wyraz miłego. No bo kto nie lubi słyszeć, że się ktoś cieszy z twojej obecności u jego boku? Choć z pewnością, na trzeźwo nie powiedziałby to z takim zaakcentowaniem, a raczej ubrałby w żart, aby nie było, że jest niewiadomo jaki miły i że mu niby zależy. Phi.
Słysząc jej pytanie, wybuchł śmiechem, odchylając głowę do tyłu. Oj, Jartamael nie wiedziała jak precyzyjnie trafiła z takimi słowami. A może wiedziała? Oh, sprytnie.
-Tego nie wiem moja droga. No nie oszukujmy się, że niejedna chciałaby być na Twoim miejscu, u boku kogoś takiego jak ja… ale nie pytałem osobiście każdej, jak się zapatrują na ten stan rzeczy. Będą musiały się pogodzić z faktem dokonanym, trudno.- Puścił jej oczko, wybraniając się. Już chciał nawet napić się piwa, ale słysząc drugie pytanie, zakrztusił się i przetarł usta. -Żadnej! Nie znam innych Victorii!
Dodał, choć może znał, a nie pamiętał. Czemu tak zareagował? No mówienie wprost, że miewał swoje tajniki na zbliżenie się do kogoś, może byłoby prawdą, ale oddalało go od faktycznego przekazu. Kiedy mówił, że cieszy się jej obecności, to naprawdę miał to na myśli. Zarazem go to niepokoiło. Ale to swoją drogą. Trochę zrobiło mu się głupio, ale nie wiedział czemu. Jakby… niezręcznie? Kiedy on się czuł przy kimś niezręcznie? Nie pamiętał tego. Frustrujące!
-Em… a wracając do Thaaza… różni nas to… że ja mieszczę się w drzwiach, on musi wchodzić bokiem. Wiesz, te uszy…- Wymruczał, chcąc usilnie zmienić temat w który sam się wkopał, jednak czuć było to zakłopotanie. Powinno być łatwo, zawsze było łatwo. Co za dziwny przypadek. -Wiesz… ja się już położę. Źle się czuję.
Dopowiedział, dopijając ostatnie piwo. Trochę go brzuch rozbolał, ale to nie był prawdziwy powód. Chciał stąd uciec. Zamknąć się, zasnąć i obudzić, jakby nigdy nic, śmiejąc się, oraz żartując jak wcześniej. Coś go pozbawiło tej możliwości na stan obecny.
Powoli wstał, uważając na swoją nogę.
-Jeśli chcesz, poproszę Lisa, aby Ci jeszcze coś nalał...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Victoria Jartamael Pią Wrz 04, 2020 12:03 pm

  Nie znał innych Victorii. Właściwie było to możliwe. Mało imion na świecie? Możliwe też, że nie pamiętał, może nawet bardziej. Ale czy miała mu to za złe? Chyba nawet nie miała prawa, no bo skąd. A jednak było w nim teraz coś... Innego i nie był to na pewno alkohol. Chciała się z nim podrażnić, ale chyba coś jej umknęło w międzyczasie. Ta mina, jaką strzelił za chwilę, jakby go to speszyło, ale przecież Aran się nie peszył. Zbeształa się jednak za tę myśl. To było niemożliwe, żeby ktoś, nawet on, nie odczuwał od czasu do czasu takich rzeczy. Ale czemu z jej powodu? Miała wrażenie, że na policzkach pojawił jej się delikatny rumieniec, choć pewnie nie był zauważalny pod procentami.
  Elf zmienił temat. Może to i dobrze, ale taki nagły przeskok i tak wydawał się dziwnie nienaturalny. Na dodatek wrócił do tego, o czym już rozmawiali, co było chyba najbardziej widocznym znakiem, że nie umie znaleźć nowego. Nie analizowała tego teraz, ale takie rzeczy się po prostu czuje.
  — Oj tak... — zaśmiała się mimowolnie na tekst o uszach. Doskonale sobie to wyobraziła. Dobrze, że Hassir tego nie słyszał, bo by ociekał sarkazmem.
  Wtem podniosła na niego zaskoczone spojrzenie, a uśmiech delikatnie zszedł jej z twarzy.
  — Jak to źle? — zapytała, czujniej obserwując twarz elfa. Struł się? Noga zaczęła mu dokuczać? Co jak co, ale ten tekst naprawdę ją zaniepokoił. Przecież przed chwilą normalnie... — Nie, nie chcę już nic. — Pokręciła głową, również wstając po chwili, by zaraz dogonić Arana i złapać jego spojrzenie. — Co się stało?
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Pią Wrz 04, 2020 3:34 pm

Skarcił się za to, że zachowywał się tak nieracjonalnie i dziwnie, choć pewnie alkohol niwelował wrażenie zbytniej gwałtowności w jego reakcjach. To naturalne, że Jartamael się zmartwiła o jego stan, którym się zresztą poskarżył, ale nie wiedziała, że to ona… eh…
-Nie… ból nogi, musiałem… dotknąć rany i… no…
Wydukał, kończąc to niewinnym uśmiechem. Skoro Victoria nie chciała już nic pić, oddalił się lekko, by za moment do niego dołączyła. Lis musiał czuć ulgę, widząc że to koniec sponsoringu alkoholu, zaś oni udali się schodami na piętro, w milczeniu. Szmaragdowe oczy unikały kontaktu z Czarodziejką, zaś ręką podpierał się ściany, bo miał dwa powody do chwiania się. W końcu jednak znaleźli się na korytarzu, zaś ich pokoje, były drzwiami po przeciwległych stronach. To chyba te, jak spamiętał ze słów Barmana.
W końcu na nią spojrzał, właściwie w jej oczy, jakby chciał coś wyczytać. Musiała mieć wiele pytań, ale on sam nie umiałby na nie odpowiedzieć.
-Gdybyś miała tam w pokoju wynajętych zabójców, to mnie zawołaj. Pamiętaj też czego uczyłem Cie z szablą…- Zażartował, dla rozluźnienia dziwnej atmosfery, którą sam stworzył. Podrapał się po złotej czuprynie. -Em… śpij dobrze… do jutra… lub dzisiaj…?
Dodał, po czym chwycił klamkę i otworzył drzwi, za moment za nimi znikając. Victoria mogła usłyszeć jak wpada na jakiś mebel i coś spada na ziemie.
-Nic mi nie jest!
Zawołał zza drzwi. Zakrył twarz dłonią i zbijając ledwie dwa wazony, dotarł na łóżko, ciężko na nim siadając. Zaczął wyjmować sztylety ze wszystkich skrytek.
-Ty głupi elfie…- Chował je pod poduszke. -...o co ci kurwa chodzi…- Noże do rzucania położył na szafeczkę obok. -...to takie głupie…
Wymruczał i zdjął oficerki, które rzucił gdzieś o ścianę i legł plecami na pościel...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Victoria Jartamael Sob Wrz 05, 2020 1:07 pm

  To tłumaczenie było głupie i bardzo chciała mu to wytknąć, ale jakoś tak... zrezygnowała z tego. Może nie powinna, ale chyba nie czuła się aż tak upoważniona do drążenia tematu. Wciąż nie była pewna, jak daleko mogła się posunąć.
  — Oczywiście — odparła z lekkim uśmiechem. Czy to był żart, czy on się o nią martwił? To brzmiało całkiem uroczo... — Do rana — skwitowała najbardziej neutralnym ujęciem tego czasu i sama zniknęła za drzwiami. Z ust wyrwał jej się jeszcze cichy śmiech, kiedy tuż po huku padło jakże rozbrajające stwierdzenie.
  Westchnęła cicho i zaczęła odkładać wszelkie zbędne rzeczy. Torba, broń... Po krótkim namyśle przeniosła szablę bliżej łóżka, by była pod ręką. Raczej się nie przyda, ale niech myślą, że po nią sięgnie. Niech się skupią na ostrzu i zapomną o istnieniu magii, to brzmiało jak całkiem dobry plan. Buty, płaszcz... Z chęcią pozbyłaby się też wierzchniego ubrania, ale powinni być czujni. Nikt nie gwarantował, że gospoda jest bezpieczna. Za to miała całkiem wygodne łóżka.
  Jednak nie dane im było spać do rana.
  Była jeszcze ciemna noc, kiedy cichutki chrobot odezwał się za oknem, zbyt delikatny, by móc obudzić podpitego skrytobójcę. Jedna cegła, druga, trzecia, kolejna; krok za krokiem zbliżał się do okna, na które zaraz rzucił czarny, bezkształtny cień, kiedy przycupnął na zewnętrznym parapecie. Zabawa z zamkiem zajęła parę minut, zwłaszcza że okienne zamki nie posiadały dziurek od klucza, to wymagało na nim odrobiny sprytu i wytrwałości. W końcu okiennica uchyliła się, wpuszczając zakapturzonego osobnika do środka. Miękko wylądował na podłodze, jedynie krótki zgrzyt deski zawiadomił milczący pokój o jego przybyciu. Rzut oka na mężczyznę w łóżku. Wydawał się spać, a to ośmieliło intruza. Cichutko i powoli zbliżył się do nocnej szafki, wziął jeden z noży i obejrzał w blasku księżyca. Był ładny, w dodatku bardzo dobrze wykonany.
  Niemrawy pomruk Aranaia wywołał odruch cofnięcia się o kilka kroków, szybko i zwinnie, prawie idealnie, gdyby nie resztki wazonu, które nieprzyjemnie chrupnęły mu pod butem i przebiły podeszwę.
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Sob Wrz 05, 2020 3:31 pm

Skrytobójca, zwłaszcza ten zawodowy, zawsze powinien mieć lekki sen, by być na wszystko przygotowanym, żeby byle szelest mógł poinformować zmysły o zagrożeniu. Taki który jest pijany, kiedy kładzie się spać, jest niestety mniej czujny. Aranai nie mógł wiedzieć, czy ktoś właśnie zainteresował się jego pokojem, wybierając okno, zamiast drzwi, które i tak pozostawił otwarte. Ale nie należy zapominać o strategicznym zdemolowaniu pokoju, tworzącym system alarmowy, którego nawet autor nie przewidział.
Złodziejaszek wdepnął w kawałki wazonu, jeśli miał cienkie podeszwy, może nawet się skaleczył, bo to liche te obuwia czasem robią. To jednak wystarczyło, aby Elf otworzył oczy. Dostrzegł czyjąś posturę jakieś dwa metry od siebie i błysk jego własnego noża. To raczej nie Victoria, która przyszła na gorący seks niespodzianka. W przeciągu ułamka sekundy, wysunął spod poduszki jeden z sześciu sztyletów, którym od razu rzucił w kierunku włamywacza. Celował w pierś, albo okolice szyi, lecz obracające się krótkie ostrze, trafiło go w ramię.
-Wybacz, dalej chyba jestem pijany.
Rzucił do nieznajomego, którego pewnie musiał zająć bólem. Zevis trzeźwiał, choć chyba nie wytrzeźwiał. Nie tracił jednak czasu, bo w czasie wypowiadania tych kilku słów, przeniósł się do pełnej pozycji siedzącej, drugą ręką wyjmując jeszcze jeden sztylet. Przeanalizował na szybko, czy ma czas dobyć szabli spod łóżka, ale wedle jego wyliczeń, mogło mu zabraknąć kilku sekund czasu. Dlatego zaryzykował i odbił się od ziemi, oraz łóżka, rzucając w kierunku złodzieja. Może się chwiał, lecz spróbował nie wdepnąć w ostre szczątki, a nawet jeśli ten drugi próbował się bronić tym głupim nożykiem do rzucania, z pewnością mu go wybił. Jak? Zwyczajnie wpadając na niego jak alkoholik bez refleksu, przez co runęli na ziemię. Ale i tak to on miał przewagę, bo przyłożył mu sztylet do gardła, łokciem dociskając miejsce, gdzie wbity był ten drugi, z nieudolnego rzutu.
-Nie wierć się, bo się zrzygam, tego oboje nie chcemy…- Przestrzegł go biorąc głębszy wdech, bo od tych wszystkich szybkich ruchów powykręcało mu żołądek. -Dobra, mój pokój, moje zasady. Nim powiesz mi kim jesteś, bo z pewnością nie zabójcą, łamago, to odpowiedz mi na jedno pytanie… Ty mi tak pokój zdemolowałeś?
Spytał, rozglądając się po zniszczeniach wokół. To się nazywa wandalizm!
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Nie Wrz 06, 2020 2:00 pm

  Spodziewał się pistoletu, jakiegoś długiego ostrza, ale chyba nie rzutu sztyletem. Nie spod poduszki. Kto chowa takie rzeczy pod poduszką?
  Bolesny, ale dzielnie zduszony krzyk rozniósł się po pokoju, kiedy złodziej złapał się za zranione ramię. Nie miał jednak dużo czasu na użalanie się nad sobą, bo zaraz Aranai do niego doskoczył. Złapał go za rękaw i starał się trafić jakoś trzymanym sztyletem, chyba nawet coś tak rozciął, ale wbity w brzuch drugi sztylet skutecznie poskładał go na ziemię. Kolejne odłamki wazonu zgrzytnęły pod nimi, kiedy upadli niedelikatnie na deski. Jęknął cicho i spróbował się szarpnąć, co tylko ułatwiło zabójcy przełożenie ostrza do jego gardła. Zevis mógł poczuć nacisk w okolicy lewego żebra. Odważny gest, jednak pozbawiony pewności siebie.
  — T... — Przerwał mu kolejny zdławiony jęk, kiedy łokieć elfa wbił się w świeżą ranę. Skupił w końcu na nim rozbiegane spojrzenie ciemnych oczu. — C-co? Nie! — miauknął w nadziei, że ten mu uwierzy. — Taki... już był... — Do głowy przyszło mu, jakie to właściwie miało znaczenie. Elf chyba faktycznie był pijany. Pytanie tylko, czy to lepiej czy gorzej.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Nie Wrz 06, 2020 5:56 pm

Kimkolwiek ten złodziejaszek był, nie wyglądał na inteligentnego, już nie chodziło o wybranie niewłaściwego celu na włam, a swoją zdolność przetrwania. Umiał tylko jęczeć, już się na tym znał, a teraz o… nawet nie powiedział kim jest, zamiast tego, woląc udawać, że to nie on mu zdemolował pokój. Ale to strzaszne, że przespał taki burdel!
-Poplamiłeś mi koszulę krwią. To moja ulubiona, wiesz?
Nadmienił. Poczuł przy żebrak metaliczny chłód i już się domyślał co to jest, mimo to, nie czuł lęku o swoją krzywde. Już nogę miał dziurawą, tylko kłopotów Victorii narobi z kolejnym opatrunkiem.
-Niefartownie z tej pozycji sięgasz dolnych żeber, jeśli mnie dźgniesz tym krótkim nożem, to mnie nie zabijesz, ale mi się może bezwarunkowo omcknąć ręka. Puść to i mów kim jesteś… a może Cię nie zabiję, hm?
Zaproponował, przeszywając go wzrokiem. Jedynie zastanawiał się, jak właścicielowi wytłumaczy plamy krwi na deskach. Może podepnie to pod dług?
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Mistrz Gry Nie Wrz 06, 2020 9:12 pm

  Źrenice złodzieja poszerzyły się, kiedy padł tekst o koszuli. Takie rzeczy nie wróżyły dobrze i świadczyły o dziwacznych skłonnościach typa. Nawet on zdołał się tego nauczyć. Tylko co teraz? Liczył na skruchę? Nie wyglądało na to, na nic mu to chyba było, chociaż... Chyba nie zaszkodzi spróbować, prawda?
  — P-przepraszam... — wymruczał cicho, jakimś skrawkiem umysłu dalej realizując swój plan z nożem.
  No prawie.
  Trzeba przyznać, że cała jego postać miała ciekawe kontrasty. Ubrany był w porządną kurtkę i czarną pelerynę. Kaptur skrzywał mu głowę, a miękka bandana twarz. Skórzane rękawiczki i porządne buty. Wyglądał naprawdę profesjonalnie, a zachowywał się jak dziesięciolatek, który ukradł swoje pierwsze jabłko ze straganu.
  Zastygł w bezruchu, słuchając jego słów, a zaraz otworzył sztywno palce. Krótki nożyk brzęknął o podłogę, a złodziejaszek odsunął na bok pustą dłoń. Wolał żyć.
  — N-nikim... — Przełknął ślinę. Wzrok Zevisa w niczym nie pomagał. — Rudolf Isarbeck... jestem tylko złodziejem... — Na moment zerknął w bok, jakby miał tam być jakiś ratunek. — Pomyślałem... że pijani to łatwy łup... — Wrócił ciemnymi oczyma do Aranaia. — Mogę już iść?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Nie Wrz 06, 2020 9:49 pm

Tak szczerze to… nie oczekiwał przeprosin, ale miło że się starał. Tak należy rozpoczynać nowe znajomości, z szacunkiem i uprzejmością względem siebie. Czasem tak trzeba, dać sobie szanse, a nie skreślać na start, bo może chłop miał ciężki dzień, szef złodziei go okrzyczał, czy coś i teraz nie wiedział jak się zachować. Rozumiał to, naprawdę. Liczy się gest i chęć poprawy, a nie pozostawienia tego w nieprzyjemnej atmosferze.
W dodatku, Elf szybko przeanalizował chłopaka. Faktycznie umundurowanie miał, jakby należał do jakiejś zszerzonej gildii co wszyscy członkowie noszą te same uniformy, ale czasem dają je świeżynkom i to tylko ładnie wygląda.
Brzdęk upadającego noża, sprawił że rozluźnił nacisk na niego. Spróbował skojarzyć jego nazwisko, ale jak zwykle, słabo mu to poszło. No nic, przynajmniej już się przedstawił i powiedział o co chodzi. Zerkał na drzwi, ale to może głupia nadzieja na szczęście, nie posiłki. Z drugiej strony, napadła go teraz myśl. Co jeśli miał wspólnika i do Victorii też jakiś wlazł? Ah, musi zachować zimną krew i skupić się na tej chwili. To dzielna kobieta, która rozłożyła dwóch elitarnych zabójców. Nic jej nie straszne.
-Wiesz co… chciałem Cię teraz zabić… ale mi też ktoś darował życie, po przedstawieniu się… spłacam dług wszechświatu, ten jeden raz. Mów mi Esteban.- Uśmiechnął się i powoli zdjął sztylet z jego gardła, ale wciąż go trzymał na wodzy. -Od teraz jesteś moim jeńcem. Też kiedyś byłem, spodoba Ci się!
Oznajmił i nagle wstał, po czym szarpnął Rudolfa za fraki, aby go podnieść na nogi. Odkopał nóż do rzucania, by nie kusił mazgaja, a sztylet w łapie, przyłożył mu do pleców. Ocenił szkody pana Isarbecka. Niegroźnie nacięty brzuch i krótkie ostrze wystające z ramienia. Lepiej nie wyjmować, bo dzięki temu tak nie przecieka. Ściągnął mu z łba kaptur i zsunął bandane z twarzy. No, piękniś.
-Sam działasz, czy z kimś?
Zapytał, choć trzeźwiejący umysł postanowił odtworzyć przesłuchanie Thaaza. Choć nie miał obuwia, a koszula trochę mu się poplamiła i zerwała guziki, odsłaniając tors, postanowił wyjść z Rudolfem na korytarz. Byłoby śmiesznie, jakby właściciel właśnie zastał go w tej scenerii. Wciąż trzymając złodzieja, zapukał do drzwi Jartamael.
-Victorio?! Czy u Ciebie też jest jakiś złodziej Rudolf?! Może mieć też inne imię!
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Victoria Jartamael Pon Wrz 07, 2020 1:54 pm

Kiedy nacisk noża na szyję zelżał wyraźnie, złodziej odważył się odetchnąć nieco głębiej. W jego rozbieganych ślepiach pojawiła się iskierka nadziei. Może jednak uda mu się stąd wyjść, upić za byle co i zapomnieć o tej fatalnej nocy. Tak, to był dobry plan, prosty i niezawodny jak zawsze. Tylko musiał jeszcze wyjść. To zwykle stanowiło problem, ale nadal żył, więc połowa sukcesu za nim.
  Słowa elfa dokładały kolejne cegiełki. Przynajmniej póki ten nie zrozumiał, po co poznał jego imię.
  — J-jeńcem? — bąknął z wątpliwym zadowoleniem. Nie tak to sobie wyobrażał, ale chyba zbytnio się bał, by zaprotestować. Ostatecznie to nie on trzymał broń.
  Syknął cicho, kiedy Esteban podniósł go z ziemi. Bolało. W dodatku parę rzeczy spadło sobie na ziemię, ale nie były bronią. Czemu takie rzeczy zawsze muszą się jemu przytrafiać? Skrzywił się nieco, kiedy ten zszarpnął wszystkie elementy zasłaniające mu twarz. A była to twarz całkiem przyjemna, gładka i ładna, o miękkich rysach. Cerę miał jasną, co dobrze kontrastowało z krótkimi, ciemnymi włosami i równą linią brwi. Chłopak miał jakieś siedemnaście lat, może odrobinę więcej.
  Podniósł na elfa zaskoczone spojrzenie.
  — S... Sam — odparł, jakby to pytanie nie miało wiele sensu.
  Wyszli na korytarz, a w jego głowie już pojawiło się milion pytań, gdzie idą. Żadnego nie zadał, uznając, że blondyn i tak nie odpowie. On by chyba nie odpowiedział na jego miejscu.
  Gwałtowny wdech poderwał ją z łóżka, a ona sama momentalnie otworzyła ślepia, omiatając wzrokiem pusty pokój. Pusty.
  A jednak głos nadal dolatywał od drzwi. Jaki Rudolf, jakie imię... Po zaskoczeniu przyszła frustracja. Która mogła być godzina? Na pewno przed czwartą. Zerwawszy się z łóżka, podbiegła do drzwi i otworzyła je szybko.
  — Czy ty nie mo... — urwała, ogarniając, że to nie jest twarz Arana, a właściwie, że on znajduje się z tyłu. Cofnęła się do pokoju i zmarszczyła brwi. — Co to jest? — mruknęła z dezaprobatą, omiatając ów szczeniaka wzrokiem. Zaraz też wyjaśniła się nieprzyjemna woń krwi. Zerknęła kontrolnie na Zevisa, ale wyglądał... No jak zwykle, a to chyba dobrze.
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Pon Wrz 07, 2020 8:33 pm

Rudolf może okazał się młodym pięknisiem, ale tym bardziej dziwne było jego umundurowanie, a ta myśl nie opuszczała złotowłosej główki. Albo gość jest przy kasie, a kradnie, bo to ekscytujące i odrywa od monotonii, albo faktycznie przynależy do jakiejś organizacji. Nie zdziwiłoby go to, co więcej, poznał kilku członków gildii złodziei, ponieważ tyczyło się to szerokiego spektrum znajomości Porannej Gwiazdy. Niestety, dalej mu nic nie mówiło nazwisko chłopaczka. No trudno.
Victoria otworzyła drzwi, z początku pewnie poirytowana tym, że ją obudził o tej porze. Ale sama musiała przyznać, widząc gębę Isarbecka, można było uznać, że miał powód. Elf nie czekał na zaproszenie, po prostu wprowadził go do pokoju Jartamael, pchnął na ścianę, po czym zdjął z siebie resztki porwanej koszuli, aby owinąć ranę młodzieńca, ale tak, żeby nie ruszać zbytnio sztyletem zatopionym w mięsie.
-Isarbeck, mówi Ci to coś?- Rzucił do Victorii, zaraz odwracając szczeniaka twarzą do nich, a wciąż trzymając sztylet, zamknął drzwi. -Złodziej wszedł mi do pokoju, zrobił tam okropny bałagan i chciał mnie okraść. Śmierdzi mi to, a mnie przeczucie rzadko zawodzi.
Dodał, następnie cofając się dwa kroki do okna. Półnagi elf chyba nie powinien przeszkadzać ledwo obudzonej kobiecie, większy problem, to krwawiący obcy typ w środku. Dobrze, że była w miarę ubrana, z drugiej strony, szkoda.
-Przepraszam, że rzucam to na Ciebie. Nie wiem, czy go zabić, czy do czegoś go potrzebujemy. W sumie… musisz mieć ładną koszulę, Rudolfie…
Uśmiechnął się do niego, a ten wyraz twarzy był niebezpieczny, jakby nakłaniał do oddania jej na rzecz wyższych celów. Mimo to, gdzieś z tyłu głowy zrodziła mu się myśl, że w sumie to zrobił wiele hałasu o nic. Jeśli faktycznie to dzieciak i mazgaj, mógł go puścić. Ale został jego jeńcem. Teraz powinien mu postawić jakieś ultimatum, co nie? Tak to się chyba robi. Ale nic nie przychodziło mu do głowy.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Victoria Jartamael Wto Wrz 08, 2020 11:35 pm

W pierwszej chwili była zła. Może nie tyle na nich, co sam fakt wyrwania ze snu. Co jej się właściwie... Nieważne. Uwaga Victorii w końcu skupiła na tym, na czym powinna. Przyjrzała się dokładniej Aranowi. Nie wyglądał na bardziej rannego, niż był, więc to nie była jego krew. Marny stan młokosa tylko to potwierdzał.
— Chyba go nie słyszałam... — odparła z namysłem.
Rudolf zdążył wyratować się rękoma i tylko dzięki temu nie wpadł twarzą na ścianę. Jęknął w myślach i zadrżał lekko, kiedy ostrze tkwiące w jego barku, poruszyło się mimo wszystko. Zacisnął zęby i starał się wyglądać na twardego choć ten jeden raz.
Obrócił go i teraz plecy przytuliły się do ściany. Chłopak nie miał na to ochoty, ale po chwili podniósł na nich oboje wzrok.
— Lepiej sprawdzić niż przegapić... — Victoria pokiwała głową, nie spuszczając oka z ów złodzieja.
— K-koszulę? — Rudolf przeniósł wzrok na elfa, nie bardzo rozumiejąc tę uwagę.
— Czy on jest nam do czegoś potrzebny? — Skrzyżowała ręce na piersi i zerknęła na Arana. — Na litość, przecież to jakiś szczeniak, po co go tu targałeś zamiast wyrzucić z gospody? — Skrzywiła się lekko. — Zgaduję, że i tak nic nie ukradł...
Spojrzenie ciemnych ślepi biegało od jednego do drugiego, bardzo niepewne i trochę nawet spanikowane.
— J-ja njje chce u-mmierać... — wydukał, chyba jeszcze nie do końcabzdając sobie sprawę z wagi tego słowa.
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Aranai Zevis Sro Wrz 09, 2020 5:00 pm

Rudolf musiał być przerażony, skoro teraz ważyły się jego losy. Oczywiście pewnie wspierał w duchu to co mówiła Victoria, która chciała go po prostu wypuścić. Aranai, z początku gotów poderżnąć mu gardło, następnie chcąc go na jeńca, teraz zwątpił we wszystko co robił. Jartamael solidnie wygarnęła mu, że dramatyzuje. Trzeba przyznać, jeśli ktoś na ciebie poluje, wolisz brać pod uwagę każdą opcję. A teraz… no… zrobiło mu się dziwnie. Jak dziecko, co chciało zrobić dobry uczynek, ale matka wyraża dezaprobate, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Fakt… to tylko szczeniak…
Mruknął pod nosem i spojrzał raz jeszcze na niego. Niech zapamięta jego twarz, aby więcej nie odważył się go okradać. Następnię chwycił sztylet w ramieniu młokosa i szybko go wyjął, dosyć precyzyjnym ruchem.
-To moje.
Napomknął i choć Rudolf pewnie zwijał się w bólu, to poprawił koszulę, aby okryć w pełni krwawiącą ranę. Westchnął głęboko.
-Biegnij do medyka, albo coś…- Doradził, dając mu znak, że jest wolne. Niezależnie, czy wybiegł, czy strach go sparalizował, Elf zielone oczy przeniósł na Victorię. -To się nie powtórzy. Dobranoc.
Dodał i skierował się do wyjścia z pokoju, z zamiarem wytrzeźwienia w swoim zdemolowanym azylu śmierdzącym gorzelnią.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ymnakil Empty Re: Ymnakil

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach