Dworek Vaymore'ów

4 posters

Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Mistrz Gry Sob Paź 28, 2023 12:40 pm

autor: NN
Elegancki, średniej wielkości dom położony w urokliwej dolince gdzieś niedaleko pierwszych większych wzniesień Gór Sebvor. Od głównego gościńca wiedzie tutaj brukowana droga, prowadząca prosto do stojącej nieopodal stajni z pastwiskiem. Do frontu i od stajni prowadzi mniejsza kamienna ścieżka. Większość ogrodu znajduje się po tylnej stronie domu, a całą działkę otacza żeliwne ogrodzenie, czujnie strzeżone przez rosłego czarnego psa w typie owczarka górskiego. Stosunkowo niedaleko stąd do Dworu Morttimerów albo Białożębu.
Wnętrze prezentuje się elegancko, ale zarazem przytulnie, witając jasnymi pomieszczeniami i dużą ilością ciepłego drewna oraz pachnącym kominkiem. W pokojach tak dziennych, jak i sypialniach znaleźć można ciekawostki z różnych stron świata, akcenty marynistyczne lub zabytkową broń. Główna biblioteka zawiera znaczną ilość map, atlasów i glosariuszów wszelkiej maści, a także piękny duży globus w pobliżu okna. Nie trudno też nadziać się na różne elementy mechanizmów lub układanki logiczne.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Serafina Vaymore Sob Paź 28, 2023 3:34 pm

At zgodził się, w zasadzie to można uznać to za formalność. Pytając nie spodziewała się innej odpowiedzi, wtedy by nie zapytała. W zasadzie to jeszcze nigdy niczego jej nie odmówił, nieważne jak szalone i niepoważne to było. Był zawsze po jej stronie i wspierał, gdy wiedział, że coś było dla niej ważne. Tym bardziej teraz, gdy emocje odeszły, nie potrafiła zrozumieć własnego zachowania.
Gdy pojawili się na posesji, już w mniejszym gronie, obróciła się do wilka twarzą, stanęła na palcach i musnęła wargami jego usta, układając dłonie na jego policzkach
-Dziękuje.. - uśmiechnęła się aż nazbyt niewinnie po czym obróciła w kierunku ogrodzenia, które przekroczyli. Wraz z otworzeniem bramki, Serafina uśmiechnęła się pod nosem, jak gdyby jakaś nowa informacja do niej dotarła. Wiedziała, że jej rodzice właśnie dostali informacje, że ktoś wkroczył na ich posesje. Nie zdążyła jeszcze zamknąć furtki, gdy zza budynku zaszarżowała na nich pies. Duży, o kruczej sierści pies z rodziny molosów, Nowofundland.
Na widok Serafiny nieco przyhamował, merdając szaleńczo ogonem i zanosząc się płaczliwym skowytem.
Vaymore zaśmiała się cicho i rozłożyła ręce, a pies zanosząc się piskami podbiegał panicznie aby to się przytulić i ją polizać, a że w całej tej euforii nie potrafił ustać w miejscu, tak też od niej odskakiwał i wracał kilka dobrych razy, zanim się nieco uspokoił.
Serafine pokręciła głową z rozbawieniem
-No już, malusi, już wróciłam - zachichotała, zaraz wstając, próbując tym samym nieco pohamować wybuchy euforii swojego futrzaka, który zaraz zaczął obserwować towarzyszy swojej pani, aby zaraz zalać ich miłością, to się o nich ocierając, to wciskając łeb. Chyba wyczuł, że Gaspard z całej grupy jest najmniej asertywny na jego zaczepki, także to jego zaczął szturchać łbem i lizać po rękach, idąc za nimi.
-Łajza, zostaw ich - Serafina obróciła się na psa,ale tylko na moment - Przyszliście ze mną, więc was nie ugryzie, nie ma się czego bać - rzuciła luźno - jest tylko nieco...podekscytowany - rzuciła wesoło, otwierając drzwi wejściowe.
-Mamo! Tato! wróciło wasze niewdzięczne dziecko! - zawołała, otwierając drzwi na oścież.
-Serii! - pierwsza i pojawiła się Vivian, która niemal że rzuciła się na szyje dziewczyny, przytulając ją mocno - Tak się cieszę - wyznała, zaraz to chwytając dłońmi jej policzke, a jej wzrok się wyostrzył - zabije cię kiedyś, przysięgam!
-Mnie? ale... za co - Serafina uśmichnęła się niewinnie
-o nie patrz na mnie tymi szczenięcymi oczyma - furknęła Vivian - ty wiesz jak nas wystraszyłaś tym listem?!
-A,,,oh... przepraszam - mruknęła niepewnie - ale tam tylko...ja chciałam mieć pewność tylko, że tata nie będzie gdzieś w terenie, nie... - oświadczyła przymilnie
-ja już was znam i te wasze jojczenie - prychnęła Viv - córeczka tatusia...-i wtedy też dostrzegła pozostałych - o... goście... wejdźcie, chodźcie do salonu, nie stójcie tak...
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Harim Sob Paź 28, 2023 5:59 pm

At uśmiechnął się lekko, odwzajemniwszy ten szybki całus, a zaraz i puścił ją przodem. Rzucił okiem po pozostałych, przez chwilę zastanawiając się nad czymś, ale też dając miejsce, by samemu posnuć się na końcu i popatrzeć.
Harim skrzywił się w duchu na widok psa, chociaż jego już znał i wiedział dobrze, że nie był groźny. Był jednak namolny jak każdy przyjazny pies, a tego też nieszczególnie lubił. Przywitał go paroma głaśnięciami po głowie, kiedy zaplątał się obok niego tuż po tym, jak przywitał Serafinę. Pewnie porównałby go do dziecka, które też całą wieczność czeka, aż rodzice wrócą do domu, ale w głowie Harima brakowało takich obrazów. Łajza był teraz za to najszczęśliwszym psem na świecie, to na pewno.
— Nie da się zaprzeczyć — rzucił Wilk z uśmiechem i ponownie wyciągnął rękę do Łajzy, który nie był pewien, kogo ma molestować bardziej. Może i Gaspard stanowił tu nieasertywne ogniwo, ale At nie miał nic przeciwko bliskości zwierząt, więc wychodziło prawie po równo.
Ale w końcu dotarli do drzwi.
— No no, kogo ja w końcu widzę! — zawołał chwilę po Vivian Cyrus, schodząc z góry po schodach. Chociaż Viv miała rację, to nie wyglądało na to, bo przecież nie mógł się nie ucieszyć na jej widok, nawet jeśli napędziła im strachu. — Ja nic nie wiem o żadnym jojczeniu — zaśmiał się i podszedł do Seri, by ją przytulić. — Chodź no tu... Nie sądziłem, że zjawisz się tak szybko — rzucił, a zaraz podniósł wzrok na hybrydę, który skinął im głową, i pozostałych. — Cześć, Harim... A my się chyba jeszcze nie znamy. Cyrus Vaymore — rzucił, podając rękę najpierw białowłosemu, a potem i drugiemu, bo tak akurat stali.
— Aron Bardsagroth, miło mi — przedstawił się Wilk z lekkim uśmiechem, jakby nigdy nic, by zaraz ruszyć z innymi do salonu, który wskazała im Vivian.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Gaspard Anatell Nie Paź 29, 2023 1:41 pm

Gdy cała rzeczywistość uległa zmianie, Gaspard przyłożył dłoń do ust, jakby chciał powstrzymać odruch wymiotny. Czemu musiało mu się przewracać w żołądku za każdym razem, gdy ktoś go teleportował? To może jednak nie była moc dla niego.
Mimo to powiódł strapione spojrzenie na domostwo, które musiało był domem rodzinnym Serafiny. Wampir zrozumiał, że ich grono bardzo się zmniejszyło, co tym bardziej nie był przekonany, czy trafił do tej dobrej drużyny. Z drugiej strony, z Bou też nie chciałby przebywać. Nie zapomniał o tym jak Mel wspomniał o jej przyjacielu, Gobim.
Anatell spojrzał w kierunku nadciągającego psa, który był dosyć dużym bydlakiem. Westchnął ciężko.
-Czemu psy są takie… żywe…
Wymruczał w pełnej nienawiści do psowatych i nim Łajza do niego dobiegł, Gaspard zmienił swoją postać, aby chmara umknęła jego łapom. Co rusz powracał do swojej formy, aby wyminąć sierścicha, a przynajmniej póki nie zbliżyli się do samego domu, gdzie lepiej było nie wzbudzać podejrzeń. Swoją drogą, czy ten pies był upośledzony? Które zwierzę nie bali się wampirów? No, poza królikami, one były tępe.
Anatell zwrócił uwagę na… matkę Serafiny, która przybiegła ich przywitać, właściwie bardziej ją, bo on sam pozostał w tyle, przy Wilku. Wtedy też przyszedł stary Vaymore, który również powitał córkę. Gaspard upewniał się w przekonaniu, że miko miała naprawdę dobrą rodzinę, u Rantira było chyba podobnie.
-Gaspard… Anatell.
Przywitał Cyrusa, podając mu dłoń, jeśli jej przynajmniej nie cofnął po usłyszeniu nazwiska. Niektórzy arystokraci tak mieli, zwyczajnie uprzedzeni lub urażeni. Sam rozważał nawet pozostanie przy imieniu, ale z reguły mało było osób bez nich, poza hybrydami rzecz jasna. At też się przedstawił, wybierając dosyć barwne miano. Wymyślił na poczekaniu?
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Serafina Vaymore Wto Lis 07, 2023 6:10 pm

-W zasadzie to za chwilę wyjeżdżam na północ - wyznała Serafina, wzruszając ramionami.
Viv powiodla wzrokiem za mężem, po czym prychnęła. Jej bursztynowe tęczówki podążyły za córką
-na północ? Po co?
- taka praca - Serafina wzruszyła ramionami.
-Ale na obiad zostajecie, nie? - dodała zaraz, krzyżując ręce na piersi.
-A co, zrobiłaś? - mruknęła ze złośliwym uśmiechem Serafina.
-Jeszcze słowo - prychnęła ciemnowłosa - ojciec zrobił twoją ulubioną zapiekankę, w końcu jaśnie panienka raczyła się zapowiedzieć i pojawić w domu- mruknęła ironicznie i rozłożyła łapki.
Bursztynowe tęczówki przeniosły się na gości, gdy Cyrus ściskał im kolejno dłonie.
Vivian zatrzymała wzrok na Gaspardzie, gdy ten się przedstawił. W zasadzie patrząc na nią widać było duże podobieństwo między nią, a Serafiną. Były niemal tego samego wzrostu. Jej matka była szczupłą, atrakcyjną kobietą o długich, gęstych włosach, które teraz, luźno rozpuszczone, sięgały do ud. Jej oczy były w kolorze bursztynowym, co jasno wskazywało, że błękitne ślepia Serafina odziedziczyła po ojcu, podobnie jak cerę, gdyż skóra młodej Vaymore miała jaśniejszy odcień od skóry jej matki. Samym ubiorem kobieta raczej nie przypominała szlachcianki. Ubrana w skórzane brązowe spodnie, oraz zbyt dużą koszulę, która prawdopodobnie należała do Cyrusa.
-Anatell... - powtórzyła, układając dłonie na biodrach - to żart?
-Co nie? - Serafina uśmiechnęła się zadziornie - też myślałam, że będzie groźniej wyglądać, tyle plotek chodzi, a to ciepła klusia, zupełnie jak Harim - zachichotała, idąc do salonu.
-Myślałam, że to gatunek wymarły - wymruczała w zadumie Viv, kierując się za córką.
-no mamy tu zagrożony gatunek w sumie- podłapała w widocznie dobrym humorze Serafina, rozsiadając się w fotelu - Thal i Niko w domu?
-Nie, są na trójwyspie - rzuciła luźno Viv, siadając - napijecie się herbaty? - umilkła na moment - więc... po prostu postanowiłaś nas odwiedzić, ówcześnie przyprawiając nas o zawał serca, tak?
-W zasadzie to... nie - przyznała z głupawym uśmiechem - w zasadzie to chciałam wam o czymś powiedzieć i muszę zrobić to teraz, bo potem sami zobaczycie i .... - splotła ze sobą łapki i uniosła wzrok na sufit.
Vivian zerknęła niepewnie w kierunku Cyrusa, po czym wróciła spojrzeniem w kierunku Serafiny
-To znaczy? - mruknęła, a zaraz skrzyżowała ręce na piersi - no nie strasz nas znowu - prychnęła zniecierpliwiona, gdy Serafina dalej milczała. Nie wygląda przy tym na jakąś poruszoną czy smutną, a wręcz podejrzanie beztrosko, co w połączeniu z jej słowami tworzyło nieznośną mieszankę.
-Cóż... będziecie dziadkami - wyznała i rozłożyła łapki w geście" ta daam"
-co? - Vivian uniosła brwi, a zaraz machnęła rękami, wstając -chyba sobie kpisz, wykluczone!
-co?- Serii zmarszczyła brwi
-nie ma mowy, moja panno... - kontynuowała i rozejrzała się po domu - gdzie to masz?
-gdzie... co ...mam? -Serafina umilkła na moment - ale... mamo...
-Żadnego "ale mamo". Nie zgadzam się i już. Ile ja mam tobie i twojemu staremu powtarzać, aby w końcu do was to dotarło - spojrzała szybko na Cyrusa - ani słowa! Nie to znaczy nie, inaczej oboje zamieszkacie w ogrodzie - prychnęła i spojrzała na Serafine - Masz to odnieść tam skąd to wzięłaś, dom to nie schronisko, nie obchodzi mnie czy to kotek czy piesek i jak urocze jest! macie mi nie znosić z ojcem pchlarzy do domu, to - wskazała na Łajzę, który zaczął merdać ogonem - to już zbyt wiele na standardy tego domu i nie zgadzam się na kolejnego pchlarza!
Serafina wpatrywała się w nią zdębiała. No tak.. w zasadzie mogła się domyślić, że ciąża nie przyjdzie jej do głowy. Szczególnie, że sama Serafina w przeszłości podobnie zapowiadała przyniesienie do domu bezpańskiego zwierzęcia jakie znalazła w lesie czy na łące. Naiwnym by było myśleć, że teraz jej mama w pierwszej kolejności pomyśli o ciąży. Niemniej jednak było to dla Serafiny na tyle komediowe, że ta roześmiała się zaraz.
- i z czego się śmiejesz? - prychnęła oburzona Viv.
-bo ja... -urwała, próbując pohamować śmiech - ja...w ciąży jestem - wydusiła, próbując się uspokoić.
-Co? - szepnęła kobieta, otwierając szeroko ślepia - zgrywasz się?
-ani trochę...- przyznała z szerokim, głupim uśmiechem.
-Nie wierzę Ci...
-mamo... - Serii zaśmiała się cicho, a zaraz odkaszlnęła - Będziecie dziadkami bo jestem w stanie błogosławionym i... spodziewamy się dziecka... - wzruszyła ramionami - nie przyniosłam żadnego kotka czy pieska - dodała rozbawiona - a wnuka... znaczy zaraz go przyniosę, za kilka miesięcy jakoś.... - oświadczyła, a Vivi aż usiadła.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Harim Wto Lis 07, 2023 7:59 pm

— Na północ... — Vaymore pokiwał lekko głową, spoglądając na córkę, która najwyraźniej nie mogła długo usiedzieć na miejscu, ani nawet w jednym kraju. I ani trochę go to nie dziwiło. Zaraz i uśmiechnął się pod nosem, słuchając ich przepychanki słownej, właściwie dość jednostronnej.
Ale potem scenę przejął szanowny Gaspard. Słysząc jego nazwisko, delikatnie uniósł brwi, ale nie było w tym niedowierzania, raczej zainteresowanie.
— W żadnym razie — odparł na komentarz żony. — Anatell jak żywy — rzucił z rozbawieniem. — Chodźcie, siadajcie — zaprosił, idąc razem z nimi do salonu.
Harim nie odzywał się cały czas. To było wygodniejsze do pilnowania ich wszystkich. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że nie musi tego robić. Kolejny odruch, którego niby może się pozbyć, ale coś mu mówiło, że lepiej nie. W pewnej chwili zerknął na psa, który towarzyszył im cały czas i teraz nie mógł się zdecydować, czy woli stać przy Serafinie, czy Cyrusie.
Przeszli do salonu. Skrzydlaty usiadł gdzieś na kanapie w miejscu w miarę bezludnym, z rękoma skrzyżowanymi na piersi i skakał wzrokiem od jednej kobiety do drugiej. Że się nie zrozumiały, to było nawet zabawne, ale słowotok pani Vaymore był trochę... Nie umiał znaleźć słowa, ale małe dziecko by powiedziało, że była straszna.
Wilk usiadł sobie obok Serafiny, będąc podobnie beztrosko spokojnym, co i ona. Chociaż zdecydowanie czego innego się spodziewał po pierwszych słowach Królika. Jego wzrok wylądował na Vivian, by za chwilę uciec gdzieś w bok.
Cyrus może i chciał coś powiedzieć, ale nie było tego po nim widać. Wyglądało to trochę tak, jakby ona wiedziała, że on chce, a on wiedział, że i tak do głosu teraz nie dojdzie. Zerknął na pozostałych gości i ich reakcję na ten wykład dla siedmiolatków. Harim wyglądał, jakby nie chciał się wtrącać i ogólnie udawał, że go tu nie ma, ale nie było w tym niczego zaskakującego. Z zainteresowaniem przesunął wzrokiem po twarzy Anatella, a na koniec zatrzymał go na osobie Arona, który wyglądał na wyjątkowo rozbawionego już od pierwszego słowa "pchlarz", co starał się usilnie ukryć.
— Nie słuchaj jej — szepnął rozbawiony do psa, miziając jego uszy, by za chwilę z powrotem się wyprostować na kanapie, kiedy dziewczyny przeszły do sprostowania. Sprostowania, które na moment zatrzymało go w miejscu, a niewiele rzeczy było do tego zdolnych.
Wnuka.
Zawiesił na Serafinie zaskoczone, choć ciepłe spojrzenie, zerknął na Vivian, a potem przemknął wzrokiem po pozostałych, zatrzymując się przy Aronie, nim wrócił uwagą do córki.
— Spodziewacie się? — powtórzył za nią, zakładając, że nieprzypadkowo dobrała tak słowa.
— W rzeczy samej — przytaknął Wilk, który również zdążył się już ogarnąć. — Dużo podróżuję, więc nie mieliśmy okazji się wcześniej poznać.
— Oczywiście, po prostu... — Wrócił wzrokiem do Serafiny. — Nie wiedzieliśmy, że kogoś masz — wymruczał.
At zerknął na sufit.
— Powiedzmy, że to było skomplikowane... — prychnął z rozbawieniem, zerknął na Sernika, a zaraz na nich. — Ale już nie jest. Jesteśmy tu oboje... troje — poprawił się z uśmiechem, który Vaymore zaraz odwzajemnił.
— Więc moja córeczka zostanie mamą, a ja tego dożyję — zaśmiał się Cyrus i rozłożył ręce. — Chyba pozostaje nam tylko pogratulować — stwierdził swobodnie, zaraz przenosząc wzrok na Vivian.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Gaspard Anatell Wto Lis 07, 2023 11:08 pm

Prawdę powiedziawszy spodziewał się po Vaymore’ach ciut większej prezencji, jak przystałoby na kogoś o ich statusie, lecz rodzice Serafiny wydali mu się na swój dziwny sposób bardzo ludzcy. Chyba też kochali swoją córkę, a nawet pozwalali na zbyt dużo, przez co była taka rozbrykana. Dał swoim myślom odpłynąć, gdy zaraz jego nazwisko nie wybrzmiało drugi raz, tym razem z ust Vivian, która skomentowała jego pochodzenie w sposób, który mógłby opisać na milion sposobów. Czyli jednak świat nie zapomniał.
-Cóż… zapewne niewielu Anatellów pałęta się w okolicy.
Uśmiechnął się głupio i z lekkim skrępowaniem, gdy zaraz Serafina dorzuciła swoje. Oh, plotki, dobrze je znał. Dekadenckie życie ponad stan i krwawe kaźnie w głuchych piwnicach. Właściwie, robiło mu się dziwnie, gdy tak nagle powrócił temat jego rodziny, bowiem nieczęsto przychodziło mu mierzyć się z kimś kto w temacie orientowałby się nieco bardziej. To jednak z dalszymi określeniami młodszej Vaymore rozbijało się o siebie, pozwalając mu szybko rozchmurzyć białą łepetynę, bo osobiście nie uważał siebie wcale za ciepłą kluskę, ani trochę. Zaraz rozbawienie Cyrusa przywołało delikatny uśmiech na ustach Gasparda. Gdybyś tylko wiedział, nieświadomy miły człowieku…
-Właściwie…- Czy ona powiedziała “wymarły gatunek”? -...to… -”Zagrożony” He? -...jeszcze nie zniknęliśmy całkiem.
Dodał z uśmiechem rosnącego zakłopotania, jakby chciał by przeszli na temat mniej związany z nim samym. Choć w tych jego słowach było szczególnie znaczące słowo. Serafina miała rację, a Vivian była jej blisko. Setki lat i dzisiejszy dzień, aby ten ród zaczął kołysać się nad własnym grobem.
Na szczęście mogli przejść do salonu, by ruszyć z tym wszystkim dalej. Gaspard zerknął na Wilka, znaczy… Aarona, ciekaw jak ten musiał się czuć. Czy bóg się może stresować reakcją śmiertelników? Może nie, może wiedział że wszystko będzie zgodne z jego wolą. Pytanie jednak powstawało inne. Czy w przypadku czarnego scenariusza, sprawiłoby to pewną niedogodność w sercu, jak drzazga w palcu.
Wampir zajął miejsce na brzegu kanapy, aby podeprzeć się o podłokietnik i uważać, by przypadkiem nie zniszczyć materiału swoim kordelasem. Wtedy mógł w spokoju oglądać teatrzyk, gdzieś po drodze wyłapując spojrzenie Harima, który wydawał się nieco zagubiony, choć znał to miejsce dużo lepiej od niego. Dalej zaś uwagę skupiła Serafina, która całkiem dobrze podeszła do tematu, bez owijania w bawełnę, lecz jej matka chyba za bardzo wątpiła w możliwość tego, że będzie babcią. Pchlarz. Zerknął na Ata i Łazje. Oh… a wtedy nawet Cyrus załapał, choć trzeba było to naprostować. Vivian była w szoku, ale nie dziwiło go to. Właściwie… zareagowali spokojnie, mógłby stwierdzić. Przez myśl przeszła mu dziwna scena, jakby wyglądał scenariusz w jego domu, gdyby Amelie przyszła do ich rodziców oznajmić, że jest w ciąży. Giro zapewne najpierw sprałby ją, w cichej nadziei, że ta poroni, a jeśli nie, to matka i tak wyrzuciłaby ją na ulicę, gdzie czekałby ją los zwykłej ladacznicy z bachorem. Czy przesadzał? Wcale nie. Przecież matka Claudie też tak skończyła, bo Anatellowie nie mogli sobie pozwolić na bękarta w rodzinie. Przez to Claudie nauczyła się w życiu dwóch rzeczy. Nienawiści, samotności. Cieszył się w duchu, że Vaymore’owie mogli być inni, lepsi. Ta myśl i cicha zazdrość o Serafinę powróciły, piekąc z lekka klatkę piersiową Gasparda. Mimo to, uśmiechał się, chyba odruchowo. Bo nadal cieszył się widząc to, że miała wsparcie. To mu przypominało, że w tym świecie nie ma tylko złych rzeczy. A jej decyzja o wychowaniu dziecka była najlepszą z możliwych.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Serafina Vaymore Sro Lis 08, 2023 8:33 pm

Vivian prychnęła rozbawiona słuchając wymiany zdań między swoim mężem, a swoim nowym zięciem.
-Ale czarujesz... - mruknęła z głupim uśmiechem - Nie można tak kłamać teściom, Aron...- pokręciła głową, widocznie rozbawiona.
-mamo...
-No co? - spojrzała na Serafine,będąc widocznie w dobrym humorze - ani ja, ani twój ojciec nie wierzymy w "dużo podróżowałem" - zaśmiała się cicho - możesz mi nawet podziękować, gdybym mu tego teraz nie wytknęła, twój ojciec by sobie robił z niego żarty jeszcze przez dłuugi czas. No ale - spojrzała na Ata - to urocze, że próbujesz szukać wymówek... - oparła łepek na dłoni - "to skomplikowane" by wystarczało... Serafina nigdy nie przyprowadzała swoich wybranków, właściwie to jesteś pierwszy.... - po chwili wstała, aby stanąć sobie obok Cyrusa.
-w zasadzie to go nie przyprowadziłam - wymruczała Serafina, a widząc wzrok swojej rodzicielki, dziewczyna delikatnie wzruszyła ramionami - sam sobie przylazł, ja mu nie kazałam (xDD)
Viv uniosła brwi, a zaraz zaniosła się śmiechem.
-No tak, tatusiowe geny... - mruknęła, próbując się uspokoić - ale to nie zmienia faktu, że ojciec ma racje i powinnaś nas uprzedzić, że kogoś masz, Serii...
-Cóż... - Serafina uśmiechnęła się niewinnie - poszłam w wasze ślady
Vivian uniosła brwi, a zaraz prychnęła
-Ty bezczelny kaszojadzie - wymruczała, ale nie mogła się powstrzymać się od uśmiechu. Spojrzała na Cyrusa - jak tyś ją wychował co?
- oj no.... - Serii rozłożyła łapki - Jest tu, nie? A skoro tu jest to znaczy, że to pierwszy i ostatni, tak?
Vivian nie mogła powstrzymać się od uśmiechu
-pierwszy i ostatni, ha?
-Inaczej by go tu nie było - Serafina wzruszyła ramionami. Dziecko nie miało z tym nic wspólnego i w zasadzie jej rodzice dobrze o tym wiedzieli. Zdawali sobie sprawę z tego, że dla Serafiny nie byłby to żaden argument, a przynajmniej nie tak silny.
Zatrzymała ślepia na Cyrusie
-Przepraszam, że nie powiedziałam wam wcześniej, tato... - uśmiechnęła się delikatnie - ale wiesz, że bohaterowie pojedynczych epizodów nie zasługiwali by być przedstawieni jako moja para dla najważniejszych osób w moim życiu - oświadczyła i była w ów wyznaniu całkowicie szczera. Rodzice byli bardzo ważni w jej życiu i nie miała zamiaru przyprowadzać im pod drzwi każdego kolejnego kochanka, jaki przewinął się przez jej życie. Szczególnie że ich związek był zawsze dla niej czymś idealnym. Tak idealnym, że przez większość życia tkwiła w przekonaniu, że ona sama nigdy nie spotka miłości. A skoro wątpiła w jej znalezienie, to nigdy nie szukała nikogo na poważne, kręcąc się wśród przelotnych romansów. Wilk jak na ironie, miał być jednym z takich romansów. Romansów, w którym ten jeden wymknął się spod kontroli.
-Dostaliśmy wnuka... i zięcia w pakiecie - wymruczała Vivian, a zaraz zachichotała, a zaraz wyciągnęła ręce w kierunku Serafiny - no już... chodź tu do nas, Serniczku
Serafina wstała, aby zaraz wpaść w objęcia swoim rodziców.
-Kocham was
-My ciebie też, kruszynko - wymruczała Viv i musnęła wargami jej skroń- co prawda jesteś paskudna, ale..
-mamo
-no żartuje przecież - zaśmiała się cicho. A zaraz chyba do niej dotarł pewien fakt -czekaj...jesteś w ciąży
-no.. powiedziałam prze... - urwała, gdyż Vivian weszła jej w słowo
-to jak to na północ? - oburzyła się - Wiesz jak daleko to? Ty oszalałaś?
-Co? nie... znaczy... jest git, mamo
-git git... Cyrus powiedz jej coś
-wiem co robię - Serii uśmiechnęła się delikanie -wrócę szybko i... mam w planach zabrać ze sobą lekarza, więc możecie być spokojni...
-spokojni?!
-Tato... powiedz jej coś
-mi? no chyba tobie - prychnęła Vivian -zaraz szlaban dostaniesz
-mamo, pełnoletnia jestem - prychnęła Serafina
-no i co... - Vivian przewróciła oczyma - ty już nie bądź taka znowu dorosła - wtuliła w siebie Serafine, przymykając ślepia - Po prosu się martwię, Serii...
-mam dobrą opiekę - zapewniła - chłopaki jadą ze mną... i jak się uda to chcę zabrać ze sobą Kesyana...
-Gwendelyna?
-Aha - skinęła głową - zrobił dla mnie wyjątek. Nie chciałam nikogo innego na prowadzącego, więc nie bardzo miał wybór -wzruszyła ramionami - myślę, że będzie chciał jechać...
-A Lili wie?
-no.... to zostawie już Kesyanowi - przyznała z niewinnym uśmiechem.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Harim Czw Lis 09, 2023 4:03 pm

Aron spojrzał na nią idealnie zaskoczony tą uwagą w jego stronę, a Cyrus tylko prychnął z rozbawieniem.
— Psujesz zabawę, kochanie — zaśmiał się i zerknął po nich.
At popatrzył po nich obojgu, zatrzymując wzrok na Vivian.
— Jakby nie spojrzeć, to była prawda... częściowo — przyznał z lekkim, trochę zakłopotanym uśmiechem. Najwyraźniej nie spodziewał się tak łatwego rozczytania.
— Półprawdy to najskuteczniejsze ze wszystkich kłamstw — skomentował Cyrus bez ogródek. Zaraz i podniósł wzrok na Vivian, na Serafinę, która rzuciła całkiem ciekawym faktem, a za który mógłby wiele potknięć wybaczyć. No, dziewczyny miały rację, cała ta historia niesamowicie przypominała ich samych, choć różniła się w równie wielu szczegółach. Jednak Aron wzbudzał sympatię i Vaymore miał tylko skrytą nadzieję, że nie jest to jedynie dobre wrażenie. Bo że takie właśnie starał się zrobić, to też było widać. To też było na swój sposób ciekawe, patrząc na psotliwe iskierki w jego ślepiach i chciał wierzyć, że robi to, bo mu zależy.
Wilk prychnął z rozbawieniem na słowa Sernika.
— Już widzę, jakbyś mi kazała — rzucił z ironią, bo w końcu jeszcze chwilę temu Królik nie wierzył, że ten chce ją widzieć, a co dopiero przyprowadzać do domu. To było wręcz zabawne, jak bardzo ich sytuacja zmieniła się w przeciągu ostatniej godziny.
Cyrus tylko rozłożył ręce na pytanie Vivian, ale był równie rozbawiony, co i ona. Cóż, patrząc na niego, ciężko było wziąć to pytanie na poważnie. Po chwili skierował ślepia z powrotem na córkę, która zaczęła tłumaczyć to, czego w zasadzie nie musiała.
— Wiem, Serniczku, nie musisz przepraszać — odparł, by za chwilę samemu też wstać i przytulić ją mocno i ucałować w łebek. — No, okropna — zaśmiał się pod nosem i zaś umilkł, zerkając na Vivian, a zaraz na Serafinę. — Seri... — Próbował się odezwać w temacie, ale ciężko było się wtrącić między swoje dyskutujące kobiety, jak zawsze. Kwestię Lili i jej przyszłej zazdrości odsunął na razie. Ręką podparł się o bok. — Nie wątpię w wiedzę Kesyana czy Północnych, ale to jednak ogromna zmiana klimatu. W dodatku na srogi, a podróż jest długa. Jesteś pewna, że to bezpieczne?
— Będzie bezpieczniejsza, niż sądzicie — wtrącił Aron, wstając z kanapy, by jednak skierować się do drugiego końca stolika, gdzie stała misa z owocami.
— A no tak, masz wprawę w podróżach — rzucił Cyrus z cieniem szelmowskiego uśmiechu, czego najwyraźniej nie mógł sobie darować.
Wilk nie odpowiedział, zamiast tego biorąc jedno z jabłek, na którym zawiesił wzrok.
— Koniec z tajemnicami — wymruczał z wolna, patrząc jak czerwona skórka owocu zaczyna pękać w kilku miejscach, a ze środka wydostają się zielone i kremowe pędy. Jedne rozgałęziały się na siatkę korzonków, drugie zaś zaczęły wypuszczać pierwsze listki, na czym się zatrzymały.
— Jesteś...
— To nie magia. Nie w waszym rozumieniu — uprzedził Wilk i rzucił Cyrusowi sadzonkowe jabłko. Podniósł na nich ślepia. — To pewnie będzie trudne, ale nie chcę, żebyście zaczęli zachowywać się... inaczej. Albo mówili o tym komuś więcej... Nazywam się At. Pewnie znacie mnie lepiej jako Wilka, pewnie najlepiej z opowieści Salinae.
— To... brzmi jak szaleństwo, wiesz o tym? — zaczął ostrożnie Cyrus, ale ten tylko uśmiechnął się pod nosem.
— Brzmi. Podobnie jak większość życia Serafiny.
Wzrok Vaymore'a również spoczął na Serniczku, ale bardziej niż niedowiarstwo, było tam pytanie.
— Nie uważasz, że trochę cię poniosło tym razem? — rzucił nadal w zdumieniu, próbując sobie poukładać w głowie te wszystkie fakty, a rzadko miewał taki problem. Spojrzał znowu na Arona. — Więc jesteś bogiem?
— Nie mów tak... — wymruczał Wilk i brzmiało to jak prośba.
— To nie zmienia faktu.
Cyrus nie ustępował, a At zerknął na sufit, zastanawiając się przez moment.
— Tak, jestem jednym z tych, których nazywacie bogami — wymruczał, wracając do nich wzrokiem. — Ale... ważniejsze jest to, że będziemy teraz rodziną... prawda? — mówił dalej, czując się trochę zagubiony w tej abstrakcyjnej sytuacji.
Cyrus patrzył na niego przez dłuższą chwilę. Wielu by pewnie stwierdziło, że jest w tym wręcz bezczelny, bez cienia strachu czy wahania dyskutując z Panem Życia i Śmierci, a jednak nie wahał się ani chwili nad swoją postawą. Tu w końcu chodziło o jego córkę. Zerknął na Serafinę, na Vivian i znów na niego.
— Tak... to brzmi sensownie — przyznał, by zaraz odłożyć jabłko na stolik i wyciągnąć do niego rękę. — Więc miło cię poznać jeszcze raz — rzucił z szelmowskim uśmiechem.
At zawiesił się na moment, będąc przygotowanym na zupełnie inną sytuację, ale zaraz zaśmiał się i uścisnął jego łapkę.
— Tak, w rzeczy samej.
Harim przyglądał się im w ciszy, co jakiś czas zerkając w stronę Gasparda albo Łajzy, który plątał się przy nich bez przerwy. Kiedy tylko Vivian wstała, pies musiał do niej podbiec, ale potem wrócił do kanapy. Popatrzył w niezdecydowaniu na puste siedzenie, na Cyrusa, ale ostatecznie klapnął sobie na ziemi, tylko bokiem opierając się o miękką poduchę sofy. No i łbem, który jak na ironię ułożył tuż przy kolanach Anatella, kierując na niego tęskne spojrzenie psa, który nie był głaskany już całe pół minuty.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Lis 09, 2023 5:18 pm

Gaspard śledził wzrokiem każdego uczestnika tej rodzinnej wymiany zdań, z początku z uśmiechem, a powoli chyba zaczynając się gubić w tym wszystkim. Rodzice Serafiny byli naprawdę potulnymi ludźmi, jakby akceptowali wszystko bez mrugnięcia okiem, jeśli tylko ich kochana córka dodała, że “będzie dobrze”. Chyba nawet Wilk zaczynał się w tym lepiej odnajdywać, pozwalając sobie na zaczepki z przyszłym teściem. Nadal nie do końca wiedział jak miałoby to wszystko wyglądać i czy ktokolwiek sobie to ułożył w głowie.
W końcu jednak At postanowił przejść do rzeczy, zbierając się w sobie na rozwianie tych wielkich tajemnic. Anatell obserwował sytuację z zapartym tchem, sztuczkę z jabłkiem i miny reszty, gdy padły jednoznaczne określenia. Szok był oczekiwany, ale strasznie prędko wszystko zaakceptowali. Jednak padło imię Salinae, jak bardzo w tym wszystkim siedzieli?
Wtem niespodziewanie wampir prychnął śmiechem.
-”Jestem bogiem, ale będziemy rodziną!”- Rzucił z rozbawieniem, lekko skłaniając się przez ból mięśni brzucha. Dopiero po chwili zaczęło do niego docierać, że to jednak nie pozostało w jego wyobraźni. -Em… Nie zwracajcie na mnie uwagi.
Dodał zaraz i zerknął na Łajzę, który postanowił się go uczepić. Co za dziwny pies, dlaczego się go nie bał? Gaspard jednak ostrożnie oddalił się, właściwie wstając. Oni mieli pewnie wiele do omówienia, a on nie chciał siedzieć jak ten kołek. Założył ręce za plecy i rozejrzał się wokół. Zaczynał wyobrażać sobie ich podróż, ale szczerze nie wiedział co miałby począć z Kesyanem. Podszywał się pod niego w końcu, lecz chyba się nie pogniewa?
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Serafina Vaymore Czw Lis 09, 2023 7:35 pm

Nikt się nie spodziewał, że At postanowi zrobić coming out. Serafina przysłuchiwała się ich rozmowie w niemałym szoku, a na komentarz ojca, że ją poniosło, uśmiechnęła się niewinnie.
Spojrzała na Gasparda, który nagle się odpalił i równie nagle chyba sobie uświadomił, że padło to głośno. Cóż, to była zajebista abstrakcja i ... Wilk nie wiedział co mówi. Dobrze to wiedziała. Mówił o rodzinie, ale on nie pochodził od nich, więc dopiero miał sie przekonać co znaczyło bycie częścią tej rodziny.
-Ja pierdole - mruknęła Vivian, siadając w fotelu - Wzięła i przyprowadziła boga jako narzeczonego...
- Wilk mówił byście tak nie mówili - wymruczał potulnie Serniczek
-a jak mam mówić określając tą sytuacje? - Viv uniosła łapki - ty nie umiesz normalnie, prawda?
-to pytanie retoryczne? - Serii uśmiechnęła się niewinnie-No wiesz... ty zaskoczyłaś babkę, jak przyprowadziłaś ojca, a...
-a ty postanowiłaś, że zrobisz coś zajebiście abstrakcyjnego by mnie przebić?
-cóż, ciężko byłoby was zdziwić - Sernik rozłożył łapki - oj mamo, to przypadkiem wyszło...
Vivian spojrzała na nią, na Ata, na nią i zaraz prychnęła śmiechem
-Dobra, przypadku... niech będzie... - umilkła na moment - ale niech zostanie to w naszym gronie... z małymi wyjątkami...
-wyjątkami?
-A co? chcesz go przed Rantirem pod stołem schować? - Viv uniosła brew - przecież on na zawał przejdzie
-oj... byle zawał go nie zabije - Serii zachichotała cicho
-Ale twoją babkę i prababkę już tak, więc tam grzecznie bedziecie udawać normalnych
-udawać - Sernik zachichotał - w tej rodzinie
-nie wymądrzaj sie już - prychnęła Vivian i wstała - Pan życia i śmierci moim zięciem, no pojebane - i ruszyła do kuchni, ale po drodze się zatrzymała i spojrzała na Ata - i tak nie pyskuj, a jak jej włos z głowy spadnie, to twoja nieśmiertelność i wszechmoc ci nie pomoże - mruknęła, mrużąc ślepia, po czym wróciła do swojej podróży, która prowadziła do kuchni - komu ciasta?! - zagaiła już całkiem normalnie.
-a jakie?! -odkrzyknął Sernik
-Jest jabłecznik i... chyba jeszcze karpatka!
-tata robił?! - Serii ruszyła do kuchni
-no przecież nie ja! - prychnęła Viv
-no jak ty ostatnio ciasto piekłaś, to tata ściany malował i meble wymieniał - zachichotała pod nosem, zaraz wychodząc z salonu by przejść do kuchni.
Po chwili w salonie ponownie pojawiła się Vivian
-Ale szanowne państwo niech ruszy dupki do jadalni - wymruczała, rozkładajac ręce - i tak mi w butach na nowy dywan wleźliście, nie będę ryzykować, że mi zdewastujecie nową kanape - wskazała łapką za siebie - zapraszam do jadalni...
-A właśnie - Sernik pojawił się obok swojej rodzicielki - co się stało ze starą kanapą i dywanem?
-bez komentarza - mruknęła, wracając do kuchni
-stół też wymie...
-bez komentarza, powiedziałam! - fuknęła
Serniczek uśmiechnął się głupio, odnajdując wzrokiem Ata - witaj w rodzinie - zaśmiała się, aby zaraz spojrzeć na Gasparda i Harima - no chodźcie, zjemy ciasto...
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Harim Sob Lis 11, 2023 9:10 pm

To rzeczywiście była abstrakcyjna rozmowa, ale aż strach pomyśleć, co by było, gdyby chcieć tę powłoczkę z niej zdjąć. I właściwie po co? By podważać czyjeś słowa? Cyrus z domu go nie wyrzuci, a At nie miał ochoty na robienie scen cudów objawionych czy czegokolwiek w tym rodzaju. Tak też powstało kuriozum, które rozbawiło wampira do łez, a które Vivian idealnie podsumowała.
At zmierzył Gasparda rozdrażnionym spojrzeniem, kiedy ten rzucił swoje śmiechotki. Nie skomentował jednak, a za chwilę jego uwagę odwróciła dyskusja Serafiny z jej matką.
Gaspard został odprowadzony przez wzrok zawiedzionego Łajzy, ale zaraz psie ślepia stały się bardziej czujne. Czarny kudłacz wstał i poczłapał za nim, by mieć wampira w zasięgu wzroku. A najlepiej to wszystkich, więc stanął sobie w przejściu.
— No to akurat ci się udało — rzucił Cyrus na stwierdzenie, że ciężko ich zdziwić, a zaraz pokręcił głową. To było niesamowite, jak dziwaczne przypadki zdarzały się w ich życiu. A kiedy już myślał, że nic go nie zaskoczy, działy się właśnie takie rzeczy.
Pokiwał głową na ustalenia Viv, nie mając wiele do dodania. Za to Wilk musiał wtrącić swoją uwagę.
— To właśnie zamierzałem. Nikomu więcej ta wiedza nie jest potrzebna — wymruczał spokojnie, a na jej ostrzeżenie zawahał się przez moment. — Zapamiętam — rzucił z lekkim uśmiechem, zaraz odprowadzając Vivian wzrokiem w stronę kuchni. Uniósł z lekka brwi, słysząc ich kolejną dyskusję, a zaraz jego uwagę odwrócił cichy śmiech Cyrusa.
— Przyzwyczajaj się — skomentował Vaymore. — I nie lekceważ ostrzeżeń Viv. Ani tym bardziej moich. — Uśmiechnął się swobodnie i sam ruszył do kuchni.
At stał przez chwilę. Popatrzył na Harima, któremu piórka stanęły na skrzydłach, a potem westchnął cicho i wyszedł z salonu. Na korytarzu zerknął za Gaspardem, ale nie wołał go jednak, dorosły był z niego chłopiec. Zresztą, Serafina zrobiła to za niego.
Harim wahał się długie parę sekund nad zaproszeniem na ciasto. Miał wrażenie, że to wszystko mało go dotyczy i ogólnie zrobił się nieprzyjemnie duży tłok. Najchętniej chyba zaszyłby się gdzieś indziej, gdzieś wysoko i w ciszy, ale potem ruszył się z miejsca prosto do jadalni. Usiadł przy stole od strony okna, chowając skrzydła ciasno za plecami. Rękami oparł się o stół i obejrzał haftowaną serwetkę.
— Gotujesz, pieczesz... a zostałeś kartografem — rzucił Wilk z rozbawieniem i pytaniem zarazem.
— Nie tylko. Ale i nie można robić w życiu jednej rzeczy, wtedy człowiek by się zanudził. — Przeniósł wzrok na Viv. — To może kawa do ciasta? — Odwrócił się do towarzystwa. — Chce ktoś kawę?
— Chętnie — rzucił Wilk, który na razie nie miał ochoty siadać, a raczej popatrzeć sobie na ich gromadkę.
— Nie. — Harim pokręcił głową i myślał, że na tym się skończy, ale skupił na sobie uwagę Arona.
— A piłeś kiedykolwiek?
— Nie... — Czuł, że to pytanie zmierza w złym kierunku.
— Więc skąd wiesz, że nie chcesz? — Uśmiechnął się kocio i zerknął na Serafinę. — Jak ty wychowujesz swoją Papużkę? — prychnął z rozbawieniem, a Harim tylko zerknął na jedno i drugie z wahaniem.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Serafina Vaymore Nie Lis 19, 2023 7:14 pm

Serafina uśmiechnęła się pod nosem
-Dlatego to ja go wychowuje, Wilku - Uniosła dłoń, aby zmierzwić białe włosy swojej papużki. Wiedziała, że tego typu pytania jedynie wycofają Harima. W końcu byli gośćmi, a to jasno dawało odczyt na poczuciu komfortu Harima.
On nie lubił obcych, nie lubił też być wśród obcych, a nie znał jej rodziny na tyle, aby czuć się jej częścią, czy chociażby zrelaksowany. Dla niego to byli obcy, nie było co próbować myśleć w inny sposób. Harim potrzebował czasu by się z kimś oswoić. On może zaakceptować stan rzeczy, ale nie oswoić. Nie w ten sposób by poczuć się rozluźnionym.
Nie ciągnęła tematu, gdyż dobrze znany jej dźwięk dzwoneczka dotarł do jej uszu
-Spodziewacie się gości? - Zagaiła, przenosząc wzrok na rodziców. Ktoś był na posesji.
-Niezbyt - wymruczała Vivian, zaraz to spoglądając na męża, chcąc się upewnić.
Pies zerwał się z miejsca i ochoczo pomaszerował do drzwi, zaraz w nich, a chwile później w jadalnii pojawił się mężczyzna. To co się rzucało w oczy to czarny płaszcz, skórzane rękawice w tym samym kolorze i kapelusz który ten ściągnął. Jego ciemne, kasztanowe włosy sięgały za ucho, na twarzy widniał idealnie przystrzyżony zarost, a jego zielone oczy spoglądały na gospodarzy z szelmowskim błyskiem
-Dobry wieczór- zamaszystym ruchem poprowadził kapelusz na wysokość bioder, kłaniając się.
-Wujku! - zawołała rozpromieniona Serafina, która niemalze że od razu rzuciłą się na szyje mężczyzny.
-Serafino - zachichotał, obejmując dziewczynę - doprawdy promieniejesz... czyżby syn?
-s..- urwała - o..um...
-Moje gratulacje, mała księżniczką - wyznał czule, nasuwając kapelusz na jej głowę - ale daruj sobie na jakiś czas biegania za bytami, dobrze?
-Do..dobrze - podjęła, a zaraz prychnęła niby oburzona - jak tak możesz
-Później, obiecuje, że później możesz na mnie wieszać psy... czy moze lepiej wilki - płynnie i niezwykle zgrabnie przeszedł do kolejnego tematu, a tym samym gościa, przenosząc ślepia na Ata - Aron, tak? Miło poznać wybranka mojej ukochanej, a tym samym ulubionej siostrzenicy -zachichotał
-wujku, nie masz innych siostrzenic - mruknął serniczek, unosząc jedną z brwi
-w takim razie jesteś bezkonkurencyjna - zaśmiał się ksawier, wyciągając rękę w kierunku Ata.
-Ksawier Morttimer, miło cię przywitać w naszej rodzinie.- oświadczył, przechodząc zainteresowaniem na kolejnego gościa, którego zdążył poznać osobiście już dawno temu
- Harim, dobrze wyglądasz, cieszy mnie to. Dawno się nie widzeliśmy - uśmiechnął się wesoło - Od naszego ostatniego spotkania dorobiłeś się masy, ale i niemałego majątku... cieszy mnie to, jak i twoje postępy w nauce...
-Wujku, jeszcze mu nie mówiłam - mruknęła Serafina
-Wiem, ale chciałaś jakoś zacząć temat - rozłożył dłonie - Nie ma za co, kwiatuszku...
Serafina pokręciłą głową, a zaraz przeniosła wzrok na Harima
-Potem...
-Owlekanie w czasie nie często daje dobre okazje...- zaczął Ksawier
-Tak wiem - Przyznała Serafina, a zaraz spojrzała na Harima - chodź - skinęła głową w kierunku ogrodu.
-Ksawier, nie spodziewałam się, że tu przyleziesz - mruknęła Vivi
-Kochana siostrzyczko, dajże pierw się przywitać z gośćmi - zachichotał przenosząc wzrok na białowłosego - Gaspard Anatell, miło mi poznać osobę z którą wiązało się tyle zamieszania-zaśmiał się cicho - Jak rozkwita wasz związek? - zagaił luźno, a jednak szybko postanowił się zreflektować - Ah no tak, zerwałeś z Lu. Przykro...
-Jaka... Lu? - Vivian zmarszczyła brwi kompletnie nie mając pojęcia o co chodzi jej bratu. Zresztą Gaspard mógł być równie zaskoczony. Ksawiera widział pierwszy raz w życiu, co dawało wrażenie, że nie miał prawa wiedzieć kim był Gaspard, a tym bardziej Lucrece'a. Nie mówiąc już o jej relacji z białowłosym i wydarzeniami, które nie tak dawno miały swoje miejsce.
-To była jego dziewczyna - Ksawier wzruszył ramionami, ruszając do Cyrusa, którego uściskał
-Bracie mój najwspanialszy - zaśmiał sie cicho - serce się kraja na myśl kiedy to ostatnio dane było nam razem doglądać dna kieliszka...
-onie - Vivian spojrzała na brata - nieważne jak pięknych i eleganckich słów użyjesz, nie będziecie dziś nic pić - prychnęła.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Harim Pon Lis 20, 2023 8:29 pm

Harim zerknął na Cyrusa, który wydawał się zignorować ich dyskusję, pozostając jedynie na krótkim spojrzeniu, które posłał w jego stronę. At jakby nie do końca wiedział, co z tym zrobić, więc też oddał pole Serafinie, która oczywiście była sobą. Uszy Harima położyły się w odpowiedzi na dotyk.
Ale wszystko przerwał dźwięk dzwonka, przykuwając powszechną uwagę. A zaraz potem tę w całości zabrał mężczyzna w kapeluszu, którego skrzydlaty bardzo dobrze znał. Można by powiedzieć, że aż za dobrze, a jednocześnie wcale.
— No proszę, kogo to przywiało — zaśmiał się cicho Vaymore, ale grzecznie czekał na swoją kolej. A parę osób to jednak się przed nim znalazło. Patrzył sobie z uśmiechem na ten energiczny obrazek tyrady powitań.
Aron z lekka uniósł brwi, słysząc pod swoim adresem imię, którego w zasadzie nigdy wcześniej nie użył. A nie tylko to było zaskakujące ze strony Ksawiera.
— Mnie też miło — wymruczał z zaintrygowaniem, ściskając mu łapkę.
To wszystko było bardziej niż dziwaczne i Harim przez moment zaczął się zastanawiać, gdzie sięgają oczy i uszy Ksawiera. Przez chwilę, bo potem uwaga wylądowała na nim samym.
— Witaj... — odpowiedział i czuć było, że na końcu to słowo straciło dużo pewności siebie. Dawno nie widział Ksawiera, a spędził z nim bardzo niewiele czasu. Jak jeszcze chwilę temu wydawało mu się, że wie, jak się odpowiednio przywitać ze znajomą twarzą, tak teraz nie był pewien. W dodatku Morttimer przywołał wspomnienia z granicy, które kazały odruchom być w gotowości.
Harim patrzył na niego przez cały czas, ale razem z kolejnymi słowami faceta, w ametystowych oczach pojawiło się niezrozumienie.
— Nie mam majątku — rzucił niezbyt głośno i trochę niepewnie. W końcu zaprzeczał jego słowom. Zerknął na Serafinę, która zaczęła tłumaczyć. Nie mówiła mu, to nie było dziwne samo w sobie, ale w tym temacie robiło się zupełnie bez sensu. Przecież niczego nie miał. To znaczy, niby miał, ale to były rzeczy od niej, to prawie tak, jakby nadal były jej. No i ciężko to nazwać majątkiem.
Lekko kiwnął głową. Mogło być potem, mogło być kiedyś, mogło być nawet nigdy, bo przecież nie będzie się dopominał. Chociaż ciekawość z każdą chwilą rosła, a brak odpowiedzi tylko w tym pomagał. Mieli na myśli konia? Był najdroższym, co Harim miał w rękach w ostatnim czasie. A może nawet kiedykolwiek. Ale to było jeszcze bardziej bez sensu, nie potrzebował konia na własność.
Już nie wspominając o nauce, o której nikomu nie mówił. Nie on. Jego wzrok na moment wylądował na Serafinie, a potem znowu, kiedy pociągnęli temat, którego nie rozumiał. A raczej, nie znał. Nie zamierzał się jednak wykłócać, kiedy Serafina kazała czekać. Nie zadawał pytań, kiedy zmieniła zdanie. Po prostu wstał i poszedł za nią, nawet z przyjemnością zostawiając całe towarzystwo za sobą.
Łajza podreptał razem z nimi, śledząc Serafinę niczym cień.

Cyrus odprowadził ich wzrokiem, zaraz wracając uwagą do Ksawiera i kolejnej jego ofiary, którą miał być Gaspard.
— Ksaw, to nie ładnie tak obgadywać ludzi przy wszystkich — zaśmiał się i pokręcił głową. — Musisz mu wybaczyć, jest niereformowalny — rzucił do Gasparda, choć widać było, że o Lu słucha z uwagą. No, dopóki nie został pochwycony przez Morttimera. — Już myślałem, że o mnie zapomniałeś — rzucił z rozbawieniem, odwzajemniając powitanie. Zerknął na Vivian, która oburzyła się jak zawsze. — To będzie trudniejsze, niż zazwyczaj, niepotrzebnie się wygadałeś. Chociaż... Może nasi goście by się czegoś napili? — rzucił nową myślą, przenosząc wzrok na Gasparda i Arona. Trzeciego nie musiał pytać.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Lis 20, 2023 11:09 pm

Chyba propozycja karpatki i jabłecznika wyłączyły go na dłuższą chwilę, bo sam nie wiedział gdzie odbiegł myślami. Skłamałby, że nie zjadłby ciasta owocowego, bo jak za samymi słodyczami nie przepadał, tak jabłka z odrobiną cynamonu potrafiły skraść jego serce. Zaraz, gdzie on znowu był…?
Gaspard nawet nie zdążył udać się do jadalni za kobietami, bo dźwięk dzwonka odwrócił uwagę chyba wszystkich. Przez myśl mu przebiegło, że może Mel i reszta do nich dołącza, nawet Bou która gdzieś tajemniczo przepadła. Ale nie, postać która do nich zawitała okazała się inna, lecz nie mniej nietuzinkowa. Ksawier, który swoją drogą miał być wujkiem Serafiny i bodajże bratem jej matki. To spotkanie rodzinne robiło się coraz większym wydarzeniem, więc Morttimer wybrał idealną porę.
Wampir wyłapał pewne szczegóły, jak fakt, że ten elegancik zaskakująco orientował się w ich rozmowach, zupełnie jakby ich podsłuchiwał. A może do niego też trafił jeden z tych listów Serafiny? No i byłby w stanie nawet zaufać takiemu scenariuszowi, kiedy mężczyzna nie zwrócił się bezpośrednio w jego kierunku.
Wzrok Anatella zadrżał, gdy wymówił jego imię, zupełnie jakby go dobrze znał, nie mówiąc o tym, że padało więcej informacji, dosyć intymnych z jego życia. Był święcie przekonany, że pierwszy raz widzi tego człowieka.
-Skąd Ty to wszystko wiesz…?
Zapytał zdezorientowany, a słowa Cyrusa wcale nie pomogły mu jakoś specjalnie pojąć tą sytuację. Dlaczego ten mężczyzna tak dobrze wiedział o nim i Lu? To było frapujące, jednak sugestia ojca Serafiny pomogła mu na chwilę zbyć to na bok.
-Coż… nie miałbym nic przeciwko jednemu kieliszku…
Podrapał się po policzku odwracając wzrok.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Serafina Vaymore Wto Lis 21, 2023 10:38 pm

Wyszli na zewnątrz, a wraz z ów wyjściem Serafina zaciągnęła się powietrzem, niejako przymykając ślepia. Przez moment owładnęło ją zabawne uczucie. Jedno z tych, których niełatwo jest wyjaśnić. To ta dziwna nostalgiczna chwila w której czujemy zapach powietrza, mimo iż dookoła nie rozciąga się żaden zapach.
Ruszyła nieśpiesznie wzdłuż ogrodu przysłuchując się szelestu trawy, ich zgłuszonym krokom oraz sunięcia psich łap, które raźnie dotrzymywały im kroku
- Chciałam podjąć ten temat w zasadzie już dawno, tak w razie gdyby coś się stało - zaczęła spokojnie, kierując spojrzenie na krzewy róż - Chociaż wiedziałam, że gdyby coś się stało, wujek nie zostawiłby Cię w niewiedzy... - zwolniła kroku, przyglądając się pojedynczym kwiatom.
- Niemniej jednak chciałam ci powiedzieć nim wyruszymy na północ. W razie gdyby coś...- na jej ustach pojawił się nikły uśmiech - Niezbadane są wyroki harmonii, prawda? - zaraz odkaszlnęła - ale... do brzegu - zatrzymała się, odwracajac się twarzą do Harima, tym samym wyłapując jego spojrzenie - Kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy, a w zasadzie to chwilę po tym zdarzeniu, założyłam ci skrytkę w skarbcu... Tam każdego miesiąca trafia pewna suma pieniędzy. - podjęła spokojnie - Te środki mają ci zapewnić bezpieczną przyszłość i samodzielność. Abyś, w razie gdyby coś mi się stało, nie został z niczym. Abyś nie musiał czuć się komuś coś winny, ale też byś nigdy więcej nie był zależny od czyjejś decyzji - skrzyżowała ręce na piersi, kierując wzrok w kierunku nieba - Nie wątpię, że moja rodzina by ci pomogła, ale nie chciałam byś był na nich skazany czy od nich zależny w jakikolwiek sposób. Jeśli przyjąłbyś ich pomoc to tylko z własnej woli...- zjechała spojrzeniem na ziemię, jakby nad czymś myślała. Zaraz wbiła błękitne tęczówki w jego ametysowe spojrzenie
- Nie byłam w stanie chronić Cię przed naszym poznaniem i krwawi mi serce na myśl jak wiele krzywdy Cię spotkało w życiu...wiem to teraz, ale wiedziałam to od chwili gdy Cię ujrzałam... Gdy się spotkaliśmy po raz pierwszy przysięgłam sobie, że nigdy więcej nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził, Harim - oświadczyła pewnie - Nie pozwolę aby jakikolwiek scenariusz jaki postawi przed nami los sprawił, że wróciłbyś do niewoli... Za mojego życia, lub po mojej śmierci... Dlatego też - rozłożyła delikatnie łapki - w skrytce prócz pieniędzy znajduje się twój akt własności, a dokładniej to...akt wolności. Papier, który czyni cię w pełni wolną i niezależną jednostką. - oświadczyła z uśmiechem, mimo że w jakiś sposób było jej przykro. Chciała by był wolny, w zasadzie to od dawna był, tylko o tym nie wiedział. Jednakże temat ten w jakiś sposób ją gryzł. Jakaś jej część bała się zwyczajnie rozstania, choć wiedziała, że to samolubne.
-W zasadzie to tylko świstek, który dobrze mieć przy sobie - wyjaśniła, kierując wzrok w kierunku kwiatów - W urzędach już dawno widniejesz jako wolna jednostka... Zadbałam też o to, aby to się nie zmieniło... - nieco zakłopotany uśmiech przemknął po jej twarzy- i... to też powinnam tobie powiedzieć już dawno temu... - delikatnie pokiwała głową, jakby właśnie zgodziła się z samą sobą - ale... chciałam pierw cię przygotować do życia najlepiej jak potrafię i... - niepewny uśmiech ponownie zagościł na jej buzi - chyba trochę się bałam, że będziesz chciał odejść. Nie zrozum mnie źle... chce byś był wolny ale... to trochę bardziej taki syndrom bocianiego gniazda - zaśmiała się cicho - gdy dzieci odlatują, a ty zostajesz sam sobie... jak głupio to nie zabrzmi...


-Skąd ? - Ksawier uniosł brew, a zaraz przejechał wzrokiem po obecnych twarzach - a to wiedza poufna? - zaśmiał się cicho, aby skierować zaraz wzrok na Vivian
-A widzisz, siostrzyczko, gość by się napił... poza tym zięcia wypadałoby przywitać czymś więcej niż ciastem, pewnie też chętnie się napije - wyznał z uśmiechem
-niech wam będzie - Viv przewróciła oczyma i ruszyła w kierunku barku.
-Oj nie bądź taka święta, kiedyś chętniej rozlewałaś trunki - Ksawier zaśmiał się cicho.
-Nie byłam wtedy matką - mruknęła Vivian
-No, a teraz dzieci masz odchowane, siostrzyczko - Ksav uśmiechnął się, zaraz to przysiadając do stołu. Spojrzał na Ata - macie już wybrane imię dla dziecka, Aronie?
-Chyba jeszcze za wcześnie by takie mieć - mruknęła Viv.
-No rzeczywiście, gorąca sprawa, nie było okazji jeszcze o tym na spokojnie porozmawiać sam na sam-uśmiechnął się, aby tym razem uwagą obdarować Gasparda
- Ostatnio masz mętlik w głowie, prawda? dość energicznie świat wiruje wokół - sięgnął po winogrono - Powinieneś nieco odpuścić i dać sobie czas - wyznał ze stoickim spokojem.
-Ksaw to goście Serafiny, zatrzymaj dobre rady dla siebie - wymruczała Vivian.
-Dobre rady to wciąż dobre rady - podsumował Ksawier - Zresztą siostrzyczko jesteś poza tematem - wsunął winogrono do ust, a zaraz wstał by podejść do kredensu- Pytanie do gości i gospodarzy... kieliszki czy szklanki?
-szklanki, kieliszkami za szybko się schlejecie - mruknęła Viv
-my.. - mruknął Ksawier
-my?
-Schlejemy... ty pijesz z nami, siostrzyczko, przyda ci się nieco rozluźnić po tej jakże szokującej wiadomości - Ksawier się zaśmiał cicho, zaraz umilkł na moment - Serafinie też przydałoby się nieco rozluźnić, ale to nie przy alkoholu... Ostatnio miała prawdziwą karuzelę emocjonalną - zerknął na Cyrusa - jest już dobrze, ale może oczko w głowie tatusia chciałoby się przytulić. Tak zwyczajnie, bez pytań, odpowiedzi i deklaracji... - zaczął wyciągać szklaneczki, które rozstawiał kolejno na stole - Niezbyt podoba mi się wizja jej podróży na północ...
-Nie tylko tobie - wymruczała Viv - ale znasz ją... to włóczykij po ojcu...
-A po tobie to już nie? - Ksawier się zaśmiał cicho - mam ci przypomnieć kto uciekł z domu i przepadł na kilka lat?
-przyprowadziłam Ci szwagra - prychnęła Viv
-I dzięki Ci za to - Ksawier się roześmiał.
-Właściwie to ... jak teraz myślę... - Viv zmarszczyła brwi - to ja nie pamiętam momentu w których was poznałam...
-Pewnie dlatego, że w nim nie uczestniczyłaś - stwierdził Ksawier, obserwując jak ta rozlewa Whisky po szklaneczkach - to cóż... pierwszy toast, panie gospodarzu?
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Harim Sro Lis 22, 2023 9:06 pm

Przesuwał wzrokiem po krzewach i kwiatach, idąc mniej więcej obok Serafiny, ale jednak nigdy przed nią. Poniekąd po prostu dlatego, że to ona wybierała kierunek ich spaceru, ale sama dobrze wiedziała też, że jest to jego nawyk. Jeden z wielu drobnych nawyków, których zazwyczaj się nie zauważa. Ale ona zawsze widziała, wiedział to.
Już pierwsze słowa Serafiny przykuły jego uwagę. Brzmiały źle, jakoś tak nieprzyjemnie, ale czekał i słuchał w ciszy. Wtedy też zdał sobie sprawę z czegoś ważnego, czego sam się po sobie nie spodziewał. To było dziwne uczucie, zostać zaskoczonym przez własne myśli. Ale nie mógłby zaprzeczyć. Nigdy by nie chciał, żeby to "coś" kiedykolwiek się stało. To, że przewidywała taki scenariusz, było w jakiś sposób straszne. Przez moment poczuł się tak, jakby stał nad krawędzią urwiska i patrzył w dół, nie mogąc pofrunąć. Ani się cofnąć.
Chyba nie umiał odwzajemnić tego przelotnego uśmiechu, po prostu nie był przekonujący. Był pełen stresu, jakby bała się jego reakcji, a to tylko dodawało pytań w jego głowie.
Zatrzymali się, a on zawiesił na niej spojrzenie pełne niecierpliwego wyczekiwania. Ametystowe ślepia rozszerzyły się na wiadomość o skrytce i było w nich widać, że nie rozumie. Czy może raczej nie dowierza w to oczywiste wyjaśnienie, które zaraz sama zaczęła mu wykładać. I nie żartowała. To była jeszcze bardziej niezrozumiała oczywistość. Były tam pieniądze. Nie, wróć. Miał. Pieniądze.
Zerknął w bok. Mina trochę mu zrzedła, kiedy mówiła o przyjmowaniu pomocy z własnej woli i całej tej ładnej wizji. Nie umiał tego tak zobaczyć. Może nie miał racji, ale nie umiał. Choć dużo go nauczyła, to i tak miał wrażenie, że zbyt wielu rzeczy jeszcze nie umiał.
— Ale... — zaczął i zrezygnował jednak. W dodatku to nie był koniec.
Położył uszy po sobie. Czuł się zagubiony, a Serafina mówiła dalej i to rzeczy, które nie pomagały. Ich pierwsze spotkanie. Dobrze to pamiętał, to było tak bardzo inne od tego, co teraz mówiła. Co teraz widział. Było rozsądne z jego strony, ale w tej chwili miał wrażenie, że zachował się niesprawiedliwie, nawet jeśli tylko w swojej głowie. Jakieś dziwne poczucie winy przepełzło mu po plecach, chociaż wiedział, że bezsensowne. A może to tylko wstyd za swoje uprzedzenia.
Jego wzrok umykał co rusz na bok, dopóki nie zaczęła mówić o akcie własności. Harim wlepił w nią wzrok i cofnął się pół kroku. To, co mówiła, nie łatwo było ogarnąć, a jednocześnie miał wrażenie, że to najzupełniej było do niej podobne. Ale znaczenie tego papieru miało bardzo utrudnioną drogę do głowy hybrydy. Było tam wręcz ciasno od różnych myśli i uczuć, a dominował niepokój. Nie umiał go wyjaśnić, bo chyba nawet nigdy takiego nie czuł. Nigdy też nie miał wrażenia, że bycie zostawionym samemu sobie wcale nie jest przyjemne.
A teraz kompletnie nie wiedział, co zrobić. Patrzył na Serafinę okrągłymi oczami, aż uciekł wzrokiem na ścieżkę i trawnik. Już prawie nie słuchał tej części o bocianach czy czymśtam, próbując znaleźć jakieś sensowne słowa i złożyć je w zdanie.
— Ale ja nie... uhm... — Zacisnął powieki na moment i podniósł na nią zrezygnowany wzrok. — Dobrze, że nie mówiłaś wcześniej. Tym bardziej nie wiedziałbym, co zrobić ze sobą i... tym wszystkim... — Zerknął w bok. Nie czuł się wolny. Ani bogaty. Czuł się, jakby ktoś go wsadził w łódź i kazał płynąć, ale nie powiedział, jak używać wioseł. Ale jednak miał to wszystko. — Ja... dziękuję. To za mało, ale... nie wiem, co jeszcze mógłbym... powiedzieć... — Albo zrobić, bo to też wchodziło w grę. Odetchnął cicho i przeczesał ręką włosy. Zerknął na dom. Czy to znaczyło, że może stąd pójść? Tak po prostu. I nikt mu tego nie zabroni. Po jego twarzy przebiegł nikły uśmiech, kiedy dotarła do niego ta ironia. — Kiedy się poznaliśmy... — Wrócił oczami do Serafiny. — ... było mi wszystko jedno. Dopiero potem zacząłem doceniać, że mam być przy tobie, a nie kimś innym... Teraz wiem i mogę powiedzieć, że nie chcę odchodzić.
Zrobiłoby się głupio, gdyby nie miał racji. Czy był naiwny, że w to uwierzył? Ale przecież ona by go nie okłamała, nie w taki sposób, nawet jeśli to było tak bardzo nierzeczywiste. Wiedział o tym, ale mimo wszystko wątpiące myśli pojawiały się w głowie, jak zawsze, żeby tylko móc przygotować się na każdy scenariusz. Piórka na jego skrzydłach nastroszyły się lekko z tego mętliku, a on znowu nie wiedział, co ma mówić. Może nic. To zwykle było dobre wyjście, ale miał wrażenie, że nie teraz. Z drugiej strony, żadne słowa nie wydawały się odpowiednie. W końcu, cała mu życie. Może nie wiedział jeszcze, co z nim zrobić, ale wreszcie je miał, we własnych rękach.

Aron wydawał się równie zaintrygowany osobą Ksawiera, ale w przeciwieństwie do Gasparda, nie targały nim niepokojące domysły. Chyba traktował go bardziej jako egzotyczną ciekawostkę, ale nie można mu było się dziwić. Ciężko powiedzieć, czego by trzeba, żeby zaniepokoić czymś Wilka personalnie.
Spojrzał na Gasparda, kiedy ten zadał całkiem dobre pytanie, a potem zawiesił wzrok na Morttimerze. Zaśmiał się razem z nim, zerknął na Vivian, na niego i pokręcił głową.
— Pięknie wymigujesz się od odpowiedzi, ale trochę niedyskretnie — zaśmiał się lekko. — Ale masz rację, chętnie się napiję — przyznał zaraz.
— Jednemu kieliszku... Nadal masz w sobie arystokratę — zaśmiał się Cyrus na słowa białowłosego. — A więc postanowione — przyklepał i sam poszedł do barku.
— Jeszcze... — At zerknął na Vivian i zaś na Ksawiera. — Tak, jeszcze trochę za wcześnie. Poza tym, jeszcze jest czas na zmienianie zdanie — rzucił, nie mogąc powstrzymać lekkiego uśmiechu, który sam pchał się na usta. Po pierwszym niepokoju zdecydowanie zaczynał się w to wkręcać, choć jeszcze przyjdzie mu ponarzekać na ogrom pracy. — Należysz do tych wiecznie beztroskich, prawda? — rzucił do Ksawiera, kiedy ten dawał Gaspardowi kolejne rady. Ale nie brzmiał, jakby miał to negować.
— Ksawier to mistrz wewnętrznego spokoju. — Zerknął na Anatella. — I wtykania nosa w cudze sprawy. — Zerknął zaraz na Ksawiera, poważniejąc na moment. Uśmiechnął się lekko i pokiwał głową, by za moment przenieść spojrzenie na Viv. — Gdzie z tym, ja polewam — prychnął z rozbawieniem i zabrał jej butelkę, by zacząć rozlewać alkohol. — Bar w centrum, kochanie, reszty możesz się domyślić — zaśmiał się i odłożył butelkę, by zaraz chwycić za szklankę. — Oczywiście, zdrowie naszej córeczki i wnuka — oświadczył z dumą, a skoro Serniczka tutaj nie było, to z pewnością hasło się jeszcze powtórzy. Cyrus stuknął i przechylił szklaneczkę razem z pozostałymi i nie wypadał przy tym ani trochę arystokratycznie, a zwyczajnie swobodnie.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Lis 24, 2023 12:01 am

Liczba osób w domu delikatnie się uszczupliła, lecz wciąż nie mógłby powiedzieć, że nie było tu tłoku. Właściwie, Gaspard uświadomił sobie, że bez Harima i Serafiny był teraz sam jak palec, wśród zupełnie obcych mu osób. Nie licząc oczywiście Ata, który teraz był Aronem. Każda tu osoba na swój sposób unikatowa, plus on. Ale jak rodzice miko dosyć szybko dali się przyswoić wampirowi, tak ten Morttimer był jakiś podejrzany. Jego bogata wiedza zasugerowała mu zdolność czytania w myślach, ale czy jakikolwiek śmiertelnik mógłby to potrafić? A Ksawier w całej swojej ekstrawagancji, wciąż nie odstawał od “normy”. Niestety, coś go jednak łączyło z nadnaturalnymi. Oni, jak i on, wymigiwali się z odpowiedziami na pytania Gasparda.
-Może nie poufna, ale z pewnością nie jawna. Staram się zachować informacje o sobie dla siebie, dlatego to dosyć… dziwne.
Odpowiedział elegancikowi, a zaraz At też wysunął swoją uwagę, chyba jedyny rozumiejąc biednego Gasparda, któremu odmawiało się sensownych odpowiedzi. Anatell westchnął cicho i zajął miejsce przy stole, podpierając się o blat w zastanowieniu. Jego wzrok jednak nie uciekł specjalnie daleko, bo przerzucał go z Vivian na Cyrusa i odwrotnie, aż starszy Vaymore nie skierował słów do niego. Ta uwaga go lekko zaskoczyła, na co się nerwowo uśmiechnął.
-Ledwie cień, prosze pana.
Odparł uprzejmie. Wiedział, że to był żart, ale tak jakoś chyba nie potrafił jeszcze poczuć się swobodnie w ich towarzystwie. Może była to kwestia czasu. W dodatku Wilk siedział tu z nimi czekając na pierwszy toast, trzeba przyznać, że nie jest to typowe popołudnie. W dodatku, rozmowa o sugestywnej przeszłości Vivian i temat imienia dla dziecka były w tym wydaniu iście abstrakcyjne. Niestety, Ksawier faktycznie chyba lubił wpychać nos we wszystko co możliwe, obierając sobie białowłosego za ofiarę. Krwiopijca obarczył mężczyznę analizującym spojrzeniem szarych oczu, jakby wyraźnie słuchał tego co mówił, ale bardziej doszukiwał się czegoś między wierszami. Kolejna osoba, która zaglądała mu do głowy, ale tym razem było inaczej. Fakt, że znał go bardziej, niż w drugą stronę, był przerażający.
-Panie Morttimerze, muszę przyznać, niepokoi mnie pan.- Zmrużył oczy, dodając swoim słowom więcej grzeczności, niż miał jej wcześniej. -Ale… powiedzmy, że docenię i przyjmę dobrą radę.
Dodał po chwili namysłu, spoglądajac zaraz w kierunku nadchodzących szklanek. Głupio było zakładać, że ten człowiek naprawdę wiedział cokolwiek o mętliku Gasparda. Ale nawet dając sobie pobiec za tą naiwną myślą, jego podpowiedź wiele w tej sytuacji nie pomagała. “Czas”. Ile tego czasu potrzebował? Ten leciał nieubłaganie, a wraz z nim pojawiały się ciągle to nowe problemy, ewentualnie zastępując stare. Przeczekanie mogło po prostu pokryć wszystko kurzem, ale on nie przestanie od tak o tym myśleć.
Właściwie, wampir mógł cały czas wyłapywać to ciekawsze informacje o bliskich Serafiny, kiedy tym zbierało się na wspominki. Nie były to dokładnie opowieści, ale wystarczyło do dopowiedzenia. Mógłby odnieść wrażenie, że rodzice Serafiny byli za młodu niezłymi awanturnikami. Co by w sumie pasowało do niej samej. Ale nie dziwiła go ich obawa. Zapewne w jej wieku nie myślieli tak o zagrożeniach, a kiedy przyszło im odchować dziecko, to nagle doszedł do tego rozsądek. Szczerze? Sam Gaspard już teraz miał wątpliwości do podróży na nieznaną północ.
Anatell uniósł szklankę.
-I za zięcia, "Arona"!
Dodał ze złośliwym uśmieszkiem w stronę Ata, po czym wypił za to bez żadnego namawiania. Zrobił to jednak dosyć ostrożnie, aby nie pokazywać kłów. Może zwykła przezorność lub też przyzwyczajenie.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dworek Vaymore'ów Empty Re: Dworek Vaymore'ów

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach