Solmo

5 posters

Go down

Solmo Empty Solmo

Pisanie by Mistrz Gry Czw Wrz 06, 2018 9:21 am

autor: ???
Niewielka wioska na południe od Afraaz, położona w zachodniej odnodze rzeki Raas, która przecina ją przez sam środek. Wokół wody skupia się dzielnica rybacka i handlowa, nieco dalej jest rynek i drobne domy, zaś całą resztę zajmują gospodarstwa rolne, na których uprawia się zboża oraz bawełnę. Hoduję się kozy, owce, krowy i ptactwo, zaś na północny-zachód od miasta ciepłe wybrzeża wypełnione są plantacją cukru, której właścicielem jest pan Harash. Dom zarządcy Gustava Kreala znajduje się na niewielkim wzgórzu. W pobliżu głównego placu targowego stoi rozbudowana w ostatnich latach tawerna "Duszka" należąca do Agrid Hellet oraz jej pięciorga dzieci.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Babcia Melisa

Pisanie by Melissa Aife Sob Paź 17, 2020 7:49 pm

jesień 1868 r.

OKOLICE SOLMO

Nasza przejażdżka była długa, ale na pogodę nie mogłyśmy narzekać. Słońce grzało, można było liczyć na cień chmur i nie zapowiadało się na deszcz.
-Idealnie!-zakrzyknęłam klepiąc mojego karego wałaszka.-Co, kochana. Podoba się?-zagadnęłam naburmuszoną wnuczkę. Gdybym jej konia nie pogoniła, to by skubana zawróciła do domu. A teraz od domu za daleko byłyśmy, to i trasy nie zna.
Wzruszyła ramionami.
-Wolałabym siedzieć w domu.-wyburczała tylko pod nosem, tak cicho, że jej nie dosłyszałam.
-Co?-spojrzałam na nią i nachyliłam się lekko w jej stronę.
-Jest fajnie.-zafukała, tym razem głośniej.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Wiedziałam, że ci się spodoba. Tylko ty i ja, babcia i wnuczka, mające swój babski dzień.-byłam całkiem mocno podekscytowana. Zwolniłam nieco konia, żeby zrównać się z podążającą za mną dziewczynką.-To co tam Lipto? Masz już jakiegoś kawalera na oku?-zagadnęłam, mrugając do niej porozumiewawczo oczkiem. Szybko wyłapałam speszenie i rumieńce. Nie wiedziałam tylko czy to rumieńce zawstydzenia brudnym sekrecikiem, czy raczej rumieńce zażenowania, że taka stara baba jak ja zadaje takie pytania.
-Wstydź się babciu...-mruknęła i uciekła wzrokiem, ale nie udało jej się ukryć uśmiechu.
-U lalaa... Jaki on jest, co?-zmrużyłam ślepia i wbiłam wzrok w nastolatkę.-Gdzie go poznałaś?-musiałam wybadać co to za typ, żebym nie miała później kłopotów, ciąża nastoletnia nie byłaby mi na rękę, no i mój syn, ojciec Liptonesti, by mnie zamordował.
-W sklepie, jak szłam ze służką kupić sobie nową sukienkę.-przyznała się i rzuciła mi szybkie spojrzenie.
-Masz nową sukienkę? Skąd wzięłaś pieniądze?
-Zabrałam ci z torebki. Zapomniałaś o moich urodzinach.
-O... wszystkiego najlepszego.-miałam nadzieję, że zostanie to zaakceptowane, ale chyba nie zostało. Otrzymałam obrażone spojrzenie.
-Ty o niczym nie pamiętasz.-zrobiła minkę zbitego psiaka, a ja wiedziałam, że nie jest jej ani trochę przykro. Zwyczajnie liczy na to, że jakoś się zrekompensuję. Lepiej już zacznę liczyć pieniądze na nowe łóżko, czy nową lalkę.
-Kiedy będziesz w moim wieku, to zrozumiesz dlaczego.-odgroziłam się jej, machając groźnie palcem.-Czego chcesz w zamian za wybaczenie, moja droga?-postanowiłam od razu przejść do sedna.
-Widziałam w sklepie takie piękne porcelanowe lalki, robią je na zamówienie. Można samemu wybrać wygląd i strój.-wypaliła od razu, nawet nie kryjąc się z tym, że to wszystko było zaplanowane.
Zaśmiałam się otwarcie widząc jej zaangażowanie i błyskotki w oczach. Jak mogłabym odmówić mojej wnuczce, skoro mam pieniądze, żeby ją zadowolić?
-Wrócimy do domu, to złożymy zamówienie.-przytaknęła żywo głową, a cała jej złość i niechęć do naszej wycieczki zniknęła jak ręką odjął.-A teraz zbierz wodze i jedziemy.-rozkazałam, po czym chwyciłam lejce krócej i pogoniłam konia łydkami, słysząc po sekundzie równy tętent kopyt wierzchowca dziewczynki. Czasem wystarczy tylko przejażdżka, żeby rozwiązać wszystkie problemy świata...przynajmniej naszego świata.

Z/T
Melissa Aife
Melissa Aife

Ekwipunek : Informacja w KP.
Ubiór : Informacja w KP.
Źródło avatara : coax 콕스 ArtStation

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Nie rozmawiaj z obcymi

Pisanie by NPC Czw Maj 13, 2021 8:01 pm

wiosna 1869 r.

ROBERTO FALLWET

Podróż do Afraaz była tak samo długa, jak ta pół roku wcześniej, gdyż dystans się nie skrócił, ale tym razem, końcówka miała pójść nie po myśli Lisa. Kiedy dojechali do Solmo, miejscowości nieopodal metropolii, koło powozu wpadło w dziurę i pękło, co uziemiło środek podróży. Rio zaoferował swoją pomoc przy wymianie, ale woźnica jasno stwierdził, że nie miał drugiego na zapas, a załatwienie kolejnego może trochę zająć. Blondyn więc opłacił podróż do tego punktu, aby dalej zdać się na własne nogi. Szczerze, nie był jakoś podłamany tym faktem, miał okazję przyjrzeć się nowym terenom. Gdzieś w oddali widział jakieś plantacje, a bliżej, różne domy mieszkalne i gospodę, ale w tej nie miał zamiaru się zatrzymywać. Chciał być w Afraaz jeszcze przed zmrokiem, więc musiał iść przed siebie i się nie rozkojarzać, ale wtedy…
-Pan podejdzie!
Krzyknął jakiś obcy mężczyzna, siedzący sobie na ławce, z masą różnych pierdół rozłożonych na kawałku materiału na trawie. Sam mężczyzna miał piwny brzuch, zarost po bokach i cwaniacki wzrok. Rio był lekko zmieszany, ale zrobił jak powiedział.
-W czym mogę pomóc?
Spytał niepewnie, a ten zdjął z głowy melonik.
-Gambrius Hall, zaś waszmość jak się zwie?
Zagadał, a blondyn poprawił torbę, zawieszoną przez ramię.
-Roberto Fallwet…
-Miło poznać! Coś czułem, że Pana nie znam, bo w tej dziurze tylko te same twarze się przewijają.- Rzucał wzrokiem na każdy element ubioru chłopaka. -No, no, porządne buty, elegancki płaszcz, skórzane rękawiczki…- Zerknął na broń w kolbie, przy pasie. -...oraz cenny pistolet, nie jest Pan chłopem, musi więc być Pan prawdziwym dżentelmenem! Tak się składa, że mam na sprzedaż coś idealnego dla dżentelmena takiego jak Pan!
Rzucił dosyć energicznie, schylając się i zaczynając grzebać w rozłożonych na ziemi rzeczach. Rio przekrzywił na bok głowę, nie rozumiejąc z tego wiele.
-Takiego jak ja…?
-Tak! Ten oto zegarek kieszonkowy!- Pociągnął Rio za rękę i wcisnął mu złoty zegarek do dłoń, po czym go puścił. -To prawdziwy zegarek kieszonkowy, cenny, należał wcześniej do arystokraty! Dżentelmen bez zegarka, to nie dżentelmen! Jest Pan dżentelmenem, prawda…?
Spytał, jakby podejrzliwie.
-Oczywiście, że jestem!
-To co za dżentelmen bez zegarka kieszonkowego! Idealna okazja dla Pana, Panie Fallwet!
-Ale… przepraszam, nie mam przy sobie pieniędzy…
Mruknął, bo Razikale zabronił wydawać “kieszonkowe” na podróż, na jakieś głupoty. Miało być na noclegi i żywność, wiec gotów był mu go oddać, ale ten zaprzeczył dłońmi.
-Prosze więc go wziąć, w ramach przysługi, od dżentelmena, dla dżentelmena. Kiedyś się Pan spłaci!
-Ale…
-Tak też, nie zatrzymuję Pana, proszę uważać w Afraaz, tam zawsze bywa gorąco.
Zaśmiał się, zaś zmieszany blondyn skinął mu głową, odchodząc powoli i zerkając na zegarek kieszonkowy. Wyglądał na ładny i cenny… teraz, faktycznie mógł wyglądać jak dżentelmen…
Jednak schował go i skupił się na drodze, wątpiąc by miał okazję jeszcze natrafić na tego człowieka.

z/t
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Roberto Fallwet Pon Sie 02, 2021 6:38 pm

Zjawił się w Solmo, ponownie, kiedy jeden z osiłków zaczepił go na mieście. Domyślił się, że Gambrinus nie mieszka w samym Afraaz, a właśnie na obrzeżach, dlatego mógł jedynie udać się za nim. Czego ten gnój chciał? Cóż, niedługo się miał przekonać, bo sam ochroniarz nie za bardzo był rozmowny.
Rio dotarł do jednego większego domu, gdzieś na uboczu wsi, gdzie został wręcz wepchnięty przez osiłka, co go poganiał. Warknął tylko i zagłębił się do środka, co okazało się być zwykłą chatą, z małym przedsionkiem i większym pomieszczeniem. Tam zaś, był długi stół, oraz pełno mieszków i drachm. Tylu skarbów to chyba na oczy jeszcze nie widział. Ale co ważniejsze, pojawił się drugi ochroniarz, a przy samym stole, siedział ten tłusty dupek, który nawet nie raczył na niego spojrzeć.
-Słuchaj no, Fallwet… nie podoba mi się to jak długo trwa Twoje spłacanie… pojąłem, że chyba potrzebujesz motywacji…
Podjął, licząc monety między grubymi palcami, a Lisek, który już tracił cierpliwość, oburzył się co nie miara.
-Motywacji?! Płace za każdym razem, a mi samemu niewiele zostaje! Już dawno to musiałem spłacić!
Krzyknął, tracąc już siły na te bierne godzenie się, ale Hall kiwnął głową, co skończyło się ruchem jednego z ochroniarzy, który docisnął go do ściany.
Wtedy, do pomieszczenia wszedł ktoś jeszcze. Roberto zawiesił na nim zielone oczy, lecz nie mógł nic pojąć. Kolejna zakapturzona postać, z chustą na twarzy, w porzadnym surducie, z poleryną, okrywającą go. Do tego rękawiczki i oficerki. Kto to był…?
-To Twoja motywacja. Qu liczy sobie drachmy, za swój czas. Jest bardzo dobry. Zabił słynnego korsarza, Francisa Atlasa, oraz odpowiada za śmierć jednego z lepszych złodziei, Da’Mira. Podobno podpiłował deski, które pękły i zawaliły stos złota na tego futrzaka.- Zaśmiał się, jakby to był dobry kawał. -Ma chłop wprawe, co nie?
-Jaki Francis?! Jaki Da’Mir?! Qu?!- Rzucił w kierunku nieznajomego, wypowiadając to ostatnie. -O co Wam chodzi?!
Warknął, a wtedy, Hall wstał od stołu.
-O to, że chyba Qu musi Ci upierdolić kutasa, abyś zaczął się starać.
Odpowiedział chłodno i stanowczo, zaś Rio otworzył szeroko oczy. Co…?
Podszedł drugi osiłek i chwycił wraz z pierwszym blondyna tak, aby odebrać mu możliwość ucieczki w czasie rzucania się. Lisek walczył, ale bez efektu, zaś zakapturzony Qu zbliżył się do nich, przyglądając się twarzy Rio. Wtedy, chłopak dostrzegł jego dzikie oczy znad chusty. Jakby… je już kiedyś widział.
-Co wy kurwa, medytujecie?
Spytał Gambrinus, odwracając się do nich plecami, aby wynieść szkatułkę do innego pomieszczenia. Wtedy, Qu wysunął szablę, lecz jego kolejny ruch był nieoczywisty.
Naciął nią bok jednego osiłka, a kiedy drugi w zaskoczeniu poluźnił swój chwyt, poczuł jak szabla zatapia się piórem w jego bebechach. Zakapturzony od razu wysunął broń, żeby dobyć nóż, którym dźgnął pierwszego w szyję, nacinając mu tętnice. Facet chwycił się za gardziej, ale po chwili, osunął na ziemie, wraz ze swoim towarzyszem, który wyprzedził go z tym o kilka sekund.
Rio upadł na kolana, aby szybko spojrzeć na Qu, lecz ten tylko popatrzył na niego i odsunął się.
-Dlaczego…?
Spytał Fallwet, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Nie rozumiał nic z tego, więc niepewnie wstał o własnych siłach, analizując otoczenie. Ochroniarze leżeli trupem, Halla nie było, zaś ten ktoś co miał go chwilę temu kastrować, teraz go ocalił…? Kim on w ogóle był?
Ale usłyszał kroki Gambrinusa. Wracał. Spojrzał w kierunku wejścia, a kiedy tylko go dostrzegł, grubas upuścił drugą szkatułkę, która rozsypała swoją zawartość.
-Co… tu się…
Wydukał, nie wierząc w to co zobaczył, ale rozwścieczony Rio, nie ważąc na niepewną sytuację, zdjął rękawiczkę z dłoni i szybko pobiegł do przodu, wskakując na długi stół, a z niego, prosto na Halla, obalając go na plecy.
-Cze…!
Sapnął, ale Lisek wykonał zamach i pazurami przejechał mu po twarzy, chlapiąc na deski jego juchą, na tym nie po przestał, bo po chwili zrobił to znowu, znowu i znowu, a kanciarz tylko trząsł się z bólu.
Rozpacz. Rozpacz. Nadzieja.
W końcu, wbił mu je w gardło, z gulgotem oznajmiając, że to koniec jego udręk. Gambrinus rozluźnił ciało, a blondyn szybko oddychał, spoglądając zaraz na Qu, który cały czas stał z boku, choć schował swoją szablę z powrotem.
-Kim Ty jesteś?!
Spytał gniewnie, mając dość tej ciszy. Wtedy, Qu zdjął kaptur z głowy i odkrył chustę. Ukazał młodą, opaloną tutejszym słońcem twarz, ciemne włosy i dzikie, zielonkawo żółte oczy. Problem jednak był taki, że…
-Co…?
Sapnął Roberto, wręcz spadając z ciała Gambrinusa, cofając się na deskach.
-To nie miejsce dla Ciebie.- W końcu odezwał się, a po chwili, zwrócił w kierunku drzwi wyjściowych, zatrzymując się przy nich. -Jeśli ktoś widział Cię jak tutaj szedłeś, lepiej pozbądź się ciał.
Doradził mu, po czym zniknął. Rio brał głębokie oddechy. Co tu się podziało?! Właśnie trupem padły trzy osoby, które tak zatruwały mu życie przez ostatnie miesiące, samemu podniósł rękę na tego pierdolonego Halla, otaczał się wszelakimi kosztownościami, wszędzie była krew i jeszcze… jeszcze on… wyglądał jak… jak...
Głowa… tak bardzo boli… jego głowa…

z/t
Roberto Fallwet
Roberto Fallwet

Stan postaci : Zginął w pojedynku.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Iwo Pon Sie 02, 2021 7:21 pm

Przyznam, że mnie nieco poniosło. Tak się ucieszyłem ze spotkania z Rio, że prawie bym zajechał własnego konia, chcąc być w Afraaz jak najszybciej. Rio dał wykrzyknik w liście, mam ten list przed sobą, widzę, że to coś ważnego, nie mogłem zwlekać. Liczyłem, że oprócz pilności nieznanej mi sytuacji, uda nam się spędzić trochę czasu razem. Wiem, że to nie będzie dobrze spędzony czas, bo ze mną nie da się dobrze spędzić czasu, ale chciałem po prostu być przy nim, nawet jakby zajmował się czymś innym. Mogłem tylko siedzieć i patrzeć z boku. Mi to nie przeszkadza.
Kolejny niby postój zrobiłem w Solmo, już bardzo blisko celu. Nie zatrzymywałem się nigdzie co prawda, ale zwolniłem konia do stępa, żeby mógł wyciągnąć szyję i odsapnąć, w ciągu spaceru przez wieś. Poklepałem ogiera po zadzie, wymiziałem go po szyi. Czasami się lekko uśmiechałem wiedząc, że jeszcze kawałek i będę mógł porozmawiać z lisem. Długo się nie widzieliśmy. Bardzo długo. Tęskniłem w sumie, zwłaszcza, że ostatnie nasze rozstanie dało mi nadzieję na kilka rzeczy. Było mi po nim miło, ale dało mi też irytujące uczucie, sprawiające, że nie chciałem siedzieć sam w domu, a niestety musiałem.
Zamyślony, dałem koniowi swobodną wodzę, żeby wybrał najbardziej optymalną dla siebie trasę. Ja z kolei gapiłem się na kartkę od Rio. Przyglądałem się każdej kresce, każdej kropce. Zachowam ten list na pamiątkę, w razie gdyby kiedyś chłopak uznał, że nie chce mnie znać. Taki mały dowód na to, że kiedyś miałem znajomego, który napisał do mnie po pomoc. Może jednak nie jestem aż tak bezużyteczny, jak myślę?
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Roberto Fallwet Wto Sie 03, 2021 2:46 pm

Iwo spokojnie podróżował przez wieś, zapewne oczekując towarzystwa Rio dopiero w mieście, lecz miał zostać szybko zaskoczony.
-Dom z prawej, wzdłuż ścieżki.
Padło nagle gdzieś z boku, a wtedy, elf mógł dostrzec postać w długim płaszczu, z głębokim kapturem po same oczy. Lecz głos chyba wystarczył, żeby wiedzieć o kogo chodzi.
Roberto udał się drogą do chaty Gambrinusa, zachowując odległość od wilkołaka, nawet jeśli ten chciał podjechać, czy zejść i podejść. Lisek jednak zatrzymał się przed drzwiami, zerkając za siebie, czy ten jest blisko. Kolejno, wszedł do środka, zostawiając lekko uchylone drzwi dla Menetysa.
Kiedy tylko Iwo zebrał się z wejściem do środka, mógł poczuć lekki smród czegoś martwego i wcale by się nie pomylił, bo mijając przedsionek, dostrzegłby plamy krwi na ścianach, czy deskach podłogowych, zaś w rogu, były trzy trupy, owinięte w stare koce.
Blondyn zsunął kaptur z głowy, zerkając na przyjaciela.
-Wybacz. Musisz mieć dużo pytań. Ale muszę Cię prosić o pomoc…
Zaczął, niestety nie wyjaśniając co tu zaszło, ale jak już dobrze go znał, to raczej Iwo nie był zbyt obiekcyjny, gdy chodziło o pomoc.
-Muszę się pozbyć tych ciał. Niezauważenie. Inaczej będę mieć problemy. Nie dam rady sam…
Dodał,aby przedstawić swoją prośbę, a zielone oczy śledziły mężczyznę, próbując wyczytać najmniejsze zmiany na nim. Czy będzie przestraszony lub wrogi wobec niego? Wątpił w to.
Roberto Fallwet
Roberto Fallwet

Stan postaci : Zginął w pojedynku.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Iwo Wto Sie 03, 2021 3:11 pm

Jechałem spokojnie, rozmarzony trochę, aż nagle usłyszałem głos. Zmarszczyłem brwi i popatrzyłem na tego kogoś, kto mnie zaczepił. Mój mózg nie do końca chciał współpracować z sytuacją. Bo głos niby jakby Rio, ale zachowanie już nie. Rozejrzałem się po otoczeniu zdezorientowany. Nie byłem na to gotowy, być może dlatego, że wyobrażałem sobie nasze spotkanie nieco inaczej. Całą drogę nad tym rozmyślałem, co powiedzieć, co zrobić, a teraz moje plany poszły w las, bo lis miał ochotę na podchody. Nie rozumiałem, ale i tak podążyłem tam gdzie miałem. Trochę konia pogoniłem, żeby żywszym stępem szedł, ale Daya się jakoś nie rwał do przodu ze zmęczenia.
Dojechaliśmy do jakiegoś domu, a ja jeszcze mniej rozumiałem. Rio miał być w Afraaz, a spotykam go przypadkiem tutaj, do tego ma dom i zachowuje się dziwnie. Ten wykrzyknik to naprawdę coś bardzo złego. Poklepałem ogiera, zsiadłem z niego i zdjąłem siodło i ogłowie, odkładając je gdzieś we w miarę bezpieczne miejsce. Sam koń został zostawiony sam sobie, niech łazi i żre trawę. Ja z kolei poszedłem do domu, krokiem dość żywym, bo dalej szczęście ze spotkania chłopaka się utrzymywało. Entuzjazm mocno jednak przygasł kiedy zobaczyłem krew na ścianach i ziemi. Zamarłem na chwilę z dość matowymi ślepiami, bo ubrudzona juchą ściana przywołała pewne wspomnienia. Ona wystraszyła mnie bardziej niż trzy obce trupy. Oderwałem od niej wzrok dopiero kiedy chłopak ściągnął kaptur. Poczułem, jak mi się robi ciepło na sercu kiedy na niego popatrzyłem. Cieszyłem się, że nic mu nie jest, przynajmniej nie wygląda jakby co mu było, ale nawet gdyby coś mu było, to mam maść na otarcia. Oddam mu ją całą.
Wysłuchałem go i kiwnąłem subtelnie głową na pierwsze słowa, zachęcając go do dalszego mówienia. Domyślałem się czego będzie potrzebować. Nie miało to znaczenia za bardzo. Już byłem wplątany w sprawę, a wydawać chłopaka nie mam zamiaru, więc innej opcji nie miałem.
-Co mam robić, Rio?-zapytałem tylko, czekając na polecenia. Mam poszukać łopaty, żeby wykopać dół? Może trzeba ciała pociąć? Mam nadzieję, że nie liczy na to, że przemienię się w wilka i trupy zjem, bo nawet mój żołądek ma granice wytrzymałości. Nie byłem pewien czego może ode mnie oczekiwać. Pominę też całą dziwność tego, że wezwał na pomoc mnie, czy wyglądam, na kogoś, kto zna się na popełnianiu morderstw? Wiem, że mało się uśmiecham i mieszkam sam na odludziu, ale no... Tak czy inaczej przyglądałem się mu, gotów dostosować się do jego planu, o ile jakiś ma, jak nie ma, to mamy jeszcze chwilę do nocy, żeby pomyśleć.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Roberto Fallwet Wto Sie 03, 2021 3:26 pm

Odetchnął z ulgą na jego odpowiedź, nie pomylił się. Jednak wciąż była to sytuacja trudna. To głupie. Nie chciał Iwo wzywać z tego powodu, chciał po prostu liczyć na pomoc kogoś znajomego, kto wsparłby go w rozwiązaniu konfliktu z Gambrinusem, nie wiedział, że… że… to się tak wszystko skończy. A skoro już tu był, mógł mu chociaż futro uratować.
-Ich rozpacz stała się moją nadzieją…
Wyszeptał cicho, przymykając oczy. Co miał na myśli? Ano wolność, lecz chyba sęk tkwił w tym, że bieżąca sytuacja miała być jego przepustką do większych rzeczy. Podwędzone kosztowności Halla znalazły nowego właściciela.
-Pochowamy ich gdzieś w ziemi, ukradłem szpadle ze stodoły nieopodal.- Kiwnął głową, wskazując owe narzędzia pod ścianą. -Ale musimy poczekać do zmierzchu. Do tego czasu, musisz mi pomóc w czym innym.- Dodał i zdjął płaszcz, odrzucając go na stół, by podejść do jednej z półek, biorąc z niej nożyczki, które zaraz wręczył Menetysowi. -Nie wiem, czy umiesz strzyc, lecz musisz spróbować. Daję Ci wolną rękę.
Wyjaśnił i odsunął się, aby usiąść na krześle.
Nieoczekiwane? Sam Lisek już sam wpadł na to, że jeśli ktoś widział długowłosego blondyna w towarzystwie Halla lub jego ludzi, to takowy powinien zniknąć.
Spojrzał na swoją dłoń, której palce i pazury były całe w zaschniętej krwi. Tak, wiele się zmieniło. On też musiał, aby popłynąć z prądem i się nie utopić.
Roberto Fallwet
Roberto Fallwet

Stan postaci : Zginął w pojedynku.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Iwo Wto Sie 03, 2021 4:26 pm

Zerknąłem na niego gdy coś wyszeptał. Czy to dalej był Rio? Widzę, że to on, ale chyba jest jakiś inny. Nie przeszkadza mi to, bo to dalej on, jednak odnoszę wrażenie, że coś jest nie tak, jak powinno być. Może dlatego, że nie umiem na to wszystko zareagować, ale czy ja kiedykolwiek wiedziałem, jak na cokolwiek zareagować?
Popatrzyłem na szpadle beznamiętnie. Czyli zwykłe kopanie, to nie będzie trudne. Podszedłem z nim do stołu, odłożyłem na niego swoje rzeczy i patrzyłem za Rio, uważnie śledząc jego kroki, dłonie, to jak ubranie się na nim porusza. Nie miałem aż tak dużo czasu na patrzenie, jednak dostałem kolejną okazję, a nawet do czegoś więcej. Popatrzyłem na nożyczki wciśnięte mi w dłoń. Powoli podszedłem do niego, stanąłem za jego plecami i po chwili wahania, nieśmiało złapałem pierwsze kosmki jego włosów w dłoń, które zaraz poleciały na ziemię. Miał miłe włosy w dotyku, więc korzystałem z możliwości dotykania ich. Potraktuję, to jako pierwszy dotyk na powitanie, bo normalnie ludzie ściskają sobie dłonie. Chciałbym uścisnąć mu dłoń, ale on chyba nie chciał, więc chociaż go pogłaszczę po głowie. Kolejne jasne partie spadały na podłogę. Starałem się mocno, chociaż nie mam wprawy. Co innego przycinać sierść i grzywę czy ogon koniom, a co innego robić to hybrydzie. Bałem się, że mu się nie spodoba, a co zostanie ścięte, to nie da się tego jakoś przykleić, każdy błąd jest niewybaczalny.
-Chcesz mleko? Przywiozłem.-zapytałem niepewny czy to dobry moment i czy to normalne proponować innym mleko, które przejechało pół kraju. Jeśli chciał, to od razu bym podał mu butelkę, a jeśli nie chciał, to tylko kiwnąłem głową i trochę smutny w środku ścinałem włosy dalej. Jeszcze chwilę majstrowałem z jego fryzurą, nie będąc pewnym czy tak to powinno wyglądać, ale chyba było dobrze. Chwyciłem jeden przycięty kosmyk w palce. Chciałem coś zrobić, przeczesać te jego włosy, przytulić go, ale coś mi mówiło, że nie mogę. Wolałbym, żeby on o tym zdecydował, bo nie chciałem się narzucać, poza tym czy w ogóle, sam nie wiem. Może chciałem coś powiedzieć. Całe szczęście z widzenia chłopaka jakby nagle wyparowało przez to, że nie umiem się zachować i znów jestem sobą zażenowany. Chciałbym powiedzieć, że tęskniłem, że dobrze go widzieć, że mam dla niego czekoladę, że dziękuję, że do mnie napisał. Chciałem mu opowiedzieć, jak mi żebra popękały, bo wywaliłem na siebie ciężki regał z książkami. Mógłbym mu opowiedzieć mój sen, gdzie Raust nie żyła, to by było zabawne. Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale chyba nie umiałem złożyć żadnego zdania, bo milczałem jeszcze chwilę, w czasie której było tylko słychać, jak pracuję nożyczkami.
-Rio...-zacząłem, sam się zaskakując. Co ja właściwie chciałem powiedzieć? Nie miałem pomysłu, co było widać, po prostu jego imię mi się wyrwało, bo je lubię.-Ładny list.-rzuciłem w końcu zerkając zawstydzony w bok i odchodząc od niego, żeby odłożyć nożyczki na bok. Nie to chciałem powiedzieć. Jestem idiotą. Tak czy inaczej ścinanie zakończone... Chyba nie wygląda źle, ale Rio zawsze wygląda dobrze, więc nie umiem ocenić. Wygląda, jak Rio, czyli wygląda dobrze.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Roberto Fallwet Sro Sie 04, 2021 11:07 am

Rio wydawał się być lekko nieobecny, jak jego pusty wzrok, zaś myśli błądziły po najróżniejszych drogach. W rzeczywistości, ciężko było mu to po prostu poukładać. Bo mało się podziało? Zabił własnego szantażystę, dostał właśnie jego masę kosztowności, choć od miesięcy głodował, musiał ukryć trupy przed milicją, nie chciał wracać do Nenevath w okowy niewolnictwa, spotkał swojego brata, którego od lat nie widział i tak wiele jeszcze z tego nie pojmował, a w dodatku był tutaj uwikłany w interesy nie jednego, a dwóch, podziemnych światków. Więc wybacz Iwo, ale byłeś teraz na szarym końcu w jego hierarchii priorytetowych myśli.
Usłyszał jednak propozycję mleka, na co niemo kiwnął głową twierdząco. Kiedy otrzymał butelkę, otworzył ją i wypił wszystko, duszkiem, jakby porzucono go na pustyni w pragnieniu. Po chwili, rzucił flaszkę w kąt, wzdychając. Trwał nadal w tej ciszy, lecz w pewnym momencie, elf zaprzestał strzyżenia, więc uznał, że już po robocie.
Roberto wstał z krzesła, podchodząc do lustra, spoglądając na swoją nową fryzurę. Była bardzo krótka, pazurami ją lekko ułożył, wciąż się sobie przyglądając. Z daleka wyglądał inaczej, więc cel osiągnięty. Jeszcze tylko samemu przywyknąć.
-Jest dobrze, dziękuję.
Pochwalił, po czym wyjął z kieszeni paczkę papierosów, które wcześniej należały do jednego z nieboszczyków, by wziąć fajkę do ust i odpalić ją zapałką. Miał tu wszystko, taki z niego rabuś.
Wypuścił dym i dzikie zielone oczy umieścił na postaci Iwo, kiedy wspomniał jego imię. Wzrok miał pytający, ale po chwili ciszy, usłyszał niecodzienne słowa. List?
-Dzięki…
Odparł tylko, zastanawiając się o co mu właściwie chodziło. Pisać nie umiał, musiał więc rysować to najbardziej intuicyjnie, coby się rozeznał, nawet bez grosza talentu. Ale w porządku, to Iwo, na niego trzeba brać poprawkę.
-Nie wracam już do Krzeworożu.- Zaznaczył niespodziewanie i zaciągnął się dymem, który po chwili wypuścił. -Chciałbym, abyś powiedział panu An’Doral, że dowiedziałeś się od afraazkiej milicji, że znaleźli zadźganą hybryde lisa na ulicy i najprawdopodobniej to byłem ja. Nie chcę by mnie szukał, może nawet wystawi mi zaświadczenie o byciu trupem. Nie wiem jak to działa, ale… niech się mnie nie spodziewa.
Wytłumaczył, zarazem rzucając kolejną już prośbą. Dlaczego tak postanowił…?
Roberto Fallwet
Roberto Fallwet

Stan postaci : Zginął w pojedynku.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Iwo Sro Sie 04, 2021 2:43 pm

Wziął mleko, więc mu je dałem i chyba nawet sobie nie uświadamiał jaką radość mi to sprawiło. Powinienem był zabrać go z domu więcej, bo chyba mu smakowało.
Obciąłem mu włosy i oczekiwałem na ocenę. No krótko było, trochę mi się ciachnęło raz, a później próbowałem to ratować. Otrzymałem pozytywną opinię i podziękowania. Skinąłem na to głową, przyjmując wszelakie komplementy.
Pochwaliłem jego list kiedy palił. Mógłbym mu dać moje papierosy, ciekawe czy te co mu ostatnio dałem mu smakowały. Sam bym zapalił, ale byłem zbyt skupiony na chłopaku, żeby sięgać do kieszeni. Dalej liczyłem na jakieś powitanie, na cokolwiek. Kusiło mnie, żeby mu o tym powiedzieć, ale to przecież ja, takich rzeczy się nie robi. Gdybym tylko był wilkiem. Wszystko byłoby prostsze. Głównie dlatego, że ani jako elf, ani jako wilk nie mówię jakoś specjalnie, jednak we włochatej formie mam dużo większą swobodę w mowie niewerbalnej. Brakuje mi tego teraz. Jakby to wyglądało, gdybym wziął jego rękę i położył sobie na głowie? No źle. A list jego był ładny, bo był od niego do mnie i nic innego nie miało znaczenia.
Stałem i patrzyłem na niego, czekając na jakieś działanie z jego strony, aż w końcu zaczął mówić. Zdziwiłem się, że nie wraca do Krzeworożu, czyli czekałem tyle na wiadomość od Raza czy Rio już wrócił, a Rio nawet nie ma powrotu w planach? Coś mi nie pasowało, przecież lubił Raust i Raza, konie i działkę, lubił te rzeczy, wiec co się stało? Nie myślał o tym, że raczej będzie im smutno? Mówił jednak dalej, a we mnie coś drgnęło, jak powiedział o zadźganej hybrydzie lisa. Nie chciałem, żeby Rio był zadźgany, wiem, że nie będzie, że to jedno wielkie kłamstwo, ale i tak nie chciałem.
-Czemu, przecież żyjesz?-popatrzyłem na niego z błyskiem zaalarmowania w oczach. To mi się nie układa w głowie. Tak łatwo było mu porzucić ich bez pożegnania, tak po prostu zniknąć, sprawiając im przy tym przykrość? No i czy to samo zrobiłby mi gdyby nie miał zachcianki napisać mi listu? Być może, w końcu nie jestem dla niego aż tak istotny, a dla kogo jestem? Trochę się wystraszyłem, że znów zostanę sam. Już ostatni czas spędziłem sam i źle mi z tym było, ale znów miałem być sam, po tym, jak myślałem, że w końcu ktoś toleruje moją obecność? To jak teraz będę mógł się z nim spotkać, albo pisać listy? Nie chciałem tego, nie chciałem, żeby nie żył.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Roberto Fallwet Sro Sie 04, 2021 7:28 pm

Chłopak powędrował spojrzeniem na elfa, kiedy zadał pytanie. To mogło nie być takie oczywiste, rozumiał to na swój sposób. Cholera, nie było też łatwe w wyjaśnieniu jego rozbieganych myśli. Od wypadku, czasem tok rozumowania hybrydy biegł w sposób iście chaotyczny, choć go jeszcze nie zawiódł.
-Wiem, że żyję.- Westchnął, przymykając oczy. -Iwo, ale mają myśleć, że nie żyję. Wiem jak to brzmi, ale…- Skierował łapę w kierunku nieboszków. -...sam zobacz. Wszystko się zmieniło. Nie mogę wrócić do dawnego życia. Afraaz mnie wciągnęło, pożarło i zmieniło. Mam tu swoje sprawy, a Pan An’Doral nie może na mnie czekać wiecznie. W dodatku, sprowadziłbym na niego kłopoty. Poznałem ludzi niezwykle niebezpiecznych i znalazłem się w ich świecie. To teraz moje życie…- Odwrócił się w kierunku lustra, znów spoglądając na swoje nowe oblicze. -Poza tym chcę być wolny…- Powiedział ciszej. -...nie chcę być już niewolnikiem… chcę być wolny jak inni… chcę być wolną hybrydą… a tutaj, mam taką możliwość… nie tam…
Dokończył, odwracając się znów w stronę Menetysa, do którego podszedł, wyciągając do niego paczkę papierosów. Wtedy częstował on jego. Więc teraz, może samemu dać. Nawet jeśli nie były to jego porzeczkowe, liczył się gest, tak?
-Proszę. Na chwilę obecną, tylko Tobie mogę ufać. Dlatego to Ty dostałeś mapę. Musisz mi pomóc spróbować…- Rzucił, wpatrując się w niego przenikliwą zielenią. Ale za chwilę, ten wzrok zbiegł na bok. -Poza tym… spotkałem mojego brata...
Roberto Fallwet
Roberto Fallwet

Stan postaci : Zginął w pojedynku.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Iwo Sro Sie 04, 2021 8:14 pm

Powiedział moje imię, to było miłe. Tak czy inaczej dalej nie pojmowałem po co to i na co. Ja się staram na różne sposoby mieć jakąkolwiek relację z kimkolwiek, a on od tak ucina znajomości. Nie chce czegoś czego mu zazdroszczę, ale jednocześnie nie może mi tego oddać w żaden sposób. Frustrujące.
Dalsze tłumaczenia miały więcej sensu, ale sprowadziły złość na Raza. Wysłał Rio po Afraaz i teraz ma co ma. Lis też przecież nie miał w tym doświadczenia, więc skończyło się to, jak się skończyło. Gadanie o wolności też mi się nie podobało. On chyba nie pojmuje, że będąc pod skrzydłami Raza może się w spokoju rozwijać, bo naukowiec nie miałby raczej nic przeciwko. Nie rozumie, że bycie niezależnym ściągnie na niego jeszcze więcej kłopotów, bo nie będzie obok nikogo, kto by mu dupę ochronił, za kim mógłby się schować. Dlaczego nie porozmawia z Razem. Pewnie nie miałby nic przeciwko napisania pisma, co odwołałoby status niewolnika Rio, pewnie Raust by też na to przyklasnęła. Dlaczego wybiera nieprzyjemną ścieżkę? Kurczę, chciałbym sobie umieć takie rady dawać i się do nich stosować, ale kiedy przychodzi co do czego, co wszystko psuję.
Poczęstował mnie papierosem, więc wziąłem jednego, ale czy miałem ochotę palić? Chyba byłem zbyt przygnębiony na to, za ciężko mi było z tym wszystkim. Może to też dlatego, że mój humor tak mocno spadł, z ekscytacji i szczęścia do smutku rozstania. To duża różnica. Trzymałem papierosa bezpiecznie w dłoni, zostawiając go sobie na później.
Popatrzyłem na niego psim spojrzeniem i skinąłem głową. Dobrze, powiem Razowi, że Rio nie żyje. Nie jestem dobry w oszukiwanie słowami, ale dam radę. Dla Rio. Najwyżej wyjdę na kłamcę kiedy chłopak wróci do Krzeworoża. Trudno.
Pojawił się kolejny wątek. Brat Rio? On ma brata? Co ja właściwie wiem o jego przeszłości? Nic. No i skąd ta nagła złość we mnie? Aż zmarszczyłem brwi. A może to nie złość, a zazdrość. Z jednej strony nie chciałem go ograniczać, ale z drugiej nie chciałem, żeby sobie znalazł kogoś przez kogo by zapomniał o mnie. Wiedziałem też, że spacerki w trójkę nie wyjdą, bo ja zawsze jestem tym, który idzie z tyłu i nie umie się wkleić do rozmowy. Coś teraz powinienem powiedzieć. To moment na to, żebym rzucił coś, co sprawi, że zacznie mówić, bo na tym polegają rozmowy i dzielenie się informacjami.
-Masz brata?-zapytałem i nutka przygnębienia wyszła mi z głosu. To moje popisowe pociągnięcie rozmowy. To mój kurwa talent do komunikowania się z innymi.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Roberto Fallwet Pią Sie 06, 2021 12:12 pm

Nieme przytaknięcie ze strony likantropa musiało mu wystarczyć. Oczywiście, że były inne możliwości, lecz nie teraz. Co mu po świstku z uwłasnowolnieniem? Razikale ma znajomości w Afraaz, mógłby się nim za bardzo interesować, zresztą przypominałby mu o tym, że był jego właścicielem na jego łasce wolnym. Nie. Chciał sam sobie być panem. Woli być trupem, niż błagać o wolność. A osoby takie jak Gambrinus, zginą próbując go ograniczyć. Szantażować. Straszyć.
-Tak. Brata bliźniaka. Roi. Byliśmy razem wykupieni z hodowli przez Ojca. Ale odsprzedał go, bo nie sprawdzał się w pracy. Od tamtej pory go nie widziałem. Aż do teraz. Mówili na niego Qu, oraz pociął dwóch ochroniarzy. Uratował mnie. Ale… choć wyglądał jak ja, zmienił się bardzo…
Wyjaśnił, niestety, samemu nie wiedząc wiele więcej. No trudno, miał na głowie już niemało rewelacji.
Po tym, Rio poszedł odpocząć do pokoju obok, aby przeliczyć szacowaną wartość kosztowności i poupychać je do płaszcza gdzie się dało. Część z tego już wyniósł, lecz dalej było co nieco do zabrania.
Tak też zleciała reszta dnia i nastała noc. W słabo oświetlonym Solmo, bardzo ciemna noc. To pomogło im wysunąć truchła na kawałku starej płachty, aby zaciągnąć ich na odludzie, za domkiem Gambrinusa, gdzie też nie sięgała już cywilizacja.
Zabrali się za szpadle i kopanie dołu. Wspólna mogiła była rozsądną, ale musiała być szeroka, oraz głęboka. Nie przerywając swojej czynności, Rio zetknął na towarzyszą.
-Coś Ci się stało? Dziwnie się poruszasz.
Zwrócił uwagę na jego skręty torsu, na wysokości żeber, jakby był po jakiejś świeżo załatanie szkodzie.
Roberto Fallwet
Roberto Fallwet

Stan postaci : Zginął w pojedynku.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Iwo Pią Sie 06, 2021 2:46 pm

Ja dalej byłem za tym, ze z Razem dałoby się dogadać. Może i bym mógł ja to załatwić dla Rio, żeby on nie musiał prosić o wolność, ale muszę wybrać czy prosić Raza o to czy może Raza okłamać. Nie chcę łamać obietnicy, ze okłamię Raza, ale nie wiem co zrobić, mam głupie dylematy.
Brat bliźniak Rio, czy to znaczy, że mógłbym mieć na raz dwa lisy? Dwa Rio. To by było coś. Dwa razy więcej głaskania, dwa razy więcej bicia po nosie, kiedy bym ich irytował. Hmmm... Nie, nie chcę dwóch Rio, chcę jednego Rio, mojego Rio, a jego brata nie potrzebuję. Pokiwałem znów głową, nie wiedząc czy mam o coś pytać czy on chce coś dodać, ale sytuacja rozwiązała się sama kiedy lis poszedł do pokoju obok. Od razu poszedłem za nim, zająłem sobie miejsce na jakimś krześle i przyglądałem się mu, albo rozglądałem się po otoczeniu. Nie nudziło mi się, bo patrzyłem na Rio jak coś robił. Nie przeszkadzałem mu bo słyszałem, jak coś liczy. No i tak mi zleciał ten cały czas do nocy. W końcu mogliśmy się zabrać do pracy.
Zaciągnęliśmy ciała w odpowiednie miejsce. Nie znam się na tym gdzie chować ludzi, więc polegałem na Rio, rzucając ewentualnie uwagami ,,Za twarda ziemia" ,,Za dużo trawy". No, ale i tak on zdecydował ostatecznie i zaczęliśmy kopać. Dużo było do kopania, ale mamy czas, dużo czasu. Poza tym umiem kopać doły, bo czasami jakieś zwierzęta trzeba było pochować. Niby można napisać gdzieś tam, żeby zabrali padlinę, ale po co płacić, jak można trochę popracować i mieć problem z głowy.
Popatrzyłem na niego i nie do końca na początku skojarzyłem o co mu chodzi. Dziwnie się poruszam? Oh... o tym mówi... nie myślałem, że się zainteresuje, że w ogóle zauważy, ale jakoś mi się miło zrobiło. Usłyszeć tego typu zainteresowanie od kogoś innego niż lekarz, któremu płacę i się narzucam.
-Wywaliłem na siebie regał.-przerwałem na chwilę kopanie.-Jakieś żebra mim pękły.-szybko opuściłem wzrok i wróciłem do kopania dołu, nie mówiąc o zaleceniach lekarza, żeby nie podejmować się dużego wysiłku mogącego naruszyć kości jeszcze bardziej.  Jeśli nie miał więcej pytań, to kopałem dalej w ciszy, później w ciszy wrzuciliśmy ciała do dołu, a później w ciszy je zakopałem i byłem gotowy w ciszy wracać do domu. Ciekawe co będzie chciał robić później. Wygoni mnie, bo tylko po to do mnie pisał, czy pójdziemy gdzieś coś zjeść? Albo nie musimy jeść, możemy siedzieć i nic nie mówić, albo możemy robić cokolwiek.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Roberto Fallwet Sob Sie 07, 2021 9:29 am

Zerknął na niego, zastanawiając się nad odpowiedzią. Upadek regału brzmiał poważnie, uwzględniając do tego połamanie żeber. Cóż, w swoim czasie Rio też zaliczył wypadek, więc mniej więcej rozumiał.
-Nie przemęczaj się.
Mruknął tylko, aby ten nie brał na siebie zbyt wiele pracy, resztę może dokończyć nawet sam Lis. Pełnił już kiedyś pracę grabarza, kopanie mogił nie było mu obce, a brakowało, aby elf znów się połamał, co byłoby dodatkowym kłopotem.
W końcu jednak skończyli pracę, trzy trupy wylądowały w ziemi, zasypane, oby na dobre. Z kolei Fallwet i Menetys mogli wracać już do domostwa Gambrinusa. Kiedy znaleźli się w środku, zdjął z siebie brudny płaszcz, a dłonie, oraz twarz opłukał w misie z wodą. Kiedy to było gotowe, poszedł po swoje własne okrycie i rękawiczki, upewniając się, że kosztowności są dobrze pochowane. Dalej martwiła go krew na deskach, której nie pozbędzie się w żaden sposób. Mógł podpalić to miejsce, ale czy wtedy milicja nie zacznie węszyć? Chyba najwygodniej mu było po prostu zniknąć na jakiś czas, coby nikt go z tym wszystkim nie skojarzył.
-Wyjeżdżam, Iwo.- Oznajmił niespodziewanie, wchodząc do głównego pomieszczenia, gdzie pewnie wilkołak wciąż był. -Na jakiś czas oddalę się od Afraaz. Już nic mnie tutaj nie trzyma.- W końcu, jego okowy właśnie spoczywały pod glebą. -Na wypadek jakby milicja na coś wpadła lub jeśli Pan An'Doral był zbytnio zainteresowany znalezieniem mojego ciała. Dlatego rozumiesz, że… nie mogę powiedzieć Ci, gdzie będę.- Odwrócił na moment wzrok. -Wybacz, że ciągnąłem Cię taki kawał byś mi pomógł. Ale sytuacja mnie przerosła. Gdy już wrócę i będę pewny mojej pozycji, dam Ci o tym znać. Tymczasem przekaż wieści… Razikale.
Dodał jeszcze, kierując się do drzwi...
Roberto Fallwet
Roberto Fallwet

Stan postaci : Zginął w pojedynku.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Iwo Sob Sie 07, 2021 10:57 am

Kiwnąłem głową na jego prośbę, ale dalej pracowałem, nawet jak trochę zaczynało boleć mocniej. To nic takiego, a robota musi zostać wykonana.
Po skończonej pracy oporządziłem się, jak Rio i umyty zacząłem się zbierać, widząc, że chłopak to robi. Idzie gdzieś? W sumie przydałoby się opuścić w końcu miejsce zbrodni. Hm... Rio zabił trzy osoby... Trochę mi z tym dziwnie i nie wiem co o tym myśleć. Jeszcze niedawno był tylko stajennym, co miał dość spokojne życie, a teraz musi uciekać.
Uniosłem na niego wzrok. Wyjeżdża i nie może mi powiedzieć gdzie będę. Zawołał mnie, żeby pochować trupy, każe mi kłamać, a teraz mnie opuszcza i nagle nie może mi czegoś powiedzieć? Bo co, bo wygadam komuś? Patrzyłem na niego i było mi przykro, że mówi takie rzeczy. Zastanawiałem się co teraz, ale jednak liczyłem, na coś milszego niż kolejne rozstanie. Chciałem być zły, że tyle dla niego zrobiłem, a on teraz mnie wykopuje za drzwi, bo jestem niepotrzebny, jednak nie mogłem być tym urażony. Nie musiałem do niego jechać, a on nie miał jak mi przekazać kompletnych informacji dlaczego mnie potrzebuje. Z resztą nawet gdyby umiał pisać i napisał mi, dlaczego mnie wzywa, to i tak bym pojechał, nawet wiedząc, że nasze spotkanie potrwa tylko kilka godzin. No i pojawił się kolejny element. Da mi o tym znać. Trochę w to nie wierzyłem. Odezwał się do mnie tylko kiedy potrzebował pomocy, więc dlaczego miałby mnie informować o swoim sukcesie, no i czy się w ogóle odezwie? Bałem się, że jak teraz odejdzie, to zniknie i już go więcej nie zobaczę. To było trochę mocno przerażające.
Wyszliśmy na zewnątrz.
-Poczekaj chwilę.-poprosiłem go i sprawnie ruszyłem do Dayi, który po kilku krótkich chwilach był już osiodłany. Podprowadziłem konia do Rio i stanąłem przed nim bez słowa. Nie dam mu konia, bo to prezent od ojca, ale nie o to tu chodziło. Chciałem iść z nim i chociaż nic nie powiedziałem, to było widać, że się do domu nie wybieram. Jeśli Rio gdzieś szedł, to ja szedłem z nim, nie powinien na mnie zwracać uwagi, to tylko ja, ale jeśli chciał się kłócić, to... nie umiem się kłócić, więc pewnie pójdzie mi źle, jednak dalej chciałem iść z nim.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Roberto Fallwet Sob Sie 07, 2021 11:42 am

Wyszli na zewnątrz i myślał, że na tym to się zakończy, lecz nie. Elf chciał, aby poczekał, tak też więc uczynił, spodziewając się,że Iwo wymyślił sobie kolejny prezent jak porzeczkowe papierosy. Ale nie. Tym razem było inaczej.
Menetys chciał iść z nim? Przecież powiedział mu, że nie może, że Lis musi zniknąć i przestać oglądać się za siebie, a jeśli nadejdzie odpowiednia chwila… to się odezwie. Ale jemu nie można ufać, tak? Lisy z natury są sprytne i oszukują, dlaczego by mu ufać?
Może Iwo tak naprawdę chciał mu zaszkodzić. Tym więcej o tym myślał, ból migrenowy się nasilał. To… było okropne uczucie, którego nie mógł wyrzucić z własnej głowy. Musiał się pozbyć bólu…
-Przepraszam, Iwo…
Wyszeptał, aby chwycić swój pistolet i uderzyć go kolbą w skroń, z pewnością ogłuszając go i obalając tym na ziemię. Lis natychmiast się odsunął, bojąc się nagłej reakcji konia, lecz ostatecznie nie został zaatakowany. Ale… ból przemijał… uspokajało się…
Nikt… go nie chciał już skrzywdzić… nie chciał mu zagrozić… był…
Wolny.
A po chwili, nim Iwo mógł otworzyć oczy, Lisa już nie było w Solmo…

Z/T
Roberto Fallwet
Roberto Fallwet

Stan postaci : Zginął w pojedynku.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Iwo Sob Sie 07, 2021 12:41 pm

Czekałem, aż ruszy ścieżką, żebym mógł za nim podążać, bo nie wiem gdzie chce iść. Zerknąłem na Dayę, co zatrzepał łbem, ale szybko wróciłem wzrokiem do Rio, kiedy usłyszałem szept. Zanim jednak udało mi się na nim skupić, poczułem krótki ból i upadłem na ziemię ogłuszony.
Nie byłem nieprzytomny długo, ale ten czas i tak wystarczył Lisowi na ucieczkę. Otworzyłem oczy, Daya dalej przy mnie stał, chociaż nie wiedział, co ze sobą zrobić. Rozejrzałem się dookoła, wstałem, chwyciłem wodze i chciałem gdzieś iść, ale nie miałem pojęcia gdzie. Chciałem poszukać Rio, ale gdzie poszedł?
Zmarszczyłem brwi, bo trochę się zgubiłem w tym wszystkim. Co się stało? Ja wiem co się stało. Znów zostałem sam. Jestem sam, bo ktoś na kim mi zależało ponownie uznał, że w sumie to sobie pójdzie. O ile ojca umiem zrozumieć, bo był chory i cierpiał, tak Rio? Nie rozumiem, jestem za głupi, pewnie tak. Może powinienem był więcej mówić? Może mogłem mu naprawdę coś opowiedzieć, może to by go zainteresowało? A może tak miało być od początku, bo nic dla niego nie znaczę, więc może mnie ciągać przez pół kraju, żeby chować trupy? Może mi się wydawało, że mnie jakoś tam lubił? Pewnie tak. Coś się stało, coś znów zrobiłem nie tak i nie wiem tylko co. Przynajmniej teraz wiem na czym stoję, prawda? Opuściłem głowę i zastanawiałem się dalej, co teraz. Czas wracać do domu? Tylko, że nie chcę tam wracać. Przetarłem zaszklone oczy. Może sprzedam krowy, konie, wyprowadzę się, a gdzie, to nie wiem, może do grobu hahahaa.... Mały metraż, ale mi dużo nie potrzeba. Wyprowadzę się tak, żeby Rio mnie nie mógł znaleźć i nikt inny. Nie chcę już żadnych listów od nikogo, ani żadnych rozmów, ani spotkań, ani wyjazdów.

Z/T
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Te imię...

Pisanie by Mistrz Gry Pon Gru 20, 2021 2:57 pm

zima 1869 r.

Od wyzwolenia miasta, Jabbar obierając nową fuchę, miał też masę spraw na głowie, w końcu niejedna hybryda marzyła teraz o tym, aby przybyć do Afraaz, widząc w nim jakąś swoją ziemię obiecaną, gdzie będzie mogła być wolna i decydować o sobie. Ale biurokracji nie przeskoczysz, Wolne Miasto to jednak teraz niezależne państewko, co więcej, republika jedyna w swoim rodzaju. Nawet przekraczając granicę trzeba było liczyć się z zatrzymaniem przez straż afraazką, która już zaczęła budowę granicy, tuż przed Solmo, oraz Eres, która wyznaczyłaby jasną granicę od Medevaru. Ostatnio dwie kotki chciały się przekraść, zas Ryś spędził pół nocy na to, by jakoś je uspokoić po złapaniu, a drugie pół, żeby pozwolić im wejść. Teraz sprawa wyglądała na znacznie poważniejszą.
Opatulony swoim fioletowym płaszczem, który swoją grubością i przepychem w kieszeniach dodawał mu trochę kilo, szedł przed siebie w towarzystwie Rattana Colhena, jednego z ważniejszych funkcjonariuszy porządku, który co ciekawe, był leśnym elfem o długich ciemnych włosach, z wygolonym prawym bokiem, ciemnej karnacji, niebieskich oczach i kilku kolczykach, na brwiach, czy szpiczastych uszach. To właśnie on zawiadomił go o incydencie.
-”Miayat Wasita”, tak się nazywa hybryda psa, która przewodzi ich grupą. Chcą przedostać się do miasta, potrzeba mediatora.
Poinformował. Elf był dosyć chłodną personą, bardziej typ mięśniaka i ochroniarza, ale miał łeb na karku, toteż sam Ryś nie widział zastrzeżeń.
-A gdzie te hybrydy? Wszystkie sterczą przed granicą?
Dopytał Jabbar.
-Nie, podobno są w lesie i czekają, na spotkanie ma wyjść tylko Miayat.
Zaznaczył, zaś Ambasador wykrzywił wąsiska, nie zwalniając kroku.
-Te imię…
-Hm?
-Nic. Specyficznie.
Mruknął, aż nie znaleźli się przed tworzoną główną bramą wiazdową, a tam, głuche pole.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by NPC Wto Gru 21, 2021 1:21 am

Przyszedłem, poinstruowano mnie, kazano czekać, więc usiadłem i czekałem. Nie nudziło mi się, o nie, przeglądałem mój zeszyt z notatkami, gdzie były zapisane wszystkie informacje na temat moich podopiecznych. To może nie wszystkie, części nie udało mi się zdobyć, więc kilka osób nawet nie wiem w jakim są wieku, ale to chyba nie będzie problem. Znaczy, poradzimy sobie, prawda? Musimy.
W końcu usłyszałem, jak coś się dzieje w pobliżu i zza bramy wychodzi jakiś koteł we fioletowym fraku. Fiolet, to bardzo drogi kolor o ile dobrze pamiętam. Od razu poczułem do niego jakąś taką niechęć, bo nie zwiastowało mi to dobrze. Co niby jakiś bogacz może wiedzieć o naszych problemach? Może machnie na nie ręką? Z drugiej strony nie każda hybryda zdobywa taką pozycję jak on, jakoś się do niej dorwać musiał i pewnie łatwo nie było, no chyba, że jest pupilem tych co rządzą miastem. To nie jest wykluczone. A może niechęć wynika z tego, że on to kot, a ja pies. Możliwe.
Wstałem z ziemi i podreptałem w jego stronę.
-Dobry!-przywitałem się, unosząc wesoło rękę. Zachowajmy resztki optymizmu, przecież nie może być tak źle prawda? A nawet jak będzie, to mam plan B, no jeszcze nie mam, ale będę mieć, jeśli zajdzie taka potrzeba.-Pan to Jabbar, jak się domyślam? Powiedziano mi, że może mi Pan pomóc, mi i mojej grupie.-uśmiechnąłem się i trzepnąłem uchem, czując na jego włoskach jakiś.-Mam pod sobą dwadzieścia jeden osób, które nie mają dokumentów i nie mają się gdzie podziać po tym jak ich miejsce pobytu w Thyminie zostało zniszczone w czasie wojny. Trochę się tułaliśmy po Medevarze, ale żyjemy.-nie wiem czy potrzebował tych informacji, ale niech je dostanie, może mu zmiękczę serce.-Potrzebujemy też schronienia na zimę, ale jeśli tylko zostaniemy wpuszczeni do miasta, to sami się tym zajmiemy, obiecuję.-błysnąłem ślepiami i zamerdałem ogonem, na wizję dobrej przyszłości dla nas wszystkich. Sam nie planowałem tu zostać na stałe, ale nie mogę ich zostawić samych już na samym początku, bez upilnowania, że nic złego się im nie dzieje.-Czego Pan potrzebuje, żeby nam dać dokumenty? Pieniędzy nie mamy za dużo, może dwadzieścia drachm, ale zdobędę więcej.-to nie jest małe przedsięwzięcie, więc domyślałem się, że płacić trzeba będzie. Nikt za darmo papierów nam nie da, świat tak nie działa.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Mistrz Gry Wto Gru 21, 2021 8:47 am

Za chwilę kocie oczy spostrzegły zmierzającą w ich stronę postać z charakterystycznymi uszkami i ogonem, co już jasno mu powiedziało, że innej opcji być nie mogło, to on. Elf tylko założył ręce na piersi.
-Witaj… Miayat Wasita, z tego co mi powiedziano.- Zgarbił się lekko i kiwnął głową. -Zgadza się, Jabbar. Ten obok to oficer Colhen, nim się nie przejmuj, jest dla towarzystwa.- Obnażył lekko kły z lekkim uśmiechem, zaś strażnik nie zareagował za specjalnie, raczej spoufalanie to nie jego cecha. -Wszystko zależy o jakich okolicznościach mowa…
Dodał jeszcze, nadstawiając rysich uszu w jego stronę. Thymin, dwadzieścia jeden osób, sprawa brzmiała spokojnie, ale choć mężczyzna przed nim przybył długą drogę, mógł nawet nie wiedzieć jak wielu przybywało tu z podobną historią i brakiem gwarancji na cokolwiek. To były skomplikowane czasy dla półludzi. Zaraz zaś pojawiła się kwestia zapłaty… dwadzieścia drachm. Dla hybrydy każda moneta jest cenna, lecz jak poznają system działania tego miasta, łatwo pojmą jak niewiele to jest.
-Chodź ze mną.- Podjął z machnięciem ręki, prowadząc hybrydę psa z powrotem do bramy, a elf kroczył za nimi. Jabbar założył łapy za plecy, krocząc lekko zgarbiony jak starzec, choć ciężko było oszacować, ile faktycznie lat miał. -Bardziej, niż jakiekolwiek pieniądze za wejście, Afraaz potrzebuje teraz chętnych rąk do pracy. Po rewolucji, doszło do przemiału ludności… zaś zamiast tych dwudziestu drachm, sami możecie zapełnić kieszenie i kupić chleb, chleb zjeść przy stole, a spać pod dachem. Tylko potrzebujemy osób, które chcą pracować. Mogę pomóc znaleźć im pracę w fabrykach lub mniejszych zakładach rzemieślniczych. W jednej dzielnicy stworzyliśmy też domy dla uchodźców, możemy ich tam ulokować. Niemało hybryd przybyło z Thyminu. Nie tylko ich, może być przepych.
Zaznaczył, a zaraz byli już w Solmo, choć wędrówka Jabbara przypominała bardziej spacer, nie licząc obserwatora. Układ Rysia był prosty. Płaci się pracą, Wolne Miasto musiało się rozwijać, więc chyba nie było to odległe od interesów ich nowych gości…?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by NPC Wto Gru 21, 2021 12:45 pm

Nadstawiłem uszu i zapamiętałem dodatkowe imię. Pamiętam imię każdej osoby z mojej grupy, więc jedno więcej nic mi nie zrobi. Zareklamowałem nas i zostałem zaproszony na krótki spacer w celu omówienie szczegółów. Ruszyłem więc za kotem z dość niepewnym ogonem. Mam się już cieszyć, że daje nam szanse, czy być ostrożnym, bo może zażyczyć sobie cudów z nieba? Słuchałem jednak i kiwałem głową. Potrzebują rąk do pracy, to zrozumiałe, a po co dawać im pieniądze, skoro możemy za nie kupić dla siebie jedzenie. Z doświadczenia wiem, że są ludzie, co dadzą nam całą torbę bułek, żeby dla każdego starczyło, o ile się przyjdzie w odpowiednim momencie.
Trochę mi mina zrzedła, a raczej nabrała powagi i namysłu. Praca w fabrykach? Czy dadzą sobie radę? Nie jest tam niebezpiecznie? Niby to mieli być niewolnicy, większość właśnie do pracy, więc jakby z deszczu pod rynnę? Tutaj będą im chociaż płacić, zawsze coś, prawda? No i będą mieli swoje prawa, więc jak się coś stanie, to mogą z nich skorzystać. Jeszcze nie jestem pewien, jakie to są dokładnie prawa, ale chyba i tak są lepsze dla hybryd niż te w Thyminie czy Sad'gha Ulu.
-Domy brzmią świetnie, ale jest problem z pracą, bo nie każdy będzie w stanie pracować, właściwie chyba większość nie bardzo, a przynajmniej nie tak skutecznie, jak Pan myśli.-spojrzałem na niego badawczo, aby ocenić, jak przyjmie tą wiadomość.-To są dzieci, masa z nich ma mniej niż pięć, może sześć lat. Odrzuty z hodowli. Mieli iść na rzeź i skóry, ale przez zbliżającą się wojnę prace w hodowli się opóźniły i jakby o nich zapomniano, a później już przyszli żołnierze i nie było komu ich zabić.-chwyciłem mocniej pasek torby.-Ale chcą pomóc, mi bardzo pomagają przez całą podróż, są pracowici, nawet ci, którzy są młodzi lub chorzy i nie mogą wychodzić ze mną w teren. Rozpalają ogniska, robią zabawki, naprawiają ubrania. Ja mogę za nich pracować, dam radę. Nie potrzebujemy też dużo miejsca, jeden pokój starczy. Dam radę nas utrzymać.-pokiwałem głową, bo kto, jak nie ja miałby dać radę. Nie raz pracowałem ciężko i mogę pracować dały dzień i całą noc, albo cały dzień, a w nocy dorabiać, w końcu dużo tu zwierzyny dookoła, coś się upoluje i sprzeda. Dodatkowe pieniądze, nimi nigdy gardzić nie będę.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Mistrz Gry Wto Gru 21, 2021 6:46 pm

Nie przerywając swojego chodu, zerkał tylko raz po raz na Wasita, kiedy wyraził pierwsze zastrzeżenia związane z pracą. Choć oczekiwał specjalnej reakcji, ta się nie zjawiła, Jabbar dał mu dalej tłumaczyć, by poznać faktyczny sens jego zaświadczeń. Zaraz pazurami przeczesał brodę pyska w zastanowieniu.
-A więc większość to niechciane… dzieci. Przykre.- Mruknął. -Pytanie tylko, ilu jest zdolnych do faktycznej pracy. Ci, którzy mogą, z pewnością zarobią na własne usamodzielnienie.- Urwał na moment, bo zaraz Pies zaczął rzucać swoimi pomysłami na zapewnienie dzieciom dobrobytu, a przynajmniej, godziwej szansy przetrwania. Jabbar doceniał jego poświęcenie, to dobra cecha, może dlatego został ich liderem. -Oczywiście to, co zrobiłbyś z własnymi pieniędzmi, to wyłącznie Twoja kwestia. Lecz jeśli mówisz, że większość jest małoletnia, to po pierwsze, możesz mieć bardzo ciężko w utrzymaniu ich, wykarmienia, ubraniu, opiece i jednocześnie pracując… po drugie, mam inną opcję w takim układzie.- Zerknął na niego kocimi oczyma. -Afraaz liczy sobie trzy sporej wielkości sierocińce, które są bardzo dobrze ufundowane przez darczyńców, są tam godziwe warunki życia, wyżywienie, w tym edukacja. A obecnie, hybrydy też mogą liczyć na taką pomoc. Wszystko zależy od Was.
Uśmiechnął się lekko.
Minęła chwila, aż dotarli do jednej z chat, która stała na obrzeżach Solmo, obecnie pełniąca funkcję bardziej urzędową, zwłaszcza na takie przypadki. Elf zatrzymał się przed wejściem, zaś hybrydy weszły do środka.
-Tak, czy inaczej, potrzebny będzie Twój podpis w rejestrze, oraz jeśli możesz, spis imion wszystkich hybryd, które są z Tobą. Jeśli nie byłeś nauczony pisania, podyktuj mi imiona, a jako podpis wystarczy jakiś znak, rysunek…
Przysunął do niego kartkę z kałamarzem i piórem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Te imię...

Pisanie by NPC Wto Gru 21, 2021 7:58 pm

Policzyłem na szybko w głowie, kto by się do pracy nadawał. Teoretycznie prawie każdy, chociaż zależy do jakiej pracy. Niektórym fabryki nie będą służyć dobrze przez pyły i kurz w powietrzu, inni nie mają do tego dobrej koordynacji.
Zdziwiłem się kiedy powiedział, że hybrydy są przyjmowane do sierocińców. To było dziwne, powinienem się tego spodziewać, ale trochę nie dowierzałem własnym uszom. To znaczy, że hybrydy mają szansę na adopcję. Nie kupno, wynajem, ale adopcję, jak normalne dziecko, bez przymusu pracy, a dlatego, że ktoś chce mieć małego stwora w domu. Cóż za abstrakcja i szaleństwo. Przetrawienie tego zajęło mi dłużej niż chciałem, ale decyzję należało podjąć. Może nie jeszcze stu procentowo pewną, ale na pewno wstępną, żeby już mogli szukać dla nich miejsca.
-Tak, myślę, że sierocińce będą dla nich dobre. Wszystko to brzmi idealnie, aż trudno uwierzyć. Pewnie część nie będzie się chciała rozdzielać, ale zajmę się tym, porozmawiam, wytłumaczę.-obiecałem. Kolejny stres dla dzieci nie był tym czego chce i chociaż go nie uniknę, to mogę go zmniejszyć. Żal mi było się z nimi żegnać, ale znajdą lepszy dom i życie, a ja założę się, że jeszcze ktoś czeka gdzieś na moją pomoc.
Weszliśmy do domu, gdzie dowiedziałem się o biurokratycznej stronie sytuacji.
-Mam je w zeszycie, umiem pisać. Części z nich mam nawet dokumenty, więc będzie i data urodzenia.-odpowiedziałem dumnie i podałem kotu to czego potrzebował. Po chwili sięgnąłem po pióro, przeczytałem co dałem radę na kartce, aby się upewnić, że nikt nikogo nigdzie nie sprzeda, po czym podpisałem się w odpowiednim miejscu.
To teraz co? Będzie już dobrze? Koniec mieszkania w lesie i jedzenia kradzionego jedzenia? Chyba tak. Moja misja tutaj została zakończona, prawie. Posiedzę tu jeszcze chwilę, upewnię się, że wszystko dobrze i ruszam dalej. Wojna może się skończyła, ale jej skutki będziemy czuć jeszcze bardzo długo.

Z/T Wszyscy

NASTĘPNA CZĘŚĆ
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Solmo Empty Re: Solmo

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach