Cukiernia rodziny Firse

3 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by NPC Pon Mar 08, 2021 12:12 am

Kesyan Gwendelyn

  Syknął cicho na wolnym wdechu, kiedy Safia odpowiedział na jego pytanie. Tego się w zasadzie spodziewał, ludzie zwykle nie znali odpowiedzi, a jednak od czasu do czasu miło by było usłyszeć coś przydatnego. Aczkolwiek dzieciak przybiegł, próbował się bronić, siedział i oddychał, więc nie było bardzo źle. Rękoma również nie wyczuwał przemieszczeń, a to tym lepiej.
  Wysunął z walizki dno, czy może raczej jeden z boków, gdzie ukryte było ustrojstwo złożone z dwóch kijków i białego płótna, które to kijki Kesyan rozsunął na odpowiednią długość, tworząc nosze. Ułożył na nich Kotka i zabrał go z łazienki, było to o tyle pomocne, że nie wykrzywiał mu kręgosłupa i żeber przy okazji. Odłożył go na łóżko i wrócił do swoich rzeczy, by zabandażować mu klatkę piersiową, z małą pomocą pani Firse, by go podtrzymała za plecami. Kiedy chłopiec ponownie został położony płasko, Kesyan wrócił po resztę rzeczy.
  — Trzeba czekać, aż się obudzi, to może zająć jeszcze chwilę... — Usiadł obok, by móc kontrolować jego stan. — Jak rozumiem, nic o sobie nie mówił... ani nikt inny? — spytał, właściwie patrząc bardziej na kota. Zaraz też kucnął przy łóżku i zajrzał mu do uszu w poszukiwaniu jakichś nieprawidłowości. Nie wyglądał na hybrydę z dobrego domu, jak już to od przeciętnie biedniejszego mieszczanina.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Pon Mar 08, 2021 12:38 am

Ogarnięty mniej więcej kociak leżał w łóżku, a my patrzyliśmy się na niego jak owce. I ja i mama kiwnęliśmy głowami kiedy okazało się, że jeszcze chwilę trzeba będzie poczekać. Po chwili pokręciłem głową kiedy lekarz zapytał czy mam jeszcze jakieś informacje. Obym tylko mięśni szyi nie nadwyrężył sobie przez to.
-To ja pójdę zaparzę herbatę.-powiedziała kobieta zerkając na mnie i na lekarza, przyjmując ewentualnie zamówienia na typ herbaty oraz ilość cukru, po czym wyszła z pokoju, zaszła jeszcze przy okazji do sypialni, żeby sprawdzić, co u mojego syna. Uśmiechnąłem się na myśl, że maluch śpi w pokoju obok, nic mu nie jest i mam nadzieję, że nigdy nie znajdzie się w takiej sytuacji w jakiej teraz jest hybryda.
Wróciłem do drapania się po zaczerwienionych rękach, na których wyskoczyły już intensywnie różowe łaty. Swędziało jak cholera, okropieństwo.
-Czy...-zacząłem, nie do końca wiedząc co powiedzieć. To oczywiste, że nie było mi komfortowo rozmawiać z jakimś facetem o tajemnicach naszych.-Co Pan o tym myśli? Co mam z nim teraz zrobić? Znaczy może tutaj być, bo jest chory.-poczułem jednak, że lekarz może mi pomóc, w końcu obowiązują go te jakieś chyba tajemnice lekarskie i inne zasady.-Milicja go szukała i nie chcę go oddawać, bo bez powodu przed nimi nie uciekał. Co się robi w takiej sytuacji?-niepewnie kontynuowałem, szukając jakiegokolwiek wsparcia, licząc na to, że służby nie wpadną nam jutro do domu i nie aresztują nas za ukrywanie tego zwierzaka. Patrząc na mój stosunek do hybryd, to nie jestem im jakoś mocno przychylny, są dziwne, silne i straszne, ale no to mały kot przecież, głupio mu nie pomóc, bo to dziecko w sumie.
Już poniekąd zdecydowałem się co zrobić, więc rada lekarza nie zmieni mojego postanowienia, ale może sprawi, że będę wiedział na co mam jeszcze zwrócić uwagę.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by NPC Pon Mar 08, 2021 1:40 am

Kesyan Gwendelyn

  Skinął głową. Herbata zawsze jest miłą odmianą po wąchaniu wszystkich specyfików, jakie się ma w walizce. A no właśnie, herbata. Znaczy nie ona sama w sobie, ale zwykł ją pić w domu. Kesyan zerknął na zegar, który odnalazł na ścianie. Chwilę z tym zeszło, ale nie było jeszcze źle, powinien zdążyć. A przynajmniej zdążyć wysłać wiadomość w przyzwoitym czasie.
  Zostawił w spokoju uszy kota i wyjął notatnik, w którym znalazłszy pustą stronę, zaczął pospiesznie spisywać poszczególne rzeczy. Zaraz też przeszedł do następnej, nad którą przyłożył się trochę bardziej, wyglądało to na pierwszy rzut oka, jakby miał dwa charaktery pisma.
  — Uczulenie? — Zerknął na czerwone ręce Safii, słuchając, co ten ma do powiedzenia. — Wymaga stałych kontroli i uważnej opieki, póki rana na oku się nie zagoi. To może zająć jakieś dwa tygodnie — odparł spokojnie, by za chwilę przerwać pisanie. Kesyan zaklął w myśli, zbeształ się za ciekawość i spojrzał na Safię, jakby ten zrobił coś głupiego. — Zdaje pan sobie sprawę, że może to być potraktowane jako ukrywanie przestępcy? A jeśli hybryda do kogoś należy, będzie to również kradzież. W dodatku teraz o tym wiem, a tak jak wcześniej powiedziałem, to nie jest moja ostatnia wizyta. — Westchnął cicho. — To nie moja rzecz, jestem tylko lekarzem i zapomnijmy o tej rozmowie.
  Wyrwał kartkę z dziennika i podszedł do okna. Wyjrzawszy na zewnątrz, zagwizdał przeciągle, wodząc wzrokiem po niebie. Po chwili Gwendelyn odsunął się nieco, kiedy na parapecie wylądował sokół. Zapakował ptaszynie list do tubki, zacmokał i wypuścił z powrotem.
  — Mam tylko nadzieję, że nie narobi pan sobie kłopotów — dodał, przymykając nieco okno. Wrócił do kotka i sprawdził jego stan, po czym zainteresował się ogonem chłopca. Sprawdził kondycję włosia oraz skóry i ślady ewentualnych pasożytów.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Pon Mar 08, 2021 2:09 am

Przyglądałem się mu jak coś notował, ale z tej trochę już dalekiej odległości moje oczy się zaczęły poddawać z rozpoznawaniem małych literek.
Lekko speszony skinąłem głową i przesunąłem otwartą dłonią po skórze, jakby chcąc jej wynagrodzić całe drapanie, do którego i tak wróciłem w mgnieniu oka.
-Na sierść.-dodałem, dalej dziwiąc się, że hybryda taką reakcję u mnie wywołuje. Przepisanie mi jakiegoś leku na to mogłoby mi pomóc, zwłaszcza, że planuję zachować hybrydę dla siebie.
Słuchałem go uważnie. Dwa tygodnie, co najmniej pewnie. Może mieszkać w moim pokoju, a ja zamieszkam jakiś czas u Finn. Mieszkanie z żoną jakoś do mnie nie przemawiało. Wolałbym się do jakiejś tawerny udać i tam pokój wynająć, albo mogę spać tutaj, na materacu na korytarzu.
Mówił dalej, a ja w duchu odetchnąłem na jego słowa. Uśmiechnąłem się lekko, słysząc, że będzie udawał, że nic nie wie. Dobrze, jeśli mnie ktoś zapyta to powiem, że nic mu nie mówiłem lub kłamałem. W końcu pomógł nam i jeszcze na nas nie doniesie, więc jestem mu coś winien.
-Już zapomniałem.-zapewniłem go. Zaniepokoił mnie jednak jego list. Co w nim napisał? Do kogo? Może oszukuje nas i milicja zaraz dostanie od niego wiadomość co się tutaj dzieje?
Usiadłem na wolnym krześle, obok biurka z terrarium ślimaczym. Alvi łaził właśnie po szklanej ściance falując pięknie swoją oślizgłą nogą.
-Nie narobię.-odpowiedziałem pewny siebie. Ja sobie z tym wszystkim poradzę. Najbardziej mnie niepokoi to, że nie wiem kto jest właścicielem kota. Co jeśli młody kiedyś na niego wpadnie i zostanie rozpoznany? Tak czy inaczej wyleczenie go i załatwienie mu dokumentów to dwie najważniejsze sprawy. Zapytam kapłana Alana, może on będzie wiedział jak znaleźć fałszywe papiery. Może i oddany bogom jest, ale dziadyga ma niejedno za uszami.
Popatrzyłem na wejście do pokoju, bo usłyszałem skrzypnięcie ostatniego stopnia schodów.
-No i herbata.-powiedziała miękko rudowłosa kobieta. Najpierw podała Kesyanowi ciepłą, owocową herbatę w ładnej filiżance, a dopiero później mi. Stanęła obok mnie i wyglądając jak moja rodzona, starsza o kilka lat, siostra patrzyła z politowaniem na dziecko.-Dziękujemy Panu bardzo. Nie wiedzieliśmy do końca co robić i spadł nam Pan z nieba.-uśmiechnęła się i delikatnie skłoniła się w stronę weterynarza, a ja skinąłem głową, żeby towarzyszyć matce w oddawaniu szacunku lekarzowi.
-Ile jesteśmy Panu winni i czy mamy coś mu kupić? Jakieś leki, opatrunki?-rzuciłem w końcu kwestę zapłaty. Nasze spotkanie powoli dobiegało końca, chociaż pewnie się jeszcze w tym tygodniu zobaczymy na przeglądzie sierściucha.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by NPC Pon Mar 08, 2021 10:22 am

Kesyan Gwendelyn

  Pokiwał lekko głową. Oczywiście, że na sierść, chyba że z jakichś powodów zapragnął żyć w miejscu, które go zabija. Niemniej nic go tym razem nie goniło, toteż mógł sobie pozwolić na zadawanie pytań.
  — Na sierść i na co jeszcze? — rzucił, wracając do notesu, a kiedy tylko pojawiła się odpowiedź, Kes zaczął spisywać kolejne rzeczy. Za chwilę podał mu kartkę, całkiem czytelną, gdzie zawierała się lista czterech specyfików. — Niech pan wybierze ten, który będzie najbardziej odpowiadać. Można je testować bez przeszkód, ale skuteczność zwykle zależy od pacjenta. — Na chwilę przeniósł wzrok na ślimaka w terrarium i uśmiechnął się pod nosem. — Piękny okaz — skomentował, kolejną chwilę poświęcając Kotkowi, nim przyszła pani Firse.
  Podziękował cicho za herbatę i podniósł na nią wzrok, kiedy mówiła. W zasadzie na ich oboje, ale nie przyglądał się tak długo, by przypadkiem tego nie zauważyli. Intrygujące...
  — Taka już moja powinność — odparł z uśmiechem i zerknął na Safię. — Tak, właśnie miałem to spisać...
  Dajcie policzyć, poważny uraz głowy, operacja, kilka złamań kości, nadgodziny... Cena nie była jakaś szalona, ale nie był też byle konowałem z osiedla. Kesyan za moment przekazał im listę wszystkich potrzebnych rzeczy, razem z wyjaśnieniem, skrótowym i jednocześnie łopatologicznym.
  — Jakieś pytania? — Zerknął na kotka i upił herbaty.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Pon Mar 08, 2021 1:20 pm

Swędzenie chyba nie ustawało. Niby kota nie dotykam, ale to co miałem na skórze po niesieniu go, dalej tam jest i będzie dopóki tego porządnie nie zmyję.
-Na pomidory i orzechy. Kwaśne rzeczy też nie działają na mnie dobrze.-niby nie uważam, abym miał uczulenie na cytrusy, ale jakoś mnie po nich język piecze i boli mocniej niż powinien chyba, chociaż i tak nie umieram po nich, tak jak to robię po orzechach.
Odebrałem kartkę, trochę zdziwiony, że dostaję receptę od weterynarza. A więc stałem się zwierzęciem. Nie narzekałem jednak na to, bo dzięki maści będzie mi łatwiej pomagać przy hybrydzie.
-Dziękuję Panu bardzo. Wypróbuję je.-Jestem winien wielką modlitwę Kokoro, bo zbyt wiele szczęśliwych wypadków się dzisiaj zdarzyło, żeby to był przypadek. Dziękuję. Powiedziałem teraz w myślach na szybko, jakbym wysyłał sygnał bogini, że zauważam jej starania i nie zapomnę jej tego.
Zwróciłem spojrzenie na Alviego.
-To ślimak sadulski, albinos. Ma już dwa lata i strasznie się rozrósł.-uśmiechnąłem się do mojego oślizgłego podopiecznego.-Jak futerkowych zwierząt nie mogę mieć, to chociaż ślimaka mam.-rzuciłem kilkoma informacjami. W głębi mojego chorego serduszka się ucieszyłem nawet na te trzy zdania jakimi mogłem się podzielić, bo nieczęsto mam okazję do rozmawiania o moim zwierzęcym podopiecznym.
Herbata została rozdana, a kartka z informacjami trafiła w ręce Deane i Safii, którzy na szybko przeczytali co mają robić i czym, aby upewnić się, że wszystko rozumieją.
Pokręcili głowami na pytania czy mają pytania. Pytania na pewno jakieś były, tylko pewnie jeszcze nie wiedzieli o co pytać i jak. Niezrozumienie i zdanie sobie sprawy ze swojej niewiedzy przyjdą z czasem. Całe szczęście, że lekarz będzie ich odwiedzał, więc kiedy będą potrafili wyartykułować swoje wątpliwości, to będą mieli okazję, aby je rozwiać.
Wtedy w przejściu pojawił się trzeci kłębek zwichrzonych rudych włosów, chociaż nie był tak dziki, przez związanie rzemykiem.
-Już wszystko w porządku?-zapytał, wchodząc kilka kroków do pokoju i patrząc z zaciekawieniem na nieprzytomnego kotka.
-Tak. Pan Kesyan zajął się sprawą idealnie, a młody zostanie z nami jakiś czas.-kobieta poinformowała ukochanego z uśmiechem i rumieńcem. Opieka nad hybrydą przypomni im dawne czasy kiedy to zajmowali się małym, grubym Safią, podjadającym cukierki kiedy nikt nie patrzył. Peaky skinął głową na zgodę. Za bardzo nie był rozeznany w sytuacji, bo kiedy na górnym piętrze trwała walka o oko kota, on na dole sprzedawał bułki.
-Przyniesiesz pieniądze, kochanie?-zapytała mężczyznę i podała mu sumę jaką byli winni weterynarzowi. Mężczyzna zniknął więc na kilka krótkich chwil, a kiedy wrócił, w jednej dłoni miał pieniądze, a w drugiej trzymał papierową torbę, wypełnioną świeżymi kokosankami oraz bułkami z jagodami. Wypieków było tam więcej niż Kesyan prosił, ale to w ramach podziękowań. Podszedł do lekarza i podał mu wszystko, co dla niego miał.
-Jeszcze raz, dziękujemy.-wstałem z krzesła i skłoniłem się lekko weterynarzowi. Dużo dla nas zrobił i dużo jeszcze zrobi, więc nie ma co żałować mu podziękowań.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Mistrz Gry Pon Kwi 05, 2021 9:18 pm

Chłopiec delikatnie się poruszył, krzywiąc się delikatnie. Czuł, że wszystko go boli, włącznie z głową. W dodatku przez środek który mu podano, teraz gdy dochodził właśnie do siebie, miał wrażenie, że jest mu słabo, wszystko się kręci, a on ma problemy z koordynacją.
Znaczy... tak myślał. Nie podniósł się jeszcze, ale szum i uczucie otępienie rysowało wrażenie, że jeśli się podniesie, to ponownie przytuli podłogę.
Podłogę...
Miękka ta podłoga...
Delikatnie uchylił jedno ze ślepi, oglądając sufit, tym samym zastanawiając sie co właściwie się stało.
Powoli poruszył dłonią. Dywan? skóra? - zacisnął drobną łapkę na kołdrze tudzież kocu, aby sprawdzić na ślepo cóż to takiego.
Dźwięki zdawały się odbijać echem, a później zapętlać. Zniekształcone, jakby zza ściany, nie przypominały ani zdań, ani nawet pojedynczych słów. Trwał tak dłuższą chwilę, dopóki wszystko nie zaczęło z wolna wracać na swoje miejsce.
Mętne źrenice odnalazły ludzkie sylwetki. Chłopiec przez dłuższą chwilę próbował połączyć wszystkie fakty i wypełnić pustkę, która teraz budziła rosnący niepokój.
Hybryda poruszyła się gwałtownie, gdy dotarły do niej ostatnie fakty i to, że ci co stoją nieopodal to ludzie, a ludzie są źli.
Niestety nie sprawdził gdzie jest i gwałtowny odruch sprawił, że chłopiec z hukiem zleciał z łóżka, a chwilę później wsunął się pod samo łóżko i syknął "groźnie".
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by NPC Wto Kwi 06, 2021 5:41 pm

Kesyan Gwendelyn

  Pokiwał głową, słuchając tych skąpych informacji o ślimaku, których sam się zdążył domyślić. No, może nie wieku, bo po dorosłych zwierzętach ciężko to poznać z daleka, ale niewiele mięczaków lądowych dorasta tu do takich rozmiarów.
  — Może się cieszyć uwagą na wyłączność — rzucił żartobliwie, w końcu odrywając wzrok od łażącego po szkle stworka.
  Cukiernicy nie mieli pytań. To niezbyt dobrze, ale nie mógł nic na to teraz poradzić. Rzeczywiście ich niewiedza wyjdzie później, oby tylko nie zbyt późno, bo dobre intencje i głupie działanie potrafią być równie destrukcyjne, co to, przed czym uciekał Kotek. Tak czy inaczej pozostawało się rozliczyć, choć entuzjazm pani Firse gryzł jego cały zestaw uprzedzeń do klientów.
  Zaraz jednak dostał też swoje zamówienie, co go zaskoczyło, zwłaszcza, że waga torby zdecydowanie się nie zgadzała z przewidywaniami. A potem doszedł jeszcze Safia, który zachowywał się jak przy arystokracji. Słusznie czy też nie, Kesyan nigdy siebie nie postrzegał w taki sposób. Na pewno nie w pracy.
  — Taka już moja powinność — odparł z lekko zakłopotanym uśmiechem, chowając pieniądze do kieszeni, ale ta chwila obustronnej uprzejmości nie trwała długo.
  Szur i głuchy huk kazał mu odłożyć torbę ze słodyczami na pierwszą lepszą powierzchnię płaską. Po plecach przebiegł mu dreszcz przypominający o uszkodzonych żebrach. Kesyan odsunął się pół kroku od łóżka.
  — Spokojnie, dzikusie... — wymruczał, obserwując Kota. — Pani Firse, proszę mu przynieść coś do jedzenia. I picia. I lepiej ograniczmy liczbę osób do minimum — polecił, nie odrywając jednak uwagi od hybrydy. Malec albo był zdziczały, albo nigdy nie go nie uczono zachowania, mógł faktycznie być bezpański... Choć z drugiej strony mógł to być właśnie wynik uwagi właściciela. Podszedł i kucnął przy rogu łóżka. — Nie musisz się bać. Nie wszyscy ludzie są źli — rzucił cicho. — Łóżko służy do tego, żeby na nim spać, a nie siedzieć pod — dodał półżartem.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Sro Kwi 07, 2021 11:43 am

Uśmiechnąłem się szeroko na słowa weterynarza, przytaknąłem głową. Cieszy mnie jego zainteresowanie. Mógłbym mu dać ślimaka na rękę, mógłbym jeszcze mu poopowiadać o nim, o tym, jak go sprowadzaliśmy do naszego domu, jakie mam wymagania i jak się nim opiekować. Zastanawiam się czy w razie gdyby zachorował Alvi, to czy Kesyan wiedziałby co robić. Ja mam trochę książek o ślimakach, więc czasami wyłapuję pewne rzeczy, ale leczenie nie zawsze jest łatwe. Wiedza o ślimakach zdaje się być słabo rozwinięta. Zastanawiam się czy mój syn podłapie temat mięczaków.
Lekarz może i arystokratą nie był, ale ze względu na to, co zrobił oraz co zrobi należy mu się szczególny szacunek i wdzięczność.
Podskoczyłem kiedy dziecko spadło z łóżka, aż trochę herbaty mi się wylało. Szybko wytarłem kropelki ze ściany filiżanki i spiłem je z palca. Nie wiedziałem co mam zrobić, rodzice również, w końcu rzadko nam hybryda na ziemię spada i na nas syczy. Na szczęście nie rzuciliśmy się mu na pomoc, bo wywołałoby to pewnie większą panikę w głowie kota.
Nikt nie protestował kiedy dostaliśmy polecenie od Kesyana.
-Oczywiście.-powiedziała ochoczo mama, po czym wszyscy razem wyszliśmy z pokoju. Tata został na korytarzu, schowany za ścianą, w razie gdyby weterynarz potrzebował pomoc z czymś. Ja z kolei poszedłem za kobietą do kuchni, aby pomóc jej w przygotowaniu jedzenia.

-No, Safia.-mruknęła, chociaż nie słyszałem w jej głowie pretensji, bardziej rozbawienie. Pokręciła głową sięgając po talerz i stawiając go na blacie.-Przynieś coś słodkiego.-poleciła i zabrała się za robienie kilku małych kanapeczek. Jedna z miodem, druga z szynką, a kolejna z serem. Wrzuciła jeszcze jakieś warzywa na to, a ja dołożyłem słodką bułeczkę oraz ciastko cynamonowe. Niech młody ma wybór smaków. Nalaliśmy do szklanki ciepłego mleka i już jedzenie było gotowe. Kot je zdrowiej niż ja, co źle o mnie świadczy.
Mama założyła mi włosy za ucho i popatrzyła mi na ręce.
-Ale cię napadło.-przetarła mi przedramiona zwilżoną ścierką i pokręciła noskiem.
-Spokojnie, dostałem już receptę na maść, będzie dobrze.-pocieszyłem ją. Jak kot z nami zostanie, to muszę to ogarnąć, bo jeśli tego nie zrobię, to skończę z rozdrapanymi, poranionymi rękoma, a tego nie chcę. Nie chcę też zostawiać rodziców samych z dzieckiem, bo to w końcu ja je ściągnąłem na nich.
Wziąłem szklankę z mlekiem, a mama wzięła talerz. Ruszyliśmy na górę. Weterynarz miał wystarczająco dużo czasu, żeby spróbować przekonać hybrydę do wyjścia spod łóżka.
Doszliśmy do pokoju, kubek przekazałem mamie, która weszła do pokoju. Ja skoczyłem do łazienki, umyć ręce, a później stanąłem obok taty, na korytarzu. No to czekamy....

-Już jestem.-powiedziała łagodnie Deane. Uśmiechnęła się do Kesyana oraz do kota jeśli był w zasięgu jej wzroku. Następnie spokojnie zaoferowała jedzenie i picie hybrydzie.-Dla ciebie skarbie.-kolejny uśmiech. Jeśli zwierzak nie przyjął oferty, to kobieta odłożyła wszystko jak najbliżej dziecka, aby w każdej chwili mogło po to sięgnąć.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Mistrz Gry Czw Cze 10, 2021 5:59 pm

Sesja przerwana, zostanie dokończona w retrospekcjach.
Temat wolny.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Nie Lip 11, 2021 10:23 pm

Pozytywka cicho grała, wesołą melodię, a ja chodziłem po pokoju tanecznym krokiem, delikatnie bujając się na boki. Trzymałem Seidiego na rękach i delikatnie poklepywałem jego plecy, czekając aż mu się odbije po posiłku. Nie mogę wątpić w to, że jest moim synem, bo widziałem, jaki ma wilczy apetyt.
Zrobiłem powolny piruet i napotkałem wzrokiem, spojrzenie ojca, który stał w drzwiach do mojego pokoju i przyglądał nam się z zachwytem.
-Cześć.-szepnąłem mu, sam nie wiem dlaczego, bo nikt nie spał.
-Cześć, Safia.-uśmiechnął się do nas szeroko. Zaśmialiśmy się cicho z sytuacji.-Będziesz chciał się później przejść na spacer?-nie proponował mi dawno takich rzeczy, bo to było coś na specjalną okazję, na jakąś ważną rozmowę, która wymaga odpowiedniej atmosfery.
-Jasne. Tylko mama wróci, żeby się Seidim zająć.-kiwnąłem do niego głową. Pogłaskałem dziecko, które zawierciło się niemrawo w moich rękach.
-Tak, tak... -oparł się ramieniem o futrynę i przyglądał się dalej naszym tańcom.-Urósł, co? Strasznie. Będzie z niego wielki chłop, jak byk. Najsilniejszy w mieście.-mówił, żartem i nie mógł ukryć rozbawienia.
Popatrzyłem na tatę, wzrokiem mówiącym ,,Tak, jasneeee....".
-Zupełnie, jak ty i ja.-kolejne śmiechy rozbrzmiały w pokoju. Zostały jednak przerwane przez puste, niewinne beknięcie i cichy kaszel. Gdybym nie miał pomocy rodziców, to bym się bał, że chłopiec jest chory, dusi się, a to tak naprawdę nic takiego, tylko powietrza się nałykał podczas jedzenia.

***

Mama wróciła z miasta i przejęła opiekę nad Seidim, więc ja i tata mogliśmy spokojnie przejść się i porozmawiać ze sobą na spokojnie. Szliśmy ulicami miasta, wskazując palcami na interesujące wystawy sklepowe czy kwiaty w doniczkach stojących na parapetach domów. Doszliśmy w końcu na obrzeża miasta, gdzie zaczynały się pola, a kawałek dalej rozpoczynał się las.
-Jak zdrowie?-zapytał, zerkając na mnie. Wiedziałem, że to taki wstęp do rozmowy, załapanie jakiegoś tematu i upewnienie się, że czuję się wystarczająco dobrze, aby rozmawiać.
-Nic się nie zmienia, dalej ma chore serce.-uniosłem kącik ust, a ojciec szturchnął mnie łokciem.-Nie no, nic się nie dzieje. Biorę leki, badam się. Ostatnio jest nieco spokojniejszy czas.-wzruszyłem ramionami.
-Odkąd Finn wyjechała odwiedzić rodzinę.-dopowiedział, patrząc na ścieżkę przed nami.
-Odkąd Finn wyjechała...-potwierdziłem jego słowa dość matowym głosem. Wiem, że rodzice wiedzą o tym co się mniej więcej dzieje w naszym związku. Możliwe, że jestem na nich trochę zły, że nie odradzali mi małżeństwa z nią, ale patrząc prawdzie w oczy, czy ja bym się ich posłuchał? Finn to jedyna osoba w mieście, która chciała na mnie spojrzeć, zagadać. Ja też nie byłem dla niej najlepszym partnerem. Czasami, jak wspominam, co robiłem, to czuję, że chcę się od tego odłączyć, zapomnieć. Chyba byłem zbyt sfrustrowany tymi latami bycia z nią.
-Nie myślałeś nigdy, jakby ci było z inną?
-Tato...-jęknąłem, nieco oburzony, tym co mi tutaj sugeruje.
-No, nie mówię o tym, że masz zdradzać, Safcia, tylko... Tego kwiatu jest pół światu.
-Kwiatu pół światu, więc dlatego wybrałeś własną siostrę?-spojrzałem na niego, unosząc brew.
-To co innego.-odpowiedział, kompletnie zmieszany.
-Wiem, przepraszam.-nie powinienem był poruszać takich tematów, zwłaszcza, że związek moich rodziców jest idealny pod każdym względem.-Nie wiem, czy myślałem. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że mógłbym być z kimś innym...-zmarszczyłem brwi, bo ostatnio pojawiła się taka myśl, gdy spotkałem dawnego przyjaciela, który zdawał się być inny niż w przeszłości, a jednocześnie tak samo serdeczny i ciepły.-Może raz mi się zdarzyło, ale jestem realistą, tato. Nie mam nic do zaoferowania. Starzeję się i jedyne co umiem, to grać na organach i piec.-kopnąłem kamienia, wzdychając ciężko.-Mienie zbyt wysokich wymagań przy jednoczesnym oferowaniu niczego, donikąd mnie nie zaprowadzi.
-Nie gadaj głupot, Safia.-nie wiedziałem, jak na o odpowiedzieć, więc tylko skinąłem głową w milczeniu.-Tak czy inaczej, nie ważne co zrobisz, czy znajdziesz sobie inną...-podniósł rękę, chcąc mnie uciszyć, widząc, jak już otwieram usta, aby się bronić.-...czy zdecydujesz się na rozwód, czy zostaniesz z nią, masz nasze wsparcie. Moje i mamy, jesteśmy tutaj dla ciebie Safia.-spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. Uśmiechnąłem się gorzko.
-Wiem. Dziękuję.-będę się musiał nad tym wszystkim zastanowić, chociaż czuję, że teraz jest już na to za późno, jesteśmy po ślubie, mamy dziecko, wszyscy o nas wiedzą. To przytłaczające, ale może znajdę w sobie trochę siły, żeby jeszcze raz poddać to wszystko rozważaniu.

Z/T
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Wto Lip 27, 2021 1:37 pm

Atmosfera w cukierni była dzisiaj napięta. Mama wyjechała, zostawiając mnie i tatę z cukiernią. To nie była tragedia, tragedią, było to, że Finn nas odwiedziła z Seidim. Na odwiedziny Seidiego się cieszę, ale na odwiedziny mojej żony już mniej, zwłaszcza, że z marszu, kiedy zniknęliśmy na górnym piętrze, zaczęła mi robić wyrzuty.
-Mówiłem ci, że to nie tak.-próbowałem jakoś załagodzić sytuację, ale nie miałem nawet siły się kłócić, bo to nie miało sensu, ona i tak nie zrozumie.
-Zawsze mówisz, że to nie tak, a później widzę cię z jakąś dziwką na mieście!-nie przejmowała się tym, że Seidi próbował zasnąć mi na rękach.
-To był pogrzeb Alana, nie moja wina, że przyszły, pół miasta przyszło, a ty się ich czepiasz.-przytuliłem syna, próbując go uspokoić, bo przez jej ciągłe wrzaski co chwila zaczynał marudzić płaczliwie.
-Czepiam się, bo im prawie między cycki ten durny łeb wsadzałeś, jak z nimi rozmawiałeś!-rozumiem, że mogłaby być zła, gdybym ją zdradzał, ale tutaj? Nie mogłem nawet wesprzeć nikogo w żałobie? To była tylko rozmowa, na tym po części polega moja praca.
-To nie tak, rozmawialiśmy o...
-MAM GDZIEŚ O CZYM ROZMAWIALIŚCIE!-wydarła się, a ja aż podskoczyłem w miejscu, od razu skupiając na niej wzrok. Szybko jednak się skuliłem, kiedy pierwsze uderzenia poleciały w moją stronę.-MAM. TO. KURWA. GDZIEŚ!-w każdym słowem padało kolejne uderzenie, ale dla mnie liczyło się tylko to, że Seidi nie oberwał ani razu. Niestety w końcu dziecko przyciągnęło jej uwagę.-Jak taki z ciebie kochaś, to radź sobie sam.-zafukała, sięgając po chłopca, chwytając za rękaw mojej koszuli, żeby przyciągnąć mnie do siebie.-Nie będziesz miał mnie, nie będziesz miał jego, rozumiesz? No oddaj mi go!-zawarczała, kiedy zacząłem się z nią przepychać. Nie miałem zamiaru oddawać jej syna. To tak samo moje dziecko, jak i jej.
-Zostaw no. Uspokój się.-poprosiłem, ale wtedy stało się coś, czego nawet po niej się nie spodziewałem. Wściekła tym, że ją odgradzam od dziecka, wbiła mi zęby w rękę, zakuła paznokciami w skórę.-Jesteś nienormalna!-krzyknąłem na nią, czując kłucie w piersi. Zaczyna się, długo nie wytrzymam.
-ODDAJ MI GO!-kolejne wrzaski się rozpoczęły, kolejne uderzenia i kopnięcia poleciały w moją stronę, a ja czułem, jak mam tego wszystkiego dość.
-ZOSTAW NAS!-krzyknąłem na nią, chcąc po prostu spokoju, chcąc odpocząć, uspokoić się, zanim moje serce oszaleje. Postąpiłem krok w jej stronę i pchnąłem ją w tył, żeby się odwaliła ode mnie i mojego syna. Poczułem, jak jej pazury przejeżdżają mi boleśnie po przedramieniu, tworząc czerwone krechy. Dziewczyna poleciała w tył, prosto na barierkę przy schodach, przeleciała przed nią i spadła z łomotem na stopnie, zjeżdżając po nich w dół, jak bezwładna lalka.
Stałem w miejscu, patrzyłem się wielkimi oczami w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą, była moja żona. To nie w taki sposób chciałem zaznać spokoju. Zasłoniłem dłonią usta, żeby nie wydać żadnego dźwięku i żeby uspokoić oddech. Wycofałem się pod ścianę i osunąłem się na ziemie, trzymając Seidiego blisko siebie.
-Saf- Na bogów...-usłyszałem głos taty z kuchni. Znalazł ciało. Co teraz? Patrzyłem na niego wystraszony kiedy wbiegł do mnie na piętro.
-Ta...tatoo...-zapłakałem, czując, jak tracę oddech. Co ja mu powiem? Co powiem milicji? Wtedy poczułem, jak ojciec mnie przytula, jak mówi spokojne ,,Ćśśś", żeby mnie uspokoić.
-Będzie dobrze. To był wypadek. Spadła ze schodów.-poinstruował mnie, mówiąc mi jaka jest wersja zdarzeń. Pokiwałem głowa i objąłem go. To był wypadek, to nic takiego. Śmiertelny upadek ze schodów się zdarza, co nie? To nie jest takie rzadkie.

FINN FIRSE NIE ŻYJE

Z/T
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Pią Gru 17, 2021 3:19 am

Zerknąłem na zegarek stojący na blacie. Uśmiechnąłem się widząc, która godzina. Zaraz zamykamy, jeszcze tylko kilka minut i mogę iść odpocząć. Przymknąłem oczy i z bananem na twarzy stałem za ladą i czekałem, aż ostatnie chwile mojej zmiany przeminą. Stałem tak i stałem, odliczałem sekundy, aż nagle poczułem, jakieś swędzenie w nosie, dziwne, specyficzne, coś na obraz kichnięcia, które nigdy nie dojdzie do skutku i będzie mnie męczyć pół dnia. Nie zwracałem na to uwagi, bo często tak mam, to minie. Liczyłem dalej czas, aż wskazówka wybiła godzinę dziewiętnastą. Otworzyłem oczy i napotkałem szczęśliwe spojrzenie klienta. Zaskoczenie było widać na mojej twarzy, w końcu nie słyszałem, jak drzwi się otwierają, dzwoneczek by zadzwonił, a tu kompletna cisza. Przecież nie zasnąłem na stojąco. Zerknąłem na zegarek i była ta godzina, która powinna być, czyli nie zasnąłem.
Wróciłem wzrokiem do niego, bez krępacji go oglądając kiedy cierpliwie stał pół metra ode mnie. Rudawobrązowe włosy z jakąś jaśniejszą łatką na grzywce, spiczaste i miękkie psie uszy, a do tego merdający powoli ogon, o kolorze podobnym do włosów. No i te oczy, duże, o intensywnym odcieniu niebieskiego.
-Em... Już zamykamy, ale coś podać?...-zapytałem grzecznie, bo chociaż już minuta po dziewiętnastej, to przecież on przyszedł tutaj jeszcze przed zamknięciem, to ja nawaliłem.
-Tak.-zabujał ogonem i podszedł do szklanej witryny, przyglądając się towarowi.-Wezmę wszystko, co zostało.-zastukał paznokciem w szybę i zerknął na mnie.
Popatrzyłem na to co zostało. Nie było tego dużo, ale towar był całkowicie losowy. Kilka kokosanek, słodkie bułki, babeczka, kawałek ciasta. Podliczenie tego będzie chaotyczny.
-Już pakuję.-sięgnąłem po papierowe torebki i po chwili zamówienie stało na blacie, gotowe do odbioru.-To będzie trzydzieści dwie drachmy i pięć lept.-podkreśliłem moje wyliczenia na papierze, który wyrwałem z zeszytu i wystawiłem w stronę hybrydy.
-No i tu mamy problem, bo nie mam aż tyle.-wyszczerzył się głupio.-Mam dwadzieścia trzy drachmy i ani lepty więcej.-widziałem, jak się lekko zarumienił, jak położył nieco uszy na bok. Chyba było mu naprawdę głupio. Eh... Westchnąłem ciężko.
-Może być.-podałem mu rachunek i odebrałem zapłatę. Nie będę się z nim kłócił. Tego jedzenia i tak jutro nie sprzedamy, a sobie jak zostawimy, to masa się zmarnuje. Niech już je weźmie, jak ma plan to zużyć.
-Dziękuję.-chwycił torby i ruszył ku wyjściu.
-Proszę i życzę smacznego.-spojrzał na mnie, jeszcze raz pokazał zęby w podzięce i popędził gdzieś ulicą. Cóż, to było dziwne. Zaraz, czy dzwonek znów nie zadzwonił? Zepsuł się? Będę musiał jutro na to spojrzeć, ale teraz zamykamy wszystko i idziemy spać.

***
Zerknąłem na zegarek stojący na blacie. Uśmiechnąłem się widząc, która godzina. Zaraz zamykamy, jeszcze tylko kilka minut i mogę iść odpocząć. Normalnie teraz zamknąłbym oczy i się relaksował, jednak po ostatnim zdarzeniu z tamtą hybrydą, jakoś nie umiałem tego zrobić. Bałem się, że znów nie usłyszę dzwonka i o nie...
Brwi mi opadły, kiedy za oknem cukierni zobaczyłem jego. Stał uśmiechnięty i merdał ogonem i się patrzył na mnie. O co mu chodziło? Dlaczego nie wchodzi do środka. Spojrzałem na zegarek jeszcze raz i chyba zrozumiał, że czas mu się kończy, bo podskoczył w miejscu, dorwał się do drzwi i wszedł do środka. Minuta przed zamknięciem. Jak ja uwielbiam takich klientów.
-Dobry wieczór.-przywitałem go mimo wszystko.
-Dobry wieczór.-odpowiedział grzecznie, kiedy śledziłem go wzrokiem, jak podchodził do gablotki, aby zastanowić się co wziąć.
-Coś podać?-sięgnąłem po torebkę i stanąłem przy szklanej wystawce, gotów pakować.
-Poproszę wszystko, co zostało.-rzucił z uśmiechem i już widziałem, jak się zaczyna ślinić. Weźmie wszystko? Co za pies na słodycze, ale to dobrze, mi wyjdzie na zdrowie, bo nie zjem tego, więc może pożyję kilka lat dłużej z synem.
-Będzie miał Pan, jak zapłacić pełną sumę?-ostatnio mu odpuściłem, ale trochę liczyłem, że teraz zapłaci ile musi i jeszcze odda za poprzedni raz.
-No właśnie, tu jest problem... Ale oddam Panu następnym razem wszystko, dobrze? Na pewno, niech mi Pan zaufa.-zaufać jakiemuś obcemu, co go w życiu w mieście nie widziałem? Nie ufam, ale on ma w sobie tyle odwagi i grzeczności, że dam mu szansę. Nie mogłem się jednak powstrzymać przed głośnym westchnięciem zanim rozpocząłem pakować.
Słodycze wylądowały w torebkach, rachunek został zapisany, podałem cenę, on mi dał niecałą jej połowę, wziął torby, podziękował i wyszedł, a ja stałem i patrzyłem się na drzwi. Niby coś mi nie pasuje tutaj, ale z drugiej strony jedzenie sie nie marnuje i nie muszę tyle sprzątać, więc może to i dobrze? Rodzice też by nic przeciwko nie mieli temu, że pomagam biednemu, bo skoro nie ma pieniędzy na słodką bułkę, które umówmy się, aż tak drogie nie są, to odpuszczając mu na pewno zapunktuję u Kokoro.

***
Sytuacja z hybrydą powtarzała się jeszcze kilka razy, dość regularnie i za każdym razem przebiegała tak samo. Przychodził, patrzył, mówił, że bierze wszystko, potem informował mnie o tym, że nie ma wystarczającej ilości pieniędzy, ja się na to godziłem, brałem co miał i puszczałem go wolno. Tym razem miało być jednak inaczej.
Stałem za ladą, torebki były gotowe do odbioru, rachunek też, a ja już wystawiałem rękę po zapłatę.
-No właśnie....-zaśmiał się niezręcznie, uciekł wzrokiem, uszy też mu oklapły.-Dzisiaj nie mam żadnych pieniędzy, ale oddam następnym razem, na pewno.-obiecał, chociaż jeszcze ani razu nie oddał mi ani lepty. Zmarszczyłem brwi i opuściłem rękę z rachunkiem. Czy mogę mu tak po prostu dać jedzenie? Niby nie biedujemy, mamy pieniądze, zarobiliśmy dzisiaj, ale jednak zastanawiało mnie to. Jeszcze raz popatrzyłem na niego i uznałem, że pora dowiedzieć się tego, co mnie już od jakiegoś czasu zastanawia.
-Po co ci to jedzenie? Zawsze przychodzisz, bierzesz wszystko, nie masz pieniędzy i wychodzisz. Poza tym nie widziałem cię wcześniej w mieście.-może i brzmiałem nieco podejrzliwie, ale miałem powody.
Od razu zauważyłem, jak się spiął. Co myślał, że nie wzbudza w nikim zaniepokojenia?
-Eee...-zerknął w bok, opuścił wesoły przed chwilą ogon.-Mogę Panu pokazać, ale musi Pan obiecać, że nikomu nie powie.-westchnąłem, ale przytaknąłem mimo wszystko, bo ciekawość wzięła górę. Chwycił torby i ruszył w stronę drzwi, musiał jednak chwilę na mnie poczekać, bo należało zmienić ubranie i pozamykać cukiernię dokładnie, dopiero wtedy podszedłem do niego i poszliśmy przed siebie, a gdzie? Na razie wiem tylko tyle, że poza miasto. Ehh, na pewno się zmęczę.

Z/T

NASTĘPNA CZĘŚĆ
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Pią Sty 07, 2022 10:33 pm

POPRZEDNIA CZĘŚĆ

Kolejny dzień powoli mijał. Stałem spokojnie za ladą i wspominałem niedawne wydarzenia. To było bardzo interesujące oraz męczące za razem. Nie wiem, jak ja to przeżyłem, bo do dzisiaj miałem wrażenie, jakby mnie w gardle drapało. Nie wiem czy mi się tak tylko wydaje, czy tak jest, ale i tak robię sobie przerwę od wszystkiego, co ma sierść. Cóż, przynajmniej taki był plan, dopóki nie otworzyłem oczu i nie zobaczyłem za drzwiami znajomej twarzy.
Brwi mi oparły i pies, który właśnie wszedł do cukierni mógł wyraźnie widzieć, że specjalnie szczęśliwy nie jestem. Podobno psy świetnie odczytują mimikę, ale ten chyba tego nie potrafił.
-Dobry wieczór.-uśmiechnął się, merdając ogonem.
-Dobry wieczór.-odpowiedziałem i już sięgnąłem po papierową torbę.-Co podać? Wszystko?-znów ma jakąś grupkę do wykarmienia i będzie żebrał u mnie o jedzenie? Same z nim kłopoty.
-O, nie, nie.-zaśmiał się i zamachał dłońmi przecząco.-Ja nie po to. Odwdzięczyć się chciałem, podziękować za pomoc, bo w końcu nic nie dostałeś za to.-zmarszczyłem brwi. Co jak, co swoje się wycierpiałem, jakaś rekompensata byłaby mile widziana, ale jakoś głupio mi było cokolwiek przyjmować, bo jednak no... pomagałem dzieciom, prawda? Jak mógłbym czegoś za to chcieć, zwłaszcza, że gdyby nie moja pomoc, to ktoś by pewnie zginął.
-Wiesz... Nie musisz. Gdybym nie chciał, to bym nie pomógł.-dokładnie, zgodziłem się na trudy i konsekwencje z własnej woli.
-Oh, nie to nie.-co się tego nie spodziewał? W jakim świecie on żyje? Zawsze z grzeczności trzeba odmówić, chociaż ja teraz nie z grzeczności, a na poważnie mówiłem.-Ale tak czy inaczej chcę cię zaprosić na wyprawę. To moja zapłata.
-Wycieczka. Widziałeś mnie na wyjeździe. Jesteś pewien, że to dobra dla mnie oferta?-dobra, tego się nie spodziewałem.-Poza tym wyjazd to poważna sprawa. Nie mogę od tak zniknąć. Mam obowiązki, rodzinę.
-No, ale pojechałeś wcześniej bez problemu.
-Bo to był planowany wyjazd. Miałem i tak tam jechać, więc podwiozłem was.
-O, no tak, zapomniałem.
Zapadła między nami dziwna cisza. On się zastanawiał nad swoim błędem, a ja się zastanawiałem czy nie za mocno mu odmówiłem. Najwidoczniej spłacenie długu było dla niego ważne, a ja się zapieram nogami i rękami. Westchnąłem cicho i spakowałem do torebki słodką bułeczkę.
-A gdzie chcesz pojechać?-odłożyłem pakunek na blat.
-Niespodzianka!-zakrzyknął, ożywiając się błyskawicznie, zupełnie, jakby przed chwilą nie było nieco niezręcznie. Takie wyjaśnienie mi się jednak nie podobało. Skrzywiłem się widząc taką tajemniczą odpowiedź.
-A na ile?-może to mi coś powie.
-Kilka dni, może tydzień, może półtora. Spokojnie, więcej niż dwa tygodnie to nie zajmie. Spakujesz parę gaci i skarpet, jakieś buty, koc i będzie dobrze. Biwak taki.-zastanowiłem się chwilkę. To brzmiało, jak nocowanie w namiocie na działce, tylko bardziej ekstremalne. W sumie czemu nie? Odrobina ruchu, natury, odpocznę. Nie wierzyłem, że tak łatwo się zgodziłem.
Podrapałem się po brodzie, zaraz schodząc paznokciami na szyję.
-Hmm... W piątek mam pogrzeb, rano, więc po południu byśmy mogli wyjechać, albo w sobotę rano.-chciałem coś jeszcze dodać, ale mi się pies wciął w zdanie.
-Jasne! To przyjdę tutaj w piątek po południu. Spakuj, co ci powiedziałem i weź jedzenie, ja też wezmę. W planach nie ma zachodzenia do miast. To będzie prawdziwa przygoda przetrwania!-zaśmiał się, wspiął sie na palce i nad blatem sięgnął do mnie ręką i objął szybko, tak, że nie miałem czasu odwzajemnić przytulenie. Wziął torebkę z bułką i znów zabujał ogonem.-To do zobaczenia w piątek.-wyszczerzył się i pomachał mi ręką na pożegnanie.
-Tak, do zobaczenia.-odmachałem mu i po sekundzie znów byłem sam w cukierni. Co za dziwny pies.

Z/T

NASTĘPNA CZĘŚĆ
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Nie Sty 16, 2022 3:36 pm

POPRZEDNIA CZĘŚĆ

W kuchni nastąpił nagły wybuch, aż szafką zatrzęsło. Kaszląc dopadłem do najbliższego okna, otwierając je szybko na oścież, to samo uczyniłem z drzwiami na podwórko. Mimo zimy, od razu się zazieleniło.
-Safia? Co ty tam robisz?-usłyszałem wołanie mamy zgarniając ścierkę i próbując jakoś wywachlować gęste, zielone obłoki z kuchni.
-Ni-kaszlnąłem głośno i spojrzałem na Miayata, który stał z szerokim uśmiechem, pokryty zielonym pudrem-Nic! Wszystko dobrze!-odkrzyczałem, unosząc ręce w zrezygnowaniu na pieseła. Ja nie wiem, co on miał w głowie, ale na pewno nie to, bo wydawał się być na swój sposób zaskoczony efektem. Hm, mogliśmy się tego spodziewać, w końcu nie bardzo wiedzieliśmy co robimy? Drobny eksperyment. Dobrze, że dom dalej stoi. Ależ byłem głupi!
Mimo zapewnień, mama zaczęła schodzić po schodach i już nie było odwrotu, trzeba było stać i zmieść to, że mamy świadkinię naszych nędznych, alchemicznych prób kuchennych. Widziałem, jak jej oczy otwierają się szerzej, jak próbuje ogarnąć umysłem ten widok i nie jest pewna czy ma przywidzenia, czy to prawda.
Też bym się zaczął zastanawiać gdybym zastał moją kuchnię w każdym miejscu pokrytą zielonym pyłem.
-Nie mów tacie.-poprosiłem sam nie wiem czemu. Nic przed rodzicami ukrywać nie chcę już zbyt wiele głupot w moim wykonaniu widzieli, ale dalej było z tym mi niezręcznie.
-I tak się dowie, ten proszek będzie tu za sto lat w zakamarkach.-co racja to racja, łatwiej powiedzieć gdzie go nie ma niż jest. Pokiwałem powoli głową.
Staliśmy w trójkę w kuchni, chmurki już wyleciały w większości na podwórko, więc mogliśmy swobodnie obserwować to  dzieło zniszczenia. W sumie nic nie ucierpiało za bardzo, nie licząc bałaganu. Oblecieliśmy wzrokiem spojrzenie i chyba wszyscy wiedzieliśmy, że takie coś zamyka nam cukiernię na kilka dni, aż posprzątamy co się da. Na razie jednak na dwór marsz się wytrzepać.
Stanąłem na przywiędłej trawie i zacząłem wyczochrywać swoje włosy, które dzięki falom i loczkom zdawały się mieć dodatkowe kieszenie na cały ten syf. Miayat miał podobny problem, głównie z ogonem, chociaż jego wytrzepał szybko przez to, że ciągle nim merdał.
-To co robiliście?-kobieta nalegała dalej, pomagając pozbyć się nam pyłu z siebie.-Mam nadzieję, że to nie jest trujące, bo lata teraz po całej okolicy.-wtrąciła, zanim pies zdołał się pozbyć pudru z pyska.
-Magia! Kuchenna magia. Na tym świecie jest masa rzeczy czekających, żeby je zjeść, a ja i Safia właśnie je odkrywamy.-odparł z dumą i wyraźnie bez namysłu.-Łatwo nie jest, ale będzie dobrze, bo mamy szczytny cel.-spojrzał na mnie i pokiwał głową dając znać, że teraz moja kolej. Pufnąłem cicho.
-Pokazał mi grzyby co rosną na jaszczurkach i można jego używać zamiast cukru. Trzeba będzie zmienić objętości w przepisach. Poza tym szukamy innych przydatnych zastosowań.-uśmiechnąłem się, związując włosy w kucyk, żeby ich machaniem nie roznosić pyłu.
-Grzyby? Hmm... Interesujące. Nie wiedziałam, że się interesujesz zielarstwem.-postukała się palcem w usta, szukając w pamięci czegoś, co mogła przeoczyć.
-Jakoś tak wyszło. Następnym razem postaramy się narobić mniej szkód.-ukłoniłem się delikatnie w ramach przeprosin. Miayat pokiwał łebkiem, aż mu uszy zafalowały, ale nie wyglądał na specjalnie skruszonego. Ja wiedziałem, że w jego głowie już pewnie siedzą nowe eksperymenty. Może trzeba będzie znaleźć nowe miejsce na takie rzeczy? Poszukam czegoś.

Z/T
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse - Page 2 Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach