Cukiernia rodziny Firse

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Mistrz Gry Wto Paź 20, 2020 12:08 pm

autor: Yasmine Bresson z ArtStation
Sklep na ulicy Keelin 13
Właściciele: Peky i Deane Firse oraz ich syn Safia Firse

Sklep znajduje się na wschodzie miasta Mortena, przy jednej z większych ulic. Dom stoi na końcu ciągu kamienic, z którymi jest połączony, dzięki czemu ma dobry widok na trzy strony świata. Jedynymi rzeczami wyróżniającymi go z tłumu budynków są kolorowy szyld wiszący nad drzwiami głównymi oraz duża witryna, za którą są wystawione przepysznie wyglądające wypieki wszelkiego rodzaju.
Cały budynek, zarówno z zewnątrz jak i w środku, jest niezwykle czysty i zadbany, a właściciele dbają, by wszelkie usterki były naprawiane natychmiastowo.
DOLNE PIĘTRO:
GÓRNE PIĘTRO:
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Wto Paź 20, 2020 4:58 pm

Przeciągnąłem się na swoim łóżku. Wieczór już był, ślimakowi zwilżyłem terrarium, dałem mu buziaka, wziąłem leki, złożyłem modlitwę i teraz mogłem w spokoju czekać na moją narzeczoną, z którą się umówiłem na rozmowę.
Zastrzygłem uchem kiedy usłyszałem wysokie tony kobiecych głosów na dolnym piętrze, a po chwili usłyszałem kroki na schodach. Usiadłem powoli, pozwoliłem krwi załapać gdzie ma płynąć i wstałem ociągając się. Otworzyłem drzwi od razu po tym jak moja ukochana zapukała.
-Dobry wieczór, kochanie.-uśmiechnąłem się do dziewczyny, spływając szybko wzrokiem z jej twarzy na biust i z powrotem.
-Dobry wieczór.-zauważyła moje spojrzenie, bo nie bez powodu na policzki wystąpiły jej rumieńce. Weszła do pokoju, zmuszając mnie do odsunięcia się. Tym razem jej to wybaczyłem, bo skoro sama pcha mi się do sypialni, to nie mam nic przeciwko. Zamknąłem drzwi, przekręciłem kluczyk w nich, po czym podszedłem do dziewczyny i pomogłem jej zdjąć płaszcz, odwieszając go później na krzesło.
-Wiesz, dzisiaj mnie bardzo zezłościłeś. Wczoraj też. Czekałam na ciebie.-bąknęła pod nosem, naburmuszona udając obrażenie.
-Wiem kochanie...-podszedłem do niej, położyłem dłonie na jej biodrach i cofnąłem się z nią o krok, żeby oparła się o biurko.-...Przepraszam. Wiesz, że nie o to mi chodziło.-pogładziłem jej policzek wierzchem dłoni, drugą ręką przesuwając się po talii narzeczonej na jej plecy.
-Teraz boli mnie ręka.-marudziła dalej pokazując mi stłuczony nadgarstek. Miałem trochę tego dość. Niby mieliśmy rozmawiać, ale widzę, że skończy się to tak jak zawsze, co mi ani trochę nie przeszkadza. Złapałem ją za rękę, przesunąłem palcami powoli w górę, zbliżyłem jej dłoń do ust i ucałowałem delikatnie obolałe miejsce.
-Dalej boli?-zapytałem, głaszcząc kciukiem czule nadgarstek i patrząc dziewczynie w oczy, nachylając się w jej stronę i ściskając ją między swoimi biodrami, a stołem.
-Teraz już nie.-ciągle się dąsała, więc postanowiłem iść dalej, w między czasie się dziewczyna rozchmurzy. Odłożyłem sobie jej dłoń na ramię, a sam wolną ręką, powędrowałem do sznurków jej gorsetu. Ucałowałem ją w szczękę, w szyję, w obojczyk uwalniając ją z kolejnych warstw ubrań, aż w końcu naga dziewczyna znalazła się pode mną na łóżku. Po raz kolejny rozmowa na temat naszych problemów poszła się jebać, my sami z resztą też.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Wto Paź 20, 2020 11:06 pm

Kiedy Finn wychodziła z mojego domu o brzasku, nawet mnie nie obudziła. Założę się, że nawet nie powiedziała ,,Do zobaczenia.".
Kilka godzin po wschodzie słońca otworzyłem ślepia i dałem ciału jeszcze kilka minut na rozbudzenie się i przygotowanie na trudy dnia takie jak schodzenie po schodach czy noszenie małych porcji wody do wanny. Usiadłem na łóżku, przetarłem twarz i wyjrzałem nieufnie na ulicę zza zasłony. Mało ludzi, może dzień taki zwyczajnie.
Spojrzałem na drzwi do pokoju i uniosłem kąciki ust kiedy usłyszałem śmiech mamy i głośny śpiew taty. Zaśmiałem się pod nosem i owinąłem się bardziej kołdrą, żeby zakryć ciało, które nie wyglądało tak jak chciałem i pewnie nigdy nie będzie. Z wiekiem będę tylko wyglądał gorzej.
Zwlokłem się z łóżka, założyłem na siebie luźną piżamę, wbiłem się w kapcie i ruszyłem na spacer po domu. Podążałem za radosnymi dźwiękami. Schodziłem schodek po schodku, cierpliwie, powoli, bo z rana różnie ze mną bywa. Nie chciałbym zemdleć i rozproszyć w ten sposób szczęśliwą scenkę dziejącą się w domowej kuchni.
Usiadłem sobie na przedostatnim schodku i przyglądałem się rodzicom z zauroczeniem. Ojciec obejmował mamę w talii, głaskał ją, drugą ręką trzymał ją delikatnie za dłoń, a mama miziała mu kark, prowadząc go w tańcu podczas gdy on śpiewał, nieco przy tym fałszując.
Oparłem się głową o ścianę i patrzyłem się dalej na nich i chociaż wiedzieli, że siedzę i obserwuję, to zdawali się być tak zatopieni w swoich oczach, że jakby mnie nie dostrzegali.
Promienie słońca tak ładnie oświetlały podłogę kiedy tata przydepnął mamie stopę odzianą w but na niewielkim obcasie. Świeże powietrze tak miło kręciło w nosie kiedy mama z chichotem ucałowała tatę w policzek w ramach wybaczenia.
Zaśmiałem się cichutko kiedy i ona dołączyła do niezgrabnego śpiewania ukochanego i razem tak pięknie krzywdzili romantyczną piosenkę. Było w tym coś niesamowicie uroczego i chwytającego mnie za chore serce. Może najbardziej bolała mnie myśl, że ja nie potrafię być tak uprzejmy jak tata, a Finn nie umie być tak wyrozumiała jak mama? Może gdybyśmy popracowali nad sobą bardziej, to by się nasza relacja polepszyła, bo ostatnimi czasy jedynie przyprawia mnie o nerwy i frustrację.
Westchnąłem niepozornie i znów wlepiłem wzrok w rodziców, których jestem z wyglądu kopią, i jeszcze przez długi czas nie mogłem odwrócić od nich spojrzenia.

Z/T
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Nie Paź 25, 2020 6:04 pm

Kilka dni po tym jak dowiedziałem się, że Finn jest w ciąży powiedziałem o tym rodzicom. Dziwnie mi było z tym kiedy pomyślałem sobie, że równie dobrze mógłbym im powiedzieć, że uprawiałem seks z moją kobietą i no wiadomo co zrobiłem... dziwnie. Wracając do tematu. Mama od razu zaczęła skakać z radości i popędziła wyciągać pudełka z moimi starymi zabawkami i ubraniami, więc teraz siedziałem z nią w moim pokoju i przeglądałem starocie.
-Ooo...A pamiętasz...nie pamiętasz za mały byłeś.-podała mi drewnianą figurkę ryby z masą krótkich, płytkich wgnieceń.-Uwielbiałeś to gryźć kiedy ząbkowałeś.-wizja nowego członka rodziny działała na nią niezwykle energetyzująco. Obejrzałem zabawkę i wróciłem do przyglądania się matce, która rozpływała się nad dzierganym ręcznie kubraczkiem.
-A to ci zrobiłam kiedy byłam w ciąży.-pogładziła materiał i zapięła guziczki ubrania.-Jak się urodziłeś to byłeś za mały na to.-zaśmiała się.-Wisiało na tobie jak na wieszaku.-westchnęła, po czym złożyła sweterek w kostkę i odłożyła do pudełka.
-Oooo! Patrzy Safcia na to.-uśmiechnąłem się i przysunąłem do kobiety, żeby popatrzeć na to co takiego ciekawego tam znalazła.-Jak się urodziłeś to pomalowaliśmy ci stopę i dłoń i odcisnęliśmy na kartce.-mogłem przysiąc, że łzy zakręciły się jej w oczach.-Taki malutki byłeś... Trochę ci kopyto od tamtego czasu urosło, co?-szturchnęła mnie rozbawiona ramieniem.
-No trochę, ale niewiele.
-Niewiele, ja ci dam niewiele. Taką płetwę masz, że na morzu powinieneś pracować.-prychnąłem nieco obruszony, nieco onieśmielony. Popatrzyliśmy jeszcze chwilę na rysunek, po czym zaczęliśmy pakować rzeczy do pudełka.
-Wiecie już kiedy się macie malucha spodziewać?
-Em.. Nie.. Jeszcze niedokładnie. Finn powiedziała, że pójdzie do medyka i wyjaśni wszystko.
-Dobrze, że u niej w rodzinie ciążę wszyscy dobrze znoszą.-pokiwała głową z apropatą.
-Skąd wiesz takie rzeczy? Rozmawiałaś z nią o tym?-nie spodziewałem się, że moja mama ma takie informacje.
-Safia, my rozmawiamy na różne tematy, lepiej, żebyś nie wiedział na jakie.-uśmiechnęła się zaczepnie i wstała. Podniosła pudełko i wstawiła je do mojej szafy.
-Ale.. ale.. Mówiła coś... o mnie?-zarumieniłem się, licząc, że nie rozmawiają na... TE tematy.
-Nie mogę powiedzieć. Obiecałam jej.-wytrzepała ręce o sukienkę.-A teraz chodź, przyda mi się pomoc w robieniu babeczek.-wyszła na korytarz, a ja szybko za nią, jak tylko założyłem kapcie i zwinąłem z biurka gumkę do włosów, nie chcę w końcu, żeby moje długie kłaki wpadły do ciasta.
-Ale to mówiła coś o mnie czy nie mówiła?-krzyknąłem za mamą, która zdążyła zejść po schodach. W odpowiedzi otrzymałem jedynie perlisty śmiech czystego rozbawienia.
Wiedziałem, że mama się tylko ze mną droczy, lecz wolałbym usłyszeć, że Finn nie zwierza się z naszego życia łóżkowego mojej rodzicielce. Niestety wiem, że jednoznacznej odpowiedzi nie dostanę, więc pewnie będę musiał z narzeczoną o tym porozmawiać.

Z/T
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Wto Paź 27, 2020 4:47 pm

Leżałem na łóżku i patrzyłem się w sufit, a przynajmniej w jego stronę, bo go nie widziałem, gdyż środek nocy był. Oparłem się policzkiem o włosy Finn leżącej obok mnie i westchnąłem kiedy w końcu skończyła dawanie mi wykładu o tym jak się czuje z tym, że ciągle rozglądam się za innymi dziewczynami.
-Jak chcesz iść do innej, to droga wolna.-naburmuszyła się i poruszyła się niespokojnie na materacu.
-Ale nie chcę innej.-odpowiedziałem zmęczony, bo już kilka razy to dzisiaj mówiłem jej, głośno i wyraźnie.-Kocham ciebie, a nie jakąś inną.-dodałem dla zapewnienia, też już nie pamiętam ile razy to jej mówiłem.
-Zawsze to mówisz, a potem się ślinisz do innych.-kontynuowała i obróciła się do mnie plecami. Znów to samo. Przekręciłem się razem z nią, uniosłem się na łokciu i oparłem się piersią o narzeczoną. Przesunąłem ręką po jej boku i objąłem ją.
-Zostaw mnie!-krzyknęła rozjuszona.
-Zamknij się, rodzice śpią.-skarciłem ją, dodając do tego gniewne spojrzenie, którego w ciemności nie mogła widzieć. Usłyszałem jednak ciche prychnięcie.-Ile razy mam ci mówić, że chcę tylko ciebie?-wyburczałem naburmuszony jak dzieciak.-Chcę tylko ciebie....-wymruczałem kolejny raz, dając jej buziaka w ramię.-Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?-zapytałem spokojnie i oparłem się brodą o jej bark.
-Zostaw mnie...-odszczeknęła, ale słyszałem w jej głosie obrażenie, które da się przezwyciężyć.
-Zostawić?-uśmiechnąłem się, przesuwając się powoli dłonią po jej żebrach w stronę pachy.
-Zostaw....-rozkazała znów, tym razem mniej pewnie, a rozbawienie przebijało się wyraźniej przez ton złości.
-Na pewno?-zaśmiałem się i zaatakowałem dziewczynę łaskotkami, a ta wybuchła śmiechem i zaczęła się wić po łóżku chichocząc, czasami w rozbawieniu prosząc o to bym przestał.-To powiedz, że mi wierzysz.-podałem swoje warunki, nie przestając jej łaskotać, a nawet intensyfikując tortury.
-D-Dobra! Wierzę! Wierzę!-zaskrzeczała, zapominając o tym, że ma być cicho. Ciekawe co rodzice sobie teraz o mnie pomyślą.
Przestałem łaskotać i dałem się dziewczynie przekręcić na plecy. Zawisłem nad nią, opierając się rękoma obok jej głowy. Schyliłem się i dałem jej buziaka w nos, a później w policzek.
Położyłem dłoń na jej brzuchu, wsunąłem ją pod bluzkę i pogładziłem jej skórę. Usiadłem wygodniej, zagiąłem jej piżamę i przyłożyłem ucho do jej brzucha. Oddychałem cicho, żeby niczego istotnego nie zagłuszyć.
Przymknąłem oczy kiedy Finn położyła mi rękę na głowie i pogłaskała po włosach. Westchnęła cicho, jakby chciała coś powiedzieć i wycofała się w ostatniej chwili.
-Weźmy ślub... Nie wiem kiedy, ale weźmy...-wypaliłem nagle i usłyszałem poruszenie narzeczonej.
-Oczywiście, kiedy tylko chcesz.-wiedziałem, że ledwo trzyma ekscytację na wodzy. W końcu się jej udało... Ma co chce, ma ślub, na który tak nalegała od kilku lat, w końcu zamieszkamy razem z moimi rodzicami i będziemy rodziną. Problem w tym, że nie jestem do końca pewien, czy to jest to czego chcę, ale skoro to nie to czego chcę, to co innego mógłbym chcieć?
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Pią Paź 30, 2020 11:07 pm

Spałem długo, aż za długo, ale widać potrzebowałem tego. Po przebudzeniu poczułem przyjemny zapach mocno przyprawionego, pieczonego mięsa. Ślinka sama zaczęła mi cieknąć. Idealne śniadanie, lub obiad, zależy, która godzina jest teraz. Rodzice mnie nie ofukają o to, że powinienem jeść regularnie, bo nie ma ich w domu, chyba mówili, że idą do sąsiadki na pogaduszki.
Wstałem powoli z łóżka, przebrałem się na szybko w domowe ubrania i zszedłem do kuchni, w której urzędowała moja ukochana narzeczona, moja przyszła żona, jak rozmawialiśmy zeszłej nocy. Dalej mam co do tego wątpliwości i to poważne.
Popatrzyłem na dziewczynę i zakradłem się do niej od tyłu, po czym z zaskoczenia objąłem ją w pasie i zacząłem całować po policzku i szyi kiedy ta śmiała się i próbowała wyrywać w zabawie. Uważałem, żeby nie uderzyła mnie głową w nos, już kiedyś miałem go złamanego i nie mam zamiaru tego powtarzać. W końcu dałem jej jeszcze kilka całusów i puściłem ją, bo mięso było gotowe do wyjęcia z piekarnika. Wyciągnąłem talerze na blat, sięgnąłem po szklanki i dopiero wtedy zerknąłem na pyszne danie, parujące kusząco w szklanym naczyniu. Zmrużyłem oczy i zmarszczyłem mocno brwi widząc pomidory pływające w sosie o grudkowatej konsystencji.
-Z czego jest sos?-już samo to, że pomidory, na które mam alergię, były w pobliżu mięsa, sprawiało, że cała chęć na jedzenie mnie opuszczała.
-Zmieliłam marchewkę, zmieszałam z miodem i przyprawami.-mruczała zadowolona.
-Dodałaś tam orzechy.-rzuciłem, zły, że dziewczyna nie wspomniała o tym jakże ważnym składniku sosu.
-Ah. Tak! Orzechy zmieliłam i wymieszałam z marchwią.-zaśmiała się i nałożyła mięso na talerze.
-Wiesz, że nie mogę jeść orzechów, ani pomidorów.-przypomniałem jej, licząc, że zwyczajnie zapomniała o tym szczególiku, że jestem uczulony na te składniki.
-Oj tam, bez orzechów i pomidorów to nie to samo. Nie bądź taki delikatny, raz na jakiś czas zjeść to możesz.
-Nie, nie mogę. Mam na to alergię, nie mogę tego jeść.-dodałem bardziej stanowczo, odstawiając przy tym dzbanek z sokiem z impetem na blat.-Chcesz mnie zabić?-nie rozumiałem jej. Wiedziała czego jeść nie mogę, od czego mam się trzymać z daleka.
-Sam się zabij! Rozumiesz?! Siebie zabij!-jej słowa zabolały, ale nie powiem, że byłem zaskoczony nimi. Rzuciła przykrywkę na drewnianą tackę i obróciła się do mnie. Wbiła we mnie spojrzenie tych swoich wściekłych oczu.-Wszystko musisz utrudniać, tak? Siedzę dla ciebie, gotuję, a ty jak zwykle narzekasz.-wtarła ręce w ścierkę i rzuciła szmatą na stolik.-Co kurwa mam jeszcze dla ciebie zrobić, co? No kurwa co?!-zaczęła krzyczeć, aż w końcu złapała mnie za poły koszuli i zaczęła mną szarpać.-Ugotowałam specjalnie dla ciebie! Masz to zjeść!-zastanawiałem się gdzie ona trzyma te całe zapasy furii i w jaki sposób ona tak szybko wybucha.
Chwyciłem ją za nadgarstki, a ona zaczęła się drzeć, jakbym ją żywcem ze skóry obdzierał. Oderwałem jej dłonie od siebie i szybko wymierzyłem jej policzek. Nie był za mocny, przez to, że nie miałem czasu się do niego przygotować, przynajmniej przerwał wrzask. Jej głowa została odrzucona na bok, a sama Finn wsparła się o blat. Byłem gotowy łapać ją gdyby upadała, nie chciałem, żeby moje dziecko zostało uszkodzone przy zderzeniu z podłogą.
-Ty chuju...-wyszeptała, przykładając dłoń do policzka.
-Finn, opanuj się, proszę.-poprosiłem ją łagodnie. Zależało mi na uspokojeniu sytuacji, bo nie wiedziałem jakie metody uciszania mogę zastosować na ciężarnej kobiecie.
Zanim zdążyłem zareagować narzeczona chwyciła za patelnię stojącą na kuchence i uderzyła mnie nią w głowę. Gdyby nie powaga sytuacji, mógłbym powiedzieć, że po kuchni rozniósł się wtedy śmieszny brzdęk, ale moje myśli nie kręciły się wokół tego, a raczej wokół strzepania z dłoni i włosów rozgrzanego, płynnego masła. Syknąłem upadając na podłogę, ale szybko obejrzałem się na dziewczynę, dalej dzierżącą w ręce naczynie kuchenne, z którego kapały na ziemię resztki masła.
-Fincia, uspokój się!-krzyknąłem do niej, trochę bezsilny. Co mam robić? Dobrze, że nie ma w pobliżu moich rodziców, chociaż gdyby byli, to dziewczyna zachowywałaby się normalnie.
-Sam się uspokój, sam się kurwa uspokój. Już się uspokajam, wiesz, już się uspokajam...-mówiła, ale nie była ani trochę spokojniejsza. Rzuciła patelnią w moją stronę, ale udało mi się uniknąć ataku i metal przydzwonił w podłogę.
W czasie, gdy nie patrzyłem, dziewczyna sięgnęła po nóż, na sekundę wycelowała go we mnie, ale szybko zmieniła cel i przystawiła go sobie do gardła.
-Rozumiesz kurwa? Zabiję się! To twoja wina!-krzyczała, a ja widziałem jak ręce jej drżą. Leżałem w szoku na ziemi i to wszystko zdawało się być jakimś dziwnym figlem mojej wyobraźni.
-Finn, proszę, nie.-wyszeptałem, podnosząc się do klęku. Wyciągnąłem do niej niepewnie rękę.-Fincia nie rób tego...-kolejne drżące szepty. Wstałem niepewnie i zbliżyłem się do niej o krok, z dalej wyciągniętą ręką. Chciałem zabrać jej powoli nóż, bo widziałem, jak spod jego ostrza już wypływa cienka stróżka krwi.
-Zjem to skarbie jeśli chcesz. Zjem. Pachnie pysznie.-dodałem, żeby ją uspokoić, mimo iż wiedziałem, że duszenie się po zjedzeniu orzechów może się źle skończyć, a wysypka po pomidorach wygląda ohydnie. Jeśli jednak to ma zadowolić moją narzeczoną, to to uczynię, byle tylko nie zrobiła nic naszemu dziecku.-Słyszysz? Już nałożyłaś. Pięknie to wygląda. Cudownie gotujesz.-mówiłem do niej dalej, aż w końcu ująłem jej dłoń w swoją i niespiesznie wyłuskałem jej nóż z silnego uścisku palców, odłożyłem go na blat za kobietą i objąłem ją w talii, służąc po chwili ramieniem, żeby się dziewczyna mogła wypłakać z emocji. Mi by się przydało to samo, tylko najpierw musiałbym się pozbyć tego dziwnego otępienia, które na mnie spadło, gdy zobaczyłem jak ukochana grozi mi nożem.
Złapałem ją mocniej w pasie, wplotłem palce w jej włosy i pocałowałem ją w głowę, kiwając się lekko na boki. Byłem zmęczony jej zachowaniem, ale z drugiej strony byłem do niego stosunkowo przyzwyczajony, no i bałem się też, że jeśli postanowię to zakończyć to stanie się coś naprawdę złego. Co jak co, ale nie mam ochoty nieć jej krwi na rękach. Czasem myślę, że mógłbym uciec, gdzieś daleko, sam, byle w końcu mieć spokój i nie musieć się tłumaczyć nikomu. To byłoby skrajnie nieodpowiedzialne, a mi, przyszłemu mężowi i ojcowi, obowiązków tylko będzie przybywać. Kto się nimi zajmie kiedy ja ucieknę?

Z/T
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Wto Lis 17, 2020 7:41 pm

Siedziałem przy niewielkim stoliku w kuchni i powoli sączyłem rozpuszczoną czekoladę w mleku, do którego wrzuciłem jeszcze kilka czekoladowych cukierków. Przyglądałem się narzeczonej świergolącej z moją mamą o jakichś pierdołach.
Nadeszła jesień, a ja przez całe lato mogłem podziwiać jak moja kobieta... moja mała, słodka Finn... przestaje być taka mała. Ja rozumiem, że to ciąża, że to nowe życie się w niej rozwija, kwiaty kwitną, jelonki się rodzą i te sprawy, ale czy naprawdę musi być taka duża? Zaczynam podejrzewać, że jest w ciąży bliźniaczej czy coś w tym stylu.
Zgarnąłem lukrowane ciastko z talerzyka, zanurzyłem je w słodkim napoju, po czym zjadłem na raz, bo małe było. Ja przechodzę ciążę razem z Finn. Pojawiła mi się chyba nowa fałdka na brzuchu, a może miałem ją od dawna? To nie moja wina, a przynajmniej nie powinno się zwracać tylko mi na to uwagę. Moja ukochana też się nie hamuje z jedzeniem. Widzę, że wszystko jej w tyłek idzie i twarz. Niedługo będziemy żyć ze sobą tylko dlatego, że będziemy za tłuści by się zmieścić w futrynie i wyjść z domu.
-Myślałam już nad wieloma imionami. Felisja, Isabelle, Eliza, Rozalia czy może Urszila. Duży wybór, dla chłopców też myślałam, ale Safcia się upiera na imię jego dziadka.-zaśmiała się cała rumiana.-Ale głuptasek z niego, bo nie wiadomo w końcu co się urodzi, czy chłopiec czy dziewczynka.-kolejny śmiech. Zerknąłem na przytakującą matkę. Kocham ją, ale czasem mam wrażenie, ża woli Finn ode mnie i ma mnie za idiotę. Może to tak jest, że kobiety do siebie lgną i są w stanie nawet odrzucić syna, bo się przyjaciółeczkę znalazło.
Wypiłem cały kubek i nawet palcem przejechałem po jego wnętrzu i wylizałem co zebrałem, żeby się nic nie zmarnowało. Nie posiedziałem nawet pięciu minut, a poczułem, jak coś mnie w piersi trzyma, a w głowie lekko wiruje. Podniosłem się z krzesła i ostrożnie ruszyłem w stronę schodów.
-Safcia, wszystko w porządku?-obróciłem się do matki kiedy usłyszałem jej zaniepokojony głos.
-Tak... trochę mi się w głowie kręci. Pójdę na górę, odpocząć.-uśmiechnąłem się do niej blado i złapałem się poręczy.
-Na pewno?-dopytała rodzicielka, ale Finn jej przerwała.
-Na pewno. Nic mu nie będzie, niech się mamusia nie martwi. On tak już ma.-kolejne irytujące świergoty mojej narzeczonej rozniosły się po kuchni, ale mimo wysiłków dziewczyna została zignorowana przez starszą kobietę. Rudowłosa wspięła się na schody i zrównała ze mną. Złapała mnie pod rękę i objęła w pasie, żeby asekurować przy wchodzeniu. Nie obróciła się tak jak ja to zrobiłem, więc nie widziała pełnej oburzenia miny Finn, która prychnęła ostentacyjnie i wróciła do ozdabiania ciasta.
Usiadłem ciężko na łóżku i zerknąłem na mamę, która natychmiast otworzyła okno, aby trochę świeżego powietrza wpadło, a później nalała mi do szklanki wody z dzbanka.
Ściągnąłem w tym czasie kapcie i skarpetki, rozpiąłem pasek spodni, żeby mnie w brzuch nie ugniatał. Odebrałem szklankę i upiłem kilka łyków, nie wzbraniając się przed niczym kiedy mama rozpięła mi koszulę przy kołnierzu.
-Czy między tobą, a Finn wszystko dobrze?-zapytała cicho, jakby bała się, że moja narzeczona może stać za drzwiami i podsłuchiwać.
-Mamo...-westchnąłem ciężko, niezadowolony, że ten temat zaczyna. Uniosłem na nią wzrok.-Jest.... normalnie... chyba. Jest jak zawsze. Jest dobrze.-wymruczałem w odpowiedzi. Kobieta ukucnęła przede mną i położyła mi ręce na kolanach. Popatrzyła mi prosto w ślepia, a ja speszony uciekłem wzrokiem.
-Wiesz Safiś, że zawsze możesz ze mną i z tatą o wszystkim porozmawiać? Może nie zawsze będziemy wiedzieć co zrobić, ale w trójkę myśli się lepiej niż samemu.-przytaknąłem na jej słowa. Zawszę mogę na nich liczyć, ale i tak zastanawiam się kiedy to się skończy, kiedy powiedzą, że mają dość niańczenia mnie.
Uśmiechnęła się, wstała i poczochrała mnie po głowie.
-Powiem Finn, że poszedłeś spać i żeby ciebie nie budziła.-niby powiedziałem, że jest dobrze, ale czuję, że mama wie, iż coś jest na rzeczy. To w końcu moja mama, najbardziej błyskotliwa kobieta jaką znam.
Kiedy opróżniłem szklankę, pozbyłem się spodni, a koszulę zamieniłem na luźną bluzkę. Uwaliłem się w łóżku i nakryłem kocem, zwijając się w kulkę. Faktycznie przyda mi się drzemka, liczę tylko, że Finn posłucha się mamy i wyjdzie nie nalegając na pożegnanie się ze mną. Nie chcę jej już dzisiaj widzieć. Ciekawe w jaki sposób będę od niej uciekał kiedy zamieszkamy razem.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Czw Lis 19, 2020 10:50 pm

Obudziłem się już po tym jak słońce zaszło. W pokoju było chłodno, ale okno było zamknięte. Pewnie tata przyszedł i zamknął. Zawsze przed pójściem spać robi obchód po domu, żeby wszystko sprawdzić.
Przetarłem twarz dłońmi, pomasowałem oczy, które przez to nie chciały się budzić ani trochę.
Przyjrzałem się jasnemu sufitowi. Był czysty, bo w końcu jak można pobrudzić sufit w pokoju przypadkiem? Musisz zrobić to celowo. Wycelować czymś, otworzyć butelkę z domowo robionym winem żeby to wystrzeliło w górę. Później musisz to zostawić nieposprzątanie, żeby wsiąkło.
Ponownie zakryłem ślepia dłońmi i zaśmiałem się pod nosem. Tak bardzo mi się nudzi, że myślę o suficie. Safia, co ty robisz? Mógłbym sobie zadać to samo pytanie w wielu innych sferach mojego życia i ani razu bym nie odpowiedział na nie. Nie wiem co robię. Już od dawna nie wiem. O ile zawsze mnie to martwi, to teraz czuję, że jest mi dobrze. Zwyczajnie leżę. Lekko. Nikt mi nie przeszkadza.
Ułożyłem dłonie na brzuchu. W tej pozycji wyglądam nawet dobrze. Może powinienem nosić gorset jak kobiety? Cały tłuszcz wylewałby mi się wtedy górą. Podlazłby mi pod szyję, robiąc imitację biustu. Ciekawe czy jakiś facet by na mnie poleciał. Czekaj, co? Kolejny raz po pokoju rozniósł się mój chichot. Co mnie opętało by myśleć o takich rzeczach?
Leki. Poderwałem się do siadu, przypominając sobie o najważniejszym. Postawiłem stopy na ziemi i poczekałem kilkanaście sekund, żeby nie zemdleć przy gwałtownym wstaniu.
Zgarnąłem leki z szuflady, ale wody nie miałem w pokoju. W samej bluzce i bieliźnie złapałem za prawie wypaloną świeczkę i wyszedłem na korytarz. Uważając na nogi schodziłem ostrożnie ze schodów. Dorwałem się do dzbanka i nalałem sobie do szklanki chłodnej wody, zaraz po tym wkropiłem do niej syrop oraz wkruszyłem miękką tabletkę, co powoli się zaczęła rozpuszczać.
Usiadłem przy stoliku i czekałem cierpliwie. Zamknąłem oczy i zacząłem się modlić szeptem.
-Droga Kokoro, sam nie wiem od czego zacząć. Biorę leki. Dziękuję, że mnie obudziłaś, żebym nie zapomniał o tym dzisiaj. Widzisz jaki jestem. Zdarza mi się zasnąć. Zastanawiam się czy to kwestia pory roku czy choroby, może jestem zwyczajnie zmęczony tym wszystkim.-westchnąłem cicho i zakręciłem szklanką, by zamieszać jej zawartość.-Oni wiedzą, a przynajmniej mama, ale wiesz jak jest. Ona nie trzyma tajemnic przed tatą.-uśmiechnąłem się. To w sumie było przydatne. Mówię coś tylko mamie, a ona od razu informuje tatę o tym. Nie muszę dwa razy opowiadać tego samego.-To już nie twoja działka, ale głupio mi zwracać się do Ame z tym, skoro to tobie się oddałem. Możesz proszę przekazać moje problemy jej jeśli ty się nimi zająć nie możesz? Mi jakoś niezręcznie.-wgapiając się w szklankę jakby ona była moją boginią, mówiłem dalej.-Coś jest nie tak. Wiem co, ale nie wiem. Nie umiem tego ułożyć w głowie. Nie umiem znaleźć rozwiązania. Nie wiem co dalej, co będzie później. Będzie lepiej? Wątpię, ale nie wiem nic na pewno. Zanim Finn była w ciąży też nie było... kolorowo...-westchnąłem i wziąłem pierwszego łyka lekarstwa.-Bardzo chcę z nią być, ale czuję się przez to jakbym miał kamienie w płucach, a serce oplatała mi kolczasta linka. Muszę jeszcze trochę poczekać, żeby mieć pewność, że dziecku nic nie będzie. Dalej ufam, że jest moje, że mnie Finn nie zdradziła. Byłaby hipokrytką jeśliby to zrobiła, nie sądzisz?-kolejne porcje medykamentów znikały ze szklanki.-Muszę wytrzymać jeszcze kilka miesięcy. Nie będzie ciężko, prawda? Proszę, niech nie będzie ciężko. Boję się, że przez nią się poddam, że coś we mnie pęknie. Chciałbym dożyć narodzin syna...-zmarszczyłem brwi.-...albo córki.-dodałem bez przekonania. Zastanawiałem się co zrobię jeśli faktycznie urodzi się dziewczynka. Teraz tak się martwię o dziecko, bo wmówiłem sobie, że to chłopak. Jeśli to będzie ,,ona" to będę zły, że musiałem tyle czekać na coś czego nie chciałem? Będę zawiedziony? Czy otumani mnie sama świadomość mienia swojej małej kopii? Może to siedzi we mnie, nieodkryte? Dlaczego na to stwierdzenie nagle przyszła mi do głowy myśl, że powinienem zachorować. Mieć jakieś robaki w sobie, które okradałyby mnie z siły, jedzenia i wszystkiego. Zjadałyby mnie od środka. Wyglądałbym lepiej. Mógłbym sobie znaleźć inną dziewczynę. Czasami myślę, że już jest za późno, bo jest, ale co jeśli jednak nie? Co jeśli jest rozwiązanie, którego nie widzę. To frustrujące.
Odstawiłem pustą szklankę na blat, podkradłem jeszcze babeczkę ze sklepowej wystawy i ruszyłem do pokoju. Zmęczyłem się tym wszystkim.

Z/T
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Sob Lis 21, 2020 7:11 pm

KONTYNUACJA TEGO

Dłonie i przedramiona już mnie całe swędziały, zdążyły wypełznąć na nie intensywnie różowe plamy. Chusteczka, którą byłem zmuszony wyjąć z plecaka, była już cała wilgotna od łez i wycieków z nosa, którym bez przerwy pociągałem. Wiedziałem, że źle reaguję na koty, ale najwidoczniej zapomniałem, że reaguję aż tak źle. Mały sierściuch, nie narzekał tak jak ja, wygrzewał się na mojej dłoni, mruczał i mógłbym się pokusić o stwierdzenie, że gdyby nie spał, to byłby teraz całkiem dumny z tego co ze mną zrobił.
Postanowiłem nie przebijać się przez część sklepową i kuchnię, w której rodzice pracują, a wejść tyłem, do naszej domowej kuchni. Pech chciał, że tamtędy przechodził właśnie mój tata.
-Dzień dobry. Safia. Dobrze, że już wróciłeś.-przywitał mnie, odstawiając skrzynkę z cukrem na blat. Obrócił się, żeby popatrzeć na mnie, a jego twarz od razu przybrała wyraz zdziwienia i dezorientacji. No tak. Z czerwonymi rękoma, z czerwonym nosem i oczyma stoję zdyszany z przepełnionym plecakiem, a w łapie mam kota. To nie jest częsty obrazek w tym domu.-Na bogów, Safia, coś ty ze sobą zrobił, dzieciaku?-błyskawicznie znalazł się przy mnie. Zabrał mi futrzaka z ręki, sięgnął po szelki plecaka i zabrał mi go z grzbietu, żeby odstawić go na ziemię.-Jazda na górę. Idź umyj to wszystko. Dasz sobie radę? Zaraz do ciebie przyjdę.-poinstruował mnie i pchnął ostrożnie w stronę schodów, nie dając nawet czasu na odpowiedź.
Powolnymi krokami, stopień za stopniem, wspinałem się na górę sapiąc ciężko. Przeklinałem w myślach kota za to, że akurat do mnie podszedł, jakby nie mógł podejść do kogoś innego. Tyle ludzi chodzi po mieście. Z drugiej strony może podchodził do innych i nikt się nad nim nie pochylił. Może byłem pierwszy? Byłem ostatnią nadzieją? Wątpię. Nie jestem wybawcą, to czysty przypadek. Prędzej czy później wszarz trafiłby na kogoś, kto by się nad nim zlitował i zapewnił lepsze warunki niż ja.
Uklęknąłem na ziemi, przy wiadrze z chłodną wodą i zacząłem płukać sobie twarz i dłonie. Przyjemne zimno omiotło mi opuchnięte miejsca, ale wiedziałem, że swędzenie i nabrzmiałe obszary nie wrócą tak szybko do normalności. Oparłem się do wannę, robiąc sobie okłady na twarzy wilgotnymi rękoma. Westchnąłem ciężko i znów zacząłem pociągać nosem, który ledwo się w tym wyrabiał.
Podskoczyłem odrobinę kiedy usłyszałem pukanie w framugę.
-Safia, mogę?-ojciec już nacisnął klamkę i otwierał drzwi. Nie było sensu odpowiadać, skinąłem tylko głową, co tata mógł zauważyć. Opłukał ręce, którymi kociaka dotykał, po czym ostrożnie odciągnął jedną moją dłoń od oczu, przyjrzał się obrażeniom, cmokając niezadowolony. Medyka nie trzeba będzie wzywać czy odwiedzać, bo jeszcze się nie duszę i raczej nie będę skoro obiekt wywołujący u mnie takie reakcje jest daleko.-Skąd go wytrzasnąłeś? Tylko nie mów, że dałeś się naciągnąć jakiemuś handlarzowi.-zaśmiał się, zerkając na mnie kątem oka. Siadł obok mnie, oparł się o wannę i patrzył się dalej.
-Nie... Znalazłem. Jak na ławce siedziałem, to przypałętał się mi pod nogi. Jakoś, nie mogłem go zostawić.-wyjaśniłem, znów mocząc ręce w wodzie i robiąc sobie okłady na policzkach.
-Wiesz, że nie możesz sierści dotykać.-mruknął, ale słyszałem w głowie wyrozumiałość.
-Naprawdę? Dlaczego?-odpowiedziałem żartem, patrząc mu w oczy. Wystarczyło kilkanaście minut spędzonych ze zwierzęciem i już proszę takie efekty. Natychmiast poczułem ciężką dłoń na włosach, po których mnie poczochrano.
-Mama nie będzie zadowolona, ale to już swoją drogą.-sięgnął do szafki po chustkę i ku mojemu niezadowoleniu wytarł mi wilgoć pod nosem jakbym dzieckiem małym był.-Będziemy musieli wymyślić co z nim zrobić.-westchnął i popatrzył na sufit.
-Wiem... Nie chciałem zwyczajnie, żeby umarł na ulicy.-wyburczałem niepocieszony. Wiedziałem, że mama zrozumie, nie będzie zadowolona, bo własne zdrowie narażam dla jakiegoś zwierzaka, ale ona sama nie zostawiłaby takiego malucha samemu sobie.
-Dobra, idę powiedzieć Deane, że wróciłeś. Jeszcze się popłucz chwilę, a później się przebierz w coś innego i ubrania daj do prania.-wstał aż mu w stawach strzeliło, poczochrał mnie po głowie jeszcze raz i wyszedł.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Sob Lis 28, 2020 9:43 pm

Staliśmy w łazience. Cała nasza trójka, a właściwie czwórka jeśli liczyć ślimaka, który wędrował mi po ręce kojąc swoim śluzem moją wysypkę alergiczną. Patrzyliśmy się na wilgotnego nieco kociaka, co leżał w drewnianej skrzynce zawinięty w ręcznik. Kiedy ja wycierałem łzawiące oczy tata zabrał się za umycie i karmienie sierściucha, a mama pilnowała cukierni. Po pracy wszyscy zeszliśmy się tutaj i tak stoimy i się gapimy.
Mama nie była zadowolona, dalej było do po niej widać. Ręce wsparte na biodrach, szmata w dłoni, karcący wzrok i zmarszczone brwi. Nie dziwię się jej, ale przecież nie powiem tego na głos, bo mnie jeszcze bardziej ofuka, że skoro wiedziałem, że to zły pomysł, to dlaczego i tak dalej się go trzymałem.
-No...-mruknąłem nieśmiało.
-Nie Safia.-rodzicielka ucięła szybko moją wypowiedź ostrym głosem.-Stary z ciebie chłop, a jak dzieciak się zachowujesz. Mogłeś umrzeć, rozumiesz to? Co by powiedziała na to Finn?-zagrzmiała, obracając w końcu w moją stronę głowę.
-Nie mów mi tu o niej. To nie jej sprawa.-w moim głosie również brzmiała złość. Finn byłoby to obojętne czy umrę czy nie. No może nie obojętne, ale nie rozpaczałaby tak mocno jak rodzice mogą podejrzewać, a może to tylko moje takie podejrzenia i prawda jest inna. Może płakałaby jak bóbr i zdała sobie sprawę ze swoich błędów. Czuję sadystyczną przyjemność na myśl o tym, że odkryłaby jaką ohydną jest osobą i żyła z poczuciem winy, że to pośrednio jej wina. Jestem okropny? Sam nie wiem. To tylko luźne myśli, których nie kontroluję. Pierwsze skojarzenia, odruchowe... Nie moja wina, że takie są.
Zerknąłem na ojca, który wbił puste spojrzenie w ścianę. Ewidentnie nie chciał się wypowiadać na temat mojej narzeczonej. Jedyna rozsądna osoba w pokoju. Prychnąłem cicho pod nosem i nów zapadła niezręczna cisza przerywana cichymi skrzekami budzącego się kota.
-Ale coś z nim trzeba zrobić.-w końcu tata się odezwał. Teraz on otrzymał podminowane spojrzenie swojej żony.-No, zostać tu nie może. Oddajmy go może jakiejś klientce?-wzruszył ramionami i podrapał się po brodzie.
-Ciocia Bea ma niby koty.-napomknąłem o uroczej staruszce, która przychodzi do nas co najmniej trzy razy w tygodniu po świeże ciasteczka.
-Dwudziestego kota chcesz jej dokładać?-spojrzałem na rudowłosą kobietę gdy przemówiła.
-Przynajmniej wiemy, że u niej się nic mu nie stanie. Ma doświadczenie. Z resztą wnuczka jej dwa miesiące temu zmarła, może to będzie.... rekompensata?-przerzuciłem wzrok na ojca i bezwiednie mu przytaknąłem.
Wbiliśmy ślepia w kociaka wygrzebującego się z ręcznika. Westchnęliśmy synchronicznie.
-No dobra. Kiedy przyjdzie zagadnę ją o to. Do tego czasu będzie siedział u nas w sypialni, żeby ci Safia nawet nie przyszło do głowy próbować go głaskać.-wskazała na mnie grożąco palcem, aż cofnąłem się o krok.
-Jasne, mamo. Mam swojego zwierzaka.-uniosłem lekko rękę, po której łaził Alvi.
Patrzyłem na kobietę jak bierze drewnianą skrzynkę i wychodzi z łazienki.
-To sprawa rozwiązana.-rzucił ojciec i klepnął mnie w ramię.-Idź spać młody, jutro masz pracę. Dobranoc.
-Dobranoc.-uśmiechnąłem się pocieszająco i wyszedłem z łazienki.-Dobranoc mamo!-krzyknąłem jeszcze, a kiedy otrzymałem odpowiedź, schowałem się w pokoju. Faktycznie mam robotę i lepiej, żebym był wyspany i się nie spóźnił.
Odłożyłem ślimaka do terrarium. Wytarłem delikatnie wilgotną rękę, po czym przebrałem się w piżamę i władowałem do łóżka. Długo nie mogłem zasnąć. Myślałem o kocie, o Finn o przyszłości dalekiej i bliskiej. Dryfowałem myślami gdzie tylko te chciały, aż w końcu udało mi się odpłynąć całkowicie do krany snów.

Z/T
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Pią Sty 29, 2021 8:47 pm

Opuściłem dom mojej niedorobionej małżonki, która najwidoczniej potrzebowała czasu, żeby się uspokoić. Nie miałem zamiaru rozmawiać z nią kiedy jest nadąsana, bo jedyną opcją jak to się skończyć może są rękoczyny.
Nie musiałem pukać w drzwi domu rodziców, mam klucze. Przekroczyłem próg naszej domowej kuchni. Zapach świeżo upieczonych babeczek doleciał mojego nosa, a ślina od razu zaczęła mi się zbierać w ustach.
-Podrośniesz, to będziesz mógł jeść te pyszności.-powiedziałem synowi, kołysząc go w ramionach.
-Safia?-uniosłem wzrok na mamę, która właśnie wchodziła do pomieszczenia z szerokim uśmiechem, który automatycznie odwzajemniłem. Nachyliłem się do buziaka w policzek.
-Cześć, mamo. Przyniosłem ci wnuka do zabawy.-zaśmiałem się, próbując ukryć wszystkie niepewności wywołane sprzeczką z Finn.
-No widzę. Daj mi no tego cukierka małego.-zdjęła fartuch i z wprawą wzięła dziecko na ręce. Przyglądała mu się chwilkę, zdjęła czapkę i odwinęła z kocyka, żeby się nie zagrzało w ciepłym domu. Odebrałem od niej rzeczy i odłożyłem na półkę przy drzwiach wejściowych.-Normalnie, wykapany ojciec.-zaśmiała się do mnie.-Eh, pamiętam jak ciebie tak nosiłam, a teraz patrzcie, o. Urosłeś trochę.-szturchnęła mnie przyjaźnie ręką w ramię.
-Tylko troszkę.-uniesione kąciki ust za nic nie chciały opadać.-Może cię zastąpię? Ty się zajmij Seidim, a ja posiedzę w piekarni.-przytaknęła głową, zapatrzona w błyszczące ślepia malucha.
Założyłem na siebie fartuch, upiąłem długie włosy w kucyka, a następnie przerobiłem go na koka, umyłem ręce. Byłem gotowy do pracy.
-Mamo, gdzie tata?-zerknąłem jeszcze na kobietę, zanim za zniknęła mi z widoku.
-Poszedł po jajka, skończyły nam się chwilę temu. Niedługo powinien wrócić. Jak coś to wołaj.-wyjaśniła i poinstruowała mnie, po czym zaczęła się wspinać po schodach na piętro. Pewnie pójdzie do pokoju i zaprezentuje swojemu wnukowi wszystkie moje stare zabawki.
Stałem jeszcze kilka sekund w kuchni, po czym przeszedłem do części sklepowej aby obsługiwać klientów. Tłumów dzisiaj nie było. Jakaś parka siedziała sobie przy stoliku i powoli sączyła kawę, zajadając się ciastkiem, jakaś kobieta wpatrywała się w bułki i zastanawiała, którą kupić. Jest spokojnie. Wyprostowany dumnie, przymykałem co chwila oczy, żeby się odprężyć. Taki dzisiaj leniwy dzień, że to aż przyjemność coś porobić przydatnego.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Mistrz Gry Nie Sty 31, 2021 4:26 pm

Był to spokojny dzień i nic nie zapowiadało jakiejkolwiek zmiany w tym kierunku, a przynajmniej do momentu, aż w oddali rozległ się głośny huk, a chwilę przed tym dźwięk wystrzału.
Dosłownie minutę później do cukierni wpadł roztrzęsiony, zakrwawiony chłopiec.
Jasne lica pokryte były krwią, jego krwią. Chłopiec miał jedno oko zamknięte i to z niego wypływały krwawe łzy. Przerażony, ubrany jak obdartus, o białych włosach, zwierzęcych uszach i puchatym ogonie, przebiegł w panice przez cukiernie i schował się za ladą, tuż pod nogami rudowłosego, chyba, że ten się odsunął. Tam też skulił się w kłębek i zaczął bezdźwięcznie szlochać, jakoby bał się wydusić z siebie jakikolwiek dźwięk - a może z tego wszystkiego nie był w stanie.
Rudowłosy szybko mógł odczuć mrowienie w nosie, sugerujące, że mała, wystraszona hybryda, to hybryda kota.
Zaraz po nieoczekiwanym gościu, w cukierni pojawili się kolejni, tym razem byli to milicjanci
-Dzień dobry... poszukujemy hybrydy. Mała, jeszcze dzieciak, białe włosy, krwawił. Dość charakterystyczny widok. Jeden z przechodniów mówił, że prawdopodobnie tutaj wbiegła. - mruknął, przenosząc szare ślepia na Safie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Nie Sty 31, 2021 5:05 pm

Odmachałem uroczej parce, która po skończonym posiłku odniosła mi talerze i wyszła. Zazdrościłem im związku. Westchnąłem ciężko i odniosłem naczynia do kuchni.
Właśnie przecierałem blat kiedy usłyszałem jakiś hałas na podwórku. Stałem za ladą i patrzyłem z daleka na podwórko przez przeszklone witryny sklepowe. Ze zmrużonymi oczami próbowałem wyłapać co konkretniejsze kształty. Podskoczyłem kiedy drzwi trzasnęły, a coś białego wpakowało mi się migiem pod ladę. Zerknąłem szybko na intruza, zobaczyłem krew i kocie uszy. Nie wiedziałem co powiedzieć, ani do mam zrobić. Zerknąłem na wejście do kuchni, a później szybko wróciłem spojrzeniem na drzwi wychodzące na ulicę. Uśmiechnąłem się ze zmarszczonymi lekko brwiami na widok mężczyzn. Czułem, jak w piersi mnie coś delikatnie ściska, ale nie zapowiadało się na nic poważniejszego, o ile sytuacja nie zmieni się w coś okropnego zaraz.
Odłożyłem powoli ścierkę na blat, słuchając co mieli do powiedzenia i mając nadzieję, że humanoidalny sierściuch nie narobi hałasu i nie ściągnie na siebie kłopotów.
-Przykro mi, ale nie wpuszczamy tutaj zwierząt.-odpowiedziałem zbity z pantałyku. Nie spodziewałem się tego wszystkiego co się działo, więc moje zdziwienie obecnością milicjantów w moim sklepie nie było dziwne.-Z resztą nikt tutaj nie wchodził oprócz was. Usłyszałbym.-dodałem i wskazałem palcem na drzwi, nad którymi wisiał niewielki, miedziany dzwonek, który miał za zadanie informować o wchodzących do piekarni klientach. Przydatne to jest, zwłaszcza jak się jest w kuchni i nie wie się czy ktoś przyszedł czy nie.
-Może skuszą się Panowie na świeże bułeczki z makiem?-zagadnąłem ich, nie wiedząc co mam im więcej powiedzieć i co mam robić ze sobą w ogóle. Nie mam wprawy w obcowaniu z ludźmi w mundurach.
Potarłem się po nosie, z którym jeszcze nie było tak źle. Źle to będzie jak zacznę dzieciaka wąchać z bliska, ale póki nie nie nawiązuje nie wiadomo jakiego kontaktu fizycznego, nie powinienem umrzeć.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Mistrz Gry Nie Sty 31, 2021 9:14 pm

Słowa mężczyzny doprawdy zbiły ich z tropu. Były nieszablonowe i w zasadzie nakazywały chwilę się zastanowić czy przechodzień nie miał jakiś zwidów.
Oboje rozejrzeli się po cukierni, jednakże na pierwszy rzut oka nie dostrzegli nic, ani nikogo.
Gdy Safia odezwał się po raz ostatni, obaj milicjanci spojrzeli na siebie, po chwili na niego. Jeden z nich odkaszlnął
-Może później, teraz musimy wrócić do obowiązków - jeszcze raz rzucił okiem po otoczeniu, aby obrócić się na pięcie - cóż... Gdyby pan coś zobaczył, proszę przyjść na komisariat i dać znać. -Nieśpiesznie otworzył drzwi od cukierni, unosząc wzrok na dzwonek. Zerknął po raz ostatni na rudowłosego
-Do zobaczenia - mruknął, wychodząc wraz z partnerem z cukierni.
Młody w tym czasie siedział skulony pod ladą i nawet nie drgnął. Nie wiedział czy bardziej boi się milicjantów, czy jednak tego, że gdy się poruszy to oko będzie boleć jeszcze bardziej. Przyłożył dłoń do ślepia, wciskając zaraz w twarz w swoje kolana.
Dlaczego ten ktoś go nie wydał? przecież słyszał co mówili... a... a ślepy przecież nie był, prawda? milicjantów widział, więc jego też musiał, więc dlaczego? Powinien teraz podziękować czy zwyczajnie uciec? -drgnął, jakoby chciał zerwać się do ucieczki, jednakże na pojedynczym drgnięciu się skończyło, gdyż malec szybko powrócił do skulonej pozycji, czując przeszywający ból ślepia, który promieniował na całą głowę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Nie Sty 31, 2021 10:26 pm

Byłem delikatnie zawiedziony tym, że nie chcieli bułeczek, ale mimo wszystko uśmiechnąłem się miło i skinąłem głową.
-Oczywiście, rozumiem. Jeśli coś zobaczę na pewno to zgłoszę.-kolejny raz kiwnąłem głową, zastanawiając się czy poszukiwana hybryda nie jest przypadkiem niebezpieczna. Słyszałem o nich dużo, a z racji tego, że zbyt wiele kontaktów z tymi stworzeniami nie miałem, to nie wiem czego się spodziewać. Z drugiej strony może robią taki raban, bo traktują dzieciaka jak drogiego psa, który uciekł właścicielowi. Nie orientuję się w cenach, ale pewnie tanie nie są.
-Do zobaczenia.-pożegnałem mężczyzn i uniosłem rękę, żeby delikatnie im pomachać na ,,Papa". Milicjanci wychodząc z piekarni minęli się z moim tatą, który z uśmiechem niósł jajka, które kupił. Pozdrowił ich, życzył miłego dnia i cały w skowronkach wszedł do sklepu.
-O, cześć Safia. Widzę ledwo przyszedłeś, a mama cię do pracy zagoniła?-zaśmiał się i ruszył w stronę lady.
-O tak, cześć. Słuchaj staniesz na chwilę na kasie?-zapytałem ojca, którego kopią byłem. Kucnąłem w tym czasie szybko i popatrzyłem na dzieciaka. Normalnie do hybrydy bym tak miło nie podchodził, ale no... sam nie wiem, to dziecko jakby nie patrzeć. Dziecko hybryda, a dorosły hybryda, to dwie różne sprawy.
Wyciągnąłem do niego łapki i nieważne czy chciał czy nie, chwyciłem go pod pachy, przyciągnąłem do siebie i wziąłem na ręce. Wstałem zza lady trzymając dzieciaka przy sobie. Tata, no cóż, był zdziwiony.
-Safia, skąd ty?-rzucił pytaniem, ale nie czułem, żeby to była odpowiednia chwila na odpowiadanie.
-Jak coś udawaj, że tego nie widziałeś.-nakazałem tacie, a on stojąc jak wryty przytaknął i patrzył jak wychodzę z części sklepowej, do słodkiej kuchni, a później do kuchni domowej.
-Nie martw się, mama nam pomoże.-zapewniłem malucha, bojąc się, że zaraz zacznie się rzucać czy robić inne niepotrzebne ruchy.-Mamo?-krzyknąłem do kobiety i nie czekając na odpowiedź ruszyłem po schodach na górne piętro. Sapnąłem zmęczony. Ciężki ten gnojek i jeszcze czuję, jak ręce zaczynają mnie swędzieć. Pociągnąłem nosem. Co to ma niby być? Mam na niego alergię?
Czy młody w ogóle dał mi się tak nosić? Jeśli próbował uciekać, to mu nie pozwalałem jak tylko mogłem. Jestem dorosły i uważam, że wiem co dla niego jest lepsze. Jeśli nie próbował uciekać, to zaraz dostanie odpowiednią pomoc, tylko zaniosę go do mamy do łazienki, gdzie go opłuczemy i opatrzymy, chociaż boję się, że bez wizyty medyka się nie obędzie.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lut 01, 2021 10:22 am

Kolejny głos przyprawił go o nieprzyjemne ciarki. Kolejny milicjant? chyba nie. Jednakże ludzie sami w sobie byli straszni, a on czuł się coraz to bardziej osaczony. W końcu jakby nie patrzeć ani wzrostem im nie był podobny, ani siłą, w dodatku przez promienujący ból, czuł że nie da rady się ruszyć.
Gdy Safia wyciągnął w jego kierunku łapki, młody zasyczał "groźnie". To ta znana chwila, którą każdy chociażby raz widział, gdy mały kotek zaczyna syczeć, chcąc pokazać, że jest groźny i niebezpieczny - a w rzeczywistości wypada to bardziej za zabawne i rozczulające. Gdy go pochwycił, białowłosy zesztywniał ze strachu, jakoby oczekiwał, że to co robi rudowłosy jest złe i zaraz chłopiec się o tym przekona.
Zasyczał jeszcze raz, jednakże najwidoczniej nie przekonywał tym mężczyzny o swojej "lwiej sile". Tamten nawet nie wyglądał na wystraszonego. HALO, jestem straszny, nie widzisz jak syczę przeraźliwie?
Czując napływ adrenaliny, zaczął się wiercić, nie powiercił się jednak za bardzo i zbyt długo, bojąc się upadku, małe łapki chwyciły się jednego z ramion rudowołosego, wbijając w nie pazurki, jakoby bał się upadku. Wciąż burczał i warczał, trzymając się jego ramienia, tym samym przykładając do niego nos, a jasna kita zamiatała energicznie powietrze - jednakże nic poza tym.
Nie rozumiał zbytnio jego słów - znaczy rozumiał mniej więcej ich znaczenie, jednakże nie rozumiał całego zajścia. Co to za kłamstwa. Przechodząc przez jedną, a potem drugą kuchnię, młody doszedł do dwóch wniosków.
Po pierwsze, bardzo dużo mają tu kuchni.
A po drugie - Czy oni chcieli go zjeść? To może jednak lepiej było pójść z milicjantami? Nigdy nie był zjedzony.
Gdy wyszli z obu kuchni, natrafili na schody, a w zasadzie to rudowłosy zaczął go nieść gdzieś indziej. Czyżby do kolejnej kuchni? spotkał już dwie, więc bardzo by się nie zdziwił. Może tam mają większe garnki. Jednym, zdrowym, załzawionym okiem, obserwował bacznie otoczenie.
Rudowłosy zaś mógł odczuć coś mokrego na ramieniu - cóż, nikogo raczej by nie zdziwiło, że skoro młody krwawił, to górne odzienie Safii nie będzie w najlepszym stanie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by NPC Pon Lut 01, 2021 2:49 pm

Kesyan Gwendelyn

  To był pracowity dzień... choć, który nie był? Doskonałe pytanie, aczkolwiek w tym konkretnym było coś innego niż zwykle. Większość zleceń jest rozwleczona w czasie, daje okazję na oddech przy przemieszczaniu się z jednego miejsca na drugie, swobodne ogarnięcie sprzętów i tak dalej. Tym razem Kesyan biegał niemal od jednych drzwi do drugich i choć skończył wszystko o przyzwoitej godzinie, to czuł się wybitnie zmęczony. Zwłaszcza psychicznie, głównie chyba za sprawą pewnej marudnej pani, która mając chorego psa, nie wpadła na to, by odizolować go od reszty. Niektórzy ludzie naprawdę sprawiali, że ręce mu opadały i za nic nie chciały się podnosić.
  Buty równo stukały na bruku, kiedy szedł ku ostatniemu ze swoich przystanków. Tym razem cel był znacznie przyjemniejszy, zero problemów, zero krwi, zero głupich ludzi udających, że nie są głupi... Oh, dobra, dosyć o nich. Otworzył drzwi cukierni, tej jednej konkretnej, która była na swój mały sposób wyjątkowa. Otóż piekli tu wspaniałe bułeczki z jagodami, Felisity je uwielbiała, a skoro był na miejscu, nie mógł nie wziąć kilku.
  — Dzień dobry, panie Firse — rzucił, dostrzegając mężczyznę za ladą, nawet zdobył się na lekki uśmiech. Świadomość swobodniejszego zajęcia była odprężająca. — Proszę dwie bułki z jagodami... — Przesunął wzrokiem po wystawie na ladzie. — I może jeszcze kokosankę — dodał z uśmiechem do właściciela, zaraz wydobywając odpowiednią sumę pieniędzy.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Pon Lut 01, 2021 3:34 pm

Wyrywające się dziecko, nie dało rady mi uciec. Byłem wdzięczny, że nie szalał za bardzo, bo inaczej bym się udusił z wysiłku niosąc go.
Mama wyszła nam na przeciw i spotkaliśmy się w korytarzu. Od razu kiedy zobaczyła białego stworka na moich rękach, zareagowała podobnie do ojca.
-Saf, co ty? Co to?-rozłożyła ręce, a po sekundzie oparła je na biodrach i podeszła do mnie, oburzona moim zachowaniem.-Ostatnio kota przyniosłeś, teraz dziecko... Na bogów.-zaczęła narzekać, ale błyskawicznie przerwała kiedy zobaczyła czerwone plamy na mojej koszuli i krwawiące oko hybrydy.-Do łazienki go.-poinstruowała mnie, po czym otworzyła mi drzwi do pomieszczenia i weszła tam razem z nami.
Usadziłem kota na niskim stołku, który zawsze w łazience stoi, bo mama nie sięga po ręczniki na górne półki. Zdjąłem kuchenny fartuch i wrzuciłem go do brudnioka. Zerknąłem na mamę, która przekopywała półkę w poszukiwaniu apteczki.
Kucnąłem przy dziecku i złapałem go za buźkę, żeby sprawdzić co z jego okiem, bo to ono niepokoiło mnie najbardziej.
-Raczej nie dasz rady mamo. Lekarza trzeba.-powiedziałem jej kiedy kucnęła obok mnie i przyjrzała się ranie. Widziałem, że bała się coś naruszyć, ale mimo tego, bardzo delikatnie, spróbowała unieść powiekę, żeby sprawdzić w czym rzecz. Nie zdziwiłbym się gdyby kot się zaczął wyrywać.
Rudowłosa kobieta przytaknęła głową i podała mi gazę.
-Wytrzyj krew i umyj ręce.-zafukała na mnie, widząc zaczerwienioną skórę na moich przedramionach. Zabrałem się delikatnie za wycieranie twarzy sierściucha, uważając, żeby nie sprawić mu niepotrzebnego bólu. Westchnąłem ciężko i pociągnąłem mocno nosem kilka razy. Naprawdę mam na niego alergię. Całkiem to zabawne.
-Siedź tu z nim, ja idę kogoś wezwać. Nie wiem kogo, no nic.-pogubiła się trochę, po czym wstała i ruszyła do wyjścia z łazienki.-Pilnuj go.-rozkazała i już po chwili zeszła na dół. Przytaknąłem na jej rozkaz i wróciłem do dbania, żeby cieknąca krew nie brudziła wszystkiego dookoła.
-Gdzieś cię jeszcze boli?-zapytałem kota, licząc, że mi odpowie. Tak byłoby łatwiej, niż jakbym miał zgadywać co mu jeszcze dolega.

-Dzień dobry, Panie Gwendelyn.-Peaky, który dalej zastanawiał się nad tym co widział kiedy wrócił ze sklepu, przywitał klienta z uśmiechem.-Oczywiście, dwie bułki. Zawsze tu na Pana czekają, gotowe do zjedzenia.-zaśmiał się, wiedząc, że dla stałego klienta jest gotów schować kilka bułeczek pod ladą, żeby nikt inny ich nie zabrał. Zapakował bułeczki do papierowej torebki, odłożył ją na ladę i już po chwili zabrał się za nakładanie kokosanki.

Deane, zgarnęła na szybko kartkę i ołówek i ruszyła do części sklepowej. Nie wiedziała do końca do kogo ma pisać, bo w końcu który lekarz zajmie się dobrze hybrydą? Który lekarz nie pójdzie zaraz na milicję i nie zgłosi tego? Wparowała do kuchni akurat kiedy kokosanka, pakowana przez Peky, wylądowała w torbie.
-Kochanie.-sapnęła, ale wzrok jej szybko przeniósł się na weterynarza. Jej mina natychmiast się rozpromieniła, jakby właśnie zobaczyła nadzieję, na uratowanie świata.-Pan Gwendelyn!-zakrzyknęła cała szczęśliwa i ruszyła w jego stronę. Rozejrzała się szybko po piekarni, żeby się upewnić, że nie ma tutaj żadnych innych klientów, którzy mogliby być niepożądanymi słuchaczami.
-Potrzebujemy Pana pomocy. Przepraszam, że teraz, jak mniemam skończył Pan pracę, jednak przypałętał się do nas....-zastanowiła się chwilkę, czując znów niepewność czy prosi o pomoc właściwego człowieka-...kot. Może go Pan obejrzeć? Coś mu się stało w oko i sama sobie z tym nie poradzę. Jest w łazience z synem.-wywaliła wszystkie informacje jakie miała i szczerze liczyła, że młodzieniec okaże się być dobrą w duszy osobą, która nie odmówi ratowania małego kotka. Peky, stał uśmiechnięty, z kokosanką w torbie i liczył, że później ukochana mu wszystko wyjaśni po kolei.
Jeśli Kesyan się zgodził pomóc, to kobieta złapała go za rękaw i pociągnęła do jednej kuchni, do kolejnej, a później po schodach i do łazienki, a której był Safia i bezimienna hybryda.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Mistrz Gry Wto Lut 02, 2021 10:16 am

Pojawiła się kolejna osoba, to wcale nie wróżyło dobrze. A przynajmniej tak myślał. Czuł się osaczony i tak naprawdę nie wiedział co się dzieje. Nie do końca zawierzał, a w zasadzie to nie do końca był świadomy, że człowiek, który właśnie usadził go na krześle, chce mu pomóc, mimo że wszystko na to wskazywało.
Mały był wystraszony, nie myślał racjonalnie, a z ludźmi nigdy nie miał dobrych relacji, dlatego też teraz, czując panikę, nie bardzo wiedział co robić. I czego oni chcą - nie szukał dobrych intencji, a ich słowa średnio rozumiał. Dosłownie miał problem z ich zrozumieniem, przez co strach ani na moment go nie opuszczał.
Coś do siebie gadali, kręcili się i go dotykali. Gdy kobieta spróbowała sprawdzić stan jego oka, młody dość niedelikatnie się wyrwał, w panice szukając ucieczki - takowej osiągnąć mu się nie udało, toteż swój mały azyl odnalazł w jednym z kątów pomieszczenia.
Na powrót skulił się, sycząc "groźnie" na cały świat. Był przerażony i ciężko było nie zauważyć jak się telepie, wyglądał jak mała, biała galaretka.
Wszystko bolało, oko bolało, w klatce piersiowej bolało. Ruszanie się bolało - podkulił uszka, próbując ustabilizować przyśpieszony oddech.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Wto Lut 02, 2021 10:29 am

Młody się wyrwał i nie odpowiadał. Ciężko będzie. Ehh. Mama poszła wezwać pomoc, byłem ciekaw kogo wezwie. Mi samemu nie przychodziło do głowy po kogo posłać.
Westchnąłem ciężko i usiadłem na ziemi przy hybrydzie, nie jakoś bardzo blisko, ale tak na swobodne wyciągnięcie ręki. Co miałem robić? Uśmiechnąłem się łagodnie do dziecka, ale ja lubię dzieci, no widzę, że nawet hybrydzie. Takie to to słodkie i kluskowate.
Pociągnąłem nosem i potarłem zaczerwienione oczy.
-Chyba mam na ciebie alergię.-zaśmiałem się do niego i spróbowałem wytrzeć strumyczek krwi, co ściekał mu po policzku. Popatrzyłem na brudną od juchy gazę.-Mama znajdzie kogoś, kto ci pomoże. Dostaniesz ciastko jak będziesz dzielny, z resztą i tak je dostaniesz.-zapewniłem go, licząc, że się dogadamy. Położyłem dłoń na jego głowie i pogłaskałem go między uszami. Niedługo ktoś przyjdzie, a później się pomyśli co zrobić. Dopiero teraz sobie pomyślałem, że milicja nie byłaby zadowolona gdyby się dowiedziała, że miałem kota pod nogami, a mówiłem, że go nie widziałem.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by NPC Wto Lut 02, 2021 4:02 pm

Kesyan Gwendelyn

  Przyjemny zapach piekarni delikatnie otulał zmysły, a Peaky pasował do tego całego obrazka wyśmienicie. Co więcej, Kesyan miał wrażenie, że tak samo dobrze będzie pasować i za trzydzieści lat, i dłużej, niech mu zdrowie na to pozwoli. Mógł to sobie wyobrazić, przemiły staruszek wciąż w tym samym fartuchu, za tą samą ladą, z tym samym uśmiechem na twarzy...
  I wtedy zjawiła się pani Firse. Błękitne ślepia Gwendelyna natychmiast przeniosły się na kobietę, porzucając bezproduktywne wizje przyszłości, a przybierając swój baczny i skupiony wyraz. Do rzeczy, kobieto... — poprosił w myśli, kiedy ta plątała się w swoich przeprosinach.
  — Słucham — dorzucił, idąc do niej, kiedy zaś zaczęła się zastanawiać. Nad czym tu myśleć? Raczej nie przyszłoby do cukierni coś, czego nie umiałaby nazwać, ale nawet jeśli, to rzuciłaby czymkolwiek, nie są na egzaminie, a potrzebują pomocy. — Idziemy do niego — zakomenderował, nawet nie musiała go ciągnąć. Gdzieś w głowie zaplątała mu się myśl o tym, że właściciel nie powinien się obrazić, że go zignorowano, ale szybko zniknęła zupełnie niepotrzebna. "Hm, kot..." "Coś." Nie, oczywiście, że sobie nie poradzisz, pani Firse. Oko. Nie lubił oczu. Oko wróżyło albo nic wielkiego, albo poważny problem.
  Minęli jedną kuchnię i drugą. Trzeciej nie oczekiwał, zarejestrował tylko ich istnienie, potem pokoju i wreszcie łazienki.
  — Kur... — rzucił prawie bezgłośnie na widok małej hybrydy skulonej w kącie, z twarzą zalaną krwią. Więc jednak opcja druga. — Dwie miski zagotowanej wody, duchem. — Położył walizkę na jednym z wolnych krzeseł, tak że po otwarciu jej górna część zasłoniła oparcie, tworząc poręczną pionową półkę z przyrządami. — Otwórz okno. I powiedz, co się stało — rzucił do Safii w międzyczasie, przygotowując na innym stołku, który sobie przysunął, pojemniczki z płynnymi specyfikami, z zamkniętą szczelnie gazą i innymi rzeczami, które wyglądały mniej lub bardziej dziwacznie.
  Wtedy uwaga Gwendelyna przeniosła się na samą hybrydę. Kot, kurwa... Fakt, że chłopiec siedział na ziemi nie dziwił, a mógł nawet trochę pomóc, bo sadzając go na krześle, zwiększyliby różnicę wysokości między sobą. Prawdopodobna reakcja Kotka również nie była zaskoczeniem.
  — Nie bój się, nie skrzywdzę cię — wymruczał ciepło, przecierając dłonie płynem z jednej z fiolek, by zaraz kucnąć obok Kotka. — Pokaż. Zrobię tak, żeby już nie bolało. — Odciągnął jego łapki, żeby móc podnieść łebek i spojrzeć na ranę. Krew wiele zasłaniała, ale była jednocześnie jasnym sygnałem, że jest źle, już nawet nie dodając braku współpracy.
  Kesyan odsunął się nieco i sięgnął po strzykawkę, którą uwolnił z osobliwego szklanego pojemniczka, który zamykał igłę. Nabrał płynu z innej fiolki, dokładnie go odmierzając, po czym wrócił do chłopca.
  — Zrobisz się trochę śpiący, to nic, będzie mniej bolało — wymruczał, sięgając po jego rękę.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Mistrz Gry Nie Lut 21, 2021 8:48 pm

Chłopiec skulił się, spinając wszystkie mięśnie. Niewiele rozumiał ze słów mężczyzny, w zasadzie to prawie nic. Zachowywał on się dziwnie, różniąc się od przyjętych przez siebie norm dotyczących ludzi. Wzdrygnął się delikatnie. Wtedy też pojawił się Kesyan. Kolejny obcy na którego widok futerko na ogonie kota się zjeżyło.
Ten również coś mówił, również podchodził i to zbyt blisko. Kociak wydał z siebie jeden z niebezpiecznym pomruków, który brzmiał bardziej zabawnie, aniżeli groźnie. Gdy Kesyan wyciągnął w jego kierunku dłoń, kocie zasyczało, odsłaniając małe, białe kiełki. Nie chciał dać się dotknąć i dopiero siłą tak naprawdę Kesyan zdołał podać małemu środek usypiający.
Malec walczył jeszcze chwilę, ale z każdą kolejną sekundą tracił na sile i ostatecznie całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością.
Jak Kesyan mógł przypuszczać, rana była poważna. Cienki, metalowy pręt wielkości małego palca połowicznie wbił się między gałkę oczną chłopca, a górną część oczodołu. Prawdopodobnie kocie mogło się pożegnać ze sprawnością tego oka, aczkolwiek jeszcze było zbyt wcześnie, aby uznać to za pewność. Pewne było natomiast to, że cała sytuacja nie wyglądała zbyt wesoło i cudem dzieciak przeżył, bo gdyby pręt wbił się pod nieco innym kątem, prawdopodobnie mały nie byłby tu, gdzie teraz jest.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Nie Lut 21, 2021 10:03 pm

Peaky stojąc blisko wyłapała urwane przekleństwo i popatrzyła na Kesyana karcącym wzrokiem, którego najpewniej nie zauważył. Już po chwili jednak nie było jej w pobliżu, bo biegła po wodę. Szczęście lekarz miał, że akurat gotowało się trochę na herbatę.
Zgodnie z prośbą lekarza rozsunąłem firanki i otworzyłem okno.
-Nie wiem, przyszedł już taki, więc go przyniosłem tu.-cóż, czyli nie wiemy nic. Wzruszyłem ramionami i jak stanąłem tak stałem. Skoro pomóc nie mogłem, to chociaż spróbowałem nie przeszkadzać. Mam nadzieję, że nikogo nie rozpraszałem drapaniem się po czerwonych przedramionach i policzku. To mnie zasmuciło, ta moja alergia. Mam ślimaka, kocham go, ale kurczę, żeby nie móc zwykłego sierściucha dotknąć? Już na serce tak nie narzekam jak na to.
Mama przyniosła wodę, więc zrobiłem więcej miejsca na ziemi, odsunąłem kilka rzeczy, aby w niczym nie przeszkadzały lekarzowi. Kobieta popatrzyła na mnie niepewnie, nie wiedząc czego ma się spodziewać po lekarzu. Zostało nam tylko czekać i wykonywać ewentualne polecenia Kesyana.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by NPC Pon Lut 22, 2021 5:22 pm

Kesyan Gwendelyn

  Reakcje kotka były dokładnie takie, jak się spodziewał, aż przez moment przeszła mu przez myśl wścieklizna, ale nie wykazywał wcześniejszych objawów, więc tylko przeszła bez echa. Mimo to dobrze, że nie próbował gryźć, pacyfikacja rannych nigdy nie należy do łatwych zadań.
  Trzymał go za ręce, przy okazji przyciskając czysty wacik do kropeczki po igle, aż ten nie przestał z nim wojować. Zawiązał pobieżnie wacik, choć nikła ranka i tak zaraz sama się zatka. Środek zadziałał dobrze, przewidywalnie, więc Kesyan przytrzymał go jeszcze chwilę, odszukując w torbie specjalnie do tego przystosowaną metalową rurkę z zabezpieczeniem na kształt smoczka, którą wsunął mu do ust, a która miała zapobiec uduszeniu się językiem. Położył hybrydę na plecach i przyjrzał się ranie, wyglądała co najmniej paskudnie, ale mały miał jednak sporo szczęścia. Przede wszystkim żył.
  Sięgnął po fiolkę i zakraplacz, by przemyć przemyć zakrwawione oko i mieć lepszy pogląd na to, na czym stoi. Przygotował sobie na podorędziu kolejny przejściowy opatrunek, po czym wybrał szczypce moczące się dotychczas w słoiczku. Odsunął powieki hybrydy i chwycił wystającą część pręta, by ostrożnie i równiutko wysunąć go z rany. Zaraz potem kawałek metalu wylądował w jednej z misek z gorącą wodą razem ze szczypcami, wrzucone tam po prostu, jakby były to śmieci. Przyłożył opatrunek do rany, która natychmiast wypełniła się krwią. Sprawnie przekręcił chłopca na bok w pozycję bezpieczną, po czym ponownie przemył to miejsce najpierw większą ilością wody, potem środkiem odkażającym, odpowiednio delikatniejszym ze względu na kontakt z okiem. Oczywiście do wszystkiego szedł nowy kawałek gazy. Pozwolił roztworom przepłynąć swobodnie i uciec po powierzchni nosa, zaraz przykładając właściwy opatrunek, odpowiednio gruby nie tylko ze względu na chłonność, ale też zwyczajnie po to, by po owinięciu bandażem wciąż dobrze przylegał do swojego miejsca. To był ostatni krok, jeśli szło o głowę.
  Korzystając z wolnego momentu przepłukał ręce tym samym bezbarwnym roztworem, co wcześniej, po czym zaczął systematycznie sprawdzać, czy hybryda nie ma innych ran i złamań. Co prawda poruszała się raczej sama, skoro tu przyszła, ale stres potrafił czasem działać cuda.
  — Niech pani przygotuje jakieś łóżko, kanapę, stół, cokolwiek — rzucił w międzyczasie, bo to akurat nie powinno im wiele zająć.
  On zaś znalazł jeszcze jeden problem, kolejną rzecz, której szczerze nienawidził, czyli złamane żebra.
  — Leciała mu krew z ust, kaszlał lub miał kłopoty z oddychaniem? — padło zaraz do Safii, choć Gwendelyn nie odrywał wzroku od leżącego znów na plecach chłopca, próbując ocenić, jak rozległe są uszkodzenia.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Safia Pon Lut 22, 2021 7:13 pm

Obserwowaliśmy wszystko. No ja z mniejszą pewnością siebie niż mama, a otwarte okno pomogło mi niezwykle przy nieomdleniu i nie przywaleniu o coś łbem. Usiadłem na stołku dla świętego spokoju i próbowałem opanować serce co uznało, że widok zakrwawionego koto-dziecka to zbyt dużo nerwów jak na mnie.
Mama skinęła głową i wybiegła z łazienki. Pewnie poszła do mojego pokoju przygotować łóżko. Spokój tam, wygodnie, no i jest najbliżej. Mój ślimak będzie miał co oglądać.
Patrzyłem za okno, żeby nie umrzeć od widoku krwi.
-Nie, chyba nie. Syczał i prychał normalnie.-odpowiedziałem, licząc, że to coś pomoże. Skoro krwią nie pluje, to znaczy, że jest dobrze. Swoją drogą ,,prychał normalnie" chyba prychał normalnie, bo nigdy nie słyszałem, żeby ktoś prychał jak on.
Popatrzyłem na rodzicielkę, która wróciła do nas i stanęła w progu.
-Łóżko w pokoju syna gotowe.-patrzyła uważnie na dziecko. Trzeba je tam przenieść, prawda? Lekarz sobie chyba z tym sam poradzi, ale jeśli będzie trzeba, to pomogę mu. Wniosłem sierściucha po schodach, to i dam radę do pokoju obok go przenieść.
Safia
Safia

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-choroby serca
-niewydolność krążenia
Źródło avatara : ArtStation

Powrót do góry Go down

Cukiernia rodziny Firse Empty Re: Cukiernia rodziny Firse

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach