Dwa lumpy i ząb

3 posters

Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lut 28, 2020 11:57 am

Dzień chylił się ku końcowi i nad ogniskiem naskraju lasu głośno niosły się wesołe śmiechy dwóch mężczyzn. Wspólnie dokańczane historie o podróżach, niestosowne żarty i dobry trunek idealnie wieńczyły ostatnie kilka dni wypełnione niepespieczeństwami. Teraz nie pozostało nic, jak wrócić do miasta, spieniężyć łup i cieszyć się życiem, ale z tym ostatnim postanowili nie czekać aż tyle.
Nie mieli jeszcze pojęcia, że są obserwowani i to nie przez zaaferowane hałasem wiewiórki.
~~~
Walka testowa bez udziału MG. Bawcie się dobrze xD
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Frosch Misfit Wto Mar 03, 2020 11:49 am

No i siedziałem przy ognisku z tym typem, z którym spiknąłem się nie tak dawno, ale jakoś się dogadywaliśmy. Pewnie jak dojdziemy do miasta to się rozdzielimy wymieniając adresami czy coś, po czym zapomnimy o sobie za kilka dni.
-...a wtedy powiedziałem to nie wąż, to mój chuj!!- krzyknął towarzysz, dokańczając żarto-historyjkę. Po lasku echem odbił się nasz głupawy rechot wydobywający się z paszcz walących alkoholem i świecących krzywymi zębami. Pociągnąłem łyka z butelki, którą po sekundzie wyrwał mi z łap towarzysz.
-To twój kutas syczy?- koński śmiech rozniósł się po lasku, zanim do kumpla doszedł sens tego co właśnie powiedziałem. Gdy się zorientował o co mi chodzi, podniósł z ziemi szyszkę i rzucił nią we mnie. Uchyliłem się nieskutecznie i szyszka walnęła mnie w ten durny, zakapturzony łeb. W odwecie złapałem pierwszą lepszą gałązkę i odrzuciłem ją w stronę ziomka.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Mertris Nelmatz Sro Mar 04, 2020 2:08 pm

Kolejny głupawy uśmiech przepełzł po jego twarzy, kiedy opowiadał swoją niewiele lepszą historię. Śmiech ich obu poniósł się wokoło, a Mer prawie przewalił się w tył na trawę. Zdołał się podeprzeć w ostatniej chwili, a co ważniejsze, zdążył też pociągnąć spory łyk ze swojej butelki. Odetchnął z zadowoleniem i zachichotał na komentarz towarzysza.
  Szybko jednak uśmiech zniknął mu z ust, a zastąpił go oburzony grymas. Zaklął pod nosem i cisnął w niego pierwszym lepszym przedmiotem. Nie butelką jednak, no oczywiście, że nie butelką, jeszcze by coś rozlał.
  Już miał się napić w tryumfie, że trafił idealnie w czerep tego głupka, kiedy on ośmielił się odwdzięczyć. Kawałek kijka efektownie odbił się od głowy niczego niespodziewającego się elfa.
  — AH TY... — syknął i doskoczył do niego, by przygnieść go do ziemi, złapać za fraki, cokolwiek w zasadzie, co pozwoliłoby mu na jako takie panowanie nad sytuacją, co jednak... brzmiało dość zabawnie, bo posturą to on nie grzeszył. Zamachnął się pięścią, celując w tę bezczelną gębę.
  Tymczasem po lesie obok poniosły się ciche szelesty, ale kto by zwracał uwagę...
Mertris Nelmatz
Mertris Nelmatz

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Podróżne rzeczy, plecak.
Źródło avatara : fantasyandarts.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Frosch Misfit Sro Mar 04, 2020 8:17 pm

Zabawa trwała w najlepsze, przy dość ohydnych żartach, ale grunt, że się nam to podobało. Nagle jednak wszystko nieco się zmieniło. Rzuciłem w niego badylem, a on rzucił się na mnie. Tego to się nie spodziewałem, więc nie zareagowałem dopóki nie zostałem przygnieciony do ziemi i nie oberwałem w pysk, czując, jak poluzowany, prawy, górny kieł przestaje być częścią mnie i ucieka z mojego pyska gdzieś w ściółkę. Zmarszczyłem brwi, lubiłem tego zęba, tak jak resztę która mi została.
-Ty durniu.- fuknąłem, łapiąc rękę ziomka i wgryzając się w nią, drugą zaś łapą sięgając na bok i łapiąc kolejną, ułamaną gałąź i waląc nią w łeb albo gdzieś tam w jego okolice, bo ciężko mi było dokładnie wycelować w tej pozycji, pod wypływam procentów. Jak to nie zmusiło faceta do odsunięcia się, to zwyczajnie złapałem go za ubrania i szarpnięciem spróbowałem z siebie zrzucić, po to by zaraz go pięściami zaatakować pomścić pamięć utraconego zęba.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Mertris Nelmatz Sob Mar 07, 2020 4:36 pm

  Doskonale wykorzystany element zaskoczenia tylko dodał mu animuszu i poczucia wyższości nad lepiej zbudowanym mężczyzną. Ach, niby taki krzepki, a taki mierny! No jakże mogło być inaczej, w końcu ośmielił się fikać do elfa, to niech teraz ma. Pięść napotkała swój cel, a czerwono-biały drobiazg mignął mu tylko kątem oka, bo zaraz uwagę przyciągnął ból i reszta uzębienia Froscha.
  Mert krzyknął i spróbował wyrwać dłoń z uścisku, co jednak nie było jego najgenialniejszym pomysłem. Ciemna krew cienką stróżką pociekła do ust przeciwnika. Elf tak się skupił na uwięzionej ręce, że nie zauważył mknącego ku niemu kawałka kija. Jasna plamka zaświeciła mu przed oczami, po czym sam przewalił się na prawo. Machnął ręką, odbijając kolejny cios i spróbował kopnąć kolanem w bok Froscha. Jakaś pięść trafiła go w policzek, wpuszczając trochę krwi do ust.
  Tymczasem z lasu dobiegł ostry gwizd, ktoś krzyknął "TERAZ", a spomiędzy drzew wypadło trzech opryszków z kijem i dwoma zardzewiałymi mieczami. Mertris spróbował odepchnąć towarzysza i rozejrzeć się ze swojej ziemistej perspektywy. Typ z kijem dopadł do nich ze śmiechem i szturchnął pierwszego lepszego w żebro. Pozostali dwaj zabrali się za pospieszne przebieranie w ich rzeczach.
Mertris Nelmatz
Mertris Nelmatz

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Podróżne rzeczy, plecak.
Źródło avatara : fantasyandarts.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Frosch Misfit Nie Mar 08, 2020 3:01 pm

Dostałem w mordę, poleciałem na ziemię i zostałem przygnieciony. Zrewanżowałem się ugryzieniem chłopaka w łapę i czując mieszankę naszej krwi, zaskoczyłem go trzaśnięciem go w łeb i kontratakiem.
Dopadłem do niego i próbując na niego wleźć zacząłem okładać pięściami. Zabawne jak szybko żarciki przerodziły się w walanie się po ziemi.
Obronił się, kopnął mnie z kolana, ale chociaż raz w pysk oberwał. Nie lekceważ żula, panienko! Nie lekceważ.
Już pięść moja leciała na ponowne spotkanie z pyskiem ziomka, ale nagłe gwizdnięcie, mnie rozproszyło i zatrzymałem się w połowie zamachu.
Z krzaków wylazło trzech gości i to uzbrojonych. Fuknąłem przekleństwo pod nosem i rzuciłem szybkie spojrzenie przeciwnikowi leżącemu na ziemi, który wydawał się być tak samo zaskoczony jak ja. Czyli to nie są jego ludzie. Cóż, wróg mojego wroga jest moim przyjacielem.
Samiec z kijem ruszył na nas, więc poderwałem się chwiejnie z ziemi, już niezainteresowany podpitym towarzyszem. Warstwy ubrań osłabiły nieco uderzenie badylem, ale i tak syknąłem z bólu. Chwyciłem go za nadgarstek aby nie uciekł mi nigdzie i przywaliłem mu z ładnego sierpowego, całkowitym fuksem trafiając go w i tak krzywy nos. Ofiara chwyciła mnie za fraki zaczynając upadać, a że sam też go nie puszczałem to zacząłem tracić równowagę, wywalając się z nim. Udało mi się podeprzeć łapami i jakoś wstać, przy okazji wyrywając mu kija z łapy. Licha broń bo licha, ale lepszy kij w dłoni niż nic w dłoniach. Polegać na gryzieniu już nie mam zamiaru, na protezy zębów i sztuczne szczęki mnie nie stać. Mógłbym sobie kamienie połączyć drutami z tymi zębami co mi zostały. No, jakiś plan to jest.
Próbującego wstać sprawnie faceta, co przed chwilą ze mną się na glebę rypnął, trzasnąłem go w grzbiet drewnem. Głuche uderzenie i gościu kaszląc upadł znów na ziemię, krztusząc się i zwijając z bólu.
Uniosłem wzrok na pozostałą dwójkę. Mają miecze, oberwanie z nich do przyjemnych ran należeć nie będzie, a ten zużyty metal z chęcią da nam jakieś dziwne choroby.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Mertris Nelmatz Nie Mar 08, 2020 4:02 pm

  Wyciągnął rękę, by sparować cios, który jednak nie nadszedł. Jego przeciwnik również zainteresował się nieproszonymi gośćmi, a to dobrze wróżyło, przynajmniej ich nie znał.
  Nie, tak naprawdę to Mer mu nie ufał, ale to już zupełnie inna historia.
  Zostawiony na ziemi w spokoju przez chwilę leżał jeszcze i próbował ogarnąć czy lepiej się przyłączyć czy może uciekać, póki nikt nie zwraca na niego zbytniej uwagi. Tak, to brzmiało bardzo dobrze i bardzo kusząco, ale ewentualny pościg już nie, a ile mógłby wytrzymać jego szczerbaty znajomy?
  Podczas gdy Frosch szarpał się z gościem z kijem, Mertris przeturlał się niezgrabnie na bok i podniósł na rękach, by móc lepiej ogarnąć sytuację. Zobaczywszy dwóch typów przy plecakach, czuł, jak burzy się w nim krew. Okradać ich, to już zdecydowana przesada. Co oni sobie wyobrażali? Elf pochwycił najbliższy kamień, który zważył w rękach, po czym zamachnął się. Pocisk trafił bandytę w bok, a ten z krzykiem zaskoczenia obejrzał się na napastnika. Twarz wykrzywiła mu się, ale po chwili przybrała znacznie gorszy wyraz, kiedy uchyliwszy się przed kolejnym kamieniem, ogarnął, że jego drugi towarzysz padł na ziemię z krwawiącą skronią.
  Po chwili konsternacji, rabuś ruszył w stronę elfa z całą swoją złością i zawziętością. Mertrisa przeszył zimny dreszcz, kiedy do mętnej świadomości doszedł ogrom błędu, jaki właśnie popełnił.
Mertris Nelmatz
Mertris Nelmatz

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Podróżne rzeczy, plecak.
Źródło avatara : fantasyandarts.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Frosch Misfit Wto Mar 10, 2020 11:36 am

Trzech koleżków przeciwko podpitej dwójce miała znaczną przewagę. Czy mój towarzysz dałby radę uciekać chwiejąc się? Ja chyba nie bardzo, z resztą, żaden ze mnie sprinter. Zmęczę się tylko, zasapię i padnę dwieście metrów wale, a oni i tak mnie dopadną i sklepią jak niesfornego malucha jego lubiący wódeczkę wujek.
Gościu z seksowną drewnianą pałą zaległ na ziemi, jęcząc z rozkoszy po oberwaniu w grzbiet.
Jakby z kamieniem na dwa miecze, to jakby nie ma racji bytu poniekąd myślę. Chociaż w papier-kamień-nożyce, kamień bije nożyczki, czyli jakby dwa miecze, czyli no w sumie to ma rację bytu, a jeszcze jak się doda do tego patyka to już w ogóle.
Widząc napastnika atakującego mojego ziomka, wziąłem zamach. Byłem za blisko żeby go dopaść, złapać czy odepchnąć, więc zwyczajnie rzuciłem w niego wirującym w powietrzu badylem, który uderzając Złego Pana z ramię, obrócił się o zdzielił go jeszcze w łeb. Uderzenie to było osłabione lekko, ale było. Zaskoczony gostek zahamował i zjechał lekko z kursu w bok, łapiąc się za czachę, po czym obejrzał z lekka zaskoczony.
Ze złością na mordzie podbiegłem go niego i zasadziłem mu porządnego (czy raczej porządnie krzywego) kopa w bok, powalając na ziemię i zmuszając do żarcia trawy, do czego z resztą zaraz, siłą rozpędu niemalże się dołączyłem.
Jedno z powiedzonek menelskich walk brzmi: ,,To, że przeciwnik leży, nie znaczy, że nie może leżeć jeszcze bardziej."
Dopadłem do gościa i w czystej złości, przygniatając do ziemi trzasnąłem go z pięści w ten chciwy pysk, po czym poderwałem się z niego. Drugi gościu co kamieniem oberwał wraca do siebie?
Żeby menela tak okradać, co za łajzy. Co mi chcieli ukraść niby? No w sumie mieliśmy w plecakach to co z Koleżką znaleźliśmy, ale i tak, przecież nie wyglądamy na takich co coś mają. Splunąłem na ziemię mieszanką meli i krwi. Muszę znaleźć mojego zęba, może jeszcze jak go wsadzę do środka to mi przyrośnie.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Mertris Nelmatz Wto Mar 10, 2020 12:54 pm

  Sytuacja nie wyglądała dobrze, a mętne myśli niemogące zebrać się w spójną całość, wcale jej nie poprawiały. Odpełznął kawałek w tył, widząc idącego do niego napastnika oraz lśniącą w jego ręku broń. Wtedy jednak pojawił się kij, a Mertris przypomniał sobie o obecności Froscha. Kochany menel.
  Zaskoczony tym ruchem rabuś stracił zainteresowanie walającym się po ziemi elfem i szybko dał się wciągnąć w potyczkę z Misfitem. Nie było czasu do stracenia, to jedno uświadamiał sobie bardzo dokładnie. Mer wstał i przez chwilę próbował dostroić się do kołyszącego się świata, nim prędko podreptał do drugiego gościa z mieczem, który właśnie rozmasowywał sobie skroń. Kopnął go w łeb i wyrwał klingę z jego ręki, by zaraz mocno oprzeć się na ostrzu, by nie pokonała go grawitacja. Bandyta krzyknął, kiedy miec rozciął mu kawałek koszuli, Mertris zaś skrzywił się i kopnął go jeszcze raz w brzuch.
  — Ciiichooo — zgrzytnął przez zęby i rzucił kontrolne spojrzenie towarzyszowi.
  W następnej chwili już leżał, kiedy nowo zdobyta broń została mu odebrana przez sponiewieranego przeciwnika. Elf poczuł but na klatce piersiowej, a przed twarzą błysnęło mu ostrze.
  — Ty tam, stój albo go zabiję! — wrzasnął rabuś do Froscha.
Mertris Nelmatz
Mertris Nelmatz

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Podróżne rzeczy, plecak.
Źródło avatara : fantasyandarts.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Frosch Misfit Wto Mar 10, 2020 2:35 pm

Zacząłem walczyć z drugim facetem, radując dupę elfikowi. Normalnie takiej odwagi i honorowości się po sobie nie spodziewałem. Moja spiczastoucha księżniczka przypatrywała się mojej męskiej walce, aby już po chwili samemu próbować dokończyć dzieła z gostkiem walniętym kamieniem w łeb.

Spojrzałem na rabusia i towarzysza zamglonym lekko spojrzeniem i z rumianymi polikami. Otwartą dłonią, wskazałem na napastnika.
-JEDEN.TYP.- powiedziałem ostro i głośno, patrząc zły na elfa. -JEDEN.KURWA.TYP. Czy to tak dużo do pokonania?- zawarczałem, a i nawet głos mi się złamał od mojego załamania sytuacją. No Mer już go miał, już normalnie wygrywał, to nie, musiał opuścić gardę. Ja mówię, zasada menela. Przeciwnik leży to go strzel jeszcze raz, dla pewności, że się nie podniesie i nie wbije ci noża w plery. Taki się ze mnie trener walki zrobił. Na palcach ręki mogę policzyć wygrane bójki, ale już tutaj się puszę, jak gołąb przy leżącej na ziemi zgubionej czapce.
Wytarłem mordę łapą, bo się ślinić zacząłem, dziąsło zaczynało pulsować niemiło. Fajnie by było jakby mnie na dentystę stać było albo na cokolwiek.
Został jeden przeciwnik, ale nie wiem co z nim zrobić. Ma broń, zakładnika i patrzy na mnie. Poprzedni albo się spieszyli z atakami albo zwyczajnie wykorzystałem to, że mnie ignorują.
-A koło chuja mi on lata. Zęba mi wypadł, to jak go zabijesz wezmę jego chabar i tyle będzie.- rzuciłem, bo łatwo to brzmiało. On go ciachnie, a ja w w radosnych podskokach ucieknę do miasta i zostanę oskarżony o kradzież pewnie. No niee. Niespecjalnie. Jak zabije jego, to potem pokusi się na mnie.
Strzeliłem stawami w łapach i podlazłem do miejsca gdzie się jeszcze przed chwilą tak miło spędzaliśmy czas z moim ukochanym, słodkim elfem. Cudowna przeszłość. Tęsknię za tym.
Zacząłem szukać zęba. Jak go zabije to zabije, jak nie zabije to nie zabije. Ruszy na mnie to będę walczyć. Żal mi będzie chłopa, ale co poradzisz. Dużo ludzi umiera, albo z głodu albo z chorób, z zimna czy zwyczajnie kogoś napadną. Nie ma co przezywać aż tak.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Mertris Nelmatz Pią Mar 13, 2020 1:31 am

Mertris skrzywił się, słysząc tę haniebną reprymendę. Jak on śmiał tak mówić? Gdyby nie ta butelka... Albo dwie... Gdyby nie to ognisko, nie miałby problemów z poradzeniem sobie. Z drugiej strony niepokojące było, że Frosch poradził sobie mimo to, a chyba wypił więcej od niego. To się teraz nijak nie chciało zmieścić w jego rozpuszczonym w procentach umyśle.
Sam nic w zasadzie nie robił, raz tylko złapał za ostrze, by je odsunąć, ale skończyło się na tym, że bandzior je docisnął, rozcinając mu rękę i wiercąc małą czerwoną kropkę na gardle.
Z boku dało się słyszeć przekleństwo, kiedy ich pierwszy napastnik próbował jednak zebrać się z ziemi, ale rozsądnie zszedł Froschowi z drogi. Kierował się do drugiego leżącego.
- Czekaj, cho? - wychrypiał Mer, słysząc odpowiedź towarzysza, który jednak właśnie stracił to miano.
Te słowa zaskoczyły też gościa z mieczem, który przez moment jeszcze wodził wzrokiem po nieciekawej sylwetce pijaczka.
- Świetnie - rzucił ostatecznie i szybkim ruchem przełożył ostrze, które zatopił w brzuchu Nelmatza. Elf zwinął się z krzykiem, ale napastnika i tak już przy nim nie było.
Rabuś porwał wolną ręką plecak, w którym wcześniej wypatrzył coś ciekawszego niż prowiant, po czym puścił się biegiem w las. Nie mogąc podnieść obitego towarzysza i samemu zresztą mocno kulejąc, drugi z nich zaraz także uciekł.
Z rany Mera szybko ciekła krew, a on sam nie był już pewien czy to wciąż zdławiony jęk czy już charkot prosto z płuc. Targnięty odruchem poczuł ciepło w przełyku, a z ust zaraz popłynęła mu krew.
Mertris Nelmatz
Mertris Nelmatz

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Podróżne rzeczy, plecak.
Źródło avatara : fantasyandarts.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Frosch Misfit Pią Mar 13, 2020 9:00 am

Powiedziałem co wiedziałem i skończyłoby się to jak by się skończyło... no czyli kurwa źle, najgorzej jak by mogło. Może i ratowanie krwawiącego elfa byłoby, nie wiem, romantyczne, bo taki jest poziom romantyczności naszego świata, ale wolałem spróbować do tego nie dopuścić, gdyż pojawiła się na to malutka szansa.
Rzuciłem tekstem, że elf mnie nie obchodzi, co nie było nieprawdą. Znamy się tylko kilka dni i niespecjalnie chciałem narażać dla niego życie i zdrowie mojego jajka no i swoich w sumie też nie chciałem, ale mniejsza z tym. Jakoś niekomfortowo zrobiło mi się słysząc jego pytanie. Bo ja dobre serce mam i nie lubię słyszeć poczucia zdrady w głosie i troszkę mnie to podłamało.
Zaskoczony napastnik nie wiedział chwilkę co zrobić z moją odpowiedzią i ta chwilka mi wystarczyła by wyciągnąć nożyczki i rzucić nimi w uzbrojonego faceta zanim ten dźgnie elfa. Nożyczki nie są do rzucania, oficjalnie, ale kto mi zabroni? Ostrze jak ostrze, a zazwyczaj ma się pecha i obrywa ostrą końcówką, która ostra jest, bo to są prawdziwe nożyczki, stare i ciężkie, ale tną jak ta lala. Zaraz za nożyczkami rzuciłem sobą, w biegu, na niego. No zwyczajnie zacząłem biec na napastnika chcąc na niego wpaść. Broni w kieszeni cholera już nie mam, a plecak leży za daleko. Cóż, nie wiem co ja odpierdalam. Ja się nie biję tak często, ja dostaję wpierdol, a nie się biję. Może oberwę mieczem, a może mnie nadzieje na miecz, a może coś innego, wystraszy się biegnącego na niego, zasapanego menela. Jeśli udało mi się nie zginąć w biegu i nie nadziać na miecz to rozpocząłem procedurę duszenia faceta, bicia go na oślep i okazjonalnego gryzienia. Nie wiem jakie to będzie w skutkach. Równie dobrze, przy odrobinie pecha, co kocha mnie czasami, zginiemy tutaj wszyscy, cała nasza szóstka (bo jajko to też osoba i też się liczy).
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Mertris Nelmatz Nie Mar 15, 2020 7:04 pm

  Mężczyzna patrzył na Froscha skonsternowany, więc jego uwadze nie umknęło sięganie do kieszeni. Nie do końca zdał sobie sprawę z tego, że w jego stronę lecą nożyczki, ale zdołał się przed nimi uchylić. Jego miecz przejechał po szyi i barku elfa, znacząc drogę czerwoną smugą, która szybko przesączała się do ubrań. Zerwał się znad leżącego i ruszył na pijaka, który właściwie był już przy nim. Zderzył się z nowym napastnikiem barkiem i chwycił za fraki, by zaraz wycelować miecz w bok przeciwnika. Nie był długi, więc powinien móc wykręcić, zwłaszcza, że sam był trzeźwy.
  Jego drugi towarzysz zabrał broń leżącego i również spróbował dołączyć się do starcia, klnąc pod nosem na uparte ofiary, które jak na złość odpuścić nie chciały. Mertris odpełznął na bok, przyciskając rękę do rany na szyi. Dopełznął do plecaka, w którym zaczął grzebać pospiesznie.
Mertris Nelmatz
Mertris Nelmatz

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Podróżne rzeczy, plecak.
Źródło avatara : fantasyandarts.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Frosch Misfit Nie Mar 15, 2020 8:33 pm

Tak, dorwanie się do kieszeni pod stertą szmat nie umknęło uwadze faceta, ale już lecące w niego nożyczki umknęły, takie szybkie były. Uchylił się jednak, szczwany lisek jeden chytrusek zafajdany, złodziejaszek rubaszny, bydlak oszuchistyczny co nawet mydła na oczy nie widział pewnie.
Z przerażeniem zobaczyłem jak znajomy krwawi, ale widziałem, że się rusza, pełznie do plecaka, znaczy żyje i może będzie dobrze, o ile się wyrobi z bandażowaniem.
Wrzasnąłem czując nadrdzewiałe ostrze wbijające mi się w bok. No jakby się tak durny metal przesunął w bok o kilka centymetrów co by mnie minął. Ja już nie wiem czy to ja towarzyszowi pecha przyniosłem czy on mi, w sumie nie ma to znaczenia, gdy obaj jesteśmy udupieni. A prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.
On mnie trzymał za fraki, to ja jego też i przyciągnąłem do siebie i wgryzłem mu się w policzek, zatapiając w nim zęby i chuchając na niego jebiącym oddechem. No kurwa boli w chuj. Ja nie jestem wojownikiem, pomocy! Mogę ci w śmieciach pogrzebać i na pewno znajdę coś wartościowego i tyle, a nie obrywać z miecza w bok. I co ja niby mam z tym do lekarza iść? To mi się bardziej już opłaci umrzeć na ten tężec jak nic, niż brać kredyt na leczenie.
Uderzyłem gościa w krwawiący od ugryzienia pysk, tak mocno i z taką złością, że zatoczył się kilka kroków i odbijając się od drzewa padł na glebę. Przy okazji wyrwał ze mnie miecz tamujący krwawienie, a to nie było uprzejme, ale chociaż miło rzucił broń na ziemię przez przypadek. Chwytając się za policzek jęczał z bólu próbując tamować uciekającą z niego ciecz. I masz teraz pacanie wściekliznę od menela, moja własna forma prywatnie ewoluowana, nie ma na nią lekarstwa żadnego, a i cię jucha ubrudzi, bo z mordki mocno się krwawi.
Błysk ostrza ostrzegł mnie o nadchodzącym kolejnym ataku, więc pięknie padłem na kolana, waląc nimi w kamienie, powiem tylko: ,,Ała, to trochę bolało." Delikatnie mówiąc. Ty stara langusto. Czy to była mangusta? No nie ważne już teraz.
Zachwiało mną i z rozpędu rąbnąłem się jak długi na glebę, co dobrze, że się stało, bo inaczej byłbym krótszy o głowę. Szybko przetoczyłem się na plecy, co kolejny raz uratowało mi życie, gdyż napastnik zamaszystym ruchem miecza chciał mi go wbić w tył łba, a wbił tylko w ziemię. Łał, to jest, to jest no ewidentny brak kultury z jego strony. Ja tu nic nie zawiniłem, a tym bardziej mój krwawiący kolega, PROSZĘ PRZEŻYJ KOLEGO.
Spanikowany podarowałem stojącemu blisko agresorowi soczystego kopa w jaja, od dołu lekko. Takie są najlepsze, oddają pełną kwintesencję bólu i cierpienia, sprawiają, że za dnia widzisz gwiazdy i pojmujesz prawdy wszelkich religii. Cudowne.
Głośne jęknięcie kopniętego faceta zgrało się w moim stęknięciem i kaszlem, gdy wstając poczułem jak rana w boku prysnęła krwią. O fu, krew. To nie jest dobre jak to co ma być w środku wychodzi na zewnątrz i tę prawdę każdy wie.
Poderwałem z ziemi kamienia, chwyciłem mocno podniesione nożyczki i lecąc na, nieco oszołomionego bólem jaj, przeciwnika rzuciłem w niego mini głazem. Zbyt blisko byłem, żeby nie trafić... i jednak mi się udało nie trafić proszę państwa. Nie wiem jak, ale się udało. Szczęśliwie rozproszyło to nieco faceta, który akurat szykował się do ponownej próby ścięcia mi łba, przez co musiał jeszcze raz wziąć zamach. Nim to zrobił wpadłem na niego chwiejnym krokiem, krzywiąc się jak sto batów, a miecz ze stłumioną siłą, uderzył mnie koślawo w lewe ramię, rozpruwając ubrania i nacinając nieco skóry. Warknąłem wbijając na oślep nożyczki w jego ciałko przy szyjce. Wywaliłem się na przeciwnika, a ruszające się w jego miękkim ciałku ostrze sprawiło, że moje dłonie zalała krew. Wyrwałem z niego nożyczki i potykając się poderwałem się do góry jak oparzony. Napastnik rzucał się chwilę, próbując tamować krwawienie, ale nie dało mu to wiele, bo już po chwili tylko lekko podrygiwał w nieskoordynowany sposób. A matka mówiła: ,,Nie biegaj z nożyczkami głupi szczeniaku!". Teraz wiem dlaczego tak mówiła, się bała, ze kogoż zabiję.
Ledwo stojąc ja nogach obróciłem się do ugryzionego przeze mnie napastnika. Jeden jego koleżka znokautowany kamieniem, drugi martwy. Wycelowałem w chłopaka nożyczkami.
-Wypierdalaj, bo ciebie też zajebię.- wyryczałem szczęśliwie zmieniając warkot cierpienia w warkot złości. Spanikowany gówniarz, nawet nie sięgając po miecz odpełzł kawałek na czworaka, po czym szybko wstał i uciekł w las. W grupie chojrak, samotnie pizda, typowe. No i walki koniec w końcu, chyba.
Poczułem wtedy ten znajomy smak w ustach. Będę rzygał. I jak pomyślałem tak zrobiłem. Elegancko zgiąłem się w pół i pozbyłem się całej zawartości żołądka, która obfitym strumieniem zalała trawę i kolorowe, delikatne kwiatuszki przy moich stopach. Ściskałem się za brzuch i czułem jak od tego napinania się wypływa ze mnie jeszcze więcej krwi. Pięknie, marnuję i juchę i jedzenie i alkohol. Splunąłem na ziemię krwią, wymiocinami, śliną i kto wie czym jeszcze.
Rzuciłem się do towarzysza, któremu wyjęty w plecaka opatrunek pomogłem zamontować na szyi o ile sam tego wcześniej nie zrobił, ściskając mocno. Lepiej umrzeć przez uduszenie bandażem czy wykrwawienie? Trudna decyzja.
-Weź, nie zdychaj, bo mi głupio będzie.- rzuciłem elfowi, gdy już jego rana była zabezpieczona i zacząłem zajmować się w końcu sobą. Było ciężko, bo tak niewygodnie jest samemu siebie owijać, ale jakoś sobie poradziłem. Miecz ominął ważne części ciała, tylko mięśnie lekko uszkodzone.
Nie wiedziałem czy mam z nim ustalać rzeczy i jak bardzo źle jest, znów czułem, że działam kompletnie po omacku.
-Spierdalajmy. Nieść cię, dasz radę sam iść?- zapytałem, czując jak łapy mi drżą. Chwyciłem go za szyję, jakoś się martwiąc, że zaraz mu głowa odpadnie. Niby jakieś miasteczko jest nie tak daleko. Dojdziemy? Nawet nie mamy zwierzaka porządnego, a te głupie fajfusy też tu raczej na piechtę przypełzły. Swoją drogą już widzę, jak pod wpływem procentów, z raną w boku niosę chłopa większego ode mnie. No niezła komedia dla obserwatorów.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Mertris Nelmatz Pon Mar 16, 2020 6:06 pm

  Przez chwilę, krótką i zadziwiająco klarowną, pomyślał, że może by tak poszukać jakiegoś noża i cisnąć w walczących. Może by to pomogło. Jednak ostry ból, który przeszył mu szyję i bark przy kolejnym ruchu, stutecznie zamienił miejscami wszystkie priorytety. Sięgnął do plecaka i wygrzebał stamtąd zwitek bandaża, który ostatnio służył chyba jako... a nie, to była skarpetka. Sięgnął do drugiej kieszeni, przy okazji wypluwając na bok trochę śliny, która zaczęła nadmiarowo zbierać mu się w ustach. W końcu znalazł opatrunek, którym zaczął owijać sobie szyję. Palce miał śliskie od krwi, a ręce mu drżały, właściwie bardziej po prostu bał się zbyt mocno ruszać, niż nie mógł, ale efekt był podobny.
  Z pomocą przyszedł Frosch, który zdążył sprawnie rozprawić się z rzezimieszkami. No, może nie tak sprawnie, ale żył, a oni nie, jeden-zero.
  — Tobie głupio? — wychrypiał. — Czyżbyś na sstarość nabrał skrupułóff?
  Rzucił mu niechętne spojrzenie, chociaż dało się tam też dojrzeć jakieś uznanie. No mimo wszystko poradził sobie sam z wszystkimi trzema, można chyba tak powiedzieć. No niech mu będzie, ale Nelmatz nic nie powie, póki nie znajdą się w jakiejś wygodnej gospodzie. Zerkał raz po raz, by ostatecznie przysunąć się i pomóc mu owinąć ranę na boku.
  Po chwili Frosch się odezwał. Spojrzał na niego zdziwiony tym pytaniem. Wizja bycia niesionym przez tego typa była równie miła, co beznadziejna, ale do świadomości Mertrisa przebiło się jeszcze coś.
  — Mamy dostatecznie duszo rzeczy do niesienia — mruknął, powoli zbierając się z ziemi. Nie było tak źle, chociaż trochę kręciło mu się w głowie. Trochę było mu słabo, ale każde większe skrzywienie twarzy nieprzyjemnie ciągnęło za świeżą ranę, racząc go kolejną falą ostrego bólu. Dzień jak co dzień.
  — Puszczaj — machnął niemrawo, odganiając jego ręce od swojej szyi, aczkolwiek bardziej dla podkreślenia faktu, że jeszcze nie umiera i może stać o własnych siłach. No o brudnych łapach w tej chwili nie myślał, właściwie to ledwo umiał myśleć, kiedy to wszystko pałętało mu się po głowie.
  Ostatecznie zebrał się i stanął na nogach, chwiejnie i niepewnie, ale stał na wszystkich dwóch, czyli jest dobrze. Jeszcze. Trochę żałował, że nie przemyślał plecaka, po który teraz musiał się schylać. Nie obeszło się bez dodatkowego podparcia się o ziemię, ale już po chwili czy tam dwóch stał ponownie.
  — Tamtędy, nje? — Wskazał jeden z kierunków, mniej więcej z górki, marszcząc przy tym brwi.
Mertris Nelmatz
Mertris Nelmatz

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Podróżne rzeczy, plecak.
Źródło avatara : fantasyandarts.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Frosch Misfit Pon Mar 16, 2020 10:23 pm

Pokonałem napastników, oberwałem w bok i wypuściłem pięknego pawia na wolność, żeby sobie hasał po trawce. Dusza oczyszczona, a i strachy z siebie wyrzuciłem. Będzie dobrze, będzie dobrze, nie ma co się cykać.
Dopadłem do znajomego i pomogłem mu opatrzyć szyję, z którą sam sobie średnio radził, bo ruszać się za mocno nie chciał. Ja w sumie też bym się najchętniej położył i czekał aż rana sama się zaleczy, ale to tak nie działa niestety.
-A zamknij się.- fuknąłem na niego wsadzając koniec bandaża za oplecioną w okół jego szyi część, jakoś nie patrząc mu w ślepia. No i nawet się koleżka nie dusi. Pięknie! Gdyby się nie odezwał to faktycznie bym go zostawił, ale musiał zapytać tym głosikiem zapitym i mi podziałać na moje szlachetne, menelskie serduszko miękkiego kociaka.
Pomógł mi się owinąć bandażami i w czasie tego jakoś dziwnie mi było. Za spokojnie jakoś. Przed chwilą groziła nam śmierć,  a teraz siedzimy i robimy z nas jakieś mumie. Rozejrzałem się po otoczeniu, jakoś nie ufając sobie, że coś znajdę wzrokiem.
Rzuciłem szybkie ,,Dzięki." do towarzysza i ułożyłem ładnie ciuchy umorusane w jusze.
Cóż, tak mamy rzeczy, ale w obliczu zagrożenia naszych, głównie jego, żyć uznałem, że byłbym nawet w stanie porzucić plecaki i wyruszyć z ziomkiem do miasta. Później bym może wrócił po bagaże o ile dalej by tu były.
Wstaliśmy z ziemi, a moja ręka została odgoniona. Krzywiąc się pochyliłem się lekko i spojrzałem na typa od dołu, aby wyłapać czy aby na pewno nie umiera na stojąco i głowa mu nie spada na ziemię, Ale dawał se radę, krzywo to krzywo, ale dawał. Co za hart ducha walki.
Dorwałem się do swojego plecaka omijając trupa szerokim łukiem, odwracając przy tym wzrok, zarzuciłem moją własność na plecy i przy okazji podniosłem mojego wypadniętego zęba, co sobie leżał w trawie i patrzył na to wszystko nawet nie próbując nam pomóc.
Zapobiegawczo trzymając się pod boczek podlazłem go towarzysza, mając co chwila odruchy wymiotne, na wspomnienie cieplutkiej krwi złodziejaszka. Dzieło moich nożyczek, to one to zrobiły, a nie ja. Ja nie mdleję na widok krwi, ale to jest taki ohydny płyn.
Zerknąłem w kierunku jaki wskazywał. No miasta tam nie było widać, ale może jest za górką jakąś, za laskiem, rzeczką czy krzaczkiem.
-Mmhmm- mruknąłem potwierdzająco.- Pewnie tamtędy.- dodałem patrząc przed siebie niepewnie. Poprawiłem paski plecaka.
-Komu w drogę temu w ten, a nam jest w drogę, więc chodź.- rzuciłem i ruszyłem spokojnym krokiem do przodu czując ciągle ciągnięcie w boku. Wiedziałem, że krew nie leje się strumieniami, że przeżyję, ale mózg ukochał sobie wmawianie mi, że Żabo, dzisiaj zginiesz, o zaraz, masz tylko kilka sekund. Lepiej się żegnaj, Już. No to lazłem czekając na śmierć i zerkając na towarzysza czy nie potrzebuje pomocy. Tak, niesienie go, to najmniej wykonalny na świecie pomysł na jaki wpadłem kiedykolwiek. Splunąłem na ziemię jeszcze kilka razy, pozbywając się gorzkiego smaku, a adrenalinka uciekała z ciała jak szalona. No ja nie wiem jak bardzo żywy ja dojdę.

Aż tak daleko iść nie musieliśmy, ale zajęło nam do dużo czasu, bo i tępo istnie ślimacze było. Z załadowanymi plecakami, wymęczeni obrywaniem po dupie dotarliśmy do niewielkiego miasteczka, przypominającego bardziej dużą, słabo zmodernizowaną wiochę niż miasto.
Obsypywani nieprzychylnymi, ciekawskimi i zaniepokojonymi spojrzeniami szliśmy. Zanim poznałem kolegę to trochę tutaj menelowałem, ale nie na tyle długo by wiedzieć co gdzie jest.
Podbiłem do jakiejś ładnej laseczki, ale zanim zdołałem zapytać ją o drogę do lekarza, zapiszczała i uciekła, a w ślad za nią zrobiło tak jeszcze kilka dziewcząt. Zmarszczyłem brwi. Zdziwiło mnie to, że źle reagowali też na mnie i faceci. Tacy odważni i honorowi, że śmierdzącym rannym się boją pomóc. W końcu dostałem jakieś niewyraźne wskazówki, które nas chwilę poprowadziły, ale nie prosto do celu. Mój uśmiech niewyjściowy teraz to i nie dziw, że odstraszam. Kolega ubabrany w krwi, z pociętą szyją i barkiem na pewno zrobi lepsze wrażenie i wzbudzi większe zaufanie.
-Pierdole, jesteś ładniejszy, ty gadaj.- patrzyłem na towarzysza zmęczonym wzrokiem, czekając aż zrobi co każę. Starszych w końcu trzeba się słuchać, a on sam powiedział, że stary jestem. Bo w ogóle gdzie my chcemy iść? Stać nas na lekarza zanim spieniężymy nasze znaleziska? Nie sądzę. Najwyżej będzie zrzuta na jedno leczenie, a drugi z nas albo przeżyje albo nie takie pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Napiłbym się w spokoju w końcu, solidnie się nachlał, tak żebym się obudził gdzieś pod ławką w kałuży, lubię tę dezorientację po przebudzeniu.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Mertris Nelmatz Pią Mar 20, 2020 5:24 pm

  — Pewnie... świetnie — mruknął zniechęcony jego niewiedzą. — To pewnie tam pójdziemy... — Skrzywił się z niezadowolenia, ale co innego mieliby zrobić? Jak nie znali kierunku, to każdy był tam samo zły, więc ostatecznie ten podejrzany był najmniej zły ze wszystkich złych.
  Zastanowił się chwilę.
  Tak, to raczej miało sens.
  Ruszył jego śladem. Przez chwilę zastanawiał się czy nie wyrównać kroku, ale ścieżka w trawie była wąska i tak iść było mu wygodniej. Zresztą, gdyby wyrównał, kusiłoby go, żeby wyprzedzić tylko po to, by móc opóźniać, a to nie był najlepszy pomysł. Z chęcią by sobie usiadł. A może Frosch nie zauważy, jak sobie usiądzie i poczeka? Może pójdzie dalej i nie będzie marudził, tak, to byłoby całkiem przyjemne.
  Zmrużył oczy, gdy same zaczęły mu się zamykać. Zupełnie jakby nie spał pół nocy, choć... czy tak przypadkiem nie było? Myślał chwilę, ale nie mógł tego ustalić.
***
  Ostatecznie jakoś dotoczyli się do... Mert zatrzymał się na moment, by obrzucić wzrokiem pierwsze domy otoczone gospodarstwem. No wiocha. Totalny koniec świata, ciekawe czy zdołaliby tu chociaż łyżeczkę sprzedać... a nie, wróć, oni medyka szukają. Tak, szukają. Ruszył się z miejsca, by chwiejnie dogonić towarzysza, który raz po raz spływał mu gdzieś na bok.
  Frosch zagadywał mijanych ludzi, tymczasem Nelmatz przeszedł w tryb mamrotania, co rusz komentując pod nosem ich niekompetencje społeczne i stopień obrazy dla ich krów za ignorowanie przybyszy. Oparł się barkiem o jakiś słup, chyba od dachu lombardu. Przez chwilę musiał się skupić na kierowanych do niego słowach.
  — A... pewnie, sze jestem! — prychnął i przeniósł wzrok na pierwszy ruchomy cel w swoim zasięgu. — Hej, ty! Ta, właśnie... — Nie przebył nawet połowy drogi do wieśniaka, kiedy zaliczył spektakularną glebę prosto na twarz.
  Ze sklepu wybiegła zaaferowana kobieta około trzydziestki, spojrzała na Froscha i na leżącego mężczyznę. Zasadniczo nie miał na czym się potknąć, co tym bardziej było dla niej niepokojące.
  — Co się... stało? — mruknęła, podnosząc wzrok na drugiego, trochę niepewna czy powinna się wtrącać.
Mertris Nelmatz
Mertris Nelmatz

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Podróżne rzeczy, plecak.
Źródło avatara : fantasyandarts.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Frosch Misfit Pią Mar 20, 2020 7:29 pm

Niezadowolenie towarzysza moją odpowiedzią było widoczne, ale nic nie mogłem na to poradzić. Ja siedzę w mieście, jestem taki miejski menel, co się poza miastem gubi. Nie zapamiętuję znaków szczególnych czy mijanych rzeczy, tylko wyuczam się ścieżek i chodzę nimi automatycznie. W lesie obcym tak robić nie mogę.
Nie wyprzedzał, co miało sens faktycznie, bo by nie opóźniał. Chociaż opóźnieni to my obaj chyba jesteśmy na umyśle lekko. Kto tak robi? Wilki, że najsłabsi idą z przodu nadając tempo? A może coś innego? Ryby raczej nie, więc ssaki, bo gady też nie, chociaż. Nie wiem dużo o gadach.
Słuchałem kroków ziomka za mną, a jakby ustały to bym go zdzielił w łeb, złapał za fraki i jak dobra matula, na kopach wysłałbym do lekarza. Taki ze mnie wspaniały przyjaciel!


Poddałem się po kilku nieudanych próbach poproszenia o pomoc i skomplementowałem znajomka, tylko dlatego, że ma więcej zębów niż ja.
Walnąłem go z liścia w ramię.
-Się zaprzecza debilu z grzeczności, a nie takie te..- ofukałem go za brak manier, gdy towarzysz dziarskim krokiem ruszył ku przechodzącemu obok wieśniakowi. Ze spokojem i znużeniem na twarzy, niczym w zwolnionym tempie patrzyłem jak elfik leci na pysk i nawet palcem nie ruszyłem. Cóż, jak będzie leżeć to się na pewno nie wywali i jest względnie bezpieczny o ile nikt na niego nie nadepnie i nie przejedzie. Jak tam jego szyjka piękna? Tak samo beznamiętnym spojrzeniem obdarowałem ładną samiczkę co ze sklepu wybiegła i zadała pytanie. Szybko się rozpogodziłem, chociaż dalej było na mordce mojej zdziwienie.
-Tak.- powiedziałem, kiwając głową.- Tak. Dziękuję-my.- powtórzyłem patrząc na kobietę. Czy to bezpiecznie mówić, że nas napadli, była bójka i zajebałem typa nożyczkami? Pewnie jakbym zaczął opowiadać to by nie zrozumieli i tak.
-On i ja. My. Lekarz musimy mieć, potrzebujemy go.-zacząłem mówić w końcu z sensem, gestykulując żywo rękoma w chaotyczny sposób.- Tak, do doktora musimy. Macie takich?-rzekłem, w końcu ruszając do leżącego kumpla i patrząc kątem oka na panienkę. Schyliłem się, by go podnieść i wtedy ostry ból przeszył mi dziurawy bok. Sapnąłem ciężko i w pochylonej pozycji złapałem się za boczek. Nie pomagam mu. Sam się wywalił, to niech sam wstaje. Poczułem, jak robi mi się niedobrze. Oparłem dłonie o kolana i wziąłem kilka głębszych oddechów. Nie porzygam się, nie na kumpla, nieee.
- T-tak, mamy. - powiedziała lekko ośmielona do rozmowy. - Niedaleko, tuż za rogiem. - wydukała wskazując nam kierunek szczupłą dłonią.
-Ruszaj tyłek, idziemy kolego.- rozkazałem elfowi dalej pochylony.- Pani prowadzi nas, my pójdziemy. Sprawa pilna wszak, im szybciej tym lepiej.- powiedziałem niczym rodowity, prawdziwy szlachcic i pokazałem zęby w krzywym uśmiechu, bo właśnie prostowałem się do pionu. Ziomek potrzebował pomocy to mu pomogłem. Lepiej pomóc wstać niż wlec ciało za fraki za sobą. A jak nie chciał pomocy to nie pomagałem, bo nie będę się przemęczał jak nie muszę.
Dzielnie dreptaliśmy ze dwa metry za panią, co się ciągle oglądała na nas ukradkiem. Dla przechodniów wyglądało to strasznie. Młoda laska, a za nią, z wywieszonymi ze zmęczenia jęzorami, kuśtykają dwa menele z plecakami, umorusani juchą.
Doszliśmy do piętrowego budynku, wciśniętego między dwa inne. Na drzwiach widniała jakaś tabliczka, trochę już zardzewiała, trochę wytarta, ale jak zmrużyłem mocno oczy do dałem radę rozczytać, że to lekarz.
-To tutaj.- powiedziałem do dziewczyny, która nie wchodziła z nami na niski ganek.- Szanowne dziękujemy Pani.- podziękowałem za obydwu gdyby pijany koleżka uznał, że będzie dupkiem i nie podziękuje. Dziewczyna skłoniła się subtelnie i uciekła.
Z kopa wjechałem do środka, znaczy wjechałbym gdybym był napakowanym rycerzem w lśniącej zbroi i miał ranną księżniczkę na rękach i gdyby drzwi otwierały się do środka, ale zapukanie butem to też pewnego rodzaju wjazd z kopa, tylko spokojny i za zgodą.
Słuchałem i słuchałem aż ktoś coś odpowie zza drzwi i gdy już zginałem nogę by ponownie zapukać klamka się poruszyła, a przejście otworzyło.
Cofnąłem się o krok i spojrzałem na faceta, którego łysa, spocona głowa lśniła jakby ktoś ją opluł i polerował przez pół dnia. O dziwo brodę miał i to nie skąpą, a dowaloną, jak u drwala jakiego. Taka ta broda była, że jego matka pewnie też brodę miała, bo z jednego faceta jakiej brody się nie dostanie.
Skinąłem głową, speszony dużymi chodakami gościa, które były bardziej szare niż białe.
Wskazałem palcem na towarzysza.
-Dużą pizdę ma na w szyi, trzeba zaszyć.- określiłem fachowo i z determinacją patrzyłem na lekarza, co wyglądał bardziej jak czysty siłacz z cyrku.
Zmierzył nas wzrokiem lekkiej wyższości. Niby lekarz, niby kocha wszystkich i każdego ma ratować, ale jakoś widok nas go nie ucieszył. Mimo wszystko zaprosił do środka, zamykając za nami ciężkie drzwi.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Mertris Nelmatz Pon Kwi 06, 2020 3:22 pm

  Ciężko powiedzieć, żeby wiedział, co się dzieje dookoła. No dobrze, z grubsza ogarniał, pierw to, że leży na ziemi, potem fakt, że ktoś go podnosi, a wtedy już krew zdążyła dojść do mózgu i na powrót przywrócić obraz przed oczami. Odnalazł sylwetkę dziewczyny, która mówiła, był pewien, że mówiła, ale nie mógł zrozumieć co. Tak też półprzytomny podreptał razem z towarzyszem za karczemną panną aż do rzekomego lekarza.
  Co prawda był to całkiem dobry lekarz, ba, najlepszy w miasteczku. Inna sprawa, że ta zapadła dziura miała tylko jednego.
  Barczysty człowiek z ciemną brodą stanął przed nimi w drzwiach. Miał podwinięte rękawy białej koszuli i zawiązany fartuch, który do złudzenia przypominał ten rzeźnicki. Rzucił okiem na obydwu, po czym machnął ręką w stronę wnętrza.
  — Dawać mi go na stół — rozkazał gromkim głosem, a zaraz jakiś młodszy chłopaczek podbiegł, by pomóc Froschowi ułożyć kolegę na drewnianym stole, nieco niższym niż ten, przy którym je się obiady.
  Medyk przygotował skrzynkę z narzędziami podejrzanych kształtów, zanurzył dłonie w misce z wodą, po czym zaczął bezpardonowo odwiązywać opatrunek. Elf skrzywił się i syknął, kiedy dopiero co utworzony strup został oderwany od krawędzi rany. Kolejną porcją wody przemyto mu szyję i bark, zaraz potem medyk wziął się za szycie rozciętych tkanek. Nie trwało to długo, on sam wyraźnie się spieszył w odcinku szyjnym, nie chcąc narażać pacjenta na zbyt dużą utratę krwi. Potem nałożył maść o wyglądzie smalcu, zawinął bandażem, ocenił całość i pokiwał głową, rzucając cenę zabiegu. O ile nie było protestów, zaoferował też pomoc dla Froscha.
  Minęło jeszcze trochę czasu, nim opuścili lokal medyka, który, jak się okazało, był właśnie w trakcie składania nogi swojej owcy. Co prawda pieniędzy wiele im z tego nie zostało, ale wystarczająco, by móc spokojnie zapić ten paskudny dzień, a rano wyleczyć kaca. Mertris zarzekał się, że to ostatni taki wypad w jego życiu, ale znając go z pewnością miał przed sobą jeszcze kilka, o których nie zdawał sobie teraz sprawy.

KONIEC
Mertris Nelmatz
Mertris Nelmatz

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Podróżne rzeczy, plecak.
Źródło avatara : fantasyandarts.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Dwa lumpy i ząb Empty Re: Dwa lumpy i ząb

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach