Ostatni wieczór dżentelmena

2 posters

Go down

Ostatni wieczór dżentelmena Empty Ostatni wieczór dżentelmena

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lut 28, 2020 11:58 am

Była już noc, kiedy Woriff Helc wracał do domu. Zegar w odległym jeszcze śródmieściu wybił przed chwilą jedenastą godzinę, a na niebie skrzyły się gwiazdy. Lubił gwiazdy, zapowiadały zimną noc, więc przynajmniej nie będzie miał kłopotów ze snem. Właściciel jednego z magazynów kompanii skręcił w boczną uliczkę odchodzącą od pirsu i przyspieszył kroku. Miał nieodparte wrażenie, że jakaś para oczu czycha w ciemnościach i śledzi jego ruchy. Lampa się nie świeciła, zapewne skończył się knot, choć i tu myśli Woriffa podsuwały mu o wiele czarniejszy scenariusz. W pewnej chwili zatrzymał się, słysząc stuk, odgłos, którego instynktownie pomylić nie mógł. Kroki zbliżyły się i przybrały postać o szerokich ramionach. Uskoczył niemrawo, a z jego ust wydobył się stłumiony krzyk, kiedy metalowy pręt opadł mu na lewe ramię.
~~~
Walka testowa z udziałem MG, zapraszam chętne kluseczki.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostatni wieczór dżentelmena Empty Re: Ostatni wieczór dżentelmena

Pisanie by Aranai Zevis Sob Lut 29, 2020 7:18 pm

Dzisiejsza noc zapowiadała wiele wrażeń. Woriff Helc czuł się śledzony? Obserwowany? To smutne, że odczuwał wyłącznie obecność drugich par oczu, nie przewidując trzecich. Nikt nie zwraca uwagi na ptaki, które zdobią dachy kamienic. Zwłaszcza na kruki, które swą czernią topią się w gwieździstym nieboskłonie.
Tym razem obserwowało go dużo większe ptaszysko. Kruk, jak go zwali w tawernach, przy ognisku, wśród młodych skrytobójców marzących o prestiżu, od wystraszonych arystokratów, po rabusiów, obserwował całe zdarzenie spokojnie, lecz z dziwnym błyskiem zielonych oczu. Mężczyzna o blond włosach skrytych pod kapturem i maską na kształt ptasiego dzioba, przyglądał się swojemu obiektowi zlecenia, nie ujawniając swojej obecności. Na gładkim licu zagościł uśmieszek, kiedy Helc skręcił w najgorszą z możliwych dróg...
Skrytobójca szybko przemieszczał się po dachach, zeskakując na nowe zadaszenia i wspinając po tych wyższych. Jego akrobatyczna zdolność trenowana latami, dawała mu kocią zwinność. W pewnym momencie zrównał się z zaniepokojonym człowiekiem, choć dzieliła ich wysokość budynku. Nim jednak Kruk zeskoczył prosto na jego głowę, aby zatopić sztylet w jego czaszce, zjawił się nieproszony gość. Osiłek jakiś, pewnie bandyta. Ten tylko westchnął...
Chwilę później, kiedy został zainicjowany rabunek, z ciemności dalszej części rozległ się dźwięk klaskania, a zaraz obaj panowie mogli dostrzec, jak Blondyn wolnym krokiem idzie w ich stronę.
-Brawo! Brawo! Tyle się czaiłem, a Ty po prostu do niego podszedłeś i go prętem straszysz! Ah, może to szybkie, ale gdzie w tym poczucie smaku? Wyrafinowania? Kreatywność i zabawa?- Spytał osiłka, nie zdejmując zawadiackiego uśmieszku z twarzy, w końcu zatrzymując się w niewielkiej odległości od obu mężczyzn. -Wybacz, jestem krytycznym koneserem zabijania. Pozwolicie, że się przedstawię! Jestem Aranai Zevis! Mam zlecenie na tego oto Pana, w imieniu Porannej Gwiazdy...- Wskazał palcem na Helca, puszczając swojej ofierze oczko. -Zaś Ty, mój miły, jesteś tutaj przeszkodą. Ale tak to jest w spektaklu, należy improwizować, gdy główny aktor zapomni scenariusza!
Dokończył, dobywając dwóch sztyletów zza paska przy biodrze, następnie obracając nimi w palcach. Kruk lubił sobie pogadać. Był jak kot, który bawił się myszą, przed jej pożarciem. Może stąd tyle opowiastek o nim...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ostatni wieczór dżentelmena Empty Re: Ostatni wieczór dżentelmena

Pisanie by Mistrz Gry Nie Mar 01, 2020 1:13 pm

  Helc złapał się za ramię i jęknął żałośnie, starając się odsunąć od napastnika, który zbliżał się aż zbyt pewnym krokiem. W pewnej chwili jednak stanął, co wymalowało niezrozumienie na twarzy jego ofiary.
  Rabuś zamarł w miejscu, przenosząc wzrok na niespodziewanego... Świadka? Konkurenta? O nie, było o wiele gorzej. Skrzywił się paskudnie, mierząc go wzrokiem.
  - Znajdź see wyrafowanie w prostocie - warknął i splunął na ziemię. Kilka wyważonych kroków w prawo, by stanąć na środku uliczki; zacisnął mocniej palce na pręcie i nie spuszczał oka z przeciwnika. Już miał zareagować na jego kolejne kroki, już miał mu wytknąć, że za dużo gada, kiedy padły dwa magiczne hasła.
  Woriff nie wyglądał na wtajemniczonego we wszystko, a może tylko przerażenie nie pozwoliło mu poprawnie skojarzyć faktów, ale słowo "zlecenie" było dostatecznie wymowne. Syknął cicho, przytulając się plecami do ściany kamienicy.
  Mężczyzna zdębiał na moment, po czym uśmiechnął się szelmowsko.
  — Wsadź sobie w dupę swoje zlecenie — prychnął, dobywając pistoletu, z którego natychmiast wystrzelił do Aranaia. Celował mniej więcej w tors, ot największy punkt, jaki można wybrać. Kula przeszła po boku, rozrywając skórę i ocierając się o jedno z żeber.
  W tym czasie Helc spróbował się wymknąć, pochylił się i czmychnął biegiem, by wyminąć skrytobójcę po jego prawej. Jeśli Zevis go nie zatrzymał, zrobił to ktoś inny. Znacznie chudszy i nieco wyższy mężczyzna zagrodził drogę wyjścia z zaułka, by pojmać uciekiniera.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostatni wieczór dżentelmena Empty Re: Ostatni wieczór dżentelmena

Pisanie by Aranai Zevis Nie Mar 01, 2020 5:51 pm

No tak, trafił na debila, który ledwie się wysławiał. To w sumie rozbawiło Elfa.
-Latarnia Twego intelektu nie świeci zbyt jasno, co?
Spytał retorycznie, szczerząc zęby. Nim jednak Aranai mógł zrobić coś więcej, Helc zrobił się jakby pewniejszy siebie, bo nawet się mu odgryzł, co więcej, strzelił do niego! Trochę fajtłapowato, bo pudło przy takiej odległości to wstyd, lecz wystarczyło, by poranić Blondyna, kalecząc mu tors, wprawiając w ból żebra, za które chwycił odruchowo i syknął.
-Więc co… jak Ty tak celujesz to… współczuje Twoim partnerkom…- Powiedział do mężczyzny, lecz gdy powiódł na niego zielone oczy, tego już nie było. Tchórz zwiewał. -Zawsze to samo.
Dodał z westchnięciem i skupił się na osiłku. Zwykły pionek. Pomimo lekko skulonej postawy, wykonał rzut sztyletem, zamachując się od dołu, a ostrze poleciało prosto w gardziel tępaka, wychodząc z drugiej strony, pomiędzy kręgami szyjnymi. Gdy mięśniak runął na ziemie, Kruk nie tracąc czasu, ruszył biegiem przed siebie, po drodze wyrywając broń z ciała martwego oponenta. Cały czas trzymając się za ranę, biegł za Helcem. Zatrzymał się, kiedy u końca drogi, pojawił się kolejny zbir, tym razem dryblas.
-Kolejny? Wiesz co, Helc? Myślałem, że jestem Twoim jedynym zabójcą! Ranisz mi serce!
Rzucił w jego stronę, po czym szybko odskoczył w cień, aby zniknąć im z widoku. Nie bez powodu ubiera się na czarno.
Wszedł po rynnie jak małpka, a potem zaczął chwytać się ozdobnych presek i parapetów okiennic. Postrzał bolał okropnie, co go spowalniało, ale co z tego. Wolał pocierpieć teraz, niż potem umierać.
Kiedy był już nad nimi, puścił się i zaczął lecieć w dół. Efekt? Wbił się sztyletem w bark opryszka, amortyzując upadek jego ciałem. Dziób kruka skierował się na Helca. Niech strzela, odskoczy. Ale zapomniał przeładować...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ostatni wieczór dżentelmena Empty Re: Ostatni wieczór dżentelmena

Pisanie by Mistrz Gry Nie Mar 01, 2020 7:42 pm

  Widząc, jak skrytobójca łapie się za bok, drab ucieszył się niezmiernie, szczerząc żółte zęby, choć ciężko było tu dostrzec ich prawdziwy kolor. Może to i lepiej.
  — Lubię przedłużać zabawę... — mruknął, obracając w dłoni swoją stalową pałkę. Nie kłopotał się przeładowywaniem pistoletu, ale nie odkładał go też. Postąpił do przodu, nie wziął jednak pod uwagę sprawności, z jaką poruszał się Zevis.
  Niezgrabny osiłek nie miał najmniejszych szans na uniknięcie rzutu z tak bliska, choć trzeba mu przyznać, że dzielnie próbował. W szybkim półobrocie ostrze tylko raz błysnęło w odległej poświacie miasta, nim zagłębiło się w krtań mężczyzny, utykając dopiero na kręgach szyjnych. Rabuś złapał się za broczącą ranę, ale nie powstrzymało to potoku ciemnej krwi, jaki zaczął zalewać mu pierś. Z ust wydobył się stłumiony krzyk i popłynęła czerwona piana, kiedy osunął się na kolana i upadł na bruk. Jego ciałem raz po raz szarpały drgawki, ale któż zwracał uwagę...
  Mieli zdecydowanie ważniejszy problem na głowie. Aranai zniknął z oczu i szamoczący się z Helcem rabuś znieruchomiał. Raptownie odsunął się od ścian uliczki, choć ta i tak była niebezpiecznie wąska. Trzymał pracownika portu blisko siebie, drugą ręką dobywszy miecza, wzrokiem panicznie wodził wokół siebie, aż ruch czarnego cienia na tle chmur przykuł uwagę. To był instynkt, ale marnie wyćwiczony. Dryblas spróbował zasłonić się trzymanym za łachy Woriffem, ale ten stawił stanowczy opór. Cała trójka wylądowała na ziemi, a sztylet Arana boleśnie ugodził przeciwnika w lewe ramię, rozcinając ważną arterię. Pech, niedocenienie rabusia czy kto wie co jeszcze sprawiło, że sam Zevis nadział się przy tym na ostrze przeciwnika, które przeszyło mu bok. Nie tylko jego, jak miało się zaraz okazać.
  Rabuś krzyknął i wypuścił z uścisku zarówno Helca, jak i swoją broń. Pracownik portu spróbował wyczołgać się spomiędzy nich, ale szło mu to opornie, a przecięty bok paraliżował bólem. Nie był odporny, nie pomagała mu nawet adrenalina, która sprowadzała mętlik do głowy.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostatni wieczór dżentelmena Empty Re: Ostatni wieczór dżentelmena

Pisanie by Aranai Zevis Pon Mar 02, 2020 8:28 am

Ten to miał prawdziwe szczęście w nieszcześciu. Wpaść na ostrze to już swoją drogą, ale fakt ominięcia ważnych narządów to już cud. Cóż, nie pozostało nic innego jak dłońmi objął rozszarpaną skórę. Co za szaleństwo. Głupie zlecenie, a przez dwóch pachołków był tak pokiereszowany, jakby z wojny wracał. Byle się tu jednak nie wykrwawić, bo w Gwieździe zaczną opowiadać o nim kawały, a wolał jednak nie.
-Trójkąciki są przyjemniejsze… zazwyczaj…
Wycedził przez zęby i parsknął śmiechem z bólu, po czym podniósł się z dryblasa, aby następnie chwycić Helca za kołnierz i pomóc mu wyszarpać się spod ciężaru. Pociągnął go brzuchem po ziemi, odkopując jego pistolet. Kolejno padł kolanem na jego kręgosłup, aby go przygwoździć, a sobie ułatwić pochylenie nad ofiarą.
-Poranna Gwiazda wysyła pozdrowienia.
Wyszeptał mu do ucha z wyczuwalną satysfakcją, po czym jednym szybkim ruchem, poderżnął mu gardło. Krew prysła na jego twarz przez za duży zamach, ale to tylko ogrzało jego skórę. Zakrwawiony nóż schował za pasek, a ze swojego boku boleśnie wydobył ostrze bydlaka. Nie tracąc czasu, dobył nóż do rzucania, którym rozciął ofierze koszulę, robiąc z niej szmatę i owijając się nią wokół siebie, tuż nad biodrem. Powstrzyma krwawienie, ale potrzebował medyka. Na szczęście w mieście był taki jeden, zaprzyjaźniony, który nigdy pytań nie zadawał.
-Ale Cię na prawdę tu nie lubią, stary…- Rzucił do nieboszczka, wstając z niego ciężko, lekko skulony, kładąc wolną ręke na żebrach. -...ktokolwiek chciał Twojej śmierci, wisi mi teraz za krawca i lekarza.
Dodał i spotkał na dryblasa, coby się upewnić, że gość nie żyje. Nie ruszał się, krew broczyła. Hm.
Aranai podszedł do pistoletu Helca, który chwycił w dłoń. Będzie na pamiątkę.
-Współczuje tym co tu rano wejdą idąc po bułki do piekarza…
Zaczął się śmiać, patrząc na trzy ciała w alejce...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ostatni wieczór dżentelmena Empty Re: Ostatni wieczór dżentelmena

Pisanie by Mistrz Gry Pon Mar 02, 2020 11:31 am

  Helc jęknął cicho i spróbował sięgnąć po swoją broń, ale ta za szybko została odrzucona. Sięgnął za szyję do rąk swego oprawcy, którego pochwycił za rękawy.
  — Nie... proszę... zapła... — Nie zdążył dokończyć, nie ze względu na ostrze, już sam ton głosu skrytobójcy sprawił, że gardło zacisnęło się doszczętnie i zobojętniało na prośby rozsądku. Zimny metal i piekielny spiekot na szyi były ostatnim, co poczuł, zanim świadomość zaczęła odpływać w rosnącej kałuży krwi.
  W podobnej topił się już rzezimieszek obok. Sztylet Aranaia bezbłędnie trafił w cel i mężczyzna nie miał szans przeżyć dłużej niż dwie minuty, kiedy szkarłat wesołą kaskadą wypływał mu z lewego ramienia.
  Pistolet zgarnięty od ofiary był całkiem ładny. Wykonany z czernionej stali, miał dobrej jakości drewno w kolbie. Po bokach została ozdobiona kością morsową, na której wygrawerowano morskie fale.
  Rana w boku Aranaia faktycznie nie wyglądała tak źle, jak w pierwszej chwili się wydawało. Zawiązana na niej koszula szybko zabarwiła się krwią, ale nie był to niepokojąco szybki upływ, nie wyglądało na to, żeby Zevis miał się zaraz przewrócić.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostatni wieczór dżentelmena Empty Re: Ostatni wieczór dżentelmena

Pisanie by Aranai Zevis Pon Mar 02, 2020 3:15 pm

Pistolecik był bardzo ładny, spodobał mu się, tylko trzeba było umieć nim celować. Misterne wykonanie pasowało do jego stylu. Lecz trzeba było uważać z jego wykorzystaniem. Zbyt duży huk na ciche zabójstwo. Ale dobrze wiedział, że Cesarstwo słynie z karnawałów, głośnych karnawałów. Wtedy… czemu nie.
Upewnił się, że nie jest załadowany i wsunął go za ciasny pasek. Musi trochę przemeblować swój asortyment, za dużo tego.
-Miło było Was wszystkich poznać, bawiłem się przednio.
Pomachał ręką, teatralnie robiąc ukłon do nieboszczyków, choć szybko pożałował, gdy ból o sobie przypomniał. No trudno.
Zlecenie było wykonane. Nie ważne kto je zlecił, nigdy nie pytał. Życie Helca było mu nic nie znaczące. Tych dwóch opryszków też nie. Żadne zresztą. Żyjemy i umieramy, robaki nas zjadają. Aranai był bardzo egoistyczny, trzymając się własnego życia kurczowo. Ale ktoś musiał być tu żniwiarzem.
Elf ruszył wolnym krokiem wzdłuż alei, pogwizdując wesoło, jakby nigdy nic. W końcu Kruk przepadł w ciemnościach…

KONIEC RETROSPEKCJI
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Ostatni wieczór dżentelmena Empty Re: Ostatni wieczór dżentelmena

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach