Relacje Kitikulu

Go down

Relacje Kitikulu Empty Relacje Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Wto Mar 10, 2020 12:28 pm

Relacje Kitikulu 160_2910

※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ŻYJĄ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※

Killian Falone-Na początku myślałem, że chce mnie zabić, gdy gonił mnie przez ciemne uliczki Selinday. Użył wobec mnie siły, a później zabrał w bezpieczne miejsce i troszczył się o mnie, żebym nie padł z pragnienia czy głodu. Zabrał mnie do Neraspis, zamku gdzie żyją wampiry, do tego na trasie rzucił mi, iż w sumie to jest tam królem. Chciałbym spędzić z nim więcej czasu, żeby móc się do niego w pełni przekonać, ale z drugiej strony nie wiem czy kiedyś mu całkowicie zaufam. Jest królem, a król może wszystko i nikt go nie powstrzyma. Może coś mi zrobić, chociaż gdyby chciał, to już by zrobił, prawda? Może czeka na okazję, a może nigdy nie podniesie na mnie ręki w co wątpię. Mam mętlik w głowie. Mimo wszystko niech do mnie nie podchodzi za blisko, ale niech da się trzymać za płaszcz kiedy tego potrzebuję.
Tak czy inaczej powierzył mi zadanie, bycie tak jakby sekretarzem remontowanej przystani, prosta robota, monotonna, papierkowa, taka jaką lubię. Będę się do niej przykładał.
Poza tym zobaczyłem, że polubił się z Łosiem i jest wobec niego bardzo kochany i delikatny, do tego powiedział mi, że lubi słodycze, więc kiedyś mu coś upichcę.


Caroline Mallery-Dziewczyna z biblioteki. Mam co do niej mieszane uczucia pomimo tego, jak miła jest. Z jednej strony zdaje się widzieć przerażająco dużo, do tego jest nieustępliwa, ale z drugiej strony nie narusza mojej przestrzeni i dba o to, żeby mnie niepotrzebnie nie zaskakiwać swoimi działaniami i nie straszyć, przynajmniej dba o to od jakiegoś czasu. Nie jestem pewien co o niej myśleć, ale jest mi potrzebna do przetrwania w zamku pełnym wampirów.


Ingwar-Wampir, który towarzyszył mi i Killianowi w drodze do Neraspis. Chyba za mną nie przepada. Trochę się go boję, jak każdego innego faceta, ale cieszy mnie, że nie szuka ze mną kontaktu.


Chmara nietoperzy/Marco-Poznałem ją w czasie podróży z Killianem. Była bardzo przyjazna w stosunku do mnie. Dawała się głaskać i miziać. Uwielbiam ją, kompletnie i całkowicie słodki twór. Dzięki zgodzie Killiana mogłem zabrać ją ze sobą na małą wycieczkę do przystani, dzięki temu czułem się bezpieczniej i chociaż kilka razy źle się poczułem i łzy poleciały, to nie zemdlałem, a to już dużo. Wszystko dzięki chmarze, która była tam ze mną i mnie wspierała.
Niestety nasza współpraca musiała się kiedyś skończyć, ponieważ Marco, pracuje jako ochroniarz Killiana, więc nie może siedzieć ze mną cały czas. Mimo wszystko, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.


Viktor Baraseph-Nosferatu, który za rozkazem Killiana wyznaczył mi ochroniarza. Bałem się go, jak każdego innego, jednak dość szybko wyłapał na co reaguję wybitnie źle. Zmarnowałem masę jego czasu, więc nie sądzę, aby kiedykolwiek chciał mnie jeszcze raz spotkać.


Hektor Almasver-Mój ochroniarz, wyznaczony do tej pracy przez Pana Viktora. Jest chimerą i ma interesujący wygląd, do tego lubi ciastka i chce mnie zabić, chyba, a na pewno ma taką możliwość.
Z początku wydawał się mi narzucać, później miałem wrażenie, że jest na mnie zły, ale zmieniłem zdanie kiedy przemienił się w chmarę i zaproponował mi winogrono. Z nim w tej formie czułem się dużo pewniej, dałem mu nawet na mnie wejść i pokazałem mu mój pokój, a to bardzo dużo. Teraz boję się, że pomyśli sobie za dużo o naszej relacji i będzie robił niewygodne rzeczy będąc chimerą.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Aranai Zevis-Poznałem tego fleciarza na pogrzebie mojej koleżanki z pracy, która podobno popełniła samobójstwo w 1866 roku. Mężczyzna nie przypadł mi do gustu przez przeszkadzanie w czasie pracy papierkowej. Chciał, żebym się przed nim rozbierał. Stary zboczeniec. Gdy odmówiłem ogłuszył mnie uderzeniem w głowę i dźgnął między żebra. Cóż średnio mogę narzekać, bo dzięki tym działaniom przeżyliśmy. Wypłacił się z tego daniem pieniędzy i zaproponowaniem nieswojego alkoholu. Nadał mi przezwisko ,,Pan Makijaż". Nie podoba mi się takie kpienie ze mnie, ale miałem wrażenie, że nie jest to złośliwe. Może się mylę... sam nie wiem.
Napisałem do niego list w sprawie sprawozdania z pogrzebu. Zdaje się na zbytnio pozwalać jego dziecięcej części duszy szaleć i do tego lubi duże ,,tyłki" i ,,piersi". Wybaczałem mu pominięcie niektórych faktów w liście, bo czułem, że nic lepszego od niego bym nie wyciągnął.
Spotkałem go również w drodze do pracy, gdy niosłem nowo kupione zabawki erotyczne. Pomógł mi je nieść, ale cały czas mówił o tematach niezwykle niezręcznych dla mnie. Z grzeczności zaproponowałem mu kawy lub herbaty, ale ten położył się na moim biurku żądając alkoholu i kontynuując poniżanie mnie oraz naśmiewanie się ze mnie.
Mimo, że ma trochę długów, to Matka postanowiła mu odpuścić. Nie wiem jak ona może tak nie dbać o własne interesy.
Mężczyzna był martwy, co mnie ucieszyło, bo już mi nie zagrażał, ale niestety jego śmierć była kłamstwem, o czym jeszcze nie wiem.


Gaspard Anatell-Spotkałem go w Południowym Adren. Wychodził właśnie z alejki, a że zobaczyłem tam ciało w żółtej sukience, to niewiele myśląc zacząłem uciekać. Wariat mnie gonił! Myślałem, że znów zginę w ciemnej uliczce, ale tak się nie stało. Po chwili rozmowy, a raczej jego gadaniu, że jest biednym wampirem i nie chciał zabijać, wyszło na jaw, że i ja jestem wampirem. Idiota, całkowicie bezmyślnie, od razu wyjechał mi ze swoim imieniem i nazwiskiem. Podświadomie czuję, że może szybko wpaść w kłopoty. Chcąc nie chcąc spróbowałem dać mu sensowną radę i poczęstowałem słodkim ciastkiem z krwią. Po chwili niemrawej rozmowy rozeszliśmy się w swoje strony. Jego nazwisko, mam wrażenie, że kojarzę. Poszukam czegoś o nim, to może znajdę.
Tak jak myślałem, jego nazwisko obiło mi się o uszy i to nie raz. Jego rodzina miała kiedyś firmę, co niestety jednak upadła, o czym było wszędzie głośno. Sam Gaspard zaś wydaje artykuły do gazet. Przeczytałem większość jego dzieł z tego roku.


Geo'Mantis-Nie znam gościa osobiście, ani się nim jakoś specjalnie nie interesuję. Mimo tego nie przepadam za nim. Mama ciągle o nim nawija i wielbi go. Wiem, że to nie jest jego wina, ale gdyby nie był taki, jak to mama mówi, ,,cudowny, słodki, wspaniały" to by pewnie nie wybrzydzała tak przy wyborze partnera.
Zjawił się nagle w mieszkaniu mamy, bałem się o nią, ale wszystko skończyło się przyjemniej dla niej niż myślałem. Została zaproszona na randkę przez tego faceta. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Liczę, że nie ma złych zamiarów wobec niej.


Luca Stragas Khann-Na jego cmentarzu, w 1866 roku, została pochowana jedna z moich koleżanek z pracy, która podobno popełniła samobójstwo. Średnio wierzę oficjalnej wersji. Facet zdawał się być dziwny, zwłaszcza, gdy się tak uśmiechał po zdjęciu maski, ale miał ładne buty. Nie zignorował mnie jednak i koniec końców, po drobnych komplikacjach, wywalczyłem od niego potrzebne mi dokumenty, dostając przy tym ciastka, słodką herbatę. Pozwolił elfickiemu wariatowi mnie dźgnąć między żebra, za co już wdzięczny nie jestem, ale później dość ładnie zszył mi boczek, zostawiała mi po tym zdarzeniu niewielka blizna. Czy go lubię? Nie wiem, ale możemy się kiedyś wymienić przepisami na ciastka.


Vigi Hrami-Znajomy z pracy, nie jest sekretarzem, a pracownikiem, że tak powiem fizycznym. Jest całkiem niezły w tym co robi, co jest ważne, bo zajmuje się klientami bardziej wymagającymi. Mimo wszystko nie jesteśmy przyjaciółmi i poza losowymi rozmowami o pracy nic specjalnego nas nie łączy.


Xentis Venatori-Jeden z miliona randek mojej mamy. Coś w nim zawsze było, że go nie lubiłem, ale ostatnimi czasy moja niechęć do wszystkich się nasila, więc ja go już nie tylko nie lubię, ale śmiem twierdzić, że go nienawidzę. Nie odwiedza nas na szczęście często, ale i tak kiedy to robi mam wrażenie, że chce mnie zabić, w sumie zawsze mam takie wrażenie kiedy w domu są goście. Nie chciałbym być w nim w jednym pomieszczeniu, już nie mówiąc o bardziej zażyłych interakcjach, takich jak podanie ręki, czy życzliwe przywitanie się. Nie chodzi o to, że się na niego rzucę ze złością, a raczej o to, że boję się go i bym się popłakał szybciej niż myślę, gdyby przyszło mi z nim rozmawiać.


※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ NIE ŻYJĄ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※

Keintigern Tremain (marzec 1822 r.-czerwiec 1869 r.)-Moja mama, wychowywała mnie i kochała mimo, że ciąża była nieplanowana. Była świadkiem napaści na mnie i mojej śmierci, którą obserwowała z okna. Przywlokła mnie do domu, zacierając ślady najlepiej jak mogła i opiekowała się mną. Później organizowała mi zwierzęcą krew od rzeźnika lub kupowała żywe zwierzęta bym miał co pić i nie atakował ludzi z głodu. Uczyła się też ze mną o wampirach, szukając różnych książek o tej tematyce.
Mama z jednej strony obwinia się za to, że jestem wampirem, bo dobrze wiedziała o tym kim tata był gdy szła z nim do łóżka, dość długo z resztą ukrywała ten fakt, bo aż do końca 1866r. Z drugiej strony jest szczęśliwa, bo dzięki temu żyję i dalej może mnie mieć przy sobie. Mieszkałem z nią do 19 roku życia, dokładając się do czynszu i nie sprawiając problemów, a po wyprowadzce odwiedzam ją co jakiś czas na smaczną czerninkę. Zazwyczaj jestem wtedy zmuszany do słuchania jakichś nowinek o cudownym Geo'Mantisie, którego mama jest fanką. Nie wiem dlaczego go tak wielbi, ale podejrzewam, że on jest powodem przez który uważa innych mężczyzn za niezadowalających i nie wchodzi w związki.
Moja mama była dla mnie ogromnym wsparciem kiedy Sanka się zabił. Źle sobie z tym radziłem, ale gdyby nie ona, to bym chyba umarł. Niestety i po nią przyszła śmierć, jakieś dwa tygodnie po pogrzebie wróżbity. Skończyła rozdawać zamówienia i wracała do domu, gdy została postrzelona w szyję. Nie byłem gotowy na zostanie samemu na świecie w tak nagły sposób.


Sanarin (zm. maj 1869 r.)-Poznałem go przypadkiem na mieście. Na początku powiedziałem do niego w formie damskiej, ale poprawił mnie na formę męską. Byłem święcie przekonany, że to kobieta, jednak patrzyłem na jego wzrost oraz barwę głosu, uznałem, że to może faktycznie młody chłopaczek jest. Myślałem tak dopóki się nie okazało, że mieszka sam i ma 23 lata.
Początki nie były łatwe, ciągle myślałem, że chce mnie zabić, że to tylko podstęp i chce mi coś zrobić, ale okazało się, że tak nie jest. Nie robił nic, co by mnie krzywdziło, pomimo, że wykazywałem się naiwnością czekającą na wykorzystanie jej w złych celach. Spędziliśmy macę cudownego czasu. Rysowaliśmy, rozmawialiśmy, jedliśmy moje ciasta i testowaliśmy różne ubrania. To była świetna zabawa z przyjacielem, który powoli stawał się kimś więcej, przy najmniej w moich oczach.
Niestety chłopak zabił się pod koniec wiosny 1869 roku. Mocno mnie to zraniło, bardzo mocno, bo to była jedyna osoba poza mamą, jakiej ufałem. Słyszałem, jak czasami o sobie mówił, ale myślałem, że moja obecność zmieni jego nastawienie do siebie. Najwidoczniej tak się nie stało. Najbardziej zabolało mnie to, że on po prostu przestał istnieć, z dnia na dzień. Nie uprzedził mnie, nie zapowiedział tego, nie zostawił też żadnego listu pożegnalnego. Nie wiem jakie były jego ostatnie słowa, myśli, czy cierpiał, czy się bał, czy może mimo wszystko odnalazł spokój i teraz jest mu dużo lepiej. Nienawidzę tego, że nie dał mi nawet szansy pożegnać się z nim poprawnie i zamiast jego uśmiechu, słów pocieszenia, pamiętam tylko chłód jego zwłok i gęstą krew przeciekającą mi w koszmarach przez palce.


Da'Mir-Hybryda kota, sprzedawca, którego spotkałem w czasie delegacji, gdy głupio wybrałem się na plażę w środku dnia. Czułem się okropnie przez nadmiar słońca i nawet zemdlałem przy nim, a on ani mnie nie okradł, ani nie zostawił samego na pastwę losu. Ma bardzo miękkie futro i rozkosznie mruczy kiedy się go głaszcze. Szkoda, że tego nie lubi. Ciągle mam ochotę wsadzić mu dłonie w sierść i wytarmosić porządnie. Gdyby Łoś to zobaczył, to były bardzo zazdrosny. Nawet niespecjalnie mnie dziwiło to, że uważa mnie za kobietę, może zwyczajnie byłem zbyt zmęczony, żeby przykładać do tego wagę. Tak czy inaczej dało mi to nadzieję na to, że w mojej pięknej bieliźnie mogę wyglądać naprawdę ładnie z moją urodą.


Arfast-Kilka lat ode mnie starszy chłopak z pracy, w sumie niewiele nas łączyło, ale lubił spędzać wolne chwile w moim gabinecie. Zazwyczaj nie rozmawialiśmy za dużo i tylko patrzyłem jak czochrał mojego kota.
Pod koniec jesieni zginął w głupim wypadku. Potknął się i nadział na niezabezpieczony pręt płotku przy kawiarni. Szkoda mi go, ale pocieszam się tym, że ostatniego dnia byliśmy dla siebie mili, a jego za długo nie bolało gdy umierał.


※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ STAN NIEZNANY ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※

Pan Bogd'an-Mój ojciec, drakuleta zarażony od nietoperza, po przemianie. Nigdy nie miałem okazji go poznać, sama mama nie spędziła z nim nawet dwóch dni. Mimo tego raczej go lubię i chciałbym go spotkać, bo jak mama mówi, jest miły i dobry w łóżku. Nie to żebym chciał to sprawdzać. No, może trochę bym chciał... chociaż nie, jednak nie, bo nie lubię facetów.


※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ZWIERZĘTA ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※ ※

Pan Miau-Nie do końca wiem, co to jest. Duch? Przewodnik? Halucynacje? Pojawiło się znikąd, pomogło mi i zniknęło. Miało formę dużego kota i było przyjazne. Chciałbym poznać to stworzenie lepiej, nie jestem jednak pewien, jak sprawić, aby pojawiło się ponownie. Może bibliotekarka w Neraspis będzie wiedziała coś o tego typu stworzeniach.


Łoś (1859 r.)-Mój rudy kot. Zazwyczaj chodzi ze mną do pracy i na spacery. Jest cierpliwy, spokojny i kocha mnie po kociemu, a ja kocham go. Przychodzi mnie pocieszać, gdy mam gorszy dzień, co uważam jest najsłodszą rzeczną na świecie. Często śpi mi na kolanach, zwłaszcza gdy się zajmuję papierkową robotą w pracy.
ŁOŚ NAZYWA SIĘ ŁOŚ, BO KITI NIE JEST KREATYWNY. ŻYJE


Ryś (1865 r.)-Kot mojej mamy. Jest bardzo towarzyski i żywiołowy, chociaż raz na jakiś czas dopada go nieśmiałość. Jest z Pandą najlepszymi przyjaciółmi i spędza z nim masę czasu, będąc niezwykle upierdliwym dla drugiego kocura, który zdaje się na to nie zwracać już uwagi. Po śmierci mamy przeszedł pod moją opiekę. ŻYJE


Panda (1860 r.)-Drugi kot mojej mamy i najlepszy przyjaciel Rysia. Jest niezwykle cierpliwy, opanowany i mądry. Nie jest jednak aż tak entuzjastyczny jeśli chodzi o innych, podejdzie i powącha, ale niespecjalnie będzie błagał o głaskanie. Kiedy moja mama umarła, trafił do mnie. NIE ŻYJE


Kotka-Kicia Sanarina. Wygląda ciekawie, ma rzadkie, miękkie futerko. Pierwszy raz widziałem kota takiej rasy. Chciałem dowiedzieć się o niej więcej, ale w książkach było bardzo mało informacji.
Zdaje się być kicią nieśmiałą, przynajmniej kiedy nie ma przy niej właściciela, bo gdy tylko ten się pojawił, jakoś tak stała się bardziej przyjazna i dała mi się nawet pogłaskać oraz polizała mnie. Jest interesująca, pewnie głównie dlatego, że jest przeciwieństwem Łosia. Z czasem zaczęliśmy się lepiej dogadywać, a mój rudzielec i ona zostali przyjaciółmi.
Kotka została moją własnością w nieprzyjemnych okolicznościach. Kiedy Sanarin się zabił, ktoś musiał się zająć zwierzętami i padło na mnie. Cieszę się, że Kotka trafiła w moje ręce, bo jest jedną z niewielu pamiątek, jakie mam po Sance. Czuję, że nie poradziłbym sobie gdyby cokolwiek się jej stało. ŻYJE


Kogut-To czarny kogut, który był własnością Sanki, służył mu do wróżenia. To ciekawe zwierzę, jednak trudno z nim nawiązać jakąś relację. Został moją własnością po śmierci Sanarina, bo ktoś musiał się zająć zwierzętami. Jestem ciekaw, jak będzie mi się żyło z czymś takim pod jednym dachem. ŻYJE


Królik (1866 r. - 1868 r.)-To był mój biały kocurek. Zazwyczaj siedział w domu i grzał mi łóżko czy fotel. Był bardzo grzeczny, chociaż zdarzało mu się pogryźć listy jak jakieś przychodziły, gdy mnie nie ma w domu. Po kastracji trochę przytył, więc starałem się o jego zbilansowaną dietę, ale nie zawsze mogłem się nim zająć. Co jakiś oddawałem go mamie pod opiekę, a tam...oj tam dostaje najlepsze żarcie pod słońcem i wraca do mnie jeszcze grubszy.
Pewnego razu kiedy wróciłem bez powody wystraszony do domu, wypiłem za dużo Cessabitu, co niestety mnie zabiło. Kiedy się ocknąłem byłem strasznie głodny i nie do końca rozumiałem co się dzieje dookoła, wiedziałem jednak, że obok jest Królik, który wyglądał bardzo smacznie. Niechcący go zabiłem, czego żałuję. Wypuściłem go w pudełku na wodę i liczę, że mimo wszystko po śmierci znalazł lepszego właściciela niż ja jestem. NIE ŻYJE

Relacje Kitikulu Siedzi10
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach