Dom rodziny Jhaartael

3 posters

Go down

Dom rodziny Jhaartael Empty Dom rodziny Jhaartael

Pisanie by Mistrz Gry Czw Wrz 17, 2020 2:30 pm

autor: andanguyen (DeviantArt)
Dwupiętrowy domek znajdujący się na północnym obrzeżu miasta Jutar. Został zbudowany na zamówienie Kelvhana Jhaartaela. Do dziś jest zamieszkiwany przez rodzinę Jhaartaelów, niestety przez większość czasu, wyłącznie najmłodsza z rodu tam spędza czas. Za domem znajduje się niewielki ogródek, o który nikt szczególnie nie dba.
PARTER
Na wprost głównych drzwi znajdują się schody, prowadzące na pierwsze piętro. Od lewej znajduje się kolejno; sypialnia Kelvhana oraz Calen, zamykana na klucz i z własną łazienką. Dalej otwarta przestrzeń między pomieszczeniem starszego pokolenia, a schodami robi za pseudo-salon. Jest wyposażony w dwa fotele i kanapę purpurowej barwy. Stoją tam dwie półki na książki i pamiątki z podróży biznesowych rodziny. Następne pomieszczenie, to łazienka, przylegająca do sypialni Vasirisa i Thashi. Po prawej mieści się dość pokaźna kuchnia. Posiada ona piec, mnóstwo szafek z przyborami kuchennymi i spiżarkę. Kuchnia zamykana jest na przesuwane drzwi.
I PIĘTRO
Zaraz po wejściu na pierwsze piętro, można stanąć na miękkim dywanie i właściwie jedynym, który znajduje się poza sypialnią. Na lewo znajduje się kolejny, mniejszy korytarz, prowadzący do dwóch równolegle postawionych sobie drzwi. Jedne z nich prowadzą do pokoju Yasbri, a drugie – do sypialni Orriana. Dalej mieści się łazienka, którą rodzeństwo niechętnie się dzieli. Tak jak parter, piętro ma kawałek otwartej przestrzeni, zaaranżowanej na kolejny salon. Mieści się tam wyłącznie sofa i naokoło stoi kilka roślin.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom rodziny Jhaartael Empty Re: Dom rodziny Jhaartael

Pisanie by Yasbri Jhaartael Czw Wrz 17, 2020 9:28 pm

Mogłabym w kółko i w kółko powtarzać, że dzisiejszy wieczór był udany. Przyjemny. Oczywiście, nie sam z siebie, tak dobrze na świecie nie ma. Mogę za to dziękować Lethalinowi.
Oczywiście, że pozwoliłam, aby mnie odprowadził. Problemu w tym żadnego nie widziałam. Jak będzie wiedział, gdzie mieszkam - to trudno. Raczej, nagle mu nic do głowy nie strzeli? Tak myślę, taką mam nadzieję... W końcu takie dobre wrażenie na mnie zrobił. Wydaje mi się być porządnym elfem. Najwyżej będę miała paranoję przez parę dni.
Zadbałam o to, aby po drodze nie było ciągłej ciszy. Wypytałam go o jakieś tam pierdółki, typu "jaki jest Twój ulubiony kolor". Nic specjalnie znaczącego. Po prostu, zwykła ciekawość.
Przez moment miałam ochotę go zaprosić na kawę. W duchu obawiałam się jednak, że potoczy się to w złym kierunku. Choć, czy do końca takim złym? Zależy dla kogo. Zaproszę go jeszcze na noc i skończę z nim w łóżku, o. Z jednej strony... W sumie, spoko. Może byłoby fajnie. Z drugiej strony, miałam pewne przeczucie, że mogłabym tego żałować. Sama nie wiem. Intuicja mi podobne rzeczy podpowiada. Nie będę się z nią kłócić, w takim razie.
Zatrzymałam się przed domem, ścisnęłam torebeczkę w ręce.
-To tutaj. - Odwróciłam się do niego. -Mam nadzieję, że będziesz na siebie uważał, gdziekolwiek teraz się udasz. - Wymiętosiłam liść w palcach, którego ściągnęłam z niego. Chyba już setny raz się do niego uśmiechnęłam serdecznie. Te uśmieszki nie były w żadnym wypadku sztuczne. Naprawdę było mi miło. Nie przypominam sobie nawet, kiedy tak podobnie się czułam.
-Obiecujesz? Że będziesz uważał? - Wyciągnęłam do niego rękę. Może na pożegnanie, a może, jako podbicie obietnicy. Ewentualnie, jako jedno i drugie... Jak się spotkamy, o ile los nam to da, to się dopytam, czy nic mu się nie stało. Najwyżej wytknę mu złamane słowo.
Jeżeli mi przyrzekł mieć się na baczności, puściłam jego rękę i życzyłam mu dobrej nocy. Czas iść do domu, co jak co, zmęczona trochę jestem. Dalej marzy mi się gorąca kąpiel. Chyba, że może coś jeszcze ode mnie chciał? W takim przypadku - słucham.
Yasbri Jhaartael
Yasbri Jhaartael

Stan postaci : Nieziemski.
Ekwipunek : Srebrny pistolet, szminka w jej ulubionym czerwonym odcieniu, klucze do domu, cukierki karmelowe
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Claparo

Powrót do góry Go down

Dom rodziny Jhaartael Empty Re: Dom rodziny Jhaartael

Pisanie by Lethalin Silmerion Pią Wrz 18, 2020 1:52 pm

Jemu też się ten wieczór podobał, jak nigdy. Dawno nie miał okazji wdać się z kimś w tak długą rozmowę i to przedstawicielką jego gatunku. Ale może właśnie dzięki izolacji w lasach oddalonych od cywilizacji, jest w stanie docenić takie iskierki, które czynią te krótkie chwile jeszcze bardziej soczystymi i wyrazistymi. Jednak zawsze robi się źle, kiedy trzeba to zakończyć i wrócić do szarej rzeczywistości. No cóż, mógł się nią nacieszyć jeszcze przez chwilę, kiedy odprowadzał ją do domu. Dużo go wypytała, chyba interesując ją samym sobą. Podobało mu się, lubił gdy dużo chciała wiedzieć, więc nie było przeszkód, aby na wszystko odpowiadać najlepiej jak umiał.
W końcu dotarli pod posiadłość, która taka mała nie była. Całkiem ładny dom, w miłej lokalizacji. Hm, tu mieszkała cała elficka rodzina? Do teraz nie rozumiał jaka to wygoda, mieszkać w czymś, co twardo stoi na ziemi. Ale raczej, nie ma co liczyć na budowanie się na drzewach, bo takowe ludzie wycinają, kiedy tylko je zobaczą. Trzeba się dostosowywać.
Spojrzał na nią, a jej słowa wywołały lekki błysk w bladoniebieskich oczętach.
-Jak wspomniałem, jeszcze kilka dni tu zabawię, muszę kupić coś na drogę, może dowiem się czegoś ciekawego co się dzieje na gościńcach… ale tak, potem droga.
Przytaknął, lekko opuszczając głowę, lecz charakterystyczny uśmieszek nie schodził mu z twarzy. Jednakowoż, kolejne pytania Elfki sprawiły, że ten na moment zniknął. Martwiła się o niego? O obcego? To niezwykłe. Powiedziałby nawet, że kochane, gdyby nie fakt, że nie mógłby sobie pozwolić na takie myślenie, zważywszy na to, jak krótko się znają. Ale z pewnością, miała dobrą i życzliwą duszę. To zawsze potrafiło rozjaśnić największy mrok tego świata.
-Postaram się. Ty też musisz. Obyś zmieniła życie na lepsze.- Odpowiedział i pochwycił jej dłoń, ale nie po to, aby ją uścisnąć, a ucałować po zewnętrznej powierzchni. -En’s, Yasbri.
Dodał i łagodnie pościł jej palce, a następnie odwrócił się na pięcie, zamachując lekko peleryną. Ruszył w kierunku Jutar, bo tak jak wspominał, chciał jeszcze coś pozałatwiać. Zapamięta tę dziewczynę. Miała w sobie coś wyjątkowego.

Z/T dla Letha
Lethalin Silmerion
Lethalin Silmerion

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Słoneczna Laska, naszyjnik, nóż i torba alchemika.
Ubiór : Długie szaty z metalowymi elementami typu osłonki i guziki, oraz wilcze futerko na prawym barku i ramieniu.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Dom rodziny Jhaartael Empty Re: Dom rodziny Jhaartael

Pisanie by Yasbri Jhaartael Sob Wrz 19, 2020 8:14 pm

Cieszę się, że na życzliwą i dobrą osóbkę wyszłam. Czy tam, że mam taką duszę. Mniejsza. To prawie jedno i to samo. Swoją drogą, nawet, ucieszyłoby mnie to bardzo, gdyby stwierdził na głos, że kochana jestem. Uwielbiam, gdy mi się słodzi i gdy się mnie chwali. Jestem łasa nie tylko na pieszczoty fizyczne, ale i na słowne opiewanie mojej skromnej osoby.
No proszę, proszę. Niby z lasu przyszedł Pan, a zachować się potrafi jak prawdziwy dżentelmen. Pod wrażeniem jestem. Spodziewałam się zwykłego uścisku dłoni, a nie dodatkowego całusa. Trochę wprawił mnie w zakłopotanie, wcześniej w podobnej sytuacji nie byłam, ani styczności z czymś podobnym nie miałam. W każdym razie, dziękuję, miło mi. Aż mi coś serce ścisnęło, dech zaparło. Czy coś takiego...
-En's Lethalin. - Puściłam jego rękę, przy okazji musnęłam palcami jego dłoń. Jeszcze moment przyglądałam się mu, jak odchodzi, jak znika mi z pola widzenia. Przyznam, że z tą peleryną i laską, wygląda bardzo majestatycznie.
Cieszę się, że Lethi wyszedł z propozycją, aby mnie odprowadzić. Przez to obyłam się bez pewnych, małych paranoi, które mnie męczą, gdy do domu, po ciemku. I do tego sama. Jestem mu za to wdzięczna.
Cóż, z tego byłoby na tyle. Czas wejść do środka. Od razu po przekroczeniu progu drzwi uderzyło we mnie ciepło. Tak myślałam, że powrót do cieplusiego miejsca będzie boski.
Spodziewałam się, że będę sama. Myliłam się. Stojąc jeszcze przy drzwiach, gdy ściągałam buty, po schodach zszedł Orrian. Podniosłam wzrok na niego, wyraźnie zaskoczona jego obecnością. Miał być w pracy, gdzieś w Ramis, a nie tutaj. Jego obecność przekreśla część moich planów na ten wieczór. Z mojej miny mógł bez problemu wyczytać, że nie do końca jestem zadowolona, z tego, że go widzę.
-Cześć, Yas. - Oparł się niedbale o ścianę i złożył ręce na krzyż. To przywitanie nie zapowiadało nic dobrego, tak mi przeczucie podpowiadało. I jeszcze ta lekceważąca poza... -Co tak późno jesteś? Nie powinnaś skończyć kilka godzin wcześniej? - Przechylił lekko głowę, widocznie domagając się wyjaśnień. No proszę, brak obiadu czy kolacji tak go zirytował? Czy może syf w łazience, który pozostawiłam? To drugie jeszcze jestem w stanie zrozumieć. Zaraz tam posprzątam. I tak tam zmierzam.
Uśmiechnęłam się do niego kpiąco. Przymrużyłam oczy jak kotek.
-Miałam dziś dwie zmiany, to dlatego. - Wzruszyłam lekko ramionami i obejrzałam swoje buciki, czy nie są jakoś przesadnie brudne od chodzenia po trawie. -A Ty, co tutaj robisz właściwie? Nie powinieneś być z rodzicami? - Elf zmrużył oczy z niezadowoleniem. Najwidoczniej nie spodobał się mu mój pobłażliwy ton głosu. Nie potrafiłam sobie tego darować, proszę o wybaczenie.
-Musiałem tu wrócić. Niedługo będziemy mieć pewnego gościa... Z resztą, to rodzice Ci wytłumaczą, jak wrócą. - Machnął na mnie niedbale ręką, gdy przeszłam obok. Sam nie jest najwyraźniej zadowolony z tego, że tu jest. Coś większego musi być na rzeczy.
-Ooo. I jesteś tu bo..? Kazali Ci dopilnować, żebym wszystko wysprzątała na czas? - Zaśmiałam się ironicznie. Nie pamiętam kiedy ostatnio zaczynał ze mną rozmowę na podobny temat. On dobrze wie, jaki mam stosunek do tego typu spraw. Nie dałam mu jednak dojść do głosu. -Żartuję tylko. Idę się umyć i spać. Jestem zmęczona. - Rzuciłam na koniec, licząc, że to zakończy całą rozmowę.
Coś tam jeszcze za mną krzyczał "Yasbri, ale Yasbri, nie skończyłem". Nie wiem, wyłączyłam się na moment, by nie słyszeć, co ode mnie chce. Pewnie by dramatyzował bez powodu przez kolejne pół godziny. Może widział mnie i Lethalina przez okno? Nie wiem, jest mi to obojętne. Nie mam ochoty z nim teraz rozmawiać. Jeszcze by mi humor zepsuł, a jest mi tak sielsko w tym momencie.
Zamknęłam się w łazience. Odstawiłam buty na podłogę. W końcu, nadejdzie chwila relaksu wyłącznie dla mnie.

Z/T
Yasbri Jhaartael
Yasbri Jhaartael

Stan postaci : Nieziemski.
Ekwipunek : Srebrny pistolet, szminka w jej ulubionym czerwonym odcieniu, klucze do domu, cukierki karmelowe
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Claparo

Powrót do góry Go down

Dom rodziny Jhaartael Empty Re: Dom rodziny Jhaartael

Pisanie by Yasbri Jhaartael Nie Wrz 20, 2020 12:38 am

Ostatnie dni były dla mnie ciągłą mieszanką nieprzyjemnego z przyjemnym. Spotkałam cudownego elfa, rodzina nagle zleciała się do domu, tak bez zapowiedzi, dostałam ładne buty z Shendaar... I co dalej? Dowiedziałam się, że mnie zaręczyli z jakimś wdowcem, który rezyduje w Raims. To kawałek od Jutar, ale nie w tym jest problem. Główną motywacją rodziców było to, że facet jest kupcem. Mało tego! Leśnego elfiego kupca znaleźli. A to, że ma trójkę dzieci w moim wieku i starsze, to już im nie przeszkadza. Jak dla mnie, to czyste przegięcie i liść wymierzony mi prosto w twarz. Nie spytali mnie o zdanie. A może mam kogoś na oku, co? Ten argument niestety nie przeszedł. Im zależy i tyle, bo to pomoże im rozwinąć rodzinny interes. "Nowy kupiec w rodzinie to byłoby coś" - mówiła mi matka z wielkim zaangażowaniem. To niech sobie sama za niego wyjdzie, co mnie pcha w ramiona jakiegoś nieznajomego dziada, który wcale, a wcale mnie nie interesuje?
Rodzice zaproponowali spotkanie, u nas. Oczywiście, ja jestem tym płatkiem śniegu, któremu nic nie odpowiada. Myślę, że szlag mnie trafi wcześniej, niż on dotrze do Jutar. Może i tak byłoby lepiej? Dla mnie, oczywiście. Mniej zmartwień... Tylko rodzice byliby smutni, że nie mają nowych drzwi w biznesie. Bo co ja ich obchodzę? Widać, że mają mnie gdzieś, skoro chcą mnie wydać.

-Yasbriś, uśmiechnij się, proszę! - Usłyszałam szept. Zostałam trącona kolanem, przez matkę siedzącą obok. Nie podniosłam na nią wzroku. Siedziałam przy stole, zwyczajnie obrażona na cały świat. Nawet nie miałam wielkiej ochoty jeść. Coś tam podłubałam w jedzeniu i tyle. Najlepiej byłoby, gdyby wszyscy się ode mnie odczepili.
Był tu też on. Folmer Quinan. Może i z wyglądu był "całkiem całkiem" ale po tym jak mówił i co mówił, można było śmiało wywnioskować, że to zwykła obmierzła świnia. Tego już jego nęcące zielone oczy nie wymażą. Nie podoba mi się. Mało tego, przyglądał się mi, jakbym była jakimś zwierzakiem wystawionym na aukcji. Ocenia, gapi się i zastanawia się, czy mu się to w ogóle przydam. Przynajmniej takie miałam odczucie, może wcale tak nie myślał. Z resztą, co mnie to obchodzi? Jego oczy mówiły to same za siebie.
-Widzę, że Wasza córka to taka nieujarzmiona. - Typ zarechotał, chyba usłyszał, co mi matka powiedziała. A ja myślę, że zaraz zwymiotuję. Najgorszy komplement jaki w życiu słyszałam, o ile mogę to w ogóle komplementem nazwać. Mojego brata zamurowało z lekka, spojrzał na mnie w lekkiej panice, obawiając się, że odszczeknę tak, że chłop się nie pozbiera. Ojciec dołączył do śmiechu Quinana, chcąc wyjść na takiego "fajnego", może podlizać się trochę chciał. Matka się nie odezwała. Ja również. To było obrzydliwe i poniżające.
-Nie trzymaliśmy jej krótko na smyczy, czasem taka jest... Ale przez większość czasu to jednak kochana dziewczyna, z pewnością się panu spodoba. - Ojciec, nie pomagasz, naprawdę. Mam ochotę stąd uciec jak najdalej. Przytłacza mnie to wszystko.
-Widać to po niej, widać. Lubię takie kobietki z charakterkiem. Zastanawia mnie tylko, czy w innych sytuacjach też jest taka uparta. - Wyszczerzył się do Vasirisa, na co ten odpowiedział skołowanym śmiechem. Ohyda. Nawet matka spojrzała z lekkim zdegustowaniem na swojego męża.
-Idę do siebie. - Bezceremonialnie wstałam i odeszłam od stołu. Thasihia chciała mnie złapać za rękę, ale nie zdążyła. Zacisnęłam dłonie w pięści i stukając sobie obcasami poszłam na piętro. Przynajmniej u siebie będę mogła się wyżyć na poduszce, rzucić nią w ścianę, albo uderzyć kilka razy.
Nie obchodzi mnie to, co rodzice powiedzą tamtemu staruchowi, na wytłumaczenie mojego zachowania. W dupie to mam. Poczułam się tam jak zwierzę wystawione na sprzedaż. Albo jak przedmiot!
Zatrzasnęłam drzwi za sobą, gdy byłam już w swoim pokoju. Płakać mi się chce. Czy oni naprawdę nie widzą, jaki jest ten osobnik? Czy może ja jestem taka okropna i chcą się mnie pozbyć za wszelką cenę? A Orrian? Jemu jakoś na siłę narzeczonej nie szukają.
Przysiadłam sobie na łóżku. Uderzyłam ze dwa razy ręką w poduszkę, nie bacząc, że mogę sobie pomiąć sukienkę. Pierdolę to teraz! Emocje mi szargają nerwy. Mam dość, mam dość... Już miałam się zamachnąć kolejny raz, coś mnie zatrzymało. Opuściłam rękę i upadłam twarzą na zbitą poduszkę. Bicie poduchy niewiele mi dało, płakać dalej mi się chciało, ale wpadłam na pomysł. Progres jakiś jest. Jeżeli do wieczora nie usłyszę zmiany zdania rodziców. Jeżeli nic ich nie ruszy, to ja coś zrobię.
Leżałam sobie w łóżku, nie wiem jak długo. Znalazłam pod inną poduszką swój pistolet, gdy wędrowałam bez celu ręką po pościeli. Uspokoiłam się? Chyba tak. Odrobinę, na pewno. Jeszcze bardziej uspokoiłoby mnie, gdybym się dowiedziała, że ten facet pojechał.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Podniosłam się kawałek do góry. Drzwi się uchyliły. Spodziewałam się rodziców i nagany za moje zachowanie... Ale nie tego podłego trepa. Orrian go przyprowadził.
-Przyszedłem się pożegnać. - Nareszcie nie będzie go w domu. Nareszcie! Podniosłam się do siadu, ciągle trzymając rękę na broni pod poduszką. Spojrzałam na niego zniecierpliwiona, oczekując, że ten opuści mój pokój, co nie nadchodziło. Schował ręce w kieszeniach spodni i podszedł do mnie powolnym krokiem. -Widzę, że to popołudnie się nam niezbyt udało. - Orrian uważnie przyglądał się, co elf wyrabia. Nachylił się w moją stronę, by mi w oczy spojrzeć. -Wierzę... Nie. Ja to wiem, że w przyszłości mi wynagrodzisz. - On to ma obleśny uśmiech.
Zmrużyłam oczy w z niezadowoleniem. Serce zabiło mi szybciej, z przerażenia. Czemu się tak zbliżył i co mu chodzi po głowie? Mimo wszystko, nie chciałam po sobie dać znać, że się boję.
-A... Ja wierzę... Nie, ja to wiem, że się więcej nie spotkamy. A teraz proszę wyjść. - W tym momencie przedstawiłam mu jedyny raz mój uśmiech. Ba, że był przedstawiony z ironią i zgryźliwością. Może, gdyby się przedstawił mi inaczej, to może bym patrzyła na niego inaczej. Cóż, już zaprzepaścił tą szansę zaprezentowania się w jak najlepszym świetle. Typ od góry mnie odrzuca. On i jego aura zbereźnego zboczeńca.
-Nie bądź taka pewna. To najwidoczniej nie Ty w tej kwestii masz jakieś zdanie, ale Twoi rodzice. Myślałem, że jesteś starsza, że tak Twoi rodzice desperacko zechcieli Cię za mąż wydać... A tu proszę, jakie zaskoczenie. - Nachylił się w moją stronę bardziej. To już było dla mnie ostentacyjne przekroczenie granicy przestrzeni osobistej. Wyciągnęłam pistolet spod poduszki, skierowałam w jego stronę i odbezpieczyłam. Nawet Orrian, który ruszył w naszą stronę, nie zdążyłby zareagować. Z chęcią bym mu ten pusty łeb przestrzeliła na wylot.
-Do widzenia. - Z determinacją w spojrzeniu patrzyłam, jak facet powoli się odsuwa. Widocznie był zaskoczony moją postawą. Coś jeszcze przed wyjściem z mojego pokoju powiedział, że mnie zdobędzie, że jeszcze uległa będę. Ha, ha, jasne. Marzenie ściętej głowy.
Odłożyłam pistolet na pościel.
-Y-Yasbri, ja nie sądziłem, że coś takiego- - Nie dałam dokończyć Orrianowi, machnęłam ręką chaotycznie, uciszając go.
-To nie jest Twoja wina. Przekaż, aby nikt mi nie przeszkadzał. - Nie dostrzegłam już, jak brat potulnie kiwa głową i opuszcza mój pokój.
Mam dość tego dnia.

Spodziewałam się reprymendy, której się nie doczekałam. Nie doczekałam się jeszcze czegoś ważniejszego - wieści, że rodzice wycofają się z zaręczyn. To chyba uderzyło mnie dziś najbardziej. Czy im naprawdę zależy, aby mieć takiego tłuka w rodzinie? Bo biznes! Pewnie, tylko biznes się liczy.
Nic mi do stracenia nie pozostało. Odszukałam w szafie jedną czarną torbę, do której wrzuciłam swoją spódnicę, w której często biegam i do niej upchnęłam podkolanówki. Do tego jakaś bielizna, wystarczy mi, jak myć sobie będę na zmianę... Spodnie co na sobie mam, mi wystarczą w pełni. Co jeszcze, co jeszcze? Pistolet, tak pistolet! Oczywiście, że wylądował w torbie, do tego zapasowe naboje. Pieniądze, na nie też miejsce mam. Tylko jak ja sobie dam radę bez moich cudnych przyborów do makijażu? Pewnie po tygodniu będę wyglądać okropnie. Nie wyobrażam sobie siebie z podkrążonymi oczyma... W takim razie też spakowałam coś, aby o swoją buzię zadbać. Gdybym nie zrezygnowała z ubrań, byłoby gorzej, a tak? Szło unieść tą torbę bez najmniejszego problemu.
Przy okazji zadbałam, aby na jakieś opatrunki miejsce znaleźć. Butelkę z wodą mam, przyda się pewnie. To chyba wszystko? Mam nadzieję.
Odczekałam, aż wszyscy pójdą spać. Na bosaka zeszłam po schodach. Wyszłam z domu i dopiero tam ubrałam swoje buty. Może też są na obcasie, ale są najstabilniejsze jakie posiadam. I jakie wygodne, o bogowie! Najlepsze buty na świecie i nikt mojego zdania nie zmieni.
Cóż, co teraz? Żegnaj stare życie i witaj nowe? Powiedzmy, o ile odnajdę pewną osobę, od której teraz to najbardziej zależy.

Z/T
Yasbri Jhaartael
Yasbri Jhaartael

Stan postaci : Nieziemski.
Ekwipunek : Srebrny pistolet, szminka w jej ulubionym czerwonym odcieniu, klucze do domu, cukierki karmelowe
Ubiór : Zapraszam do kp.
Źródło avatara : Claparo

Powrót do góry Go down

Dom rodziny Jhaartael Empty Re: Dom rodziny Jhaartael

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach