Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r.

Go down

Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r. Empty Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r.

Pisanie by Rhami Pon Paź 05, 2020 9:21 pm

Obudziłem się wczesnym rankiem, kiedy słońce ledwo wzeszło ponad horyzont. Najciszej jak mogłem wyszedłem z łóżka Kassa i podreptałem do okna. Przyglądałem się z zafascynowaniem białym naprószkom, które już drugi dzień spadały z nieba. Przystawiłem czoło do szyby, żeby być jeszcze bliżej podwórka. Spojrzałem w górę opierając się dłońmi o okno. Sapnąłem cicho kiedy poczułem, że szkło jest bardzo zimne. Odskoczyłem od widoków i popędziłem do śpiącego jeszcze przyjaciela.
-Kass...Kass...-wyszeptałem trącając go lekko w ramię. Chłopak zaburczał coś pod nosem i nakrył się bardziej kołdrą. Zaśmiałem się cicho i wpełzłem na łóżko. Uwaliłem się na przyjacielu, obejmując go mocno, turlając się nieco po nim i z nim zarazem. W odpowiedzi usłyszałem senny chichot, na który zawtórowałem moim.
-No już już...-wyszeptał wyściubił swoją czarną czuprynę spod przykrycia. Spojrzał na mnie z zaspanym uśmiechem, wyciągnął do mnie ręce i pogłaskał mnie po głowie, a ja nadstawiłem się bardziej do tego gestu.-Uważaj na rogi. Kiedyś nimi kogoś dźgniesz.-zamruczał zakładając mi włosy za ucho i przyglądając mi się.
-Przepraszam.-wyraźnie zawstydzony spuściłem wzrok i chwyciłem za dół tuniki, którą natychmiast zacząłem miętosić w garściach. Po sekundzie znów poczułem ciężar dłoni na łebku.
-Nic się nie stało. Tylko uważaj. Pan Innis nie byłby zadowolony gdybyś go ukłuł.-upomniał mnie, a ja musiałem przytaknąć, ponieważ całkowicie się z przyjacielem zgadzałem.-Chodź jeszcze spać. Dzisiaj nie musisz robić właścicielowi kawy.-zachęcił mnie odgarniając kołdrę i przykrywając mnie nią kiedy już się ułożyłem na posłaniu obok niego.
-Co to jest?-zagadnąłem o pogodę przyglądając się mu.
-Nie wiem. Może będziemy mogli wyjść na podwórko, żeby zobaczyć. Chcesz?-pokiwałem żywo głową, a oczy lśniły mi się jak nigdy.-To pójdziemy.-kolejny uśmiech dostałem od kota, który sekundę później przygarnął mnie do siebie, a ja posłusznie się w niego wtuliłem.-Ale teraz śpij smacznie, Gidi.-życzył mi i pocałował mnie w czoło.
-Ty też Kass.-odpowiedziałem z gorącymi policzkami i już po chwili pufałem spokojnie przez sen.
Rhami
Rhami

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-wykastrowany (wygląda i brzmi jak dziewczynka itp)
-tatuaż na wnętrzu prawego ramienia
-urokliwa diastema
Obrażenia tymczasowe:
-
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Patrz w KP.
Źródło avatara : Reddit

Powrót do góry Go down

Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r. Empty Re: Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r.

Pisanie by Rhami Wto Paź 06, 2020 12:33 am

Czas na drugą pobudkę przyszedł chwilę przed południem. Przyjemne głaskanie rozbudzało mnie z sekundy na sekundę, aż w końcu z jeszcze zamkniętymi oczami, przeciągnąłem się na łóżku z uśmiechem.
-Wyspałeś się?-zerknąłem na przyjaciela i podniosłem się do siadu, na razie spod kołdry nie wychodząc.
-Tak. A ty?-odbiłem piłeczkę i wyciągnąłem rękę do czuprynki chłopaka, a raczej do jego miękkiego, kociego uszka.
-Ja też.-przyglądał się mi z uśmiechem i zaśmiał się cicho. Wiedziałem o co chodzi.
-No co? Są mięciutkie.-nadymając policzki skomplementowałem przyjaciela z szerokim uśmiechem, po czym zszedłem z łóżka, a on, dalej rozbawiony, za mną.
Umyliśmy się razem, a później Kass wybrał mi ubrania, które po śniadaniu, wedle zaleceń służki musiałem zmienić na cieplejsze.
Ubrani w płaszcze i spodnie pod którymi były schowane grube rajstopy, staliśmy na tarasie. Trzymałem mocno Kassa za rękę i niepewnym wzrokiem przyglądałem się innym hybrydom, które już zdążyły się zaznajomić z białym puchem leżącym wszędzie na trawie.
Pociągnąłem nosem, dalej nieprzekonany jednak co do pomysłu chodzenia w zimnie. W końcu przyjaciel ostrożnie zaczął mnie prowadzić po schodkach do ogrodu.
-Hmm... To jest bardzo dziwne.-zamruczał kiedy kucnął i wziął trochę śniegu na rękę. Wystawił go w moją stronę, a ja dźgnąłem palcem w niego, szybko się wzdrygając kiedy poczułem nieprzyjemny chłód.
-Może tylko na to popatrzymy?-zaproponowałem miętosząc dół płaszcza w dłoniach.
-To dobry pomysł. Zobacz jak to coś ładnie przykryło kwiaty.-nagłe rozpogodzenie chłopaka i mi poprawiło humor.
-Bardzo ładnie.-przytaknąłem i nagle poczułem lekkie szturchnięcie w ramię.
-Berek!-krzyknął kot, od razu rzucając się do ucieczki.
-To się nie liczy!-odkrzyknąłem, ale mimo to ruszyłem za przyjacielem.
Nasza gonitwa trwała chwilę i żaden z nas nie miał zamiaru dawać za wygraną, w końcu jednak śnieg postanowił mi pomóc i czarnowłosa hybryda poślizgnęła się na nim. Dopadłem chłopaka i objąłem jego rękę, wtulając się buźką tuż nad jego łokciem.-Mam cię!-zaśmiałem się wesoło, jednak śmiechy nie trwały długo. Twarda śnieżka uderzyła mnie w twarz, a ja spanikowany pisnąłem i odskoczyłem jak szalony, podrywając się gwałtownie z ziemi, z którą szybko spotkałem się ponownie przez nogi, które mi się poplątały.
-A my mamy ciebie!-usłyszałem zsynchronizowany krzyk dwóch bardzo dobrze znanych głosów. Przetarłem pobieżnie twarz i spojrzałem zły na Sabę i jego bliźniaczą siostrę Ninę. Nie chcę mówić, że ich nie lubię, ale myślę, że oni mogą być jednym z powodów dla których nie przepadam za szczurami, myszami i innymi tego typu zwierzakami.
Nim bliźniacy zdążyli rozpocząć drugą falę szyderczego chichotu Kass zebrał nieco śniegu w dłonie i rzucił śnieżkę trafiając nią w brzuch Saby.
-Zostawcie go w spokoju!-odkrzyknął mój przyjaciel, a ja natychmiast złapałem go mocno za rękaw płaszcza i pociągnąłem dwa razy, na znak, żeby się nie wtrącał, ale on nie posłuchał. Kiedy kolejna śnieżka rzucona przez Ninę, trafiła mnie w ramię, Kass wstał i kilkoma szybkimi susami dopadł do dziewczyny powalając ją na ziemię.
Brat Niny natychmiast rzucił się do walki i chwytając mojego obrońcę za kocie uszy próbował zmusić go do uwolnienia bliźniaczki.
-Kass!-krzyknąłem tylko kiedy zobaczyłem, że ten chwyta przedramię przeciwnika w zęby. Łzy zalały mi oczy, a po ogrodzie zaczął się roznosić mój głośny płacz wymieszany z odgłosami walki.
Dopiero po chwili na podwórko wypadło dwóch lokajów, którzy przerwali zażartą walkę i od razu zaprowadzili nas do gabinetu naszego właściciela.
Dalej drżąc, obejmowałem przyjaciela, którego warga zdążyła już lekko spuchnąć, a siniak nad okiem powoli nabierał kolorów.
-Przepraszam.-wyszeptałem patrząc w ziemię. Gdybym nie chciał wyjść na dwór, to do niczego by nie doszło.
-Nie martw się o to. Wszystko w porządku.-odpowiedział z uśmiechem i pogłaskał mnie po plecach. Odwzajemniłem blady uśmiech, chociaż wszyscy wiedzieliśmy jak to wszystko się skończy. Musimy na stojąco, bez obiadu i kolacji, poczekać do wieczora aż nasz właściciel wróci do domu i wymierzy nam karę. Bardzo tego nie lubię, ale jeśli taka będzie wola właściciela, to nie widzę problemu w ukaraniu nas za niewłaściwe zachowanie.
Rhami
Rhami

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-wykastrowany (wygląda i brzmi jak dziewczynka itp)
-tatuaż na wnętrzu prawego ramienia
-urokliwa diastema
Obrażenia tymczasowe:
-
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Patrz w KP.
Źródło avatara : Reddit

Powrót do góry Go down

Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r. Empty Re: Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r.

Pisanie by Rhami Wto Paź 06, 2020 7:09 pm

Po powrocie właściciela do domu, zostałem przez niego odprawiony do mojego pokoju jako, że tak naprawdę nic złego nie zrobiłem.
Siedziałem na swoim łóżku jak na szpilkach. Tuliłem mocno mojego pluszaka i gryzłem się z myślami, niepokojąc się o przyjaciela, który nie wracał. Pociągnąłem nosem i wytarłem zaszklone oczy, które nie mogły pomieścić więcej łez. Dobrze, że Husk została wypożyczona do Pana Innisa, to mogłem bez krępacji płakać. Nie chciałbym jej martwić.
Zamachałem nogami nad ziemią i wsadziłem nos w przytulankę, licząc, że mój przyjaciel poczuje coś miłego pomimo tego, że teraz najprawdopodobniej obrywa pasem za wszczynanie bójek.
Nie wiem ile czasu minęło, ale w końcu usłyszałem szczęk klamki. Poderwałem spojrzenie i uśmiechnąłem się do przyjaciela, który z zaczerwienionym prawym policzkiem wszedł powoli do sypialni. Odłożyłem przytulankę na poduszkę.
-Nie śpisz?-spojrzał na mnie lekko zaskoczony, a ja pokręciłem głową.
-Ch-chciałem poczekać na ciebie.-wytarłem jeszcze raz policzki, zaginając tunikę wysoko i odsłaniając przy tym nogi i brzuch. Uśmiechnął się weselej i usiadł obok mnie na łóżku.
-Przepraszam.-wymruczałem dalej bezlitośnie męcząc dół tuniki pięściami.
-Nie przejmuj się. To nawet nie bolało.-zaśmiał się na pocieszenie, a ja automatycznie odwzajemniłem jego uśmiech.-Pan Elamir chce, żebyś przyszedł do niego przed snem.-zastanawiałem się czy może chce ze mną porozmawiać na osobności czy raczej pragnie tylko żebym mu coś zaśpiewał na dobranoc.-Umyłeś się?-pokręciłem głową zawstydzony, że dalej jestem brudny po całym dniu.-No to chodź.-złapał mnie mocno za rękę i pomógł mi zejść z łóżka. Wzięliśmy nasze piżamy, po czym poszliśmy do łazienki, gdzie czekała na nas w wannie ciepła woda.
Kiedy się rozebraliśmy mogłem zobaczyć czerwone pręgi na nogach i pośladkach przyjaciela. Spuściłem wzrok, wiedząc, że gdybym go powstrzymał, to nic by się nie stało.
Zanurzyliśmy się w ciepłej wodzie i zła atmosfera natychmiast zniknęła kiedy otoczyły nas przyjemne różane zapachy olejków i płynów do kąpieli. Ciche chichoty roznosiły się po łazience kiedy ochlapywaliśmy się w zabawie wodą czy pomagaliśmy się sobie umyć.
-Poczekam ze spaniem aż wrócisz.-oznajmił Kass rozczesując mi mokre włosy.-Wymyśliłem kolejną bajkę, o wróżkach. Opowiem ci.-sapnąłem zachwycony wizją nowej opowieści.
-Będą tam koty?-zapytałem, licząc, że jakaś wróżka w opowieści będzie miała kota.
-Będą. Będą też kozy i jaszczurki, ale szczurów nie będzie.-rzucił gwałtownie końcówkę, obejmując mnie nagle i kiwając się ze mną na boki ze śmiechem, a ja nie miałem innej możliwości jak śmiać się z nim.
Założyłem koszulę nocną na gołe ciało, a Kass pomógł mi z rogami, o które się tunika, sięgająca do połowy ud, zaczepiła.
Chłopak pogłaskał mnie jeszcze po głowie.
-Idź, ja na ciebie poczekam.-przypomniał mi o swoim postanowieniu. Przytaknąłem, po czym spokojnym krokiem wyszedłem na korytarz.
Rhami
Rhami

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-wykastrowany (wygląda i brzmi jak dziewczynka itp)
-tatuaż na wnętrzu prawego ramienia
-urokliwa diastema
Obrażenia tymczasowe:
-
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Patrz w KP.
Źródło avatara : Reddit

Powrót do góry Go down

Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r. Empty Re: Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r.

Pisanie by Rhami Wto Paź 06, 2020 11:50 pm

Wiedziałem gdzie znajduje się sypialnia naszego właściciela, więc nie potrzebowałem przewodnika. Już po chwili po rezydencji roznosiły się ciche odgłosy moich bosych stóp uderzających o czystą posadzkę.
Stanąłem przed wejściem do odpowiedniego pokoju. Ułożyłem włosy, otrzepałem tunikę z niewidzialnych pyłków i zapukałem w duże, ciemne drzwi.
-Wejdź Gide.-usłyszałem spokojny, chrypiący głos Pana Elamira.
Nacisnąłem na klamkę i nieśmiało wszedłem do pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i stanąłem przy nich wyprostowany, splatając ręce z przodu ciała. Spojrzałem błyszczącymi oczami na mojego właściciela, który siedział w łóżku, oparty o poduszki, z nogami przykrytymi kołdrą.
-Podejdź.-polecił mi odstawiając na szafkę nocną filiżankę z ziołową herbatą.
Posłusznie podszedłem do niego, stając centymetry od jego łóżka. Wyciągnął z szuflady niewielkie pudełeczko, w którym trzymał leki i podał mi je, po czym poklepał dłonią materac.
Usiadłem na obok niego, na krawędzi łóżka, nie przejmując się tym jak tunika, jedyne ubranie jakie miałem na sobie, mi się układa. Otworzyłem pudełeczko, wyjąłem z niego jedną tabletkę, którą delikatnie położyłem właścicielowi na języku kiedy ten otworzył usta. Natychmiast podałem mu też herbatę, a kiedy ten przełknął leki, odstawiłem filiżankę z powrotem na szafkę.
Przyglądałem się właścicielowi, który widocznie nad czymś myślał. W końcu położył mi dłoń na odsłoniętym udzie i pogładził moją skórę.
-Zastanawiam się dlaczego ciebie nie ukarałem.-powiedział swoje myśli mętnym głosem.-Kass jest dobrym dzieckiem. Wiesz to, a jednak zawsze znajdujesz sposób, żeby sprowadzić na niego kłopoty.-kontynuował łagodnym tonem, a ja poczułem nieprzyjemny chłód na karku.
-Przepraszam, proszę Pana. To się więcej nie...-zacząłem błagalnym tonem, jednak nie dane było mi skończyć, gdyż właściciel poderwał rękę z mojej nogi i wymierzył mi mocny policzek, przez którego siłę spadłem z łóżka. Sapnąłem cicho i klęcząc na ziemi szybko uniosłem wzrok na właściciela, który nie ruszył się z miejsca, siedział tak samo spokojnie jak przed chwilą i nawet na mnie nie patrzył.
-Nie jesteś tutaj od wczoraj Gide. Znasz zasady, nie przerywaj mi kiedy mówię.-upomniał mnie, rzucając mi na ułamek sekundy ostre spojrzenie, pod którego działaniem spuściłem głowę i chwyciłem za tunikę, ściskając ją w pięści ze zdenerwowania.
-Zawsze kiedy Kass wpada w kłopoty... ty jesteś powodem.-zaczął neutralnym tonem. Nieśmiało zadarłem głowę, żeby na niego spojrzeć.-Chcesz, żebym go sprzedał?-nagle rzucił matowo, a ja westchnąłem gwałtownie i pokręciłem energicznie głową, z desperacką prośbą w oczach.
Mężczyzna odwrócił ode mnie wzrok i spojrzał w duże lustro wiszące na ścianie na przeciwko łóżka. Wyjął kilka poduszek spod głowy szykując się do snu. Kiedy już leżał wygodnie, odgarną róg kołdry i poklepał materac. Grzecznie ułożyłem się obok właściciela, tyłem do niego, tak jak zawsze. Przykrył mnie kołdrą i objął w pasie przyciskając mnie do swojej piersi.
Westchnąłem cicho, czując jak mi serce mocno bije, a policzki nabierają ciepła. Pan Elamir rzadko pozwala nam ze sobą spać, więc jeśli już coś takiego się dzieje, to można to śmiało uznać za oszałamiający zaszczyt.
Zaśmiałem się cicho i poruszyłem się niespokojnie kiedy mężczyzna nagle załaskotał mnie w brzuch. Przesunął dłonią po moim boku i kiedy wyśledził palcami krawędź mojej tuniki, ułożył mi ją żeby się nigdzie nie zaginała.
Ponownie objęty leżałem spokojnie i czekałem.
-Zaśpiewaj mi coś kochany.-wyszeptał sennie, owiewając mi ucho swoim ciepłym, szeleszczącym oddechem. Pogładził mnie po piersi przez cienki materiał koszuli nocnej.
-Na co ma Pan ochotę?-na dobranoc śpiewamy mu różne piosenki, więc nigdy nie wiadomo jaką konkretnie chce usłyszeć.
-,,Ateem tev jaalo"-zamruczał zamykając oczy. Kiwnąłem subtelnie głową, uważając na rogi i zacząłem śpiewać. Cicho, nieśmiało, jak nastrój piosenki nakazywał. Kiedy po sypialni roznosił się mój delikatny głos czułem, jak palce właściciela gładzą mnie coraz wolniej i wolniej, aż w końcu przestają się ruszać. Dokończyłem piosenkę nieco ciszej. Zerknąłem na świeczkę, która się wypaliła, zatapiając pomieszczenie w mroku.
W ciszy leżałem chwilę i zastanawiałem się. Bardzo chciałem spędzić noc z właścicielem, ale wiedziałem, że Kass czeka na mnie aż wrócę. Bałem się, że jeśli nie wrócę, to przyjaciel przez całą noc nie zmruży oka.
Delikatnie złapałem Pana Elamira za nadgarstek ręki, którą mnie obejmował i bezszelestnie wyślizgnąłem się z łóżka. Poprawiłem kołdrę, żeby szczelnie okrywała mężczyznę, a później na palcach wyszedłem z jego sypialni, żeby wrócić do swojego pokoju, do Kassa.
Rhami
Rhami

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-wykastrowany (wygląda i brzmi jak dziewczynka itp)
-tatuaż na wnętrzu prawego ramienia
-urokliwa diastema
Obrażenia tymczasowe:
-
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Patrz w KP.
Źródło avatara : Reddit

Powrót do góry Go down

Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r. Empty Re: Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r.

Pisanie by Rhami Sro Paź 07, 2020 2:59 pm

Dreptałem szybko przez ciemne korytarze, nie chcąc żeby przyjaciel czekał na mnie za długo.
Cichutko wszedłem do naszej sypialni, sapiąc lekko ze zmęczenia.
-Już jestem.-oznajmiłem z uśmiechem.
-Widzę.-odpowiedział chichocząc się ze mnie.
Uniósł kąciki ust i zrobił mi miejsce na łóżku, a ja natychmiast się tam znalazłem. Zakopałem się pod kołdrą i ułożony na boku wpatrywałem się w kota, który zaległ na materacu buźką do mnie.
-Jesteś gotowy?-zapytał i odgarnął mi jeszcze włosy z czoła.
-Tak.-to, że byłem gotowy, to mało powiedziane, ja już się doczekać nie mogłem, aż usłyszę bajkę.
Chłopak złapał mnie za rękę równie podekscytowany jak ja. Uwielbia opowiadać mi bajki, a ja zawsze jestem pod wrażeniem, że je pamięta.
-Dawno temu...
-Jak dawno?
-Bardzo, bardzo dawno, tak dawno, że nie umiemy sobie tego wyobrazić.-uśmiechnął się i wiedział już, że jak zawsze będę mu przerywać, żeby się o coś dopytać.-W krainie, która nie miała jeszcze nazwy, rósł ogromny las, przez który przepływało mnóstwo strumyków.-pokiwałem głową patrząc w jego błyszczące oczy.-W lesie żyło dużo zwierząt. Żyły tam waleczne koty i odważne kozy, piękne jaszczurki i wiele wiele innych. Oprócz nich w lesie żyły wróżki ze szklanymi skrzydłami...
-Szklanymi? To możliwe, żeby mieć szklane skrzydła?-zapytałem niedowierzając.
-Możliwe. I to bardzo dobre, ponieważ szklane skrzydła nie mogą zmoknąć od wody, więc wróżki mogą latać w deszczu.-wytłumaczył mi, a ja pokiwałem głową, biorąc wszystko co mi mówi za najświętszą prawdę.-Skrzydła wszystkich wróżek były kolorowe, jak okna w szklarni Pana Innisa, ale jedna wróżka nie miała kolorów na skrzydłach.-westchnąłem wystraszony takim obrotem spraw.-Była przez to bardzo smutna, bo też chciała mieć kolorowe skrzydła, jak inni. Pewnego razu poszła do swojego koziego przyjaciela i za pomocą jego rogów spróbowała sobie wyskrobać na skrzydłach ładne wzorki. Zgadnij, co się stało.
-Nie wiem.
-Jej skrzydła pękły.-wyjaśnił dramatycznie widząc na mojej twarzy niemałe zdumienie.
-Nie!
-Tak! I teraz była jeszcze bardziej smutna, bo nie mogła latać.-byłem zdruzgotany. Wiedziałem, że utrata skrzydeł dla wróżki byłaby jak utrata rogów dla mnie.-Wtedy przyszedł do nich tajemniczy, czarny kot, który zaoferował pomoc.-a jednak jest światło w tunelu dla wróżki.-Powiedział, że na krańcu krainy mieszka pewna czarodziejka, która jest w stanie naprawić połamane skrzydła. Zebrali potłuczone szkło do torebki i postanowili wyruszyć na wyprawę.
-Niebezpieczną?-czułem pewien dreszczyk emocji.
-Bardzo niebezpieczną.-odpowiedział chłopak z chytrym uśmiechem, a ja już czułem, że ta bajka będzie wyjątkowa.
***
Przez następne półgodziny słuchałem uważnie przyjaciela, zadawałem pytania. W tym krótkim okresie czasu, doświadczyłem tak wielu emocji. Strach, zachwyt, niepokój, złość, szczęście, niezrozumienie. Czułem wszystkie wątpliwości bohaterów opowieści przedzierających się po ciemku przez dziką puszczę, czułem ich radość kiedy odnaleźli czarodziejkę, która podarowała wróżce najpiękniejsze skrzydła jakie tylko widział świat, dzięki czemu wróżka została królową wróżek, bo dzięki nowym skrzydłom była najładniejsza i najszybsza. Nie zapomniała o swoich przyjaciołach, który rządzili krainą razem z nią.
-Koniec.-oznajmił Kass, przyglądając mi się i chcąc wyczytać z mojej twarzy czy takie zakończenie mi pasuje.-Podobało ci się?-zapytał nieco nieśmiało.
-Tak. Bardzo. Nie zapomnij tej bajki nigdy!-zaśmiałem się uradowany taką cudowną opowieścią i choć ta miała mnie uśpić, to dała całkowicie przeciwny efekt. Przeturlałem się z jednego boku na drugi i z powrotem.-Podobało mi się wszystko. Albo pamiętasz jak przeskakiwali nad tym dużym strumieniem? Myślałem, że im się nie uda!-zakrzyknąłem klękając na łóżku i unosząc ręce wysoko w górę.-A się udało.-zaśmiałem się, a przyjaciel ze mną.
Spojrzałem na niego i położyłem się znów na łóżku, przykrywając się szczelnie kołdrą. Leżeliśmy chwilę w ciszy i czułem, że atmosfera robi się coraz cięższa. Splotłem ręce i miętosiłem swoje palce bezlitośnie, co zwróciło uwagę przyjaciela. Speszony intensywnym spojrzeniem wbiłem wzrok w dłonie.
-Coś się stało?-zapytał łagodnie, więc uniosłem na niego wzrok.
-Następnym razem nie pomagaj mi...-poprosiłem niepewnie, a w ślepiach moich krył się niepokój.-Nie chcę, żeby Pan Elamir cię sprzedał...-dodałem znacznie ciszej.
Zaskoczony chłopak nie odpowiedział od razu. Zmarszczył brwi i myślał nad czymś.
-To nie ja powinienem dostać karę.-wyrzucił z siebie nagle.-To oni zaczęli, ja tylko ciebie broniłem.-fuknął dalej niezadowolony.-To niesprawiedliwe.-wyszeptał w goryczą w głosie.
Nie rozumiałem go. Wiedziałem, że i on i szczury złamały zasady. Za łamanie ich należy się kara. Nie widziałem tutaj niesprawiedliwości.-Chciałbym mieć innego właściciela, albo najlepiej żadnego.-wyznał nagle, a ja się przeraziłem.
-Nie mów tak.-przyłożyłem mu dłonie do ust, bojąc się, że ktoś usłyszy takie brednie.
Złapał moje nadgarstki i odciągnął moje ręce od swojej twarzy.
-Nie chciałbyś wyruszyć na wyprawę, jak wróżka i jej przyjaciele?-spojrzał na mnie kolejny raz przeszywając mnie dziwnie obolałym spojrzeniem. -Czy jeśli kiedyś wyruszę na wyprawę, to pójdziesz ze mną? Nawet jeśli Pan Elamir ci zakaże iść.-padło kolejne pytanie. Nie odpowiedziałem nic, czułem, że nie powinienem opuszczać rezydencji. Muszę w końcu być przy właścicielu jeśli będzie miał dla mnie zadanie.
Przysunąłem się do przyjaciela, objąłem go mocno i wcisnąłem nos w jego koszulę nocną.
-Nie zostawiaj mnie, dobrze?-poprosiłem. Wiedziałem, że ciągle ściągam na niego kłopoty, ale z drugiej strony bez niego sobie nie poradzę. W odpowiedzi usłyszałem ciężkie westchnięcie. Kot odwzajemnił objęcie, pogłaskał mnie po włosach.
-Nie zostawię.-odpowiedział, a ja po raz pierwszy w życiu poczułem, że nie do końca wierzę w jego słowa. Stłumiłem te wątpliwości i uśmiechnąłem się, pozwalając myśli, że już zawsze będę z Kassem, utulić mnie do snu.

KONIEC
Rhami
Rhami

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-wykastrowany (wygląda i brzmi jak dziewczynka itp)
-tatuaż na wnętrzu prawego ramienia
-urokliwa diastema
Obrażenia tymczasowe:
-
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Patrz w KP.
Źródło avatara : Reddit

Powrót do góry Go down

Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r. Empty Re: Rezydencja niedaleko Sear | Zima, 1866r.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach