Pożegnanie z nieżyciem

Go down

Pożegnanie z nieżyciem Empty Pożegnanie z nieżyciem

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lip 16, 2021 7:16 pm

Gdzieś w Medevarze | wiosna/lato 1869 roku

  Siedział przy barze i gładził czarny koci grzbiet w zamyśleniu. Choć "bar" to zdecydowanie za dużo powiedziane, ta podła knajpa nie była większa od przeciętnej chałupy w tej zapadłej dziurze, w jakiej się znaleźli. Meble były ogryzione, blaty niedomyte tak jak i naczynia, a nieprzychylne twarze zapijaczonych rolników zerkały w ich stronę raz po raz. Przynajmniej powietrze było w miarę świeże, jeśli można tak nazwać aromaty docierające z pola i obory.
  — Mówiłem ci, że to zły pomysł — syknął jego kompan o gęstym, czarnym zaroście i bystrych ciemnych oczach, którymi bezskutecznie próbował zajrzeć pod jego kaptur.
  — Całkiem zwyczajny — mruknął chłopak, całą uwagę poświęcając drzemiącemu kotu.
  — Na bogów, czy ty siebie słyszysz? — kontynuował tamten półgłosem. — Siedzimy tu jak szprotki na talerzu, każdy z tych zapchleńców gapi się tak długo, że o północy by wszystko wyśpiewał, ale ciebie jak zwykle to nie obchodzi. Po co to robisz? Po co zawsze ryzykujesz?
  — BO MAM DOŚĆ BYCIA CIENIEM! — Uderzył ręką w blat i wstał, aż kot miauknął z dezaprobatą, lądując na podłodze. Młodzieniec naciągnął kaptur i ruszył w stronę schodów na poddasze.
  Jego kompan odprowadził go wzrokiem, w którym zaskoczenie mieszało się z przyjacielską dezaprobatą, aż w końcu westchnął. Sięgnął po kota i podniósł go za skórę na karku, usadawiając na swoich kolanach.
  — Też masz go czasem dość, co? — wymruczał i zajrzał do swego kufla, który jednak był już pusty.
  Zaraz też przeniósł wzrok na ludzi, którzy powoli odwracali uwagę z powrotem do własnych spraw, a potem na drzwi wejściowe, gdzie wślizgnęła się do środka drobna postać. Jego grube brwi zmarszczyły się lekko, kiedy kobieta o jasnych włosach wymykających się spod przemoczonego kaptura zbliżyła się szybko.
  — Musimy iść... Teraz. — Zerknęła po krzesłach, a zaraz udała się schodkami na górę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Pożegnanie z nieżyciem Empty Re: Pożegnanie z nieżyciem

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lip 16, 2021 8:15 pm

  Odwrócił się gwałtownie, kiedy ktoś szarpnął za klamkę. Właściwie wystarczyłoby pewnie mocniej kopnąć czy szarpnąć same drzwi i klamka okazałaby się zbędna. Jego wzrok padł na kobietę i szybko zmarszczył brwi, widząc niepokój, jaki ogarnął jej osobę.
  — Zbieraj się i to już — rzuciła cicho, podchodząc do stolika, by rzucić okiem na rozłożoną tam mapę. Podniosła na chłopaka pytające spojrzenie.
  — Co tym razem? — spytał, zwijając pergamin, który umieścił w tubie i przewiesił przez ramię.
  — Nie jestem pewna, jakiś krzykacz z kumplami.
  — Cholera...
  Porwał plecak i również zarzucił na ramię. Nie mieli wiele rzeczy, to znacznie ułatwiało sprawę i już po chwili mogli udać się do drzwi, gdzie młodzieniec musiał raptownie przystanąć, by nie wpaść na ich kolegę z kotem.
  — Długo mam jeszcze czekać? — mruknął pod nosem i już miał zawrócić, ale tamten złapał go za ramię.
  — Oknem.
  Mężczyzna poprawił sobie torbę i ruszył za nimi. Byli zaledwie na pierwszym piętrze, w dodatku niższym niż zwykle, toteż cała trójka sprawnie zeskoczyła na dół, a buty po kolei ciapły do błotnistej trawy. Spłoszone tym konie zarżały cicho, ale szybko rozpoznały te twarze. Wierzchowce były dwa, ale to nie było wielką przeszkodą, bo drobna dziewczyna wpakowała się zaraz za chłopaka, chwytając się go mocno.
  Ruszyli ostrym galopem między chałupami, a brodacz raz po raz oglądał się do tyłu. Kiedy wyjechali na szerszą drogę, pojawiło się za nimi trzech jeźdźców poganiających konie jakby od tego zależało ich życie. Czarnowłosy zaklął pod nosem i również również przeszedł do cwału.
  Zerknął odruchowo na rękę blondynki, kiedy ta zdawała się lekko luzować, lecz to tylko wrażenie. Zaraz schylił gwałtownie głowę, słysząc wystrzał z pistoletu. Nie miał pojęcia, gdzie uderzyła kula, ale wiedział jedno. Ich problem rósł z każdą chwilą.
  Wyjechali już z głównego obrębu wioski, mijając teraz rozległe pola uprawne. Sięgnął do kabury.
  — Uważaj. — Wykręcił się w siodle i wycelował za siebie, w stronę trzech prześladowców, lecz za moment jego spojrzenie zjechało na dalszą część prostej drogi, gdzie wśród domów sterczeli gapie. — Kurwa... — Schował broń i popędził konia, przez moment rozważając odskok przez pola, lecz ziemia była rozmokła.
  Kolejny strzał. Kątem oka dostrzegł ich towarzysza, który również się rozglądał i lawirował po drodze o tyle, o ile mógł. Za chwilę młodzieniec szarpnął konia w bok, trochę za wcześniej, ale pęd i reakcja to zniwelowały, pakując ich prosto do bocznej drogi biegnącej miedzą. Blondynka zerknęła za siebie, po czym mocniej objęła towarzysza i przyszykowała własną broń. Droga była węższa, toteż zaczęła strzelać, kiedy tylko ich prześladowcy znaleźli się na zakręcie. Jeden z koni zarżał przeraźliwie i przewalił się na ziemię wraz z jeźdżcem, następny próbował go przeskoczyć, co jednak nie wyszło dobrze i zanurkował przednimi nogami w błocie.
  Do trzeciego, który obskoczył ich bokiem, zaczął strzelać brodacz, lecz opryszek nie pozostawał dłużny. Kiedy padł kolejny krzyk, lecz tym razem znajomy, chłopak skręcił na pole uprawne i zatoczył łuk, by wypalić w napastnika, a zaraz w drugiego, który próbował zmusić konia do wstania.
  — A żeby go ich pierońska otchłań pochłonęła! — wyrzucił mężczyzna, ściskając krwawiące ramię i próbując uspokoić wierzchowca. Uwolniony od ich napastnika koń również tańczył brzy brzegu miedzy i wykręcał głowę od trupa, który zaczepił się o strzemię.
  — Teraz to tym bardziej musimy uciekać... — wymruczała dziewczyna, zerkając po pozostałych ciałach ludzi i jednego ze zwierząt. Chłopak nie zwrócił na to uwagi, podjeżdżając do ich towarzysza, by sprawdzić, jak się trzyma.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Pożegnanie z nieżyciem Empty Re: Pożegnanie z nieżyciem

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lip 23, 2021 4:57 pm

  — Właściwie... — mruknęła pod nosem. — Skoro już ich przeszukałeś za papierami, to mogłeś wziąć te pieniądze... Byłoby pro...
   — Nie jestem hieną cmentarną — odwarknął i dziubnął patykiem popiół.
  — Nie, rzeczywiście — prychnęła na to. — Odkąd wyjechaliśmy z Adren jesteś zwyczajnie nieznośny.
  Zerknął za nią, jak wstawała od ogniska i tylko westchnął cicho, wracając do swego zajęcia. Czarny kotek nie zwrócił na nich uwagi, a tylko przewrócił się na drugi bok, by wygrzać się z innej strony. Zaczął liczyć w głowie czas, już chyba po raz setny, ale to nie jego wina. Zbyt wiele czasu musiałby czekać, gdyby się spóźnili. Podniósł oczy na gwiazdy, raz po raz przysłaniane przez szare chmury. Czasami zastanawiał się, co on właściwie robił i czy miało to jakikolwiek sens. Włóczyć się po tej dziczy, po tych drogach, w słońcu i deszczu, z ogonem, który chciał go zabić najlepiej. W poszukiwaniu... obietnicy. Bajki. Pięknej historii, w którą tak bardzo chciał wierzyć.
  — Trzeba było zabrać ze sobą Noara — prychnęła nagle, znowu siadając obok niego i oplatając kolana rękoma. — On by wiedział, jak to rozegrać...
  — Ja też wiem — odparł pochmurnie.
  — Wiesz tyle, co ci powiedział.
  — Więcej, niż mógł sobie wyobrazić, nie zawsze byłem... — warknął i ugryzł się w język, wstając gwałtownie.
  Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem kawałek, by zaraz również się podnieść.
  — Ej... nie myśl już o tym. Nic nie zmienisz. — Podeszła do niego. — Może inaczej by to wyglądało, gdybyś powiedział coś więcej. Nawet nie wiemy, gdzie nas prowadzisz.
  — Wiecie.
  — Tak, ale...
  — Tak jest bezpieczniej. — Uwięził w niej surowy wzrok. — A przypadek Naora jest tego dowodem. Wiesz dobrze, że musieliśmy go zostawić. Nie było na to czasu. A teraz, lepiej odpocznij przed jutrem.
  Odwrócił się i poszedł, a ona patrzyła za nim, marszcząc brwi.
  — Na co innego miałeś czas — burknęła pod nosem, ale on tylko zatrzymał się na krótki moment, by pójść dalej do koni.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Pożegnanie z nieżyciem Empty Re: Pożegnanie z nieżyciem

Pisanie by Mistrz Gry Sob Sie 14, 2021 8:22 pm

  Górska ścieżka wiła się nad ich głowami od dłuższego czasu, kiedy schodzili coraz niżej w skalisty kanion. Konie boczyły się na ten pomysł i niepokoiły się widokiem urwiska po jednej stroni i skalnej ściany po drugiej. Wielokrotnie należało je nakłaniać do dalszej drogi, w ten czy inny sposób, ale w końcu znaleźli się na samym dnie, gdzie bieg strumienia wypłaszczał się na chwilę. Gdzieś za zakrętem szumiał wodospad, a kawałek dalej w prawo nagłe urwanie się koryta zwiastowało kolejny.
  Zwierzęta zostały doprowadzone do świeżej wody, zaś czarnowłosy chłopak spojrzał po swoich towarzyszach.
  — To tutaj... — oświadczył, zwijając z powrotem mapę, którą schował do tuby. — Jak się czujesz, Liliett?
  Dziewczyna oderwała wzrok od kolczastych krzewów i karłowatych sosen porastających zbocza, by zawiesić go na chwilę na ich młodym przywódcy. Wzruszyła ramionami, a właściwie jednym, bo drugie pozostawało zabandażowane.
  — Jest dobrze — odparła tylko i poszła wolno wzdłuż strumienia. — To tam, nie?
  — Mhm... — mruknął tylko, odprowadzając ją przez chwilę wzrokiem. Zaraz jednak jego uwagę odwrócił jego drugi towarzysz.
  — Nie zwracaj na nią uwagi, zawsze się boczy, jak coś sama zepsuje — zaśmiał się brodacz i również ruszył pod prąd wody.
  — Wiem... — Podniósł wzrok na krętą ścieżkę wyrytą w zboczu, aż doprowadziła jego oczy do samej krawędzi grani, która stąd zdawała się sięgać nieba. Chciałby się tam znaleźć, stanąć na szczycie i spojrzeć na świat, lecz...
  — Zephir!
  Aruthirei zwolnił przy nich gwałtownie, wpatrując się szeroko otwartymi oczyma w rumowisko, po którym spływała woda. To nie to, co powinni zobaczyć, przez chwilę nawet on sam mocno się nad tym wahał.
  — Nie pomyliłeś się, prawda? — wymruczała Lili i przeniosła na niego badawcze spojrzenie.
  — Oczywiście, że nie — odparł sucho. Podszedł bliżej, obrzucając kamienie nieprzychylnym spojrzeniem. — Może skały się osunęły... Nie, niemożliwe... — Obszedł zwalisko dookoła.
  — Co jest niemożliwe?
  — Tutaj są lite skały, ktoś musiałby je wysadzić, żeby się ruszyły — odparł brodacz i zatrzymał się przy jednym z kamieni, który podniósł. — A niech mnie... spójrzcie.
  Zebrali się wszyscy, a Lili wzięła owalny kamień do rąk, obracając go dookoła.
  — Co ty w tym... A!
  — Opanuj się. — Zephirut złapał kamień zanim ten uderzył o ziemię i przyjrzał się kilku otworom różnego rozmiaru, tworzącym drobną twarz. — Skalne golemy... — Spojrzał na rumowisko. — Co one tu robią? — rzucił do siebie i ponownie opuścił wzrok, tym razem pełen smutku, prosto na kamienną czaszkę skalnego dziecka.

  Minęło sporo czasu, nim zdołali zorganizować odsunięcie poszczególnych kamieni. Choć cała sytuacja była trudna i niewesoła, to był tu jeden plus. Golemy składały się z wielu elementów spojonych ze sobą, lecz po śmierci elementy te rozpadły się, mieli więc do usunięcia stertę nie aż tak dużych głazów, jak można by pomyśleć.
  Ostatecznie znalazł się przesmyk, który też natychmiast wykorzystała woda, ale Zephirut nie przejmował się za bardzo moknięciem. Wślizgnął się do środka jako pierwszy i ruszył wgłąb niewielkiej skalnej jamy. Echo ich kroków biegało wokół cichutko, tonęło jednak w szumie spadającej wody i całej trójce pozostawała tylko świadomość tego, że mogło powstać. Zephir jednak pozostawał skupiony na ścianie w głębi, po której przesunął dłonią, wychwytując wgłębienia w skale. Zaraz sięgnął do plecaka i wydobył stamtąd srebrzyście biały pył o konsystencji zmielonej kredy. Uważając, by nie rozsypać go zbyt wiele zaczął wcierać proszek w kolejne szpary, w których szybko można było doszukać się run.
  Jego towarzysze przyglądali się w milczeniu, aż cała ściana pokryła się jasnymi symbolami ułożonymi na kołach i półokręgach. Centralny tworzył symbol słońca, a po jednej i drugiej stronie widniały symetrycznie rozmieszczone sierpy księżyca otoczone gwiazdami połączonymi w konstelacje. Zephirut odsunął się nieco i oddał słój z pyłem Adramowi. Liliett chciała o coś zapytać, ale wtedy drgnęła nerwowo, obserwując go dalej.
  Zephir wyjął sztylet opatrzony runami, rozpiął niespiesznie koszulę i przyłożył ostrze do piersi. Wziął głębszy wdech i naciął skórę na mostku. Podstawiwszy rękę pod spływającą krew, zaczekał chwilę, aż się zbierze na dłoni, po czym przyłożył rękę do środka wyrytego na ścianie słońca.
  — Serce Świata, które daje nam życie i rozświetla mrok, niech zapłonie ogniem naszej krwi, a swoje ciepło przeleje w nas — wyszeptał, przyglądając się, jak krew dotyka pierwszego z rytów, a powoli cały symbol przybiera czerwonej barwy. — Do niego należy dzień i nasze myśli.
  Zabrał rękę i odsunął się, ostrożnie odkładając sztylet na kamieniu. Przyklęknął i wyjął opatrunek, który szybko przyłożył do rany, polał ją odrobiną środka o nieciekawym zapachu, a dobrym działaniu i zawinął. Adram chciał mu pomóc, ale ten powstrzymał go gestem. Wstał po chwili i zabrał sztylet, by jego i swoje ręce obmyć w strumieniu.
  Czekali potem do zmierzchu, a Aruthirei siedział w milczeniu i z zamkniętymi oczyma słuchał szumu wody. Raz na jakiś czas przebijało się przezeń prychnięcie znudzonych koni. Czarny kot zdecydował się wreszcie zejść z kulbaki i przedrzeć przez wodę, teraz siedział na kolanach Liliett i spał. W końcu Zephirut wstał i wyjrzał na zewnątrz. Wróciwszy do środka, znowu stanął przed ścianą i chwycił do rąk sztylet. Przesunął ostrzem po prawej ręce i przyłożył ją do prawej ryciny księżyca.
  — Oko Nocy, które czuwa nad mrokiem i oświetla noc... — Pozwolił rytom się wypełniać, a sam naciął drugą dłoń i przyłożył po drugiej stronie. — Niech lśni na czarnym niebie blaskiem naszych łez, a nam daje wytchnienie. — Zabrał dłoń. — Do niego należy noc i nasze sny.
  Odłożył sztylet na kamień i roztarł ostrożnie dłonie, całe od środka barwiąc krwią. Podszedł do jednej strony ryciny i zaczął sunąć palcami po punktach i liniach tworzących łuk wokół wszystkiego.
  — Niech Dzieci Nieba wędrują wiecznie między zmierzchem a świtem, prowadząc każdego, kto z nadzieją spojrzy w ich oczy. One znają nasze gniazda, domy i grobowce. — Skończywszy barwienie na drugim krańcu, wyprostował się niespiesznie. — Do nich należą nasze ścieżki.
  Czerwone oczy Zephiruta wpatrywały się w skupieniu w ścianę, wyczekując właściwie czegokolwiek. Sekundy ciągnęły się w nieskończoność, każda kolejna zdawała się bardziej nieznośna, aż w końcu jaskinię wypełnił cichy z początku trzask. U dołu pojawiła się drobna lśniąca rysa, która pobiegła w górę i rozrosła się z hukiem roztrzaskiwanej skały.

KONIEC
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Pożegnanie z nieżyciem Empty Re: Pożegnanie z nieżyciem

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach