Sz, nie mów tak, zaraz...

2 posters

Go down

Sz, nie mów tak, zaraz... Empty Sz, nie mów tak, zaraz...

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lip 22, 2021 4:15 pm

Ramis | wiosna, 1869 roku

Zebranie w Oku zaczęło się spokojnie, choć już po chwili pojawiły się zaskakujące dla magów fakty. Naprawdę byli przeświadczeni, że ta grupka to jedyne Gwiazdy w kraju? Victoria sama jeszcze niedawno niewiele o nich wiedziała, ale jeśli ktoś mieni się elitarną organizacją, to z pewnością jest przygotowany doskonale na różne sytuacje czy wojenki. Jeśli chcieli ich wybić, to nie będzie to proste.
  Siedziała sobie w generalnym milczeniu, jeśli tylko nie miała nic ważnego do powiedzenia, aż nagle Meraves zwrócił uwagę na kogoś za ich plecami. Z początku nie zareagowała zbytnio, ale zmiana na jego twarzy kazała jej się odwrócić.
  — A... — Chciała go ostrzec, chciała złapać tego typa za rękę, lecz jedyne co zdążyła, to podtrzymać Zevisa, pod którym ugięły się kolana. Czy może raczej trochę łagodniej sprowadzić go na podłogę. — Aran... — szepnęła słabo, by zaraz rzucić mordercze spojrzenie na plątającego się bez celu Meravesa. — Wezwij medyka!
  Sięgnęła dłonią do noża, lecz nie dotknęła go nawet, nie będąc pewną, co zrobić. Nie była medykiem, nie była nawet zielarzem. Czuła tylko, jak serce jej przyspiesza, a w oczach zbierają się łzy. Odgarnęła mu włosy z czoła, by zaraz pochwycić jego zakrwawioną dłoń.
  — Sz, nie mów tak, zaraz... — Zerknęła trochę spanikowana na jego rękę, która stała się bezwładna, a zaraz na przypadkowego maga. — I gdzie ten cholerny medyk?!

* * *
  Victoria przeniosła spojrzenie na swoją lewą dłoń. Była już zupełnie czysta, ale ona nadal czuła nieprzyjemnie śliski i ciepły ślad krwi. Przesunęła palcami po skórze i znowu podniosła wzrok na łóżko tuż przed sobą.
  Od blisko paru godzin siedziała na krześle w jakiejś komnacie gościnnej. Nie była duża, ale najbliższa z łóżkiem, tam też przetransportowano Aranaia, a medyk z Kolektywy natychmiast przystąpił do opatrzenia jego rany. Zaraz potem westchnął cicho, stwierdzając, że się spóźnili i nawet czary niewiele tu dadzą. Nie chciała jednak tego słuchać. Nie teraz. Przecież to nie mogło się tak po prostu skończyć, nie po to przeżyli tyle niezwykłych rzeczy, by zginąć w tak prozaiczny sposób. Siedziała więc sama tuż przy łóżku, wpatrując się w bladą twarz elfa i nie umiejąc pogodzić się ze stanem obecnym.
  Kompletnie nie wiedziała, co teraz zrobić. Ze sobą, z tym wszystkim, z przyszłością. Ta myśl powoli wkradała jej się do głowy. W końcu nie zginęli oboje. Wciąż miała... tak jakby... trochę czasu przed sobą... Czasu, o którym wcale nie uśmiechało jej się myśleć, właściwie był jej trochę obojętny. Wolała przywoływać wspomnienia z drogi, z lasu. O tym jak chełpił się swym nowo stworzonym królestwem po środku niczego. Jak rzucał suchymi żartami. Albo przedstawiał jej swoje dorosłe przybrane dziecko...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Sz, nie mów tak, zaraz... Empty Re: Sz, nie mów tak, zaraz...

Pisanie by Aranai Zevis Czw Lip 22, 2021 6:21 pm

Śmierć musi być straszna, wiązało się z tym dużo bólu, więc najpewniej tak było. Ale jemu nie dane było jednak dowiedzieć się, czym jest tak naprawdę, niżeli samym oszustwem zmysłów. Nie, jemu jeszcze nie przyszło żegnać się z tym światem. Bo mundus nie był gotowy na jego odejście.
Powoli zaczynał wracać do rzeczywistości, a jego oddech robił się nieco głębszy. Czuł się jeszcze zbyt słaby, aby nawet otworzyć oczy. Mortis Imitatio powoli uwalniało jego ciało od swojego działania, lecz było to nieco jak budzenie się na kacu. Ból głowy gwarantowany.
W końcu, jego usta otworzyły się, wpierw w oddechu, któremu towarzyszyło szerokie otworzenie oczu, a zaraz, syknięcie bólu, gdy jego ręka powędrowała do opatrunku na szyi.
-Ahhh… nigdy więcej nie zaufam pijakowi z dwudziestoletnim stażem.- Jęknął, przepełniony bólem. Trafiono go w bok, więc nie miał problemów z mową, ale przy próbie poruszenia głową, mięśnie krzyczały, aby tego nie robił. -Umieranie jest do dupy!
Rzucił oburzony względem własnego stanu. Nie zdjął dłoni z opatrunku, lecz szmaragdowe oczy szybko zaczęły śledzić otoczenie. Była to jakaś komnata, której nie kojarzył, a on, leżał na łóżku. Kątem oka dostrzegł jakąś postać na krześle obok, więc siłą rzeczy, zmusił siebie do spojrzenia w bok, choć miał wrażenie, że całe jego ciało przechodzą mrówki, z powodu odrętwienia i niedokrwistości. Lecz szybko o tym zapomniał, widząc twarz Victorii.
-Tęskniłaś?
Spytał, siląc na twarz uśmiech. O tak, z pewnością tęskniła. Aranai nie miał zamiaru umierać, więc niech pozbędzie się tego smutku z pięknej buzi.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Sz, nie mów tak, zaraz... Empty Re: Sz, nie mów tak, zaraz...

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lip 23, 2021 1:41 am

Wzięła z nocnej szafki kubek z wodą, niespiesznie oplatając palce wokół owalu bez ucha. Był metalowy, a więc i nieprzyjemnie zimny, ale właśnie dzięki temu odciągał myśli. Do czasu, aż w jej głowie pojawiło się oczywiste skojarzenie, na które skrzywiła się z niesmakiem. Już miała go odłożyć, kiedy coś przykuło jej wzrok.
Coś jakby delikatny ruch, ale kiedy utkwiła spojrzenie w klatce piersiowej Arana, miała wrażenie, że czeka na nic. A więc to tak, miała omamy. Może z nerwów, kto tam wiedział. To chyba przybiło ją jeszcze bardziej, lecz za moment zmarszczyła brwi. Czarodziejka wpatrywała się chwilę w żebra, które rzeczywiście zdawały się ruszać. Ale czy to możliwe? Przecież to szaleństwo.
Spojrzała na jego usta i znieruchomiała natychmiast, czując zimny dreszcz na plecach. Jej umysł uznał to za skrajnie niewłaściwe, a chwilowo nie umiała na tyle trzeźwo myśleć, by znaleźć rozwiązanie. W tej chwili Aranai powstał z martwych. W dodatku jego słowa, tak bardzo pasujące, zupełnie ją teraz zdezorientowały. Że jakim pijakom...
Patrzyła na niego w szoku, coraz bardziej jednak akceptując fakt, że to Zevis we własnej żywej osobie. Żywej. I wtedy zwrócił się prosto do niej, a ona musiała przetworzyć to wszystko, prawie zapominając o oddechu.
— Ty... — Cisnęła kubkiem, który trafił w sam środek twarzy Zevisa i oblał go wodą. — Ty podstępna długoucha szujo! — krzyknęła z rozżaleniem, by zaraz znaleźć się tuż obok, objąć go i wtulić twarz w jego pierś. — Ty żyjesz... — miauknęła, czując jak kolejne łzy napływają jej do oczu i wsiąkają w jego koszulę. Zacisnęła palce na materiale, jakby w obawie, że nagle gdzieś ucieknie. Chyba dalej nie do końca wierzyła, zbyt wiele emocji zgromadziło się przez te kilka godzin, ale to jej się chyba nie wydawało... Prawda? Czy lekarz może się aż tak pomylić? — J-jak? — spytała cicho, ale chyba z jakiegoś powodu bała się podnieść wzrok. Jakby faktycznie miał zniknąć, a ona tuliła się do trupa...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Sz, nie mów tak, zaraz... Empty Re: Sz, nie mów tak, zaraz...

Pisanie by Aranai Zevis Pią Lip 23, 2021 8:36 am

Reakcja szoku była jak najbardziej spodziewana, zresztą, był samoświadomy tego, że niekoniecznie uprzedził ją o swoich planach, ale tak było efektywniej. Każdy spanikował, toteż wszyscy trzymali się zgodnej wersji, zwłaszcza medyk poświadczy. Mimo to, jego uśmiech zszedł z twarzy, kiedy zobaczył jak ciska w jego stronę kubkiem. Gdyby nie jego stan, pewnie dałby zrobić unik, lecz nie teraz, nie w tym stanie. Naczynie uderzyło w jego nos i skroń, a z tym przyszło ostudzenie wodą, która chlapła na jego głowę.
-Ał! Za co, jestem niewinny…!
Sapnął z bólem i chwycił się za twarz. Czy miał złamany nos? Oby nie, jego twarz to wszystko co posiada. Z pewnością szybko będzie siniec. Ale krew nie leciała to dobry znak.
Wciąż oszołomiony nie wiedział co o tym myśleć, kiedy akurat poczuł ciepło jej osoby, oraz ucisk na piersi, który wcale nie był ciążący, a niezwykle wygodny. Oczami zbiegł na kobietę, która była już przy nim, a choć wciąż jedną dłoń spoczywała na jego twarzy, to druga, już powędrowała na jej policzek, odgarniając kosmyki jej włosów za ucho.
-Oczywiście, że żyje, moja droga. Jestem przecież Aranai Zevis, mnie nie da się zabić.- Zaśmiał lekko przez nos, zostawiając w końcu obolałe miejsca w spokoju, by objąć ją ramieniem, wtulając czarodziejkę w siebie. Pewnie nie skłamałby, gdyby powiedział, że czuł może lekki niepokój, że plan nie wypali i więcej się nie zobaczą, ale z pewnością by tego nie powiedział. Teraz mógł pochłonąć się uldze. -Jak? Nigdy nie udawałaś własnej śmierci? Znałem kiedyś takiego jednego Huberta "Czterookiego", trzydzieści lat udawał, że zjadły go rekiny, bo komornik go szukał. Ostatecznie i tak go zjadły, ale to inna historia.- Uśmiechnął się i na tyle, ile pozwoliła mu własną szyja, przyłożył usta do jej głowy. O tak, zapach włosów Victorii to to, co zwykle pobudza go na nogi. Świat byłby szczęśliwszy z tym zapachem wokół. -Powiedzmy, że… zamachowca był podrabiany, a Cardas może miał przy sobie Mortis Imitatio, które może zabrałem ze sobą. Kto wie? Ale udało się? Umarłem efektywnie?
Spytał z dumą i przechwałką w głosie. Jeśli miał w opinii publicznej zaliczyć zgon, to chociaż w dramatycznym stylu.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Sz, nie mów tak, zaraz... Empty Re: Sz, nie mów tak, zaraz...

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lip 23, 2021 3:16 pm

  Może lepiej nie wracajmy do tematu kubka... Oczywiście, że mu się należało, z samej zasady, z drugiej strony zdawała sobie powoli sprawę z tego, że to było bardzo korzystne i efektywne zagranie w ich sytuacji.
  Victoria cały czas wtulona w Arana odetchnęła cicho, kiedy dotknął twarzy i odsunął włosy. Kiedy się odezwał. To było takie... naturalne. Tak bardzo na miejscu od tych kilku godzin, a ona mogła powoli odsunąć głupią myśl o pięknym śnie.
  — No ja myślę — mruknęła z małym wyrzutem. Niech tylko spróbuje jeszcze raz umrzeć. Przekona się, że nie warto drażnić kobiety, zwłaszcza takiej, która nie jest bezbronna.
  Przymknęła całkiem ślepia, kiedy ją przytulił. To było właśnie to, czego potrzebowała. Czuła jak napięcie i strach powoli ucieka w niepamięć, a choć wszystko dalej leżało jakby w rozsypce, to był to najmilszy nieporządek w jej życiu, jaki mogła sobie wyobrazić. Słuchała go i uśmiechała się ukradkiem, na wspomnienie komornika nawet mógł poczuć jak zadrżała delikatnie od tłumionego śmiechu.
  — Mortis... faktycznie — mruknęła w odpowiedzi. Czemu na to nie wpadła? No z prostego powodu, kto normalny daje się dźgnąć w szyję i to przez... co on wcześniej powiedział? Zresztą nieważne. — Meraves był blady jak ściana — odparła z nutą satysfakcji w głosie. Wielki i szanowany mag, też coś. Podniosła łebek i przetarła jedną dłonią oczy, spoglądając na niego. — Ich medyk wystawił ci zgon i teraz wszyscy biegają jakby mieli mrówki, szukając kolejnych zamachowców. — Uśmiechnęła się lekko. — A ja tu sobie siedzę, więc doceń — rzuciła, lecz nim zdążył odpowiedzieć, oparła się łokciem obok jego głowy i złączyła ich usta w pocałunku.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Sz, nie mów tak, zaraz... Empty Re: Sz, nie mów tak, zaraz...

Pisanie by Aranai Zevis Pią Lip 23, 2021 6:16 pm

Kto jak kto, wielu mogło nie doceniać Victorii w boju, ale Aranai jak nikt wiedział, że to czysta głupota. Pokonała dwóch Zevisów jednym zaklęciem, więc z całą pewnością nie chciał poznawać gniewu kobiety, w dodatku rozżalonej, bo nawet śmierć by go przed tym nie ocaliła.
Mimo to, gdy zaśmiała się cicho, znów poczuł dziwny przypływ pozytywnej energii i aury ciepła wokół siebie. Może jego serce zabiło szybciej, najpewniej przez skutki uboczne mikstury, o tak. Mimo to, było to takie inne. Strach związany z tym, że coś może się jej stać, był współmierny do uczucia, jakim było to, że ktoś się w ogóle o ciebie martwił. Oh, Victorio, co ty mu robisz…?
-Pobladł? Ha, wiedziałem że to słabeusz. Pierwszy raz mu kogoś mordują na podwórku?
Prychnął, mimo to, rozbawiony. W sumie, coś pojął. Ale o tym za chwilę.
Wysłuchał jej sprawozdania z bieżących zdarzeń i wynikało z tego, że wszystko poszło po jego myśli, lecz czarodziejka nawet nie wiedziała jak trafiła z ostatnimi słowami. Była przy nim, to prawda. A to skłaniało go do jednego wniosku. Cokolwiek by się nie działo, ktokolwiek by im czegoś nie oferował, nie zrobił, byli w tym razem. Razem szli przed siebie. Takiej relacji nie da się zastąpić. Jakby stała się dopełnieniem, którego mu do tej pory brakowało.
-Ależ doceniam, mój duch obraziłby się, gdyby Cię tu nie zobaczył.
Zaśmiał się, nim nachyliła się do niego, łącząc ich usta w pocałunku, który odwzajemnił, sunąć palcami po jej kościach policzkowych i skroni. Wtedy też, drzwi do komnaty się otworzyły, a z grobową miną, wszedł do środka Meraves. Do czasu.
-Oh, witaj Panie Czarodzieju!
Uśmiechnął się do niego, odrywając od pocałunku, by szary elf dostał stanu przedzawałowego, wpadając plecami na szafkę.
-Jak?! Co to za nekromancja?!
Zapytał, ale sam nie wierzył w te słowa, na co Zevis lekko podciągnął się w górę, aby móc na usiąść na łóżku, zerkając po Jartamael.
-Nekromancji nie rozważałem...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Sz, nie mów tak, zaraz... Empty Re: Sz, nie mów tak, zaraz...

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lip 24, 2021 4:58 pm

  Czy pierwszy raz? Sądząc po ich wojnie to raczej nie, ale to wcale nie musiało oznaczać, że był przyzwyczajony do widoku trupów. Wielu dowódców lubiło trzymać się z dala od realnych kłopotów. Tak czy inaczej ich pogawędka bardzo miło się toczyła, aż do momentu, kiedy obgadywany elf nie znalazł się w drzwiach.
  Odsunęła twarz od Aranaia i powoli usiadła na brzegu łóżka, przywołując na twarz niewinny uśmiech. Nawet przez moment miała go upomnieć o pukanie, ale przypomniała sobie, że z jego punktu widzenia nie miało to wiele sensu. Jego szok na twarzy aż prosił się o komentarz, ale ten padł z ust samego czarodzieja. Nekromancja? Aż uniosła brwi w zdziwieniu, by zaraz prychnąć cicho. Ten pokój raczej nie wygląda jak miejsce zabaw nekromantów.
  Zerknęła na Arana.
  — I słusznie, podobno nie jest zbyt... wygodna — odparła z lekkim rozbawieniem i przeniosła wzrok na maga. — Nie martw się, Meraves, to tylko jeden z talentów najlepszego skrytobójcy w tym kraju — wyjaśniła z szelmowskim uśmiechem i przechyliła lekko głowę na bok. — Z czym przychodzisz? — Pauza, spoważniała nieco. — Zdajesz sobie sprawę, że nikt z zewnątrz nie powinien się o tym dowiedzieć — dodała w kwestii Zevisa.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Sz, nie mów tak, zaraz... Empty Re: Sz, nie mów tak, zaraz...

Pisanie by Aranai Zevis Sob Lip 24, 2021 11:16 pm

-Przestańcie sobie ze mnie żartować! Z nekromancji też!
Fuknął oburzony, ale raczej nie chodziło tu o to, że nie miał on poczucia humoru, a raczej był nadal wstrząsniety wydarzeniami z tej chwili. Nic dziwnego, moment temu zdawał relacje milicji z morderstwa.
Za chwilę zaś, Victoria bardzo ładnie pochwaliła Aranaia, którego ego było i tak nadto wysokie, jednak nie kłamała, więc mógł tylko z dumą jej przytaknąć.
-”Kruk” w końcu, jak mówiłeś. Legenda od niemożliwego. Cały ja! Nawet śmierć oszukam.
Zaśmiał się melodyjnie, zaś Urleen szybko zamknął drzwi do komnaty. Nie wiedział w sumie przed kim je zamyka, bo nie da się zachować czegoś takiego w tym budynku, z taką zgrają czarowników wokół, ale chwilowo, wolał mieć komfort, że o tej sprawie wie tylko ich trójka.
-Rozumiem, że to była mistyfikacja…?
Obejrzał się na nich przez ramię.
-O, jak ładnie to ująłeś, tak.- Zerknął na Jartamael, która dopowiedziała słowo klucz. -Dokładnie, byłoby słabo spierdolić takie przygotowania.
Dodał, a szary elf poprawił togę, przechodząc bliżej nich, pod okno, z którego widać było zaśnieżoną uliczkę i rozpaloną latarnię, ponieważ godzina już była późna, zwłaszcza o tej porze roku, noc nadchodziła nad wyraz szybko.
-Chciałem sprawdzić jak się czujesz, panno Jartamael, ale widzę, że wyśmienicie.- Podjął z początku, zwracając się teraz do Zevisa. -Domyślam się, że chodziło o pogoń? Mówiłeś o tym, że nie przynależysz do Porannej Gwiazdy, a ci chcą Twojej śmierci. Więc im ją dałeś…?
Dopytał, aby sobie to poukładać w głowie. Aranai westchnął, okrywając się kocem.
-Tak. Skoro wszystko wyszło tak ładnie, do Winneburgu lada moment dojdzie wieść o mojej śmierci. Póki na jaw nie wyjdzie prawda, teoretycznie jestem wolny…
Zamyślił się, trochę czymś zaprzątnięty, na co Urleen zerknął po Victorii, szukając na to wyjaśnienia, by znowu, zwrócić uwagę na blondyna.
-Co Cię frapuje…?
-Fabio. Miał się ze mną spotkać w Ramis…
-Aby Cię zabić. Nie widzę innej opcji.
Skomentował to czarodziej, zaś Aranai nie odezwał się, nie potrafiąc zarazem tego znegować, ani potwierdzić.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Sz, nie mów tak, zaraz... Empty Re: Sz, nie mów tak, zaraz...

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lip 26, 2021 12:32 am

Czy ktoś tu żartował z nekromancji? No, może troszkę, ale rozumiała, że Meraves uczepił się czegokolwiek, by rozładować emocje. Sama przed chwilą zrobiła podobnie. Chociaż w łeb i tak mu się należało, chyba jeszcze nikt tak jej nie wystraszył.
Czarodziej przymknął drzwi, a ona odczuła chyba z tego małą ulgę. Drzwi potrafiły tak przyjemnie odgrodzić od świata, zwłaszcza, że teraz nie była pewna, komu mogą zaufać. Paradoksalnie bardziej niż wcześniej.
Obróciła się na swym skraju łóżka, tyłem do Arana, bardziej przodem do szarego, wodząc za nim uważnym spojrzeniem aż do okna.
— Tak, dziękuję — odparła cicho i słuchała dalej. Przeniosła wzrok na Arana, kiedy umilkł, samej przywołując do głowy ostatnie wydarzenia. Nie przejęła się zbytnio niepewnością Meravesa, póki ten nie pociągnął tematu dalej. — Z drugiej strony... — zaczęła wpatrzona w Zevisa, jakby weryfikując nim tę myśl. — Po co uprzedzać ofiarę o tym, gdzie i kiedy się na nią uderzy? Musiałby być strasznym zarozumialcem, żeby tak zrobić... — Zerknęła na Urleena na moment. — Kiedy dojdzie do niego wiadomość, a pewnie szybko, też wyjedzie. Może później niż inni, ale w końcu tak. Trzeba poczekać...
Aż się dziwnie czuła z tymi słowami. Trochę jak rodowity uciekinier przed prawem, chociaż... Już od dłuższego czasu była poszłaby za współudział, więc pora uczyć się nowego życia, nie? To nawet zabawne, jak to się wszystko potoczyło.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Sz, nie mów tak, zaraz... Empty Re: Sz, nie mów tak, zaraz...

Pisanie by Aranai Zevis Pon Lip 26, 2021 1:32 am

Słowa Victorii miały dużo racji, ostrzeżenie jest niepraktyczne, choć można w ten sposób wykorzystać zabieg podwójnej psychologii. Może i na to miał plan? Ale… to Fabio. On nigdy nie był taki podstępny, wiedział to. W końcu znali się od dziecka. Cała ta sprawa spotkania była dziwna od początku.
-Ten drań mógł wymyślić sposób, aby oszukać zasady. Nie zdziwiłoby mnie to.- Parsknął krótkim śmiechem. -Sama rozmowa ze mną bez zabicia, byłaby już zdradą. Nie poznam jednak prawdy. Nie mogę udowodnić, że żyję.
A pierwszą zasadą Porannej Gwiazdy było - nie ufaj nikomu, bo nawet sojusznik wbija nóż w żebra. Zasada tak izolująca, a zarazem, tak przydatna, aby przetrwać.
Urleen zetknął na Czarodziejkę, która wspomniała o przeczekaniu. W porządku, ale…
-To się tak nie skończy.- Zaczął, podtrzymując ciszę. -Zabójcy będą się pojawiać, atakować magów na szlakach… a Ty nie zamierzasz pomóc…
Dodał, zerkając teraz na elfa.
-Może nie bezpośrednio, ale niejako mogę. Mam trochę wiedzy, aby móc przewidzieć ich działania, albo nawet wskazówki do walki, Panie Czarodzieju. To mało? Jestem pewien, że to wiecznie nie potrwa. Starzec z Gór kiedyś musi zareagować.- Założył nogę na nogę. -Tymczasem, zostaniemy tu.
-Co?
-Słyszałeś. Polubiłem to łóżko. Mogę tu spać. Nawet fajny ten dom… domostwo… siedziba magików. To chyba rozsądną cena, za mój tęgi umysł, mój przyjacielu.
Meraves popatrzył po nim, aby zaraz cicho zaklnąć pod nosem, by bez większego komentarza, wyjść na zewnątrz. Chyba musiał się przewietrzyć.
Zevis zaś zaraz zdjął uśmiech z twarzy, poważniejąc i wpatrując się w zamknięte drzwi.
-Thaazis. Rudolf. Muszą sądzić, że jestem martwy… dla ich i mojego dobra...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Sz, nie mów tak, zaraz... Empty Re: Sz, nie mów tak, zaraz...

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lip 30, 2021 11:16 pm

Oszukać zasady. To mogło brzmieć obiecująco, ale nie ufała mu. Nie ufała żadnej Gwieździe, zbyt dobrze znała ich kodeks i system... zabezpieczeń przed zdradą. Czy naprawdę znalazłby się tam ktoś, kto naraziłby własne życie, by ratować Aranaia? Wśród ludzi wychowanych na bezwzględnych morderców zabijających za pieniądze?
Zaraz jednak wtrącił się Meraves, poniekąd zresztą słusznie oznajmiając, że ich wojenka będzie toczyć się dalej. Westchnęła cicho i słuchała tej licytacji o korzyści. Jak niby miałby im pomóc? Robić za jednoosobową armię? Informacje były dobrą wymianą, tylko ta niepewna mina czarodzieja trochę ją drażniła w środku.
— To dobry układ — przytaknęła, zastanawiając się, czemu mieli aż taki problem z ludźmi, którzy chyba nie bardzo obracali się w sferach magii. Przynajmniej z tego, co mówił Aran. Zaraz jednak zerknęła na niego, kiedy wspomniał pozostałych ich kompanów. — Napiszę do nich... Możemy nawet zorganizować pogrzeb. — Uśmiechnęła się pod nosem.

Koniec.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Sz, nie mów tak, zaraz... Empty Re: Sz, nie mów tak, zaraz...

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach