Przesmyk Nykart

2 posters

Go down

Przesmyk Nykart Empty Przesmyk Nykart

Pisanie by Mistrz Gry Wto Gru 28, 2021 3:41 pm

źródło: pinterest.com
Przesmyk Nykart znajduje się w południowo-zachodniej części Gór Koronnych, od strony ich południowej granicy. Jest to bardzo dogodne przejście przez strome stroki i skaliste granie, gdzie ścieżki bywają wyjątkowo zdradliwe. Tak naprawdę jest to jaskinia, z pozoru całkiem zwyczajna, jednak w głębi schodząca coraz bardziej w dół, aż na drugą stronę grzbietu na koruńskiej ziemi, gdzie jej wylot jest skryty wśród zarośli i załomów skalnych. Przejście jest dostatecznie duże, by pomieścić kilkunastu ludzi naraz, choć zdarzają się też przewężenia. Liczne szczeliny w sklepieniu doświetlają wnętrze, ale też często utrudniają nocowanie podczas ulewy.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Bonifacy Wto Gru 28, 2021 4:51 pm

Gdyby Hiroko wiedziała… yh, może ona chociaż bawi się dobrze, przynajmniej była w dobrych rękach, a raczej, do dobrych rąk trafić powinna. A on? Cóż, ciężko mu chyba prowadzić bezpieczny żywot, a przynajmniej, omija go szerokim łukiem. Jakby ktoś go miesiąc temu zapytał, czy będzie podróżować z watahą wilkołaków, zapewne by nie rozumiał. A jednak. Większym zdziwieniem zaś było, kiedy ci nad ranem przybrali swoje formy. Widział to i owo, ale paskudny proces. Swoją drogą, myślał że będą ludźmi pokrytymi futrem, ale nie. Najzwyczajniejsi w świecie, jedna nawet była elfem. Już nie tacy groźni, pozornie, choć nocą rozrywali kończyny i brzuchy. Miranda zaś… bo tak miała na imię, z tego co usłyszał od kogoś, bo też nie było czasu na przedstawianie się, wyglądała całkiem inaczej, niż sobie ją wyobrażał, myśląc o tej czarnej bestii. A to była z kolei młoda, może nawet jedna z najładniejszych dziewczyn jakie w życiu widział, ale… jednak fakt, że prawie go pożarła, nie dawał mu odejść w zapomnienie. Z drugiej strony, to ona go ocaliła przed resztą… rządziła nimi… większość była chyba starsza od niej. Dlaczego?
-Wiedzieliście, że to nie pierwszy raz jestem jeńcem? Właściwie drugi w tym miesiącu!- Rzucił do jednego z wymijających go członków stada. Nie mógł za daleko odejść w ich prowizorycznym obozie we wnętrzu groty stanowiącej przesmyk, bo związali sznur oplatający węzeł na jego rękach do jakiegoś umocowania. Niewola sprytna jak żadna, ale bardziej odstraszać go miał chyba wartownik, co sobie stał w pobliżu. Nawet nie znał jego imienia. -Wpierw na wojnie, a teraz Wy! Wiesz, że walczyłem na froncie? Jestem weteranem, służyłem ojczyźnie!- Rzucił w jego stronę, bo może on będzie rozmowny. Nie? Jednak nie? Szkoda. -Żartowałem, to była jakaś pomyłka, hahaha.
Zaraz jego uszy oklapły na dwa warkocze, a sam podciągnął kolana, obserwując jak wszyscy się krzątają i zajmują swoimi sprawami. Większość odpoczywała, nic dziwnego, nie znali dawnych konurunskuch ziem, nie wiedzieli czego się spodziewać, toteż lepiej być pełnymi sił.
Bonifacy wziął do ręki jakiś kamyczek, którym zaczął ryć na podłożu jakieś kreski. Nic szczególnego, to chyba było tylko zajęcie dla jego rąk. Właściwie… z węzłem było to mniej wygodne. Wartownik na niego spojrzał, a on odłożył kamień, uśmiechając się głupio.
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Mistrz Gry Pon Sty 10, 2022 12:53 am

Bieg przez góry nie był łatwy ani dla rannych, ani też dla ich jeńca. Trucht nie męczył wilków tak bardzo, ale Bonifacy też przecież nie wyglądał na kogoś, kto mało się ruszał. Chyba najbardziej w potyczce z ludźmi oberwał Basil, który momentami zdawał się kuleć na jedną z przednich łap, ale on sam nie zwracał uwagi. Może na to nie wyglądał, ale był wytrwały i uparty, czym znacząco nadrabiał wszelkie braki w swojej posturze. Jemu też towarzyszyła czereda młodszych wilków, przynajmniej do czasu, aż nie zastał ich świt.
To z pewnością było dziwne uczucie, kiedy nagle zamiast stara potworów otaczają się trochę osobliwi, ale całkiem normalni ludzie... I elfy... I jeszcze... No ale nie tak znowu nagle, bo i sama przemiana do najprostszych nie należała. Bonifacy będzie miał o czym opowiadać, jeśli dotrwa końca tej wycieczki.
Zatrzymali się na odpoczynek w przesmyku. Dobrze się stało, że był on jaskinią, bo rozkładanie namiotów mogło zająć zbyt wiele czasu, posłania były lepszym rozwiązaniem. Kamienne ściany chroniły też przed wypatrzeniem ognia ze zbyt dużej odległości, choć teraz był jeszcze dzień. Wszyscy mogli spokojnie zająć się sobą i przede wszystkim odespać noc. Tak też uczyniła trójka nastolatków o blond-białych włosach, którzy początkowo chcieli zaszyć się w jednym z załomów, ale zostali wygryzieni przez Thorstena. Jakby nie spojrzeć, chłopaki wyglądali jak bracia i to może nawet w jednym wieku, co już samo w sobie byłoby intrygującym zbiegiem okoliczności. Thorsten Okolway był mężczyzną grubo po czterdziestce, jak generalnie siwym, ale to raczej nie jego przydługie szare włosy zwracały uwagę, a lekko zniszczony, ale z pewnością wciąż drogi płaszcz, którym właśnie się okrył. Czarny strój miał na sobie srebrne i fioletowe zdobienia, przywodzące na myśl ważniaków z uczelni dla magów albo samej rady. Zresztą, księga trzymana na kolanach stanowiła chyba jego główny dobytek.
Richard dłubał w jakimś małym urządzeniu. Wyglądał stosunkowo młodo, przynajmniej w porównaniu do niektórych, ale i jego włosy były szarawo-białe i raczej nie był to ich pierwotny kolor. Wyglądał też trochę jakby przysypiał.
Dziewczyny odpoczywały razem, to jest mysio-włosa elfka o odważnym spojrzeniu, urocza brunetka o cygańskiej cerze oraz druga o jaśniejszej skórze. Ostatnia miała na imię Katrina i wyglądała na dziewczynę, która nie zawahałaby się wbić noża w brzuch temu, kto ją zaczepi.
Morwattowi przypadło pilnować teraz królika i to uchroniło połowę towarzystwa od jego surowego wzroku. Z zebranymi do tyłu srebrzystymi włosami i krzaczastą brodą przypominał byłego pułkownika, który tylko czeka na okazję, by sobie przypomnieć, jak to jest krzyczeć na ludzi. Tymczasem siedział na skalnym występie, na obuczu obozu, i obserwował poczynania ich stadnej maskotki. Królik co chwilę coś gadał, a on starał się go ignorować, choć nie było to łatwe. Na wzmiankę o ochronie ojczyzny spojrzał na hybrydę z politowaniem.
— Ty cały jesteś jakąś pomyłką. Dziwię się, że nikt cię jeszcze nie zadźgał za gadulstwo — mruknął, ostrząc sztylet kawałkiem osełki, by po chwili zmarszczyć brwi na widok kamienia w jego rękach. — Lepiej nie...
— Morwi, mógłbyś być milszy — zaśmiał się młodszy gość z kasztanowym zarostem, który robił tu za kolejną maskotkę. — Przyszedł nam pomóc.
— Jak jeszcze raz powiesz do mnie "Morwi", to tobie będzie potrzebna pomoc — warknął i spojrzał znów na królika. — A ty nawet nie próbuj tego powtarzać.
— Dajcie spokój — rzuciła Miranda, podchodząc do nich w towarzystwie ostatniego z towarzyszy. — Powiedz mi, kim dokładnie jesteś. I skąd wiedziałeś o zmowie władców miast? — spytała, zawieszając swe miodowe ślepia na czarnym.
Towarzysząca jej hybryda wyglądała trochę zniechęcająco. Skąpe, czarne włosy były nieułożone i jakby nierównomierne, sylwetka koścista, a blada skóra miejscami pokryta łuską lub czym w tym rodzaju. Uszy lekko spiczaste Na dłoniach miał pazury, a nogi w zwierzęcym kształcie, zaś między nimi kołysał się gadzi ogon. Jego białe ślepia wodziły po nich z nijakim wyrazem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Bonifacy Pon Sty 10, 2022 1:29 am

Zamrugał kilka razy na tą okrutną uwagę. Pan o niezwykłych widełkowych wąsach chyba niezbyt za nim przepadał, ale właściwie, nikt za nim nie przepadał, więc co się dziwić.
-Pomyłką? Mówisz jak mój ojciec…- Pociągnął nosem, kołysząc swoimi uszami, a za kilka chwil przekrzywił głowę. -Ej, ja sobie tym kamieniem tylko rysowałem, a nie robiłem nic złego, może po prostu chcę rozwijać moje niespełnione pasje, wiesz? Kto wie ile czasu mi zostało, bo ktoś mnie zadźga za gadulstwo!
Naburmuszył się, ale zaraz podszedł do nich ten gruby bard, czy kim on tam był, w sensie nie był jakiś wielki, ale może trochę nadwagi miał. Jako wilkołak to się nie wydawał, a teraz tak z bliska…
Tak, czy inaczej, stanął w jego obronie, na co uniósł jedno ucho, obserwując go w zaintrygowaniu.
-O proszę, ktoś jednak myśli. Nie żeby to nie było takie oczywiste… w końcu mogę być kłamcą, co nie…? Może prowadzę Was wszystkich w pułapkę i ostatecznie, czekać na nas będzie cała armia myśliwych…
Uśmiechnął się szyderczo, ale kiedy padła uwaga na temat zdrobnienia imienia tego siwego, uniósł brwi. Toż to się prosiło o używanie, jak on mógł mu tego zabronić!
Ale nareszcie zawitała na jego skromne salony sama Miranda, w towarzystwie… o bogowie, ale paskudna hybryda. Bonifacy odwrócił od niego wzrok, żeby nie było, że się gabi na jego szpetote. Ale skupił się szybko na czarnowłosej, skoro już zdecydowała się z nim porozmawiać, przerywając ich czułą wymianę zdań. Uśmiechnął się cwaniacko, jakby coś kombinował.
-A kim chcecie bym był…?- Popatrzył po każdym. -Żartowałem. Jestem Bonifacy.- Przymknął oczy z uśmiechem i wzruszył ramionami jak niewinne dziecko. -Podobno jakaś Abigail wiedziała, a ona powiedziała to Hiroko, zaś ja się dowiedziałem od Hiroko, ale że obiecała tej Abigail, że Was poinformuje, a sama nie mogła, bo zajął się nią Indrin, to ostatecznie zdecydowałem się pomóc Hiroko, aby oczyścić honor Miyoshi… tak w skrócie.- Wyszczerzył zęby. -No i oczyściłem honor, znalazłem Was, przestrzegłem, Wy uciekacie bezpieczną granicą, a ja tak o, jestem waszym niewolnikiem. Żyć nie umierać, hahaha.
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Mistrz Gry Wto Sty 11, 2022 1:18 am

Królik był irytujący i Morwatt faktycznie zaczął mieć ochotę go zadźgać. Choćby i za niewinność, byle mieć spokój. To jednak nie wchodziło w grę i dobrze zdawał sobie sprawę, dlaczego to on miał pilnować ich niedoszłego obiadu. Przynajmniej na razie, bo sam też musi kiedyś spać.
— Ano nigdy nie wiadomo... — mruknął tylko w odpowiedzi, bo za chwilę jego uwaga i niezadowolenie przeniosły się na Basila. Wygląda na to, że mieli dzień grania mu na nerwach, ewentualnie to on miał podły nastrój, co chyba bardziej prawdopodobne.
Basil zaś wysłuchał królika i zaśmiał się serdecznie.
— Rozejrzyj się, mości długouchu. Tutaj każdy choć raz był kłamcą. Raczej nikogo byś nie zaszokował — rzucił z uśmiechem, zupełnie jakby ten wcale nie sugerował, że po całej tej trudnej podróży wszyscy umrą.
Zjawiła się jednak Vellcar, a on odsunął się na bok, patrząc z zaciekawieniem na przebieg rozmowy. Nie mniejsze wykazywał jaszczur, delikatnie kołysząc się na swoich nogach, które przywodziły na myśl połamane szczudła. Bonifacy zaczął mówić, a choć było to chaotyczne, to dało się wyłapać parę rzeczy. Abigail. Hiroko... Indrin... Dużo imion w kółko padających, choć ostatnie zdawało się bez znaczenia.
— Ciekawa drabinka, ale wciąż nie znam źródła — skomentowała Miranda, lekko przechylając głowę w bok. — Nie jesteś niewolnikiem, a skutkiem ostrożności. Gdy przekonam się, że mówiłeś prawdę, będziesz mógł odejść.
— Co to za Abigail? — zainteresował się Basil, który w międzyczasie wziął sobie jakiś kij, na którym teraz się podpierał. — O kilku już słyszałem — dodał z chytrym uśmiechem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Bonifacy Wto Sty 11, 2022 9:27 am

Tutaj każdy choć raz był kłamcą, co…? Mądre słowa, Basilu, nie ma co. W końcu, każdy wilkołak musiał się ukrywać, aby przetrwać w tak okrutnym świecie i przed łowcami, którzy marzyli o łbie wilkołaka nad kominkiem. Prychnął z rozbawieniem.
-Przy was muszę być wyrocznią prawdy.
Wyszczerzył ząbki, ale musiał znów skupić się na przebiegu rozmowy z najważniejszą tutaj, Mirandą. Musiał przyznać, że ciężko było mu się przyzwyczaić do jej twarzy, wciąż wyobrażał sobie tego czarnego psa, który skutecznie na niego warczał i zawieszał na gałęzi. A jednak, to ona…
Ale kiedy usłyszał jej odpowiedź w związku z jego streszczeniem, z zadziornym uśmieszkiem wystawił w jej stronę związane nadgarstki.
-Byłem niewolnikiem. Wiem jak to smakuje. A TO, nie jest ostrożność, to niewola. Ale tak wszystko smakuje lepiej. Kontrola. Lepiej kontrolować, niż zaufać. Wybór prosty jak dwa tosty.- Zachichotał, opuszczając ręce na własne kolana, które wciąż były podciągnięte. -Bo kiedy mnie wypuścicie? Zaraz po tym jak przejdziemy przez grotę? Przed, czy po tym, jak na otwartych, nieznanych wam ziemiach, padniemy wszyscy łatwymi ofiarami myśliwych…?- Uniósł jedną brew. -Nie znacie zapewne nawet skrawka konurunskich ziem, a te są ubogie w dzicz. Same miasta. Idąc wzdłuż rzeki natraficie na co najmniej dwa zgiełka cywilizacji. Obecność takiej grupy nomadów nie przeszłoby bez echa.- Zaśmiał się. -Ale w porządku, mogę być waszym niewolnikiem, nie żebym miał wybór… ale nie mów mi, że to ostrożność, bo po prostu nie wiecie co robicie, a każda godzina to dla was próba przetrwania, hahaha.
Zaśmiał się kolejny raz, ewidentnie rozbawiony tą całą sytuacją, ale wypuścił głęboko powietrze, kiedy znowu nawiązano do tematu tej Abigail.
-Nieeeeeeee wieeeeeeeem….. czy wy mnie słuchaliście?- Spojrzał na Basila. -Skoro wy jej nie znacie, to tym bardziej ja jej nie znam, to Hiroko ją poznała, a nawet ona nie wie kim była. Widocznie wiedziała o was więcej, niż wy o niej. A to chyba dobry znak, że opuszczacie te góry w odpowiednim momencie.- Zamachał swoimi uszami jak wahadłem, wracając złotymi oczyma na Vellcar. -Chyba, że kłamie i wiem dobrze kim jest Abigail, ale tutaj nawiązujemy teraz do teorii, że prowadzę was w pułapkę… wtedy zginiemy wszyscy!- Zerknął na Basila. -Każdy kłamie.- Spojrzał na staruszka. -Co nie, Morwi?
Cofnął uszy do tyłu, robiąc smutne oczka.
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Mistrz Gry Sro Sty 12, 2022 12:55 am

Miranda spojrzała na wyciągnięte w jej stronę ręce z lekkim zaskoczeniem. Nie spodziewała się, że na tyle bezczelny, by chcieć rozwiązania go ot tak... Choć jego słowa tylko to potęgowały. Gdyby miała teraz wilcze uszy, pewnie dość odruchowo położyłyby się po głowie, lecz niekoniecznie w przykrym wyrazie. Z jednej strony rozumiała jego frustrację, może nawet żal czy strach, ale on musiał zrozumieć, że Vellcar ma inne priorytety, wiele priorytetów i ani jednego powodu, by je nagle przesortować. Nie skomentowała jednak jego pierwszych słów. Miał rację, może nawet bardziej, niż sądził, ale przyznanie mu jej mogłoby nie wróżyć dobrze ich potencjalnej relacji. Mimo to, to prawda. Nie ufała mu. Nie mogła mu ufać, więc musiała kontrolować.
Słuchała dalej, spokojnie analizując każde zdanie. Wytykał błędy, dziury, wyśmiewał nawet, jakby właśnie popełniała jakieś głupstwo. Może. Ale gdyby tym sposobem ją oszukał, jaki byłby to poziom głupoty?
— Czyli nic nowego — odparła apropo prób. — Na moje zaufanie trzeba pracować, króliku. Na razie mam tylko słowo, a słowa potrafią bardzo niewiele znaczyć. Jednak póki go dotrzymujesz, nie stanie ci się krzywda — wyjaśniła spokojnie. Zaraz zerknęła na Basila, który zadał pytanie, a które to spotkało się z kolejną nutą kpiny. Cóż, mimo wszystko nie byli na przesłuchaniu, imię to już coś.
Morwatt zdawał się zjeżyć wąsy.
— Ta, na to wygląda — odparł tylko z namysłem, choć jego wzrok śledził go uważnie.
Brunet prychnął tylko i zakołysał się w miejscu, słysząc jak ten zarzuca mu niesłuchanie.
— Wizja śmierci cię ekscytuje? — wymruczał zaraz z powątpiewaniem.
— Basil, zrób coś pożytecznego i przygotuj obiad — rzuciła i odprowadziła go wzrokiem, kiedy trochę markotnie, ale poszedł bez słowa. Ona sama wróciła uwagą do Bonifacego. — Nie widziałam Konurunu, ale umiem czytać mapy i wiem, o których miastach mówisz. — Lekko przechyliła głowę. — Ale skoro masz się za znawcę, poprowadzisz nas przez równiny. Chcę zobaczyć lasy na południu...
— Puszcza Hurushn? Na zachodzie byłaby pod nosem. Cholerne Lenth... — Morwatt splunął na ziemię. — U siebie niby posprzątali, to gówno robią na około.
— Z tym już nic nie zrobisz... Idź odpocząć.
— A ja? — odezwał się trochę zgrzytliwie jaszczur, wpatrując się w nią bladymi oczyma.
— Zrobisz zwiad. — Kiedy obaj ruszyli w swoją stronę, Miranda usiadła po thymińsku na kamieniu. — Twój miecz... Skąd pochodzi? — zagadnęła dość swobodnie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Bonifacy Sro Sty 12, 2022 10:45 am

Zastanawiało go co takiego rodziło się w głowie przywódczyni Watahy, choć sądząc po jej spojrzeniu, łatwo mógł wywnioskować, że jego słowa jakoś do niej docierały. Zdawał sobie sprawę, że byli postawieni w sytuacji trudnej, a on byl ich przepustką, jeśli nie desperacką szansą. I choć Miranda też była tego pełni świadoma, nie wypowiedziała się, a on tylko uśmiechnął, jakby chcąc jej przekazać, że rozumie. Nie mógł być wolny, jeszcze nie teraz. Zawsze jest jakaś inna, lepsza pora na wolność.
Zaraz jednak zaśmiał się, kiedy podjęła się tematu o zaufaniu i dotrzymywaniu słów.
-Żartowałem. Każdemu łatwo jest użalać się nad sobą, wyzwaniem może być zaśmianie się w twarz trudnej sytuacji.- Wyszczerzyl zęby. -Nie masz żadnego powodu, aby mi ufać. Domyślam się, że każdy tutaj swoje zapracował. Ja jestem obcy.- Westchnął. -Ale gdyby nie słowność, nie byłoby mnie tutaj, a wy, bylibyście może martwi. To w sumie śmieszna myśl. Jeden głupi "królik".
Zachichotał. Nie umniejszał sobie zasług, bo kto mu zabroni? Był w końcu niewolnikiem, niech ma więc nagrodę pocieszenia.
Ale czy wizja śmierci go ekscytuje… oh, chyba jeszcze chwilę temu pewny siebie Basil zaczynał powątpiewać w umysł szaleńca jakim był Bonifacy, a ten wyczuł to i zdawał się być zadowolony. Jeśli cały czas do tej pory już nie był, w swój pokrętny sposób.
-Życie po śmierci musi być dużo lepsze, niż tutaj, skoro nikt z własnej woli z martwych nie wrócił, co nie?
Rzucił ściągając brwi do siebie, ale łatwo można było wyczuć nutę żartobliwości z jego tonu. Gdyby mu naprawdę powiedział co sądzi o śmierci, byłby pewnie zaniepokojony.
Złote oczy jednak zaraz odprowadziły grubego likantropa, trochę zaskoczone, że oni znów myśleli o obiedzie. Ledwie kilka godzin temu pożarli myśliwych i znów wrócił apetyt? Wilkołaki to fascynujące potwory.
Ale Bonifacy odwiódł myśli od czegoś tak trywialnego, gdy Miranda poinformowała go o jego następnym zadaniu. Jego królicze, czarne puchate uszy, zaczęły powoli ściągać w dół, z każdą rodzącą się w nim myślą.
-Poprowadzę… nas…?- Spytał, aż jego uszy oklapły na jego policzki, a sam uciekł wzrokiem gdzieś na bok. Chyba nie planował tej perspektywy. To już nie było raczej kwestią mowy o zaufaniu, bo rzekł że wydostaną się z gór tym przesmykiem. Jeśli miał ich ciągnąć jeszcze aż do tropikalnych lasów, było to już wykorzystywanie bez pokrycia. -Lasy przy Karmyth mogą być dobrym zaczątkiem puszczy do Teshatomii. Warto trzymać się blisko ludzkiej osady, chociażby dla zapasów, które można stamtąd pozyskiwać. By tam dotrzeć, sugeruję dwa razy przekroczyć rzekę, niż trzymać się wzdłuż niej.
Zasugerował, skoro i tak nie miał wyboru. Mimo wszystko, skoro już miał się bawić w przewodnika, wolałby żywcem dotrzeć do tych lasów. Choć nikt nie powiedział, że to jemu przyjdzie być tam żywym. Nikt nic nie wspomniał o tym jak słowna jest sama Wataha. A jeszcze lepiej… oni nie składali obietnic.
No i wtedy też pozostali zostali oddelegowani, zaś hybryda chyba poraz pierwszy pozostała sama z Vellcar, która zajęła miejsce poprzedniego wartownika. Jego uszy nieznacznie uniosły się w górę.
-Masz respekt…- Mruknął, patrząc jak każdy pracuje tylko na jej krótkie komendy. Ale sama miała pytanie względem niego, a te go z lekka zaskoczyło. Przypomniało mu o jego uzbrojeniu, które jest teraz niewiadomo gdzie. -To katana. Pochodzi z Tenkaraou, dostałem ją od Takamury Arasaki, mojego mistrza nauk.- Przekrzywił głowę na bok. -Pierwszy raz widzisz katanę… w Ledrenii nie są takim rzadkim widokiem, co w Medevarze…- Rozluźnił nieco nogi. -...gdyby nie ona, już pewnie dawno znalazłbym sposób na ucieczkę. Ale nie mogę stracić mojego serca, nie mogę odejść bez niego. Te węzły i tak są na nic.- Nadmienił, choć jasno można było stwierdzić, że owym sercem była wspomniana katana. Zaraz wspomniane sznury opadły z jego nadgarstków na ziemię, a on sam, objął własne kolana. -Pozwól mi jeszcze przez chwilę czuć swobodę, nim znowu mnie zwiążecie...
Poprosił, patrząc na nią smutno, pochylając uszy do tyłu.
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Mistrz Gry Sro Sty 12, 2022 12:17 pm

Miał w tym trochę racji, niektóre przypadki były wręcz przerażające, kiedy zdasz sobie sprawę, że twoje życie zależało od tak drobnych rzeczy, które miały milion powodów po drodze, by się nie wydarzyć. A jednak byli tu oboje, a czy to dobrze, czy źle, to czas dopiero pokaże.
Basil chyba niemo przytaknął na słowa o śmierci. Te zdawały się zwrócić większą uwagę ze strony Morwatta, który uśmiechnął się pod nosem, ale również ich nie skomentował. Bonifacy mógł jednak zauważyć, że rzadko się uśmiechał, więc może był to jakiś dobry znak. A przynajmniej jakaś zmiana.
Rozmowa przeszła jednak na ważniejsze tory, a na niepewne pytanie królika Miranda lekko kiwnęła głową. Rzucając tę decyzję, nie spodziewała się, że hybryda zacznie przedstawiać jej planowaną trasę. W tym momencie jego rola zaczęła maleć w całym przedsięwzięciu, to było ciekawe zagranie. Kolejny kredyt zaufania bez namacalnego pokrycia, jakby wymieniali się wzajemnie czekami, które dopiero należy podpisać. Wysłuchała go uważnie, układając w głowie ścieżkę na mapie. To brzmiało rozsądnie, choć nie była pewna przechodzenia tuż przy Karmyth. Ale o tym jeszcze będzie czas zdecydować, droga przez równinę zajmie przynajmniej dwa dni, a zapewne więcej.
— W porządku — odparła, zaraz odprowadzając pozostałych wzrokiem, by znaleźć sobie miejsce na skale.
Był stąd dobry widok na cały obóz, który zdawał się teraz leniwy i senny. Nic dziwnego, w końcu byli na nogach całą noc. Jaskinia bardzo pomagała, jej półmrok pozwalał dobrze odpocząć, a tego będą najbardziej potrzebowali przez najbliższy czas. Muszą być w pełni sił w razie każdego wypadku.
Miranda spojrzała na Bonifacego, kiedy rzucił swoje spostrzeżenie.
— Wywalczyłam go sobie — odparła spokojnie. — Kiedy nie masz już nic, jedyne, co ci pozostanie, to pokazać, ile jesteś wart. Ojciec zawsze mi to powtarzał. — Wiele razy przeszło jej przez myśl, że to były prorocze słowa, jakby wiedział, że cokolwiek się wydarzy, nie będzie ani miłe, ani łatwe. Ale jak dotąd były nadzwyczaj prawdziwe. Lekko przechyliła głowę, słuchając o katanie. Teraz pamiętała słowo, jakie rzucił w nocy, dziwne słowo, ale podobało jej się na swój sposób. Było ostre i twarde, pasowało do miecza. — Nigdy się nie spotkałam z tym, by ktoś tak określał broń... — wymruczała w kwestii serca, zaraz przenosząc wzrok na opadający na ziemię sznur. Choć może powinien, to ten widok nie zrobił na niej wrażenia. Spojrzała na niego czujnie, jakby próbując znaleźć w twarzy i oczach potwierdzenie słów, choć i tego nie była pewna. — Dziś w pełni się rozumiemy. Nie zwiążę cię, jeśli nie zaczniesz uciekać — odparła spokojnie. Miał przecież rację, sznur był niemal teatrzykiem, a należało dodać jeszcze ich przewagę liczebną. — Albo robić inne głupie rzeczy, raczej wiesz, co mam na myśli. — Umilkła na moment, wracając myślami do raczej milszego tematu. — Nie pochodzisz z Ledrenii, nie masz obcego akcentu...? Nigdy nie ciągnęło mnie na wschód. Dużo równin, mało drzew, to nie jest dla nas najprzyjaźniejsza kraina. — Przemknęła wzrokiem po obozie. — Zresztą niewiele takich zostało... W przeciwieństwie do was — dodała, zerkając po króliku.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Bonifacy Sro Sty 12, 2022 12:59 pm

Reakcja Morwatta z pewnością była tą, którą określiłby spokojnie nieoczekiwaną, patrząc na całokształt tego człowieka. A może, jego stosunek do samego Bonifacego. Z drugiej strony, nawet irytujący osobnik ma prawo powiedzieć coś zabawnego.
Kiedy mowa była o respekcie, Królik obserwował ją uważnie, jakby dobrze przyswajając sobie nauki jej ojca. Chyba by go polubił, mówił z sensem. Lecz zastanawiało go, jak wyglądała walka Mirandy o władzę. Zupełnie nie znał się na hierarchii wilków, lecz… mimo to, jej opis brzmiał nawet przykro. Zaczynasz od zera i nie masz nic do stracenia. Droga przez kawałki szkła.
Ale teraz największą uwagę skupiły więzy, które opadły, zaś sama prośba Bonifacego spotkała się z ciszą, kiedy ta go obserwowała. Już miał ochotę rzucić kolejnym zajmującym żartem, gdy w końcu odezwała się… i to słowami, które zamroczyły go, a na samej twarzy wymalowały niespotykane dotąd zmieszanie. Nie planowała go związać jeśli będzie grzeczny…? Przecież chwilę temu nie chciała go nawet rozwiązać, a teraz… czy to naprawdę była dziwna walka o kredyt zaufania? Lecz czuł się dziwnie, jakby to ona w tym momencie zagięła jego.
-Powiedziałem… bez katany nie odejdę… póki ją masz… masz też mnie.- Wymruczał, delikatnie kołysząc uszami. -Prawdziwy wojownik powinien wiedzieć, że to jego ostrze jest jego duszą… to wszystko co mam…
Dodał jeszcze, nawiązując do jej wcześniejszego komentarza na temat nazwy dla ostrza. Może by tego nie zrozumiała, sam z początku wyśmiewał te nauki, lecz gdyby odkryła wiedzę Arasaki… rozumiałaby ten sens jak nikt. Lecz Miranda miała pazury i kły. Tym była dla niego katana. Jego tarczą.
Ale Królik słuchał dalej, a teraz zdawała się nawiązywać do jego domu lub też, własnego miejsca na tym świecie. Nie musiała mi tego tłumaczyć, w końcu tułał wie teraz z nimi. Nigdzie niechciani… chyba to rozumiał.
-Pochodzę z Morteny. Z hodowli dla królików, kotów, psów… byłem niewolnikiem przekazywanym z rąk do rąk, aż w końcu uzyskałem wolność. Ale wolność to wciąż nic. Może hybrydom łatwiej znaleźć dom, ale nie znaczy to, że są szczęśliwe i dobrze traktowane.- Wyjaśnił, sam się dziwiąc, że umiał w sobie zebrać powagę na dłużej, niż parę chwil. -Miałem dość tego, że bito mnie za uszy, więc szukałem szczęścia na wschodzie. Jak to nazwałaś…? Wywalczyłem je sobie. Nie, źle… wywalczyłem sobie prawo do dzierżenia broni i obrony siebie, oraz honoru…- Opuścił głowę, zerkając na nią trochę spode łba. -Ale wierzę, że nie jest Wam łatwo. Sam od lat wędruje, z obozu do obozu, z nożem na gardle… mnieeejszaa…- Uśmiechnął się, unosząc uszy. -Lubię już Twojego ojca, choć pewnie by mnie chciał zjeść jak wszyscy tutaj. Nauki starszych zawsze wydają się nieść wielką mądrość. Choć ja jestem niesforny w słuchaniu i pilnowaniu się, hahaha.
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Mistrz Gry Sro Sty 12, 2022 5:43 pm

Zaskoczenie na jego cwaniackiej twarzy było największą nagrodą, jakiej mogła oczekiwać i z pewnością zapamięta na długo ten widok. To prawda, że wcześniej nie chciała go rozwiązać, ale udowodnił, że nie jest to dla niego żadna przeszkoda, więc tym bardziej nie musieli się w to bawić. Nie miała powodu mu ufać, ale tak samo nie miała też żadnego, by go krzywdzić.
Nieznacznie pokiwała głową na jego odpowiedź. To również był czynnik wpływający na tę decyzję, miecz to jej silna karta przetargowa. Choć ostatnie zdanie zabrzmiało smutno. Zabrała mu wszystko, co miał... Jeśli była to prawda, to musiał czuć się podle, jednak Miranda musiała i to przemilczeć.
— Jest bezpieczny — zapewniła tylko, kończąc ten temat.
Vellcar zerkała raz po raz na obóz, słuchając jego historii. Nie brzmiała dobrze, ale byłaby zaskoczona, gdyby jakaś hybryda opowiedziała o sielankowym życiu.
— Jeśli nie jesteś szczęśliwy, to nie jesteś w domu — sprostowała jego stwierdzenie i słuchała dalej. Zdobył broń, ale nie to, czego naprawdę pragnął. Może jego życie wyglądało lepiej, ale wciąż nie tak, jak powinno wyglądać. Uśmiechnęła się lekko na wspomnienie ojca i jego ostatnie słowa. — W takim razie nie różni nas zbyt wiele — zaśmiała się cicho. — Chociaaż... W końcu musiałam się tego nauczyć choć trochę.
— I nadal niezbyt ci wychodzi — rzucił z rozbawieniem Richard, podchodząc do nich. Miał na sobie ciemne spodnie i nieco obszarpaną, białą koszulę, która siłą rzeczy już dawno całkiem biała nie była. Na jego ramieniu zaś spoczywała płócienna torba, którą niósł również w nocy, a prawą rękę owijał bandaż.
— Pytał cię ktoś o zdanie? — prychnęła Miranda, choć uśmiech na jej ustach wcale nie znikał.
— Naprawiłem lunetę — odparł i rzucił jej zwinięty przedmiot. — Przyda się, jak stąd wyjdziemy. Właściwie, kiedy ruszamy?
— Po jedzeniu. Tu jest za dobra akustyka, powinniśmy wyjść z jaskini przed nocą — wymruczała, obracając w rękach niewielką, rozkładaną lunetę. Zerknęła na Bonifacego kątem oka i schowała przyrząd na miejsce przy pasku.
— Wiele godzin na nogach...
— Na tobie by to nie zrobiło różnicy, na mnie też nie, ale jeśli myśliwskie psy usłyszą kogokolwiek, ruszą za nami. Trzeba oddalić się od gór — odparła, na co lekarz pokiwał z wolna głową.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Bonifacy Sro Sty 12, 2022 6:18 pm

Wierzył, że miecz jest bezpieczny, ale chyba świadomość, że nie ma go przy nim była też nieco męcząca. Lecz gdyby tylko wiedział jaką radość jej zapewnił, gdy tylko dawał się pochłonąć własnemu zakłopotaniu i dezorientacji... Ha, ha. No tak, chwila triumfu.
-Więc większość hybryd nie ma domu… albo nie spotkałem tych szczęśliwych. Może hybrydy nie mogą być szczęśliwe? Poza mną.
Parsknął tylko śmiechem ze swojej niepoważnej dedukcji. Zresztą, przecież sam był bardzo szczęśliwą hybrydą, promieniował uśmiechem i radością, a wcale nie potrzebował do tego domu. Dom był tam gdzie zabrały go nogi, więc teraz, czegokolwiek nie powiedziałby o Watasze, byli jego domem, ale z czasem się przeprowadzi. Zresztą, jemu nie tak łatwo przychodziło przywiązywanie się do osób i miejsc jak niektórym. Ale z drugiej strony, nigdy nie miał na to wiele okazji.
Chyba jednak pierwszy raz usłyszał śmiech Mirandy, choć musiał przyznać, że odpowiadała mu dosyć zdawkowo, to mimo to, brzmiała szczerze. Choć nie spodziewał się, że porówna ich ze sobą.
-Na Twoje szczęście, nie jesteś przynajmniej chorobliwym kłamcą.
Uśmiechnął się niecnie, lecz tylko na moment, bo zawitała do nich kolejna dusza z całego zestawienia, Richard. Nie znał go, wiedział tyle, że to on go związał.
Złote oczy Królika odnalazły lunetę, która była rzeczonym tematem, a choć sama wyglądała interesująco, nie poświęcono jej tyle uwagi samej w sobie. Dwa wilkołaki zdawały się znów wdać w rozmowę na temat ich sytuacji i planów, zaś Bonifacy… poczuł się nieco od tego oderwany, toteż zaraz przeniósł ciężar swojego ciała na bok, upadając bokiem na ziemię. Chwycił kamyk, który wcześniej wzbudził wątpliwości Morwatta, aby leniwie skrobać nim po kamienistym podłożu, raz po raz zerkając na rozmawiające wilkołaki.
W sumie zastanawiało go, jak to jest. Być takim wilkołakiem. Zmieniać się. I dlaczego nimi byli? Urodzili się, zarazili…? Co musiało się stać, że porzucili dawne życie, by żyć w ten sposób… a może nigdy innego życia nie mieli. Istnieli od zawsze, czy odnaleźli siebie…? Te wszystkie pytania przypomniały mu o panu Takamurze… on i Hiroko też byli taką dziwną zbieraniną, ale opuścił ich, by rozwinąć skrzydła, a zamiast tego, co chwilę ktoś mu je zawiązywał. To zabawne, ale… dziwne, że pomyślał o tym. Nigdy nie czuł przywiązania, ale obserwując ich tutaj, tą całą Watahę która zdawała się żyć jak rodzina… to było dziwne i inspirujące. Wzajemne wsparcie bez więzów krwi… fascynujące.
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Mistrz Gry Czw Sty 13, 2022 10:46 pm

Nie mogą być szczęśliwe. Chyba w to nie wierzyła, nie tylko dlatego, że Bonifacy mimo wszystko nadal potrafił się uśmiechać, ale po prostu to było absurdalne. Może świat był zły, może nawet potworny, ale nie mieściło jej się w głowie istnienie świata, w którym w żaden sposób nie można być szczęśliwym.
Uśmiechnęła się na jego kolejne zapewnienie.
— Chorobliwy kłamca? Więc skąd mam wiedzieć, że to akurat była prawda? — wymruczała, odwracając jego własne słowa przeciwko niemu. Co na to powiesz, króliczku? Co zabawniejsze, bycie kłamcą zniwelowałoby inne podobieństwa.
Jednak jej uwagę odwrócił Richard wraz ze swoim osiągnięciem technicznym. Niewielkim, ale on sam chyba był z tego dumny, a to chyba najważniejsze, czyż nie? Poza tym, miał rację, to się przyda.
— Niech będzie — mruknął. — Im szybciej się to skończy, tym szybciej przestaniesz być marudna.
— Co ty powiedziałeś? — Miranda zmrużyła ślepia, na co ten tylko wyszczerzył zęby w uśmiechu.
— No proszę, nasza nowa maskotka ma ukryte talenty — rzucił, taktycznie przenosząc uwagę na królika. — Wyglądasz jak zgubiona sierota — skomentował jego pozę, choć nie brzmiało to wcale złośliwie. — Skoro już odzyskałeś ręce, to chodź, pomożesz mi.
Jeśli Bonifacy nie miał zastrzeżeń, to białowłosy poprowadził go do swojego legowiska w postaci posłania i rozłożonych wokół fiolek, moździerza, woreczków i jego prywatne ognisko...
— Co ty właściwie robisz? — wymruczała Miranda, która przypałętała się oczywiście za nimi.
— Muszę uzupełnić nasze zapasy leków — odparł, siadając po środku i wystawiając w stronę Bonifacego moździerz wraz z skórzanym woreczkiem cukru.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Bonifacy Czw Sty 13, 2022 11:27 pm

Miranda była… sprytna. Z całą pewnością należała do tych, którzy potrafią złapać na słowo i rzucić ci nim w twarz i to podkręconym. Indrin mniej sobie radził z jego tekstami, dlatego musiał uszanować jej dobrą odpowiedź. Przegrał. Znowu. Musiał to zmienić, bo jeszcze wejdzie mu w nawyk.
-Kto wie? Blef to świetna zabawa.
Uśmiechnął się, w krótkiej odpowiedzi, nim nie zajęli się sobą. Zresztą, chyba musiała się jeszcze przyzwyczaić, że królik po prostu lubił, kiedy rozmówca tracił pewność siebie, nie wiedząc co dokładnie jest prawdą. Ani, co myśli on sam.
Oho, Richard delikatnie naciągnął strunę Mirandy, a nawet taka głupia hybryda jak Bonifacy, dobrze wiedział że nie mówi się kobietom tak źle, bo one źle reagują. Ale mężczyzna postanowił posłużyć się ich drogim jeńcem, aby wyciągnąć się z tarapatów.
-Wiele mam talentów. Kiedyś malowałem na cesarskim dworze.- Podparł się o podłoże, aby lekko zmienić pozycję. -Żartowałem! Ale sierota…- Zachichotał. -Właściwie masz rację. Dalej szukam domu. Myślę, że tata wcale mnie tamtego dnia nie sprzedał, tylko zgubił na targu. Ale go znajdę, wierzę w to.- Uderzył pięścią w pierś, nabierając pełnej powagi w swoich wielkich oczętach, ale te szybko zostały wybite z tego stanu, raczej zaraz zagubione analizując twarz wilkołaka, gdy wspomniał o pracy. -Praca? O, świetnie, nudziłem się!- Wstał nieco chwiejnie, zaraz zerkając na Mirandę. -Nie rozmową, oczywiście.
Opuścił uszy z głupim uśmiechem i szybkim truchtem ruszył za swoim przewodnikiem. Zniecierpliwienie i ciekawość Królika rosła z każdą chwilą, aż nie dostrzegł jego miejsca spania. O nie, chyba nie każe mu ścielić posłania? Ale nie, fiolki. Fiolki. Do czego to… o moździerz.
Wziął tłuczek i wszystko co potrzebne w ręce, zaraz spoglądając po twarzy Richarda. Miranda też się dołączyła, ale raczej tylko kontrolnie. Bonifacy opuścił jedno ucho, a drugie pozostawił uniesione.
-Nawet hybryda może zostać czeladnikiem, to nowoczesne czasy.
Podjął z dumą w głosie, spoglądając zaraz na cukier. Leki, ta…?

Minęło kilka godzin, właściwie to co chciał drużynowy doktorek zostało zrealizowane, a same wilkołaki spożywały posiłek lub go kończyły, bo część wyprawy zaczęła się pakować, jak taka Katrina, czy Mazo… to chyba był Mazo, a może Kett…? Pies wie…
-Myślisz, że jesteśmy sami we wszechświecie…?- Spytał Ahayi, która akurat miała szansę być w pobliżu Królika, kiedy ten leżał na plecach, gapiąc się w sufit groty. Gdyby chociaż widział gwiazdy. Ale wyobrażał je sobie. -Poza bogami. W sumie ciekawie, może niebo to ich świat…?- Podniósł się do sadu. -Powinienem chyba pomóc…- Spojrzał po wilkołakach. -Nie chce mi się.
Bonifacy
Bonifacy

Stan postaci : Liczne blizny po walkach, w większości wszelakiego pochodzenia broni.
Ekwipunek : Katana, wakizashi.
Źródło avatara : Waffulle

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lut 07, 2022 7:46 pm

Droga przez Konurun przebiegła szybko, choć nie bez drobnych przygód, które jednak nie zdołały powstrzymać odważnych wilków i ich królika. Bonifacy zgodnie z obietnicą przeprowadził ich przez góry. Choć niedługo po tym Miranda zaproponowała mu swobodne odejście w swoją stronę, to jednak wszyscy razem udali się do granicy Puszczy Hurushn. Tam założyli nową osadę, znalazłszy miejsce nieodwiedzane przez ludzi ani katalamdatów. Bonifacy został ich pośrednikiem między miastami i zaradnym handlarzem, choć w rzeczywistości Miranda często mu towarzyszyła lub też ktoś inny, by oswoić się z nowym miejscem i ludźmi. Po jakimś czasie powrócił do nich Hesayu, przywitany ciepło przez wszystkich członków Watahy. Pojawiły się też nowe relacje, z których na świat przyszło małe wilczątko, a dokładniej Tshila, córka Basila i Ahayi.

Z.T.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Przesmyk Nykart Empty Re: Przesmyk Nykart

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach