Kaplica i sierociniec pw. Omari

4 posters

Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Mistrz Gry Sro Cze 13, 2018 11:15 pm

autor: ???
Stara kamienna kaplica na obrzeżach Eres otrzymała drugie życie dzięki tajemniczemu darczyńcy, który sponsorował niemal cały remont. Obecnie mała świątynia jest całkowicie wykończona, służyły jako miejsce zamieszkania dla porzuconych dzieci, których nigdy niestety nie brakuje i gdzieś je trzeba pomieścić, aby nie mieszkały na ulicy. Lokalizacja jest o tyle dobra, że z dala od dużego miasta dzieci nie są narażone tak mocno na złe wpływy, a bycie blisko wsi sprawia, że mogą pomagać rolnikom, aby w praktyce uczyć się stabilnego i potrzebnego zawodu.
Obecnie miejscem zarządza kapłan Yorik Albaste, sprawując władzę i opiekę absolutną.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Dziecięcy wolontariat

Pisanie by Vigi Sro Sty 05, 2022 2:01 pm

zima 1870 r.

-EEeeeOOOO!-podniosłem mój wojenny krzyk i wsłuchałem się w echo, jakie odbijało się od ścian we wnętrzu kaplicy.-UuuuuueeeEEEE!-wydałem kolejne odgłosy, znów nasłuchując i biorąc wdech na kolejny.
-Co ty robisz?-rozbrzmiał głos tuż za moimi plecami.
-Aa! Oh, yhh.. To ty...-zaśmiałem się wesoło na widok uśmiechniętej znajomej twarzy.-Przyszedłem po wybaczenie mi win, tatusiu.-przyłożyłem dłoń do piersi i delikatnie się skłoniłem.
-Mówi się ,,Ojcze".-odpowiedział poważnie, ale z łagodnością i symbolicznie dotknął czubka mojej głowy okładką książki, którą w ręce trzymał, jakby mnie za karę bił po łbie.-Ale tak, jeśli potrzebujesz odkupienia, to z pewnością coś się dla ciebie znajdzie, synu.-skinął mi głową, a ja aż usta otworzyłem.
-O łał, brzmisz strasznie staro, jak tak gadasz, Yoriś.-zachichotałem i nie pozostałem w tym sam.
-Co nie? Straszne to czasami. Mam wrażenie, że z dnia na dzień mi przybyło z czterdzieści lat. Czuję się, jak mój ojciec.-westchnął ciężko, patrząc z rezygnacją w ołtarz.
-Z tą różnicą, że ty żyjesz, a on nie bardzo.-poczułem na sobie jego piorunujący wzrok. Nie był zły, nawet mi przytakiwał, i chociaż wewnętrznie się śmiał, to moralność mówiła mu, że musi zachować kamienną twarz, albo chociaż spróbować.
Weszliśmy głębiej do budynku, żeby móc podziwiać ten cud architektury.
- Nie myślisz, że zimną będzie zimno, albo jak będzie padać deszcz?
-Też się nad tym zastanawiałem. Niewiele możemy zrobić poza odpaleniem małego pieca i wyłożeniem ławek futrem. Też znasz mnie, nie będę przeciągał nabożeństw w dni, w które ludzie się będą musieli męczyć.
-Jaki ty dobry.
-Oczywiście, że jestem dobry, a jaki miłosierny, wpuszczam nawet prostytutkę do sikramu. Kto tak robi?
-Dziękuję za łaskę Wielebny Yoriku, na zawsze zapamiętam twoją dobrą wolę, jaką skierowałeś w moją stronę.-zajrzałem do skrzynki, w której była masa książek różnego pochodzenia.-Co to?-chwyciłem jedną w dłoń i obejrzałem, zaglądając do środka i sekundę śledząc wzrokiem dużą czcionkę.
-Dary od wioskowych. Niby nic wielkiego. Każdy oddał coś małego, czego nie potrzebują. Ich stan też do najlepszych nie należy, ale to i tak bardzo dużo.-również pochylił się nad skrzynią.-Dzieci będą miały co czytać. To rozwija umysł, a jak ich zaciekawią to łatwiej będzie im szła nauka czytania, bo podejrzewam, że wiele z nich będzie miało z tym problemy.
-Nono, widzę, że niby sponsora masz, ale nie wyrzucasz pieniędzy w błoto. Rozsądnie.-pokiwałem głową, odłożyłem książki i wyszedłem przez boczne drzwi na podwórko, żeby popatrzeć na pracę robotników, budujących budynek, w którym młodziki będą mieszkać.
-Każdy grosz się liczy, a i na ludzi to dobrze działa, czują, że mogą pomóc. Wcześniej żyli w marazmie, a teraz? Już się nie mogą doczekać dzieciaków. Pewnie po części dlatego, że będą mieli darmową pomoc, ale dla wielu z nich to też dodatkowe towarzystwo, możliwość podzielenia się wiedzą, bycia mentorami. Małżeństwa bezdzietne albo starsi ludzie, których dzieci pomarły lub wyjechały, albo osoby, które mają dzieci, ale we wsi nie ma dla nich nikogo z kim mogłyby się bawić. Wszyscy na tym skorzystają.-przyglądałem mu się gdy mówił i przyznam, że mnie samego ta przemowa nieco natchnęła, może nie jakoś bardzo mocno, ale czułem w jego głosie nadzieję, na faktycznie poprawienie losu wielu ludzi.
-Brzmisz, jak prawdziwy idealista, Yoriś.-sam nie wiem czy to była lekka dezaprobata, czy może po prostu sceptyczność.
-Ktoś musi być.-spojrzał na mnie i uśmiechnął się.-Myślałeś o dołączeniu się do tego bardziej?
-W sensie?
-Znalazłeś nam sponsora, sam też łożysz na to trochę pieniędzy i zakładam, że będziesz mnie tu od czasu do czasu odwiedzał.
-Może, nie wiem, zobaczę, zobaczę...-zamruczałem, przewracając oczyma, żeby się podroczyć.-Ale może masz rację. Będę ci mógł pomagać w sprzątaniu świątyni, albo będę ci załatwiał jakieś fajne świecidełka do tych no... ceremonii, nabożeństw czy coś.
-Kradzione?-zmrużył oczy.
-Ja i złodziejstwo?
-Czeka cię naprawdę solidna kara za takie działania.
-Toż ci mówię, że nie kradnę!
-Mhm... I do tego kłamczuch.-zmrużył oczy jeszcze bardziej. Sapnąłem poddając się i zawstydzony pacnąłem się dłonią w twarz, aby ją zakryć.
-Tak czy inaczej...-zerknąłem na niego, sprawdzając czy coś kombinuje, ale stało spokojnie z uśmiechem wygranej patrząc na budowę.-Pracy dużo nie mam, wiec pewnie będę wpadał, to też daleko nie jest. Będę ci mógł pomóc z dzieciakami. Mam doświadczenie, byłem dzieckiem i mam na oko pięć milionów rodzeństwa...
-Z którym nie masz żadnego kontaktu.
-A wiesz, że mam? Miałem, tak jakby.-zauważyłem jego zainteresowanie i pociągnąłem temat dalej, bo w sumie planowałem to zrobić, bo komu innemu miałbym się wygadać.-Chyba przyjechali do miasta. Pół świata do Afraaz się zjechało, więc nie dziwię się, że oni też, ale i tak to było zaskoczenie. Żeby się jeszcze normalnie przywitali, a ci od razu z gębą do mnie i po pysku. Buraki. Jak ich następnym razem spotkam, to im nogi z dupy powyrywam. A niech no spróbują podejść.-zafurkotałem zły, ale szybko te emocje wyparowały, kiedy kapłan poczochrał mnie po głowie.
-Może zrozumieli, że to twoje miasto. Inaczej będzie trochę niezręcznie.
-No, trochę. No, ale będę ci mógł pomóc. Pomogę z nauką, głupi nie jestem, ze zwierzętami też pomóc mogę, no i magia, na pewno ktoś się będzie chciał tego uczyć.-oj tak, już widziałem siebie i masę dzieciaków, jak podpalamy świat magią ognia! HAHAHA! Szybko jednak Yorik mnie na ziemię sprowadził.
-A masz zgodę na używanie magii?-no i tu jakoś tak oklapłem.
-Em... Nie... Jeszcze nie. Ale jakoś nie sądzę, żeby dali ją cyganowi, złodziejowi i dziwce w jednym. Co najwyżej mnie zamkną, ja ich znam.-zmarszczyłem nosek na pokazanie swojego zdegustowania.
-Eh... Vigi, Vigi, żebyś sobie kłopotów nie narobił, bo widzę, że powoli ci się to zaczyna plątać.
-E tam, nie przejmuj się, dobrze będzie. Nie z takich kłopotów wychodziłem, dam sobie radę.
-W to nie wątpię. Jesteś jak mokre mydło w dłoniach, jak nowe skarpety na wypolerowanej podłodze, jak idealnie płaski kamień odbijający się od spokojnej tafli wody.
-Gdzie ja niby płaski, co?-spojrzałem po sobie słysząc te jego piękne porównywanie mnie do mydła, skarpet i kamienia.
-Po prostu uważaj na siebie, bo głupio mi będzie odprawiać ci pogrzeb na prośbę milicji.-zastanowiłem się chwilę i przytaknąłem na jego słowa. Będę uważać, jak zawsze. Nic się złego nie stanie, a jak się stanie, to ucieknę, bo mogę i umiem, przynajmniej zazwyczaj.
Popatrzyliśmy jeszcze raz na budowę i miło nam było z myślą, że coś dobrego dla kogoś robimy. Po takim czasie w końcu komuś jakoś mogę pomóc i korzystam w tej możliwości.

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Vigi Sob Sty 15, 2022 10:37 pm

Byłem tu, poszedłem tam i jeszcze gdzie indziej, a na końcu tu wróciłem. W samą porę, bo się akurat nabożeństwo kończyło. Dużo ludzi się zebrało, więc się nie pchałem do środka, pochodziłem po podwórku, popatrzyłem na budowę i zachmurzone niebo. Pusto tu było, bo budowniczy wzięli dzień wolnego, nie sami z siebie, Yorik im kazał, właśnie przez to co się teraz w sikramie dzieje. Szalone śpiewy, wielka zabawa, nie chciał, żeby mu hałasowali młotkami, bo to ważny dzisiaj dzień, a jaki? No tego to już nie wiem, to nie tak, że się wymieniamy naszymi wszystkimi sekrecikami, bez przesady.
Tak czy inaczej impreza tam trwała dużej niż myślałem, więc zaczynało mi się nudzić, ale przetrwałem to i w końcu ludzie zaczęli wychodzić z kamiennego budynku, a ja mogłem zająć ich miejsce w jego wnętrzu. Znów się zacząłem rozglądać dookoła, jakbym tu nie był już milionowy raz.
-Ale z nich grzeczni ludzie, kulturalni, nie zostawili ani grama bałaganu.-pochwaliłem wiernych, bo faktycznie sikram lśnił tak, że można by z podłogi jeść, nawet grama błota na ziemi nie było.
-Tak, cudowni ludzie, już ci to chyba mówiłem. Dalej jestem nimi zachwycony, ich pomocą i zapałem.-stojąc przy ołtarzu obrócił się w moją stronę z lekkim uśmiechem, który trochę był inny niż zawsze, jakby bardziej uduchowiony? Oni dają sobie jakieś wspomagacze na tych nabożeństwach?-Czegoś potrzebujesz, że przyszedłeś? Czy po prostu chcesz spędzić ze mną czas?-no i tu się jego uśmiech zmienił, widać bogowie poszli w zapomnienie i jego głowa była teraz zajęta innymi myślami.
Uniosłem kąciki ust w odpowiedzi i po chwili zamek w drzwiach do jego pokoju szczękną miło, gdy przekręcaliśmy klucz, zamykając się w środku.
***

Znalazłem krzesło i zasiadłem przy ołtarzu, przy takim stole dużym, gdzie się wszystko zawsze dzieje. Omotany w koc odpaliłem świeczkę zapałką, strzeliłem stawami w palcach i zabrałem się do pracy. Trudne to nie było, bo magia taka to nie jest jakiś wielki wysiłek.
Otoczyłem dłońmi płomień, zerknąłem jeszcze po sikramie, żeby się upewnić, że jestem tu sam i sam byłem, więc mogłem zaczynać. Cichy, wdech, uśmiech i przemowa spokojnym prawie szepczącym głosem wypowiedziałem prośbę o spotkanie.
-Dszijaw taj lindra resipe aun keraw czag ando wakeraw.-całkiem zgrabnie mi to wyszło, nie powiem, nie powiem, mistrzem jestem już prawie w to. Jednak konuruńska odmiana cygańskiego ma w sobie to cudowne coś, ten pierwiastek domowej atmosfery, może tylko dlatego, że kojarzy mi się z dzieciństwem.
Świeczka po wypowiedzianych słowach przygasła nieco na kilka sekund, wytwarzając więcej dymu niż powinna, gęste obłoki nie uciekały jednak nigdzie, kłębiły się i kłębiły, nabierając wyrazistości i kształtu, z którego powoli zaczynała się wyłaniać łagodna, kobieca twarz, która zdawała się pływać przez brak stałej formy dymu. Ogień znów nabrał mocy, więc mogłem zabrać od niego ręce, żeby się nie poparzyć.
-Dobry wieczór, dawno się nie widzieliśmy, prawda?-przywitałem ją z uśmiechem. Zabawne, że odziedziczyłem ją po mamie. Ile się ona musi z nami męczyć, chociaż nie wzywamy jej aż tak często, no i tak czy inaczej co ona niby ma do robienia po śmierci?
-................................................................................-zapytała z troską, ale i nie mogła nie wbić mi tej małej szpilki w serducho. Parszywa kobieta, niemożliwa. Niby kocha, niby dba, ale ma w sobie coś z małej żmii. Cudowne.
-Już dzisiaj takie pytanie słyszałem.-zmrużyłem ślepia.
-..............................-poruszyła dymiastą brwią i uśmiechnęła się zawadiacko.
-Czepiasz się.-nadąsałem się, jak prawdziwa, groźna żaba z bagien.-Ale przepraszam, miałem dużo na głowie, a jak już mam czas to śpię.-wytłumaczyłem się, licząc na zrozumienie i chyba je dostałem.-Myślałaś o tym, o czym ostatnio mówiłem? Nie jestem pewien czy to dobry pomysł.-próbowałem wymyślić inne rozwiązania, ale mi to nie wychodziło, zupełnie jakbym wpadł na pewien tor myślenia i nie mógł się z niego wyszarpnąć.
-.....................................................-eh,no tak, faktycznie tak było, ale liczyłem, że zmieniła zdanie, a tu jednak nie. Nie chciałem się z nią szarpać, bo ona jednak ma dużo większe doświadczenie, ale ja, jak to ja, młody i zbuntowany byłem nieco sceptyczny.
-No to co teraz? Czekać, tak po prostu, aż się coś mi zwali na głowę?-westchnąłem ciężko, bo to był problem, który już chciałem mieć za sobą, daleko, jak najdalej.
-.........................................................
-Wiem, mimo wszystko źle się z tym czuć będę.
-....................................................................................-poprosiła mnie uprzejmie. Nie chciała mi rozkazywać, ale jakoś musiała mnie odciągnąć od moich planów, dla mojego dobra. Rozumiem ją, ale dalej byłem trochę zły na sytuację, że nie mogę działać już tu i teraz.
-Dobrze, skoro tak mówisz. Mam tylko nadzieję, że tego nie przegapię.-odparłem. Miała już otworzyć usta, ale wtedy drzwi do pokoju Yorika się otworzyły. Dym rozpłynął się w powietrzu, ogień zafalował, a ja siedziałem i wielkimi oczyma wpatrywałem się w kapłana.
-Ty to lubisz mnie ostatnio straszyć, co?
-Co ty robisz?-zachrypiał sennym głosem.
-...Modlę się.-widziałem tę zmarszczkę zmieszania i niezrozumienia na jego czole.
-Co?
-Modlę się.
-Ty?
-....Tak.
-Wszystko w porządku?-no i weź tu wejdź na ścieżkę do bogów, jak nawet sikramista w ciebie wątpi.
-Ale ty jesteś. Tak, wszystko dobrze. Pomodlić się nawet nie można.-zafukałem, poprawiłem koc na sobie, wziąłem świeczkę i ruszyłem w stronę blondyna.
-Bo ty się nie modlisz, nigdy.
-Zacząłem. Może bogowie w podzięce zrobią z dziwki milionera czy coś, różne cuda się działy.-zamachałem mu ręką przed twarzą, żeby porzucił pomysł i wracał do spania.
-Ta, możliwe...-chyba moje słowa go do końca nie przekonywały, ale najwyraźniej nie miał sił się wykłócać i grzecznie wrócił do łóżka. Na dzisiaj koniec przygód, ale będę musiał się z nią znów skontaktować, przeprosić za nagle przerwaną rozmowę, bo to tak niegrzecznie się rozstawać bez zapowiedzi.

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Vigi Sro Lut 02, 2022 9:03 pm

Otworzyłem oczy i wbiłem uważny wzrok w kota leżącego po środku namalowanego krwią symbolu o nietypowym kształcie przypominającym zarówno gwiazdę, ale mającym w sobie koło i coś z kwiatu. Poniosło nas, ale to dobrze. PASJA I ODDANIE SPRAWIE!
-Jesteście gotowi? To wymaga skupienia.-ostrzegłem dzieci, które siedziały ze mną dookoła symbolu.
-Tak.-odpowiedziały chórkiem, po czym podaliśmy sobie dłonie, wzmacniając barierę pomiędzy naszym światem, a światem umarłych, nic się przez to nie przedostanie, no chyba, ze nas zabije, bo będzie zbyt silne, ale to szczegół.
Smutny kotek z rozprutym brzuchem zaczął poruszać niemrawo wibrysami, kiedy zgraną grupą mruczeliśmy pod nosami zawiłe słowa, brzmiące przyjemnie, ale i złowieszczo zarazem. Mogliśmy czuć ciepło wydobywające się z wnętrza symbolu. Mówiliśmy dalej, pomimo unoszącego się dookoła gęstego dymu, pomimo tego, że krwawe malunki powoli nabierały żywych kolorów mieniących się lśniącą czerwienią. Napotkałem wzrok wątpiącego dziecka, ale uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową, dla pokrzepienia jego serca. Pokój wypełnił ciężki zapach, który trudno było mi opisać, jakby zapach gaszonej świecy, ale i coś bardzo dusznego. Martwe zwierzę rzucało się spazmatycznie na ziemi, ale wszyscy wiedzieliśmy, że to po prostu dusza walczy aby zostać w jego ciele jeszcze chwilę. To niestety nie mogło się dalej ciągnąć, musieliśmy ja wydobyć, aby móc spokojnie przejść do kolejnego etapu naszego spotkania. Kiedy myślałem, że już koniec, okazało się, że zabawa dopiero się zaczyna. Z parteru dobiegły nas nagle hałasy, trzaśnięcie drzwi, zgrzyt metalu, rytmiczne łomoty. Dudnienie na dolnym piętrze się wzmogło, skrzypienie schodów przybrało na sile.
-Nadchodzi!-zapiszczała jedna z wystraszonych dziewczynek, zerkając na mnie w poszukiwaniu nadziei.
-Damy radę, nie przerywajcie kręgu!-zarządziłem i wzmocniłem chwyt na dziecięcych łapkach, żeby za nic nie odpuszczali. Coś ewidentnie rozzłoszczonego szło do nas, hałasując, jak stado koni. Usłyszeliśmy mocne uderzenie o drewno i dzikie warknięcie w nieznanym, bełkoczącym języku.
-Co to jest?-wymamrotał w panice rudowłosy chłopiec.
-Nie wiem, ale nieważne co tam jest, poradzimy sobie z tym.-natchnąłem towarzyszy odwagą i wtedy obcy stwór zakończył wędrówkę, w akompaniamencie skrzeków młodzików dopadł do drzwi i otworzył je gwałtownie na oścież tak szeroko, że aż klamka uderzyła w ścianę. Naszym oczom ukazał się prawdziwy demon seksu, nasz ukochany i jakże przystojny kapłan Yorik, który wyraźnie nie był zbyt szczęśliwy z tego czego świadkiem jest. Uniósł rękę z lampą, żeby lepiej widzieć nas, który siedzieli tylko w świetle kilku świec. Zerknąłem na jego drugą rękę, którą przykładał do biodra. Ha! I co? Walnął dupskiem w szafkę dlatego tak zaryczał, a jak mówiłem, żeby ją przestawić, bo się ktoś uderzy, to nieee, bo po co?
-Hrami!-krzyknął, ale szybko popatrzył na dzieci i przywołał się do porządku. Wyprostowany i z twarzą, na której znów widniał pozorny spokój wwiercał się we mnie ślepiami i ja już czułem, jak mnie morduje w wyobraźni chłopak.-Vigi, mogę cię prosić na słówko?-uśmiechnął się, ale wszyscy czuli, że atmosfera jest gęsta, ale tylko pomiędzy mną i nim, bo dzieci zdawały sie mieć z tego niezły ubaw.
Pokiwałem mimo wszystko głową i wyszedłem, majestatycznie falując moją czarną peleryną zrobioną z jakiejś starej spódnicy. Zamknęliśmy za sobą drzwi i odeszliśmy na bok, żeby dzieciaki nie słuchały tych wszystkich zarzutów. Miło było z jego strony, że nie daje mi opieprzu przed wszystkimi.
-Co to miało być?-rzucił, znów mnie bijąc spojrzeniem.
-Co? To? Nic, ratujemy pluszaka, rozpruł się, a operacja na żywym obiekcie byłaby zbyt ryzykowna, więc wyciągnęliśmy z niego duszę i zapieczętowaliśmy, żeby nic się jej nie stało, jak zaszyjemy, to...
-Co?-przerwał w końcu moje tłumaczenie, po długim czasie wsłuchiwania się w odpowiedź i niewierzenia, że mówię dość poważnie.
-No pieczętowaliśmy duszę, żeby...
-Vigi, ja rozumiem, ale co to za technika?-eeemm... trochę nie wiedziałem, czy to jakiś rodzaj karcenia czy faktycznie pytanie o radę.-Tylu masz bogów, Kokoro, nie możesz tego robić w jej imieniu? Podchodzisz do tematu zbyt luźno, a co jeślibyście faktycznie coś zrobili? Wywołali jakiegoś demona, a bo to mało ich szuka byle powodu do odwiedzenia tego świata?-czułem, jak bierze to zbyt poważnie.
-Ale to była zabawa tylko.
-Od zabawy się zawsze zaczyna. To miejsce jest pod opieką Omari i nie będziesz mi w nim odprawiał jakichś rytuałów. Jeszcze żebyś to sam robił, ale ty dzieci w to angażujesz. One nawet nie wiedzą, jakie to może mieć konsekwencje, już nie mówiąc o niestosowności naśmiewania się z religii i to pod moim nosem.-zafukał i chyba dotarło do mnie, że się poczuł naprawdę urażony. W sumie jakby się tak zastanowić, to się nie dziwię.
-No dobra, przepraszam, już nie będę.-trochę się skuliłem, bo głupio wyszło.
-Nie chodzi o to, że masz tego nie robić, bo bogowie chcą, żeby się do nich zwracać po pomoc, ale właśnie do nich masz się zwracać, a nie do jakiegoś nie wiadomo czego. Rozumiesz?-wystawił groźnie palec w moją stronę, co sprawiło, że bez wahania pokiwałem głową.-I uważaj sobie, bo teraz będę cię miał na oku panie opiekunie. A teraz idź im zaszyj tego pluszaka tradycyjnym sposobem. Bez świec i farb.-znowu zamachałem łebkiem i kiedy się odsunął przeszedłem obok niego, żeby wrócić do pokoju. Ja to nie rozumiem, jak niektórzy ludzie mogą być tacy sztywni. Niby widziały gały co brały, ale kiedyś Yorik był chyba bardziej rozrywkowy. Cóż, kiedyś był synem kapłana, co obowiązków wiele nie miał, a teraz jest już dużym chłopcem, ma własną kaplicę pod opieką. Dojrzał, czy coś. Nasze drogi się pewnie kiedyś rozejdą, jak ze wszystkimi, którzy dorastają. Nie mówię, że ja jestem dzieciakiem, ale nie mam przynajmniej kija w dupie, a to uważam zaleta, a nie wada.

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Vigi Czw Lut 17, 2022 1:38 am

lato 1871 r.

Hm.... Hmm... A może...? Nie, pod jakimkolwiek kątem na to popatrzę, to ni jak nie umiem znaleźć wyjścia. Po prostu jebnąłem na środku ołtarza kocioł z demonami i pytanie co teraz? Bo wspaniały Vigi potrafił napaćkać symbole farbą, owszem. Potrafił też przeczytać jakieś wiersze z książki kapłana i połączyć ze znanymi słowami w głowie oraz radą duchowej przewodniczki, owszem, ale żeby zrobić to samo, ale w odwrotną stronę, to już nie, no oczywiście, bo i po co!
Stanąłem nad dziurą w ziemi, co miała średnicę jakichś dwóch metrów i jeszcze bardziej zjawiskową głębokość. Większe to niż ja i to sporo większe. Wsparłem się dłońmi o biodra, nie przejmując się tym, że brudzę sobie farbą spodnie i koszulę. Namalowałem dookoła jeszcze więcej symboli, które nie działały, wiec je zmywałem i malowałem kolejne licząc, że coś wskóram. Dziwne stwory na dnie dołu nie były szczególnie zadowolone z tego, że kilka kropel wody mi spadło na nich. Może i brudna, ale od razu wyparowała, więc dlaczego płaczą?
Skończyły mi się zaklęcia i wzory, jakie mógłbym narysować, a czas ucieka i to szybko. Muszę coś wymyślić, ale najpierw przewietrzę, bo będzie mi się tak lepiej myślało. Podszedłem do okna i otworzyłem je na oścież, bo połowa kaplicy była zadymiona niesmaczną mieszanką kurzu i dymu, jaki wydobywał się z dołu, w którym kotłowały się wijące się stwory. Jeszcze niektóre mogłem rozróżnić od inne. Był jeden, co wyglądał, jak wielka gąsienica, ale taka dziwna, bo z masą całkiem ludzkich oczu wzdłuż boków, było też coś długiego, co na miejscu głowy miało szarpiące się dziko macki, a tak poza tym? Jakaś świnia, z masą rogów i kłów w miejscach, w których być nie powinny, a do tego masa makaronu, który zdawał się żyć, przesuwał się, jak masa węży. Na co ja trafiłem? Gulasz ktoś w Otchłani robił i akurat to wezwałem?
Sięgnąłem po kolejne okno i wtedy usłyszałem wybuch z dołu. Nie był wielki, ale sprawił, że kolejne kłęby kurzu wzbiły się w powietrze, tym razem towarzyszyło im również chlapnięcie czegoś brunatnego na posadzkę, jakiś wiercący się w miejscu, skrzeczący piskliwie glut. Podszedłem i butem strąciłem go w dół, do jego demonicznych znajomych. Zaczynało się robić paskudnie. Jeśli się jeszcze trochę swobodniej poczują, to kto wie, czy nie wypełzną? Trzeba zacząć działać. Właśnie dlatego wziąłem kartkę, pióro i kopertę i naskrobałem list do najmądrzejszej osoby, jaką znam. Mój długouchi przyjaciel na pewno będzie wiedział, jak z tego wyjść. Wystarczy mu to dać i liczyć, że nie zignoruje mojej prośby o ratunek.
Zakleiłem kopertę i wybiegłem jak oparzony z kaplicy. Szalonym tempem znalazłem woźnicę, któremu nakazałem zawieźć kopertę w wyznaczone przeze mnie miejsce, oczywiście nie płaciłem mu, bo nie zabrałem pieniędzy ze sobą. Wysyłka na koszt odbiorcy! Kiedyś Thaazowi oddam, chyba, raczej tak, jak będę pamiętać. Jasne, że będę, mam w końcu dobrą pamięć. A czy oddałem mu pieniądze za ostatni raz? Hm... Hmmmm..... Cóż, życie.
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Thaazis Hassir Czw Lut 17, 2022 6:24 pm

Nie planował wstawać o takiej godzinie, a należał do osób, które bardzo nie lubią, jak plany im się zmieniają. Stąd też list został przekazany Thaazowi szybko, cicho i z natychmiastowym ulotnieniem się przez jednego z jego ludzi w rezydencji. W pierwszej chwili nie wiedział, co ma myśleć o tym wszystkim, i czy Vigi przypadkiem nie jest pijany. Ale czy zwyczajnie pijany odważyłby się zawracać mu głowę? Cóż, śmiał twierdzić, że tak, jednak całość była zbyt zgrabnie ułożona jak na taką dawkę alkoholu. Doszedłszy więc do wniosku, że coś jednak jest na rzeczy, postanowił zebrać na szybko sugerowane rzeczy. Tylko co on w zasadzie miał? Jakiś wisiorek, kiedyś dostał go od kapłanki, która naiwnie wierzyła, że się nawróci na jedyną słuszną ideologię. Świętą księgę aran, przepisane do druku wierzenia hayami, choć wątpił, żeby ta wersja miała jakąś duchową wartość, szczęśliwą kość z kasyna i trochę tahe... Nie, zasadniczo to kość była ważona, więc ją odłożył.

Jako że jemu została zapłata do ogarnięcia, wykorzystał nieszczęsnego woźnicę jako szybki transport na miejsce, gdzie miał znajdować się jego cygan. Tam też zapłacił mężczyźnie za całą fatygę i skierował się do kaplicy. Już od bramy widać było, że coś się dzieje, okna były pootwierane, a ze środka ulatniał się bury opar i dziwny zapach. Vigi, coś ty tam narobił? Po krótkiej chwili namysłu po drodze, z żalem stwierdził, że nie ma zielonego pojęcia. Chyba za słabo znał się na tych wszystkich kapłańskich rzeczach, by móc zgadywać czy wnioskować. To go zirytowało, ale to problem nie na tę chwilę.
Bez wahania wszedł do środka, minął otwarty hol i stanął w głównej sali, nieruchomiejąc.
— Okurwa... — Rzucił plecak na podłogę, po czym podszedł ostrożnie do krawędzi, jakby ta miała mu się przypadkiem osunąć spod nóg. Thaaz zajrzał do wnętrza dziury ziejącej smrodem i dymem i nie wierzył w to, co widzi. — Jak... Jak ty to zrobiłeś? — rzucił, kierując na Vigiego zszokowane spojrzenie, a rękę wystawiając w stronę dołu i jego mieszkańców. — Co to właściwie jest? — No dziura, Thaaz, i to w cholerę głęboka.
Odsunął się zaraz, kiedy coś mackowatego podskoczyło prawie do krawędzi i spłynęło po brzegu z powortem na dół. Jak jeden cygan mógł narobić takiego bałaganu?
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Vigi Czw Lut 17, 2022 7:44 pm

Walczyłem z tym wszystkim, oj walczyłem. Czekanie na Thaaza niezmiernie mi się dłużyło, do tego bałem się, że zignoruje wiadomość w jakiś sposób, albo postanowi mi pomóc, ale w połowie drogi zaśnie. No i jeszcze bałem się, że zabierze tu kogoś ze sobą. To by było niezręczne, jakby na przykład zabrał Iorwa, on mi tyle mówił, że magia to nie zabawa, że czary to poważne zajęcie, że wiąże się z nią duża odpowiedzialność. Na bogów, może i spokojny z niego chłop, może i miękki, jak rozgotowane kluseczki, ale czuję, że w takiej sytuacji pokazałby co umie. Ale spokojnie, Thaaz na pewno odbierze wiadomość i przyjedzie tutaj sam.
Pracowałem więc dalej. Poukładałem wszystkie rzeczy, spróbowałem jeszcze raz zmyć symbole w podłogi, czymś sobie musiałem zająć myśli i ręce. Wytrzymywałem kolejne wybuchy i odpierałem ataki glutkowatych stworków, które ni jak nie mogły atakować, bo nawet kończyn nie miały. W końcu usłyszałem trzaśnięcie sikramskich drzwi. Poczułem, jak krew mi w żyłach zastyga. Przez gęsty dym nie widziałem a początku kto to wszedł, a co jeśli to kapłan? Nieee, kapłan nie jest taki niski. Oh! Thaazik! Widząc go uśmiechnąłem się szeroko i z ulgą, a słysząc jego zdumienie, na nowo dopadło mnie zrezygnowanie. No tak, dół to niemały szczególik w tym wystroju wnętrza. Gdyby jeszcze tego dymu nie było, to by się to dywanem zakryło czy coś.
Poderwałem się z podłogi i podszedłem do kolegi po fachu, wycierając wilgotne dłonie w uda.
-Eeeee... Dobre pytanie.-pokiwałem głową i razem z nim wzdrygnąłem się na nagły atak stwora z dołu.-Miałem dzisiaj sikram cały dla siebie, chciałem się pobawić, poszukać nowego rytuału do zabawy dla dzieci no i proszę, mam dół i nie umiem go cofnąć.-wzruszyłem ramionami bezradnie i poszedłem do krzesła w pobliżu ołtarza.-Uważaj, bo oni tam czasami wybuchają, więc lepiej nie podchodź zbyt blisko.-chwyciłem książkę leżącą na krześle i zacząłem ją przeszukiwać, żeby znaleźć wierszyk, co go czytałem, ale nie mogłem znaleźć, zacząłem zatem szukać symbolu, z nim poszło dużo łatwiej, a kiedy go odnalazłem, podałem książkę Thaazowi.
-Namalowałem o to.-wskazałem obrazek będący mieszanką koła, niby koniczyny i kresek.-Wydawało się proste i było. Potem jeszcze coś z innej stronny przeczytałem i pogadałem coś po cygańsku. Ziemia sie zatrzęsła, rozkruszyła i jest co jest.-podrapałem się po szczęce, bo do taka niezręczna sytuacja.-Próbowałem malować inne i czytać pozostałe wiersze, ale żaden nie działa.-westchnąłem ciężko i z nietęgą miną wróciłem spojrzeniem na elfa.-Masz jakiś pomysł? Przydałby się teraz bardzo.-miałem trochę nadzieję, że Thaaz podwinie rękawy, powie coś po swojemu i nagle wszystko się odczaruje i zapomnimy o sprawie. To byłby raj.
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Thaazis Hassir Pią Lut 18, 2022 12:19 am

Tak, to było rzeczywiście doskonałe pytanie, szkoda tylko, że chyba Vigi też nie znał na nie właściwej odpowiedzi. Elf zatopił w nim spojrzenie pełne sceptycyzmu, który tylko rósł w miarę, jak ten wyjaśniał cały ten bajzel. Poszukać rytuału... że co?
— Taką zabawą rozwiązałbyś główny problem sierocińca — mruknął, zerkając jeszcze raz do ziejącej jamy. Jakaś część jego chciała to zobaczyć, ale taka wizja była społecznie nieakceptowalna, więc zachował ją dla siebie.
Brwi Thaaza powędrowały do góry, kiedy padła kolejna informacja o dziwnych tworach. Jak to może wybuchać? Choć z drugiej strony właśnie jego światopogląd sam się tak jakby podkopywał, więc równie dobrze mógł założyć, że tak po prostu jest. Wspaniały kanał, ale dość już komplementów w stronę dziury, powinni się zastanowić, jak ją zakopać.
Vigi poszedł po książkę, więc Hassir ruszył za nim i po chwili słuchania jak kartki się przewijają, spojrzał na rysunek. Nie żeby coś mu to mówiło, ale no, wyglądał na całkiem porządny. Poważny. Taki, co nie jest podrabianym bohomazem znudzonych studentów. Ale czy on dobrze rozumiał? Vigi znalazł ładny obrazek, potem ładny wiersz, do którego dodał swoją linijkę i... ehhh.
— Zawsze możesz wyjść i udawać, że to nie ty... — rzucił, choć mało poważnie. Ale to był niezły plan, nie? Potem by uznali, że jest tu jakiś nekromanta, albo że kapłan to kultysta, zamknęliby przypadkową osobę i nikomu by do głowy nie przyszło, że motylek i publiczny reprezentant mają z tym cokolwiek wspólnego. Powiódł wzrokiem po okopconym suficie, ale ten wyglądał solidnie. Jedna obawa mniej, przynajmniej na razie. — Skoro te są do niczego... — Oddał mu księgę. No dalej, Thaaz, ty zawsze masz pomysł. — To poszukaj w innych... — Sam podszedł do swojego plecaka, by wyjąć rzeczy i zacząć przeglądać jedną z ksiąg. — Cyganie lubią się bawić z duchami, co robicie w takich sytuacjach? — rzucił, przerzucając nerwowo kartki. To był chyba pierwszy raz, kiedy Thaazis tak wyraźnie się stresował. I tak bardzo wiedział, że nie ma pojęcia, co robić.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Vigi Pią Lut 18, 2022 11:37 am

Uśmiechnąłem się na jego pochwałę.
-No wiem, kto by nie chciał dziecka, co się zna na magii i to takiej przydatnej.-już parę dzieciaków umie co nieco i ludzie, którzy biorą je pod opiekę tymczasową, chwalą sobie użyteczność czarów. Co jak co, ale dobry ze mnie nauczyciel.
Dobrze, że Thaaz poszedł za mną, bo się trochę bałem, że jednak zrobi coś głupiego. Wiem, ja-Vigi myślę, że on-Thaaz zrobi coś głupiego. Niedorzeczne, prawda? Bardzo prawda, jednak strach, to strach. Z kotła może sie jeszcze jakoś wytłumaczę, ale jak kumpel tam wpadnie, to już średnio. Bo weź tu się tłumacz, jak wezwałeś kogoś na spotkanie i potem ten ktoś zaginął bez śladu, a ty jesteś ostatnią osobą, co go widziała. No bym się nie wydłubał z tego.
Zaśmiałem się krótko słysząc komentarz.
-Chciałbym, ale wtedy by mi się oberwało za to, że pozwoliłem na włamanie do kaplicy.-i tak źle i tak niedobrze, no nie dogodzisz w żaden sposób. Dlatego nie uciekałem, bo wolałem już bardziej tego nie plątać.
Podążyłem za jego spojrzeniem, na sufit i załamałem się. Jak ja niby mam to odczyścić? Nie mam takiej drabiny, poza tym nawet jakbym miał, to bym na nią nie wlazł w żaden sposób.
-Nie zauważą tego. Ludzie nie patrzą w górę.-rzuciłem z nadzieją, bo to chyba prawda, co nie? Sikram nie jest aż tak duży, żeby z daleka dostrzegać syf na sklepieniu, a w górę faktycznie nikt nie spojrzy. Liczę na to, ale jak już ktoś spojrzy, to zrzucę to na budowlańców i to, że już tyle czasu temu miejsce to powstało, że miało prawo się ubrudzić. Będzie dobrze, nooo, musi być.
Odebrałem książkę i kontynuowałem przekopywanie jej jeszcze raz, kartkę po kartce, żeby znaleźć moje zaklęcie i ewentualnie jakieś inne, które by było podobne, a jak Thaaz miał jeszcze jakąś swoją książkę, to i z nią zacząłem się zaznajamiać.
-My nie otwieramy magicznych portali do podziemi. My rozmawiamy z przodkami. Prosimy, żeby przyszli, a kiedy czas się rozstać to się po prostu żegnamy, rozganiamy dym czy gasimy świeczkę. Duchy same odchodzą, byle w pokoju, bo inaczej będą cię nękać. A niektóre ciotki bywają wredne.-hm gaszenie świeczki może i by mogło podziałać.-Mamy ich zalać wodą? Nie lubią jej. Zmywałem symbole i trochę na nich chlapnąłem. Był płacz. Nawet, jak ich rozzłościmy, to chyba męczyć nas nie będą, bo same z siebie nie wyjdą na ziemię, chyba.-zerknąłem na dziurę, akurat w momencie, gdy nastąpił kolejny wybuch. W powietrze wzbiły się nowe kłęby dymu, uderzające w sufit i uciekające przez okna. Tym razem wydawało mi się, że z doły wypłynęło też i kilka płomieni, a już na pewno wyskoczyło kilka galaretek. Eh, dramat. Podszedłem bliżej kociołka i używając zaufanej metody buta strąciłem większość glutków. Darowałem tylko ostatniemu, przy którym kucnąłem i trąciłem go ostrożnie palcem. Nie byłem pewien co to jest, ale palca mi nie wyżarło, dlatego podniosłem stworka i położyłem go sobie na otwartą dłoń.
-Gadaj jak was odegnać i to już, bo cię wrzucę do środka, jak resztę.-zagroziłem mu, jednak galaretowaty demon jedynie zatrząsł się w przestrachu i zaskrzeczał piskliwie. Gdzie to właściwie ma usta? Hm. Zacisnąłem nieco dłoń, robiąc mu pozornie bezpieczne schronienie, w którym się skulił i schował. Wstałem i podszedłem do Thaaza, żeby mu małą, brunatną paskudę pokazać.
-To Igiv.-tak go nazwałem. Czasami myślę, że jednak jestem pacanem, pytanie czy Thaaz zauważy moje niezwykle sprytne zagranie z imieniem potwora. Pewnie tak, mi często się wydaje, że jestem ponad przeciętnie mądry, kiedy to nie jest prawda. Każdy czasem lubi siebie samego okłamywać.
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Thaazis Hassir Pią Lut 18, 2022 3:33 pm

Nie załapał jego żartu, albo nie chciał się do tego przyznać, ale z drugiej strony to miał rację. Im więcej dziecko potrafi, tym chętniej będzie zabrane, to trochę jak z wybieraniem pieska do pilnowania owiec. Kto wie, może jeśli to przeżyją, to będzie to jakiś pomysł na biznes, ale najpierw trzeba tu posprzątać.
Thaaz tylko pokiwał głową na usłyszane tłumaczenie, ale nie za bardzo się z nim zgadzał. Z włamania łatwiej się wyłgać niż z czegoś takiego, robił to wiele razy. Ale skoro cygan nie zamierzał iść, to on również nie powinien, w końcu już tu przyszedł. Do czego to doszło.
— Chyba się starzeję... — mruknął, przeglądając jedną z przyniesionych przez siebie ksiąg. Niestety ta od aran była mało przydatna, bo wszyscy uważali, że takie rzeczy jak odegnanie demonów czy oczyszczenie wiedźmy to nie zabawki dla zwykłych ludzi. Wszystko byłoby na miejscu, gdyby ci zwykli ludzie nie mieli dostępu do tworzenia tych problemów. — Zabawne, że ze wszystkich dostępnych ci osób to właśnie ja nie wierzę w duchy... — mruknął, szukając dalej, tym razem w jakimś egzemplarzu na półce, bo Vigi wziął drugą księgę. No tak, no wszystko, co dotychczas uznawał za prawdę, mówiło jasno, że duchy po świecie nie chodzą. Co prawda ducha jeszcze nie widział, ale dół pełen potworów to też nie było nic zgodnego z ideologią Jaleeiti. — Wodą? — Obejrzał się na niego. — Skąd miałeś tę wodę?
To chyba głupi pomysł, znaczy Vigi powinien to zauważyć, ale z tym za plecami ciężko było myśleć jasno, więc może i nie. A gdyby mieli poświęconą wodę albo coś w tym stylu, to chyba nie byłoby głupie.
Jednak kombinowanie przerwał im wybuch, który dla Thaaza był czymś nowym, aż elf przysunął się bliżej regału z książkami. Popatrzył na gluty rozrzucone po podłodze, w tym też tego jednego, który zaczął pełznąć w jego stronę. Niewiele się zastanawiając, Hassir rozdeptał galaretę i lekko odchylił but od podłogi, z którego ciągnął się kleisty szlam. Ten to za chwilę oderwał się od powierzchni i z cichym piskiem uciekł z powrotem do dziury, pozostawiając elfa samego z tym faktem.
Wzrok Thaaza zaraz wylądował na kolejnym glucie. On naprawdę to trzymał na ręce?
— Może być nawet Burek, przydałby się na coś — burknął zestresowany, z tego wszystkiego zupełnie ignorując fakt, że to coś wypełzło z ich magicznej przeklętej dziury. — A co tam było? — Podszedł do zostawionej przez Vigiego księgi hayami, gdzie strony traktowały akurat o urokach przeciw czarnej magii. — To... nie brzmi źle... relatywnie — wymruczał, przelatując po tekście. Biorąc pod uwagę te wszystkie bajeczki avinidów, to ten fragment wyglądał nawet porządnie. Rety, że też musiało paść na chyba najgłupszą religię, o jakiej słyszał... Ale jeśli podziała, to tylko to się będzie liczyło. — Potrzebujemy kadzideł... z tahe. — Wskazał woreczek ziół. — I czegoś takiego. Umiesz to narysować? — Wstał, podtykając Vigiemu pod nos stronicę z fikuśnym okręgiem.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Vigi Pią Lut 18, 2022 5:00 pm

Uśmiechnąłem się. No zabawne, że on nie wierzy. Może ko kiedyś przedstawię mojej opiekunce, kto wie, o ile ona się nie rozproszy, bo niestety tak ta magia działa, że nie lubi obserwatorów, ale jakbym jej zapowiedział, że będziemy mieć gościa, to czemu nie? Tak, kiedyś mu to zaproponuję, za jakiś czas, kiedy zapomni o tym, co się tutaj dzieje obecnie.
Wertowaliśmy książki, wymieniając się uwagami i dopiero jego pytanie zwróciło moją uwagę na to, że woda mogła do zwyczajnych nie należeć.
-Do studni nie chciało mi się iść, to wziąłem jakąś spod stołu.-mruknąłem i podszedłem do ołtarza i blatu na nim, gdzie schowane przed oczami wiernych znajdowały się półeczki z różnymi pierdołami potrzebnymi do nabożeństw. Sięgnąłem po pustą butelkę, z której korzystałem, zerknąłem na etykietkę i wtedy to nabrało sensu.-Oh...No tak, święconych nie lubią.-pokiwałem głową z aprobatą. Z drugiej strony, to musiało demony boleć, a czy to mój cel? I właśnie kiedy się nad tym bólem zastanawiałem, nastąpił wybuch i Thaaz rozdeptał galaretę. On się najwidoczniej nie certoli. Ale on jest super taki mocny, twardy i mafijny. Moja inspiracja, mój autorytet. Jednak mimo tego podążyłem swoją ścieżką zebrania gluta i przedstawienia go elfowi, który najwyraźniej nie zrozumiał żartu w imieniu stwora. Nie dziwię mu się w sumie, sytuacja dość nerwowa jest, ale Thaazik spięty tak, że hoho! Żeby go tylko zaraz serduszko nie zabolało, bo go na ołtarzu ułożę i pomasuję igłami, przez ten długi czas nauczyłem się tego i owego.
Podreptałem za nim i zajrzałem przez ramię na strony książki.
-No nie brzmi źle. Spróbować na pewno nie zaszkodzi, co gorszego się stać może?-wzruszyłem ramionami i wiedziałem, że oj takie rzeczy gorsze mogą przyjść, że się spłaczemy pod ławką. Odrobina optymizmu jednak jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Śledziłem pismo, co chwila zerkając na twarz elfa, żeby wyczytać z niej czy widzi coś przydatnego, aż w końcu podjął decyzję, jako starszy i bardziej doświadczony kompan walki z demonami.
Pokiwałem żywo głową, wziąłem książkę, odłożyłem galaretkę na krzesło i zabrałem się za malowanie. Jak człowiek dawnych czasów, dłońmi, niech siły nieczyste widzą, że się nie boję ubrudzić. Chociaż, zaraz, ja teraz maluję symbol sił czystych, a to niech też widzą moje poświęcenie. Nową koszulę sobie ubrudziłem, a kosztowała niemało.
-Kadzidła jakieś na zapleczu na pewno będą.-wskazałem pokój pełen regałów ze skrzynkami, książkami i innymi różnościami. Zastanawiałem się, jak to będzie wyglądać, ale bardziej martwiłem się, czy to w ogóle podziała, chciałbym, żeby działało.-Będzie jakiś wiersz do przeczytania? Ty będziesz mówił?-no bo w sumie nie wiem za bardzo czy to, że ja umiem coś tam czarować, a on nie, ma jakieś znaczenie. Czasami grunt, żeby dobrze wypowiedzieć i tyle. Galaretka zaskrzeczała w rytm mojego pytania, jakby powtarzała to co ja, ale w swoim skrzeczącym języku. Zmarszczyłem lekko brwi.-Uuuueee.-galaretka powtórzyła po mnie, znów piszcząc.-Czeeeeśśść!-zafalowałem głosem, co stworek też spróbował naśladować, ale nie wyszło mu to najlepiej. No proszę, trafił mi się śpiewak.
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Thaazis Hassir Sob Lut 19, 2022 6:03 pm

Dobrze powiedziane, co gorszego może się stać... Pewnie całkiem sporo, choć chyba nie chciał teraz o tym myśleć. To do niego dość niepodobne, ale miał wrażenie, że i tak za mało wie na ten temat, by móc coś sensownego wymyślić, więc równie dobrze może się oprzeć na tym tylko, co ma teraz przed sobą. Już samo to nie do końca pojmował, pozostawało mu jedynie uznać, że tak po prostu to działa i już. Nieprzyjemne uczucie.
Zerknął na gluta, ale tylko przelotnie, bo Vigi wziął się za rysowanie po podłodze. Thaaz raz po raz zerkał, jak mu idzie w międzyczasie przeglądania ich instrukcji, i musiał przyznać, że wygląda to nieźle. Chyba nie spodziewał się po tym cyganie talentu do magii, mimo iż tamten sam się w to plątał.
Kadzidła, tak. Zostawił księgę koło krzesła, wziął zioła i ruszył na zaplecze głównej sali. Minąwszy pokój dla kapłanów i akolitów, znalazł się w czymś na kształt kantorku pełnego świątynnych szpargałów. Przejrzał półki, zajrzał do paru szafek, pospiesznie biegając wzrokiem po bezużytecznych teraz rzeczach. No, może poza tą statuetką, wyglądała na przedstawienie Omari. Nie był pewien, czy akurat ta bogini mogła coś wielkiego zdziałać, ale ej, bóg to bóg, nie? Zawsze warto spróbować. Zabrał też przede wszystkim podstawki i naczynia na kadzidła, z którymi wrócił szybko do głównej sali, omijając szerokim łukiem dymiącą dziurę.
— Coś tam było, lepiej ty się tym zajmij... Ja tu przypilnuję, żeby nic nie zgasło — odparł, rozstawiając kadzidełka na miejscach wskazanych w księdze. Nie było to tak proste, jak się wydawało, kiedy przy każdym schyleniu starach się nie krzywić z bólu, ale jego warcząca pod podłogą motywacja miała sporą siłę przebicia. Rzucił okiem dookoła, jeszcze raz sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu i jest gotowe. Tak wyglądało. Z dołu dobywał się jakiś niesmaczny bulgot, a Vigi... — Vigi — upomniał go. — Zostaw Glucjana i bierzmy się za to... — Zerknął znów na dziurę. Jeśli to przeżyje, to chyba będzie prawdziwy cud.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Vigi Sob Lut 19, 2022 6:47 pm

Ah, gdyby tylko Thaaz wiedział jakie mam inne talenty. Ja ogólnie człowiek talentu jestem. Jeżdżę konno, tańczę, masuję, maluję. Mów czego chcesz, a ja pokażę ci, że umiem do ta poziomie co najmniej średniozaawansowanym. Już nie mówiąc o mojej znajomości języków, bo w tym już w ogóle szaleję. Jestem bogiem słownictwa, szkoda, że to nie idzie w parze z elokwencją. Może muszę poćwiczyć pisanie wierszy? Ciekawe czy elf zgodziłby się być moim krytykiem i recenzentem. Na zewnątrz by mówił, że piszę miernie, a w duszy byłby wiernym wyznawcą mojej sztuki, który z pasją śledzi rozwój mojej kariery. Dość tych marzeń, czas ratować mój piękny tyłek, przez karą od kapłana. Przeciw której normalnie nie miałbym nic przeciwko, ale teraz się akurat boję.
Tak więc malowałem symbol, kreseczki i kropeczki i zawijasy. Co chwila wstawałem, żeby ocenić moją pracę i sprawdzić czy na pewno wszystko dobrze wygląda. Już dość pomyłek na dzisiaj.
-Jasne, jasne. Ja to się zajmę tym tak, że zaraz dziury nie będzie. Spokojna twoja rozczochrana.-rzuciłem w powietrze i malowałem dalej nawiązując przy tym mocniejszą więź z moim galaretem, a tu nagle Thaaz wszedł nam w eooaowanie. Popatrzyłem na niego zaskoczony, ale szybko przypomniał mi, że mamy pracę do wykonania. No tak, dziura z demonami w ziemi zniknie, to się będziemy mogli bawić. Priorytety. Swoją drogą Glucjan, co? Glucjan! Idealne imię dla glutka. Glucjan Igiv. Nasz maluszek kochany, nasz wspólny. Prawie, jak pies, którego będę mu podrzucał do opieki kiedy ja będę musiał wyjechać czy coś. Może tego nie chcieć, ale nadając mu oficjalne imię, z własnej kreatywności podpisał na siebie wyrok. Nie chce się nim zajmować, to niech mi płaci pieniądze na dbanie o malucha, czy coś. Niech płaci w cieście i kompocie. Ciekawe czy Glucjanowi posmakuje miodownik.
Kiedy skończyłem bazgrolenie, to obmyłem i osuszyłem ręce, żeby Thazikowi za nic książki nie ubrudzić. On może tego nawet nie zauważy, ale ja widzę, jak bardzo się dla niego staram i on dla mnie też, bo w końcu gdyby tego nie robił, to by go tu nie było. Wziąłem papier w okładce w łapki i przeczytałem w myślach kilka razy to co mam zaraz powiedzieć na głos z oddaniem i zaangażowaniem. Oby wyszło, oby coś się zadziało, cokolwiek, bo lepsze cokolwiek niż widok, że znów coś nie działa.
Pokiwałem do siebie głową i otworzyłem usta, żeby już zacząć mówić, ale opamiętałem się i cofnąłem się o trzy kroki. Może dół wybuchnie i wysadzi kaplice w powietrze, kto wie? Te kilka kroków może mi życie uratować. Odchrząknąłem cicho, żeby mi się głos nie załamał. Spojrzałem jeszcze ostatni raz na Thaaza z uśmiechem. To całe zamieszanie odbija się chyba mocniej na nim, niż na mnie.
-Będzie dobrze.-zapewniłem go tak na zaś, gdyby się denerwował. Jeszcze przez głowę przeszła i myśl, że co jeśli powiem coś źle i demony wyskoczą do nas i wyssą z nas dusze? Ale to takie tam obawy nie wiadomo skąd. Nie ma co się dłużej zastanawiać. Skupiłem się, poświęciłem myśli przodkom, licząc na ich wsparcie, po czym zacząłem pięknie recytować słowa z książki, podobnie, jak elf wierząc w to, że uda się nam przeżyć.
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Thaazis Hassir Nie Lut 20, 2022 2:38 pm

Ich przygotowania dobiegły końca, a z dołu w podłodze ponownie uniósł się większy kłąb dymu. Dobrze, że okna były otwarte, przynajmniej się tu nie uduszą. Z drugiej strony istniała możliwość, że pobudzą wszystkich w okolicy, a już na pewno te dzieciaki. Ciekawe, kiedy ktoś uzna, że jest tu pożar. Zrobiłoby się ciekawie. Albo bardzo nieciekawie. Co on tu w ogóle robił, chyba zwariował.
Może dlatego właśnie Thaaz zawsze preferował bycie niezależnym. Kiedy spaprasz sobie reputację, to musisz tylko poświęcić czas na jej naprawienie, ale jeśli masz za sobą ludzi z konkretnymi oczekiwaniami, to wszystko zaczyna się o wiele bardziej komplikować.
Złapał jego spojrzenie, kiedy ten zapewniał, że sobie poradzą i ułożą wszystko jak należy. To chyba był optymizm wart uznania, ale nie przekonywał go jakoś szczególnie. Chyba nie powinien teraz myśleć pesymistycznie, ale nie umiał. Miałby zatem kłamać? Obie opcje wyglądały równie źle.
Vigi zaczął recytować i trzeba mu było przyznać, że brzmiał z tym jak prawdziwy egzorcysta, brakowało jedynie otoczki tajemniczej grozy wokół jego osoby. Jednak wzrok Hassira szybko skupił się z powrotem na wyrwie, która zdawała się zatrząść, a z wnętrza wydobył się dym, chlupnął szlam i rozryczały się jakieś stworzenia. A więc to naprawdę działało. Teraz chyba powinni się modlić, by był skuteczne. Elf podbiegł do jednego z kadzideł, które oberwało glutem. Szybko postawił je do pionu i oczyścił pobieżnie, by nie przestało dymić. Ten biały dym mieszał się z burymi oparami ulatującymi z dziury i zdawały się je jakoś pochłaniać. Thaaz widział jak ciemne smugi pełzną w powietrzu do każdego z kadzideł, by zniknąć w kamiennych misach. Nie był pewien, jaką to ma pełnić funkcję, ale chyba tak powinno być.
Kolejny ryk podniósł się z wyrwy i odbił gromkim echem po ścianach kaplicy. Była w tym jakaś nader głęboka złość, gniew, którego skalę ciężko było sobie uzmysłowić, a który przytłaczał ich czarnym całunem gromadzącym się pod sufitem. Hassir miał wrażenie, że słyszy słowa wywarkiwane raz po raz przez różne paszcze, ale nijak nie mógł ich pojąć. To tylko dodawało niepokoju. Cofnął się poza obręb kręgu i był to błąd, gdyż w tym momencie ławy dookoła nich stanęły w ogniu, wybuchając żarem i skwierczącymi iskrami. Zerknął na Vigiego, jakby kontrolując, czy nic mu nie przerwało mówienia. Z dołu poderwała się czarna macka, by z impetem uderzyć na oślep posadzkę obok cygana, jednak zaraz poderwała się i zwinęła, a stwór zawył, oparzony liniami symbolu. Te po chwili rozświetliły się na biało, a podłoga zadrżała pod ich stopami. Wysoko w górze coś zatrzeszczało, posypał się tynk, a za chwilę też kawałki muru, przed którymi trzeba był chronić głowę. Posadzka kaplicy popękała, a liczne szczeliny pobiegły do dziury, której krawędzie zaczęły zbiegać się ku sobie, jakby na nowo formując grunt. Po chwili dziura zarosła się zupełnie, uciszając warczące demony i odcinając ich od kolejnych kłębów duszącego dymu.
W kaplicy zapadła cisza. Thaaz odgarnął włosy z czoła i rozejrzał się ostrożnie, oddychając zarówno ciężko, co i płytko. Chyba czymś oberwał w międzyczasie, ale chwilowo mało go to interesowało.
— Udało się?... — Powoli przeniósł wzrok na cygana.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Vigi Nie Lut 20, 2022 3:36 pm

Impreza się zaczęła i to z przytupem. Wybuchy, ryki i inne szamataństwa się działy. Starałem się skupić na czytaniu, ale próbowałem też przeżyć i niczym nie oberwać w między czasie, już pomijam aspekt panowania nad sobą, bo jednak nie byłem gotów na to co się dzieje. Wszystko wymsknęło się mocno spod kontroli. Mimo strachu i niepewności czytałem dalej, bo chciałem to wszystko szybko zakończyć, zarówno żebym ja miał czas tutaj uporządkować wszystko, ale i żeby Thaaz mógł pójść się wyspać.
Za to ławy stające w ogniu, no one mnie zaskoczyły. Niby drewno się pali, ale żeby tak szybko i łatwo to robiło? Mówiłem dalej, odganiając myśli na temat tego gdzie wierni będą siedzieć, że popękana podłoga i sufit są całkiem mocno widoczne. Ciekawe jak to ludzie zinterpretują. Kapłana nie ma jedną noc w sikramie i od razu sikram upada. Może pomyślą, że on jest ich wybawcą czy coś i tylko dzięki niemu wsiowe miasto dalej istnieje. Uciekając od mace i tynku, obserwowałem, jak podłoga w sikramie się leczy i wraca do normalności. Chwilę to trwało, ale kiedy już się dziura zalepiła, to nagle nastała błoga cisza i spokój, zakłócana jedynie ostatnimi spadającymi z sufitu kawałkami tynku oraz kłębami kurzu i dymu.
Zakaszlałem rozganiając to wszystko co latało dookoła mnie i w końcu mogłem obejrzeć nasze dzieło. Burdel, kiła i mogiła, tak podsumować to mogę.
Spojrzałem na elfa i wzruszyłem ramionami, bo chociaż widać było, ze dziura zniknęła, to jednak pierwszy raz tak magowałem i nie wiem. Zamknąłem księgę i powoli zbliżyłem się do miejsca gdzie dół był, wystawiłem nogę i pomacałem czubkiem buta ziemię, po chwili odważniej stanąłem tam na palcach, a po chwili uwaliłem tam całą stopę i całkowicie przeniosłem na nią swój ciężar.
-Chyba się udało.-podsumowałem, ale dla pewności podskoczyłem kilka razy, żeby ziemię sprawdzić.-Ta, udało się.-uśmiechnąłem się szeroko i spojrzałem na niego, wtedy też zobaczyłem popękaną ziemię i spalone ławki. Następnym razem, jak będę robił takie rzeczy, to blisko jeziora, albo w miejscu gdzie nie ma nic do podpalania, na przykład na jakimś kamiennym dziedzińcu czy coś.
Westchnąłem ciężko, rozglądając się dookoła.
-Raczej nie pomożesz mi tu posprzątać, co?-zapytałem się elfa, licząc, że się jednak zgodzi. Z drugiej strony, to mój burdel, jak to ogarnę i jak się z tego wytłumaczę, to już nie jego problem. On swoje odwalił, pomimo, że w ogóle nie musiał tutaj przychodzić. Jednak roboty trochę było, zamieść tynk, wywalić spalone ławki na podwórko, zmyć podłogę, pozbyć się kadzideł, nalać wodę do butelek ze święconą wodą, żeby się nie wydało, że ją zużyłem.
A glutek, co siedział na krześle, w ciszy obserwował nas i to cośmy zrobili i chyba nie aprobował takiego bałaganu, ale co ja tam wiem o galaretowatych demonach?
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Thaazis Hassir Nie Lut 20, 2022 8:30 pm

Na jego gest tak bardzo wymowny w tej chwili skrzywił się nieco. Czyli nadal nie wiedzieli właściwie nic, to było doprawdy pocieszające. Ale przynajmniej nadal żyli, to już duży sukces. To właściwie nawet zabawne, że zgodził się przyjść sam. Ze wszech miar nie powinien i pewnie więcej tego nie zrobi.
Strzepnął pył z ramion i rozejrzał się wokół. Krzesło było zajęte, ławy spalone, więc tylko podszedł do jednej z kolumn, by oprzeć się o nią plecami. Miał chwilę na złapanie oddechu, podczas gdy Vigi badał nowo powstały grunt. Była tam na podłodze duża, gwiaździsta szrama po zrastaniu się posadzki, przypominała trochę bliznę. I nie wyglądała wcale dobrze, ale chyba nic tu teraz tak nie wyglądało.
— I dobrze... Nie chcę więcej słyszeć o żadnych przeklętych dziurach — westchnął i spojrzał na glut na krześle. Zdjąłby go, ale nie miał ochoty tego dotykać. — Hm? — Zerknął na Vigiego, kiedy ten zadał pytanie. Całkiem dobre pytanie, na które miał ochotę przytaknąć. Rozejrzał się jeszcze raz i westchnął ciężko. — Ktoś musi przypilnować, żebyś znowu czegoś nie zepsuł...

Czemu on się znowu na to zgodził? Cała ta noc, to był jakiś obłęd, ale jego ostatnie słowa na temat sprzątania jak najbardziej pozostawały aktualne. Wolał nie musieć słuchać o kolejnych problemach, które Vigi zwali sobie na głowę, bo uważa się za wielkiego czarodzieja czy co tam. No dobrze, nie każdy dałby radę coś takiego zrobić i odkręcić zarazem, ale coś mu w tym wszystkim i tak mocno nie leżało. Jego obliczenia wskazywały na to, że umrą dość marnie, tymczasem skończyło się na paru siniakach i zadrapaniach.
W każdym razie, sprzątanie nie było proste, zwłaszcza pospieszne. Nie bardzo też było co zrobić z ławkami, więc ostatecznie ich nie ruszali, żeby te przypadkiem się nie rozpadły i nie narobiły większego syfu. Plan był prosty, Vigi przeglądał księgi kapliczne, aż niespodziewanie wydarzyła się tu jakaś upiorna interwencja o bliżej niezidentyfikowanej przyczynie. W końcu nie jest kapłanem, by ją znać, nie? Szczęście natomiast, że był na miejscu. Dla bezpieczeństwa też lepiej było nie wspominać o felernej księdze, która zgrabnie zniknęła ze zbiorów. Z samymi wyjaśnieniami Thaaz wolał jednak zostawić go samego. Nie uśmiechało mu się być kojarzonym z takimi rzeczami, zwłaszcza obecnie, poza tym, niech się Hrami pocieszy całością chwały dla siebie. No i jeszcze ten glut, ale w to wolał tym bardziej nie wnikać. Niemniej, nie podobało mu się, że to coś w ogóle istniało, a co dopiero, że Vigi to przygarnął...

z.t. wszyscy
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Vigi Wto Mar 15, 2022 11:12 pm

Udało mi się znaleźć kogoś zaufanego, komu podarowałem krew, jaką zebrałem i dołączyłem do niej małą ametynkę, żeby Dorian wiedział co i od kogo i dlaczego. Z wyrazami wielkiej miłości, całuję Vigi. Ciepłe i kochane pożegnania są moimi ulubionymi. Thaaza dalej całuję w listach, jakoś tak mi zostało i w sumie nie wyobrażam sobie innej opcji, bo oczami wyobraźni naprawdę go całuję w poliki i czółko, a może i nawet w spiczaste uszka, bo czemu nie? Im więcej miłości, tym większy urośnie. Ja dostawałem mało miłości, dlatego taki mały jestem. Hm, czyli on też, bo jeszcze niższy ode mnie jest. To tylko kwestia kilku centymetrów. Mały na ciele, ale wielkie serce ma, oj największe.
Pozbywszy się krwi zabrałem bezdomnego do kaplicy i sierocińca, gdzie go umyłem, cudem, sam nie wiem jak, opierał się, jakbym go żywym ogniem parzył. Może to przyzwyczajenie jego takie. Brak zaufania do ciepłej wody. Nie wiem, nie pytałem za bardzo, po prostu go przekonywałem tak długo, aż znaleźliśmy pewien kompromis i teraz mój menel był wykąpany, pachnący, miał upięte włosy i przyciętą brodę. Nawet na dokładkę przekułem mu uszy, bo w czasie kąpieli zeszło jakoś tak na ten temat właśnie. Sam nie wiem jak i dlaczego, ale w przypływie dobrego humoru zgodził się na zabieg, a ja z chęcią pozostawię na nim ślad swojego wpływu, żeby nie zapomniał o dobrym cyganie, co mu dał czyste ubrania.
Teraz z kolei siedzieliśmy przy świeczce i popijaliśmy kompot. Ja przy okazji słuchałem jego mówienia, a przeze wszystkim opowieści o problemie z jakim się zmierza i jak to właściwie się stało, że do mnie przyszedł. Dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy, jak na przykład... no różnych rzeczy, trudno wymieniać. Na pewno dowiedziałem się kto mu pomaga, co było dosyć ważnym elementem tej układanki, ale niezwykle niejasnym. Moja przodkini przyznała, że nie bardzo wie o kim konkretnie mowa, bo nie znała takiej bogini o jakiej bezdomny mówił, ale to nic i tak mu pomożemy. Niech mówi dalej.
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Frosch Misfit Sro Mar 16, 2022 12:17 am

Tak właśnie było, znaleźliśmy kogoś, a później poszliśmy tutaj i faktycznie się myć nie chciałem. Nie lubię wody i tyle, trzeba się rozebrać, co też jest głupie, bo w ubraniu nie ma co. Bo nawet jak w ubraniu, to się rozebrać trzeba, bo ubranie mokre na sobie, to tak jednak nie tak, jak powinno być, co nie? Wiadomo o czym mowa, o mnie i moich ubraniach. O nas i naszej kąpieli mojej. Po umyciu dałem mu się wygłaskać nożyczkami, bo obiecał, że nie zetnie mnie na łyso, no i nie ściął. Dalej wyglądałem tak, jak wyglądać zawsze wyglądałem. Taki ja z włosami i brodą. Bez niej bym wyglądał źle, jak i bez wszystkiego. No właśnie.
Co jeszcze, no co? Arsik i ja dostaliśmy jedzenie i teraz kompot mieliśmy i mówiłem i mówiłem i mówiłem, bo znalazłem kogoś, kogo mi ręce wskazały. O czym to ja mówiłem? No, że opowiadałem mu co się działo u mnie całkiem od dawna i jak to się dzieje i dlaczego. Powiedziałem o Królowej Dłoni, powiedziałem o uciętej ręce, która nie była jej robotą i powiedziałem o rękach tych, co są wszędzie, ale nie zawsze i nie wszędzie, tylko czasami i w niektórych miejscach. Dokładnie. Mówiłem dalej, mówiłem o tym, co dostałem od niej, aż w końcu zacząłem mówić o tym czego mi trzeba, nad czym się zastanawiam. On pewnie liczył na konkrety i ja mówiłem konkrety, tylko może nie takie, na jakie liczył, ale to nic, bo miło się gadało i ja lubię mówić, jak mnie ktoś słucha.
Doszliśmy do pewnych wniosków i odpowiedzi, przypuszczeń i nadpuszczeń hehe. Takie to czasami jest, no właśnie. Zrozumiałem całkiem to i OwO, ale właśnie. Zgubiłem znów wątek. Wszystko co jest bez sensu i ja wiem, po prostu tak sobie gadam, bo jednak nie można zostawić rzeczy bez odpowiedzi, bez kontynuacji, a ja sobie i tak nie mam nic do roboty. Wszyscy zajęci, to co mi tam, pogadam sobie z cyganem i chuj. Hehe... Oj nie powinienem przeklinać, może będę przeklątwiać hehehe. Jestem czasami taki genialny, że mnie to przeraża, ale w sumie, to raczej dobrze, prawda?
Jeszcze poćwiczę nad kilkoma rzeczami, ale teraz czas na spanie. Ciekawe czy cygan ma ciepłe nogi. Może ma zimne? Jak ma zimne, to mu ogrzeję, niech się nie martwi, a Arsik mu ogrzeje kark. Wszystko mu ogrzejemy, aż będzie mu bardzo gorąco i bez piżamy spać będzie. Takie techniki mam i takich się podejmę. Hehe, w sumie lato, to i bez kołdry można spać. Ja już tak śpię, bo kołdry nie mam. No hmm, no tak, dla mnie to nie wyzwanie. Świat niech pada przede mną na kolana, bo ja i tysiąc moich rąk nadchodzimy go łapać i rozrywać na kawałki. Żartuję nie jestem na tyle fajny, żeby takie rzeczy robić. Może to problem z samooceną? Matka mnie lała i teraz taki jestem? Hehe, ale pierdolę. Ale przeklinam. Nie powinienem, przepraszam. Dobranoc.

Z/W wszyscy
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Kaplica i sierociniec pw. Omari Empty Re: Kaplica i sierociniec pw. Omari

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach