To nie ma sensu...

3 posters

Go down

To nie ma sensu... Empty To nie ma sensu...

Pisanie by Mistrz Gry Sro Mar 02, 2022 2:08 am

lato 1871 r.

Następnej nocy od przybycia Killiana do Zapomnianego Pałacu, ten w towarzystwie Lisollette i Alika, udał się do Sabas Atim. Miasta, które powitało ich pod osłona nocy, rozświetlone wieloma pochodniami i lampionami, głaskane przez piaski unoszące się przez wiatr od pustyni. Ulice pełne były straganów, które jeszcze pracowały, a wszędzie niezliczona ilość piękne tkanych dywanów, czy ceramiki jawiącej się wieloma kształtami, niczym antyczne posągi.
Chmara nietoperzy wymijająca kolejne kręte zaułki, niosąc się skrzydłami nad turbanami, kiedy to niejeden sadulczyk coś marudził na latające gryzonie. Lecz im bez przeszkód przyszło dostać się na bazar, który położony był na wyższym poziomie miasta. Nie przypominał targu, a raczej wielką zadaszoną strukturę pod łukowatym sufitem, oraz jeszcze większą liczbą sklepów i namawiających do wstąpienia kupców.
-Nie dajcie się im zwieść, to dusigrosze. Mówią, że sprzedadzą za pół ceny, tuż po tym jak dla was podnieśli ją dwukrotnie.
Przestrzegł Alik, przewodząc ich grupie, aby nie zgubili się w tłumie kobiet, czy mężczyzn, zaś Lisollette wątpiła, aby nawet myśleli o wycieczce krajoznawczej.
Zapach kadzideł uderzył ich nozdrza, zapewne zaprawiony tytoniem i owocami, ale w końcu ich przewodnik zatrzymał się w jednej alejce, czym odwiódł ich od delektowania własnych zmysłów. Odwrócił głowę bez słowa, na co podobnie uczyniła Cascamia, lecz w tym momencie, zamarła. Killian mógł pojąć dlaczego, kiedy dostrzegł ciemnowłosą kobietę w długich związanych włosach, oraz delikatnej, nie charakterystycznej szacie opinającej jej ciało. Miała wyrysowane rysy twarzy, którym ciemne oczy dodawały charakteru. Jednak w tej chwili, jej wyraz twarzy nie zdawał się to sugerować. Bardziej przeżywany szok, oraz setkę innych uczuć, które rozrywały ją od środka, choć tak mało uchodziło na zewnątrz.
-Cassidy…- Szepnęła Lisollette, czując jak miękną jej nogi. Każdy kto znał Lisollette dość dobrze, nigdy nie skojarzyłby jej z obrazkiem sarny, która czuje się bezbronnie i słabo. Nigdy tak… przejętej. -Ja… ja…
Próbowała coś powiedzieć, ale jej słowa nikły, drżenie głosu w tym nie pomagało. W końcu jednak Inthar zaczęła się zbliżać do niej powolnymi krokami, aż nie znalazła się na tyle blisko, by objąć odrętwiałą kobietę i przytulić się w nią najmocniej jak mogła, zaciskając zaszklone oczy.
-Lis… moja Lis… w końcu…
Wyszeptała, a sama Lisollette wydawała się nie wiedzieć co myśleć. Alik zaczepił kciuki o klamre, szturchając łokciem Falone, by zaraz sugestywnie unieść i opuścić brwi. W tym czasie, Cascamia objęła Cassidy.
-Dlaczego… reagujesz tak…- Odsunęła się, kiedy tylko ta jej na to pozwoliła. -...Ty… wiedziałaś…?
Spytała cicho, patrząc na nią w niezrozumieniu, lecz Inthar uśmiechnęła się z ulgą, że to nadal ona, a nie ułuda, gdy chwyciła w palce jej drobne dłonie.
-Czułam to… byłaś zbyt silna, by wtedy umrzeć… tak długo czekałam, ja…- Sama próbowała coś powiedzieć, ale brakło jej słów, aż nie dostrzegła Alika. -Nie powiedziałeś…- I wtedy też, na Killiana. -Kim on…
Zaczęła, ale wtedy, ku jej zaskoczeniu, Cascamia łagodnie uwolniła swoje dłonie, cofając się o krok, lekko opuszczając głowę.
-To król Killian Falone, władca medevarskich wampirów. Mój król.
Odparła, wciąż czując się nieco słabo, ale Inthar bardziej skupiła się na samym białowłosym, aby po krótkiej analizie znowu odnaleźć wzrokiem dziewczynę.
-Twój król…? Chyba nie jesteś niewolnicą… nie możesz…
Wymówiła to, jakby taki fakt był dla niej czymś strasznym, lecz Lisollette natychmiast temu zaprzeczyła.
-Nie, u nas nie ma niewolnictwa… jestem poddaną…- Uśmiechnęła się. -Ja mam tak wiele do powiedzenia…
-Ja też, moja Lis…
Odparła z miejsca, a słowo “moja” zdawało się lekko zbić samej wampirzycy, która zmieszała się, nie wiedząc już w jakim kierunku patrzeć. Na ratunek przybył Alik, który głośno chrząknął, wzdychając cicho, jak znudzony niedźwiedź.
-Już? Można? Ja wiem, że lata rozłąki i tak dalej…
Zamarudził, a wtedy Inthar powoli podeszła do Killiana, przyglądając się mu, jakby czegoś w nim szukała.
-Już wiem kim jesteś… ten poprzedni atak na pałac mego pana…- Zerknęła na sadulczyka, ale tylko na moment. -O co w tym wszystkim chodzi…?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

To nie ma sensu... Empty Re: To nie ma sensu...

Pisanie by Killian Falone Sob Mar 05, 2022 12:10 am

Na swój sposób brakowało mu tego miasta. Było pełne życia o każdej porze, barwne i zaskakujące, a zarazem nie czuł się niczym przytłoczony. Kojarzyło mu się z Afraaz, choć tylko pod paroma względami, bo jednak stolica Sad'gha Ulu była sama w sobie wyjątkowa. Jego wzrok padał wciąż na nowe budynki, stragany i ludzi, z których niejeden już machał w ich stronę, by zagarnąć do swojego stoiska.
— Nie ma to jak żerować na cudzej naiwności... — zażartował w odpowiedzi, pilnując wciąż, by nie oddalić się od nich. Jego obserwacja miała też drugie dno, ale nie było potrzeby zeń korzystać, gdyż nic podejrzanego nie rzucało się w oczy.
Weszli chyba w rejon domowych pachnideł, kiedy w końcu jego towarzysze się zatrzymali. Uwadze Falone'a nie umknął bezruch Lis i nie musiał długo zgadywać, co go spowodowało. Inthar była ładną kobietą, nie sposób jej było tego odmówić, a jednak czar jej twarzy zdawał się ominąć go teraz szerokim łukiem, kiedy obserwował jej najgłębsze zadziwienie i niepewność Lisollette. Niepewność, rozbicie, obawę i szereg innych emocji, z których każda zdawała się targać w inną stronę. Wyglądała trochę jak niedawno w pałacu, ale znacznie bardziej, a jemu chyba chwilowo nie pozostawało nic innego, jak stanąć obok Alika. I patrzyć. Chyba powinien się cieszyć, że Inthar przywitała ją tak ciepło, ale nie cieszył się. Moja Lis? Po tych wszystkich latach tak po prostu sobie ją przywłaszcza? Niech się oddeleguje, to już czas przeszły. Bo taki był, prawda? Sama to powiedziała. Czy... powiedziała to bez powodu? Zagęszczające się pytania były irytujące niemal równie mocno jak ta kobieta.
Zerknął na Alika, splótł ręce na piersi i skrzywił się nieco na moment, choć raczej nie w sposób sugerujący, że sama idea związku go gryzie. Gryzła go jedynie idea TEGO związku.
I jeszcze sama ją przytuliła. To nie było złe, wiedział, że nie, ale zawsze pozostawało to "ale"... Ale do rąk już mógłby się doczepić. Czekała. Dlaczego coś mu w tym śmierdziało? Choć może to tylko cicha samolubna chęć, by nie okazała się takim kochanym niewiniątkiem. Mimo wszystko nie zamierzał tej myśli ignorować. Zaraz jednak ta zwróciła w końcu na nich uwagę. Miał się odezwać, ale Lis przedstawiła go sama, a jego myśli opanował obrazek tego, jak się odsuwa. No, do czasu.
Niewolnica?
— Słucham? — Killian wydawał się zaskoczony takim wnioskiem. Jak bardzo trzeba mieć skrzywiony światopogląd, by każde tego typu zdanie odruchowo łączyć z koszmarem tej sadulskiej szmaty? Choć przez moment poczuł się zwyczajnie urażony tym oskarżeniem, to szybko też zrobiło mu się zwyczajnie żal tej kobiety, która najwyraźniej nie miała lub nie pamiętała już innej rzeczywistości. Przez ten krótki moment. No dobrze, kimkolwiek była, nie powinien jej odmawiać tytułu ofiary.
No i znowu to słowo. Jakby robiła to specjalnie. Zmieszanie Lis było zarówno dobre, jak i niepewne pod tym względem, przez co on również zaczynał się tak czuć. Tę farsę przerwał jednak Alik, za co też był mu wdzięczny. Jednak jego wzrok spoczął znów na Inthar, a sam Killian wrócił myślami do misji.
— Tak, to ja — potwierdził i rozluźnił ręce. — Chcieliśmy wiedzieć, jak wygląda sytuacja u niego. Niestety osobiście rozmawiać się nie odważy. — Uśmiechnął się pod nosem. Swoją drogą szkoda, może miałby się z czego pośmiać.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

To nie ma sensu... Empty Re: To nie ma sensu...

Pisanie by Mistrz Gry Sob Mar 05, 2022 1:05 am

Chyba przez te wszystkie emocje i własne zakłopotania, przez cały ten moment nie myślała o tym, jak na to wszystko zareaguje Killian. Właściwie, nigdy mu nie mówiła o Inthar, aż do wczoraj, niedość że zderzył się z tym, to jeszcze z samą Cassidy, obserwując wszystko na żywo. A jednak, Cascamia miała przez chwilę wrażenie, jakby ten moment cofnął ją do minionych i odległych już wydarzeń. Jakby to co osiągnęła nie miało znaczenia, bo przypomniało jej skąd się wywodzi. Nie powinna w tej sytuacji tak patrzeć w stosunku do Inthar, lecz wbrew temu, chyba zaczynała rozumieć, że nie tylko stawiała własnego króla w głupiej sytuacji, lecz też siebie samą w jego oczach. Nie chciała nigdy go wciągać w swoje sprawy, ani żeby był ich częścią, żeby widział ją taką, lecz stało się… chyba nie zatrzyma już tego. Bała się jednak jakie skutki przyniesie rozkopywanie trumny, którą dawno temu zakopała z nadzieją, że ta nie wróci i nie otworzy wieka, ujawniając wszelkie koszmary. To było takie beznadziejne. A do tego… uczucie Cassidy. To egoistycznie zabrzmi, ale dla niej było to takie beznadziejne w tej chwili. Chciałaby się zapaść pod ziemie i nie być rozdzielana na dwa fragmenty…
Kobieta kiwnęła głową na odpowiedź, była zrozumiała.
-Tak, mój pan nie mierzy się z wrogami osobiście. Nie widziałby też powodu tłumaczenia tego co sądzi. Trzeba przede wszystkim zacząć myśleć jak on…
Wyjaśniała, a wtedy Lisollette zwróciła się bardziej do niej.
-Co takiego?
-Mój pan został wychowany w zupełnie innym świecie. Alik mnie zrozumie.
Spojrzała na mężczyznę, a ten przetarł palcami swoją szorstką brodę.
-Niestety to prawda. W tym kraju niewolnictwo nie jest niczym dziwnym, wręcz każdy szanujący się obywatel posiada niewolnika. A wampiry? Niewolnice tworzą niejednokrotnie haremy. Na pustyni nie znajdą życia. Tu noce są zbyt krótkie. Dlatego jestem pariasem.
-I dlatego też…- Wtrąciła Cassidy. -...Asaru jest krok przed nami. To jego terytorium, ma znajomości i swoich ludzi. Ciężko walczyć z kimś, którego zbrodnie tłumaczone są prawem. Musimy patrzeć na to tak jak on. Tak najłatwiej przejrzeć wroga. Tylko tym sposobem przetrwałam tak długo. Asaru nawet nie trzyma żywych kobiet zbyt długo…
Dodała, zaraz przenosząc smutne spojrzenie na Cascamie, która założyła ręce na piersi, patrząc w kierunku długiego łukowatego korytarza. Miała rację. Raczej sama siebie mogła nazwać wyjątkiem, że wciąż żyła.
-Co robimy?
Spytała spokojnie, zaś Cassidy cofnęła się do niej, by ułożyć dłoń na jej ramieniu.
-Najłatwiej go będzie zaskoczyć. Uśpić czujność. Niedługo mój pan będzie przeprowadzał przyjęcie dla przyjaciół. To dobra okazja, aby znaleźć się w środku.
Zasugerowała, zaś Alik zadumał.
-Gdyby wywołać panikę w środku, straż odbezpieczy zewnątrz. Wtedy mógłbym wprowadzić moich ludzi.- Dorzucił, a plan mógł się wydać Killianowi nie taki obcy. -Ale jak odwrócimy uwagę? Cassidy musiałaby kogoś wprowadzić…
-Ja pójdę.- Wtrąciła niespodziewanie Lisollette. -Powrót zwierzątka będzie wystarczający.
Wtedy Inthar spojrzała na nią z błagalną prośbą.
-Nie rób tego… za duże ryzyko dla Ciebie, moja droga…
Przyłożyła palce do jej policzka, lecz Cascamia znowu się odsunęła ku jej zdziwieniu.
-Nie obchodzi mnie to. Wiem, że to zadziała. Najważniejszy jest chaos, by ratować te kobiety… ktoś przy okazji może poderżnąć mu gardło.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

To nie ma sensu... Empty Re: To nie ma sensu...

Pisanie by Killian Falone Nie Mar 06, 2022 11:08 pm

Starał się nie myśleć o tym wszystkim, czego obaj byli świadkami, bo choć nie stało się nic, to tych parę nic mogło potencjalnie zmienić się w duże coś. Nie chciałby tego. Tak, był zazdrosny. Tak, to było samolubne. Nic nie mógł na to poradzić, choć nie mógł też zapomnieć o zdaniu samej Lis. Ostatecznie przecież nie miał prawa takowego podważać, a... wciąż tak naprawdę nie wiedział, czego by chciała. Mógł się tylko domyślać i mieć nadzieję, mógł próbować, lecz daleko temu do stania na zwycięskiej pozycji.
Ale miał o tym nie myśleć, mieli teraz ważniejszy problem. Jak zawsze. Chyba już przywykł do takiego stanu rzeczy.
Chyba nie podejrzewał, że Inthar odpowie dosłownie na jego słowa, ale to nawet była słuszna uwaga. I zarazem bardzo spodziewana, tacy nikomu się nie tłumaczą. Wzrok Falone'a spokojnie wodził od jednego do drugiego, kiedy słuchał rzucanych faktów i pomysłów. Znał prawo Sad'gha Ulu, ciężko było o nim nie słyszeć, a już zwłaszcza, kiedy zamierzało się chodzić po tych ulicach. Znał też podejście, jakie sugerowała kobieta, przewidywanie cudzych ruchów zazwyczaj dobrze działało. Pod warunkiem, że zrobiło się to należycie. Wzmianka o jej przetrwaniu zaś była nawet ciekawa, ale nie do poruszania na tę chwilę. Jeśli w ogóle. Zaraz jednak skupił się na kwestii przyjęcia, które brzmiało tym bardziej wybornie, że miało zawierać też w sobie pozostałe śmieci do posprzątania. Oni wszyscy i ta jedna noc. Martwił go jednak fakt podobieństwa tego planu do poprzedniego. Czy on na pewno na to... Co.
Zielone ślepia wylądowały na twarzy Cascamii wraz z jakąś dziwną nutą niepokoju, której wcześniej tam nie widywano. Nie powinien w nią wątpić, ale nie potrafił nie obawiać się tego, co by się stało, gdyby coś poszło nie tak...
— Z przyjemnością — rzucił na jej ostatnie słowa, trochę się chyba uspokajając wewnętrznie, a przynajmniej odciągając swoje myśli ku planowaniu. — Zajmę się zasianiem chaosu od środka — dodał, choć musiał dopiero znaleźć najdogodniejszą drogę do wnętrza pałacu. Był na to czas, zresztą wampirowi będzie prościej niż ludziom Alika. Ponownie spojrzał na Cascamię. — A jeśli coś pójdzie nie tak, łatwiej będzie się wydostać we dwoje — dodał, choć pod tymi słowami tak naprawdę skrywało się zapewnienie, że jej tam nie zostawi, niezależnie od wszystkiego. Nie mógłby.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

To nie ma sensu... Empty Re: To nie ma sensu...

Pisanie by Mistrz Gry Pon Mar 07, 2022 12:31 am

Lisollette spojrzała na Killiana, kiedy zdecydował się dołączyć do jej części planu. Przez głowę przebiegły jej kolejne myśli, ten fakt był… jego obecność również ją samą niepokoiła. To było głupie, gdy dwie dusze się o siebie martwiły, a żadna nie bardziej o siebie samą. A niby byli potworami z grozy.
-Do tego wystarczy jedna osoba, a Wasza Wysokość może być w grupie atakującej od zewnątrz…- Zasugerowała, a jej niepewność w głosie była wyczuwalna, na co zwróciła uwagę Cassidy, zerkając na jej władcę. -Wydostać we dwoje…
Powtórzyła cicho, opuszczając wzrok. Myślał ciągle o niej, a może już jej się wydawało, ale… nie powinien przekładać własnego bezpieczeństwa. Nie umiałaby mu na to pozwolić. Prędzej zamknęłaby przed nim drogę, aby tylko mógł się wycofać, niezależnie od ceny. Dziwny strach ją przepełniał z myślą, że to wszystko jest coraz bliżej. A przecież Falone przetrwał wojnę. Lecz tym razem był na niej zbyt skupiony. Zbyt się odsłaniał. Nie chciała być jego zgubą. Nie wybaczyłaby sobie tego.
-No już, kwiatuszku.- Wymruczał Alik, unosząc jej podbródek w górę i uśmiechając się. -Wygląda jakby miał się połamać od kichnięcia, ale jest twardszy, niż myślisz. Nie ma co się o niego bać.
Zaśmiał się cicho, a Lisollette zdezorientowana zaczęła biegać wzrokiem we wszystkie kierunku. Inthar coraz mniej się to podobało, to jak Cascamia się zachowywała, sama przez to zaczęła się martwić.
-Spotkamy się jak tylko będę mogła… muszę tymczasem iść…- Podjęła Cassidy, zaraz podchodząc do Dowódczyni Pomiotów, obejmując w dłoniach jej zaskoczoną buzię. -...a wy się oddalcie, nim nie rzuciliście się nikomu w oczy. Przybędę w odpowiednim momencie. Wtedy porozmawiamy szczerze…
Wyszeptała, składając na jej czole całusa, nim nie cofnęła się, zakrywając twarz chustą. Cascamia była skołowana i zawstydzona, nawet Alik wyczuł tę niezreczność, lecz Inthar tylko raz jeszcze rzuciła spojrzenie Killianowi, nim nie udała się w drogę powrotną. Zielonooka bała się teraz nawet spojrzeć na króla. W przeciwieństwie do mężczyzny w turbanie, który wziął głęboki wdech.
-Wracajmy, mam dość tego zgniłego miasta.
-Ja też…

z/t wszyscy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

To nie ma sensu... Empty Re: To nie ma sensu...

Pisanie by Lisollette Falone Wto Maj 24, 2022 5:52 pm

Rozsiadł się w swym cudownym tronie, otoczony pijanymi lub upalonymi braćmi przeklętej krwi, z rozkoszą delektując się widokiem ich zaćmionych zmysłów. Nietrzeźwi mogli dziękować mu i jego dobrodziejstwom, które oferował pałac. Asaru był zadowolony, zwłaszcza że niewolnice chodziły jak w zegarku, żadna się nie stawiała, podawały napitek, dawały towarzystwo, a czasem stanowiły dobre ozdoby. Plac otoczony filarami, których strzegli strażnicy był sporego metrażu, nie brakowało tu prywatnego ogrodu, fontanny, miejsc obłożonych dywanami i sziszami, oraz pełno futra dzikich zwierząt, zwłaszcza wokół tronu.
Jego wzrok jednak zatrzymał się na czymś co przyćmiewało splendor, bowiem kobieta odziana w lekką spódnice, oraz chustę odkrywającą tylko jej piękne zielone oczy, zwróciła się bardziej do niego, zatrzymując się tuż przed tronem. Nie kojarzył jej, ale miał tyle tych dziewek, że mogły mu się nawet mylić. Lecz jej oczy kryły niepewność, którą budował sam ten człowiek. Jego twarz, jego spojrzenie… przywoływało wiele złych wspomnień.
-Jak mogę sprawić rozkosz, mój panie…?
Spytała zielonooka, zaś sadulczyk uśmiechnął się.
-Chyba wiem jak…
W tym czasie ludzie Alika otoczyli cały budynek na wzniesieniu, kryjąc się w ciemności, a sam przywódca hanzy stanął przy Lianie, bo mogli pozwolić sobie na obserwację sytuacji z większej odległości.
-Mamy czekać, aż Lisolette odciągnie Asaru… potem szturm.
Założył ręce na biodrach. To ta noc. W końcu to się stanie…
Lisollette Falone
Lisollette Falone

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

To nie ma sensu... Empty Re: To nie ma sensu...

Pisanie by Killian Falone Pią Maj 27, 2022 11:07 pm

Cisza tej nocy była wręcz przerażająca. Miał wrażenie, że wszystkie świerszcze pustyni jak w zmowie grają głośniej niż powinny. Skryty na wzniesieniu miał doskonały widok na złocony pałac pełen tej nienazwanej atmosfery, która napełniała go obrzydzeniem. Byłoby to niezwykle satysfakcjonujące polowanie, gdyby nie świadomość, że gdzieś tam w środku jest Lisollette. Że od ich ruchu zależy jej bezpieczeństwo. Głupi Falone, właściwie zawsze tak było, od momentu, w którym razem wznieśli broń w tę samą stronę, stając razem byli od siebie zależni. Lecz teraz... teraz to było zupełnie co innego. Groźba pola bitwy wydawała się niczym w porównaniu ze zmierzeniem się z demonami przeszłości. Wiedział o tym dobrze, zdążył już parę razy zastanowić się, co sam mógłby zrobić na jej miejscu, co czuć i myśleć. I prawdę powiedziawszy, nie wiedział. A może tylko wstyd mu było przyznać się przed samym sobą do oczywistej prawdy. Teraz jednak nie było na to czasu. Jak zwykle zresztą, powinien przywyknąć, lecz w tym jednym przypadku powód obchodził go dalece bardziej niż porzucane własne odczucia.
— Jakie problemy przewidujesz? — spytał spokojnie i zerknął na niebo. Gwiazdy iskrzyły się ładnie w dziurach między chmurami. Wolałby więcej chmur, ale nie mogli narzekać, nic tutaj nie zmienią. Jego uwaga szybko wróciła do pustynnego dworku w oczekiwaniu na znak.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

To nie ma sensu... Empty Re: To nie ma sensu...

Pisanie by Lisollette Falone Sob Maj 28, 2022 5:15 pm

Alik domyślał się, że Killian był bardziej zaniepokojony o samą Lisollette, niżeli całość operacji. On sam mówił sobie, że już musi wypalić, w końcu dwóch jego najlepszych ludzi przypłaciło za to życiem. Spojrzał w kierunku, gdzie Ashad przekradał się ze swoim oddziałem pod strzeżonym klifem. Oby to wszystko nie było tylko dominem złych decyzji.
-Jeśli Asaru zniknie w budynku, by znów nie uciec, znajdzie się w potrzasku. Otoczymy budynek, trzeba zająć plac i działać szybko. I cicho. Krzyki zaniepokoją straż miejską. Niewolnice nie powinny zwracać uwagi, Inthar je uprzedziła. Dlatego Lis weszła w ich szeregi bez pytań. W środku pewnie też niewiele swoich ludzi zostawił, zawsze trzyma ich tam gdzie jest najbardziej odsłonięty, dlatego ta noc była taka ważna. A teraz? Spodziewa się czegoś...?
Poinformował, licząc że choć trochę uspokoił jego nerwy. Zaraz zaś skierował oczy ma plac, gdzie w błysku rozpalonych palenisk migała im postać kobiety prowadzącej Asaru do środka, bez kłopotów ze strony straży. Aby im nie uciekł, wszystko było w jej gestii. Zaś robota czekała.
-Ruszamy.
Poinformował i zmienili się w chmarę nietoperzy, aby z piskiem znieść się nad placem. Dla straży nie znaczyło to nic, zwykle zwierzęta, jednak dla bandy Alika był to sygnał gotowości. Zaraz pustynnik wojownicy zaczęli wspinać się na klif, ściągając z niego zbrojnych, a druga grupa, która zaszła plac naokoło, skryła się za filarami, aby tam dopaść kolejnych gwardzistów zza rogu, topiąc w nich sztylety. Alik i Lian mogli dołączyć do nich, aby pozbyć się upalonych gości Asaru, w tym wielu handlarzy niewolników. Jednak w ich przypadku potrzeba było czegoś więcej, niż prostego pchnięcia ostrzem.
Co jednak działo się za zamkniętymi drzwiami…?
Lisollette Falone
Lisollette Falone

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

To nie ma sensu... Empty Re: To nie ma sensu...

Pisanie by Killian Falone Sro Cze 08, 2022 12:46 am

Zielone ślepia Falone'a wpatrywały się milcząco w kamienny pałac. Choć z jednej strony targał nim niepokój, to z drugiej coś znacznie bardziej stonowanego zagarniało coraz więcej myśli. Coś ponurego i mrocznego, co z przyjemnością podsycało uśpioną dotychczas żądzę krwi. To nie było wampirze pragnienie, to tylko chęć zbroczenia ziemi. Ten brudnej ziemi ich brudną krwią. Wszystkich. To byłoby idealne zakończenie historii. Prawie. Do niedawna nie sądził, że kiedyś pojawi się tak istotne "prawie".
Jego myśli połowicznie podążały za słowami Alika. Cisza istotnie była kluczowa, zarówno patrząc na straż, jak i samego Asaru, który nie powinien zorientować się o niczym nazbyt wcześnie.
— Jeśli tak, to jest głupcem, że tam został — odparł cicho na jego retoryczne pytanie, wzrokiem wciąż śledząc poruszające się drobne światełka i ciemne sylwetki w cieniu. Gdyby ktoś nie wiedział, gdzie szukać, nigdy by ich nie dostrzegł.
Zaraz jednak jego uwaga wróciła do głównego placu i owej dwójki. Gdyby tylko muszkiety miały taki zasięg, to by było piękne.
Zerwał się do lotu razem z Alikiem, chwilowo starając się porzucić myśli o Lisollette, która została całkiem sama z tym zwierzęciem. Oczywiście, dowódczyni Pomiotów poradziłaby sobie i ze związanymi rękami, ale ta sytuacja była inna niż zwykle. Właśnie to go w tym najbardziej martwiło. Jej reakcje w całym tym czasie, które jasno wskazywały rozstrojenie. A jego nie było obok.
Drobne skrzydła uderzały szybko chłodne powietrze sadulskiej nocy. Kolejne cele znikały ze strategicznych punktów, a im dwóm przyszło znaleźć się w samym centrum przyjęcia. Killian przefrunął za kolumnadą, by odnaleźć takiego, który najbardziej odstawał od towarzystwa i zaatakować znienacka od tyłu, robiąc z delikwenta szaszłyk. Liczył, że Alik zajmie się drugą stroną, by ci musieli podzielić się przynajmniej na dwie grupy. Zresztą on sam nie miał zamiaru tracić na nich zbyt wiele czasu. Nie powinien...
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

To nie ma sensu... Empty Re: To nie ma sensu...

Pisanie by Lisollette Falone Sro Cze 08, 2022 12:27 pm

Ci co liczyli na zabawę mieli jej pod dostatkiem, likwidacja straży, albo kupców zbyt upalonych, aby zorientować się w jakiej śmiertelnej pułapce się znaleźli, była dziecinnie prosta. Osikowe kołki wbijane w serca, srebrne sztylety podżynające gardła, nikt się nie bawił w delikatność, zaś zebrane tu służki były jedna po drugiej wyprowadzane z pomocą poniektórych bandytów, którzy zabezpieczali drogę ewakuacyjną. Większość wampirzyc nigdy nie nauczyło się transformować swoich ciał, więc były tak samo zmuszone polegać na własnych nogach jak oni. Gdzieś przeminęła Inthar, która z wolna kroczyła po pokrwawionych dywanach brudząc rąbki swojej długiej sukni, aż jej spokojny wzrok spoczął na Killianie, który tak samo jak reszta wykańczał wrogów. Ciężko było stwierdzić co miała mu do przekazania, ale może nic ponad to, co już zdążyła powiedzieć. Może się więcej nie spotkają. Szczerze liczyła, że nie będą musieli. Po prostu rozpadła się na chmarę, która wzniosła się w niebo, aby oddalić od placu.
-W porządku, reszta sobie poradzi, wchodzimy.
Oznajmił Alik, gdy tylko odnalazł Falone wśród tego bałaganu, zaraz kierując się do głównych wrót, które podpierały dwa truposze strażników, marząc je krwią.
Wejście otworzyło się szeroko, a oni weszli do środka, biegnąc spojrzeniem po wszystkim. Nie było nikogo, aż usłyszeli szmery na końcu sali, po lewej strony przy drzwiach do komnaty. Idąc dalej, ostrożnie i z przygotowaną bronią, dostrzegł Asaru, który krwawił z głowy, uderzony świecznikiem, a obecnie leżący pod ścianą. Tuż nad nim stała Lisollette, która zaciskała pięści tak, że z jej dłoni zaczynała kąpać jej własna krew.
-Nie pamiętasz mnie…
Wyszeptała, a Asaru spojrzał na nią jak na głupią.
-Przez mój pałac przewinęło się zbyt wiele dziwek, aby pamiętać o każdej!- Nagle dostrzegł dwójkę wampirów. -Co jest?! STRAŻ!
Krzykną, ale wtedy Cascamia kopnęła go w twarz, obalając na bok. Dopiero po tym spojrzała na nich przez ramię. Część niej liczyła, że się tu nie pojawią, ale… to była jej wina. Za długo wahała się.
-To nie ma… najmniejszego sensu…
Rzuciła do siebie cicho, aby powoli odwrócić się od Asaru i wyminąć w ciszy Killiana, oraz Alika, ku wielkiemu zaskoczeniu szefa hanzy. Ona naprawdę… po prostu zrezygnowała z zemsty? Po tym wszystkim? Próbował to zrozumieć, ale… nie nie, może jednak był w stanie sobie to wyobrazić. Krzywd które wyrządził jej Asaru po prostu nie dało się odczynić. Czy będzie żyć, czy nie, ona z tym piętnem zaś musi.
-Jesteś tak bardzo nic nie wart, że nawet ona Cię nie chciała wypatroszyć.- Splunął na ziemię, spoglądając zaraz na Killiana i kładąc mu rękę na ramieniu. -Zabij go i wracajmy.
Wypuścił powietrze i też wycofał się. Asaru był zagubiony w tym wszystkim. Wdarli się tu, znieważyli go i nagle mówili o zabiciu go?! Za co…?!

Z/T dla Lis i Alika
Lisollette Falone
Lisollette Falone

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

To nie ma sensu... Empty Re: To nie ma sensu...

Pisanie by Killian Falone Sro Cze 08, 2022 7:34 pm

Pamiętał dobrze, jak kiedyś pewien młodzik zapytał go, po co wampirowi broń do zabijania wampirów i czy nie boi się jej nosić. Odparł wtedy, że to inni powinni się bać tego, że ją posiada.
Kolejny półtrup położył się na posadzce w szybko rosnącej kałuży swojej krwi. Jej woń wypełniała powietrze i tak przyjemnie pobudzała umysł do działania, do tego, by chciał więcej. Lecz towarzystwo przyjęcia uszczupliło się znacznie, a ich czekało jeszcze ważniejsze zadanie. Moment na oddech. Kątem oka dostrzegł niewolnice wyprowadzane z pałacu, wśród nich również tę jedną, ale nie zatrzymywał na niej myśli zbyt długo. To nieme i neutralne pożegnanie było jak najbardziej w porządku. Nie było potrzeby ciągnąć zakończonych wątków.
Pozostawiał dobicie ich dla ludzi Alika, a może nawet dla słońca, w końcu jeśli nikt tu nie zajrzy, nazajutrz dziedziniec będzie tylko trochę zakurzony.
Zostawił kolejnego krwiopijcę i zwrócił się w stronę Alika, by zaraz bez słowa podążyć za nim. To był najbardziej przerażający moment z całej ich operacji, kiedy miało się ostatecznie okazać, czy i gdzie popełnili błąd oraz jak duże będą konsekwencje. Falone starał się ignorować głupie podszepty wyobraźni, która jak zwykle miała go przygotować na wszelki scenariusz. Jednak kiedy stanęli w progu komnaty, ich oczom miał się ukazać ten najlepszy.
Zielone ślepia wampira szybko ogarnęły sytuację, skontrolowały czujnie osobę Lis, by dopiero na koniec przenieść lodowaty wzrok na leżącego pod ścianą dai'laha. Pomyśleć, że on jeszcze miał czelność się tak odzywać. To wręcz zabawne, jak bardzo ufał w swoje prywatne imperium. Żałosne. Kąciki ust Killiana nieznacznie się uniosły, kiedy ten oberwał butem w twarz, lecz zaraz Lis zrobiła coś niespodziewanego. Po tym wszystkim, co przeszła, co się wydarzyło i co sami planowali tak skrupulatnie, ona zwyczajnie zostawiła go i wyszła. To było... niecodzienne. Zerknął za nią, a jego zaskoczenie powoli topniało wraz ze słowami Alika.
— Zaraz do was przyjdę — odparł ich przywódcy, by zaraz znowu zawiesić nienawistne spojrzenie na Asaru. Może i Lis na to zobojętniała, ale on nie potrafił. Było jednak w tamtych słowach coś, co nie mogło opuścić jego myśli. Jeszcze ten wzrok dai'laha, niczym głupiej małpy, dla której rzucanie kamieniami to świetna zabawa. — Poświęciłbym ci parę pasjonujących chwil, ale... — zaczął spokojnie, zbliżając się do niego krok po kroku. — W Otchłani lepiej tłumaczą. — Wraz z tymi słowami, przemienił się na moment, by dopaść do niego błyskawicznie i energicznym ruchem wbić ostrze szabli przez brzuch aż pod żebra. Wyszarpnął je niedbale i przeorał gardło Asaru, który już zapewne i tak tracił kontakt z rzeczywistością. Kopnął go tak, żeby ten wyłożył się na podłodze, po czym pochylił się nad nim i wyjął osinowy kołek. Dokładnie ten sam kołek, który jeszcze poprzednim razem sam dla niego wystrugał. Falone wepchnął drewno między żebra raczej niespiesznie, z czystą przyjemnością czując, jak ten wdziera się w ciało aż do kości po drugiej stronie.
Wstał i jeszcze raz spojrzał na swoje dzieło. Właściwie nie było to nic szczególnego, ale chyba właśnie o to chodziło. Śmieci nie powinny znikać z fanfarą, a po prostu skutecznie. W końcu odwrócił się i podążył w stronę wyjścia na dziedziniec.

z.t.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

To nie ma sensu... Empty Re: To nie ma sensu...

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach