Lepi Mi Się Gardło

Go down

Lepi Mi Się Gardło Empty Lepi Mi Się Gardło

Pisanie by Frosch Misfit Czw Gru 10, 2020 9:56 pm

KOSZMAR PO KŁÓTNI Z SZEFEM

Szedłem przez ulice, które były tak samo zasyfione jak zawsze, co mi się podobało, bo lubiłem takie ulice, bo można dużo na nich znaleźć. Powoli z nieba sypał jasnobrązowy pyłek, zupełnie jakby z nieba ktoś prószył zmielonymi piórami z poduszki i chlebem. Miękki pyłek oblepiał mi ubranie, wpadał do usa nostów.... do nosa i ust. Musiałem głowę owinąć mocno szmatami, żeby się nie udusić oblepiającą mi gardło paćką jaka się z pyłku robiła kiedy ją wdychałem. Przyspieszyłem kroku, kiedy zobaczyłem, że pyłek roztapia chodnik, a budynki pod jego wpływem się rozpływają i zapadają pod rozmiękłą ziemię.
Puściłem się biegiem i jak dziki wpadłem do mojej szafy, usiadłem w niej, przygarbiony i otrzepałem się z pyłku, który opadł na moje posłanie, a ono zaczęło się roztapiać zupełnie jak budynki. Może otrzepywanie się do był błąd? Moje rzeczy się roztopią.
Czułem jak świat staje się wolniejszy i bardziej ospały, bardziej miękki i rozlazły niż kiedykolwiek, gdy zapadał się w sobie. Ale była cisza, nikt nie krzyczał, nawet ja. Ja się tylko skuliłem w mojej szafie i obsypałem leżącym na ziemi pyłkiem, żeby wystraszony rozpłynąć się jak wszystko dookoła, ale przyznam, że się bałem, ale bałem się cicho, tak tak wtedy kiedy mama przychodziła do pokoju, a ja chowałem się cicho, licząc, że nie znajdzie mnie mimo tego, że zawsze się chowam w tym samym miejscu.
Powoli szafa się rozmywała i moje posłanie, roztapiały się kapiąc na pustkę pod sobą, a ja spadałem kiedy straciłem grunt. Powoli spadałem, ale ruchy miałem niespieszne mimo, że się starałem inaczej, bo chciałem się złapać nitek, co były dookoła, ale to one złapały mnie kiedy wpadłem w pajęczynę, taką miękką i giętką, że nie przerwała się nawet kiedy szarpałem się, bo ta owijała się ściśle wokół mnie.
Widziałem siebie i widziałem wszystko dookoła, bo świat się topił i tylko ja byłem do oglądania. Denerwowało mnie to, ale i nie, bo tylko ja byłem, chociaż może denerwowało mnie to, że coraz gorzej mi się oddychało, a pajęczyna wsunęła mi się do ust jak ślimak i zaczęła owijać się wokół tego co mam w środku. Czułem jak ściskane organy nabiegają krwią, jak pęcznieją, aż w końcu poddają się sile i pękają jak pęcherzyk kozy napełniony krwią.
Nie wiedziałem czy bardziej mnie boli czy bardziej się boję, chyba się bałem, chyba głównie tego, że zostałem sam i nikt mi nie pomoże, a może bałem się tego, że nie rozumiem i nie mogę uciec jednocześnie. Czułem, że mam mokre oczy, ale nie wiedziałem czy już płaczę, czy to zwyczajnie krew, bo pajęczyna owija mi się wokół ślepi łaskocząc wnętrze głowy. Myślę, że to mogły być dwie rzeczy na raz, bo mnie bolało za mocno kiedy mi głowa pękała. Chyba znów umarłem.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Lepi Mi Się Gardło Empty Re: Lepi Mi Się Gardło

Pisanie by Frosch Misfit Pią Sty 01, 2021 1:39 am

Byłem jak pies, albo to pies był jak ja. Na jedno wychodzi. Nisko nad ziemią, wąchając zabłoconą trawę i kamienie czułem spaleniznę. Dym z palonych zwłok wydobywał się na podwórko z domów przez otwarte okna. Błyszczał się jak gwiazdy, a świat nie mógł się zdecydować czy jest dzień czy nie.
Pamiętam jak kiedyś chciałem być w domu, dalej chcę, ale nie chcę. Mam swój dom, ale zabrali mi go. Jak jesteś w środku, to zawsze ktoś cię może wyrzucić na zewnątrz. Może to wszystko jest złe? Ale raczej nie. Każdy ma co chce.
-A ty czego chcesz?-wyjąłem zęby z woreczka, rzuciłem je na ziemię. Zobaczymy, co wypadnie. Może kot przez okno? Nie, tylko dym.
Leżąc na trawie czułem, jak skóra i mięśnie zapadają mi się coraz bardziej. Niewzruszone kości pozwalały mięsu odchodzić od siebie i ściekać na ziemię, wchłaniać się w nią. Hehe... Cieszy mnie, że po śmierci jestem przydatny. Każdy jest. To dobrze. Dobry uczynek, na pocieszenie i odkupienie win. Czy to brzmi religijnie? Czemu o tym myślę? Chciałbym, ale nie mogę. Nie wiem... Byłem tam. Byłem w środku. Byłem tam bardzo dawno i krótko. Podrapałem się kośćmi łapy po czaszce, zdrapując z niej resztki włosów przyczepionych do rozmiękłej skóry. To mi powiedzieli, że się drapię za dużo. Że zarażę. A ja się drapałem. Ucięła mi włosy i nie miała mnie już za co szarpać. Odrosły. Brak jelit pozostał. Dlaczego?
-Tak trzeba.-popatrzyłem na swoje kości cierpliwie, jak ona kiedy spała na dywanie w salonie. Ona nie patrzyła. Wydaje mi się, że spała. A na końcu nie żyła. Taka kolejność.  
-Rozumiem.-uśmiechnąłem się do swoich szczątek. Lubię na siebie patrzeć. Lubię kiedy twarz ma takie dziwne kształty, kiedy się ją rozciąga, ściska, tnie.
Byłem jak pies, albo to pies był jak ja. Na jedno wychodzi. Nisko nad ziemią, wąchając zabłoconą trawę i kamienie czułem przyjemny zapach, który mnie bolał. Czułem jak wbija mi się w dziąsła. Wyplułem garść kamieni i poczułem się lepiej.
Popatrzyłem na źródło zapachu. Miało ręce i nogi, uszy i brzuch, ale twarz leżała na ziemi. Dlaczego? Twarz powinna być na miejscu twarzy!
-Tak trzeba.-przytaknąłem sobie i pozwoliłem urwać mi ogon. Zastanawiam się co z nim zrobią. Myślę, że gdyby mnie pokroić na części, to byłbym ozdobą całkiem dobrą.
-Rozumiem.-zazgrzytałem zębami. Pękły jak pusta szklanka uderzająca o podłogę. Zrzuciła wszystko z moich szafek na ziemię. Miałem minutę na posprzątanie. Ile czasu ma minuta? Nie dałem rady. Spałem na wycieraczce skradzionej od sąsiadki.
Piękna Postać podrapała się po głowie, a białe włosy, mimo tego, że plątały się długimi pasmami w palce, to się nie odrywały. Krew powoli ściekała gęstą mazią po jasnym ciele. Skóra odłaziła mi płatami kiedy robaki wychodziły obcemu znajomemu z dziury w głowie. Nie, to nie była dziura. Oczy jak ślimaki. Ładny uśmiech z uciętym językiem. Nikt nie powinien nic mówić, ale ktoś coś szeptał.
Zabijmy wszystkich. Nie, to niech wszyscy zabiją mnie.
-Teraz?-wsadziłem nos w ubłoconą trawę, żeby nie patrzeć. Niech mnie zaskoczy.
-Tak.-uderzyłem głową w ziemię. Ciężka noga Pięknej Postaci nastąpiła mi na tył łba. Ciało rozgniotło się o glebę jak nadepnięty pomidor.
Dlaczego ja zawsze muszę umierać?
-Tak trzeba.
-Rozumiem.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Lepi Mi Się Gardło Empty Re: Lepi Mi Się Gardło

Pisanie by Frosch Misfit Pią Kwi 30, 2021 9:57 pm

Wszędzie widziałem kwiaty, było słońce, a ja chciałem te wszystkie kwiaty zerwać i zatopić w wodzie płatkami. Były piękne, kolorowe i rozłożyste, kolorowe pączki, kolorowe zawijasy. Trawa była piękna. Jej nie chciałem zerwać, ale kwiaty tak.
Chodnik był chropowaty i jasny. Było ciepło. Było bardzo ciepło i świeciło słońce. Widziałem domy, nie za wysokie, ale i nie za niskie. Świat wydawał się być ściśnięty w kulkę, ale nie było mi ciasno, tyle miejsca mi starcza, zwłaszcza, że jest takie jasne i ładne. Słońce grzało tak przyjemnie, było mi ciepło w ubraniach naświeconych przez promienie.
Obok była rzeczka w małej dolince, ogrodzona płotem, żeby nikt nie wpadł. Woda była bardzo ładna. Chlupała cicho, błyszczała się, bo słońce świeciło. Słyszałem też ludzi. Śmiali się i rozmawiali, ale nie słyszałem o czym. Było to miłe. Nie widziałem ich, chociaż byli tuż obok mnie, ale to dobrze, to miło ich słyszeć.
Podszedłem do jednego z jasnych budynków. Ściany były chropowate, wydawało mi się, że jeśli po nich zaskrobię paznokciami, to się budynek cały pokruszy, ale tak nie było, bo to paznokcie mi się kruszyły. Zobaczyłem w oknie kobietę, była bardzo ładna. Miała długie, ciemne włosy, takie jak ja mam! Miała też ciemne oczy, takie jak ja mam! Wyglądała jak ja, nawet ją znałem, ale nos miała inny niż ja i nie miała brody jak ja. Ustawiała rzeczy na blacie stojącym pod oknem, starła coś z niego. Uniesione kąciki ust sprawiały, że ciężko było odwrócić od niej wzrok.
Na ganek wyszła druga kobieta. Wyglądała tak samo jak kobieta w oknie. Popatrzyłem na nią cały zarumieniony, ale nie czułem się zawstydzony, bo wydawało się, że Pani jest bardzo miła.
-Dzień dobry.-przywitała się spokojnym głosem, założyła włosy za ucho, po czym wzięła pusty koszyk, ominęła mnie i poszła spokojnym krokiem w stronę chodnika otoczonego kwiatami.
Patrzyłem za nią chwilę aż zniknęła za budynkiem. Wróciłem spojrzeniem do kobiety w oknie. Patrzyła na mnie łagodnie, uśmiechała się rozpromieniona, jakby się cieszyła, że mnie widzi, ale wiedziałem, że to nie było możliwe. Moja mama się nie cieszyła kiedy byłem w domu, ale ta Pani, to nie moja mama. Moja mama nie układała rzeczy na blacie.
Podszedłem do okna, oparłem się dłońmi o parapet i przyglądałem się kobiecie kiedy ta wróciła do prac domowych. Dywan był taki czysty, że bym nigdy na niego nie stanął, bo byłoby mi żal. Mógłbym na nim spać. Ułożyłem podbródek na dłoniach i patrzyłem z uśmiechem. Było mi ciepło, słońce grzało mi w plecy. Mógłbym się roztopić, wsiąknąć w ścianę.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Lepi Mi Się Gardło Empty Re: Lepi Mi Się Gardło

Pisanie by Frosch Misfit Sro Lip 07, 2021 6:55 pm

18+ :3

W ogóle, to było mi tak miękko, jak nigdy! Cegły ziemne były takie miękkie, jakby nie były cegłami kamieniami tylko były takim żołądkiem z wodą. Dreptałem bosymi stopami po takiej ziemi i kiwałem głową na słowa mojego towarzysza. Wyminąłem kałużę, na której dnie była masa kamyczków.
-Tak więc, moje słowa jedynie potwierdzają teorię Daffisa, mówiącą o niezależności przydatności sumienia do czegoś co jest mniej lub bardziej, w zależności od sytuacji, nieokreślonym bytem nadprzyrodzonym i niedotykalnym. Jednakże...!-uniósł dzielnie palec, a ja popatrzyłem na niego z szokiem, że taki z niego szalony i głośny facet. Nie patrzyłem na niego długo, bo moją uwagę zwrócił szyld sklepowy. Wielka ucięta głowa krowia patrzyła się na nas i uśmiechała bardzo miło. Wyciągnąłem rękę i pogłaskałem zwierzaka, który zamuczał szczęśliwie na powitanie.-Nie odnosi się do to szczególnych przypadków, gdy mówimy o nadprzyrodzonych bytach namacalnych, których pełnego katalogu nawet nie znamy, ze względu na swoistą cielesności naszą, która uniemożliwia nam podróżowanie z teraźniejszości w przyszłość oraz przeszłość.-kontynuował, a ja się śmiałem z tych nadprzyrodzonych przyrodzeń i odrodzeń. Hehehe. Uderzył mnie gazetą z naukowymi ciekawinkami w tył głowy.-Proszę się skupić na moich słowach, bo od tego zależy dobro naszego gatunku, jednak nie tylko naszego. Chodź jesteśmy egoistycznymi stworzeniami, musimy zebrać w sobie siłę, by dzielić się dobrami z innymi, bo jesteśmy jedynie cząstką w tym wielkim układzie pokarmowym, który nas zjada na śniadanie i pozbywa się z grudkowatego ciała oślizgłym sposobem.-spojrzał na mnie groźnie, a ja skuliłem się lekko i rozbawiony pokiwałem głową.-Tak więc wracając do Teorii Daffissa oraz antytez tego stylu myślenia, pewni szaleńcy mawiają, że powrót do przeszłości jest w pełni możliwy, jednak twierdzą, że polega on jedynie na badaniu dawnych zdarzeń.-przytaknęłam jego słowom, rozumiejąc do mówi w kompletności całkowitej. Tylko problem był taki, że ciągle słyszałem jakieś takie mlaskanie za nami, jakby ktoś miał w butach wodę. Zerknąłem za nasze plecy i aż zatrzymałem się z wrażenia, gdy zobaczyłem małego, samotnego kutasa stojącego na środku uliczki. Przyglądał mi się chwilę, a ja przyglądałem się jemu, uważnie w ciszy. Nie do końca wiedzieliśmy co zrobić.
-Skup się Misfit!-znów na mnie fuknął, po raz kolejny uderzając gazetą w łeb. Podskoczyłem cały i popatrzyłem na towarzysza. Skinąłem mu głową, na znak, że już słuchać będę.-No.-mruknął z dezaprobatą.-Oni jednak nie pojmują, że...-mówił dalej, a ja jeszcze raz spojrzałem na uliczkę, a małego kutanga tam już nie było. Wzruszyłem ramionami i ruszyłem za moim osobistym naukowcem.-...że nie da się w tej sposób zbadać całej przeszłości. Badamy tylko te czynniki, której przetrwały do dzisiaj, które miały wpływ na obecne czasy, pomijając elementy zapomniane tysiące lat temu.-chlupotanie w butach dalej było słyszalne, ale teraz kiedy obróciłem się, żeby sprawdzić czy coś za nami idzie nie zobaczyłem jednego kutasa, tylko całe ich stado. Szybko się jednak rozpierzchły po kątach, chowając za skrzynki, beczki i śmietniki.
-Niestety to podejście jest okropnie popularne. Nikogo nie interesuje, to co zapomniane i zwyczajnie. Pytasz więc, jak sprawić, aby w przyszłości nie pojawiały się tego typu problemy? To ja odpowiadam, trzeba zacząć od teraz!-skrzypienia było coraz więcej, małe kutaski pędziły za nami, potykając się o swoje małe jajca, na których jeszcze były kurze pióra. Dziwna jest anatomia tego stwora, oj dziwna. Stawiałem szybsze kroki, zachęcając towarzysza do tego samego, ale on niespecjalnie się przejmował atakiem małych odrodzeń, przyrodzeń, no bydlaków małych.
-Dlatego ja...-mówił, a ja chwyciłem w łapy bezpańską deskę, co się opierała o ścianę.-...jestem całą duszą...-uniosłem deskę w górę i trzasnąłem nią w ziemię, miażdżąc nią pierwsze kutasy.-...oraz sercem...-deska znów powędrowała w górę, po sekundzie atakując kolejne chuje.-...po wszelkie wieki...-kopnąłem jednego pytonga w powietrze, zmiotłem kilka następnych dechą-..za...-jeszcze więcej kutasiego płaczu i szczątek zaległo na ziemi.-...całkowitą, homestatyczną...-wykonałem zamach i rzuciłem kawałem drewna w ciemną uliczkę, żeby dobić ostatnie, uciekające ptaszki.-...polityką mikroskopową.-sapnąłem ciężko, opierając się dłońmi o uda.
Uniosłem głowę i spojrzałem na uliczkę, całą w rozplaskanych częściach międzynoża. Jedno co mnie jednak niepokoiło to cisza, kompletna cisza. Rozejrzałem się dookoła, za moim towarzyszem, którego nigdzie nie było.
-Profesorze Misfit?-nawołałem go, ale nikt się nigdzie nie odezwał.-Profesorze Misfit?!-krzyknąłem, ale znów cisza. Dopiero po kilku długich sekundach do moich uszu dotarło ciche dzyndzolenie, jakby ktoś takimi małymi dzwoneczkami dzwonił metalowymi. Spojrzałem na rozgniecione mięsko na drodze, które zaczynało się powoli świecić i mienić na różne odcienie zieleni, żółci i białego. Powoli małe świecące kuleczki podrywały się w górę do niepewnego lotu, falując, wirując, krążąc, nieśmiało podlatując do mnie, siadając mi na włosach i ubraniach. Rozłożyłem ręce na boki, żeby miały więcej do dotykania, ale one wszystkie chciały mi siąść na twarzy i piersi. Wkradły mi się do nosa, ust, przenikały przez ciuchy, skórę i kości, powoli wchodząc do pustych płuc, zadamawiając się tam, jakby właśnie znalazły swoje ulubione miejsce do mieszkania. Zaśmiałem się cicho, bo widziałem moje płuca, zupełnie, jakbym był samymi płucami i oczami, niczym więcej.
Moja pustość i lekkość, sprawiły, że powoli zacząłem się unosić nad ziemię. Wpierw dość niepewnie, unosząc się na kilka centymetrów, później lekko opadając, jednak im więcej czasu mijało, tym wyżej się wzbijałem i tym mniej spadałem. Powoli wznosiłem się do chmur, obserwując życie we wnętrzu kamienic dookoła. Słyszałem krzyki i płacze, nagle jakiś talerz wyleciał przez okno, które zostało właśnie stłuczone posiłkiem. Przymknąłem oczy, odchylając głowę w tył i pozwalałem światełkom, zabrać moje płuca gdzie górę, jakby życie kamienicy przestało mnie interesować. Swoje już widziałem, więcej nie potrzebuję, ale dziękuję za ofertę.
Zawieszony w przestrzeni, zupełnie, jakbym lewitował pod wodą, słuchałem świata, który mnie otaczał. Słyszałem kroki i śmiechy, odgłos przerzucanej ziemi, kamieni wpadających do wody, dźwięk rozcinania palców szkłem, kaszel, skrzypienie drzwi wiszących na jednym zawiasie. Z tej perspektywy to wszystko było takie zabawne i nieistotne, aż dziwnie mi, że kiedyś to były dla mnie najważniejsze rzeczy na świecie, a teraz są po prostu czymś, co pamiętam. To i tak nie ma znaczenia. Jestem przeszłością, która nie ma wpływu na niczyją przyszłość. Część rzeczy musi być zapomniana, żeby zrobić miejsce na coś nowego. To oczywiście nic osobistego.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Lepi Mi Się Gardło Empty Re: Lepi Mi Się Gardło

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach