Powiatka-Sładzik na drewno

Go down

Powiatka-Sładzik na drewno Empty Powiatka-Sładzik na drewno

Pisanie by Powiatka Wto Lis 23, 2021 7:51 pm

Adûnairothill Rohir'ilhsyne Til Muxe
Rasa: Idharye
Wiek: 58 lat

WYGLĄD
Zwierzę: Powiatka potrafi przyjmowac formy wielu zwierząt, kotów, szczurów, ptaków, koni, kamieni... kamienie to nie zwierzęta, ale mogą nimi być, jeśli mamy bogatą wyobraźnię. Zazwyczaj preferuje większe sztuki, bo dzięki nim może udźwignąć więcej kradzionych rzeczy, w końcu wystarczy popatrzeć na jakie ryby poluje orzeł, a na jakie wróbel. Mimo wszystko stara się wtapiać w otoczenie, dlatego z kręceniem nosa, bo kręceniem nosa, ale przyjmie taką formę, jaka lepiej pasuje do sytuacji. Jednak czymś co łączy wszystkie formy, to obecność koloru brązowego. Dlatego jeśli widzisz gniadego konia, czekoladowego szczura lub kota, którego szara sierść wpada w ciemny pomarańcz, to wiedz, że może patrzysz właśnie na Powiatkę.
Kobieta: Tutaj, nasz zmieniak zaszalał ze słodkością i żmijowatością. Wybrany został tutaj model 173 centymetrowej elfki, bo te uszy Powiatkę podniecają, lubi myśleć, że wydłubuje nimi komuś oczy w trakcie snu. Wiadomo, jest tutaj obecny kolor brązu w skośnych oczach kobiety, a i w jakimś podcieniu barwy bardzo długich włosów oraz brwi (brwi długie już nie są). Coś jeszcze? No babka, jak babka, nogi ma, ręce też, biust na miejscu i to całkiem ładny, Powiatce zajęło sporo czasu zanim został zrobiony z sensem i lepiej nie rozmawiajmy o pierwszych próbach zrobienia kobiety, gdyż oczy nam wypali ten widok okropnej porażki.
Mężczyzna: On tak, jak kobieta, został całkiem dobrze dopieszczony. Co prawda szczęka mu się trochę machnęła do przodu, miało to być poprawione, ale jakoś tak uciekało z pamięci i uciekało, aż z czasem Powiatka machnęła ręką na to i już tak zostało. Niech będzie, jak będzie, drobne wady sprawiają, ze ktoś się wydaje bardziej ludzki, co nie?
U tego 183 centymetrowego faceta też widać barwę brązu i to nieco mocniej niż w innych wersjach, bo tutaj Powiatka dał sobie też ciemniejszą skórę i ładne piegi, ale tak poza tym, to się niewiele zmienia. Brązowawe włosy, oczy, brwi. Typowo.

Ubrania: Nie bardzo wiem, co tu można opisać. Powiatka ciągle skacze z ciała w ciało, czy to ze swojego w swoje czy ze swojego z inne i z innego w swoje. No słowem mało kiedy ma na sobie ubranie tak naprawdę, ale jakby miała mówić, jakie chce nosić, to takie ładne, miękkie i luźne. U faceta ma podkreślać silne przedramiona i piękne dłonie, a u kobiety szyję i talię. Niewielkie wymagania i można je osiągnąć stosując tą samą koszulę i spodnie w dwóch wersjach, wystarczy pozaginać w innych miejscach. Butów nie nosi, bo po co i na co i takie to to jakieś twarde, sztywne i niewygodne. Nie po do bogowie dali twardniejący z czasem naskórek, żeby z niego nie korzystać, zwłaszcza, że Powiatka może je sobie robić i odejmować w zależności od potrzeby, więc nie ma co się martwić w łóżku nikogo piętami nie podrapie.

CHARAKTER
Powiatka do dzikus. Rawr! Miewa swoje momenty ekscytacji, jak i wielkiej zadumy i skupienia, trudno powiedzieć kiedy jakie występują, ale na pewno zastrzyki energii ma po udanej kradzieży, może ma coś w sobie z kleptomana? Kto ich tam wie! Tak więc z tego bydlaka jest niezła sroka złodziejka, która się rzuci na każde świecidełko. Co z nimi robi? Dobre pytanie. Czasami sprzedaje, czasami nosi na sobie, a czasami nudzi się nimi po kilku chwilach i wrzuca żebrakowi do kapelusza.
Ogólnie można powiedzieć, że to bardzo sympatyczny stwór, z duszą oportunisty i materialisty pod wpływem impulsu. Być może to przez stosunkowo młody wiek i nie aż tak dawne wyjście w dziki świat. Chce doświadczać wszystkiego, z każdej strony, chce jeść, biegać i kochać, bo w końcu nikt nie pilnuje czy się dobrze zachowuje
Koniec końców charakter jest trudny do opisania, sprzeczny ze sobą czasami, struktura moralności i wartości też nie jest do końca ukształtowana. Jedyne co jest pewne, to to, że ciągnie ją do ludzi, jacykolwiek by oni nie byli, bo towarzystwo to towarzystwo.

HISTORIA
Faza pierwsza-Szczur
Urodziłem się, jako szczur, ale kiedy to było? Trudno mi powiedzieć. Wydaje mi się, że dawno. Bardzo dawno. To nie moja wina, że nie pamiętam, po co pamiętać takie rzeczy, nie mają znaczenia po takim czasie? Wszystko się powoli rozpływa, a urodzin i tak nie obchodzę, nie lubię imprez, życzeń i wszystkiego tego. Całusy w policzki, ohyda. W sumie teraz myślę, że to był chyba rok 1811? Chyba?
Tak czy inaczej, to moja ulubiona forma, często do niej wracam. Moja pierwotna, najbliższa sercu, czuję się w niej, jak w domu. Jest mi ciepło i przyjemnie. No i mam ogon i wybałuszaste oczy, już nie mówiąc o tym, że mogę ludzi gryźć po nogach, żeby odwrócić ich uwagę kiedy w nich wnikam. Biedacy moi kochani, nieświadomi niczego. Ha! Takim sprytnym szczawiem jestem.
Na początku ciężko mnie było wpakować do szczurzego ciała, ale jak już w nie wlazłem, to wyleźć nie chciałem. Zaczynało mi odbijać, rodzice się martwili. Walczyłem z ojcem o miejsce w zwierzęciu, oj walczyłem, ale on miał jednak więcej doświadczenia w tym, więc zawsze udawało mu się mnie ze szczura wyrzucić. Sam też wtedy z niego wypadał, ale cel był osiągany, więc nie ma co się śmiać z drobiazgów.
Faza druga-Kot
Nie trzeba się chyba długo zastanawiać dlaczego przeszedłem z fazy Szczura do fazy Kota, co nie? Byłem w ciele szczura, rodzice na chwilę stracili czujność, więc gdzieś polazłem, trala la la, świetnie było i nagle mnie kot dorwał. Wystraszyłem się okropnie, szczur też niemało. Tylko ja dałem radę się w tego wybronić, bo przeskoczyłem sobie z ciała szczura do ciała kota. Oczywiście no, my tak nie możemy, że hops z ciała do ciała, więc ze szczura wypadłem ja-szczur i wskoczyłem w kota, żeby i na mnie się nie rzucił. Kot niby też ssak, a jednak tak bardzo inny. Nie posiedziałem w nim długo, bo ani on nie chciał mnie we mnie, ani ja nie umiałem się w nim dobrze utrzymać, poza tym zaraz przybiegła mama i mnie uratowała od mojej dziecięcej głupoty. I to nawet nie tak, że była z niej zła mama, po prostu bachorki takie są, wystarczy sekunda, żeby się rozpłynęły w powietrzu. Kocham moją mamę i tatę też, nie zapominajmy o nim.
Krótka chwila w nowym ciele sprawiła, że zapragnąłem nauczyć się kolejnego skomplikowanego stworzenia. O dziwo szczur jest bardzo podobny do kota. Pazury, ostre zęby, sierść, ogon, dobry słuch i węch. Tylko tyle, że kot jest większy i inaczej działa jego psychika, myśli w nieco innych kategoriach niż szczur.
Rodzice zdobyli mi kota, spokojnego osobnika, trochę grubaska, ale jak w niego wlazłem i go wziąłem w obroty, to zaczął więcej chodzić i był już nieco mniejszym grubaskiem. Naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Nie walczył za mocno, dzięki czemu mogłem się skupić na nauce i pobieraniu od niego energii.
Faza trzecia-Harpia
Nadeszła kolejna faza, a wraz z nią kolejna zagadka. Jak to się stało, że poznałem harpię? Cóż… Wypadki lubią się powtarzać. Powiedzmy, że kot rodziców miał pecha. W mieście był cyrk, harpia z niego uciekła, kot był na podwórku. No i tak wyszło, że harpia obrała sobie kota, jako kąsek na obiad. W sumie tutaj zrobiłem to samo co w poprzedniej fazie. Wyskoczyłem z kota i wskoczyłem w ptaka, ale tym razem wysiedziałem w nim nieco dłużej, bo zwierz był mocno zaaferowany jedzeniem. Pojawił się też wtedy problem, dość duży problem. Miałem opanowane dwie formy, szczura i kota, a harpia miała ochotę na oba te zwierzaki. Na szczęście moje wyczucie czasu było wystarczająco udoskonalone. Ptak poderwał się z ziemi z szamoczącym się kotem w pazurach, a ja wyskoczyłem z niego, jak dziki. Miał jedną ofiarę, nie potrzebował drugiej. Byłem bezpieczny! Widziałem, jak rodzice chcieli mnie okrzyczeć, ale w sumie to nie była moja wina, że harpia się zjawiła, bo kto by niby przewidział takiego ptaka w okolicy? Nikt. No właśnie. Szkoda jedynie kota. Fajny był.
No, ale dość z kotami, czas się zająć ptaszkami! A ile ich jest, na bogów, masa, wszędzie i zawsze. Egzotyczne, lokalne, szare, czarne, kolorowe. Wybór jest szalony. Rodzice kupili kolejnego zwierzaka. Kanarka, takie żółte, małe coś, ale ładnie śpiewa i nie brudzi dużo. Później z kolei mieliśmy jeszcze papugę, bo je można nauczyć mówić. To była zabawa.
Tak więc wnikałem w ptaki i ich obsługa była zupełnie inna. Gdzie są porządne łapy? Dlaczego jedzą stopami? Jak działają skrzydła? Myślałem, że moje wrażenia będą lepsze, ale koniec końców, po skończonej nauce ptaków wolałem do nich nie wracać, bo są na swój sposób obrzydliwe. Sam nie wiem dlaczego.
Faza czwarta-Mężczyzna
W końcu uznałem, że jestem głodny wiedzy, jestem głodny umysłu, lepszego abstrakcyjnego myślenia, liczb, umiejętności. Chciałem więcej i więcej zdobyłem. Będąc papugą zostałem złapany przez mężczyznę i kiedy wsadzał mnie do swoich ust, aby zjeść, zmieniłem ciało ptaka na jego. Nie no proszę, kto normalny je papugi? Tak nie było.
Rodzice się przeprowadzili razem ze mną, bo tak głupio zostawać w jednym miejscu na zbyt długo. Niby możemy zmieniać wygląd, ale to i tak dziwne jak jednego dnia rodzina znika i zastępuje ją inna. No rodzice nie umieli tego zgrać ładnie, więc wyprowadzka była najlepsza. Do jakiego miasta? Eee… Nie wiem, ale był tam ładny sikram? Pewnie wszędzie są ładne sikramy, w końcu na tym polega czczenie bogów, że im budujesz ładne domy, a oni i tak nigdy do nich nie przychodzą.
Tak więc w nowym miejscu, poznaliśmy taką wspaniałą rodzinkę. Mamusia, tatuś, dzieci. No wszystko idealnie. Nie za bardzo rozumiałem czas, z resztą kto by się nad tym zastanawiał będąc szczurem, kotem, kanarkiem czy papugą? Czas płynął i płynął, aż rodzice poczuli się pewnie z nowymi znajomymi i wyszło na wierzch, że są zmiennymi, a znajomi byli w szoku, ale kochani, bo to było ciekawe. No normalnie słodko, jak w książce, ja wam mówię. Chwilę pogadali, chwilę się potargowali, potłumaczyli i dostaliśmy zgodę na to, żebyśmy sobie na nich żerowali od czasu do czasu. Nie krzywdziliśmy ich, ba, nawet im rodzice pomagali, bo siedząc w ich głowach widzieli ich problemy i wszystko, wiec mogli lepiej im doradzić i pomóc. No a ja, oj oj oj, no ja… Ja poznałem zupełnie nowy świat. To było szalone. Normalnie nowe ciało, bardzo precyzyjne ruchu dłoni, inaczej działający umysł, inaczej działające wszystko i ta dziwna nagość ciała. Gdzie sierść i pióra? Z początku nie wiedziałem co myśleć o tym, później miałem kryzys i obraziłem się siedząc cały czas jako szczur, ale siły mi się kończyły, więc musiałem wrócić do ciała głowy tamtej rodziny. Powoli na nowo się do wszystkiego przekonywałem, chociaż myśli dorosłego chłopa były nieco em… ciekawe, tak to chyba odpowiednio delikatne słowo na tą niestosowność jakiej świadkiem byłem. Dopiero z czasem zrozumiałem jego niektóre przemyślenia, czego żałuję, bardzo żałuję. No, ale przynajmniej odkryłem wtedy, że nie lubię zupy serowej.
Faza piąta-Kobieta
Po dokładnym poznaniu mężczyzny przyszedł czas na kobietę i słuchajcie, to było cudowne i okropnie męczące. Tyle roboty było, dzieci były upierdliwe i aż mnie żal w środku dopadał, że ja też taki kiedyś byłem i rodzice się ze mną męczyli. Tak czy inaczej miałem okazję poznawać ciążę, co było niezwykle dziwnym uczuciem, ale na swój sposób tak urokliwym, że nie umiałem się nie zachwycać. Kiedy nie siedziałem w kobiecie, to odwiedzałem ją, żeby posłuchać jej brzucha i to było magiczne, jak kiedyś będę w ciąży, to będę się sam do swojego brzucha wyginać, żeby go posłuchać. Po ulicach będę chodził się brzuchem chwalił i kazał go wszystkim dotykać.
Tak czy inaczej z tą kobietą poznałem co to sztuka. Bo zmienni dziwnie widzą, w sensie inaczej niż ludzie, ale z nią zrozumiałem, że w sztuce nie chodzi o to, żeby stworzyć arcydzieło, aby zachwycić innych, ważne, żeby ukazać emocje i żeby nam się do podobało. No takie tam luźne złote myśli. Uwielbiałem kiedy uczyła mnie o kolorach, o ich łączeniu. Dała mi pędzel w dłoń i pozwoliła kompletnie zrujnować wiele kartek i płócien. Obrazy moje były brzydkie, ale mi się podobały, były wspaniałe. Pokazywałem na nich jej nienarodzone dziecko i to, jak widzę jej myśli i to, jak kocham moich bliskich i jak bardzo lubię szczury. Wtedy też zacząłem kombinować ze swoim wyglądem. Siedziałem przed lustrem i zastanawiałem się, jak zrobić z siebie człowieka, który mi się spodoba. Najpierw tworzyłem szkice i paćki farbami i kredkami, później próbowałem to zrobić na sobie, ale niestety słabo mi to wychodziło.
Faza szósta-Ciasto
Co tu więcej mówić? Kiedy już opanowałem wszystkie poprzednie formy, zacząłem się zabierać za te, które nie przyniosą mi żadnego zysku energetycznego, a wchodzenie w ciasto było bardzo zabawne. Ogólnie nauczyć się trzeba było włazić w te takie, jak to się mówi? Przyroda nieożywiona? Bycie kamieniem jest fajne, ale co powiesz o pysznym cieście? Zjedlibyście mnie, co? Nie mówcie, że nie. Stanę wam ością w gardle, jak tylko spróbujecie, bo pogryzienie mnie, by mnie mocno uszkodziło, więc tego nie róbcie, bo świat mocno ucierpi nie mając mnie na swojej powierzchni.
Faza siódma-Świat
Nie, mordo, nie wnikam w świat, nie przyjmuję formy świata, po prostu po nim łażę bardziej samodzielnie. Uczę się, czytam, jem i tańczę, zmieniam się poznając więcej zwierząt takich jak konie, psy, owady. Kusi mnie poznanie działania tasiemca, żeby komuś wejść do brzucha, ale mogłoby się to źle skończyć. Jestem ambitny, staram się, a to jest bardzo ważne.
Po jakimś czasie umiem pięknie liczyć, pisać, znam nawet kilka języków i potrafię gotować. Do tego kradnę, dużo kradnę, ale nie mówcie tego rodzicom, bo o tym nie wiedzą. Kradnięcie będąc zmiennym jest bardzo łatwe. Jesteś człowiekiem, wyjmujesz coś komuś z kieszeni, uciekasz, zmieniasz się w kota, łapiesz zdobycz i uciekasz do domu, albo no kurczę, nie trudno będąc ptakiem zanurkować w straganowy tłum, chwycić coś ze stanowiska i odlecieć. Czasami czuję, że po to zostaliśmy stworzeni, a skoro takie przekonanie mam, to będę za nim iść.
Tak więc dalej jestem w fazie Świat. Jeszcze wiele mi zostało do poznania, wielu rzeczy nie wiem, do tego dochodzą nowe wynalazki i nowa wiedza bla bla bla. Próbuję nadążać i przede wszystkim dobrze się bawić, mam tylko nadzieję, że nie umrę  przypadkiem. To by było niezręczne.

ZALETY:
-przynależność do zmiennych (zmiany formy, nieśmiertelność itp)
-świetnie gra na banjo oraz guqin
-języki (Medevarski, Latina, Tarou Sai, Jamei oraz Jalee, ale Jalee to tak byle się dogadać)
-potrafi robić dużo bezużytecznych rzeczy, jak chuj nie wiadomo co umie zjeść jajko patykiem
-umie pływać... o ile zmieni się w rybę...

WADY:
-przynależność do zmiennych (coś żreć musi, pytanie co)
-walka (zamiast walki woli się rozpłynąć w powietrzu, lub w kogoś wejść)
-strach i brak koordynacji to czasami bardzo złe połączenie, a do tego wyskakiwanie i wskakiwanie z ciała w ciało i wszędzie, to chaos

INFORMACJE DODATKOWE:
-Jego ulubioną formą ciasta jest sernik z rodzynkami, później jest jabłecznik i ciasto kawowe.
-Kilka lat temu był całkiem sławny przez swoją owczą wełnę dobrej jakości. Dogadał się z mieszkanką Gór Sebvor, przychodził do niej w formie puchatej owcy, ona go goliła, sprzedawali wełnę i dzielili się zarobkami na pół. W sumie Powiatka mógłby tak żyć, ale kobieta umarła, starość nie radość.
Oprócz tego Powiatka zyskała sławę w Tenkaraou, jako wyśmienita śpiewaczka tamtejszej opery. Tłumy ją kochały, ale musiała wyjechać z powodów trzymanych w tajemnicy przez publiką. Być może kiedyś wróci z jeszcze lepszym repertuarem.
-Kiedy była mała była zła na bogów, bo  deszcz długo nie padał, więc ucięła sobie lewą dłoń w ofierze. Następnego dnia spadł deszcz, ale rodzice byli źli jeszcze miesiąc. Jak to tak?
-Niezależnie od formy, lubi dawać sobie dość długi język, żeby swobodnie móc wylizywać naczynia z pysznego jedzenia.
-Lubi: fajerwerki, twoją starą
-Nie lubi: kawy, alkoholi

MIEJSCE NA AKCEPTA
TUTAJ :3 jeb jeb jeb
Powiatka
Powiatka

Stan postaci : .
Źródło avatara : DeviantArt

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach