Lisollette Falone

Go down

Lisollette Falone Empty Lisollette Falone

Pisanie by Lisollette Falone Wto Mar 15, 2022 11:00 am

autor: WLOP


LISOLLETTE FALONE
z domu Cascamia
Kobieta | ur. 1665 r. | Wampirzyca (draculeta) - Senemka | Królowa wampirów

WYGLĄD
Ciężko znaleźć drugą taką kobietę, po której widzisz zarazem zmysłowy wdzięk, jak i swego rodzaju niewinność. Jej delikatna młoda twarz od zawsze przyciągała spojrzenia innych mężczyzn, którzy tonęli w jej zielonych oczach, jak w bezkresnej tropikalnej puszczy. Ich wielkość i długie rzęsy, z pewnością odejmują jej więcej lat, niż fizycznie zachowała. Buzia jest okrągła, z łagodnymi rysami, a dodatkiem do niej są czarne włosy, z przedziałkiem na środku, które ścięła na wysokość szyi, choć powoli znów je zapuszcza. Usta są wypełnione, miękkie, przypominające dzióbek, który jednak lubi rozszerzać się, aby ukazać równe ząbki, zwieńczone czterema wampirzymi kłami. Często stosuje czerwoną szminkę, zaś jej uśmiech potrafi sprawić, że odwraca uwagę od wszystkiego w otoczeniu.
Kobieta wydaje się należeć do tych drobniejszych, a choć jej wzrost jest w normie, 170cm, to jednak wąska talia, drobne barki i lekko falujące biodra, dają przeświadczenie o jej filigranowości. Lubi jednak zdobić swoje ciało różnymi błyskotkami, typu pierścionki, naszyjniki, oraz przepiękne sukienki, odkrywające smukłe ramiona, przeważnie z dołączonym gorsetem, który ma z kolei zakrywać pociągłą bliznę, biegnącą od lewego biodra, po dolne żebra. Nosi często buty na wysokim obcasie, zaznaczając swoją obecność, a uroku jej osobie dodaje wachlarz z motywem kwiatowym.

CHARAKTER
Zwodnicza natura, która potrafi zaszczepić w innych pragnienie, aby za nią biec, to cała Lisollette. Nigdy nie zwykła jako pierwsza podejmować inicjatyw, woląc zarzucać przynęty, przez co może nieść wrażenie uwodzicielskiej kotki, która zgrabnie przemyka po murkach, a ty tylko obserwujesz ją, chcąc dosięgnąć. Wymaga to dużego grama cierpliwości, lecz czy ci się to uda, zależy od tego, czy kocica zapragnie dać nieco siebie. Wszystko jest pod jej kontrolą, jednakże jeśli tak, to odpłaca się w znacznym stopniu. Jej uśmiech mówi sam za siebie, że wie czego chce, lecz zarazem, lubi patrzeć jak ktoś sobie radzi z trudnościami po drodze. Podobno to co najcenniejsze, jest najcięższe do zdobycia.
Kobieta tyle kusząca, jak i niebezpieczna, można rzec. Zastawia psychologiczne pułapki, potrafiąc zarazem głaskać po głowie, dając nadzieję. Nauczyło ją tego życie oraz bezwzględne wychowanie, lecz nie jest zła, wręcz przeciwnie. Może nieco skomplikowana, bo trudno ująć jej osobowość w prostej kategorii. Ma w gruncie rzeczy dobre serce, które nie cierpi osób, które patrzą wyżej, a zwłaszcza, gdy traktują ją jak lalkę. Wtedy szybko im udowadnia, że jeśli tego zechce, będą na szarym dnie. To właśnie rzadkość czystości cudzych serc, jest tym, co najbardziej ją przyciąga, może zarazem, jest wabikiem na nią i jej największym słabym punktem.
Ma duże trudności z zaufaniem, lecz w trudnych chwilach, wywróciłaby wszystko do góry nogami, aby tylko pomóc. W przypadku własnych kłopotów, spada przeważnie na cztery łapy. Oh, jest już przyzwyczajona do tragizmu, który napotyka się na swojej drodze, zwanej życiem, ale jest twardsza, niżeli wygląda. Mało co jest w stanie ją złamać. Może stąd bierze się jej charyzma, a doświadczenie współgra z zabójczą inteligencją. Bo jeśli nie ostrzem, powali słowem. A trudno znaleźć lepszego gracza do tej partii szachów. Taka to kotka.

HISTORIA
“-Więc chcesz coś wiedzieć o mnie… hmm… dobrze, skuszę się na to przed Waszą Wysokością…- Założyła nogę na nogę, odpalając papierosa, z dobrym uśmieszkiem. -...hm, słyszałeś może o organizacji o nazwie “Szepty”? Jesteś już w takim wieku, że z pewnością coś obiło Ci się o uszy, te dwa wieki temu. Tak zwani protoplaści słynnej Porannej Gwiazdy, którą znamy dziś. Ale Szepty i Gwiazda… to zupełnie dwie różne bajki.- Splotła ramiona, wypuszczając chmurkę dymu. -Szepty nie działały w Medevarze, bardziej na północy, Sad’gha Ul, Thymin, czy… nawet Tenkaraou. Akurat trafiłam do tego ostatniego, jeszcze jako niemowle. Szczerze, Killianie, nie wiem dlaczego. Może miałam tam rodziców? Może oddali mnie dużo wcześniej, a może ich nie było, bo zmarli, nie wiem. Szepty rekrutowały od dzieciństwa, tym wcześniej, tym lepiej. Przeszłość nie miała znaczenia, więc o niej nie rozmawiano. Bardzo, ale to bardzo, słaby sierociniec...
Wyszczerzyła ząbki, objęte czerwoną szminką, zerkając na Falone i obserwując jego pilną uwagę. Już raczej połączył fakty. Zresztą, gdyby się tak zastanowić, czy tak go to mogło zdziwić? Pomiotom w końcu, nie tak daleko od fachu skrytobójców… ale może dziwiło to, że po Senemce nikt się nie spodziewał, że dorastała za dalekimi wodami? Ma w czym przebierać.
-Spędziłam tam pierwsze lata mojego dzieciństwa, ale nie tak, jak możesz to sobie wyobrazić. To nie było widywanie się z rówieśnikami, odwiedzanie barwnych miejsc, czy zabawy na otwartym powietrzu. Do pełnoletności, rekrut nie mógł opuszczać kryjówki, gdzie też go szkolono. Może teraz też tak jest? Kto wie.- Spetowała do popielniczki, zawieszając zaraz wzrok na Falone. -Może raz uciekłam tylko na targowisko, ale szybko zostałam złapana. Dziecko daleko nie ucieknie. Szybko mnie zrugano.- Zaśmiała się na tę wspominkę. -Tak naprawdę, znałam tylko jedno miejsce, konkretną liczbę osób i konkretne nauki. Szkolono mnie, abym zabijała. Bez sumienia, bez zawahania, bez pomyłki. Tortury, walka każdym rodzajem broni, rywalizacja… to był porządek dzienny. Nie każdy rekrut dożywał tytułu skrytobójcy. Miałam może… 11 lat, kiedy opuściłam Tenkaraou. Zostałam przeniesiona do Sad’gha Ulu, bo podobno poprzednia baza była spalona. Wyobraź to sobie, z jednej celi, do drugiej, po drodze statkiem, a do tego, nauka nowego języka. Co to była za przygoda dla małej dziewczynki, która świata nie widziała.[...]”

“[...]-Resztę szkolenia odbyłam już w Sad’gha Ulu, kolejnej kryjówce, ostatecznie osiągając tytuł skrytobójczyni na zlecenie. Przetrwałam, w przeciwieństwie do większości rekrutów. W międzyczasie padła baza w Thyminie, byliśmy więc ostatnią ostoją. Jeszcze wtedy nie czułam takiej presji, związanej z ogólnym problemem, z jakim spotykały się Szepty od ostatnich lat, po prostu robiłam swoje. Ale nie dało się uciec przed nieuniknionym. Ludność powstała przeciwko nam, zaś siedziba, została zniszczona. Większość skrytobójców wyrżnięto, ale niektórzy uciekli. Ci z kolei, zostali założycielami Porannej Gwiazdy… ale to już nie moja historia.- Przekrzywiła głowę na bok, przymykając lekko oczy, z cichym westchnięciem. -Ja natomiast, uciekłam z innym skrytobójcą, Maisserem, któremu baaaardzo ufałam, nawet jeśli reguły bractwa tego zabraniały. Wiesz... nie powinniśmy byli polegać na innych zabójcach, bo to mydliło oczy. Samolubna zasada. Wtedy pomyślałam, że zbyt późno zrozumiałam jej przekaz…- Odwróciła się na bok, palcami naciągając materiał sukni na odkrytych plecach, aby odsłonić dalszy fragment skóry, gdzie nad biodrem, aż do żeber, rozciągała się długa blizna. -...Maisser zrobił to płynnym ruchem, zatrutym ostrzem. Nie zawahał się. Straciłam przytomność gdzieś na pustkowiach, aby potem, obudzić się w obcej karawanie. Sprzedał mnie, najpewniej za własną szansę realnej ucieczki.[...]”

-Spędziłam tam pierwsze lata mojego dzieciństwa, ale nie tak, jak możesz to sobie wyobrazić. To nie było widywanie się z rówieśnikami, odwiedzanie barwnych miejsc, czy zabawy na otwartym powietrzu. Do pełnoletności, rekrut nie mógł opuszczać kryjówki, gdzie też go szkolono. Może teraz też tak jest? Kto wie.- Spetowała do popielniczki, zawieszając zaraz wzrok na Falone. -Może raz uciekłam tylko na targowisko, ale szybko zostałam złapana. Dziecko daleko nie ucieknie. Szybko mnie zrugano.- Zaśmiała się na tę wspominkę. -Tak naprawdę, znałam tylko jedno miejsce, konkretną liczbę osób i konkretne nauki. Szkolono mnie, abym zabijała. Bez sumienia, bez zawahania, bez pomyłki. Tortury, walka każdym rodzajem broni, rywalizacja… to był porządek dzienny. Nie każdy rekrut dożywał tytułu skrytobójcy. Miałam może… 11 lat, kiedy opuściłam Tenkaraou. Zostałam przeniesiona do Sad’gha Ulu, bo podobno poprzednia baza była spalona. Wyobraź to sobie, z jednej celi, do drugiej, po drodze statkiem, a do tego, nauka nowego języka. Co to była za przygoda dla małej dziewczynki, która świata nie widziała.[...]”

“[...]-Resztę szkolenia odbyłam już w Sad’gha Ulu, kolejnej kryjówce, ostatecznie osiągając tytuł skrytobójczyni na zlecenie. Przetrwałam, w przeciwieństwie do większości rekrutów. W międzyczasie padła baza w Thyminie, byliśmy więc ostatnią ostoją. Jeszcze wtedy nie czułam takiej presji, związanej z ogólnym problemem, z jakim spotykały się Szepty od ostatnich lat, po prostu robiłam swoje. Ale nie dało się uciec przed nieuniknionym. Ludność powstała przeciwko nam, zaś siedziba, została zniszczona. Większość skrytobójców wyrżnięto, ale niektórzy uciekli. Ci z kolei, zostali założycielami Porannej Gwiazdy… ale to już nie moja historia.- Przekrzywiła głowę na bok, przymykając lekko oczy, z cichym westchnięciem. -Ja natomiast, uciekłam z innym skrytobójcą, Maisserem, któremu baaaardzo ufałam, nawet jeśli reguły bractwa tego zabraniały. Wiesz... nie powinniśmy byli polegać na innych zabójcach, bo to mydliło oczy. Samolubna zasada. Wtedy pomyślałam, że zbyt późno zrozumiałam jej przekaz…- Odwróciła się na bok, palcami naciągając materiał sukni na odkrytych plecach, aby odsłonić dalszy fragment skóry, gdzie nad biodrem, aż do żeber, rozciągała się długa blizna. -...Maisser zrobił to płynnym ruchem, zatrutym ostrzem. Nie zawahał się. Straciłam przytomność gdzieś na pustkowiach, aby potem, obudzić się w obcej karawanie. Sprzedał mnie, najpewniej za własną szansę realnej ucieczki.[...]”

“[...]-Stałam się własnością takiego jednego… jak on miał… Asaru! Był dai’lahickim wampirem, jak się szybko okazało. Domyślasz się, gdzie zaczyna się moja nowa historia?- Zaśmiała się cicho, chowając usta za kieliszkiem, kiedy szkło zastukało o zęby. -Asaru był kupcem w większym mieście, dosyć zamożnym. Chciał mieć własną niewolnicę, której nie pożarłby z głodu, on, ani nikt inny, więc napuszczał na mnie zarażone nietoperze. Nie była to dumna przemiana, żadne rytuały, czy klątwy. Po prostu, choroba. Gdy był już pewny, zabił mnie, abym mogła się odrodzić.- Wyjaśniła, choć w jej głosie brzmiało to, jakby mówiła o pogodzie, chociaż, mniej pewnie podchodziła już do dalszej części opowiastki. Czuła szum procentów, które dodawały jej pewności. Nawet jeśli było to realnie trudne, próbowała ze sobą walczyć. -Bycie wampirzą niewolnicą, w dodatku w Sad'gha Ulu, nie było niczym kolorowym. Nie muszę mówić, po co komu niewolnica, prawda? Jesteś dużym chłopcem, Killianie…- Uśmiechnęła się mniej wesoło. -Eh. To było bez znaczenia, czy robił mi to on, czy jego znajomi… byłam przekazywana, z rąk do rąk, czasem nawet… yh.… a krwiopijczyni nie znajdzie pomocy u władz, więc opór zdawał się daremny. Po prostu… uległam. Nie miałam do czego wracać. Nie miałam nikogo. Nie miałam celu, ani też normalnego życia. Naprawdę byłam wtedy jego własnością.- Zaczęła sunąć palcem po kieliszku, odwracając wzrok. -Nie bolało mnie to, aż tak bardzo jak powinno… Szepty wyszkoliły mnie na najgorsze sytuacje, nawet tego typu, ale… po prostu… trwało to latami. Zbyt długimi latami. Powoli zapominałam kim byłam. Nie chciałam zresztą myśleć o tym, aby nie dać się złamać. Kobieta może stać się przedmiotem, lecz powinna zachować twarz do końca.- Parsknęła nieco smutno. -Ale Asaru zużył mnie w końcu… zwyczajnie był znudzony. Miał tyle tupetu, by mnie nie zabić, a po prostu, wygnać na pustynię. Dał mi wolność, lecz pozostawił wspomnienia[...]”

“[...]-Znalazłam schronienie w pewnej osadzie, gdzie zaopiekowała się mną jedna rodzina, tam dochodziłam do siebie...- Wyszeptała, by zaraz wymusić kolejny szeroki uśmiech, spoglądając na Killiana. Był to pewnie jeden z najbardziej przykrych uśmiechów, jakie mógł zobaczyć w życiu. Fałsz, w najczystszej postaci, niczym mur, przed prawdziwym załamaniem. Zapewne, trenowany od wielu lat. Jednak wino potrafiło znacząco utrudnić trzymanie gardy. Ale chciała, żeby Falone pojął to wszystko, przed jakimkolwiek osądem. A jego reakcja utrudniała jej zachowanie fasonu. -Pomińmy ten fragment.- Upiła kolejny, głębszy łyk, jakby dla ostudzenia. Wzięła wdech. -Potem… uciekłam. Do Medevaru. Znów, obca, bez języka, niezaznajomiona. Z głodu żerowałam na losowych ludziach, aż zostałam pochwycona przez Pomioty, pod dowództwem Eklara Rattenhausa, mojego poprzednika. Co to był za gość… nie wiem czemu dał szansę wykazania się, młodej, niemądrej wampirzycy, co sprawia tylko kłopoty. Może to kim byłam przed wampiryzmem... jemu wystarczyło? Miałam w końcu wyszkolenie, którego nikt kto je odbył, nie zapomni do końca życia. Nigdy go jednak o to nie zapytałam. Nauczyłam się nie pytać, a po prostu, domyślać się. Tak też, zaczęło się moje nowe szkolenie, które było zarazem tak inne, jak i podobne, jak w Szeptach, więc dobrze sobie radziłam. Przypomniałam sobie wtedy, że… władanie orężem… to było dla mnie jak oddychanie, zaś idee Pomiotów, aby wampiry żyły w cieniu, urzekły mnie. W końcu, tylko ukrywając się, można przetrwać. Szepty zniszczył rozgłos. A tak, mogłam ochronić coś nowego. Znaleźć cel i powołanie… może nie zdołałam ochronić samej siebie, ale… mogłam chronić inne wampiry. Zwłaszcza, młode i zagubione.- Westchnęła głębiej, za moment cicho śmiejąc się, chyba z samej siebie. -Ale gdy się wykazujesz, to inni chcą cię poznać, więc zaczęły się dworskie znajomości. Wielcy panowie chcieli widzieć we mnie figurę w salonie, lecz nie jestem taka, już nie… Potrzeba było wielu długich dekad, aby moja pozycja zaczęła się wybijać, stawać niepodważalna, czy to pośród samej arystokracji, czy też Pomiotów. Eklar jednak pewnego razu popełnił samobójstwo, wychodząc na słońce. Tak mówili, choć nigdy nie znalazła się prawdziwa odpowiedź, ani motyw tej decyzji. Tak, czy siak, zostałam wybrana na nową przywódczynię. Resztę, już znasz. Cała moja historia. Obnażyłam wszystkie karty. Rozgadałam się strasznie, przepraszam…”


DODATKOWE INFORMACJE
* ... - Uwielbia urocze rzeczy i słodkich mężczyzn;
* ... - Nie lubi piasku i dumnych egocentryków;
* ... - Zawsze ma przy sobie wachlarz z Tenkaraou, mający wmontowane ostrza ala żyletki, zdobiony motywem kwiatowym;
* ... - Preferuje chłodniejsze klimaty;
* ... - Ma własną hodowle nietoperzy, będących nosicielami wampiryzmu.

UMIEJĘTNOŚCI I WADY
* --- - Umiejętność walki i posługiwania się każdym rodzajem broni, choć w jej preferencji leżą ostrza, niżeli broń palna;
* --- - Zdolności dyplomatyczne, oraz tak zwanego handlu, więc jest wprawiona w zawieraniu politycznych układów, oraz szukaniu rozwiązań drogą pokojową;
* --- - Zna języki: medevarski, jahs, oraz szczątkowo pamięta tarou sai;
* --- - Poza naturalną długowiecznością, w pełni opanowała swoje draculeckie zdolności przemiany w chmarę nietoperzy, jak też, kontrolę formy wielkiego potwornego skrzydlacza.

* --- - Przekłada sprawy Pomiotów nad pozostałe obowiązki, przez co może być w niektórych kwestiach nieobiektywna;
* --- - Choć na taką nie wygląda, bardzo boi się poszczególnych insektów, w gruncie rzeczy, tych latających;
* --- - Naturalne zagrożenia: wilkołaki, kołki, srebro i promienie słoneczne.
Lisollette Falone
Lisollette Falone

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach