Wybacz, ale zgrzeszyłem

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Paź 05, 2020 9:09 pm

Rezydencja nieopodal Adren | Lato, 1868r.

Powoli stawiał krok.
“Uwielbiam, gdy każdy myśli, że ma gorzej. Że jego cierpienia nikt nie doświadczył. Cóż za egoizm… Odparł sucho, po czym wolną ręką objął ją w talii, aby następnie oderwać ją od ławki, zwalając plecami na deski.”
Uniósł głowę, kierując wzrok na horyzont.
“Jego oczy wyrażały wściekłość. Czuł jak instynkt zabójcy bierze nad nim górę, tak samo jak poprzednie ofiary nie mogły liczyć na łaskę. -Zwodzisz męża, będąc z nim tylko dla krwi. Pragniesz zemsty, nie znając jej ceny. Próbujesz zabić… nie wiedząc kogo…- Wysyczał, wciąż zaciskając palce. Był gotów widzieć jak z jej oczu znika życie.”
Ukazała się piękna rezydencja z białego marmuru, położona w okolicach Adren. Niczym nie strzeżona. Postawił kolejne wolne kroki, oświetlany odbiciem księżyca pod nocnym nieboskłonem, a płaszcz lekko powiewał na wietrze.
“-Zastanów się lepiej dokładnie nad tym, co Ci powiedziałam, Gaspardzie. Na pewno natrafisz jeszcze na ludzi, którzy będą Ci to wypominać. - Podniosła się, wygładziła jedną ręką materiał swojej sukni. Oczywiście, nie chciała go na krok odstąpić. Nie dała mu odejść za daleko. -Mógłbyś odbudować to, co było i przywrócić sobie i swojej rodzinie dobrą reputację. Ale lepiej być hipokrytą i wytykać innym egoizm, prawda?”
Wampir znalazł się na terenie włości Pani Luar, oraz jej męża, jak się dobrze orientuje. Nie trzeba było długo czekać, aż dotrze pod drzwi, ogarnięty myślami. A miał powody, aby teraz rozpatrywać wszystko, co miało miejsce kilka dni temu na bankiecie. Sam się sobie dziwił, że tutaj przychodził. Może było to nawet nietaktowne, albo nie chciała go na oczy widzieć, lecz… oboje zrobili coś złego, wina leżała po obu stronach, tak? Ciekawe, czy ona też to dostrzega.
Zapukał i rozejrzał się wokół. Jeśli zbyt długo nikt nie otwierał, postawił pierwsze kroki wstecz, odwracając się plecami do drzwi, przeczesując platynowe kosmyki. Spojrzał na otoczenie. Ładnie tu. Musiał podziękować Grycanowi, że dał mu ten adres, choć jego spojrzenie było wystarczająco dużą zapłatą za te informacje. Niech sobie nie myśli. Po prostu... myślał, tak jak mu nawrzucała i tego chciała, myślał o jej słowach. I o wielu innych rzeczach.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by NPC Pon Paź 05, 2020 10:07 pm

NPC Elisabeth Luar

Zwykle wieczorami czekałam przy mężu aż zaśnie. Mruczałam mu do uszka, jak go kocham i jak sobie życia bez niego nie wyobrażam. Dotykać mu się dałam. Niech robi co chce. Zakochany idiota. To wszystko tylko po to, aby później wyślizgnąć się niepostrzeżenie z sypialni i udać się do pokoju, robiącego za moją prywatną bibliotekę. Zdecydowanie, wolę tam przebywać, niż słuchać jak ten stary buc chrapie.
Po drodze zawiązałam swój peniuar. W końcu, w samej bieliźnie biegać po domu nie będę. W końcu kilka osób ze służby może dalej pracować.
Raz się tak zdarzyło, że natrafiłam nocą na jedną swoją służkę. Aerbanę, o. Kochana dziewczyna. Niestety, przeze mnie nie skończyła swojej pracy, tylko przegadałyśmy pół nocy.
Po cichu sobie szłam przez korytarz. Minęłam drzwi główne, szłam dalej... Zatrzymał mnie usłyszany dźwięk pukania do drzwi. O tej porze? Przesłyszałam się? Może mam jakąś paranoję. Ciekawość to pierwszy stopień do Otchłani, ale... Ja pewnie już w niej jestem.
Zawróciłam do drzwi. Bezceremonialnie je otworzyłam, spodziewając się - właściwie niczego, nikogo. Jakie wielkie było moje zaskoczenie, gdy zobaczyłam białowłosego wampira. No Anatell, kurwa jego mać. I czego mnie o tej godzinie straszy! Cofnęłam się momentalnie o jeden krok do tyłu. Prędzej bym się oczekiwała mordercy przed drzwiami, ale nie jego samego. Zdecydowanie, nie po tym, co miało ostatnio miejsce na bankiecie u Gaushina. Właściwie, przypuszczałam, że kolejne nasze spotkanie nie nastąpi. Nie po tym, co mu wygarnęłam... Czego w pewnym sensie żałuję. Głupie było z mojej strony narzucanie mu czegoś. Powinnam się powstrzymać. Niestety, emocje wzięły w górę i wyszło jak wyszło.
-A-a co Pan tutaj robi? - Złapałam pewniej drzwi, odrobinę się za nimi schowałam. Nie chciałam, aby przypadkiem ktoś nas usłyszał z wewnątrz, tak więc mówiłam przyciszonym głosem. -Jeżeli ma Pan jakąś sprawę do Fran'quo to zalecam się z nim umówić wcześniej. - Z góry zasugerowałam się, dla jakiej okoliczności on tutaj jest. No, raczej nie do mnie. Pamiętam, że Gaspard jest wampirem. Dlatego też nie wspomniałam, aby przyszedł w ciągu dnia. Chyba by mu się zmarło po drodze.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Paź 05, 2020 10:30 pm

Jego wyczulony zmysł poinformował go o krokach zza drzwi. Ktoś się zbliżał, dlatego zaniechał próby odejścia, zamiast tego, odwracając się z powrotem w kierunku wejścia frontowego. Mógł mu otworzyć każdy, służba, Pan Luar… ale trafiła się właśnie ona, Elizabeth. Ubrana dosyć… ciekawie, po na chwilę zawiesił wzrok, ale się cofnęła, skryła, dlatego też szybko przerzucił spojrzenie na nią samą. Była zaskoczona, nic dziwnego.
Co tu robił? Dobre pytanie, aż na moment zabrakło mu języka w gębie, choć w głowie szybko wertował najlepsze odpowiedzi.
-Proszę wybaczyć mi tak późne najście… lecz jak wiadomo, lepszej pory dla mnie nie ma.
Zaczął na wstępie, w pełni odwracając się w jej stronę, a dłonie wsuwając w kieszenie. Nie było najcieplej, a ona przynajmniej grzała się wnętrzem domostwa, kiedy to on urządził sobie spacerek. Nieważne, pokiwał głową, jakby odrzucał jakieś zbędne myśli.
-Nie, nie interesuje mnie spotkanie z Pani mężem…- Nadmienił, na chwilę uciekając oczyma gdzieś na bok, bo to było kłopotliwe. Nie chciał się prosić o zbyt wiele czasu, ani nawet o wejście do środka, zamiast tego po prostu musiał się streszczać. -...chciałem z Panią porozmawiać. Może nie porozmawiać, ale powiedzieć coś, co nie nadawało się na głupi list.- Zrobił dwa kroki w jej stronę, aby zmniejszyć dystans, ale wciąż nie podchodzić aż zanadto, coby jej nie spłoszyć. -Przepraszam. Za to jak Panią potraktowałem na bankiecie. Kierowała mną prymitywna żądza. Jestem sumienny i ciężko było mi obejść się, bez powiedzenia tego wprost.
Zamilkł na moment, bo czuł, że się wygłupił. Może tylko zawraca głowę tej kobiecie, bo jak zwykle coś sobie ubzdurał. Ah, nie tak powinno być. Wyszło nienaturalnie. Kurwa mać.
-To wszystko. Już nie niepokoję. Dobranoc.
Rzucił jeszcze, a choć zachował spokój głosu, lekko po prostu spanikował i odwrócił się, chcąc zejść po schodach, po prostu zniknąć jak najszybciej...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by NPC Pon Paź 05, 2020 11:13 pm

NPC Elisabeth Luar

Nie spodobało mi się jak na mnie spojrzał. Gdybym miała wcześniej pewność, że faktycznie ktoś mnie nawiedzi w nocy, to pewnie bym się tak nie ubrała. Ba, na pewno nie!
Lekko się uśmiechnęłam. Może ironicznie. To przez to jego tłumaczenie. Zawsze mógł się chociaż zapowiedzieć listem, ewentualnie poprosić o prywatną rozmowę... Ale nie. Cóż, nie jestem odpowiednią osobą, aby go upominać o takowe rzeczy.
Zaczęło się robić ciekawie. Kolejne zaskoczenie, tym razem milsze - nie chciał załatwiać sprawy listownie. No dobrze, porzucę w takim razie fakt jego nagłego nadejścia w niepamięć. Wyszłam bardziej przed drzwi, oparłam się o nie. Złożyłam ręce na krzyż i słuchałam dalej. Im dłużej stałam sobie w ciszy, tym bardziej zaczął mi imponować. I to w taki ujmujący sposób.
Głupio mi się zrobiło, gdy usłyszałam przeprosiny. Uciekłam na moment wzrokiem, jakby kalkulując sobie wszystko w głowie. Teraz mi jeszcze bardziej jest z tym źle, z tym co się stało. To nie jest jego wina, tylko moja własna.
-Moment. - Miałam nadzieję, że to go zatrzyma. -M-może chce Pan wejść na kawę? Albo herbatę? Na spokojnie porozmawiamy, a nie tak w drzwiach. - Posłałam mu uprzejmy uśmiech. Kobiecie się nie odmawia, prawda? W takim razie, zapraszam Panie Anatellu.
Odsunęłam się kawałek od drzwi, aby sobie wszedł do środka. Liczę tylko na to, że nie wpadnie na jakiś wazon z kwiatami, czy też popiersie po drodze do kuchni. Mam też nadzieję, że nie spotkamy też nikogo... Byłoby fatalnie, gdyby następnego dnia mój mąż obudził się z wieścią, że jego kochaniutka żonka sprowadza sobie nieznajomych mężczyzn pod dach. Jak jeszcze służące mnie nie wydadzą - nie jestem taka ufna w stosunku do lokajów.
Cóż, jeśli wszedł, to nie pozostało mi nic innego, jak zamknąć drzwi i poprowadzić go do kuchni. Może zamkniemy się razem z ciepłymi napojami w bibliotece, o. To nie brzmi jak zły pomysł.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Wto Paź 06, 2020 12:09 am

W myślach bluzgał na siebie, ale do momentu, aż usłyszał jej pierwsze słowa, przerywające niezręczną ciszę, przez co zatrzymał się na pierwszym schodku i odwrócił białą czuprynę w jej stronę. Czy ona go… zaprosiła? Na rozmowę? Nie wiedział czemu, ale w głowie pojawiła mu się myśl, że to pułapka. Że chce powtórzyć swój wyczyn spod altany, a może się zemścić, skoro jego uwaga została uśpiona, a ona mogła się lepiej przygotować. Ale… nie mogła się go spodziewać. W dodatku zaniechała swoich planów, gdy odkryła jego prawdziwą naturę. Może więc powinien jej zaufać…
-Dobrze… znaczy… dziękuję.
Odparł i wrócił się do niej, wymijając ją, gdy wpuściła go do środka. Ładnie tu, jak w każdej posiadłości arystokratów. Jednak w milczeniu dał się poprowadzić.
Draculeta i dhampirka dotarli do kuchni, lecz Anatell nie wiedział co ze sobą począć. Domyślał się, że powinien być cicho, aby nie zwabiać nieproszonych gości. Swoją drogą, powinien się tak kręcić pod dachem jej męża? Czy był w domu? Ta myśl go lekko stresowała, ale nie pokazywał niczego po sobie.
-Kawy, poproszę kawy.
Uśmiechnął się lekko, nie wiedząc specjalnie co powinien mówić. Chciała poprozmawiać, ale o czym? O tej sprawie? Z drugiej strony, niezwykle interesujące było to, że miał styczność z innym krwiopijcą. Kimś, kto choć trochę rozumie jego ból, płynący z takiego żywota. Ale nie chciał tak śmiało wychodzić z inicjatywą poruszania tego tematu. “Hej, ciężko chodzić tylko nocą, co nie?” nie brzmi najlepiej.
-Piękny dom.
Napomknął, drapiąc się po głowie, z lekkim zmieszaniem.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by NPC Wto Paź 06, 2020 12:40 am

NPC Elisabeth Luar

Uradowało mnie to, że mi nie odmówił. I to drugi raz, bo i tańca mi nie odmówił... I do tego, po tym, co chciałam mu zrobić okropnego. Aż taki mam urok osobisty, że nie jest w stanie mi się oprzeć? Ewentualnie jest taki niewinny i ufny. Za moment zaleją mnie jeszcze większe wyrzuty sumienia, przez to.
Wyprzedziłam go i poszłam w stronę kuchni. Bez słowa, nie chciałam go jeszcze zagadywać. Wolałam sobie przez tą chwilę wyznaczyć sobie jakieś bezpieczne tematy do rozmów. Rzucanie słów na wiatr może okazać się nieodpowiednią rzeczą.
W kuchni nakazałam mu usiąść sobie gdzie chce. Niech sobie nawet na blacie przysiądzie - mi to nie przeszkadza. Z subtelnym uśmiechem kiwnęłam głową. Też sobie kawy zrobię, a co.
-Chcesz do niej zwierzęcej krwi może? - Zażartowałam. W końcu, oboje jesteśmy wampirami. Możemy śmiać się z naszej beznadziejnej sytuacji żywieniowej. Właściwie, taka kawa nie jest zła... Aczkolwiek, z ludzką krwią jest lepsza. -Wygłupiam się tylko. - Dodałam, w ramach uratowania sytuacji, tak w razie czego. Jeżeli, nagle by zechciał... To mogę mu dolać, pewnie. Mamy na pewno gdzieś słoiki z krwią do czerniny.
Kawy prędko zrobiłam. Podpytałam go jeszcze czy słodzi może, czy też nie... Czy też lubi z mlekiem. Ja na przykład bardzo lubię.
-A dziękuję. Szkoda, że nie jest w pełni mój, tylko należy do męża. - Podałam mu kubek z gorącym napojem. -Proszę. - Kolejny raz uraczyłam go życzliwym uśmiechem. Muszę mieć dobry humor, że ciągle się tak wdzięczę. -Przejdziemy się do biblioteki? Tam będzie nam znacznie lepiej niż tu. - Zaproponowałam i zastukałam paznokciami o własny kubek.
Nie spodziewałam się sprzeciwu. Do samej biblioteki daleko nie było, bo mieści się zaledwie dwa pokoje dalej. Przytulny pokój, wypełniony w większości książkami. Na środku stał szklany stoliczek z jedną stertą książek, które mam do przeczytania. Dookoła stolika trzy granatowe fotele... Mam wyłącznie nadzieję, że nie będzie mu przeszkadzało szczególnie, że widno tam nie będzie. Nie mam ochoty biegać po domu i szukać zapałek, aby zapalić świece.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Wto Paź 06, 2020 1:10 am

Wychwycił jej żart, ale z opóźnieniem, bo wpierw poważnie się zastanowił nad odpowiedzią. Jakby to smakowało? Nie przepadał za krwią ze zwierząt, więc taka kawa, nawet jeśli pożywna, mogłaby mieć mocno specyficzny smak, nawet dla niego. Lecz kiedy zrozumiał, że to nie pytanie na poważnie, uśmiechnął się szerzej, obnażając swoje kły, których nie musiał już kryć z każdą mimiką.
-Zwykła też będzie dobra.
Odpowiedział i poczekał na resztę. W tym czasie rzuciła spostrzeżeniem na temat domu, co dało mu do myślenia. Pamiętał co mówiła o swoim małżonku. Jak o głupcu, którego tylko doi z krwi. Cóż, rozumiał to trochę, lecz pragnąłby zauważyć, że musi się tu czuć jak obca, skoro i tak nie ma w tym domu miłości.
-Przynajmniej piękna posiadłość. Mogłaby konkurować z rezydencją Hrabiego Gaushina.
Napomknął, choć ta Geo była chyba większa, bo składała się z kilku skrzydeł. Cóż, Gaspardowi, dziennikarzowi z marnej kamienicy w mieście, przyszło teraz otaczać się bogatymi arystokratami z przepięknymi dworkami. Kiedy jego życie nabrało takiego tempa do drastycznych zmian?
Wampir pochwycił swój kubek i grzecznie ruszył za nią do biblioteki. W sumie fakt, lepiej w zaciszu, niż na widoku, co już w głowie mu siedziało wcześniej. Kiedy weszli do środka, panował tu przyjemny półmrok, lecz dla nich to żaden problem. Świece są zbędne w obliczu wampirzego wzroku.
-Pokaźny zbiór.
Pochwalił. Swoją drogą, tak długo przebywał w bibliotece Geo, że ta odmiana była też przyjemna. Lecz zamiast obrać sobie jakiś fotel… po prostu postawił kubek na najbliższy stoliczek, zrzucił swój płaszcz na ziemię, poprawiając białą koszule i poluźniejąc kamizelkę, po czym usiadł na podłodze, chwytając z powrotem kawę, a plecy opierając o regał. Dlaczego tak? Bo jemu wygodniej. I czuł mniejsze skrępowanie z tej luźnej pozycji.
-To miłe, że zechciałaś mnie Pani zaprosić, pomimo urazy to mojej osoby. I nazwiska. Moje słowa to spowodowały?
Dopytał, zawieszając na niej wzrok. W końcu gardziła Anatellami, a teraz jednego z nich gościła w bibliotece. No ciekawy obrót spraw.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by NPC Wto Paź 06, 2020 1:43 am

NPC Elisabeth Luar

Miły ten chłopak, a przynajmniej stara się taki być. Pokręciłam lekko głową. Ten dom miałby konkurować z rezydencją Gaushina? Nie, nie ma takiej opcji nawet. On ma wspaniały ogród, wspaniałe wnętrza. Tutaj są wyłącznie wspaniałe wnętrza... Poza tym, fakt, rezydencja Geo'Mantisa jest ogromna. Ta - nie bardzo.
Nie dość, że miły to i posłuszny jest. Idzie gdzie wskażę. No cóż, nie ma wielkiego wyboru, przebywając w tej rezydencji. W końcu ja go goszczę. Mógłby jedynie kręcić nosem i powiedzieć, że taka kuchnia jest w porządku na rozmowę.
-A dziękuję. - Nie mam jakiś wielkich zbiorów książkowych. Większość należy do mojego męża, a ja tylko z tego korzystam garściami. Sama sprowadziłam tu zaledwie kilkanaście książek. To praktycznie nic.
Zajęłam sobie miejsce na fotelu. Usiadłam sobie bokiem, twarzą w jego stronę i podwinęłam nogi pod siebie, gdyż tak mi wygodniej było. Pan Anatell natomiast wolał sobie na ziemi zająć miejsce, co mnie w pewnym sensie zaskoczyło. Cóż, chcę być równie miła jak on, tak więc, nie skomentowałam tego w żaden sposób.
Opuszkami palców przejeżdżałam po powierzchni kubka. Wzrokiem uciekłam na moment. Zastanawiałam się jak składnie mu odpowiedzieć na zadane pytanie.
-Cóż... - Chyba nie tak powinno się zaczynać wypowiedź. Już trudno. Spojrzałam na niego z pewnością siebie. -Ja również muszę Pana przeprosić za swoje zachowanie. Nie powinnam na Pana naskakiwać... Z resztą, to tylko i wyłącznie do Pana należy decyzja, co Pan zrobi ze swoim życiem. To co powiedziałam, było pod wpływem negatywnych emocji. To nie usprawiedliwia tego, co chciałam zrobić i co powiedziałam... Przepraszam. - Zakończyłam bardziej nieśmiało niż zaczęłam. Mam nadzieję, że tak fatalnie te moje przeprosiny nie wyszły. Upiłam trochę swojej kawy. -S-swoją drogą... Moglibyśmy przejść na Ty? Tytułem "Pani" czuję się postarzona, a przecież nie jestem taka stara. - Gorzej byłoby, gdyby do tego "Pani" dodawał nazwisko. Od tego w żołądku by mi się poprzewracało.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Wto Paź 06, 2020 8:29 am

Może wybranie podłogi było formą nietaktu, ale chyba już dawno przełamali granice konwenansów, mogąc sobie pozwolić na pokazanie ludzkiej strony. A Gaspard zwykł w niecodziennym zachowaniu lubiąc zaskakiwać swoich rozmówców. Geo’Mantis z pewnością do tego przywykł, przecież nie znali się od wczoraj, a Pani Luar musiała chyba się oswoić. Zwłaszcza, że pomimo swojej uprzejmości i uległości w obecnych okolicznościach, wciąż był realnym zagrożeniem. Nie, nie sądzi by miała go od zaraz zaatakować, szkoda na to kawy. Lecz jeśli myśli, że znów jest tu władcą sytuacji, to… to się myli i tyle.
I czy… ona go też przeprosiła? Zmarszył brwi, obserwując ją tak, jakby analizował jej zachowanie. Dalej ciekawe, czy to on ją do tego skłonił, najpewniej tak, bo sama raczej nie śpieszyła się, aby wyjść z taką inicjatywą. Może się bała jego reakcji, a może własna duma jej nie pozwalała. A tak pierwszy wysunął dłoń do uścisku. Skwitował to półuśmieszkiem.
-Rozumiem. Było w tym wystarczająco dużo racji, aby zmusić mnie do dogłębnej analizy. Czasem nam samym najtrudniej jest spojrzeć logicznie na własne życie.
Skomentował, po czym upił łyk. To nie tak łatwo, gdy jesteś pisarzem i prowadzisz losy bohaterów, wiedząc jak powinni się zachować i na czym skupić. Gdy chodzi o ciebie samego, nagle nie ogarniasz niczego, a wszystko co z perspektywy trzeciej osoby wydawało się łatwizną, nagle jest trudniejsze od wyliczeń matematycznych.
Białowłosy znów na nią zerknął, słysząc wzmiankę o formie wypowiedzi. Uśmiechnął się szerzej, poprawiając grzywkę. No tak, przyzwyczajenie z bankietu, nawet o tym nie myślał.
-Nie, Elisabeth, nie jesteś. I na Twoje szczęście lub nieszczęście, wiecznie młoda pozostaniesz.
Odparł, po czym znowu skrył się za kubkiem, ale może to nie wstyd, bo powiedzenie komplementu jest rzeczą normalną, ale raczej wina kłębiących się myśli, jakby znów chciał przed czymś uciec. Postawił w końcu naczynie pomiędzy swoimi nogami w rozkroku i oparł głowę o mebel, zerkając na nią, po czym na sufit.
-Twój gniew na moją rodzinę zupełnie mnie nie dziwi. Ja do teraz im nie wybaczyłem. Pochodzę z rodu, w którym zawsze trafiali się jacyś dziwacy, podobno byli nekromanci, ale przede wszystkim, inwestorzy. Ferelnym biznesmenem okazał się mój ojciec. Wściekłem się wtedy nie na Ciebie, a chyba na siebie. Bo byłaś kolejnym przykładem tego, jak Anatellowie zrujnowali życie… lub je odebrali, zwykłym obywatelom. Ale wierzę w karmę. Ta się iści na mnie od lat. Upokorzenia, momenty w których nie miałem co jeść, traktowanie jak ścierwo, aż w końcu zwyczajnie mnie zabito. Od tamtego momentu nawet nie zliczę, co poszło nie tak. Jestem chyba przeklęty.- Zaśmiał się cicho. -Chwytam się wierszy. Bo to ostatnie, czego mi nie odebrano i czego odebrać mi nie zdołają. Jedyny promyk nadziei, że może wyjdę z tej sytuacji. Daleko mi do prestiżowych salonów, w jakich się ostatkiem otaczam. Ja nawet nie lubię bankietów! Ale… jeśli ma to choć trochę pomóc mi i mojej siostrze… niech chociaż ona wiedzie lepsze życie.
Zwierzył się, oczyma błądząc po książkach. No tak, w tym wszystkim było drugie dno. Amelie. Gaspard nie mówił tego nawet Gaushinowi, lecz bardzo pragnął, jakby jego jedyny talent jaki posiada, pomógł młodszej siostrze, która choć cieszy się uznaniem mundurowych, których szeregi zasila, to jednak musi znosić całą resztę. A od urodzenia był jej obrońcą. Wolał przyjąć setki ciosów za nią, bo on to zniesie, a ona może tylko udawać twardą. Oby miała w życiu jak najlepiej. Niczego więcej życzyć nie może.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by NPC Sro Paź 07, 2020 12:10 am

NPC Elisabeth Luar

To gadanie, że rozumie i że wiele racji miałam w tym wszystkim, nie przekonuje mnie do tego, czy w ogóle przyjął moje przeprosiny. Uśmiech mi zrzedł. Zastanawiałam się co w takiej chwili zrobić. Zaczyna mnie to powolutku frustrować. Nie wiem, czy nie wolałabym usłyszeć, że nie mam racji. Bo właściwie, nie mam. Jak powiedziałam, nikt, ani nic nie powinno mu narzucać, kim ma być, ani co ma zrobić ze swoim życiem. Majątek przepadł i tyle. To, że nie zrobił nic w tym kierunku, aby go odbudować, to... To inna sprawa. Jego wyłącznie, prywatna. Nie mam prawa mieć do niego pretensji. Z resztą, to nie jest jego wina, że stało się co stało. Mogłabym, a raczej powinnam iść obwiniać jego ojca, nie jego.
Uśmiech mi wrócił, gdy przytaknął na moją propozycję odpuszczenia z grzecznościowymi tytułami. Ja pewnie z racji lekkiego zmęczenia sama zaczęłabym o tym zapominać. W takim układzie, nie mam się o co martwić. Na całe szczęście.
Powróciłam do swobodnego przyglądania się mu i od czasu do czasu - popijania kawki. Już miałam nadzieję, że może ten temat poszedł w zapomnienie, ale... No mówić zaczął. On chyba mi to robi na złość, prawda? Widzi, że żałuję i swoje ciągnie. Ale nie, zaraz. Nie poszło to w kierunku, który obstawiałam. Odstawiłam kubek na stolik.
Nie lubię się użalać nad innymi, ale chyba do tego mnie ten chłopak sprowadzi. Zmrużyłam oczy, wstałam z fotela i podeszłam przed niego. Ukucnęłam sobie na ziemi, między jego nogami, ciągle uważając na jego kawę. Wcześniej ją odstawiłam na bok, obok jego kolana. Złapałam go obiema rękami za policzki. No spójrz na mnie. Wbiłam mu delikatnie paznokieć w buźkę i uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie.
-W takim razie odetnij się od tego. Pokaż, że sam figurując na tym świecie pod imieniem "Gaspard" jesteś coś wart. Nie patrz na to koszmarne nazwisko. - Nie sądzę, aby to teraz było takie dobitne, jak to, co mu powiedziałam na bankiecie. I co ja narobiłam? Żałuję. Przepraszam Cię, Gaspard. Nie przemyślałam tego wszystkiego. Zwyczajnie nie chcę, abyś brał to wszystko tak do siebie. Obwinianie nic Ci nie da, wyłącznie bardziej Cię pogrąży. Szkoda tylko, że łatwiej jest mi to wszystko powiedzieć w myślach, niż na głos.
-Posłuchaj, nie powinnam wtedy Ci mówić, że to Twoja wina. Bo nie jest. Nikt nie powinien Cię o to obwiniać. I przeklęty możesz być wyłącznie przez fakt, bycia wampirem. - Dodałam pogodnie. No, uśmiechnij się. Posmyrałam palcem miejsce, które jeszcze przed momentem zostało zaatakowane paznokciem. -Co do wierszy. Jeżeli Cię to uszczęśliwia i satysfakcjonuje, to twórz dalej. Dodatkowy zarobek to fajna rzecz, szczególnie przez coś, co lubisz. Z resztą, z chęcią zakupię Twój kolejny tom wierszy, jak wyjdzie. - Przechyliłam głowę lekko na lewą stronę, zastanawiając się nad czymś. -Naprawdę nie podobał Ci się swój własny bankiet? Ani trochę? - Głupio tak wracać do tamtego bankietu. No trudno, już spytałam. Co do jego siostry, wolałam nic nie mówić, nie zagadywać. Swoją drogą, zdawało mi się, że jest jedynakiem. Cóż, codziennie czegoś nowego człowiek się dowiaduje. W każdym razie, myślę, że temat bankietu może być dla niego lżejszy, niż mówienie o swojej rodzinie. Nie chciałabym, aby mi się tutaj chłopak kompletnie rozkleił, albo rozzłościł.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Paź 07, 2020 1:05 am

Cały czas ją obserwował, a jego uwaga jeszcze bardziej była jej poświęcona, gdy wstała z fotelu, by zaraz schylić się i znaleźć w luce, między jego nogami. Cóż, skłamałby, jakby w tym jej nocnyn odzieniu, taki ruch nie był wręcz prowokacyjny, ale nie dane było mu myśleć o czymkolwiek, kiedy poczuł dotyk na swojej twarzy, a za moment, lekkie, choć przyjemne ukłucie policzka. Szare oczy lekko zadrgały, zwrócone w jej kierunku. Udało jej się, skupić na sobie całe zainteresowanie Anatella. Wysłuchał jej słów, które były mu już dobrze znane, jednakże tym razem, zabrzmiały znacznie inaczej.
-Nie mówisz mi to jako pierwsza, więc…
Mruknął, ale szybko urwał, by mogła kontynuować. Chyba zależało jej, aby wybaczył wcześniejsze oskarżenia. Czyli gryzły ją wyrzuty sumienia? Czy to wciąż gra, a on jedynie wpakował się w pajęczą sieć?
-Nie gniewam się. Już nie.
Wtrącił, choć niepewnie. Jeśli liczyła, że się uśmiechnie, to musiała być zawiedziona. Gaspard już zapomniał jak to jest, choć oczy wciąż obdarowywały ją ciepłem, jakby przyswajał wszystko co mu mówi i docenia to. W końcu, tym razem nie kierowali się emocjami.
-A więc nie kłamałaś, że Ci się podobały. Dobrze wiedzieć.- Odpowiedział, choć ciągle go nie puściła, utrzymując swoją pozycję, Wampir przekręcił głowe na bok, wlepiając wzrok w okno, na chwilę, a potem na półke, gdziekolwiek. -Nienawidzę bankietów. Ich sztuczności. To był pomysł Geo'Mantisa.- Urwał na moment, by przemyśleć kolejne słowa. Ale nie, był ich pewny. -Hrabia Gaushin wiele robi, aby mi pomóc, lecz tym dłużej z nim przebywam, tym mniej mu ufam. Prędzej, czy później, sprowadzę na niego kłopoty. Wtedy może zwrócić się przeciwko mnie.- Znów zwrócił buzię w jej stronę, a wyraz twarzy miał kamienny. -Potrzebuję prawdziwego sojusznika. Który mnie zrozumie.
Zapadła dziwna cisza, ale jego mimika wydawała się nie reagować. Więc był poważny i stanowczy, jakby zapierał swe słowa czystą prawdą.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by NPC Sro Paź 07, 2020 3:39 am

NPC Elisabeth Luar

Ha, ha. Gdybym zechciała go prowokować, zrobiłabym coś innego. Ale nie teraz zaloty mi w głowie. Z resztą, między nami, byłoby to dość... Ryzykowne. Mniejsza o mojego męża, obawiałabym się, że zostałabym nakryta przez służbę. Nie byłoby to dla mnie wygodne, nie przeczę.
Nie żałuję tego śmiałego posunięcia w jego stronę. Z resztą, nie uciekał, tak więc, było dobrze? Przynajmniej ja takie wrażenie odniosłam. Naprawdę, nie spodziewałam się, że będzie miał taki miły policzek w dotyku. Lepszy od tamtego starego dziada, który jest cały zarośnięty.
Cieszy mnie to, że się nie gniewa. Aczkolwiek, jego mina i zachowanie mnie do tego niezbyt przekonują. Mimo wszystko, choć ja starałam się zachować radosną mimikę. No ale dobrze, za te śliczne oczy jestem w stanie mu to odpuścić.
Nie chcąc się z nim siłować, ostatecznie puściłam jego buźkę. Wcześniej jednak dostał ode mnie kilka subtelnych miźnięć. Tak na zaś. Przysiadłam sobie na kostkach, podparłam z jednej strony ręką i słuchałam go dalej cierpliwie, nie przerywając mu.
Nie powiem, zdziwiłam się tym, gdzie ta rozmowa poprowadziła. Pamiętam, że mieszkał... A raczej, dalej mieszka z Geo'Mantisem. Jednak między nimi nie było tak kolorowo? Nie spodziewałam się tego, przyznam szczerze. Zaczęłam się zastanawiać nad kilkoma rzeczami, choć pewnie, gdy o nie spytam, to Gaspard niechętnie odpowie, lub udzieli mi zdawkowej odpowiedzi. Jest jeszcze opcja zignorowania. Zapewne, coś takiego nie byłoby satysfakcjonujące.
Ostatnie zdanie zaskoczyło mnie najbardziej. Uniosłam brwi, wzrokiem uciekłam na momencik. Nie rozumiem, jeszcze niedawno chciałam go zabić, pożarliśmy się, a on wyskakuje mi w tej chwili z taką rzeczą? Nie powiedział konkretnie o mnie, jako sojuszniku, ale to wychodzi z kontekstu, co jest na rzeczy!
-W jakim sensie sojusznik, jeśli mogę wiedzieć? Czy może planujesz coś więcej? - Wolę wiedzieć z góry na co się piszę. Pomoc pieniężna? Cóż, w porządku. Trzymanie się razem, bo oboje jesteśmy krwiopijcami? Nie ukrywam, że to byłoby nam obu na rękę. Cóż, ja sama żadnego innego wampira nie znam, a krycie siebie nawzajem w pewnych kwestiach może być bardzo przydatne. To kolejny powód, aby się zgodzić... Jednakże, poczekam na to, co mi odpowie. Niech to zadecyduje.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Paź 07, 2020 1:33 pm

Poczuł chłód na policzkach, kiedy zdjęła swoje dłonie, co jest zabawnym uczuciem. Organizm zawsze lgnie do ciepła, niezależnie skąd pochodzi i jakie one jest. No ale to mało ważne, chodziło teraz o słowa, które wywołały poruszenie w Wampirzycy. Nie dziwiło go to, bo był mało konkretny w swoich przemyśleniach, które ujawnił na głos. Na moment przymknął oczy i cicho westchnął, wręcz niesłyszalnie, aby zaraz znów na nią spojrzeć.
-Zrobiłem dużo… złych rzeczy. Mam też wielu wrogów, mogę być nawet pod obserwacją. Potrzebuje kogoś, kto zawsze poświadczy za moje alibi. A może kogoś, kto doradzi mi w chwili potrzeby. Jeśli jeden front zawiedzie, muszę mieć asa w rękawie. Nie mogę też zdradzić do końca co planuje, ale może być tylko gorzej. Nie wiem co mnie czeka w przyszłości, ale będę potrzebować… przyjaciółki. Nie chcę Cię jednak w nic mieszać, więc spokojnie…
Umilkł na moment, chwytając swój kubek z kawą, aby zaraz upić z niego dwa łyki i z powrotem odstawić go na bok. Był za bardzo enigmatyczny, wiedział to, ale nie mógł narażać swojej pozycji, kiedy tak ciężko było o zaufanie w obecnych czasach.
-Chcę tylko wiedzieć, czy w razie czego, będziesz po mojej stronie. Braterstwo klątwy?
Na twarz skradł mu się delikatny uśmieszek, który zapowiadał kłopoty. Ale ryzyko zawsze jest interesujące. Jeśli Elisabeth nudziła codzienna rutyna ze starym mężem, to chyba znalazła się mała odskocznia.
-Czy chcesz być moim sojusznikiem? Może też będę w stanie w zamian zaoferować coś, czego pragniesz. A może pożądasz tego samego? Wtedy możemy sobie pomóc.
Znów zapadła cisza, aby dać jej czas na przemyślenie. Rzucił niepewną propozycją, ale skoro nie było to wypowiedzenie wojny, a wręcz przeciwnie, rokowania pokojowe, to chyba nic złego, prawda? Draculeta miał jednak dar zjednywania sobie najróżniejsze ewenementy, więc może i tym razem będzie podobnie.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by NPC Sro Paź 07, 2020 4:17 pm

NPC Elisabeth Luar

Im dalej go słuchałam, tym więcej pytań nasuwało mi się na myśl. Narobił sobie wrogów, popełnił jakieś błędy w życiu. Jego tłumaczenie było mimo wszystko przekonujące. Uśmiechnęłam się nawet na moment, gdy wspomniał o poradach. Tak prędko się do mnie przekonał, że jest gotów mi zaufać? Naprawdę, zaczynam wierzyć, że to mój urok osobisty tak na niego zadziałał.
Powątpiewam trochę, czy faktycznie w nic mnie nie wciągnie. Nie wygląda mi na tego typu osobę. Opcjonalnie, to ja sama wpadnę w wir czegoś nieznanego, na własne życzenie. Ciekawe tylko, czy się na tym bardzo przejadę? To się okaże w przyszłości.
-Nie będziemy przyjaciółmi. - Dodałam od siebie, przerywając krótką chwilę ciszy. Przystroiłam swoją wypowiedź kusicielskim uśmieszkiem. -Uwierz mi, nie uda nam się to. - Niech sobie to zinterpretuje jak chce. Ja, wiem swoje, bo wiem, jak wyglądają moje relacje z mężczyznami. Nie zawsze się kończą w ten sposób, aczkolwiek... Zdarza się. Różne rzeczy mają miejsce. Albo mnie kompletnie znienawidzi, albo...?
Zaśmiałam się pod nosem, gdy usłyszałam pomysł o braterstwie klątwy. Ten żart Ci się udał, Anatellu. Podrapałam się po głowie wolną ręką, pokiwałam lekko głową.
-A może od razu, pakt krwi? - Spojrzałam na niego ze szczerym zainteresowaniem. Ciekawe, czy poszedłby na taki układ. Ha, co to dla nas, rozgryźć sobie po dłoni i podać je sobie? Chyba, że pakty krwi wśród wampirów wyglądają nieco inaczej. Nie mam pojęcia. Być może wśród starszych przedstawicieli tego gatunku, byłoby coś zaskakującego, w całym tym ceremoniale.
Och, tak, pragnę kilku rzeczy. Skąd wiedziałeś, Gaspardzie? Uśmiechnęłam się szerzej.
-Na ten moment pragnę jedynie śmierci Fran'quo. Mam dość tego głupiego człowieka. - Nie, nie zmuszam Cię do niczego, broń bogowie. Sama się mogę nim zająć, we właściwym czasie. W przypadku jego śmierci utraciłabym swoje stałe źródło pożywienia... Ale miło by mi było, gdybym to akurat nie ja musiała się go pozbywać własnoręcznie. -A co innego, hm. Opcja pomagania sobie nawzajem jest kusząca. - Jeszcze godzinę temu, nie pomyślałabym sobie, że uda mi się pogodzić z tym drakuletą. Co za zabawny obrót spraw.
-Mogę zadać Ci pytanie? - Nawet nie oczekiwałam sprzeciwu. -Gdzie się udasz, jeżeli faktycznie Geo'Mantis zwróci się przeciwko Tobie? - Sięgnęłam ręką po swoją kawę, w trakcie mówienia. Jeszcze trochę mi tam zostało kawy. Wolę dopić ją już teraz, zanim mi całkowicie wystygnie.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Paź 07, 2020 5:23 pm

Jej pierwsza odpowiedź nie była tym, czego oczekiwał, lecz zarazem się spodziewał. Lecz nawet pozostawiając mu to do interpretacji, jasno zrozumiał, że musi postawić w tym wypadku nieprzekraczalne granice. Domyślił się co miała na myśli, ale w jego życiu nie było teraz czasu na to. Wystarczająco zawiódł się na własnym umyśle, który nie tak dawno płatał mu figle.
-Bądźmy więc koleżeństwem o podobnym położeniu, którzy się rozumieją.
Odparł neutralnie, nie pozostawiając jej z podobną interpretacją, a obnażając prosty fakt. Jeśli nie chciała przyjaźni, w porządku. Pytanie, czy też zachowa profesjonalizm, czy całkowicie zignoruje jego słowa.
Pakt krwi? O tym nie słyszał, przynajmniej jego wiedza o wampirach pozostawiała wiele do życzenia. Był draculetą, więc wstyd być tak bardzo odciętym od informacji na temat swojego gatunku, ale spójrzmy też na to, że wampiry raczej nie mają swoich przewodników po świecie nocy, a on był bardzo młodziutki. Młodziutki, a i tak zaburzył ich spokój życia w całym Medevarze.
Kiedy napomknęła o śmierci swojego męża, spojrzał na nią przenikliwie. Czy to był żart? A może faktyczna prośba? Lub test zaufania? W końcu, gdyby go zamordował, ona wiedziałaby, że to jego wina, ale nic nie zrobiłaby z tą wiedzą. Bo komu się poskarży? Chyba faktycznie pragnęła wolności. Ten dom to złota klatka, ostatnia deska której może się chwycić, by przetrwać ze swoim statusem i karierą.
-Jeśli takie będzie Twoje życzenie… zrobie to. Ale musisz być pewna.
Przemówił w końcu i to dosyć poważnie. To była sugestia. Czemu tak łatwo mu przyszło zgodzić się na morderstwo? Z każdym kolejnym trupem to przestaje na kimś robić wrażenie. A skoro mieli być sojusznikami, to musieli przełamać barierę etyki i moralności, by pomóc sobie nawzajem.
Kiedy zadała mu interesujące pytanie, lekko rozwarł usta, chyba blokując się we własnym umyśle. To… doprawdy dobre pytanie. Ale nie może oszukiwać samego siebie, że takowe nie krążyło już po jego głowie dużo wcześniej.
-Daleko na wschód. Z dala od większych cywilizacji. Nie rzucając się w oczy. Tak uchronię siostrę, siebie i innych.
Odpowiedział dosyć spokojnie, wracając wzrokiem na kubek z kawą. Tak, Puszcza Kirtan. Nie zwykł nigdy do dzikich warunków, lecz jeśli myśliwy tropi zwierzynę, ta gotowa będzie nawet skoczyć z urwiska, aby nie dać się złapać.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by NPC Czw Paź 08, 2020 3:01 am

NPC Elisabeth Luar

No co za..! Kretyn. Nie o to mi chodziło, przez nie-bycie-przyjaciółmi. Czyżbym miała właśnie do czynienia z facetem, który ni jak rozumie aluzje? Załamie mnie chyba prędzej niż do czegokolwiek dojdzie. Albo zwyczajnie nie jest zainteresowany. Nie powiem, może mi być troszkę przez to przykro... Ale to tylko na moment. Z resztą, może okaże się w przyszłości, że dostanę to, czego chcę.
Nie sądziłam, że weźmie na poważnie moje słowa, rzucone bezmyślnie. Właściwie, jestem pod wrażeniem, że już, w tej chwili zarzeka się, że może zabić mojego męża. Ale czy to taka odpowiednia chwila?
Spoważniałam na moment. Uśmiech mi spłynął z twarzy i odwróciłam głowę w zamyśleniu. Daj mi moment, chcę oszacować straty i zalety z tego czynu. Jedynym argumentem przeciw, jest fakt, że mój "kochany" mąż jest dla mnie pożywieniem. Wszystkie inne argumenty przemawiają za tym, aby zakończyć jego żywot. Hm. Właściwie, co to za problem dla mnie, aby znaleźć sobie kolejnego frajera, który może robić dla mnie za karmnik? To dość... Spory problem. Odnalezienie kogoś, kto będzie trzymać język za zębami to trudna rzecz, nie powiem. Z tym idiotą nie było problemu, z racji, iż jest we mnie zakochany po uszy. Czemu miałby działać na moją niekorzyść? Zawsze można zacząć mordować, o. To też jakieś wyjście, aczkolwiek będę musiała się zastanowić nad tym, co zrobić z ciałem ofiary.
Odcinając się całkowicie od tych przemyśleń za i przeciw, posłanie Gasparda na mord może być dobrym sprawdzianem. Z resztą, będziemy w tym siedzieć oboje. Raczej żadne z nas nie wyda drugiej osoby. W końcu, ma moje przyzwolenie, a ja będę świadkiem tej sceny.
-Oczywiście, jestem pewna. - Odwróciłam w końcu głowę do niego z zagadkowym uśmiechem i podniosłam się z podłogi. Odsunęłam się kawałek, aby mógł sobie wstać bez krępacji.
Dokończyłam swoją kawę i kubek pozostawiłam na stoliku.
-Ooo, daleko na wschód? I co sam poczniesz? Zanudzisz się na śmierć, bez towarzystwa. - Nie, żebym mu miała zaraz cokolwiek proponować... Ale to nie jest odpowiedni temat w tej chwili, więc nieważne. -Nie uważasz, że lepsze byłyby podróże? Można byłoby poznać nowe miejsca, czy też nauczyć się czegoś nowego. - Ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych.
Wróciliśmy na główny korytarz. Zastanawia mnie szczerze, czy faktycznie posunie się do tego zabójstwa. Sam w zasadzie mówił, że złe rzeczy już robił, ale czy ma ochotę na większą dawkę? To zastanawiające. Zawsze ma jeszcze te parę minut, aby się wycofać.
Dotarliśmy do dwuskrzydłowych, rzeźbionych drzwi. To tutaj. Zerknęłam na swojego gościa, czy jest gotów. Jeśli był, to powoli otworzyłam jedne drzwi. Początkowo chciałam tylko sprawdzić, czy Fran'quo dalej śpi. I faktycznie spał. Wróciłam wzrokiem na Gasparda i kiwnęłam głową.
Proszę, działaj.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Paź 08, 2020 9:50 am

Nawet mu przez myśl nie przeszło, że swoją sugestią mógł ją zasmucić, albo siebie samego zbłaźnić. Nie ujmował jej wdziękom, nie był też idiotą, po prostu… to nie był właściwy moment w jego życiu na przyjemności. Nie tego teraz pragnął. Ale życie nie jest czymś prostym, co można sobie poukładać i odznaczać w kalendarzu zmiany. Na chwilę obecną, po prostu bronił się, bo znał swoje serce. Zbyt szybko się przywiązuje i to do niewłaściwych osób. Dlatego przykro mi, Elisabeth.
Po długim namyśle, chwili w której zapaść miał wyrok, przekrzywił lekko głowę, wpatrując się w jej rude włosy. Nie dziwiło go to, to niełatwe skazać na śmierć kogoś, komu przyrzekało się życie, aż po grób. Ale widział wiele nieszczęśliwych małżeństw, które istnieć nie powinny. A pokarm? To zawsze można zdobyć.
-Rozumiem.
Odparł cicho, kiedy zadecydowała i wstał zaraz po niej. Nałożył na siebie płaszcz, bo nie wiedział, czy przyjdzie mu tu wracać. Zerknął jeszcze w jej kierunku, kiedy znów skierowała do niego słowa. Jej uwaga była dosyć spodziewana, w końcu, nie napomknął o nikim innym.
Lekko się uśmiechnął.
-Przywykłem do samotności. Wystarczy mi zacisze, aby po prostu zniknąć.
Rzucił krótko, nie ciągnąc tego tematu, aby też nie wprowadzać ją w szczegóły, ani nie chcąc wdawać się w dyskusję. Nie lubił jak ktoś próbował wpływać na jego i tak niepewne plany, ani przypominać o kiepskim położeniu. Jeśli dobrze pójdzie, zostanie w Adren. A jak nie, to też sobie poradzi, niech się nie martwi.
Skierowali się do sypialni jej męża. Myślał o tym co ma zrobić, ale nie o tym, aby się wycofać. Kiedy zatrzymali się przed drzwiami, zerknął raz jeszcze na Rudowłosą. Tylko po to, aby się upewnić, że nie zmieniła zdania.
-Poczekaj tu. Nie oglądaj tego.
Wyszeptał do niej i wszedł przez uchylone wejście, za moment zamykając je za sobą, pozostawiają Luar na korytarzu. Tak też, Wampir stanął przed łóżkiem szlachcica, oświetlony odbiciem księżyca wpadającym przez okno. Czuł potrzebę krwi, był głodny, lecz obiecał sobie, że nie będzie gryzł bez zastanowienia. Elisabeth w życiu nie wytłumaczyłaby tych śladów na szyi męża. Więc pierwszy raz, morderstwo nie było spowodowane potrzebą przetrwania, a własnymi intencjami. Czasem sam siebie przerażał.
Blondyn powoli podszedł do śpiącego Pana Luara, lecz zatrzymując się tuż przy nim, nadepnął na skrzypiącą, ferelną deskę. To przebudziło starca, który przerażony widokiem obcego nad swoją głową, wyjął spod poduszki srebrny sztylet i pół przytomny zamachnął się nim na twarz Gasparda. Ten na szczęście zdążył się odsunąć, ale nie wystarczająco, aby się całkiem uchronić. Srebro nacieło jego usta, a ból był przeraźliwie piekący. Ale w tym wypadku, kierował nim już tylko instynkt, adrenalina. Natychmiast rzucił się na niego, blokując mu ręce, po czym chwycił poduszkę i przyłożył mu ją do twarzy, na co też oparł się własnym ciężarem ciała. Starzec zaczął wierzgać, siłować się, nie mogąc złapać oddechu, lecz Anatell miał kamienną minę, zastygłą pozę, słysząc tylko kapanie własnej krwi na poduszkę. Poddaj się… po prostu oszczędź sobie i mi tego bólu. Poddaj się…
W końcu walka ustąpiła. Przytrzymał go chwilę dłużej, dla pewności, aby zaraz zejść, zdejmując poplamioną poduszkę z jego twarzy. Nie słyszał bicia serca. A za moment metaliczny brzdęk odbił się od desek. Było po wszystkim.
-Przepraszam.
Rzucił bezceremonialnie, lecz z lekką skruchą w głosie, po czym wrócił do drzwi, które otworzył. Elizabeth, ku swojej uldze, mogła znów zobaczyć Gasparda, z lekko pokiereszowaną wargą, z której nadal sączyła się krew..
-Pobrudziłem poduszkę. Wybacz.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by NPC Czw Paź 08, 2020 6:28 pm

NPC Elisabeth Luar

Nie sądzę, aby był szczęśliwy żyjąc całą wieczność sam jak palec. To nie jest wykonalne. Przecież, nawet mieszkając u Geo'Mantisa, przebywał z nim. Nie uwierzę, że było inaczej. Będąc w całkowitej samotności oszaleje i poprzewraca mu się w głowie. Nie życzę mu tego. Nie życzę tego nikomu.
Oczywiście, że nie zmieniłam zdania, dotyczącego śmierci mojego męża. Prawdę mówiąc, to ja czekałam, aż Gaspard sam się wycofa z tego. Przyglądałam się mu i czekałam. Wchodzisz, czy nie? Jednak wchodzi. Uśmiechnęłam się delikatnie na moment, aż nie usłyszałam, że mam zostać na zewnątrz. Chciałam sobie popatrzeć, a on mi nie pozwala? Westchnęłam cicho, zrezygnowana. Nie takie rzeczy oglądało się już w życiu. Z resztą, czemu ma mi być nagle szkoda tego starego dziada?
Oparłam się o sąsiednią ścianę i czekałam cierpliwie, aż cała sytuacja odnajdzie swój finał. Trochę znudzona, trochę rozdrażniona. Już układałam sobie plan, co zrobić i jak wytłumaczyć śmierć męża. A, też jak zareagować adekwatnie. Jak śladów nie będzie żadnych, to może dałoby się z tego jakoś sprawnie wytłumaczyć i wybrnąć. Gorzej, jeśli ktoś coś znajdzie.
Odchyliłam głowę do tyłu. Złożyłam ręce na krzyż. Coś jest tam za cicho. Chwilowa szamotanina i już spokój? To mi nie pasowało do tego wszystkiego.
W końcu drzwi się otworzyły. Momentalnie odwróciłam głowę do Gasparda. Czyli to zrobił? Odbiłam się od ściany, podeszłam do niego... I zobaczyłam co mu się w buzię stało. I jeszcze ślady zostawił... No to byłoby na tyle z mojego planu o "braku śladów".
Złapałam go jak w bibliotece za policzki i lekko uniosłam jego głowę do góry. Chciałam mu się wyłącznie lepiej przyjrzeć.
-Wypadałoby Ci to opatrzeć. - Powoli go puściłam, odeszłam na krok. -Przepraszam, że Cię w to wciągnęłam, ale... Dziękuję. - Odwróciłam się do niego i pognałam do pokoju obok, robiącego za łazienkę. Tam powinna być jeszcze jakaś woda. Niech sobie buzie przemyje. Dam mu też może jakiś kawałek materiału, żeby sobie przytrzymał przy ranie. Nie byłoby mi to na rękę, gdyby przeszedł się przez całą moją rezydencję i przy okazji wybrudził kolejne dywany. Och, no tak. Teraz to jest moja rezydencja. Cóż to za wspaniałe uczucie!
Miałam nadzieję, że Gaspard za mną poszedł. Wskazałam mu wodę w misce, która pozostała z dzisiejszego wieczora. Nie ma się czego obawiać, jest czysta. Tylko trochę zimna. Ja natomiast zabrałam się za poszukiwanie jakiejś chusteczki, którą będę mogła mu oddać.
-Proszę, to dla Ciebie. - Całe szczęście, buszowanie po szafkach nie zajęło mi dużo czasu. Wręczyłam mu białą chustkę. -Mam nadzieję, że szybko Ci się to zagoi.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Paź 08, 2020 9:38 pm

I znowu poczuł jej dotyk na swojej twarzy. W pierwszej chwili nie wiedział jak zareagować, o co jej chodzi, lecz stał w progu i pozwalał wykręcać sobie głowę. Oglądała jego rane. Domyślił sie z czego był wykonany ten sztylet i dla wampira była to bardzo dotkliwa rana. Zaraz go przeprosiła. Ale dlaczego? Bo się zranił, czy że wykonał brudną robotę? To chyba pytanie bez odpowiedzi.
-Nie musisz. Jesteś teraz wolna.
Odpowiedział tylko i patrzył na nią uważnie. Od teraz nie była skazana na tego starego pajaca. Zapewne przejmie dom, spadek… może jej kolejne małżeństwo, jeśli do tego dojdzie, będzie szczęśliwsze i prawdziwe.
Kiedy ruszyła do łazienki, od razu ruszył za nią, przymykając drzwi i kładąc dłoń przy twarzy, aby krew nie skapywała na podłogę. Kiedy dostrzegł misę z wodą, podciągnął rękawy, widząc jak pierwsze krople rozpuszczają się w cieczy.
-Dziękuję.
Uśmiechnął się lekko, bo zapiekło, po czym opłukał twarz wodą, mocząc przy tym grzywke i kołnierz. Ten chłód był kojący i orzeźwiający. Jakby oddalał od siebie stagnacyjne przemyślenia dotyczące sytuacji sprzed kilku chwil. Krew się zmyła, na moment, więc palcami zaczesał włosy w tył i chwycił chusteczkę od Elisabeth, którą przyłożył do wargi.
-Powiedz innym, że miał zapaść. W jego wieku to prawdopodobne. Zmarł we śnie, nie bolało. Poduszkę z krwią spal, podrzyj, cokolwiek, nikt nie zwróci na nią uwagi. Sztylet weź w gruby materiał, opłucz, wysusz i umieść z powrotem pod inną poduszkę, trzymał paranoicznie broń blisko siebie. Lamentuj, jakby Twój świat się skończył…- Doradził, mając już dziwną wprawę w łgarstwach, po czym oparł się o ścianę, zerkając na nią. -...nic Ci nie udowodnią, bo nawet nie widziałaś jak umiera. Byłaś w bibliotece, zaczytując się w lekturę, bo cierpiałaś na bezsenność, martwiąc się o ostatnio pogarszające się zdrowie męża. I nie zaśniesz jeszcze przez długi czas. Nie wchodź zbyt szybko w małżeństwo, nie dotykaj pieniędzy…- Zsunął się po ścianie, aż do podłogi, wgapiony w martwy punkt. -...a mie tu nigdy nie było…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by NPC Nie Paź 11, 2020 5:48 pm

NPC Elisabeth Luar

Pojęcie wolności, jest względne, w tym przypadku. Mi chodziło o uwolnienie się od tamtego starego cepa. Zrobione? Zrobione, co nie znaczy, że nie mogę pomóc mojemu nowemu koledze, bo o przyjaciołach możemy zapomnieć. Ja nic na tej pomocy nie stracę, on również.
Pognałam do łazienki, a ten za mną posłusznie poszedł. Przelotnie, szukając czegoś, co może sobie przy ranie przytrzymać, dostrzegłam co ma na rękach. Skłamałabym, jeśli powiedziałabym, że mnie to nie zmartwiło. Westchnęłam cichutko pod nosem i pokręciłam głową. Zastanawiające, ile sobie sam tak wypija krew? Czy Geo'Mantis nie wie o jego przypadku? Dziwne. Jeśli nie wie, to podziwiam wstrzemięźliwość chłopaka, przed zagryzieniem Geo. I przed ukąszeniem tamtego starca...
Odnalezioną chustkę mu wręczyłam. Złożyłam ręce na krzyż i zastanawiałam się, czy jestem w stanie mu jeszcze jakoś pomóc.
Uśmiechnęłam się szeroko i pokiwałam głową. Tak, tak, bo ja nie wiem co zrobić. Troszkę mnie to rozśmieszyło, że wziął mnie za taką nieporadną. A przynajmniej tak poczułam. Gaspardzie, ja sobie poradzę, radzę sobie od lat.
Prędko moje rozbawienie umykało. Im dłużej tak mówił, wydawało mi się, że dobrze z nim nie jest. No i rację miałam! Brawo ja. Postawiłam krok w jego stronę, gdy oparł się o ścianę. Znów się przysunęłam, gdy zjechał na podłogę. Gaspard, nie bierz mnie tak na litość, bo mi to serce ściska w tym momencie.
Przysiadłam sobie na zgiętych nogach obok niego, bliziutko. Wysłuchałam go oczywiście do końca. Odruchowo, z nerwów przygryzłam swoją dolną wargę. Raz kozie śmierć, co? To ciekawe, czy przeżyję kolejną. Powoli wyciągnęłam rękę, aby go przyciągnąć w swoją stronę, aby się przechylił i być może położył głowę na moim ramieniu. Zaraz do roboty także dołączyła moja druga ręka, żeby go przytulić. Najwyżej mnie odepchnie. Trudno. Pal licho moje ubrania, jeżeli je ubrudzi krwią. Czuję się mu to winna, w końcu to przeze mnie ma takie beznadziejne samopoczucie. Nie chciałam, żeby się załamywał w tej chwili. Nie spodziewałam się tego! Oparłam policzek o jego włosy i pogłaskałam go po plecach. Kolejno, podrapałam go przymilnie po karku. Uspokój się.
-Nic już nie mów. - Zamruczałam, gdyby zamierzał ciągnąć dalej swój monolog. Najlepiej byłoby, gdyby się wyłączył i oczyścił umysł. Ciekawe tylko, czy tak potrafi?
Obleciałam go wzrokiem, tam gdzie tylko mogłam. Człowieku, mamy rozejm od niedługiej chwili, a Ty już mnie przyprawiasz o większe wyrzuty sumienia, niż poprzednio? Winszuję. Przytuliłam go mocniej niż wcześniej i westchnęłam cichutko. Oczyma ponownie natrafiłam na te jego nieszczęsne ręce. Ba, cały przecież jest taki nieszczęsny.
Puściłam go jedną ręką i powoli powędrowałam nią na jego przedramię. Poskrobałam delikatnie jego nieuszkodzony kawałek skóry. Dalej przesunęłam palcami po jego ranach. Te okaleczenia nie wyglądały przyjemnie dla oka, nie będę kłamać.
-N-nie jesteś głodny może..? - Spytałam szeptem. Odsunęłam głowę kawałek, gdyby chciał na mnie spojrzeć, czy cokolwiek zrobić. Nie uśmiechałoby mi się dostać nagle w nos, przez własną nieuwagę. -Jeśli chcesz, to... Proszę. - Zabrałam dłoń z jego skóry i podniosłam kawałeczek rękę do góry. Jestem sama pod wrażeniem, że taką odważną propozycję dałam. -Lepsze to niż nic.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Nie Paź 11, 2020 7:05 pm

Jego przedramiona wyglądały okropnie, całe pogryzione, lecz już nie zwracał na to uwagi, jednak chyba po raz pierwszy je komuś pokazał, zupełnie nie myśląc o tym, jak zostanie to odebrane. Nawet Hrabia Gaushin nie wiedział, jakie tortury dzień w dzień przeżywa jego przyjaciel. A teraz… po prostu był w transie...
Odkleił pokrwawioną chusteczkę od ust, która i tak przesiąkła cała. Jego krzepliwość była osłabiona przez brak składników odżywczych w jego ciele, więc mogło to tak lecieć jak woda. Nie planował z pewnością wzbudzać w niej żadnej litości, jednak ocknął się łagodnie, czując dotyk i lekką siłę, która go do siebie przyciągnęła. Zaraz bujnął się na bok, policzek oparł o ramie kobiety. Poczuł jej ciepło, które go owładnęło, w momencie kiedy cała go objęła, a jego kosmyki włosów tak przyjemnie mierzwiły się od ruchu jej twarz. Oczy wlepił w pustkę, nie reagując z początku. Chyba to przetwarzał. Kiedy ostatni raz czuł to drażniące uczucie? Że stało się coś przyjemnego, co zaraz znowu go opuści? Na swoim mieszkaniu, z Lucrecie’a, która też go zostawiła, jak każdy. Jak zły sen. Ale… czując drapanie paznokci po plecach, a potem muskanie na karku, wywołało w nim gęsią skórkę. Czy on naprawdę tu był, czy to znów omamy...?
Nic miał nie mówić, ale nie było ciężko go przekonywać. Nie wiedział co w tej chwili nawet powiedzieć, może nawet lekko zarumieniła się jego szyja, gdyż było to takie kłopoczące, a jednocześnie było czymś, czego w tej chwili potrzebował. Co za ferelny stan.
Skupił swoją uwagę znowu na przedramionach, kiedy zaczęła sunąć palcami po jego bliznach. Czuł wstyd i słabość. Ktoś powiedziałby, że dąży do samozniszczenia, doprowadzając się do stanu niegodnego nawet wampira… może nawet tak o nim pomyślała…? Ale tak bardzo nie chciał już krzywdzić innych, lecz jak wiele brakuje, aby głód z nim nie wygrał? Aby nie stał się potworem? A może od samego początku, o to mu chodziło.
Gdy znów się odezwała, zerknął na nią, pewnie kapiąc czerwoną cieczą z ust na jej ubiór, jeśli już go nie zapaskudził, a następnie przeniósł wzrok na jej rękę. Ona go... częstowała…?
-Nie powinienem…
Mruknął, lecz szare tęczówki drżały, analizując to. Czy krew dhampira czymś się różniła? Była pożywniejsza? Czy w ogóle była to jakaś różnica? Nawet posiłkowanie się tym nie oddala go od klęski, jaką na siebie sprowadza, lecz może ofiarować mu czas. Czasu potrzebuje jeszcze więcej…
Chude palce ułożył na jej nadgarstku, a rękę przysunął do swoich ust. Przymknął oczy, po czym swoje długie kły zatopił w jej skóre, upijając krwi. Trwało to chwilę, może nawet dłuższą, lecz tym razem nie była to jego własna ręka. Wypuścił jej nadgarstek ze swoich ust i zerknął na nią z buzią całą w czerwieni. Czuł się trochę bardziej przytomnie, jakby zawiał chłodny wiatr. Chwilowo wystarczył.
-Nie tego się spodziewałem po dzisiejszej nocy… dziękuję… za dobroć…
Wyszeptał, odwracając zaraz wzrok, gdy czuł, że rumieńce palą jego pierś, a zaraz puścił powoli jej dłoń. Czuł dziwne poniżenie. Ale i wdzięczność za sam akt łaski. Tak… oto wielki draculeta...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by NPC Pon Paź 12, 2020 3:02 am

NPC Elisabeth Luar

Kto by się spodziewał, że będę akurat w tej chwili siedzieć na podłodze, w łazience i mając w swoich objęciach ostatniego Anatella? Co za zabawna sytuacja, nie powiem. A kilka kroków dalej leży zamknięty trup. To brzmi jak początek głupiego komedio-romansu. Może dobrze, że to byłaby tylko fikcja. Choć... A, nieważne, z resztą.
Myślę, że mogłabym go tak tulić w nieskończoność. Nie opiera się, nic nie mówi. Tylko sobie jest, nieobecny duchem. Może odrobinkę mi to przeszkadzało, bo w podobnej do tej sytuacji wcześniej nie byłam. Muszę to olać, bo innego wyjścia w takowej sytuacji nie mam.
Nie pomyślałam sobie o nim nic złego, gdy dotykałam jego blizn. Raczej moje myśli zdominowało zmartwienie, niż rozważanie, czy Gaspard w ogóle zasługuje na tytuł wampira. Sama unikam samookaleczania jak ognia. Byłaby to dla mnie ostateczność. Tylko dlaczego Gaspard postawił siebie samego przy tej ostateczności? Tyle źródeł krwi ma dookoła. Nie tylko sam Geo'Mantis. Przecież tam pracuje wielu ludzi. Może... Nikt by nie zauważył, gdyby zniknęła jedna osoba, lub dwie?
Zaproponowałam mu posiłek. Cóż, krew dhampira nie będzie lepsza od jego własnej. Po co jednak ma się katować i sam się gryźć, gdy ma możliwość spróbowania wbić w kogoś kły, bez odczucia bólu? Proszę śmiało, w takim razie. Ja wytrzymam.
Spojrzałam na niego z ciepłym uśmiechem, gdy stwierdził, że nie powinien. Oj, ja też nie powinnam posyłać Cię na mord, a widzisz, co zrobiłam? Czekałam tyle, ile tylko musiałam. Aż weźmie moją rękę i ugryzie. Nie należało to do przyjemniejszych uczuć, ale... W pewnym sensie było to podniecające. Ciekawe jest, gdy samemu jest się pożywką. I do tego drakulety. Mam nadzieję, że nie będzie mi się ta rana długo goiła.
Co za ironia, jeszcze niedawno, to ja chciałam go zjeść, a w tej chwili on je mi z ręki.
Rozbawienie wymalowało mi się na twarzy, gdy spojrzał na mnie cały umorusany krwią. Naciągnęłam rękaw na dłoń i wytarłam mu buzię. Moje ubranie i tak nadaje się wyłącznie do prania.
-Nie dziękuj. Sam zrobiłbyś to samo na moim miejscu. - Przytuliłam go raz jeszcze mocno, tak dla dodania większej otuchy, oraz chcąc dać mu po sobie poznać, że nie jest w całej sytuacji sam. Nie ukrywam jednak, że byłoby mi milej, gdyby odwzajemnił uścisk. Puściłam go po chwilce, ze swoich objęć. -Dasz sobie radę dojść do domu? - Podniosłam się z podłogi i wyciągnęłam do niego ręce, aby pomóc mu wstać w razie czego.
Jestem pod wrażeniem, jaka dobra koleżanka ze mnie wychodzi.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Paź 12, 2020 8:57 pm

W tej chwili poważnie zastanawiał się, czy powinien wytłumaczyć się ze wszystkiego. Dlaczego zachowywał się i wyglądał… tak. Co go doprowadziło do tego stanu. Zasługiwała na to, skoro ofiarowała mu siebie. Lecz nie pytała, a on sam nie chciał zrzucać na nią swoich problemów. Nigdy tego nie lubił. Obarczać kogoś sobą. Nawet przyjaciela zalewał nowymi problematycznymi sprawami, a i tak ciężko mu z tym było. Lepiej jeśli jego bóle, pozostaną jego bólami.
Pozwolił sobie przetrzeć buzie, choć wciąż odwracał wzrok, jak jakiś mały chłopiec ubrudzony ziemią, który zgrywa samodzielnego i robią mu łaske. Ale cóż, nie przeczył, że już znalazł się pod jej opieką. Nie powiedziałby tego na głos, ale była kochana i nie zapomni jej tego.
-Chciałbym w to wierzyć…
Mruknął w odpowiedzi na jej pierwsze słowa. Czy faktycznie by pomógł? Kiedyś rękę do bezdomnego by wyciągnął, a teraz już sam siebie nie poznawał. Jakby stał się kimś obcym i nie lubił tego kogoś. Tęsknił za dawnym sobą, lecz z drugiej strony nienawidził swoich słabości. Jedno wyszło mu na plus. Odnalazł w sobie siłę, którą tak długo dusił w sobie.
Gdy go ponownie objęła, chwilę zwlekał, lecz zaraz… odpowiedział tym samym, oplatają ją dłońmi i przywierając twarz do jej szyi. Jakie to zabawne. Być blisko szyi i nie pragnąć ją ugryźć. Może dlatego unikał bliskiego kontaktu ze śmiertelniczkami.
Puścił ją i zaraz po niej wstał, przenosząc wzrok na jej oczy.
-Tak. Nie jest to daleko. Muszę się śpieszyć nim nastanie świt…
Zapewne po tych słowach, Elisabeth odprowadziła Draculetę do drzwi, lecz nim opuścił ich próg, zatrzymał się, aby spojrzeć w jej kierunku.
-Sojusz. To takie smaczne słowo.
Uniósł lewy kącik ust i wyszedł, aby powrócić do rezydencji Hrabiego Gaushina. Czy napotka go tam, wyczekującego jego powrotu od Pani Luar…?
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Geo'Mantis Wto Paź 13, 2020 12:34 am

Zapewne, kobieta była bardzo zadowolona, jak nie przeszczęśliwa, gdy Gaspard odwzajemnił jej uścisk. To musiało być dziwne spotkanie, nie powiem. Dwie wampirze istotki, które podzielają to samo uczucie samotności, tak ich łączącej, a jakże oddzielającej - każde czuło inaczej, indywidualnie, na swój sposób. Jedno, bez nikogo, drugie - w tłumie. Może, podświadome uczucie obciążającego doznania również było powodem zjednania obu straconych dusz? Interesujące.
Kiedy młody Anatell żegnał się ze swoją nową koleżanką, ja w tym czasie byłem zajęty własnymi problemami. "Problemami" które sobie sam ściągnąłem na głowę... A raczej, zdarłem sobie z ręki.
Siedziałem sobie w gabinecie późną nocą, niekoniecznie zabierając się do spania. Miałem jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. A, takich drobnych...
Podwinąłem rękawy i ściągnąłem rękawiczki, aby wygodniej mi było. I w razie czego, abym nie ubrudził ubrań, gdyby atrament mi się rozlał. Zabrałem się do pracy, która prawdę mówiąc kiepsko mi szła. Próbowałem pisać, tworzyć, najlepiej jak potrafię, aczkolwiek... Nie potrafiłem się skupić, bez większego powodu. Kolejny raz siebie samego przeceniłem. Zły, głównie na siebie i być może z bezsilności, być może też z srogiej nudy zacząłem się bawić piórem na moich łuskach. Oglądałem je, podważałem lekko. Może powinienem iść spać, skoro nic nie zrobię, ale nie mam ochoty.
W zamyśleniu ręka mi się pośliznęła i wepchnąłem sobie stalówkę pióra pod łuski. Zabolało, nie mogłem tego ukryć. Nie pierwszy raz mi się to zdarzyło, a pewnie i nie ostatni. Z syknięciem pozbyłem się metalu z ręki. Z końcówki pióra skapnęła krew na biurko, pomieszana z atramentem. Nie zamierzałem sobie mieszać krwi z tuszem do pisania. No to pięknie narobiłem. Westchnąłem zniesmaczony i odłożyłem pióro na biurko.
Wystarczy mi dziś może?
Odsunąłem się od biurka i wyszedłem. Jutro rano posprzątam ten bałagan, który pozostawiłem. W tej chwili najlepiej będzie, jeśli zajmę się tą raną.
Zamknąłem się w pokoju i udałem się do łazienki. Od razu poszedłem przemyć rękę w wodzie, przygotowanej wcześniej na kąpiel. Nie skorzystałem z niej wtedy... To choć teraz ją użyję.
Przykucnąłem przy wannie i zanurzyłem dłoń w chłodnawej wodzie. Przejechałem zdrową ręką po niej raz i dwa... Przy okazji napotykając opór podważonej łuski. Głupia, nie chciała wrócić na swoje miejsce. Ostatecznie złapałem ją w palce i wyrwałem. To niestety pociągnęło za sobą konsekwencje - krew zaczęła mi się lać ciurkiem. Westchnąłem cicho. Cóż za okropieństwo, że to akurat łuski robią za mój naskórek. A pod nimi, oho, ile mięsa jest... I jakie czerwone, miękkie. Nie, żebym zaraz miał sobie zacząć grzebać, w tej dziurze. Aż tak jeszcze mnie nie pokręciło.
Za każdym razem, gdy tak robię, obawiam się, że nie skończy się na jednej łusce i po takiej jednej - podważę kolejne, sąsiednie i wyrwę sobie kilka na raz, za jednym razem. To trochę jak w przypadku ludzi i ich naskórków przy palcach. Pociągniesz i nie wiesz, kiedy skończy się rwać. Paskudne i jakże obrzydliwe uczucie.
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Paź 14, 2020 8:57 am

Gaspard powrócił do włości Hrabiego Gaushina, wciąż w lekkim amoku. Wchodząc do rezydencji, dostrzegł na schodach prywatnego lokaja swojego przyjaciela.
-Nie sypiasz…?
Zapytał Siwy, przyglądając się jego pokiereszowanej wardze, na co Anatell obrzucił go podejrzliwym wzrokiem.
-Wiesz przecież, że żyję nocą. A Ty…?
Dopytał, na co Bog'dan zszedł do parteru, równając z nim krok i splatając ręce za piersiami.
-Nadchodzi świt, trzeba wszystko przygotować.
-Rozumiem.- Mruknął Wampir, rozglądając się wokół. -Grycan jest w swoim pokoju? Śpi?
Dopytał, na co Lokaj przetarł skroń, jakby wyczuwał kolejny kłopot, który chce na niego sprowadzić ich… nieproszony gość.
-Tak, Pan Gaushin pracuje.- Odpowiedział w końcu, na co Blondyn wyminąłgo, aby wejść po schodach. -Pewnie nie chciałby, aby mu przeszkadzać.
Rzucił mu jeszcze na odchodne, ale Anatell niewiele sobie z tego robił, po prostu poszedł.
Za kilka chwil odnalazł komnatę Geo'Mantisa, do której zapukał. Nie było odpowiedzi, a ten nie zwykł zamykać drzwi, więc wszedł do środka. Nie dostrzegł go w pierwszej chwili, ale usłyszał bicie serca, którego fale odbijały się z łazienki. Wszedł do środka, a jego kontrolowane pragnienie krwi było na jeszcze niższym poziomie, niż przy Lokaju. Czuł zapach krwi Geo, rozmywanej w wodzie. Patrzył na ten widok z dziwnym skupieniem.
-Widzę, że… nie tylko ja się zraniłem.
Zaczął, zwracając na siebie uwagę. Co prawda Gaspardowi już nie leciało nic z wargi, ale wyglądało to dość świeżo. Jednak to otwarta rana Hybrydy pobudzała zmysły wygłodzonego Wampira.
-Zabiłem męża Elisabeth Luar na jej życzenie. Powiedziałem jej też, że straciłem zaufanie wobec Ciebie… staliśmy się dzięki temu sojusznikami…
Wyznał, co miało potwierdzić, komu Anatell był w pełni lojalny, zachowując zdrowy rozsądek. Czyżby więc, mydlił oczy Wampirzycy? A może odwrotnie, był jeszcze sprytniejszy i robił to Hrabiemu? Komu Gaspard w rzeczywistości pomagał…?
Odwrócił wzrok i zacisnął pięści. Czuł, jakby coś wyżerało jego własne "ja" od środka.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach