Wybacz, ale zgrzeszyłem

3 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem - Page 2 Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Geo'Mantis Czw Paź 15, 2020 1:39 pm

Ja byłem przekonany, że Gaspard cały czas przesiaduje w swojej piwnicy, bądź, możliwe, że znów zakopał się w bibliotece, pod stertami książek. Nawet nie podejrzewałem, że mógł sobie wyjść, nawet po tym, jak spytał mnie o adres Pani Luar. Ja się mogę pośmiać chwilę i nic więcej. Wiem, że kobieta ma męża, co taki Gaspard byłby w stanie zdziałać? W tej chwili i na tej pozycji, na której jest - niewiele by zrobił. Śmieszki, śmieszkami. Z resztą, prędzej bym sobie pomyślał, że zechciałby wyrównać rachunki, za to, co miało miejsce na tym nieszczęsnym bankiecie. Tylko co by to przyniosło? Zapewne tylko większe konflikty.
Usłyszałem pukanie do drzwi. Podniosłem głowę do góry. Nie mogę nakazać wejść, jak nie wiem, kto tam stoi. No, nie w tej chwili, kiedy sobie siedzę nad wanną z rozciętą ręką. I tak ów osobnik za moment wparował do środka. W takim razie, mogę śmiało strzelać, że to Gaspard. Tylko on tutaj byłby w stanie coś podobnego zrobić.
Moja początkowa złość wywołana brakiem wychowania przyjaciela prędko mi umknęła, gdy zobaczyłem go w drzwiach. A jemu co się stało? Tego się w ogóle nie spodziewałem. Jak nic. Ale mogę za to pochwalić naszą synchronizację. Zmrużyłem oczy i wyprostowałem się. Złapałem najbliższy ręcznik i owinąłem go sobie wokół ręki. Lepiej nie kusić dalej losu.
-Gaspardzie, co Ci się stało? - No chyba nagle na niego nie spadło coś ostrego, prawda? Raczej nie może być takim pechowcem, choć... Dobra, w jego przypadku wszystko jest możliwe. Pokręciłem głową i zacisnąłem palce na ręczniku.
Chciałem dalej mówić, ale chłopak mnie wyprzedził. Właściwie, jego słowa mnie kompletnie zatkały. Cóż, z chęcią bym obstawiał, że jest na takim głodzie, że zaczyna majaczyć. Sam się dodatkowo okaleczył, aby jego słowa były wiarygodne? Znów chce mi na nerwach zagrać? Jak nic - bredzi bez opamiętania. W innym przypadku nie wpadłby mi tutaj nagle i do tego w takim stanie. Tak samo, mogę poddawać wątpliwościom jego słowa o sojuszu z Panią Luar. Nie za bardzo chce mi się w to wierzyć.
-Dobrze się czujesz? - Nie wiem, czy mam się bronić przed nim. Nie miałem wcześniej do czynienia z głodnym wampirem. A i miałem nadzieję, że zwierzęca krew mu wystarcza, w pewnym stopniu chociaż. Znów boleśnie się przejadę na swoich błędnych przekonaniach? To się zaraz okaże.
Przesunąłem się kawałek w stronę drzwi, aby być na przeciwko nich. Dobre pytanie; czy ja, jako słabiutka hybryda wygrałaby z wampirem na głodzie? Mam nadzieję, że nie będę musiał się o tym przekonywać.
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem - Page 2 Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Paź 15, 2020 6:37 pm

Utwór

Owinął rękę, lecz woń wciąż unosiła się w powietrzu, choć próbował to ignorować. Ale dlaczego Geo’Mantis zlekceważył jego słowa…? Przecież powiedział mu, że… powiedział mu prawdę, ma go za szaleńca?!
-Słuchaj, Ty…!
Zaczął, robiąc krok w jego stronę, ale go na moment zamroczyło, przez co przyłożył dłoń do twarz. Poczekał chwilę, aby się uspokoić. Ale tylko w tym zakresie, bo rosła w nim frustracja. I zapach… był głodny.
-Zabiłem jej męża… ona dała mi swojej krwi, lecz to za mało… a Ty się mnie pytasz, czy ja się dobrze czuję?!
Warknął i wtedy chwycił go za twarz, chudymi palcami ściskając jego żuchwę i policzki, zaś samą głowę wykręcił w górę, jakby bardziej odsłaniając jego szyję. Mógł z tym walczyć, lecz wiedział, że Hrabia nie należy do takich osób. Był ofiarą zbyt łatwą dla drapieżnika. Zachowywał dystans na długość ręki, powstrzymując się przed jego zmniejszeniem.
-Czemu… Ty mnie nadal pytasz o to… jakbym za mało przeszedł… czemu jesteś tak bezczelny?!
Zapytał w gniewie, obnażając wampirze kły i lekko odginając łokieć, co stopniowo zmniejszało przestrzeń pomiędzy nimi. Przez głowę Draculety przebiegła setka myśli i wspomnień. Poznali się na ulicy, pili kawę… przygarnął go, gdy został przemieniony, dał mu dostęp do biblioteki… objawił przed nim swój sekret, dając zaufanie, uwierzył w jego marzenie o pisarstwie… zaczął być jego wydawcą, poznał go z wieloma osobami, a nawet w takim wypadku… wciąż nie stał przeciwko niemu… dlaczego on wciąż przy nim był?!
Anatell otrząsnął się, będąc blisko jego szyi, a Grycan mógł czuć jego oddech. Wampir powoli zamknął usta, oddalając twarz. Spojrzał w kierunku okna.
-Zobacz… słońce wstaje… nadchodzi świt… kolejny dzień…
Wyszeptał, z delikatnym uśmiechem, a po tym zwolnił uścisk palców, puszczając jego twarz. Szare oczy powiódł na przyjaciela, ale były jakby zamglone. Uśmiechnął się raz jeszcze, jakby w myślach chciał mu powiedzieć “...a potwór musi się skryć”, lecz zaraz poczuł jak wszystko gaśnie, a Gaspard bezwładnie poleciał na podłogę, tracąc przytomność...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem - Page 2 Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Geo'Mantis Nie Paź 18, 2020 1:49 am

Przez tą jego dziką i niespodziewaną reakcję, nie miałem podstaw, aby nie sądzić, że Gaspard oszalał. Kto inny przyszedłby w podobnym stanie, pochwalić się, że właśnie ktoś zginął z jego ręki? Nie sądzę, abym mógł zrobić coś podobnego. W żadnym wypadku. Choć, w porządku. Nie powinienem się stawiać na jego miejscu i myśleć z góry co bym zrobił, a co nie. W końcu, wiemy tyle o sobie, na ile nas sprawdzono.
Zacząłem się obawiać, gdy zmniejszył dystans między nami. Co zamierza? Zaraz zapewne się dowiem... Choć, mam cichutką nadzieję, że nie będzie to wgryzienie się w moją krtań.
Podniosłem głowę posłusznie do góry i zmrużyłem oczy. Nie chciałem wyjść na całkowitą ofiarę losu... Tak więc, złapałem go za przedramię i ścisnąłem palcami. Nie wiem czy wyszło za mocno, czy też nie... Nie chciałem się z nim siłować. Nie jestem osobą, która lubi używać przemocy fizycznej. W stosunku do przyjaciela - tym bardziej nie.
Ja jestem bezczelny? A on sam co wyrabia? Hipokryta jeden. Zacisnąłem zęby, aby przypadkiem nie zacząć samemu mielić ozorem. Nawet nie pożałowałem tego, że postanowiłem milczeć. Może i zaczął się do mnie niebezpiecznie zbliżać, wraz z tymi zębami, ale... Hm. Powinienem może wcześniej wszystko przemyśleć. W sensie, nie powinienem odkładać tyle jego sprawy i kwestii, co powinien chłopak jeść. W tej chwili znajduje się tu, w tym okropnym stanie i ja jeden jestem temu winny. Czy w takim razie nie powinienem się mu dać ugryźć? Niby co się stanie? I tak to kwestia losowa, czy przemieniłby mnie w nosferatu. Przynajmniej by się ogarnął. Chociaż na moment. Ale czy ja bym przeżył?
Wybacz mi Gaspard, że w taki stan Cię wpędziłem.
Ugryzienie nie nadchodziło. Chłopak odsunął ode mnie swoją głowę, co wywołało u mnie zaskoczenie. Puścił mnie. Ale ja jego nie, dalej trzymałem jego rękę. Następnie strach wymalował mi się na twarzy, gdy się uśmiechnął, w ten swój Gaspardowaty sposób, subtelnie i zaczął lecieć na dół. Nie pożałowałem, że go nie puściłem - pociągnąłem go momentnie w swoją stronę, aby wpadł mi w ramiona. Zachwiałem się, nie panując nad większym ciężarem. Ręcznik spadł mi z ręki w międzyczasie.
Muszę go jakoś znieść na dół. Przyciągnąłem go do siebie bardziej i przewiesiłem sobie jego ręce przez ramiona. Złapałem go pewniej w talii i schyliłem się, aby jego nogi podnieść do góry. Mam nadzieję, że nagle się nie przebudzi i nie rzuci w bliżej nieokreślonym kierunku. Nie wiem też, jak sobie poradzę z drzwiami po drodze, ale cóż... Zobaczymy.
Chwilkę mi to zeszło, zanim się dorwałem do ostatnich drzwi, w piwnicy. Nie wiem czy już słońce nie zaczęło na niebie świecić. Mnie natomiast, powoli zaczęło ogarniać zmęczenie. Drobne, ale wyczuwalne. Najpierw jednak miałem zadanie do wykonania.
Ułożyłem ostrożnie przyjaciela w łóżku. Przykryłem go kołdrą i włosy mu ułożyłem, żeby do oczu mu nie wpadały. Mam nadzieję, że wszystko z nim będzie w porządku. Wyślę kogoś jeszcze, żeby zniósł mu ptasią krew. Nie, sam mu zniosę. Najwyżej ja sam ucierpię, a nie ktoś niewinny. Muszę zacząć brać odpowiedzialność za swoje błędy.

Koniec.
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Wybacz, ale zgrzeszyłem - Page 2 Empty Re: Wybacz, ale zgrzeszyłem

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach