Bajka o wilku i gołębiu...

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Bajka o wilku i gołębiu... - Page 2 Empty Re: Bajka o wilku i gołębiu...

Pisanie by Iwo Nie Sty 03, 2021 5:37 pm

Im bliżej celu się jest tym bardziej boli to, jak się nie uda. Tak się właśnie czułem kiedy przeciskałem się pod płotem, a opierzony sięgał po nóż. Konstrukcja za mocna nie była i może jakbym się porządnie poderwał z ziemi, to i bym złamał deskę i mógł gładko uciec. Nie musiałem jednak tego próbować. A to, że szczęście miałem, że się wahał, to inna sprawa.
Słysząc zbliżające się dźwięki, gwałtownymi ruchami wygramoliłem się spod płotu, szorując nieprzyjemnie kręgosłupem o deski. Zrobiłem kilka niespokojnych kroków w stronę chłopaka, licząc może na jakąś ochronę czy pocieszenie, ostatnie pogłaskanie przed śmiercią czy coś innego, równie ckliwego.
Z ogonem pod sobą, kręciłem się w kółko, nie mogąc pojąć co się do końca dzieje. Nie wiedziałem czy to wsparcie dla białego, czy może jeszcze inna grupa. Próbować uciekać, atakować czy może się skulić i przeczekać to wszystko?
Zaskomlałem kiedy nie udało mi się odskoczyć od liny na czas, a sznur, który owinął mi się wokół tylnej łapy, szarpnął mnie za postrzeloną nogę. W pierwszym odruchu obróciłem się szybko i próbowałem ugryźć napastnika z warknięciem, ale ponieważ ten siedział kilka metrów dalej na koniu, to wbiłem zęby w powietrze. Zdarza się najlepszym.
W międzyczasie wpadła mi do głowy prosta, ale piękna myśl. Konie. Konie... Oblizałem się po mordce, macając lepkim wzrokiem te śliczne włochate nóżki, te płaskie łopatki poruszające się pod pyszną skórą. Gęsta ślina sama zaczęła ściekać mi po brodzie i kapać pianką na piasek. Tych koni mi raczej nie zabroni papużka zjeść, prawda? Ogon zaczął mi falować na lewo i prawo.
Szarpnąłem zadem, chcąc wyciągnąć nogę z pętli liny, a gdy to mi się nie udało, zwyczajnie obróciłem się szybko w stronę tego kto ją we mnie rzucił i ruszyłem w jego kierunku. Nie wiem czy błędem było, że za cel obrałem konia, a nie jeźdźca, ale później zobaczymy.
Kopytny stracił nad sobą panowanie kiedy zobaczył wielką, zębatą kulę futra pędzącą w jego stronę. Spróbował się wyrwać spod władzy krótkich wodzy trzymających go mocno za pysk, ale w panice i pod moim ciężarem, kiedy już na niego skoczyłem okropnie koślawo przez uszkodzenia kończyn, zachwiał się i wylądował na ziemi.
Trzymając go mocno za szyję, tuż przy łbie, skuliłem uszy, gdy miecz przeleciał mi nad głową, ścinając trochę jasnej sierści z karku. Nie chcę wiedzieć jak będą wyglądać moje włosy rano. Całe postrzępione, takie będą aż do mojej śmierci, bo nie będę tracił czasu na poprawianie ich.
Odskoczyłem od umierającego zwierzęcia, które w ostatnich próbach ratowania się, poderwało się z ziemi na tyle na ile mogło i spróbowało odpełznąć z rozgryzioną szyją, tylko po to, żeby metr dalej znów zalec na ziemi, drżąc kończynami w nieopanowany sposób.
Przysiadając na nogach patrzyłem na mężczyznę, co się we fryzjera bawił przed chwilą. Nie miałem głowy do walki kompletnie. Kupcy, czy zwykli podróżnicy, którym konie zjadałem nie walczyli, od początku mogłem się skupić na jedzeniu. To przyzwyczajenie dawało mi teraz o sobie znać. Aż dwa martwe konie. Nie wiem czy podołam. Jasne, że podołam. Co to za wątpliwości?
Zapiszczałem dramatycznie, kiedy ostrze przecięło mi poziomo czoło, bo zamyślony za późno się odsunąłem. Ja podziękuję. Rzuciłem się w stronę papużki, jedynej mi znanej tutaj i zaufanej osoby. Ratuj. Pisnąłem cicho, licząc, że zwalę całą robotę na niego. Jeśli będzie potrzeba to... no to powalczę... ale to męczące... Chcę się tylko położyć na koniu, jeść go, a potem zasnąć.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Bajka o wilku i gołębiu... - Page 2 Empty Re: Bajka o wilku i gołębiu...

Pisanie by Harim Sro Sty 06, 2021 9:09 pm

  Widział wilka tuż obok siebie, zaledwie o kilka kroków. Nie pozwoliłby mu na to, gdyby nie miał innych problemów na głowie, teraz pozostała nadzieja, że zwierz nie uzna, że on i jeźdźcy stoją po tej samej stronie. Na szczęście dla białego nie wyglądało na to.
  Ranny i wystraszony śmiertelnie koń zaczął wierzgać na ziemi, czym szybko zepchnął z siebie Harima. Spróbował się podnieść, ale ból i krew napływająca do płuc położyła go z powrotem, by czekał na koniec. Biały dobrze wiedział, gdzie uderzyć. Teraz jednak ametystowe ślepia skupiły się na człowieku z mieczem, którego ostrze przeszyło powietrze tuż przed jego klatką piersiową. Mężczyzna coś krzyknął, aż się popluł po zarośniętej brodzie, lecz Harim nie bardzo zrozumiał. Nawet nie próbował tak po prawdzie.
  Ten szeroki zamach na moment odsłonił jego przeciwnika całkowicie i to był idealny moment do skoczenia w jego stronę. Harim zamachnął się nożem po lewym ramieniu mężczyzny. Nie był to zamierzony rezultat, ale przynajmniej była z niego krew. Trzeci jeździec musiał się zatrzymać przed leżącym koniem, który teraz ich rozdzielił na kilka cennych sekund. Objechał od strony zadu. Biały uchylił się przed mieczem, doskakując do typa jeszcze bliżej, by przy ziemi zaryzykować mocny wykop prosto w brzuch mężczyzny. Harim syknął, czując ostrze przebijające się przez zasłonę z piór, lecz dai'lah zatoczył się pod nogi konia tak jak miał. Dostał kopytem, kiedy zwierzę stanęło dęba, to wystarczyło, by pochwycić jego własny miecz, który zanurzył się między żebra.
  Harim cofnął się i zerknął na moment ku wilkowi, który zbliżył się nagle. Już miał się zasłonić przed zębami, kiedy zauważył, że to tylko odwrót. A więc nadal nie grają równo. Dobrze. Po pierwsze, musiał zmienić pozycję. Koń ruszył na nich obu, od boku, dając swemu panu czyste pole do cięcia, a równocześnie z nim w ich stronę popędził drugi wojownik, by zamierzyć się na wilka. Harim czekał, z przegotowaną obroną przeciw jeźdźcowi zwlekał do ostatnich chwil, by umknąć mu z drogi. Machnął szeroko skrzydłami, mając nadzieję, że zmyli to konia, wbiegł na grzbiet wilka, a z niego skoczył na mężczyznę. Pazury zazgrzytały na wyciągniętym mieczu tuż przed tym, jak po palcach spłynęły strużki krwi. Powalił go na ziemię, wbijając sztylet w obojczyk. Drugi dai'lah bez zwłoki zamierzył się na wilka z drugiej strony, kątem oka zerkając na towarzysza. Wyszarpnął pistolet i oddał strzał, po którym posypały się pióra po ziemi.
  Zaraz zawrócił konia i odjechał kawałek, by schować miecz i przeładować broń.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Bajka o wilku i gołębiu... - Page 2 Empty Re: Bajka o wilku i gołębiu...

Pisanie by Iwo Sro Sty 06, 2021 11:02 pm

Podbiegłem do pierzastego licząc na pomoc, ale to, że chciałem, żeby mnie ratował, nie znaczy, że dałem mu zgodę na skakanie po mnie. Obszczekałem go warcząco kiedy już się ode mnie odbił, nic więcej nie zrobiłem, bo skoro już na mnie nie siedział, to nie miałem się czego czepiać. Szurnąłem tylko zadem po ziemi, kiedy mną zachwiał.
Rozkojarzony znów zacząłem warczeć, uciekając przez mieczem ostatniego zainteresowanego nami faceta. Już mam na dzisiaj dość tracenia krwi.
Spłoszony wystrzałem skuliłem się gwałtownie, rzuciłem szybkie spojrzenie papużce i widząc pióra opadające na ziemię jak liście wierzby.....zbyt poetyckie jak na mnie.... poczułem się niepewnie. Mimo tego wyłapałem szansę jaką mi dał los. Sam strzelam czasami, wiem, że załadowanie broni trwa krócej niż moje dobiegnięcie do konia. Kilkoma kulawymi susami dopadłem do mężczyzny. Spróbowałem wskoczyć na jego wierzchowca i udało mi się to, ale miejsca na jego grzbiecie było za mało dla nas dwóch. Telepaliśmy się na zdezorientowanym koniu, aż w końcu poczułem jak lecę na mężczyznę, który kurczowo trzymał się mojej sierści i ucha. Uderzył plecami o piach, a ja spadłem wygodnie na niego i oberwałem kopniaka w bok od uciekającego konia, wierzgającego na wszystkie strony.
Natychmiast nakryłem mu twarz rozwartym pyskiem i z całej siły zacisnąłem zęby na jego szczęce i gardle. Kiedy kość została złamana, a zęby zaczęły wbijać się w gardło, poprawiłem nieco chwyt i znów złapałem mocno, szarpiąc przy tym głową na boki. Nie mogąc przez moje ułożenie wyciągnąć miecza, mężczyzna przebił się przez moje furto paznokciami i drapał nieprzyjemnie po skórze, próbował wsadzić mi palce w oczy, ale nie zdążył. Kiedy przestał się ruszać, żułem jego pogniecione ciało jeszcze kilka sekund, po czym wyplułem je. Znów było mi niedobrze, ale zakończyło się to tylko na mocnym ślinotoku wypłukującym mi piach i krew z pyska.
Wstałem i odsunąłem się od martwego, wytrzepując się przy tym. Było dużo ciszej teraz, ale rozejrzałem się dla pewności czy aby na pewno nikt się nie kryje nigdzie piasku, za trupem konia, czy za korytem. Dopiero wtedy, na trzech nogach zacząłem dreptać do ptasiej śnieżynki. Z nosem przy ziemi zapiszczałem, chcąc podejść najbliżej jak się da. Chcę się upewnić, że żyje, chcę żeby mnie pogłaskał za pomoc, nie musi nawet dziękować, nie chcę, żeby dziękował czy mnie chwalił, samo pogłaskanie starczy, tylko najpierw musi żyć i być przytomny. Co u niego?
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Bajka o wilku i gołębiu... - Page 2 Empty Re: Bajka o wilku i gołębiu...

Pisanie by Harim Sob Sty 09, 2021 12:50 am

Krew szybko popłynęła z ust mężczyzny, nie pozostawiając cienia wątpliwości. Chyba byli nawet w podobnym wieku, choć Harim nie był właściwą osobą do stwierdzenia tego.
Nie zdążył podnieść głowy. Może go to uratowało, a może nie, w końcu dai'lah też nie widział za dobrze. Zamieszanie zagłuszył strzał, na krótki moment dominując wokół, a zęby hybrydy zacisnęły się mocno, aż zabolała go szczęka. Wciągnął cicho powietrze i wypuścił miecz z dłoni, by chwycić się za prawe ramię. Oplótł je szczelnie palcami, trochę za mocno, ale to i tak nie robiło różnicy. Krew spływała mu teraz po obu rękach, a także po skrzydle, które znalazło się na drodze pocisku. Oparł się mocniej o nóż wbity w sztywnego już przeciwnika i przymknął ślepia. Może padnie kolejny strzał, może z innej strony, może nawet ten kopnięty wilk zmieni zdanie, nie obchodziło go to. Miał dość tej paskudnej nocy.
Odgłos oddalających się kopyt świadczył, że jeden z koni zdołał uciec. Chwilowo nikt więcej nie zwracał na nich uwagi, w obozowisku wrzała potyczka z resztą napastników, dało się usłyszeć strzały i szczęk żelaza. Ale dopiero słysząc pisk, Harim drgnął. Zerknął w jego stronę czujnie. Spłycił oddech, by nie zagłuszał żadnych dźwięków. Po chwili uniósł też głowę, ale jeszcze kilka długich sekund bił się z myślami. Rzucił okiem na truchło za wilkiem, który teraz znowu czołgał się w jego stronę. To... raczej nie był podstęp, nie miał powodu. Gdyby skoczył na niego od razu, wyszedłby na tym lepiej. Co to w takim razie? Odpowiedź wydawała się prosta, ale była zupełnie nielogiczna. Poprawił nieco ułożenie nóg na ziemi i to by było na tyle, jeśli chodzi o uciekanie gdziekolwiek. Nie powinien go prowokować do pogoni.
Harim na chwilę uciekł wzrokiem i westchnął cicho, gdzieś z tyłu głowy wypominając sobie tę nieuwagę. Patrzył na wilka, który był coraz bliżej i bliżej, aż w końcu prawie czuł na twarzy jego ciepły oddech. To było niewygodne, biały nie bardzo wiedział, co powinien zrobić, więc powoli i ostrożnie wyciągnął do niego skrzydło. W ostatniej chwili je cofnął, orientując się, że zwierz jest ranny w głowę. Usiadł na ziemi i zerknął w stronę obozu.
— El'sa nah? — mruknął spokojnie, wracając wzrokiem do futrzaka. Ręka instynktownie zacisnęła my się na wciąż trzymanym sztylecie wbitym w dai'laha, ale nie wyglądał, jakby chciał go wyciągać. Nie chciał. Może nawet był gotów nie zareagować, gdyby to coś spróbowało go dotknąć.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Bajka o wilku i gołębiu... - Page 2 Empty Re: Bajka o wilku i gołębiu...

Pisanie by Iwo Sob Sty 09, 2021 1:20 am

Odgłosy walki w obozie nie przykuwały za mocno mojej uwagi. Liczyłem, że może walczący tam ludzie uznają ciszę w zagrodzie za znak, że tutaj sprawy załatwione i wszyscy nie żyją. To byłoby wygodne, no chyba, że napastnicy przyjdą po konie, jako swój łup.
Tak czy inaczej nie miałem zamiaru dalej walczyć. Mam uszkodzone nos, czoło, nogi, brzuch. Kiedy rano moi klienci mnie zobaczą i zapytają się co się stało, to będę musiał skłamać, że spadłem z łóżka... i nadziałem się na widły leżące obok niego, nie wiem jak wytłumaczyć postrzelenie. Pewnie zostanę przy moim zwyczajowym machnięciu ręką i prychnięciu.
Podchodziłem ostrożnie do chłopaka. Żył, co mnie cieszyło i dawało nadzieję na przyjemności na jakie ewidentnie zasłużyłem. Krew z niego wyciekała co prawda, ale spokojnie, nie panikujmy. To dobre na ból głowy przecież.
Im bliżej byłem tym wolniejsze moje ruchy były, zerkałem na boki, oblizywałem się. Pamiętam, jak nie tak dawno dał mi do siebie podejść, a później mi rozciął nos. Wolałem nie tracić oka, przez jego zachciankę.
Zerknąłem na skrzydło wystawiane w moją stronę i teraz to ja nie wiedziałem co mam z tym zrobić. Gapiłem się na nie w bezruchu i przeczekałem to, aż się papużka usadowił. Wtedy też padło pytanie, to bardzo ważne pytanie do mnie.
Ogon mi kompletnie oszalał, psia morda od razu jakoś jak na bardziej uśmiechniętą wyglądała, a piski i błagania o uwagę przybrały mocno na sile. Postąpiłem odważny krok w jego stronę, wyciągnąłem pysk do jego twarzy, chcąc sięgnąć językiem brody, policzka, skroni, szyi, sięgnąć tam gdzie tylko dam radę. Jego zaciśnięta dłoń na sztylecie została całkowicie przeze mnie zignorowana, ponieważ topiłem się w zachwycie lizania obcego, spoconego faceta. Nie ma nic lepszego, już nawet mnie nogi tak nie bolą teraz, takie to wspaniałe ma działanie. Zawsze się mówiło przecież, że ślina łagodzi ból, że rany trzeba dać wylizać psu. Oto jestem, służę pomocą.
Jeśli to nie sprawiło, że zaatakował mnie ostrzem, to czułem się zobligowany i niezwykle zachęcony, do próby powalenia go na piach, trącania go nosem i wywąchania tak, jak jeszcze nikt nigdy go nie wąchał. Jeśliby próbował uciekać jestem gotów go spacyfikować położeniem się na nim.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Bajka o wilku i gołębiu... - Page 2 Empty Re: Bajka o wilku i gołębiu...

Pisanie by Harim Pon Sty 11, 2021 10:32 am

  Od pewnego momentu znowu nie spuszczał oka z wilka. Odległość między nimi malała bezustannie, tak jak się tego spodziewał. To było bardzo niekomfortowe uczucie, najchętniej by teraz stąd zniknął, ale niestety to było bardziej niż niemożliwe. Obawiał się też o swoje skrzydło, ale okazało się, że zwierz nie zamierza go gryźć. To było pocieszające.
  Zerknął na jego ogon, kiedy ten zaczął biegać na wszystkie możliwe strony. Brwi Harima delikatnie powędrowały ku sobie, ale nie dlatego, że mu się to nie spodobało. Nie bardzo rozumiał, co było wspaniałego w jego słowach. Zerknął na obóz, ale tylko na moment, bo pysk wilka zbliżył się niebezpiecznie, postawił całe ciało białego w gotowości do obrony albo ataku. Zasłonił szyję i twarz nadgarstkiem skrzydła. Nie spodziewał się wystawienia języka, który szorstki i miękki zarazem spotkał się z brudnymi piórami. Harim znieruchomiał na moment, patrząc na to jakby miał zwidy, a wilk z uciechą wylizywał mu piórka. Kiedy przysunął się bliżej, biały zmusił się do wstania i odsunięcia się o krok. Puścił jednocześnie nóż tkwiący w piersi martwego mężczyzny, a zamiast niego przywłaszczył sobie zdobyty bułat. Nie miał jak zatknąć go za pasek, więc tylko skierował ostrzem w dół, krzywiąc się przy tym trochę, bo musiał operować ranną ręką. Drugą nadal ściskał postrzelone ramię, choć kula przeszyła nie tylko je.
  Jeśli wilk dalej próbował go powalić na ziemię... to był to błąd. Kiedy tylko wilkołak doskoczył do niego, Harim zareagował odruchowo, machając ostrzem w jego stronę i odskakując do tyłu, za ciało martwego konia. Drugi raz nie pozwoli się położyć. Nie może.
  Wrzawa walki w obozie cichła, zastępowana pojedynczymi krzykami i tupotem koni. Kilku jeźdźców oddzieliło się od namiotów i zaczęło pędzić w ich stronę, raz za razem oddając strzał do tyłu.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Bajka o wilku i gołębiu... - Page 2 Empty Re: Bajka o wilku i gołębiu...

Pisanie by Iwo Pon Sty 11, 2021 12:25 pm

Widać było, że się spina, ale miałem nadzieję, że jeśli podejdę jeszcze bliżej to się odpręży. Nie za bardzo się to udało, bo kiedy tylko się do niego zbliżyłem, to się osłonił skrzydłem, ale nie powstrzymało mnie to przez niczym.
Przesuwałem ozorkiem z radością po piórach, iskałem je co jakiś czas ostrożnie, uważając, żeby nie wyrwać żadnego, próbowałem się wkraść pod nie, żeby i skórę liznąć, a mokry język wciskał się tam gdzie chciałem. Czasami sam stawałem w bezruchu kiedy co ciekawszy zapach na skrzydle wyczułem i z pasją niuchałem go, żeby po chwili wrócić znów do lizania. Nawet jeśli to było jednostronne, to podobało mi się to.
Próba powalenia go na ziemię się nie udała niestety, ale nie zniechęciło mnie to. Z zadartym łbem szedłem za nim, gdy się odsuwał, dreptałem szczęśliwy przednimi łapami, znów odciążając postrzeloną zadnią. Kolejny raz spróbowałem się o niego oprzeć, żeby usiadł i się położył, ale skończyło się to moim wystraszonym piśnięciem i kalekim odskoczeniem przed ostrzem. Ptaszyna zrobiła podobnie i teraz dzielił nas koń. Pyszny koń. Chodził mi po głowie cały czas. Zerknąłem na niego, po czym zbliżyłem do niego nos i zacząłem go podskubywać, nagle tracąc zainteresowanie ptakiem.
Spojrzałem zaskoczony w stronę obozu, gdzie odgłosy walki ucichły. Sapnąłem cicho, przez ułamek sekundy nie wiedząc co robić. To ci źli czy ci dobrzy do nas jadą? Niezależnie od tego kto się zbliżał, nie miałem zamiaru walczyć, fizycznie nie byłem za bardzo w stanie. Zaskomlałem, po czym szybko doskoczyłem do nogi martwego konia i zacząłem ją sprawnie ogryzać tuż przy łokciu. Mam wprawę, nie jednego konia czy jelenia się jadło. Czasu było mało, ale przyszedłem tutaj po konia, to i bez konia nie odejdę. Przegryzione mięso i skóra krwawiły dziko, bo ciało jeszcze świeże było.
W akcie desperacji złapałem końską nogę za nadgarstek, zaparłem się o truchło łapami i rozerwałem to, co ostatkami sił spajało kończynę z korpusem. Chyba coś sobie w karku naciągnąłem przez to. Poprawiłem chwyt na zdobyczy i już nie obracając się za siebie i nie zerkając nawet na papużkę, rzuciłem się do ucieczki. Pokonałem płot jakbym chciał, a nie mógł i zacząłem zasuwać na trzech nogach przez piach i trawę żeby oddalić się od obozu i ułożyć się na ziemi. Cały byłem zasapany, zaśliniony i zakrwawiony, ale miałem jedzenie, mięsa może i mało, ale zawsze coś, a kości, oj kości.... Je będę chrupał i chrupał. Rozgryzę je, wyliżę ich wnętrze, a później zakopię, żeby było na kolejną noc.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Bajka o wilku i gołębiu... - Page 2 Empty Re: Bajka o wilku i gołębiu...

Pisanie by Harim Sro Sty 13, 2021 11:43 am

  Udana ucieczka przed kolejnym pomysłem wilka była pierwszym sukcesem na drodze do jego świętego spokoju. Spodziewał się, że zwierz przeskoczy truchło i będzie za nim podążać, ale nie. Martwy koń okazał się znacznie ciekawszy. Kiedy kły zaczęły szarpać się z kończyną, Harim nie zastanawiał się nawet. Jeden krok, drugi, kolejny, musiał się wycofać możliwie szybko, ale też na tyle spokojnie, by nie przykuć z powrotem uwagi białego psa.
  Ludzie przekrzykiwali się nawzajem. Kontekstu dało się wywnioskować, że kogoś mogli złapać, kilku było poważnie rannych, reszta chyba debatowała, czy gonić uciekinierów, ale w ogólnym zamieszaniu ciężko było wyłapać konkretne słowa. Ci uciekinierzy po chwili zjawili się przy zagrodzie, pędząc wierzchowce na złamanie karku. Wilk zdążył już jednak uporać się z kończyną i niezgrabnie uciec z zagrody. Zaraz za nim popędziło pięciu jeźdźców. Potem kolejnych kolejnych dziesięciu, lecz ci drudzy zatrzymali się po chwili, widząc, że ich zwierzyna jest szybsza. Zatoczyli koło i wrócili do obozu, pozostawiając czwórkę do sprawdzenia sytuacji w zagrodzie. Konie zgrabnie przeskoczyły płot, parę z nich zaniepokoiło się ciepłymi jeszcze ciałami, które walały się po ziemi, ale wystarczyło im utrzymać dystans. Ludzie zeszli na ziemię i rozejrzeli się, a jeden z nich ruszył w stronę hybrydy.
  Harim spojrzał na piasek, gdzie widniały krwawe ślady. Oczywiście, że czuł to wcześniej. Ale jakie to miało znaczenie? Nigdy nie miało.
  — Eni nalamirar i'neil senkor? — rzucił oschle mężczyzna, stając jakieś dwa metry od białego. — Thral aveili — rozkazał.
  Harim odrzucił na bok miecz, tym samym zostając teraz z niczym. Nienawidził tego uczucia, ale w tej chwili większym problemem był koń. Zastanawiał się już wcześniej, co o nim powiedzieć, ale nic lepszego niż prawda nie przychodziło mu do głowy.
  — Nabir ha iraio makha... Halem va'seaisar, makha th'rirar ail nurili — wyjaśnił w dużym skrócie, obserwując wahanie na twarzy dai'laha.
  Wtedy też zjawił się jeden z jego towarzyszy, Nabil.
  — Sahem! Neil Thai'meseth ilnai il'kahanar reili. Senil nabi il'gaher — zawołał młodszy gość, podchodząc do nich. Był przejęty, ale też dziwnie podekscytowany.
  Sahem pogładził brodę, przyglądajac się im obu.
  — Honahanan — stwierdził i zerknął na Nabila. — Ellanunan en. — Spojrzał na Harima. — Hin anu elivo i'anaor.
  Zabrał leżący na ziemi bułat i przypiął sobie do paska. Potem skierował się do słupka, który wciąż tkwił w środku tej żałosnej zagrody. Odpiął łańcuch i skierował się z nim do obozu. Harim szedł za nim, w głowie licząc błędy, jakie ten popełnia. Włącznie z odwróceniem się do niego plecami. Pewność siebie tych ludzi drażniła go za każdym razem, miał wielką ochotę kiedyś sprowadzić ich na ziemię. W przenośni i dosłownie.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Bajka o wilku i gołębiu... - Page 2 Empty Re: Bajka o wilku i gołębiu...

Pisanie by Iwo Sro Sty 13, 2021 12:31 pm

Przepełniony dumą dreptałem ze swoją zdobyczą przez piach, uważając, żeby nie zwrócić na siebie uwagi zbędnymi dźwiękami i ruchami. Nikt mnie nie gonił, chociaż z oddali słyszałem jeszcze jakieś dźwięki.
Znalazłem przyjemne miejsce, tuż obok martwego krzaka. Kulejąc zakręciłem się w kółko, żeby ugnieść trawę, wygonić z niej ewentualne małe żyjątka i po kilku piruetach upuściłem końską nogę na ziemię, po czym położyłem się na moje prowizoryczne posłanie. W końcu mam czas dla siebie.
Przytrzymując skradzioną kończynę łapą, zabrałem się za jedzenie jej. Surowe mięso ciągnęło się trochę, skóra nie chciała współpracować, ale po kilku mocnych szarpnięciach poddawała się mi i lądowała w moim brzuchu. Ciamkając bez krępacji, ogryzałem kość z mięśni i ścięgien, czasami oblizując się łapczywie po wargach. Nie było tu zbyt wiele do jedzenia, dlatego też szybko się z tym uwinąłem.
Przesunąłem językiem po kopycie, co specjalnego smaku nie miało, ale przyjemnie się je ugniata zębami. Żułem mocniej nadgarstek, żebym mógł łatwiej odseparować kość promieniową od resztek zwierzęcia. Kiedy to zrobiłem, to złapałem w zęby wspomnianą część szkieletu i wstałem niepewnie. Wszystko mnie bolało, ale powinno przejść, jak się trochę rozruszam. Stawiając leniwy krok za krokiem, miętosząc kość w pysku, zmierzałem ku domowi klientów, zostawiając za sobą objedzony kawałek nogi konia, który w dzień przyciągnie może jakieś ciekawskie ptak, liczące na to, że zostawiłem im chociaż kawałek pyszności.

Z/T 2x
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Bajka o wilku i gołębiu... - Page 2 Empty Re: Bajka o wilku i gołębiu...

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach