Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Czw Lip 15, 2021 9:44 pm

O kuuuurwa, o nieeeee, to był zły pomysł. Wiedziałem to wcześniej, ale dopiero teraz zrozumiałem to całkowicie. Dupa mi się paliła i to dosłownie. W biegu przejechałem zadem po ziemi, gasząc płonące włosie na ogonie i udzie o wilgotny piach. Moja puchata kita! Nie została tragicznie mocno uszkodzona, ale trochę sierści brakowało i do tego śmierdziało.
Chwyciłem mocniej w pysk nogę jagnięcą co ukradłem jakieś pół minuty temu. Ojciec to by mnie za to zlał, oj bym nie czuł tyłka i pleców następnego dnia, ale nie ma go tu, o niczym się nie dowie mam nadzieję. Pędząc przez wieś, uciekając od chłopów i bab z pochodniami, wytrzepałem łeb, pozbywając się kawałków szkła z witryny rzeźnika, którą stłukłem głową moją pustą, żeby się dobrać do mięsa. Nie powinienem w ogóle tutaj być, powinienem się trzymać lasów i łąk, ale tak ładnie tutaj pachniało, że nie mogłem się oprzeć. Zniknąłem ludziom z oczu, więc zanim wypadłem kolejnym na widok, skręciłem ostro w przyciemnioną uliczkę, prowadzącą na tyły jakiegoś ładnego domku. Przeskoczyłem przed jeden płot, przez drugi płot, wplątałem się w pranie i ze ścierką zaczepioną o wilczy pazur zakończyłem bieg na zaniedbanej działce, obrośniętej suchymi krzakami. Dom też wyglądał mało apetycznie i albo był opuszczony, albo po prostu mało używany. Tak czasami jest na wsiach. Po co rozbierać stodołę, skoro sama się za kilka lat zawali, a i drewno ładne na opał będzie?
Ślina kapała mi na ziemię kiedy rozglądałem się dookoła po szczelnym ogrodzeniu z posiłkiem w pysku i nasłuchiwałem czy ktoś trafił na mój trop. Dookoła był spokój i cisza, więc sapnąłem ciężko, rzuciłem udziec na ziemię, strzepałem ścierkę z pazurka, podreptałem trochę po trawie i ułożyłem się na niej, zaczynając nocną przekąskę, zupełnie, jakbym przed chwilą nie uciekał przed samosądem z rąk wieśniaków.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lip 16, 2021 5:09 pm

  Całe to zamieszanie było chyba słyszalne i w okolicznych wsiach, a psy wokół nieszczęsnego rzeźnika ujadały aż do ochrypłości. Nie one jednak przykuwały uwagę, a sam białowłosy, który jakimś dziwnym fartem zdołał umknąć przed bandą wieśniaków, którzy teraz pewnie rozbiegali się po ulicach.
  Przeszła miedzą, czy może raczej rowem przy drodze biegnącej troszeczkę pod górę. Ciap ciap, głupie błoto. No trudno. Musiała zachować ciszę. Epicentrum zamieszania było korzystne, skupiało wszystkich gapiów w innej części, a ona mogła niepostrzeżenie zbliżyć i się i sprawdzić, co takiego ich wszystkich postawiło na nogi. Z każdym krokiem serce biło coraz szybciej, kiedy do świadomości zaczęła docierać oczywistość we własnej włochatej osobie. Hycnęła szybko do krzaków przy zwalonym płocie. Tutaj już była zaledwie o parę skoków. Jej złote ślepia wpatrywały się jeszcze przez moment w nieznajomą bestię.
  Gwałtowny szelest zaalarmował Iwo o jej zgrabnym przeskoczeniu starego płotu. Z zarośli wypadł na niego inny wilkołak, czarny jak noc i szybki jak strzała, w dużych susach pokonując dzielący ich kawałek działki. Wyszczerzyła kły w groźnym warknięciu i rzuciła się prosto na niego, przewalając Iwo na ziemię, aż oboje przekoziołkowali na bok. Zerwała się zaraz, by spróbować dopaść jego zatarganą tu kolację, której zapach był tak nęcący.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Pią Lip 16, 2021 6:44 pm

Leżałem na ziemi i rozkoszowałem się niewielkim posiłkiem, jaki udało mi się zdobyć. Nie była to konina, ale żarcie, to żarcie, równie dobrze, mógłbym zjadać komuś dywan czy zasłony, albo wpierdzielać jakąś padlinę leżącą na boku drogi. Nie jestem wybredny.
Przełknąłem kawałek mięsa, delektując się smakiem świeżynki. Już sięgałem po kolejnego gryza, jednak nagły szelest sprawił, że poderwałem się na równe nogi, żeby capnąć żarcie i uciec, ale niestety moje zęby nie dosięgnęły jagnięciny. Podkuliłem ogon pod siebie, wtuliłem uszy w potylicę i powalony, przejechałem grzbietem po ziemi. Tak, jak czarny wilk wstałem najszybciej, jak mogłem, jednak ja ruszyłem w przeciwną stronę, wpadając na płot, w który wtuliłem się bokiem i zastygłem w bezruchu. Obserwowałem czarnego psa z uwagą i mocną nieufnością. To nie był mój ojciec, on wygląda zupełnie inaczej, poza tym on jest już schorowany, by skakał tak żywo. Co się tutaj dzieje? Kto to niby jest?
Oblizałem się i rozejrzałem dookoła, a po chwili ziewnąłem potężnie. W końcu nadszedł czas na mój koncert, zaczął się od cichego piszczenia, które miało zwrócić uwagę czarnej na mnie, jak i poinformować ją, że ta cała sytuacja jest dla mnie z lekka niekomfortowa. Zrobiłem krok w przód, krok w tył, aż w końcu z opuszczonym trochę łbem zacząłem do niej podchodzić po lekkim łuku, co jakiś czas przystając i węsząc powietrze, piszcząc kiedy gryzła kolejne kawałki mięsa.
W końcu jednak zebrałem się w sobie i podszedłem do niej, konkretnie do niej, a nie do posiłku, jaki mi ukradła. Wyciągnąłem nos w jej stronę, żeby ją powąchać o ile się nie rzuciła na mnie, to zacząłem dokładną eksplorację jej zapachów, z ogonem, co machał coraz mocniej.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lip 17, 2021 12:07 am

Spodziewała się ataku, więc kiedy tylko udało jej się dopaść do jagnięciny i zatopić w niej kły, przeniosła baczne spojrzenie na obcego wilka. Czuła jak ślina powoli napływa jej do pyska, a słodki smak mięsa rozpływa się na języku, aż nie wytrzymała tej presji. Docisnęła szczęki do końca, wyrywając kawałek zdobyczy, który szybko zniknął w paszczy. Oblizała się porwała kolejny kęs, co chwila zerkając na białego. Trójkątne uszy również śledziły bacznie wszystkie piski i pomruki.
Aż ten ruszył się spod zarośli, a ona znieruchomiała. Postawiła uszy na baczność i patrzyła na te niepewne kroki. Lekko zniżyła łeb, by zaraz unieść go z powrotem, a potem jeszcze wyżej, niż był. Biały zatoczył łuk, co kazało jej się przekręcić trochę. Łapą zgarnęła jagnięcinę bardziej pod siebie, by nie mógł tak łatwo jej ukraść, ale on nawet nie patrzył na mięso. To było ciekawe. Z drugiej strony jego ciągła niepewność wprowadzała napięcie. Sama nie wiedziała do końca, na co biały się zdecyduje, czy znowu ucieknie, czy podejdzie, czy może spróbuje ją przegonić. Nawet parę razy błysnęła kłem na moment czy mruknęła cicho subtelne ostrzeżenie, by nie kombinował niczego. Ale jednak podchodził i to już nie jakoś bokiem, a prosto do niej. Oblizała pysk i spięła lekko kończyny, unosząc puszystą kitę we władczyn geście, kiedy nos nieznajomego był tuż tuż.
Sama również wyciągnęła nieco szyję, trochę tylko strosząc futro na jego przestrogę, ale ciekawość i tak zaczęła wygrywać. Zbadała mu dokładnie pysk, intensywnie pracując czarnym nosem. Potem przyszedł czas na ucho i szyję, gdzie zaczęła dość bezczelnie penetrować gęste futro. Raz czy dwa machnęła ogonem, jeszcze niezbyt pewnie, a z pyska wydobywały się nieprzekonane pomruki, ale była spokojna. Powoli jej nos wędrował dalej, aż chyba znalazła przyczynę tak dziwnego zapachu, dokładnie na jego zadku. Wilczyca prychnęła na swąd palonego futra i obejrzała się na lico białego.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Sob Lip 17, 2021 12:24 am

Kły i mruczenia do mnie docierały, zwalniałem swoje ruchy na te sygnały, ale nie miałem zamiaru się zatrzymać całkowicie. Popatrzyłem na nią uważnie kiedy wyciągnęła nos w moją stronę. O, dobra... ona też chce mnie powąchać. To było dla mnie niespodziewane, w sensie zainteresowanie ze strony kogoś. Zawsze to ja się musiałem dopraszać uwagi, nie dostawałem jej od tak. Dlatego też ponownie na kilka sekund zgłupiałem, trochę wycofałem łeb i zerknąłem w bok, oblizując się w stresie. Dość sprawnie wilczyca przeszła nosem dalej, a ja stałem sztywno, nie wiedząc co robić. To nie działo się zgodnie ze schematami, jakie znałem. Im bliżej jednak zadu była, tym bardziej chowałem ogon pod siebie. Przesunąłem się krok w bok zadem, żeby się od niej odsunąć i po chwili, kiedy tak na mnie popatrzyła, odsunąłem się kolejny krok.
Zerknąłem na nią, na płot, później znów na nią, na krzaki i wtedy ogon mój lekko zamerdał kilka razy. Ponownie obdarowałem ją moim spojrzeniem, a ogon znów się zabujał, teraz żywiej i na dłużej. Uciekając spojrzeniem, zrobiłem krok w jej stronę, że niby o niej nie myślę, że niby do niej nie idę, że nie jest ona moim celem, co by się nie stresowała, że ją ślepiami namierzam, aby się jej  w szyję wgryźć. Kiedy byłem wystarczająco blisko, sięgnąłem do niej łbem i otarłem się nim o jej łopatkę, bok, aż w końcu sięgnąłem spodu jej brzucha. Za tym ruchem głowy poszło całe ciało, które sekundę później walnęło się na ziemię, tuż pod nogami obcej. Przeturlałem się bardziej na grzbiet, wyciągnąłem przednią łapę w jej stronę i zaburczałem rozkaz: Liż mnie.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lip 19, 2021 1:08 am

Zachowywał ostrożność i nie pokazywał żadnej wrogości, toteż pozwoliła mu do siebie podejść. Jego postawa była jak najbardziej akceptowalna, chociaż chyba nie oczekiwała aż takiej niepewności. Zwłaszcza, że był większy od niej, to tylko dodawało wilczycy stanowczości w działaniu. Zaczęła badać jego osobę swoim nosem, zaś on chyba z tego zrezygnował. To było ciekawe, parę razy zerkała na niego kontrolnie, upewniając się, że wszystko jest w porządku. Dlaczego tak stał? Zachowywał się jak dziki jakiś.
Cofnęła nieco łeb, kiedy zabrał jej zadek sprzed nosa. Popatrzyła na niego pytająco, a on znowu się cofnął, co wywołało kolejną falę zdziwienia na czarnym pysku. Uniosła trochę głowę i nastawiła uszu, oczekując jakiegoś większego wyrazu protestu, ale go nie otrzymała. Zamiast tego wilk zaczął się rozglądać, a ona razem z nim. Płot. Chciał uciec? Oo, to by było jego niedoczekanie bezczelne, aż przestąpiła z łapy na łapę na tę myśl.
Ale zamiast tego jego puszysty ogon się poruszył, co zauważyła z zaintrygowaniem na pysku, aż nieco przy tym obniżyła łeb, coby go lepiej widzieć. Szybko jednak wróciła oczyma do białego łba ze śmieszną łatką. Zerknęła w bok i znów na niego, kiedy tak się podsuwał dyskretnie coraz bliżej. Rzuciła okiem na swój kradziony obiad i oblizała się nieco, przełykając szybko ślinę, jaka napłynęła na ten widok. Machnęła ogonem raz czy drugi, który już teraz znacznie swobodniej się poruszał, i znowu na niego zerknęła. Wyciągnął łeb i szyję, a wilczyca znieruchomiała na moment, obserwując uważnie, by ostatecznie skwitować to kolejnym nieśmiałym merdaniem. Lekko uniosła łapę, kiedy zaczął wciskać nos na podbrzusze, aż zrobiła krok w bok i sama sięgnęła nosem do jego szyi i klatki piersiowej. Nie na długo, czarna cofnęła łeb i aż uniosła jedną łapę w zaskoczeniu, kiedy ten wylądował grzbietem na ziemi.
Zzezowała na moment na łapę wyciągniętą do niej, która oparła się na jednym z czarnych barków. Odburknęła cicho, przystając na ten pomysł i to od łapy rozpoczęła penetrowanie jasnej sierści swoim jęzorem. Kilka długich liźnięć i już była przy szyi wilkołaka i jego głowie, zwłaszcza pysku, gdzie wciąż czuć było kawałki jagnięciny. Czarna kita chodziła spokojnie na boki, a ona wróciła do szyi, by stamtąd przejść na jego klatkę piersiową i brzuch, gdzie chwilowo bardziej pracował zainteresowany nos. Przekroczyła go jedną łapą, co chwilę jednak zerkając w stronę łba, tak dla pewności.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Pon Lip 19, 2021 1:31 am

Nie wiedziałem co robić i czułem, że ona to widzi, mimo tego między nami dalej panował spokój. Czy chciałem uciekać? Nie, w żadnym wypadku, ale jestem nieobyty jeśli chodzi o bliskie kontakty z kimkolwiek. Zawsze tylko tata i ja, to dość zamknięte grono znajomych. W końcu jednak zbliżyłem się do niej, a to, jak zamerdała ogonem trochę mnie ośmieliło w działaniu i po chwili wylądowałem u jej łapek.
Nie spodziewałem się, że od razu przystanie na moją propozycję, ale nie śmiałem protestować i pytać czy jest pewna, bo jakbym miał to zrobić po psiemu? Po prostu wyciągnąłem się bardziej, rozluźniłem i dałem się jej dotykać gdzie chciała, sam też sięgnąłem kilka razy do jej łapy, aby wylizać ją z błota jakie miała na sierści, jednak to co ona mi dawała rozpraszało mnie całkowicie. Mrużyłem oczy, burczałem szczęśliwie z jęzorem wystającym mi z otwartej, sapiącej paszczy. Ogon co jakiś czas budził mi się do życia, wracał z tego błogiego stanu do rzeczywistości, aby zamerdać w aprobacie.
Zerknąłem na nią, kiedy przeoczyła mnie łapką, delektując się dalszym lizaniem, powoli podniosłem łeb i dalej leżąc sięgnąłem pyskiem do jej szyi, łapy, gdziekolwiek, żeby tylko sięgnąć ją językiem, poiskać. Ta pozycja była jednak dość niewygodna, dlatego wróciłem na ziemię, przekręciłem się bardziej na grzbiet i znów zacząłem wyciągać do niej łapy, próbując ją objąć i przyciągnąć do siebie. Wytarzaj się po mnieeee.... Zaskomlałem błagalnie, chcąc się wymienić lepiej zapachami w ten przyjemny, ciepły sposób. Przytul! Kolejne niekontrolowane dźwięki się ze mnie wydobyły i liczyłem, że ona zrozumie moje prośby i dostosuje się do nich, tak, jak przed chwilą posłuchała rozkazu o lizaniu. Zamerdałem ogonem na zachętę, mrużyłem oczy, już czekając na same przyjemności, jakie chciałem dostać i byłem chętny odwdzięczyć się tym samym.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lip 23, 2021 2:51 pm

  Spokój i błogość, jaka ogarnęła białego niemal tuż po tym, jak zaczęła go dotykać, były... interesujące. Jak mały szczeniak spragniony pieszczot, choć chyba większość szczeniaków wolała hasać po polach bez żadnego nadzoru. Mimo to zachowywał się trochę niedorośle i to ją chyba bawiło. Zachęcało do dalszego eksplorowania miękkiego futra na podbrzuszu i szyi.
  Sam zaraz zaczął się odwdzięczać lizaniem i ocieraniem pyska, na co delikatnie zakołysała ogonem i sapnęła cicho. Zakręciła się nad nim, stawiając pazurzaste łapy tu i tam wokół białego, aż dostał do dyspozycji jej drugi bok. On jednak wolał co innego, znów wywalił się cały i pacnął ją łapami. W pierwszej chwili mlasnęła jęzorem w ich stronę, nawet pochwycając tak kilka palców, by zaraz zanurkować nosem do jego pachy i otrzeć się tam łbem. Szybko za łbem poszła reszta ciała i wilczyca wywaliła się na niego, robiąc zwinny młynek. No, zwinny na tyle, na ile pozwalał na to leżący pod nią Iwo. Odpowiedziała mu przyjaznym piśnięciem, i rozwaliła się na nim w poprzek, buszując głośno nosem po jednym z jego żeber. Znowu zaczęła go iskać, ale tylko przez chwilę, aż spojrzenie złoto-bursztynowych ślepi nie wylądowało na pysku wilkołaka.
  Przez krótką chwilę tak go mierzyła wzrokiem, mocno rozważając pewne opcje. Ostatecznie Iwo został uwolniony, kiedy zerwała się z ziemi i przeskoczyła go zgrabnie, robiąc kilka kolejnych susów w stronę opuszczonego domu. Odwróciła się, trochę aż ryjąc trawę pazurami, i ponownie wlepiła w niego rozweselone oczy. Ogon powędrował do góry, lecz luźno gibał się cały, zaś przednie łapy położyła płasko na ziemi, zapraszając do zabawy.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Pią Lip 23, 2021 3:38 pm

To, że robiła, o co prosiłem, było niesamowite. Żadnego odpychania mnie czy burczenia, że jestem duży i mam się ogarnąć. To było na swój sposób uspokajające, bo wiedziałem, że dostanę głaski i nie muszę o nie walczyć, jak ludzie na pustyni o wodę, nie muszę cieszyć się jak dzikus z każdego pomiziania, jakby było ostatnim. Mogłem się odprężyć i czerpać z jej ocierania się oraz lizania, bo wiedziałem, że gdy będę tego potrzebował, podejdę znów do niej i dostanę do czego potrzebuję.
Wsadziła mi nochal w pachę, a po chwili uwaliła się na mnie. Zaburczałem w zabawie, gibiąc się na boki, żeby jej urozmaicić leżenie, sięgałem językiem do niej gdzie mogłem. Kiedy się na mnie ułożyła, ze szczęśliwym pyskiem popatrzyłem na nią kiedy wąchała mi żebra. Sam sięgnąłem do niej nosem i podskubywałem jej sierść na szyi i łopatce, po chwili zdobiąc te miejsca śliną. Chciałem, żebyśmy tak trwali, wylizując się i iskając, ale ona miała inne plany, wcale nie gorsze niż moje.
Popatrzyła na mnie, przerwałem lizanie i uciekłem wzrokiem, przesuwając ozorem po własnych wargach. Coś nie tak? Zerknąłem na nią, piszcząc cicho, kiedy się podniosła i uciekła kilka kroków. Co to jest? Wiem chyba, ale czy wszystko w porządku? Powoli przeturlałem się na brzuch i wstałem. Ogon mi zamerdał widząc jej spojrzenie i ruchy jej kity. Czyli wszystko dobrze. Natychmiast zmartwienia uciekły, a ja wyrwałem się jak wariat z miejsca. Pierwszy krok był krokiem w miejscu, bo się tak podnieciłem, że zapomniałem postawić łapy na ziemi, żeby się odepchnąć, ale drugi był już dużo lepszy i ruszyłem w jej stronę brykającymi skokami. Padłem w skłonie przed nią, na akceptację propozycji zabawy, do której błyskawicznie przeszedłem ze szczeknięciem. Dopadłem do niej, otarłem się o nią piersią, chwytając zaczepnie sierść na karku, aż w końcu odbiłem się przednimi łapami od ziemi i naskoczyłem nimi na czarną, próbując ją objąć, powalić. Dzięki moim rozmiarom mogło się to udać i jeśli się udało, to natychmiast zostawiłem ją w spokoju i poszczekując, ruszyłem biegiem dookoła niej, czekając aż ona wstanie i będziemy zabawę kontynuować. Niech mnie goni, albo ja ją będę gonić, albo tarzajmy się po ziemi, albo wszystko na raz i niech mnie powali i skubnie, a ja skubnę ją, a potem poliżę ją!
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lip 23, 2021 5:22 pm

  Znowu dopadło go zwątpienie i różne dziwne niepewności, aż sama zaczęła się przez moment zastanawiać, czy to był dobry pomysł tak nagle... a nie, jednak biały bardzo dobrze zrozumiał przekaz i jego on również poszedł w ruch. Zamruczała przeciągle, kiedy ruszenie w jej stronę z początku coś mu nie wyszło. No chodź!
  Na szczęście ona i jej niecierpliwość nie musiały długo czekać. Biały przydreptał w podskokach i również się ukłonił. To ją odpaliło natychmiast, czarna zaszczekała, zerwała się z ziemi i skoczyła w stronę swego kompana, przez co szybko oboje wpakowali się na siebie. Pochwyciła na chwilę jego ucho, ale nie jakoś mocno, objęła go też łapami, jednak więcej ważył od niej. Ciche piśnięcie zaskoczenia towarzyszyło ich upadkowi na biedną trawę. Wykręciła się szybko jak piskorz i sięgnęła zębami do jego kłaków, które jednak uciekły. Ah ty!
  Kiedy tylko uciekł na bok, skoczyła za nim, przez małe kółko do pełnoprawnej gonitwy po podwórku. Była może drobniejsza, ale za to szybsza i z każdą chwilą skracała dystans między nimi, gotowa schwytać najbliższy kawałek białego. Oczywiście, że był to jego ogon, który już zaraz znalazł się w paszczy wilczycy. Nie zaciskała zębów, by go przypadkiem nie uszkodzić, ale prześlizgnął się tamtędy wyczuwalnie i cały wyśliniony, a jej pozostało w pysku sporo wylazłego futra.
  Odskoczyła w bok i znowu przypadła do Iwo, tym razem od boku, chcąc pchnąć go na ziemię i ponownie wymiętolić za ucho.
  Gdzieś niedaleko zaczęły szczekać psy, ale kto by się teraz nimi przejmował...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Pią Lip 23, 2021 11:02 pm

Dzielna wilczyca podjęła się walki w zabawie, ale ten krótki pojedynek przegrała przez zbyt małe rozmiary. Walnęliśmy się na trawę, ja pochwycony za ucho, zatrzepałem łbem i było ono znów wolne. Zeskoczyłem z niej i ruszyłem po niewielkiej działce, pędząc najszybciej jak mogłem i co chwila ostro hamując czy skacząc, przez deski czy inne przeszkody na mojej drodze.
Złapała mnie za ogon, a to sprawiło, że w biegu, jakoś tak zebrałem swój zad pod siebie i zwolniłem, po chwili  robiąc poplątany piruet i wyrywając jej przypaloną kitkę, którą wyczesała pęknie z luźnej sierści własnymi zębami. Cóż za pomocna towarzyszka zabawy! A takie wyczesanie, to mi się marzy, na wiosnę, pozbyć się tej masy futra i kłaków z podszewki zimowej.
Ponownie napadnięty walczyłem z wywróceniem się, bo nie miałem zamiaru dać jej się wylizywać bezkarnie. Ona mnie wywąchała, już całkiem solidnie, wiec teraz moja kolej. Dreptając przy niej, stawiając opór jej naciskowi, obniżyłem łeb i sięgnąłem do jej piersi, żeby wsadzić tam nos i zacząć niuchać. Jeśli chciała mojego ucha, to je miała, proszę, całe dla niej, zarówno lewe, jak i prawe, niech sobie wybierze, albo zaszaleje i weźmie dwa na raz, bo już mi mózg oraz serce zabrała. Złodziejka wilcza, a się mówi, że lisy są chytrymi złodziejaszkami.
W pewnym momencie, dotarły do mnie poszczekiwania. Tata zawsze mówił, że mam uważać, bo jestem głupi i jak nie umiem myśleć, to chociaż mam słuchać, żeby uciec na czas. Tak więc teraz wyłapałem coś mokrym od lizania uszkiem. Zadarłem łeb i uważnie patrzyłem się w ciemność, ignorując wszystkie działania wilczki. Nadstawiłem słuchałki i tak stałem i stałem i stałem, licząc, że moja czujność wywoła czujność również u mojej towarzyszki. Oblizałem się, trąciłem ją nosem, spojrzałem jeszcze raz w ciemność, żeby się upewnić, że odgłosy się do nas zbliżają, aż w końcu, sięgnąłem do jej łba i liznąłem ją po skroni. Chodźmy stąd. Prychnąłem cicho. Podreptałem w stronę mięsa, które jeszcze nie było do końca wyżarte, złapałem je w pysk i zacząłem biec przez działki, co jakiś czas zerkając na czarną czy biegnie razem ze mną. W sumie gdzie biegnę? Nie mam pojęcia, nie znam okolicy. Dlatego też kiedy trochę oddaliliśmy się od szczekania, zatrzymałem się w miejscu i zacząłem rozglądać. Psy najwidoczniej odnalazły miejsce naszej zabawy, bo zaczęły ujadać. Popatrzyłem na wilczycę, przekazując jej tym samym dowodzenie. Ja porobię za siłę fizyczną, co niesie żarcie, a ona niech będzie mózgiem naszej ucieczki, bo wygląda na lokalną.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Nie Sie 01, 2021 1:34 am

Zatańczyła razem z nim w piruecie, z jego ogonem w pysku. Znowu czuła ten intensywny zapach zwęglonego futra, ale teraz przynajmniej miała pewność, że nie jest to nic groźnego. Gdyby było, z pewnością nie bawiliby się tak doskonale.
Był na tyle uparty, by nie dać się wywrócić. A może nie chciał dać się nabrać na tę samą sztuczkę? Bezczelny zupełnie. Burknęła zaczepnie i władowała się przednimi łapami na jego barki i kark, kiedy wepchnął jej głowę na klatkę piersiową. Oh, a ile to dawało możliwości, aż jej czarna kita zaczęła chodzić tam i z powrotem. Wilczyca językiem zbadała najpierw różne zakamarki jego kudłatego karku, by zaraz faktycznie zabrać się za ucho, to, którego jeszcze nie miętosiła. Darowanym uszom się do środka nie zagląda, tylko bierze, póki jest okazja. Sama nie robiła sobie absolutnie nic z małych szczekaczy. Mruknęła z niezadowoleniem, kiedy zabrał jej łeb. No bo jak to, czemu. Sapnęła cicho i obniżyła przednią część ciała, wpatrując się w białego. Przestawiła łapy tam i z powrotem wgapiła się w niego. Kiedy spróbował ją trącić, ta pociągnęła za futro na jego policzku i odsunęła się pół kroku. Nie podjął zabawy, więc ostatecznie i ona się zainteresowała i nastawiła uszu. No dobra. Odwzajemniła liźnięcie i zrobiła kółko po działce, by ostatecznie podążyć za towarzyszem.
Mijali kolejne płoty, krzaki i ogródki, trafiło się nawet pole pszenicy, a za nim było widać więcej pól. Biały stanął, i ona stanęła z opóźnieniem. Obejrzała się za siebie i zaraz pochwyciła jego pytający wzrok. Czarna podskoczyła w miejscu i ruszyła pędem przez pole, nie przejmując się tratowanym zbożem. Za pagórkiem wyłoniła się ciemna linia szuwarów i zagajników rosnących przy rzece. Leciała długimi susami, a odległość do ich nowego celu szybko malała, aż wilczyca zaryła pazurami w miękkiej ziemi, która ostatecznie osunęła jej się spod przednich łap. I tak zawisła na krawędzi, z przodu prawie w błocie i wodzie, z tyłu jeszcze na lądzie, machając ogonem pełnym szczęścia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Nie Sie 01, 2021 8:21 pm

Bawiliśmy się dalej, żadne nie chciało przegrać, ale wszyscy mieli ochotę na dokładkę wąchania i lizania. Podstawiłem jej łeb, a ona po chwili się za niego zabrała, zajmując się moimi uszami jak tylko mogła, ale i to musiało się skończyć, kiedy moją uwagę przyciągnęły psy w oddali. Nie reagowałem na jej zaczepki do zabawy, nakazując jej tym samym zachowanie ostrożności i skupienie się. Szczęśliwie nie musiałem jej tłumaczyć po psiemu o co mi chodzi, bo zaakceptowała od razu propozycję zmiany miejsca pobytu.
Uciekliśmy z wsi, zostawiając za sobą ludzi, którzy musieli być mocno zawiedzeni tym, że nie mogą mi uciąć przypalonego ogona i zawiesić go na domu wójta, jako trofeum i przestrogę dla przejeżdżających.
Gdy byliśmy wystarczająco daleko przekazałem dowodzenie wilczycy i kontynuowaliśmy nasz bieg w stronę bezpiecznego miejsca. Pędziłem za nią równo, chcąc ją dogonić, potraktować to jako kolejną zabawę. Kto pierwszy na miejscu, ten wygrywa, tylko nie wiem dokąd się ścigamy, ale to się ustali później.
Nie przyglądałem się aż tak otoczeniu, jakieś drzewa, trawa, coś szeleści. Byłem zbyt zaaferowany patrzeniem na jej wilczy tyłek i gonieniu go, jednak trudno było biec pewnie kiedy miało się w pysku kawał mięcha. Dlatego też sporym zaskoczeniem było, gdy zahamowała gwałtownie. Wystraszony też spróbowałem się zatrzymać, ale nie udało mi się, do tego musiałem pędząc uskoczyć w bok, żeby wyminąć czarną, nie zepchnąć jej w błoto. Ja sam z kolei... oj, nie byłem w dobrej dla mnie sytuacji. Wpadłem wszystkimi łapami do wody, czując ją od razu wezbrała we mnie panika. Puściłem mięso, które spadło na dno ochlapując mnie mocniej, a ja piszcząc i skomląc na wszystkie sposoby, w podskokach uciekłem z rzeczki, potykając się o własne nogi, ryjąc nosem po ziemi, podrywając się i biegnąc dalej, a to wszystko z majestatycznym, wilczym płaczem niepokoju o własne życie.
Wyleciałem na trawę, od razu oddalając się od wilgoci na bezpieczną odległość, czyli jakieś kilka porządnych metrów. Kaszlnąłem, wytrzepałem się cały i popatrzyłem zdezorientowany na wilczycę, do której po chwili podszedłem z podkulonym ogonem, żeby złapać ją za futro i odciągnąć od podstępnego zbiornika wodnego. Nie idź tam. To niebezpieczne. Wiem, że może ona umie pływać, w przeciwieństwie do mnie, ale to nie powód, żeby wchodzić do wody. Można znaleźć inną trasę, jakąś kładkę, przewężenie, nad którym da się przeskoczyć, cokolwiek. Czy w ogóle musimy iść w tamtym kierunku? Zacząłem się o nią ocierać, przymilać do niej, żeby wybrała inną opcję, co bym nie musiał znów łapek moczyć.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Wto Sie 10, 2021 4:02 pm

  Ominął ją. Nie była pewna jak i dlaczego, ale nie została zepchnięta do wody, czym przez chwilę groziły jej niepokojące myśli i dźwięk wilczych łap tuż za nią. Zdołała się podnieść na łapach i zmniejszyć tym samym ryzyko samoistnego zjechania do wody. Wtedy jednak musiała przymknąć ślepia i schować łeb między łapami, kiedy opadła na nią fontanna kropel wywołana przez Iwo. Trzepnęła głową i prychnęła głośno, zaraz znów nachylając się do brzegu, kiedy najpierw z jego pyska zniknęło mięso, a potem on zaczął piszczeć. Szczeknęła z zaniepokojeniem i przedreptała parę kroków wzdłuż brzegu, ale jej ogon się zakołysał, choć niepewnie. Przecież nic mu nie jest, tak? No tak, no chyba tak, przecież nie zniknął pod wodą. Chyba nie było głęboko.
  Szczeknęła ponownie, aż podskakując przy tym trochę, kiedy wydostał się na brzeg. Ale ale, gdzie on biegnie. I gdzie ma jedzenie? Mruknęła coś pod nosem i znowu zainteresowała się rzeką. Gdzieś tam było, musiało być przecież. A może dałaby radę zejść? Może po jego śladach, takie ładne stopnie wyżłobił w tym błocie. Wtedy jednak poczuła, jak coś ją ciągnie za futro. Burknęła z niezadowoleniem i obejrzała się na niego z wyrzutem, bo co to miało znaczyć, najpierw zgubił ich kolację, a teraz jeszcze nie chciał jej odzyskać. Co z tego, że to on ją ukradł i chyba niewiele zjadł.
  Zerknęła jeszcze raz na wodę i oblizała się, ale ostatecznie mruknęła ciszej i liznęła go po uchu, zgadzając się na tę decyzję. Zawsze mogą złapać coś nowego. Otarła się bokiem o Iwka na całej długości, po czym podreptała wesoło przed siebie. Właściwie zgubiona kolacja szybko przeszła w niepamięć, a ona ponownie puściła się biegiem, widząc kępę wierzb, których długie witki sięgały aż do ziemi. Wpadła w nie z pełnym rozpędem, aż jej pazury ponownie zryły ziemię, kiedy musiała wyminąć ciemny pień drzewa. Zalawirowała wokół kilku z nich i uniosła się na tylne łapy, dysząc lekko z zadowoleniem. Przymknąwszy pysk, zerknęła ku górze na zielony baldachim, w którym kryły się ciekawe pierzaste zapachy.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Wto Sie 10, 2021 6:44 pm

Wystraszyłem się wody i gdybym mógł myśleć normalnie, to byłbym zdziwiony, że wilczyca przerażona nie jest. Przecież to woda! Woda jest niebezpieczna, trochę jej wpadnie do nosa i od razu się kaszle. Mimo jej niezrozumienia zagrożenia odsunęła się od bajora. Liznęła mnie, a ogon mi się zabujał z zadowolenia, że nie będę zmuszony moczyć łapek jeszcze bardziej. Sięgałem do niej ozorem kiedy się o mnie ocierała i myślałem, że zaraz znów wrócimy do tulenia, ale ona zaczęła biec, więc podjąłem się gonitwy, jeszcze nie rozumiejąc jej celu. Skubnąłem ją w biegu kilka razy na zaczepkę, ale ona dalej dreptała w stronę drzew. Przyhamowałem przed witkami i ze zmrużonymi oczami przedarłem się przed nie niepewnym krokiem, a gdy byłem już pod pniem, wytrzepałem się i cały dyskomfort spowodowany gałązkami zniknął.
Wyłapałem wzrokiem towarzyszkę i z psim uśmiechem znalazłem się obok niej, krążąc dookoła niej, ocierając się o nią. Nie patrząc na drzewa, wspiąłem się też na tylne łapy i sięgnąłem do jej pyska, żeby polizać ją po policzku. Ta pozycja była jednak dość niewygodna, nie lubię jej, więc je nie ćwiczę i dużo pewniej czuję się na czterech łapach. Z jej głową tak wysoko, a z moją tak nisko, musiałem wymyślić inny sposób, na zwrócenie jej uwagi na siebie. Przesunąłem językiem po jej miękkim podbrzuszu i sięgnąłem nosem między jej nogi, zaraz wciskając się tam z resztą ciała, aż w końcu mój grzbiet miała pod swoim brzuchem, a mój łeb był pod jej ogonem, na który wyzezowałem i sięgnąłem po niego zębami w zabawie. Baw się nooo... Zaburczałem, wciskając się pod nią jeszcze mocniej, a jeśli poczekała kilka sekund, to uwaliłem się pod nią na grzbiet i kłapiąc szczekami, próbowałem złapać jej kitę, polizać jej ładne nogi. Czyżby towarzystwo i zabawa leżały wyżej niż chęć jedzenia? Nie zdziwiłbym się. Chociaż gdyby potrzebowała w czymś pomocy, to może mówić, wszystko po to, żeby była ze mnie zadowolona.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Czw Sie 12, 2021 8:20 pm

  Z początku chyba nie był przekonany do wejścia tutaj, ale nie pospieszała go, samej chłonąc specyficzną atmosferę zagajnika. Jej nos pracował intensywnie, badając wszystkie zapachy. Wilgoć rosy i soków roślinnych, sucha woń dojrzałych liści i kory, nuta żywicy nadająca przyjemnego aromatu. W dodatku jeszcze ten szelest specyficznego podszycia pod łapami, och, jak bardzo kochała takie miejsca.
  Intrygujące dla wilczycy było to, że ich wpadnięcie tu mogło nie wypłoszyć wszystkich mieszkańców zagajnika. Czy może jakieś zuchwałe stworzonko jeszcze siedziało wśród gałęzi? Czuła w łapach narastające podekscytowanie tą myślą, te dziwne pokłady energii, które nie wiadomo skąd się brały, a tak bardzo chciały się wydostać już, teraz, natychmiast. Zamachała ogonem i zaczęła właśnie kombinować nad tym, która gałąź będzie najlepsza, kiedy jej uwagę odwrócił Iwo tuż przed nosem. Rozchyliła lekko wargi w zadowoleniu. Jak mogła go nie zauważyć? Nieważne, odwdzięczyła się za liźnięcie i odprowadziła go wzrokiem na dół. Czemu na dół? Nie chciał się wspinać?
  Uszy czarnej poruszyły się trochę niepewnie, kiedy zaczął buszować językiem i nosem w jej futrze na brzuchu. Zamruczała cicho, bo było to trochę łaskoczące, aż pewnie mógł poczuć, jak niektóre partie mięśni tam drgają jej delikatnie. Oblizała się z zaintrygowaniem i zamachała ogonem, kiedy wlazł pod nią. Obejrzała się samym łbem do tyłu, na to, co robił z jej kitą, którą tym bardziej próbowała uciec przed jego zaczepkami, niech się trochę wysili, no co. Zaburczała zaczepnie i postawiła uszy. Przesunęła jedną łapę, ale położenie białego trochę uniemożliwiało manewry, przynajmniej takie. Ponownie zabrała mu kitę sprzed nosa, ale tylko na chwilę, bo nie pilnowała jej już tak, kiedy opadła przednimi łapami na jego wystawiony w górę brzuch. Zamachała odruchowo, czy było to teraz wykonalne czy też nie, ale całkowicie pochłonęła się delikatnemu szuraniu pazurami po swoim towarzyszu. Nie chciała go podrapać, to było bardziej czesanie futerka, jak grzebieniem, o, swego czasu bardzo to lubiła.
  Mógł sobie lizać, co tam chciał, czarna skorzystała z okazji i ponownie nachyliła się do przypalonej sierści na łapach i ogonie Iwo. Obwąchała to dokładnie, a potem zaczęła ostrożnie wylizywać, usuwając zniszczone fragmenty i uważając na ewentualne poparzenia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Czw Sie 12, 2021 9:05 pm

Nie była zła, że znów jej głowę zawracam. Uwielbiam ją! Jest cudowna! Ale się ucieszyłem w środku, że nie była zła. Oblizała mnie nawet, a później stała i dawała mi się wąchać! Jestem zachwycony! Ona jest najlepsza! Jak można być kimś tak wspaniałym? Nie mam pojęcia, ale ona jest.
Uciekała mi ogonem i mogła słyszeć, jak kłapię zębami przy nieudanych próbach złapania go. A kiedy już w końcu udało mi się go złapać, to po chwili go puszczałem, żeby zabawa trwała dalej. Po chwili z resztą nie skupiałem się na nim aż tak bardzo. Ona zaczęła mnie wylizywać, to musiałem się odwdzięczyć tym samym, czyszcząc jej nogi i łapki.
Jednak nagle poczułem jej ciężar na brzuchu. Z gardła wydało mi się ciche burczące beknięcie i poczułem w pysku kwaśny smaczek kwasów z żołądka, ale szybko to przełknąłem, żeby wróciło na miejsce. Już było dobrze, całe szczęście, że nie jadłem tak dużo przed naszym spotkaniem. Nie robiąc sobie z tego nic wielkiego, lizałem ją dalej jeszcze kilka chwil, jednak nagle poczułem, że chcę coś zrobić. Przekręciłem się na brzuch i wypełzłem spod niej. Wytrzepałem się pobieżnie i wsadziłem nos w jej wilczą grzywę za uszkiem, iskając chwilę tamte rejony.
Kocham cię. Wymruczałem jej prosto w szyję, dłubiąc w jej sierści ząbkami. Ej, ej. Kocham cię. Burknąłem jeszcze raz, gdyby nie słyszała. Bryknąłem dziko w tył, w podskokach zrobiłem piruet i dopadłem do niej ponownie, nabierając skupienia. Uniosłem przednią nogę, złapałem jako tako równowagę i ostrożnie położyłem łapę na głowie czarnej, jakby była kimś więcej niż specjalnym dala świata, bo jest, a przynajmniej jest dla mnie. Lizała mnie! Kocham cię. Wyznałem wilczo, odczekałem parę sekund, po czym zabrałem łapę i znów się do niej przykleiłem, ocierając się o nią ile tylko mogłem. Ale ona ładnie pachniała, chciałem pachnieć, jak ona. Tu już nawet nie chodziło o to, żeby przynieść tacie do domu zapachy, ale chodziło o to, że ją lubię i chciałem być jak ona.
Po wyznaniu uczuć wcale się nie uspokoiłem, wręcz przeciwnie, było mi jeszcze bardziej mało i czułem jeszcze większy niedosyt. Piszcząc, jakbym cierpiał, zacząłem dreptać w miejscu, ścierać się z nią sierścią, jakbym się chciał zlepić z nią w jedną, dużą, wilczą kuleczkę. Byłoby nam cieplutko i kochanie! Chciałem ją zabrać gdzieś daleko, do jakiegoś fajnego drzewa i chciałem ją tulić do końca wszystkiego, żeby mnie iskała, głaskała, lizała i czesała. Mój głupi móżdżek zapomniał na chwilę, że się w sumie to nie znamy i ona będzie musiała wracać do swojego domu, a ja do swojego, ale póki co ćśśśś nie mówmy o tym.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Pią Sie 13, 2021 12:18 am

Na chwilę zwróciła uwagę na jego mało zdrowe burknięcie. Nawet pisnęła cicho i pytająco, chcąc się upewnić, że wszystko jest w porządku, ale chyba tak właśnie było. Biały się nie przejmował, więc i ona szybko porzuciła ten incydent w niepamięć. Zabrała z niego łapy, by mieć lepsze oparcie, i wylizywała dalej jego futro na tylnych łapach, póki nie zaczął się znowu wiercić. Oparła się bardziej na przednich łapach i uniosła nieco głowę, a potem i całą siebie, czując, że on chce się przekręcić. Zamachała ogonem i obejrzała się, z rozbawieniem obserwując, jak wilk wygrzebuje się spod niej.
Również otrzepała futro, ale nie na długo, bo w jej szyi znalazł się czyjś nos. Ojej! Pisnęła cicho ze szczenięcym rozbawieniem, bo to było trochę łaskotliwe. Zmrużyła ślepia i sama też chciała trącić go w kark, a potem niżej po barku i po szyi. Był taki miękki, że szkoda było nie korzystać... Ale te jego mruczenie sprawiło, że na moment zamarła w bezruchu i nastawiła słuchałki. Jej ogon znowu zaczął się ruszać energicznie na boki. Jesteś słodki! Pochwyciła jego ucho, a potem futro na karku, piszcząc cicho z pełnym szczęścia rozbawieniem.
Podskoczyła w ślad za nim i przysiadła na moment, wciąż ruszając kitą. Zerwawszy się na łapy, podreptała w kółko, a potem w miejscu, aż przysunął się całkiem i swoim skupieniem wymusił na niej chwilę spokoju. Jej ślepia zzezowały na łapę, która wylądowała na głowie, a potem na niego samego. Te kilka sekund skupienia i kolejne wyznanie zupełnie ją zaczarowały, jakby była to wyjęta z czasu chwila, niepasująca do całej reszty, jakby jej umysł nie umiał sobie tego przetworzyć i stanął przed przymusem zaakceptowania, że tak oto właśnie jest. Nie odpowiedziała mu, ale za to nachyliła się trochę, by trącić nosem jego nos. To było takie miłe, a on miał tak śmiesznie zimny nos.
Pisnęła cicho, kiedy się odsunął, chociaż zrobił to tylko na moment. Gdzie sobie idziesz, wracaj tu! Nawet nie musiał specjalnie wracać, bo sama do niego podreptała i wepchnęła głowę w bok jego szyi i w bark. Tak zaczęło się wielkie wspólne ocieranie, a choć nie zamierzała zapachów nikomu zanosić, to chętnie zabierze je ze sobą. Szurała po nim łbem i szyją, po jego boku, głowie, nawet na chwilę wyspinała się jedną łapą na jego grzbiet i tam też zarządziła czochranie. Zaraz zabrała kończynę i wcisnęła głowę pod jego pachę, merdając ogonem, a on tym bardziej mógł czuć, jak lekko drży z podniecenia. Zaczęła lizać go po łapie i skubać w łokieć, powoli wędrując w stronę pyska białego.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Pią Sie 13, 2021 8:31 am

Zapiszczała i była szczęśliwa, a potem uznała, że jestem słodki. Nikt tak nigdy nie uznał, nikt tak nigdy nie powiedział! Wiedziałem, że ona jest wspaniała. Zaszalałem ogonem kiedy zaczęła mnie łapać za uszko i sierść. Może nie odpowiedziała tym samym, ale to nic, ważne, że mnie nie pogryzła.
Powiedziałem po raz kolejny, że ją kocham, a ona słuchała i patrzyła. Zbliżyła nos do mojego, więc i ja wyciągnąłem w jej stronę pyszczek i liznąłem ją po wargach oraz krótkich wąsikach. Jest taka smaczna i miękka, mógłbym przy niej leżeć i leżeć i nic by mnie nie bolało nigdy.
Kita teraz ciągle mi się bujała na wszystkie strony. Nikt mi nigdy nie kazał wracać, żeby mnie pogłaskać, wołali po to, żeby mnie okrzyczeć, ale żeby głaskać? Niespotykane sytuacje, ale lubię je i chcę je częściej. Mógłbym poprosić tatę, żeby tak mnie zawołał, ale pewnie by tego nie zrobił i tak. To nieważne, bo teraz mam przed sobą czarną.
Ocierała się o mnie, a ja zwolniłem kroku i sięgnąłem do niej pyskiem, wysuwając jęzor jak tylko najdalej dam radę. Może i połknę trochę kłaczków, ale lepiej, żeby luźna sierść była w moim brzuchu, niż się jej trzymała. Nasza choreografia nie była idealna, nie była planowana, ale i tak się dogadaliśmy ze sobą. Przysiadałem i wystawiałem jej łebek kiedy chciała tam czyścić, wstawałem kiedy chciała mojego boku czy piersi. Jej podekscytowanie było piękne i udzielało mi się mocno, więc po chwili wierzby miały pod sobą parę telepiących się ze szczęścia wilków.
Jej nosek wędrował sobie po mojej sierści, jednak do czasu... Kiedy był już wystarczająco blisko mojej mordki, złapałem ją szczękami za wydłużoną część pyska. Nie gryzłem, tylko złapałem i to na jedną, może dwie sekundy. Lubię to robić, to jest zabawne i jestem zawsze ciekaw czy się mnie wystraszą. Kiedy ją uwolniłem przysiadłem trochę na zadzie i liżąc ją dla odwrócenia uwagi, zaatakowałem ją ze sprężystego wyskoku. Zderzyłem się z nią piersią, objąłem jej szyję łapami i spróbowałem tak powalić na ziemię, bo ziemia jest wyśmienita do wylizywania na niej towarzyszy. Ale ty piękna. Kolejne mruczenia. Nie liczę na odpowiedź, bo do piękności mi daleko, ale chciałem, żeby wiedziała. Jeszcze kilka mocnych przytuleń i możemy iść polować na to cokolwiek co tam na wierzbie jest, o ile nie uciekło w czasie kiedy się mizdrzyliśmy.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Sob Sie 14, 2021 5:48 pm

  Widziała jego radość wylewającą się z każdego ruchu i to było coś niesamowitego. To ją chyba jeszcze bardziej nakręcało i z każdą chwilą coraz bardziej zapominała o otaczającym ich świecie. Ogon chodził jej bezustannie, wyrażając wszystkie te radosne emocje z obecności towarzysza zabaw i pieszczot. Chyba nikt jeszcze nie pragnął tak bardzo jej uwagi, to było ekscytujące.
  Wyczesywała pyskiem i nosem jego pierś oraz szyję, aż ta droga doprowadziła ją do białego lica wilka. Nie spodziewała się pochwycenia przez niego i na tę krótką chwilę zamarła w bezruchu i poruszyła uszami w zaciekawieniu. Nie bała się, atmosfera i sam Iwo w żaden sposób nie nasuwał takich myśli, wręcz przeciwnie, szybko uznała to za zabawne. Zaczął ją lizać po policzkach, więc i ona z powrotem dała się pochłonąć tej czynności, szurając językiem po różnych miejscach głowy białego. W międzyczasie miała okazję do ponownego wywąchania go po głowie, choć teraz równie dużo było tam jego zapachu, co i jej własnego. Uroczo, podobał jej się ten stan rzeczy.
  Za moment, kiedy właśnie buszowała w jego futrze przy szczęce, biały poderwał się gwałtownie i przypadł do niej łapami i całym sobą. Pisnęła cicho zaskoczona, szybko znajdując się na miękkiej trawie tuż pod nim. Zamachała ogonem i przekręciła się całkiem na grzbiet, lekko przekrzywiając głowę. Tak myślisz? Zamruczała cicho, opatulając jego mordkę pazurzastymi łapami. Uniosła łebek i polizała go prosto w nos, a potem skubnęła za futro przy policzku. Aktualnie zwierzątko na drzewie zeszło na bardzo dalszy plan, bo znalazła sobie lepsze zajęcie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Sob Sie 14, 2021 6:23 pm

Dalej ją uwielbiałem za to, że chce spędzić ze mną czas, tyle czasu! Nie myślałem, że aż tak to się rozwinie, jednak im dłużej to trwało tym bardziej chciałem, aby noc się nie kończyła. Słońce wstanie, a ja znów będę mną, a bycie mną jest lekko mówiąc nieporęczne i krępujące. Chociaż gdzieś w środku byłem ciekaw jak moja towarzyszka wygląda bez tej masy sierści. Może mieszka w okolicy, może będziemy mogli się widywać kiedy będę tu przyjeżdżać? Może mógłbym zaprosić ją do siebie, zjedlibyśmy jakąś krowę. Tata byłby zły, ale wziąłbym karę na siebie, nie musiałaby się o nic martwić. Czy kiedykolwiek zaprosiłem kogoś do domu żeby się dobrze bawić? Chyba nie. Jak już zapraszam, to wiem, że będzie okropnie.
Rzuciłem się na nią, oczekując więcej przepychania się, ale ona specjalnie nie walczyła, nie ma co walczyć, skoro chcę jej dać miłość. To same przyjemności. Przymknąłem oczy czując jej łapy na swoim pysku, żeby mi pazurka w oko przypadkiem nie wbiła, poza tym ciekawie tak się skupić na świecie nie używając zmysłu wzroku. Wszystko wyraźniej się czuje, jak w magicznej bańce.
Tak, piękna, piękna, piękna. Odmruczałem jej, odwzajemniając jej liźnięcie, przesuwając językiem po jej bródce, wargach, skubiąc ją tak, jak ona mnie. Najpiękniejsza. Miękka. Pachniesz dobrze. Pieściłem jej mordkę krótkimi liźnięciami, piszcząc niepozornie od czasu do czasu.
Przestąpiłem z nogi na nogę, żeby stać po jednym jej boku, po chwili usiadłem na ziemi, a sekundę później ułożyłem się obok leżącej czarnej, dalej sięgając mokrym ozorkiem gdzie dałem radę. Przytknąłem czoło do jej puchatej sierści na szyi i westchnąłem ciężko, chowając tam pyszczek i siebie całego od zła wszelkiego. Kochaj mnie. Poprosiłem nieśmiałym zaskomleniem. Nieważne czy będzie mnie kochać naprawdę, czy tylko poliże mnie i ucieknie, ja przyjmę wszystko, co mi da, mi wiele nie trzeba. Zamknąłem ślepia i znów sapnąłem, wciskając się mocniej w nią czerepem, ocierając się o nią czule, iskając ją na oślep ząbkami, wyjadając cały piach i liniejące włosie, co by była czyściutka i jeszcze piękniejsza.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Nie Sie 15, 2021 12:50 am

Zaczęła miziać delikatnie pazurami jego puszysty łeb i uszy. To było takie przyjemne uczucie, kiedy jego miękkie futro prześlizgiwało się między palcami i łaskotało opuszki. A to, jak przymykał ślepia, było urocze, jakby właśnie znalazł się we własnej krainie szczęśliwości. A skoro był, to jej też się to podobało. Może to głupie, ale radość Iwo była teraz okropnie zaraźliwym stanem. Cała jego bliskość była na swój dziwny sposób niezwykła.
Zamruczała z zadowoleniem i lekko odchyliła głowę, pozwalając mu skubać te wrażliwe partie szczęki i szyi. Jej łapy przesunęły się bardziej na barki białego, żeby nie musiał martwić się o pazury, a ona zawierciła się pod nim delikatnie.
Oblizała nos i trąciła go nim po policzku. Ty też nie najgorzej. Sapnęła cicho, rozchylając wargi w psim uśmiechu na ten drobny żart. Kiedy zwalił się obok, w pierwszej chwili myślała, że coś jest nie tak, ale szybko on sam temu zaprzeczył. Czarna przekręciła się na bok i uniosła na przednich łapach, spoglądając na niego czujnie. Jakby rozważała tę prośbę, a sekundę później przyszedł atak czułości, kiedy to dopadła do Iwka i cała rozwaliła się na nim jak na poduszce. Mam cię! Pisnęła zadowolona, chwytając w zęby jakiś kłak na jego szyi. Zamachała energicznie ogonem, uderzając nim przy tym o jego własną kitę. Mm, kochać cię?... Zamruczała cicho i przeciągle, ocierając się łbem o jego szyję. Może... Ułożyła głowę płasko na jego klatce piersiowej i wpatrzyła się w niego złotymi ślepiami. Wygodny jesteś. Zamruczała cicho, nieco poprawiając swoje ułożenie i wciąż poruszając kitą.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Nie Sie 15, 2021 12:22 pm

Moje szczęście nigdy nie zarażało nikogo, a skoro teraz to robi i jej się to podoba, to niech się zaraża ile chce i na przyszłość też się nie krępuje z zarażaniem.
Ja też nie najgorzej pachnę? Dzięki. Zaśmiałem się cichym zaburczeniem. Ona to umie prawić komplementy, jak profesjonalistka, chociaż rozumiem, może przypalony ogon zabiera mi trochę zapachowego uroku, nieco  błota tu i ówdzie też to robi, ale hej, dalej jest nie najgorzej! A to znaczy, że jest dobrze. Poza tym zachowam tę pochwałę w sercu na zawsze, bo mało tego typu rzeczy słyszę.
Ułożyłem się obok niej i rzuciłem swoją prośbą. Zaczęła się podnosić i nic nie mówiła, więc zaniepokoiłem się, że to było zbyt duże życzenie w mojej strony, ona zaraz ona pójdzie i tyle będzie z naszego spotkania. Na szczęście wróciła do zabawy, rzucając się w moją stronę i kładąc się wygodnie na mnie. Uradowany takim jej działaniem zaległem na ziemi jeszcze bardziej, tak, żeby jej było miło i komfortowo. Zamachałem ogonem z nią, na potwierdzenie mojej prośby kiedy się o nią dopytała. Dała mi odpowiedź, co nieco zahamowała moje wewnętrzne szaleństwo. ,,Może" ja rozumiem, nie znamy się długo, pewnie idę za szybko, ale to przez to, że jestem psem. Gdybym był elfem takich słów ode mnie o kochaniu by się nie doczekała pewnie nawet po roku znajomości i żywego umawiania się ze sobą.
Stwierdziła, że jestem wygodny. Troszkę się zawstydziłem pod puchatą sierścią. Najpierw, że pachnę nie najgorzej, teraz jestem wygodny. Lubię pochwały, ale co za dużo, to niezdrowo. Leż ile chcesz. Uśmiechnąłem się do niej głupawo i sięgnąłem nosem jej pyska, spokojnie ją nim trącając i wąchając. Czasami wykonywałem drobne liźnięcia żeby przypomnieć jej, że tu jestem i może się zrelaksować, bo ja się wszystkim zajmę i o nią zadbam kiedy będzie spać.
Popatrzyłem na nią sekundę i chciałem coś powiedzieć, ale się speszyłem, bo jak to tak prosić o takie rzeczy. Poza tym tata mógłby na to dziwnie zareagować. Chce żebym sobie kogoś znalazł, ale czy mogę sam wybrać? Jak na razie to on mi wybierał, a moje wybory były negowane. Chociaż... przed chwilą wyznawałem jej miłość i to dość aktywnie, co niby się stanie, jak wyznam czy poproszę o coś jeszcze? Gorzej być nie może chyba. Po chwili bezruchu, znów sięgnąłem do niej nosem, liznąłem ją po czole, zastanowiłem się sekundę i zostawiłem na niej kolejne dwa liźnięcia na policzku. Zostań ze mną. Zapiszczałem cichutko. Nie chciałem, żeby to wyszło zbyt dramatycznie, ale chyba wiele nadziei wpakowałem w tą prośbę. Na zawsze. Bo ze mnie wierny wilczek jest i jak już chcę z kimś być bo chcę z kimś być, a nie bo mnie do tego zmuszają, to chcę być razem na zawsze.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Czw Sie 19, 2021 2:28 pm

  Nie zepchnął jej z siebie, co tym bardziej ośmieliło czarną do rozgoszczenia się na jego miękkim futrze. Może jej odpowiedź nie była najlepszą z możliwych, ale przecież nie można tak wszystkiego dostawać od razu, prawda? Wtedy gorzej smakuje, to niedobrze. Niech się trochę postara, bo takich "kochaj mnie" już się nasłuchała i jeszcze nasłucha. Nie mogła wiedzieć, skąd taka śmiałość z jego strony, może wtedy trochę inaczej by na to spojrzała... chociaż raczej nie, może jeszcze gorzej niż powinna, a to nikomu nie było teraz potrzebne.
  Widząc jego delikatne zmieszanie swoimi komentarzami, ponownie zamachała ogonem. Na jej smukłym pysku widniała satysfakcja, lubiła wprawiać innych w zakłopotanie, to było takie zabawne. Otarła się pyskiem o jego głowę. Skorzystam. Zamruczała cicho i skubnęła go za futro na policzku. Dała się wąchać i lizać, aż przymknęła ślepia delikatnie. Jego obecność faktycznie była uspokajająca. Faktycznie mogłaby tu spać, było tak miękko, miło i ciepło. Delikatnie podwinęła przednie łapy, układając je na klatce piersiowej Iwo, o ile ten nie zaczął protestować. Przez chwilę też poruszała tylną, ale ich nie dało się wygodnie na nim położyć.
  Odpływała powoli we własne myśli, które krążyły wokół lasów, ścieżek i potoków. Były tam kamienne urwiska, moczary i mateczniki pachnące rosą i igliwiem. Oh, jak przyjemnie byłoby znowu się tam znaleźć, może nawet z nim. Ciekawe czy kiedyś tam był. Pewnie nie, skoro plątał się wokół ludzi, chociaż ona teraz też się zaplątała, to jeszcze nie musiało nic znaczyć.
  Nie otwierając ślepi, przekręciła się delikatnie, by mógł ją wygodniej lizać po głowie, lecz w pewnym momencie znieruchomiała. Uniosła głowę i obrzuciła go tyleż samo zaskoczonym, co i zaintrygowanym spojrzeniem. Przekręciła głowę na bok, nastawiając uszu. Poszedłbyś za mną? Mruknęła z namysłem, przyglądając mu się uważnie. Odszedł stąd? Przekręciła łebek w drugą stronę. Na zawsze? Zawiesiła na nim złote ślepia i trwała tak w milczeniu, czekając na odpowiedź. Właściwie to nawet nie wiedziała, jaką chce, to wszystko było takie... Niezręczne. Takie duże. Położyła uszy po sobie i zlazła z niego, czując nieprzyjemną presję, której wcale nie chciała. Usiadła tuż obok i spojrzała w zarośla, a potem znów na białego.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Czw Sie 19, 2021 4:55 pm

Dałem jej się układać i próbować znaleźć dobrą pozycję. Nawet jakby było mi jakoś niewygodnie, to bym nic nie powiedział, bo jej zadowolenie jest ważniejsze niż mój komfort. Lizałem ją miło, aż w końcu rzuciłem swoją prośbą. Zamerdałem niepewnie ogonem kiedy na mnie popatrzyła ze zdziwieniem. Czyżbym prosił o zbyt wiele? Być może? Może to było głupie? Nie wiem, trudno mi to teraz dobrze ocenić, po prostu czekałem. Szczęśliwie mi nie odmówiła, a jedynie odpowiedziała pytaniem na pytanie, a właściwie pytaniami na prośbę.
Tak. Rzuciłem od razu półszczeknięciem. Tak i zabiorę tatę. On też jest wilkiem. Wytłumaczyłem szybko. Może i czasami się nie dogadujemy i jest niemiło, ale to mój tata mimo wszystko. Bez niego nie chcę nigdzie iść, bo tylko on mi na świecie pozostał.
Zeszła za mnie, a ja się jakoś tak nakręciłem, że już teraz idziemy po mojego tatę i odchodzimy gdzieś, nie wiem gdzie. Tata byłby ze mnie taki zadowolony. Nie dosyć, że znalazłem sobie kogoś, kto mnie jakoś tam lubi mniej więcej, to jeszcze znalazłem nam lepszy dom. Na pewno mnie pochwali, a jak mnie nie pochwali, to wiem, że będzie zadowolony i tak, ja to po oczach jego zobaczę, nawet, jak będzie kręcił głową, bo ja wiem, że on lubi ukrywać zadowolenie, taki z niego tajemniczy facet czasami. Od razu poderwałem się za nią do siadu i przycupnąłem przy niej, zadek w zadek. Kita mi się bujała, a ja się przyglądałem jej z tak bliskiej odległości z zafascynowaniem. Zauważyłem, że chyba coś było nie do końca tak, jak powinno, czyżby była zamyślona, wahała się? Czas wyjąć mocniejsze karty z rękawa. Zacząłem ugniatać trawę przednimi łapkami, wbiłem w nią pazurki i wydłubałem trochę ziemi z ziemi. Mam krowy, dużo krów. Popatrzyłem na nią, jakbym jej właśnie co najmniej jednorożca w pysku przyniósł na kolację. Mam dużo gier. Gier? To ma ją przekonać? Ile ona ma lat? Mieszkam blisko lasu, jest tam staw. Próbowałem się wyratować mruczeniem nieśmiałym. No i tak to jest, nieważne czy mówię będąc elfem czy psem, wychodzi to źle. Ehhh... Lepiej faktycznie, jak mam pysk zamknięty. Tak więc, zgodnie z tą myślą zamilkłem i trochę zawstydzony, ale z nadzieją zerkałem co sekundę na wilczycę i uciekałem wzrokiem i znów do niej wracałem i znów uciekałem. Bałem się, że mnie zagryzie za takie słabe propozycje, może startuję do kogoś, kto jest lepszy ode mnie, cóż, w sumie wszyscy są lepsi ode mnie, ale może nie będzie jej to przeszkadzać? Jeśli będzie, to w porządku, nie będę narzekać, bo zdziwiony nie będę. No, ale znów z tego drobnego strachu zachciałem tulenia, tak dla upewnienia się, że dalej jest między nami w porządku, tylko, że trochę się teraz bałem po to sięgnąć, więc jedynie siedziałem i popiskiwałem cichutko.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach