Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. - Page 2 Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Mistrz Gry Pią Sie 20, 2021 12:21 am

Odpowiedział twierdząco na jej pytania, co chyba jeszcze bardziej ją zaskoczyło. Tak po prostu i bez namysłu był gotów za nią pójść, coś tu było chyba nie tak. Nawet nie wiedział, jak się nazywa, ani kim jest, dlaczego niby miałby jej tak bardzo zaufać? Niepewność i niezrozumienie targały nią w iście nieznośny sposób. Tym bardziej, że sama nie wiedziała, co czuje do białego. Bylo miło, owszem, spodobało jej się jego towarzystwo, ale czy powinna decydować, tego nie była pewna. No i jeszcze jego ojciec. Też był wilkiem, co szybko ją uspokoiło, ale zarazem dodało wahania. Nie znała tego drugiego i nie wiedziała, czy to dobry pomysł. Z pewnych powodów brzmiało to nawet ryzykownie.
Usiadł też, ale wbrew jej oczekiwaniom wcale nie daleko a tuż obok. Odruchowo machnęła ogonem i przechyliła się lekko do niego, by wtopić bark w jego miękkie futro na boku. Podobała jej się ta bliskość, miała wrażenie, że chociaż część niezręczności sytuacji odchodzi w chwilowe zapomnienie. Popatrzyła na niego, a potem na łapę, którą grzebał w ziemi. Krowy? Jej spojrzenie znowu na chwilę znalazło się na licu białego, a potem gdzieś z boku, kiedy tak słuchała zalet zamieszkania razem. Nie wiedziała, co ją bardziej niepokoi, to jak trudno jej to sobie wszystko wyobrazić, czy może to, że mówi zupełnie poważnie.
Przestąpiła z łapy na łapę, by zaraz wtulić łeb w jego szyję. Ja... Sapnęła cicho z frustracją i zadrżała delikatnie, wciskając się w niego bardziej, jakby miało to pomóc. Nie mogę... Pisnęła w końcu, zatrzymując się na chwilę i spinając mięśnie. Czy to go rozgniewa? Mogłoby, ale chyba nie, chyba nie był taki. Cofnęła głowę i liznęła go po policzku. Zapamiętam cię... Jakie to miało znaczenie, Miro? Przecież on pewnie i tak zapomni, za pół roku każde z nich zacznie żyć własnym życiem i może uśmiechać się ironicznie do tej rozmowy. Chyba... nie chciała tego teraz usłyszeć, toteż po chwili patrzenia na niego zwyczajnie zerwała się do biegu.
Czarne łapy odmierzały kolejne metry, a ona nie oglądała się za siebie, by przypadkiem przez to nie stanąć. Nie mogła, miała jasny cel, krowy i domek w lesie do niego nie pasowały, nawet jeśli właśnie miała popełnić największy błąd w swoim życiu...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r. - Page 2 Empty Re: Wieś, kawał od Hedroth | Zima, 1862 r.

Pisanie by Iwo Pią Sie 20, 2021 8:38 am

Długo czekałem na odpowiedź i myślałem nawet, a raczej miałem nadzieję, na przekór temu, jak przybita wilczyca była, że będzie dobrze i ruszymy do domu. Siedzieliśmy tak chwilę oparci o siebie, rzuciłem kolejnymi argumentami mającymi ją przekonać do siebie, jednak i to nie podziałało. Przechyliłem łeb w jej stronę kiedy wtuliła mi się w szyję. Ten brak szczęścia z jej strony już zapowiedział mi co zaraz usłyszę. Nie może. Nie może czy nie chce? Tak czy inaczej nie powinienem być zaskoczony, ale jakoś to i tak zabolało. Faktycznie nie jestem dobrą ofertą dla nikogo. Nie ona pierwsza mnie odrzuca i nie ona ostatnia, o ile się nie poddam w zalecaniu się do innych. Westchnąłem cicho i sięgnąłem do jej czoła językiem. To nic. Rozumiem. Zamruczałem łagodnie, żeby się nie bała, że się zezłoszczę. Zapamięta mnie, cóż za interesujące pocieszenie. Zaśmiałem się w myślach, że zapamięta mnie, po to, żeby mnie skuteczniej omijać w przyszłości. Nie powiedziałem na to nic, jedynie się o nią otarłem. Ja też ją zapamiętam. Może i zapomnę, ale jej zapach zostanie mi gdzieś z tyłu głowy.
Przyglądałem jej się, aż w końcu ta zerwała się do biegu. W pierwszym odruchu, podążyłem za nią kilka kroków, ale chyba dobrze odczytałem, że ona po prostu ucieka ode mnie zanim zrobi się jeszcze bardziej niezręcznie. Zatrzymałem się kiedy wybiegłem spomiędzy wici wierzb i patrzyłem jeszcze chwilę na czarny cień biegnący przez chaszcze. Z położonymi uszami piszczałem cicho, licząc, że może mnie usłyszy i zawróci, ale nie wracała. Podkuliłem ogon, skomlałem coraz głośniej i głośniej, aż w końcu uniosłem nieco łeb i zacząłem wyć. Może zbyt dramatycznie, ale czułem się źle i chciałem, żeby ktoś do mnie przyszedł i mnie przytulił, albo zabrał do domu. Tylko, że nikt nie przyjdzie, a ja sam do domu jakoś wracać nie chciałem. Nie mam nic do pokazania tacie, mam zapach, który go pewnie nawet nie zainteresuje, bardziej zainteresuje go historia brudnych łap i przypalonego ogona, za co później dostanę szlaban czy inną karę.
Siadłem na ziemi i wpatrywałem się w horyzont, dalej mając głupią nadzieję na to, że ona tylko poszła po jedzenie, że wróci. Ułożyłem się na ziemi i czekałem dalej. Kiedyś wróci, prawda? Muszę tylko trochę poczekać.

Z/T 2x
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach