Ostoja Elrici

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Ostoja Elrici Empty Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Wto Lis 09, 2021 10:29 pm

źródło: wallpaperbetter.comautor: NathanParkArt on DeviantArtźródło: wallpaperbetter.com
Gdzieś na północno-zachodnim skraju bagien Denvaar, gdzie moczary przemieniają się w urokliwy krajobraz stawów i strumieni, mieści się pewien wyjątkowy zagajnik. Drzewa w tej okolicy są sędziwe, lecz wciąż mocno trzymają się życia. Ich wysokie korony i przysadziste, olbrzymich rozmiarów pnie potrafią sprawić, by człowiek poczuł się malutki. Na jednym z takich drzew, niemal całym porośniętym mchem, dawno temu zbudowano domek. Chatka stanęła na ściętym, potężnym konarze, skonstruowana z drewna, gliny i bogowie wiedzą czego jeszcze. Do dziś była wielokrotnie naprawiana, wprowadzono też parę modyfikacji, jedynym nieużywanym od ponad wieku elementem jest niemal całkowicie zniszczony pomost, który wił się wokół pnia drzewa aż do ziemi. Wokół domku biegnie drewniany taras.
Opis wnętrza:
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Wto Lis 09, 2021 10:29 pm

Obserwowała jego zmieszanie i niepewność rosnące z każdym kolejnym zdaniem. Zdawał się mocno wahać, a nawet chcieć zmienić decyzję, a jednak powstrzymywało go coś znacznie silniejszego niż rozsądek. Bo czy dawała mu podstawy do tego, by od niej uciekać? Raczej nie, a zatem patrzył na nią przez pryzmat innych doświadczeń. Jak jeleń, który pół życia uciekał kłusownikom, a teraz widzi paśnik. Nie miała mu tego za złe, starała się tylko trzymać teraz optymalnego toru działań. Nie chciała, by tak po prostu zniknął.
— Chyba taka już moja natura — odparła swobodnie na stwierdzenie swej bezczelności. Czasem trzeba, bo to jedyny sposób, by skutecznie zawalczyć o swoje. Czekała cierpliwie na odpowiedź, a kiedy ta w końcu padła, Elrica odetchnęła w duchu. — To nie tak daleko — rzuciła, by skierować się na jedną ze zwierzęcych ścieżek wśród moczarów. Zerknęła jeszcze na Erathusa, który zajął się swym obiadem. — Potem nas dogoni, zna drogę — poinformowała jeszcze, pamiętając, że jego los nie jest Ezaliahowi obojętny z jakiegoś powodu.
Szli przez bagna dobrą chwilę, aż roślinność wokół zaczęła gęstnieć, a ziemia wyraźnie twardniała, uwydatniając bardziej przyjemne dla oka oczka wodne czy drobne strumyki, ale przede wszystkim drzewa stawały się znacznie większe, jakby wkraczali w starszy obszar Puszczy. W takiej okolicy znalazł się zagajnik z kilku starych, rozłożystych drzew, których korony plątały się ze sobą, a potężne pnie obrosłe mchem i grzybami miały po kilkadziesiąt metrów obwodu, choć konary rozkładały się stosunkowo nisko. Wampirzyca podeszła do jednego z nich, wiodąc wzrokiem w górę, aż do jednego ze ściętych na płasko konarów, gdzie widniał zarys jakby chatki.
— Zaczekaj chwilę...
Przemieniła się znów w chmarę nietoperzy, wzlatując w górę, do domku na drzewie. Tam zaraz pokazała się na drobnym okalającym go tarasie, zrzucając mu sznurową drabinkę. Zaczekała, aż wejdzie. Po drodze mógł dostrzec szczątki dawnego dojścia w postaci drewnianego chodniczka lub schodów, ciągnących się wokół pnia drzewa. Na górze powitał go wąski, ale solidny taras, upleciony częściowo z gałęzi, a częściowo z nich zbity. Tu i ówdzie dało się znaleźć stare deski, lecz w większości zostały wymienione. Drzwi również wyglądały solidnie, były dobrze uszczelnione i podwójne, choć teraz już otwarte na oścież. Sam domek był wykonany z jakiegoś rodzaju gliny zmieszanej z materiałem drzewnym, przynajmniej tego mógł się domyślić po wyglądzie. Podobnie prezentowały się zabarwione ochrą dachówki, a tu i ówdzie plątały się pnącza oraz mech. Wnętrze było przytulne, a żadna przestrzeń nie została zmarnowana. Drewniane meble idealnie wpasowywały się w jasne ściany. Okna zostały wyposażone w szczelne okiennice, a w kącie pomieszczenia w kształcie krzywego trapezu stał kominek. To był salon i chyba pracownia zarazem, wypełniony książkami, narzędziami różnego rodzaju, między innymi do oprawiania zwierząt, a także bujanym fotelem, który najwyraźniej był reperowany kilkukrotnie. Była też wnęka na ubrania, gdzie wisiał jakiś płaszcz. Po obu stronach kominka znajdowały się drzwi.
— Może nie wygląda to szczególnie, ale mi wystarcza — rzuciła, składając drabinkę, którą schowała do skrzyni na tarasie. Zaraz też zamknęła za nimi. — Chodź do kuchni — rzuciła, odkładając buty na bok i otwierając drzwi na prawo.
Może trochę paradoksalnie, ale to było wyraźnie większe pomieszczenie, zapewne zajmując połowę pozostałego miejsca. Jego urządzenie nie przywodziło na myśl nic innego, jak prostego domu, może tylko z kolejnymi elementami myśliwskimi. Znalazło się nawet kilka klatek w kącie. Elrica rozpaliła piecyk, który bezsprzecznie był tym samym piecem, który widział wcześniej, po czym zawiesiła czajnik nad ogniem.
— Lubisz herbatę z mięty? — rzuciła, podchodząc do półki, by za moment ruszyć do dalszych drzwi. — Zagrzeję ci wodę do kąpieli — oznajmiła swobodnie, jakby nigdy nic, choć po prawdzie nie była taka pewna, czy zmiennokształtni się kąpią.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Wto Lis 09, 2021 11:01 pm

Elrica potrafiła być uparta, to trochę go umiało… rozbawić, nawet jeśli nie było jeszcze tego po nim widać, przez całe to zakłopotanie. Ale jeśli faktycznie taka jej natura, to czuł, że ciężko takiej osobie odmawiać, a sam przecież nie miał opornej natury. To go kiedyś zgubi.
Zostawili Erathusa w tyle, ale skoro uważała, że da radę, to jej zaufał. Sam nie wiedział czemu przejmował go nadal jego los. Ale wspomnienia, które stają się jego własnymi, źle wpływały na Ezaliaha. Nie chciał nawet myśleć, ile błędnych przekonań w nim siedzi. Przez to coraz bardziej sobie uświadamia, że może nawet nie istnieć jednostka “ja”, w jego przypadku, a wyłącznie zlepek innych osób. Ale to bardzo ponure myśli, a nie chciał ich teraz przetwarzać, miał wystarczająco dużo kłopotów na głowie, jak na jeden wieczór.
Nie rozmawiali zbytnio po drodze, przez co dużo zastanawiał się nad tym, co się właśnie działo. Mógłby przysiąść na bogów, że wielokrotnie próbował powiedzieć jej “dziękuję”, lecz coś go powstrzymywało. Nawet nie był pewny, za co chciał jej dziękować. Że chciała mu pomóc? Że go nie przegoniła? Może za wszystko, ale gdzieś z tyłu głowy ciągle błąkały mu się myśli, by nie zdawać się na pełne zaufanie. Może to to był ten powód, ale wystarczający.
W końcu jednak dotarli pod wielkie drzewo i chatkę, która wręcz nie pasowała do tak dzikiego miejsca. Jego oczy błądziły po tym miejscu, po otoczeniu i zwłaszcza po jej domu. To było takie niezwykłe, na swój sposób. Nie czuł się pewnie w puszczy, bo w niej zbytnio nie bywał, ale to miejsce było takie oderwane od reszty…
Zaraz jednak opadła drabina, a on z początku ostrożnie, zaczął po niej wchodzić. Starał się nie patrzeć za wszelką cenę w dół, przez co jego nogi i ręce drżały. Jednak po dłuższej chwili, dostrzegła jego bursztynowe palce, zapierające się mocno deski, a po tym jego głowie i resztę, która wgramoliła się na taras. Starał się to ukrywać, ale oddychał ciężko, wciąż przeżywając to traumatyczne doświadczenie. Lecz nareszcie zawitali do środka, które było bardzo przytulne, jak na lokalizację, w jakiej się znalazło.
-Podoba mi się to miejsce…
Odezwał się w końcu, gdy nazwała je mało szczególnym. Chodził trochę niepewnie po pomieszczeniach, ale starał się z tym nie przesadzać, kiedy zauważył, że ta zdjęła buty, a on nawet własnych nie miał. Wszystko zostało na zamku.
Udał się za nią do kuchni, a kiedy wychwycił pytanie, zerknął na nią z opuszczonymi brwiami.
-Lubię… tak…- Odparł niepewnie, a zaraz ta go wyminęła, z nową informacją, która potęgowała jego dziwny stan. -Nie musisz się tak starać dla mnie…
Dodał dużo ciszej, bardziej do siebie. Ale tak, czy inaczej, został sam w pomieszczeniu. Był jej wdzięczny, naprawdę…

-Możesz mi być wdzięczny. Poza tym, Ezaliahu, przyszedł nowy list od mojej narzeczonej- Rzucił go na stół, by zaraz oprzeć się o swój fotel, zakładając nogę na nodze. Hrabia był bardzo pięknym człowiekiem. Gładkie, brązowe włosy, wyrysowana młodociana twarz i te wyjątkowe, bursztynowe oczy. A jednak, jego uśmiech był brzydki, zupełnie nie pasujący do całej reszty.
-Borvicu…- Podjął apatycznym głosem młodzieniec ze złotymi włosami i niebieskimi oczyma. -...nawet nie otworzyłeś koperty. Nie jesteś ciekaw co napisała…?- Dopytał równie spokojnie, ale rozmówca tylko machnął ręką od niechcenia.
-Nie bardzo. Zresztą, skoro nadal korespondujecie, no to wszystko idzie dobrze. Nie potrzebuję Cię sprawdzać.- Prychnął, a niebieskie oczy, które nabierały dziwnego wyrazu przygnębienia, nie odstępowały go na krok.
-Nie chodzi o zaufanie. Nie chciałbyś jej poznać? Jaka jest? Bardzo lubi skrzypce, zna trzy języki, jest miła… ktoś warty poznania…- Odparł z zamysłem, lecz bursztynowe oczy zmierzyły go chłodno.
-Niech sobie lubi nawet pianino i cyrk, mam to w dupie. Do ożenku sporo czasu. Zresztą, dziś moje myśli uciekają do tej ślicznotki z balu.- Uśmiechnął się rozmarzony. -Weź list i jej odpisz, będziesz miał to z głowy.- Dodał znudzony, sądząc że Ezaliah również to podziela, ale wcale tak nie było. Nie powinno go to przecież obchodzić. To nie jego życie. Nie był bohaterem tej historii, tylko kopią.
-Tak zrobię.- Odpowiedział i wziął list, który otworzył już na korytarzu. Jej ciepłe słowa kierowane do hrabiego Borvica… do Borvica, nie do niego…


Jego oczy przeniosły się na czajnik, który grzał się na piecyku. Dla kogo była miła…? Dla Ezaliaha z balu, czy dla tego z bagna…? Chciałby w tej chwili znów wejść jej do głowy i to pojąć, ale już by się nie ośmielił.
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Sro Lis 10, 2021 8:26 pm

Uśmiechnęła się lekko, kiedy stwierdził, że mu się podoba. Skłamałaby, mówiąc, że nie liczyła na coś takiego, nawet jeśli miewał problemy z barierkami na wysokościach. Hm, a czy to nie znaczy, że nie ucieknie jej tak łatwo? Bardzo starała się nie zaśmiać do tej myśli.
— Starałam się — rzuciła wesoło.
Wybrał herbatę, czy raczej zaakceptował, więc mogła zająć się kąpielą. Chyba spodziewała się takiego drobnego protestu. — Nie muszę, masz rację — odparła i obejrzała się na niego. — Ale chcę.
Zniknęła za drzwiami, skąd za chwilę doszło kilka szmerów ruszania tego czy owego, kiedy wszystko przygotowywała. Pierwsze co, to przestawiła dopływ wody, na wypadek, gdyby chciało wyrobić deszcz, to nie będzie płynąć do środka. Wzięła z półki metalową kulę, do której przyłożyła palce w wyrysowanych kółeczkach i wymruczała inkantację. Czując, jak ta się rozgrzewa, włożyła ją ostrożnie do wody w wannie. Utrzymywała się blisko powierzchni. Erlica dodała trochę mydła do mniejszej miski z wodą, ta była na ubrania. Wyjęła też z szafy mysio szary szlafrok, który zawiesiła na krześle. Rozejrzała się jeszcze raz, postawiła przy wannie kamionkowe naczynie z ziołami takimi jak szałwia, rumianek czy kwiaty lipy, których po namyśle wrzuciła po parę sztuk, by nie miał wątpliwości.
Wróciła do kuchni i akurat zdążyła przygotować szklanki i cukier, nim czajnik zaczął piszczeć.
— Znalazłam tę chatę przeszło dwadzieścia lat temu. To była trudna noc... — Zalała herbatę i usiadła przy stole. — Uciekałam przed łowcą potworów, który ośmielił się zapuścić do Puszczy. Wspięłam się na górę i schowałam tutaj... Przeczekałam dzień w skrzyni na strychu, mając nadzieję, że on tu nie przyjdzie. Potem znalazłam jego ciało rozszarpane przez zwierzęta, przeliczył swoje siły. Zresztą nie tak łatwo było znaleźć chatę, wtedy jeszcze była tu inna gałąź, która dodatkowo ją zasłaniała z dołu. Wtedy też pomyślałam sobie, że może znalazłam swoje miejsce. Swoją ostoję. I zaczęło się naprawianie. — Uśmiechnęła się delikatnie i upiła łyk herbaty. — A potem zjawił się Erathus i inne bestie, on na samym końcu, ale poza nimi właściwie nikogo tu nie było. Choć pewnie mieszkańcy lasu szybko zauważyli moją obecność... — Spojrzała na niego, wciąż delikatnie się uśmiechając. — Twoja tajemnica jest bezpieczna, Ezaliahu. Nikomu nie powiem. — Znów upiła herbaty.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Sro Lis 10, 2021 9:47 pm

Starała się? Czasem miał wrażenie, że jej to wszystko przychodzi od ręki. Nie poznał jeszcze tak zaradnej osoby jak ona. Lecz jej ostatnie słowa przed wyjściem momentalnie go zamroczyły. Była… kochana lub bardzo gościnna, choć wydawała mu się osobą dosyć samotną w życiu. Kimś kto stroni od zwykłych znajomości. W końcu mieszkała w puszczy. Taki miała sposób życia. Poniekąd to rozumiał. Ostatecznie zawsze kończył samotnie na szlaku, nieważne że wszędzie go znali, nikt nie był z nim.
Elrici nie było wciąż, a on zbłądził myślami. Spojrzał na swoje ręce i zaraz na odbicie w szybie. Czy powinien paradować w tej formie przy niej? Jego kolory były nienaturalne, to mogło wprowadzać dyskomfort. Poczuł się z tym niezręcznie.
Gdy kobieta wróciła, zastała Agarthamaalara w ludzkich barwach skóry i nieco krótszych włosach, takiego jakiego poznała na balu i którego kojarzyli wszyscy. Nie odezwał się z początku i odsunął, by podeszla do czajnika. Pozwolił sobie usiąść przy stole, nie będąc pewnym co ze sobą zrobić, ale fakt, że wpierw wzięła się za herbatę, dał mu sugestię, że jeszcze nie pora mycia się. Zaraz zaś przeniósł bursztynowe oczy na wampirzyce, gdy podjęła temat.
-Musi być więc starszy… ciekawe do kogo należał.
Skomentował i zamienił się w słuch. Jak się miało okazać, poznał historię odkrycia chatki, choć historia łowcy potworów brzmiała bardzo ironicznie.
-Polować na wampira, aby zjadły cię bestie...- Mruknął kręcąc głową z pożałowania dla tego człowieka, kimkolwiek był. -Lecz mimo to, nikt Cię stąd nie przegonił. To faktycznie brzmi jak prawdziwa ostoja. Prowadzić niezwykle życie. Wampiry z Neraspis by tego nie pojęły…- Spojrzał w swoją herbatę, której jeszcze nie tknął, aby zastanowić się nad kolejną kwestią. Pojął, że był tu może pierwszą osobą, którą zaprosiła. To było zaszczytne, ale też onieśmielające. Zwłaszcza, że sobie nie zasłużył na jej pomoc. Jednak jej uśmiech i zapewnienie szybko go oderwały od tego. Jego policzki delikatnie się zarumieniły, choć może tego nie poczuł w pierwszej chwili. -Nie… nie zależy mi na tym. Nawet gdyby to przeszło do zamku to… spodziewałem się. Zawsze jestem gotów na takie ryzyko. Miałem zamiar i tak ruszyć dalej. Moja rola jest i tak nieznacząca w tym co się dzieje.
Zakryl usta za herbata. Zresztą, potrzebował nowych nosicieli, ale nie chciał wspominać o tym na głos. Nawet jeśli to zawsze o to ostatecznie chodziło.
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lis 12, 2021 1:16 am

Pokiwała głową, a za chwilę zerknęła na niego, kiedy skomentował los ów Łowczego. Jej wzrok wydawał się mówić, że nie do końca pasowało jej to, co powiedział. Czy może raczej, jak to powiedział, ale nie skomentowała tego. Skupiła się zamiast tego na swojej opowieści, a potem i reakcji Ezaliaha.
— Być może, choć... Kiedyś pewnie byłam do nich podobna. Do niektórych, bo te z najwyższego szczebla już zawsze miały pozostać mi obce. — Uśmiechnęła się lekko. — Nawet się cieszę, że ten człowiek mnie wtedy gonił. Inaczej mogłabym tu nie trafić.
Upiła herbaty i zerknęła znów na niego, zasłuchując się w słowach, które powoli zdjęły ten uśmiech z twarzy. Zbłądziła wzrokiem na blat, a potem trzaskający cicho kominek.
— Rozumiem, jesteś wolnym duchem... Zresztą ja też. — Delikatnie uniosła kąciki ust. — Ale świat nie jest taki duży. Może jeszcze się spotkamy. Gdybyś chciał tu wrócić, możesz to zrobić w każdej chwili. — Spojrzała znów na niego. — Myślę, że woda powinna być już ciepła. Uważaj na pływak, jest gorący, gdzieś tam powinna leżeć rękawica... Wyjęłam ci też ręcznik i szlafrok — oznajmiła z zadowoleniem i dokończyła herbatę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Pią Lis 12, 2021 8:45 am

Zauważył u niej to dziwne nastawienie na wzmiance o łowcy i niezbyt to rozumiał. Powiedział coś nie tak? Chyba powinien brać pod uwagę, że jego szczerość połączona z ironią może komuś nie przypaść do gustu. Więc też strącił ten temat w niebyt.
Uśmiechnął się łagodnie, opierając bardziej o stolik.
-A więc żyłaś wcześniej wśród wampirów, lecz zmieniłaś styl życia…?- Dopytał zaciekawiony, bo tyle wywnioskował z jej słów. Ale to go powinno dziwić? Wciąż pamiętał jej pogardliwe słowa dla arystokracji, co już wtedy mu sugerowało trudne początki i zawiłe życie Elrici. Możliwe, że pod tym kryło się znacznie więcej. -Efekt Motyla. Gdyby Cię nie gonił, nie rozmawialibyśmy w tej chatce.
Dodał, komentując jej wniosek, z lekkim obnażeniem zębów. A na motylach znał się jak nikt inny, wie co mówi.
Mimo to, atmosfera znowu opadła przez jego dosyć niewdzięczne słowa. Jednak komentarz do tego był więcej, niż dobijający, na co niemrawo i cicho parsknął.
-Chyba nie znam prawdziwej wolności…- Mruknął do siebie, zaraz dobiegając do niej spojrzeniem.- Przepraszam, mówię bzdu…- Przerwał, bo dopiero wtedy dotarły do niego kolejne słowa kobiety, przez które czuł się strasznie źle. -Nie możesz okazywać takiej życzliwości osobom, które na to nie zasłużyły i którym tyle już pomogłaś…- Westchnął zrezygnowany dla niej postawy. Nie spotykał się z tym, nie w tak szczerym przeświadczeniu. -Tak, ja… pójdę umyć się, dziękuję…
Dokończył, pozostawiając herbatę i wstając od stolika, aby odnaleźć łazienkę. Chyba w rzeczywistości chciał na chwilę zniknąć jej z oczu.
Gdy znalazł się w naparowanym pomieszczeniu, zamknął drzwi i przyłożył czoło do ściany, zamykając oczy.
-Co ty wygadujesz, na bogów…
Wyszeptał do siebie, pełen pożałowania. Chyba w ogóle zapomniał jak myśleć.
Po upływie jakiegoś czasu, łazienka znowu się otworzyła, a na zewnątrz wyszedł bursztynowooki w szlafroku i z włosami ulizanymi do tyłu. Wsadził ręce do kieszeni, materiału, nieśmiało szukając wzrokiem wampirzycy. Czuł się teraz trochę bezbronny, a nawet ta chwila wytchnienia, niewiele pomogła mu się zrelaksować.
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Nie Lis 14, 2021 7:09 pm

Zastanowiła się przez chwilę nad jego pytaniem, po czym pokiwała głową. To chyba był najprostszy sposób ujęcia tej kwestii.
— Można tak powiedzieć... — Zerknęła na sufit. — Ale tak, kiedyś żyłam bliżej wampirów i... Może później ci opowiem, to długa historia — odparła, zaraz przywołując delikatny uśmiech, choć zdawało się, że nie ma tu akurat nic zabawnego.
Na jego stwierdzenie przybrało to już znacznie bardziej autentycznego wyrazu, a Elrica pokiwała głową.
— Prawda. Zaskakujące, jak niezwiązane niczym wydarzenia potrafią na siebie wpływać... — Upiła herbaty. — Może wtedy rozmawialibyśmy gdzieś indziej?... A może wcale — dodała nieco ciszej.
Za chwilę jednak jej wzrok wylądował na twarzy Ezaliaha, który chyba znowu nie wiedział, co począć z jej gościną. Wampirzyca jednak zdawała się tym niewzruszona.
— Oczywiście, że mogę, to nic wielkiego — odparła i odprowadziła go wzrokiem.
Kiedy zamknęły się drzwi łazienki, ona cicho odłożyła filiżankę na stół i westchnęła pod nosem. To wszystko było trochę dziwne, już nie chodziło o to, że nie miewała gości, to jedno chyba wcale jej nie obeszło. Trąciła uszko porcelany, przyglądając się falującej resztce herbaty. Czy to wszystko, co robiła, było aż tak nie na miejscu? Cóż, może trochę. Ostatecznie nie znali się za dobrze, choć miała wrażenie, że od balu przeszły lata. A jednak był nadal chyba jej najbliższym znajomym. Z każdą swoją dziwnością tylko bardziej.
Posprzątała naczynia i na jakiś czas zniknęła na strychu, korzystając z wolnej chwili, by sprawdzić rzeczy i rozplanować następną noc. Widziała też Erathusa pod drzewem, ale ten nie kwapił się do wspinaczki, więc zostawiła go w spokoju.
Kiedy Ezaliah wyszedł, była akurat w salonie z książką w rękach, a dokładniej ręcznie rysowanym atlasem grzybów.
— Chcesz jajecznicę? — Weszła do kuchni, by zaraz obdarzyć go uśmiechem znad kartek.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Nie Lis 14, 2021 7:38 pm

Efekt Motyla faktycznie był dosyć przepotężny i niewidzialnym zjawiskiem. Gdyby nie Altair, który znalazł go w Sadah, nie byłoby go na balu, a co za tym idzie, nie byłby w jej domu. Choć ciężko pomyśleć, czy gdyby nie jego pomysł strategiczny, oraz wiedza, wampirza wojna nie ciągnęła by się dłużej, a on byłby daleki od tego podziemnego konfliktu. Czysty przypadek, traf… kwestia bycia w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie.
Ale teraz bardziej, niż Efekt Motyla, głowę zaprzątała mu obietnica tego, że później pozna rąbek jej historii. Był bardzo ciekaw, inaczej słyszeć, a inaczej kraść wspomnienia. Zwłaszcza był zainteresowany tym, jakie drogi ją zwiodły do pustelniczego życia. Ale wszystko w swoim czasie, prawda?
Nasza szlafrokowa zagubiona istotka, odnalazła wreszcie Elrice, która coś właśnie czytała. Przypomniał sobie swoje ostatnie słowa sprzed kąpieli i był nimi lekko zażenowany. Nie powinien tak się irytować, była po prostu dobra, a on chyba zbyt nieufny. Zresztą, nawet za bardzo nie rozmawiali o tym… całym pasożytowania, które miało miejsce. Jakby zupełnie go nie było.
Jej pytanie wyrwało go z zamysłu, a bursztynowe oczy uwięził na jej spojrzeniu znad kartek. Trzeba przyznać, że długie kły zawsze się ładnie komponują w uśmiechu...
-Oh, Elrico… herbata, kąpiel, jajecznica… a ja nie mam nic dla Ciebie… albo chcesz mi powiedzieć, że umieram.- Zażartował niepewnie, odzyskując trochę swojego dobrego humoru, ale nie chciał już jej sprawiać przykrości swoim zachowaniem, skoro tak o niego chciała dbać. -Jeśli… to nie kłopot…
Uśmiechnął się i pokiwał głową twierdząco. Zaraz jednak zaszedł kobietę od boku, aby spojrzeć na to, co kryły kartki.
-Grzyby? To kulinaria, czy alchemia?- Zapytał z dozą zainteresowania. W końcu te niejako mogły służyć też jak zioła. -Jestem wścibskim czło… osobą. Już to wiesz.
Zmrużył oczy w uśmiechu.
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lis 18, 2021 1:01 am

Znów był zamyślony, tak troszkę, ale starała się nie przywiązywać do tego większej uwagi, niż powinna. To znaczy, nie chciała po prostu nadinterpretowywać jego zachowania, a czasem chyba miała takie skłonności. A może nie, może powinna go bardziej pociągnąć za język. Chociaż sama wiedziała, że to nie bywa przyjemne.
W każdym razie zawiesiła na nim wzrok z uśmiechem i nadzieją, że nie odmówi. Jedzenie samemu, kiedy nie jest się samemu zawsze ma w sobie coś niezręcznie niewłaściwego. Na jego słowa zaśmiała się cicho.
— To brzmi jak całkiem przyjemna śmierć, nie sądzisz? — odparła niezbyt poważnie, by jednak za moment wpaść w delikatną zadumę. — Z drugiej strony dość upiornie... — wymruczała i znów skupiła się na Ezaliahu. — To żaden kłopot. Zresztą sama chciałam zjeść... Może to dziwne jak na wampira, ale lubię jeść — rzuciła z rozbawieniem i spojrzała w księgę, chcąc przypomnieć sobie, na czym skończyła i ułożyć to w głowie. — Chyba obydwa, ale raczej alchemia — rzuciła i wręczyła mu książkę do potrzymania. — Wścibskość to cecha ludzi zdobywających wiedzę — rzuciła, by zaraz zabrać się za przygotowywanie ich kolacji. — Ta książka to część tego, czym się ostatnio zajmuję. Znalazłam nową odmianę grzybów, w której chyba żyją jakieś stworzenia... Ale tych jeszcze nie widziałam. Trochę dziwne — wymruczała, przyprawiając jajka. — Myślę, że one same miałyby ciekawe właściwości.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Czw Lis 18, 2021 9:36 am

Tak, forma tej śmierci była zarówno przyjemna i niepokojąca. Zaś Ezaliah wyłapał w tym pewne skojarzenie.
-A może jesteś wiedźmą? Miła dla oka dziewczyna z chatki w lesie, tuczy i dba o swoje ofiary, które gotuje w kociołku. Ja go jeszcze tu znajdę, zobaczysz…
Zaśmiał się cicho, przechodząc kilka kroków do okna. Wciąż było ciemno, a to dobra pora dla wampirzycy. Życie w nocy musiało być męczące.
-Dalej czujecie wszystkie smaki… to jak u ludzi jedzenie słodyczy. Nie potrzebują tego do przetrwania, nawet ich to nie nakarmi, ale lubią.
Skomentował jej słowa, które wcale nie były takie dziwne jak zakładała. Zresztą, po co taki Altair, czy Killian robili wystawne posiłki na długich stołach, skoro nie musieli? No właśnie. Był dosyć uważnym obserwatorem i łączył fakty.
Przejął od niej książkę, kiedy wzięła się za przygotowanie jedzenia, więc podszedł z nią pod jakieś światło, aby móc lepiej dojrzeć co kryją kartki. Ich wyjątkowe oczy potrafiły być uciążliwe pod tym względem. Szybko jednak wyłapał jej słowa dotyczące grzybów. Alchemia, kolejna z jej dziedzin. Kobieta wielu talentów.
-Grzyby i stworzenia w nich? W sensie jakieś magiczne?- To było głupie pytanie, ale czuł się nieco obcy w tematyce grzybów. -Moje oczy są w stanie dostrzegać z daleka aurę wszystkiego co żyje, więc gdybym Ci pomógł to…- Urwał, zdając sobie sprawę z tego co wygaduje. -...mogłabyś je szybko znaleźć… ale to oznacza moją ingerencję. Wybacz, miałem tego nie robić.
Znów urwał, zerkając na kartki, które zaczął przekładać. To było w sumie dziwne. Jeszcze nie miał okazji rozmawiać z kimś kto zna jego prawdziwą naturę, przez co się zapomniał.
Wtedy też naszły go dziwne myśli.
-Dziwne… mam wrażenie, że… było bardzo dużo grzybów w miejscu skąd pochodzę… albo narośli… żyły w ciemnościach...- Wymruczał cicho, jakby sam niepewny tego co mówi. Zaraz jego bursztynowe oczy powiodły na nią. -Wcześniej wspomniałaś, że żylas wśród wampirów, lecz określiłaś to długą historią… co się stało?
Spytał, jakby ta myśl nie dawała mu spokoju, nie wiedząc czemu. Po prostu poczuł potrzebę, aby się dowiedzieć
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lis 20, 2021 5:01 pm

Uśmiechnęła się wraz z jego stwierdzeniem, ale powstrzymała się od komentarza, aż nie skończył myśli, która tylko wywołała cichy śmiech. Aczkolwiek Elrica zerknęła na niego z jakąś dziwną pewnością siebie i chytrym uśmiechem.
— Szukaj, może akurat znajdziesz. Byle nie za późno — odparła zaczepnie i wróciła do swego zajęcia. Można było odnieść wrażenie, że traktuje je całkiem skrupulatnie i poważnie, choć jednocześnie swobodnie. Jakby obracała się w doskonale znanej sferze, a wszystko musiało być tak, jak jej zdaniem powinno. — W życiu warto lubić wiele rzeczy. Dzięki temu jest ono znośne — odparła w lekkim zamyśleniu.
Po kuchni zaczął roznosić się przyjemny zapach jedzenia, jajek oraz ziół i przypraw, których nie omieszkała nie dorzucić. Temat zszedł na grzyby, którymi zajmowała się ostatnio. Nie oczekiwała, że to będzie zajęcie na dłuższy okres czasu, a tu proszę, coś nadal jej umykało, a może nawet ktoś. Nie mogła tego tak przecież zostawić. Choć z drugiej strony... mogła, oczywiście, że tak. Ale czym wtedy miałaby się zajmować?
— Magiczne... nie wiem, być może. Choć osobiście nie lubię tego słowa, przecież wszystko jest na swój sposób magiczne, czyż nie? Magia pozwala nam żyć, tak twierdzą mądre głowy, a potem te same twierdzą, że są rzeczy mniej i bardziej magiczne — rzuciła z lekką kpiną w głosie, by zaraz jednak obejrzeć się na niego z zaciekawieniem. Chyba miał rację, to mogłoby bardzo pomóc, a jednak chyba jej nie dziwiło, że szybko się wycofał. To do niego pasowało.
Rozłożyła jajecznicę na talerze, wzięła też bułeczki z masłem, pieprz i sól na wszelki wypadek, choć sama nie zamierzała ich używać. Kiedy usiedli, chciała nawiązać do jego propozycji, ale Ezaliah zaczął mówić o czym innym i to znacznie bardziej niespodziewanym.
— W ciemnościach? — zdziwiła się, bo przecież zmiennokształtni nie musieli unikać światła. Dlaczego zatem? To musiał być bardzo odosobniony przypadek. — Hm... — zastanowiła się nad kolejnym pytaniem. Od czego powinna zacząć? Chyba od początku. — Dorastałam w Ursie, a właściwie w małym domku w lesie, nieopodal wioski. Moją matkę nazywali przez to wiedźmą. — Uśmiechnęła się pod nosem. — Ale może to i lepiej, przynajmniej nikt się tam nie zapuszczał. A jak już, to mówiłam, że gdzieś wyszła i nie wiem, kiedy wróci. — Zaśmiała się cicho, by jednak za chwilę spoważnieć. — Tak czy inaczej... wiesz pewnie, jacy są tam ludzie. Miałam dwadzieścia trzy lata, kiedy matka zrobiła ze mnie wampira i posłała w świat z tej dziury, a dokładniej na dwór Księcia Koronnego, do jednego z jego alchemików, bym uczyła się dalej. Nie muszę chyba mówić, że był jednym z nas, ale był też człowiekiem, który bardziej cenił sobie wiedzę niż pieniądze. Dlatego tam trafiłam, a przynajmniej tak twierdził... — Umilkła na moment. — To było zupełnie inne życie. Pełne norm, zastrzeżeń, ograniczeń, wytycznych... ale i pełne ludzi, którzy z miłą chęcią wszystko to łamali, tak tylko, żeby nikt nie zauważył. Tu mniej więcej kończyło się wiele z tego, co nazywamy rzetelną nauką, ale chyba bardziej przeszkadzała mi ich bezczynność i duma praktycznie bez pokrycia. To trochę nadszarpnęło moją reputację, a potem mój nauczyciel, Zerton Lapstein, musiał uciekać z dworu, kiedy zawitało tam śledztwo w sprawie znikających ludzi i znalezionego ciała bez krwi. Zwyczajnie przesadził. — Westchnęła cicho. — Nie chciał uciekać daleko, osiedliśmy na ziemiach Savrasque i to był błąd Zertona. Wyszedł na jaw dopiero po wielu latach, ale listy gończe na wampiry nie mają terminu ważności. Kazał mi uciekać, a potem mogłam pooglądać jego spopielone zwłoki na rozdrożu, gdzie obozowali łowcy wampirów. Chciałam się zemścić, dopaść ich, zanim dotrą do jakiegoś miasta. Ale dwór odmówił. Nikomu nie zależało na nim aż tak, żeby ryzykować zwrócenie na siebie uwagi. Z jednej strony ich rozumiem, ale z drugiej... jeszcze wtedy... Wielu mieniło się jego przyjaciółmi. Chyba wtedy też zrozumiałam ostatecznie, że dworska przyjaźń to tylko kolejny rodzaj układu politycznego. — Na moment poświęciła więcej uwagi jedzeniu. — Ruszyłam więc sama, ale z pewnym opóźnieniem. Zmierzali do Ursy, gdzie odnaleźli moją matkę, a potem mnie, choć ja sama się na nich władowałam. Wtedy też wydarzyło się coś dziwnego, to... Uhm, to była burzliwa noc, byłam roztrzęsiona, a paru z nich chyba zszokowanych tym, że potwory mają ludzkie uczucia... Tak czy inaczej, nie przygotowałam się tak dobrze, jak mi się zdawało. Pojmali mnie, robiąc sobie bazę z miejscowej siedziby milicji. Chcieli mnie spalić o poranku, ale jeden z nich pomógł mi wtedy uciec... Widziałam przez cały czas, jak się wahał, ale ostatecznie zrobił to, jednak... nie udało nam się wyjść niepostrzeżenie. Jego pozostali jeszcze dwaj towarzysze i jeden z milicjantów przypłaciło to życiem. Nie taki był nasz plan, ale niewiele można zrobić, kiedy ktoś zmusza cię do obrony, każdy chce żyć, on też chciał, a wiedział, że innego wyjścia już nie ma. — Westchnęła cicho. — Mieliśmy razem wyruszyć na wschód, ale... dotarliśmy tylko do Sear. To była trochę moja wina, nie tylko brakowało mi ludzkiej krwi, ale też ogólnie, myślałam, że dam sobie radę. A może po prostu chciałam mu coś udowodnić, utwierdzić w przekonaniu, że wcale nie zrobił źle... Rzuciłam się na jakąś dziewczynę ze wsi, chyba przeżyła... Medyk ją zabrał, a my rozdzieliliśmy się na jakiś czas. Po tych paru dniach wydawał się jeszcze bardziej niepewny niż zwykle, jakby zagubiony. Znalazł tam sobie kogoś, więc ostatecznie go zostawiłam i ruszyłam do Ledrenii. Chyba potrzebowałam wakacji do poukładania siebie i życia. Kiedy wróciłam do Medevaru, zajmowałam się raczej własnymi sprawami, ale nadal raczej we wschodniej dzielnicy, gdzie miałam już jakieś znajomości. Nie podejrzewałam, że dogoni mnie akurat ta jedna. Na środku drogi, o ironio. Robert, tamten łowca potworów, nie porzucił swojego fachu. Co więcej, stwierdził, że to wszystko nie powinno się było wydarzyć, że jego decyzja niosła więcej zła niż dobra. Być może miał rację. — Zawiesiła wzrok w jajecznicy. — Podejrzewam, że nigdy nie wchodził tak głęboko do Puszczy, dlatego sobie nie poradził. W każdym razie, ten las mnie ochronił, więc uznałam, że to dobre miejsce na nowy dom — zakończyła, by zaraz podnieść na niego oczy na moment. — Cóż... mówiłam, że to długa historia — rzuciła z lekkim uśmiechem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Sob Lis 20, 2021 6:32 pm

Dobra, ta odpowiedź jej wyszła, aż przez myśl przebiegło mu pytanie, czy dalej żartowali, lecz zostawił to dla siebie, odpowiadając tylko uśmiechem. Zresztą, Elrica wywyższyła się mądrością swoich następnych słów, z czym ciężko było się nie zgodzić. Jeśli ktoś lubi dużo rzeczy, będzie mógł chwytać się życia na wszelkie sposoby. Może nigdy się nad tym nie zastanawiał, po prostu interesował się wszystkim po trochu, lecz to jego zwykła ciekawość, niekoniecznie był pasjonatem w czymkolwiek.
-Tak… tak, wiem to najlepiej, głupio powiedziałem.- Mruknął, zamykając książkę, której wiedza nie była chyba przeznaczona dla niego, bo niezbyt go jednak pochłaniały wszystkie cechy grzybów. Delikatnie odłożył książkę na najbliższy mebel, aby nie zawadzała. -Mądre głowy lubią się ze sobą spierać.
Dodał jednak, choć czuł, że nie wniosło to za wiele, choć czy powinno? Zdał sobie sprawę, że jego introwertyczna natura bardzo szybko się upominała nawet w zwykłych rozmowach. Ciągle coś mówił chyba nie tak, na wszystko znalazła ona lepsze słowa lub sens, niż on mógł wyrazić. Nie popisał się, to z pewnością.
Ale zapachy pozwoliły mu już oderwać się od tych głupich myśli, nawet od urwanej propozycji. Chciał chyba zresetować wszystko co się do tej pory wydarzyło i zacząć na nowo. To wyglądało jak idealna okazja na start. Jajka. Kto nie zaczyna wszystkiego od jajek?
Pochwycił jedną z bułek, kiwnięciem głowy dziękując i zaraz objął w palce widelczyk, gdy nawiązała do wspomnianych ciemności. Jego twarz nabrała zmieszania, ale tym razem mogło ono szybko ustąpić, gdy wampirzyca dosyć łatwo chwyciła się drugiego tematu, bardziej związanego z nią, niż z nim. To go w sumie ucieszyło, chciał ją poznać, przynajmniej na to mógł liczyć.
Próbował z początku połączyć jedzenie i słuchanie, ale z czasem było to coraz trudniejsze, a częściej chyba patrzył na nią, niż na swój talerz. Choć początek był skromny, to jednak szybko dowiedział się o praktykach alchemicznych u Księcia Koronnego. Zastanawiało go tylko, kiedy to było, czy mówiła o tym obecnym, czy też może jeszcze wcześniejszym? Ale to nie miało znaczenia, sama osoba księcia grała tu najmniejszą rolę.
-Wampiry potrafią kryć się wszędzie…
Skomentował, korzystając z chwili ciszy, co było może jego własną uwagą. Wszędzie się zaplątają i czasem trudno je rozpoznać. Wracając, Ezaliah przekrzywił lekko głowę na bok, gdy jej opowieść nabrała małego zwrotu akcji, z ucieczką. Zastanawiało go, jak ktoś tak doświadczony jak Lepstein mógł sobie pozwolić na taki błąd i zwrócenie uwagi. Choć gorsze było to, że błąd jednego wampira, mógł pociągnąć za sobą innych, w tym taką Elricę. Choć nie był pewien, czy… wie kim był Savrasque, bowiem nie kojarzył go w tej chwili, ale pojął, że to kolejny wampir. O dziwo, ta historia nie skończyła się dobrze. Wszyscy odwrócili się od nauczyciela, a z czasem, wyparli się pomocy dla Vantelshow. To mu przypomniało, jak szybko skończyły się poszukiwania zabójcy Egmunda, kiedy tylko na tronie zasiadł nowy cesarz…
-Bali się zadzierać z nimi. Ale nie Ty.
Już sobie odpowiedział na dalszą część, bo jak się spodziewał, wampirzyca ruszyła ze swoją zemstą. Choć nie do końca rozumiał jak miał interpretować “burzliwą noc” i wampirze uczucia. Coś się wtedy stało, ale chyba nie chciał tego rozdrapywać, gdy i tak się przed nim otwierała. Nie mniej, Idharye zafascynował się pomyślunkiem i odwagą tych ludzi, którzy zdecydowali się pomóc jej w ostatniej chwili, sami płacąc za to okrutną cenę. To się nazywali tragiczni bohaterowie…
-Ich wzrok przebił się przez wszystkie zabobony i kłamstwa.
Skomentował, ale ponurą puentę pozostawił dla siebie, była zbędna. Agarthamaalar już dawno zostawił jedzenie w spokoju, nie umiejąc chyba skupić się na dwóch czynnosciach jednocześnie, więc oparł się o swoje krzesło, dalej ją obserwując i słuchając. Ów jej towarzysz chyba jednak stracił wiarę w swoją świętą misję, zwłaszcza w obliczu miłostki, bo inaczej nie mógł tego określić, jeśli wystarczyło mu parę dni rozłąki z Elricą. Lecz to co potoczyło się między nimi jeszcze dalej, gdy powróciła z Ledreni… a więc dlatego zareagowała tak nieprzychylnie na jego słowa o Łowcy. Ezaliah odwrócił wzrok. No tak. Nieważne co, był jej wcześniej bliski i uraziło to nie tylko jego świętą pamięć, ale ją samą. Brawo, Agarthamaalaru… zresztą, sama musiała mieć mętlik, zwłaszcza po tym co jej wtedy powiedział. Nie dziwiły go jej słowa, że może miał rację. Sam by tak sądził na jej miejscu. Każdy by tak sądził, nie oszukujmy się.
-Był draniem i tak.- Przymrużył bursztynowe oczy. Miał tak się nie zachowywać, ale Ezaliah nigdy nie unikał mówienia prawdy, ani tego co myśli, zwłaszcza jeśli irytowała go czyjaś postawa. -Nie porzuca się nikogo, kto nigdy cię nie skrzywdził, aby po tym samemu chcieć zadać ból, a nawet śmierć.- Dodał zaraz, bo historia dobiegła końca, a on odbił się od oparcia, by powrócić do stolika, do jedzenia. Znów pochwycił widelec i bułkę, zaraz zerkając na kobietę. -Długa i ujmująca. Cieszę się, że mogłem ją poznać i w jakiś sposób Ciebie zrozumieć. W całkiem inny sposób. To zostanie ze mną na zawsze.
Uśmiechnął się lekko i zaczął jeść. Chyba przetrawiał to nadal w głowie, może musiał się z tym przespać, ale z pewnością, nic nie było już takie samo jak przedtem.
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Nie Lis 21, 2021 3:35 pm

Minęła jej opowieść poprzetykana trafnymi komentarzami Ezaliaha. A jednak czuła, że entuzjazm mężczyzny przygaśnie, kiedy tylko przejdzie do ostatnich wydarzeń. Obserwowała go raczej swobodnie, choć starała się, by nie umknął jej żaden szczegół z jego twarzy i reakcji. Dopiero kiedy zaczął komentować osobę Roberta, ponownie zawiesiła na nim spojrzenie.
Słuchała tej opinii uważnie i z pewnym dystansem w głowie. Nie do niego, a do swoich wspomnień, które tak łatwo potrafiły przyćmić prawdziwy obraz tego, co się działo, zależnie od jej nastroju, wcześniej lub później. Nie lubiła tego epizodu, a jednak często wracała do niego myślami, jakby był dobrą lekcją na życie, której nie powinna zapomnieć. W dodatku wciąż jeszcze niewyczerpaną, wiele razy zastanawiała się, czy można tu było coś zmienić.
— Masz rację. Zdradził mnie. — Westchnęła cicho. — A jednak chyba... nadal się zastanawiam, czy to mogło skończyć się inaczej. Czy mogłam coś zrobić... Pewnie nie — stwierdziła cicho, za chwilę znów podnosząc wzrok na Ezaliaha. Uśmiechnęła się delikatnie na te słowa, pasowały do niego, choć same w sobie brzmiały niecodziennie. Mniej jednak niż na balu, teraz przynajmniej mogła bardziej zrozumieć tło, na jakim mówił takie rzeczy. — Dziękuję. Chyba każdy potrzebuje, by być przez kogoś pamiętanym... Znowu zaczynam, nie słuchaj — zaśmiała się cicho. — Ale wspomniałeś wcześniej, że mógłbyś mi pomóc. W badaniach. To brzmi jak ciekawy pomysł. — Uśmiechnęła się lekko. — Nie musisz... ingerować, jeśli tak bardzo nie chcesz, ale mnie to nie przeszkadza — dodała zaraz, bo Ez wyraźnie miał z tym problem. Nie była pewna dlaczego, ale chyba rozumiała. Z pewnością wielu traktowało ich oboje całkiem podobnie. Nie chciała do takich należeć.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Nie Lis 21, 2021 4:26 pm

Jej słowa oderwały jego spojrzenie na kobietę. Zabrzmiało to dosyć dosadnie, ale to miał właśnie na myśli. Potrafiła to jednak przed sobą przyznać, a to był już znak, że nie żyła szkodliwym, w tym wypadku, sentymentem. Ale jej następne słowa… trochę go zabolały. Właściwie myśl, że… mogła tak naprawdę się za coś winić, choć to ona była ofiarą.
Idharye ostrożnie wyciągnął wolną rękę przed siebie i palcami objął jej drobniejszą dłoń, obniżając nieco głowę, aby spojrzeć jej dobrze w oczy.
-Każdy podejmuje własne wybory, on zdecydował o własnych priorytetach, a Ty, nie miałaś na to żadnego wpływu. Dobrem tej historii jest to, że ją przetrwałaś. Pamiętaj o tym, a przynajmniej, ja tak to widzę. Jestem w końcu obserwatorem… i uważnym słuchaczem.
Uśmiechnął się i powoli puścił jej rękę.
Powoli dojadał, bo nie czuł się tak głodny jak sądził wcześniej, a może tylko bardziej zmęczony, lecz co rusz słowa wampirzycy go rozbudzały, a teraz, miały jeszcze większy na to wpływ. Każdy pragnie być przez kogoś zapamiętanym… nawet nie wiedziała, jakie to było prawdziwe stwierdzenie.
-Tak… wbrew wszystkiego, my nie jesteśmy wieczni, nawet jako wampiry, czy idharye…- Podjął, a zabrzmiało to dosyć dziwnie, gdy mówiła to istota pamiętająca jeszcze Księstwo Senemskie. -...ale póki pamięć trwa, jesteśmy prawdziwie nieśmiertelni.- Uśmiechnął się szerzej, z wolna odsuwając talerz. Szybko zaś przeszli do tematu, który wcześniej został urwany, zaś Agarthamaalar lekko zdziwił się na jego wskrzeszenie. Z wolna oparł się bardziej o krzesło. -Tak, tak wspomniałem, ale…- Urwał, bo Elrica doprawdy uwielbiała go chyba z lekka kłopotać. Zaproponować siebie jako… nosiciela. Oczywiście, w kwestii współpracy nad szukaniem rzadkich grzybów, ale… no nie przywykł do tego. -Wiesz… chciałbym Ci coś wyznać.- Splótł swoje dłonie ze sobą, lekko opuszczając głowę. -Jestem dosyć stary… bardzo, bardzo stary. Liczę sobie kilka tysiącleci, ale… nie pamiętam dokładnie ile.- Spojrzał na nią. -Chodzi mi o to, że mam… problemy z pamięcią i dezorientacją… widziałem tak wiele żywotów i cudzych wspomnień, że mam bardzo wszystko… zdemolowane w umyśle. Nie pamiętam nawet swojego imienia, staram się nie zapomnieć obecnego.- Zaśmiał się cicho. -Ja… to wina tego, że wkraczam ciągle do innych głów. Od tak bardzo dawna. Jeśli Ci pomogę… mogę znowu wszystko pomieszać, zachowywać się dziwnie… jak przy Erathusie… wybacz, to brzmi bardzo dziwnie co ja mówię…- Podrapał się po głowie. -Jeśli chcesz, abym Ci pomógł, ja nie mam wtedy argumentu przeciw. Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że ja... jestem popsuty. Po prostu chciałem.- Urwał na moment. -Z drugiej strony nie będę kłamać, potrzebuję tego, aby przetrwać. Już teraz jestem wyczerpany...
Spróbował wyjaśnić, ale czuł, że strasznie nieskładnie. Chciał jednak, aby wiedziała na czym stoi ona, jak też i on. Bo w tym wypadku... stali razem.
-Rany… dawno nikomu tego nie mówiłem na głos…- Zaśmiał się, nieco niezręcznie. -Ostatnią osobą był właściciel mojej twarz...
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Sro Lis 24, 2021 3:04 pm

Była mu wdzięczna za te słowa, które przyjęła z lekkim uśmiechem i skinieniem głową. I tak już więcej nie mogła z tym wszystkim zrobić, historia Roberta zakończyła się lata temu i nic nie wskazywało na to, żeby chciała mieć echo. I dobrze, nie chciałaby tego rozgrzebywać bardziej niż w spokojnej rozmowie, chyba obawiałaby się kolejnych wątpliwości. Cieszyła się też, że ją rozumiał, choć może sam nie miał okazji oglądać najgorszego wydania wampira. Na pewno nie z jej udziałem.
Póki pamięć trwa. A co dzieje się potem? To wydawało się przerażające na swój sposób. Zniknąć ze świata, jakby nigdy nic się nie wydarzyło.
Przeszło w końcu do tematu ich współpracy, który Ezaliah zdawał się chcieć usilnie ominąć, ale teraz został postawiony niejako pod ścianą. Przyglądała się uważnie jego reakcjom i słuchała każdego słowa, które z wolna zaczęły się pojawiać. Delikatnie skinęła głową, kiedy rzucił swoją niejako prośbą. Oczywiście, wysłucha wszystkiego, co chciał powiedzieć.
Chyba nie spodziewała się akurat wieku, zwłaszcza, że z każdym stwierdzeniem musiała w myśli poszerzyć zakładany zakres od setki do kilku, a potem... Jej oczy otworzyły się nieco szerzej, chyba poczuła się trochę obco z tą myślą. Nigdy wcześniej nie spotkała tak starej istoty, nawet smoki liczyły sobie znacznie mniej lat. Nie przerywała jednak. Faktycznie z początku brzmiało to dziwnie, ale z każdą chwilą zdawała się pojmować lepiej, zwłaszcza, że miała już przykład tego gubienia się w rzeczywistościach i historiach. Ale wcale nie nazwałaby go popsutym.
Dopiero, kiedy wspomniał o wyczerpaniu, uzmysłowiła sobie, że to też sposób dla niego na przeżycie. Jakoś zapomniała o tym drobnym szczególe i przez moment było jej przez to głupio. Za chwilę też rzucił swoje słowa zakończenia, które chyba miały zabrzmieć bardziej lekko, a skończyły się na czymś, czego najwyraźniej nie chciał powiedzieć. Chyba wyczuwała, o co chodziło.
— Widziałeś kiedyś bliźnięta? Na pewno widziałeś. Myślisz, że któreś z nich nie ma własnej tożsamości, tylko dlatego, że istnieje to drugie? Oczywiście, że nie. — Delikatnie przymknęła ślepia. — Mogłabym zobaczyć was obok siebie, a ich tak wiedziałabym, gdzie stoisz, Ez... — Kąciki ust drgnęły jej ku górze. — Zresztą to już nie jest takie ważne. Podejrzewam, że to było dawno... — Oparła się o tył krzesła plecami. — Myślę, że po tym wszystkim masz prawo się gubić... Nie przeszkadza mi to. Mogę cię nawet prostować, jeśli to by pomogło. — Uśmiechnęła się i oparła dłonie o blat, nie mając, co z nimi zrobić. — Skoro jesteś wyczerpany, to... — Urwała i prychnęła z jakimś rozbawieniem, na chwilę zerkając w bok. — Nie umiem się wysłowić... Ale nie przeszkadza mi, jeśli pomieszkasz w mojej głowie, nawet poza wycieczkami do lasu. Nawet od teraz — odparła spokojnie, spoglądając na niego. Takie życie z ukrycia musiało być strasznie męczące, więc miała nadzieję, że choć na chwilę będzie mógł o tym zapomnieć. Zasługiwał na to.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Sro Lis 24, 2021 3:48 pm

Wyznawanie prawdy było doprawdy ciężkie po tak długim czasie, ale też przynosiło ulgę. Jednak bał się nieco jej reakcji, nie wiedział co sobie pomyśli. Sam wiek mógł być już kłopotliwy, nie mówiąc o braku jego dokładności. Ale jak rozmawiać z czymś starszym od miast? Państw? Kiedy powiedział to Borvicowi, ten po prostu nie uwierzył. Zakładał, że tu będzie to samo, ale z drugiej strony… sama była długowieczna, mniej wiekowa, niż on, to prawda, ale jednak wiedziała, że była taka realna szansa. Jak przetrwał tak długo? Sam sobie zadawał to pytanie. Może niepamięć była też łaską, dzięki której ciężko było znudzić się życiem.
Wtedy padły jej pierwsze słowa, będące przytoczeniem przykładu. Spojrzał na nią z uwagą, analizując każde słowo. Nigdy tak na to nie patrzył, choć bliźnięta widywał, ani też nie sądził, że komuś przyszłoby do głowy te stwierdzenie. A ona… po prostu rzuciła to od tak. Niezwykłe.
-Jesteś na tyle bystra, by zauważyć… a choć mogę być każdym, lubię być… “tym”.- Uśmiechnął się i przekrzywił głowę na bok, dłubiąc palcem w drewnie. -Tak, dawno temu. Obecnie to już tylko… “moja twarz”. Ale kolory zawsze były moje.- Wskazał na swoje niezwykłe oczy. -Nie wiem czemu, ale zawsze wydawały mi się najbliższe. Tak jak to…- Podciągnął rękaw szlafroku, odsłaniając bursztynowoczarną rękę, która jeszcze chwilę temu miała naturalną barwę. -To było ze mną od zawsze. Dodaje mi to trochę poczucia bycia sobą. Agarthamaalarem.
Zaśmiał się cicho i oparł też o własne krzesło, aby wysłuchać jej dalej. To było bardzo miłe, że akceptowała też jego defekt, jeśli tak można było powiedzieć, a właściwie, była wyrozumiała. Nie miał nic przeciwko wypominaniu, gdyby się powstrzymywała, on mógłby tylko brnąć bardziej we fałszywe wspomnienia lub nieświadomie kłamać.
Zaraz jednak przeszli do ostatniej kwestii. Mającej się okazać kłopotliwą, a jej pierwsze ruchy i gesty były tego zwiastunem, na które uniósł brwi. A z każdym kolejnym padającym słowem z jej ust, jego policzki zaczęły przybierać rumianych barw, tak jak przez dekolt szlafroka, aż do szyi, przemknęły złote linie, zmieniające swój bieg, niczym uderzenia pioruna. Łagodnie rozchylił wargi.
-To… to… szczodre, bardzo…- Chrząknął i przełknął ślinę, zbiegając wzrokiem gdzieś na bok. -Ja… sk… skorzystam, ale teraz… znaczy może jutro… dziękuję…- Dodał pośpiesznie, gubiąc się we własnych myślach. -Dziękuję, ale teraz… pośpię…
Wymruczał, nim nagle Elrica była świadkiem dziwnego widoku, kiedy jego postać po prostu zaczęła wyparowywać, a szlafrok opadł bezwładnie na krzesło. Gdyby się schyliła pod stół, albo od niego wstała, dostrzegłaby brązową, większą jaszczurkę, o bursztynowych zdobieniach na łuskach i grzbiecie, która wypadła z ubrań prosto na deski, po których zaczęła zaraz dreptać na swoich krótkich łapkach, machając długim ogonem. Raczej bez konkretnego celu, trochę jakby się zagubiła w tej wielkiej dla niej chatce...
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lis 25, 2021 12:37 pm

To było na swój sposób ciekawe. Istota, przed którą nie było niemalże ograniczeń co do formy i sposobu bycia, co do twarzy, sama z siebie zaczynała się ograniczać do jednej konkretnej. To chyba łączyło ich wszystkich, jakaś wewnętrzna potrzeba tożsamości. Tak samo jak barwy, które dodał od siebie, coś charakterystycznego i wyjątkowego, by jednak się odróżniać od tego, na kim się wzorował.
— O tak, to ważne, by nie czuć się kimś innym niż w rzeczywistości — przyznała. Może sama nie miała aż takich problemów, w końcu nigdy nie miała tej samej kontroli nad swoją osobą. A jednak twarz to nie wszystko, to wręcz tylko mało istotna otoczka, a żyjąc dostatecznie długo, faktycznie można zacząć się zastanawiać, kim tak naprawdę się jest. To podobno dotykało wiele wampirów. Podobno nawet Petrego, ale to inna historia.
Rozmowa toczyła się dalej, w coraz to bardziej wyboiste zakątki, aż poziom niezręczności wzrósł chyba do maksimum w tym momencie. Widziała to doskonale zarówno u siebie, choć z tym mogła powalczyć, co i u niego. Oj u niego było źle.
Elrica delikatnie ściągnęła brwi, kiedy zaczął dukać słowa. Powiedziała coś bardzo nie tak? Czy to nie powinno być dla niego normalne?
— No skoro... Ez? — Podniosła się zaskoczona jego nagłym zniknięciem. Ubrania pozostały na krześle, zaś jej wzrok zaraz wyłapał jaszczurkę. — E-zaliah?... — wymruczała zdumiona, patrząc za biegającym w kółko stworzeniem. Zaraz jednak prychnęła cicho. — Mężczyźni... — Powiodła za nim wzrokiem, by zrobić kilka kroków, złapać go znienacka i podnieść za brzuch. — Czy ty chcesz spać jako jaszczurka? — wymruczała, obracając go przodem do siebie, a za chwilę westchnęła cicho. — Zaczekaj tu... — Odstawiła go na stolik i wyszła do pracowni, by zaraz przynieść stamtąd poduszkę i zwinięty na niej kocyk, które położyła w bezpiecznej odległości od kominka. Rzuciła na to okiem i dziwnie jej było traktować kogoś, z kim przed chwilą rozmawiała, jak zwierzątko, ale no skoro tego chciał, to chyba nie miała już siły się kłócić. — A zatem... dobranoc — rzuciła cicho, starając się nie zaśmiać z tej sytuacji, bo jego naburmuszona gadzia mina była bezcenna. Jeśli jednak nie miał obiekcji, to sama poszła do swojej sypialni.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Czw Lis 25, 2021 1:00 pm

Jaszczurka chyba miała ambitny plan poszukania sobie schronu, aby po prostu zniknąć na przynajmniej jakiś czas, z dala od swojego własnego myślenia. Jaszczurki bowiem nie myślą tak dużo, bardziej o jedzeniu, albo wygrzaniu się, albo w tym wypadku, spaniu. Słysząc jednak zdziwienie wampirzycy, ta przystanęła na moment, obracając szeroki pyszczek w jej stronę.
Po chwili zdecydowała jednak odpuścić sobie obserwacje, biegnąc dalej, rozglądając się na boki, lecz zbyt zdekoncentrowana i może zbyt powolna, została pochwycona. Otworzyła szeroko pyszczek ze zdziwienia, próbując pazurami zaczepić się deski, lecz bezskutecznie. Elrica uniosła gada na swoją wysokość, wpatrując się w jej bursztynowe ślepia. Jaszczurka machała ogonem dosyć niemrawo i niepewnie, próbując się łapkami czegoś podeprzeć, jednak jej uwagę odwróciło pytanie. Można uznać, że chyba… kiwnęła głową twierdząco? Nie wyglądała, jakby się dłużej sprzeciwiała.
Zaraz jaszczurka usiadła na stoliku, śledząc każdy ruch krwiopijczyni. Była zaskoczona, widząc jak ta znosi jej miękkie rzeczy do leżenia. Uznając, że to chyba dla niego, zwierze po prostu zeskoczyło na krzesło, z którego spadło na ziemię, lecz niestrudzone tym, podreptało w stronę koca. Ostatni raz na nią spojrzał, choć widząc jej rozbawienie, gadzie oczy lekko się przymrużyły, nim stworzonko po prostu nie zawinęło się w kulkę...


***

Zima.

Dni upływały tu tak spokojnie i leniwie… te z czasem zaczęły zamieniać się w tygodnie, a nim się spostrzegli, powitała ich zima, która jednak nie odznaczała się swoim istnieniem bardziej, niż to robiła jesień. Zwłaszcza w chatce w lesie, gdzie można było nabrać wrażenia, że był to zupełnie inny świat, odcięty od reszty, niczym jego własny, osobisty wymiar. Może nie taki jego, ale… od bardzo dawna nie przebywał tak długo w jednym miejscu, w dodatku, ze stałym towarzystwem…
Elrica była cudowna. Ciężko było to ująć inaczej, a nawet wyrwane z kontekstu, miałoby ten sam przekaz. Wampirzyca dała mu schronienie, możliwość czerpania energii, oraz wszystko, czego mógłby potrzebować. Zawstydzała go ta myśl, że sam od siebie nie był w stanie się jej zrekompensować w ten sam sposób. Choć razem badali puszczę niejednokrotnie, a jego oczy były jej oczami, to wciąż było za mało, aby mógł okazać jej wdzięczność. Przecież tak naprawdę nie miała z tego nic, a wręcz marnowała na niego zapasy, czy czystą wodę. Ale była to też ciepła myśl, jednak ustępująca teraz czemuś bardziej frapującemu.
Tego dnia nie mógł leżeć w spokoju, oczekując aż ona wstanie. Dziś było inaczej, było dziwnie. Choć miewał przebłyski przeróżnych zdarzeń z przeszłości, te były wyjątkowo intensywne. Lecz czym spowodowane…? Dalej tak mało rozumiał, a przez to czuł się bardziej zagubiony, niż zwykle. Tak bardzo, że stojąc na tarasie, blisko ściany chatki, nawet nie zorientował się, gdy popołudnie ustąpiło długiej zimowej nocy. Stary frak był na to słabą ochroną, lecz choć lekko drżał, nie potrafił się ruszyć. Jego bursztynowe oczy błądziły po ciemnościach, gdy myśli biegły jak szalone. Chyba starał się przetrawić to, co sobie uzmysłowił, a co nawet w niewielkim stopniu, zdawało się aż nazbyt istotne...
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lis 27, 2021 11:37 pm

Przekręciła się na bok i spróbowała zawinął w kołdrę, lecz ta uciekła w drugą stronę. Pod tym ruchem już całkiem zsunęła się z łóżka, a Elrica mruknęła coś niewyraźnie. Przewróciła się na plecy i westchnęła cicho, uchylając powieki. W pokoju było ciemno, świeczka, którą zostawiła w słoiku, już dawno się wypaliła, a umysł mówił "pora wstawać". No nie do końca się z nim zgadzała, ale po dłuższej chwili rozważań przystała na to.
Wymieniwszy nocną koszulę na coś bardziej praktycznego, ogarnęła z grubsza włosy, by zaraz potem znów je rozpuścić z rezygnacją. To była noc pt. "nie chce mi się" i czuła to już od pierwszych momentów. Cóż, może chociaż Ez zdoła jej przywrócić nieco zaangażowania w życie.
Wsunęła jasną bluzkę pod spodnie, ubrała kapcie i zgarnęła szklankę stosunkowo świeżej, bo wczorajszej krwi z ziołami. Jej towarzysza nigdzie nie było, toteż postanowiła sprawdzić na tarasie i nie pomyliła się.
— Urokliwy widok, prawda? — rzuciła, kierując wzrok na puszczę. Stanęła przy barierce i zerknęła na niego. — O czym myślisz?
Jej jasne oczy przez chwilę plątały się po twarzy Agarthamaalara, ale zaraz poprawiła włosy, by nieco bardziej zakryły jej szyję i obojczyk. Było chłodno, nie przemyślała tego, ale jeszcze trochę mogła tak postać. Chłód otrzeźwiał umysł. Ona sama nieraz zresztą dawała się porwać widokowi ciemnych koron drzew, czarnych dziur między nimi i delikatnemu szmerowi żyjątek przemykających kilkanaście metrów pod nimi i kilka ponad. To było czasem wręcz przerażające, być ciągle na widoku, a jednocześnie wciąż w obrębie własnego domu. Nieprzyjemne, dlatego pewnie niewiele czasu zwykle tu spędzała. Nie w takie noce. Choć obecność Ezaliaha była przy tym miła.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Nie Lis 28, 2021 12:54 am

Idharye zaraz przeniósł wzrok na kobietę, która zjawiła się na tarasie. Choć domyślił się, że dopiero wstała, wyglądała lepiej, niż sama zakładała. Ale może po prostu był nieobiektywny.
-Tak… bardzo ładny to widok…
Uśmiechnął się, teraz jednak obserwując wampirzycę, by jednak znów skupić się na rzuconych słowach. Zadała dobre pytanie, na które nie umiał zebrać jednej odpowiedzi. Mimo to, błądził uwagą tuż po niej.
-Irithyll.- Podjął nagle, wkładając ręce do kieszeni. -Irithyll Agarthamaalar. Tak się nazywam…- Uśmiechnął się delikatnie. -To brzmi tak dziwnie po tylu latach mówienia inaczej…- Oparł się wygodniej. -...ale dziś sobie przypomniałem…? Chyba tak… i nie tylko…- Zaśmiał się cicho, uciekając wzrokiem gdzieś w przestrzeń. -Oraz to skąd pochodzę… choć nie to… kim tam byłem… nic więcej… to takie dziwne, prawda? Zwłaszcza teraz…
Wyszeptał, znów zaprzątany przez własne myśli. Zresztą, pewnie i tak nic z tego nie rozumiała. A on, niewiele więcej. Ale tylko jej mógł przecież to powiedzieć...
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Nie Lis 28, 2021 3:12 pm

Wzięła głębszy wdech, kolejny już w przeciągu chwili, kierując znów wzrok na las. Jakiś delikatny szelest przykuł jej uwagę, lecz nie sposób było dostrzec, co było jego przyczyną. Miała wrażenie, że to stworzenie ją obserwuje, ich oboje, ale to chyba nic dziwnego. Żyjące tu istoty były nie tylko ostrożne, ale przede wszystkim ciekawskie.
Spojrzała na Ezaliaha, kiedy rzucił słowo... imię. W pierwszym momencie myślała, że to ktoś z jego rodziny, ale ten zaraz wprawił ją w zdziwienie, stwierdzając, że to jego imię. Owszem, wspominał, że ma teraz inne, ale chyba nie spodziewała się, że sobie przypomni. To była... bardzo ciepła myśl, naprawdę cieszyła się, że mógł odzyskać jakąś cząstkę siebie i to stosunkowo niewielkim kosztem.
— Irithyll... — powtórzyła z wolna i uśmiechnęła się lekko. — Będę musiała przywyknąć... — Upiła krwi ze szklanki i zawiesiła na nim spojrzenie. — Opowiesz mi o tym? O tym miejscu — rzuciła, delikatnie przechylając głowę.
Za chwilę jej wzrok wylądował na pniu potężnego drzewa, skąd dobiegło drapanie pazurami. Błysnęły blade ślepia, których widok lekko ją uspokoił, zaś Irithyll mógł bez trudu zorientować się, że to Erathus wspina się do nich swoją wyszukaną w nierównościach ścieżką. Zwolnił nieco na ostatnim rozwidleniu, ostrożnie podchodząc pod samą chatkę, na którą wskoczył od strony dziury w balustradzie, która być może została zrobiona specjalnie dla niego, kiedy podrósł dostatecznie. Elrica położyła na jego głowie i grzywie, kiedy trącił pyskiem najpierw ją, a potem idharye, by zaraz rozłożyć się na deskach u ich stóp.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Nie Lis 28, 2021 4:13 pm

Nie podobało mu się to, że była tak blisko barierki, która mogła pęknąć, a ona by wtedy spadła, lecz swój wewnętrzny niepokój pozostawił dla siebie, jedynie uśmiechając się niewinnie. Była wampirem, nawet upadek był jej niegroźny. On zapewne byłby tak wystraszony w takiej sytuacji, że nawet nie wpadłby na to, aby zmienić się w coś, co by przetrwało lot. Rany, powinien wrócić do tematu.
Kiedy przyjęła jego imię, kiwnął głową w podzięce. Teraz miało sens. Pasowało do… nazwiska. Bardziej, niż Ezaliah. Ale był już pewny, że jest jego. Jemu też trochę zajmie przestawianie się na nowo.
Gdy zadała pytanie o jego dom, lekko się speszył, bo jak wspomniał, wciąż nie było to zbyt wiele. Jednak szybko uspokoił go widok Erathusa, który zdecydował się do nich dołączyć, nie chcąc być wykluczonym z rozmowy. Uśmiechnął się do niego i pogładził dłonią jego marne futro, nim ten zdecydował się położyć. Dało to mu w sumie trochę czasu na zebranie myśli, toteż obrał sobie jedno z krzeseł, aby usiąść, a następnie założyć nogę na nogę, opatulając pierś własnymi rękoma, coby się lekko ogrzać.
-Pochodzę z… Idharonu. Pradawnego królestwa, które znajdowało się pod ziemią. Pod ówczesnym Medevarem. Może jeszcze dalej…- Odleciał wzrokiem gdzieś w przestrzeń, aby obrać to oczami wyobraźni. -Idharon był wielką strukturą podziemnych tuneli, komnat, hal… a jego sercem, Szklany Pałac. Coś na zasadzie stolicy…? Nie należy brać tego określenia tak dosłownie… tak mi się zdaje…- Prychnął cicho z rozbawienia. -...a sam Idharon zamieszkiwały różne rasy. Przede wszystkim tacy jak ja, idharye, dumny naród, z własną kulturą, oraz historią… a nie nomadzi, tak jak to jest teraz…- Zerknął na Elricę, dając jej chwilę na wyobrażenie sobie czegoś tak pięknego, przynajmniej jego zdaniem. -...żyliśmy razem z… idorye…? Tak nazywała się ludzka rasa z podziemi. Obca senemczykom i innym ludom powierzchni, których zwaliśmy idori-nan. Razem z idorye współegzystowaliśmy. Trwaliśmy wiecznie... Rody ludzi i idharye, wspólnie tworzący świat, który został zapomniany…- Umilkł na chwilę, gubiąc się znów we własnych myślach. Niczego nie przekręcał? Nie, chyba nie… raczej nie. -Idharon upadł, tysiące lat temu. Stało się coś strasznego, za sprawą… licznego buntu, zdrady, czy wojen wewnętrznych… własnej pychy…- Jego wzrok dziwnie przygasł, jakby przepełnił go wewnętrzny chłód. -Pamiętam… dużo śmierci… której byłem świadkiem... ale… ja…
Urwał, znów czując bolesną pustkę w głowie. Wszystko zaczynało mu się teraz mieszać, a gdy patrzył na siebie z wtedy, widział czarną plamę, nic poza tym.
-Nie wiem… nie wiem czemu przeżyłem... choć wiem, że mój dom nie przetrwał... nic co znałem...
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lis 29, 2021 5:05 pm

Widziała jego speszenie tym pytaniem i chyba nie do końca rozumiała, dlaczego tak zareagował. To było niezręczne? Może sam fakt wspominania rzeczy, które spisał na straty, był dla niego dziwny. Ciężko jej było się postawić na jego miejscu, więc pozostawały tylko domysły i uważne słuchanie. Oparła się plecami o barierkę i upiła ze szklanki, obserwując jak Erathus zbiera powitanie od kolejnej osoby. Dość szybko przyzwyczaił się do obecności zmiennokształtnego w domu, inna sprawa, że sam nie bywał tu codziennie. Zwierz położył się i zaczął czyścić łapy, a ona ponownie skupiła wzrok na Ezaliahu... Irithyllu.
Zbierała w głowie wszystkie informacje po kolei, tworząc sobie powoli obraz niezwykłego królestwa pod światem, jaki znała. To było możliwe? Nie spodziewała się dostatecznie dużych i rozległych jaskiń, choć... może powinna. Po tym, co mogła znaleźć w Puszczy, chyba nie powinno jej to wszystko tak dziwić. A jednak wciąż było wyjątkowe. Szklany Pałac brzmiał jak z bajki, miała przed oczyma zamek pogrzebany pod ziemią, lśniący niczym klejnot, z setką strzelistych wież... Idorye. Zanotowała tę nazwę, ale była pewna, że nie spotkała jej nigdy wcześniej. To było ciekawe, bo zaraz Irithyll stwierdził, że mieli kontakt z ludźmi z powierzchni. Ale w końcu czym była jedna rasa przy całym królestwie, które też zostało zapomniane? Być może gdzieś tkwiły niejasne wzmianki i legendy, a jednak i one już dawno umierały, skoro o nich nie słyszała.
— Brzmi jak stara baśń — rzuciła cicho, korzystając z przerwy, jaką zrobił. Zaraz też przeszedł do kwestii upadku Idharonu. Tysiące lat. Wspominał, a jednak dziwnie było słyszeć, że to pamięta. Jakby był żywą kroniką, której kartki rozsypały się po podłodze. Ich pozbieranie będzie wymagało wiele czasu i wysiłku, ale... chyba da się to zrobić, prawda? — Przykro mi... Ale każda wojna rządzi się własnymi prawami, nie zmienisz tego. — Zakołysała szkarłatnym płynem w szklance. — A jednak wszystko to brzmi niesamowicie, chciałabym to kiedyś zobaczyć, nawet jeśli w ruinie... — Uśmiechnęła się pod nosem. — To by dopiero była przygoda, czyż nie? To wręcz coś, co nadawałoby się do książki... — zaśmiała się cicho.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Pon Lis 29, 2021 5:36 pm

Stara baśń… dla niego trochę też tym była. Bo czuł się, jakby tę historię odkrywał tak samo jak ona, nawet jeśli to wciąż była jego historia. To było… yh. Irytował go ten fakt. Tym więcej nie pamiętał, tym łatwiej było mu z tym żyć. A tym więcej sobie przypominał, tym większy żal czuł do samego siebie. To było głupie.
-Tak… każda wojna ma swoją cenę… w końcu niedawno byłem świadkiem jednej z nich.- Pomyślał o Killianie, oraz Cerbinie. Lecz im się udało. Mimo to, rozumiał co chciała przekazać. Nie miał na to większego wpływu. A przynajmniej, chciał w to wierzyć. Może był zwykłym żołnierzem Idharonu, który jedynie walczył z buntem, a miał szczęście, że przetrwał. Chyba, że został dezerterem. Ale istniało tysiące opcji. -Ale tak, pewnie to ruina. Nawet nie wiem, czy cokolwiek tam żyje…
Zaraz zerknął na nią, gdy usłyszał jej śmiech i luźną myśl. Chciałaby to zobaczyć… przygoda… to by jej coś dało? W sensie… może był to jednak sposób, aby odpłacić się jej za pomoc? Niewiele więcej miał do zaoferowania, poza wiedzą.
Uśmiechnął się.
-Mógłbym Cię tam zabrać… o ile pamiętam dobrze drogę… to w Górach Sebvor… znaczy… kojarzę tamtejsze wejście…
Zaproponował, zbaczając nieco wzrokiem. Chciał się nie mylić, ale z drugiej strony, gdzieś z tyłu głowy pojawiła mu się myśl o niebezpieczeństwie. Jeśli coś by się jej stało… nie. Nie z nim. Ma wystarczające predyspozycje do tego, aby zapewnić jej całkowite bezpieczeństwo. A gdyby coś poszło nie tak… niech się nie martwi. Ale i te myśli, pozostawi dla siebie...
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach