Ostoja Elrici

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Pią Gru 03, 2021 1:34 am

Nie tylko on był świadkiem. Elrica westchnęła cichutko na wspomnienie wojny, do której wciąż nie umiała się dobrze ustosunkować. Może dlatego, że ani jedna, ani druga władza nie interesowały jej aż tak. Od lat żyła swoim życiem, do którego nikomu nic nie było. To trochę tak jak na balu, tam też nie umiała do końca utożsamić się z nimi wszystkimi. A jednak obojętność też ma cenę, człowiek nigdy nie jest zupełnie obojętny, chyba że już sam nie żyje.
Wolała jednak porzucić te rozmyślania na rzecz o wiele ciekawszego tematu.
— Pod ziemią... To trudne pytanie. Z jednej strony jaskinia może być bezpieczna, a z drugiej może stać się pułapką — odparła i zamyśliła się na moment. Ale tylko taki krótki moment, bo Ezaliah... Irithyll wysunął bardzo, ale to bardzo kuszącą propozycję, od której ślepia wampirzycy zrobiły się większe. — Czekaj... Wiesz, gdzie to jest? — wymruczała, jakby dopiero przetrawiając wszystkie słowa po kolei. Zaraz też podeszła do niego, ze szklanką w obu dłoniach i pojawiającym się z wolna uśmiechem. — Naprawdę? To by było piękne, móc zobaczyć podziemne miasto... nawet jeśli niewiele z niego zostało. — Zerknęła na Erathusa. — Pewnie zajęłoby to i tak wiele czasu... Trzeba by się zastanowić ile i przygotować... — Uniosła wzrok ku górze, by zaraz cofnąć się i oprzeć plecami o ścianę domu obok zmiennokształtnego. — Oczywiście pod warunkiem, że chce ci się gdzieś wybierać. — Zerknęła na niego z zaczepnym uśmiechem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Pią Gru 03, 2021 11:22 am

Zerknął na nią z wolna i mimo jej skrajnie różnych od siebie dedukcji, uśmiechnął się z wolna.
-Niestety nie wiem. Niczego nie mogę być pewnym o obecnym stanie podziemi, wiedząc jak to się skończyło, a nie wiedząc, jaki finał nadszedł dla mnie. Ani jak dawno temu.
Wzruszył ramionami, no bo to było na tyle, co mógł rzec. Cieszył się i tak, że chociaż fragmenty wspomnień powróciły, może byłby zbyt zachłanny, usilnie walcząc z odzyskaniem reszty. Ale byłoby miło.
-Tak, Brama Envirthaal stanowi wejście. O ile to tam… ewentualnie sprawdzimy otoczenie.- Zaproponował, aby zaraz skupić się na jej kolejnych słowach, które wydawały się okazywać entuzjazm? Chyba spodobała się jej ta koncepcja, a to jemu sprawiło przyjemność, że zwyczajnie trafił z pomysłem. -Zapomniana wiedza… zapomniana historia…- Dużo tych zapomnianych, ale sam powinien w tym dobrze się orientować, co nie? Zaraz sam spojrzał na Erathusa. W sumie mogli go zabrać ze sobą, zapewne też wiele jemu dałaby taka prawdziwa wyprawa i zobaczyłby świat poza tymi kniejami. -Przygotować rzeczy, może broń, bo nigdy nie wiadomo… prowiant…- Zaczął wymieniać, aż znowu spojrzał w jej stronę, kiedy wampirzyca rzuciła zaczepnym spojrzeniem i sugestią. Uśmiechnął się głupio. -Jeśli Ty chcesz, to ja też. Jesteśmy w końcu teraz bratnimi duszami.
Zaśmiał się cicho i wrócił do obserwacji otoczenia. Prawda była jednak taka, że czuł dziwny wewnętrzny niepokój, zmieszany z ciekawością. Trochę bał się, że w Idharonie pozostała prawda o nim samym, a ta może okazać się bolesna. Może już nigdy nie byłby tym kim jest teraz. A może to będzie po prostu oglądanie kupy skał. Nie wiedział. Wbrew pozorom, tak naprawdę w ogóle niewiele wiedział.

z/t 2x
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Wto Lut 08, 2022 10:00 am

Lato 1871r.

Chatka miała w sobie coś urokliwego. Była ostoją, ciszą, którą zamknął w sobie stary bór. Ten i tak był znacząco mniejszy, niż wspomnieniami sięgał Irithyll, ale cieszył się, że wciąż trwał. Było to dobre schronienie dla istot niepasujących do świata poza granicami lasu. Dla takich jak on.
Na przestrzeni roku chyba przywykł do tej codzienności. Zabawy z wielkim Erathusem, czy rozmowy z Elricą pozwalały mu nie myśleć o wydarzeniach z Idharonu. Z jednej strony wciąż gdzieś bolała go prawda, ale nie chciał znów jej zapomnieć. Nigdy więcej zatracić tej części siebie, ani nie zostać szaleńcem jak Starszyzna. Choć myśl bycia, prawdopodobnie jednym z dwóch ostatnich pradawnych idharye nasuwała mu przeświadczenie, czy jego czas nie powinien dobiec końca. Czy nie za dużo go miał. Dane mu było ujrzeć jak Idharon odrodził się, lecz całkiem inny, przewodzony przez młode pokolenie, która za swą armię miała… machiny! To dalej było niebywale, ale… skoro on sam był tam już zbędny, skoro odszedł, chcąc być od tego zdala… to po co mu żyć? Jaki miał mieć swój dalszy sens, jako król niczego…?
Patrząc w okno, widząc te nieprzeniknione drzewa, wydawało mu się, że świat zamyka się w tej ostoi. Ale wiedział też, że za tą barierą, jest po prostu rzeczywistość, która dawno się z nim minęła. Jaki jest cel wegetacji i pasożytnictwa tak starej istoty, zwłaszcza takiej, która przetrwała w sposób niepochlebny? Wszystko mówiło mu, że tu nie pasuje.
Irithyll usiadł na parapecie, opierając swoje czarnozłote ramię o framugę, wraz z głową, by wciąż wpatrywać się w puszczę. Liczył, że Vantelshow szybko wróci, bo niedługo miał przyjść świt. To była mu jedyna bliska osoba, chyba drobne zmartwienie było tu jak najbardziej na miejscu.
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Sro Lut 09, 2022 12:22 am

Grupka maleńkich nietoperzy winnie przemykała pomiędzy drzewami, raz po raz drażniąc jakieś ruchome pnącze czy wielką łapkę na owady... Nie powinna tego robić, ale co tam. Ostatnie miesiące raczej nie oduczyły jej ryzykanctwa i niecodziennych pomysłów, a może wręcz przeciwnie, czuła teraz jeszcze bardziej, że żyje.
Drobne ślepia jeszczego nie dostrzegły, ale kiedy tylko minęła zasłaniający jej chatkę pień, czułe uszy rozpoznały sylwetkę zaburzającą całokształt domu. To były ledwie sekundy w czasie szybkiego przelotu, zakręciła i wylądowała na tarasie, posyłając Irithyllowi szeroki uśmiech.
— A myślałam, że nie lubisz siedzieć w oknach — zażartowała, podchodząc bliżej, by wręczyć mu torbę wypchaną po brzegi. — Możesz to wrzucić do środka? — Przechyliła łebek, wracając wzrokiem do jego twarzy. To było dziwne uczucie, bo nie widzieli się ledwie jedną noc, a ona cieszyła się z tego spotkania. Tak po prostu, cieszyła się, że go tu widzi i że czekał. Choć nie przyznawała tego głośno, to był on kolejnym powodem tego dziecięcego zapału do życia. — Co robiłeś? — zapytała zaraz, wracając myślami do chwili obecnej. To też było na swój sposób ciekawe, kiedy patrzyła na nich dwoje w tym pierwszym dniu na balu, a w wiele dni teraz... To było zupełnie tak, jakby te trywialne pytania o codzienność były zarezerwowane tylko dla wybranych. I to właściwie prawda. Tylko dla tych, których odpowiedź na nie naprawdę ją interesuje.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Sro Lut 09, 2022 12:11 pm

Chyba jego rozważania na temat zniknięcia Elrici miały szybko odejść w zapomnienie, kiedy dostrzegł aurę małych stworzonek, wirujących na niebie. Choć wiedział, że byli nieopodal Neraspis, to jednak w tutaj spodziewać się mógł tylko jednej osoby. W spokoju czekał, a jego bursztynowe oczy śledziły każdy ruch nietoperzy, aż te nie przekształciły się w jego ulubioną formę. Uśmiechnął się delikatnie.
-Nie jest źle, jeśli okno wychodzi na taras… choć dalej nie pamiętam, czemu boję się wysokości. Może miałem trudne dzieciństwo…?- Rzucił z dozą żartobliwości, bo tak szczerze, już mu nie zależało na przypominaniu sobie czegokolwiek związanego z nim samym. To co najważniejsze odkrył dawno temu, a zrozumiał, że czasem niektórym rzeczom lepiej dać odejść, bo niewiedza bywa błogosławieństwem. -Mmm…?- Wymruczał, przejmując worek. -A cóż tam zapakowałaś…?
Dopytał z ciekawości, ale posłusznie przełożył nogi przez framugę i wrócił oknem do środka chatki, aby odnaleźć jakiś najbliższy punkt, w którym mógłby to pozostawić. W sumie, sam nawet nie pomyślał jak spokojne są teraz dni, a oni oddają się takim nic nie znaczącym czynnościom. To faktycznie było miłe uczucie.
Ale też nie tylko to… kobieta sama w sobie wydawała się szczęśliwa, a to go w jakiś sposób uspokajało. Kiedy łączyli się ze sobą, mógł pochłaniać te emocje. Ale nie chodziło mu o samego siebie, a o nią samą. Ta wyprawa wiele zmieniła, ale przede wszystkim, chyba ich relację. Irithyll czuł się momentami głupio, że tak się przywiązał do tej kobiety.
-Siedziałem… myślałem… obserwowałem mrówki… musimy się ich pozbyć, tak swoją drogą…- Przeszedł kawałek, aby podejść do wampirzycy, wsuwając złote palce w jej włosy, wyjmując z nich małą gałązkę. Irytował go ten martwy punkt w jej aurze. -...a Ty się bawiłaś dobrze.- Uśmiechnął się, przechodząc do okna, przez które łagodnym ruchem wyrzucił gałązkę. -U wampirów jest spokojnie…? Rzadko rozmawiamy o… Twojej przynależności do społeczności Neraspis…
Splutł swoje palce ze sobą, spoglądając na nią spokojnie.
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lut 11, 2022 5:56 pm

Podniosła na niego oczy i zaśmiała się cicho na jego sugestię trudnego dzieciństwa. Nie żeby coś, ale no...
— Wyobraziłam sobie jak spadasz z łóżka — rzuciła z rozbawieniem. Oh tak, to by była straszliwa trauma, nie umieć spokojnie spać. Dobrze, że będąc wielkim kotem, nie wiercił się aż tak. — Znalazłam bardzo dziwną roślinę, wygląda jak małe drzewo w kształcie bulwy... — Oparła się rękoma o parapet. — No i nie wygląda na trującą, króliki ją żarły jak szalone — dodała, by zaraz samej usiąść na parapecie i przerzucić się na drugą stronę, prosto do pokoju.
Otrzepała ubranie z leśnych drobiazgów i spojrzała po podłodze. Chyba powinna to zrobić na zewnątrz... Ale to nic, później się tym pomartwi. Zresztą, i tak trzeba tu było posprzątać. Teraz zaś wróciła uwagą do Irithylla.
— Mrówki? — Zerknęła na parapet, chcąc dostrzec jakieś z malutkich stworzonek, ale chyba zmieniły już trasę. — No cóż, jesteśmy na drzewie... — wymruczała. Jakby nie patrzeć, mrówki miały prawo tu przychodzić. — Całkiem dobrze — przyznała zaraz z uśmiechem i poszła odwiesić płaszcz oraz kapelusz, który teraz zwisał jej na plecach na sznurku. — Rzadko mnie obchodzą ich pomniejsze problemy, a tych na zamkach nie brakuje... Ale tak, myślę, że nic wielkiego się nie dzieje. Może poza ogólnym narzekaniem, że król nie ma potomka i takie tam. — Wzruszyła ramionami i oparła się plecami o ścianę, spoglądając na idharye. — A poza mieszaniem się w prywatne sprawy, hm... Podobno Maurycy znalazł sobie ucznia. Nawet się zastanawiałam przez chwilę, ile ze sobą wytrzymają, on potrafi być nieznośny... — Pokręciła głową z rozbawieniem i podeszła do torby, by odpakować roślinę, która wyglądała rzeczywiście trochę jak zdrewniała rzepa. — Muszę znaleźć jakąś doniczkę...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Wto Lut 22, 2022 11:39 am

Spojrzał na nią zaskoczony, gdy zaczęła się śmiać. Dopiero po chwili przyswoił sobie co takiego miała na myśli. W końcu sam się uśmiechnął.
-Jesteś niemożliwa… jestem pewien, że spadłem z czegoś wyższego.- Pokręcił głową, za moment wracając do niej bursztynowymi oczyma, kiedy zaczęła opisywać mu roślinę, widocznie jadalną. Przyłożył palce do podbródka. -Brzmi jak mandragora. Albo coś podobnego.
Zasugerował, a wtedy już dał jej wolną rękę do ogarnięcia się. Pewnie była zmęczona, a on jak ten darmozjad siedział i patrzył na nie wiadomo co. Na mrówki pokiwał głową. Wiedział, że to normalne w dziczy, ale mogli przecież ograniczyć ich obecność. Oj Elrico.
Wysłuchał ją z uwagą na temat wampirów, choć na ostatnie zdanie lekko uniósł prawą brew.
-Dla wampirów ma to jakiekolwiek znaczenie? Jesteście nieśmiertelni. Zresztą, jest królem od niedawna, jeszcze nawet nie wybrał żony…- Oparł się o mebel, przekrzywiając głowę na bok. -Maurycy…?
Spytał, ale chyba nie kojarzył żadnego Maurycego. Z drugiej strony, kogo on tam tak naprawdę znał? Niewielu. Zresztą, ani Idharon, ani Neraspis, nie miały już prawa wiązać się z jego, czy jej życiem.
Oczami śledził rozpakowywanie rzepy, bulwy, czy czym to było. Teraz sobie uzmysłowił jak bardzo był wciąż zagubiony w tym normalnym życiu.
-Dziwnie mi. Czuje się jakiś taki zbędny…
Rzucił cicho, choć nie patrzył na nią, ani na roślinę, a po prostu jego spojrzenie biegło w tę stronę, myśli już nie.
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Sro Lut 23, 2022 7:02 pm

Z lekka pokiwała głową. Mandragora faktycznie miała tu kilka cech wspólnych. Może to jakaś miejscowa odmiana, może pojawiła się niedawno, a wtedy mogłaby jako pierwsza zbadać jej właściwości, oh, to by było coś. Chociaż nie spodziewała się, że dowie się o tej roślinie więcej niż miejscowe ludy. Swoją drogą, chętnie by się kiedyś do nich wybrała.
— Jeśli tak, to lepiej nie jeść jej zbyt dużo — odparła z lekkim uśmiechem. Ciekawe czy króliki dostawały od niej halucynacji, to by było zabawne.
Położyła bulwę z liśćmi na starej ścierce, by nie upaskudzić wszystkiego wokół wilgotną ziemią. Na jego uwagę wzruszyła ramionami.
— No wiesz, teoretycznie to prawda, ale... — Urwała na moment, by zaśmiać się cicho. — Oh, to zabrzmiało niewinnie... — Uśmiechnęła się do niego. — Wiesz, większość tych, co tak mówi, uważa, że królowie żyją krócej, niż to wynika z ich rasy — wyjaśniła, uznając, że reszty domyśli się sam. W istocie jako nowy władca po przewrocie, który w dodatku wiele rzeczy chciał robić po swojemu, Falone nie znajdował się na zbyt komfortowej ani stabilnej pozycji. Dziedzic byłby dodatkowym utrudnieniem dla uzurpatora. — Mhm, no wiesz, ten nadworny mag, co zwykle chodzi na czarno — rzuciła luźno, wracając do przygotowywania doniczki. — Maurycy Tregard. Rozmawiałam z nim raz, może dwa... Nie chcesz go znać, okropny bufon. — Przesypała ziemię z nieużywanego wiaderka i ułożyła bulwę jako tako na tej niepełnej warstwie. Już miała się zabrać za pozostałą przestrzeń, kiedy kolejne słowa Irithylla sprawiły, że znieruchomiała na moment. Zaraz też wstała i podeszła do niego. — Co masz na myśli? — zapytała ciszej, wodząc uważnym i ciepłym zarazem wzrokiem po jego twarzy.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Sro Lut 23, 2022 7:51 pm

Zabrzmiało niewinnie? Nie wydawało mu się… to jakimś głupim pytaniem, a może w tych czasach nie mówiło się o wszystkim wprost. Szlag, jakich tych czasach, nie przespałeś siedmiu tysiącleci, po prostu znowu namieszałeś w głowie, która nie mieściła tyłu rzeczy. Wszystko ma swój kres.
-U nas królowie żyli nieskończenie długo… większość… ale inne ludy są śmiertelne z natury. Dlatego… dziwiło mnie takie zjawisko u wampirów. Ale polityka, rozumiem aluzje.
Przytaknął, odwracając wzrok. Pamiętał dobrze te wszystkie spiski i opozycję, rywalizację władzy, jawne lub też nie… potrafiły wyciągnąć z serca skrywany egoizm.
Kwestia nadwornego maga wampirów nieco go obeszła, nie znał żadnego Maurycego, ani żadnego Tregarda, widocznie nie był nikim istotnym jak dotąd, nawet jeśli nosił się jak paw. Ale pewnie na Neraspis ciężko o dobrego uczonego. To dziwne, kiedy mają tyle czasu na szlifowanie umiejętności.
Zaraz zaś padły te konkretne i nieprzyjemne słowa, sam nie wiedział dlaczego ich użył, ale czy miało to jakieś znaczenie… może nie oczekiwał jednak takiej reakcji Elrici. Trochę zaskoczyło go to, że porzuciła pracę, aby skupić się na tym temacie, jakby był on jakiś ważny…
-Ja… po prostu…- Ugryzł wargę, opierając się o mebel j odchylając do tyłu, odwracając głowę. -Zawsze szukałem jakiegoś sensu dla siebie, a kiedy prawda wyszła na jaw, tym bardziej czuję się bezsensu. Idharon… mój dom… jestem tam relikwią, nie przynależę już do tego świata, wygodniej dla nich, jak mnie nie ma… zaś wampiry… to też nie mój świat, nie będę prawdziwym wampirem, nie będę podlegał żadnemu monarsze… a tutaj… choć odzyskuje spokój, zarazem mam wrażenie, że jestem pasożytem…- Zerknął na nią z wolna. -Tęsknie też czasem za Egmundem… był mi przyjacielem i czułem wtedy, że mam swoją rolę… nie obchodziło mnie to co było wcześniej… mogłem też mu pomóc… a teraz…- Założył ręce na piersi. -...nie… nie jestem pewien jakiego koloru miał włosy… i oczy…
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Sro Lut 23, 2022 9:25 pm

Widziała lekkie zaskoczenie na jego twarzy i sama nie była pewna, skąd się tam wzięło. Było dla niej oczywiste, że jeśli rozmowa miała zejść na taki temat, to nie będzie w międzyczasie sadzić rzepy. Nie umiałaby, przecież to Irithyll.
Wodziła wzrokiem po jego twarzy i całej osobie, słuchając tych pierwszych zdań. Chyba rozumiała jego nastawienie do obu wspomnianych miejsc, nigdy się z nimi do końca nie utożsamiał. Lecz kiedy przyszło do wymienienia w tym szeregu ich chaty, źrenice kobiety zadrżały, a ona odwróciła wzrok na okno. Czuł tu się... niepotrzebny... niechciany. Dała mu do tego powód? Coś pominęła? Nie była pewna, ale skoro te myśli doszły do formy, którą należało wypowiedzieć, to nie były chyba bezpodstawne z jego strony. Z jego tylko, bo z jej owszem. Elrica podniosła na niego oczy z delikatnym wahaniem, jakby nie była pewna, jak odbierze jej słowa.
— Jesteś potrzebny... mnie — wyznała cicho, choć z całą stanowczością, a jednak znowu uciekła wzrokiem, tym razem w dół. — Jesteś... częścią mojego życia. Nie chcę, żebyś miał zadanie do wypełnienia, chcę, żebyś był szczęśliwy... — Z wolna podniosła na niego oczy. Miała jeszcze jedno pytanie, ale chyba nie wiedziała, jak je ułożyć. Czego pragnął? Właściwie przed chwilą to powiedział, ale czy potrafiła mu to dać...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Sro Lut 23, 2022 10:09 pm

Nie wiedział, czy powinien to wszystko mówić, mogło to równie dobrze brzmieć, jakby miał coś do zarzucenia, choć samemu nie wiedział gdzie leżała dokładnie przyczyna, ani też rozwiązanie. Wtedy też padły jej pierwsze słowa, które go.. zamroczyły, to dobre określenie. Utkwił w niej spojrzenie, nie wiedząc jak uporządkować te myśli i kontekst.
-Mam wrażenie, że to ja bardziej potrzebuje Ciebie, niż Ty mnie…
Odparł z delikatnym uśmiechem, chyba jeszcze nie w pełni pojmując co miała dokładnie na myśli, nawet jeśli jej ton rodził kolejne wątpliwości. Ale zaraz przyszła kolejna fala pogubienia, gdy jego bursztynowe oczy zrobiły się większe. Był częścią jej życia… codzienności… a mimo to nie wymagała niczego. Zawsze był po coś. Zawsze komuś miał wskazać drogę, doradzić, bądź coś zrobić… Elrica nigdy nie poprosiła go o nic. A szczęście…? Kiedy on był… Elrico…
Gdy tylko uniosła na niego wzrok, ten zbliżył się lekko, kładąc palce na jej czoło, zaraz zjeżdżając nimi na jej brwi i nos.
-Zamknij oczy…
Poprosił, a jeśli to uczyniła, mogła poczuć jakby coś się zmieniło. A wraz z tym, obce myśli…

"Obok niego zjawiła się bezszelestnie jedna z dam. Na pierwszy rzut oka może jedna z wielu, lecz jedno wejrzenie w jej błękitne ślepia by wystarczyło, aby stwierdzić, że nie jest podobna do większości.
Nie bawisz się, panie? — zagadnęła, z zainteresowaniem wodząc oczyma po jego twarzy.
Wyglądała jak zjawa, jak chodząca, piękna tajemnica, której kroki przecierały nieznane szlaki, migocząc mistyczną aurą.
Chyba jednak nieco zapomniał się z tym patrzeniem i analizowaniem, bo ta po chwili pojawiła się tuż przy nim, zawieszając na nim wzrok, jak i swoją uwagę. Jej pierwsze słowa go ocuciły, na co nerwowo się uśmiechnął, chyba z zakłopotania.
-Pojęcie zabawy jest zależne od perspektywy, Pani.[...]
[...]— To brzmi raczej smutno, nie sądzisz? Każdy powinien mieć kogoś, kto będzie go szukać, chyba na tym właśnie polega życie, nawet to postrzegane jako najgorsze z możliwych...

-Masz rację, Erlico, to na swój sposób nawet przykre. Każdy w końcu pragnie być kimś na kim może komuś zależeć, czuć że ma swoje miejsce w świecie i wiedzieć, że nie jest sam.- Zerknął w stronę bawiących się. -Każdy tu tego pragnie, własnych wspólnych historii, bo samotność jest właśnie smutna.- Powrócił do niej bursztynowym spojrzeniem. -Ja jestem jednak tylko tłem tych historii. Przemijam.[...]
[...]-Słyszałem jednak, że wieczność potrafi wyzbyć smaku nawet najlepszych dań.- Dotknął palcami zielonych liści, zaraz zerkając na nią. -Dobrze, że nie padłaś temu ofiarą. Przynajmniej, jeszcze. Lecz oby nigdy.
Uniósł kącik ust w górę.
— Jeśli jesz wciąż to samo... pewnie tak. Wszystko, co wieczne i niezmienne, w końcu się nudzi. Lecz natura taka nie jest. Zmienia się, rodzi, żyje i umiera. — Zawiesiła na nim wzrok. — Sprawia, że nie czujesz samotności ani monotonii. Dostarcza nowych dań... — Podeszła bliżej. — Co byś zrobił ze swoim życiem, gdybyś mógł żyć wiecznie, Ezaliahu?
-Jeśli mowa o samej wieczności… zapewne nie zrobiłbym nic więcej, niż teraz. Nic by się nie zmieniło.
Odpowiedziała mu delikatnym uśmiechem.
— Nigdy nie chciałeś być kimś innym?
-Nauczyłem się poznawać innych przez ich myśli i słowa, bo jak wspomniałem, one są pięknem.- Uśmiechnął się. -Więc czy to też złe, że poznałem Elrice Vantelshow, tajemniczą kobietę z balu, która mówi równie pięknie, co prowadzi zgrabnie grę, stawiając ostrożnie kroki. Gardzącą tymi, którzy unoszą głowę w górę, oraz taką, która pokazała mi piękny ogród, uznając chaos za harmonię duszy. Ludzie z reguły są ograniczeni. Głupi.- Przekrzywił głowę na bok. -A ja nie boję się powiedzieć, że lubię tę Elricę, która mi się objawiła? Bo masz szansę na własną, piękną historię?[...]
[...— Osądzić? — wymruczała z wolna i podparła się ręką o biodro. — Nie wydaje mi się, żebym miała cię za co osądzać. I nie nazwałabym cię demonem. — Zawiesiła wzrok na jego twarzy, a jej spojrzenie zdawało się złagodnieć. — Powiedz... Naprawdę chcesz odejść, czy tylko myślisz, że zacznę cię traktować jak dziwadło? — zapytała spokojnie.
-W takich sytuacjach… zawsze odchodzę, bo jest to najwłaściwsze…- Odpowiedział trochę niemrawo , ale szybko się opamiętał. -Chce opuścić te bagna. Powinienem odejść stąd skoro już wiesz…- Cofnął się od niej na dwa kroki. -Wampiry nie będą pytać, szybko zapomina się o moim istnieniu. Nie będę Cię już nawiedzać, obiecuje…
— Nie chcę takich obietnic... — rzuciła ostrożnie. — I nie pytałam o to, co robisz zawsze, czy co powinieneś…[...]
[...]-Chyba nie znam prawdziwej wolności…- Mruknął do siebie, zaraz dobiegając do niej spojrzeniem.- Przepraszam, mówię bzdu…- Przerwał, bo dopiero wtedy dotarły do niego kolejne słowa kobiety, przez które czuł się strasznie źle. -Nie możesz okazywać takiej życzliwości osobom, które na to nie zasłużyły i którym tyle już pomogłaś…

— Oczywiście, że mogę, to nic wielkiego.[...]
[...]Chciałem tylko, żebyś wiedziała, że ja... jestem popsuty. Po prostu chciałem.- Urwał na moment. -Z drugiej strony nie będę kłamać, potrzebuję tego, aby przetrwać. Już teraz jestem wyczerpany...
Spróbował wyjaśnić, ale czuł, że strasznie nieskładnie. Chciał jednak, aby wiedziała na czym stoi ona, jak też i on. Bo w tym wypadku... stali razem.
-Rany… dawno nikomu tego nie mówiłem na głos…- Zaśmiał się, nieco niezręcznie. -Ostatnią osobą był właściciel mojej twarz…
— Widziałeś kiedyś bliźnięta? Na pewno widziałeś. Myślisz, że któreś z nich nie ma własnej tożsamości, tylko dlatego, że istnieje to drugie? Oczywiście, że nie. — Delikatnie przymknęła ślepia. — Mogłabym zobaczyć was obok siebie, a ich tak wiedziałabym, gdzie stoisz, Ez…


A wraz z tymi wspomnieniami, wampirzyce przepełniało ciepło, jakby rozmyślała o szczęśliwych chwilach, mogąc widzieć samą siebie w ciepłych barwach. Jakby zawsze jej widok był związany tylko z tym czego chciał i to co dawało mu szczęście…
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lut 24, 2022 5:37 pm

Jego słowa, choć wypowiedziane z nutą żartu, to jednak dobrze trafiały do Elrici. Było w nich coś takiego, co budziło pełną ciepła nadzieję na to, że jednak się myli. Może przynajmniej po części. Zabawne, jak łatwo jest znaleźć sytuacje, w których każdy chciałby się pomylić. Mimo to, mówiła dalej, chciała mieć tę pewność, że dobrze zrozumie, że nie zabrzmi to zbyt... powszechnie. Banalnie. Czuła dziwny problem z dobieraniem właściwych słów, ale to nie było takie ważne.
Kiedy się zbliżył, miała ochotę go przytulić. Irithyll chyba jednak miał własny plan, więc czekała cierpliwie, śledząc myślami jego dotyk. Zamknęła oczy, gdy ją o to poprosił, ale chyba nie oczekiwała tego, co za chwilę zrobił.
Zobaczyła... siebie. Lecz z innej perspektywy. Z początku nie bardzo rozumiała, dlaczego jej to pokazuje, to przypadkowe spotkanie dwojga znudzonych balem gości, ale w miarę rozwoju tych wspomnień, tych uczuć im towarzyszących, zaczęła pojmować. Chyba nigdy tak naprawdę nie zastanawiała się, ile to dla niego znaczyło, czym było na tle szeregu innych znajomości. Nigdy nad tym nie myślała, chyba przywykła do tego, że ludzi się spotyka, poznaje, a potem idzie w swoją stronę, bo oni też idą. Ale on nie tylko nigdzie nie poszedł, ale też zachował te wszystkie ważne momenty. Dla niej też były cenne.
Na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech, kiedy powoli rozchyliła powieki, a miejsca ze wspomnień na powrót przemieniły się w niewielką chatkę w lesie. Tę samą, gdzie wszystko w jakiś sposób się zaczęło, tak bardziej na poważnie, a teraz... teraz trwało nadal, bo to przecież nie był żaden koniec. Może nawet nie środek?
Była mu wdzięczna za to wszystko, bo choć nie powiedział niczego wprost, to chyba nie mógłby tego precyzyjniej ująć. Miała jednak wrażenie, że ta wdzięczność, to nie jest to, co głównie chce powiedzieć. To jest też twój dom, przeszło jej przez myśl, a sama Elrica lekko objęła się za ramiona, lecz nie miało to nieprzyjemnego wyrazu, wręcz przeciwnie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Irithyll Agarthamaalar Czw Lut 24, 2022 6:47 pm

Nie powinna czuć się źle, że tego nie dostrzegła, bo on sam chyba sobie nie uzmysławiał tego faktu, póki go do tego nie zmusiła. Jak na tak młode stworzenie, wywiera niesamowity nacisk.
Tak, czy inaczej, jej odczucia pokrywały się z jego własnymi, jak zwykle dopełniali się, w końcu byli bratnimi duszami. Bliźniaczymi. Swoimi połówkami. To cenniejsze, niż posiadanie władzy, czy celu.
"Będę więc bezproduktywny w domu."
Usłyszała kojący szept, a kiedy ta objęła siebie rękoma, zarazem mogła poczuć coś na kształt zaskoczenia, choć nie było jej własnym. Te powoli zmieniało się w rozczulenie… spokojnie mogła przez to poczuć samouwielbienie.
Zaraz poczuła jak Irithyll opuścił jej ciało, ale nim się odwróciła, poczuła powiew wiatru, gdy koc okrył jego ciało, a on przybliżył się do niej, składając całusa na jej czole.
-Ty razem chciałbym nie spać jako tygrys…
Zasugerował i uśmiechnął się, chwytając ją za dłoń i ciągnąc za sobą. Mandragora, czy co tam… może poczekać.

Z/T 2x
Irithyll Agarthamaalar
Irithyll Agarthamaalar

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : Szabla, pistolet skałkowy, dobre nastawienie.
Ubiór : Przeważnie ciemnobrązowy, znoszony frak, z elementami zdobień i symboliki rodowej, jasny krawat, beżowa kamizelka, czarne rękawiczki, porządne buty / Biała szata bezrękawnikowa, z głębokim kapturem i luźnymi spodniami płóciennymi.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ostoja Elrici - Page 2 Empty Re: Ostoja Elrici

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach