Nocny wypad po zioła

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Nocny wypad po zioła Empty Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Sob Maj 07, 2022 3:10 pm

Neraspis i okolice
Marzec 1871

Mój cotygodniowy wypad do kuchni zakończył się sukcesem, no prawie zakończył, bo o ile miałem co chciałem, to do pokoju jeszcze nie dotarłem. Też nie byłem obładowany jedzeniem, jak kiedyś, bo teraz mam Hektora, więc z pokoju wychodzę częściej i jak jestem głodny, to mogę z nim pójść i coś zjeść, nie muszę robić zapasów na kolejny okres zamknięcia w pokoju. To całkiem wystarczające, ale dalej brakuje mi swobody mojego mieszkania, kiedy po pierwsze miałem dużo bliżej do kuchni, a po drugie nie musiałem się martwić czy ktoś mnie w drodze do kuchni nie porwie i nie zabije. Ale chyba wolę mieć te trudności niż gdybym miał siedzieć sam w Selinday bez żadnych znajomości. Jednak miło się czasem do kogoś odezwać. Wcześniej chyba tego nie widziałem, bo zawsze ktoś był obok. Mimo tego nie zawsze byli pomocni, jak wtedy kiedy mnie w pracy pobili... Na bogów, jak dobrze, że mam Hektora, i że jeszcze nie postanowił mnie ukatrupić, chociaż miał ku temu wiele okazji. Powinienem mu postawić ołtarzyk czy coś, chociaż na razie przekupuję go jedzeniem. Dopóki widzi, że jestem użyteczny i daję mu ciastka, dopóty jestem bezpieczny, względnie bezpieczny.
Tuląc Łosia co piersi, zastukałem paznokciem w szybę okna, z którego widać było nocny krajobraz lasu dookoła zamku. Wiele razy przechodziła mi przez głowę myśl, żeby w końcu wyjść poza mury, jednak ciemność mnie jakoś zniechęcała. Ostatnimi czasy jednak doszedłem do wniosku, że o ile w mieście chodzenie po nocy cię zabije, to tutaj jest inaczej. To w dzień ci nikt nie pomoże, bo wszyscy śpią, albo nie mogą wyjść na słońce, bo sami zginą. Dlatego coraz bardziej przekonywałem się do wyjścia na spacer. Łosiowi też by się to przydało. Kiedyś jeździł ze mną wszędzie, a teraz siedzi tutaj i nic nie robi. Stary jest już, to prawda, ale kot, to kot, młody jest aż do śmierci, chciałby poszaleć. Wyrzuty sumienia miałem, że ostatnie lata spędzi w zamkniętej przestrzeni. Dałem mu buziaka w łepek, który zaciekawiony wpatrywał się w korytarz. Po chwili i ja usłyszałem kroki. Po takim czasie już rozpoznaję czasami kto idzie. Moja chimera trudna do rozpoznania nie jest z oczywistych powodów, ale tym razem, to nie był on. Wbrew sobie czekałem, aż postać wyjdzie zza rogu. Jeśli to nie będzie ten ktoś, o kim myślę, to ucieknę. Mam klucz do pokoju w kieszeni, więc dam radę się szybko schować. Cóż za odwaga, prawda? A w środku cały się telepię. Co jeśli to jest zaplanowane? Każda droga będzie zablokowana? Wtedy sobie nie pouciekam. Z jednej strony liczyłem, że się nie mylę, a z drugiej, już się pogodziłem z nadchodzącym bólem.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Killian Falone Nie Maj 08, 2022 12:37 am

Równe kroki odbijały się po kamiennych ścianach korytarza, tworząc elegancki rytm swobodnego spaceru. Lubił ten dźwięk, był taki porządny, pełen pewności i każący schodzić z drogi. To zresztą się zdarzało niemal codziennie, kiedy napotykał kogoś, kto mimo wszystko wolał zajmować się własnymi sprawami. I dobrze, przynajmniej on będzie mieć potencjalnie mniej problemów na głowie. Może właśnie dlatego tak wielu ludzi nienawidziło urzędów? Niby nic nie robisz, a wciąż jesteś zajęty i tak to wygląda z jednej i z drugiej strony. Teraz jednak miało być inaczej i pragnął jak najlepiej spożytkować tę wolną chwilę. A najlepiej jest złamać kilka konwenansów, kiedy nikt nie patrzy. No, może poza jego wiernymi nietoperkami, ale nimi już dawno przestał się przejmować pod tym kątem. Jak można by szemrać na króla, który nie pozwoli krzywo na ciebie spojrzeć? Zresztą, gdyby tylko zaczęli, Lis nie dałaby im zapomnieć o tym błędzie.
Wyszedł zza rogu, kierując się korytarzem nieopodal kuchni, bo ten akuratnie był teraz najkrótszą drogą do bramy. Killian był prawdopodobnie jedną z najlepiej zorientowanych osób w tej plątaninie i to na każdym poziomie zamku. Już pomijając fakt, że głupio byłoby się gubić we własnych włościach, to był to chyba jakiś jego cel życiowy, bo rozeznaniem w terenie zajmował się od samego początku.
Zaraz jednak potok bezkształtnych myśli urwał się zastąpiony przez uwagę skupioną na nowej osobie.
— Kitikulu, nie spodziewałem się cię tu znaleźć — rzucił z lekkim uśmiechem i zbliżył się do niego, pamiętając jednak o nieco większej przestrzeni osobistej niż przeciętnie. — Jak się miewasz? Mam nadzieję, że Hektor nie przysporzył ci problemów swoim... sposobem bycia — rzucił, zakładając dłonie za plecami, po trochę też zerkając sobie bardziej na Łosia niż dhampira. Kot był tym zdecydowanie mniej podenerwowany. Choć należało przyznać, że Kiti się rozwijał. Socjalizował. Z początku podobno wychodził jedynie za dnia.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Nie Maj 08, 2022 1:19 am

Odetchnąłem w duchu widząc, że się nie pomyliłem co do kroków. Może powinienem przestać wątpić w swoją nieomylność, bo jednak trochę już czasu na zamku spędziłem, niedługo będą dwa lata tak naprawdę. Kiedy to minęło? Trudno mi powiedzieć. Siedzenie w pokoju, banie się i zajmowanie papierkową robotą, sprawiają, że życie przepływa przez palce, jak wściekłe. Jestem jednak wampirem, więc niekontrolowany upływ czasu mi straszny nie jest.
Obleciałem króla wzrokiem, a później spróbowałem namierzyć jego ochronę, która musiała gdzieś tu być. Zawsze to raźniej, bo nawet, jak ktoś coś zrobi złego, to jest szansa, że inni go powstrzymają. Tu działa ta sama zasada co u Hektora: to, że mnie wcześniej nie zabili, nie znaczy, że już nigdy tego nie zrobią. Może powinienem przestać tak myśleć? Tak, powinienem, ale nie przestanę, to chyba silniejsze ode mnie.
Mimo czarnych myśli kiwnąłem głową na przywitanie i nawet się jakoś tak lekko uśmiechnąłem, zwłaszcza po tym, jak Łoś zmienił się w galaretkę i wygiął się w tył, wyciągając łapki do wampira. Kiedyś myślałem, że rudzielec kocha go bardziej ode mnie, ale tak nie jest, on po prostu ma duże serduszko, w którym jest masa miejsca dla każdego.
Uśmiech nieco mi się poszerzył kiedy zapytał o chimerę.
-Hektor. Mogę powiedzieć, że jest raczej przydatny.-schyliłem się, odstawiając kota na ziemię.-Dobrze wykonuje swoją pracę. Nie mam na co narzekać, no chyba, że na niektóre jego metody... przyciągania mojej uwagi.-Gdyby chłopak tu był, pewnie wiedziałbym o czym mówię. Ja nie zapomniałem tamtego wydarzenia w kaplicy. Łoś, wypuszczony na wolność, dumnym, kocim krokiem ruszył do Liana, aby osierścić mu nogawkę liniejącym włosiem. Magia wiosny, wszędzie kłaki.-Dobrze jest mieć przy sobie kogoś, kto umie przerwać niezręczną ciszę.-spojrzałem na niego z nieco gorzkim uśmiechem. Głupio mi się tak przyznawać, że nie zawsze sobie radzę, ale jakby nie patrzeć, Falone widział mnie w gorszym stanie. Udawanie, że nie mam złych dni byłoby zbyt oczywistym kłamstwem.
Bez rudego na rękach zrobiło mi się jakoś zimno i obco. Zerknąłem na korytarz po boku, w którym dalej nikogo nie było. Warto się jednak upewnić. Chwyciłem się dłonią za nadgarstek, majstrując coś przy guziku i mankiecie, chcąc poprawić ich ułożenie i sprawdzić czy na pewno wszystko jest zapięte.
-Gdzie się wybierasz?-zagadnąłem, żeby się skupić na czymś innym niż sprawdzanie czy wyglądam w porządku i nikt nie idzie. Z Hektorem u boku bym się czuł pewniej. Tak to właśnie jest, jak z pokoju wyjdę sam. Ale nie będę płakać, nie będę, moja kredka do oczy była zbyt droga, żeby ją marnować w tak barbarzyński sposób. Motywacja, wszystko, to motywacja. Myśl pozytywnie, prawda? Już kompletnie pominę to, jak głupio moje pytanie brzmiało. ,,Gdzie się wybierasz?" Czy ja jestem jego matką, żeby go tak wypytywać? Zestresowałem się troszkę, zwalę to na to, niech on też udaje, że nic nie słyszał.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Killian Falone Nie Maj 08, 2022 6:16 pm

Uśmiech na twarzy króla poszerzył się nieco. Nie miał pewności, czy Kiti zaplanował ten żart, ale wyszedł mu tak czy inaczej. I był zarazem dobrym opisem chimery, z tego co sam wiedział. Oszołom, a jednak przydatny i wbrew pozorom całkiem obyty w świecie. Zaskakujące, jakie dziwadła można czasem znaleźć na dworach, a to w dodatku znalazło się samo.
— Słyszałem, że jest kreatywny — przyznał, raczej nie biorąc tego oskarżenia na poważnie. Brzmiało jakby Hektor go zaczepiał w co najmniej nieprzepisowy sposób i chyba nikogo by to nie dziwiło.
Choć początkowo zdawał się nie zwracać wielkiej uwagi na Łosia i to, co dhampir z nim robi, to jednak ocieranie się o jego nogi skutecznie odwróciło wzrok od rozmówcy. Jak też i myśli, w końcu to był taki przyjemny widok, kiedy jakieś stworzenie ot tak do ciebie podchodzi, by spędzić z tobą czas, nie oczekując niczego więcej niż wzajemności. Może i koty nie były tak wierne jak psy, ale wciąż znacznie lepsze od ludzi.
— Ty również masz mi coś do powiedzenia? — wymruczał do kocura, podnosząc go z podłogi, by ułożyć sobie na rękach. Lian spojrzał na tę rudą, puszystą mordkę Łosia, miziając go po policzkach. — Jakaś skarga na twoich służących? — Uśmiechnął się do kota, ale uśmiech ten zaraz przygasł, kiedy Kitek odwrócił jego uwagę. Nie przez samo to, a raczej słowa bardziej poważne niż rozmowa z futrzakiem. — To prawda... zwłaszcza kogoś, kto chce to zrobić. — Wiedział coś o tym, sam przecież nieraz był takim kimś... Kiedy jeszcze nie obowiązywał go ceremoniał. — Cieszę się, że się dogadujecie. — Wrócił uwagą do Łosia i miziania go po głowie. Swoją drogą, powinien chyba zrezygnować z tego słowa, brzmiało mieszczańsko, ale nie umiał znaleźć odpowiedniego zamiennika w tym momencie. — Hm? Oh, na przejażdżkę po lesie, Rieux tego potrzebuje, a nikomu nie da się dotknąć — wyjaśnił niezobowiązująco. Może powinien lepiej zsocjalizować jelenia, ale teraz mogło być na to i tak za późno. Poza tym, miał wymówkę. — Pogoda i czas sprzyjają, więc szkoda byłoby zmarnować taką okazję — dodał, obserwując, jak Łoś nadstawia mu nowe partie zauszek do drapania.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Nie Maj 08, 2022 7:19 pm

Pokiwałem głową na plotki, jakie król słyszał. Sam jednak nie wiem czy to kreatywność, czy po prostu brak zastanowienia przed podjęciem działania. Mimo wszystko ranny nie jestem, więc niech robi co chce, bo i tak jedyną bronią, jaką przeciw niemu mam, to spojrzenie zmrużonych ślepi.
Łoś, jak zawsze dał się podnieść i miziać do woli. W odpowiedzi mruczał miękko. Czy miał skargi na swoich służących? To ja jestem jego służącym i Hektor, no i nie zapominajmy o tym, że sam król jest poniekąd niewolnikiem mojego kota. Może nie myśli o tym na co dzień, ale taka jest prawda. Kot nawet nie musiał mówić nic, a on już go podniósł i oddaje mu cześć. Też bym tak... Nieee, jednak nie chciałbym tak. Chwałę cenię sobie dużo mniej niż spokój.
Znów pokiwałem głową. Też się cieszę, że się dogadujemy. Bez niego, byłby ze mnie cyrk na kółkach. Na szczęście temat się rozpłynął, nie było co o nim dużej gadać. Zwłaszcza, że Łoś zgarniał dużo uwagi i skupienia dla siebie. Nagle jednak chwycił zębami palce króla, nie mocno i nie na długo. Puścił go i ze skrzekiem przerzucił się gwałtownie na drugą stronę łebkiem, żeby zmienić perspektywę z tak wysoka. Oblizał się i z kocim uśmiechem spojrzał na Liana, dając mu zgodę na kontynuację głaskania. Odrobina dzikości jeszcze nikomu nie zaszkodziła. No chyba, że w trakcie tego popełniło się przestępstwo i zostało się złapanym przez milicję. Ale kotów to nie dotyczy.
-Mogę dołączyć?-Zanim pomyślałem, wyłapałem okazję i rzuciłem propozycję, a kiedy zrozumiałem co powiedziałem, speszyłem się cały i zburaczałem na twarzy. Narzucam się? Być może, to w końcu miała być jego przejażdżka po lesie, co ja mam za nim biec?-Potrzebuję ziół... na leki... dla siebie.-no tak, pogrążaj się Kiti, śmiało, nie krępuj się.-Nie zebrałem się, żeby Hektora o to zapytać... Łoś by mógł pobiegać po lesie, kiedyś zawsze szalał po mieście, jak z mieszkania wychodziłem.-wyjaśniłem szybko, ledwo nadążając z wyraźnym wypowiadaniem słów. Musiałem szybko naprostować tą sytuację. Może faktycznie powinienem był poczekać z tym na chimerę, ale jakoś tak wyszło. No i jakoś mi przyszło do głowy, że jakbym się z nim na przejażdżkę wybrał, to by było zabawnie. Rogacz na rogaczu. Interesujący widok. Ciekawe czy są specjalne strzemiona na kopytka. Czy ogon by się mu jakoś dziwnie wyginał? Co by z nim robił? Nie powinienem myśleć o jego ogonie, bo jeszcze mi się przyśni. Chociaż dalej się zastanawiam, jaka w dotyku jest sierść na nim. Porzućmy ten dział ciekawości.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Killian Falone Wto Maj 10, 2022 12:16 am

Falone zaczekał cierpliwie, aż Łoś wyrazi zgodę na dalsze pieszczoty. Takie właśnie były koty. Robiły, co im się podobało, a chcąc z nimi obcować, musiałeś grać według ich zasad. Ale w takim życiu było coś kuszącego i... urzekającego zarazem. Takie koty przyciągały jak magnes i aż chciało się je oswoić. A to było nie lada wyzwanie.
Jego ręka zatrzymała się ponownie na kocim łebku i aż Łoś zdziwił się, dlaczego przestał być głaskany na tych parę cennych sekund. Jednak zdziwienie postawionym pytaniem było silniejsze od Killiana, który podniósł na sekretarza zaskoczony wzrok pełen niezrozumienia. Szybko jednak opamiętał się i schował to pod maską słuchania jego wyjaśnień. A jednak wciąż nie pojmował... po co? Nie był tu wcale najwygodniejszą osobą do takich wyjść, nawet jeśli jedną z najlepiej dhampirowi znanych. To... to pewnie był główny argument, którego ten nie wypowiedział.
— W takim razie zapraszam — odparł z wolna, by zaraz jednak skierować się dalej korytarzem w stronę bocznej bramy zamkowej. — Dobrze, że nie wypuszczasz go samego poza zamek. Kirtan to wciąż dzika kraina — podjął po chwili i zamyślił się nad ostatnim zdaniem. — Choć można odnieść wrażenie, że z każdym miesiącem coraz mniejsza — dodał pochmurnie, jednak chyba szybko porzucił tę myśl i uśmiechnął się pod nosem. — Mam nadzieję, że potrafisz jeździć... Choć to nie jest takie skomplikowane, a wierzchem znacznie lepiej i bezpieczniej poruszać się po bagnach. Zwierzęta umieją wyczuć stały grunt.
Minęli straż przy bramie, która otworzyła im niewielkie wrota. Przejście pod łukiem w dogodny sposób prowadziło do stajni, gdzie kilkanaście boksów było zajętych przez kopytne, które spozierały na przybyszów świecącymi blado oczyma. Wiele jeleniowatych prowadziło nocny tryb życia również na wolności, a to dodatkowo ułatwiało ich wykorzystanie.
Falone postawił kota na ziemi i skierował się do pierwszego boksu, który również wyglądał najporządniej.
— Wasza Wysokość.
Wampir zatrzymał się, kiedy z bocznej wnęki wyłoniła się przed nim jelonkowa hybryda w ciemnym, wygodnym do pracy stroju, i skłoniła się nisko. Brązowawe włosy dziewczyny były pozaplatane, a jej skórę pokrywała cienka warstwa delikatnego futra, które przynajmniej teraz przybierało zielonkawych odcieni.
— W czym mogę służyć? — Stajenna podniosła znów oczy na białowłosego, na moment też zerkając po drugim wampirze, którego jednak nie kojarzyła.
— Pomóż panu Tremainowi przygotować jakiegoś spokojnego wierzchowca — odparł spokojnie i zerknął na Kitka. — Za chwilę do was dołączę — dodał i ruszył dalej ku zainteresowanemu już Rieux, zaraz po tym jak jelonka zeszła mu z drogi.
Dziewczyna spojrzała na ciemnowłosego wampira i ukłoniła się również, choć nie tak nisko.
— Proszę za mną, panie — rzuciła lekko i podreptała na zgrabnych raciczkach ku jednemu z zapasowych zwierząt. Gdzieś u sufitu stajni Kiti mógł dostrzec śledzącą ich grupkę nietoperzy. Druga zapewne podążyła za Falone'em
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Wto Maj 10, 2022 2:20 am

Zgodził się? Zgodził się. Nie mam pojęcia co było gorsze, to, że nie odrzucił mojej głupiej propozycji skazując mnie na mocne rozmyślania w samotności nad moją lekkomyślnością, czy że zaakceptował ją zapewniając mi okazję do miłego spaceru w strachu. Tak czy inaczej, chyba chciał być miły? Czy na pewno? Zaskoczyłem go, więc od tak odpowiedział na szybko ze stresu? Na bogów, to król, nie takie pytania mu zadawali. Zatem to znaczy, że zgodził się na spacer, bo faktycznie nie widzi problemu? Za dużo myślenia, za dużo. Ja już chcę do pokoju.
Ruszyłem za nim, słuchając i przytakując, co chwila zerkając na Łosia, który w jego rękach był teraz zakładnikiem. Mógł iść gdzie chce, a ja polezę za nim. Niestety Lian przypomniał mi o mojej głupocie. Przejażdżka, to przejażdżka.
-Kiedyś głaskałem konia.-pochwaliłem się swoją jeździecką historią, która nie istniała. Jelenie to chyba mądre zwierzęta, więc nawet jeśli nie umiem, to będą się razem trzymać, prawda? Zrozumieją, że jestem kwintesencją braku umiejętności potrzebnych do życia. Muszą, innej opcji niestety nie mają.

Stajnia wbrew pozorom wydawała się być dobry miejscem na morderstwo. Ciemno, zawsze można zwalić to na zwierzęta, wystarczy to dobrze upozorować. A jak się człowiek nie chce certolić, to można wszystko spalić w cholerę. Wszędzie ścianki boksów za którymi można się schować, wszędzie jakieś dźwięki, bo to albo mucha, albo jeleń, albo deska skrzypnie sama z siebie, a to odgłos z zewnątrz dobiegnie. Cudownie, perfekcyjnie, kocham takie miejsca, moje ulubione.
Owinięty w miły kocyk dramatyzowania, pojawienie się dziewczyny i jej głos mnie całkowicie zaskoczyły. Szybko spojrzałem na króla czy przypadkiem nie wyciąga noża spod pazuchy, ale nie, wszystko dobrze. To tylko hybryda, włochata, hybryda. Po prostu wyszła na spotkanie. Oddychaj, spokojnie. Wdech i wydech, tylko cicho, żeby nie zobaczyli, że się denerwujesz. Jeszcze ona na mnie spojrzała, a ja się jak pacan wzdrygnąłem. Na pewno teraz sobie coś pomyśli o mnie, zwłaszcza po tym, jak zostałem nazwany Panem Tremainem. Sytuacja wygląda tak: Złowieszczy król z kotem na rękach przyprowadza jakiegoś wypłosza do stajni i chce go wywieźć w las. Wiedziałem, że to zły pomysł, od początku wiedziałem.
Przełknąłem nerwowo ślinę i pokiwałem łebkiem. Zaraz do nas dołączy, no oby, niech mnie tu samego nie zostawia. Zwłaszcza, że Łoś wolał iść za nim. Mały zdrajca, paskudnik. Zawsze kiedy go potrzebuję jest przy mnie, a teraz? Uznał, że go nie potrzebuję? Samodzielności chce mnie sierściuch uczyć!
Mi pozostało tylko pójść w ciszy za dziewczyną. Zerknąłem na nietoperze błagalnym wzrokiem, pokładając w nich całą nadzieję. Nie mając pojęcia co robić z dłońmi, zacisnąłem jedną na drugiej i rozpocząłem sesję znęcania się nad nimi. Już myślałem, że się pozbędę resztek bandaży, ale po dzisiejszym wypadzie chyba będę miał ich nową porcję na sobie.
Niespecjalnie chciałem podejść do jelenia, przynajmniej na razie. Ja wiem, zgodziłem się na przejażdżkę, ale chyba jeszcze nie do końca do mnie docierało w jak wielkim bagnie siedzę, a sięgało mi ono co najmniej szyi. Popatrzyłem jeszcze raz na nietoperze i dopiero po chwili przerzuciłem wzrok na jelonkę.
-Jak się na tym jeździ?-zagadnąłem cicho, ale tylko na tyle mnie było teraz stać. Może za chwilę powiem głośniej, ale też okolica była zbyt cicha na normalny ton.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Killian Falone Wto Maj 10, 2022 11:23 pm

Kiedyś głaskał konia. To była... chyba dobra wiadomość? Przynajmniej nie bał się im podobnych zwierząt, a jak na ironię, to z końmi miał więcej do czynienia niż Killian. Drobny i nieznaczący szczegół, ale nawet go rozbawił.
Falone zerknął na dół, słysząc ponowną obecność drobnego, szybko bijącego serduszka. Nie spodziewał się, że Łoś pójdzie za nim, ale to było całkiem miłe. Uważając na położenie kota, by przypadkiem nie wszedł pod racice, zajął się oporządzeniem wierzchowca. Właściwie nie musiał się obawiać o rudzielca, jeśli jakieś kopytne były nieuważne, to krowy i owce, i im podobne. Te mniej szlachetne, jak to mówią.

Widziała niepewność bijącą od osoby wampira, toteż nawet ucieszyła się, kiedy ten poszedł za nią bez zwłoki czy protestu. Nie miała też wielkiego pojęcia, dlaczego taki jest, więc ostatecznie postanowiła to zignorować i zająć się poleceniem.
— To jest Chaseur. Nie ma problemu przy współpracy z obcymi — oznajmiła krótko i sięgnęła po szczotkę, bo choć zwierzę było czyste, to zdążyło nanieść na siebie drobinki słomy i podobne rzeczy, które nie powinny znaleźć się pod rzędem. — Um... — Zawahała się na moment, słysząc pytanie, zerknęła nawet na niego, ale szybko wróciła do czyszczenia sierści. — Pokażę panu — zapewniła z lekkim wahaniem. To raczej nie zdarzało się często, a obecność króla tym bardziej dodawała stresu do nieprzewidzianych okoliczności. W końcu mieli jechać razem, musiała zadbać o to, żeby chociaż wyjechali z dziedzińca.
Jelonka szybko uporała się z wszystkimi czynnościami, w których wyraźnie miała dużą wprawę. Chaseur również wyglądał na cierpliwego, dając ze sobą robić właściwie wszystko, co potrzebowała, włącznie ze sprawdzeniem racic. Może to jej rasa tak dobrze wpływała na wierzchowce. W końcu jednak na grzbiecie szarawego jelenia znalazło się siodło, a na łbie ogłowie przystosowane do obecności poroża.
— Najłatwiej wsiąść jednym, zdecydowanym ruchem — rzuciła i zaprezentowała zgrabny wskok na siodło. — Można kierować wodzami, ale proszę to robić raczej w nagłych wypadkach. Znacznie lepiej jest używać nóg, jeleń czuje każdy ruch i przekręcenie. By ruszył czy przyspieszył, wystarczy lekko ścisnąć, ale nie kopać — dodała zaraz i nakłoniła rogacza do wyjścia z boksu na środek stajni. Szedł elegancko, choć dość leniwie. Zaraz też obróciła się w miejscu, starając się zaprezentować mu, co mówiła. — Jeśli pan pociągnie o tak, to zacznie się cofać... I... To chyba wszystkie podstawy... Schodząc, można zeskoczyć — dodała i zaraz też znalazła się na ziemi, a obracając do Tremaina, dostrzegła też króla, który stał kawałek dalej i przyglądał się im razem z Rieux. Ten widok trochę spłoszył dziewczynę, ale Falone nie zareagował, więc wróciła uwagą do drugiego wampira. — Proszę... spróbować...
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Sro Maj 11, 2022 12:14 am

Łoś w niczym nie przeszkadzał, chociaż mógłby, ale postanowił pozostać poza zasięgiem racic. Usiadł wygodnie i przyglądał się co król robi, a kiedy ten był już gotów, ruszył przy nim, ponownie dopadając do jego nóg, aby ocierać się o nie w leniwym marszu.
Chaseur, co nie ma problemów z obcymi, tak? Zaraz zobaczymy czy aż tak problemów nie ma. Stałem poza boksem jelenia i patrzyłem na nich uważnie. Coś mnie w tym zwierzęciu peszyło, to pewnie te rogi. Wyglądają na dobre do nadziewania wszystkiego dookoła. Poza tym koń, to koń, je się widziało w mieście, przy wozach, a jak ja w lesie mało kiedy byłem, to gdzie tam jelenia zobaczyć żywego, jak to przy drodze od tak sobie po prostu nie stoi. W sumie to mój chyba pierwszy raz kiedy widzę jakiegoś. Czułem się onieśmielony przez tego ducha prosto z lasu. Może teraz stracił na dzikości, jak wszystko traci w dzisiejszych czasach, ale sam zachwyt przeszłością mi wystarcza.
Przyglądałem się instrukcjom dziewczyny, nie rozumiejąc, jak z taką łatwością można wsiadać na coś tak dużego i do tego tak łatwo tym sterować. Odsunąłem się w bezpieczne miejsce, żeby mnie nie zdeptali i nie kopnęli. W głowie powtarzałem sobie co mówiła. Czyli nogami mam sterować? Ale...jak? To było zbyt niezrozumiałe bez głębszych wyjaśnień, dlatego o nic nie dopytywałem, a w głowie już miałem myśli o porażce. To nie skończy się dobrze. Mówiłem już, że zaczynałem żałować? Chyba mówiłem, ale jeśli nie, to zaczynałem żałować.
Jeszcze tak ładnie zeskoczyła na ziemię. Zacisnąłem usta i spróbowałem zapamiętać ile mogłem. Może nie opisy, co wygląd, gdzie ona nogę dawała, gdzie miała ręce. Wiedziałem, że jednak ona ma te ruchy wyćwiczone. Na duchu podnosiło mnie jednak to, że zwierzak wyglądał na spokojnego.
Spojrzałem za jej wzrokiem, który napotkał Liana. Nie tylko ona się speszyła, ja również. Dobrze wiedzieć, że nie jestem jedynym wypłoszem na zamku. Czyżby go bardzo lubiła? Chyba każdy go lubi, to w końcu król, którego sami wybrali, albo na którego się sami zgodzili. Do tego nie jest zły.
Popatrzyłem na nią, kiedy powiedziała, że mam spróbować. Jeleń też obrócił łeb z moją stronę, a ja się odsunąłem pół kroku. To ma zęby i jest duże. Chociaż ta sierść wygląda na całkiem miłą. Oślini mnie? Nieśmiało wyciągnąłem rękę do stwora i jednak podszedłem kawałek. Tyknąłem go palcem w szyję i wtedy świat nabrał kolorów. Druga dłoń dołączyła do czochrania jego futerka. To nie jest takie złe. Zerknąłem na siodło i obróciłem się w stronę Liana.
-Mógłbyś... nie patrzeć na chwilę?-poprosiłem grzecznie, znów zarumieniony.-To będzie kompromitacja, nie chcę cię skazywać na patrzenie na to.-wyjaśniłem. To dla jego dobra, ale głównie dla mojego. Jak mi się nie uda i on będzie to widział, to nie mam zamiaru próbować drugi raz, po prostu zwinę się na ziemi i umrę z zażenowania. Postawcie mi tu grób, albo nie, bo i tak nikt go nie odwiedzi.
Jeśli zrobił o co prosiłem, podjąłem pierwsza próbę, godząc się na ewentualną pomoc dziewczyny, w końcu nie jest facetem, więc... jak mnie dotknie, to raczej przeżyję? Mam na sobie trochę warstw ubrań, więc powinienem dać radę, najwyżej potem się otrzepię z tego, jak nie będzie patrzeć. Niech mi jeszcze poda Łosia i będę gotów na przejażdżkę. Mam nadzieję, że informacja o niej nie dotrze do Hektora, nie chcę, żeby myślał, że stać mnie nagle na wszystko.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Killian Falone Czw Maj 12, 2022 2:30 pm

Spojrzenie jelonki wodziło do jednego do drugiego, od jelenia do chłopaka, krótko na króla i szybko z powrotem. Trudno jej było określić, jaki próg ich dzieli, jednak kiedy Tremain wyszedł ze swoją prośbą, to mogła z łatwością uznać, że bardzo wysoki. To chyba ponownie ją zestresowało.
Falone uśmiechnął się tylko na te słowa z widocznym rozbawieniem. To wszystko było takie głupie i nie na miejscu, że nie mógł zareagować inaczej. A choć szkoda mu było tego zapowiedzianego widoku, to jednak zawrócił ku wyjściu, zacmokał na Rieux i udał się na dziedziniec, by tam zaczekać. Oczywiście Łoś powędrował razem z nim, porwany znów na ręce. Rogacz prychnął cicho i podreptał za nim jak dobrze wyszkolony pies, od czasu do czasu zaczepiając Killiana o ramię.
Dziewczyna patrzyła na to w zdumieniu, ale zaraz wróciła myślami do rzeczywistości, by przytrzymać głowę szarego, który żywo interesował się wychodzącymi. Przeniosła zaraz uważne spojrzenie na Tremaina. Nie była pewna, czy w razie czego będzie mogła mu pomóc, bo posturę mieli dość podobną, ale ona chyba bardziej aktywnie spędzała czas.
Ktoś zorientowany powiedziałby, że jeleń stał spokojnie, ale dla niewprawnego Kitka, dla którego każdy ruch większy niż wykona krzesło, to mogło wydać się straszne, kiedy zwierzę przestąpiło z nogi na nogę. W dodatku był wtedy niemal w powietrzu, nie wyszło to dobrze, a jelonka lekko popchnęła go za but, by pomóc usiąść pionowo. Odsunęła się pół kroku i znowu chwyciła za uzdę, czekając, aż Tremain się ułoży i złapie wodze. Wtedy też puściła szarego, a on stał spoglądając na wyjście.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Czw Maj 12, 2022 3:47 pm

Wątpiłem w to czy się zgodzi, mój argument mógł go jedynie zachęcić, ale mimo tego zgodził się i słowa złego nie powiedział. To dużo dla mnie znaczyło, zapamiętam to, no chyba, że się czegoś wystraszę, wtedy mogę o tym zapomnieć na chwilę. Tak już bywa. Tak czy inaczej doceniam jego pójście na mój układ pomimo tego, że dzisiaj wybitnie utrudniam mu życie. Płacę mu możliwością korzystania w towarzystwa mojego kota, który idzie za nim, jak pies. Niech idzie, ja rozumiem, świat poznaje, ale mógłby chociaż się obrócić i na mnie spojrzeć.
Nie czekałem dłużej na nic i zabrałem się za wsiadanie na jelenia. Jak to szło? Gdzie mam nogę dać? Tutaj? Cała operacja przeszła prawie gładko. Był strach, zwierzak się ruszył, co przyprawiło mnie o chwycenie siodła tak mocno, że blade palce jeszcze bardziej mi zbielały. Myślałem, że zaraz zacznie się rzucać, jak szalony i rozgniecie mnie o ścianę, ale on dalej stał, jakby testował i śmiał mi się w twarz. Nie wiem jak bardzo inteligentne te zwierzęta są. Pewnie trochę, ale nie aż tak, jak myślę, poza tym to zwierzę, one robią co chcą, to nie tak, że mnie nienawidzą czy coś. Za to je lubię. Człowiek może mnie zabić, bo mu się nudzi, zwierzę zrobi to we własnej obronie lub przypadkiem w wyniku mojego błędu.
Z pomocą jelonki udało mi się usiąść stabilnie. Chwyciłem wodze, jak prawdziwy nowicjusz i popatrzyłem niepewnie na zwierzę. Niby miękkie i kochane, ale brakuje mi doświadczenia w relacji z nimi. Może powinienem więcej do stajni chodzić, patrzeć, jak inni jeżdżą. Kusi mnie to bardzo mocno. Tylko czy Hektorowi będzie się chciało marnować czas na stanie tu ze mną i gapienie się na stwory? Jak mu dam ciastko, to pewnie nie będzie miał nic przeciwko.
-Jak często ludzie umierają spadając z nich, albo nadziewając się na rogi?-popatrzyłem na dziewczynę z obawą. Chciałem znać prawdę, niech mi powie statystyki, chcę wiedzieć czego częścią dzisiaj będę.
Nieśmiało puściłem wodze jedną dłonią i ułożyłem ją na szyi jelenia, delikatnie go głaszcząc i drapiąc. To było trochę nierealne. Gdyby Killian na mnie nie czekał, to bym tak siedział i głaskał Chaseura. Przez myśl nawet przyszło mi to, że trochę się do niego już przywiązałem.
Na próbę delikatnie ścisnąłem go nogami, tak, jak ona mi to wcześniej pokazała. Robię dobrze? Najwidoczniej tak, skoro jeleń ruszył. To było, jak magia, jak mówienie w jakimś nieznanym języku. Co z tego, że z kotami takie rzeczy praktykuję, z nimi nie czuję wspaniałości tego rodzaju rozmowy, bo znam ją od zawsze, a tutaj? Wielkie bydle robi to o co poproszę, trochę, jak... Kilian przed chwilą. Królu, mój jeleniu. Skarciłem się szybko, bo co jeśli on umie czytać myśli?
Po kilku krokach, pociągnąłem spokojnie za wodze, w ten sposób zatrzymując nas. Uśmiechnąłem się łagodnie, bo to mimo wszystko było wielkie osiągnięcie.
-Chyba damy radę.-rzuciłem do hybrydy, zapewniając ją, że jeleniowi się nic nie stanie i mi być może też nie. Pozytywne myślenie jest bardzo ważne, a ja nie doświadczam go często, więc pozwolę sobie cieszyć się chwilą.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Killian Falone Sob Maj 14, 2022 1:20 am

Jego pytanie było zaskakujące. Ze wszystkich, jakie mógł zadać, zdecydował się na właśnie takie, a ona odruchowo postawiła uszy w jego stronę.
— Jak... często?... — zawahała się, by zaraz skłonić lekko głowę. — Proszę mi wybaczyć. Nie wiem, obawiam się, że nikt tak na to nie patrzy... Nigdy o tym nie słyszałam. — Zerknęła na głowę jelenia. — Ale siedząc na grzbiecie, ciężko trafić na poroże... — spróbowała pociągnąć temat, jednak po namyśle nie brzmiało jej to dobrze.
Odsunęła się nieco i patrzyła z uwagą na ostrożne starania Tremaina, by opanować poruszanie się. Szło mu dobrze, chyba mogła tak powiedzieć. Był niepewny i lękliwy, ale Chaseur nadrabiał to cierpliwością i własnym wytresowaniem. Skinęła głową na jego zapewnienie i założyła dłonie za plecami, obserwując, jak ten opuszcza w końcu stajnię. Jelonka stała tak jeszcze chwilę rozmyślając, aż nie wróciła do swoich zajęć.
Falone siedział na grzbiecie Rieux, tuż za nim na eleganckich jukach siedział Łoś w pozycji pulchnej bułki. Wampir rozmawiał z kimś przy bramie, lecz nie był to z pewnością Pomiot.
— Tradycja tego wymaga, Najmroczniejszy Panie — mówił mężczyzna w czarno-czerwonych szatach. Jego twarz skrywał kaptur, lecz głos był suchy i szorstki. Wyrażał się z respektem, ale i niepewnością. — Bara Seh musi być karmiony. Tak jest zapisane.
— Kiedy miałbyś to zrobić? — spytał Falone spokojnie.
— Za dwadzieścia dziewięć dni, mój panie.
— A więc porozmawiamy, gdy wrócę — odparł, a wtedy tamten przyłożył dłoń do piersi i ukłonił się, by zaraz odejść ścieżką wiodącą wzdłuż muru aż do wieży.
Killian spojrzał za nim, a zaraz dostrzegł Tremaina nieco dalej, któremu posłał lekki uśmiech i niemo skinął głową, by ten ruszył za nim. Co mogło go zaskoczyć, to że król milczał, kiedy zjeżdżali brukowaną drogą aż do zamkowej przystani, gdzie stały łodzie i prom. Ten widok zawsze mu przypominał jedną myśl.
— Kiedy przybyłem tu po raz pierwszy, jezioro trzeba było pokonać niemal wpław — rzucił, wspominając w głowie starą, drewnianą łupinę. — Teraz przynajmniej wygląda to przyzwoicie.
Wjechali na prom, który stanowił sporą i wygodnie przestronną platformę, na której zwierzęta mogły komfortowo stanąć. Chaseur trochę się zaniepokoił kołysaniem, ale obecność drugiego jelenia, który właściwie nie zwracał uwagi, znacznie pomagała.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Sob Maj 14, 2022 1:33 pm

Nie prowadzą statystyk? Możliwe, że nie liczą tego, ale jeśli jest tak, jak mówi, że nigdy o tym nie słyszała, to chyba znaczy, że jest dobrze. Będę pionierem. Nie powinienem się tym tak w duchu ekscytować.
W końcu zostawiłem dziewczynę w spokoju i wyjechałem na podwórko, całkiem skutecznie i bezwypadkowo. Każdy mały krok napawał mnie niepokojem, ale i nadzieją, że naprawdę będzie dobrze. Co prawda nowe myśli pojawiły się kiedy zobaczyłem, że Lian rozmawia z jakimś podejrzanym typem, ale nawet jeśli będą chcieli mnie zabić, to ucieknę na moim serkowym jeleniu, jak zawodowiec. Tak, idealnie! Pocieszające myśli są takie wspaniałe i lekkie. Trochę za dużo pewności siebie wpakowuje we mnie ta przejażdżka. To bardzo nierozważne. Sprawnie więc przypomniałem sobie o swojej bezradności i poszedłem za Falone, który się do mnie uśmiechnął. To było nietypowe i niepokojące na swój sposób, ale miałem wrażenie, że ten uśmiech jest nieco inny niż te, które dostawałem od innych ludzi. Odwzajemniłem go więc, chociaż z większą niezręcznością i zawahaniem. Ja sobie ściągam kłopoty na głowę, ściągam ich tyle, że zaraz tak po dupie oberwę za naiwność. Nigdy się tego nie nauczę, no nigdy. Tyle raz się upominałem i obiecywałem, a potem to wszystko wyparowuje mi z głowy. Może to dlatego, że zabili mnie jak byłem naiwny, więc ta cecha pozostała już ze mną na zawsze i już nigdy się jej nie pozbędę. Frustrujące kółko, denerwujące powtarzanie tego samego błędu w kółko.
Tak czy inaczej wróciłem trochę do swojego typowego myślenia pod tytułem ,,Wszyscy chcą mnie zabić" chociaż mi akurat nie o śmierć chodzi. Jej się nie boję, boję się tego co będzie tuż przed nią oraz tego co będzie gdy się zregeneruję i ożyję. Będąc trupem nie mam żadnej kontroli nad tym co ktoś ze mną zrobi. Zwłoki nie stawiają oporu kiedy wynosi się je do piwnicy, żeby nikt ich nie znalazł. Nie, nie, nie. Nie będę o tym myśleć, jestem na przejażdżce, relaks. Jednak  wychodzenie poza mury, to dalej na swój sposób nowość. Nie robię tego za często. Potrzebowałem kilku chwili, żeby sobie przypomnieć, że goniący mnie owinięty w czerń morderca, to tak naprawdę cień nocnego ptaka wybierającego się na polowanie, albo cień pomiotów, co bacznie obserwują nas, czekając na moment do... Na bogów, czy ja mogę dostać chwilę spokoju od swoich myśli tego typu?
Spokój przyszedł w postaci większej ilości niepokoju, odwracającego uwagę od jednych problemów innymi problemami i jeszcze Lian mi nostalgie nawija na uszy. No dobra, poradzę sobie, tak? Nie ma innej opcji. Poddenerwowany płynięciem jeleń poddenerwował mnie, a ja z braku innego zwierzęcia pod bogiem, zacząłem go miziać. Sierść to dobry uspokajacz, bardzo dobry. Nie wiem dlaczego, ale w głowie pojawiła mi się myśl, że panikuję, a Hektor podstawia mi swoją włochatą nóżkę, żebym miział na uspokojenie. Czy to by się wpisywało w jego obowiązki pracy? Uśmiechnąłem się rozbawiony swoimi głupimi myślami.
-Tak, teraz każdy może się dostać na zamek bez problemu, nic się nie rozpada. Chociaż dalej jezioro nie wygląda zbyt przyjaźnie, ale taka okolica. Pochodni na wodzie się nie postawi, bo wszyscy dookoła będą widzieć, że tu jesteśmy, chociaż i tak nie jest to już jakąś wielką tajemnicą. Kiedyś postanowią poprowadzić kolej przez puszczę i będą kłopoty.-wyrzuciłem z siebie kilka myśl, trochę zbyt szybko, ale stresowałem się, przez co robiłem mniej przerw pomiędzy słowami. Magia, magia! Czochrałem dalej jelenia... Jeleń... Spojrzałem na mojego kota. Łoś jedzie na jeleniu. Przeniosłem wzrok na króla, a potem szybko uciekłem wzrokiem przed siebie. Nie powinienem się w niego wgapiać. To było tylko zerknięcie przecież. No gryzło mnie coś, a poruszanie delikatnych tematów nie powinno się odbywać w takim miejscu. Wystarczy, że mnie wrzuci do wody i zginę, bo moja umiejętność pływania jest rozwinięta tak, jak mózg ślimaka.
-Em... Kto to był? Mówiliście coś o karmieniu czegoś.-byłem gotowy na to, że mi odpowie, ale i na to, że każe mi się zamknąć i nie wsadzać nosa w nieswoje sprawy. Niby jestem sekretarzem, ale nie zajmuję się składaniem ofiar demonom, o ile o tym mowa była. Pewnie nie, pewnie się mylę. O ile w liczbach się nigdy nie pomylę, tak w innych rzeczach aż tak pewny nie jestem.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Killian Falone Sob Maj 14, 2022 11:26 pm

Słuchał go w milczeniu, właściwie nie zważając na Chaseura, bo sam wiedział, że zwierzę nie wyrabiało nic niebezpiecznego i raczej nie będzie. Dodatkowa uwaga mogłaby tylko dodatkowo zestresować Kitka. Sam Killian miał ochotę mu przypomnieć o dobroczynnej funkcji jeziora, jednak okazało się, że wcale nie musiał. Ostatnia uwaga natomiast zdawała się wychodzić w daleką przyszłość, choć może powinien o niej myśleć jak o bardziej współczesnej. Ostatnimi czasy tyle rzeczy zaczęło biec do przodu, nigdy nie sądził, że gonienie za nimi może okazać się męczące. Czy to właśnie tak starzeją się wampiry?
Miał ochotę zapolować.
— Smoki nigdy się na to nie zgodzą. Puszcza to ich ostatnia ostoja. Kolej i ekspansja ludzi na te tereny zniszczyłaby ich dom — odparł spokojnie, całkowicie przekonany do swoich słów. Było w tym jednak coś martwiącego, bo Medevar niejednokrotnie przekonywał, że lubi osiągać swoje cele, niezależnie od środków. A czy w obecnej liczbie któryś z gadów zdecydowałby się stanąć do walki? Czy powinien? Przeciwko jeszcze bardziej śmiercionośnej technologii? To już nie byłby terror zakończony ugodą, to równa wojna, w której żadna strona nie chciałaby odpuścić. Bo jak sam powiedział, nigdy się na to nie zgodzą.
Falone przeniósł wzrok na sekretarza wraz z jego pytaniem. Nieśmiałym i zagubionym pytaniem, ale nauczył się już, że Kiti taki po prostu jest. Chyba nawet nie dziwiło go, że nie znał tej osoby.
— To Rufin Rastenholf, arcykapłan na naszym zamku — odparł swobodnie, znów przenosząc wzrok na ciemną mgłę wokół nich. Lubił się w nią wpatrywać, była intrygująca na swój dziwaczny sposób. — Bara Seh to święty ogień Saramira, dosłownie Ogień Wojny, wzniecony przez niego samego wraz z początkiem Wojny Bogów. Miał pochłonąć każdego, kto zechciałby obalić go z tronu zaświatów. Został wtedy zgaszony, lecz wyznawcy Saramira zapalają go w każdej świątyni i raz do roku nasycają krwią jego wrogów, wierząc, że pozwoli to w końcu na rozpalenie ognia w Otchłani, a rozpętana pożoga pochłonie wszystkich uzurpatorów należnego mu miejsca, przywracając ład i należyty porządek rzeczy... — Zerknął na niego. — W dużym skrócie, po lepsze wyjaśnienia powinieneś iść do kapłanów. — Uśmiechnął się pod nosem. — Ah tak, jako wrogów Saramira rozumie się wyznawców Białego Rycerza — dodał, by przypadkiem Kiti nie pomyślał sobie, że mogą się o niego pokusić.
Dobili w końcu do drugiego brzegu, gdzie przewoźnik przywiązał prom do kei i rozłożył kładkę dla zwierząt, by nie stresowały się dziurą. Gdzieś ponad nimi wciąż krążyły dwie chmary nietoperzy, kiedy ruszyli drogą wzdłuż nabrzeża. Killian sięgnął za siebie i przesadził trochę niezadowolonego z pobudki Łosia na przód, by móc mieć go na oku. Zabudowania szybko zaczęły zostawać z tyłu, a wokół wampirów piętrzyły się wygięte, bagienne drzewa.
Właściwie, spoglądając na Killiana, można było łatwo zauważyć, że jest uzbrojony.
— Spotkałeś kiedyś smoka? — Zerknął na niego, dając sobie chwilowo spokój z trzymaniem uprzęży, by móc pogłaskać Łosia. — Podobno jeden z nich niemal stale żyje w stolicy.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Nie Maj 15, 2022 12:34 am

Jego słowa mnie trochę pocieszyły. Może i nieco nierealne, ale skoro sam król w to wierzy, to mi też to nie zaszkodzi. O ile mieszkanie w lesie było uciążliwe, to jednak było tu bezpieczniej niż w mieście, zwłaszcza w Selinday. Ciągle przyjeżdżają obcy ludzie, ciągle coś się dzieje. Tam gdzie dużo ludzi i bogactwo, tam zawsze znajdą się przestępcy. Ktoś cię zabije, a ty nawet nie wiesz czy to był twój sąsiad czy marynarz, co przyjechał tu raz i nigdy więcej tu nie wróci. Zgłosisz coś na milicję, a oni rozłożą ręce, bo jak tu szukać wiatru w polu? Tu się wszystko toczyło w bardziej zamkniętych kręgach. Przytaknąłem więc królowi, zgadzając się na podzielenie jego opinii.
Rzuciłem pytanie i nie zostałem zbyty przez Falone. Bałem się, że to jakaś wielka tajemnica, a on zaczął mi o wszystkim opowiadać. Będąc na zamku i korzystając z biblioteki słyszałem to i owo, ale za każdym razem dochodziłem do wniosku, że wiara to nie moja bajka. Dalej mam żal do bogów, że mi nie pomogli, więc nie będę w nich wierzył, pomijam już to, że brak mnie w grupie wyznawców niewiele im szkodzi. Mimo tego Lian zdawał się w to na swój sposób wierzyć, a na pewno pilnował terminów i wiedział o co chodzi. Nic się nie zmienia, co? Religia, ta czy inna, ma duży wpływ na państwo. Nie to, że się na tym znam.
Uśmiechnąłem się smętnie na polecenie mi rozmowy z kapłanami. No już lecę na pogaduchy z jakimiś zakapturzonymi chłopami. Może znajdę o tym książkę jakąś, poza tym ten temat moją pasją nie jest i na razie nie będę brać udziału w tym wielkim świętowaniu. Mam czas zdobyć informacje. Zrobię to, tylko nie dzisiaj i nie od kapłanów. Wolałem też nie dopytywać Killiana o więcej, bo po co kusić los.
Zeszliśmy na brzeg, a ja uważnie patrzyłem na zwierzaki. Nie oszaleją widząc tyle przestrzeni? Nie wyrwą do przodu? Najwidoczniej nie. Nie tego się spodziewałem, ale tak jest dobrze.
Dostałem pytanie, na które nie mogłem spojrzeć bez przekąsu.
-Trasa z domu do pracy zajmowała mi kilka minut, więc raczej nie miałem okazji na spotkanie smoka.-o i znalazłem kolejną zaletę mieszkania tutaj, a nie w stolicy. Tutaj w środku dnia mogę swobodnie otworzyć okno i grzać się na słońcu. W Selinday był hałas i zawsze ktoś mógł przez okno wejść. Teraz czasami tyle na słońcu siedzę, że nos mi się robi czerwony.
-Ty założę się, że widziałeś. Przynajmniej tak brzmiałeś, jak mówiłeś o bronieniu puszczy.-dodałem, patrząc na Łosia. Sam bym do niego rękę wyciągnął, żeby pogłaskać, ale bez przesady, mam jelenia do głaskania.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Killian Falone Pią Maj 20, 2022 11:59 pm

Kątem oka dostrzegł jego odważne spojrzenie. Udawał, że tego nie widzi, ale skrupulatnie odnotował w głowie. Takie rzeczy były... Po pierwsze nieczęste, po drugie podejrzane, choć tutaj raczej niczego by się nie spodziewał. Bo czy Kiti miałby powód źle o nim myśleć? Albo na tyle neutralnie, by było mu wszystko jedno? Nie wyglądał, ale minęło dużo czasu od tamtej pory, prawda? Abstrahując od ich rozmowy, wiele rzeczy mogło się wydarzyć.
— To rzeczywiście nie sprzyja spacerom — przyznał. — Swoją drogą brzmi dość... szaro. Codzienność zamknięta na przestrzeni kilkuset metrów, można się udusić. — Zerknął na niego. — A przecież tylu ciekawych ludzi da się spotkać na ulicach Selinday — rzucił z uśmiechem i nieznacznie przyspieszył kroku, wchodząc pierwszy na węższą ścieżkę. No ale taka była prawda, co zajrzał do tego miasta, to spotykał nową osobliwość. Swoją drogą ciekawe, jak miewała się tamta dziewczyna... — Widziałem, choć nie tam wiele, jakbym chciał... Poznałem Kheersnanuula, kiedy pomieszkiwał tu na zamku, jeszcze przed podbojem Jaskółczego Gniazda. — Umilkł na moment. — Ale moja wiedza bierze się głównie ze śledzenia nastrojów politycznych. Pałac rozmawia z Ksejgaakiem, a ten zgaduję, że wyraża się znacznie precyzyjniej niż stare gady z lasu — wyjaśnił, wodząc wzrokiem po otoczeniu pełnym nocnych dźwięków. Falone nie był jednak zaniepokojony, raczej zaintrygowany tą różnorodnością życia o porze dla potworów. W głowie pałętała się myśl, co dokładnie może kryć się w mroku. Kiedyś zapewne byłaby to upiorna i nieprzyjemna myśl, ale teraz wyzwalała tylko ciekawość. Czy to jeszcze pewność siebie, czy już brawura, chyba nie jemu było to oceniać.
Zjechali z wąskiej ścieżki, więc znów mogli znaleźć się mniej więcej obok siebie. Było tu też więcej trawy i sam grunt wydawał się stabilniejszy, racice wierzchowców mniej się zapadały.
— Tutaj możemy przyspieszyć — oznajmił i zerknął na niego. — Przypomnij, o jakie zioła ci chodziło?
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Sob Maj 21, 2022 12:45 am

Gdybym tylko słyszał jego myśli. Pewnie by mnie pocieszyły, że nie tylko ja się zastanawiam kto chce mi zaszkodzić. Jednak pewnie ani mi, ani jemu by to nie pomogło, moglibyśmy się zacząć nakręcać, co sam sobie wystarczająco często zapewniam.
Przyznał mi rację i rzucił myśl o duszeniu się. Heh... Trafił w moją słabość. Duszenie... Tak... Właśnie... Popatrzyłem na niego z miną niezręczności. Tylu ciekawych ludzi.
-Też tak kiedyś myślałem. A potem przyniosło mi to same kłopoty.-dodałem swoje trzy grosze. Było to zbyt wiele, nie chciałem aż tyle o sobie mówić, ale powiedziałem, więc już trudno. Może taka atmosfera się zrobiła, że skłania na wyznania. On też był dość otwarty, co i mnie zachęcało do mówienia. Poza tym trochę mi tego brakuje. Mówienie do kotów to za mało, już nie mówię o tym kiedy ostatnio serdecznie uścisnąłem komuś dłoń, albo jeszcze lepiej, kiedy ja kogoś przytuliłem? Sto lat temu co było co najmniej. Niby chcę, ale kiedy o tym myślę, to łapie mnie za żołądek jakiś odruch obrzydzenia. Tak czy inaczej, nie spodziewałem się po nim takiej fascynacji nowymi znajomościami.
Zeszliśmy tematem na smoki. Poznał kogo? Jak się to imię pisze? Za szybko je powiedział, więc nawet nie będę próbował go powtarzać, chociaż zazwyczaj dobry jestem z zapamiętywaniu imion i nazwisk już po pierwszym usłyszeniu. Słuchałem co mówił i starałem się zapamiętać. Może powinienem się bardziej w to wszystko zaangażować. Poznać tą i tamtą osobę, wyjechać gdzieś, a nie tylko siedzieć tutaj, uczepiony przystani i handlu. Im więcej wiesz o świecie tym lepiej, może mniej spokojnie śpisz, ale przynajmniej nic cię nie zaskoczy, pomijając to, że mój sen i tak wiele do życzenia pozostawia.
Dalej głaskałem mojego jelenia, pozwalając mu podążać za przewodnikiem. Nie szaleliśmy, co było dobre i niedobre, bo o ile król zachwycał się odgłosami natury, tak ja gdzieś z tyłu głowy miałem nawyki z miasta. Jest ciemno, coś zaszeleści, może to być kot, a może to być złodziej, który nie zawaha się wbić ci noża w szyję. Ale dobrze było, dobrze będzie, musi być. Jestem tu z wampirami, co prawda oni raczej będą bronić króla niż mnie, w takim razie muszę się chować za Falone.
Oderwałem wzrok od roślinności dookoła i przerzuciłem go na Liana. Oh, pamiętał, że zioła chcę zebrać. Ciekawe na ile będzie umiał mi pomóc. Zna się na ziołach? Nic o nim nie wiem, a pojechałem z nim w las. Głupi ja.
-O wszystkie. Zadowoli mnie cokolwiek. Mięta, melissa, psie grzyby, serdecznik, śnieguliczka, męczennica, lawenda. Nawet rumianek wezmę.-odpowiedziałem, zerkając na krzaczek przy ścieżce, ale nie był on tym czego szukałem. Może tu chodziło o podmiotowość, że wyszedłem do lasu, poza zamek, że wkładam pracę w to, żeby osiągnąć spokój, a nie, że płacę i dostaję od tak. Może to tą drogą powinienem iść.-Nie znam się niestety aż tak na roślinach jakbym chciał. To tylko wiedza od lekarza i z książek. Doświadczenia nie mam w zbieraniu. Schodzenie z głównej drogi kończy się źle. Kiedyś zszedłem z niej i potwór mi wygryzł brzuch. Umarłem. I zabiłem się też ziołami... niechcący?-za dużo mówiłem i za szybko, co się stało? Czy to zdenerwowanie? Przyłożyłem dłoń do czoła, załamany swoją mową, nie rozumiałem nic. Oszalałem kompletnie. Dlaczego? Może to przez brak brania ziół? Sapnąłem kompletnie załamany i popatrzyłem na niego.-Przepraszam.-no żałowałem szczerze i całkowicie. Wróciłem wzrokiem przed siebie.-Sowie pióra też się przydadzą.-dodałem na koniec, przypominając sobie skład leków, jakie brałem w Selinday. Niech udaje, że nic nie słyszał. Gadam głupoty, zdarza się, noc w końcu jest, spać mi się chce i tyle.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Killian Falone Nie Maj 22, 2022 8:02 pm

Zerknął na niego z zaciekawieniem, kiedy rzucił swoją odpowiedź. To było takie trafne, Kiti pewnie nawet nie wiedział, jak bardzo. Miał nawet ochotę odpowiedzieć i przytaknąć każdemu słowu w tym zdaniu, jednak w ostatniej chwili zrezygnował i zwrócił wzrok z powrotem przed siebie. Ostatecznie, czy miałby rację? Ta głupia naiwność młodości przyniosła mu wiele kłopotów, ale w przeciwnym razie nie byłoby go tutaj. Obecnie chyba miał mniej powodów do narzekania. Trochę inne i pewnie trochę ważniejsze, ale nie powiedziałby, że wolał poprzednie życie. W poprzednim już by nie żył.
Temat powoli zszedł na zioła. Zaskoczyła go otrzymana odpowiedź, chyba nawet nie do końca poważna, ale to inna sprawa. Słuchał go dalej z jakiegoś rodzaju rozbawieniem na twarzy, choć powód tego Tremain miał poznać dopiero za chwilę.
— Wygryzł ci brzuch? — Zerknął z zaciekawieniem, ignorując jego przeprosiny. To brzmiało jak dobra historia. — Cóż, nie jestem zielarzem, ale psie grzyby mogę ci odradzić. — Skręcił w inną ścieżkę. — Ale polowanie na sowę... brzmi intrygująco, można tego spróbować. — Chętnie by ją przy okazji pożarł, ale to już zostawił dla siebie. Zresztą nie powinien tak myśleć, to... na bogów, jeszcze tego brakuje, żeby sam sobie prawił morały. — Co to był za potwór? — Wrócił do tego tematu, bo nie dawało mu to spokoju. Nie wolno tak zaczynać historii i jej nie rozwijać, nie przy Lianie.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Nie Maj 22, 2022 9:11 pm

Czy dobrze by było gdyby na głos mi rację przyznał? Możliwe, poczułbym się bezpiecznie z tym, że jestem przy kimś rozważnym i kto uważa na innych, a nie ufam in od tak. Jednak raz na jakiś czas łapałem się na poszukiwaniu zaprzeczenia mojego myślenia. Denerwowało mnie to, na przykład mój ochroniarz. Uśmiechnięty, zadowolony, otwarty, gadatliwy, skoro ktoś tak lekkomyślny żyje, to świat nie może być taki zły. Jak taka naiwna kózka daje sobie radę, to taki ostrożny ja też powinien. Niestety przetrwanie nie zależy tylko od ostrożności. To bardzo skomplikowane kiedy jest się dorosłym i bez pomocy. Wróciłbym do czasów szkolnych, gdzie przetrwanie zależało od dobrych ocen, dania innym spisać od siebie pracę domową i znalezienia ukrytego miejsca na zjedzenie drugiego śniadania, coby inni go nie zabrali. Wiedza i chowanie się. Dobrze wytrenowałem te umiejętności. Za dużo o sobie mówię, to już pod narcyzm podpada.
Zacząłem wygadywać głupoty, a on się uczepił kilku rzeczy. Potwierdziłem ruchem głowy to, że został mi wygryziony brzuch, ale dopiero po chwili zrozumiałem jego zdziwienie, w końcu do puszystych osób nie należę, więc za bardzo brzucha wygryźć mi się niby nie da, ale ja w lustrze widzę, że jednak trochę mięsa te kości obrasta. Poza tym jedzenie to jedzenie, mało czy dużo, to nie jest ważne, byle zjeść coś.
-Potrzebuję ich do leków.-sprostowałem, przypominając sobie właściwości tych żyjątek. Nie miałem zamiaru rezygnować ze spokojnego snu, co prawda zawsze się boję, że przez somnium utknę w koszmarze i nie będę się mógł wybudzić dopóki działanie leku nie zacznie zanikać.
Słysząc o polowaniu na sowę chciałem od razu zakazać takiego procederu, jednak jego plan miał więcej sensu. Początkowo chciałem po prostu poszukać piór, co na ziemi leżały, ale nie jestem ptaszologiem, nie rozpoznam czy to pióro jastrzębia czy sowy, czy innego wróbla. Przytaknąłem na pomysł polowania, jednak musiałem zaznaczyć swoje stanowisko.-Ale postarajmy się jej nie zabić przypadkiem.-jak zabijemy ją, to może się okazać, że ma pisklęta, które bez niej umrą i wtedy będziemy mieć cztery martwe sowy, z czego z tylko z jednej zdobędziemy dobre pióra. Lepiej nie zabijać i później mieć cztery sowy z dobrymi piórami. Dlaczego ja tak liczę, co się dzieje? Plączę się strasznie. Najpierw gadam za dużo, teraz za dużo myślę. Coś dziwnego jest w tym lesie i mi się to nie podoba ani trochę. Jakaś magia, jakieś duchy, jakieś zwierzę do działa nam na mózgi, coś do wkrada się pod skórę i nasuwa swoje myśli wmawiając, że są nasze własne.
Popatrzyłem na króla, co wyraził zainteresowanie opowieścią. To taki z niego koleżka, co? Lubi bajki? Może potrzymać go w niepewności chwilę? Jakoś się tak lekko uśmiechnąłem na myśl znęcania się nad nim i jego ciekawością.
-Nie mam pojęcia.-wzruszyłem ramionami beznamiętnie i spojrzałem w bok znudzony, zupełnie, jakbym stracił zainteresowanie mówieniem, ale jednak! Ha!-Wszystko zaczęło się od wyjścia na plażę.-Zerknąłem na Liana kątem oka i wznowiłem opowieść.-Wyjechałem w delegacje poza Selinday, czekałem na transport do domu, przegrzało mnie strasznie wtedy, jak siedziałem na piasku i próbowałem się przed słońcem chować.-do tej pory mnie skronie zaczynają kłuć, jak pomyślę o tym gorącu.-Spotkałem tam dziecko, małą dziewczynę, zgubiła się, bolała ją noga. Zaniosłem ją do jej domu, prawie... Dziewczynka zniknęła. To było, jak...-no jak? Jak każde wyjście z domu? Jak każdy spacer?-...ten moment w koszmarach. Ktoś mówi, ale nie wiesz kto i skąd, wiesz, że ktoś na ciebie patrzy, że zaraz coś się stanie i nic z tym zrobić nie możesz.-zacisnąłem usta na kilka sekund, kiedy sobie przypomniałem to uczucie. Dziwnie mi teraz było kiedy tak o tym mówiłem. Może mnie Lian wyśmieje, może nie uwierzy, a może będzie coś o tym wiedział i po ponad dwóch latach dowiem się prawdy co to było.-Chciałem uciec, ale jak zawsze nie wyszło.-zaśmiałem się chaotycznie, trochę nie wiedząc co zrobić z niepokojem, który powolutku we mnie narastał. Oczy mi się jakby trochę zaszkliły.-Mówił do mnie i mówił to czego nie chciałem słyszeć i co sam sobie mówiłem. A potem wszędzie była krew z szyi, karku i próbowałem uciekać. Miał długie pazury i bolało, kiedy mini drapał...-w końcu musiałem przeciągnąć dłonią pod okiem, żeby łzy wytrzeć. Wspominanie umierania nie jest czymś przyjemnym. Myślałem, że sobie lepiej poradzę, że mnie to nie ruszy, że boję się czegoś innego, a tu proszę. Zaskoczenie.-Tak czy inaczej wywalił mnie i wgryzł mi się w brzuch. Dalej już nic nie pamiętam, zapewne domyślasz się dlaczego-rzuciłem dość wesoło, nawet się zaśmiałem, bo to było komiczne dla mnie. Emocjonalna opowieść, zakończona szybkim mało konkretnym zdaniem i to nawet niezbyt zjawiskowym. Pociągnąłem mocniej nosem, jeszcze raz ślepia przetarłem, po czym wyciągnąłem ręce w stronę króla.-Mogę odzyskać Łosia na chwilę?-moja mała bezpieczna ostoja niech do mnie wróci. Później mu kota oddam, obiecuję, tylko teraz na chwilę go potrzebuję.
Jeśli rudego dostałem, to go przytuliłem, nie mając za bardzo ochoty na dalsze przemowy. Po prostu znajdźmy sowę, jakieś zioła i te głupie grzyby też.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Killian Falone Pią Maj 27, 2022 10:30 pm

Do leków, no tak, tak się właśnie nazywa. Był kiedyś u alchemika i widział całkiem szalone składy na etykietach, ale psich grzybów to jeszcze nie. Swoją drogą, wampir od nie umrze, ciekawe, jaki by miały efekt. Chociaż czy chciałby to przeżywać, chyba niespecjalnie.
Na jego kolejne słowa król zwyczajnie prychnął śmiechem. To była tak absurdalna uwaga, że w pierwszej chwili nawet nie wziął jej na poważnie. Ale może jednak powinien? Kiti wyglądał śmiertelnie poważnie, co tylko dodawało komiczności tej sytuacji.
— Jak więc chciałbyś to zrobić? — Zerknął na niego. — Schwytać żywcem sowę? W co i na jaką przynętę? Obawiam się, że na to żaden z nas się nie przygotował.
Czy obchodziły go małe sówki? Raczej nie. Właściwie wcale, mnóstwo małych sówek nie dożywa kolejnego roku, te byłyby tylko jednymi z pechowych, a na ich miejsce wciąż przyjdzie wiele innych. W tym momencie bardziej go ciekawił temat potwora. Słuchał z zainteresowaniem, a potem i jakimś rodzajem zrozumienia w oczach. Może dlatego też przeniósł wzrok przed siebie na ścieżkę.
— Zabawne — mruknął, choć wcale nie rozbawionym tonem. — Brzmi jak sen... — Z tego wszystkiego nawet nie zauważył, że sam mierzwił palcami futro Łosia. Dopiero na pytanie Tremaina jakby przypomniał sobie o istnieniu kota. — Hm? Ah, oczywiście... — Chwycił go za kark i podał w stronę dhampira. Mało elegancki sposób, ale kotu to nie wadziło, a było wygodniejsze w siodle niż wyciąganie obu rąk w tę samą stronę.
Po pewnym czasie dotarli do lekkiego prześwitu. Można to było nazwać zarośniętą polaną, bo choć drzewa były wciąż, to znacznie rzadziej i była też trawa. Falone zsiadł z jelenia i pozwolił mu swobodnie pospacerować wśród roślin.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Pią Maj 27, 2022 11:08 pm

Czy moja chęć niezabijania zwierząt bez potrzeby go śmieszyła. Podczas gdy on uznał moją prośbę za żart, ja myślałem, że on żartuje takim podejściem. Nie rozumiałem.
-Nie musimy tych piór zdobywać. Jak ich nie znajdziemy, nic się nie stanie. Nie będę zabijał czegoś tylko dlatego, że chcę się poczuć lepiej.-no bo właśnie pióra sowie konieczne nie były, masa ziół jest jeszcze na liście, coś na pewno zdobędziemy.
Opowiedziałem mu moją historię, dziwiąc się, że takie żywe emocje we mnie wywołała. Na pewni wrócę do tego myślami, jak będę znów na zamku. Przyznam jednak, że trzymałem się dzielnie, jak na mnie.
-Tak, trochę. Ale bycie we krwi ze zniszczonymi ubraniami sugeruje coś innego.-może mi się to przewidziało, ale wolałem jednak wierzyć, że zaatakował mnie potwór, zwierzę, a nie człowiek.
Poprosiłem o Łosia, a sposób w jaki go dostałem zmroził mi krew w żyłach. Szybko wyciągnąłem ręce do kota, odbierając go delikatnie. Po raz kolejny moje myśli były pomieszane. Czy ja mogę ufać mu, że nie skrzywdzi mojego kota, skoro go tak chwyta bezceremonialnie za kark, jak kawał mięsa?
-Ni...-ale czy wypada zwracać tak uwagę mu? Mogę zginąć, ale to nie jest ważne, dobro Łosia jest ważniejsze.-Nie łap go tak za kark.-zacząłem niepewnie, tuląc do siebie rudego.-On jest już wiekowy, poza tym zasługuje na więcej szacunku niż mu okazałeś.-na bogów, umrę. Zacisnąłem usta, patrząc na króla. Za mocno mu nagadałem, powinienem ominąć część z szacunkiem, w końcu ja sam go nie okazuję królowi chyba, nie wiem. Zdenerwowany zatopiłem palce w marchewkowej sierści i wróciłem spojrzeniem przed siebie. Tak, to moje ostatnie słowo na ten temat. Złapie mnie zaraz za włosy, szarpnie i wbije mi jelenia rogi w oczy. Każdy czasem głupoty robi, prawda? Niech mi odpuści.
Dotarliśmy na polanę. Otwarta przestrzeń niby dobra, bo z daleka widać zagrożenie, ale zagrożenie też będzie widzieć mnie. Zszedłem z na ziemię, nieco niezgrabnie, ale mocny chwyt na siodle sprawił, że nie upadłem. Zdjąłem Łosia z jelenia i odstawiłem go na ziemię, kucając przy nim na chwilkę. Żeby obserwować jego reakcję na nowy teren. Wystawił łepek, powęszył i ostrożnym krokiem ruszył przez trawę, a ja patrzyłem za nim, za moim małym maluszkiem. Niech idzie w świat, niech szaleje i mam nadzieję, że ochroniarze króla również i Łosia obronią w razie czego.
Poszukiwania czas zacząć. Wstałem i popatrzyłem na Liana.
-To ja idę szukać.-poinformowałem go i tu nie bardzo wiedziałem co dalej.-Możesz ze mną.-czy ja mu daję zgodę na robienie czegoś w jego własnym mini kraju? Niech mi się kłania w pas i dziękuje. Całe lata spędziłem wśród ludzi, dyrygowałem nawet nimi, a teraz? Gdzie te umiejętności poszły?-Ale nie musisz, jeśli nie chcesz.-który raz dzisiaj ja się pogrążam. Zerknąłem na Łosia, który zerwał się nagle i wpadł w krzaki, znikając mi z widoku.-Albo możesz iść za nim, chyba coś wywęszył.-no i co jeszcze powiem? Już nic nie powiem.-No to idę.-pokiwałem głową, odwróciłem się i ruszyłem na poszukiwania. Słuchałem czy nie biegnie za mną mnie pobić. Nie mam pojęcia co ja robię. Mówiłem, że trzeba było w siedzieć w zamku. Dwa lata siedziałem bez wycieczek, a jak poszedłem na wycieczkę, to mi zaczyna odbijać. Oszalałem, a to pewnie jeszcze nie koniec, na pewno jeszcze zrobię coś nieadekwatnego, bo czemu nie miałbym bardziej kłaść mojego życia na szali?
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Killian Falone Sro Cze 01, 2022 1:55 am

Zrezygnował z polowania na sowy, czemu go to nie dziwiło? Kitek wyglądał na kogoś, kto nie chciałby krzywdzić niewinnych zwierzątek. Ale może i miał rację, zwierzątka były nierzadko więcej warte od ludzi. Jednak przy ostatnich słowach dhampira myśli króla zatrzymały się na dłużej. Abstahując od ich obecnej sytuacji, to było... słuszne. Tak, przy tym słowie pozostańmy.
Oddał mu kota, niewiele się właściwie zastanawiając nad tą prostą czynnością. Jednak pierwszym alarmem była drobna zmiana na twarzy Kitka, a po chwili też jego słowa, na które Killian ponownie na niego zerknął. Był zaskoczony. Może nie samym tym, że jako król otrzymał zakaz, ale że ten wypłynął z ust Tremaina. To tylko dodawało wagi jego rygorystycznej prośbie, bo raczej inaczej nie dało się tego nazwać. Milczał przez moment jeszcze, rozważając w zasadzie jego argument, ale wiek kota był jak najbardziej istotny.
— W porządku — odparł jakby nigdy nic i jechał dalej, aż nie dotarli do polany.
Falone był okrutny. Nie tak jak zwykle, ale chyba w najbardziej złośliwy sposób, pozostawiając Kitka z tym banalnym przytaknięciem na jego jakże niestosowną uwagę. Ale była w tym satysfakcja dla niego samego, widok tego zakłopotania i niepewności spowodowanych przez głupie pięć minut. Zadziwiające, jak wiele potrafiła zdziałać taka drobna chwila. Zresztą na korzyść wszystkiego działało to, że byli niejako sami, straż królewska to milczące gargulce. Kto by nie chciał milczeć, mając w zamian całkowitą nietykalność? Często żartował tak we własnej głowie, ale zdawał sobie sprawę, jak bardzo stresujące musi być pilnowanie króla, który nie chce spokojnie siedzieć w zamku.
Tak czy inaczej, znaleźli się obaj znów na ziemi, a Kiti oświadczył, że zaczyna poszukiwania. Dalsza część stresowania się, jego zagubienie w słowach było bezcenne.
Z rękoma tradycyjnie za plecami, co chyba weszło mu już w nawyk, słuchał kolejnych sugestii i starał się nie uśmiechać przy tym.
— Idź idź — rzucił mimo wszystko z rozbawieniem, by zaraz przenieść wzrok na zarośla, gdzie zniknął Łoś. Falone faktycznie poszedł za kotem, bo o ile dhampir powinien jakoś sobie poradzić, a przynajmniej wstać po śmierci, to kot tego nie zrobi. A nie mogli zapominać, gdzie są. — Kici kici kici... — Zerknął za leniwym ruchem traw, a potem wokół, upewniając się, że nic równie dużego się tu nie czai. Jednak jelenie były spokojne, a to dobry znak. Pomijając te dziwne odgłosy z daleka. Brzmiały jak jakieś zwierzę, choć nie sposób było ocenić jakie i jak daleko, kiedy dźwięk tak chaotycznie obijał się o drzewa.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Sro Cze 01, 2022 3:02 am

Oh... W porządku, tylko w porządku? Znaczy byłem mocny w swoim postanowieniu, ale oczekiwałem bardziej wybuchowej reakcji, może złości, oburzenia, kazania mi wracać na zamek czy skopania z jelenia, a tu nie. Po prostu ,,w porządku". Mimo względnego spokoju, czekałem na szybką śmierć, albo nawet i nie szybką, do wschodu jeszcze trochę czasu jest, może mnie męczyć do woli. Najgorzej. Głupi ja, no głupi, głupi, po co ja to sobie robię? I ja wiem, jak się to skończy, a i tak, jak owca idę. Może powinienem się zabić na sto lat i przeczekać niespokojne czasy, może za sto lat świat będzie mniej straszny? Nie będzie, bo będę wtedy sam, zaraz, ja i tak jestem sam i do tego za sto lat moje koty będę martwe. A on jeszcze nie jest specjalnie rozmowny. Obmyśla plan, napawa się męczeniem mnie w milczeniu. Siedzenie cicho jest złe, odpowiadanie na pytania też... Ja już nie wiem.
Zeszliśmy na ziemię, a ja zacząłem się gubić w intencjach i próbach ratowania własnej skóry, chociaż dla normalnego oka nie było obok żadnego zagrożenia. Ja jednak wiedziałem, że przesadziłem i to bardzo, od początku z ogniem igram i to bardzo mocno. Muszę grać dalej, do końca, licząc, że przeżyję. Liczyłem na litość i nie byłem pewien czy ją dostałem. Czy on się śmiał mi w twarz? Robił to, prawie, ukradkiem. Pokiwałem szybko głową i ruszyłem na poszukiwania ziół. Za daleko odchodzić nie będę, ale coś znaleźć muszę, zwłaszcza, że ten wypad zszargał mi nerwy. Cokolwiek, cokolwiek.

Łoś tym czasem dość szybko złapał trop. Z początku na ziemi, kawałek dalej znowu na ziemi, później na drzewie. Krzak cichutko zaszeleścił, więc kocur znieruchomiał, wpatrując się w miejsce gdzie siedziała jego potencjalna ofiara. Powolutku wyciągnął przednią łapkę przed siebie, aby zbliżyć się do kolacji, za chwile kolejna łapka się ruszyła. Jednak zwierzę dostrzegło zbliżającego się wampira. Dwa ruchy burych skrzydeł wystarczyły, żeby wyrwać krępe ciało spomiędzy gałęzi i liści. Kot nie miał wiele czasu na reakcję. Szybki sus, wybicie i wysoki skok w czasie którego spróbował chwycić pazurami uciekającą sowę. Poczuł, jak pióro ociera mu się o łapkę, jednak skończyło się tylko na tym. Spadł miękko na ziemię i patrzył zdeterminowanym wzrokiem w miejsce, gdzie jego posiłek zniknął w cieniu. Zmrużył oczy, mrugnął, leniwie obracając głowę w stronę króla, znów przymykając ślepia, jakby dając znać, że ma w tej chwili do niego podejść i go kochać.
Nawet jeśli wampir podszedł, to wielbienie rudego jednak nie miało trwać długo, bo ten szybko stracił zainteresowanie pieszczotami. Wytrzepał łepek i opanowanym krokiem ruszył w las. To, ze sowa ucieka nie znaczy, że jej tak łatwo odpuści. Krok za krokiem, szukał zapachów, nasłuchiwał, rozglądał się niespiesznie, próbując nie przyciągnąć uwagi swoimi zbędnymi ruchami. W końcu dostrzegł ruch na jednej z gałęzi, wysoko na drzewie. Milczące zezwolenie na zabijanie sowy i narażanie zdrowia starego kota, czy to odpowiedzialne ze strony króla?
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Killian Falone Sro Cze 08, 2022 12:58 am

Chyba nie do końca przejmowały go wewnętrzne rozterki Kitka, zwłaszcza, że i tak ich nie słyszał. Czy komuś tu działa się krzywda? Nie, przynajmniej nie jego zdaniem. A jeśli Kiti twierdzi inaczej, bo być może powinien zweryfikować swoje przemyślenia jeszcze raz. To było okrutne myślenie, ale to nie jego wina. Nie zupełnie, taki po prostu już był i to od dawna. Ciężko było na powrót wcielić się w niewiele wiedzącego o życiu i świecie dzieciaka.
Poszedł za kotem, kontrolnie zerkając na poczynania kopytnych, które zaczęły spacerować razem. To dobrze, przy odrobinie szczęścia ten drugi przybiegnie razem z Rieux, gdyby miały zniknąć im z oczu.
Spojrzał znów na Łosia kawałek dalej. Ten stary kocur zupełnie nie wiedział, co to wiek. Może to i dobrze. Może też kogoś mu tym przypominał. Killian uśmiechnął się pod nosem. To było zawsze takie miłe, udawać, że ciągle ma się te dwadzieścia lat. Czasem miał wrażenie, że polityka go postarza.
— Za wolny jesteś — wymruczał na jego oskarżycielskie spojrzenie. — Albo za gruby — dodał z zaczepnym uśmiechem i nachylił się, by pogłaskać koci łebek, choć nie trwało to długo. Ta ich wybredność była niesamowita.
Podążył za nim, przez moment nawet mając nadzieję, że Kiti nie zdąży ściągnąć na siebie kłopotów. Zielone ślepia podążyły za kocimi w górę. Naprawdę dalej o tym myślał? Uparte zwierzę.
— Nawet nie próbuj — rzucił cicho do rudzielca, ale jednak czekał z zainteresowaniem na jego ruch. Jeśli tym okazałoby się wejście na drzewo, Falone miał zamiar go przechwycić.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Kitikulu Sro Cze 08, 2022 1:25 am

Łoś, przyglądał się ofierze. Wykonał krok, pierwszy drugi, później szybki skok i chwycił się pazu... Co się dzieje? Czemu wisi w powietrzu? Kocur popatrzył zdezorientowany na drzewo i obserwującego go z pogardą ptaka, dopiero po chwili spojrzał na tego podrzędnego człowieka, który spsuł mu całą zabawę. Widać było oburzenie w jego wzroku, niezrozumienie. Rzucił jeszcze jedno spojrzenie na koronę drzewa, miauknął cicho, machnął łapką od niechcenia. W sumie bycie u kogoś na rękach jest milsze niż wspinanie się po korze.
Wyraz pyszczka szybko złagodniał, a puchaty łepek otarł się o rękę króla, rozpoczynając koncert mruczenia. Zaraz jednak, spróbował się wspiąć łapkami mu na ramię, aby otrzeć się czołem o szczękę wampira, i zerknąć co za nim się znajduje. Nie było tam nic ciekawego, same drzewa i krzaki. Rudy usiadł sobie wygodnie, ugniótł łapkami materiał ubrania i ułożył się wygodnie, jak kilkukilogramowa buła. Chlebkował spokojnie, co jakiś czas się tylko budząc, kiedy usłyszał szelest trawy wywołany uciekającą myszą, ale nie chciało mu się wysilać, aby ją gonić, po co biegać, skoro ma własną, ludzką karocę.

Zbieranie ziół poszło mi zdecydowanie za łatwo, aż zacząłem podejrzewać, że coś źle robię. Nie znalazłem wszystkiego, to oczywiste, ale coś już miałem. Pakowałem co mogłem do plecaka i szukałem dalej, po chwili jednak dochodząc do wniosku, że chyba za bardzo się oddalam. Niby nic się nie działo, ale jak zrobię jeszcze krok dalej, to się coś stanie, ja to czuję. Może ktoś tam zastawił sidła i akurat w nie wlecę. Już widzę, jak daje komukolwiek mnie z nich wydostać. A one jeszcze tak łapią zazwyczaj w połowie łydki, więc musiałbym ucinać sobie nogę w kolanie. Czy ja mam czym uciąć? Mam nóż, będzie bolało i zajmie chwilę, pewnie prędzej się wykrwawię, ale w razie potrzeby jestem gotowy. No właśnie... Tak czy inaczej zawróciłem, nie chcąc ryzykować, że taka przyszłość mnie czeka.
Ruszyłem jednak nieco inną trasą licząc, że jeszcze coś znajdę, ale jedyne co znalazłem, to stado koniczyn, nad którymi się oczywiście pochyliłem, żeby w nich pogrzebać chwilę. Szczęścia mam mało, ale może znajdę coś, co mi pomoże w życiu. Desperat ze mnie, ale kto wie, może podziała. Lepiej mieć medaliony niż nie mieć, a potem cię spalą na stosie, bo to nekromancja czy coś. Czy my jesteśmy nekromancją? Umarliśmy i umieramy wielokrotnie, a jednak żyjemy. Hm... Cóż, nieważne czym jesteśmy, jesteśmy zakazani i uważani za potwory, na jedno wychodzi.
Spojrzałem na spacerujące jelenie i powoli ruszyłem w ich stronę. Przez myśl mi przeszło, że może znajdą jeszcze jakieś zioła dla mnie, bo na przykład im smakują. Poza tym będę szedł za nimi, więc jak ktoś będzie miał wejść w pułapkę, to one, a nie ja. Trochę to egoistyczne. Lian by mnie zabił, gdyby się coś jego jeleniowi stało, jednak nic się im nie stanie, prawda? W końcu Rieux jest mądry, chyba, tak sądzę, powinien być odpowiedniej jakości, skoro należy do samego króla. Zacmokałem kilka razy na jelenie, żeby zwrócić ich uwagę na siebie, coby pamiętały, że jestem za nimi i mają się mnie nie bać.
-Ja tylko idę za wami. Tak tylko mówię... ładne... pęciny.-zagadałem do nich, wyobrażając sobie siebie w takiej sytuacji. Czy takie słowa by mnie uspokoiły gdyby to za mną ktoś szedł i coś takiego powiedział? No nie... Jak dobrze, że one mnie nie rozumieją. Chwalenie ich pęcin, co mi do głowy strzeliło i to jeszcze w środku lasu, gdzie się głos niesie, bo cicho. A co miałem innego im pochwalić? Z resztą, to nie ma znaczenia, tylko się pogrążę.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Nocny wypad po zioła Empty Re: Nocny wypad po zioła

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach