Rezydencja Gwendelynów

4 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Mistrz Gry Wto Lut 14, 2023 6:27 pm

źródło: wallpaperbetter.com
Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Proin nibh augue, suscipit a, scelerisque sed, lacinia in, mi. Cras vel lorem. Etiam pellentesque aliquet tellus. Phasellus pharetra nulla ac diam. Quisque semper justo at risus. Donec venenatis, turpis vel hendrerit interdum, dui ligula ultricies purus, sed posuere libero dui id orci. Nam congue, pede vitae dapibus aliquet, elit magna vulputate arcu, vel tempus metus leo non est. Etiam sit amet lectus quis est congue mollis. Phasellus congue lacus eget neque. Phasellus ornare, ante vitae consectetuer consequat, purus sapien ultricies dolor, et mollis pede metus eget nisi. Praesent sodales velit quis augue. Cras suscipit, urna at aliquam rhoncus, urna quam viverra nisi, in interdum massa nibh nec erat.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Serafina Vaymore Wto Lut 14, 2023 7:08 pm

Wieczorem w końcu dotarli do rezydencji. Prawdopodobnie byliby szybciej, ale Serafina potrzebowała częstych postojów, nie mogąc dłużej usiedzieć w siodle. Jak na złość okazało się, że na miejscu nie było ani starszego Gwendelyna, ani jego wnuka.
Podróżnych wpuściła służba, a zaraz do samej dziewczyny podeszła Felicity.
Na pytanie o starszego Gwendelyna, blondynka pokręciła z wolna głową.
-Dziadek wyruszył do domku w puszczy, więc przez najbliższe dni się nie pojawi - wyjaśniła spokojnie - Kesyan za to miał nagły wypadek i musiał wyjść, powinien wrócić rankiem... to bardziej skomplikowana sprawa - dodała - a ja... sama rozumiesz..
-Rozumiem...
-Ale.. co się dzieje? Potrzebujesz pomocy?
-Nie, nie... znaczy tak - Serafina wzięła głęboki wdech - Nie natychmiastowej. Trochę się pochorowałam... - wymamrotała, mierzwiąc swoje włosy - w takim razie wrócimy ju...
-Nie, poczekaj.. - Panienka Gwendelyn zagrodziła im drogę - Zostańcie... przygotujemy pokoje... jeśli jesteś chora to... wolałabym jednak nie tracić cię z oczu - zaraz na jej ustach pojawił się ciepły uśmiech - Jesteś w końcu przyjaciółką Nethieva, prawda? Nie mogłabym Cię puścić. Gdyby coś się stało, nie wybaczyłabym sobie...
Serafina nie mogła powstrzymać się od głupiego uśmiechu. No proszę, wyglądało na to, że Nethiv nie tylko zdobył jej sympatię, ale i zdążył poopowiadać o swoim życiu.
Tylko jak to było możliwe? przecież to okropny sknera i maruda.
-Bardzo dziękuje, ale..
-żadnego ale - weszła jej w słowo - przygotuje pokoje...
-No... no dobrze - z wolna pokiwała głową - ale... nie mów proszę... nikomu, że tu przyszłam i ...
-obowiązuje mnie tajemnica lekarska - zapewniła ją z uśmiechem - nawet jeśli nie jesteś moją pacjentką...
-Dziękuje ...
Serafina niejako odetchnęła z ulgą. Czuła się nieco lepiej, prócz tego, że była okropnie zmęczona i sama nie potrafiła zrozumieć dlaczego. Myśl o miękkim łóżku i pachnącej pościeli była aż zbyt atrakcyjna.
~***~
Służba wskazała im pokoje, a zaraz i zostani zawołani na kolacje. Serafina przyglądała się jedzeniu i w zasadzie tyle. Niekiedy coś dłubała w talerzu, ale widać było, że to z grzeczności i mimo starań, nie jest w stanie nic przełknąć. Co nie było w jej stylu, a nawet bardzo.
Gdy wrócili na górę, Serafina dotarła do pokoju. W zasadzie to sama, mimo, iż czuła czujny wzrok swojego towarzysza.
Gdy weszła do pokoju, powoli usiadła na łóżku. Na moment zapadła cisza. Głucha i niezbyt przyjemna, aż w końcu Serafina postanowiła ją nagle przerwać.
-Jestem przerażaona, Hariś... - szepnęła, wpatrując się we własne dłonie, które zacisnęły się w piąstki, biernie spoczywając na kolanach dziewczyny. Po tych słowach ponownie nastąpiła cisza, jednakże ta nie była już na tyle długa. Serafina chyba potrzebowała czasu, aby coś powiedzieć. Tu już nie chodziło o jej stan fizyczny. Ona po prostu nigdy nie mówiła o swoich słabościach. W jej ambitynym świecie nie było czasu i miejsca na chociażby chwilę zwątpienia czy jakikolwiek strach.
-Na włosku wisi moje całe życie.... Jeśli to okazałoby się prawdą... moje plany legną w gruzach, moi rodzice się zawiodą, przyniosę hańbę rodowi i okryje nim swoje nazwisko i ... stracę osobą na której chyba mi zależy... - szepnęła, przenosząc wzrok na bransoletkę. Dłuższą chwilę jej się przyglądała, po czym odpięła biżuterie. Nie powinna jej teraz nosić. A może nawet już nigdy...
Powoli wstała, a bransoletka, której jak dotąd nigdy nie ściągnęła, wylądowała w małej szkatułce, a ta w większej torbie.
-Dlatego nie mogę na to pozwolić... chyba rozumiesz... - dodała aż nazbyt spokojnie, siedząc na piętach, tuż przy bagażach.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Harim Wto Lut 14, 2023 8:16 pm

Kolejny wielki dom. Miał mieszane uczucia, zwłaszcza, że służba wydawała się być bardzo... powiedziałby "wytresowana", ale to nie pasowało do ludzi. Chyba. Z drugiej strony pasowało bardzo dobrze. Tak czy inaczej, swoim zwyczajem raczej się nie odzywał, po prostu idąc za Serafiną.
Podeszła do nich jakaś blondynka, o której wywnioskował tyle, że jest rodziną właścicieli. Słuchał ich rozmowy i nie wtrącał się, korzystając z okazji do oceny nieznajomej. Wydawała się spokojną osobą, a to już plus. Po chwili obrócił się za Serafiną, gotowy wyjść razem z nią, ale ich droga została zablokowana. Jej słowa były... miłe, nawet jeśli nie mówiła do niego. A więc będą tu spać. Chyba nie brzmiało to źle, przynajmniej pijaczyny z gospody nie będą się na niego gapić. Harim lekko kiwnął ogonem w górę i w dół, czekając, aż te się dogadają.
* * *
Przyszedł czas kolacji. Już jako tako przyzwyczaił się do dobrego jedzenia, ale nadal było to trochę dziwne. Nie na miejscu, tak jak siedzenie z nimi przy stole. Ale nie sprzeciwiał się, to ostatnia rzecz, do której miałby prawo, więc po prostu jadł. W przeciwieństwie do Serafiny, ale nie dziwiło go to. Nie wiedział, jak może działać ciąża, ale już sama jej panika z rana mogła wystarczyć. Stres potrafił robić różne rzeczy.
Ruszył razem z nią na górę do pokoi gościnnych. Właściwie to poszedł za nią, żeby upewnić się, że nie zemdleje po drodze albo...
— Potrzebujesz czegoś? — rzucił cicho, ale jego pytanie nie dostało odpowiedzi. No, w sumie było to odpowiedzią, jaką uznawał, więc nie przejął się jej milczeniem, po prostu siedział na fotelu niedaleko łóżka. Może powinien wyjść? Ale za chwilę się odezwała, a on nastawił uszu. Słuchał uważnie jej cichego głosu, rozumiał, co mówi, ale jednocześnie nie rozumiał zupełnie. — Nie — odparł jej i szybko podjął. — Czemu twoja rodzina i... bliscy mieliby cię znienawidzić? Za co? — To wszystko, co mówiła... To prawda, że opieka nad dzieckiem wymagała czasu i pracy, ale reszta wydawała się zupełnie bezsensu.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Serafina Vaymore Wto Lut 14, 2023 8:50 pm

-Znienawidzić... - spojrzała w bok, a na jej usta wplynął gorzki uśmiech - bardziej pasuje słowo "wstyd", wiesz? -przymknęła nieznacznie ślepia, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt.
-Moja mama wywodzi się ze szlachty... a ja...zarówno mój ojciec, jak i ja długo pracowaliśmy na to, aby nazwisko Vaymore brzmiało dumnie... - wzięła głęboki wdech - z różnym skutkiem patrząc na moją książkę, ale...Nie chce widzieć min rodziców, ani znajomych czy obcych.... jakby to wyszło na jaw - nerwowo zmierzwiła sobie włosy - Jeśli wróciłabym z brzuchem, przyległaby do mnie łatka puszczalskiej. Już słysze te szepty, pytania i spojrzenia w kierunku mojej rodziny. -spojrzała na niego - wiesz.. dzieci ma się po ślubie... a nawet, nawet to lepiej by wyglądało, jakby nie było ślubu, ale był ten ktoś...Wtedy inni patrzą krytycznie, ale z czasem to mija.. -przeniosła wzrok w kierunku podłogi
-no a ja nie mogę powiedzieć kto to... więc to tak jakbym nie wiedziała kim jest ojciec dziecka, a tym samym dając sugestie, że sypiam z kim popadnie... - podcinągnęła nogi pod brodę, obejmując je łapkami
-Ja wiem, że rodzice będą mnie wspierać i ... nic nie powiedzą... ale bardziej ich zawieść nie mogłam, wiesz? -wzięła głęboki wdech, czując jak znowu łzy chcą napłynąć jej do oczu - Mnie... mnie nawet nie obchodzi, co będą mówić na mój temat, ale... to, że to dotknie moich rodziców- przetarła łapką ślepia - P-Poza tym ten tajemniczy ktoś tak jak i ja nie chciał mieć dzieci... w sensie... to nie ten typ człowieka - pociągnęła noskiem - jeśli się dowie to... - zaraz i skryła twarz w kolanach, czując że musi umilknąć aby nie wybuchnąć płaczem - ughhh... Wszystko idzie nie tak... ja... ja poza tym będę beznadziejną matką. Ja...Ja nie chce dzieci, nie mam czasu na dzieci i ... nie chce...t-to wszystko mnie przeraża - objęła mocniej łapkami kolana- ja... ja... jeśli to prawda, to ... ja nie mogę go urodzić... to mi zniszczy życie...
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Harim Sro Lut 15, 2023 6:36 pm

Delikatnie zmarszczył brwi na to jak poprawiła jego słowa. Wstyd. Wiedział, co to, ale... miał wrażenie, że to uczucie jest mu obce. Wiele razy żałował tego, co zrobił, ale nie z powodu wstydu. Chyba nie. W każdym razie, zaczął uważnie słuchać jej tłumaczeń. Trochę nabierało to sensu. Brzmiało okrutnie, ale to... to akurat go nie dziwiło.
Potem zrobiło się znowu trochę dziwnie. Dlaczego nie mogłaby powiedzieć? To przestępca? Ktoś, kogo znała? To znaczy, tak, znała go zdecydowanie, ale nie w tym sensie. To wszystko brzmiało po prostu źle, a on w dodatku dalej nie rozumiał, jak było możliwe.
— Ale to nieprawda — zaznaczył, kiedy mówiła o sypianiu z kim bądź. Właściwie to powiedziałby, że z nikim nie sypiała. Zszedł płynnie z fotela, żeby usiąść na podłodze, nieco bliżej niej, ale tak było wygodniej. Lepiej się z tym czuł. Znowu zaczynała płakać, ale wolał skupić się na słowach, to było prostsze, trochę bardziej logiczne.
Nie bardzo wiedział, co ma na to powiedzieć i co myśleć. Znał przypadki, gdzie pojawienie się dziecka było błędem jako takim, winą, ale... To dotyczyło zupełnie innych osób, które do worka "osób" nigdy w życiu nie były wrzucane. Pierwszy raz mógł zobaczyć brudy innego świata, niż swój i wcale nie były one lepsze. I co miał teraz z nią zrobić? Znowu siedziała na ziemi i prawie zaczynała płakać. Kiedyś po prostu by to zostawił, poszedł do siebie, to w końcu nie był jego problem. Własne zawsze mu wystarczały.
Harim chwilę patrzył na drzwi, po czym skupił się na dziewczynie. Była umazana krwią.
— ...? — Jego słowa płynęły obojętnie, znużone dniem
— ... — zaszlochała cicho w odpowiedzi, składając mu prośbę, której nie rozumiał.
— ...? — Zmarszczył brwi.
— ... — Podniosła na niego mokre ślepia, twarz miała pokrytą łzami i sińcem, ale w jej głosie brzmiała pewność i zdecydowanie. I strach, mnóstwo strachu. Kolejna prośba. — ...
Patrzył na nią przez chwilę.
— ... — odmruczał coś, co zupełnie jej się nie podobało, i poszedł sobie usiąść na stercie słomy.
— ...? — zawarczała na niego nagle. — ...? ...? ...? ... — Wyrzucała z siebie pytania i pretensje, nie do niego, prędzej do swojego życia. Miały być tylko powodem, do niego miała jedną i tą samą prośbę.
Znów milczał chwilę, spoglądając na miskę z jedzeniem w rogu.

Przysunął się nieco bliżej. Miał zamiar się odezwać, ale szybko zrezygnował. Bo w końcu, co on tam wiedział? Właśnie tłumaczyła, jak to wygląda, a on był ostatnią osobą, która mogłaby znać inne możliwości.
Położył dłonie na jej głowie, jedną za uszami, a drugą na szczęce. Płynny, ale szybki ruch, zdecydowany i precyzyjny. Znajomy, ale nie w takich okolicznościach. I ta niespodziewana nadzieja, że nie kłamał.
Białe pióra nastroszyły się lekko, ale nie zwrócił uwagi. Zamiast tego wyciągnął przed siebie jedno ze skrzydeł, a jego miękki przegub położył na głowie Serafiny.
— Wcale byś nie była beznadziejną matką — chyba po prostu musiał to powiedzieć, to zdanie nie dawało mu spokoju. — Powinnaś się przespać. Ochłonąć i... wtedy pomyśleć — dodał po chwili z nadzieją, że posłucha bez przeciągania wszystkiego, bo to by jej na pewno w niczym teraz nie pomogło.
* * *
Poranek przywitał młodego Gwendelyna z objęciami pełnymi pracy. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że już wieczór i część nocy pełne były pracy, choć trochę innej. Właściwie cały ten czas spędził w stajni, gdzie z niedawno narodzonymi źrebakami zaczęły pojawiać się problemy, ale to była historia na inny moment. Dowiedziawszy się o problemie Serafiny, znalazł w sobie całkiem dużo chęci do działania, w zupełności wystarczająco, by ją zbadać i przedstawić rzetelne wyniki.
— To nie ulega wątpliwości — podjął ich rodzącą się na nowo rozmowę, kładąc złączone dłonie na biurku w gabinecie. Zdobiły go głównie drewno, rośliny i kilka zwierzęcych czaszek w gablotach, gdzieś pomiędzy wyposażeniem i dostatecznie daleko, by nie przeszkadzać. — Jesteś w ciąży — dodał, spoglądając na Serafinę. — Powinnaś jeść dużo warzyw, takich jak pietruszka, szpinak czy brokuły, dobrym pomysłem mogą też być szparagi albo jajka. Mdłości są normalne, możesz spróbować z nimi walczyć. Jedz lekkie śniadania, pij dużo wody, niektórym pomagają też orzechy. Staraj się nie przemęczać... i unikaj alkoholu. Mogę ci to zapisać, jeśli chcesz — tłumaczył spokojnie, obserwując jej reakcje, bo zdecydowanie nie była w skowronkach ani przez chwilę, jak ją tu zobaczył.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Serafina Vaymore Czw Lut 16, 2023 12:17 am

Harim polecił jej iść spać, tak też zrobiła, nie szukając żadnego ale.
Jednakże tej nocy nie mogła spać. Wylała sporo łez, a w jej głowie wciąż kotłowały się te same myśli. Myśli, które odchodziły, by zaraz wrócić ze zdwojoną siłą.
Wcale byś nie była beznadzieją matką - czy już sam fakt, że się nie cieszy, nie oznacza czegoś przeciwnego? Tego, że wcale nie chce by w jej życiu pojawił się ktoś, kto wywróci jej świat i życie do góry nogami. Użyłaby nawet słowa "zrujnować", a to nie jest dobre słowo. To nie jest coś co powiedziałaby dobra matka.
Mętny wzrok przeniósł się na ścianę, przypadkiem napotykając zegar. Już pora. Zwykle był to czas odwiedzin. Mimowolnie jej wzrok powędrował w kierunku ich rzeczy. Z jej ust wydobyło się westchnięcie, a ona obróciła się twarzą do ściany. Nie tym razem, ani tym, ani następnym.
Nie była pewna kiedy przyszedł sen. Zaskoczył ją tak samo jak poranek, gdy promienie słońca wyrwały ją z objęć morfeusza.
Czuła się okropnie, jakby piła całą noc. W dodatku mdłości, które kilka razy próbowały zaprowadzić ją do toalety.
Mimo iż jej nadzieja gasła, to jednak mała iskierka wciąż się tliła. Iskierka, którą ostatecznie zniszczył Kesyan.
Jakby kto uderzył ją obuchem. Jej wzrok mimowolnie opadł na biurko. Jego kolejne słowa i instrukcje brzmiały niczym w tunelu. Odbijały się echem, były niewyraźne i jakoby za ścianą.
-Daj mi środek poronny - rzuciła apatycznym głosem, a jej wzrok zalegał gdzieś na biurku. Splotła ze sobą dłonie,zamykając je ciasno.
-Tylko o tyle proszę... - dodała ciszej, jednakże nie odważyła się unieść na niego wzroku
-nie mogę... -westchnęła ciężko, chcąc się nieco wyciszyć - urodzić tego dziecka...
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Harim Czw Lut 16, 2023 12:43 pm

Nie był pewien, na co dokładnie liczył, może na milczenie, jakieś niemrawe przytaknięcie z racji tego, że ciężko było podjąć jakąkolwiek decyzję, ale tak się nie stało. Kesyan widział jej apatię, jakby mówił do kukiełki z teatru, aż ta sama przemówiła i to słowami, których właściwie nie spodziewał się po Serafinie. Tym bardziej wyobrażał sobie, jak bardzo postawiona pod ścianą musiała się czuć.
— Posłuchaj — zaczął spokojnym tonem. — Rozumiem twoje obawy, ale jesteś w szoku, nawet tętno ci skacze. Powinnaś zaczekać parę dni. To nie zrobi różnicy, a ty zdążysz się uspokoić i wszystko przemyśleć. — Zaczął coś notować w międzyczasie, ale mimo pisania znalazł co rusz chwilę, by podtrzymać jednostronny kontakt wzrokowy. — Pamiętaj też, że poronienie nie jest bezpiecznym stanem, już przez wzgląd na samo krwawienie i gorączkę, a do tego mogą dojść też groźniejsze objawy i powikłania. Zabieg trzeba przeprowadzić w obecności lekarza, w przeciwnym wypadku może być dla ciebie groźny, bo nawet jeśli użyjesz stosunkowo bezpiecznego środka, to nie masz pewności, jak twoje ciało na niego zareaguje. — Skończył pisać i przesunął kartkę w jej stronę, gdzie były wyszczególnione jego wcześniejsze uwagi. — Na wypadek, gdybyś się rozmyśliła. Możecie tu zostać do czasu, aż podejmiesz decyzję...
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Serafina Vaymore Czw Lut 16, 2023 1:35 pm

Jednego nie mogła mu odmówić, miał rację. Zdawała sobie sprawę z tego, że panikuje, a strach nie jest najlepszym doradcą, aczkolwiek wiedziała też, że czas nie wiele zmieni, a jedynie pogorszy sprawę.
Nie chciała tracić dotychczasowego życia, a jeśli do całego tego zamieszania dostałaby niepewność, wtedy by zwariowała.
Jakby chciała je zachować - nie, wróć, nie. Ta abstrakcyjna myśl, która się w niej zakorzenila doprowadzała ja do szaleństwa. Wtedy nie zostałoby jej nic.
- Jestem wdzięczna... Ale już podjęłam decyzję - rzuciła spokojnie, ale Kesyan mógł wyczuć, że mimo jej słów, dziewczyna nie podjęła ostatecznej decyzji, nawet jeśli tak myślała.
- Mam za dużo pracy, by tu zostać i rozmyślać, zresztą... Sam pewnie rozumiesz - nieznacznie się wyprostowała- pracujesz za trzech... Tym bardziej dziękuję ci za to że mnie przyjąłeś i za całą troskę... Ale poradzę sobie... I zapamiętam...
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Harim Czw Lut 16, 2023 6:57 pm

Nie zaczęła krzyczeć, to zarówno dobrze, jak i źle. Chyba. Niespecjalnie mógł to ocenić, bo w końcu każdy przypadek był trochę inny, zwłaszcza tutaj. Nie wiedział nawet, kim jest ojciec i jak wygląda cała ta historia, więc tym bardziej nie miał więcej argumentów, by próbować ją odwodzić. Zresztą, to wciąż była jej decyzja, on mógł co najwyżej uświadomić o skutkach.
— W porządku... Ale pamiętaj, co mówiłem. — Źle się czuł z tymi słowami, ale były najlepszym, co mógł teraz znaleźć. Jak też zrobić, wbrew pozorom. — Dam ci pojedynczą dawkę. — Wstał od biurka, by przejść do drugiego pomieszczenia, które służyło za podręczny kantorek na leki, których nie podawało się przy operacjach ani tego typu rzeczach, w skrócie, nic nagłego. Po chwili też wrócił, stawiając na spisanej wcześniej liście małą buteleczkę z ciemnego szkła. — Pamiętaj, by wypić na czczo. I zachowaj fiolkę, jest na niej skład w razie czego...
Tymczasem Harim plątał się po korytarzu. Nie tylko niedaleko gabinetu, ale ogólnie po domu, oglądając różne rzeczy, których jednak nie dotykał. Czekanie było męczące w sposób, którego zupełnie by się nie spodziewał. Próbował zająć myśli, ale te ciągle wracały do Serafiny i tego, z czym wyjdzie od lekarza... kolejnego lekarza. Chyba nie spodziewał się, że ten zaprzeczy zielarce, wyglądała na rozgarniętą kobietę. Bardziej interesowało go, co ma z tego wyniknąć i... co się stanie z dziewczyną. To była niespodziewana myśl, ale mimo wszystko była.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Serafina Vaymore Czw Lut 16, 2023 10:49 pm

-Doceniam to co dla mnie robisz... - wymruczala cicho, a jej wzrok powędrował na butelkę. Jej małe rozwiązanie problemu. Zdanie brzmiące z pozoru tak lekko, a jednocześnie przerażająco. Problemu... czy powinna to tak nazywać? Z jednej strony owszem. W końcu ta wiadomość rujnowała jej dotychczasowe życie, nie mówiąc o tym w jakim stanie była.
Przez dłuższą chwilę przypatrywała się buteleczce, jakby bała się jej dotknąć. W końcu jednak powoli ją przysunęła ku sobie
-Dziękuje... to wiele dla mnie znaczy - wymruczała, powoli wstając. Stała tak krótką chwilę, po czym zabrała również kartkę, którą Kesyan wypisał dla niej, nim zdążyła go uświadomić o swoich planach. A to znaczyło tyle, że mimo rzekomo podjętej decyzji, wciąż tliła się niepewność. W końcu... skoro była pewna, po co miałaby zabierać ów kartkę?
Przy drzwiach zatrzymała się raz jeszcze, ale najwidoczniej po chwili zrezygnowała, wychodząc z gabinetu
-Chodź, Harim... musimy się spakować... wyruszamy dziś... - zawiesiła wzrok na buteleczce trzymanej w dłoni - w podróż... Mamy sporo pracy...
Czy rzeczywiście to był błąd, który miał zniszczyć jej życie? Tak właśnie było. Bardzo lubiła swoje życie... do tego stopnia, że wątpiła czy byłaby w stanie pokochać ów dziecko.
Ale czy na pewno?
-Przeklęty Kesyan... - szepnęła nieco poirytowana, gdy w jej głowie zaczęły pojawiać się myśli, których wcale nie chciała.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Harim Pią Lut 17, 2023 5:38 pm

Nie miał wątpliwości, że doceniała. W każdym razie w pewnym sensie, bo jednak ciężko jest dziękować za coś takiego. Po głowie Kesyana krążyły jeszcze inne przeciwwskazania, ale nie był pewien, czy powinien o tym mówić. Rozchodziło się raczej o możliwe skutki, ale Serafina już teraz była załamana, a wizja tego, że mogłaby być jeszcze bardziej, raczej w niczym nie pomoże.
— Nie rób niczego pochopnie, żebyś nie musiała żałować — odparł spokojnie, mając nadzieję, że w tej formie będzie to bardziej odpowiednie. Odprowadził ją wzrokiem do drzwi, po chwili porządkując wyciągnięte papiery. Przymus milczenia jeszcze nigdy nie był tak drażniący.
Harim odwrócił się szybko, słysząc otwierane drzwi. Przemknął wzrokiem po Serafinie, zatrzymując wzrok na trzymanej przez nią butelce.
— Co to? — rzucił, niewiele myśląc nad tym pytaniem. Bo czy to miało sens? W sumie tego też nie był pewien, cały ten temat nie był mu ani trochę znajomy. Ale Vaymore szybko przeszła do podróży, mógł się tego spodziewać. — To dobry pomysł? — zapytał, przyglądając jej się uważnie. W końcu czuła się źle, wyglądała nie lepiej, a sama droga tutaj ciągnęła się w nieskończoność.
Lekko zmarszczył brwi, kiedy szepnęła coś pod nosem, co nie do końca zrozumiał, ale szybko doszedł do wniosku, że nie powinien dopytywać.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Serafina Vaymore Sob Lut 18, 2023 12:14 am

Chwilę milczała, przenosząc wzrok na buteleczkę, którą trzymała w dłoniach
-Rozwiązanie moim zmartwień... - wymruczała cicho, na tyle cicho i niepewnie, że zdawało się jakby w połowie zarwał jej się głos. Zaraz odkaszlnęła - środek poronny... - dodała nonszalancko, opuszczając buteleczkę, ale jej nie chowając.
Oczywiście, że Harim miał racje. Czuła się okropnie. A prócz tego, w głowie odbijały jej się echem słowa Kesyana na temat tego, że podczas tego typu procederów, obecność lekarza jest wręcz konieczna.
Nie wiedziała czy przesadzał, czy nie. Właściwie przed wizytą u niego sprawa wydawała jej się prostsza, a ona sama była bardziej zdecydowana.
Wzięła głęboki wdech, po czym cichy wydech.
-Mamy zadanie do wykonania, Hariś... doszły mnie pogłosy o bycie który niesie spustoszenie od długiego czasu... to chyba Anatema, albo Gusła... - zagaiła spokojnie, odgarniając włosy za ucho. Milczała dłuższą chwilę, po czym skinęła głową do samej siebie
-Weźmy rzeczy... dziś jeszcze odpoczniemy w hotelu, nabierzemy sił, a potem wyruszymy...-zaraz na jej ustach pojawił się blady uśmiech - spokojnie, postaram się już nas tak nie opóźniać... dobrze? - przechyliła łepek w bok. Zaraz też mieli zabrać rzeczy, ale Felicity zaprzeczała i prosiła aby zostali, stwierdziła, że skoro i tak dopiero jutro wyjeżdżają, to bezsensu tłuc się po hotelach, jak tu mogą spokojnie wypocząć. Vaymore długi czas odmawiała, ale w koncu pod naporem braku argumentów, a także braku siły, przystała na "propozycje" Panienki Gwendelyn. Niedługo później poszła i do pokoju, aby się położyć i spróbować uporządkować myśli.
W półsiedzie z podkulonymi nogami, obracała w dłoniach buteleczkę, jakby patrzyła na puszkę pandory, a przecież doskonale wiedziała co ta mikstura za sobą niesie. A przynajmniej po części
-Wiesz... - podjęła spokojnie do Harima - Nie mam już siły się bać... to jest moje wybawienie od strachu i problemów, taki powrót do przeszłości, nim to wszystko się zaczęło, a jednak... to też mnie przeraża, mimo iż powinno mnie cieszyć. Cóż za ironia... nieprawdaż? - uśmiechnęła się gorzko.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Harim Sob Lut 18, 2023 1:29 am

Proste pytania powinny mieć proste odpowiedzi, tym bardziej nie podobały mu się jej pierwsze słowa. Wyraźnie próbowała to ująć na około i dopiero po chwili nazwała rzeczy po imieniu. A więc to miało tak działać? Kilka łyków czegoś takiego? Brzmiało prosto, wręcz bardzo prosto i bezproblemowo, a mimo to w całej dziewczynie widział nadal ten sam strach. Nie wątpił, że głównie wywołuje go sam temat zabicia dziecka, ale czy było to tylko to, to nie umiał powiedzieć. Wierzył, że mogło być.
Nie skomentował, tylko kiwnął głową, a po chwili skupił uwagę na jej żalach. No i jej pomysł był jeszcze gorszy, niż wcześniej.
— To brzmi niebezpiecznie — wymruczał, starając się przypomnieć sobie, czy opisywała już któreś z tych stworzeń... duchów, cokolwiek to jest. Ale przynajmniej wliczyła w to odpoczynek, a za moment brwi Harima powędrowały lekko ku sobie, a on sam prychnął. — Mnie się nigdzie nie spieszy — odparł, na swój sposób speszony samą budową tego zdania. Ale głównie chodziło mu o to, żeby nie próbowała przeceniać swoich sił, jeszcze w dodatku zasłaniając to innymi.
Plany się trochę zmieniły, ale jego zdaniem na dobre. Nocowanie u Gwendelynów brzmiało przyjemniej, a do tego mieli pomoc pod ręką, gdyby miała być potrzebna. Tak też znowu wylądował z nią w jednym z pokoi gościnnych.
A ona znowu to robiła. Używała trudnych słów. Co prawda słyszał je teraz co chwilę, ale ciężko jest pozbyć się w tak krótkim czasie przyzwyczajeń zbieranych latami. Ale nie o tym teraz, bo szybko znalazł kolejne błędy w jej przemyśleniach. To było aż dziwne, jak często je teraz robiła, jakby wręcz specjalnie, a jednocześnie bezwiednie.
— Nie da się wrócić do przeszłości — rzucił spokojnie, jakby było to całkiem zwyczajne stwierdzenie. — Możesz udawać, że jest tak samo, ale nigdy nie będzie. To trochę dobrze i źle. Zależy, o jakiej przeszłości mówimy. — Oparł się plecami i głową o ścianę, przy której siedział. — Ale kiedy udajesz coś innego, niż jest... niż to, co się dzieje... możesz się zgubić — dodał i umilkł, patrząc na nią kątem oka, a trochę też wodząc wzrokiem po delikatnym wzorze na zasłonach.
Po chwili ram właśnie zobaczył coś, co nie pasowało. Ruch, którego nie powinno tam być, bo nie było niczego, co mogłoby go wywołać.
— Co jak co, ale nie spodziewałem się, że będziesz medytować nad flaszką — rzucił Mel, który usadowił się na parspecie. Choć takie uwagi były jak najbardziej w jego stylu, to nie aż tak i zdecydowanie nie miał pojęcia, o czym rozmawiali, ani tym bardziej, co trzyma Serafina. — Co tu właściwie robisz? — zapytał, chwilowo odsuwając na bok swój faktyczny interes, bo choć odwiedziny znajomego lekarza mogły być dziełem przypadku, to wyglądanie przy tym niezbyt wyjściowo już niekoniecznie.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Serafina Vaymore Sob Lut 18, 2023 11:27 am

Zerknęła na niego, gdy napomknął, że ich kolejna misja brzmi niebezpiecznie. Miał racje, także rzeczy z natury nie należą do tych bezpiecznych, a brak jej kondycji tylko wszystko zaostrzał.
-Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana... co nie? - wymruczała cicho, próbując nieco zbagatelizować powagę sytuacji.
Zaraz spojrzała na niego, gdy ponownie się odezwał i niezależnie od jego intencji, zrobiło jej się ciepło na serduszku.
~***~
Z jej ust wydobyło się westchnięcie. Harim miał oczywiście racje, przeszłość nie wróci, ale ta wiadomość nie pomagała.
Dlaczego to musiało akurat ją spotkać? Chociaż teraz patrząc z boku na częstotliwość schadzek, to można uznać, że do tej pory zwyczajnie miała szczęście.
A co jeśli sytuacja się powtórzy? a potem powtarzałaby się cyklicznie? - jej wzrok wbity był w buteleczkę, jakby ta miała odpowiedzieć na jej pytanie.
Coraz to bardziej nie rozumiała siebie i swoich rozważań, nie wiedziała dlaczego rozwodzi się nad czymś tak oczywistym. Nie mogła przecież zachować tego dziecka. Jak do tego czasu by pracowała? Poza czuła się ciągle okropnie. Zupełnie nie rozumiała kobiet, których taka wiadomość i stan mogły radować.
Z rozmyślań wyrwał ją głos, tym razem nie należał do Harima i przez natłok myśli jakie zawracały jej głowę, dziewczyna musiała przez dłuższą chwilę się zastanowić.
-Mel... - szepnęła cicho, by zaraz zerknąć w jego kierunku kątem oka. -Co tu robisz?
Czy to mogło być... nie, na pewno nie. Więc co tu robił?
Początkowo chciała schować flaszkę, tak odruchowo, ale szybko dotarło do niej, że to by było bardzo głupie. Jeśli tego nie zrobi, nie wywoła raczej zainteresowania obiektem, a na pewno nie takiego jakby w popłochu go schowała.
-Co tu robię... - powtórzyła za nim cicho - Przeziębiłam się... trochę... nic wielkiego... -mruknęła zamykając butelkę w dłoniach - A ty? Raczej nie przyszedłeś sprawdzić jak się czuje i czy wciąż żyje, więc? - zagaiła spokojnie, próbując okiełznać stres. Znaczy niemożliwe by coś wiedział, czy... prawda? Mel na herbate nie był skłonny wpadać i wypytywać o zdrowie, więc za tym musiało coś stać.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Harim Sob Lut 18, 2023 12:13 pm

Nie odpowiedziała, a Harim się nie przypominał, jak zresztą miał w zwyczaju. Milczenie po tym, jak ktoś do ciebie mówił, było przywilejem, nie chciał go nikomu zabierać. Zbyt dobrze wiedział, jakie to paskudne uczucie, być zmuszonym do odpowiadania, nawet jeśli tak naprawdę nie wiesz, co chcesz powiedzieć.
Za chwilę padło słowo, którego w pierwszym momencie nie zrozumiał. Popatrzył na nią i na zasłonę, która sama przycisnęła się do okna i chyba dopiero wtedy zrobiło się to nieco bardziej jasne. Wrócili niewidzialni przyjaciele.
Mel przesunął po niej spokojnie spojrzeniem bladych ślepi, jakby z jednej strony zastanawiał się nad napotkaną sytuacją, ale z drugiej nie była ona warta dużego przejmowania się. Inna sprawa, że mało czym w życiu się przejmował i dotychczas raczej nie miał do tego wielkich pobudek.
— Mhm... no to ładnie cię rozłożyło — skomentował i westchnął zaraz. — Jak by to w skrócie ująć... Atowi chyba się nudzi i wymyślił koncert głupich pytań. — Zerknął w stronę sufitu. — Na jedno nadal nie znalazłem odpowiedzi. — Przeniósł ślepia z powrotem na Serafinę. — Jakieś krwi używa się do odesłania anatemy? — zapytał, wciąż nie schodząc ze swojego zwyczajowego tonu znudzonego życiem mruka. Miał tylko cichą nadzieję, że jego prosty plan zadziała, bo ciężko byłoby to ugryźć w inny sposób. Jeszcze ciężej zgadywać, nie miał ochoty gonić klątwy po całym świecie, ani tym bardziej zastanawiać się, co zrobić, jeśli ta by do któregoś z nich przylgnęła. Bo o tym ich instrukcje oczywiście nie wspominały.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Serafina Vaymore Sob Lut 18, 2023 12:39 pm

Skinęła nieznacznie głową, a po kolejnych jego słowach nieco się spięła, jednakże tylko na moment. Potem zalała ją fala pytań, irytacji, a jednocześnie żalu i teorii spiskowych, jednakże wyraz jej twarzy się nie zmienił
-żadnej... - przeniosła wzrok na Mela - At nie potrzebuje żadnej krwi by ją odesłać... a jeśli chodzi o rytuał, to pewnie sam nie wie jakiej krwi się używa, więc po co cię pyta... - prychnęła. Jej się tu życie wali, a ten przychodzi bo znudzony jaśnie pan wymyśla mu idiotyczne zagadki. Co za czarna komedia.
Jednak gdy wewnętrzne ciśnienie nieco odpuściło, dziewczyna westchnęła cicho.
-Używa się krwi Anatemy, tyle że nim stała się Anatemą. - zerknęła na niego - Na zasadzie, jeśli wasze zabawy doprowadzą mnie do takiej frustracji, że umrę i stanę się Anatemą, to potrzebujesz mojej krwi z czasu zanim doprowadziliście mnie do śmierci... - zaczęła obracać w łapkami buteleczkę - At doprawdy nie ma co robić... - prychnęła. Milczała chwilę, po czym na powrót spojrzała na Mela - często tego typu rzeczy są niemożliwe do wykonania, wtedy można użyć krwi bliźniaczej do rytuału... bliźniaczej czyli pochodzącej od rodziców, rodzeństwa czy dzieci... jakiegoś członka rodziny, którego łączyły z anatemą więzy krwi.. - ponownie spojrzała na Mela - At ma jeszcze jakieś głupie pytania? - zapytała i Mel mógł wyczuć, że Sernik najwidoczniej ma jakiś problem, ale nie do samego Mela, a do osoby która zadała rzekomo pytanie. W końcu dziewczyna nigdy nie była tak dziwnie nerwowa.
Mel nie wiedział jedynie, że Serafina nie do końca jest stabilna emocjonalnie i jej wybuchy frustracji spowodowane sytuacją w której się znalazła, mógł zinterpretować, że może ta się pokłóciła czy miała odmienne zdanie niż niektórzy i teraz się nie lubią.
Nie zdawał sobie sprawy, że dziewczynie wali się życie i ostatnie czego potrzebuje to głupie zabawy znudzonego Boga.
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Harim Sob Lut 18, 2023 3:16 pm

Na krótki moment zmarszczył brwi, aż zaczęła mówić dalej i nie brzmiało to wcale lepiej. Ale trzeba było podtrzymać tę grę, zatem cóż. Mel westchnął trochę głośniej, zerkając po suficie.
— Nie wiem, możesz iść i go zapytać — wymruczał w odpowiedzi, bo to naprawdę nie było teraz takie istotne. Przez głowę przemknęło mu, co by było, gdyby faktycznie poszła... no byłoby ciekawie, ale z drugiej strony może nie wyszłoby tak najgorzej. Zaraz jednak przeniósł z powrotem na nią wzrok. Zanim stała się anatemą. No więc ciekawe, skąd miał to wziąć, rozkopać grób? O ile jakiś był. — Uroczo — skomentował jej przykład i zerknął na flaszkę w jej rękach, a potem znowu na nią. — Dziwi cię to? — rzucił, chyba dość retorycznie, a przynajmniej nie zdziwiłby się, gdyby nie odpowiedziała. Z wolna pokiwał głową, słuchając dalej. Miało to sporo sensu, właściwie mógł się domyślić, ale tak było bezpieczniej. — Właściwie to tak, ale chyba sam powinien ci je zadać — odparł po chwili namysłu. — Mam mu coś powiedzieć? Nakrzyczeć? Rzucić zgniłym jajem? — dodał jeszcze, bo potrzeba wytknięcia tego napięcia w powietrzu była zbyt duża. W dodatku dalej nie wiedział, o co chodzi, a miał inne problemy, niż pogawędki. No właśnie, kilka problemów. — Ja mam inne głupie pytanie. — Oparł się łokciami na kolanach, pochylając do przodu. — Jak się łapie te małe irytujące duchy królików?
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Serafina Vaymore Sob Lut 18, 2023 3:38 pm

Serafina skrzywiła się delikatnie. Mimo iż wizja krzyczącego Mela była aż nazbyt kusząca, to jednak nie w tym momencie. Nie było jej szczególnie do śmiechu
-Nie... W zasadzie to nic mu nie mów - mruknęła dość apatycznie - niech siedzi i się bawi, to najwidoczniej jego priorytety - mruknęła, sama nie wiedząc, czemu aż tak bardzo ją to irytuje.
Gdy ślepia w kolorze błękitnego popiołu ponownie skierowały się na Mela, ten mógł dostrzec w nich niezrozumienie
-łapie... co? - zmarszczyła brwi, nie mając pojęcia o co mu chodzi. Znaczy słyszała pytanie, ale na świętości azylu, nie potrafiła sobie wyobrazić jak ten nagle jako hobby obrał ganianie za duchami narodzin. Jeszcze jedna idiotyczna gra?
-Jak jest się mną to same przychodzą... - mruknęła, chyba początkowo rozważając nie odpowiadanie na to pytanie. Zabawy Ata były doprawdy irytujące.
Jednakże Mel w tym wszystkim niczym nie zawinił.
-Eh... to nie twoja wina, że otaczają cię idioci... - mruknęła, nie będąc świadomą w jakim położeniu i towarzystwie Mel się znajduje i jak bardzo trafny był ów komentarz, bo w zasadzie to odnosiła się do zaświatów.
Powoli wstała, oczywiście nie miała zamiaru zostawić na łóżku buteleczki bez opieki. Podeszła do jednej ze swoich toreb i wyciągnęła mały woreczek
-w środku są jagody Jiigo, ten rodzaj duchów za nimi szaleje... - podała mu woreczek - nie musisz ich rozrzucać, nawet lepiej tego nie robić. Wystarczy, że ten je wyczuje, a stanie się twoim cieniem... i bagażem jednocześnie.. Jeśli je rozsypiesz to je zje i może znowu uciec... nie dawaj mu wszystkich na raz, raz w czas po jednej, gdy będziesz widzieć, że zapach mu się znudził i zaczyna kombinować, wyczujesz to. Przez większość czasu raczej sam zapach mu wystarczy do tego, by trzymać się blisko, bo będziesz mu się kojarzyć z domem i bezpiecznym miejscem. Ten rodzaj duchów żeruje w pobliżu krzaków Jiigo - umilkła na moment, w tym czasie wracając na łóżko
- Dasz mu jedną, a potem raz w czas... Powodzenia, Mel... dam ci potem namiary na psychiatrę, jak już szanowny pan cię wykończy
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Harim Sob Lut 18, 2023 8:27 pm

Przewrócił oczami na jej odpowiedź. Cisnęło się na usta, by zaprzeczyć, ale dobrze wiedział, że zruinowałby własny plan, więc trudno. Postawiono go pod ścianą, to nie jego wina.
Przeszedł do kwestii ducha, w głowie prosząc los, by nie był to strzał w kolano, ale Serafina wyglądała na po prostu dalej obrażoną, niż podejrzliwą. To dobrze, nie musiał wyprowadzać jej z błędu.
— Chyba przywykłem — mruknął przelotnie, by za powieść za nią wzrokiem, kiedy poszła do torby. Oczywiście razem ze swoim ukochanym syropem czy inną walerianą. To było trochę dziwne, ona cała była jakaś dziwna, ale nawet niespecjalnie wiedział, o co się zaczepić. Zresztą, za chwilę zaczęła tłumaczyć. Wziął paczkę jagód, zerkając po nich, a potem pokiwał głową. — Ten twój psychiatra potrzebowałby własnego... — Schował paczkę bezpiecznie. Przyszedł najwyższy czas, by się pożegnać. Nie znosił się żegnać. — Powinienem wracać do pracy... Dzięki. — wymruczał i zniknął z parapetu.
Harim mógł zobaczyć jedynie, jak zasłona swobodnie wraca do normalnego położenia. Przeniósł pytające spojrzenie na Serafinę, bo chociaż słyszał rozmowę, to tylko w połowie.

z.t. dla Mela
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Serafina Vaymore Nie Lut 19, 2023 12:44 am

Serafina westchnęła cicho, jeszcze przez chwilę obserwując miejsce, gdzie przed chwilą był Mel. W końcu spojrzała na Harima
-Wilk postanowił wkręcić Mela w swoje głupie zabawy.. - prychnęła, przymykając ślepia.
-najpierw pytania o rytułał przy Anatemie, a potem o duchy z polany... doprawdy on już nie ma co robić ze swoim życiem, biedny Mel... - Wzięła głęboki wdech, a potem wydech.
-Harim... czy jeśli to zrobię to zaczniesz mną gardzić? - zapytała cicho, zaciskając butelkę w jednej z dłoni - ja naprawdę nie wiem co mam robić... a im dłużej nad tym myślę, tym bardziej się gubię...Czy byłabym w stanie pokochać kogoś, kto zniszczyłby mi całe życie? - na powrót rozchyliła powieki - To wszystko tak bardzo nie pasuje do mojego dotychczasowego życia...


W tym czasie Kesyan usłyszał pukanie do gabinetu i jak prawdopodobnie mógł spodziewać się na powrót Serafiny, która zgodziła się w końcu zostać, tak w drzwiach zobaczył swoją bliżniaczkę.
-Kes? - podjęła, zamykając za sobą drzwi. Podeszła do biurka, a u jej nogi wiernie kroczył ich domowy futrzak. Dziewczyna spokojnie wymacała łapką krzesło, które odsunęła, siadając na nim, a tuż pod jej stopami rozłożył się pies .
-Co się dzieje? Mam wrażenie, że jesteśmy świadkami rozgrywającej się tragedii... - przyznała cicho - nie daje mi to spokoju... martwię się o Serafine...
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Harim Nie Lut 19, 2023 1:43 am

Zabawy? Widział przez ten czas różne dziwne rzeczy, ale boskie zabawy brzmiały jeszcze bardziej bezsensu. Nie powinni zajmować się czymś innym? Jak na przykład pilnowaniem świata czy coś? Jego działania? Co właściwie robili bogowie na co dzień? Jakoś nigdy nie przychodziło mu to do głowy. Wydawało się banalne, a teraz nie umiałby odpowiedzieć.
— I... po co to wszystko? — zapytał zaraz, bo może Serafina więcej z tego rozumiała. Powinna. Chyba.
Ale ten problem szybko przestał być ważny, kiedy znowu zaczęła mówić na głos swoje obawy i wątpliwości. Milczał, słuchając jej do końca, patrząc spokojnie na twarz dziewczyny, po której znowu pełzał strach i bezradność.
— Nie zacznę gardzić. — Byłby wtedy... jak to się nazywało, sam sobie musiałby zaprzeczyć, w pewnym sensie. — Ale czy ty nie będziesz? — Przeniósł wzrok na podłogę przed sobą. Nie do końca umiał odpowiedzieć na resztę, nie umiał wyobrazić sobie dziecka niszczącego życie, ani w ogóle czegoś takiego. Życie zawsze było po prostu jakieś, zazwyczaj niezbyt wesołe. — Co się z nim stanie? Później... — zapytał zamiast tego, bo Serafina była kimś, kto mógłby takie rzeczy wiedzieć. Kiedy przywołujesz ducha, on jakoś wygląda, więc co z dzieckiem, którego nie widać?

Kesyan rzucił krótkie "proszę", niespecjalnie odrywając uwagę od wypełnianej dokumentacji pacjentki. Podniósł wzrok i już miał się odezwać, kiedy widok siostry trochę go zaskoczył.
— Fel? — Usiadł prosto i przyprowadził ją wzrokiem do biurka, gdzie usiadła, a wraz z nią Baldi. Nie odstępował jej na krok, aż swego czasu Kesyan bywał zazdrosny... o uwagę własnego psa. Oto jak siostra podbija wszystkim serca. No i... właśnie. Mógł się domyślać, że ta powie coś takiego, w końcu równie empatycznej osoby było ze świecą szukać. Zaskakujące, jak łatwo jej przychodziło rozpoznawać nastroje... — Serafinie nic nie jest... poza tym, wiesz, że obowiązuje mnie tajemnica — wymruczał trochę niechętnie, wracając wzrokiem do spisanych rubryk.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Serafina Vaymore Nie Lut 19, 2023 12:29 pm

Po co... to było dobre pytanie.
-Nie mam pojęcia... - przyznała, marszcząc brwi. Przez irytacje, która tańcowała dookoła niej podczas rozmowy z Melnistaarem, nie pomyślała o tym, że mogłoby to czemuś służyć. Znaczy niekoniecznie, nie musiało. At był raczej nieprzewidywalny. Chociaż pytania w tym kierunku raczej były dość niespotykane, bo po co?
A może to była tylko głupia wymówka, aby po prostu wysłać Mela i sprawdzić czy czegoś nie knuje? Nie, nie siej teorii spiskowych.
-Jakieś pomysły? - zerknęła na niego - Ja nie wiem, to trochę bezsensu... - przyznała, przekręcając się w kierunku Harima.
Kolejne pytanie było jak dostanie obuchem po głowie.
Jej wzrok powoli zsunął się na podłogę. Czy by zaczęła sobą gardzić?
Nie myślała o tym, a raczej nie do końca. Chyba starała się odciąć od tego typu myśli, gdy zachłysnęła się myślą o tym jak wielki zamęt mogłoby wprowadzić dziecko.
Może nawet próbowałaby zaprzeczyć, ale gdy padło drugie pytanie, dziewczyna rozchyliła usta, jednakże nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Na powrót przekręciła się na plecy, podciągnęła nogi i zaczęła obracać buteleczkę.
Co się z nim stanie? - zagryzła wargę. Harim nie musiał jakoś uważnie się przyglądać, by dostrzec, że te z pozoru niewinne pytanie, na powrót przewróciło wszystko, co zdawała się do tej pory względnie poukładać.
Wzięła głęboki wdech.
Mogłaś bajdurzyć o zamkach na niebie i drzewach w głębinach, ale to po prostu morderstwo.
Zaraz do jej głowy wróciło poprzednie pytanie chłopaka, a Serafina wzięła głęboki, aczkolwiek dość paniczny wdech. Dlaczego wszystko musiało być tak cholernie skomplikowane.
Pamiętała swoje spacery przy drzewie życie. Pamiętała rozmowy i pamiętała żal, który ściskał jej serce, gdy po raz pierwszy usłyszała od wilka, że trafiają tam również dzieci. Dzieci, które nie zdążyły zaznać życia. Tragicznie zmarłe, czy niechciane. Wtedy Vaymore oceniała w roli kata, teraz stała się ofiarą własnych słów.
-Dusze... niemowląt i... nienarodzonych dzieci... - podjęła spokojnie, chociaż czuć było jak wzbierają się w niej emocje - trafiają do drzewa życia... wyglądają niczym.. małe świetliki... piękne i delikatne... nieskażone przez zło świata... nieświadome krzywdy jaka ich spotkała- kolejny raz obróciła butelką - wiodą tam spokojne życie, czekając... na kolejną szansę od losu... że może... kolejnym razem się uda... że.... - uniosła wzrok na sufit. Czy tam by mogła spotkać swoje maleństwo? Czy ten widok by jej nie zabił? Czy by go szukała? Czy by zastanawiała się z czasem, patrząc na inne dzieci, czy jej również by tak rozrabiał, tak głośno się śmiał... czy by łapała się na myśli ile lat kończy i czy... Nie, Serafina, stój. Czemu zaczęłaś o tym myśleć w ten sposób? Odłożyła buteleczkę na łóżko, aby schować na moment twarz w dłoniach, jakoby chciała obronić się przed własnymi myślami.
Nie można nazywać... nie można określać... bo wtedy zaczyna istnieć w świadomości i jest... trudniej.
Wzięła głęboki wdech.
-I tak... myślę... - szepnęła, chwiejnym głosem - że zaczęłabym sobą gardzić... już zaczynam...
Jej życie dotychczas było piękne, a pojawienie się dziecka rujnowało to, co tak ciężko budowała przez te wszystkie lata.
Ale czy potrafiła? - Harim zakorzenił w jej głowie myśl, że to wcale nie tak jak sobie wmawiała. Sprawa się nie zakończy. Miał racje, że to co było nie wróci. A ona...
Czy jest skłonna utracić wszystko co ma? Czy jest gotowa utracić miłość i szacunek bliskich? Chciała się przed tym uchronić, ale... kto uchroni to maleństwo? Kto jeśli nie ona? Gdy nawet ona jest dla niego katem? Czy to nie ona powinna je bezwarunkowo kochać i bronić za wszelką cenę? Na przekór całemu światu. Czy nie powinna go nazywać cudem, zamiast unosić na niego rękę? Przecież... miał tylko ją. Tylko na nią mógł liczyć, a ona chciała go odesłać tam, do reszty tych, które nie zaznały miłości i szczęścia. I chociaż byłoby nieświadome krzywdy jaką mu wyrządziła, to...
Im więcej o tym myślała, tym bardziej brzydziła się tego co robi, a także samej siebie.
Wszyscy, jak i on zapewne również wolałoby by się nie pojawiło. Ale czy nie powinna w takim razie wypowiedzieć wojny całemu światu? Odgrodzić się grubą linią od tych, którzy życzyliby mu źle, przyjąć bez skruchy wstyd jaki przyniosła rodzinie i zaakceptować że zawiodła jako córka? Czy potrafiła?
-Jestem żałosnym tchórzem, Harim.... - wymruczała cicho, układając dłonie na brzuchu - Jak mogę myśleć o zrobieniu mu krzywdy... Gdy ma tylko mnie...


-Jest... - zaprzeczyła spokojnie, chwilę badając łapkami biurko, aby w końcu dać im odpocząć, zostawiając je na drewnianej taflii.
-No i... mnie też obowiązuje tajemnica, braciszku - wyznała z delikatnym uśmiechem
-Częściowo to moja pacjentka w końcu, nieprawdaż? Przyszła, gdy was nie było... To ja ją przyjęłam i gdyby nie drobne komplikacje w mojej osobie, to ja bym ja przebadała - z wolna pokiwała głową - Proszę, nie zganiaj mnie do roli recepcjonistki... - dodała bardziej zawiedziona. Kesyan wiedział ile dla niej znaczyło bycie ważnym, wiedział też ile życia dziewczyna poświęciła by zostać lekarzem, a teraz nie mogła wykonywać własnego zawodu, nie całkowicie, nie tak jak chciała. Felicity też to wiedziała, a w zasadzie wiedziała, że Kesyan bardzo ją kocha i do kogo jak kogo, ale do niej ma słabość. Nie chciałby skrzywdzić bliźniaczki, sprowadzając ją do roli kogoś mało istotnego. Felek nie raz wykorzystywał to, że nie potrafił być całkiem asertywny w jej przypadku. No tylko ona, bo jego środowisko by nie uwierzyło, że młody Gwendelyn mógłby nie być asertywny. Gdy zaczynał, był uroczym młodzieńcem, ale już od kilku dobrych lat ludzie mówią, że chłopak coraz bardziej przypomina swojego dziadka. W prawdzie jest jeszcze bardziej życzliwy, aczkolwiek często w jego zachowaniu widać starego Gwendelyna. A może po prostu wybitni lekarze gorzknieją?
-Udało mi się ją nakłonić, by została... co już wiesz... - pociągnęła, przysuwając dłonie do siebie - Ale było to bardzo trudne, aż zbyt trudne... do tego stopnia, że trochę boje się wypuścić ją z tego domu. Mam dziwne przeczucie, że jeśli teraz ją wypuszczę, to tym samym dopuszczę do tragedii. Nie wiem czemu... trochę mi się kojarzy z samobójcą... a nie chciałabym by stała jej się krzywda...
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Harim Nie Lut 19, 2023 6:49 pm

Chyba nie miał pomysłów. Mało znał się na duchowych sprawach, a co dopiero tych, gdzie mieszali się bogowie. Skoro At czegoś chciał od tego typa, to pewnie miał powód, bo po co miałby się zajmować czymś mało ważnym. Z drugiej strony, kto niby miałby mu zabronić spełniać swoje kaprysy, tu było za dużo możliwości do zgadywania. No i było jeszcze podobieństwo, Serafina mówiła o ich ważnej misji i użyła tego samego słowa, ale o tym nie chciał w tej chwili przypominać. Powinna odpocząć, świat może zaczekać parę godzin.
Zadał pytanie, trudne albo proste, ale nie przemyślał tego, że może się okazać trudne w zupełnie inny sposób. Ametystowe ślepia wodziły po jej twarzy i dłoniach, kiedy milczała, a potem zaczęła odpowiadać. Harim przysunął się nieco, odklejając się od ściany. Głównie po to, żeby lepiej słyszeć, ale też mieć wygodniejsze pole manewru, gdyby spanikowała. Wyglądała tak, jakby mogła to zrobić w każdej chwili.
Słuchał w ciszy i nawet podobała mu się ta historia. Nie cała jej otoczka, ale samo drzewo i świetliki, to musiało ładnie wyglądać. Smutno, ale ładnie. To dobrze, że zamieniały się w coś takiego.
Ruch rąk natychmiast przykuł jego uwagę, ale był niegroźny. Odłożyła butelkę, a on miał wrażenie, że dziewczyna zaraz się rozpłacze. Walczyła z tym aż zbyt widocznie.
— Nie powinnaś... — odparł spokojnie, kiedy już odpowiedziała na jego poprzednie pytanie. Może brzmiało to bezsensu, ale miało go bardzo dużo, nie był tylko pewien, jak to jej wytłumaczyć.
Nie umiałby powiedzieć, skąd w ogóle u niego chęć do tłumaczenia, przecież nigdy nie był typem opiekuna, a co dopiero wsparcia w trudnych chwilach. Ale to... to było co innego, niż zwykle. Serafina pomagała na co dzień, a teraz był jedynym, z którym chciała rozmawiać. Byłby niewdzięczny, gdyby chciał to przemilczeć, a ona w przeciwieństwie do większości zasługiwała na wdzięczność.
Uciekł wzrokiem na prześcieradło zwisające z łóżka, tak trochę zbierając się w sobie, bo kolejny krok wydawał się złamaniem mnóstwa zasad cudzych i własnych. W pierwszym odruchu chciał zrezygnować, po prostu zacząć mówić, ale... ona nie była nim. To nie było... najlepsze, co mógłby zrobić.
Harim oparł się rękoma o brzeg łóżka, żeby szybciej i wygodniej usiąść obok niej na pościeli. Otoczył Vaymore ramieniem i jednym ze skrzydeł. Czuć było w tym ruchu niepewność, ale nie odsuwał się, pozwalając jej się swobodnie przytulić.
— Boisz się. To normalne — wymruczał cicho, patrząc gdzieś na ścianę i koniec łóżka. — W strachu robi się różne rzeczy, nie zawsze mądre. — Miał dziwne uczucie, że nie mówi tylko o niej. Że przede wszystkim o sobie, ale kiedy i gdzie, to chyba nie umiałby do końca powiedzieć.

Kesyan ponownie zostawił papiery. No oczywiście, ta dyskusja nie mogła się skończyć w tak prosty sposób. Wiedział, czemu Felis zaprzecza, więc nie próbował się kłócić, a jedynie westchnął w duchu.
— Tak, ale... — zaczął i chyba sam nie był pewien, jak skończyć. Głównie dlatego, że podświadomie znał jej argumenty, nie zapomniał, jak to wszystko wyszło, więc sam by im sobie zaprzeczył już w głowie. A potem było tylko gorzej, a młody Gwendelyn bezradnie rozłożył ręce. — Nie zganiam, ja tylko... Yhm. — Oparł się łokciem o blat, a brodę na ręce, słuchając jej wywodu, by w końcu zjechać spojrzeniem z Felka na biurko. — Ja też i dobrze, że ją tu zatrzymałaś... Chciała środek poronny — wymruczał, nie do końca pewien, z czego był bardziej niezadowolony. Że wygadał się przed siostrą, czy że był gotów wypuścić Serafinę... Ale przecież i tak by wyszła, gdyby chciała, prawda? Przecież nie mogli jej uwięzić. Gdzieś z tyłu głowy siedziała jeszcze nadzieja, że z tej rozmowy Vaymore nie zechce go zamordować, ale przecież Feli się nie wygada, co jak co, ale mógł jej zaufać. Zresztą, nie to było tu takie najważniejsze, nie jego ego, a fakt, że nawet taką błahostką mógł stracić jej zaufanie, które w tej chwili było cenne. W końcu dał jej truciznę do ręki.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Serafina Vaymore Nie Lut 19, 2023 7:43 pm

Serafina nie spodziewała się takiego gestu ze strony Harima, aczkolwiek był tym czego ta naprawdę czuła że potrzebuje. Ta bliskość i ciepło, którego tak jej brakowało w tak niepewnej i kruchej chwili.
Wtuliła się w niego mocno, dając upust nagromadzonym emocjom. Dzięki niemu czuła, że nie jest całkiem sama z tym wszystkim. Lepszego towarzysza nie mogła sobie wymarzyć.
-Cieszę się, że jesteś tu ze mną... - wymruczała cicho.
Vaymore potrzebowała dłuższej chwili aby na powrót się wyciszyć. Ciężko było określić ile czasu minęło, sama też nie miała najwidoczniej zamiaru go liczyć, topiąc się w ciepełku, którym została obdarowana i zaciagając się poczuciem bezpieczeństwa, jakim otoczył ją Harim. Papużka może i nie potrafił dobrze czytać i pisać, może nie znał się na geografii czy biologii, może nawet wydawał się trochę dziki, ale potrafił zasłynąć mądrością, której nie raz brakuje profesorom. Właściwie gdyby nie tragiczność sytuacji, to Serafina mogłaby dostrzec w tym potencjał. W końcu dobrze by było, aby Papużka zyskała z czasem godny zawód, prawda?


-środek po... - urwała Felicity, zamykając z wolna dłonie. Czuła, że Serafine coś trapi, ale nie spodziewała się czegoś takiego. Odetchnęła z ulgą, gdy dotarło do niej, że jej przeczucie nakazało być natarczywą i przekonała, aby Vaymore została u nich. Bóg jeden wie co by się wydarzyło, jakby ta zażyła.
-Um... - z wolna pokiwała głową - Przejąłeś się tym, prawda? - zapytała w końcu. Kilkakrotnie zastukała palcami o blat, po czym wstała
-Nie wypuścimy jej dopóki nie podejmie decyzji... może nas podać na policje, nie dbam o to - wzruszyła delikatnie ramionami - a jeśli zdecyduje się to wypić, to będziemy ją wspierać... - westchnęła ciężko - i ja będę też wspierać ciebie... - podeszła do brata, aby pochylić się i ucałować jego policzek. Wiedziała, że mimo tego jakie obrazy na codzień musi ogladać lekarz, ci też są po prostu ludźmi i dla nich ludzkie tragedie to też ciężar.
-Wszystko będzie dobrze, braciszku... zobaczysz... przejdziemy przez to razem...- zastukała dwukrotnie obcasem o posadzkę , co sprawiło tyle, że Baldi wstał, gotowy do drogi- A do tego czasu, potrzebujesz terapeuty nie? - uśmiechnęła się, zastukała obcasem jeszcze raz, a pies usiadł. Felicity obróciła się do wyjścia, wychodząc z gabinetu, tym samym zamykając za sobą drzwi. Baldi pierw się za nią obejrzej, ale ta przecież wydała polecenie aby został. Chwilę siedział tak w bezruchu, po czym zwrócił psie ślepia na Kesyana i zaczął merdać ogonem. Wydał z siebie piśnięcie, a jeśli Gwendelyn zwrócił na niego uwagę, psiak podbiegł do niego ochoczo, wtulając się w jego nogi.


~**~

Czas mijał, a Serafine w końcu zmorzył sen. Ten pierwszy nie był zbyt przychylny. Była pod drzewem życia. Nie wiedziała po co i dlaczego. Serce jej zamarło, gdy pośród świetlików dotrzegła jeden, w kolorze jasnego błękitu.
Widok ten wyrwał ją ze snu, a dziewczyna w panice zaczęła szukać butelki, która stała nieruszona na łóżku. Tylko sen.
Reszta nocy minęła jej w miarę spokojnie. Gdy obudziła się rano, nie czuła się najlepiej. Chociaż w zasadzie nie pamiętała już, kiedy po przebudzeniu czuła się dobrze. O dziwo tu pomogła jedna ze wskazówek Kesyana na temat orzechów, czy skórki od chleba, które pomogły ustać mdłościom.
Grzecznie zeszła na śniadanie i oczywiście, że zauważyła, że podano jej coś innego niż pozostałym, jednak nie skomentowała tego. Mdłości niejako ustały, przez co nawet wrócił jej apetyt.
Po śniadaniu wróciła do pokoju, dając sobie chwilę na spokój. Czuła też ogromną potrzebę zjedzenia mandarynek. Czuła, że zejdzie z tego świata, jeśli nie zje chociażby jednej.
-Haariś? Poszedłbyś po mandarynki? - miauknęła żałośnie, jakby od tego miało zależeć jej życie. Wzięła głęboki wdech - potrzebuje mandarynek.... - dodatała zaraz, mierzwiąc swoje długie włosy.
Gdy chłopak zgodził się udać na wyprawę po mandarynki, ta udała się do gabinetu Kesyana, ówcześnie pukając.
Ten raczej się jej nie spodziewał. Oczywiście, że była ich gościem, ale prócz pierwszej wizyty raczej widywał ją na porach posiłku, a i wtedy serafina nie była zbyt rozmowna.
Dziewczyna podeszła do biurka, przy którym usiadła.
-Wiesz... Twoja siostra mnie tu zamknęła... - zaczęła żartobliwie. Raczej nie miało to mieć większego sensu. Chyba Vaymore po prostu chciała jakoś zacząć rozmowę.
- No i powiedz mi, co ja mam z wami zrobić? - spuściła wzrok. Kesyan mógł zauważyć, że Serafina wygląda lepiej. Nie była już taka blada i mimo podkrążonych oczu, wyglądała żywiej, a jednocześnie spokojniej. Sińce pod oczyma raczej sugerowały płacz i zmęczenie, ale sama Vaymore zdawała się dużo spokojniejsza i o wiele bardziej stabilna emocjonalnie.
- Chce Ci podziękować... za troskę i... waszą opiekę... - zaczęła, unosząc na Kesyana ślepia w kolorze błękitnego popiołu - Chciałabym też, byś został lekarzem prowadzącym... - wyznała, stawiając na biurku buteleczkę, którą ten ówcześnie jej ofiarował,a która była nietknięta - Nie wyobrażam sobie by kto inny mógł poprowadzić moją ciąże, a potem pełnił opiekę nad moim dzieckiem...
Serafina Vaymore
Serafina Vaymore
Admin

Źródło avatara : Wpisze

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Harim Pon Lut 20, 2023 12:23 am

Spodziewał się, że to zrobi, właściwie taki był plan, ale mimo to drgnął lekko, kiedy się do niego przykleiła. Zerknął na nią kątem oka, ale uznał, że lepiej nic teraz nie mówić. Jak zwykle sama mówiła za niego, te najtrudniejsze rzeczy. Harim uciekł wzrokiem gdzieś w bok, trawiąc w głowie to zdanie. Grzebał we wspomnieniach, tych wyraźniejszych, ale nie pamiętał, żeby ktokolwiek tak mówił. Nie powinien się tym przejąć, to były tylko słowa. Z drugiej strony, jeśli miał wierzyć jakimś "tylko słowom", to byłyby jej.
Czas mijał, aż w końcu przyszedł sen. Nie dla niego, nie potrafił spać w takich warunkach, tak blisko kogoś. Na pewno nie całkiem, i kiedy już powoli ułożył się trochę wygodniej, co jakiś czas lekka drzemka odciągała go od rzeczywistości, przerywana każdym ruchem Serafiny.

Kesyan z lekka pokiwał głową na potwierdzenie swoich słów, a po chwili westchnął.
— Trochę... Wiesz, to nawet nie jest ktoś, kogo nigdy więcej nie zobaczę — odparł, wpatrując się w drewniane słoje blatu między nimi. Po chwili uśmiechnął się pod nosem, niezbyt wesoło, ale jednak. Podać na milicję, dobre sobie. To ostatnie, co zrobiłaby Serafina.
Podniósł ślepia na siostrę. No oczywiście, jak zawsze była kochana. I jak tu on miał być asertywny?
— Nie wątpię... — odparł z lekkim uśmiechem, kiedy podeszła do niego, samemu przy okazji mierzwiąc jej włosy. — Terapeuty? — Uniósł brwi, odprowadzając ją wzrokiem, a po chwili spojrzał na Baldiego. — No tak... Choć tu, mały — wymruczał i długo czekać nie musiał na psią miłość, ani też dwa razy zapraszać jego pyska i przednich łap na kolana. To będzie długi wieczór, ale chyba nie aż taki zły.
* * *
Minął poranek, minęło śniadanie i ogólnie wydawało się być... dobrze, w przeciwieństwie do poprzedniego dnia. Harim wrócił do swojej roli milczącego cienia, o ile tylko nic więcej nie było potrzebne. Obserwował i oceniał sytuację, w tym zawsze był dobry. No, zazwyczaj.
Przeniósł ślepia z okna na nią, kiedy zaczęła miauczeć o... mandarynki? Brzmiała przy tym dziwnie, jakby to było teraz najważniejsze na świecie, a sama nie mogła ich znaleźć... Trochę jak wtedy, kiedy gubi coś w plecaku, tylko bardziej.
— Dobrze — rzucił po prostu i poszedł na poszukiwania. Mandarynek.
Kesyan w tym czasie porządkował rzeczy do zrobienia na dziś, sprawdzał listę umówionych osób i upewniał się, że nie pojawiła się żadna nowa korespondencja w szkatułce na listy. Raczej nie spodziewał się odwiedzin, nie Serafiny i na pewno nie w stosunkowo dobrym humorze. Choć ten widział już wcześniej, to było ciekawe.
— A... tak, słyszałem — przyznał z delikatnym uśmiechem. Kochany Felek fopiàł swego i dobrze. Odłożył papiery i usiadł również. — Nie wiem, powiedz mi lepiej, jak się czujesz — odparł, uśmiechnął się na podziękowania, a za chwilę umilkł zbity z tropu. Zerknął na buteleczkę i na Serafinę, słuchając nader uważnie. Lekarzem prowadzącym? Oddała mu środek... — Pamiętasz, że jestem weterynarzem — przypomniał w pierwszej chwili, choć raczej tylko pro forma, bo patrząc ze strony praktycznej, niewiele to zmieniało w jego pracy. Właściwie to zdanie dało czas, by swobodnie odetchnąć z ulgą. — Ale... dobrze, oczywiście... Cieszę się, że podjęłaś taką decyzję. — I wybór prawdę mówiąc mu schlebiał, ale to już przemilczał, zabrał zaś butelkę ze stołu i schował do szuflady. — Wracając zatem, jak się czujesz?
A gdzieś na korytarzu przy kuchni Harim zobaczył ich młodą panią domu. Przez chwilę wahał się mocno, ale w końcu postanowił zapytać.
— Szukam... mandarynek — rzucił, nie bardzo wiedząc, jak to dobrze ująć.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Rezydencja Gwendelynów Empty Re: Rezydencja Gwendelynów

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach