Górskie ścieżki

5 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Górskie ścieżki Empty Górskie ścieżki

Pisanie by Mistrz Gry Wto Lip 24, 2018 3:54 pm

źródło: pixabay.com
Potężne pasmo górskie, dzielące kraj na dwie części. Stanowi swoisty mur odgradzający cywilizowane zakątki Medevaru od złowieszczych lasów Kirtanu. Góry są dość młode, prawdopodobnie powstały w tym samym czasie, co Góry Koronne. Ich masywne szczyty zawsze najwcześniej pokrywają się śniegiem, a rozległe doliny stają się wtedy niemal całkiem niedostępne. W niższych partiach rosną bory sosnowe i mieszane, klimat jest dość surowy, ale wiele stworzeń bardzo dobrze sobie z nim radzi. Również jeśli ktoś szuka górskiej roślinności, Sebvor jest najlepszym wyjściem. Powstało tu kilka kopalni, między innymi wydobycie srebra, soli i żelaza. Centralne położenie sprzyja obronności, dzięki czemu miejsce to jest szczególnie doceniane przez władców Medevaru.
FAUNA

  • jelenie, kozice
  • wilki, lisy
  • łasicowate, ptaki drapieżne, gryzonie
  • niedźwiedzie

FLORA

  • lasy iglaste i mieszane
  • kosodrzewina

Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Aranai Zevis Pią Lip 10, 2020 3:20 pm

-Ahhhh, świeże powietrze! Ten szum drzew, te dzikie zwierzęta kopulujące w krzakach! Ten zew natury, te wykurwiście piękne kwiatki! TO JEST ŻYCIE! TO JEST WOLNOŚĆ!
Wykrzykiwał Aranai, wędrując wydeptaną ścieżką, z uśmiechem oglądając wszystko co go otacza, kręcąc się wokół własnej osi, zupełnie jak dziecko na placu. Cieszył się czymś, czego nigdy wcześniej nie uświadczył. Niezależnością. Oczywiście nie sam, bo w towarzystwie przepięknej czarownicy, Victorii, która towarzyszyła mu, aż od Afraaz. Cholera wie, gdzie ich nogi niosły, byle w nieznane! PRZYGODA!
Elf wbiegł na jakiś wielki głaz, na którym stanął jak zdobywca, któremu peleryna powiewała na wietrze, obserwując przepiękny górzysty krajobraz.
-OD TERAZ JA JESTEM TU PANEM!
Znów krzycząc, zapominając całkiem o tym, że miał nie rzucać się w oczy, pomimo że nie spotkali od dawna innej żywej duszy. Zresztą, błąd popełnił już przy zmianie swojego ubioru, na dosyć ekstrawagandzki. Biała koszula na guziki z odsłoniętym dekoltem, zielonkawa peleryna zaczepiona luźno na szyi, grube pasy, oficerki, pełno pochowanych sztyletów i dwa dłuższe mieczyki przy biodrze, po przeciwległych stronach. Wyglądał jak fechmistrz do wynajęcia. Ale przecież nie może być zbiegiem z poczuciem bezguścia! Jak uciekać to po królewsku!
Złotowłosy spojrzał w kierunku kobiety, która musiała się czuć teraz jak matka niegrzecznego urwisa.
-Powiedz mi, czyż tak nie jest lepiej?! Z dala od zgiełku! Z seksownym elfem u boku…?
Puścił jej oczko i zjechał po głazie, na miękką trawę. Było trochę pochmurnie, raz na jakiś czas zbierało się na deszcz, ale ten mu niestraszny. Nawet na to czekał, by jak dżentelmen oddać Victorii swoją pelerynę, dzięki czemu zdobędzie jej serce. Aż się poklepał po ramionku z misterności swojego wspaniałego planu, oh jaki on cudny. Wszystko idzie jak powinno.
-Choć… trochę tęsknie za Panem Marudą. Jak on coś powiedział, to piekło, że aż przyjemnie. Mam nadzieję, że sobie radzi i wda się w skandaliczny romans.
Mruknął, robiąc kilka kroków do przodu. Przed nimi była dalsza pusta droga, nic interesującego. Więc może powinni poświęcić czas na rozmowę? W tym jest dobry. Odwrócił się na pięcie w kierunku Czarownicy, idąc dalej tyłem, a ręce splatając na piersi.
-Tak w ogóle to do Ymnakilu daleko? Jest tam coś interesującego…?- Dopytał, robiąc małą pauzę. -Poza tym, wiesz co chcesz począć, czy obecnie wystarczę Ci ja?
Szelmowski uśmiech.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lip 11, 2020 2:56 pm

  Góry już od jakiegoś czasu kładły wokół nich swoje długie palce, choć wciąż zamiast skał, dominowała roślinność. Victoria lubiła takie okolice, choć nie widziała ich w życiu wiele, prędzej na obrazach czy w opowieściach. A teraz stąpała tu osobiście, w towarzystwie chyba najbardziej postrzelonego elfa, jakiego w życiu spotkała.
  — Wolność i to cała nasza! — zaśmiała się głośno, wyrzucając ręce w powietrze. Obserwowanie Arana było iście rozbrajające, tym bardziej, że jego radość była całkiem szczera. Duże dziecko, ale w końcu był facetem, nie?
  Zakręciła się obok głazu, na którym stanął, chichocząc pod nosem.
  — Taak? I co zarządza nasz pan i władca? — Dygnęła teatralnie i pokręciła głową. — Jeszcze koronę sobie znajdź... — Zwróciła się znów na drogę, która właściwie przypominała podwójną ścieżkę. Wyżłobione wozami koleiny rozdzielone były pasem niskiej trawy.
  Victoria odetchnęła głębiej, chłonąc rześkie górskie powietrze. Zerknęła ku koronom wysokich świerków, a potem znów na Aranaia, lekko przymykając ślepia.
  — Ten epitet mogłeś sobie darować — rzuciła, uśmiechając się pod nosem, po czym raptownym ruchem głowy zrzuciła włosy z ramienia. — Ale... coś w tym jest? Jeszcze nigdy nie czułam się tak... swobodnie. Bez zobowiązań, bez rutyny, czysta karta.
  Odprowadziła wzrokiem spłoszoną czymś srokę, aczkolwiek nadal go słuchała. Trochę nie miała wyboru, w końcu był tuż obok. Na wzmiankę o Hassirze pokiwała głową, zaraz śmiejąc się cicho.
  — On i skandal... chciałabym to zobaczyć. — Zerknęła na Arana. — On jest na to za sztywny. I zbyt racjonalny. — Umilkła zaraz, przysłuchując się szumowi lasu wokół nich. Aran postanowił poruszyć temat niej samej, nad czym musiała się zastanowić. — Chyba jeszcze jakieś... jakiś dzień? Znaczy krócej, jeśli pójdziemy nocą, ale nie wiem czy jest sens. Ja natomiast... — Wzruszyła ramionami. — Poza dniami targowymi, które już minęły, Ymnakil to trochę dziura. Nie mam planu, jak coś znajdę, to wtedy się zastanowię. Albo jeszcze coś wymyślę. — Uśmiechnęła się pod nosem. — Obecnie możesz się cieszyć moim towarzystwem.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Aranai Zevis Sro Lip 29, 2020 6:10 pm

Podejście Victorii jak najbardziej mu odpowiadało, nie była sztuczna, a jak na swój dojrzały wiek, potrafiła się jeszcze cieszyć z życia i oddać entuzjazmowi. Była przy tym szczera, co wywoływało ciągły uśmiech na jego twarzy. Z takimi ludźmi lubił przebywać, zwłaszcza jak byli atrakcyjni. Jego ulubiony typ.
W dodatku, humor Elfa znacząco się jej udzielał, dzięki czemu umiała się bawić z nim.
-Jako żem król, ogłaszam, że kraina ta, winem będzie płynąć, a każdy rozkoszy zazna! Oczywiście za słoną ofiarą dla mnie, za mą łaskawość.- Zażartował, gdy jeszcze mógł się cieszyć chwilami triumfu na swoim królewskim głazie. -Korona? A faktycznie, potrzebuje złotej korony. Albo z gałązek, też ładnie.
Dodał, nim zrównał się z nią na ziemi. Cały czas się jej przyglądał, kiedy ta obserwowała otoczenie. Zabawne. Była jak małolata pierwszy raz widząca prawdziwy świat, mogąc czerpać z niego każdy smak. Miał ochotę uczyć jej wszystkiego co sam widział. Wbrew pozoru, raczej była mniej doświadczona od niego, zwłaszcza gdy chodziło o podróżowanie i radzenie sobie w trudnych warunkach.
-Ja w sumie podobnie. Zawsze wszystko pod rozkaz, cel, podróż, cel. Teraz trzeba obrać nową drogę. Nie przemyślałem tego wystarczająco…
Zamyślił się, albo udawał, że myśli. Szczerze mówiąc, miał blokade w głowie. Jakikolwiek pomysł by się nie pojawił, zaraz z jakiegoś powodu musiał zostać odrzucony. No nieważne. Temat Hassira był lepszy od niczego.
-Błąd nowicjusza. Cicha woda brzegi rwie. Dla Ciebie to racjonalny sztywny dupek. Dla mnie to racjonalny sztywny dupek, który ma zadatki na wpadnięcie w tarapaty, które zaowocują niemałym spektaklem. Już to nieraz widziałem.
Powiedział dosyć dumnie, będąc pewny swych słów. Choć domyślał się, że kobieta dalej może mieć wobec niego jakiś uraz. No cóż, nie poszedł jej na rękę.
-Dzień? Tylko dzień? To niewiele, ale lepiej po ciemku tędy nie chodzić. Choć… nie ma na czym spać, a taka dama nie powinna leżeć na trawie!- Zaśmiał się cicho, oczywiście jak ma pomysł to wysłucha. -Spontaniczność, o tak, to lubię. Zaś dobrego towarzystwa, nigdy za wiele.
Dodał, teraz samemu się kłaniając, jak przed królową. Się dobrała ta dwójka.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lip 31, 2020 8:29 pm

Bawiła się wyśmienicie i bynajmniej nie przeszkadzały jej w tym lata. Choć może powinny? Nie, co za bzdurny pomysł. Po raz pierwszy w życiu mogła naprawdę robić, co tylko zechce, to na pewno nie był dobry moment na bycie rozsądnym czy zachowywanie się jak na swój wiek przystało. Korona z gałązek, o tak, mogłaby mu taką upleść. Wyglądałby bosko.
  Podążyła dalej ścieżką, tylko na moment odrywając wzrok od krajobrazu, by przypadkiem się nie potknąć. To nie tak, że nigdy nie widziała świata... no dobrze, nigdy nie była w górach, więc tutejsze widoki były piękne, ale ona po prostu lubiła cieszyć się tym, co ma. Tak po prostu. Dlaczego miałaby tego nie robić?
  — Wiesz, jakoś mnie to nie dziwi — odparła z szelmowskim uśmiechem na jego słowa. Swoją drogą, to że o tym wcześniej nie myślał, było oczywiste nie tylko przez lekkoduszność Arana. Dochodził jeszcze jego narcyzm, który kazał twierdzić, że jest niepokonany. Och, miała w tym mnóstwo satysfakcji, że właśnie ona zdetronizowała elfa.
  Przeszli do kwestii długouchego konusa. Victoria prychnęła cicho, przerzucając wzrok na jakąś chudą sosnę. Wciąż czuła mały uraz do Hassira, choć ciężko powiedzieć, czy poszedł jej na rękę czy nie. Ostatecznie powiedział, że nie będzie jej szukać dla Kleppherda, nawet gdyby ten tego chciał, w co zaś wątpił. Tak czy inaczej, brzmiał jak kolejny narcyz, w dodatku sugerując, że nie jest warta zachodu... Zresztą mniejsza.
  — Na przykład u kogo? — rzuciła, w sumie nie po coś konkretnego. Ciekawiło ją, czy Aranai zna taką osobę, czy tylko był to kolejny cel. Wraz z jego kolejnymi słowami, prychnęła śmiechem. — Damą się wymigujesz od niewygody? — zagadnęła, z pełną premedytacją przekręcając kota ogonem. Przystanęła na moment, kiedy się przed nią ukłonił. Wyciągnęła rękę i popacała go po głowie niczym dobre dziecko, a zaraz wyminęła. — No, panie spontaniczny, skoro nie chcesz tu spać, to równie dobrze możemy skręcić tam na grzbiet. Kawałek wspinaczki, ale droga w efekcie krótsza...
  Obejrzała się na niego kątem oka, chcąc zweryfikować ten pomysł.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Aranai Zevis Sro Sie 05, 2020 9:06 am

W sumie cała ta sceneria przypomniała mu o jednym zleceniu, które skończyło się upadkiem z klifu pewnego szalonego czarodzieja pustelnika. Dziad był walnięty i napadał na każdego wędrowce. Może lepiej, że już go tu nie było, mniej kłopotów na drodze.
Elf zerknął na nią, wyrwany ze wspominek, kiedy ta zechciała użyć zaczepki. Ah tak, to było chyba w sprawie jego podejścia do życia w stylu carpe diem. Cóż, ta mogła patrzeć na niego inaczej, może z wyższością. W końcu, może to jej należała się korona z gałązek? Pokonała niepokonanego. Lecz z drugiej strony było to bardzo niefair, więc Złotowłosy prędko nie przyznałby się do porażki.
-Wiesz, były inne sprawy na głowie, zresztą do teraz są…
Wybronił się, uciekając wzrokiem i zakładając ręce na piersi. Czy z powodzeniem, wątpliwe.
Natomiast o Thaazisie chyba nie miała zamiaru rozmawiać. Nie dziwota. Jednak rana była świeża. Ciekaw był, czy za kilka lat się spotkają i ze śmiechem będą wspominać stare dobre czasy.
-Tak, znałem takiego jednego… Cellevaha, szpiega z Thymin. Sztywniak, momentami bucowaty, jednak profesjonalny służbista. Cicha woda brzegi rwie. Wdał się romans z czarodziejką Orianą, pochodzącą z Sad'gha Ulu. Konflikt interesów, zakończony wygnaniem i listem gończym na Cellevaha. Ciekawe co się z nim dzieje…
Zamyślił się znowu, ale tylko na moment, bo zaśmiał się na następne słowa Victorii.
-Jakżebym śmiał! Dama to świętość!
Odparł tylko, za moment czując jej palce na swojej głowie i włosach. Było to przyjemne uczucie, faktycznie poczuł się jak grzeczny chłopiec. Dopiero gdy przestała, wyprostował się, patrząc na nią z odruchowym uśmieszkiem.
-Jak rozkażesz, Pani…- Odparł, lecz wtedy dostrzegł coś za nią w oddali. -...ale to będzie musiało poczekać.
Dodał już poważniej, wymijając Czarodziejkę i idąc w danym kierunku. Wtedy Victoria mogła dostrzec postać krępego mężczyzny w krótkich kruczych włosach i szczeciną, który ich obserwował w milczeniu. Aranai wyszedł mu na przeciw, zachowując bezpieczny dystans.
-Cardash… a więc to na Ciebie padło. Myślałem, że będzie to ktoś mądrzejszy. Jestem zawiedziony tym, że tak długo Ci to zajęło, spodziewałem się kogoś z was kilka dni temu conajmniej…
Powiedział, palcami ocierając podbródek, a wyraz twarzy mężczyzny pozostawał niewzruszony.
-A Ty myślałeś, że wędrowanie z czarodziejką zapewni Ci bezpieczeństwo…?
Spytał ponuro, na co Zevis zrobił wielkie oczy. Informatorzy działają sprawniej, niż sądził. Szmaragdowe oczy uwięził na Victorii.
-To Cardash Zevis. Skrytobójca Porannej Gwiazdy. Nie jest gadatliwy, więc nie ma co liczyć na rozmowę przy herbacie.
Poinformował z nutą żartu, nawet jeśli sytuacja temu nie sprzyjała.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Mistrz Gry Sro Sie 05, 2020 3:55 pm

  — Pani... — prychnęła cicho z rozbawieniem. Ten jego dworski ton nie robił na niej wielkiego wrażenia, co najwyżej brzmiał zabawnie. Nie miała mu tego za złe, Zevis miał specyficzne poczucie humoru, które należało przyjąć do wiadomości. Zresztą nic jej jeszcze dnia nie zepsuło. Chyba. Raz na jakiś czas wątpliwość napływała do głowy, pytając cicho, czy to na pewno był dobry pomysł.
  A jednak nie było teraz czasu na wątpliwości.
  Wraz z jego kolejnymi zatrzymała się i bacznie zlustrowała wzrokiem otoczenie. Cała wesołość sprzed chwili uciekła gdzieś do wnętrza, pozostawiając czujność i powagę już bardziej właściwą dla jej faktycznego wieku. Kątem oka zerknęła na Aranaia, ale całość uwagi poświęciła męskiej sylwetce kawałek przed nimi. Nie podchodziła bliżej, dystans raczej działał na jej korzyść. Tak samo jak gadatliwość elfa, dawał jej cenne sekundy na przygotowanie się do walki. Nie łudziła się, że uda się im jej uniknąć.
  Przez myśl przemknęło jej tylko, dlaczego typ wdał się w dyskusję, zamiast zwyczajnie próbować ich zabić. Nie wyglądał przez to profesjonalnie, a to wróżyło mu szybką śmierć.
  Chyba że...
  Nie odpowiedziała na słowa jasnowłosego, choć miała nadzieję, że skinięcie głową nie będzie odebrane jako chęć zakończenia dyskusji. Im więcej mówili, tym lepiej, nawet jeśli miał to być monolog. Cofnęła się delikatnie za Arana, by być z nim w jednej linii i móc nieco bezpieczniej przymknąć oczy. Jej usta poruszały się delikatnie, kiedy pod nosem szeptała słowa zaklęcia. Przed zamkniętymi powiekami zjawiły się dwie widmowe postacie. Wokół nich pełno było drobnych kropeczek fruwających niczym robaczki świętojańskie, jakieś małe ciałka przemykające w krzakach i kilka metrów pod nogami. Podobne przesiadywały na drzewach, widok był naprawdę zdumiewający, choć nie to było dla niej najważniejsze. Cokolwiek planował Cardash, przyszedł sam. Kolejny błąd.
  Otworzyła oczy ponownie, pewnie zrobiła to też wcześniej, jeśli mężczyźni zaczęli przepychankę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Aranai Zevis Czw Sie 06, 2020 8:20 am

Cóż, raczej wielce nie błądził, zakładając że jego towarzyszka wykorzysta dany jej czas, na czarowanie. Prawdopodobnie jej interwencja nie będzie potrzebna, no chyba, że Aranai zbytnio przeciągnie to spotkanie. Teraz jednak, miał ochotę się zabawić i przypomnieć Porannej Gwieździe, kto był najlepszym z nich…
Cardash wysunął swoją szabelkę, więc Elf nie omieszkał zrobić to samo, tylko razy dwa. Cały czas uśmiechał się podpuszczająco.
-Kiedy Ci to zlecili, poczułeś radość, żal, czy strach…?
Spytał Aranai z drwiną, ale wtedy ludzki zabójca ruszył w jego stronę. Chcąc go odciągnąć od Victorii, wyjątkowo także wysunął się w przód. Cardash w biegu zrobił wyskok i zamach z góry, który Złotowłosy zablokował, krzyżując nad swoją głową dwa ostrza, które stały się oporem. Zaśmiał się.
-Oh no, niegrzecznie nie odpowiadać!
Dodał, a wtedy zabójca wysunął swoją szablę i zaczął wykonywać gwałtowne mocne cięcia, które z jego niezwykłą siłą, były bardziej jak uderzenia buławą. Aran próbował odbić każdy cios, lekko kiwając się na gruncie. W końcu Cardash wybił mu lewe ostrze z rąk, której rękojeść wyrwała mu się z palców.
-Oj…
Mruknął i zrobił szybki kuc, nim ten zechciał uciąć mu głowę. Wykorzystał tę chwilę, aby kopnąć zabójcę w łydkę, na co ten szybko i kulejąco, wycofał się w tył. Renegacki Zevis postanowił samemu wyprowadzić atak, zbliżając się do oponenta, który cały czas się wycofywał. To zapoczątkował szermierkę, która trwała ledwie chwilę, bo Cardashowi udało się sparować cios Elfa w taki sposób, by zmniejszyć dystans pomiędzy nimi i przywalić mu w pysk. Cios miał jak dzwon, co odrzuciło Złotowłosego do tyłu, wypuszczając drugie ostrze z ręki.
Warga rozcięta, siniak będzie, ale Aranai nie pozwolił sobie na ubolewanie nad tym. Zamiast tego niespodziewanie wyjął nóż zza paska i rzucił nim w Cardasha, który spróbował zrobić unik, lecz ten zatopił się w jego barku, jak w maśle. Sam przez to upuścił swoje ostrze. Elf zaśmiał się.
-Wiesz co, na treningach bywało efektywniej.
Rzucił, lecz zabójca w milczeniu wyjął nóż z mięsa, dobywając swoich dwóch sztyletów. Podbiegł do Elfa, który z cholewki buta wysunął swój. Jeden mu wystarczył.
Cardash zaczął jakiś szalony wir ciachania gdzie popadnie, ale Złotowłosy mogąc przewidzieć to, robił szybkie uniki lub bloki przedramionami w jego nadgarstki. Może ze trzy razy udało mu się naciąć powierzchownie skórę renegata, ale Aran cierpliwie czekał na dogodny moment. Kiedy w sekundę dostrzegł odłonięty punkt, tuż przy biodrze, szybko dźgnął, zatapiając w nim sztylet. To na moment sparaliżowało Cardasha, więc wolną pięścią uderzył w jego gardło. Stracił dech, łapiąc się za krtań. Aranai wynurzył z niego krótkie ostrze, następnie wyprowadzając sierpowego z pomocą metalicznej rękojeści, aż gruchło o kwadratową szczenę zabójcy, który oszołomiony upadł na ziemie.
-Piękne te góry, co?
Spytał Elf, ukazując zakrwawione zęby i cicho rechocząc, kiedy to Cardash zaczął powoli czołgać się po ziemi, chcąc się oddalić. Dalej trudno było mu oddychać, plus miał dwie rany kłute. Ale zranione zwierze jest najniebezpieczniejsze.
Cardash zrobił przewrót na plecy, rzucając w Aranaia jego własnym nożem, który na szczęście trafił go tylko w udo. Elf syknął, chwytając się za miejsce, gdzie wbił to gówno. Cholernie blisko tętnicy, ale na szczęście nie trafił.
-Chyba się starzeję…
Wyszeptał, ale dzięki adrenalinie był w stanie iść dalej. Cardash cofał się na łokciach, lecz Elf pomimo kulawej nogi, dogonił go, chwycił za fraki i zaczął okładać pięścią. Człowiek nie dawał się tak łatwo, bo w obronie bił po żebrach. Aranai stracił cierpliwość, zza pasa wyjmując drugi sztylet, który wbił w ramie Cardasha. Ten zawył i zaczął się z nim siłować na wyjęcie go. Jebany był uparty i nie dawał się tak łatwo trafić w czuły punkt.
-No toż zdechnij w końcu!
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Mistrz Gry Czw Sie 06, 2020 1:28 pm

  Przepychanka wywiązała się szybko, tak jak można było się tego spodziewać po gburowatym milczku. Victorię cieszyło w duchu, że żaden z mężczyzn nie próbował kierować się w jej pobliże, kiedy tak wymachiwali stalą na lewo i prawo. Przez cały czas utrzymywała dystans kilku metrów i obserwowała uważnie rozwój sytuacji. Była gotowa zareagować, w ten czy inny sposób, do tego też celu trzymała się teraz nie za elfem, a z boku ich obydwu. W efekcie dziewczyna krążyła wokół walczących niczym czujna lisica.
  Zrobiło się niebezpiecznie, kiedy dobyli noży i sztyletów, ale na szczęście niewiele z nich poleciało w powietrze, a z tego żaden nie minął celu. Niestety byli w większości w zwarciu, więc ciężko jej było teraz reagować i nie ryzykować uszkodzenia Aranaia przez przypadek. Nie wyglądał jednak na bardzo potrzebującego pomocy.
  Może do czasu.
  Victoria zerknęła na położenie leżącej na ziemi broni, którą wcześniej upuścili, ale była w bezpiecznej odległości od Cardasha. Ten facet ją trochę zaskakiwał, im bardziej był ranny, tym zacieklej zdawał się walczyć. Nóż w nodze Aranaia był dostatecznym sygnałem do działania. Skupiła się na najbliższym otoczeniu człowieka i na słowach, które pospiesznie, ale gładko wypływały z jej ust.
  — ... ial lesan assei ta, ii nia seieta lesun eirih cjes rios his ythles... — Kiedy zabójcy tarmosili się na ziemi, trawy i zielska wokół nich w zastraszającym tempie ruszyły w stronę Cardasha. Zielone pnącza niczym katowski sznur oplotły się wokół szyi mężczyzny, coraz ciaśniej zaciskając krtań. Stopniowo odcinały dopływ powietrza, a po chwili zaczęły wręcz wrzynać się w zaczerwienioną skórę. W tym momencie miał prosty wybór, walczyć dalej z Aranaiem i dać się udusić albo rozerwać zielska i dać elfowi wolną rękę. Tak czy inaczej, nie pozostało mu wiele czasu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Aranai Zevis Czw Sie 06, 2020 1:55 pm

Działanie Victorii było wymierzone w idealnym momencie, ponieważ robiło się krwawo, a zlecony zabójca był coraz trudniejszy i silniejszy. Aranai czuł upływ krwi i ból nogi, kiedy Cardash uderzał kolanem w jego nogę. Chwytali się wzajemnie za ramiona, sami już nie wiedząc co robić.
Wtedy właśnie pojawiła się cudowna magia. Kiedy Elf kątem oka dostrzegł pełznące rośliny, doznał jakiś przebłysków wspomnień. W końcu sam przez coś takiego wpadł. Nigdy nie lekceważył i nie będzie lekceważyć Czarodziejki…
Rośliny oplotły krtań Cardasha, co z każdym diabelnym uściskiem wżynało się w niego bardziej i bardziej. W końcu odpuścił Aranaiowi i skupił się na uwalnianiu. Nie było z tego dobrego wyjścia, bo kiedy tylko Złotowłosy poczuł luz, wydobył sztylet z jego ramienia i wbił go jeszcze raz, tym razem w pierś mężczyzny. A potem znowu, jeszcze raz. Po chwili zobaczył jak wzrok zabójcy robi się pusty, a on sam bezładnie poddaje się roślinom…
-Niech sztylet oświetla Twoją drogę ku nieznanemu…
Wyszeptał do truchła, po czym odrzucił sztylet na bok, samemu podejmując próbę wstania. Przeliczył swoje straty. Dwa nacięcia na torsie, jedno na ramieniu i dziurawa noga. Mogło być gorzej, gdyby nie pomoc Victorii.
-Dziękuję, moja droga! Zanim zapytasz czemu go zabiłem od razu, to zdradze Ci mały sekret…- Wtedy przy próbie wstania przewrócił się tuż obok, na szczęście na zdrowy bok. -...nie miał nic wartego do powiedzenia.
Sapnął, po czym dostrzegł płaszcz Cardasha. Zerwał fragment i owinął go wokół rany kłutej, by tymczasowo uspokoić swój organizm. Następnie znowu spróbował wstać.
-A więc, zmierzaliśmy gdzieś, prawda…? Postawię Ci piwo w nagrodę.
Zaśmiał się, otrzepując z brudu. No tak, u niego zawsze w porządku, jakby nigdy nic.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Mistrz Gry Pią Sie 07, 2020 12:09 am

Chwilę po tym jak Anarai zaczął dźgać przeciwnika, Victoria odpuściła. Zgrabiałe palce Cardasha nie umiały już nawet chwycić traw i choć wiele rozerwanych liści i łodyg leżało przy nim, to jednak wciąż zbyt mało, by mógł się uwolnić. Jak on to mówił? Że obecność czarodziejki go nie uchroni?
Mimo pewnego zadowolenia z efektu, Victoria patrzyła na trupa szeroko otwartymi oczyma. Opuściła ręce swobodnie i oddychała głęboko, chcąc uspokoić rozbiegane serce. Widziała już trupy, ale chyba jeszcze nigdy nie przyczyniła się aż tak do ich nieżycia. Przymknęła ślepia i odgarnęła włosy z czoła, bardziej odruchowo niż z potrzeby.
Ponownie spojrzała na Arana, kiedy się do niej odezwał. Te słowa brzmiały jak oderwane od rzeczywistości, ale jego upadek szybko ściągnął ją na ziemię.
— Możesz iść? — spytała wprost, podchodząc szybko. Zmierzyła wzrokiem jego poczynania i skrzywiła się nieco. Ten płaszcz na czysty nie wyglądał. — Postawisz to ty sobie medyka — burknęła i spojrzała na niego stanowczo. — Nie możesz chodzić z ostrym jak cholera nożem w nodze, bo ci tylko poszerzy ranę. Siadaj. Trzeba to odkazić i opatrzyć.
Ani na chwilę nie spuszczała z niego wzroku. Jej ton głosu nie był rozgniewany, ale jasno sugerował, że nie przyjmuje sprzeciwu. A teraz czekała, aż ten wykona polecenie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Aranai Zevis Pią Sie 07, 2020 11:11 am

No tak, wyglądało to mizernie, choć wyszkolony skrytobójca bagatelizował problem. Już za dziecka uczyli go jak znosić ból, a nie takie rany przychodziło mu nabywać. Dla Czarodziejki mogła to być zupełna nowość, coś niepojętego lub o poważnym znaczeniu. Może dlatego Aranai w pierwszej chwili o tym nie pomyślał.
-Oczywiście, że mogę iść! Pamiętam jak podczas jednego z moich… ał.
Syknął, kiedy źle stanął, chwytając się Victorii dla podparcia. Dobrze, że nie czekała z podejściem, bo druga wywrotka byłaby niezbyt wdzięczna.
-Wybacz.
Mruknął, puszczając ją i zachowując wyprostowaną postawę. Normalnie pewnie wykorzystałby okazje, ale nauczył się, że jego towarzyszka nie była typową kobietą, na które takie sztuczki działały. A teraz zupełnie nie miał też do tego głowy.
Victoria zrobiła się stanowcza, co lekko zaskoczyło Zevisa, który aż spojrzał na wystający nóż z nogi, by zaraz wzrokiem niewinnego dziecka, powrócić na nią. Poczuł dziwny respekt, jak pies co zrobił coś złego.
-Oh, jeszcze trochę i pomyślę, że się o mnie martwisz. Poza tym…- Spojrzał raz jeszcze na nią, a jego uśmiech mu zrzędł, widząc jej wzrok. Ona nie żartowała i pewnie jakby chciała, użyłaby tych roślinek do zatrzymania go w miejscu. -...pójdę… usiąść.
Dodał już mniej pewnie, po czym zrobił kilka kulawych kroków w stronę jakiegoś głazu, na którym usiadł. Był trochę zły na siebie, że dotknęły go takie straty w starciu z jednym z zabójców. Wiadomo, to już wyższa klasa przeciwnika, ale przecież zawsze uważał się za najlepszego z całej organizacji. A teraz? Bez Victorii też by go zabił, ale z większym trudem. A będzie tylko gorzej.
Spojrzał na truchło milczka.
-Cardash Zevis. Bękart arystokraty wyrzucony na śmietnik. Pamiętam nasze ostatnie wspólne zlecenie, trzy lata temu…- Urwał na chwilę, bo zdał sobie sprawę, że jak powie za dużo, przyjdzie mu przyznać się do morderstwa Cesarza. -...ale to bez znaczenia. Więzi zostały przecięte, a to był dopiero przedsmak możliwości. Już nie będzie pojedyńczych zabójców. Poranna Gwiazda rozpocznie polowanie…
Wyjaśnił. Choć nie mówił tego na głos, zastanawiał się, ile czasu mu jeszcze zostało, nim jego umiejętności staną się niewystarczające lub po prostu straci czujność...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Mistrz Gry Czw Sie 13, 2020 1:48 pm

  Nie przejęła się bynajmniej tym, że się na niej podparł, odruchowo też chwyciła jedną ręką za przedramię elfa, póki ten nie złapał z powrotem równowagi. A jednak te niejakie przeprosiny zaskoczyły ją trochę. Takie rzeczy w ustach podobnych osób zawsze brzmią niecodziennie i... cóż, wyjątkowo, choć sytuacja raczej nie była odpowiednia na takie stwierdzenia. Jej samej nie przyszłoby do głowy, by próbować wykorzystać tę sytuację. Niby dlaczego? Mieli lepsze rzeczy do roboty, niż rzucanie do siebie głupimi tekstami.
  Już układała w głowie odpowiedź, w której wytknie mu wszystkie argumenty przeciw, ale Aranai niespodziewanie odpuścił. To było kolejne pytanie, które na moment przemknęło jej przez głowę, ale szybko je porzuciła.
  — Arystokraci powinni się zastanowić nad tym, co robią — odparła cicho, podchodząc do niego. Kucnęła sobie obok i zaczęła grzebać w torbie podróżnej, która aktualnie robiła za jej dobytek. Zabawne uczucie. — Elita jest na tyle nieliczna czy specjalnie posyłają kogoś, kogo znasz? — Przygotowawszy niezbędne rzeczy, przysunęła się jeszcze kawałek, by mieć lepsze pole manewru. Nasączyła solidny zwitek gazy płynem o nieco drażniącym, ale trudnym do określenia zapachu. Przytknęła go w pobliże sztyletu i zerknęła na Arana. — Wyciągnij go. I postaraj się nie ruszać. — Kiedy tylko wykonał polecenie, Vicotoria przycisnęła gazę do rany, by zatamować wydostającą się tamtędy krew. O dziwo uczucie nie było najgorsze, prócz materiału dotykającego rozcięte ciało. Drugą ręką sięgnęła po niewielkie nożyczki, którymi poszerzyła dziurę na nogawce jego spodni, by móc odsunąć materiał tkaninę ubrania od rany. — Teraz zaboli — wymruczała trochę niewyraźnie przez trzymanie nożyczek w ustach. Polała gazę innym środkiem i poprawiła jej położenie na ranie. Po chwili, kiedy płyn przesączył się niżej, Aranai mógł poczuć, jakby coś wżerało mu się w tkanki. Victoria sięgnęła spokojnie po bandaż i zaczęła owijać całość dookoła. Nie była medykiem i nie wiedziała, co jeszcze można by z tym zrobić, ale przynajmniej Zevis się nie wykrwawi i nie powinien dostać zakażenia. Taką miała nadzieję. Rozcięła końcówkę bandaża i zawiązała, by przez chwilę popatrzeć na swoje dzieło. — Powinno być dobrze... — rzuciła, wycierając ubrudzone nieco nożyczki w jakąś szmatkę, by zaraz wziąć się za składanie rzeczy. — Może lepiej będzie przenocować w lesie? Informatorów Gwiazdy tu raczej nie ma, a na mieście zaraz nas wypatrzą.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Aranai Zevis Czw Sie 13, 2020 2:39 pm

Faktycznie, Aranai zaczął zachowywać się niecodziennie, był zbyt mało pyskaty i cwaniakowaty, za co mogło odpowiadać kilka czynników, a ostrze w nodze to najmniej istotny z nich. Chyba gorszył go fakt swojej słabości lub nabrał dużego szacunku względem towarzyszki, by nie traktować jej jak pierwszej lepszej panny, co było w jego zwyczaju. Pokazała co umie, niejednokrotnie, uświadamiając jak słaby jest nawet najlepszy zabijaka w obliczu magii. Nie zamierzał nawet się chwalić dokończeniem dzieła, bo przyszło mu to ze zbyt dużym wysiłkiem.
Szmaragdowe oczy sunęły za nią, aż znalazła się obok niego, grzebiąc w torbie. Nie lubił być pacjentem, zależność od kogoś to nie w jego stylu.
-W samym Cesarstwie Medevaru jest nas koło setki, więc gdyby chcieli zabić mnie tak od razu, nasłaliby grupę. To raczej strategia. Przedsmak. Wybrali kogoś kto podupadł na reputacji w organizacji, aby dostał szansę odkupienia się lub żebym ja zaczął się lękać i stał się zdekoncentrowany. Żadne mięso się nie marnuje. Nawet dla odpadu znajdzie się praktyczne zastosowanie.
Wyjaśnił, zerkając na ciało Cardasha. W sumie spodziewał się jego lub Asterii. Od zlecenia na Cesarza Egmunda, gdzie trochę dali ciała, byli na celowniku. Teraz jednak zacznie się prawdziwa zabawa.
Zgodnie z jej poleceniem, palcami objął nóż, który płynnym ruchem wyciągnął z nogi jak z masła. Powinien czuć ulgę, ale było gorzej. Za chwilę Victoria zapowiedziała się jeszcze większą zabawą.
-Spokojnie, nie takie tortury przeżyłem.
Zachichotał, a choć faktycznie odkażanie było równe żrącemu kwasowi, ten tylko zacisnął palce, naprężył mięśnie, ale twarz zachował w spokojnym uśmiechu. Cóż za technika duszenia wszystkiego w sobie, choć pewnie miał ochotę krzyknąć.
-Nie myślałaś o medycynie?
Zapytał pół żartem, pół serio, kiedy ta opatrywała jego ranę. Domyślił się, że raczej nie była profesjonalistką, ale poradziła sobie lepiej, niż większość ludzi na jej miejscu. Jej zalet coraz więcej.
Kiedy zaproponowała nocleg w lesie, zastukał palcem o brodę, faktycznie to rozważając. A liczył, że przyjdzie im wypocząć w gospodzie. Choć faktycznie, informatorzy mogli być w okolicy.
-Jeśli tak się o mnie martwisz, nie ma sprawy, nie chciałbym, byś się o mnie bała.- Zaśmiał się. Stary dobry Aran wracał, więc chyba będzie żyć. -Niech będzie, choć odwykłem od spania na trawie. W sumie nie pamiętam kiedy ostatnio spałem. Zalatany byłem. W sumie… Cardash powinien mieć przy sobie jakieś mikstury, może się to przydać. Niedługo zacznie się ściemniać, więc…
Powoli wstał z głazu, próbując stawiać kilka kroków do przodu. Zatrzynał się dwa metry od ciała, aby spojrzeć na horyzont. Słońce chyliło się ku zachodowi, więc też czasu tym mniej.
-Jeśli chcesz, moja peleryna może robić na posławnie. Byłem gotowy na taką chwilę.
Zerknął w jej kierunku. Szczerze, nie podobało mu się to, że ją spowolnił i spowalniać będzie. Elfy szybciej się regenerują, to też Eliksir Życia byłby mile widziany, mimo to, mogła iść dalej sama. Jej nie szukają i jest zaradna. Dziwne. Niepokoiło go trochę, że mogło jej się… coś stać? Nieeee. Chyba nie. A może? Nieeee.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Mistrz Gry Pią Sie 14, 2020 3:48 pm

  Słuchała go uważnie, choć mogło na to nie wyglądać, bo jej wzrok ani na chwilę nie odszedł od wykonywanych czynności. To, co mówił o tych strategiach, miało sens, Gwiazda zdawała się bardzo stawiać na selekcję naturalną i tego typu rzeczy. Swoją drogą zaskakujące jak szybko jeden z najlepszych zabójców Medevaru zyskał sympatię właściwie przypadkowej dziewczyny. Bo co ich łączyło? Wpadli we wspólne kłopoty, a kiedy nadarzyła się okazja, bynajmniej nie zerwali tej znajomości. No i proszę, teraz siedziała przy nim i opatrywała mu ranę. Jak to się dziwnie plecie.
  — Raczej niezbyt — odparła z lekkim uśmiechem na kwestię medycyny. Nigdy tak naprawdę nie interesowało ją leczenie ludzi. Nie żeby była jakaś nieempatyczna czy coś, po prostu nie widziała się tam, a fakt, że coś niby potrafi, to jeszcze żadna wskazówka.
  Zaśmiała się cicho na jego słowa. No tak, ona o niego, oczywiście. Chociaż... z drugiej strony nie chciała, by własną głupotą zrobił sobie krzywdę. Tak jak teraz.
  — Trzeba zorganizować jakąś osłonę od wiatru... i kawałek dalej od... niego. — Skrzywiła się lekko spoglądając na jeszcze ciepłego zapewne trupa. — Oczywiście, gotowy jak zawsze... — Wtem jej spojrzenie wylądowało na cienkiej klindze błyszczącej wśród traw. Podeszła bliżej i podniosła ją, by zważyć w ręku. A jakby tak... To nie uchodziło. Więcej, to było przestępstwo. Z drugiej strony Cardash sam był przestępcą. Kątem oka zerknęła na Aranaia. — Myślisz, że... ktoś się obrazi, jeśli to wezmę? — Uśmiechnęła się nieznacznie i oparła sztych o ziemię. Jej ruchy były wyraźnie niewprawne, nie miała wcześniej styczności z bronią inną niż nóż kuchenny, ale odniosła wrażenie, że to się może przydać.
  Victoria rzuciła okiem wokoło i wskazała występ ponad ścieżką. Nie była to półka skalna, bardziej pomniejszy szczyt wzgórza, którego krawędź kończyła się kamienną ścianą, ale było wyżej, a wokół rosły młode drzewa.
  — Może tam? Wygląda dobrze — rzuciła, ale najpierw należało zająć się przeszukaniem trupa, toteż stanęła obok Arana. — Znalazłeś coś?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Aranai Zevis Pią Sie 14, 2020 5:46 pm

Jakkolwiek to zabrzmi, Aranai przywykł do różnych dziwów, w tym znajomości. Ciężko zapomnieć to co wydarzyło się w Skowronce, czy na afraazkim cmentarzu. Był bardzo przecudaczną personą, sprowadzał na innych kłopoty i zawiązywał z nimi relacje, które miały niecodzienny układ. Victorii dane było się o tym przekonać. Tak właściwie to nie nieudany zamach o tym przesądził, lecz moment w Otchłani, gdy zaproponował jej wspólną podróż. Sam nie wiedział do teraz czym się kierował, może samym faktem, że oboje byli w trudnej sytuacji, a w Afraaz nic ich nie trzymało. W biedzie raźniej. Czarodziejka jednak z pewnością nie należała do grupy osób, z którymi elitarny zabójca zwykł się zadawać. Ani z niej oprych, ani ćpun, czy morderca. Może właśnie te jej poukładane życie, jeśli można tak powiedzieć, przyciągało go. Jeśli nie byłby naznaczony, ani popieprzony psychicznie, chciałby być marynarzem. Mieć swój statek i pływać po morzach. Odwiedzać porty, gdzie zawsze jest głośno. A potem być wolnym pod gołym niebem. Parał się kiedyś piractwem, ale to nie było to. To kryminał. Marzył o… normalności. Ale to nie zaszczyt dla każdego.
-Hm? Na Cardasha nieprzyjemnie było patrzeć nawet za życia.- Kopnął truchło zdrową nogą. -Coś wymyśli się na miejscu. To nie najlepsze miejsce na planowanie.
Uśmiechnął się i bardzo powoli klękną na jedno kolano, aby łapami dostać się do ekwipunku zabitego zamachowca. Wtem usłyszał metaliczny brzdęk i sunięcie po ziemi. Szmaragdowe oczy zwrócił w kierunku kobiety, która trzymała pozornie delikatną klingę. Musiał przyznać, że wyglądała uroczo, ewidentnie nie obeznana z bronią białą.
-Z pewnością nasz kolega nie ma już nic przeciwko.- Potargał grzywkę nieboszczykowi. Ależ on faktycznie brzydki. -Ale szybko zrobisz sobie tym krzywdę, niż się obronisz.- Zacmokał, uciekł wzrokiem na ostrze, zastanowił się i znów spojrzał na Victorię. -Weź ją. Pokażę Ci jak walczyć. Tak się odwdzięczę.
Dodał i wrócił do przeszukiwania Cardasha. Zastanawiał się, czy umiał nauczać, bo nigdy nie dzielił się swoją wiedzą w zakresie walki. Ale musiał być ten pierwszy raz. Wracając, znalazł małą torbę z czterema fiolkami. Nie były podpisane, więc zaczął kolejno otwierać i… wąchać.
-Cessabit… Vitae… nuda… hm… Delebit Oblivio, przydatna…- Wtedy otworzył ostatnią, której charakterystyczny aromat mówił wszystko. Zamknął ją i pokazał kobiecie. -Mortis Imitatio. Nielegalna. Lepiej, by tego nie znaleziono u Ciebie, w razie czego.
Oddał jej pozostałe trzy mikstury zapakowane w torbie, zaś czwartą schował do ukrytej kieszonki.
Wyprostował się i spojrzał w kierunku, który wcześniej wskazała jego urokliwa towarzyszka. Niewiele myśląc, podszedł jeszcze do swoich szabelek, sztyletów, a po zgarnięciu wszystkiego, ruszył koślawo na wzgórze.
-Tak jest, Kapitanie!
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Victoria Jartamael Sob Sie 15, 2020 10:47 pm

Uśmiechnęła się trochę głupio. Właściwie chodziło jej o zwierzęta i samego trupa, który chyba mógł zacząć śmierdzieć po paru godzinach, ale... Aran miał rację, ten gość nie miał pięknej twarzy, a teraz wyglądał jeszcze gorzej.
Szabla była chyba jedną z bardziej lekkich ostrzy, to tylko skłaniało Victorię do zrealizowania tego pomysłu. Na nową wydałaby fortunę, w dodatku ta była doskonale wykonana. Zerknęła na elfa.
— Aż tak zdolna chyba nie jestem — odparła z nutą rozbawienia, po czym skinęła głową. — Dobrze, trzymam cię za słowo. — Uśmiechnęła się lekko, a na myśl o wspólnym treningu coś w niej podskoczyło z ekscytacji. Zerknęła na trupa, nieco uspokajając swoje wyobrażenia. Nagle zaniepokoiła ją pewna myśl. Myśl niezwykle mroczna, jak się nad tym zastanowić, bo nie umiała traktować Cardasha na równi z innymi ludźmi. Zabiła właśnie człowieka? Ten fakt do niej nie docierał. Jeszcze nie w tej chwili. Ale czy to dobrze?
Machinalnie wodziła wzrokiem po etykietach podawanych jej mikstur, aż zobaczyła tę ostatnią. Skinęła głową na pomysł Arana. Brzmiało rozsądnie, a szczerze nie spodziewałaby się, żeby jakkolwiek wykorzystał to przeciwko niej. Schowała fiolki do torby, zabrała jeszcze pochwę na szablę, starając się nie maźnąć paskiem po żadnej plamie krwi, i mogli iść dalej.
Dużo dalej to nie było, ale wystarczająco, by można poczuć się komfortowo. Na nieduży grzbiet zaprowadziła ich stara, kamienista ścieżyna wydeptana przez sarny. Grunt nie był idealnie równy, ale wystarczająco. Przydeptała parę traw, które tam rosły, ale to było zdecydowanie za mało, więc panna Jartamael wzięła się za zbieranie kęp okolicznego mchu. Był wyrośnięty i miękki, powinien dobrze odizolować od twardej ziemi. Ostatecznie płaszcz był tylko płachtą materiału.
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Aranai Zevis Nie Sie 16, 2020 4:53 pm

Słowa Victorii rozbawiły Aranaia, który jeszcze raz zerknął w jej kierunku. Była pewna siebie, to dobrze. W końcu to podstawa. Jednak nie takie przypadki widział, lecz wolał nie zostawiać jej z tym samej.
-Wierzę. Lecz lepiej dmuchać na zimne.
Skomentował, nie zaprzestając wędrówki. Prawda taka, że dopiero jutro okaże się, jak jest naprawdę. Teraz inne sprawy.
Dotarli do pustej przestrzeni, otoczonej drzewami w małej odległości między sobą. Hm. Pierwsza ważna sprawa. Druga to rozwalone drzewo nieopodal. Runęło pewnie przez wiatr. Zbliżył się do gałęzi, które wciąż były pokryte igłami. Hm.
W czasie jak Czarodziejka starała się zapewnić miękkość podłoża, Elf zaciągał gałęzie pod pnie drzew, tworząc dzięki temu osłonę przed wiatrem z każdej strony. Nic co umiera, nie może zostać zmarnowane, prawda?
Jeśli już wszystko było gotowe, postanowił użyć peleryny za posłanie. Nie był to luksus, ale na prowizorkę wystarczyło.
-Ciekawe, czy moi krewni robią podobne konstrukcje. Mam coś z elfa jednak.
Powiedział pełen dumy z siebie, choć nawet nie wiedział w jakich warunkach żyje jego lud. Zawsze wyobrażał sobie szałasy w lesie i brak ubrań. Cóż za prymitywy!
Postanowił odłożyć cały swój sprzęt gdzieś obok i położyć się na plecach. Był taki zmęczony, liczył że Jartamael nie weźmie na przebudowy, bo już miał dość. Nie spał kilka dni, a słońce i tak zachodziło.
-Wiesz, zaczynam mieć wrażenie, że ta wolność to trochę skomplikowana jest.
Mruknął, zerkając w jej stronę.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Victoria Jartamael Sro Sie 19, 2020 4:57 pm

Nie przeszkadzała mu w zabawie gałązkami. Właściwie, to miał całkiem niezły pomysł i taka dodatkowa zapora na pewno się przyda. Victoria rzuciła okiem na ten płotek. Upleciony niczym gniazdko. No dobrze, może bez przesady, ale wyglądał dostatecznie solidnie, by nie rozlecieć się na wietrze. Posłanie również wydawało się gotowe, na wierzch tylko kocyk z peleryny Aranaia.
  Obejrzała jeszcze raz ich obóz, a potem przystanęła i spojrzała na jar między drzewami.
  — Nie mam pojęcia... — Posłała towarzyszowi lekki uśmiech. — Ale chyba nie są aż takimi dzikusami?
  Idąc za jego przykładem, odłożyła niepotrzebne rzeczy na bok. Broń, torba... no i to tyle, nie chowała niczego takiego po kieszeniach, bo i po co. Czarodziejka usiadła na posłaniu i przyciągnęła kolana do siebie, obejmując je ramionami. Trochę szkoda, że brudzili płaszcz butami, ale noc nie zapowiadała się tutaj bardzo ciepło. Zresztą Aran nie protestował.
  Zerknęła na niego, ponownie się uśmiechając, ale tym razem tylko w myśli. Było w nim coś... przez co przyjemnie się na niego patrzyło. Ta swoboda, beztroska, ten wyzywający sposób zachowywania się, choć wcale nie robił niczego wielkiego.
  — Taak, trzeba zatroszczyć się o siebie — zaśmiała się cicho i podniosła wzrok na korony drzew. — Ale coś za coś... To chyba niewielka cena za wolność. — Również wyciągnęła się na plecy, układając dłonie gdzieś na granicy żeber. Wtem coś ją tknęło, choć w rzeczywistości było oczywiste. — Myślałeś kiedyś, żeby odwiedzić... inne elfy? — Zerknęła na niego. — Te poza Medevarem.
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Aranai Zevis Sro Sie 19, 2020 5:48 pm

Jemu tam ten obóz podobał się bardzo, a jeśli Victoria podzielała to zdanie, to świadczy o fachowej robocie ich duetu. Zresztą, wstyd się przyznać, patrząc na wykwalifikowanie i podróżny tryb życia, był to jego pierwszy obóz w życiu. Wcześniej korzystał z noclegowni i gospod oferujących pokoje. Zostawanie na szlaku było niebezpieczne, oraz zbędne. Ale życie wiecznie uczy czegoś nowego, prawda?
A gdy spytała o dzikusy, zacmokał jakby z wyższością nad tymi, o których mówią.
-Słyszałem, że mieszkają w lepiankach, noszą ubrania z liści, oraz porywają dzieci, by je zjeść. Aż ciężko mi uwierzyć, że łączy nas pokrewieństwo! Daleko im do cywilizowanej ludzkości.
Odpowiedział co wiedział, a dla każdego znawcy lub rodowitego elfa, byłoby stekiem bzdur. Niestety, nigdy nie miał okazji poznać prawdy, bo urodził się w ludzkim zamtuzie, wychowany przez ludzi i otoczony ludzką społecznością. W wieku młodzieńczym rozważał nawet drastyczne ścięcie uszu, aby brano go za człowieka, lecz Mistrz Jorkas wybił mu ten pomysł z głowy, bo oszpecenie nie pasowało pięknej muchołapce, mającej zwabiać ofiarę. Stare dzieje.
Odetchnął z ulgą, gdy usiadła obok, widocznie nie chcąc nanosić poprawek. O płaszczu nawet nie myślał, wypierze się w rzece, zresztą cały był w zasychającej krwi i ziemi. A czy dostrzegł, że Jartamael go obserwuje? O dziwo nie bardzo, oczy mu się trochę kleiły, walczył sam ze sobą.
-O tak. Myślałem, że wolność to będą wieczne taneczne bale, zabawa w dobrym towarzystwie, sypianie w miękkich łóżkach… a jednak mamy las. Przynajmniej dobre towarzystwo się spełniło.
Uśmiechnął się lekko, przymykając oczy. Victoria w tym czasie pewnie ułożyła się obok, by za chwilę mieć nowe pytanie. Ale nie, Zevis jeszcze nie spał, on tylko czuwał!
-Skłamałbym, jeśli w swej dumie powiedziałbym, że nigdy. Ale to nieprawda. Nieraz miewałem takie myśli. Zobaczyć, czy poczułbym się jak wśród swoich, choć zakładam, że nie… poznać ich wiarę, lecz jestem otwarty na każdą religię, jeśli się opłaca. Ale… gdzieś tam, wśród nich, może być mój ojciec. Ciekawe, czy jestem do niego podobny. Czy żyje. Czy bym go zabił, czując jakiś głupi żal, choć zwyczajnie pieprzył moją matkę za pieniądze. Nawet nie wie, że ma syna. A może ma inne dzieci? Może byłbym wśród elfów czarną owcą? Ja chyba po prostu… nie wiem. Raczej tam nie pasuję. Wole niewiedzę…
Wymruczał ostatnie słowa, nim… zasnął. A jednak. Przegrał.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Victoria Jartamael Czw Sie 20, 2020 11:33 pm

Krótka opowieść o elfach była niecodzienna, trochę dziwaczna, trochę zabawna i Victoria miała wrażenie, że również przekoloryzowana, ale to w niczym nie przeszkadzało. Sama też nigdy nie spotkała elfów z lasu, a już to, że mieszkały w lesie, sprawiało, że ciężko było myśleć o nich poważnie. Zresztą, nawet gdyby było inaczej, to chyba nie chciałaby mieszkać wśród nich. Podobno elfy były wybitnie dumne i zapatrzone w siebie. Nie wpasowałaby się.
Zaśmiała się cicho na wzmiankę o dobrym towarzystwie.
- Tak... przynajmniej to - przyznała z nieco głupim uśmiechem, choć było to całkiem szczere. Nie miała na co narzekać, jeśli tylko nie było się przesadnie poważnym człowiekiem, kompania Aranaia była bardzo przyjemna.
Przez moment przemknęło jej przez myśl pytanie. Czy on to mówił szczerze, czy tylko dlatego, że jest Aranaiem Zevisem? Nie miała pewności. Tak naprawdę ciężko było powiedzieć, kiedy coś mówi poważnie, a kiedy się zgrywa, chyba że uśmiech znikał mu z twarzy, a to działo się nieczęsto. Mimo wszystko chciała wierzyć, że przynajmniej obie opcje są równie prawdopodobne.
Zerknęła na niego i w zasadzie tam już pozostał jej wzrok, kiedy Aran opowiadał o sobie. Spodziewała się kolejnej luźnej anegdotki, ale w miarę jak mówił, beztroski wyraz znikał z jej twarzy, zastępowany jakimś smutnym współczuciem, choć elf nie dawał po sobie poznać żadnego żalu. Ale czy faktycznie go nie czuł? Odrzucony przez tych, dla których powinien być najważniejszy. Jego losem tak naprawdę rządziły bezlitosne pieniądze. Pieniądze, które kupiły jego matkę, jego samego, by potem z każdym zleceniem kupować mu kilka dodatkowych miesięcy życia. Może faktycznie lepiej, że nie szukał elfów. Czarodziejka spojrzała na gwiazdy. Nie przez to, że by do nich nie pasował, ale przez tego jednego. Czuła żal do tego typa. Tacy jak on nie zasługiwali, by poznać swoje dzieci. A on zasługiwał na coś więcej, niż bandę dzikusów wytykających go palcami. No, a ona? Przed oczyma stanęły jej słowa Thaazisa. Pijak i hazardzista. Powinna czuć podobny żal do tego człowieka, a jednak nadal nie potrafiła. Może z Aranem było podobnie? Zerknęła na elfa, którego oddech już całkiem się uspokoił. Wyglądał teraz tak... nie niegroźnie, a jednak inaczej. Bezbronnie. Mogłaby teraz zrobić, co zechce... Jakoś nie umiała sobie wyobrazić, żeby zabił swojego ojca przez pretensje, nawet jeśli ten faktycznie tylko na to zasługiwał. Chociaż... Może to było tylko jej wyobrażenie...
Obudził ją jakiś ptak furkoczący skrzydłami nad głową. Gdzieś w koronach drzew. Westchnęła cicho i uniosła się na posłaniu. Trochę bolało ją ramię, najwyraźniej jakiś badyl jej się bijał. To nic. Przeciągnęła się lekko i odgarnęła włosy. Zaczęła je rozplątywać, a zaraz i czesać, wydobytym z torby grzebieniem.
Słońce powoli zbierało się do wstania.
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Aranai Zevis Pią Sie 21, 2020 9:42 am

Kiedy Victoria się obudziła, z pewnością nie było obok niej Aranaia, który wczoraj odpłynął jako pierwszy. Pozostały jednak wszystkie jego rzeczy, za wyjątkiem jednej szabli…
W niemałej odległości, Zevis przeprowadzał trening, aby mięśnie nie zapomniały, że są trybikami maszyny do zabijania. Wykonywał obroty, zamachnięcia bronią białą w powietrze lub gałęzie, a nawet piruet… który zakończył się jego upadkiem. Chwycił się wolną ręką za zabandażowaną nogę, zaś drugą zaciskał palce na rękojeści, aż bolały…
-Głupia dziura cie powstrzymuje…? To może dla ułatwienia sam się wepchnij na nóż…
Wyszeptał do siebie samego i powoli podniósł się z ziemi. Rana bolała jak cholera, ale był nauczony ignorować takie objawy. Nie mógł się dekoncentrować. Dwa kroki, ciach, trzy kroki, ciach, obrót, zamach, ciach i… oparcie się o drzewo.
Zaczął się śmiać, z siebie samego. Chyba własna słabość bawiła go niezmiernie.
-No dalej, nie zestarzałeś się tak bardzo. Najlepszy zabójca w cesarstwie…
Mruczał, odbijając się od kory, wykonując dwa szybkie młynki cięcia, co utrąciło wiele licznych gałązek. Całość sfinalizował zamachem jak kosą, w pień sosny. Ciężko oddychał, zaczesując długie włosy. Oderwał broń, po czym pokierował się w stronę obozu. Nawet nie kulał, znosił to.
W końcu Victoria mogła spostrzec Aranaia, który rzucił szablę na trawę, po czym przeniósł szmaragdowy wzrok na nią. Pamiętał co jej gadał przed snem? Mniej więcej. Pieprzył głupoty.
-Widzę, że już wstałaś. Gotowa do drogi, moja droga? Ymnakil czeka na nas!
Uśmiechnął się, zaczynając zgarniać swoje rzeczy. Biła od niego dziwna aura, taka jak w Otchłanii, po tym jak zabił Sofie. Rzadko się to u niego zdarzało.
-Ciekawe co nas tam czeka. Brzmi jak przygoda. Napiłbym się i wdał w burdę, jak za starych czasów. No i zjeść też byłoby fajnie. Ah… tęsknie za cywilizacją! Czuję się, jakbym żył w dziczy dziesięć lat!- Dramatyzował, oczywiście bez grama powagi. -Śniłem Ci się? Mruczałaś przez sen.
Puścił jej oczko, po czym wyprostował się, patrząc w dal. Szczerze, gdy się obudził, obserwował ją trochę. Było mu dziwnie. Obudzić się obok kobiety, z którą nie uprawiał seksu. Nowość. To go fascynowało.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Victoria Jartamael Pon Sie 24, 2020 4:25 pm

Arana nie było w pobliżu, ale niespecjalnie się tym przejęła... Zostawił wszystko, więc powinien zaraz wrócić. Jeśli nie wróci, wtedy zacznie się martwić. Zresztą, gdyby coś się wydarzyło, to by się obudziła, najlepszy dowód na to, że elf zwyczajnie się wymknął.
Ogarnąwszy swój wygląd o tyle, o ile dało się to zrobić w środku lasu, Jartamael przeszła do rzeczy nieco ważniejszych. Musiała podbudować swoje siły, które poprzedniego dnia trochę zostały nadgryzione. W końcu miało być coraz gorzej, wolała być gotowa na więcej, niż gdyby miało jej braknąć sił. Przeszła się wokół obozu i wybrała odpowiednie drzewo. Duże, wyglądające na trochę podstarzałe, a jednocześnie rosnące na w miarę równym kawałku gruntu. Przy pomocy małego, mosiężnego rylca nakreśliła na ziemi sześciokąt. Kolejne linie połączyły ze sobą kąty w odpowiedniej konfiguracji. Potem przyszedł czas na odpowiednie inskrypcje. Usiadła po turecku przez drzewem i zaczęła szeptać. Z początku chaotyczne zdania szybko zaczęły się nie tylko rymować, ale wręcz splatać ze sobą i przenikać, jakby tworzyły razem wielką sieć. W tę sieć Jartamael łapała drzewo. Na ziemię obok niej zleciał liść, bury i pozwijany. W miarę jak zaświecały się kolejne runy, coraz więcej takich leciało z potężnej korony. Marszczyły się pąki, kruszyły gałązki, nawet kora popękała w paru miejscach, jak to się dzieje u wiekowych drzew, które stoją już tylko dzięki ilości ziemi wokoło.
Po dłuższej chwili, sama nie była pewna jakiej, czarodziejka otworzyła oczy, a symbol zgasł. Wstała ostrożnie i odetchnęła cicho. Zagrzebała symbol butem i pozbierała rzeczy.
Zabierała właśnie szablę z ich małego obozu, kiedy zjawił się Aran. Przez głowę przemknęło jej pytanie czy zauważy to nieszczęsne drzewo, ale... to chyba nie miało znaczenia, prawda?
- Tak, chyba możemy iść. - Obróciła się, posyłając mu lekki uśmiech. - Po jednej nocy? - Pokręciła głową z rozbawieniem, a zaraz lekko zmarszczyła brwi. - Nie mruczałam - odparła z przekonaniem. - Teraz kłamiesz, nie mruczałam - powtórzyła dla pewności, ruszając ścieżką w stronę Ymnakil.
Jej uwadze nie uszło to konkretne coś w oczach Aranaia, ale... Domyślała się, o co może chodzić. To chyba nie był dobry moment na takie pytania. Niech się najpierw napije, tak jak chciał.

z.t. x2
Victoria Jartamael
Victoria Jartamael

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : torba podróżna z różnościami, pomniejsze komponenty do zaklęć, opatrunki, nożyk, szabla
Ubiór : wygodne, podróżne ubranie, raczej przeciętnej jakości
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Killian Falone Wto Sty 12, 2021 7:35 pm

Gdzieś u samego podnóża gór, po ich zachodniej stronie niespieszne kroki racic odbijały się od napotkanych kamieni. A było ich tu całkiem sporo ukrytych pod igliwiem, ścieżka musiała być uczęszczana przez wiele zwierząt, pomimo że wąska i kręta. Wiodła w dół zbocza, jednego z wielu, jakie zdążyli już minąć, choć wzniesienia po drodze nie były wcale duże. To dobrze, nie uśmiechało mu się zabłądzić w góry. Jego towarzyszowi pewnie było tu wszystko jedno, zapytywany o zdanie, nigdy nie dawał jasnej odpowiedzi.
  Spojrzał w niebo, czarnoburą połać pomiędzy czarnymi gałęziami świerków. Wciąż było zachmurzone i nie wyglądało na to, że ma się to poprawić do rana. A jeśli już o tym mowa, powinien chyba przyspieszyć. Rozkład przystanków na tej trasie nie był co prawda tragiczny, ale lepiej nie zostać zaskoczonym przez świt. Falone spiął nieco jelenia, by ten ruszył żwawiej. Za chwilę znaleźli się na dnie parowu, gdzie plątał się mały potok. Szukanie drugiej części ścieżki nie było trudne, Rieux sprawnie wspiął się na mniejszy grzbiet, gdzie teren przyjemnie się wypłaszczył, racząc ich widokiem igieł przemieszanych z bukowymi liśćmi.
  Wampir westchnął cicho, rzucając okiem po okolicy. Nie żeby była niespokojna, wręcz przeciwnie. Las jak las, noc jak noc, widział takich aż za wiele. A jednak zawsze było w tym coś przyjemnego. Ten spokój i zwyczajność. Jeden z niewielu widoków, gdzie naprawdę jest na co popatrzeć.
  Zmierzał na południe, chwilowo wzdłuż linii gór, lecz wkrótce trasa odbiegnie od nich i to znacznie. Liczył na to, że podróż minie bezproblemowo. Miał w niej konkretny cel do zrealizowania, zresztą tak jak zwykle. Nigdy nie lubił plątać się bez sensu i czekać na los, a kiedy życie zmusiło go do wędrówki, ta niechęć tylko się spotęgowała. Chyba czułby jakąś niechęć do siebie samego, gdyby skończył na odbijaniu się od jednej ściany do drugiej.

z.t.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Oriana Pon Gru 20, 2021 9:33 pm

Oddzielenie się od Panicza wcale nie było takie planowane, właściwie to przecież nic złego, tylko tymczasowa kwestia, łatwa i prosta. Panicz nauczył ją jak się posługiwać swoim kijem do bicia, a był on długi i cichy, mniej ciężki, niż pistolet. Może poprzednio nie udało jej się upolować zwierzęcia na własną rękę, ale przecież minęło tyle czasu od tamtej sytuacji z królikiem i sarną, że tym razem to już inna Oriana, ta Oriana jest dzielniejsza i wie czego chce! Ha! Panicz będzie przeszczęśliwy, kiedy tylko obudzi się w ich obozie i zobaczy przed sobą upolowane zwierze do zjedzenia! Wtedy to już w ogóle ją doceni i będzie kochać po kres jej dni!
Uradowana na tą myśl, kroczyła przez ciemny las z uśmiechem nadziei, zaciskając palce na metalowej fakturze swej broni, którą otrzymała od pana Meravesa w Ramis, który był wielkim czarodziejem. Dalej wierzyła, że jej kij do bicia też był magiczny, tylko jej nie powiedzieli w jaki sposób, ale Lisiczka to odkryje!
Wtedy, jej czarne uszka poruszyły się na dźwięk szelestu zarośli nieopodal. Zatrzymała się natychmiast, świdrując złotymi oczętami ten punkt. To pewnie jakieś zwierze! Królik, dzik, kuna! To jej okazja! Oby tylko nie lis, lisa by nie mogła skrzywdzić, to byłoby trochę smutne dla niej. Znaczy, każde zwierze jest smutne, jeśli się je zabija, ale Panicz musiał coś jeść, a to była wartość nadrzędna. Ale jedzenie lisa to trochę jakby… kanibalizm? Miała wątpliwości.
Zamachała swym puszystym ogonem, wyczekując chwili, aż coś wyłoniło się z zarośli. Jej oczy zrobiły się większe, kiedy pojęła, że to coś, było właściwie kimś. Młodą dziewczyną o szarawych włosach z dwoma grubymi warkoczami, ubranej w elegancki, choć pobrudzony uniform sprzątaczki, oraz… miała uszka, takie jak ona! Ale te wydawały się mniejsze, niż jej… ale to hybrydka! Chyba nawet młodsza od niej! Oriana opuściła swój kij, zaraz machając do dziewczyny.
-Hej! Jestem Oriana, a Ty?! Co tu robisz?!
Spytała z jeszcze większym uśmiechem, zaś szarowłosa odwróciła się w jej stronę, obarczając ją spojrzeniem fioletowych tęczówek, lecz same jej oczy wydawały się załzawione. Oriana na ten widok lekko się zgarbiła, cofając uszy do tyłu, nie rozumiejąc tego. Ale szybko przyszło jej zjeżyć futerko na ogonie, kiedy nieznajoma jakby nigdy nic, upadła na ziemię tracąc przytomność.
-O nie! Nie!
Pisnęła i pobiegła w jej stronę.

***

Dziewczyna w stroju sprzątaczki powoli się przebudzała, a z początku rozmazany obraz zaczynał nabierać kształtu, wraz z widokiem niewinnej buzi Lisiczki, która wyglądała na szczęśliwą, że ta odzyskała przytomność.
-Hej! Wszystko w porządku…?
Spytała zmartwiona, zaś szarowłosa rozejrzała się wokół siebie. Była pod jakimś drzewem, ewidentnie o nie oparta, zaś towarzysząca jej dziewczynie klęczała tuż obok niej, zaś kij do bicia znalazł swoje miejsce na rzadkiej trawie.
-Nie… kim jesteś…?
Spytała niepewnie. Faktycznie, dobrze jej się zdawało, że wyglądała na młodszą, może miała 16 lub 17 lat. To nie tak wiele, ale w ich okresie szalonego dorastania, to nawet duża różnica!
-Jestem Oriana! Cieszę się, że nic Ci nie jest, chyba, że Cię coś boli…- Zaznaczyła, zaraz się jej uważniej przyglądając. -A jak Ty się nazywasz?
Dopytała zaintrygowana, zaś szarowłosa podciągnęła nogi do siebie, zaraz obejmując się w kolanach, jakby czując się z tym pewnie.
-Jestem Iddith…- Przedstawiła się w końcu. -...moja pani, ona… ona…
Zadrżał jej głos, zaś Lisiczka znów skuliła uszy, lekko pochylając głowę.
-Stało się jej coś złego…?
Spytała, bo nauczona doświadczeniem podróży z Paniczem, wiedziała kiedy poruszać się intuicyjnie w rozmowach z osobami, które przeżyły jakiś szok, a ta na taką wyglądała. Wcześniej płakała, a potem straciła przytomność, pewnie od płaczu, jak sama kiedyś dużo płakała to też było jej słabo.
-Jechaliśmy karawaną i wtedy wilki… wilki, one zaatakowały, a moja pani została w powozie, ale ja uciekłam…
Schowała twarz w materiale swojego fartucha. Oriana domyśliła się reszty, pewnie tej jechali do jakiegoś miasta, ale zdarzył się wypadek. Miała szczęście, że uciekając na ślepo, umknęła wściekłym zwierzętom.
-Przykro mi…
Wyszeptała, po czym objęła dziewczynę, tuląc ją chcąc okazać wsparcie i że już jest bezpieczna. Chyba zadziałało, bo Iddith od razu się popłakała. Chyba ją rozumiała, choć nie wiedziała, jakby sama się zachowała na jej miejscu. Biedna Iddith…
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Górskie ścieżki Empty Re: Górskie ścieżki

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach