Halev

5 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Halev Empty Halev

Pisanie by Mistrz Gry Sob Gru 22, 2018 12:54 pm

autor: Fuzzybunikins, deviantart.com
Kolejne miasteczko graniczące z Sad'gha Ul, leży dokładnie pomiędzy Ymnakil a Afraaz. Nie posiada murów okalających, a jedynie kilka strażnic w strategicznych miejscach. Część jego budynków stworzono na modłę północną, między innymi ratusz. Spowodowane to było jeszcze dawnym konfliktem, kiedy to miasto przechodziło z rąk do rąk, zaś zabudowa ma upamiętniać tamte dni i podkreślać przyjaźń, jaką zawarto. Ziemie wokół Halev nie są dobre do uprawy, chociaż płynie tędy drobna rzeczka o wdzięcznej nazwie Sinea. Głównie wypasa się zwierzęta i wyrabia glinę z glinianek na zboczu starego koryta rzeki. Miastem obecnie zarządza Augrim Novel. Znaleźć tu można egzotyczną kwiaciarnię, sprowadzającą rośliny zza granicy, kierowaną przez Dahira Il Aba, a także porządną gospodę "Słodkie Źródło", którą zarządza Rikdarg Worrion.
SPRZEDAŻ

  • glina
  • ceramika
  • ozdoby

POPYT

  • zboże
  • mięso
  • wełna
  • bawełna

Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Halev Empty Nie bój się

Pisanie by Oriana Sob Paź 03, 2020 4:56 pm

Debiut


Na obrzeżach niewielkiego miasteczka Halev, rozłożyła swe namioty wędrowna trupa cyrkowa, znana jako "Radosne Dziwy", pod kierownictwem króla tej rozrywki, Basima Samala. Byli tu od niedawna, karawany ledwo zdążyły się zatrzymać, załadowane w zwierzęta, które bujały się w swoich klatkach, i cyrkowców, w swych przyczepach. Konie zdychały od przesilenia, więc dostały pić, lecz jedna klacz niestety nie podołała wędrówce. Kilkoro podwładnych Basima sprawdzało linki, czy mocno trzymają się gleby, a jedni ruszyli do centrum tej małej cywilizacji, coby się napić i zapowiedzieć przybycie. Pospólstwo uwielbiało cyrk!
Zachód słońca zbliżał się niemiłosiernie, przez co niebo przybierało karmazynowej barwy, a w jednym większym zadaszonym powozie, krzątał się ktosiek, z merdającym puszystym ogonkiem…
-Tu Cię mam!- Zawołała wesoło dziewczyna o lisich zakolczykowanych uszkach, szczerząc swe kiełki. W łapki chwyciła małego gryzonia, myszkę. Obserwowała ją długo, po czym wstała z ziemi. -Lepiej będzie Ci pod gołym niebem.
Dodała, kierując swe słowa do małego stworzonka, po czym podeszła do okna, zablokowanego kratami i posadziła mysz na jego krawędzi.
-Musisz iść, ja Ci już nie pomogę.
Mruknęła, ale gryzoń nie chciał odejść, zamiast tego niuchał wszystko, kierując na nią łepek. Oriana zachichotała i spojrzała przez szpary, idealnie w kierunku Halev. Miasteczko… jak ona dawno nie była w miasteczku. Już kilka lat siedzi w jednym zamknięciu, klatce, która jedynie zmienia swe położenie. Jej duże złote oczy, trochę posmutniały, kiedy sobie o tym przypomniała.
-Zazdroszczę ci… możesz chodzić gdzie chcesz i nikt od ciebie wiele nie wymaga…
Skomentowała ten stan, ale zaraz usłyszała trzask otwieranych drzwi, mysz zapiszczała i wypadła na zewnątrz, zaś Lisiczka cofnęła się trzy kroki, tuląc się do drewnianej ściany.
-Z kim rozmawiasz?!
Zapytał brodaty Dai'Lah, który zatrzymał się w progu. Usta Hybrydki lekko zadrżały.
-Z...z nikim, Panie… do siebie mm...mówie.
Wymówiła z lekkim piskiem własnego głosu, a ten przewiercił ją wzrokiem.
-Ściemnia się, wracaj do klatki! Nie będziesz mi się panoszyć!
Krzyknął i tupnął nogą, a Lisiczka od razu wpakowała się do stojącej, żelaznej pułapki, nawet zamykając za sobą drzwiczki i kuląc się w kłębek, tuląc własny ogon. Samala podszedł do niej i przekręcił kluczem w zamku, aby nie wyszła.
-No. Grzeczny lis.
Uśmiechnął się, śmierdząc dziwnym tytoniem i opuścił powóz, znowu zamykając drzwi. Oriana skulila się bardziej i usłyszała ciche wrzaski małej małpki, w klatce obok. Zaraz po niej, warkot innego zwierzęcia, skrytego w innym kącie. Wszyscy tutaj, w tym ona, byli więźniami "Radosnych Dziwów"...

Z/T
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Rudolf Isarbeck Pią Paź 30, 2020 1:44 pm

I śpiewał mu wiatr...

  Jego podróż do Halev wydłużyła się o kilka dni, ale wliczał to do ogólnej puli. Powinien zdążyć, a nawet jeśli nie, to zna miejsce docelowe. Teraz miał inne zmartwienia na głowie, a wszystkie kręciły się wokół braku pieniędzy. Udało mu się znaleźć zielarkę, jeszcze w Ymnakil, która sprezentowała mu nowe opatrunki w zamian za garść saletry dla roślin i ładny uśmiech, ale następnym razem ta sztuczka nie wypali. Poza tym, musiał zniknąć z okolicy, póki nie nabierze pewności, że pozostali kompani Marlocka poszli w swoją stronę. No i miał tu interes.
  Tak też stanął na przedmieściach Halev. Urokliwe zwykle miasteczko powoli pogrążało się w ponurym zmroku, a zagęszczająca się mżawka nie poprawiała nastroju. Popchnął konia dalej, leniwie człapiąc między pierwsze domy u stóp płaskiego pagórka. Nikt nie zamierzał wychodzić, tylko jakiś pies obszczekał go oszczędnie, ledwo wystawiając nos z budy. Główna droga doprowadziła go przez mostek do niewielkiego placu wokół studni. Zerknął na nią, a zaraz na gospodę po drugiej stronie. Z chęcią by się przespał i napił czegoś... Głodować jeszcze nie głodował, przyjemnie byłoby się odprężyć. Ale czym niby miałby zapłacić? Potrzebował tych rzeczy, każda mogła okazać się pomocna, nawet nie był pewien na co trafi.
  Wyjechał z drugiego końca miasteczka i zanurzył się w mały zagajnik. Może było to nierozsądne, ale gdyby ktoś zauważył podróżnego czającego się po kątach, to tym bardziej kazałoby się im zastanowić. Zszedł z konia z lekkim skrzywieniem, bo mimo wszystko wymagało to szerszego zakresu ruchów niż zwykle. Uwiązał karusa do drzewa, sprawdził swoje rzeczy i ruszył po cichu w stronę obozowiska, by zorientować się w położeniu najbliższych osób.
  Radosne dziwy. Cyrk szanownego Basima Samali. Oto właśnie jego cel.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Oriana Pią Paź 30, 2020 2:38 pm

Cyrkowcy właśnie kończyli ładowanie zwierząt do powozu. Brakowało jednego, hybrydy. Ten fakt zirytował Basima, który doglądał tego. Lekko się zataczał, zćpany tym swoim dziwnym tytoniem, przez co waliło od niego na kilometr.
-Gdzie ona kurwa jest?!
Warknął, obrzucając dwóch osiłków surowym spojrzeniem. Ci jak na zawołanie, ruszyli jej szukać, a ten postanowił udać sie do swojego powozu, bo dziś trochę przesadził z paleniem.
Oriana tymczasem siedziała pod jednym z drzew. Trochę przemokła przez ten lekki opad, ale to ją teraz mało obchodziło, bowiem w szczelinie pniaka, dostrzegła kryjące się świetliki.
-Wooow!
Zawołała cicho, szczerząc kiełki, podekscytowana tym pięknym światełkiem. Jakby ktoś lampion włożył do drzewa!
Wtedy też poczuła ostre szarpnięcie za ogon, przez co poleciała do tyłu, twarzą ryjąc po obłoconej trawie.
-Do klatki!
Warknął wąsacz, po czym klaun chwycił ją za ramię i szarpnął do siebie. Nie musiał wkładać w to dużo siły, patrząc na różnicę ich gabarytów. Lisiczka próbowała zaprzeć się nogami, aby chociaż wstać, ale wszystko działo się zbyt szybko i gwałtownie, więc mogła się najwyżej poobcierać.
Zaraz dotarli do powozu, ta szamotała się wściekle, lecz od razu podciągnęli ją do góry po schodkach i wrzucili do wnętrza powozu, prosto na deski.
-Próbowała mnie ugryźć!
Naburmuszył się klaun.
-Bo to zwierze.
-No nie wiem. Cycki ma jak najbardziej kobiece.

Dopowiedział i pociągnął ją za szmaty przy kołnierzu, rozdzielając materiał. Oriana pisnęła, zakrywając się rękoma i strzępkami materiału.
-Toż to dzikie jest…- Skomentował wąsacz, który wyjął pejcz basima i zaraz strzelił ją w plecy, raniąc ją dotkliwie. -Do klatki!
Rozkazał, a wystraszona dziewczyna natychmiast podniosła się na tyle ile mogła i wpakowała do klatki, zamykając za sobą drzwiczki, jakby te miały ją chronić przed nimi. Jeden z nich podszedł tylko po to, aby domknąć kłódkę.
-Cho po piwo.
Zaproponował wąsaty, po czym obaj opuscili powóz, zamykając tez drzwi od niego.
Obolała Lisiczka, nie mogąc nawet oprzeć się plecami o zimny metal, zaczęła scierać twarz z błota, chodź i to było straszne, bo obtarła sobie policzki. Spojrzała po sobie, na podarte ubrania, o które Samala też ją okrzyczy. Schowała głowę w kolanach, zaciskając powieki mocno, jakby próbowała nie płakać. Musi być silna. Inaczej nie przeżyje.
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Rudolf Isarbeck Sob Paź 31, 2020 4:20 pm

  Przemykając w cieniu drzew, niemal na granicy kręgu światła, szybko zoczył Samalę. Nie trzeba było orientować się w towarzystwie, żeby go rozpoznać. To był właśnie typ, do którego miał interes, delikatny, skomplikowany i szalony, ale co miał do stracenia? W głowie chłopaka powoli rodził się plan. Złożony i długoterminowy, karkołomny na wielu poziomach, ale jeśli mu się uda... nie teraz, teraz musiał skupić się na dai'lahu. Samala uciekł gdzieś w głąb, od jego wozu oddzielała go większość obozowiska, co nie było dobrym znakiem. Potrzebował planu lepszego niż wejście i wyjście, na szczęście ten nasunął się szybko, kiedy zaczął sunąć wzdłuż obozu. Ktoś zostawił niedomknięte drzwi niewielkiego wozu, chyba w miarę prywatnego. Elegancik w resztkach stroju magika, z flaszką w ręku podreptał spokojnie w stronę jakiegoś towarzystwa i zaraz zniknęli za namiotem. Isarbeck zaryzykował. Wślizgnął się do środka i rozejrzał pospiesznie. Jakiś biały zając zesztywniał, ale na szczęście te zwierzęta nie miały w zwyczaju piszczeć. Chłopak dopadł szybko do szary i sięgnął po coś, co było na samym dnie. Jakaś peleryna, z wielkim kołnierzem i kapturem, obszyta na złoto, śmierdząca papierosami, powinna się nadać w razie czego. Zwinął ją ciasno i schował na razie, by zniknąć z wozu i z kręgu światła. W samą porę, bo już zaraz mignęło tam dwóch typów o nieprzyjemnej aparycji i jeszcze paskudniejszym humorze.
  Prześledził ich prawdopodobną trasę i napotkał długi wóz, którego drugi koniec wychodził w środek obozu. Duży i ozdobny. To chyba nie był ten, ale wyglądał jak dobry korytarz. Rudolf rozejrzał się za ewentualnymi parami oczu skierowanymi w tę stronę, po czym szybko dopadł do drzwi powozu, już z dwoma drucikami w ręku. Kłódka nie była skomplikowana, poczuł się trochę jak przy włamie do obory i już po chwili mógł wślizgnąć się do środka, kłódkę zawieszając na koluchu. Za sobą przymknął drzwi i korzystając z ich karygodnej szpary, przytknął zasuwkę do kłódki, z daleka nikt nie powinien się połapać.
  Cichy pomruk odwrócił jego uwagę. Zwierzęta. Świetnie, Isarbeck, strzał w dziesiątkę. Nie wykonując gwałtownych ruchów, rozwinął pelerynę maga i narzucił na siebie w nadziei, że będzie im pachnieć bardziej znajomo. Nie było czasu do stracenia, więc starając się nie zbliżać bardzo do klatek, ruszył środkiem, cicho i zdecydowanie... do czasu.
  Mimowolnie zerkał to na jedno, to na drugie stworzenie w tych paskudnych warunkach, aż zobaczył skuloną dziewczynę w poszarpanym ubraniu, w jeszcze bardziej za ciasnej klatce. Ciemne włosy spływały jej po plecach, gdzie na koszuli znalazła się ciemno-czerwona smuga.
  — H-hej... Ćśś... — Szybko przytknął palec do ust, teraz zasłoniętych przez maskę, i kucnął, chcąc spojrzeć jej w oczy. — N-nie bój się... — szepnął, zerknął ku drzwiom, a zaraz na nią. Przyjrzał się jej uważniej, kalkulując w głowie. — K-kto ci to zzrobił?
  Miał wrażenie, że dobrze zna odpowiedź. Była dość oczywista, ale chyba zwyczajnie chciał to usłyszeć. Nie tyle upewnić się w swoich domysłach, co zobaczyć, jak zareaguje lisiczka... a może wilczyca, to nie miało właściwie znaczenia. Przypomniał sobie dwóch mężczyzn wracających od wozu i poczuł nagły przypływ gniewu. Czy mógł ich zatrzymać, gdyby zjawił się tu wcześniej? Pewnie nie... nawet nie był w formie.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Oriana Sob Paź 31, 2020 5:30 pm

Dziewczyna trzęsła się jeszcze z powodu tego co zaszło chwilę temu, ale mogła być dumna z siebie, bo nie uroniła żadnej łzy. Miała bite trzy lata, aby wyhartować ducha na jakiekolwiek formy przemocy. Przerażała ją jednak przyszłość. Co jeśli w końcu ją zabiją, albo zamęczą tak, że nie będzie w stanie pokazać się publiczności i ośmieszy pana Samale? Nie zniosłaby tego.
Wtedy jej wyczulony słuch dał jej znać o grzebaniu przy kłódce. Od razu opuściła uszy i ścisnęła kolana do siebie, przerażona tak szybkim powrotem jakiegoś cyrkowca. Zrobiło jej się jeszcze gorzej, kiedy jej węch wyłapał charakterystyczny smród. Basim.
Skryła twarz w nogach, nie chcąc z nim wyłapywać kontaktu wzrokowego. Może tylko dogląda stanu zwierząt i ją zignoruje, skoro grzecznie i cichutko siedzi w swojej klatce? Niestety, zawiodła się bardzo, słysząc kroki, które zatrzymały się tuż obok niej. Dalej nie podnosiła wzroku, a przynajmniej do momentu, gdy padły pierwsze słowa. Nie rozpoznała głosu, przez co odruchowo spięła mięśnie i odrzuciło ją to w najdalszy od niego kąt klatki, co zabolało dotkliwie jej plecy, przez co cicho pisnęła. Wielkie złote oczy Lisiczki, obdarowały w końcu swym spojrzeniem skrytą twarz młodzieńca. Jej tęczówki lekko drgały, przepełnione strachem i niezrozumieniem, ale skupiła się w pełni na jego oczach, bo tylko tyle mogła rozpoznać, a w razie czego zapamiętać.
Z początku mu nie odpowiedziała, z oczywistych powodów. To włamywacz, skoro się skradał i nie było nikogo z trupy. Ale jego spokojne usposobienie, trochę spłycało jej oddech.
-Nie boję się Ciebie…
Skłamała. Jasne, że czuła strach, wręcz panikę, lecz do samego końca twierdziłaby inaczej. Przeciwnik czuje strach, nie okazuj go! Lecz… jego pytanie, wzbudziło w niej wątpliwości. Co go to…? Poprawiła skrawki materiału, kryjąc tors, a czarny ogon zwinęła do siebie, jak dodatkową zasłonę.
-Nikt.- Odparła krótko i tak chwilę na niego patrzyła przenikliwie. -Dziwnie Pan mówi.
Odważnie skomentowała to jąkanie się, bo z tym się jeszcze nigdy nie spotkała. Co teraz? Powinna krzyczeć o pomoc…?
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Rudolf Isarbeck Sob Paź 31, 2020 8:07 pm

  Czuł przez skórę, że kręci, chociażby dlatego, że sam na jej miejscu pewnie byłby przerażony. A jednak zignorował niejako jej pierwsze słowa. Niech sobie mówi, co chce, może faktycznie miała rację, a nawet jeśli nie, to takie uwagi potrafiły podbudować odwagę. On sam czuł się tutaj bardzo niepewnie. W każdej chwili jakieś zwierzę mogło się obudzić i narobić hałasu. Gdzie by się wtedy schował? Rzucił okiem dookoła, lecz ilość kryjówek w razie przeszukiwania wozu była niebezpiecznie mała. W co on się wpakował...
  — J-jasne — rzucił cicho na kolejne zaprzeczenie, choć nie brzmiało to nieprzyjemnie. Po prostu wątpił, by sama się ciachnęła w plecy, po pierwsze czym, po drugie, po co. I raczej sama w klatce nie chciała nocować, to by było chore.
  Zaraz jednak myśli Rudolfa zaliczyły gwałtowne hamowanie, a on sam wydał się zmieszany tą uwagą. Dlaczego o tym wspomniała? Dlaczego wszyscy musieli o tym mówić? Zupełnie jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, jak brzmi, głuchy przecież nie był. Nie musieli mu o tym przypominać. No... prawie wszyscy.
  — W-wiem... — mruknął dość obojętnie, wracając myślami do sytuacji. — M-może chcesz się nnappić? — Wyciągnął w jej stronę bukłak z wodą. Pauza. — D-laczego jesteś w k-latce?
  Głupie pytanie, aczkolwiek Rudolf próbował jeszcze raz pociągnąć ją za język. Czuł, że może niewiele to dać, ciężko jest ot tak pozwierzać się obcemu typowi, włamywaczowi... w masce... Zsunął ją z twarzy, obdarowując lisiczkę przyjazną miną. Jeśli nie przyjęła wody, położył go obok krat, w jej zasięgu, gdyby zmieniła zdanie.
  — J-jestem... Ru-dolf — wysilił się na poprawne wypowiedzenie imienia, w razie gdyby miała mieć wątpliwości. Zerknął ku drzwiom, każda sekunda potęgowała presję. — M-mogę ci p-pomóc... J-jeśli mi zzaufasz. — Przeniósł z powrotem na nią ciemne ślepia, ciekaw reakcji dziewczyny. Być może ta obietnica brzmiała dla niej abstrakcyjnie, lecz nie dla niego. Był gotów się na to zdecydować, nawet jeśli miała potem zniknąć na zawsze. Nie chciał jej tu zostawiać. Jak jednego z tych biednych zwierząt, to nieludzkie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu na myśl o tak niebezpiecznym planie czuł przyjemne podekscytowanie i ani odrobiny wątpliwości.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Oriana Sob Paź 31, 2020 9:18 pm

Nie wierzył jej? W sumie nic dziwnego, nawet sama naiwna Oriana miałaby z tym problem, widząc siebie teraz, z tą niepewną miną i powołującą się na tak odważne słowa. Ale nie wyglądał na złego z powodu jej kłamstwa, więc raczej nie było powodu, aby oczekiwać konsekwencji. Chyba nie. Często się jednak rozglądał, więc najpewniej sam był poddenerwowany. To dawało jej jakąś dziwną pewność siebie. A każda upływająca chwila na obserwowaniu się, mogła łagodzić wstępny szok z powodu niespodziewanej wizyty. Był jej jednak obcy.
Lisiczna nie była świadoma, jak jej uwaga może być dotkliwa, nigdy wcześniej nikt tak do niej nie mówił. Jednak nie było to uszczypliwe. Nie mówił wcale brzydko.
-Ale brzmi Pan ładnie.- Wtrąciła nagle, niepewna własnych słów, czy były one odpowiednie i czy w ogóle powinna mu to mówić, skoro mógł chcieć zrobić jej krzywdę. Ale ośmieliła się. Choć zaraz miała zostać zaskoczona propozycją napicia się wody. Coś tak banalnego, wypadało teraz jak akt miłosierdzia. -P… poprosze.- Mruknęła, czekając aż zbliży do niej bukłak, po który wyciągnęła rączki, zostawiając swój ogon w bezpiecznej strefie. Wpierw obwąchała ją instynktownie, po czym upiła kilka łyków. Istoty żyjące w nieświadomości jak ona, nawet nie mogły nabrać podejrzeń wobec zwykłego napitku. Zaraz jednak przetarła usta nadgarstkiem i oddała mu butelkę. Zmarszczyła lekko nos, naciągając ubrudzone i pozdzierane policzki, wysłuchując jego następnego pytania. -To moje miejsce spania, proszę pana…
Odparła cicho, mrugając złotymi paczyskami. Nie umiała inaczej mu odpowiedzieć. To chyba normalne, że hybryda jest w klatce, co nie? Zaraz jednak miała się pozytywnie zaskoczyć. Gdy ukazał swoją twarz, zauważyła że była bardzo młoda i delikatna. Może byli w podobnym wieku! Ale… co on tu robił…
-Rudolf… Pan Rudolf…- Zamyśliła się na moment. -Jestem… Oriana.- Przedstawiła się, nabierając nieco ufności, choć wciąż kręciła noskiem, jakby próbowała go dyskretnie obwąchać, ale było to zbyt trudne w tej chwili. Przerwała, słysząc kolejne słowa. Na moment zamarła. -Jak… pomóc… ja nic nie potrzebuję…
Dosunęła nogi i ogon do siebie ciaśniej, chowając podbrudek i usta za kolanami, ale nie zdejmując z niego spojrzenia.
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Rudolf Isarbeck Nie Lis 01, 2020 1:13 pm

  Brzmi ładnie. Dlaczego to powiedziała? Ze współczucia? Zauważyła jego minę i się poprawiła? Często spotykał się z czymś podobnym i choć było to raczej w dobrej intencji, to wychodziło jeszcze słabiej niż pozostanie przy pierwszych słowach. Czy jednak był na nią zły? Nie, całkiem szybko puścił w niepamięć cały temat, nie chcąc go ciągnąć w żadną stronę. To nie miało znaczenia.
  Wzięła wodę, ucieszyło go to wewnętrznie, było świadectwem, że choć odrobinę mu ufa. Może i była naiwna czy nieświadoma, ale w tym momencie działało to na jego korzyść, a przecież nie miał złych zamiarów. Schował bukłak na swoje miejsce, kiedy mu go oddała. Przez moment rozważał faktycznie zostawienie go w zasięgu dziewczyny, ale to byłoby ryzykowne w razie nagłej wizyty cyrkowców.
  Miejsce spania. Czyli dobrze podejrzewał, choć i tak brwi delikatnie drgnęły mu ku dołowi. Nie w stosunku do lisiczki, lecz tego, kto to wymyślił.
  — T-to okr-ropne — skomentował cicho, zaraz podnosząc ślepia na jej twarzyczkę. Co chwila mówiła mu na pan, ale to słowo w połączeniu z jego umieniem brzmiało aż nazbyt niecodziennie. Wiedział, że robi tak, bo jest hybrydą, ale jednocześnie miał wrażenie, że w końcu znalazł się ktoś, kto go w jakiś sposób docenia. Szanuje... Wraz z kilkoma wyjątkami.
  — O-riana... — powtórzył, chcąc dobrze przyswoić sobie to imię. — Łładnie. — Poprawił się nieco, by nogi mu nie zdrętwiały od siedzenia w kucki. Nie zrozumiała. Albo bała się zrozumieć, ale nie przejął się tym. — Mmogę cię s-tąd zzabrać. Jjuż nie będziesz m-musiała spać w kl-latce i nnikt nie bbędzie mmiał prawa cię sk-krzywdzić — odparł. — Zzaopiekuję się ttobą.
  Nie spuszczał wzroku z jej twarzy, nie chcąc, żeby coś mu umknęło z jej reakcji. Nie miał pojęcia, czego oczekiwać, ale miał nadzieję, że mu zaufa. Co miała do stracenia?
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Oriana Nie Lis 01, 2020 2:59 pm

Okropne? Cóż, nie mogłaby się nie zgodzić, jej poprzedni właściciele zapewniali jej dużo bardziej komfortowe warunki, niżeli Basim, ale nie sądziła, aby miało się to zmienić. Lecz jej współczuł. Nikt jej od dawna nie współczuł…
-Dziękuję…
Szepnęła, choć odbiegła wzrokiem. Co prawda, odpowiedź była dziwna, w zestawieniu z jego komentarzem, ale obecnie myślała o tym, jak na to wszystko patrzył. To… szczerze ją ruszyło. Może i on to wyczuł w tym jednym prostym słowie.
Jego komplement na temat jej imienia musiał teraz przepaść, z powodu jego narzuconej propozycji. Choć na początku nie wiedziała, co dokładnie ma na myśli, bardzo szybko ją wyprowadził z niewiedzy. Było tylko gorzej, a jej oczy wydawały się jeszcze większe. Ogon delikatnie zamachał białym czubkiem, a przez głowę przebiegła setka myśli. Co miała mu powiedzieć…?
-Ale to… Pan Samala jest moim właścicielem… będzie wściekły, jeśli stąd wyjdę…- Mruknęła, a jej głos się lekko łamał z niepewności i niezdecydowania. Dopiero za moment, dotarły do niej jego ostatnie słowa. Zaopiekuje się nią…? Będzie o nią dbał i chronił…? Dlaczego niby? Po co miałby to robić? Przecież są sobie obcy… no prawie obcy, bo znają swoje imiona. Ale w końcu przejechała palcami po swoich włosach, coraz bardziej dociskając buzię do kolan. -Zostanie Pan moim właścicielem…?- Spytała, ledwo słyszalnie, ale chyba była w tym nuta błagalnego tonu. Może byłby lepszy? Chciał mieć chyba swoją hybrydę, ale… tak bardzo czuła się pogubiona. -Jeśli tak… to… ja posłucham Pana… i wyjdę…
Dodała na koniec, lecz już na niego nie patrzyła, jakby onieśmielona tym wszystkim, a zwłaszcza własnymi słowami. Nie wierzyła, że tak łatwo gotów była porzucić lojalność względem Basima.
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Rudolf Isarbeck Nie Lis 01, 2020 8:13 pm

  Podziękowanie faktycznie brzmiało tu dziwnie, ale chyba wyłapał to, co chciała przez nie przekazać. To brzmiało... boleśnie prawdziwie i nawet umiał się utożsamić poniekąd z taką sytuacją. Jego wzrok ponownie padł na wóz i jego kolorowe ściany. Radosne Dziwy były doprawdy kwintesencją hipokryzji.
  Ale miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie. Rzucił propozycję, od której nie mógł się już wycofać, a której być może nie do końca przemyślał. Choć to złe słowo, przemyślał doskonale, ale nie mógł przewidzieć wszystkich jej konsekwencji. To jednak nie była już jego wina, nikt by nie mógł. Nie miał też pojęcia, jak bardzo może to zmienić jego życie...
  — Nnim się nie przszejmuj — odparł, skrywając głęboko jego ewentualne plany względem dai'laha, które właśnie zaczęły się rodzić. Wtedy też padło pytanie, a zaraz po nim bardzo niepewna deklaracja posłuszeństwa, jeśli można to było tak określić. Rudolf skinął głową. — Tak. Bbędę twoim włłłaścicielem — odparł cicho, ale zarazem z całą pewnością siebie. — Mmuszę ttylko jeszcze coś zr-robić. Ddopóki nie wrócę, śsiedź cicho i uddawaj, że mnje tu nnie bbyło. — Pauza. — Tto nie potrwa dłługo.
  Wstał i nasunął na twarz maskę, kryjąc tym samym swoje skrzywienie na ukłucie od rany. Spojrzał na drugą stronę wozu, lecz nie było tam wyjścia. Tak oto jego genialny plan umarł, by jednak zaraz narodzić się na nowo. Odszedł od klatki i szybko wrócił do wyjścia z wozu. Przez chwilę nasłuchiwał i obserwował między szparami, krótki moment, by zaraz uskoczyć, założyć kłódkę tak samo i zniknąć w mroku panującym pod wozem. Podwozie było na tyle wysokie, że nie musiał się czołgać całkiem na płasko, więc szybko przedostał się do jego drugiego końca i skrył za kołem. Barwne wstawki między szprychami stanowiły doskonałą zasłonę.
  Rzucił okiem w poszukiwaniu wozu lub namiotu Basima.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Oriana Pon Lis 02, 2020 8:22 am

Chłopak właśnie nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo jego życie miało się teraz zmienić. Jego słowa i obietnice, były niczym zawarty pakt, o ile zrealizuje swoje pierwsze postulaty. Dla niego to akt łaski, lecz dla Lisiczki, decydował o całej jej przyszłości, która może się zakończyć z każdym dniem. Bała się, choć on ją uspokajał…
W momencie, kiedy oświadczył, że od teraz jest jego niewolnicą, uniosła podbródek znad kolan, patrząc na niego intensywnie. Czyli to będzie jej nowy właściciel? Taki młody, zupełnie jak ona… ale… ale… co miał na myśli mówiąc, że musi iść…?
-P...panie, pproszę nie zostawiaj mnie…
Wyszeptała prawie płaczliwie, wystraszona wizją porzucenia, próbując chwycić go za skrawek ubrania, lecz materiał wyślizgnął jej się z palców. Oparła się o kraty i skuliła znowu, owijając ogonem, patrząc jak ten się od niej oddala. Zacisnęła zęby i w końcu zamknęła powieki. Co jeśli to był test wierności i on teraz idzie powiedzieć o wszystkim Basimowi…? A może się rozmyślił…? Dlaczego on obiecuje takie rzeczy, a potem sobie idzie, to nie powinno tak wyglądać...
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Rudolf Isarbeck Pon Lis 02, 2020 4:17 pm

  Gdy tak siedział, przez ten krótki moment, wciąż w głowie dźwięczały mu ciche piski dziewczyny o tym, żeby jej nie zostawiał. Naprawdę robił to z bólem serca, ale nie było innej opcji, musiał dostać to, po co tu przyszedł, a teraz dochodziły jeszcze dokumenty. Rudolf nie był głupi. Każdy może ukraść sztylet, sakiewkę czy pierścień i jeśli tylko nie są symbolem rodowym, ujdzie mu to na sucho przy wszystkich obcych. Ale kradzież niewolnika to znacznie bardziej skomplikowana sprawa. No i teraz miał dostatecznie jasny obraz sytuacji, by zdecydować o losie dai'laha.
  Jakiś chudy gość przeszedł koło jednego z ognisk, niosąc butelkę w jednej ręce i kolację w drugiej. Zawołał coś do swoich towarzyszy, ale zaraz sam zniknął za rogiem. To była jego szansa. Trzymając się z dala od ściany głównego namiotu, przemknął pod kolejny wóz, tym razem znacznie mniejszy, zapewne kolejną szafę.
  — Co to było?
  — Co niby? — mruknęła kobieta, średnio zainteresowana nowym tematem.
  Isarbeck przylgnął plecami do koła, które ich oddzielało. Słyszał powoli zbliżające się kroki, dwie pary nóg, jedna zdecydowanie cięższa. Niewiele myśląc złapał za jakiś mały kamyk i z całej siły cisnął w wóz ze zwierzętami. Ten odbił się od podstawy i zniknął w trawie.
  — Znowu, słyszysz? — warknął mężczyzna grubym głosem, przechodząc niemal tuż obok niego.
  — Gamoniu, nic tu nie ma, to te głupie pchlarze... — Wzruszyła ramionami. — Albo znowu wiewiórki... — Obejrzała się na niego i niosła brwi widząc, jak się rozgląda i patrzy po ziemi.
  Ale Rudolfa już nie było pod wozem. Stał właśnie spocony przy drzwiach wozu właściciela, by po niespełna minucie dostać się do środka. Jedna jego ręka już wyciągnęła sztylet, by skierować go w stronę wnętrza.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Oriana Pon Lis 02, 2020 4:56 pm

Rudolf faktycznie opuścił powóz, nie zatrzymał się, pomimo jej błagalnej prośby. Znów została tu sama, ze zwierzętami. Czy wróci jak obiecał, czy kłamał?
Eh. Pierwsze co, Oriana zaczęła wiązać ze sobą strzępki tak, by choć trochę zasłaniały jej przód. Już przywykła do czegoś takiego, w oczekiwaniu na nową szmatę, a tu tyle dobrze, że nie poszło całkiem w szwach, więc mogła sobie zrobić prowizoryczny dekolt. Kolejno, ułożyła się brzuchem na ziemi, wciąż mając skulone nogi, bo na więcej klatka nie pozwalała, zaś pleców nie chciała teraz nawet dotykać.
Usłyszała stukot w powóz, jakby kamieniem, co rozbudziło trochę zwierzęta, zaczynające pomrukiwać i sapać. Usłyszała głos cyrkowców, którzy nad czymś dewagowali. To nie były zwierzęta, więc co? Pan Rudolf? Miała nadzieję, że go nie zobaczą, jeśli nie był stąd, mogliby mu zrobić to, co każdemu, gdy zbliży się do niej. Ta myśl ją smuciła, a wcale nie była księżniczką w wieży pilnowaną przez smoka!
Jej oczka skupiły się na ołówku. Który ukryła w klatce. W tych ciemnościach, wręcz niezauważalny, chyba że jest się liskiem. Wzięła go do łapki i zaczęła rysować po deskach jakieś bohomazy, bo na więcej jej talent nie pozwalał. Mimo to, zaraz pojawiła się postać ludzika w masce i kapturze...
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Rudolf Isarbeck Pon Lis 02, 2020 7:16 pm

  Czy wróci... Tak naprawdę on sam nie miał tej pewności, było mnóstwo okazji do potknięcia się po drodze, a nawet gdyby wrócił, to wciąż nie będzie koniec i dopiero kilka kilometrów od Halev mogliby powiedzieć, że są bezpieczni. O tym jednak teraz nie myślał, wolał uważać na to, by nie potknąć się już teraz. Przed nim najtrudniejsza część.
  Nie zobaczył nikogo, więc szybko schował sztylet z powrotem pod kurtkę, by przypadkiem w czymś nie błysnął. Powóz był przedzielony na dwa pokoje, pierwszy był reprezentatywny i użytkowy, do drugiego prowadziła barwna, lekka kurtyna z paciorkami rozpięta między krawędzią jednego z okien a brzegiem postawionego w poprzek regału. Stał przez parę sekund nieruchomo i nasłuchiwał cichego sapania zmęczonego człowieka. W powietrzu unosił się dym i para z fajki, aromatyzując go charakterystyczną wonią sadulskich używek.
  — Eliva... shi... shiv-aa... to no... senelm... — mamrotał niewyraźnie, chyba nie do końca rozumiejąc, w jakim języku. Rudolf czuł, jak serce mu przyspiesza. To pierwsze słowo. Spodziewał się kogoś? Odwrócił się i cicho zaciągnął zasuwkę, ponownie sięgając po sztylet, który jednak pozostawał ukryty. Zbliżył się do kurtyny, mając nadzieję, że okaże się bardziej przezroczysta niż była i to tylko z jego strony.
  Odgarnął ją wolną ręką i natychmiast doskoczył do brodacza na loży, choć niski stolik po drodze dużo zepsuł.
  — Kri'quam'ana... — wydusił zaskoczony, wypuszczając mu tym samym kolejną partię dymu na twarz. — Co to ma...
  — M-milcz. — Isarbeck stanął butem na blacie, krzywiąc się odruchowo. Chciał przyłożyć ostrze do Samali, lecz nie przewidział czegoś, co tylko głęboko odurzony człowiek mógł uznać za skuteczne.
  Dai'lah uderzył go fajką wodną w skroń, co rzuciło chłopaka na poduszki obok cyrkowca. Nie dał się jednak tak łatwo ogłuszyć. Widząc sięgającą po pistolet rękę, zareagował odruchowo, a bliższą miał tę ze sztyletem. Nie planował przyszpilać mu nadgarstka do materaca, lecz tak wyszło, a ważne, że skutecznie uchronił się od kulki. Mimo ran nie miał opóźnionej reakcji i nie był zaskoczony sytuacją, więc tylko krótkie miauknięcie wyrwało się z ust Samali, nim wylądowała tam druga dłoń Rudolfa. Mężczyzna szarpnął się i własną wagą przewalił na plecy na tej swojej wytwornej kanapie. Chłopak wyszarpnął nóż, a zaraz namacał jego broń, którą odrzucił na drugi koniec mebla. W tym czasie Basim dobył własnego sztyletu o zakrzywionym ostrzu i zamachnął się tuż obok głowy napastnika i jeszcze raz, rozcinając mu bark. Świetnie, znowu. Ale nie mógł ryzykować, że zacznie krzyczeć. Oparłszy się kolanem o jego brzuch, uchylił się przed kolejnym ciosem i zadał własny, znacznie bardziej pewny i precyzyjny, choć dłoń na rękojeści drżała mu jak u alkoholika. Zacisnął mocniej palce, dopychając ostrze do linii żeber.
  — MMMHH!
  — Rud-dolf Isarbbeck... — Pochylił się nad jego śmierdzącą twarzą o zaskoczonym wyrazie. — Wraccam po swwoją włłasność, zł-łodzieju... — Puścił sztylet i zsunął maskę z twarzy, by obdarzyć go krzywą namiastką uśmiechu. — I zzznacznie wwięcej — syknął, by znów się zasłonić i zerknąć na jego sztylet, którego koniec tkwił mu w ramieniu.
  Rudolf zaklął w myślach. Patrzył jeszcze chwilę na Samalę, chcąc się upewnić, że ten wyzionął ducha. Potem szybkim ruchem wyjął ostrze z barku i przycisnął tam dłoń. Zabrał jakąś szmatkę z półki i zawiązał z pomocą zębów. Odzyskał też swój sztylet, w zamian porzucając na trupie pelerynę cyrkowego czarodzieja. Odetchnął głębiej, choć nie było czym i prawdę powiedziawszy szybko tego wdechu pożałował. Potrząsnął głową i rozejrzał się, zaraz lokalizując pistolet, który pierwszy wypadł z gry. Pięknie wykonana czarna broń o srebrzysto-białych zdobieniach z motywem drzew i ciekawego symbolu na kolbie. Obejrzał pobieżnie i schował bezpiecznie pod ubraniem.
  Zaraz dopadł do półek i skrzynek, przetrząsając je tyleż szybko, co i cicho. Wciąż nie mógł uspokoić oddechu, nadal drżały mu ręce i przez moment zaczął się zastanawiać czy poradzi sobie z zamkiem w klatce. Nie planował tego. Miał tylko wejść i wyjść. Ale musiał mieć pewność, że nikt nie będzie ich szukać, nikt ważny, bo czy innych obejdzie brak jednego z tych pchlarzy? Nie mówili o nich tak, jakby miały ich obchodzić...
  Gdzie to jest?
  Obrócił się, przysłaniając twarz rękawem w nadziei, że mu to pomoże przefiltrować dym. Nie pomogło, ale dostrzegł ładną szkatułkę na półce, do której zaraz dopadł rękoma. Zamknięta. Sięgnął do kieszeni Samali, ale klucz ostatecznie znalazł na jego szyi. Kilka kluczy, ale trzeci pasował. Otworzył wieko aż nazbyt energicznie. Sakiewka. Pierścień bez znaku. Jakieś papiery, które zaczął pospiesznie przeglądać, rozumiejąc co trzecie słowo nierzadko. Cyrk. Umowa. Koty. Afraaz. Licencja. Hybryda... Samica, jakieś słowo, którego nie kojarzył, czarny, wiek, wzrost, pochodzenie, Oriana... Podpis Basima. Poszukał ewentualnych kopii, a zaraz poskładał i schował do kieszeni, najbezpieczniejszej, jaką posiadał. Całą resztę papierów poskładał i zamknął z powrotem. Nawet klucze oddał, niech się zastanawiają czy... coś... może tylko marnował czas.
  Sekunda zawahania i znalazł się przy drzwiach, choć tym razem wpadł na to, żeby najpierw zerknąć przez okno. Wyglądało na to, że impreza trwała w najlepsze. Grupka trzech cyrkowców przetoczyła się przez trawnik i utonęła w krzakach na granicy kręgu światła. Otworzył drzwi, zamknął natychmiast i skoczył pod wóz, przez parę sekund rozkoszując się czystym powietrzem. Było mu tego trzeba.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Oriana Pon Lis 02, 2020 8:04 pm

Jej wybawca wciąż nie wracał, więc działa się sztuka! Cóż, pewnie jakby ktoś na to spojrzał, pomyślałby, że to jakieś dzieło plemienne kamienia łupanego, ale Lisiczka była z siebie dumna. Po tym jak skończyła zakapturzonego ludzika w masce, któremu dała fajną pelerynę, obok niego narysowała drugiego ludzika, trochę mniejszego, z jej domysłów o pierwowzorze, któremu dała ogon i uszy.
-Hmm… Pan Rudolf… ale on jest taki młody…
Miauknęła, dalej rozmyślając nad dalszą częścią rysunku. Po chwili ją olśniło, a uszka jej lekko zadrżały, a ogonek pomachał. Wróciła do pracy, ciągnąc kręskę od mniejszego ludzika, a tuż nad tym napisała “Paniczu Rudolfie!”. Uśmiechnęła się na tę prostą myśl.
Zaraz znów zmarszczyła nos i nadymała policzki, jakby czegoś brakowało. I kolejny raz ołówek poszedł w ruch, kreseczką od zakapturzonego, gdzie zawitał napis “Ooria-no!”.
Uśmiechnęła się do siebie i położyła policzkiem obok obrazku, z lekkim syknieciem z przetarcia go. Ołówek przycisnęła do piersi, z lekkim westchnięciem.
-Gdzie on jest...
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Rudolf Isarbeck Pon Lis 02, 2020 10:43 pm

Towarzystwo w krzakach było problemem, nie miał pojęcia, w którą stronę patrzą. Chociaż może dało się z tego wybrnąć. To był szalony pomysł, ale nie mógł zwlekać bardziej. Upewnił się, że nie ma nikogo innego w pobliżu i wyłonił się spod wozu tak, by nie być jeszcze dla nich widocznym. Opatulił się płaszczem i szybkim krokiem zwyczajnie przeszedł do kolejnego wozu i tuż przy jego ścianie ponownie osunął się w dół. Następny powinien być już poza ich zasięgiem, przynajmniej tak kalkulował. Już miał wyjść, kiedy ktoś przeszedł tuż obok koła, a serce Rudolfa znów zabiło szybciej. Skulił się, widząc postać idącą wzdłuż wozu, której potencjalny zasięg widzenia niebezpiecznie się zwiększał. Już rozważał małą zmianę pozycji, kiedy cyrkowiec zniknął za rogiem i zaczął otwierać zamek. Rudolf czmychnął dokładnie w momencie, kiedy zgrzytnęły otwierane do magazynu drzwi, zniknął pod wozem ze zwierzętami i ruszył na jego frontowy koniec, gdzie kucnął za kołem. Zaczekał, aż typ opuści poprzedni wóz i wróci do siebie.
Z ulgą odkrył, że nikt pseudo zamknięcia nie poprawił, a zatem Orianie nie powinno się nic stać przez ten czas. Wślizgnął się do środka i od razu ruszył w stronę jej klatki.
— Ćśś — przestrzegł na wszelki wypadek, kucając przy kłódce wraz z narzędziami złodziejskimi. Przez chwilę grzebał w zamku, na czym był całkowicie skupiony i zdawał się nawet nie słyszeć jej ewentualnych słów. Zwrócił na to uwagę dopiero, kiedy pałąk ustąpił. — Chchodź... — Otworzył klatkę i wyciągnął do niej rękę, by pomóc dziewczynie wstać.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Oriana Pon Lis 02, 2020 11:00 pm

Lisiczka na całe szczęście nie musiała już długo oczekiwać przybycia Isarbecka, który w końcu zjawił się w powozie. Zwierzęta lekko dalej pomrukiwały, ale chłopak prześmierdł dymem z tytoniu Basima. Oriana od razu wyczuła go, więc się lekko spięła, nie puszczając ołówka, który tak łatwo mogłaby stracić. Ale nie, to z pewnością był znów zakapturzony chłopak, co wywołało uśmiech na jej buzi.
-Paniczu Rudolfie…- czuła ekscytacje z nowej formułki. -Wróciłeś… czemu pachniesz Panem Samala?
Zapytała, jednakże ten szybko ją uciszył, zaczynając grzebać w jej kłódce. Zaintrygowana przybliżyła twarz do krat, aby zobaczyć co on tak sobie tam dłubie. Jeszcze nigdy nie widziała takiego dziwnego klucza. Musi być bardzo niewygodny, skoro tak długo to zajmuje, a Panicz ewidentnie się przy tym skupia jak ona, kiedy wykonuje sztuczki pokazowe. Mimo to, niezależnie od sposobu, udało się to zrealizować, a drzwiczki puściły, dając więcej przestrzeni.
Złote oczy skupiły się na wyciągniętej dłoni. Więc to się staje rzeczywiste. Nowe życie, z dala od cyrku…
-Tak, paniczu…
Wyszeptała, lekko mimo wszystko zdumiona tym wszystkim. Podała mu swoją delikatną dłoń, pomagając sobie wyjść. Trochę nogi jej zdrętwiały, lecz a plecy bolały wraz z wyprostowaniem. Teraz mogła na niego spojrzeć, co prawda z dołu, więc faktycznie jej wyobrażenia nie odchodziły od prawdy. Teraz była całkowicie zdana na niego, więc zamierzała się go trzymać i nie odstępować na krok, z ołówkiem w ręku, jak z mieczem, który dzierży przeciw wrogom. Ogon łagodnie machał, ale dosyć nieśmiało. To było takie ekscytujące i zarazem dezorientujące. Szkoda jej jednak było tych zwierząt. Czemu one też muszą tu zostać, dlaczego panicz Rudolf też ich nie przygarnie...
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Rudolf Isarbeck Pią Lis 06, 2020 7:02 pm

  Jak już dłużej zawiesił nad tym myśli, cieszyło go wewnętrznie, że pytanie o Samalę padło akurat na samym początku. Może nie zapyta drugi raz. Miał taką nadzieję, bo nie do końca przemyślał odpowiedź. Jeszcze. Na razie miał ważniejsze rzeczy na głowie. Na razie nie wiedział jeszcze, że nie przemyślał znacznie więcej ważnych rzeczy.
  Kłódka puściła i klatka była otwarta. Jego uwadze nie uszła ciekawość Oriany, więc albo fascynowały ją takie rzeczy, albo niewiele o nich wiedziała. Osobiście stawiałby na to drugie, prawdopodobnie całe swoje życie spędziła w tej klatce, wozie lub na scenie. To smutne, ale i niebezpieczne. Kiedy zgodziła się bez wahania i złapała go za rękę, poza przyjemnością płynącą z delikatnego dotyku, uderzyło w niego coś innego. Coś, co już zauważył, była naiwna i zbyt ufna, a to oznacza zwykle kłopoty. Będzie musiał na nią uważać, a nie spuszczanie kogoś z oka w jego zawodzie może być kłopotliwe.
  Nie zastanawiał się nad tym wcześniej, ale teraz doskonale widział dzielącą ich przepaść wzrostową. O całą głowę i może jeszcze odrobinę, choć uszy dodawały jej kilka wizualnych centymetrów. Zerknął na jej rękę, w której niczym miecz dzierżyła trochę tępy ołówek, ale zaraz domknął butem klatkę i odwrócił się ku wyjściu, po kilku krokach puszczając jej rękę. Zbliżył się cicho do drzwi i zajrzał przez szparę. Już miał położyć rękę na żeliwnej klamce, kiedy w okolicy pojawił się czyjś głos. Rudolf zamarł w miejscu, próbując obrać najlepszy kierunek i decyzję, lecz to nie było konieczne. Niezobowiązująca rozmowa przeszła obok wozu i zniknęła w głębi obozowiska. Uchylił drzwi i stanął z brzegu schodka i machnął na nią ręką, by wyszła. Kiedy tylko to zrobiła, przymknął drzwi tak jak były, nawet zakładając kłódkę na koluszko, lecz zamknąć jej już nie miał jak.
  Złapał Orianę za rękę i pociągnął w stronę lasu, szybko przechodząc do biegu, by jak najszybciej zniknąć z pola widzenia. Kiedy wokół nich zaszeleściły zarośla, zwolnił nieco i obejrzał się badawczym wzrokiem po widniejących jeszcze między drzewami plamach światła.
  — T-tędy — rzucił, ruszając ścieżką wydeptaną przez zwierzęta. Wiła się trochę tu i tam, ale stanowiła najwygodniejsze przejście przez nieraz kłujące zarośla. W końcu dotarli do małego wgłębienia, gdzie stał czarny ogier. Isarbeck poczuł ulgę na ten widok, jego plan zdawał się działać bez większych zarzutów.
  Zwierzę zerwało się na chwilę i prychnęło na ich widok, ale równie szybko nadszedł spokój. Zapewne konikowi się przysnęło. Rudolf odplątał lejce i przeniósł wzrok na Orianę.
  — Wśsiadaj. — To nie brzmiało jak rozkaz, a raczej zachęta. Przypilnował konia, na wszelki wypadek, nie mając pewności czy lisiczka już przerabiała takie rzeczy.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Oriana Pią Lis 06, 2020 8:00 pm

Nie chciała być kłopotem dla Rudolfa, pewnie gdyby słyszała jego myśli, robiłaby wszystko, aby udowodnić, że jest zaradna… co pewnie przyniosłoby kłopoty, więc dobrze, że czytanie w myślach to nie jest jej mocna strona.
Isarbeck przysunął się do drzwi, a ta zaraz za nim, nasłuchując. Miała bystry umysł, czuła że teraz muszą uważać, ale posiadała także lepszy słuch, więc mogła pomóc.
-Odszedł. Cicho jest.
Wyszeptała, a zaraz po tym, razem opuścili powóz, raz na dobre żegnając więzienie. Złapana za rękę, dała się prowadzić, złotymi oczkami oglądając wszystko wokół, a zwłaszcza skupiając się na chłopaku, którego obserwowała jak jakiegoś idola, co robi wszystko doskonale. A zaraz, ich chód, zamienił się w bieg, więc pędzili w ciemnościach i krzakach, znikając przed światłami Radosnych Dziwów.
Trochę się ponacinała na odsłoniętych nogach, ale to zignorowała, w pełni skupiona na wielkim ogierze, który objawił się przed nią.
-Piękny!
Skomentowała zaintrygowana, ale szybko Rudolf wybił ją z rozkojarzenia, kiedy usłyszała komendę. Trzeba przyznać, że trochę zgłupiała. Nigdy nie jeździła na koniu, nikt jej nie pozwalał takowego dosiadać. Ta prosta rzecz, wydała się arcytrudna. Skinęła jednak głową i podjęła próbę, chwytając się siodła. Wskoczyła, z lekkimi podciągnięciami, brzuchem na grzbiet rumaka.
-Proszę się odwrócić!- Sapnęła, bo ta poza nie była godna, ale zaraz udało jej się usiąść jakoś normalnie. Liczyła, że koń nie stwierdzi, że gotów jest się szarpnął, bo i ona poleci. -Gdzie jedziemy…?
Zapytała w końcu, nie znając celu.
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Rudolf Isarbeck Sob Lis 07, 2020 1:27 pm

  Dla niego również było cicho, więc nie miał w tym przypadku porównania, ale jej słowa jeszcze w wozie i tak zwróciły większą uwagę na ten istotny fakt. Mając zwierzęce uszy prawdopodobnie miała też lepszy słuch. Czy coś jeszcze? Pewnie dowie się w swoim czasie.
  Rzucił na nią okiem, kiedy podchodziła do konia, tak kontrolnie, choć szybko się zorientował, że nie ma to wielkiego sensu. Było ciemno i jedyne, co mógł zobaczyć, to ogólna sylwetka dziewczyny. Patrzył, jak ta niezgrabnie gramoli się na siodło, chyba trochę zapominając o istnieniu strzemion. Dobrze więc zakładał, że nie miała z tym nigdy styczności, choć dziwne trochę, że nie wykorzystywali koni na pokazach. Choć może tylko nie dla niej.
  — Um... — Drgnął lekko i odwrócił głowę. W tej chwili gapienie się raczej mu tam nie zagościło, chociaż jej uwaga poniekąd sama to sprowokowała. Konik przestąpił z nogi na nogę trochę niezadowolony tym nierozgarniętym dziewczęciem, lecz Rudolf szybko go uspokoił krótkim pociągnięciem za uzdę. W takich chwilach zastanawiała go przeszłość konia, musiał być dobrze tresowany.
  Kiedy zadała pytanie, spojrzał na nią ponownie i wtedy zdał sobie sprawę, że tego też nie przemyślał dokładnie. Nie mogła się pokazać w gospodzie w takim stanie... No właśnie, jeszcze była ranna.
  — Nnajpierw do mmiasta. — Przerzucił lejce przez głowę konia, po czym sprawnie wskoczył na siodło za Orianą, uważając na jej ogon. — Pottem do moich przy-jjaciół. — Ściągnął maskę z twarzy, a potem też pelerynę, którą zarzucił na ramiona lisiczki, a kaptur na jej głowę. — Zzakryj się. U-unikniemy głupich p-pytań. — Ruszył konia z miejsca. — I trzszymaj się śsiodła.
  Ruszyli leśną ścieżką, mniej więcej tą samą, jak jechał wcześniej. Z początku spokojnym stępem, a upewniwszy się, że Ori złapała równowagę, przeszli do lekkiego kłusa. Zajechali pod Halev od strony zachodniej, pierwsze niewielkie tu gospodarstwa szybko zmieniły się w domki rzemieślnicze. Ludzie w większości już spali albo siedzieli w karczmie. Rozważał ominięcie Halev szerokim łukiem, lecz do najbliższego miasta mieli szmat drogi, koń dostał tylko chwilę odpoczynku od Ymnakil i nie obeszłoby się bez postoju. A obozowanie na ziemi z otwartą raną na plecach nie wchodziło w grę. Podjeżdżając pod płot przy karczmie, wyklinał się w myślach za tak duże nierozgarnięcie w wozie Samali. Mógł zdobyć znacznie więcej, ten facet z pewnością miał przy sobie wszystkie niezbędne rzeczy... Idiota. Zostawić ją tu czy... nie. Zbyt wiele razy był sam na ulicy, żeby nie wiedzieć, że jest niebezpieczna.
  Zsiadł z konia i podał jej rękę, by również zeszła. Poprawił kaptur na głowie Ori, opatulił ją szczelniej płaszczem, poniekąd ciesząc się, że jest na tyle długi, by przykryć całą jej sylwetkę.
  — Nnie pokazuj ogona — mruknął cicho i wszedł do środka.
  Rozejrzał się krótko po sali. Jakiś pijaczek drzemał w kącie. Większość krzeseł była dosunięta, a stoły sprzątnięte, nawet za ladą nikogo już nie było, tylko pozostawiony dzwonek. Na moment dłużej przyjrzał się zapitemu człowiekowi, który co chwila mamrotał coś pod nosem. Właściwie mógł uchodzić za barmana albo kucharza, obok chyba wisiał fartuch.
  — Nnie będziemmy go bbudzić... — szepnął do Ori i poszedł się obsłużyć, po cichu grzebiąc po szafkach. W końcu burdy w karczmach powinny wymuszać trzymanie rzeczy pierwszej potrzeby, ile to razy się zdarzało, że ucierpiał kelner czy ktoś inny z obsługi.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Oriana Sob Lis 07, 2020 2:04 pm

Kiedy tylko upewnił ją o drodze, uniosła brwi. Miasto? Halev które oglądała z okiennicy? Ale super! Panicz to podróżnik! Zaraz jednak jej ekscytacja zamarła, gdy ten bez problemu wszedł na konia i usiadł zaraz za nią. Lekko opuściła głowę i podwinęła ogon do siebie zakłopotana. Lecz wtedy, poczuła jak przykrywa ją swoją peleryną, a na koniec, zakrywa głowę kapturem. Była lekko zaskoczona, a jej lisie uszy trochę zaburzały ten układ, unosząc materiał, jednak uśmiechnęła się lekko.
-Poznam przyjaciół panicza?
Dopytała, bo nie wiedziała, że będzie ktoś jeszcze. Czy są tacy jak Rudolf? Też lubią maski i kaptury? Hm. Jednak te pytania musiały zejść na dalszy plan, kiedy koń ruszył, a ta nerwowo łapała się czego popadnie, jego uda, grzywy konia, a dopiero na koniec, siodła. Jak to podskakuje! O rany, kaptur był tak duży, że zsuwał jej się na oczy.
-Jest dobrze, paniczu.
Mruknęła, ale zbyt zaafiszowana trzymaniem się, nie umiała odsłonić twarzy, a do tego doszły czarne włosy.
Biedna Lisiczka nie widziała nic przez całą drogę, więc ufała przewodnictwu Isarbecka. Starała się tylko plecami nie opierać o niego, bo te nadal piekły, ale bywało to trudne.
-Chyba lubi panicz konie skoro to takie łatwe dla panicza!
Skomentowała z lekkim marudnym grymasem. Już miała trochę dość i nogi ją bolały. Ale w końcu gdzieś dojechali i mogła podciągnąć kaptur wyżej, aby odsłonić oczy. Wpierw zszedł Rudolf, a zaraz ona, z małą pomocą. Wzięła głębsze wzdechy, lecz uspokoiła się, kiedy znowu do niej podszedł i zaczął lepiej zapinać jej płaszcz. Patrzyła na niego przenikliwie, a kiedy ją przestrzegł, zwinęła puchaty ogon pod materiał.
-A po co my tutaj…
Umilkła, bo ten ruszył do wejścia, do… co to w sumie jest? Hmm, zaintrygowana poszła szybko za nim. Wtedy też, znaleźli się w jakiejś sali, która śmierdziała alkoholem. Już chciała coś powiedzieć, ale zauważyła jakiegoś śpiocha przy stoliku. Na słowa właściciela, jedynie skinęła głową. Przypatrywała się chwilę temu komuś, poprawiając kaptur, ale zaraz zaczęła pociągać nosem. Czuła zapach jedzenia. Dużo jedzenia. Dawno nie jadła…
Tak też, gdy Rudolf szukał swoich rzeczy, Hybrydka pobiegła do karczemnej kuchni...
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Rudolf Isarbeck Nie Lis 08, 2020 2:06 pm

  Właściwie, jak usłyszał to z jej ust, to zastanowił się nad tym słowem. To prawda, wiele ich połączyło, ale czy byli już przyjaciółmi? Równie dobrze mógł odjechać i nie spotkać ich nigdy więcej, chyba nikt by się za to nie obraził. Zresztą, nadal nie wiedział, jak się potoczy ich dalsza historia, jednak... gdyby kiedyś mieli się spotkać mimo wszystko, to byłby gotów stanąć po ich stronie. A to chyba najważniejsze, prawda?
  — Ttak — odparł tylko, bo na razie chyba nie było sensu mówić więcej. Jeszcze by ją wystraszył.
  Na uwagę o koniach zaśmiał się cicho. Chyba nie lubił ich aż tak, ale były praktyczne, to wszystko. Lubił swego nowego konia, ale kiedyś pewnie przyjdzie mu go zastąpić, takie było życie. Zwłaszcza to niebezpieczne.
  Zerknął na nią, kiedy zapytała o karczmę. Zachowywała się tak, jakby nigdy wcześniej takiej nie widziała. Ale póki nie będzie zaczepiać typa przy stoliku, powinno być dobrze. Rudolf zajął się przeszukiwaniem baru i lady. Stał akurat tyłem, kiedy Ori czmychnęła za drzwi, przeglądając jakieś herbaty, zioła czy inne rzeczy. W zasadzie niektóre z nich też mogłyby się przydać, zwłaszcza, że ktoś mniej rozgarnięty popodpisywał kilka torebek. Niewielki słoiczek z maścią, musiał wystarczyć. Trochę pieniędzy nie schowanych jeszcze do pozostałych, oczywiście, że przygarnął. Westchnął cicho i zerknął ponad barem.
  Gdzie ona jest?
  Rzucił okiem za okno, nie stała przy koniu, chwileczkę, nie słyszał też dźwięku drzwi. Zaraz też doleciał go cichy stuk w tylnej części gospody. Nasunął maskę na twarz i ruszył ostrożnie korytarzem, skąd wychodziło otwarte przejście do kuchni...
  Isarbeck odetchnął z ulgą i oparł się barkiem o framugę. Ale nadal potrzebował opatrunku, toteż jego poszukiwań ciąg dalszy. Zerknął na schody, prawdopodobnie prowadzące do pokoi gości i służby. Raczej nie tam. Skierował się do małej komórki wydzielonej od kuchni, która robiła za składzik. Jakieś słoiczki, kolejne zioła i przyprawy, najwyraźniej dawno nie otwierane. Zapewne trzymali je na ważniejsze okazje niż wizyty okolicznych wieśniaków.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Oriana Nie Lis 08, 2020 4:41 pm

Nie zostawiajcie Oriany nigdy samej, błagam was.
Kiedy Lisiczka dorwała się do kuchni, z pomocą węchu szukała czegoś super. I wtedy zobaczyła suszone mięso na jednej z desek. Nie traciła czasu, ugryzła kawałek wołowiny. Smakowało dobrze, a gdy tylko się rozprawiła z tym plasterkiem, musiała szukać dalej, bo to za mało. Wtedy zaczęła otwierać szafki. Wychyliła się znad jednej, w momencie, kiedy usłyszała panicza Rudolfa. Spojrzała na niego, aby zaraz uśmiechnąć się szeroko na uspokojenie. Kiedy poszedł, zmrużyła oczy i wróciła do poszukiwań.
Dostrzegła dziwny kosz na górnej szafce. Pachniał pieczywem. Dlatego podjęła próby wciągnięcia się na najniższe szafki, a potem, sięgnięcia go o własnych siłach. Szarpnęła skrawek linianego koszyka, bo zaraz ten utracił równowagę solidnej podstawy, zaś bułeczki zaczęły się wysypywać prosto na nią.
-Chlebek z nieba!
Podnieciła się, przetrzymując ten opad, po czym zeskoczyła na ziemie i zaczęła zbierać bułeczki. Jedną chwyciła w zęby, a kolejne… no właśnie, co z nimi? Rozejrzała się za jakimś workiem. I znalazła. Co było w środku? Kilka warzyw. Hm, też fajnie. Zaczęła podnosić pieczywo i wsadzać je do worka, robiąc z tego niezły miks. Kiedy zapełniła materiał, wzięła go w obie ręce i wyszła z kuchni, aby odnaleźć Isarbecka.
-Paniczu, mam wszystko!
Uśmiechnęła się, niezgrabnie, z bułką w zębach. No. Ona miała wszystko.
Oriana
Oriana

Stan postaci : Małe blizny na plecach.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Rudolf Isarbeck Nie Lis 08, 2020 10:56 pm

  Frustrujące było szukanie czegoś, co mogło leżeć gdziekolwiek, a najprawdopodobniej zupełnie gdzie indziej niż byli. Niemniej, nie poddawał się, a jego wytrwałość chyba miała zostać nagrodzona, kiedy w jakimś starym koszyku znalazł rolki czystej białej tkaniny. To się powinno nadać, nawet jeśli leżało tu w innym celu. Zgarnął kilka, a zaraz niemal spadł ze stołka, na szczęście miał się czego złapać. Zastygł w bezruchu, z zaciśniętymi powiekami i liczył w myślach kolejne uderzenia przedmiotów o podłogę, modląc się jednocześnie, by nikogo one nie obudziły. Jeszcze te okrzyki radości...
  Rudolf zeskoczył z krzesła i stanął w progu kuchni dokładnie w momencie, kiedy pojawiła się tam też Oriana z bułką w ustach.
  — Ćśś... — Uniósł rękę i przez chwilę nasłuchiwał dźwięków gramolącego się z trudem człowieka. Rozejrzał się szybko, kuchnia miała sporo okien z wiadomych potrzeb, więc otworzył pierwsze lepsze i machnął ręką na Orianę, żeby szła przodem. Potrzymał jej worek i podał, zaraz samemu wyskakując na zewnątrz. Przymknął okno o tyle, o ile mógł i ruszył do zostawionego z frontu konia. Zabrał go o parę metrów dalej, by nie był aż tak widoczny z okien głównej sali.
  — Szszybko — mruknął, ponownie zabierając od niej worek na chwilę. Musiał przyznać, że dobrze się spisała, ale to nie w tej chwili. Kiedy tylko oboje znaleźli się na grzbiecie, ruszył z miejsca i zjechał z głównej drogi przez uliczki i podwórka. Te były ogrodzone, ale to nie znaczyło, że ludzie nie rozwieszali prania, gdzie popadnie. Na płotach na przykład. Zatrzymał się przy jednym i zgarnął luźną, mysioszarą sukienkę, którą zwinął na siodle, i pojechał dalej.
  Opuścili Halev w stronę południowo zachodnią. Rudolf przekalkulował w głowie, w zasadzie nie było tak źle, nie wydali jeszcze ani grosza, a nawet kilka ich doszło.
  — D-dobra robota, jedz-enie się przyda — rzucił do Ori, kiedy ogarnął ich trawiasty krajobraz. Starał się wybierać kamieniste i suche ścieżki, by nie zostawiać zbyt wielu śladów. Niebawem i tak będą musieli się zatrzymać, ale miał już do tego upatrzone miejsce. Zahaczył o nie poprzednio.
  Minęło trochę czasu. Koń szedł coraz bardziej mozolnie, lecz chyba też kojarzył, dokąd zmierzają i w końcu pojawił się przed nimi niewielki jar. W zasadzie zagłębienie o bardziej stromych zboczach, bo niczym więcej nie można tego było nazwać. Jak w wielu takich bywa, rosły tu nieco większe krzewy. Zatrzymali się przy jednym, Rudolf zszedł i wziął od niej worek z jedzeniem.
  — K-koń musi ood-począć — wyjaśnił. — A ćciebie trzeba op-patrzeć.
Rudolf Isarbeck
Rudolf Isarbeck

Stan postaci : W porządku. || Blizny: kreska w poprzek pierwszych paliczków prawej ręki; niewielka kreska na lewym barku, na lewym ramieniu i prawym udzie; ślad po postrzale na prawym udzie.
Ekwipunek : noże, sztuk 5; sztylet 15 cm, sztuk 2; skalpel; wytrych, sztuk 6; napinacz, sztuk 2; manierka z wodą; pistolet skałkowy, sztuk 2 [jeden zdobiony]; amunicja, sztuk 7; drobiazgi: ołówek, scyzoryk, pilnik, sznurek, krzesiwo, notatnik, proch, siarka, saletra, cukier, żelazne opiłki, pierścień z zielonym okiem, suszone zioła [mięta, rumianek, pokrzywa], maść na gojenie ran, kilka prowizorycznych bandaży.
Ubiór : ubrany na ciemno. Czarna bandana, wysokie buty, rękawiczki bez końcówek palców, czarna płócienna kurtka, ciemno zielona peleryna z kapturem, czarna od wewnątrz, zapinana matową sprzączką. Szczegóły w KP.
Źródło avatara : NN, pinterest

Powrót do góry Go down

Halev Empty Re: Halev

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach