Lenth

+4
Cerbin Amenadiel
Da'Mir
Melissa Aife
Mistrz Gry
8 posters

Go down

Lenth Empty Lenth

Pisanie by Mistrz Gry Sob Gru 22, 2018 1:28 pm

autor: NN
Niewielka wioska o kamiennych budynkach, postawiona na zachodnim krańcu łańcucha górskiego. Stanowi swoistą bramę na najlepszej drodze przez góry, drugi trakt prowadzi u ich podnóża, najpierw na północ, a potem na wschód. Trzeci wychodzi z miasteczka na południe i wiedzie aż do granicy Medevaru. Lenth to spokojne miejsce pełne myśliwych i hodowców owiec. Wokół wioski jest mnóstwo pastwisk z kamienistych górskich łąk, które ciężko byłoby uprawiać w dużych ilościach. Popularne są natomiast sady rozmieszczone pod okolicznym lasem Lurs. Osada odpowiada przed nowym możnowładcą tych ziem, który zamieszkuje zamek Skalfenhaarf, położony na zboczu góry Heinmeh, do którego prowadzą stąd schody.
Samym miasteczkiem zarządza też nowy sołtys, Luis Gerter, który zastąpił swojego poprzednika, Tradda Heimera, zdegradowanego z powodu niekompetencji i zupełnej bezproduktywności. Winą obarczył go nowy hrabia, który w opinii publicznej, wyzwolił mieszkańców Lenth spod władzy wampirów. Znaczna większość tego, jak wygląda tutejsze życie jest zasługą samych mieszkańców, którzy doskonale umieją zadbać o swoje interesy.
SPRZEDAŻ

  • wełna
  • owoce
  • drewno
  • kamień

POPYT

  • zboże
  • metal, narzędzia

Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Melissa Aife Pon Gru 21, 2020 5:40 pm

Przeciągnęłam się jak tylko mogłam najmocniej. Obciągnęłam bluzkę i ruszyłam w głąb miasta, wystawiając przy tym nos do słońca.
-W górach to jednak grzeje zupełnie inaczej niż na równinach.-westchnęłam do siebie, nie zwracając uwagi na spojrzenie przechodzącej obok, długowłosej dziewczyny.
Strzeliłam stawami w dłoniach i zerknęłam na fretki, które udało mi się upolować, a teraz pięknie wisiały na sznurku, przywiązane jedna do drugiej. Nie zarobię na nich za dużo, ale nie o to mi chodziło. Chciałam czerpać przyjemność z polowania i przy okazji poznać nieco lepiej miasto. Kto wie... Może się tutaj za jakiś czas wyprowadzę? Plany planami, ambicje ambicjami, ale życie ma swoje humory. Muszę wszystko zaplanować porządnie, muszę się zastanowić co zrobić z psami, z domem, z wnuczką. Porzucenie tego brzmi łatwo, ale co jak się pieniądze skończą? W sumie nie chodzi o mnie, ja pożyję jeszcze tylko kilka lat przy dobrych wiatrach, więc jak sprzedam wszystko co mam, to będę mogła leżeć plackiem do śmierci. Chciałabym jednak zapewnić przyszłość mojej wnuczce i Pony. Mogę im to wszystko zapisać w spadku jak coś. Pomyślę jeszcze. Może to moja ukochana zajmie się Liptonesti i będą tutaj mieszkać i się zachwycać niebiańskim powietrzem. Zaciągnęłam się porządnie i aż mnie w nosie zakręciło na tę świeżość. Zobaczymy jak to będzie, mamy czas. Pośpiech w naszej sytuacji nie jest dobrym doradcą.
Rozglądałam się po stoiskach straganów, po sklepach, ale nie miałam żadnych podstaw do dobrej opinii gdzie powinnam sprzedać fretki. Podeszłam więc do pierwszego lepszego stanowiska i walnęłam zwierzaki na blat.
-Ile za to mi dasz, moja droga?-zagadnęłam szczupłą brunetkę, skórującą właśnie królika. Też miałam jednego na oku, ale skubaniec mi uciekł, zanim zdążyłam załadować broń. Tak łatwo się je skóruje, utniesz nóżki, zrobisz kilka nacięć i skóra schodzi z ciała jak skarpetka z nogi.
Sprzedawczyni rzuciła cenę, a ja niewiele myśląc przytaknęłam. Bogatsza o 50 drachm szłam uliczkami miasta w stronę stajni gdzie zostawiłam mojego konia. Czas jechać do kolejnego miasta i zobaczyć co ono będzie mi miało do zaoferowania.

Z/T
Melissa Aife
Melissa Aife

Ekwipunek : Informacja w KP.
Ubiór : Informacja w KP.
Źródło avatara : coax 콕스 ArtStation

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Da'Mir Wto Mar 16, 2021 9:36 pm

Miał sporo czasu, aby opuścić Selinday na dobre, udając się ze swoim dobrobytem w miejsce, gdzie też znajdowała się jego skrytka kosztowności. Tak się składało, że w Lenth znajdował się stary budynek, opuszczony, lekko zniszczony. Kotek wybrał to miejsce za idealne, bo nikt nie zaglądał, a jeśli nawet, miał na to patent. Chował wszystko w ścianach.
-Da’Mir niedługo będzie najbogatszy na świecie, Da’Mir będzie królem!
Zarechotał z rozbawieniem, odkładając sztylet na górę kosztowności, po czym zamknął deskami otwór. Zatrzepotał łapami, niczym obmoczony kurczak, aby postawić kilka kroków w bok. Ciekawe jaka łączna suma się tu znajdował, hmm. Bez znaczenia!
Da’Mir postanowił ruszyć schodami na dół, gdy nagle usłyszał dziwne skrzypienie. Co się działo? Zerknął na ścianę, idealnie w momencie, gdy deski pękły, wsypując część zawartości,w  postaci złotych pucharów, biżuterii itp.
-O nie!
Zaczął panikować, po czym zbiegł jeszcze szybciej na dół, po jakiś worek, coby to przerzucić do środka i zanieść na strych. Już dawno przestał tam odkładać, odkąd odkrył technikę ze ścianami, ale musi zrobić wyjątek. W końcu wrócił z nim na piętro, zaczynając wkładać do środka kosztowności. Nie był w stanie zmieścić wszystkiego, więc zabrał ile mógł i wszedł drabiną na górę, aby też wysypać zawartość na złotej górze bogactwa. Potem zszedł na dół, zaczynając pakować kolejne wysypane kosztowności. Przerwał tę czynność, słysząc dziwny trzask. Znowu? Da’Mir spojrzał do góry, na sufit, oddzielający go ze strychem. Drewno zaczynało wydawać dziwne odgłosy. Co się…
Nagle sufit załamał się pod przekroczonym ciężarem błyskotek, które niczym przepiękny błyszczący desz, zaczęły spadać na hybrydę. Ten nie mógł zdążyć tego uniknąć, po prostu przysłaniając głowę. Niestety, na próżno, kilka ciężkich bibelotów uderzyło go w czachę, lub kończynę, w ostatecznym rozrachunku, zasypując go prawie całego, pod tonowym ciężarem. Zakasłał ciężko, bo wystawał mu tylko pysk. Mógł patrzeć na wylot w górze, jak też stertę złota nad nim.
-Da’Mir… nie spodziewał się… że bogactwo tyle kosztuje…
Wycharczał, ale przez próbę poruszenia się, szczyt góry kosztowności osunął się na dół, prosto na jego pysk, całkowicie zagrzebując postać kotowatego, który był teraz otoczony całym bogactwem, o jakim tylko marzył…

DA’MIR ZGON
Da'Mir
Da'Mir

Stan postaci : Udusił się zasypany złotem.
Źródło avatara : TES V: Skyrim

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Killian Falone Nie Mar 21, 2021 10:08 pm

  Ich pierwszy przystanek stanowiło Lenth, z grubsza mówiąc, bo jednak od miasta wciąż miała ich dzielić długa droga. Mogli tylko z daleka podziwiać... właściwie niewiele, garść świateł majaczących w nocnym krajobrazie. Za dnia z pewnością wyglądałoby to lepiej, lecz nie dla nich takie luksusy. Kiedy wiatr i chłód delikatnie omiatał futro i uszy, dwa olbrzymie nietoperze miały sporo czasu na przemyślenia. Killian chyba wolał nie zastanawiać się, co powie, nie przedwcześnie, bo im bardziej nad tym myślał, tym cały plan rysował w bardziej kuriozalnych barwach. Zwątpienie we własny pomysł to ostatnie, czego było mu teraz potrzeba. Właściwie ta podróż była na swój sposób dobroczynna. Polowanie na zwierzęta, choć nie było tak specyficzne jak na ludzi, to wciąż przyjemnie zapełniało potrzebę emocji i ryzyka. Już teraz mógł być pewny, że nie będzie władcą na modłę Ardamira, wymuskanego książątka wiecznie grzejącego wygodne stołki. Chyba by tak nie umiał, nawet gdyby chciał.
  Hrabstwo von Fassel ulokowane było w załomie rzeki, obejmując jakąś małą wioskę, głównie pola uprawne i rybaków, zaś sam dworek stał w ustronnym zakątku nad wodą. Z drugiej strony otaczały go zieleńce i drzewa utrzymane w doskonałym stanie, strefa buforowa w postaci rozległej łąki oddzielała siedzibę pana od jego poddanych. A czy ktoś kiedyś widział hrabiego? Pewnie nie. Czy ktoś się nad tym zastanawiał? Pewnie nie. Przecież wieśniacy nie byli stosownymi gośćmi na dworze, nimi zajmowali się osobiści urzędnicy.
  Killian wylądował na polu od drugiej strony niż wioska. Ogarnąwszy wszystkie rzeczy, które dotychczas spoczywały w szponach nietoperza, rzucił okiem po okolicy.
  — Nie wiem, jak duża część służby jest wtajemniczona w faktyczny stan, więc lepiej mieć się na baczności — rzucił, ruszając w stronę domostwa. — Edgar jest... ryzykantem czasami. Nie zdziwiłbym się, gdyby trzymał pod nosem nieświadomego człowieka. — Znalazłszy ścieżkę, uczepił jej się, by ominąć kępy starej trawy. — Prawdopodobnie też nie wie, że żyjesz, chyba że się domyśla. Osobiście nikomu się nie chwaliłem...
  Ruszył wzdłuż ogrodzenia obsadzonego iglakami od wewnątrz, by w końcu odnaleźć bramę, od której droga wiodła do wioski. Eh, jak ta dziura się nazywała... Gryzło go to od dłuższego czasu. Falone chwycił za kołatkę, która zadzwoniła donośnie w żeliwną kratę.
  — Tak?... — odezwał się odźwierny, który po chwili wyszedł do nich po żwirowej ścieżce. Uniósł nieco niesioną latarnię, by się przyjrzeć przybyszom, a na jego twarzy wymalowało się niepewne zmieszanie.
  — Killian Falone. Przyszliśmy do twojego hrabi — wyjaśnił cierpliwie, co natychmiast pchnęło sługę do otwarcia bramy.
  Chyba chciał coś powiedzieć, ale skończyło się na ukłonie, kiedy przechodzili obok. Zamknął bramę i poprowadził ich do drzwi, gdzie pałeczkę przejął majordomus, zapewne drugi z nocnej zmiany. Jego już Killian kojarzył z tych nielicznych razów, kiedy jeszcze bywał w jego skromniejszym domu. Tym ich obecność nie była dla nikogo zastanawiająca, choć z drugiej strony owszem. W dodatku Cerbin, nawet jeśli się nie przedstawił, przyciągał spojrzenia.
  Lokaj zapytał o herbatę i zostali na chwilę sami w salonie, który jednocześnie stanowił galeryjkę myśliwską. Falone podszedł do łba jelenia wiszącego nad kominkiem. Co jak co, ale takiej ozdoby chyba by nie chciał, Rieux zbyt często był jedynym towarzystwem, na jakie mógł liczyć.
  — Nieźle można się urządzić za pieniądze władcy — mruknął, patrząc w szklane oczy jelenia. — Ciekawe, co w zamian robił...
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Cerbin Amenadiel Pon Mar 22, 2021 9:52 am

Doprawdy, współczuł śmiertelnikom, którzy musieli polegać wyłącznie na swoich nogach, oraz środkach transportowych. Gdy się jest wielkich skrzydlaczem, od razu odległość przestaje mieć znaczenie, czas podróży skraca się w dużym stopniu. Niestety, to nie umniejsza faktu, że są one dosyć częste, w ostatnich tygodniach. Szybko jednak nie odpocznie, mieli bowiem do przebycia cały Medevar, wzdłuż i wszerz. W tym wypadku, padło na okolice Lenth, choć nie do końca mu to odpowiadało. Były tu bowiem nieopodal włości Ardamira, dlatego nigdy nie wiadomo, komu można ufać. W tym wypadku jednak, nie było tak źle, jak miało ich czekać z rekrutacją w swoje szeregi rodu Oligarchii, ale to zostawmy na potem.
Amenadiel spojrzał na posiadłość Edgara, obejmując się własnymi rękoma, jakby się do siebie przytulał.
-Niesamowite, prawda? Zobacz do czego można dojść, gdy Ardamir głaska po głowie.
Prychnął z rozbawieniem, ruszając wraz z Killianem do przodu, bo co innego pozostaje. Podobno efekt powodzenia miał być stuprocentowy, ale jakoś gdzieś tam z tyłu głowy, wciąż pozostawała nieufność. Cerbin odwykł, od powierzania swojego życia w ręce wampirzych arystokratów. Poprzednim razym skończyło się kulką w głowę.
-Chcesz powiedzieć, że może mieć przy sobie śmiertelnika zakładnika? W dodatku nieświadomego? To jak rokowania z terrorystą. Nie dziwi mnie, że to Twój znajomy.- Skomentował jego wcześniejsze słowa, by złote oczy przerzucić na Falone, gdy dopowiedział swoje. -Hm, zmartwychwstania wśród wampirów nie są tak niezwykłe, chyba że uznaje się je za niemożliwe. Tak, czy inaczej, uwielbiam sprawiać niespodzianki.
Uśmiechnął się ostro, kontynuując trasę przez ścieżkę. Tak, w rzeczywistości, jego osoba mogła być główną kartą przetargową Killiana. Pokazujesz takiemu ważniakowi ofiarę podstępów jego króla i od razu jest ci go żal, więc rzucasz wszystko w cholere i przeciwstawiasz się monarsze. Przynajmniej to zakładał plan Cerbina.
Ostatecznie zostali wpuszczeni na teren posesji, istniały więc dwie możliwości. Nazwisko Liana albo budziło dobre wspomnienia, albo to pułapka. Niezależnie od opcji, dla Amenadiela będzie zabawa. Mimo to, czuł na sobie spojrzenia, choć nie kojarzył tej całej służy. Chodziło o jego blizny, tak? To blizny wojenne!
No i salon. W końcu. Cerbin zachichotał widząc jak Falone podziwia łeb jelenia. No tak, nie trzeba komentować, z kolei jego słowa, cóż, pchało to pomysły do głowy.
-A co my robiliśmy? Bo ja już nie pamiętam.
Udawał, że się zamyślił.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Vigi Pon Mar 22, 2021 6:29 pm

SKARBIEC DA'MISIA

No i dałem się jak głupi zaciągnąć na wycieczkę. Tydzień niepłatnego urlopu w pracy. Niby myślałem, że to dobry pomysł, ale kiedy tylko się to wszystko zaczęło straciłem tę pewność. Mimo wszystko postanowiłem nie wracać do domu sam, nie chciałem też zostawiać mojej przyjaciółki i jej dziewczyny na pastwę losu. Obrońca ze mnie żaden, ale trzy osoby wyglądają groźniej niż dwie.
-....a jak go za poliki wytarmosiła! No dawno nie widziałam, żeby się tak ktoś cieszył z czyjejś pomocy.-powiedziała rozbawiona Aita, wspominając, jak karczemna babulinka zachwycała się moją umiejętnością noszenia wielu talerzy na raz, bez stłuczenia ich. W czasie podróży zabrakło nam trochę pieniędzy, więc musieliśmy łapać jakieś przypadkowe robótki, w zamian za nocleg czy coś do jedzenia.
-Ano, tak. Jak będziemy wracać tą samą drogą, to tam znów zajedziemy, żeby jej miło było. Może cię adoptuje.-Kira poparzyła na mnie ciemnymi oczyma.
-Jasne, jeszcze czego. Za samo tarmoszenie mnie, powinienem jej naliczyć niemałą sumkę.-uniosłem się sztucznie dumą. Bycie docenionym przez staruszkę było naprawdę miłe.

Podróż mijała nam spokojnie, ale powoli zbliżał się wieczór i czas na spanie. Wtedy trafiliśmy na zniszczony i ewidentnie opuszczony dom, no chyba, że jakaś bezdomna zgraja w nim siedzi, ale jak tak, to przecież i z nimi można spać pod jednym dachem.
Rozmawiając i rozważając różne za i przeciw, podjęliśmy decyzję grupową, że próbujemy. Mamy konie, najwyżej uciekniemy, co nam tam? Świat stoi otworem, niby...
Odpaliliśmy niewielkie latarnie, przywiązaliśmy konie do resztek płotu, którego budowa chyba nigdy nie została zakończona, po czym ruszyliśmy do domu. Chwilę się czailiśmy i nie wiedzieliśmy jak do tego podejść, ale w końcu, pierwsza odważna weszła do środka Kira.
-O łał... Moi drodzy... Chyba już nie musimy pracować dorywczo....-wysapała czymś zachwycona. Jej słowa zbyt wiele nam nie mówiły, więc razem z Aitą wsadziliśmy głowy do środka i tak samo, jak Kira, westchnęliśmy z zachwytu i zaskoczenia jednocześnie.
Zarwany sufit, wszędzie rozsypane złoto, drogocenne kamienie i inne wartościowe świecidełka. Tyle tego było, że cała załoga mojego burdelu by tego nie uniosła. Z czymś mi się to skojarzyło. Przypomniał mi się pewien chytry kocu, którego spotkałem jakiś czas temu. Gdyby on tu był, to umarłby ze szczęścia.
-Bierzemy to.-zachichotała Aita i ruszyła w stronę złota z plecakiem, żeby wypchać go po brzegi. Widziałem, jak Kira się jeszcze zastanawia. Pewnie myślała o jakiejś pułapce, klątwie czy demonach, które kuszą tutaj ludzi i ich zabijają, jednak podczas gdy ja i moja karczmowa przyjaciółka pakowaliśmy błyskotki nic złego się nie działo. W pewnym momencie i ona się przekonała i zaczęła zbierać do plecaka wszystko, co wydało jej się cenne.
Wtedy usłyszeliśmy krzyk Aity, która poderwała się z ziemi, ale, że pod stopami miała śliskie złoto, to natychmiast upadła. Podbiegliśmy do niej, aby zobaczyć co się stało. Trafiłem wzrokiem na martwy koci pyszczek. Widać było, że już chwilę się tutaj kisił pod metalem. Kilka sekund zajęło mi rozpoznanie mordki.
-O nie... Da'Miś...-jęknąłem i wbiłem wzrok w martwą hybrydę. Dużo czasu z nim nie spędziłem, ale mimo wszystko polubiłem go. Miał chyba duże plany, a skończył, jak skończył. Mam nadzieję, że był szczęśliwy kiedy umierał. Musiał być, w końcu zabiło go to co kochał. Co nie zmienia tego, że mi przykro.
Kira zajrzała mi przez ramię.
-Da'Miś? To tak nazywasz poszukiwanego mordercę i złodzieja?-zmarszczyła nos z dezaprobatą.
-Co?-cóż, faktycznie nie rozumiałem, o co chodzi dziewczynie.
-No jest poszukiwany, wyznaczono za niego nagrodę. Jak to możliwe, że o tym nie wiecie? Plakaty z nim wiszą w całym mieście.-załamała ręce i popatrzyła na nas mając nadzieję, że nasze móżdżki zatrybią, ale tak się nie stało.-Ehh... Wy to nic się nie rozglądacie, co?-pokręciła głową i na tym rozmowa o naszej ignorancji się skończyła.
Staliśmy jeszcze chwilę i patrzyliśmy na Da'Mira w ciszy.
-Może go odkopmy i zawieźmy na milicję? Dostaniemy nagrodę.-Aita, jak zawsze ma genialne pomysły.
-Chcesz, wieźć trupa na koniu, przez pół miasta?-zafurkotała Kira.-Nikt wcale nie zapyta, dlaczego nasz pakunek wali śmiercią.
Znów nastąpiła cisza, podczas, której się zastanawialiśmy, co dalej.
-No, na milicję, to warto by powiedzieć, żeby go przestali szukać.-zaproponowałem.-Możemy go wyciągnąć i powiedzieć, że jest tutaj. Chyba nam uwierzą, jak pokażemy im trochę znaleźnego złota.-myślałem na głos. Dziewczyny przytaknęły i już po półgodzinie ciało hybrydy leżało przed domem okryte zgrabnie jakąś płachtą.

Siedziałem przy kocie i pilnowałem go, jakby miał gdzieś odejść. Aita i Kira poszły gdzieś w las, aby ukryć nasze plecaki ze skarbami. Może i dostaniemy trochę pieniędzy za samo ciało, ale 1000 drachm na trzy, to bardzo mało. Po co mieć mniej, jak można mieć więcej?
-Jak tak dalej będę myślał, to się stanę tobą i też zginę od złota.-zaśmiałem się, bo po okradnięciu jubilera, dalej mam pokój cały w biżuterii. Zamiast wydawać, to chomikuję. Popatrzyłem na fajkę, jaką trzymałem w dłoniach. Da'Mir miał ją w kieszeni i uznałem, że zachowam ją jako pamiątkę po kocie. Spodobała mi się ona w końcu jak był u mnie, nie przegapię okazji, żeby mieć ją na własność. Zostawiłem sobie jeszcze jedną pamiątkę, mianowicie bogato zdobiony sztylet, którym się tak Da'Mir zachwycał. Tyle wysiłku włożył w zdobycie go, że żal mi go oddawać.
Szelest krzaków odwrócił moją uwagę.
-Jesteśmy.-powiedziała spokojnie Kira.
-Nikt tego nie znajdzie. Tak żeśmy schowały!-wykrzyknęła Aita rozentuzjazmowana bardziej niż przystało.
-Mam nadzieję, że chociaż my znajdziemy.-uniosłem badawczo jedną brew, a Aita jakby straciła język w ustach. Kira westchnęła z uśmiechem.
-Znajdziemy, nie martw się. Bierz konia, jedziemy na posterunek.-poinstruowała mnie. Wsadziłem fajkę do małego plecaka, pełniącego rolę bagażu podręcznego. Kira również zarzuciła na plecy niewielką torbę. Jesteśmy podróżnikami, więc jeśli się pojawimy na posterunku bez żadnych bagaży, to to będzie podejrzane.
Wsiedliśmy na konie i pomachaliśmy na pożegnanie Aicie, która została na miejscu, aby pilnować ciała oraz bogactwa. Głupio by było gdyby milicja tutaj przyjechała z nami, a po hybrydzie nie byłoby śladu.

Z/T
Vigi
Vigi

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaż na prawym biodrze
-tatuaż na prawej dłoni (więź z demonem)
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ważne przedmioty:
-kukri (prezent od Natha)
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Killian Falone Wto Mar 23, 2021 8:02 pm

  Oj tak, można było dojść daleko. W zasadzie w tym małym gniazdku mieli wszystko, czego potrzebowali do godnego życia, nawet wystawnego. A teraz przyszło dwóch włóczęgów z propozycją, by wszystko to rzucili w cholerę i przyłączyli się do ich szaleńczego planu przewrotu władzy. Mając do zaoferowania tylko słowa i jakąś szczyptę zaufania czy szacunku po tych wszystkich latach.
  — Czy ja powiedziałem "zakładnik"? — rzucił i pokręcił głową, jeszcze zanim minęła ich cała służba.
  Właściwie Cerbin miał trochę racji, wystarczył głupi błąd, by zabity wampir wstał, a jednak chwalono się jego śmiercią i tragicznym losem, jaki spotkać miał każdego zdrajcę. Tym razem musieli być sprytniejsi. Już sam strach przed takim losem może kogoś zniechęcić, a profity były wciąż tylko obietnicami. Obecność żywego Cerbina może trochę polepszyć ten obraz, ale wcale nie musi. Już raz go przechytrzono, więc czemu nie można zrobić tego drugi raz? Na taki argument chyba pozostaje im obecność Killiana, a potem i innych. Chociaż znając jego historię i tu można znaleźć ofiarę oszustwa.
  Z drugiej strony czas zmienia.
  I tak samo mógł zmienić ich znajomych. Kiedyś Edgar był gotów pójść za nim wszędzie, nawet na wygnanie, nie mając pojęcia, co go tam spotka. Ale to było prawie pięćdziesiąt lat temu, nie miał wielkich podstaw twierdzić, że zupełnie nic nie zmieniło się w tej materii. Być może nawet nie miał prawa przychodzić tu z taką propozycją, to jednak już go nie obchodziło. Jeśli istniała szansa, by po coś tu sięgnąć, Killian zamierzał spróbować. Edgar nie był głupi. Tak czy inaczej będzie musiał wybierać, a ewentualna wiedza o ich działaniach... Wydawała się bezużyteczna, poruszali się sprawnie i cicho, ich siedziba była odizolowana i nieznana, poza tym, Ardamir chyba nie wziąłby na poważnie zagrożenia dla państwa ze strony dwóch osób.
  — Pozwolę ci trwać w tej słodkiej nieświadomości... — odparł z wolna, po chwili przenosząc wzrok na wejście do salonu, gdzie zjawił się sam władca tych ziem. Czy może raczej dzierżawca.
  — Witam was w moich skromnych progach — rzucił z uśmiechem, rozkładając dłonie. — Panie Falone, nie miałem wątpliwości, że jeszcze się zobaczymy. — Skinął mu głową w geście szacunku, za chwilę przenosząc zaintrygowane spojrzenie na drugiego gościa. — A to jest...
  — Rozbrajający jak zawsze, też się cieszę... — Powiódł za jego wzrokiem. — Cerbin Amenadiel we własnej osobie — przedstawił towarzysza, resztę zostawiając, jako że nie on był tu gospodarzem.
  Bladożółte ślepia wampira rozszerzyły się delikatnie, kiedy podszedł, by podać mu dłoń. Trzeba było przyznać, że wyglądał nienagannie, choć dość ponuro. Czarny strój z bordowym akcentem pod kamizelką był bardzo elegancki i minimalistyczny zarazem. Dobrze współgrał ze średniej długości kruczymi włosami i bladą cerą. On sam był człekiem raczej chudym, przeciętny rozmiar pewnie by na nim wisiał. Wyglądał trochę jakby wybierał się na pogrzeb, co zupełnie nie pasowało do jego pogodnego nastawienia.
  — Edgar von Fassel. Czuję się zaszczycony, choć przyznam niedelikatnie, że nigdy bym się nie spodziewał. Chyba cię nie doceniłem — rzekł z przyjaznym uśmiechem na twarzy.
  Killian również się uśmiechnął, ukradkiem pod nosem. Tak tak, Ed, dosypuj mu cukru, będzie zachwycony. A jeśli już o tym mowa, zjawiła się służba z zestawem herbaty w zdobionych filiżankach oraz ciastem obok. Cerbin mógł zauważyć, że ta, która wylądowała od strony Liana, a którą ten wziął do rąk, miała ciemniejszy kolor od reszty, a wokół roznosił się delikatny metaliczny aromat.
  — Ja chyba też... Widzę, że Ardamir nie pozwolił ci mieszkać kątem — zauważył, ostrożnie sącząc z filiżanki. — Od dawna jest taki miły?
  — Ardamir dba o tych, których uważa za przydatnych, ale to wiesz doskonale. Dlatego też lepiej nie stracić tego wizerunku w jego oczach. — Odłożył filiżankę. — Ale. Skoro mamy rozmawiać o polityce, przyda się coś mocniejszego. Może wino, koniak, burbon? — zapytał, idąc w stronę barku.
  — Jak pewnie pamiętasz, preferuję wino... — odparł, kątem oka zerkając na Cerbina, a zaraz na kieliszki, które pojawiły się na stole, by zacząć wypełniać się karminowym trunkiem. Uwielbiał ten kolor.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Cerbin Amenadiel Wto Mar 30, 2021 1:41 pm

No i zaraz jego uwagę skupił sam Edgar, który nagle pojawił się w progu wejściowym, aby pokazać się w całej swej ponurej aurze. Faktycznie, mógłby pracować w zakładzie pogrzebowym. Trochę to smutne, jakby się tak zastanowić. Zazwyczaj to co sobą reprezentuje my, odzwierciedla nasze wnętrze.
-Tak, we własnej osobie.- Ukłonił się lekko, ale zaraz dostrzegł wyciągniętą dłoń w jego stronę, z kolei słowa Edgara tylko łechtały nadbrzmiałe ego tego krwiopijcy, co zwieńczył uśmiechem i silnym uściskiem dłoni. -Zwykłem działać na przekór i pojawiać się w momentach niespodziewanych.
Odparł z wyczuwalną dumą dla swej niezwykłości, co zgadzało się z wróżbą Liana, lecz nie o tym teraz.
Zaraz zawitała herbata, którą upił nieznacznie, choć zdawać by się mogło, że Amenadiel coś by tu zmienił. Ale chyba bardziej zdegustowała go wypowiedź Liana. Wino, ty bezguście?
-Do męskiej polityki przyda się męski alkohol. Przyjmę burbon, jeśliś łaskaw.- Zasiadł w miejscu wskazanym, zakładając nogę na nogę. -A co się tyczy Ardamira, nie sądzę by pozostawanie w jego oczach przydatnym, było wiodącą ścieżką do kariery długoterminowej…
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Killian Falone Czw Kwi 01, 2021 11:16 pm

Zielone ślepia na chwilę skupiły się na twarzy Amenadiela. Już on znał jego podejście i faktycznie szukał tam dezaprobaty, zakładając, że to ani trochę się nie zmieniło. Nawet ta nikła nutka niosła ze sobą satysfakcję. To zawsze było zabawne, nie tylko z udziałem Cerbina, ale i każdego, który oczekuje po nim konkretnego zachowania. Zwykle je dostają, lecz większość wpada wtedy w pułapkę pozornego panowania nad sytuacją, jeśli można to tak nazwać. Killian potrafi się dopasować, co jednak nie znaczy, że łatwo go zmienić czy przekonać. Przez taką pomyłkę kilka osób straciło nawet życie. Ale mówiliśmy o alkoholu.
Edgar zaprosił ich do stolika, gdzie zaraz wylądowały szklanki, butelki i kieliszek. On sam również wybrał drugą opcję, czym Falone za grosz się nie przejął.
— Patrząc na niektórych z jego otoczenia, to masz rację, jednak... Powiedzmy sobie szczerze, alternatywa nie jest rozbudowana — odparł von Fassel i oparł się wygodnie w swoim fotelu.
— A gdyby była?
— Brzmi jak powtórka z rozrywki. — Zerknął na niego. — Zakładając... że rozważamy coś takiego... Wątpię, żeby któreś z jego dzieci wykazywało się lepszymi umiejętnościami.
— Nie mam na myśli jego pomiotów. — Upił spokojnie z kieliszka, kontemplując skupienie uwagi ich rozmówcy. — Posłuchaj, Edgarze. Z pewnością dobrze wiesz o zapędach Ardamira, aż za dobrze też wiesz, co robił dotychczas. Zdajesz sobie sprawę, że to wszystko nie zmierza donikąd, a do najeżonej palami przepaści. Wiesz, dlaczego owce jest tak łatwo zagnać do rzeźni? Ponieważ wszystkie biegną za jednym baranem, któremu wydaje się, że znalazł drogę ucieczki.
— Nie od dziś chcesz się go pozbyć, to mnie akurat nie dziwi... Ale dlaczego teraz? — Lekko zmarszczył brwi.
— Ponieważ teraz mam na to realną szansę, kiedy jego szalony plan zaczyna się rozwijać i pochłania uwagę w kluczowym momencie — mówił Falone tonem opanowanym i zafascynowanym jednocześnie. — A jednocześnie to wszystko nie zaszło jeszcze na tyle daleko, by nasz spokój był zagrożony. To jest właśnie czas, na który czekałem, i który pozwoli nam zadbać i zachować swoją przyszłość. Musisz tylko odważyć się zdecydować.
Edgar umilkł na moment.
— Z całym szacunkiem, ale... skąd wiesz, że nie jesteś drugim baranem?
— Ponieważ znam psa, którego boi się Ardamir. — Falone uśmiechnął się szelmowsko. — Ponieważ myślę nad tym, co robię i to ja tu będę rzeźnikiem. — Upił wina. — Tym bardziej rozsądnym niż ludzie.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sob Kwi 03, 2021 12:33 pm

Słuchał ich w milczeniu, bo dyskusja zdawała się dziać w sposób dość ekspresowy, nie pozwalając na wtrącenie, a każde pytanie Edgara, było od razu zbijane przez Killiana, który nawet chwycił się ciekawej metafory o baranie. Cerbin wydawał się chwilowo niepotrzebny w tym procesie, sama osoba jego towarzysza była już kusząca dla ich potencjalnego sojusznika. Trzymali się razem, tak? edgar służył Falone, więc perspektywa ponownej służby, tyle że na większą skalę, nie brzmiałą nadto szalenie, bardziej takie wydawało się zastąpienie Ardamira, ale jednak, wielu zapomniało, że paniszcze nie był władcą od zawsze. Skoro był w stanie pozbyć się poprzednika, to jego też można. Potrzeba tylko więcej takich, co się “odważą”.
-Najciężej wyjść przed szereg, ale jeden co zrobi to pierwszy, daje siłę reszcie. Wtedy następuje lawina.
wtrącił tylko, wykorzystując chwilową ciszę, aby zaraz upić łyk burbonu. Zaciekawiło go wspomnienie o “psie”, doprawdy nie był pewny o kim mówi, chyba że było to odniesienie do czegoś większego. Killian wydawał się jednak panować nad rozmową, a jego uśmiech to potwierdzał. To dobrze, tego go nauczył. Uśmiechaj się, wtedy nigdy nie przegrasz.
-Śmiem też wtrącić, że Ardamir boi się nie tylko psa, ale wizji niepowodzenia. Jestem tu z Wami, żywy. A to znaczy, że jego plan się nie powiódł. Dla egocentryka nie ma nic gorszego, niż pomyłka.- Przymknął oczy w triumfie, swoim własnym. -Nie zmieniając nic, gnijemy w bezradności. Chyba nie lubisz gnić, prawda Edgarze?- Spytał, przekrzywiając głowę na bok. -Poza tym, to co masz tutaj, to tylko prezenty, a Ardamir lubi je odbierać. W nowym świecie zaś, możesz zajść dalej, stać się kimś, komu ciężko będzie się sprzeciwić. Takie są uroki kreowania nowego świata jako budowniczy. Ale to tylko moja skromna uwaga.
Wzruszył ramionami, wracając do szklanki.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Killian Falone Nie Kwi 04, 2021 8:55 pm

  Uwaga Cerbina była trafna. Każdy tłum i każda inicjatywa potrzebowali prowodyra. Tego, który wszystko zacznie, pociągnie i poprowadzi do końca, choć często kończyło się na pierwszym, w porywach na drugim kroku. Teraz zaś Killian miał być właśnie kimś takim, by po owym końcu... Edgar nigdy nie wątpił w jego pewność siebie i śmiałość, ale czy Falone naprawdę chciał rządzić wampirami? Znał mniej więcej jego historię, z dużymi dziurami, ale wiedział, że jest pierwszym ze swego rodu. Tacy z zasady przez pokolenia wspinają się do jakiegoś posłuchu, nawet jeśli mają go w teorii, choć i to zmieniało się ostatnimi czasy, kiedy przywileje i tytuły były rozdawane na prawo i lewo. Von Fassel sam z tego właśnie korzystał, bo skojarzenie z Falone'm wcale by mu nie pomogło przy dawnej władzy. Zakładając, że wtedy też Killian zostałby wygnany.
  Jego skupienie przepłynęło na Amenadiela, który teraz znalazł moment na swoje pięć słów. Nie dało się zaprzeczyć, Cerbin był cały i jak najbardziej żywy. Edgar nie spotkał jeszcze trupa, który lubiłby burbon. Z lekka pokiwał głową. Ludzie tacy jak Ardamir bardzo źle znoszą pomyłki na wszelkim polu, a co dopiero w czymś takim.
  — Któż by lubił? — odparł retorycznie i słuchał dalej. — Skromna uwaga z prowokacyjnym rozmachem, Cerbinie... — Upił ze szklanki, ewidentnie próbując pozbierać w jedno swoje myśli. — Może to zabrzmi nieodpowiednio, ale... z czym chcecie zacząć?
  Killian zaśmiał się cicho i oparł łokciem o stolik.
  — Z fundamentem i solidnym planem, którego spełnienie zależy też od takich jak ty. Wygodnie by ci było, gdybym miał sprzymierzeńców i armię na swoje rozkazy, ale każda armia z kogoś musi być zbudowana i któryś z jej członków musiał być pierwszy. — Umilkł na moment. — Jedyne pytanie brzmi: czy zechcesz mi ponownie zaufać?
  Tak ubrana kwestia zdawała się go lekko zakłopotać. Falone zrobił klasyczny ruch, ale ton jego głosu pytał również, czy Edgar już zdążył zwątpić wbrew temu, co jeszcze chwilę temu z uśmiechem oświadczał.
  Von Fassel uśmiechnął się nerwowo.
  — Jeśli to się nie uda, podpiszemy na siebie wyrok śmierci...
  — Jeśli pozostaniesz przy tym, co jest, już to zrobiłeś, tak jak powiedziałem. — Upił z kieliszka. — A zresztą... Rozejrzyj się — prychnął z kpiną. — Ardamir i tak nie umie zabijać wrogów.
  Zaśmiał się również, choć nieco mniej pewnie. Po chwili z wolna pokiwał głową i upił ze szklanki. Spojrzał na jednego i na drugiego.
  — Cóż... Ciężko mi zaprzeczać... Dobrze... — Pokiwał głową. — Skoro wiecie, co robicie... to jestem z wami...
  — I to jest coś, co warto opić — podsumował Killian i uniósł kieliszek. — Właśnie stałeś się częścią czegoś wielkiego.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sro Kwi 07, 2021 1:07 pm

Zachichotał na uwagę Edgara.
-Takie najlepiej działają.
Odpowiedział tylko, pozwalając im na dalszą dyskusję, która chyba szła dobrym torem, bo mężczyzna dużo zastanawiał się nad tą odpowiedzią, zapełniając luki niepewności, które Killian zapewniał hartem ducha. Dobrze, tak trzymaj królewiczu.
Przypatrywał się im uważnie, aż padły słowa dotyczące wyroku śmierci. Falone dobrze ujął obecną sytuację, która była tylko kurczowym trzymaniem się życia, ale też powolnym samobójstwem. Pozwolił sobie jednak wtrącić:
-Wyrok śmierci, niekoniecznie oznacza śmierć. Wbrew pozorom, o nią nie jest tak łatwo w naszej pozycji. Nie jesteśmy tacy młodzi i naiwni.
Dodał, wkładając słowa Killiana do pięknej ramki. I chyba się to sprawdziło, ponieważ ostatecznie, Edgar zgodził się na ich plan. Więc cel osiągnięty, pierwszy punkt odhaczony.
-Chcielibyśmy, abyś został członkiem elity, Rady Lordów. Killian będzie potrzebować najważniejszych doradców. Poza tym, jest taki zamek, Neraspis… to nasza siedziba. Możesz tam sprowadzić ilu tylko możesz. Nakreślę Ci lokalizację na mapie. Tam nie sięgają żadne wpływy Ardamira.- Urwał na moment, upijając łyk. -My zaś musimy jeszcze nieść dobre nowiny reszcie. Musimy odnaleźć przywódczynię Pomiotów, Lisolette Cascamie. Pewnie o niej słyszałeś, Edgarze. To jedna z tych, którzy natychmiast rzucą się do gardła tyrana.
Powiedział to właściwie do ich dwójki, aby przypomnieć, co dalej. Czekała ich wyprawa do Shendaar. Pewnie jest tam teraz trochę chłodniej, powinien zabrać jakiś gustowny płaszcz?
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Killian Falone Czw Kwi 08, 2021 5:34 pm

  Niekoniecznie śmierć. Nie był pewien, co działo się z Cerbinem, a raczej nie wiedział, że to było zamierzone, ale potrafił uzmysłowić sobie, co wampir ma na myśli. Wizja konania przez wieczność była przerażająca, ale chyba ich nowe plany mogły ją sprowadzić w równym stopniu co obecna bezczynność.
  A jednak słowo się rzekło. Teraz nie było już odwrotu. Ale za moment większość uwagi Edgara przykuły następne słowa ich najstarszego towarzysza. Rada Lordów brzmiała bardzo dobrze, nie tylko pod względem przyszłego statusu, ale też samej idei niejakiego podziału władzy i decyzji. Wszak nawet najlepszy król nie zawsze ma rację i nie zawsze jest pewien, co powinien postanowić. Było to widać po Ardamirze.
  — Neraspis, mówisz?... — Oparł się łokciem o brzeg fotela i zastanowił przez chwilę, ale nazwa ta chyba nic mu nie mówiła. Z wolna pokiwał głową. — Bezwzględna z niej kobieta...
  — I ważny sprzymierzeniec, wraz z nią zdobędziemy szeroki zasięg cichymi krokami — wtrącił Falone, a jego przyjaciel nie miał zamiaru z tym dyskutować.
  — Długa droga przed wami, może zostaniecie do następnego zmierzchu?
  Nocowanie w dworku zamiast na pobliskim polu było zdecydowanie przyjemniejszą opcją. Zwłaszcza, że Edgar nadłożył wszelkich starań, by czuli się jak u siebie. Dało się też zauważyć, że nie przedstawiał ich zbyt wielu swoim dworzanom, choć może to i lepiej, mieli lepszą okazję do wypoczynku, a wszelkie istotne kwestie póki co zostały już poruszone. W końcu też nadszedł czas, by ruszyć w dalszą drogę.

z.t. x2
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by NPC Sob Lip 17, 2021 3:10 pm

Milicyjna powóz przyjechał nad ranem do urokliwego miasteczka Lenth, który otoczony piękną zielenią i zbudowanymi z kamienia domami na drodze, mogło cieszyć się spokojem. Gide otrzymując trochę miękkich kocy, mógł zdrzemnąć się w podróży, aby odpocząć. Larry wyskoczył gdzieś po drodze, aby poinformować tutejszą placówkę stróżującą o bieżącej sytuacji, oraz o udzielenie wsparcia w domostwie położonym na pustkowiach, zaś w tym czasie, Anatell zatrzymała się gdzieś na trawiastym uboczu, aby nie zagradzać nikomu przejścia przez główny szlak.
Amelie oparła się głową o deski powozu, ciężko wzdychając. Sama była nieco zmęczona, w końcu ścigała błazna od Selinday, poza które zbyt często wyjeżdżać też nie musiała. W dodatku, sprawa się komplikowała. To samo czuł Xentis, kiedy mu przestępca umykał, a samemu musiał ruszać jego tropem, dosyć zatartym? Jeśli tak, to go rozumiała. Niestety, Cicero to tylko pionek wśród wszystkich Zevisów, których ujęcie jest niemożliwe. Ale złapanie jednego szaleńcza byłoby już dobrym uczynkiem dla świata. Zwłaszcza, że była tu z nią, osoba która cudem przetrwała…
Zawiesiła swoje chłodne niebieskie oczy na czapeczce błazna z dzwoneczkami, chyba dopiero teraz ją zauważając. Gide ją podniósł? Oh. Pozwoliła sobie ją wziąć do ręki, na której była na wyciągniecie. Przyglądała się jej, aby po chwili, znów spojrzeć na hybrydę. Jeśli nie spał, zdecydowała się zabić trochę czasu, sprowadzając na twarz uśmiech.
-Jak już wszystko załatwimy, zabierzemy Cię do Hrabiego Gaushina, o nic nie musisz się martwić.
Poinformowała. Co ciekawe, trochę zastanawiała ją kwestia tego Gaushina. Gaspard pisał w listach, że u niego pomieszkuje, lecz potem, dosłał wiadomość, że wyjechał. Ile Geo’Mantis wiedział o jej bracie, którego sama nie mogła odnaleźć? To ją chyba w jakiś sposób mierziło i zmuszało do przemyśleń. A teraz, hybryda z tamtego domu… coś za dużo się w tej okolicy działo.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Rhami Sob Lip 17, 2021 3:51 pm

Podróż trwała jak dla mnie bardzo długo, zwłaszcza po tych wszystkich emocjach w domu Cicero. Nie dziw więc, że kiedy dostałem koce, to ułożyłem się wygodnie na ziemi, owinąłem w przykrycia i zasnąłem ululany bujaniem się powozu. Obudziłem się dopiero kiedy dojechaliśmy do jakiegoś miasta i dookoła zaczęły się rozmowy i milicyjne polecenia. Otworzyłem ślepia, ale nie wychodziłem z przytulnego kokonu, tylko leżałem i obserwowałem otoczenie. Delektowałem się spokojem i delikatnym pulsowaniem rannej nogi, która już czułem, jak się leczyła, to samo z pokaleczonymi stopami.
Westchnąłem cicho, poprawiając owinięcie koców. Przymknąłem oczy żeby dalej odpoczywać, jednak nie było mi to dane. Wzdrygnąłem się wystraszony na dźwięk dzwonków, kiedy kobieta podniosła czapkę, popatrzyłem na nią z niepokojem. Zerknąłem na czapkę i kiedy już poprzyglądała jej się chwilę i wysiliła się na pocieszenie, wyciągnąłem rękę w jej stronę, chwyciłem czapkę i spokojnie wciągnąłem ją pod swoje przykrycie, tuląc do siebie ten element ubioru klauna.
-Nie martwię się, proszę Pani.-odpowiedziałem z opanowaniem. Nie działo się już nic złego, nie musiałem uciekać, było mi dobrze, nawet jeśli byłem z zupełnie obcymi ludźmi w zupełnie obcym miejscu. Mam wszystko czego potrzebuję do przeżycia.
Milczałem przez pewien krótki czas, jednak w końcu się odezwałem.
-Czy myśli Pani, że Pan Gaushin się o mnie martwi, albo za mną tęskni?-leżąc, uniosłem wzrok na jej plecy, bo tylko to widziałem z paki pojazdu. W sumie nic się w rezydencji nie zmieni przez to, że mnie nie ma. Dalej będzie ktoś do noszenia kawy, do ścielenia łóżek, zmiatania kurzy, czy do grania muzyki. Nie robię nic aż tak istotnego, żeby być niezastąpiony. Czasami mam wrażenie, że robię wszystko i jestem na dobrej drodze, żeby dorównać Panu Bogd'anowi, ale kiedy przychodzi co do czego wychodzi na to, że on jest niezbędny, a ja jestem tylko ładnym dodatkiem, bez konkretnego zastosowania. Denerwuje mnie to mocno, ale przynajmniej jestem ładny i się szybko sprzedam, jak mnie Pan Gaushin wystawi na aukcję.
Rhami
Rhami

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-wykastrowany (wygląda i brzmi jak dziewczynka itp)
-tatuaż na wnętrzu prawego ramienia
-urokliwa diastema
Obrażenia tymczasowe:
-
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Patrz w KP.
Źródło avatara : Reddit

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by NPC Sob Lip 17, 2021 4:39 pm

Niespodziewanie, Gide przejął od niej czapkę, którą puściła od razu, obserwując z lekkim zaskoczeniem, jak ten tuli do siebie czapkę błazna. Dlaczego? Czy to był efekt jakiejś traumy, która powstała? Rozmawiała z wieloma ofiarami porwań i napaści, efekty potrafiły być szokujące, może i w tym wypadku tak było. W końcu, dziecko niewiele rozumie.
Cisza trwała tak chwilę, kiedy Gide upewnił ją, że wszystko jest w porządku, a ona tylko tak przyglądała się zamyślonej hybrydzie, nie wiedząc co tym sądzić. Sama była chyba nieco zmartwiona. Gide nie był pierwszy i nie ostatni. Ale z nim, zostanie to na zawsze i będzie musiał w tym żyć, nawet jeśli teraz nie jest tego świadomy.
Przymknęła na moment oczy, aby znów je otworzyć, na jego pytanie, przepełnione własnymi zmartwieniami. Uśmiechnęła się lekko.
-Jestem pewna, że tak jest.- Odparła i wyciągnęła znów rękę do powozu, ale tym razem nie po czapkę, a żeby pogłaskać chłopca po głowie. -Wszyscy bardzo się ucieszą, kiedy wrócisz. Każdy z pewnością czeka na Twój powrót.
Napomknęła, aby dodać mu otuchy.
Wracając jednak do kwestii głównej, zastanowiła się nad czymś dłużej, by po chwili, znów spojrzeć na koziołka, nie przerywając głasków.
-Powiedz mi, co chciał od Ciebie ten pan, który Cię zabrał do tego domu?
Zapytała, bo choć zebrali tyle informacji ile mogli, motywy Cicerona dalej nie były jasne, bowiem Kapitan założył, że szaleńca nie ma sensu rozumieć. Może to prawda, ale jakoś dalej czuła w tym głębszy sens.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Rhami Sob Lip 17, 2021 6:11 pm

Dobrze, że te wspomnienia zostaną ze mną. Czegoś się chociaż nauczyłem, nie do końca jeszcze wiem czego, ale na pewno czegoś. Tak czy inaczej to było moje w sumie pierwsze dorosłe przeżycie. Przez ten dzień i noc czułem, że dorosłem dużo bardziej niż przez te 13 lat. Widzę teraz ile mam jeszcze lat na doświadczanie wszystkiego.
Wyraziłem swoje wątpliwości i chociaż uśmiechnąłem się na jej słowa i nadstawiłem się do głaskania, to sam nie wiem czy wierzyłem kobiecie. Niby chciałem i miałem ku temu jakieś podstawy, ale jakoś nie mogłem. Wypełzłem trochę z koców, przysunąłem się bliżej kobiety, ułożyłem ręce na ławie, na której siedziała, a na rękach oparłem głowę, żeby milicjantka mogła mnie wygodniej głaskać i miziać, a czując na sobie jej dłoń, aż zmrużyłem oczy.
Zastanowiłem się chwilkę nad jej pytaniem. Co chcę powiedzieć, a czego nie? W sumie teraz mogę powiedzieć wszystko, bo co to za różnica? Zaskrobałem pazurkiem w drewno.
-Nie wiem... Chciał, żebym zabiła mężczyznę z szafy, ale nie umiałam tego zrobić...-...nożem, bo pistoletem bym sobie poradził. Dodałem w myślach, dość pewny swego. Na pewno bym dał radę pistoletem.-To go mocno zasmuciło, ale i tak zaproponował mi grę. Nie mam wielu znajomych, nie jestem dobra w gry. Dlatego pokaleczyłam się w nogi i spadłam z dachu, bo chciałam się tam schować.-kolejny raz westchnąłem, wiedząc, że w sumie to było trochę inaczej, ale im dłużej nad tym myślałem, tym bardziej wyglądało to dla mnie, jak zwykła, przyjacielska zabawa.
-Proszę Pani, co się stanie z kobietą w trumnie? Gdzie ją zabiorą?-spojrzałem na nią, licząc, że uzyskam odpowiedź. Słyszałem, że Cicero jej nie zabrał, a skoro to jego mama, to musi być smutny, że milicja mu ją zabiera. To byłaby kolejna rzecz, jaką mógłbym mu zaoferować w ramach pogodzenia się ze mną.
Rhami
Rhami

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-wykastrowany (wygląda i brzmi jak dziewczynka itp)
-tatuaż na wnętrzu prawego ramienia
-urokliwa diastema
Obrażenia tymczasowe:
-
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Patrz w KP.
Źródło avatara : Reddit

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by NPC Sob Lip 17, 2021 8:40 pm

Nie chciała zabić Anthony’ego? Czyli Cicero chciał zmusić dziecko do zbrodni? Lecz najwidoczniej, sam wykonał robotę, patrząc po stanie ciała mężczyzny, z którym czasem porankami piła kawę, albo wykonywała patrole. To… nieludzkie, ale dlaczego? Choć, jak dobrze jej informacje donosiły, Zevisowie dokonywali rekrutacji wyłącznie na dzieciach. Lecz Gide była chyba trochę… za duża na ich próg wymogów.
Ale słuchała dalej, a tym bardziej Gide wgłębiała się w tę historię, tym dziwniej jej było. Uznała to za zabawę… ten błazen całkowicie namieszał jej w głowie.
-Gide… musisz wiedzieć, że to co robił ten mężczyzna, to nie była zabawa. Tak nie można.- Próbowała to jakoś naprostować. -Mimo wszystko, to co zrobił, było okrutne i złe. Umarł człowiek. On nigdy już nie wróci, ani do nas, ani do swojej rodziny. Morderstwo jest złe. Ten pan chciał też zabić Ciebie, dlatego Cię gonił. Zrobiłby Cię krzywdę i też już nigdy nie wróciłabyś do tych, którzy za Tobą tęsknią.- Umilkła na moment, analizując swoje wszystkie słowa. -Śmierć jest bardzo zła i smutna. Dlatego możesz być dumna z siebie, że sobie poradziłaś. Ale nigdy nie wsiadaj do powozów z obcymi, ani nigdzie z nimi nie chodź. Nigdy nie wiesz, kto jest zły, a kto nie. Wiem co mówię, jestem milicjantką.
Dokończyła z uśmiechem, mając nadzieję, że jej porada nieco naprostuje światopogląd hybrydki, która musiała być nieco bardziej przystosowana do życia, a jak widać, dotąd wszelkie niebezpieczeństwo ją unikało. Ale zawsze musi nadejść ten pierwszy raz. Tutaj, było o krok od tragedii.
-Powiemy w stolicy o niej i wtedy miasto zdecyduje o jej należytym pochowaniu. Zmarli powinni zaznać spokoju.
Upewniła ją, w kontekście kobiety z trumny, a zaraz, na horyzoncie pojawił się młody Larry.
-Wszystko zrobione. Już wysłali kilka jednostek do domostwa. Możemy w sumie jechać dalej, wykonać rekonesans, a jak nic nie znajdziemy, no to trudno, wracamy do Selinday.
Powiadomił, a na te słowa, Amelie kiwnęła głową, aby zdjąć rękę z głowy dziewczynki, przejmując z powrotem lejce i robiąc miejsce dla drugiego funkcjonariusza.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Rhami Sob Lip 17, 2021 11:03 pm

Spojrzałem na nią uważnie kiedy powiedziała moje imię. Nadstawiłem uszka i słuchałem, zerkając na konia, bo temat rozmowy był dla mnie dość trudny. Wiem, że umarł człowiek, ale jeśli dostałbym wtedy broń, to nie żyłby przeze mnie. Dalej mnie to zastanawiało. Mówienie o rozpaczy nie jestem pewien czy do końca do mnie dotarło. Nie miałem żadnego kontekstu istnienia mężczyzny, on był po prostu kimś, jak wisienka, co spadła z drzewa, bez przeszłości i przyszłości, po prostu jest, smaczna, czerwona i czeka na zjedzenie. Nie pojmowałem tego, że drzewo będzie płakać, że ją zjadłem i pestkę wyrzuciłem do śmieci. Może to dlatego, że wiedziałem też, że po mnie nikt by nie płakał? Tak mi się wydaje. Zawsze można kupić inną hybrydę, a ja nie jestem jedyną kozą na świecie, co umie śpiewać i jest ładna. Niestety rynek hybryd ma w sobie tą cudowność w postaci, że jak ci się coś zepsuje, to sobie kupisz drugie, identyczne. Było to dla mnie prawdopodobne, że tydzień po mojej śmierci, Pan Gaushin miałby w domu kolejną kozę. Chociaż, jak przypominam sobie czasami, jak mnie uspokajał po koszmarach, albo zabierał na miasto. Może mam to wrażenie przez dystans jaki jest między nami, bo ja jestem niewolnikiem, a on moim właścicielem? Może dlatego tez brakuje mi Kassa tak bardzo, bo on był na równi, hybryda jak ja, do przytulania i szczerego dzielenia się swoimi smutkami i wątpliwościami? Za dużo myślenia, już mam dość.
Spojrzałem na nią kiedy zakończyła wypowiedź i pokiwałem żywo głową, nie będąc pewny czy mogę dotrzymać obietnicy nie rozmawiania z obcymi. Czasami po prostu muszę, trzeba, jak teraz, gdyby nie ta obca babuszka, gdyby nie Cicero, gdyby nie milicja, to bym nie zaszedł tak daleko.
-Dziękuję, proszę Pani.-powiedziałem na udzielenie mi informacji o kobiecie w trumnie. Chociaż wydaje mi się, że ona już spokój i tak miała, bo jest martwa i była taka cicha. Jak za życia świata nie zwiedziła, to chociaż teraz może.
Widząc milicjanta, schowałem się znów w koce, żeby nikt na mnie przypadkiem nie siadł. Wtedy też przyjrzałem się sobie. Brudny w pyle z trupa, z dachu, trochę ziemi, krwi i kurzu, do tego moja tunika jest porwana, bo zepsułem ją w celu zabandażowania się. Jestem okropnym niechlujem.
-Przepraszam, czy znajdzie się po drodze miejsce, żebym mogła się wykąpać?-zapytałem nieśmiało. Wiem, że jeszcze gdzieś jedziemy, a później jest droga powrotna, nie wiem czy wytrzymam tak długo bez zmienienia choćby ubrań. Bo przecież mam drugi zestaw ich, ten zestaw do pracowania w ogrodzie Pana Morbiusa.
Rhami
Rhami

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-wykastrowany (wygląda i brzmi jak dziewczynka itp)
-tatuaż na wnętrzu prawego ramienia
-urokliwa diastema
Obrażenia tymczasowe:
-
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Patrz w KP.
Źródło avatara : Reddit

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by NPC Nie Lip 18, 2021 9:57 am

Funkcjonariusze odwrócili głowy, w stronę Gide, gdy ta zapytała o miejsce do kąpania, po czym, zetknęli po sobie, jakby pytali o to samo siebie. W końcu blondynka zdecydowała się podjąć decyzję.
-Zatrzymamy się w Sadah, dalej raczej nie jedziemy. Tam wynajmiemy coś w gospodzie.
Zaproponowała, a Larry pokiwał na to głową, nie mając żadnych przeciwwskazań.
Jeśli zaś to było wszystko, wierzchowce zostały popędzone i ruszyły do przodu, ciągnąć powóz, który powrócił na główną ścieżkę, aby za niedługo, opuścić Lenth.

Z/T wszyscy
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Lenth Empty Re: Lenth

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach