Gospoda "Słowik i Skowronek"

3 posters

Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Gospoda "Słowik i Skowronek"

Pisanie by Mistrz Gry Sro Cze 06, 2018 3:55 pm

autor: ???
Potocznie nazywana "Ptaszkami" gospoda oferuje jedne z ładniejszych i zarazem droższych pokoi w porcie. Można tu dobrze zjeść, a nawet zakwaterować konia. Jako że zaplecze zajmuje stajnia, gościom pozostaje mały ogród przy werandzie i kwietny taras na piętrze, z widokiem na morze z latarnią. Dla bardziej wtajemniczonych gospoda oferuje również inne rozrywki, takie jak hazard, zakłady z zewnętrznych zawodów, towarzystwo panien, a nawet bycie pośrednikiem. Podobno wynajmowano tu pokoje służące do przemytu rzeczy, aczkolwiek niczego im jeszcze nie udowodniono. Gospodę prowadzi rodowity Medevarczyk Trambril Kalad wraz ze swoją towarzyszką, Mae, zza północnej granicy. Kobieta zarówno piękna, jak i niebezpieczna, lepiej jej nie zaczepiać.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Re: Gospoda "Słowik i Skowronek"

Pisanie by Aranai Zevis Czw Mar 05, 2020 1:19 pm

Słońce powoli zachodziło nad morską taflą, wprawiając nieboskłon w barwę czerwieni i pomarańczy, zaś mewy spokojnie przelatywały nad horyzontem, wydając charakterystyczne odgłosy, tak bardzo kojarzone z tym krajobrazem. Miasto żyło, a lampy rozświetlały uliczkę, natomiast "Słowik i Skowronek" żył pełną piersią, jeśli tak można powiedzieć o przybytku zapełnionym gośćmi. Było ciepło, w końcu szczyt lata, więc nie brakowało kobiet w skąpych strojach (oczywiście to zamierzony zabieg), a także bogatszych żeglarzy, chcący dać upust swym ciałom, zmęczonym po długich żeglugach. O tak, gdzie tu zaznać lepszej rozkoszy, jeśli nie w tym miejscu. Trambril wiedział jak zadbać o swoich gości, aby zawsze chcieli tu wracać.
Z tego też powodu, Aranai bardzo lubił tu zaglądać, jeśli był w Afraazie. Tym razem nie chodziło o żadne zlecenie, ani nawet gorący seks w akompaniamencie muzyki, mew, czy pijanych okrzyków grzeszników za ścianą. Dziś liczył się pieniądz...
-Antonio, jak będziesz się tak zastanawiać, to stwierdzę, że wygrałem walkowerem...
Rzekł do niego jakiś jegomość, ewidentnie stary wilk morski, oczywiście nie znając prawdziwej tożsamości elfa o ciemniejszej karnacji i z tatuażem na policzku. Tutaj miał całkiem inne imię.
-Przyjacielu, nawet jak przegrywam, to wygrywam. Lecz tym razem, nie jest Ci dane się przekonać, bowiem...- Wyłożył dobre karty. -...chyba znowu wygrywam.
Uśmiechnął się zawadiacko, a żeglarz uderzył pięścią w drewniany stolik, poirytowany. Zevis nie omieszkał w tym czasie przesunąć drachmy we własnym kierunku.
-Oszukujesz! Wy, pieprzone elfy, nie znacie uczciwości!
Oskarżył go, a Aranai dobrał kolejne karty, unosząc brew w górę i patrząc na niego z rozbawieniem.
-Ależ uczciwość to moje drugie imię! Antonio Uczciwość Hartares! A teraz graj, może się zrewanżujesz. Albo oddasz mi statek.
Puścił mu oczko, na znak prowokacji. Prawda była taka, że Aranai faktycznie oszukiwał, czego nauczył go Fabio, przyjaciel z Porannej Gwiazdy. A trochę grosza się przyda, ponieważ pensja ze zleceń nie jest jakaś rewelacyjna. Zwłaszcza, gdy ma się ochotę utopić smutki i kutasa w tak luksusowym miejscu.
-Zaczynaj, przyjacielu...
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Re: Gospoda "Słowik i Skowronek"

Pisanie by Frosch Misfit Czw Mar 05, 2020 4:23 pm

W końcu nadszedł ten cudowny dzień miesiąca gdy postanowiłem się umyć. Wlazłem elegancko do rzeczki, opłukałem siebie i ubrania, które pięknie wyprałem. Po wyschnięciu zabandażowałem, profesjonalnie rękę, używanym już kiedyś bandażem, którego było trochę za mało, ubrałem się, przyciąłem brodę nożyczkami i ruszyłem w miasto.
Dlaczego taka nagła decyzja o zadbaniu o siebie zapadła? Gdyż drodzy państwo. Znalazłem trochę pieniędzy i wcale nie były ona kradzione ani wyżebrane! Leżały to wziąłem, bo się nikt nie interesował nimi. Skoro mam pieniądze to się odstrzeliłem, bo do baru idę balować za trzech!

Dziwnie pachnąc, ale nie śmierdząc zgnilizną, zjawiłem się przed drzwiami gospody, którą wiele razy mijałem jak łaziłem po śmietnikach. Zdjąłem kaptur z łba, bo w kapturze wyglądam dziesięć razy bardziej podejrzanie, i z uśmiechem wlazłem do budynku, oglądając się dookoła, po wszystkich twarzach. Dzisiaj mam w planach tutaj posiedzieć, jak prawdziwy obywatel z prawdziwej opowieści. Nieprzychylnych spojrzeń nie zauważałem, bo i po co miałbym zauważać?
Podtuptałem dziarskim krokiem do lady i walnąłem pieniądze na blat.
-Dwieście czystej proszę.- rozkazującym tonem rzekłem, ale dodałem przymilne proszę na końcu, bo ja miły chłop jestem w głębi mojego menelskiego serduszka. Posłałem facetowi z obsługi uśmiech, a zęby moje jak gwiazdy wyglądały, żółte, daleko od siebie i czasem spadały na ziemię.
-Kradzionych pieniędzy nie przyjmujemy.- rzucił oschle chłop, szybko straciwszy mną zainteresowanie. No i tyle w temacie, nic dodać nic ująć.
-Jakie kradzione, czy ja kradnę? Ja mam rączki czyściutkie.- zacząłem się tłumaczyć, unosząc zjechane, zmęczone, ale dość czyste dłonie.- Toż to nie kradzione, ja je zarobiłem, ciężką pracą, na lepsze się zmieniam.- zacząłem żarliwie go przekonywać, opierając się ponownie o blat.- Nieposzanowanie moich praw. Należy mi się odpoczynek po pracy, a mi tego fircyku odmawiasz? Mi?- gadałem dalej i nawet nie zobaczyłem jak podchodzi do mnie chłop wielki na schwał i wali mnie łapą w ramię, ściskając je mocno. Dopiero wtedy go zobaczyłem, bo choć duży, to jak pantera się skradał skurczybyk.
-Dobry, dobrze, że pan jest, bo mi nie chcą alkoholu sprzedać..- już chciałem mówić dalej, ale szarpnięty za rękę skrzywiłem się paskudnie, bo to prawa ręka była, ta niedorobiona, co zawsze się diabli. Cóż, mężczyzna nie trzymał mnie za nią długo, bo po sekundzie puścił ją, jakby go ogień piekielni lizną po dupie. A masz smrodzie bydlęcy, masz, widzisz jak ci ładnie dłoń umorusało moją ropą. Widzisz? Moja własna!
Już po chwili oberwałem w mordę od tego, wrażliwego na moje soczki z ręki, śmiałka. Poleciałem na bar i odbijając się od niego i wywalając przy okazji krzesło, runąłem na ziemię. A przecież nawet pijany jeszcze nie byłem.
-Ty kurwiksie tasiemczy.- podnosząc się do czworaka i dysząc jak parowóz, splunąłem na ziemię, po czym poderwałem się do pionu, od razu doskakując do tego pochopnego w osądach głupka.
Objąłem go w pasie i siłą rozpędu polecieliśmy na stół za nim, rozwalając uroczemu trójkątowi szamę.
Ja się tylko napić chciałem. Już zaraz, znów oberwałem z pięści, tym razem w brzuch, więc machnąłem ręką gdzieś, trafiając w kogoś, sam nie wiem w kogo, ale musiało zaboleć, bo już po chwili usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła i łamanych nóg krzeseł w innym końcu sali, a może w całej sali to było i poczułem jak dostaję kopa w zadek. Ogólnie zaczęła się robić burda niezła, a że uciec średnio miałem jak to zwyczajnie się w szarpaninę zacząłem wkręcać.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Re: Gospoda "Słowik i Skowronek"

Pisanie by Aranai Zevis Czw Mar 05, 2020 6:39 pm

Grali dalej, bo wilk morski był zbyt naiwny, by odpuścić, natomiast skrytobójca zbyt dobrze się bawił w swoim oszustwie. Też nie znał granicy, kiedy należało się wycofać. Zrobiło się jednak pikantnie, gdy na parterze zaczęły rozbrzmiewać jakieś krzyki. Żeglarz odwrócił wzrok, aby zerknąć przez balustradę co się dzieje, bo usłyszał dźwięk bójki, jednak szybko powrócił wzrokiem na Elfa, który był niestety zbyt wolny w dokładaniu asa...
-TY SKURWYSYNIE! OSZUKIWAŁEŚ!
Warknął, rzucając kartami.
-Cóż, co prawda to prawda, ale czy ja Cię rozliczam z matki...?
Spytał figlarnie, co jeszcze bardziej go rozwścieczyło, co poskutkowało zrzuceniem wszystkiego na ziemie, oraz wyciągnięciem się przez stolik, aby złapać Złotowłosego za fraki. Ten zareagował natychmiast, wyciągając sztylet i nacinając mu skórę na nadgarstku, przez co z krzykiem puścił go. Schował zmoczone krwią ostrze, a następnie chwycił stolik, który wywalił na bok, samemu rzucając się na żeglarza...
Zabawa na dole grała w najlepsze, natomiast osiłek który walczył z Menelem, miał się przekonać, że należy patrzeć w górę, kiedy chwilę po uderzeniu bezdomnego, spadł mu na głowę stary żeglarz, "wypadając przypadkiem" przez balustradę. Jakby Frosch spojrzał w górę, zobaczyłby na piętrze Aranaia, który właśnie wychylał się przez barierkę.
-Taka zabawa beze mnie...?
Zapytał go, choćby żartem, aby zaraz samemu zostać chwyconym przez innego ochroniarza, który widział co zaszło. Obrócił Elfem i już chciał mu wywalić sierpowego, lecz ten wykonał unik, samemu przywalając mu w szczękę od spodu, a następnie prosto w nochal z drugiej pięści. Mężczyzna poleciał na ścianę, jednak odbił się od niej i ruszył na Zevisa jak nosorożec.
-O nie, nie nie, to głupie!
Zawołał Blondyn, ale zderzył się z tym taranem i obaj wylecieli przez barierkę, wyłamując deski, oraz ciężko spadając na ziemie, gdzie rozpętywał się chaos. Aranai nie miał takiego twardego lądowania, więc wykorzystując oszołomienie przeciwnika z którym poleciał w dół, kopnął go w głowę, pozbawiając przytomności. Następnie wstał z ziemi, otrzepując ręce.
-Ja mam pecha do tego miasta, zawsze spadam z dużych wysokości.- Skomentował, po czym zerknął na Menela. -Uchyl się, przyjacielu!
Zawołał, a kiedy ten to z pewnością zrobił, uniknął uderzenia jakiegoś furiata, jednak furiat nie uniknął zderzenia z pięścią Elfa. Ten kolejno chwycił Froscha, aby go wyprostować.
-Mów mi Antonio!
Wyszczerzył zęby, po czym go puścił i przywalił w splot słoneczny jakiegoś typka, który tracąc oddech, nawet nie dostrzegł, jak zwinne palce Zevisa odbierają mu mieszek drachm, szybko skitrany pod pazuchę. Może się już tu nie zabawi, ale zarobić można. Gdzie dziesięciu się bije, tam Aranai zyskuje!
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Re: Gospoda "Słowik i Skowronek"

Pisanie by Frosch Misfit Czw Mar 05, 2020 7:34 pm

Walka już po chwili sięgnęła pięterka, ale menel nie wiedział czy to przez niego to wszystko, czy się z kimś zgrał czasowo.
Po raz setny w swoim życiu spróbowałem smaku męskiego przedramienia, gdy próba uderzenia mnie przez napastnika zakończyła się wbitymi w mięso zębami. Niby jedzenie swojego gatunku z lekka jest nieeleganckie, ale czego się nie robi dla przetrwania. Poderwany z ziemi przez ochroniarza, kopnąłem go w piszczel buciorem i trzymany za szmaty już szykowałem się do ataku pięścią uzbrojoną w kawałek deski, ale z nieba spadło mu wybawienie. Boski anioł rzucił się na agresywnego ochroniarza, ale anioł chyba nie spadał z niebios z własnej woli. Zrzucił go bowiem smukły bożek o ziemnej skórze i cud, blond włoskach. Zadarłem łeb i spojrzałem na chłopaka, marszcząc brwi. Chyba mam przed oczami lekkomyślnego idiotę. Długo nam popatrzeć na siebie dane nie było, jego dopadł jego ochroniarz, a mnie moje stadko szpakowatych opryszków, z którymi nie było tak trudno się rozprawić mając broń. Zamachnąwszy się, wycelowałem jednemu w gębę, a że chłopak spróbował uskoczyć, to decha trzasnęła go od boku w nos, łamiąc go i natychmiast wywołując fontannę krwi i smarków. Kolejnego posłałem na ziemię, kopnięciem w kolano i aż sam się skrzywiłem, widząc nienaturalny kąt pod jakim była wygięta noga. Cóż... ,,Przepraszam chuju, nie chciałem, ale tak jakoś wyszło?"
Nie trzeba było w sumie czekać długo na moje ponowne spotkanie z blondaskiem, bo jak widać lubił on zarówno zrzucać innych z wysokości, jak i sam się z nich zjebywać. Nie przejąłem się nim zbytnio i kontynuowałem walkę, z ostatnim szpakiem, który chciał mi przywalić i zrobił to nawet nieźle, ale no kilka warstw materiałów stłumiło nieco jego moc. Mimo tego syknąłem i wyprowadziłem chaotyczny z pozoru atak, który trafił go idealnie w szyję. Zszokowany biedak zaczął się krztusić i dusić, gdy ja lekko zaskoczony słowami elfa, zrobiłem co kazał
Przedstawił się, jak normalnie w książce. Ratuje mi zad jak jakiś lovelas, przedstawia się w między czasie pokazując zęby. Cóż, tego się nie spodziewałem, ale jak los daje wybawcę, to biorę.
-Dobra, będę!- odkrzyknąłem mu jakby nie sprzeciwiając się. Mówić mam Antonio dobra, może woli to bardziej niż Panie Złoty, Kochany. Antonio, a gdzie twój makaron?
Nie byłem w tak dobrym nastroju jak towarzysz. Ja tu przyszedłem się kulturalnie napić po kąpieli, a teraz znów jestem spocony, brudny w jakichś trunkach, ręka mnie rozbolała, a i znalezione pieniądze zgubiłem. Oj chmurki i księżyc czuwają abym nie chlał, a jak chcę to za karę obijają mi pysk czyimiś rękami. Rozumiem przesłanie. Następnym razem, jak znajdę pieniądze, to nie zbliżam się nawet do gospody.
Rozbieganym wzrokiem omiotłem karczmę i nie widziałem żeby sytuacja się jakoś mniej więcej uspokajała. Każde uderzenie wywoływało większe napady agresji. Nie wiem jak oni, ale dla mnie zabawa kończy się tutaj, czas brać nogi za pas, bo jak tu zaraz straż wpadnie czy coś, to menele pierwsze po dupie oberwą, zwłaszcza menele bez dokumentów i tacy piękni jak ja.
Doskoczyłem do elfa i złapałem go z tyłu, za kołnierz i zacząłem wlec do wyjścia. Będzie mi się gówniarz bił z innymi jak jakiś szczeniak kompletny. Zero myślenia o przyszłości!
Mógł mi się wyrywać, ale w sumie jak próbował to jakoś nie zmuszałem go to posłuszeństwa, bo i tak bym go zaraz puścił, gdyż musiałbym się bronić przed tym jełopem z potłuczoną butelką. Wyjąłem nożyczki i wykonując szybki unik przed niebezpiecznym szkłem, wbiłem facetowi ostrze nożyczek w nogę. Dziki wrzask rozległ się w pomieszczeniu, nieco wyróżniając się na tle innych wrzasków, ale nie trwał długo. Spanikowany właściciel po sekundzie leżał na ziemi, gdy mocnym strzałem pieści w szczenę dokończyłem co zacząłem i kontynuowałem ucieczkę.
Oberwałem jeszcze na odchodnym pustym kuflem w ramię, ale udało mi się wypaść na dwór, na świeże, piękne powietrze. Truchtem przebiegłem kawałeczek, otrzepując się z mokrości piwska co mi zalało ubrania. Nie ma opcji, że się wykąpię drugi raz. NIE.MA.OPCJI. Będę śmierdzieć.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Re: Gospoda "Słowik i Skowronek"

Pisanie by Aranai Zevis Pią Mar 06, 2020 10:06 am

Burda trwała dalej, a wbrew obawom Menela, o wzywaniu milicji, Elf wiedział dobrze, że nikt tu tego nie zrobi. Udupiliby tylko siebie, bo śledztwo doprowadziłoby mundurowych do nielegalnego hazardu i prostytucji. Dlatego należało brać sprawy w swoje ręce.
Członek Porannej Gwiazdy korzystał ile wlezie, bo z każdą kolejną obitą mordą, zgarniał tyle drobniaków ile się dało. Trzeba było odrobić utraconą wygraną w karty. Że też niektórzy nie umieją przegrywać z klasą…
-Ej, kolego, upuściłeś coś.
Rzucił do jegomościa przed sobą, który właśnie zdzielił kogoś wazonem. Mężczyzna spojrzał w ziemie, a wtedy dostał po uszach od Elfa, co ogłuszyło go całkiem. Ten uiechnął się rozbawiony. Zobaczył, że jedna z panien do towarzystwa biegnie wystraszona, chcąc ominąć całe pole bitwy, więc ten chwycił ją za biodra, obracając w swoją stronę, oraz dociskając do siebie, po czym pocałował ją namiętnie. Gdy przestał, wrzucił jej dwie drachmy do dekoltu.
-Nie zapomnij o mnie, moja mała.
Puścił jej oczko, następnie uwalniając z uścisku, a kobieta oniemiała popatrzyła na niego jeszcze chwilę, aż ruszyła dalej.
Elf nie miał chwili na zastanowienie, bo ktoś szarpnął go za kołnierz i zaczął wyprowadzać z przybytku.
-Ale to już? Po zabawie?
Spytał Froscha, którego szybko rozpoznał, a gdy ten go już puścił, razem biegli dalej. Nie minęło dużo czasu, aż wydostali się z tego chaosu na świeże, piękne, tropikalne powietrze, gdzie muzyka wciąż grała. Kiedy się zatrzymali, Aranai zaczął otrzebywać ubranie, jeśli miało to cokolwiek dać.
-Trzymaj. Żebyś stratny na tym nie wyszedł.
Wtem rzucił mu wypchany mieszek, coby mógł go sobie zatrzymać. Na pewno wyszedł stąd bogatszy, niż wchodził. Może za to przyjdzie mu lepiej zjeść i doprowadzić resztki siebie do porządku, aby już go nie wywalali. Albo kupi tanie wino i zapije sie w rynsztoku, albo w porcie. Jego wybór, nie oceniał.
-Jak mam Cię nazywać, przyjacielu? Byliśmy dziś kompanami bitki, cholera wie, czy nie przyjdzie nam się jeszcze spotkać.
Zaśmiał się melodyjnie, zakładając ręce na piersi, po czym zwrócił się w stronę gospody, w której wszystko ucichło. Nie było komu walczyć. A gdyby tylko obsłużono bezdomnego…
-Całe Afraaz, miasto wszelakiej niegodziwości, gdzie nawet płacisz za dostanie w mordę…
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Re: Gospoda "Słowik i Skowronek"

Pisanie by Frosch Misfit Pią Mar 06, 2020 4:33 pm

Koleżka ewidentnie się rozkręcał i nawet w walce rwał samiczki, liżąc się z nimi na widoku innych. Kto co lubi, ja bym też się chętnie z kimś całował, najlepiej z szyjką butelki ukochanej wódeczki, której mi sprzedać nie chcieli.
Złapałem ziomeczka za kołnierz i zacząłem wlec w stronę drzwi, już po chwili go puszczając, gdyż drobne problemy mnie napotkały.
Wybiegliśmy na dwór, a paniczyk zaczął się otrzepywać. Już chciałem go w myślach zwyzywać, ale rzucił mi pieniądze. Skinąłem głową, wpychając mieszek gdzieś do jakiejś kieszeni pod szmatami.
-Ano, może, świat jest mały.- powiedziałem, pociągając nosem i podając chłopakowi lewą rękę, bo już mam doświadczenie, że lepiej podać złą rękę niż chora rękę.- Żaba jestem, albo jakkolwiek.- przedstawiłem się w końcu ładnie, ale jakoś nie przywiązuję uwagi do swojego imienia, no bo i nikt mnie specjalnie nie woła po nim. A nazwisko to już kompletnie nie wiem po co mi. Używam go tylko na komendzie albo u słabego lekarza w czasie darmowego badania.
Spojrzałem wraz z nim na gospodę, ale było to tylko nędzne rzucenie okiem. Mam pieniądze i jestem brudny, do karczmy i gospody tak średnio, lepiej gdzieś do sklepiku podejść, albo poczekać na wieczór. Się zobaczy. teraz jestem zirytowany, więc nie chce mi się pić.
-No tak to chyba wszędzie raczej jest, jakoś za takimi jak ja nie przepadają, sam nie wiem dlaczego. A przecież się umyłem nawet, durnie buce.- jawnie obmacałem zęby językiem, sprawdzając czy te co mi zostały dalej są na miejscu.- Tak w ogóle to co na górze się działo? Bo tak moje mordobicie szybko poszło na piętro?- zapytałem, nie patrząc na gostka, co właśnie na piętrze siedział przecież. Rzadko jest tak, że ktoś bez powodu zaczyna walkę na innym poziomie. Ściągnąłem mocniej uświnione bandaże. Się je wypiere na luzaczku, w rzece, ja wprawę mam!
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Re: Gospoda "Słowik i Skowronek"

Pisanie by Aranai Zevis Sob Mar 07, 2020 10:47 am

Aranai kochał swój kraj. Cesarstwo zapewniało atrakcje, z ładnym klimatem do tego. Ciepełko, które prosiło by iść na płaże i poznać kilka młodych dziewoj lub urżnąć się jak świnia w akompaniamencie pirackich szant. Ah, jak on tęsknił za Afraaz. W górach Sebvor szło się zanudzić.
-Żaba, zapamiętam.- Uścisnął mu lewą dłoń, widząc bandaże na tej prawej. Nie dopytywał, zwłaszcza że biedota różne choróbska łapie. -Jakbyś pytał o Antonio Hartaresa, wszyscy w Afraaz powiedzą Ci gdzie mnie szukać. O ile będę w mieście. Niedługo wypływam w rejs, więc korzystam z dobrodziejstw lądowych!
Rozłożył ręce z uśmiechem, łgając ile wlezie, zaś nie dając po sobie poznać żadnej nieszczerości. On już po prostu był zbyt dobry w zmianach tożsamości. Była jedna zasada. Aby nigdy nie przedstawiać się prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Bo nawet menel może skojarzyć wtedy fakty. A nie chciał go zabijać przez głupi nadmiar wiedzy. Wydawał się porządnym żulem.
Założył ręce na piersi ocierając palcami podbródek w zastanowieniu.
-Wszędzie tak jest, przyjacielu. Dyskryminują nas za to, że odstajemy od innych. Ciebie za brak zęba, mnie za uszy! I gdzie sprawiedliwość w tym cesarstwie, oraz tolerancja!- Uniósł się lekko, choć to wszystko było teatralnie zorganizowane, nawet przeszedł ze dwa kroki, aby na pięcie obrócić się do niego. -Widzisz, Medevarczycy nie lubią przegrywać. Gość zezłościł się na moje dobre karty, a z tych nerwów się potknął i wyleciał za barierkę. Ktoś pomyślał, że to moja wina i się na mnie rzucił! Resztę znasz.
Wyjaśnił, oczywiście tak, by racja była jego racją, bo jakżeby inaczej mogło być.
Spojrzał znów na dłoń Menela i zaczepnie na niego samego.
-Ej, ta łapa dobrze nie wygląda. Mama mówiła, żeby się tyle nie onanizować, bo ręke uszkodze, ale nigdy nie brałem tego na serio…
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Re: Gospoda "Słowik i Skowronek"

Pisanie by Frosch Misfit Sob Mar 07, 2020 2:01 pm

To, że zapamięta moje imię poddawałem w wątpliwość, bo i po co mu moje imię na przyszłość, jak możliwe, że się więcej nie spotkamy. Chociaż kto wie, może mijamy się codziennie na ulicy, ale nie zwracamy na siebie uwagi, bo się nie znamy, a teraz będziemy się wszędzie widzieć? Bo jak jesteś w ciąży to widzisz wszędzie kobiety w ciąży, a jak kogoś poznasz, to większe szanse są na to, że go w tłumie wyłapiesz.
Uśmiechnąłem się tylko wymuszenie i skinąłem głową. Raczej szukać go nie będę, na pewno nie teraz, no chyba, że faktycznie mnie coś przyciśnie. Tylko po co mi spiczastouchy kochaś?
Na mowę o sprawiedliwości uśmiechnąłem się rozbawiony. Obaj raczej wiedzieliśmy, że nierówność i bieda są normalne i zawsze będą, bo tak już jest i nie ma na to rady. Nierówności są nie do pokonania zwyczajnie. Wzruszyłem ramionami jakoś nie angażując się w jego teatralne gierki.
-Musiał być naprawdę wkurzony albo naprawdę schlany żeby takiego fikołka odwalić.- ofuknąłem mu, patrzą na niego uważnie, z chytrym uśmiechem. Wybielanie siebie w historyjkach nie jest mi obce, ani trochę, ale chłopak dał mi pieniądze to nie będę na niego narzekał.
Liczyłem, że ręka przejdzie dość niezauważona, ale no przyciągała uwagę. Nikt w sumie poza mną i pracownikami tamtej miejscówki nie wiedzą co mi się w łapę stało.
-E tam, matka głupoty gadała, sama pewnie na ręcznym dzień w dzień jechała.- burknąłem niezadowolony. Matki jakoś dobrze mi się nie kojarzą, bo zwyczajnie lubią kłamać. -Zdarza się zwyczajnie czasem, że jak się z ziomkami wali konia podczas wzywania demonów w czasie rytuału to kogoś zajebie, a komuś rękę rozpierdoli. Życie i kochający mnie pech.- powiedziałem z powagą i jakby nostalgią w głosie, patrząc na kończynę z lekkim obrzydzeniem i swego rodzaju obojętnością. Cóż walka z demonami brzmi lepiej niż pływanie w oleju.
-Chujek.- rzuciłem pod nosem w stronę gospody, spluwając na ziemię. A była jak ładnie zabezpieczona to musiał gburas złapać i mi rozwalić dzień.
-Więc słyszę młody, że mimo świadomości ryzyka uprawiasz rozkoszną miłość ze sobą. Ryzykant widzę.- uwielbiam tworzyć ładne zdania. Czuję się bogato na umyśle i duszy.
-To czyli płyniesz gdzieś czyli. Całkiem fajnie chyba. Nie wyglądasz na marynarza, ale no chuj. Jakiś taki lichy jesteś z wyglądu. Co ty tam robisz?- zapytałem w sumie nie zastanawiając się, że może nieco gostka obraziłem, przez to, że mój obraz marynarza może jest zakrzywiony jak połamane paluchy.
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Re: Gospoda "Słowik i Skowronek"

Pisanie by Aranai Zevis Nie Mar 08, 2020 9:38 am

Aranai był wyjątkowym elfem i tego nie można było mu odmówić. Gdy większość przedstawicieli leśnej rasy uchodziła za dumne istoty żyjące wśród koron drzew, on wydawał się jakby całkiem do nich nie pasował. Zaklimatyzowanie w świecie ludzkim, podejście do życia, oraz poczucia przywiązania do Medevaru jako całości, mogło sugerować, że gdyby nie szpiczaste uszy, każdy wziąłby go za typowego Senemczyka. Dlatego dla takiego Froscha, mogło być to niepojęte, albo przynajmniej ukrywał, że ten fakt go jakkolwiek obchodzi lub zainteresował. W tym świecie elfy się albo lubi, albo potępia. Z Zevisem już trudniej.
-Przyjacielu, a kto siedzi w barze na trzeźwo? Prawdziwi szaleńcy. Marynarze zaś nie słyną z granic do alkoholu. A widocznie chciał się popisać, że i latać umie. Jak skowronek. Powinni zmienić nazwę, nasuwa złe pomysły.
Zażartował z uśmiechem, nie chcąc mimo wszystko drążyć swego udziału w tym incydencie. On był przecież niewinnym uczestnikiem burdy, powstałeś oficjalnie z powodu przybycia bezdomnego do luksusowego pseudo burdelu…
Na słowa o matce i jeździe na ręcznym, wybuchł melodyjnym śmiechem.
-Taka praca, co zrobisz.- Odparł, bez grama powagi, bo i po co. Miał dystans do kobiety, która sprzedała go za dwie drachmy, a będąc wychowanym w takiej patoli jaką jest Poranna Gwiazda, ma się w dupie co inni pomyślą, słysząc o byciu synem kurwy. -Dlatego nie ufam demonom! Kiedyś z jednym przyszło mi obcować… za duże żądania miał wobec możliwości śmiertelnika. Lecz ciesz się, że poszło po łapie, a nie życiu. Kolegów też spotkała taka nagroda za budzenie pradawnych stworów?
Spytał, równie poważnie, odbijając piłeczke, a ile było prawdy w tych słowach, kto wie. To tak jakby pytać starej baby ze wsi, czy widziała ducha. To powie ci, że i czarta w kuchni dostrzegła, bo modlitwy nie zmówiła.
Na jego słowo "młody" uniósł brwi. Byli raczej w podobnym wieku, choć wyniszczający tryb życia bezdomnego mógł postarzać Żabe. No ale trzeba też dodać, że elfy cierpiały na przypadłość wiecznej młodości, choć nawet jak na ich rasę, Zevis faktycznie był młody, ledwie ukończywszy cykl rozwoju dojrzewania. Ale co on się będzie tłumaczyć gościowi z ulicy.
-Ryzyko to moje trzecie imię! Antonio Uczciwość Ryzyko Hartares! Ale tak, życie zwykło mnie nauczyć, że każda forma rozkoszy jest tą odpowiednią. Wolałbym umrzeć w czasie spazmów orgazmu, niż od sztyletu.
Zaśmiał się, choć tym razem był szczery. Cały Aranai, hedonista od siedmiu boleści.
-Nie mówisz mi tego jako pierwszy, więc nie uznam tego za obelgę. Przecież kapitan statku "Lemarie" nie musi być wielki jak stodoła. Wystarczy dobrze walić rum, popijać go grogiem i krzyczeć na innych wyzywając ich od "szczurów lądowych" i tak dalej. Fajna robota, też zostań kapitanem. Znajdź prace, weź kredyt w banku…
Odpowiedział, z cwaniackim uśdmiechem.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Re: Gospoda "Słowik i Skowronek"

Pisanie by Frosch Misfit Nie Mar 08, 2020 12:30 pm

-Nie, niech nie zmieniają. Ta selekcja naturalna niech sobie robi swoje. Mniej idiotów będzie się szlajało po tej ziemi.- posłałem mu wymuszony szczerbaty uśmiech.
Żart o matce wszedł mu gładko i nawet się nie obruszył, co mnie nawet ucieszyło. Mam co do tego pewne podejrzenia, ale no nie będę się w to zagłębiał.
-Koledzy niestety zginęli, a ja oskarżony o morderstwo uciekłem z Tenkaraou, aby nie dostać wyroku śmierci, przeżyć, choćby za cenę wyzbycia się godności i wszelkich wygód. Chociaż teraz jak sobie myślę to większą przyjemnością byłaby śmierć u boku wiernych przyjaciół, z którymi się znałem od dzieciństwa, dzieliliśmy się michą i razem przezwyciężaliśmy trudności. Kiedyś dołączę do moich braci, którzy z radością przyjmą mnie do swych domów w innym świecie, klepiąc pokrzepiająco po ramieniu i mówiąc ,,Dobrze cię widzieć Żabo. Dobra robota."- wypowiedź podczas której patrzyłem się nieobecnym wzrokiem w dal zakończyłem westchnięciem lekkiego przygnębienia. Frosch, jakby spokojnie, to był tylko olej i wredny właściciel lokalu, a nie jakieś dziwne rzeczy jak mienie przyjaciół. W sumie może od dzisiaj będę taką historyjkę sprzedawać. Jak gdyby nigdy nic wróciłem do dalszej części rozmowy, wytykając chłopakowi lekkomyślność i ignorowanie niebezpieczeństwa.
-W sumie ma to sens, jakbym miał wybór też bym pewnie wybrał przyjemniejszą śmierć.- podrapałem się rozwaloną ręką po brodzie z uśmiechem. Chociaż potem znajdą cię ze stojącym kutasem i no jeszcze zaczną ujeżdżać. Może by to wskrzesiło kogoś w sumie. Kto ich tam wie, próbować można.
-Więc, musisz mieć dużo charyzmy że jakieś osiłki o różnym rozwinięciu mózgu cię słuchają.- powiedziałem, teraz nie podając w wątpliwość jego słów. Niech se robi co chce. Grunt, że nie wiem co.
-To ty kredyt już masz, że takie wspaniałe rady dajesz? Dla kogo pracujesz? Taki świeży, a już udupiony na 300 lat. Dzieci twoje będą spłacać twój gnój.- rzuciłem trochę zniesmaczony taką polityka. Muszę mieć pracę by wziąć kredyt i muszę wziąć kredyt by się ogarnąć i pracę znaleźć. Normalnie wpadniesz w błoto niechcący i nie masz już nigdy jak wyjść.
-To ten zasuwaj na łódkę swoją i dobrych wiatrów. Jedzcie dużo fasolowej.- powiedziałem mu jakoś czując, że za długo z nim już gadam. Dziwne mi się to wydawało, ale nie było jakieś niemiłe. Zwyczajnie mój limit wypowiedzianych dzisiaj słów został przekroczony.
Otrzepałem ciuchy na odwal, odwracając się zadem do elfika i ruszyłem w swoją stronę, na poszukiwanie jakiejś budy z alkoholem.

Z/T?
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Zaczynaj, przyjacielu

Pisanie by Aranai Zevis Pon Mar 09, 2020 10:00 am

Zaśmiał się na jego pierwsze słowa.
-Podzielam Twoją opinię, przyjacielu. Jestem przeciwnikiem marnowania powietrza.
Odparł na swój sposób, bo w końcu gadał z seryjnym mordercą, znawcą sztuki wyrafinowanego zabójstwa, malarzem krwi i tak dalej. Po prostu, żadne życie nie miało wystarczającej wartości, by starać się je zachować. Niektóre po prostu powinny istnieć krócej od innych.
Słuchał z uwagą historii, która była wyssana z palca, ale kiwał głową, jakby we wszystko wierzył i próbował przyswoić. Jaki sens miała rozmowa, w której obaj obrzucali się wzdurnymi historyjkami? A bo czemu nie. Może faktycznie zapomną o sobie wzajemnie, ale nie to się liczy. Menele są niedoceniani. A każda znajomość z żywą istotą może mieć korzyści, tylko los tłumaczy, jakie dokładnie.
-Oby odnaleźli spokój w krainie wiecznego trzepania.
Odpowiedział tylko, nie wdając się w głębsze dyskusje. Temat raczej można uznać za zakończony.
Jego komentarz o charyzmie zbył cwaniackim uśmieszkiem, w którym nie było za grosz powagi. To bardziej przypominało "kto lepiej skłamie", niż udowadnianie sobie kto co potrafi i kim jest. Rozluźnił ręce, by skierować się w stronę Menela.
-Mój przyjacielu, kredyt jeszcze zaciągnąłem u Cesarskiej Kompanii Handlowej "Anatell", ale zbankrutowali, więc jestem czysty i bogaty! Też znajdź sobie jakąś korporacje i czekaj, aż splajtują! Będziesz wygrany w życiu!
Doradził, puszczając oczko. Oczywiście, że żadnego kredytu nie było, ale śmiesznie było ripostować każdą złośliwość Żaby. Bawił się wyśmienicie.
Kiedy ten się pożegnał, Elf ukłonił się, jedną ręką za plecami, drugą w powietrzu, jak do prawdziwego księcia, a nie bezdomnego.
-I Tobie życzę powodzenia, compadre, gdziekolwiek będziesz chciał się napić.
Powiedział, a gdy już Frosch się oddalił, Skrytobójca się wyprostował i ostatni raz spojrzał na przybytek. Prędko tu nie wróci. Ale póki Mistrz Jorkas nie ma zleceń, to co zaszkodzi zabawić jeszcze w Afraaz, mieście rozpusty...?
Ruszył przed siebie, tam, gdzie go zechcą.

Z/T
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty W poszukiwaniu odpowiedzi

Pisanie by Aranai Zevis Wto Mar 17, 2020 10:35 pm

Nabrzeże przepełnione było kupcami i marynarzami, każdy pochłonięty pracą lub nic nie wnoszącymi pogaduchami, o tym jak wiatry na morzu, albo jakie plany na lądzie, przed kolejnym wypłynięciem. Wśród tego zgiełku przechadzał się złotowłosy mężczyzna o szpiczastych uszach, oraz śniadej karnacji, dopieszczonej tutejszym słońcem. Jego zielone oczka błądziły po różnych zarośniętych buźkach, kiedy to jego własna wyrażała ogólnie dobry nastrój. Rzadko z niego wypadał, zwłaszcza jak w dłoni miał butelkę kończącego się już rumu. Uwielbiał ten smak, do którego przyzwyczaili go piraci, z którymi szło mu kiedyś żeglować, co więcej, przynależeć do ich wesołej gromadki. Może nie miał prawdziwego domu i legalnego zawodu, ale Poranna Gwiazda zapewniała mu wiele możliwości. Dzięki temu kim był, zwiedził kawał znanego im świata, badał różne lądy, nowe kultury, oraz poznawał wyjątkowe persony. Tego nikt nie mógł mu odebrać, a ceną tego wszystkiego, była krew nieznanych mu ofiar. Nie narzekał, nie żałował. Tak musiało być. Ktoś musiał umierać, by ktoś miał dobre życie. Nigdy nie miał zamiaru być na dnie, a tylko piąć się wyżej. Może kiedyś będzie bogaty i kupi sobie okręt, który będzie zacumowany właśnie tu? Czemu by nie. Afraaz to idealne miejsce dla takich odmieńców i degeneratów jak on. Ale cóż, chyba to musi pozostać w sferze mrzonek. Skrytobójca pozostanie skrytobójcą, nigdy nie osiądzie na stałe...
-Leśny elfie, może wyrwę Cię z tych przemyśleń...?- Zawołał jakiś jegomość, który siedział na rozłożonym dywanie, otoczony fajkami wodnymi. Urodę to on miał co najmniej cygańską. -Każdy zasługuje na chwilę wytchnienia...
Dodał, aby go zachęcić do zapalenia. Trzeba przyznać, wiedział jak gadać.
-Nie lubię tego określenia, jakbym faktycznie w lesie siedział... Mów mi Jartes.
Odparł mu Elf, siadając ze złożonymi na krzyż nogami, na przeciw niego, oddzielony jedną z fajek wodnych. Cygan uśmiechnął się, czując, że to nie jest prawdziwe imię Złotowłosego.
-Cóż, tak się utarliście w naszych głowach, Jartesie. Lecz ja nie oceniam po okładce. Zwę się Abril Ih'Anar Ibn Khalid Izrac Ahad. Sprowadzam "specjalny" tytoń zza granicy. Kilka drachm, a szisza należy do Ciebie, aż ją wypalisz.
Zaproponował, oczywiście nie pozostając w pamięci ze swoim bardzo długim imieniem, jednak Aranai stwierdził, że w sumie co mu szkodzi. Jednak brzmiało to niebywale dziwnie.
-"Specjalnym"...?
-Ano. Nie zdradzę dokładnie, bo obowiązują mnie deklaracje zachowania tajemnicy, lecz klienci zawsze mówią o niezwykłych wizjach przyszłości, które odmieniają ich życie. Spróbuj, sam się przekonasz.
Odparł, wręczając mu szyjkę sziszy. Elf przekazał mu wystarczającą zapłatę, po czym przesunął się na bok, aby oprzeć głowę i plecy o belkę. Następnie przyłożył ustnik do warki, zaciągając się aromatycznym dymem, wywołując w naczyniu bulgot wody. Wypuścił chmurę, a oczy zrobiły się od razu jakieś mętniejsze...

Krew... krew ściekała po jego dłoniach... a on stał, patrząc w ciemności. Nie widział przed sobą niczego, do momentu, aż gwiazda rozjaśniała w pustce. Wpatrywał się w nią, ale ta zaczynała powoli gasnąć. Nie rozumiał. Podłoga spływała krwią, w takiej ilości, że obejmowała jego kostki. Słyszał szepty mówiące: "zawiodłeś" powtarzane jak w transie. Obracał się, lecz nie mógł zobaczyć nikogo innego. Zostało to jednak przerwane, odgłosem mew, oraz dziwnym charakterystycznym zapachem kadzidła. Nie wiedział nawet kiedy, przed nim zmaterializował się ołtarz, oraz freski, jak w... kaplicy? Ale ściany też zaczynały spływać krwią... wszędzie już była ta cholerna lepka ciecz... To trwało, aż... zamknął oczy...

Otworzył powieki, a wzrok miał zamglony. Słońce powoli zachodziło, a szisza wypaliła już swój cały tytoń. Zagubiony Aranai spojrzał na Cygana, który siedział tak jak wcześniej, wpatrzony w niego z zaciekawieniem.
-Ujrzałeś odpowiedzi...?
Spytał, a Elf z początku nie wiedział co powiedzieć. Zasnął? Odpłynął na kilka godzin? Czym było to wszystko co zobaczył? Cóż to za popierdolony haj...
-Raczej nic. Pojebane to było. Ale dobry towar. Żegnaj.
Odpowiedział, odkładając szyjkę na dywan, po czym samemu wstał i lekko chwiejnym krokiem oddalił się, nie widząc już cwanego uśmiechu podejrzanego mężczyzny.
Za dużo, stanowczo za dużo...

Z/T
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Gospoda "Słowik i Skowronek" Empty Re: Gospoda "Słowik i Skowronek"

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach