Komnata Hektora

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Komnata Hektora Empty Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Czw Maj 26, 2022 1:18 am

źródło: pinterest.com/pin/830632725036045489/
Niewielka komnata na nierobiącej wrażenia wysokości, to było typowe dla osoby średniego stanu, która znalazła się na zamku głównie dlatego, że tutaj pracuje. Z grubsza kwadratowe łóżko, szafa, ze dwie mniejsze szafki o żeliwnych zamkach oraz okno nie robiące wielkiego wrażenia ani rozmiarem, ani widokiem. Ale przynajmniej wychodziło na ogród, a nie inny kawałek muru, toteż tuż za nim kłębiła się gęsta zieleń. Brakowało tu dywanu, a podłoga była wytarta. Był natomiast kominek, a mniejsze pomieszczenia znacznie łatwiej jest ogrzać. Nieopodal kominka znalazło się krzesło i coś na kształt małego biurka, przy łóżku zaś stała duża skrzynia. Na ścianie nad łóżkiem zawieszono stare tarcze, prawdopodobnie pochodzące z niezniszczonych jeszcze zasobów w zamku. Były też dwa nadgryzione czasem miecze za środkową tarczą.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Czw Maj 26, 2022 1:32 am

Iść do lekarza, kto to wymyślił. I co niby miałby mu powiedzieć? To nie wygląda jak kot, nawet nim by się nie zasłonił. Pies też nie, przecież tu nie ma psów. Ani nietoperz, to byłoby skrajnie głupie. Może gdyby jeszcze sam coś sobie zrobił czy... Nie, wtedy tym bardziej by na to nie poszedł. Natomiast jego wredny umysł podreptał parę kroków dalej, bo jak tylko Kiti przejął się jego wstępnym utykaniem, to utykanie to za nic nie chciało zniknąć i utrudniało normalne chodzenie. Pewnie gdyby musiał, to nawet by zignorował ten drobny ból, ale no nikt nie musiał o tym wiedzieć. Chyba można to nazwać formą zemsty, ale przecież nieszkodliwej. Może następnym razem go nie pogryzie.
Znaleźli się w końcu przed drzwiami jego własnej komnaty, jako że był to teren maksymalnie neutralny, jak i bezpieczny dla Tremaina. O tyle, o ile się dało, zresztą przynajmniej Hektor nie będzie musiał nigdzie dalej iść.
Odciążając kopyto tak jak przy każdym zatrzymaniu się, przekręcił klucz i wszedł do środka, rzucając go gdzieś na łóżko, odłożył ciastko na stolik nocny. On sam usiadł na skrzyni tuż przy jego końcu, podejrzewając, że Kiti będzie preferował krzesło, jeśli w ogóle. Zresztą jemu było wszystko jedno.
— Swoją drogą, chcesz piwo? — Przewrócił szybko oczami. — Niee, ty pewnie nie pijesz. Czy ja cię kiedyś widziałem na jakiejś zabawie? — Popatrzył na Kitka w zastanowieniu. Odpowiedź była raczej oczywista, ale może go zaskoczy? Dzisiaj całkiem często to robił.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Kitikulu Czw Maj 26, 2022 2:02 am

Nie chciał do lekarza. Dlaczego nie chciał do lekarza? Dlaczego mi to robi? Ja się martwię, że coś się mu stanie. Zakażenie, śmierć, trwałe uszkodzenia to nie są żarty, no dla niego może są, bo jak umrze, to ożyje, ale na czas jego śmierci będę unieruchomiony kompletnie. Nawet z sali treningowej nie wyszedłem po kłótni, bo bez niego nigdzie nie chcę iść. Stanęło więc na jego pokoju. Pomysł ten też mi się nie podobał, ale uznałem, że lepiej takie miejsce niż niezadbanie o jego nogę. Bałem się, jasne, że tak, ale starałem się przekonać, że Sankę odwiedzałem i było dobrze, więc tutaj też sobie poradzę. Nie mogłem się jednak nie kulić trochę i nie rozglądać na boki, żeby się upewnić, że nikt za nami nie idzie, żeby wykorzystać okazję. Ogólnie można powiedzieć, że zmartwień miałem tyle, ze to było ponad moje siły.
Jego pokój był trochę taki jak go sobie wyobrażałem. Nic wielkiego, chociaż nie myślałem, że standard będzie aż tak niski. Nie wyobrażam sobie szukania łazienki po zamku za każdym razem kiedy czegoś od niej chce. Może powinienem zadbać o awansowanie go do lepszej komnaty? Pytanie czy by to polubił. Mimo wszystko jest tu przytulnie, trochę za twardo i surowo, ale ciasno, mało miejsc do chowania się, no i mało do uciekania, ale jakby nie patrzeć, to mój pokój tez do tego słaby jest. Duża, otwarta przestrzeń bez miejsc do odgrodzenia się od kogoś, a daleko do drzwi.
Wszedłem do pokoju, zamykając za sobą drzwi z żalem. Chciałem je zastawiać szafką, ale mało tu mebli, to i czy chcę być na zawsze zamknięty z nim tutaj? Jeśli się cokolwiek stanie, to nie ucieknę tak łatwo. Nie miałem pojęcia co mam zrobić, do tego on klucz rzucił na łóżko, kto normalny nie zamyka drzwi na klucz? To był dla mnie duży problem. Drzwi technicznie otwarte i zapraszające każdego do środka, a klucz leży na pościeli tuż obok Hektora. Ja po niego nie idę. Unikam łóżek w gościach, jedzenia też, unikam bycia w gościach. Do tego te miecze nad łóżkiem... Nawet nie musi mieczem mnie zabijać, upuści na mnie tarczę i już będę trupem. W tym pokoju jest masa zagrożeń, a ja nie rozumiem, dlaczego on nie zwraca na to uwagi. Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić, a on już zaczął gadać i to na jaki temat. Czy ja się alkoholizuję? Kiedyś bym chciał, siedzieć z przyjaciółmi, rozmawiać i popijać coś od czego wnętrzności gniją żywcem. Teraz jakoś za tym nie przepadam, głównie dlatego, że gdybym zaczął pić, to dopadłaby mnie zapewne histeria, panika i inne gorzkie łzy.
-Gdybym był na zabawie, wiedział byś o tym. Bez ciebie bym nie poszedł.-przypomniałem mu uprzejmie, że jestem od niego mocno zależny. Mogę chcieć iść do biblioteki, a on może ruszyć na dziedziniec i ja bym za nim poszedł, żeby tylko samemu nie zostawać.
Otworzyłem usta, ale w porę się opamiętałem i powstrzymałem chęć na odezwanie się. Chciałem go poprosić o klucz, żeby zamknąć drzwi, bo ktoś może tu wejść, ale zabrzmiało mi to zbyt podejrzanie z mojej strony. Westchnąłem więc tylko ciężko. Nie przyszedłem tu dramatyzować, tylko mu nogę opatrzyć.
Oparty o drzwi popatrzyłem po pokoju, szukając czegoś czego nie znalazłem.
-Gdzie trzymasz apteczkę? Nożyczki też się przydadzą.-opatulę go w bandaże i uciekam do siebie. Czy ja trafię sam do siebie? Nie jestem pewien. Znaczy pewnie tak, jeśli brać pod uwagę znajomość trasy, ale czy dam radę fizycznie i psychicznie. To długa podróż, nie chcę Hektora rannego ze sobą ciągać w tę i z powrotem.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Czw Maj 26, 2022 7:03 pm

Chyba trochę za wiele oczekiwał, sądząc, że Kiti tak łatwo odklei się od drzwi. Swoją drogą, to było głupie. Gdyby ktoś chciał go zabić, mógłby to z łatwością zrobić, przebijając się pomiędzy deskami. Nie mówił mu tego jednak, nie było sensu wzmagania paranoi.
— To brzmi prawie jak zaproszenie — zaśmiał się i pokręcił głową. — Ale masz rację... Nie pomyślałem o tym. — Zerknął na niego. — Powinieneś kiedyś pójść, choć... pewnie tego nie zrobisz. — Machnął ogonem, by zaraz pochwycić jego końcówkę i zacząć wydłubywać zniszczone i luźne włoski. — Hm? Am... w szafie tam na górze — odparł i wskazał mu ręką miejsce, gdzie za drzwiami mógł znaleźć osobną półkę.
Jak można by się spodziewać, nie było w środku wiele rzeczy, a większość z nich bardzo podobna, do tego, co miał na co dzień. Na dnie szafy leżały też... coś jak owijki dla konia, choć nie wszystkie w formie prostych tasiemek. Niektóre były mocno zużyte i bardziej praktyczne niż ładne, inne wręcz przeciwnie. Również wśród ubrać dało się znaleźć coś, w czym spokojnie można pokazać się oficjalnie na dworze.
Ostatecznie, jeśli nadal bał się uwolnić drzwi, Hektor sam tam poszedł i wyjął potrzebne rzeczy. Ostatecznie te dwa kroki go przecież nie zabiją, choć było to trochę zabawne, bo Kitek tylko odwlekał nieuniknione.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Kitikulu Czw Maj 26, 2022 7:50 pm

Zaproszenie? Może i by to mogło być zaproszenie o ile by się zabawa zbliżała, a ja miałbym ochotę na nią iść. Nie bronię jednak mu samemu chodzić na takie wydarzenia. Westchnąłem cicho, sam nie wiem czy przybity czy nie, bo miałem wrażenie, że jest zawiedziony moim brakiem zainteresowania zabawami. Może tylko to sobie dopowiedziałem.
-Tak, nie zrobię.-potwierdziłem tylko jego podejrzenia, znów na chwilę tracąc humor i obwiniając się o coś czego właściwie określić do końca nie umiałem, ale uderza w tony tego, że jestem nudny i praca ze mną jest upierdliwa, bo on jest dość społeczną kozą.
Spojrzałem na szafę i moja nieistniejąca pewność siebie nieco spadła. Czy sięgnę do półki? Czy znajdę co chce? Te myśli jednak zniknęły kiedy Hektor niespecjalnie się zbierał to podania mi rzeczy. No... ma co prawda nogę ranną, ale... mam mu w rzeczach grzebać? Wiem, że on tu jest i ma na mnie oko, ale i tak, dlaczego na to pozwala? Niechętnie oderwałem się od drzwi, czując niepokój bo przejście nie było już dłużej zabezpieczone przez nic. Szafa, jak szafa, nikogo w niej nie powinno być, prawda? Nie słyszałem, żeby ktoś w niej  oddychał, może wstrzymał się z tym na chwilę? Chwyciłem za klamkę i w napięciu lekko uchyliłem jedno skrzydło, później drugie. Faktycznie nic w środku nie było. Jednak nagle usłyszałem skrzypnięcie podłogi, zobaczyłem cień za sobą. Tylko kiedy wzdrygnąłem się i zerknąłem za siebie, Hektor dalej siedział na łóżku, a nie stał za moimi plecami, chcąc złapać mnie za kark, żeby roztrzaskać mi głowę o ścianę. Wydawało mi się? Ścisnąłem sweter na piersi, żeby zaradzić coś na nerwy, drugą ręką sięgnąłem w górę po to co się przyda, a potem zerknąłem jeszcze raz na Hektora, żeby mieć pewność, że chwilę temu moja wyobraźnia się poślizgnęła. Przecież on ma nogę ranną, kulał, poza tym gdyby wstawał z łóżka, to bym słyszał, prawda? Nie wiem. W końcu to jego pokój mieszka tu chwilę, wie po jakich deskach chodzić, żeby nie skrzypiały.
Zamknąłem szafę  i tu kolejną zagwozdkę miałem. Jak mam go opatrywać? W sali treningowej wydawało się to łatwiejsze, bo się już nie przejmowałem, że mi coś zrobi, ale teraz na nowo się tego bałem. Chwyciłem krzesło za oparcie i przystawiłem je bliżej chłopaka, jednak bliżej, to nie znaczy blisko, tak akurat na wyciągnięcie jego nogi. Spięty usiadłem na krześle i wystawiłem nieznacznie dłoń w stronę jego nogi.
-Daj mi ją.-poprosiłem cicho, po raz kolejny nie umiejąc na niego spojrzeć. Widziałem kątem oka co robi, musiałem to obserwować, ale bezpośrednie patrzenie wydawało się być niewłaściwe. Dlaczego to tak działa? Broniłem się, więc go ugryzłem, co mnie wpakowało w kolejne kłopoty, a te pewnie zaraz kolejne na mnie ściągną. Odwinąłem bandaż, który teraz był już do wyrzucenia, rozwiązałem chustkę, co nie była profesjonalnym opatrunkiem, ale wspomagała tamowanie upływu krwi. Pozornie skupiony na przycinaniu mu sierści, nasłuchiwałem kroków z korytarza i czekałem na ruch z jego strony, który da mi pretekst do uciekania. Trzeba być ostrożnym. Niestety ręce przez to mi się trzęsły, więc ni jak nie mogłem przyspieszyć swojej pracy. No, a potem przypomniałem sobie kałużę krwi w pokoju Sanki i to, ze gdybym odwiedził go wcześniej, to może jego bym tak opatrywał i bym go uratował. Zacisnąłem usta i przycinałem sierść dalej. No Sancia sierści nie miał, w sumie jego Kotka też nie ma jej wiele. Starałem się pocieszyć, ale to nie szło. Przetarłem wierzchem dłoni oczy i ciąłem dalej. Nie umiem się skupić, no nie umiem. Za dużo tego wszystkiego do pilnowania.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Wto Maj 31, 2022 12:28 am

Jego odpowiedź była spodziewana, ale zmiana nastroju już nie do końca. Przecież Hektor nie obligował go do niczego, nie stawiał powodu do zmartwień... Chyba. Właściwie z Kitkiem ciężko było to czasem ocenić. Bywał na tyle uparty w swojej dziwacznej wizji świata, że aż nieprzewidywalny.
Mimo wszystko uznał, że nie ma potrzeby ciągnąć tego tematu. Nic szczególnego by z tego nie wynikło, usiadł więc wygodniej na skraju łóżka i popatrywał, jak Kiti zakrada się do szafy. No inaczej tego nazwać nie potrafił, dhampir wyglądał przekomicznie i Hektor musiał się pilnować przed uśmiechaniem. Czy on naprawdę się czegoś obawiał? To było... na swój sposób rozbrajające, był jak takie nieoswojone jeszcze zwierzątko.
Usiadł na krześle na wyciągnięcie ręki, dosłownie i na styk. No cóż, najwyżej go będą plecy boleć od pochylania się pod niewygodnym kątem. Hektor wyciągnął kopytko w jego stronę i obserwował prace odplątynowe. Nie drgnął ani na moment, kiedy Kiti zdejmował bandaż i chustkę, a potem zaczął przycinać nieco sztywniejszą w tamtym miejscu sierść. Kolejne włoski odskakiwały na dół, tworząc piękny bałagan na podłodze, choć z tych mało zauważalnych. Będą się nosić wszędzie, ale to nic. Hektor trzymał ręce mniej więcej na jego widoku, a zarazem zajęte, bo podpierał się nimi o łóżko. Gdzieś między nimi plątał się ogon z białą kitką.
— Właściwie... — zaczął z wolna, szukając w głowie, czy już przypadkiem nie zadawał tego pytania. — Dlaczego nazwałeś kota Łoś? — rzucił z lekkim uśmiechem, chcąc głównie zapchać ciszę, ale pytanie samo w sobie też było dobre.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Kitikulu Wto Maj 31, 2022 1:03 am

Kompletnie bym się nie zgodził z opinią, że jestem nieprzewidywalny. Zostaw mnie w spokoju, to nic się nie stanie, podejdź bliżej, to będą łzy, albo gryzienie. Temat wyczerpany. Dla mnie to Hektor jest nieprzewidywalny, ale nie tylko on, każdy w sumie. Krzywo się popatrzysz, to się rzucą do walki, raz krzyczą, raz się uśmiechają, wbijają ci nóż w plecy, śmieją się bez powodu i nagle poruszają osobiste tematy, zamiast pilnować własnego nosa. Chaos wszędzie, a ja go nie lubię.
Zdobyłem rzeczy i zacząłem zajmować się jego nogą. Ból pleców? Co mi tam. Bardziej mnie bolało, poza tym siedzenie przy biurku też wygodne nie jest, a robię to, mam wprawę. No i do tego ćwiczę takie pozycje kiedy płaczę siedząc na krześle czy krawędzi wanny, więc...
Nagle moje dłonie się zatrzymały, kiedy zaczął mówić. Uniosłem na niego wzrok. No on nie może siedzieć cicho, co? Może to i dobrze. To chyba zapobiega niezręczności. Jego pytanie jednak było jakie było. Westchnąłem ciężko, odkładając nożyczki na ziemię.
-Nie jestem kreatywny, Hektor.-Wyjaśniłem krótko. Może i szyć ubrania umiem, może i coś narysuję, ale żeby tak coś samego z siebie wymyślić? Nie mam też do tego głowy, mam pracę, mam inne zajęcia.-Poza tym to pasuje do innych kotów. Ryś, Panda, Królik, to jest i Łoś.-wzruszyłem ramionami, po czym sięgnąłem po buteleczkę z pachnącym alkoholem płynem i szmatkę, którą zaraz polałem cieczą.-Tylko Kotka poniekąd nie pasuje do zestawu, chociaż jakby nie patrzeć to dalej nazwa zwierzęcia.-przyłożyłem wilgotny materiał do rany. Zerkając na chłopaka, żeby zobaczyć choćby odrobinę dyskomfortu wywołanego pieczeniem rany. Zaboli? Nie zaboli? Niech zaboli, niech ma za swoje. Po chwili zabrałem szmatkę, zgiąłem ją na pół i znowu pochylając się nad ugryzieniem, zacząłem przecierać ranę, żeby z okolicznej, przyciętej sierści zmyć krew.
-Ty zwierząt nie miałeś? Pewnie sam nim byłeś. Chimer się raczej nie spotyka na wolności.-kolejne głupoty mówię, ale już mnie to zaczyna denerwować. Nawet nie wiem jak powinienem teraz zareagować. Szybko zrozumiałem, jak nietaktowne to było. Wlepiłem w niego potwornie zmęczone ślepia.-Nie powinienem mówić, co? Zbyt poważnie, a ty się dalej szczerzysz. Dlaczego mnie wtedy nie zabiłeś?-Ale czy chciałem wiedzieć? Nie chciałem teraz mówić i nie chciałem odpowiedzi, to faktycznie też prawda. Właśnie dlatego, jak gdyby nigdy nic znowu się schyliłem, tym razem po gazę i bandaże, żeby już zbliżać się do końca. Liczyłem, że mój pozorny brak zainteresowania go zniechęci. Ja z resztą znam odpowiedź, jest ich dużo. Mniejsza wypłata na przykład. Patrząc po jego komnacie to pewnie i tak mnie nie cierpi. Wiedziałem od początku, a mogłem zostać w pracy kilka minut dłużej i zginąć innym razem. Powinienem zacząć płakać teraz czy za chwilę? Mam wrażenie, że co mogłem, to wypłakałem i nawet gdybym chciał, to łzy by nie chciały tak chętnie płynąć. Innym razem to porobię ze łzami.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Czw Cze 02, 2022 12:25 am

Być może faktycznie zadał teraz głupie pytanie, w końcu miał do tego talent. Ale słowo się rzekło, więc nie było odwrotu, zresztą sam Hektor wcale się tym nie przejmował. Mógł wyjść na głupka, swoje i tak wiedział. Kiti jednak zaczął odpowiadać, mimo chwili zawahania chyba. I to nawet odpowiadał zwyczajnie, bez jakiegoś szczególnego strachu. To dobrze, to było budujące.
— To chyba powód dobry jak każdy inny — stwierdził, lekko wzruszając ramionami. — Swoją drogą, nigdy nie widziałem pandy... Tej prawdziwej — uśmiechnął się pod nosem.
Przeniósł znów ślepia na nogę i jego ręce. Zapach alkoholu uderzył mu w nos tuż przed tym, jak Kiti przyłożył szmatkę do rany, wywołując falę żrącego bólu. Twarz Hektora skrzywiła się wręcz nieproporcjonalnie delikatnie, może trochę wyraźniej drgnęło mu kopytko, ale to też był pierwszy moment. Bolało, oczywiście, że tak, ale on nauczył się znosić ból.kolejne pociągnięcia dla oczyszczenia też nie zawsze były dobre, ale też nie z winy Kitka. To po prostu nieuniknione, więc starał się ignorować.
— No... tak, to właściwie dobrze powiedziane — prychnął z lekkim rozbawieniem, bo brzmiało to tak, jakby był zwierzątkiem w zoo, takim rzadkim okazem. Choć patrząc na los większości chimer, to nie takie głupie porównanie. Chciał mówić dalej, ale Kiti go uprzedził. Przez moment chciał mu też odpowiedzieć, ale ostatnie zdanie zbiło go z tropu. — H-ha?... Ale że kiedy? — zapytał ostrożnie, bo właściwie to nie był pewien, czy myśli o tym samym. Choć czy to w ogóle miało znaczenie? — Jak mógłbym cię zabić?... Skrzywdzić...? — wymruczał i patrzył na niego, jakby był to zupełnie absurdalny pomysł
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Kitikulu Czw Cze 02, 2022 1:00 am

Tak, powód, jak powód. Dobrze, że nie drążył tematu, bo genezy tego dlaczego nasze zwierzęta nazywają się jak zwierzęta, nie znam. Może to ślepe podążanie za tradycją rodzinną, która ciągnie się od stuleci, jak nie dłużej.
-Ja też nie, to imię było pomysłem mamy.-panda, brzmi jak coś miękkiego, ale i roszczeniowego. Tak więc, ani ja ani on nie wiemy za dużo o świecie, ale on żyje chyba trochę dłużej niż ja, więc ja mam usprawiedliwienie.
Widziałem tą zmianę na twarzy, subtelna, ale była, o to mi chodziło. To jedyny raz kiedy mogę się mu odpłacić, a on wiedząc, że mogę gryźć się raczej drugi raz na to nie nabierze. Mała zemsta mająca mi starczyć na wieki. nie zadowala mnie to, ale nic z tym więcej zrobić nie mogę. Poza tym czy na prawdę chciałem mu coś robić? Nie, chyba nie. Nie wiem co mi do głowy strzeliło. Dziwnie się poczułem, a za chwilę zacząłem wygadywać jeszcze dziwniejsze rzeczy. Jego spokój mnie denerwował. Cały czas czekałem na wybuch złości, niemiłe słowa, a on to odkładał w czasie. Nie znoszę tego.
Zgrywał głupa. Kłamie. Ja to wiem. Miał proste pytanie z prostą odpowiedzią i się wykręca od niego. I jeszcze żartuje. Co ja mam teraz zrobić? Co mam powiedzieć? Planu na to nie miałem żadnego i tak by się rozpadł. Mogę dać mu kolejne pytanie, ale efekt będzie ten sam. Chciałem rzucić nowy temat rozmowy, ale nie miałem siły nic powiedzieć. Oczekiwałem odpowiedzi, dlaczego mi jej po prostu nie da? Byłem zły na niego i na siebie. To wydawało mi się takie głupie. Nie rozumiałem. Pyta się mnie jak mógłby mnie zabić. Normalnie.
A dlaczego nie? To przecież była opłacalna opcja, strat nie przyniesie. Nawet jeśli ożyję, to na niego nie doniosę, bo nie uwierzą mi, skręcić kark można sobie na schodach, a wszyscy wiedzą, że jestem zdolny do uciekania w panice. Pewnie się tylko poślizgnąłem. Miał dwa lata i mnie dalej męczy, a ja jego, wyobrażam sobie pracę ze mną. Znowu oczy mi się zaszkliły, a za sekundę nowe łzy pociekły po policzkach.
-Możesz, wiesz?-pociągnąłem nosem, podejmując dłońmi walkę z mokrymi ślepiami.-Nie potrzebujesz powodu przecież.-wytknąłem mu, bo przecież próbował już to robić. Zawsze, w kółko, ja to wiem. Ja widzę, co on robi. Może pomyśleć, że zwariowałem, ale wolę ufać sobie niż komuś, kto mi w oczy kłamie. I tak mnie wtedy zabiją, ale nie będę się czuł aż tak głupio przez naiwność.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Czw Cze 02, 2022 1:47 am

Nie wiedział, czego ma się spodziewać po tych pytaniach, ale nie obraziłby się na głupią odpowiedź wprost. Trochę już znał strachliwą naturę Kitka i wiedział, że ten mógł wyolbrzymić nawet te rzeczy, których pozornie się nie dało. Ale żeby do tego stopnia? To już chyba był wyższy poziom paranoi, jednak dla samego Hektora okazał się raczej niepokojący niż śmieszny. Zdecydowanie przestało mu być do śmiechu, kiedy dłonie dhampira uwolniły jego kończynę, by powycierać łzy.
Mógł? No... Tak, był tego świadom, ale nie o to pytał. Nie o tym Tremain chyba odpowiadał, prawda? A może... Poruszający się lekko ogon Hektora, teraz szybko owinął się wokół tułowia w jakiejś przytłaczającej niepewności. Rogaty milczał jeszcze przez moment, po czym uciekł spojrzeniem w bok.
— Ja nie jestem zwierzęciem, Kiti — wymruczał cicho, wciąż zbierając myśli. To było irytujące, ale zarazem jakieś... bolesne jakby. Przywoływało złe skojarzenie. — Nie skrzywdzę cię, masz moje słowo... Nigdy nie miałem zamiaru — dodał zaraz, ale nie patrzył na niego, a gdzieś w podłogę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Kitikulu Czw Cze 02, 2022 2:33 am

Zwlekałem z odpowiedzią, nie wiedząc co mam powiedzieć, a kiedy w końcu wydukałem z siebie jakieś słowa, to okazały się być kompletnie złe i nietrafione, chociaż dokładnie o nie mi chodziło. Może chciałem go zachęcić do działania, bo byłem zmęczony wyczekiwaniem. Nie udało się, nie tym razem. trochę się cieszyłem, że dalej żyję. Do tego otrzymałem obietnicę. Patrzyłem na niego szklanymi ślepiami. Czy kłamie? Jak mówiłem, prawdopodobnie tak. Ale tym razem obiecał, obietnice można złamać. Chociaż mi pomagał i spędzał ze mną czas, ale z drugiej strony byłem irytujący mnie straszył. Bym mu bardziej ufał, gdyby był tylko miły? Nie, nie sądzę, uważałbym, że coś knuje. Poza tym nie chciał mi nic zrobić? To co to było na treningu? Był zły. Jednak obiecał. No i co mi po tym. Coś się stanie, ja mu przypomnę, że obiecał, a on się zacznie śmiać, że co z tego. Pokiwałem głową w zgodzie.
-Nawet, jak kłamiesz, to nic z tym nie zrobię.-zbyt otwarcie nazywam go kłamcą? Może to tylko poinformowanie go, że wiem, iż w każdym momencie może zmienić zdanie. Zacisnąłem usta znowu wystawiłem rękę po jego nogę. Niech mi da to kopyto jeszcze raz, obwiążę go i w końcu przestanę mu głowę zawracać, chociaż w tej sytuacji nie chciałem iść do pokoju sam i siedzieć tam sam. Na pewno coś głupiego wymyślę.
Ja już nie wiem. Jeśli dał mi nogę, to wróciłem do sprawnego opatrywania jej, przyłożyć gazę i owinąć, nic wielkiego, ale jakoś czułem, że ledwo daję radę to zrobić, jakby dłonie nie chciały ze mną współpracować. Do tego co chwila musiałem przecierać łzy, żeby widzieć cokolwiek. Cały czas jednak gryzłem się w myślach. Tak to jest, jak chcę coś powiedzieć, o coś dopytać i zamiast tego gadam bez sensu, obrażając cały świat. I ja się dziwię, że potem kończę w siniakach. Kiedy ostatnio w siniakach byłem. I nie w siniakach od siebie, ale od kogoś? Jutro będę w siniakach od Hektora. No tak, ale mimo tego.
-I zwierzęciem nie jesteś, zwierząt się nie boję.-niech mnie zostawi w spokoju. Wolałbym być w pokoju ze stadem wilków niż z człowiekiem. Oby się tylko nie zakrztusiły na ubraniu. Ale, zakuło mnie to, że znowu dzisiaj mówię coś głupiego do niego, co jest dla niego nieprzyjemne. A to ponoć ja tu jestem ofiarą? Sam lepszy nie jestem niż inny, od których uciekam. Związałem bandaż i odstawiłem delikatnie jego nogę na ziemię.-Ale jesteś rudy, jak Łoś.-skoro jeszcze pożyję, jeszcze nie dzisiaj, to poczekam, spokojnie, cierpliwy jestem, chyba, teraz nie mam pojęcia jaki jestem.-I zjedz to ciastko, bo się zeschnie.-dodałem jeszcze, kiedy pochyliłem się, żeby zebrać ściętą sierść na dłoń, a przynajmniej to co dałem radę palcami podnieść. Resztę zgarnąłem wilgotną w alkoholu szmatką, którą obróciłem na czysta stronę. Spojrzałem na kominek. Wydawał się być strasznie daleko. Nie będę jednak trzymał śmieci w dłoni na zawsze, powinienem iść tam  to wyrzucić, ale co zrobię potem? Mam iść do pokoju? Mam stać przy kominku, jak u profesora na dywanie? Jak ja nie lubię bałaganu. Z bezsilności zacząłem... a nie, ja nawet nie przestałem płakać, więc nie mogłem zacząć, po prostu kontynuowałem.
-Ej...Hektor...-szepnąłem i popatrzyłem na niego. Ważyłem chwilę słowa, bo z początku miały one sens, ale kiedy miałem je wypowiedzieć, straciły go kompletnie.-Ale... jak kiedyś będziesz jednak chciał mnie zabić...-on to już planuje, to nie tak, że trzeba chcieć.-...to mi powiedz, dam ci wolne, albo co innego chcesz, dobra?-może to przekupstwo, ale dzisiaj też ciastkiem kupiłem sobie bezpieczeństwo. Drobna opłata za łaskę tej kategorii.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Czw Cze 02, 2022 1:34 pm

Chyba go nie dziwiło, że milczał przez chwilę. Ale chyba wolałby też, gdyby mówił z marszu. Takie chwile milczenia tylko pozwalają wyobrazić sobie kolejne dobre scenariusze, które potem rujnują.
— Jasne — prychnął cicho na jego słowa. Może niepotrzebnie się w to wszystko pakował? Głupi głupi Hektor. Ze zwierzęcia w broń, przecież dobrze znał ten schemat, a mimo to nadal udawał, że to wcale nie jest wszystko. Może dlatego, że tym razem wyglądało to trochę inaczej, ale zasada chyba jednak pozostawała ta sama.
Kątem oka zauważył jego ruch ręki, a po krótkiej chwili zawahania oddał mu kopyto. Sam nie był pewien dlaczego, może po prostu z zasady. W końcu nie powinien kwestionować.
Na jego kolejny komentarz znowu zaśmiał się cicho, ale nie było w tym śmiechu niczego zabawnego, on nie był rozbawiony. To było po prostu takie głupie, że mówiąc o jednym temacie, tak bardzo rozmijali się w myślach, że można wręcz kwestionować sens całej tej rozmowy. Ale może powinien siebie zapytać, czemu dopiero teraz na to wpadł.
Zerknął na niego znowu, kiedy wspomniał o kocie. Nie, to była słaba uwaga, ale właściwie inna niż poprzednie, więc może nawet był trochę ciekaw, w co się przerodzi. Przerodziła się w ciastko, na które również nie odpowiedział. Widział natomiast jego wzrok leżący na kominku i był gotów zaprotestować wraz z pierwszym jego krokiem, ale ten dalej stał. Co więcej znowu się odezwał i znowu inaczej. Hektor skrzyżował ręce na piersi, wpatrując się w niego. Zdecydowanie nie tego się spodziewał. Znowu. Co ten chłopak w ogóle miał w głowie?
— Kiti... Skończ pierdolić bez sensu — westchnął cicho. Przez moment rozważał powiedzenie czegoś jeszcze, ale zrezygnował. — I nie wrzucaj futra do ognia, bo będzie śmierdzieć — dodał, w sumie nie wiedząc, czego teraz oczekiwać. Przytaknie mu i pójdzie? Ucieknie z płaczem? Zresztą to nieważne.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Kitikulu Czw Cze 02, 2022 3:33 pm

Zgodził się, przytaknął. On wie, że ja nic zrobić nie mogę. W sumie nikt nie może. Dlaczego nie ma jakiejś magii, która ucina głowę kiedy się złamie obietnicę? Pewnie jacyś pijacy by w karczmach taką magię użyli, a potem na ulicy wszędzie by trupy leżały. Poza tym nie mogę popadać w taki radykalizm. Ale nie miałem innego rozwiązania, nie miałem żadnego. Z jednej chciałem zaufać, a z drugiej czułem, że się zawiodę. Może innym razem.
Opatrzyłem mu nogę, a on nic nie powiedział na komentarz o kocie czy nakaz zjedzenia ciastka. Nic, a zazwyczaj gada. Sprawiłem, że jest niezręcznie. Od samego początku się o to starałem, odkąd wyszliśmy z pokoju, nawet mu prezentu dać normalnie nie umiałem, a tyle razy to robiłem. Może komentarze były pewnego rodzaju wyciągnięciem ręki, ale to nie zostało przyjęte. Sam to na siebie zrzuciłem i na niego też.
Za to na moje kolejne słowa, na moją prośbę zareagował dość żywo. Oczywiście nie tak, jak tego chciałem, bo dlaczego miałby robić co chcę. Zrobił co chcę, podał mi nogę. Co nie zmienia tego, że machną ręką na prośbę. Nie prosiłem o wiele, a on i tak to zbył. Może powinienem go jeszcze raz poprosić, ale tym razem kazać obiecać, ale przed chwilą właśnie zbyłem jego obietnicę, sugerując, że ona dla mnie nic nie znaczy. Przytaknąłem na jego prośbę niepalenia sierści i pociągnąłem nosem mocno. Zerknąłem na okno i powoli do niego podszedłem, uważając na każdy krok. Otworzyłem je lekko i wyrzuciłem sierść na podwórko.
-Ptakom się na gniazdo przyda.-zerknąłem na niego czy znowu nic nie odpowie czy może potraktuje to znowu, jako obrażanie go. Pozostało mi się jeszcze tylko pozbyć brudnej chustki, ale to już do kominka wyrzucić mogę. Alkohol będzie się dobrze palić. Nie ruszyłem się jednak od okna, tylko rozejrzałem po pokoju. Sapnąłem cicho, bo te chwile względnego spokoju, sprawiały, że nieco mi nerwy odpuszczały. Nie lubię tego momentu, kiedy strach ucieka i zostawia mnie z tymi głupotami, które zrobiłem, z tym co powiedziałem, co myślałem. Po czasie się to wydaje kompletnie nie na miejscu, ale potem przy byle okazji znów nabiera sensu.
-Lubisz swój pokój? Chcesz większy? W innym miejscu? Mogę spróbować ci to załatwić.-może się poczuje lepiej i będzie mniej zły. Takie przeprosiny i przekonanie do bycia po mojej stronie. Mogę mu jeszcze zaoferować podwyżkę. Nie powiedział czego chce, więc będę strzelać. Odgarnąłem włosy za ucho i mizernie wyglądając mówiłem dalej.-To ważne, powiedz co chcesz. Mogę ci coś upiec, tylko powiedz co lubisz.-tak, jedzenie i pieniądze, to każdego kupi, nawet mnie. Starałem się opanować nerwy, żeby moje propozycje brzmiały mniej histerycznie.-Jak to nie zapłata, to na przeprosiny prezent. Nie chciałem cię obrazić.-wyrzuty sumienia, to lubię najbardziej. To on mnie wystraszył i obraził, a to ja się płaszczę. Nie chodzi mi o to, żeby on mnie przepraszał, wolałbym, żeby do tego wszystkiego nigdy nie doszło, ale doszło, no to muszę to rozwiązać, bo on niespecjalnie się rwie do tego. Nie dziwię się, ja też byłbym już zmęczony. Może powinienem wyjść i nie wracać? Życie w lesie nie może być aż takie złe, prawda?
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Nie Cze 05, 2022 4:03 pm

Czy czuł się niezręcznie? Ciężko to nazwać, ale chyba nie do końca. Nie w taki typowy sposób, ale sytuacja faktycznie była niewygodna i nieprzyjemna. Świadczyć mógł o tym chociażby ogon Hektora, który nadal pozostawał owinięty wokół niego, co w zasadzie się nie zdarzało jak dotąd. Kolejna lekcja hybrydziej mowy ciała, proszę obserwować i notować.
Odprowadził go wzrokiem do okna, ale tylko po części, bardziej skupiając się na tym, by wygodnie usiąść na łóżku po thymińsku, co z długim śródstopiem wcale nie było takie łatwe. Jeszcze tylko zajmie czymś ręce i będzie idealnie, niestety nie miał pod ręką osełki... to też nie byłby dobry motyw, patrząc na Kitka i sytuację. A może wręcz przeciwnie, uciąłby tę rozmowę.
— He? — Obejrzał się na niego, kiedy zapytał o pokój. Hektor z początku nie załapał, do czego w ogóle zmierza dhampir, a potem przyszło kolejne zdziwienie. Już miał zamiar odpowiedzieć, ale Kiti mówił dalej, a on w końcu odwrócił wzrok z powrotem na kominek. — Nie obraziłeś, musiałbyś się bardziej postarać — odparł spokojnie i znowu umilkł na chwilę, jakby rozważając rzucone propozycje. — Nie rozumiem... Dlaczego się boisz? — zapytał, już pomijając oczywistość, że nie dał mu ku temu powodów. Nie żadnych rozsądnych przecież, a taka paranoja skądś musiała się brać...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Kitikulu Nie Cze 05, 2022 4:39 pm

Co? He? Co on się tak dziwi na wszystko co mówię? Przecież teraz moje słowa były poukładane i nawet dopasowane tematycznie. Przeoczyłem coś? Nie zrobiłem wstępu? Nigdy go chyba o takie rzeczy nie pytałem, to może dlatego. Nagle się budzi we mnie ciekawość, kompletnie bez powodu i to jeszcze w takiej sytuacji i gadam i pytam i doszukuję. No i normalne, że się dziwi, bo to tak, jakby on nagle mnie zapytał o to, jaki... no jaki... O co można mnie pytać? Przecież o mnie wszystko wiadomo, lubię koty i pracę, tyle starczy, żeby powiedzieć o mnie wszystko. O co ja sam siebie bym zapytał gdybym był na jego miejscu? O nic, zostawcie mnie w spokoju.
Mimo tego odetchnąłem w duszy z ulgą. Nie obraziłem go, nie powiedziałem niby nic aż tak złego, a nawet jeśli, to on też powiedział masę rzeczy. Wyszliśmy na zero. Tak to liczy? Ja bym tak to liczył, dlatego się pastwiłem nad jego nogą szczypiącą wodą, a do tego mu dałem dobre ciastko. Nie wiem, jak to dodać i odjąć, żeby wyszło na równo, żeby nie był stratny i się nie domagał niczego, ale i żeby nie był za dużo na plusie, żebym się nie czuł, jak najgorszy sługa. Dawanie i branie jest niezwykle skomplikowane. Tak czy inaczej dobrze, że nie jest zły, a przynajmniej tak mówi, bo co myśli, to nigdy nie wiadomo.
Odbił piłeczkę pytaniową, zadając pytanie mi. No i dlaczego? To nie jest kwestia tego, że nie chodził do szkoły, to czysta złośliwość? Nie odpowiedział na moje pytanie. Chociaż może wina leży po mojej stronie, pewnie tak. Dużo pytań w końcu rzuciłem i to jedno po drugim, sam nie pamiętam o co pytałem, a co dopiero jakbym to ja miał na nie odpowiadać. Niczego się nie dowiedziałem od niego, a on się domaga odpowiedzi ode mnie? Coś za coś? Tylko ja nic nie dostałem. Zatem to kwestia tego, że odpowiedź na pytanie równa się temu, że mogę tu być żywy. Tylko co ja mam odpowiedzieć? Szczerze, nieszczerze? Co właściwie uznałbym za szczerość? Trzeba zachować też umiar, żeby nie powiedzieć mu czegoś złego.
-Bo nie lubisz mnie. Wiem, jak denerwuję. Możesz mi połamać ręce od tak. Możesz mnie zabić i nikt się nie zorientuje, jak zabijesz mnie w moim pokoju. Możesz tam tam wejść, chmarą wlecieć tuż za mną. I śmiejesz się ze mnie, jak tam w sali i nie jestem o to zły, mówisz prawdę wtedy, ale wiesz, że nic na twoje śmianie się nie mogę poradzić.-zacisnąłem mocniej dłoń na wilgotnym kawałku materiału i smarknąłem nosem.-I kłamiesz, teraz też. Byłbyś beznadziejnym ochroniarzem gdyby zwykłe ugryzienie sprawiało, że nie możesz pracować. I uśmiechasz się i zachowujesz, jakby nic się nie działo, a tyle osób chce cię zabić, albo coś ci zrobić, nawet dla zabawy.-o to faktycznie byłem zły, bo o ile czułem, że sobie z walką poradzi, to co jeśli zignoruje jakiś sygnał, zwiastun tego, że zaraz wszystko się będzie walić nam na głowę?-No i wszędzie jesteś, nie słuchasz mnie. Przepraszałem wtedy, a ty swoje dalej, próbowałem uciec... I z tym też nic nie zrobię, bo zrobisz i tak co chcesz nawet, jak nie będę tego chciał.-w końcu uniosłem przedramię do twarzy i przetarłem rękawem oczy i policzki, bo mankiety były już całe styrane moimi wyskokami dzisiejszymi. Zacisnąłem mocno zęby i ze zmarszczonymi brwiami popatrzyłem na Hektora.-I jak gryzienie pomaga, to będę gryzł i nie puszczę następnym razem.-może to można było zaliczyć, jako groźbę, ale efekt byłby zdecydowanie mocniejszy gdybym przy tym nie płakał, jak bóbr, nie telepał się cały i stał twardo w miejscu, a nie walczył o to, żeby mniej więcej w pionie być, bo było mi słabo i mdliło mnie na przemian. Co nie zmienia tego, że miałem zamiar być wytrwały w moim postanowieniu.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Nie Cze 05, 2022 5:21 pm

Nie spodziewał się cudów po swoim pytaniu, raczej czegoś wymijającego. Tymczasem już na wstępie otrzymał słowa, które ponownie kazały mu zerknąć na Kitka. Nie ze złością czy oburzeniem, raczej jakby w końcu usłyszał coś, co rozwiązywało zagadkę. Jakby też chciał upewnić się, że dobrze słyszy, a Kitikulu nie próbuje mu wepchnąć wygodnego kłamstwa. Ale nie wyglądało na to, on naprawdę wierzył w to, co mówi.
Może go zabić. Oczywiście, że tak, na każdym kroku ma ku temu setki sposobności. To część jego pracy, czyż nie? Przewidywać scenariusze. Ale czy kłamał? No tak, okłamał go z tą nogą, dziwne wręcz, że Tremain dopiero teraz to zauważył. Zresztą, wtedy to wydawało się zabawne. Kiti, ja tylko tak żartuję. Jakakolwiek sytuacja by to zweryfikowała, ale na jego szczęście żadnej takiej nie było. A może na nieszczęście. No bo co, chciał go tu zwabić? Tylko po co? Chyba chciał mu pokazać, że to wcale nie takie straszne, tymczasem wyszło gorzej niż źle.
Czy zrobiłby, co chce? Mógł to zrobić, ale czy by to zrobił? Czy on naprawdę nie widział różnicy? Zresztą, mógł mu powiedzieć wcześniej, żeby się odczepił, żeby zjawiał się tylko, kiedy będzie wezwany. Nie zrobił tego, a teraz ma pretensje, że jest inaczej niż chciał.
Na jego kolejne słowa Hektor z powrotem odwrócił wzrok w ogień, a szpiczaste uszy stuliły się lekko.
— Przepraszam. Nie będzie następnego razu — odparł tym samym spokojnym tonem. — Jestem twoim pracownikiem. Słuchanie twoich decyzji to mój obowiązek — przypomniał, ale nie czekał na odpowiedź, uznając ten temat za skończony. Choć może powinien go skończyć wcześniej, może tu leżał jego błąd. Albo fart.
Hektor zmienił się w chmarę malutkich nietoperzy, która poderwała się do samego sufitu i tam uczepiła łapkami o chropowatą belkę. Jeden, który wyglądał na trochę poszarpanego, wpełzł szybko między belkę a resztę sufitu, by się nie wysilać.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Kitikulu Nie Cze 05, 2022 5:58 pm

Nie zaprzeczał temu, że mnie nie lubi. Czyli miałem rację, wiedziałem. Znowu się okazało, że moje obawy były słuszne. Pytanie czego oczekiwałem i czy naprawdę czułbym się lepiej, gdyby powiedział, że lubi mnie chociaż trochę? Mienie znajomych co cię darzą sympatią jest raczej miłe. Za bardzo się to rozgałęzia. Każda odpowiedź daje nowe aspekty, o której mogę się martwić i chociaż mówię sobie, że się potem nimi zajmę w myślach, to one i tak teraz mnie napadają. Ważne, że niemo przytaknął na moje podejrzenia.
Kolejny martwiący aspekt się pojawił. Przyznał mi rację co do słuchania mnie, a nawet tak jakby obiecał, że się słuchać będzie. Wierzę mu?... Wracamy do poprzednich debat, jakie ze sobą prowadziłem. Na pewno nie o to mi chodziło, na pewno nie w każdym przypadku. Miło było, jak przychodził od tak, jak mówił, wiedząc, że rozmowa będzie bardziej jego monologiem. Po prostu czasami nie widzi kiedy mam dość. Wina też po mojej stronie leży, owszem, bo czy ja mu jakiekolwiek rozkazy dawałem? Mało kiedy. Bardziej liczyłem, że się domyśli. On się nie domyśla chociaż ja chcę, żeby to robił, a ja nie mówię chociaż dla niego sprawa by była jaśniejsza. Cudowne i całkowite niedogadanie się. Tylko teraz sytuacja zmieniła się w taką, że trochę nie wiadomo w co ręce wsadzić, żeby to odkręcić.
Sięgnąłem do okna i otworzyłem je trochę, bo duszno mi się zrobiło, zaraz też usiadłem powoli pod nim. Przyciągnąłem kolana do piersi i objąłem nogi. Wymęczyło mnie to wszystko i dopiero kiedy usiadłem poczułem to dobitnie. Miałem ochotę się położyć na ziemi, owinąć rękoma i tak leżeć bez końca. Zimna ściana, nocny chłód lecący prosto na mnie z okna. Przeziębienie w pracy mi na szczęście nie przeszkodzi. Może mi się dwoić w oczach z gorączki, ale wszystko dobrze zapiszę.
Zerknąłem na Hektora siedzącego pod sufitem. Tak właśnie jest, jak się zacznie mówić, dlatego lepiej siedzieć cicho i samemu dać sobie radę ze wszystkim, w końcu cokolwiek by się nie działo, to kiedyś minie, prawda? Powinno, kiedyś... Pytanie kiedy, bo się już doczekać nie mogę. Chciałem bardzo coś powiedzieć, ale wszystko miało moim zdaniem potencjał na jeszcze bardziej zrujnowanie tej sytuacji. No nie o to mi chodziło, żeby on tam siedział na górze i żeby się pilnował i przejmował. Chciałem tylko, żeby mnie nie straszył aż tak. Raz w czasie treningu się mu udało. Tak czy inaczej przy chmarze jakoś tak płynniej mi się płakało i to nawet nie ze strachu, tylko ze zwykłego żalu, to nie tak miało być, a teraz znowu będę miał wrażenie, że nikogo nie mam i to przez siebie. Już wolałbym, żeby mnie pobił, niż żeby to się to wszystko stało. Skończyło mi się suche miejsce na rękawach, więc w ciszy, zacząłem korzystać z materiału spodni, skoro i tak miałem kolana blisko siebie. Przyłożyłem dłoń do czoła, żeby ciepłem złagodzić trochę ból głowy. Leki by mi się przydały. Szkoda, że je w pokoju mam. Powinienem był zabrać plecak ze sobą.
Spojrzałem w górę i po chwili namysłu w końcu się odezwałem, trochę szeptem, żeby zniwelować łamanie się głosu, ale niektóre sylaby udawało mi się normalnie powiedzieć. Też nie bardzo się na tym etapie starałem.
-Mogę tu zostać jeszcze chwilę? Nie chcę siedzieć sam w pokoju.-nie miałem pojęcia jak mi odpowie. Pokiwa łebkami, pokręci? Nawet jeśli się nie zgodzi, to nigdzie nie idę, drzwi są za daleko, pokój mój jest za daleko i nie wiem, teraz, jak tam dojść, zgubiłbym się i tyle mnie widzieli. A Hektor miałby kłopoty, bo jeszcze by jego oskarżali o moje zniknięcie, o ile by w ogóle zobaczyli, że mnie nie ma. Na wszystkie listy odpisałem, więc pewnie przez co najmniej tydzień nikt by się nie spostrzegł.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Nie Cze 05, 2022 6:29 pm

Dhampir właściwie nie zareagował na jego przemianę. To dobrze, trochę obawiał się może kolejnego napadu strachu, bo przecież równie dobrze mógł polecieć w jego stronę, nie? Co za komedia. Chyba i tak by się tym nie przejął. Nie powinien się wtrącać, jakkolwiek by to nie brzmiało. Brzmiało głupio, ale tak naprawdę to nie wiedział, co teraz zrobić. Co należało, a co nie, relacje były trudne, a co dopiero z nim, natomiast praca prosta. Pilnuj Tremaina, pilnuj drzwi, pilnuj okna. Jeśli ktoś tu wejdzie, będzie miał szybki dostęp do każdego z tych trzech, a pozostawanie pod postacią nietoperzy było wygodne. Nie zmuszało do jakiejkolwiek interakcji.
Kilka z łebków były zwrócone w stronę Kitka i teraz też nowo otwartego okna. To mogło być ryzykowne, ale do świtu jeszcze pozostało trochę czasu. Coś z tym zrobi. Albo ze sobą. Pewnie prędzej ze sobą. Za moment czarne ślepka zwróciły się bardziej na sekretarza, kiedy zadał pytanie. Odpowiedział mu cichy pisk jednego z nietoperzy. Brzmiał raczej przychylnie, ale ostatecznie pisk to pisk, nie? Hektor jednak nie robił nic więcej, więc chyba można to było uznać za zgodę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Kitikulu Nie Cze 05, 2022 6:39 pm

Zapiszczał. Zgodził się? Czy to ważne? To głupie, jestem w pokoju pracownika i on musi pracować. To, jakby szef przyszedł do mojego mieszkania i musiałbym się go tam słuchać. Ale to nie był rozkaz, nie kazałem mu się przemieniać, nie kazałem mu nic pilnować. Sam to zrobił. A powinien się mnie teraz słuchać i nie robić nic bez mojej zgody? W sumie to teraz jest czas jego pracy czy wolny czas? Myślałem nad tym, jak będzie z wypłatą, tak się to zgrywa z tym co mówił i co ja mówiłem, ale nie umiałem nic wymyślić. Przynajmniej nic mówić nie musiałem, tylko siedziałem i patrzyłem się tępo przed siebie, usiłując jakoś wytrzymać jeszcze chwilę, ale w końcu się poddałem. Zwinięty w kłębek, ułożyłem się na boku na ziemi, tam gdzie siedziałem, pod oknem. Mógłbym podkraść mu poduszkę, ale to zbyt osobista rzecz. Po chwili poczułem też zimno idące od okna jakby jeszcze mocniej. Że też wcześniej nie wpadłem na to, żeby okno zamknąć. Zapytać o koc? A co ma mnie on nim przykryć? Sam nie sięgnę, nie dam rady. Poza tym to kolejna osobista rzecz.
Skulony, podłożyłem sobie jedną rękę po głowę, drugą łepek jakoś otuliłem chowając przed światem. Jeszcze chwilę dało się słyszeć pociąganie nosem czy niemrawe skomlenie, ale im dłużej leżałem, tym rzadziej to się działo. W końcu zasnąłem, niewiele myśląc nad tym. Wszystko mnie bolało, oczy same się zamykały, poza tym czy to się naprawdę dzieje? Jestem tu? Czasami myślałem, że nie, wolałbym, żeby nie. Ale w końcu zasnąłem bez leków. No proszę, wystarczy mnie tak przeciągnąć przez życie i śpię, jak księżniczka, co prawda sny raczej przyjemne nie będą. Mało kiedy są, najwyżej się obudzę.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Nie Cze 05, 2022 8:32 pm

Czas upływał leniwie i kilka nietoperzy chyba również zdążyło sobie przysnąć. To rzeczywiście był męczący dzień, nie fizycznie, ale psychicznie bardzo. I cały jakiś taki nie taki. Chyba wolał tego teraz nie rozpamiętywać, bo szybko doszedłby do całej tej gamy rzeczy, które pewnie mógł zrobić inaczej, ale w danej chwili to wcale nie było takie oczywiste. To nigdy nie jest oczywiste, kiedy trzeba.
Zegar tykał spokojnie w ciszy i w delikatnym szumie liści zza otwartego okna. Kilka puszków napuszyło się jeszcze bardziej, kiedy i do nich dotarło chłodne powietrze, a bezruch robił swoje. W zasadzie powinien chyba coś z tym zrobić. Małe oczka znowu zwróciły się na Kitka. Jego spokojny oddech i bezruch mówiły same za siebie. To był ryzykowny plan, ale... co miał niby do stracenia?
Nietoperze cicho sfrunęły na podłogę, przybierając kształt chimery. Hektor podszedł ostrożnie, uważając na deski, które mogłyby skrzypnąć. Pochylił się do okna i zamknął je cicho i powoli, zasuwając zaraz szczelną kotarę. Wyprostował się i znów zerknął na Kitka. Spał dalej, to dobrze. Ale z nim też należało coś zrobić. Najchętniej to by go stąd zabrał, ale wahał się, czy to nie byłoby za dużo, ten paranoik mógł mieć lekki sen nawet teraz. Podszedł niespiesznie do łóżka, ignorując drobne kłucie w nodze. Zabrał stamtąd jedną z poduszek i koc z wierzchu. Trochę to głupie, ale chyba najrozsądniejsze z możliwych opcji. To aż niecodzienne, że taką wybierał. Kucnął zaraz przy Tremainie i położył mu poduszkę tuż przy głowie. Przy odrobinie szczęścia powinien sam na nią wpełznąć przez sen. Potem zgrabnym machnięciem rozłożył koc i przykrył dhampira. Pewnie trochę się odgniecie od podłogi, ale on chyba czułby się gorzej z myślą, że ktoś go dotykał.
Odsunął się i obejrzał na drzwi. Powinien je zamknąć? Właściwie był tutaj, a Tremaina nikt by tu raczej nie szukał, więc wszystko jedno. Zaraz jego wzrok padł na szafkę, gdzie wciąż spoczywało zawinięte pseudoszczelnie ciastko. Patrzył na nie chwilę, po czym skrzywił się w jakimś rodzaju uśmiechu od niechcenia.
— Pierdol się, Tremain... — szepnął do siebie i uchylił szafę, by wyciągnąć pierwsze lepsze owijki, które ukryłyby bandaż na nodze. Kiedy wyglądało to już dobrze, zabrawszy zapasowy klucz z szafki, wyszedł na chwilę, zamykając go w środku.
Nie trwało to długo, może pół godziny, kiedy wrócił z powrotem z kilkoma rzeczami, a dokładniej tacką z kuchni. Była tam szklanka wody, zamknięta karafka z krwią i metalowa przykrywka z sernikiem pod spodem. Była też karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Nietoperki znowu poleciały pod sufit, ale po chwili zmieniły zdanie i wylądowały wszystkie na półce szafkowej. Ostrożnie dobrały się do papierowego zawiniątka, które szybko przegrało z licznymi zestawami zębów, podobnie zresztą jak i ciastko w środku. Po kilku minutach był tam tylko trochę poszarpany papier, trochę okruszków i drzemiące z pełnymi brzuszkami nietoperki.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Kitikulu Nie Cze 05, 2022 9:19 pm

Sen miałem o dziwo dość twardy, w końcu poprzednia noc też nie była dla mnie łaskawa, a raczej ja dla niej. Za dużo martwienia i myślenia, w pewnym momencie nawet przestałem mówić do kotów, żeby im dać spać, bo to, że ja nie pośpię nie znaczy, że innym mam życie utrudniać. Chociaż teraz utrudniam je Hektorowi, co musi chodzić i się mną zajmować jak dzieckiem. Znaczy nie musiał, po prostu to jego praca. Ma to wpisane w obowiązki? Technicznie pewnie można by to pod coś podpiąć. Liczy na premię? Dostanie ją, żebym ja miał spokojną duszę, że zrobiłem co mogłem, żeby go kupić. Nawet jeśli źle myślę, to trudno, jemu się pieniądze przydadzą bardziej niż mi. W końcu nie potrzeba mi wiele, siedzę i tak cały czas w pokoju, nie wydaję nic, a on może chodzi gdzieś do przystani do baru, ze znajomymi, może sobie kupi nowe owijki i będzie wyglądał elegancko.
Przez kilka godzin się nie budziłem, przynajmniej nie na poważnie, jedynie parę razy w pół śnie poprawiłem sobie koc, wcisnąłem go bardziej pod siebie, czy zwinąłem się bardziej dla lepszego ciepła, poduszkę tez przygarnąłem po części kładąc na niej głowę, a po części ją przytulając, żeby ogrzać ją, aby ona grzała mnie. Nie było tak źle, zdarzyło mi się kilka razy zasnąć na ziemi, pod łóżkiem na przykład, kiedy się tam schowałem i bałem wyjść, szafa też się może liczyć jako coś niewygodnego, bo jednak drewno. Mimo tego w końcu otworzyłem zaczerwienione ślepia. Miałem wrażenie, że bolały i odrobinę opuchły od płakania, a spanie na ziemi nie bardzo pomogło, ale to nic i tak się nie malowałem, więc to nie tak, że przed płakaniem wyglądałem dobrze.
Podniosłem głowę i wtedy poczułem, że niewielki ból ślepi, to mój najmniejszy problem. Zdrętwiała mi ręka, jeszcze była zimna od posadzki, oprócz tego czułem się okropnie nieświeżo w pomiętoszonych ubraniach, łepek dalej mnie pobolewał, a nos chyba zaczynał dopadać katar. Jaki człowiek delikatny jest, co? Jedna niewygodna noc i proszę, o to co się dzieje. Nie miałem jednak zamiaru wstawać, wiec wciągnąłem poduszkę nieco pod siebie, żeby się na niej wygodniej piersią i brodą ułożyć. Wtedy też zauważyłem jedzenie. No tak, nie jestem u siebie, to zauważyłem, ale dopiero teraz to do mnie dotarło. Faktycznie nie byłem u siebie. Szybkie rozejrzenie się po pokoju i przypomniałem sobie. Spojrzałem pod sufit, ale Hektora tam nie było. Poszedł i zaraz kimś wróci? No, to że poszedł, to widzę po jedzeniu, nie było jednak nikogo złego obok, chyba. Powinienem sprawdzić szafę, bo pod łóżko już z miejsca drzemki zajrzałem.
Podniosłem się cicho na rękach i wtedy odnalazłem wzrokiem moją zgubę. Zjadł ciasteczko, to dobrze, bardzo dobrze. Mam nadzieję, że mu smakowało. Ciekawe czy zjadł je bo uznał, że mu kazałem, to musi to zrobić czy chciał sam. Mam nadzieję, że to drugie. Nie chcę, żeby jadł na komendę, jak sam mówił, zwierzęciem nie jest. Naprawdę chcę, żeby mu smakowało.
Wróciłem wzrokiem do tego co mi przyniósł, spojrzałem na karteczkę, jaką zostawił. No tak, nieczęsto widzę jego pismo, czy to na pewno jego? A kto inny mógłby to napisać? Myślę, że ma jakichś znajomych. Ale po co miałby to robić, nikogo tu nie ma. Sprawdziłbym czy zamknął drzwi, ale na tę chwilę uznałem, że nie mam chęci, wpełznę pod łóżko w razie potrzeby, albo umrę, na jedno wychodzi.
Wziąłem papierek w rękę i przyjrzałem mu się bliżej, wpatrywałem się w każde słowo po kolei i na przemian. To co zrobił było miłe. Tylko dalej nie wiedziałem co znaczy. Wykonuje pracę czy przeprasza? Tak czy inaczej rozważył to, że mogę tego nie chcieć. Jeśli odmówię to pomyśli, że nie chcę go znać? Czy może pamięta co mu kiedyś w kuchni powiedziałem? Chciałem zacząć się dalej zastanawiać, ale wtedy mój pusty brzuch zabrał głos i to dość entuzjastycznie i głośno. Owinąłem ręce dookoła niego, chcąc ukryć fakt burczenia. Wcześniej głodu nie czułem, ale to tak działa, jak się zdenerwuję, teraz z kolei, po drzemce, dalej miałem wątpliwości. Nie zatruł wody? Obiecał, że nic mi nie zrobi, a ja mu nie wierzę. Tylko miał teraz dużo okazji do zrobienia mi czegoś. Dał mi koc i kto wie co jeszcze zrobił, spałem w końcu. Nie wiem.
Zawsze mówię, że coś z tym zrobię, a potem nie robię nic. Sięgnąłem po krew i napiłem się trochę. Może dzisiaj faktycznie coś się uda z tym zrobić? Przecież obiecał mi, prawda? Dotrzyma słowa? Nie wiem, poczekam chwilę zanim wezmę więcej. Jeśli się nie poczuję gorzej, to kto wie, może nawet sernika zjem. Widzę, że ma rodzynki, takie właśnie lubię. Zarzuciłem sobie koc za plecy i na głowę, owinąłem się jego końcami od przodu. Oparłem się o ścianę i znowu przyciągnąłem do siebie kolana, tym razem jednak nie tak mocno i nie obejmowałem ich. Tuliłem do piersi szklankę z wodą, czekając na moment, aż uznam, że do krwi nie było nic dodane. Mocno liczyłem, że nic się nie stanie, nawet się złapałem na tłumaczenia bólu brzucha jako objawu głodu, a nie tego, że trucizna mi wnętrzności wypala. Nie wypala, jestem tylko głodny, nic mi nie będzie. Obiecał, płacę mu, ale przede wszystkim obiecał. Poza tym on zjadł to co ja mu dałem, to wymaga odpowiedzenia tym samym. Rzuciłem kolejne spojrzenie na kartkę, a po sekundzie namysłu złożyłem ją na pół i wsunąłem sobie do kieszeni.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Pon Cze 06, 2022 11:36 pm

Nietoperki drzemały spokojnie, dopóki szmer nie zawiadomił ich o nowym ruchu w pokoju. Był delikatniejszy niż włamanie, zatem nie za bardzo alarmował, ale i tak parę oczek skierowało się w stronę kąta Kitka. A więc wstał. Hektor nie miał zamiaru wstawać, jeden schowany łebek i ukradkowe ziewnięcie położyło z powrotem jednego ze skrzydlatych. Do niego szybko dołączyły kolejne. Bo w końcu która to była godzina? Jakiś okropny środek dnia, czemu on już wstawał...
Jeden nietoperek pozostał na czatach, choć raz za razem oczy mu się zamykały i generalnie słabo były widoczne. To trochę grało na jego korzyść, mógł obserwować Tremaina i samemu być niezauważonym, przynajmniej do czasu, aż ten nie podejdzie. Albo on nie zaśnie.
Napicie się krwi wywołało drobne pobudzenie u nietoperza, tę małą garść ciekawości, która jednak szybko zaczęła odpływać, kiedy Kiti wrócił do siedzenia i przytulania szklanki. A jednak było w tym coś... miłego. W końcu dobrze pamiętał ich pierwsze rozmowy, przebywanie u kogoś, spanie, jedzenie, nic z tego nie wchodziło w grę, a teraz właśnie działo się wszystko. Szalone rzeczy. To było najbardziej leniwe i ślamazarne szaleństwo, jakie widział.
Tylko po co zabrał kartkę?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Kitikulu Wto Cze 07, 2022 12:21 am

Powoli się zbierałem i ogarniałem, dochodząc do siebie po drzemce na ziemi. O ile nie było to wygodne, to się cieszę, że mnie nie ruszał. Z drugiej strony mogło to wynikać z jego własnego podejścia do mnie, przecież mnie nie lubi, jak to powiedział, do tego... On tego nie powiedział, to ja to za niego powiedziałem... Ale nie odniósł się do tego. Będzie mnie to jeszcze długo gryźć, dopóki sam mi tego nie powie i się nie zwolni. może powinienem mu zaproponować zmianę pracy? Praca dla szefa, co jest nieznośny, to musi być uciążliwe. Zacisnąłem mocniej dłonie na szklance i zerknąłem na wodę. Pytanie czy ja byłem gotowy na zmianę ochroniarza. Myślę, że nie. Nie chcę innego, kolejne przyzwyczajanie się, kolejne zmartwienia, kolejna osoba, która będzie miała ze mną złe doświadczenia, a ja myślałem, że to ja mam złe doświadczenia przez innych. Widać, to działa w dwie strony.
Popatrzyłem na nietoperze, które niespecjalnie się zbierały do pobudki. Nie chciałem go budzić, ale sam nie wiem... Siedzenie tutaj bez niczego do roboty i zastanawianie się nad dobrymi opcjami będzie tylko powrotem do nieprzyjemnego stanu sprzed spania. Tylko nie chciałem go denerwować jeszcze bardziej. Przyglądałem mu się tęskno jeszcze chwilę, aż w końcu, podniosłem metalową przykrywkę, wziąłem talerzyk z sernikiem i podpełzłem do łóżka, klękając przy nim. Postawiłem naczynie na środku kołdry i popatrzyłem na nietoperkową szafkę po drugiej stronie łóżka.
-Chcesz, trochę? Nie dam rady zjeść sam.-wyszeptałem propozycję. Nie to, że coś, ale nie wiem czy w ogóle dam radę cokolwiek z tego zjeść, dalej muszę się przekonać do wody, poza tym nawet jeśli spróbuję, to naprawdę całego kawałka nie zjem, nie powinienem.
Splotłem nieco ręce, ułożyłem je na krawędzi pościeli, po czym oparłem o nie brodę. Wiem, że to jego łóżko, nie powinienem tak teraz na nie wchodzić. Było mi z tym niekomfortowo i właśnie dlatego po kilku sekundach  zabrałem ręce i po prostu klęczałem przy meblu, miętosząc szew na kołdrze i męcząc jakąś samotną, wystająca nitkę. Jeśli tylko się ruszył, to mój wzrok wylądował na nim. Chciałem zobaczyć ten pokraczny styl chodu nietoperzy. Niby to ładne, słodkie i majestatyczne w locie, ale kiedy chodzi o poruszanie się po ziemi, to wychodzą takie koty, co pierwsze kroki stawiają.
Niezależnie od tego czy zdecydował się podejść i zjeść ciasto czy siedział dalej na szafce uznałem, że trzeba się pozbyć tego co mi na duszy leży. Przez sen może to przemyślałem. Na pewno byłem spokojniejszy i miałem czystsze myśli, przynajmniej na razie.
-Przepraszam... za wszystko.-zacząłem cicho, dalej męcząc upatrzony kawałek krawędzi kołdry.-Za to, że cię rzuciłem kijem, że cię denerwowałem, bo nie umiem walczyć i się boję. Za to, że cię ugryzłem i powiedziałem za dużo.-zerknąłem na nietoperze, trochę się wahając nad tym co mówię. To nie było głupie, tylko nie lubię takich rzeczy mówić, bo ludzie często sobie coś dopowiadają, albo żartują, albo do głowy przychodzą im jakieś podejrzane intencje. Nie chciałem się znowu z nim nie zrozumieć.-Miło mi, jak mnie odwiedzasz.-tak, to dziwnie brzmiało kiedy to wypowiedziałem. Miałem wrażenie, że pakuję się w bagno bez dna.-Może powinienem w czasie treningu powiedzieć ci, że masz mnie zostawić, ale wyglądałeś wtedy jakby cię to tylko rozzłościło. Nie wiedziałem czego oczekujesz ode mnie, nie wiedziałem co mam robić. Wystraszyłeś mnie, wiesz? Naprawdę czekałem, aż mnie złapiesz i udusisz.-no nie płacz, weź wdech i się uspokój. Sapnąłem cicho i zmarszczyłem brwi.-Ale chciałbym jeszcze raz poćwiczyć.-zaproponowałem, bo jednak nie chciałem być aż tak bezużyteczny.-Pewnie to nic nie da, dalej przegram i umrę, ale może chociaż kiedy kiedyś coś się stanie, to dzięki temu dam radę się obronić tak długo, aż przyjdziesz mi pomóc.-nie mam pojęcia czego chciałem. Nie chciałem, żeby mnie zostawiał, bo teraz jest kimś kto na całym świecie jest mi najlepiej znany, chociaż tak naprawdę nie wiem o nim tak wiele. Po prostu pokładam w nim pewne swoje nadzieje i za bardzo liczę, że się spełnią.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Mistrz Gry Czw Cze 09, 2022 1:47 am

Zdawał się nie reagować na jego spojrzenia, choć były inne, niż mógł się spodziewać. Brakowało tam dominacji strachu i wszelkich wyimaginowanych obaw Kitka. Czyżby przez sen przemyślał to wszystko? Może. A może nie, najpewniej i tak by się nie przyznał do niczego konkretnego.
Na jego pytanie już całkiem wystosowane do niego, czarne ślepia otworzyły się szerzej. Jeden z nietoperzy popatrzył na talerz na łóżku, parę innych wciąż obserwowało Kitka. Ta chwila milczących rozważań wydawała się długa i nużąca, ale w końcu stworzonka podjęły wspólną decyzję. Zebrawszy się, przefrunęły lekko na łóżko, możliwie blisko talerza, ale i tak trzeba było podreptać kawałek na nienadających się do tego kończynach. Trochę jakby mieć szczudła, ale nie postawić na nich nóg. W każdym razie parę łebków zajęło się obwąchiwaniem sernika, jeden nawet pokusił się o skubnięcie, a potem o cały gryz. Mały pyszczek nie zrobił wielkiego ubytku w ciastku, ale i tak dziura była dobrze widoczna.
Kolejne słowa Tremaina przerwały jedzenie i skupiły na jego osobie powszechną uwagę. Nietoperze słuchały w skupieniu, ten jeden przeżuwał ukradkiem, a potem czyścił zęby z okruszków, ale też słuchał. Wszystko to brzmiało... dość przykro. Ale zarazem prawdziwie, w końcu. A może to tylko on chciał słyszeć taką właśnie prawdę, ale... Z jakiegoś powodu ją chyba usłyszał. Więc może nie była aż taka naciągana.
Za chwilę uszy nietoperków podniosły się. Chce dalej trenować? Spodziewał się, że to będzie kategoryczny koniec, a tu nie i nawet nie trzeba go do tego namawiać. No i to ostatnie zdanie. Ostatnie słowo wręcz. To było takie... Takie banalne i oczywiste w całym tym kontekście, ale jednocześnie tak bardzo miłe.
Banda stworzonek wpatrywała się w niego jeszcze chwilę, zerkała też po sobie nawzajem, aż jeden z nich wykonał pierwszy ruch. Ten jeden poszarpany i z dziurawym skrzydłem przydreptał niemal pod nos Kitka, na ile pozwalał mu koniec łóżka. Popatrzył na niego, a potem zbliżył się do jego ręki, by trącić ją nosem i otrzeć o nią puszysty łebek.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Kitikulu Czw Cze 09, 2022 2:06 pm

No i nietoperki się skusiły na jedzenie, a właściwie nie nietoperki, tylko Hektor. Czasami zapominam, że to dalej on. To bardzo dziwne uczucie kiedy sobie to przypominam. W końcu jaka jest różnica między nim w takiej formie, a innej? To dalej on? To dalej on, skrzeczy z zadowolenia, jak jest miziany, łakomczuch. Nie pomyślałbym, że on taki jest. Zawsze tylko wiem, że to jest Hektor, wampir, co ma mi niby pomagać, a głupoty mu w głowie. Zapominam, że na jego osobę składa się coś więcej. Może się stresuję i boję i dlatego tak. Pewnie dlatego. Chociaż teraz mi niezręcznie. Tyle mu się wygadałem, zaprosiłem na ciastko, siedzę tuż obok. Jak to jest, że on się nie czuje nieswojo? A przynajmniej nie wygląda. Nie umiem pojąć, jak ktoś może się tak bardzo nie przejmować. Dlaczego noo?!
Przyglądałem się mu, jak tuptał po kołdrze i szamał ciasto. Ten jeden, żarłoczny nietoperz, czyżby odpowiadał za jego żołądek? Trudno mi powiedzieć. Widzę, który odpowiada za ranną nogę, o ile to tak działa. Był taki wyżuty przez życie, ale to właśnie on do mnie podszedł i otarł się łebkiem. Nogą mnie Hektor trąca. Ciekawe, jak to kontroluje. Miałem tyle pytań o to, ale dziwnie było się tak pytać, zwłaszcza teraz, jak mi i tak nie jest w stanie odpowiedzieć. Może i chciałem porozmawiać, ale co jeśli poprosiłbym go o przemienienie się znów w chimerę, a potem bym spanikował?
Odpuściłem kołdrze i oddałem ręce nietoperzowi, głaszcząc go delikatnie, skrobiąc za uszkiem, miziając po grzbiecie, otulając rękoma, jak jajko, które za nic się stłuc nie może, chociaż i tak już w kilku miejscach pękło.
-Przepraszam.-dodałem jeszcze raz, cicho, nie zaprzestając czułości. I co teraz? Przyglądałem mu się trochę przygaszony. Wspominałem i żałowałem ile rzeczy źle w życiu zrobiłem, ile czasu nie wykorzystałem. Gdybym wiedział wtedy co wiem teraz, inaczej bym się zachował. Ułożyłem głowę na kołdrze i przyglądałem się stadku, każdy kto chciał głaskanie mógł podejść. Ręce mam co prawda tylko dwie, ale dam radę.-Wiesz, co? Lubię piec. Upiekę ci coś dobrego na następny raz.-zapowiedziałem, szukając tematu. Siedzenie w ciszy nie było czymś czego chciałem.-Mama zawsze piekła. Co chwila ciasta, ciasteczka, ale nigdy się nic nie marnowało. Zapraszała gości, albo sama w gości szła, albo sąsiadom rozdawała. Teraz widzę ile miała szczęścia, że się jej nic nie stało.-no do czasu, bo jednak w końcu i ją śmierć złapała w najmniej oczekiwanym momencie.-Jesteś trochę, jak ona. Chodzisz i się ciągle uśmiechasz, nie boisz się. A kiedyś coś ci się stanie i obudzisz się w czyjejś piwnicy.-no... nie planowałem tego, czarne myśli same z siebie mi wyszły.-Chociaż jak się zmienisz w chmarę, to z każdej sytuacji uciekniesz.-tak, to była bardzo duża zaleta bycia drakuletą. Czasami chciałbym nim być, żeby móc się zmienić i schować w najdalszym i najciemniejszym kącie. Jeśli nie uciekał, to głaskałem go dalej, powoli i spokojnie. Jakoś nie miałem za bardzo energii na nic. Powinienem wracać do pokoju, ale to daleko, za chwilę, jeszcze dajcie mi odpocząć.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Hektora Empty Re: Komnata Hektora

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach