Rejs "Błękitnej Mewy"

2 posters

Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Mifzenaam Pon Sty 02, 2023 8:27 pm

lato 1873 r.

  W zasadzie byli jedynymi pasażerami statku, jeśli nie liczyć jednego z kupców, który również chciał odwiedzić kilka portów i taka podróż była dla niego trochę korzystniejsza, niż kolej, nawet pomimo dłuższego czasu. Ten grał tu kluczową rolę, bo przez większość rejsu, od opuszczenia Selinday mogli jedynie podziwiać prawie niezmienną linię brzegową pokrytą gęstą puszczą. Dzikie ostępy Teshatomii trwały milczące i groźne, nocą zaś setki ślepi zdawały się śledzić statek pozostający ledwie tuż poza ich zasięgiem. Kiedy mijali wschodnią stronę półwyspu, ich oczom mogły rzucić się duże skrzydlate sylwetki wysoko na niebie, ale ciężko było powiedzieć, czym dokładnie były.
  Garreth sporo narzekał, głównie na to, że mu się nudzi, że marynarze narzekają, jak kręci się po pokładzie, że wszyscy tylko ględzą o portowych panienkach i piciu, i jeszcze że to wszystko tyle trwa, choć koleją byliby na miejscu następnego dnia. Czy było to fatum owej nudy, czy też czysty zbieg okoliczności, ale nie dotarli nawet do pierwszego portu po tej stronie kontynentu, kiedy w oczy rzucił im się zaniepokojony kapitan krążący po pokładzie.
  Jeremy Da'Floss, bo taka była jego godność, wydawał pospieszne rozkazy i stawiał ludzi w gotowości, z niepokojem zerkając na gęstą, ponurą mgłę płynącą od sterburty. Było niewiele po zachodzie, co tylko ograniczało widoczność, zaś niebo zasnuwały gęste chmury.
  — Sztorm? — rzucił Garreth, zerkając po kapitanie. Uwielbiał pojawiać się obok, kiedy coś się działo, chyba już wszyscy do tego przywykli.
  — Oby — odparł mężczyzna z lekkim przekąsem, a zarazem zaniepokojeniem. Ta mieszanka przykuła uwagę demona, ale nie zdążył zapytać, bo odezwał się chłopak na bocianim gnieździe.
  — STATEK NA STERBURCIE — wrzasnął, wyciągając rękę w rzeczonym kierunku. Oczy wielu zwróciły się również tam w poszukiwaniu sylwetki, która z wolna wyłaniała się z mgły. — NIE MA BANDERY!
  — Bogowie, miejcie nas w opiece... — wymruczał De'Floss.
  — Piraci? — rzucił Garreth, lecz został zignorowany na potrzeby wydawanych rozkazów przygotowania się do ewentualnego ataku, ale przede wszystkich rozkazów ucieczki. Statek handlowy nie miał wiele do zaoferowania w walce. Sam Mifzenaam przez chwilę jeszcze patrzył na statek zbliżający się nienaturalnie szybko, po czym rozejrzał za Gaspardem.
Mifzenaam
Mifzenaam

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : magiczna opaska, komponenty do zaklęć i rytuałów, sztylet, pistolet, orientalna glewia (w magicznym schowku)
Ubiór : ozdobne szaty w ciemno niebieskich odcieniach, skórzane buty, rękawiczki, sakwy
Źródło avatara : /pin/113856696821980975/

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Sty 02, 2023 11:18 pm

Rejs był przez większość czasu spokojny, zaś Gaspard swój wolny czas mógł poświęcić na czytanie książki. Dawno tego nie robił, właściwie zapomniał o tym jakie beztroskie potrafią być niektóre chwile. I tym razem nie były to żadne arkana wiedzy magicznej, czy encyklopedie, a zwykła powieść fabularna. Było to z pewnością miłą odmianą i zajęciem, szczególnie że jakby miał wszystko poświęcić na słuchanie Garretha to by w końcu oszalał. Sądził, że to on jest marudą, ale demon bił rekordy.
Oczywiście rozmyślał trochę w przerwach od czytania, nie byłby sobą gdyby tego nie robił. Brzeg Teshatomii przypomniał mu o żyjącym w tej gęstwinie ludzie ben-serat, elfach, czy dzikich plemionach ludzi. Wydarzenia stamtąd… z pewnością nigdy ich nie zapomni. To one zdefiniowały zresztą to kim jest Mifzenaam, kiedy to miał wolną rękę. Nie mówiąc o tego co stamtąd sam Anatell wyniósł. Ciekawe zresztą co z Viddasalą, czy może jej decyzje powiodły ją tam gdzie chciała…
W końcu jednak wylazł ze swojej nory, aby powrócić do rzeczywistości i chyba całkiem w porę, bo robiło się jakieś zamieszanie. Popielaty skierował kroki na pokład, zerkając po kapitanie i demonie który musiał być oczywiscie w centrum wydarzeń. Zaraz srebrne oczy Gasparda powiodły w kierunku nadciągającego statku pozbawionego bandery. Miał nadzieję, że to nie jego magiczne szczęście ściągało im gości na głowę.
-Piraci… myślałem, że ich wytępiono.
Skomentował i wyminął Garretha, aby podejść do marynarzy. Nie miał specjalnie pomysłu co robić, a czekanie w bezradności było uciążliwe. Żałował też, że nie miał przy sobie halabardy. Mimo to jego dłoń powędrowała na kolbę pistoletu.
-Nic nam teraz po bogach, kapitanie De'Floss…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Mifzenaam Wto Sty 03, 2023 2:49 pm

  Garreth zerknął na niego jak na idiotę albo przynajmniej naiwne dziecko, które nadal chce wierzyć w swój ładny obraz świata, chociaż świat co chwilę podsuwa mu zupełnie co innego. Może nie w tym akurat temacie, ale sens dalej ten sam.
  — Piratów nie da się wytępić — odparł tylko i odprowadził go wzrokiem do kapitana, który stanął właśnie nieopodal steru, ale nie po to, by zabrać koło sternikowi, a tylko mieć lepszy ogląd na pokład. Eh, znowu mieli się mieszać? Choć z drugiej strony przynajmniej coś się działo.
  — Po trupach tym bardziej, pod pokład! — odparł kapitan, przelotnie tylko zerkając na Gasparda. — Pilnować żagli, kurwa! — wrzasnął, kiedy ktoś nie utrzymał jednej z lin, a ta wesoło smyrnęła przez pokład, z powrotem rozkładając płachtę na pastwę wiatru.
  Statek zrobił zwrot na północ, teoretycznie korzystnie, ale pozostawało pytanie o możliwości goniącego ich żaglowca. Płynął prosto na nich, jakby chciał zmienić się w taran, ale przynajmniej nie groziło to natychmiastowym ostrzałem. No, do czasu, aż dwie kule armatnie nie poszybowały prosto na nich.
  — PADNIJ!
  Jeden pocisk zmiótł mały masz przy rufie i posłał go do wody, drugi otarł się o sterburtę. Zaraz za nimi poleciały kolejne dwa, trochę celniej rozszarpując olinowanie bliżej dziobu.
  — MAJĄ DZIAŁA DZIOBOWE, ZWROT NA STERBURTĘ I OGNIA! RUSZAĆ SIĘ!
  Tymczasem Garreth siedział przy balustradzie rufy i napychał jakiegoś proszku do lufy pistoletu. Zdecydowanie nie był to proch strzelniczy, a kiedy demon dorzucił żelazny pręcik w sam środek, można było zaprzestać pytań. Berlath chuchnął na wylot lufy, po czym wychylił się i strzelił w zbliżający się okręt. Pocisk, który wyleciał, zdawał się przypominać płonącą strzałę, wbił się gdzieś w pokład i wywołał mały ogniowy wybuch, ale wbrew oczekiwaniom demona, nie podpalił niczego.
  — Cholera...
  Piraci nie przejęli się wykonywanym zwrotem, dalej napierając prosto na okręt handlowy, jakby taki obrót spraw był im jak najbardziej na rękę.
Mifzenaam
Mifzenaam

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : magiczna opaska, komponenty do zaklęć i rytuałów, sztylet, pistolet, orientalna glewia (w magicznym schowku)
Ubiór : ozdobne szaty w ciemno niebieskich odcieniach, skórzane buty, rękawiczki, sakwy
Źródło avatara : /pin/113856696821980975/

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Gaspard Anatell Wto Sty 03, 2023 3:29 pm

Może był naiwny lub głupi, ale jednak dumą marynarki wojennej wychwalała kres pirackiego nierządu, a jednak rzeczywistość jak zwykle okazała się zakłamana. No cóż.
Kiedy statek zmienił swój kurs był to jasny znak dla piratów, aby atakować, na co reakcją Gasparda było schylanie się na tyle by nie dostać wielką drzazgą, co mogło być bolesne. Zrobiło się gorąco, a miało być jeszcze gorzej. Oczy Anatella powędrowały na Garretha, gdy spróbował swojej sztuczki z ognistym pociskiem, ale i to zawiodło. Było bardziej, niż źle.
Wampir jednak postanowił razem z resztą załogi udać się pod pokład szybkim krokiem, przez co prawie potknął się o własne nogi, ale wzrokiem szukał jakiejś klapy wylotowej na działo lub beczkę, najlepiej na tyłach i niezauważalnie najdalej od reszty. Gdy już mu się udało zaparł się o deski i wychylił głowę w kierunku nadciągającego okrętu. Byli jeszcze w miarę daleko, wiatr im tak nie sprzyjał. To była okazja, ale… czy chciał to robić…? Mógł coś zrobić, ale zarazem, czy powinien…?
-Kurwa, kurwa, kurwa…
Uderzył płaską dłonią w drewno, po czym jego ciało rozpadło się na całą masę skrzydlatych niewielkich nietoperzy, które wyleciały przez otwór na pełne morze. Chmara skrzydlatych ssaków okrężną drogą zaleciała na tyły wrogiego statku, aby tam osiąść za plecami kapitana rabusi i przybrać postać popielatego mężczyzny, który pochwycił korsarza i wbił długie kły w jego szyję, topiąc usta we krwi z tętnicy. Wrzask mężczyzny był krótki, tak jak obecność potwora tuż przy nim, bo chmara znów przeniosła się szybkim lotem do kolejnego pirata, powalając go i sztyletując kłami. I z niego na kolejnego i kolejnego, aż cały pokład zajął się przerażającym krzykiem…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Mifzenaam Wto Sty 03, 2023 4:14 pm

  Jego sztuczki na niewiele się zdały, a on sam zaraz zdał sobie sprawę, że wampira nie ma na pokładzie, a biegnie na dół. Garreth zawahał się jeszcze przez moment, ale chyba wolał nie zostać zmieciony przez kulę, ani tym bardziej zmyty. Chociaż? Ale na tę chwilę schował się również.
  — Na co czekacie, ładować działa! — krzyczał pierwszy oficer, który przejął miejscowe dowodzenie nad ostrzałem. Garreth zerknął za Anatellem, ale zaraz ktoś wepchnął mu w ręce beczkę prochu, więc podał ją dalej do działa. To też nie był głupi pomysł, demon podszedł zaraz do kurczącego się stosu kul. Strzelali z jednej burty, więc wystarczy ich może na cztery salwy. Lepsze to było niż nic, ale ustawiony przodem cel nie zbierze dużo pocisków. Berlath dorwał jedną z kul i zaczął rysować ostrzem jej powierzchnię, pospiesznie wyjaśniając oficerowi, "co to kurwa miało znaczyć".

  Tymczasem nietoperze mknęły przez mleczną mgłę, bezbłędnie kierowane krzykami załogi kupieckiej i pirackiej. Te drugie głosy brzmiały znacznie bardziej ochryple i złowrogo, a sam ich pokład zdawał się brudny, jakby wszelkie niegodziwości łotrów obrosły na nim glonem i pąklami. W powietrzu unosił się swąd palonego prochu, załoga biegała i krzyczała do siebie nawzajem, głównie nieartykułowane dźwięki aprobaty dla zbliżającego się abrodarzu.

  — Tylko dobrze wyceluj! — rzucił Mifzenaam do marynarza, który ładował porysowaną kulę do środkowego działa, gdyż to właśnie miało największe szanse trafić okręt. Armata wystrzeliła, racząc ich uszy kolejną dawką zdrowego piszczenia.

  Wampir zjawił się tuż za plecami kapitana, wykrzykującego rozkazy dla swoich "psich synów" i "leniwych małp". Jego styrany życiem płaszcz był mokry od mgły, ale kołnierz dalej stał na sztorc, kapelusz widniał na głowie, może to dlatego Gaspard nie zauważył dostatecznie szybko, a jego kły miękko wdarły się w nieprzyjemnie miękką, oślizgłą od wilgoci tkankę. Ani jedna kropla krwi nie popłynęła do jego ust, nawet jedna nuta bólu nie wybrzmiała w głosie zaskoczonego i chyba rozbawionego tym zarazem kapitana. Ten odwrócił się gwałtownie, by strząsnąć z siebie napastnika i wycelować w niego doczepiony do długiej lufy kordelas, z którego wystrzelił natychmiast, lecz wampir zdążył umknąć w postaci nietoperzy, o ile widok oblepionej na pustej czaszce rozmokłej skóry nie zszokował go za bardzo. Drąg, który przed chwilą obrócony był głownią do dołu i zapewne zginął przez to przy podstawie koła sterowego, teraz został pewniej chwycony przez drugą rękę truposza. Była to pięknie zdobiona glewia o zielonkawych, morskich ornamentach i czerwonych owijkach, które teraz brudziły się od soli i szlamu.
  Jeden rzut oka wystarczył, by się upewnić, że cała reszta załogi to również chodzące... zombie? Szkielety? Ciężko było określić co, ale zdecydowanie byli to już żywi ludzie.
  Chwilę potem kula armatnia wbiła się w jeden z otworów na działa dziobowe, ten od strony bakburty. Wtedy też pocisk niespodziewanie wybuchł, wyrywając całkiem sporą dziurę przy dziobie, do której sięgnąć mogły co większe fale.
Mifzenaam
Mifzenaam

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : magiczna opaska, komponenty do zaklęć i rytuałów, sztylet, pistolet, orientalna glewia (w magicznym schowku)
Ubiór : ozdobne szaty w ciemno niebieskich odcieniach, skórzane buty, rękawiczki, sakwy
Źródło avatara : /pin/113856696821980975/

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Gaspard Anatell Wto Sty 03, 2023 5:01 pm

Atak wyszedł mniej zadowalająco, niż by się mógł spodziewać, choć przez wzrost adrenaliny i szybkości równej drapieżnikowi, nawet paskudny smak uszedł na chwilę jego uwadze, gdy z kapitana przeskoczył na kolejnego członka załogi, cudem robiąc unik przed strzałem ze specyficznej broni. Ostatki nadziei na ugodzenie choć jednego śmiertelnika spełzły na niczym, gdy każdy kolejny był ledwie chodzącym ożywieńcem w porządnej fazie rozkładu.
Zawiedziony i tak samo zaskoczony wylądował na środku pokładu, wypluwając to co mogło zalęgnąć się wraz ze śliną na jego kubkach smakowych, nim wzrokiem nie dostrzegł drugiej broni kapitana tego ponurego statku. To był absurd.
-Czym wy jesteście…?
Spytał kapitana, czując niemoc, gdy jego główny i jedyny plan poległ, bo pozbawiony święconej broni nie był w stanie zadać obrażeń czemuś co już nie żyło.
Wtedy jednak zgrany ruch Mifzenaama okazał się trafiony, gdy chwila rozkojarzenia zmieniła się dla Anatella w kolejny skok ciśnienia, kiedy trafiona w statek kula armatnia eksplodowała. Ledwo utrzymał się na nogach, ale powinien być świadom niestabilnej sytuacji. Dlatego wykorzystał latające wióry i dym, aby wycelować pistoletem w kapitana i oddać strzał w jego głowę, a za chwilę przeistoczyć ciało w chmarę, uderzając w członków upiornej załogi. Nie miał planu, mógł ich dezorientować jak długo potrafił, a może kupiecki statek wykorzystałby ten czas. Tylko tym mógł się pocieszać.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Mifzenaam Sro Sty 04, 2023 12:41 am

Kapitan obejrzał się za swoim uciekającym celem i wyszczerzył pożółkłe zęby. To był chyba uśmiech rozbawienia na widok bezowocnych starań wampira i szamotania się pokładowego majtka. Na jego pytanie pirat tylko roześmiał się chrapliwie, a potem wycelował w Gasparda swój kordelas.
— Przynieść mi tutaj jego łeb! — zakrzyknął, a wtedy każdy umrzyk, który nie miał ważniejszego zajęcia, rzucił się na Anatella. To jednak zostało przerwane przez celny wystrzał, a nawet dwa.
Kula z pistoletu wampira trafiła prosto w czoło kapitana piratów, wbiła się weń, przeleciała wnętrze czaszki i wydostała z drugiej strony, pociągając za sobą w tył samą głowę. Umarlak za chwilę nastawił ją z powrotem do pionu i rozeźlony ruszył za nietoperzami.
Pomysł z rozpraszaniem uwagi generalnie działał, a małe zwrotne stworzonka były trudne do trafienia, jednak nic więcej nie mógł w ten sposób zdziałać.
Tymczasem statki zbliżyły się do siebie, a część truposzy zarzuciła liny z hakami, by ich zdobycz nie uciekła daleko. Robiło się źle, choć Anatellowi udało się spowolnić ten proces i dać marynarzom czas na sięgnięcie po broń. Skąpą, swoją drogą, chyba najlepiej uzbrojeni byli oficerowie. To jednak nie zabiło ducha jedności i woli walki, co Garreth zauważył z nieskrywanym zaskoczeniem. Większość pewnie nie wiedziała, z czym się mierzy, wielu na pewno było pod wpływem zbyt silnych emocji, by zauważyć, ale liczył się efekt, nikt nie uciekł, ludzie strzelali z pistoletów, korzystali z osłon kadłuba, sięgali po szable, rapiery i noże. Niestety tak samo postąpiły wskakujące na pokład umrzyki, a na Błękitnej Mewie rozpętało się piekło.
Okręt widmo zachwiał się od salwy z przyłożenia, którą zmyślnie zaplanował pierwszy oficer. Większość lin się zerwała, a rozszarpany kadłub powoli brał wodę. Kapitan piratów wykrzykiwał okazyjnie rozkazy mówiące o tym, by nikogo nie oszczędzano, i sam rzucił się do walki. A była to walka cokolwiek nierówna, gdyż umrzyki nic sobie nie robiły z większości obrażeń, choć z drugiej strony już po chwili było widać, że łatwo je rozczłonkować, jeden pełzał w połowie po pokładzie, inny plątał się bez głowy.
Zorientowawszy się, z czym mają do czynienia, Garreth darował sobie tracenie czasu na sztuczki i przeszedł do unieszkodliwienia możliwie dużej liczby truposzy poprzez kapłański znak odegnania nieumarłych. Wycelowany odpowiednio w głowę takiego wprawiał w dostatecznie duże oszołomienie, by ktoś inny mógł dokończyć sprawę. Nie obywało się jednak bez ofiar, choć demon akurat ignorował leżących na deskach ludzi.
Mifzenaam
Mifzenaam

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : magiczna opaska, komponenty do zaklęć i rytuałów, sztylet, pistolet, orientalna glewia (w magicznym schowku)
Ubiór : ozdobne szaty w ciemno niebieskich odcieniach, skórzane buty, rękawiczki, sakwy
Źródło avatara : /pin/113856696821980975/

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Gaspard Anatell Sro Sty 04, 2023 8:47 am

Wszedł powoli do Gospody Pod Kłem, największej mordowni i zbieraniny szumowin w cesarstwie. Szybko wzrokiem odnalazł Mi, która siedziała przy stoliku naprzeciw wielkoluda którego twarz i ramiona pokrywały rozległe blizny, a tuż za jego plecami zbierały się łotry jego pokroju. Mi wyglądała na przestraszoną, a jej uszy ściągnęły do tyłu. Karty leżały na stole, ale to nie było dla niej dobre rozdanie.
-Jak to nie masz jak zapłacić?! To jak możesz grać?!- Krzyknął mężczyzna i uderzył pięścią w stół. -A więc może Cię wygarbuję i sprzedam futro?!
Dodał, a wtedy jego ludzie przyłożyli dłonie do rękojeści sztyletów, szabel, czy kolb pistoletów. Atmosfera zrobiła się gęsta, aż tu nagle…
-Ile jest Ci winna?
Zapytał Gaspard, który zjawił się przy stoliku ku uciesze Mi, choć nie miała odwagi wydusić słowa. Łotr spojrzał na niego zaintrygowany.
-Nie stać Cię szczeniaku na jej dług, rewanżowała się… lepiej się stąd usuń.
Odparł, zaś Anatell przymrużył oczy, by zaraz spojrzeć w ślepia Mi. Prawda taka, że i sam był spłukany, ale…
Wtedy ciężka halabarda opadła na stolik, zaś mężczyzna zmierzył ją wzrokiem.
-Idealna broń dla Twoich gabarytów, łamie każde kruche ostrze. W dodatku jest zaklęta.
-Zaklęta…?
Gaspard obejrzał się na niego.
-Świętą magią. Z nią nie imać się będziesz nawet upiora, czy przeklętego potwora.
Wyjaśnił, a Mi szarpnęła go za rękaw, kiwając głową by tego nie robił. Lecz Gaspard posłał jej tylko uspokajający uśmiech. Wielkolud zadumał się i pochwycił ostrze, którego jednak Anatell wciąż nie puścił. Spojrzeli sobie w oczy.
-Powinno wystarczyć na jej dług.
Rzekł, a wtedy wampir powoli puścił swoją broń, która tak długo mu służyła. Zaraz mógł tylko obserwować jak łotr zabiera ją i swoich kumpli z lokalu. Mi zaś pociągnęła nosem, ściągając pysk do siebie.
-Przepraszam…
Wydukała łamliwym głosem, a wtedy wampir położył dłoń na jej ramieniu, przywracając na swoją twarz uśmiech.
-To tylko przedmiot, Mi. Cieszę się, że jesteś bezpieczna. Wracajmy do domu…


Zaraz opadł na deski, kiedy jeden z umrzyków zdzielił go kordelasem, co było dziełem przypadku, niż umiejętności ożywieńca..
-Moja dobroć mnie zabije…
Wymruczał do siebie, ponieważ brak halabardy dawał o sobie znak. Nie mógł się jednak poddawać, nie teraz, nie póki jego śmiertelne ciało go jeszcze nie zawiodło.
Anatell prędkim lotem przemieścił się z desek za plecy pirata, aby zaraz wyrwać mu ostrze z ręki i wbić je w jego bark. Wtedy jednak statek znów szarpnął, gdy zdał sobie sprawę, że upłynęło zbyt dużo czasu, a upiorni piraci przeszli do abordażu. Wtedy też zauważył jak ludzcy marynarze chwycili za broń, gotowi mierzyć się z tym co wydawało się ich przerastać. Nie mieli wyboru, mogli tylko dzielnie bronić wszystkiego co mieli. Własnego życia.
To zainspirowało Gasparda, który odepchnął od siebie ożywieńca, by zaraz skrócić go o głowę, a kolejno odnaleźć wzrokiem Garretha. Jego świątynne zaklęcia mogły okazać się kluczem, lecz i on potrzebował teraz czasu. Sam kapitan piratów wydawał się być z tego powodu najbardziej nim zainteresowany, a więc nie mogąc sobie pozwolić na zwłokę Gaspard obrał sobie ten najgroźniejszy cel.
Zaraz kapitan zmuszony był odbić cios z ukosa, jednak wampir musiał liczyć się z jego drugą bronią, robiąc unik lub blokując…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Mifzenaam Sro Sty 04, 2023 1:16 pm

  Szczęk żelaza i krzyki o różnorakim zabarwieniu niosły się po pokładzie Błękitnej Mewy, teraz okrutnie deptanej zgniłymi buciorami upiornej załogi. Ludzie dobrze wiedzieli, że nie mają dokąd uciec, nie mają gdzie się schronić, bo jeśli tylko spróbują, spłoną razem ze swoim okrętem. O duchach nawiedzających Morze Burz bajał niejeden stary żeglarz, lecz zapewne nikt tutaj nie spodziewał się, że któraś z tych opowieści będzie prawdziwa, teraz zaś należało na nowo uwierzyć w stare bajki, bo drugim wyborem była tylko śmierć.
  Pozbawiony głowy umrzyk zatoczył się i obił od kogoś innego, po czym przewalił przez reling i wpadł do wody. Nikt się nim nie przejął, o ile w ogóle miał na to czas.
  Kapitan piratów biegał po pokładzie i wymachiwał swym potężnym orężem, torując sobie drogę do głównej kajuty. Na deskach brakowało bowiem De'Flossa, co paru osobom już rzuciło się w oczy i bądź co bądź zasiało ziarno zwątpienia w sercach niektórych majtków. Na szczęście pierwszy oficer Malboren dzielnie skupiał na sobie uwagę, kierując z powrotem na wroga.
  Gaspard pojawił się szybko, w idealnym momencie, żeby ocalić życie młodemu chłopaczkowi, który nie zauważył, że znalazł się za blisko przywódcy upiorów. Przez skupienie na nim kapitan dość niewprawnie odbił cios, ale szybko skoncentrował się na wampirze, zamachnął glewią tuż nad jego głową, a potem i w drugą stronę, trochę niżej, by trudniej mu było uniknąć. Z drugiej strony Gaspard mógł po prostu odlecieć, a trupy, cóż, wydawały się niezbyt uczyć na błędach. Kiedy tak zażarcie gonił ostrzami za wampirem, ów młodszy marynarz zebrał się w sobie i zasadził, by wepchnąć upiorowi szablę między żebra. Nie zrobiło to na nim wrażenia, ale skutecznie odwróciło uwagę. Skutecznie i jakże niebezpiecznie dla chłopaka.
  W tym czasie Mifzenaam wdał się w walkę z jednym z wybitnie problematycznych upiorów. Piracki weteran starał się utorować sobie drogę do koła sterowego, gdzie dzielny sternik Lavaer stale pilnował, by nie wpakowali się pod uczepiony ich, znacznie większy okręt widmo. Statki tańcowały wokół siebie, ale upiorny galeon powoli zrównywał się z nimi wysokością. Garreth odepchnął przeciwnika w tłum, porzucając go tym samym, by przeciąć trzy ostatnie liny, jakie trzymały ich razem. Plan szedł dobrze, nawet dorwał się do ostatniej liny i prawie z nią skończył, kiedy ktoś zwyczajnie wypchnął go za burtę.
Mifzenaam
Mifzenaam

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : magiczna opaska, komponenty do zaklęć i rytuałów, sztylet, pistolet, orientalna glewia (w magicznym schowku)
Ubiór : ozdobne szaty w ciemno niebieskich odcieniach, skórzane buty, rękawiczki, sakwy
Źródło avatara : /pin/113856696821980975/

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Sty 05, 2023 11:00 am

Oczywiście, że mógł odlecieć, unikać tak każdego większego ciosu, ale to była kwestia dosyć problematyczna. Nie chciał się ujawniać przed marynarzami, a był pewien że w chaosie abordażu nikt nie zauważył gdzie ów popielaty przebywał. Tak też musiał bronić się jak każdy jeden, licząc że ta glewnia nie przepołowi jego głowy.
-A chciałem tylko poczytać książkę…
Wymruczał i naparł na kapitana własnym ciężarem ciała, gdy nagle młodzieniec zatopił ostrze w żebrach umrzyka, o mało nie trafiając wampira. Wiedział, że te heroiczne zachowanie może skończyć się źle, głównie dla tego majtka.
Gdy jednak kapitan znów się rozkojarzył, by skupić uwagę na tym ataku z zaskoczenia, Gaspard zebrał wszystkie siły, aby wbić kordelac w plecy ożywieńca i zepchnąć go na ziemię.
-Zostaw go!
Krzyknął i zaczął okładać truposza pięścią, nim nie chwycił za ostrze pirata, szarpiąc się o władze nad nim. Był to zwykły trup, nie był nadzwyczajny nad resztą, bez broni tak samo głupi jak reszta, a przynajmniej taką taktykę zalożył wampir, któremu wzrok za moment zbiegł w kierunku lin, gdy jeden z marynarzy wypadł za burtę.
-Nie zgrywaj bohatera, pomóż im!
Rozkazał do młodzieńca, bo bardziej przydałby się im tam, niż jemu miałby zawadzać.
-Garreth do cholery, nie możesz użyć antyuroku?!
Bramy, odegnania, cokolwiek czego ożywieńcy nie lubią.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Mifzenaam Pią Sty 06, 2023 12:33 am

Przerażony atakiem umrzyka młodzik cofnął się dość chaotycznie, ale uniknął tym zamachu kapitana. Ten wkrótce wylądował na deskach, okładany przez wampira. Wiele nie trzeba było, by uszkodzić mu żebra czy też obręcz barkową, a to zdecydowanie pomogło wyrwać broń szamoczącemu się przeciwnikowi, który na przewagę masy nie mógł liczyć. Spróbował natomiast prostszej sztuczki wbicia kościstego łokcia pod żebra Gasparda, choć raczej niewielką dało mu to przewagę, kiedy jego ostrze znalazło się w rękach Anatella.
Na pokładzie pojawił się znów De'Floss, efektownie wykopując jednego z truposzy ze swojej kajuty, do kolekcji dorzucając mu drugiego. Chwyciwszy mocno kordelas, dołączył do swoich ludzi.

Tymczasem Garreth nie mógł usłyszeć słów Gasparda, bo nad głową miał już dobre kilka metrów wody. Niemniej jednak, miał też plan, dlatego zamiast płynąć do burty, zbliżył się do kila. Chwycił jakąś wystającą muszlę, ale ta nie utrzymała go długo, rozkruszając się w drobne kawałki. Bąbelek powietrza umknął do góry wraz z niemym pryvhnięciem. Powinien na to uważać. Co prawda nie musiał oddychać, ale płuca pełne wody byłyby szalenie niewygodne i raczej mogłyby utrudnić mówienie. Eh, fe ludzkie ciała, co krok jakiś mankament.
Podpłynął znowu i wbił sztylet w drewno, a kiedy odpadł, to między deski. To już zapewniło na tyle dobrą stabilizację, że mógł drugim nożem zaczął pisać na boku kila. Jedna runa za drugą, opatrzone na końcu trochę krzywym i kanciastym, ale wciąż rozpoznawalnym symbolem Ata. Schował nóż i przyłożył rękę do drewna, mając nadzieję, że to skromne zdanie wystarczy. Sam zaraz przymknął oczy i zaczął modlić się w głowie, otoczony potężnym szumem morskich odmętów.

De'Floss, starając się chronić ranną rękę, pojedynkował się z oficerem upiorów. Sternik gdzieś przepadł, prawdopodobnie zginął albo się schował, więc uwaga kapitana musiała być podzielna. Zresztą wielu próbowało ucieczki, chociażby po to, żeby zająć lepszą pozycję do walki. Ale głównie, by uciec, kiedy zmęczenie dawało o sobie znać.
I kiedy tak szerzył się chaos, w oczy niektórych rzuciła się blada łuna przebiegająca po statku aż po szczyty masztów.
Upiory zaczęły się potykać i zataczać, jakby coś nagle odebrało im siły, a chwilę po tym coraz to kolejne wyginały się, syczały i wiły w konwulsjach. Kilka z nich zdołało nawet spełznąć ze statku w panicznej ucieczce, woląc pogrążyć się w morzu. Ten widok dodał rezonu marynarzom, którzy znaleźli raptem więcej sił na pozbycie się truposzy z pokładu.
Niedaleko Gasparda dał się słyszeć dźwięk noża wbijanego w drewno, a za chwilę zjawił się tam Garreth, cały mokry, chwytając się za filar relingu.
— O kurwa, to działa... — rzucił międzykulturowym podziękowaniem dla opatrzności.
Mifzenaam
Mifzenaam

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : magiczna opaska, komponenty do zaklęć i rytuałów, sztylet, pistolet, orientalna glewia (w magicznym schowku)
Ubiór : ozdobne szaty w ciemno niebieskich odcieniach, skórzane buty, rękawiczki, sakwy
Źródło avatara : /pin/113856696821980975/

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Sty 06, 2023 7:23 pm

Walka Gasparda była dość chaotyczna, ale okazało się, że upiorny kapitan był mniej straszny, niż na takiego wyglądał. To wampir miał siać grozę, gdy tylko udało mu się pozyskać wielki kordelas, aby zaraz zatapiać go w martwym ciele umrzyka, tak aby szybko rozerwać jego tkanki, oddzielić kości i tym samym uniemożliwić mu wiekszą zdolność poruszania. Pamiętał, że bał się niegdyś o stan ciała Yuki, aby te się nie rozpadło jak zmiażdżona galaretka. Ale teraz cieszył się, że te istoty były tak kruche.
Zaraz podniósł się, gdy kapitan był unieszkodliwiony, podpierając się o wielkie ostrze, chwilę później dostrzegając leżącą glewnie. Pochwycił ją, tylko po to by nie wpadła w ręce innego potwora. Mając już oba atrybuty rozejrzał się po pokładzie, gdy blade światło przemknęło mu przed twarzą. Wtedy zrozumiał co działo się ze wszystkimi ożywieńcami oraz to jak cała załoga była zwarta do wykorzystania tej sytuacji. Wygrywali. Bądź już wygrali.
Anatell odnalazł wzrokiem Garretha, któremu zawdzięczali to zaklęcie.
-Jasne, że działa, nawet przez chwilę w Ciebie nie wątpiłem.
Zaśmiał się cicho. Zaraz rozejrzał się po pokładzie, oczekując spokojniejszej chwili. Zastanawiało go skąd taka załoga na otwartym morzu, bez nekromanty który by nimi władał. A może nie była konieczna jego obecność.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Mifzenaam Sob Sty 07, 2023 12:05 pm

  Garreth zaśmiał się na słowa wampira, powoli wychodząc na pokład. Zresztą nie tylko białowłosy zauważył jego zasługę, bo wraz z nich krótką wymianą zdań, okoliczni marynarze podchwycili temat, chwaląc "w końcu prawdziwego maga" i napomykając, że może jednak źle go ocenili, tylko żeby już nie marudził im za uchem. Demon wydawał się zaskoczony tyloma przyjaznymi spojrzeniami zaadresowanymi do niego, ale nie mieli wiele czasu, by się nad tym rozczulać. Okręt widmo powoli odpływał, mocno przechylony, ale wciąż nad powierzchnią. Wydawało się, że ktoś tam chodzi, ale to nie było istotne. Nie w tym momencie, bo musieli zająć się rannymi, ich jęki bezustannie brzęczały w uszach Mifzenaama.

  Wieczorem Mewa płynęła już na właściwym kursie. Jedna z ładowni przerodziła się w tymczasowy lazaret, zaś na pokładzie ludzie krzątali się tam i z powrotem, próbując poradzić sobie ze zniszczeniami na tyle, na ile było to możliwe, by przywrócić okrętowi sprawność. Dwóch podróżnych natomiast zostało zaproszonych do kajuty kapitańskiej, choć to niejedyne, co mogło zaprzątać Gasparda. Choć wcześniej efekt ten niknął pośród tłumu umrzyków, to teraz mógł dobrze zauważyć, że zdobione ostrze, które odebrał kapitanowi piratów, rozżarzało mu symbol na skroni, kiedy tylko leżało obok, a co dopiero trzymane. Co ciekawe, symbol reagował również na obecność Garretha, choć słabiej, ale to i tak nie powinno się dziać, odkąd ten przynależał do Zakonu.
  — Doprawdy, opatrzność mi was zesłała — powtórzył po raz któryś De'Floss, po tym, jak nakreślił im po krótce, kiedy i gdzie zawiną do pierwszego portu na naprawy. Zaraz i wrócił z wycieczki po kajucie i sam też usiadł przy stole, do którego przybita była mapa. — Ale co tu się właściwie działo? To miały być te niepokonane upiory z Nyssen?
  — O czym mówisz?
  — Stara legenda. — Kapitan machnął ręką. — Piraci ścigani na wszystkich morzach, banda okrutników, których wyklęli wszyscy bogowie za ich plugawe czyny. Teraz, nie mogąc znaleźć miejsca w zaświatach, włóczą się wciąż tutaj, siejąc postrach na południowym Morzu Burz. Tu podobno umarli.
  Garreth pokręcił głową.
  — Z całym szacunkiem, ale... stek bzdur. Przynajmniej w drugiej połowie. Ale faktycznie są przeklęci... — Berlath zawiesił wzrok na mapie. — Ta klątwa musiała zatrzymać ich w naszym świecie. Nie mogą umrzeć, choć nie są już żywi... — Zerknął na kapitana. — I żadnego z nich raczej nie udało nam się zabić.
  — Jak to? Widzieliśmy, że płonęli żywcem... znaczy no — zmieszał się De'Floss. — Co się z nimi stało w takim razie? Tymi poćwiartowanymi, tymi, co padali w konwulsjach...
  — W bólu — poprawił Mifzenaam. — Widzisz, kapitanie... żaden wyklęty nieumarły nie może stąpać po świętej ziemi. Pomyślałem, że to powinno tak działać w każdej religii, która ich nie gloryfikuje...
  — To znaczy... poświęciłeś mój statek? — Mężczyzna uniósł brwi.
  — Jesteście bezpieczni. — Garreth rozłożył ręce, jakby nie miał innego wyjścia, bo i tak trochę było. — Być może kiedyś się odrodzą, jakoś, nie wiem, ale sądzę, że ta część legendy była prawdziwa. Nie zabije się ich, nie znajdując źródła klątwy. Może jest to już niemożliwe, a może działa na zasadzie osobliwego filakterium...
  — Po ludzku, panie Berlath...
  — To taki przedmiot, który z jakiegoś powodu trzyma ich wszystkich tutaj i nie daje odejść. Wtedy to sam przedmiot jest przeklęty — wyjaśnił, a za wzrokiem De'Flossa sam zerknął na zdobycze Gasparda, w szczególności wyjątkowy drzewiec przypominający kunsztem wschodnią sztukę.
Mifzenaam
Mifzenaam

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : magiczna opaska, komponenty do zaklęć i rytuałów, sztylet, pistolet, orientalna glewia (w magicznym schowku)
Ubiór : ozdobne szaty w ciemno niebieskich odcieniach, skórzane buty, rękawiczki, sakwy
Źródło avatara : /pin/113856696821980975/

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Sty 07, 2023 1:57 pm

Nie rozmowy w kajucie kapitańskiej się spodziewał po wszystkim, ale było to nawet zrozumiałe. Gdyby tak każdy przywódca wzywał go do siebie na gratulacje. Tym razem jednak należały się one Garrethowi, który zażegnał problem. Gaspard jednak czuł, że ta opatrzność o której wspomniał wilk morski była raczej niezwykłym szczęściem wampira, które sprowadziło im na głowę okręt nieumarłych. To bardziej prawdopodobne.
Anatell zamienił się w słuch przy rozmowie De'Flossa z Mifzenaamem na temat starej morskiej legendy i bardziej racjonalnym wyjaśnieniom demona. Klątwa faktycznie miała sens, zwłaszcza że sam spostrzegł, że umrzykom nie towarzyszył nekromanta, który mógłby bawić się swoimi marionetkami. A więc tu przechodzili do kwestii głównej, jakiegoś przeklętego przedmiotu, który mógłby za to odpowiadać. Srebrne oczy spostrzegły wzrok kapitana, którego uwaga skupiła się na glewni o orientalnym wyglądzie.
-Dedukcja jest trafia, kapitanie.- Zaraz położył broń na stole. Już w momencie, gdy pierwszy raz pochwycił ją w palce miał wrażenie, jakby dotknął czegoś oślizgłego. To mógłby być ten sam efekt. -Od tej glewni rozchodzi się czarnomagiczny urok. Mógłbym nawet przypuścić, że piracka załoga zrabowała ten zaklęty artefakt sprowadzając na siebie klątwę.- Przysunął zaraz broń w stronę Garretha. -Ale można temu zaradzić. Bądź to zniszczyć. Glewnia to i tak nie mój typ.
Uniósł kącik ust w górę, zaraz opierając się o krzesło. Może tak daliby radę temu zaradzić. A jeśli obeszłoby się bez zniszczenia to nawet Garreth mógłby ją sobie wziąć. Strzelający kordelas był bardziej w guście wampira zwanego strzelcem wyborowym. Oczywiście, sam siebie tak nazywał.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Mifzenaam Sob Sty 07, 2023 2:45 pm

  Oczy obydwu mężczyzn skierowały się na położoną na stole glewię. Wciąż była w okropnym stanie, zdecydowanie zniszczona przez czas i morze, ale to chyba tylko dodawało jej tajemniczej aury. De'Floss skrzyżował ręce na piersi, za chwilę przenosząc uwagę na samego Anatella, który zaczął wyjaśniać kolejne rzeczy.
  — Czemu mnie to nie dziwi... — mruknął do siebie, by za chwilę zerknąć na kapłana. — Możesz się tego pozbyć? Nie chcę tu żadnych przeklętych śmieci.
  Garreth uniósł dłonie.
  — Póki jesteśmy na morzu, wykluczone. Nie mam pojęcia, co to coś zrobi... — Westchnął cicho i podniósł broń z blatu. — Ale będę jej pilnować — dodał, w głowie kpiąc z tych słów, bo jak niby miałby upilnować artefakt. Nieznany artefakt. Ale tego już ich kapitan wiedzieć nie musiał.

  Pozostała część rejsu przebiegła spokojnie, dając wszystkim odetchnąć po tych wydarzeniach, które z pewnością długo zostaną na ich ustach i w pamięci. Garreth większość czasu spędzał pod pokładem, pomagając w opiekowaniu się rannymi. Dodatkowa korzyść z tego stanu rzeczy była taka, że nie miał kiedy narzekać, a już na pewno nie na nudę.
  Dopłynęli wreszcie do Vernen, gdzie statek przeszedł remont, a ludzie zostali otoczeni profesjonalną opieką uzdrowicieli. W tym momencie możliwości były dwie, czekać na dalszą część rejsu lub przesiąść się na pociąg. Obie drogi wydawały się zajmować tyle samo czasu, więc Garreth pozostawił to w gestii Gasparda. Niemniej, postój był mu na rękę, bo miałby czas zająć się sprawą glewi.

z.t. wszyscy
Mifzenaam
Mifzenaam

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : magiczna opaska, komponenty do zaklęć i rytuałów, sztylet, pistolet, orientalna glewia (w magicznym schowku)
Ubiór : ozdobne szaty w ciemno niebieskich odcieniach, skórzane buty, rękawiczki, sakwy
Źródło avatara : /pin/113856696821980975/

Powrót do góry Go down

Rejs "Błękitnej Mewy" Empty Re: Rejs "Błękitnej Mewy"

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach