Slumsy

+2
Gaspard Anatell
Mistrz Gry
6 posters

Go down

Slumsy Empty Slumsy

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lip 05, 2018 9:47 pm

źródło: wallpaperbetter.com
Każde miasto ma swoje ciemne zaułki, w których nikt nie pali latarni i dzieją się podejrzane rzeczy. Dzielnica slumsów położona jest na obrzeżu miasta, mieszając się z dzielnicą portową. Nie ma określonego rejonu, slumsy utworzyły się tam, gdzie niedostatek odpowiedniej klienteli spowodował zubożenie mieszkańców, zwykle przy gorszych tawernach, podejrzanych lub partackich sklepach i temu podobnych. Schronienie znajduje tu nie tylko cała biedota, ale też większość marginesu społecznego. Siedlisko intryg, występku i nieprawości, gdzie przestępcy kryją się po norach zapuszczonych budynków niczym szczury, przesiadują w ciemnych kątach podejrzanych spelun. Przychodząc tutaj, należy cały czas mieć się na baczności, gdyż kieszonkowiec lub oszust to tylko jeden z elementów, na jakie można się natknąć. Ulice slumsów są brudne, praktycznie nikt o nie nie dba, co sprzyja rozwijaniu się chorób. Brudne ścieki wydzielają duszący zapach, który w upalne, letnie dni niejednego mógłby przyprawić o mdłości.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Gaspard Anatell Pią Mar 06, 2020 12:02 pm

Slumsy. Najgorsza część cesarskiej stolicy, której nie zechciałbyś pokazywać turystom. Choć samo Selinday jest piękne, jak zresztą cała Zatoka Nenevath. Jednak ten zgiełek brudu i zepsucia, plami całokształt. W dodatku mieli szczytowy okres lata, więc przez ciepło, roznosił się okropny zapach. Do czego dziennikarstwo zmuszało młodego Anatella…
No ale Gaspard stawił się w tym miejscu, mając na sobie czarną koszulkę z wyciętym dekoltem, szare spodnie z lekkiego materiału i stare pozdzierane oficerki. Było gorąco, więc nic więcej nie nakładał. Nie był tak całkiem nieuzbrojony, bo w cholewce prawego buta ukrył sztylet, zaś pod paskiem od spodni, przy plecach, miał wsunięty pistolet skałkowy, zakryty luźną koszulą. Nie miał ze sobą żadnych pieniędzy, ani nawet złotego amuletu "A". To nie jego pierwsza wizyta w slumsach, więc wiedział, że lepiej nie świecić tu niczym cennym.
-Lucrece'a, proszę Cię, zostań tu i się nie zbliżaj. Niedługo wrócę, muszę tylko kogoś zagadać. Ale powtórzę… zostań tu.
Położył jej jedną rękę na ramieniu, a drugą wymachiwał palcem, na znak, że ma te słowa wziąć sobie do serca. Po dzisiejszej zabawie w "ciepło zimno" pojął, że lubiła robić na przekór, dlatego teraz nie żartował.
Następnie chłopak ruszył bez niej, w głąb dzielnicy. Choć świeciło słońce, wszystko wydawało się tu jakby ciemniejsze, mroczniejsze. Białowłosy spoglądał po żulach, którzy grzebali w stertach śmieci, albo pijaczynach zarzyganych przy zrujnowanych domach. Ale to obrzydliwe. No ale odwracał swoje myśli, skupiony na zadania. Dostrzegł jakiegoś mężczyznę opartego o słup, palącego skręta. Łysy taki, szpakowaty i niechlujny. Ale chyba trzeźwy, więc spełniał kryterium do wywiadu. Nieśpiesznie podszedł do niego, wyjmując z kieszeni notatnik i pióro.
-Dzień dobry, Gaspard Anatell, dziennikarz gazety "Selinday". Czy mógłbym z Panem przeprowadzić krótki wywiad o sytuacji jaka się dzieje w tej części miasta…?
Zapytał grzecznie i uprzejmie, ale osobnik przed nim, nie spojrzał nawet na niego. Dokończył skręta, który zrzucił na ziemie i zagwizdał. Nagle Gaspard dostrzegł jeszcze dwóch innych typków, którzy zaczęli iść w jego kierunku. Nie dobrze…
-Kurwa mać.
Mruknął pod nosem znając już ten scenariusz. Nie było zbytnio czasu na ucieczkę, bo już jeden chwycił go za koszulkę i docisnął plecami do muru. Odbił się stukot pistoletu za plecami, ale to zbyt niewygodna pozycja, aby go dobyć i jeszcze załadować. Szpakowaty podszedł, wraz z tym trzecim, przyglądając się chłopakowi ciekawsko.
-Sytuacja jak widzisz, jest taka, a nie inna, bogaczu z Selinday.
Powiedział zachlanym głosem. Anatell w myślach nie zgodził się z tym "bogaczem"... po prostu lepiej dbał o higienę, od tych obdartusów.
-A pierdol się…
Odburknął, zarabiając za to strzał z lewego sierpowego. Białowłosy splunął krwią, z pogardą dla nich.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Mistrz Gry Sob Kwi 04, 2020 4:38 pm

  Lucrece'a, choć niechętnie, to jednak została we wskazanym przez chłopaka miejscu. Odprowadziła go uważnym spojrzeniem spod rzęs, aż ten nie zniknął za jednym z budynków. Lekki wiatr może byłby przyjemny, gdyby nie roznosił wokół smrodu zapuszczonych uliczek i zaniedbanych wyrzutów sumienia społeczeństwa.
  Gaspard miał znacznie lepszy widok na tę gamę odczuć, z którymi pewnie wolałby się jak najszybciej porzegnać. A może przynajmniej napisze wywiad z samym sobą?
  — O ty gnido! — prychnął trzymający go chłopak, kiedy Anatell opluł mu buta. Zaklął głośno i kopnął go z rozmachem w kostkę. Gdzieś z drugiej strony ulicy poniósł się niezdrowo rozbawiony, głośny chichot, kiwający się przy murku mężczyzna nie wyglądał na trzeźwego, a może nawet coś więcej mąciło mu umysł.
  — Słuchaj no. — Szpakowaty chwycił go za szczękę i nakierował na swoją twarz. — I patrz mi w oczy. — Machnął mu palcami przed nosem. — Jesteś na naszej dzielni, koleś. A to znaczy, że musisz zapłacić za deptanie naszego chodnika, jasne?
  — Ej, patrzcie — rzucił trzeci, który dotąd tylko się przyglądał. Sięgnął do paska Gasparda i wyszarpnął stamtąd pistolet. — Chłopaczek ma klamkęę! — zawołał tryumfalnie i szturchnął Anatella lufą. — Co tam jeszcze chowasz, haa?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Kwi 04, 2020 5:22 pm

Wpakował się w totalne gówno, niewarte tych głupich pieniędzy dla których naraża życie, oraz zdrowie. Kopnięcie w kostke było dotkliwe, będzie go boleć jeszcze długo, jeśli dane mu będzie dalej chodzić. Póki nie umrze i kolan mu nie roztrzaskają, to nie jest skończony. Choć może takie myśli uprzednie nawet nie wędrowały po umyśle chłopaka, który w ostatnim czasie za nic miał swój własny stan i dar od losu, jakim była zdolność oddychania, czy też samoświadomości. Umrzyki jej nie mają, prawda?
-Puszczajcie mnie!
Warknął, ale to nie miało znaczenia, byli zafascynowani swoim podejściem i bez skrupułów moralnych. Błagać o litość nie będzie, wolałby zdechnąć.
Wtedy jeden wypalił o mycie za przebywanie tutaj. Nie pamiętał, ny jakakolwiek ulica podlegała takiemu systemowi.
-Powtórzę, pierdol się.
Mruknął patrząc na to jak zabierają mu pistolet od siostry. Cholera, szkoda tej pukawki, zwłaszcza że debile nawet nie wiedzą jak to naładować, mogąc jedynie bić się tym jak pałką.
-Uważaj, bo sobie w stope strzelisz.
Rzucił ironicznym żartem, za co wiedział, że oberwie. Ale chuj, nigdy nie szedł w półśrodki.
-Nie mam nic co by Was zainteresowało, notes chcecie? Pióro?
Spytał już wkurwiony.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Mistrz Gry Sob Kwi 04, 2020 6:30 pm

  Pierwsze słowa Gasparda spotkały się ze śmiechem.
  — Jaki odważny! — zawołał ten, który go trzymał, i przysunął się nagle do twarzy białowłosego. — A uciec mi spróbujesz, czy to za wiele, szczypiorku? — Uśmiechnął się paskudnie i odsunął ostatecznie, kiedy szpakowaty gość prychnął zirytowany.
  — Zła odpowiedź... — mruknął, cofając się o krok, jakby chciał dokładniej przyjrzeć się swojej zdobyczy. Tak, właśnie w ten sposób patrzył na Gasparda, chłopak był dla niego płotką złowioną w miejskim kanale, nędzną, ale zawsze lepszą niż nic. Oceniał teraz jego dalszą przydatność.
  — A może tobie, coo? — zaśmiał się trzeci, po czym wycelował w but Anatella i pociągnął za spust. — Kurwa, nie działaa — miauknął z rozgoryczeniem.
  — Bo nie jest naładowany, ciołku. — Szpak zerknął na niego, a potem na dziennikarza. — Twoja głupota zmieniła się w fart, ale nic ci to nie da. Możesz się wypchać swoimi papierkami. — To powiedziawszy, uderzył go jeszcze raz w twarz, a potem w brzuch. Kiedy chłopak się zgiął, poczuł, że ktoś go podciął, potem poleciały kolejne ciosy znoszonych i brudnych butów, przez chwilę napastując jego bezbronną osobę. W pewnej chwili ktoś źle wymierzył... a może umyślnie? Tępy ból zjawił się tylnej części głowy i zaćmił umysł, odprowadzając Gasparda z realnego świata.
  Pierwszym, co poczuł, było zimno, ale nie przejmujące i pełzające dreszczem po ciele. To zimno było chwilowe, punktowe, pojawiało się i znikało w różnych częściach jego twarzy, przeplatane z miłym ciepłem. Punktem zwrotnym, który definitywnie przywrócił mu zmysły, było nagłe ukłócie bólu na policzku. W odpowiedzi na ruch, zaskoczony szczur zapiszczał i czmychnął pod stare kartony.
  Gaspard nie leżał tam, gdzie zaczepił gościa z papierosem, był teraz w wąskiej uliczce, jak się zastanowić, to całkiem niedaleko tamtego winkla. Słońce już prawie zaszło i w tym miejscu cień budynków kładł się na wszystko. Wraz z kolejnymi ruchami czmychnęły również inne kosmate kulki, tym razem na skrzydłach, chowając się pod kruszejącym okapem dachu. Anatell był całkiem nieźle pogryziony we wszelkich miejscach, jakie były odsłonięte; twarz, szyja, ręce, odsunięta nogawka. Kostka wciąż pobolewała, ale raczej od siniaka niż poważnego uszkodzenia. Nie miał przy sobie ani pistoletu z nabojami, ani też swojego pióra, ale ostał się chociaż notatnik obecnie kopnięty gdzieś pod ścianę. Dobrze, że było lato, bo zapewne stałaby tam kałuża.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Kwi 04, 2020 7:07 pm

Padł na ziemie po pierwszym uderzeniu, osuwając się na kolana i podpierając jedną ręką, oraz słaniając drugą. Bolało, kurewsko bolało.
Po chwili wyprowadzony został kolejny cios. Już nawet nie myślał o swoim szczęściu, że mu nie przestrzelili stopy. Że nie łamali stawów. Ale teraz to było równe torturom. Bo nie chodziło o zwykły ból fizyczny. To poniżenie, zeszmacenie. Jak nisko upadł? Z salonów bogactwa korporacyjnego, po tarzanie się w rynsztoku, bez szacunku, bez pomocy. Nikt nie mógł nic zrobić. Było ich za dużo na jedną osobę. Cieszył się. Że Lu tego nie widziała.
Każda próba wstania kończyła się uderzeniem, w końcu na tyle synchronicznym, że padł cały na ziemie, kopany jak płot. Ani razu nie jęknął, nie zawył z bólu. Zaciskał zęby, byle tylko to znieść, zbyt słaby, aby się uwolnić z tego potrzasku. Nie należał jednak do tych słabych siłą woli. Trwał w tym, aż nadszedł chwilowy tępy ból i błoga nieświadomość, kiedy kopniak w głowę pozbawił go przytomności…

Obudził się jakiś czas później, zaciągnięty w odludną aleję, jak śmieci. Nie wystraszył się szczura, bo był zbyt oszołomiony. Miał opuchnięte oko, siniaki, nacięcia i pełno ugryzień, które skojarzył z nietoperzami, które spłoszyło jego wybudzenie. Świetnie, zrobiły sobie kolacje z niego. Obrzydliwe. Ale ich kły nie wywarły na nim takiego bólu jak pozostałości po buciorach tych oprychów. Bolało go w sumie wszystko, a resztkami sił sięgnął brudny notes. Szybko pojął, że odebrano mu pukawkę i pióro. Atrament pewnie się rozlał. Cholerni złodzieje. Miał dość, miał dość pieprzonego brukowca, który posyłał go w takie gówno.
Anatell słabo podniósł się na nogi, po czym oparł o najbliższą ścianę i kulejącym, mozolnym krokiem, ruszył do wyjścia ze slumsów, gdzie pozostawił Lu. O zgrozo, nie było już jej tam. Liczył. Że gdzieś poszła, a nie szukała go w tej dziurze. Z drugiej strony pewnie miał wstrząs mózgu i starał się nie myśleć za bardzo, bo i to bolało.
Niestety nie był świadom prezentu od nietoperza, który pozostawił w jego organizmie…

Z/T dla wszystkich
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Cerbin Amenadiel Pon Mar 01, 2021 11:37 pm

Slumsy. Dlaczego slumsy? Tak się składało, że zabrnęli tu tylko z jednego powodu. Szukali woźnicy, którzy zabierze ich do Adren. Żaden szanujący się nie chciał zabrać ich w środku nocy, zaś podobno był taki jeden Edgar, co za flaszkę zabierze gdziekolwiek i o jakiejkolwiek porze. Dlatego, zmuszeni byli zabrnąć w te rejony. Teraz zaś przemierzali szeroką ulicę, otoczoną starymi i zniszczonymi kamienicami. To miejsce wyglądało, jakby było opuszczone. A może było? Domy się rozpadały, zaś okna były powybijane, jakby przeszła tędy wojna. To mogła być nawet opuszczona uliczka.
-Dalej nie rozumiem co Beatrycze miała na myśli mówiąc o szczęściu.- Mruknął do siebie, idąc za Mallery’m, który akurat trochę wysunął się do przodu. -Sebastianie, czujesz prawdziwe szczęście w tym, że robisz za psa swojej siostry? Na moje to trochę bezsensowne. Choć może nie bardziej, jak dokonywanie zła na rzecz… dobra? Czysty abstrakcyjny paradoks. Zło dla dobra, to dalej zło.
Podzielił się swoimi przemyśleniami. W końcu, Martwooki dalej nie został osądzony za swoje czyny, choć jego sytuacja dalej pozostawała w sferze skomplikowanej. Dlatego od wyroku trzeba było się odwołać. Miał swoje pobudki, choć na to nie było wytłumaczenia. Te kilka dni spędzonych razem nie sprawiło, że Amenadiel jakkolwiek zapomniał, a przytyk to małe konsekwencje jego zbrodni.
-Swoją drogą, jak dotrzemy, weźmiesz cessabit, zobaczymy jak reagujesz naturalnie na eliksiry. Gorzej jak masz alergię.
Zachichotał.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Sebastian Mallery Pon Mar 01, 2021 11:49 pm

Sebastian bardzo chciał już dotrzeć do Północnego Adren, aby zobaczyć, czy z Caroline wszystko w porządku i choć na moment, uwolnić się od Amenadiela, któy był jak komar nad uchem. Problem jednak był dosyć przyziemny, brak środka transportu, który sprowadził ich w te ochydne rejony. Nieraz przyszło mu się kryć w takich miejscach, choć przeważnie dbał o to, aby standard zakwaterowania tymczasowego zawsze trzymał poziom bogatszych dzielnic. Ale jakby było mało gówna, z warunków otoczenia, to jeszcze dochodziło jedno, mianowicie złośliwe i nieprzyjemne uwagi Cerbina, które tylko sprawiały, że Mallery przyśpieszał kroku, jakby dawało mu to przeświadczenie, że ucieknie.
-Ty chyba nie rozumiesz czym jest szczęście, albo zgrywasz idiotę, co chce pokazać jaki to ten prosty świat jest inny od Ciebie.- Odparł mu natychmiast, z wyczuwalną kpiną w głosie dla tego błazna. -I nie jestem pieprzonym psem. Jestem jedyną nadzieją Caroline, na to by mogła choć trochę wieść sprawiedliwe życie, po tym jak los potraktował ją mniej łaskawie. To coś złego? Co Ty niby wiesz? Sprawiedliwy sędzia, który sam jest przeklęty.- Tłumaczył dalej, zaciskając własne palce. -Nie ma czegoś takiego jak zło i dobro. Każdy jest taki sam. To my dokonujemy wyborów. Twoje dwubiegunowe postrzeganie świata jest prawdziwą prostotą. Ja zaś, dokonuję decyzji, których nikt inny nie chcę podejmować.
Dodał na koniec, aby zaraz się zatrzymać. Nie patrzył w jego stronę, raczej brał głębszy wdech. Przyznajmniej, do czasu, aż Amenadiel wspomniał o eliksirach. Wtedy Sebastian odwrócił w jego stronę głowę, ukazując mu swoje piwne i czerwone oczy.
-Wpierw chcesz mnie zabić, potem niańczyć i dawać eliksiry. Przed Beatrycze zgrywałeś wielmożce, zaś mnie próbujesz straszyć. Czym Ty jesteś?- Odwrócił się całym ciałem, oddzielony od niego kilkoma metrami. -Decyduj się. Próbuj mnie zabić, ale daj mi spokój.
avatar
Sebastian Mallery

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Cerbin Amenadiel Wto Mar 02, 2021 12:00 am

Wampir z uwagą zaczął słuchać odszczekiwania się Sebastiana, który wytykał mu zbyt wąskie horyzonty, jakimi jego umysł podobno operował. No tak, Mallery mógł tak uważać, bo był zepsuty, nie miał obiektywnego spojrzenia na ten świat, oraz był zbyt młody, aby go zrozumieć. Może dlatego, Cerbina to bawiło, co akcentował swoim znanym uśmiechem.
-Myślisz, że już pojąłeś wszystkie zasady, na których życie tutaj się opiera, oraz pozjadałeś wszystkie rozumy. Może dosłownie to zrobiłeś, kto wie, jesteś chory. Ale mimo wszystko, żyłeś za koszt żywotów cudzych. To niczego nie usprawiedliwia. Nie uważam zaś swojego daru za przekleństwo. To błogosławieństwo, które pomogło pozyskać mi wiedzę, której zwykły śmiertelnik jak Ty, nigdy nie pojmie. Żałujesz siostry, bo masz syndrom ocalałego. Trzymasz się jej, bo ją niby zawiodłeś, mam rację? Ona jest czymś więcej, czymś większym od Ciebie, nie potrzebuje Twojej pomocy, ona musi jedynie rozwinąć skrzydła.
Zaargumentował swoje pobudki, natychmiast się zatrzymując, kiedy chłopak zrobił to samo, choć zachował dystans, jaki utrzymywał się do tej pory. Zabawne, bo w tym mroku slumsów, zdawali się jedynymi żywymi istotami na tej ulicy. Jaką to daje swobodę…
W momencie, gdy Martwooki odwrócił się do niego i rzucił swoimi słowami dotyczącymi decyzji, jakiej powinien podjąć Cerbin, aby określić się jednoznacznie, Amenadiel zaśmiał się głośno, po czym wyjął swój pistolet, którym wycelował w Sebastiana, zaś jego uśmiech odkrył ostre zęby.
-Może więc Cię zabiję? To chyba rozwieje wszelkie wątpliwości. Rozwiąże też dwa problemy. Może gdy poczujesz się jak swoje ofiary, zrozumiesz swój błąd...
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Sebastian Mallery Wto Mar 02, 2021 12:12 am

Oceniał go. Ciągle go oceniał, jako przestępcę na ławie sądowniczej, w dodatku jako podludzia, bo niby był zwykłym śmiertelnikiem. A czym był on sam? Wystarczyło przeciąć mu aortę, aby ten wykrwawił się i umarł jak zarzynane prosie. Nie był w niczym lepszy. A tej jego “dar”, był niby błogosławieństwem? Przeklęty wampiryzm odebrał mu wszystko co miał, zniszczył wszystko, zaś Caroline… ona zawsze się uśmiechała, ale cierpiała bardziej, niż ktokolwiek mógł sobie wyobrazić, zaś gdy próbowała się tym z kimś podzielić, nikt jej nie rozumiał, traktował jak dziwadło. Amenadiel nie miał prawa mówić, co było dla niej najlepsze, bo jej nie znał, w rzeczywistości, nawet mu na niej nie zależało.
-Nie mam żadnego syndromu, Ty narcystyczny dupku. Chronię ją, bo jestem jej bratem, bo taki jest mój obowiązek, bo ONA NIE MA NIKOGO POZA MNĄ, A JA NIE MAM NIKOGO POZA NIĄ!
Krzyknął, ale dopiero po chwili poczuł, że faktycznie to zrobił, że stracił nerwy na wodzy, dając się ponieść jego próbom wytrącenia go z równowagi. Za chwilę zaś, do tego miał dojść pistolet, którym Cerbin wycelował w jego stronę, uśmiechając się jak paskudny demon, bawiący się w egzekucję. Sebastian nie pozostawał dłużny, uśmiechając się delikatnie pod nosem.
-W końcu mówisz coś z sensem. Jednak zawiodę Cię. Nie dam się jakiemuś pieprzonemu dwustuletniemu wampirowi. Lubisz gry, więc zagrajmy w jedną.- Wyjął nagle swój pistolet. -W chowanego. Na Twoich zasadach, drapieżniku.
Dodał, po czym wystrzelił w jego kierunku, nim niezdecydowany Cerbin mógł wykonać swój ruch, a za chwilę Mallery szybko pobiegł w stronę jednej z kamienic, w której pociągnął spróchniałe drzwi z bara, włamując się do środka i znikając w ciemnym korytarzu...
avatar
Sebastian Mallery

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Cerbin Amenadiel Wto Mar 02, 2021 12:29 am

Uśmiechnął się? Oh, czyżby wywołał wilka z lasu?
-Dwustuletni? Odmładzasz mnie.- Skomentował jego pierwsze słowa, ale zaraz kolejne miały być jeszcze ciekawsze. Sebastianowi odpowiadał ten obrót spraw, mógł pokazać najwidoczniej swoją paskudną stronę, lecz fascynujący był sposób w jaki to ubrał. Gra. Myśleli na podobnym poziomie, zaś dobyty przez niego pistolet, tylko podsycił żar w oczach Wampira. -Niech więc biją brawa zwycięzcy.
Zaśmiał się znów, a zaraz padł huk, który zapoczątkował strzał, nim jednak kula Sebastiana dosięgnęła Cerbina, ten zdążył przekształcić się w chmurę nietoperzy, która bardzo szybko umknęła trafieniu, przez doskonałe rozłożenie nietoperzowych małych fragmentów siebie. Skrzydełka wzbiły go w niebo, aby stamtąd obserwować jak Martwooki wbiega do kamienicy, dlatego Wampir postanowił go zaskoczyć i wykorzystując bieżącą formę, wlecieć do budynku przez wybite okno na najwyższym piętrze. Tam też przyszło mu się zmaterializować w swój naturalny kształt, zaś zaraz, znów dzierżyć naładowany pistolet w dłoni. Już miał przewagę, bo tamtym głupim wystrzałem, Mallery pozbawił się broni palnej.
-Chodź króliczku, chodź! Znajdę Twą króliczą jamę!- Zaciągnął się powietrzem, przesyconym latającymi drobinkami kurzu. -Wyczuję Twój zapach, usłyszę bicie Twego serca, wyczuję ciepło Twego oddechu, nim z Tobą skończę! To bezskuteczne!
Krzyknął w kierunku korytarza, gdzie też się udał. Był najpewniej w zniszczonym małym mieszkaniu, zaś od holu mógł zejść w dół. Kamienica z pewnością była opuszczona, zaś jedyne światło jakie tu padało, to te naturalne przez dziurawe okiennice. To dawało Sebastianowi szereg możliwości, ale Cerbin mógł polegać na swych wampirzych zmysłach.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Sebastian Mallery Wto Mar 02, 2021 11:11 am

Czyżby ta noc miała przejść do legendarnych bitew? Stary i potężny wampir, przeciwko seryjnemu mordercy, którzy obaj nie dali się nigdy dotąd pokonać, ani też złapać, grając na własnych zasadach? To się miało okazać, pewnym jednak było to, że wyszkoleniu obu mężczyzn miało teraz udowodnić, kto lepiej poradzi sobie w tej sytuacji. Jednak Cerbin miał rację, przewagę dawały mu rozwinięte zmysły i broń palna. Mallery musiał kombinować tak, aby zmylić największy talent swojego oponenta. Pistolet schował do kolby przy pasku, zaś sam oparł się o ścianę, nasłuchując kroków. Szybciej jednak dosięgnął go krzyk Amenadiela, zapowiadający żer. Uśmiechnął się, zaciskając zęby. Czyli był gdzieś wysoko. W porządku, skróćmy dystans.
-WIESZ CO ROBIŁEM Z CIAŁAMI?! INTRYGOWAŁO CIĘ TO?!- Wykrzyczał, po czym wbiegł schodami na piętro wyżej, aby dopaść pierwsze mieszkanie z prawej, do której drzwi już dawno zostały wyjęte z zawiasów. Wciąż wydawało się, że są tu różne resztki asortymentu, po kimkolwiek, kto tu mieszkał. Mallery jednak skupił się na kuchni, gdzie zaczął wysuwać wszystkie szuflady. Większość było pustych, albo pełnych gryzoni. Dopiero po chwili trafił na taką, skąd wydobył tasak, zachowany wciąż w dobrej kondycji. Spojrzał na swoje odbicie w kawałku metalu. -ĆWIARTOWAŁEM JE! ABY ZMIEŚCIŁY SIĘ DO SKRZYNEK, TAKICH MAŁYCH, CO TYLKO DZIECKO BY WESZŁO! NIKT NIE SPRAWDZA MAŁYCH SKRZYNEK KIEDY SZUKA TRUPA!
Wykrzyczał donioślej, aby też Cerbin go usłyszał. Skoro był takim sędzią sprawiedliwości i zemsty niewinnych, liczył na podjudzenie go i brak rozsądnego myślenia. Nie mógł jednak liczyć, że to wszystko załatwi, dlatego szybko wyszedł z kuchni, sięgając do kieszonki wewnątrz czerwonej kamizelki. Stamtąd też wyjął fiolkę krwi, którą dostał od Gascona, jeszcze nim padła decyzje, że to nie on będzie dawkował posiłki Caroline. Prychnął, zdejmując korek.
-WIĘC ZNAJDŹ MNIE!
Dodał, rozlewając kilka kropel po podłodze, a następnie wbiegając znów do góry. Mallery zaczął rozlewać krew po różnych miejscach, piętrach, holach, aby aromat czerwonej cieczy unosił się z różnych miejsc, myląc percepcję Amenadiela.
avatar
Sebastian Mallery

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Cerbin Amenadiel Wto Mar 02, 2021 11:30 am

Przerzucił pistolet do lewej ręki, zaś w prawą pochwycił swój rapier, niestety zdając sobie sprawę z faktu, że jego bark dalej nie domagał, więc nie mógł wykonywać pełnych ruchów ostrzem. Wystarczyło jednak postrzelić chłopaka, taka kula go przynajmniej spacyfikuje. Jednak zaraz ten zaczął krzyczeć, informując go o swojej obecności z dołu, co było oczywiste. W dodatku, robił to specjalnie, chwaląc się swoimi makabrycznymi czynami. To tylko naostrzało kły Amenadiela.
-CZUŁEŚ PRZY TYM CHORE PODNIECENIE?! ZAPEWNE W KOŃCU POLUBIŁEŚ ZABIJANIE! TO UZALEŻNIAJĄCE, PRAWDA?!
Odkrzyknął mu, zaś zaraz poczuł zapach krwi, który zatrzymał go na schodach? Hm? Zranił się? Świetnie, będzie łatwiej. Srebrnowłosy powiódł na dół jeszcze szybciej, ale tym bardziej zaczął zagłębiać się w korytarze pięter i ich mieszkań, tym zapach robił się coraz bardziej niejednoznaczny. Cerbin wodził wzrokiem w różne kierunki, pociągając nosem. Aromat był z różnych miejsc. W dodatku przypominało to o specyficznym zapachu przechowywanych płynów, które dostali od doktora Gascona.
-NIE JESTEŚ TAKI GŁUPI, JAK MYŚLAŁEM! PEWNIE TE LATA SPĘDZONE Z CAROLINE NAUCZYŁY CIĘ WSZYSTKIEGO O ZACHOWANIU WAMPIRÓW! ODUCZYŁY CIĘ TEŻ STRACHU?!
Wykrzyczał, z rozbawieniem w głosie, idąc dalej jednym holem, przez które padało światło, będące odbiciem księżyca, odsłaniające tylko poszczególne fragmenty. Nie mógł już zdawać się na zapach, ten był wszędzie, co go tylko rozkojarzało. Jednak w końcu, u podnóża schodów, tuż zza rogu dostrzegł ruszającą się sylwetkę. Natychmiast wycelował w to miejsce i oddał strzał. Postrzelona postać upadła odrzucona na ziemię.
-To trwało za krótko, spodziewałem się czegoś więcej…
Sapnął ze zrezygnowaniem, podchodząc do postrzelonego. Zatrzymał się jednak, unosząc brwi w zaskoczeniu, gdy “martwy” okazał się być manekinem. Co?
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Sebastian Mallery Wto Mar 02, 2021 11:45 am

To było doprawdy męczące, wbiegiwanie do różnych mieszkań, przesuwanie ciężkich drzwi, które nieraz tylko wisiały na kołatce, tylko po to, by znaleźć coś przydatnego. Kiedy uznawał, że jest za wysoko, a głos Cerbina stawał się coraz bardziej słyszalny, cofał się i znajdował inny korytarz. W pewnym momencie zorientował się, że flakon na krew był już pusty, więc odrzucił go w kąt. Powinno wystarczyć. Czerwonowłosy oparł się o jedną z zagrzybiałych ścian, biorąc głębsze wdechy, przetwarzając słowa Wampira.
-PODNIECENIE?! UZALEŻNIENIE?! NIE, NAJGORSZE STAŁO SIĘ TO, ŻE NIE CZUŁEM PRZY TYM NIC!
Odkrzyknął i ruszył dalej, tym razem znajdując jeden z pokoi, tuż przy schodach, gdzie też miało się okazać, że na środku salonu leżał rozbity żyrandol, z długim łańcuchem, który oderwał się od sufitu. Umocnienie przy podstawie żyrandola też było dosyć słabe, więc bez trudu mógł je po prostu oderwać, zabierając szeleszczący kawał metalu, owijając go wokół lewego ramienia, gdzie też w palcach trzymał jego końcówkę.
-WIEM WYSTARCZAJĄCO! WIEM TEŻ, ŻE WAMPIRY SĄ JAK KOTY! LUBIĄ BAWIĆ SIĘ POSIŁKAMI! JA PRZYNAJMNIEJ NIE BAWIŁEM SIĘ W ŻADNE GIERKI, JAK TY! MYŚLISZ, ŻE NIE WIEM O CO CHODZI Z TĄ BEATRYCZE?! GAPIŁEŚ SIĘ NA NIĄ JAK NA POSIŁEK, BUDZISZ JEJ SYMPATIĘ, BO LEPIEJ SMAKUJE, GDY UFA?!
Wykrzyknął, a wtedy spostrzegł manekina na ubrania, który leżał przewrócony u podstaw kredensu. To była myśl. Słyszał, że Amenadiel był już niedaleko, jeśli się nie mylił, to szedł holem. Dlatego pochwycił sztucznego człowieka, aby wynieść go na korytarz i wystawić zza rogu. Reakcja była szybsza, niż zakładał, bo kula już roztrzaskała jego łeb, a sam Sebastian cofnął się natychmiast, zderzając plecami ze ścianą, biorąc znów wdechy. Stracił pocisk, świetnie. Zacisnął palce na rękojeści tasaka, zaś łańcuch bardzo powoli rozluźnił, by ten jak wąż, zaczął zsuwać się na podłogę. Czekał i czekał, aż głos Wampira był tuż obok.
Zaraz odbił się od ściany, aby wyskoczyć zza rogu i silnym zamachem łańcuchem, opleść go wokół szyi Cerbina, po czym szarpnął nim, zderzając srebrnowłosego ze ścianą i wytrącajac z równowagi, prosto na deskę. Nie trącąc czasu, szarpnął znów...
avatar
Sebastian Mallery

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Cerbin Amenadiel Wto Mar 02, 2021 12:56 pm

Skłamałby, gdyby powiedział, że słowa Sebastiana dotyczące Beatrycze go wewnętrznie nie zdenerwowały, ponieważ miał wystarczająco dużo czasu w swoim życiu, aby nauczyć się panować nad swoimi pierwotnymi instynktami drapieżnika, zaś Saville nie była żadnym pokarmem, dla niego, była nawet czymś bardziej interesującym od szarej masy śmiertelników. Sebastian nie mógł tego rozumieć, lecz Amenadiel nie potrafiłby jej skrzywdzić, choćby nawet chciał. Mimo to, dawał mu kolejny powód, do zabicia tego sadysty.
Nim się spostrzegł, usłyszał szelest metalu, a zaraz czerwonowłosa postać wyskoczyła zza rogu, lecz nim mógł zareagować, gruby łańcuch oplótł jego szyję, a nogi straciły grunt z pierwszym szarpnięciem, które spotkało się ze zderzeniem ze ścianą, wywołując mocny ból kości policzkowych i żeber, a nim ogarnął całe zdarzenie, kolejne pociągniecie sprowadziło go na deski, zaś bezużyteczny pistolet wypadł mu z rąk. Amenadiel niczym pies na smyczy, powoli zaparł się podłogi, śmiejąc się do siebie.
-To był Twój ostatni dobry ruch…
Wycedził, a kiedy Mallery szarpnął raz jeszcze, Cerbin pochwycił łańcuch, wolną rękę zapierając się o lekko odstającą deskę podłogową. Niewiele dał ruch przeciwnika, bo szybko wstał, wykorzystując łańcuch na swoją korzyść, samemu przyciągając Sebastiana do siebie, co skończyło się kopniakiem, który powalił go na ziemię, tuż przy schodach.
-Nic nie wiesz o wampirach, ani o mnie. Żyjesz za krótko śmiertelniku, by rozumieć choćby ułamek tego. Najgorsze jest to, że krzywdzisz własną siostrę, w przeświadczeniu czynienia subiektywnego dobra.
Powiedział nagle, ściągając z siebie łańcuch, który bezwładnie i z szelestem padł na podłogę. Kolejno postawił już pierwsze kroki w stronę leżącego, aby wykonać na nim przyszpilenie do ziemi, z wykorzystaniem swojego rapiera...
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Sebastian Mallery Wto Mar 02, 2021 1:24 pm

Chwilowy triumf był faktycznie chwilowy, bo śmiech Amenadiela, kiedy padł na kolana, był tego swoistą zapowiedzią. Ten wampir niczego się nie bał, nie czuł się nawet, jakby choć trochę na straconej pozycji, zaś jego wieczny uśmiech wyglądał, jakby przegrana miała nigdy nie nadejść. Jeśli żyje się tak długo, to przestaje się myśleć o tym, że śmierć jest prawdziwa? Czy też może to jego kłamstwo? Ciężko było ocenić, lecz Cerbin wyglądał, jakby go to wszystko bawiło. Sebastian nie chciał tego przeciągać, planował go szarpnąć i dobić, lecz ten zaparł się porządnie, niewrażliwy na jego ruchy. Gdy zaś sam srebrnowłosy szarpnął nim, nawet martwe oko wydawało się bardziej otwarte z zaskoczenia, co skończyło się kopnięciem w mostek i glebą na plecy. Zakasłał, ale nie puścił swojej broni, jakby ostatniego ratunku.
-Każdego dnia… próbowałem was zrozumieć… aby móc jej pomóc…- Zakaszlał znów. -...bo ona… nie ma nikogo… ma tylko mnie…
Wydukał, lecz za chwilę spostrzegł nad sobą Cerbina, który wykonał zamach swym niesprawnym ramieniem, z próbą przybicia go do podłogi, jak jakimś gwoździem, zaś na całe szczęście dla Mallery’ego, Wampir nie mógł liczyć na swoje sprawne i szybkie ruchy, dlatego Sebastian wykonał szybki przewrót na bok. Gdy rapier wbił się w szparę pomiędzy deskami, Martwooki szybko kopnął jelec, przed czym nawet elastyczność ostrza nie zdołała powstrzymać pęknięcia metalu. Ten charakterystyczny brzdęk był sygnałem, aby szybko wstać i wykonać zamach tasakiem w Cerbina, niestety jego problem wzrokowy sprawił, że zatopił go w biodrze Wampira, a nie brzuchu, jak celował.
-Kurwa...
avatar
Sebastian Mallery

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Cerbin Amenadiel Wto Mar 02, 2021 2:00 pm

Próbował jej pomóc. Oczywiście, że tak i było to szlachetne. Lecz ta pomoc okazała się w samym sobie chora i makabryczna, zapoczątkowując tylko jeszcze gorsze zło. To tragizm, a on sam za takowym nie przepadał. Lecz ile jeszcze można było wymigiwać się od swoich win i zrzucać żale na patową sytuację? Zawsze było inne rozwiązanie.
Rapier wbił się w deski, kiedy chłopak od razu wykonał przewrót, a jak się miało okazać, zaklinował się w szparze. Zostało to obrócone na jego niekorzyść, kiedy zaraz ostrze przykro pękło, a miało być gorzej, kiedy szybki błysk odbicia od metalu zakończył się ostrym bólem w prawym biodrze. Kurwa! Bark, teraz to! Zacisnął zęby, ale odruchowo chwycił Sebastiana za fraki, zaś jego usta przekształciły się w przerażający, ostry uśmiech.
-Teraz ma też nas. Ma wampiry… jesteś zbędny…
Wyszeptał, a nim chłopak zapewne wszystko sobie przetworzył w głowie, Amenadiel szarpnął się z nim do przodu, prosto na długie schody prowadzące w dół. Spadali razem? Tylko przez sekundę, bo Cerbin przekształcił się w chmarę nietoperzy, utrzymując się w powietrzu, zaś Mallery samotnie runął na sam dół, kończąc pod ścianą, która zatrzymała jego lot. Skrzydlacze powróciły do swojej pierwotnej formy, zaś zaraz tasak upadł na jeden ze schodków. Cerbin złapał się za otwartą ranę w biodrze, powoli schodząc po każdym stopniu. Usłyszał stukot i turlanie się czegoś okrągłego, a gdy się spostrzegł, było to czerwone oko chłopaka, które podniósł, podrzucając w wolnej dłoni.
-Może poznałeś młode wampiry, ale z pewnością nie znasz sztuczek tych starych. Widziałem gorszych przeciwników od Ciebie. Z Łowcą z Hedroth byłoby pewnie ciężej…- Mruknął, aż zszedł na sam dół, do leżącego czerwonowłosego. Oddychał, chyba nawet cudem nic sobie nie połamał, lecz był zbyt poobijany, aby walczyć. Amenadiel też już nie miał ochoty, jedynie pokazał mu jego szklane oko, po czym schował je sobie do kieszeni, siadając ciężko na jednym ze stopni, wciąż dociskając dłoń do rany. -Beatrycze nie jest posiłkiem. Panuję nad swoją naturą, choć aby do tego dojść, potrzebowałem czasu. Każdy wampir jest w stanie nauczyć się radzić sobie w świecie ludzi, bez wyrządzania krzywdy. Caroline też może. Ale trzeba w nią uwierzyć...
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Sebastian Mallery Wto Mar 02, 2021 4:51 pm

W momencie, w którym Cerbin pochwycił go za kołnierz, stracił całą pewną powagę, bo rękojeść tasaka zsunęła mu się z palców, czyniąc go bezbronnym, zaś wyraz twarzy Amenadiela wyglądał, jakby ten miał go zaraz pożreć. A więc to koniec? W tak paskudny sposób? W tak ohydnym miejscu? Hah, chyba tylko na takie zasługiwał. Aby za…
Tego się nie spodziewał. Poczuł pchnięcie, lecz nie został puszczony, Wampir naparł na nich, a nogi Mallery’ego straciły grunt, wraz z pierwszym stopniem. Spojrzał w pomarańczowe oczy Amenadiela, nim ten rozpłynął się, tworząc chmarę nietoperzy, które z każdą chwilą oddalały się od niego. Był… zbędny. I jak zwykły śmieć, poleciał w dół, czując pierwszej uderzenie o schody, potem drugie i każde kolejne, nawet nie wiedział kiedy, jego szklane oko wypadło z oczodołu, zbyt przejęty bólem, którego doświadczał. Prawdziwą ulgą miało być ostateczne zderzenie ze ścianą, która zakończyła tę karuzelę. Wszystko go bolało, nie miał siły się poruszyć, leżąc policzkiem na ziemi, na prawym boku, zaś lewą rękę próbował wyciągnąć przed siebie, ale ta zaraz opadła na deskę. Wtedy, jego oko powędrowało na Cerbina, z którego kapała krew, a jego kroki odbijały się od każdego ze schodków. W końcu dostrzegł swoje szklane oko, które zniknęło w kieszeni wampira. Ten usiadł, jakby nigdy nic, mówiąc rzeczy, które z początku do niego nie docierały. Dopiero po chwili wyłapał rzeczowy wątek. Czym był? Problemem? Blokował Caroline? To jego wina, że było źle? Każdemu zawsze jest łatwo… oceniać…
-Oczekujesz zaufania… myślisz… że to takie łatwe…?- Spytał, próbując wziąć głębszy wdech, podejmując chęci obrócenia się chociaż trochę na plecy. Mimo wszystko, jego piwne oko zatrzymało się na twarzy Amenadiela. -Nie chcę umierać… ja chcę żyć… chcę by Caroline żyła…
Wyszeptał drżącym głosem.
avatar
Sebastian Mallery

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Cerbin Amenadiel Wto Mar 02, 2021 5:11 pm

Hm, nie tracił dalej przytomności, więc wewnętrznego krwotoku też nie było. Co jak co, ale Sebastian faktycznie był z jakiegoś tytanu, ciężko było go ubić pośrednimi sposobami. Albo niezły z niego farciarz, taka opcja też istniała.
Słysząc jego pierwsze słowa, które udało mu się wydukać, prychnął z rozbawieniem, zaś wolną dłonią pacnął we własne kolano.
-Może najpierw spłać dług u Killiana, potem zostaw sobie miejsce na przemyślenie tego, komu ufasz.- Odparł mu, aby zaraz zaskoczyć się jeszcze bardziej, gdy ten resztką siły rzucił kolejnymi słowami, tym razem, dosyć niepasującymi do wizji, którą sebastian stworzył w jego oczach. Było w tym coś… ludzkiego. -No proszę. Czyli jednak masz jakieś uczucia i pragnienia. Może jednak nie jesteś takim socjopatą bez własnej osobowości. Świetnie, wszystko małymi kroczkami.- Wstała z potwornym bólem, wciąż zaciskając swój bok, podchodząc powoli do dalszych schodów, choć zatrzymał się jeszcze, zerkając na czerwonowłosego. -Jak wstaniesz… będę na zewnątrz… nie palę często, ale teraz bym zapalił… pośpiesz się, wolę odnaleźć woźnice nim się wykrwawię.
Rzucił z uśmiechem, po czym skierował się na dół. Mallery raczej musiał przetrawić to co usłyszał, nim pozbierał się z gleby, aby dołączyć do wampira, który o mały włos go nie zabił. Niech wszyscy znają dobre serce Amenadiela.

Z/T 2x
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Frosch Misfit Wto Paź 19, 2021 9:57 pm

No i byłem tutaj i tak sobie, no znalazłem uliczkę całkiem przyjemną, nikt w niej nie mieszkał, duża nie była, ale ciasna, ale własna, co nie? No tak. No to w niej planowałem dzisiaj spać, ale przed spaniem uznałem sobie, że ten, no że się pomodlę do tego boga, co nie żyje, co nie? Bo ja dalej myślę, że jego coś wskrzesić musiało, bo jak nie, no to weźcie, jak to tak?
No, więc znalazłem taką.... Bo ja najpierw popatrzyłem na różne te kapliczki, ołtarzyki czy coś tam, no i spróbowałem podobny zrobić. Znalazłem taką małą skrzynkę drewnianą, taką może do pół łydki sięgającą, położyłem na to kawałem porwanej koszuli, na to położyłem suche kwiatki, miękkiego pomidora, ale najważniejszym elementem był but. Mój but, który jeszcze w Arfazz znalazłem, takiego w krzakach, takiego z zastygłą krwią w środku. Więc na skrzynce po środku na koszuli stał but, a obok leżały kwiaty i pomidor, a do tego jeszcze wcisnąłem gdzieś tam świeczkę, co ją podkradłem z jednego sikramu. Jakaś stara baba się na mnie krzywo patrzyła, ale ona sama pewnie je kradnie, to i się zazdrosna zrobiła, że jej ze źródełka spijam.
No i jak wszystko było rozłożone, jak siedziałem przed tym po thymińsku, jak mi się Arsik ułożył na nogach i przysypiał, to się wziąłem za modlenie. Zamknąłem ślepia mocno bardzo, położyłem dłoń na kocie i czochrałem go po sierści i mówiłem sobie pod nosem.
-Dzień dobry, czy mnie dobrze słu.. słychać? Bo...-no właśnie, co ja chciałem powiedzieć? Tak czy inaczej ściszyłem ton, to szeptu prawie.-Panie Zdrajco? Albo Panie...-zerknąłem do książki, co była otwarta na dobrej stronie, a ręce wyrastające z ziemi uprzejmie przytrzymywały mi kartki, żeby się nie przewracały.-...Strażniku Otchłani, albo Panie Mroczny Uruzrtar...Urzurpatorze? Czy u Pana wszystko w porządku, bo mówią, że Pan um... no ze Pana zabili, to się zastanawiam, czy wszystko dobrze, bo mam pomidora, chce Pan?-zaoferowałem i byłem gotowy, że nie odpowie, w końcu, jakby mówię szeptem.
No, ale tak się stało, że nic się nie stało, więc mówiłem dalej. Opowiedziałem o swoim dniu o tym, co wyczytałem w książce o tym, jakie mam plany i oczekiwania o tym, jak bardzo lubię kilka osób na świecie i jak bardzo kocham Arsika, no a im dłużej tak mówiłem, tym noc bardziej mijała, a ja nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem na siedząco.

Z/T
Frosch Misfit
Frosch Misfit

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-brak prawej ręki do łokcia
-brak kilku zębów
-blizna nad lewym biodrem oraz dwie poziome na czole
-uporczywy kaszel od alkoholu
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki w losowych miejscach
Ekwipunek : .
-niezniszczalna filiżanka z kwiatowymi wzorami (dar od Reginy)
-stalowy sztylet (dar od Fenebrisa)
-szczotka do włosów (dar od Viga)
-śmieci
-jedzenie
-nożyczki
-notatnik z ołówkiem
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Abigail Valendav Czw Gru 30, 2021 4:42 pm

Slumsy chyba w każdym mieście wyglądały tak samo, te stoliczane niczym się nie różniły, ubóstwo, rozpadliny i wszechobecny niepokój o to, czy nie oberwie się za twarzowe. Ale tym razem Abigail nie była sama, szła razem z Trestillą, która była od niej dużo lepsza w pozyskiwaniu informacji. Gdyby nie fakt, że bardziej odnajdywała się w transakcjach handlowych i dogadywaniu układów, spokojnie mogłaby zastąpić Qaioo w ich małej rodzinie.
-...dobra, jest jeden kretyn, co chodzi z tą spluwą przy pasie, aby każdy widział. Szczur jak każdy.
Przedstawiła sytuację, kiedy tylko zagłębiły się w jedną z odnóg uliczek, dosyć ciasno spiętych ze sobą domów.
-Takich się najlepiej depta.
Skomentowała z poczuciem wyższości nad tymi nierobami. Jakby chcieli to by mogli pracować i żyć godnie, zamiast się szwendać po melinach zgrywając gang, to nie dzieci co mogą się bawić w ulicznych złodziei, bo lepszych perspektyw nie mają. Yh.
Elfka uchyliła skrzypiącą bramkę na podwórze z zaniedbanym ogrodem, gdzie też zaraz kobiety dostrzegły szkapowatego chudzielca siedzącego na ławce, z papierosem w palcach. Był zaskoczony ich widokiem, zarazem zaś szybko zwrócił uwagę na ubiór obu panien.
-A wy czego tu kurwa?
Spytał grzecznie, jego zdaniem, zaraz wstając i opierając dłoń na kolbie pistoletu, który eksponował się w grawerunku kwiatów. Był jednak strasznie brudny, zaniedbany. Ale Valendav nie miała wątpliwości, więc wyszła mu na przeciw.
-Dobra Ty pierdolony eunuchu, oddawaj pukawke, co ją zajebałeś pewnemu chłopakowi! Inaczej Ci napierdole tak, że się na dentyście nie wypłacisz!
Uderzyła pięścią w płaską dłoń, zaś Trestilla uśmiechnęła się na jej sztukę dyplomacji. Szkapowaty zaś uniósł brwi.
-My się chyba nie rozumiemy panienko o niewyparzonej gębie…
Wymruczał, a wtedy zza winkla wyszło dwóch jego chłopków do bicia, lecz szybko się zatrzymali, gdy w dłoniach mieli noże, zaś elfka celowała w nich z własnego pistoletu, cmokając do nich z dezaprobatą. Szkapowaty na ten widok spanikował, chcąc dobyć pistoletu Gasparda, ale Abigail go uprzedziła, uderzając go z metalowej rękawicy w nos, łamiąc i przewracając chudzielca. Złotowłosa szybko klęknęła na nim, wolną ręką wysuwając skałkowca z kabury.
-Znajdź sobie pracę!- Krzyknęła i zaczęła okładać go kolbą po głowie, aż ten stracił przytomność. -Wieśniak miastowy, ja pierdole, fuj.
Wstała, otrząsając się, jakby chcąc zrzucić z siebie cały jego brud. Zaraz zaś spojrzała na te dwa ciołki, stojące w postrachu jak słupy soli, aż wycelowała w ich stronę pistoletem z motywem kwiatowym.
-Wypierdalać!- Krzyknęła i strzeliła w róg budynku, a spłoszona dwójka cofnęła się, uciekając w postrachu. -Ha ha, uciekajcie do domów trzepać sobie na myśl o własnych matkach!
Rzuciła z uśmiechem triumfu, zaraz spoglądając na elfkę, która schowała swoją broń, zerkając zaraz na nieprzytomnego tłuka.
-To ten pistolet?
Spytała, uciekając wzrokiem na stado nietoperzy, które wzniosło się w niebo w momencie wystrzału. Musiało tu być ich pełno.
-Ta, musi być ten. Dał się pobić takim zjebom? Hahaha musiał być wtedy niezłą pizdą. Tak, czy inaczej... premia odhaczona, jeszcze jedna rzecz, ale to w Adren. Mam już dość Selinday.
-Hahah, jesteś tu pół dnia, a zaraz zmrok. Nie wolisz się przespać?
Dopytała z rozbawieniem, zaś Valendav ruszyła w stronę bramki.
-Drogo tu, może w Adren, czy coś. Jeszcze mam głupią rzecz do zrobienia. Chodź, zmywamy się stąd.
Machnęła ręką, zaś elfka ruszyła za nią.
-Odprowadzę Cię, ale sama mam jeszcze swoje sprawy do załatwienia, więc na przystani się rozdzielamy...
-Jak tak sobie chcesz.

Z/T
Abigail Valendav
Abigail Valendav

Stan postaci : Wilkołactwo / Brak ogólnych uszczerbków na zdrowiu
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Slumsy Empty Re: Slumsy

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach