Ulice Jutar

+7
Kaida Valendav
Abigail Valendav
Killian Falone
Cerbin Amenadiel
Lethalin Silmerion
Yasbri Jhaartael
Mistrz Gry
11 posters

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sob Mar 06, 2021 5:17 pm

Minęły dwa dni od wyruszenia z Północnego Adren, gdzie też Cerbinowi przyszło zatrzymać się w malowniczym Jutar, mającym ciekawą historię, tak swoją drogą. Ale to nieważne. Wraz z nastaniem zmierzchu, mógł wyruszyć dalej, opuszczając miejscowość i udając się w kierunku lasu, ale jak się miało okazać, nie samotnie…
-Cieszę się, że zobowiązałeś się mnie odprowadzić… prawdziwie rycersko.
Zaśmiała się brunetka, która kroczyła zaraz obok Amenadiela, zaś jej słowa wybudziły z niego cichy chichot, który nawet spodobał się kobiecie.
-Można powiedzieć, że należę do wymarłego gatunku. Tak, czy inaczej, nie musisz dziękować, tak należy.
Odpowiedział jej, przeplatając dłonie za plecami. Cały czas zerkał w jej kierunku, zaintrygowany tym, co ma być dalej. A z każdą chwilą, mijali coraz więcej drzew, zapuszczając się w odizolowane rejony leśne.
-Dalej nie mogę uwierzyć, że chcesz mi pokazać swoją posiadłość… trochę czuję się przez to nieswojo, nigdy w takowej nie byłam.
Nadmieniła, co bardziej rozbawiło Amenadiela, ale ten skrywał swój ostry uśmiech za ustami, wykrzywionymi w górę. W pewnym momencie się jednak zatrzymał, spoglądając po dziewczynie, która kolejno też to zrobiła, nie rozumiejąc o co chodzi.
-Hmm, czemu mnie okłamujesz…?
-Coo… nie rozumiem o czym mówisz…
Odparła lekko pogubiona, zaś Cerbin postawił w jej stronę ze trzy kroki.
-Rozmawiałem z barmanką. Podobno nie jesteś z Jutar. Mieszkałaś ze swoim mężem w pięknej posiadłości, gdzie też podobno go zabiłaś i uciekłaś, unikając konsekwencji. Chyba ci co powtarzają te słowa, muszą Cię nie lubić…
Mruknął, nie zdejmując z twarzy uśmiechu, lecz kobieta zrobiła wielkie oczy, wyglądając na przerażoną tym co usłyszała. Cofnęła się mimowolnie o dwa krok, chwytając palcami za sukienkę. Kim on był… dlaczego go to obchodziło…?
-Wysłała Cię rodzina Alojzego… czczego chcesz?! Pieniędzy?!
Spytała z drżącym głosem, a wtedy Cerbin uśmiechnął się jeszcze szerzej, obnażając swoje ostre kły.
-Uciekaj.
Wycedził, a ta pisnęła i ruszyła biegiem przed siebie, aby uciec od Amenadiela, który nawet nie ruszył się z miejsca. Wampir! Wampir, to był prawdziwy wampir! Chciał ją pożreć! Biegła ile sił w nogach, przerażona, aż w pewnym momencie, wyminęła ją chmara nietoperzy, który zmaterializowała się w znajomą sylwetkę o srebrnych włosach, na co straciła równowagę i przewróciła się na ziemię. Cerbin zaśmiał się i podszedł do niej, wchodząc na nią i zaciskając palce na jej szczęce, coby go dobrze widziała, nie odwracając wzroku.
-Morderstwo niewinnego to bardzo zły uczynek… uwielbiam, kiedy ktoś taki myśli, że wszystko ujdzie mu na sucho…
Wymruczał, przybliżając twarz to jej policzka i zaciągając się jej zapachem. Kobieta była przerażona, ledwo mogła oddychać.
-Niewinnego?! Ten potwór mnie maltretował, wykorzystywał! Krzywdził mnie!- Zaczęła płakać. -Ja chciałam tylko być wolna! Chciałam przestać cierpieć…
Wydusiła, dławiąc się, zaś Cerbin w tym momencie odsunął twarz, aby móc lepiej na nią spojrzeć. Nie wydawało mu się, aby łgała w strachu. To raczej brzmiało jak ostatnia spowiedź i żałość dla przewrotnego losu.
-Był Twoim mężem…
-Co z tego?! Myślisz, że go chciałam?! Nikogo nie obchodziło co ze mną robił! Jeśli mnie zabijesz, bo pozbyłam się go, nie będę żałować! Potwór! Jesteś potworem jak on!
Wykrzykiwała, wciąż zapłakana. Okazywała niesamowity hart ducha, zaś Amenadiel zdawał się wziąć do siebie słowa o byciu potworem. Dotarły do niego wspomnienia z incydentu w Selinday, gdzie Sebastian powiedział mu coś podobnego. Zaściankowe myślenie bez horyzontów… taki był…?
Nim się kobieta spostrzegła, krwiopijca nad nią znów przekształcił się w grupę nietoperzy, ale te szybko odleciały, choć zamknęłą oczy i nie była pewna w jakim kierunku. Łapiąc prędko wdechy, po prostu wstała z ziemi i zaczęła biec w kierunku domu, bojąc się każdego cienia. Jednak jej zagrożenie, było tylko coraz dalej i dalej...

z/t
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Killian Falone Sro Mar 10, 2021 9:59 pm

  Mógł opowiadać Cerbinowi o wszystkim, wysłuchiwać jego uwag, pretensji, a nawet gróźb, ale kiedy wypłynął temat rodzeństwa i kolejnego zabitego przez nich człowieka, cień rozczarowania zagościł w zielonych ślepiach wampira. Nie było wtenczas spokojnie w mieszkaniu Gascona, Falone był zły. Na nich, na siebie, na głupie zrządzenie losu, które przywlekło całe wydarzenie akurat wtedy, kiedy jego już nie było. Może wtedy inaczej by się to wszystko potoczyło, może ten gość nigdy by nie zobaczył Caroline na oczy, ale... W takich sprawach zawsze pozostawało jakieś "ale" i to ono najbardziej grało mu na nerwach. Ta świadomość, że nawet gdyby do niczego nie doszło, gdyby udało mu się uratować jakoś sytuację, prawdopodobnie niczego by nie zmienił. Widział to wyraźnie w kłótni Sebastiana i Cerbina. Mallery zdawał się nie mieć w sobie więcej człowieka niż to, co mogli oglądać. Był jak pistolet, który od czasu do czasu lubi wystrzelić sam z siebie, a to, czy jest skierowany w drzewo, czy w żywą istotę, nie miało dla niego żadnego znaczenia. Martwej broni natomiast nie wytłumaczysz, w co ma celować, możesz ją nakierowywać, ale pozostawiona sama sobie znowu zacznie wybierać losowy cel. Dlatego właśnie Killian nie protestował, kiedy zapadł wyrok na krwawowłosym. Nie dlatego, że popełnił błąd, ale dlatego, że nie miał zamiaru nic z tym zrobić. Obawiał się od początku takiego obrotu spraw, ale miał nadzieję, że miłość do siostry przemówi mu do rozsądku, niestety, ta okazała się jedynie jego obsesją.
  Nie bardzo uśmiechała mu się wizja podróżowania z dziurą w brzuchu, ale ze względu na wszystkie trupy dookoła, musieli się ruszyć. Killian zachował list gończy, choć nie dotyczył on konkretnie jego, a, zgodnie ze słowami Aloise, każdego wampira, jakiego Ardamir lub jego poprzednik przegnał z dworu lub pozbawił wpływów. Pytanie pozostawało: po co, choć Lian poniekąd się domyślał. Zachowywał te teorie raczej dla siebie, enigmatycznie wiążąc z uwagą władzy wcześniej wspomnianą, ale wydawał się do nich przekonany. Generalnie był milczący. Porównując go sprzed tych dwóch tygodni do teraz, można by odnieść wrażenie, że obcuje się z zupełnie inną osobą i nie była to zwykła atmosfera smutku czy rezygnacji. Było w niej coś mroczniejszego. Falone zdawał się nadal poirytowany całym obrotem spraw i chętnie wyżyłby się na pierwszej lepszej istocie, a jak na złość, żadna nie chciała się mu naprzykrzyć.
  Do tego Caroline zachowywała się jak samobieżna roślinka. Był w stanie zrozumieć, dlaczego, ale to nie pomagało. Było raczej powodem, a nie wyjaśnieniem, to drugie przypisałby do nieznajomości życia. Gdyby ich tu nie było, już dawno byłaby martwa zachowując się w ten sposób.
  Mieli ze sobą Rieux, oczywiście nie zostawiłby go samego, ale nijak nie przyspieszało to ich podróży ze względu na dwóch pieszych. Z drugiej strony powolny marsz był dobry dla ran, które pozostawione stosunkowo biernie, nie miały się źle. No i zawsze mogli zrzucić na jelenia swoje pakunki, choć wiele ich nie było.
  Dotarli w końcu do Jutar, ostatniego bastionu cywilizacji na ich drodze. Niestety podróż skrajem Puszczy była rozsądniejsza niż nurzanie się w wioskach pełnych zabobonnych wieśniaków. Przejście przez bramę miasta wiązało się z małą niespodzianką, gdyż jakiś podłej jakości magik swoimi mamrotami musiał upewnić się, że żadne z nich nie jest czarnoksiężnikiem ani wiedźmą. Killian spojrzał na niego jak na wariata, ale nie skomentował tego. Dostawszy się wreszcie na ulice, mogli się rozejrzeć za gospodą. Jedna z najszerszych ulic, która wiodła poziomo od bramy wydawała się obiecująca, toteż Falone bez słowa podążył w tę stronę.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Cerbin Amenadiel Czw Mar 11, 2021 12:33 am

To były naprawdę ciężkie dni, a ich wspólna podróż i plany nie obyły się bez strat. Nie było już z nimi Sebastiana. Choć nie był w stanie go zabić ze względu na jego siostrę, nie mógł też mu wybaczyć kolejnego błędu, po daniu i tak litościwej szansy. Był cierpliwy, jeśli ten ktoś okazuje skruchę. Jednak serce Martwookiego było najwidoczniej pozbawione sumienia, bo nie odnalazł w nim choćby pożałowania. Żadnych przeprosin, tylko branie na siebie winy. Co mu po tej szczerości, skoro nie można było zmienić jego podejścia? Dla takiej jednostki nie było miejsca w ich nowym królestwie. Nie sądził, aby odizolowanie go od Caroline było skuteczną terapią, bo ona sama w sobie stanowiła już silny zapalnik dla jego nierozsadnych działań, ale raczej zakładał, że chłopak po prostu zdechnie w jakimś rynsztoku. Życie samo mu odpłaci za czyste zło, którym był. Przykro mi, Caroline.
Czerwonowłosa podążała cały czas za wampirami, ale od incydentu z Sebastianem, nie odezwała się do nich nawet słowem. Jej spojrzenie wydawało się puste, martwe, a ruchy tylko automatyczne, jakby nawet nie było tu jej z nimi. Ciężko było stwierdzić, czy była na nich zła, szczerze, ciężko było ją sobie taką wyobrazić. Z pewnością jednak coś w niej pękło. Nie okazywała smutku, ale miała wrażenie, jakby w jej duszy była wyrwana dziura, którą przepełniła pustka. Jej brat, z którym spędziła bite trzy lata, naprawdę odszedł. Zostawił ją. Oni go nie rozumieli. On sam siebie nie rozumiał. Przecież nie mógł, był dziwny, to rodzinne, ale wcale nie był zły, przecież nie wiedział, że robi źle, tylko ją chronił. To chyba najbardziej ją dusiło. Że był teraz sam, porzucony i niezrozumiany, a ona, nie wspierała go. Oczywiście, że pragnęła wolności, ale nie jego kosztem. A teraz… była częścią jej własnego gatunku. Czy powinna ich winić? Czy winić Cerbina? Jego, czy brata? A miże siebie, bo była zbyt bierna? Coś po prostu było nietak…
-Znowu Jutar. Ah, liczę ze nie trafie na tę biedaczkę. Byłoby niezręcznie.- Zachichotał, jak to miał w zwyczaju, uśmiechać się i zachowywać, jakby nic się nie wydarzyło. -Ale nacieszmy się nim. Dzicz będzie uporczywa. Ale finał słodki, możecie mi zawierzyć.
Zapewnił ich, na moment wstrzymując wzrok na Caroline, lecz wydawała się go nie słuchać. Ciekawe, czy jakby znikneli to ta szłaby dalej jeszcze przez dobre kilometry…
Jakiś szarlatan napadł ich przy bramie, a Amenadiel zbył go machnięciem ręki, uznając go za idiotę. Jeleń i Lian też nie napotkali zbytniego problemu, lecz w końcu ten uczepił się Mallery. Zaczął wymachiwać rękoma i gadać zaklęcia, które pewnie nawet nie istniały, ale uciszył się, gdy zobaczył jak dłoń Caroline spoczęła na wężowym biczu, który miała przy sobie. Nie odezwała się słowem, ale jej mroczna aura odgoniła magika. Cerbin przyglądał się temu zaciekawiony, ale zaraz znów ruszyli dalej. Cóż, teraz był pewien, że dziewczyna jest świadoma otoczenia.
-Nie mów, że czystki wrogów króla tak Cię frapują.- Zagaił Amenadiel, przypominając sobie tę historyjkę z listem gończym. Raczej jego samego on nie dotyczył, teoretycznie był martwy. -To w sumie wspaniały obrót spraw. Pomyśl tylko ilu będzie szukać azylu… ale to tylko ochłapy. Przydadzą się ważniacy.
Gdybał tak sobie, wzrokiem szukając gospody, ale jak pamiętał, nie była już daleko.
Panna Mallery mimo wszystko słuchała ich, a to co ją teraz zastanawiało… kim będzie? Zaczynają rebelie w trójke, ale ona jest młodym wampirem bez statusu i wpływów. Porzuciła dla nich brata… więc, czy jej nowe życie będzie mieć jakiekolwiek znaczenie w ich wizji…?
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Killian Falone Sob Mar 13, 2021 12:27 pm

  Właściwie jego pierwotny osąd wciąż pozostawał aktualny. Mallery był idiotą. I tak mieli się wynosić, mógł go przetrzymać, ućpać, a potem nikt by facetowi nie uwierzył, że znalazł wampirzycę w pustym od lat mieszkaniu. Ale nie, on musiał zadziałać tak, jak zawsze. Być może zabijanie za bardzo weszło mu w krew. To niebezpieczne pozwalać, by jakikolwiek nawyk zaczął przyćmiewać zdrowy rozsądek... Chyba powinien mieć to na uwadze.
  Zerknął na Cerbina, który swoim zwyczajem tryskał już doskonałym humorem. Ten gość był czasem niesamowity.
  — I tak by uciekła na twój widok — mruknął i pokiwał głową. — Ta... W tym ostatnim bastionie cywilizacji zamierzam się napić.
  Idąc, co jakiś czas zerkał w stronę Caroline. Faktycznie jej gest przy bramie był ciekawy, przez moment Falone obawiał się, że narobi tym kłopotu, ale nie, aluzja została dobrze zrozumiana. Co więcej, dziewczyna wcale nie ignorowała tego, co się działo wokół niej, jak można by się tego spodziewać. To dobrze, tak jest bezpieczniej.
  Ponownie skierował zielone ślepia na Cerbina, przez chwilę analizując tę uwagę. Właściwie to nie, nie przejmował się zbytnio czystkami, nie osobiście, bo jednak takiej Caroline mogliby spokojnie zagrozić, ale... Nie to go gryzło.
  — Jest bezczelny, sądząc, że może mnie traktować jak bandytę — odparł, co ujmowało chyba cały jego stosunek do listów. — Tak... aczkolwiek gdy minie czas polityki, każdy ochłap będzie dokładał cegiełkę do naszej siły, a król bez poddanych jest tylko błaznem na tronie.
  Dotarli do gospody, pewnie jednej z paru w tym mieście, ta jednak wydawała się duża, najpewniej zbudowana na samym początku jako jeden z głównych budynków założycielskich osady. Tak czy inaczej, Lian pozostawił Rieux w stajni, ku niezbyt wielkiemu zadowoleniu jelenia i chłopaka, który usiłował go oporządzić, ale szybko zrezygnował. Oni zaś znaleźli sobie przytulny stoliczek w kącie, trzy wampiry i butelka whisky. W zasadzie nie wyróżniali się z wieczornego tłumu drwali, górników i podróżnych, którzy przyszli ukoić swoje troski. Jutar znajdowało się na szlaku wielu co bardziej zuchwałych ciągnących w stronę Puszczy, choć częściej na północ, do Gaduthy, a czasem i Thyminu, choć szlak po zachodniej stronie gór był częściej używany.
  Falone odchylił się na krześle i upił ze szklanki. Ze swojego miejsca miał swobodny widok na większość sali, toteż raz za razem jego wzrok naturalnie lądował na jakimś mieszkańcu. Szczególnie jeden wydawał się irytującym głupkiem. Chętnie doprawiłby tę whisky.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Cerbin Amenadiel Nie Mar 14, 2021 4:43 pm

Killian mądrze gadał, potrzebowali siły przebicia, a o takową się nie martwił. Ardamir miał więcej wrogów, niż zwolenników, brakowało tylko tego kto ruszy całą machinę. Ale spokojnie, jego w tym głowa, choćby miał im obiecywać bogactwa i miłość, ich żywoty będą w jego rękach. Cerbin był gotowy na diabelską grę.
W końcu dotarli do gospody, gdzie też panowie wzięli whisky, a Caroline… nic. Raczej nie miała ochoty. Ciekawe jak zachowywałaby się po pijaku. Może należało w nią coś wcisnąć, na poprawę humoru?
-Dom…
Mruknęła nagle czerwonowłosa, siedząca obok Amenadiela pod ścianą, wpatrzona w swój bicz, który miała ułożony na udach pod stolikiem.
-Co mówisz?
Spytał zaskoczony Cerbin, bo to była pierwsza chwila, w której się raczyła odezwać.
-Jutar. Jesteśmy niedaleko ziem skąd pochodzę. Byłam tu może ze dwa razy jako dziecko, tak sądzę.
Wyjaśniła, zaś Amenadiel powiódł na moment na Liana, aby upić łyk. Czyli to ją pobudziło. Znane miejsce. Cóż, ciekawe jak będzie dalej. Może podróż faktycznie jej przysłuży.
-Dwa razy? To i tak dużo jak na trzymanie w pokoju.
Skomentował to z nutą ironii, ale wyraz Mallery się nie zmieniał, po prostu może wzrok na moment jej gdzieś uciekał.
-Pierwszy raz jak ojciec chciał kupić mi zabawkę. A drugi, jak z matką byłyśmy po suknię na ślub. Nie było okazji…
Mruknęła, co tylko potwierdzała, jak mało miała wolności przed nadopiekuńczych rodziców. Mimo to, Amenadiel uważał to za dość ponure. Złote klatki zawsze są ponure. Odebranie wolności to najgorsze co może być. Zwłaszcza, gdy niewola jest niewidzialna, lecz obecna.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Killian Falone Nie Mar 14, 2021 8:40 pm

  No właśnie, to było ciekawe pytanie. Ilu tak naprawdę Ardamir miał zwolenników? Ilu stanęłoby za nim bez wahania, a ilu zwyczajnie bałoby się wychylać i mieszać w konflikt? Problem w tym, że prędzej czy później każdy rezydujący na dworach będzie musiał się zdeklarować. Killian miał nadzieję, że uda im się przekonać wszystkich, którzy byli tego warci.
  Nie miał jednak wiele czasu na liczenie możliwych strat, gdyż padło słowo z ust, od których by się nie spodziewał. Zielone spojrzenie uniosło się na Caroline, kiedy wampir pociągnął kolejny łyk trunku. Znajomy bodziec, no proszę.
   — Ludzie często nie widzą powodu w czymś, co zbyt dobrze znają — odparł i upił whisky. — Będziesz mieć wiele czasu, by to nadrobić.
  Czy było to pocieszające, nie wiedział. Pewnie nie, znając jego niesamowite umiejętności dzielenia się uczuciami i siania empatii, ale no starał się. Przecież mógł sobie milczeć albo zmienić temat. Mógł tu spokojnie pić dalej i niczym się nie przejmować. Nie żeby teraz się przejmował, to chyba za duże słowo, ale zawsze to jakaś szczypta uwagi.
  Dobra, Lian, nie oszukuj się, wypadasz żałośnie.
  — Lubiłaś swój dom? — zapytał po chwili, kierując na nią lekko zainteresowanie spojrzenie. To wbrew pozorom nie było takie proste pytanie, a Caroline miała tendencję do dawania równie nieprostych odpowiedzi, ale za to zaskakująco prawdziwych. Był ciekaw.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Cerbin Amenadiel Nie Mar 14, 2021 9:07 pm

Caroline uniosła spojrzenie na Killiana, który nagle wtrącił swoją opinię. Chyba siebie nie doceniał, bo doprawdy dał jej do myślenia. Nigdy nie mogła oglądać i odwiedzać wielu miejsc, a teraz mogła to nadrobić, na własnych warunkach. Pamietała jak na randce wspomniał o tym, czy widziała ruiny, oraz że wiele ich jest w rejonach puszczańskich… ta myśl wydawała się ciepła. Yhm, była ciepła, milsza, niż te myśli z wcześniej. Tylko, że gdy mówił o czymś podobnym po raz pierwszy, miała jasny plan. Zabić się. To jednak uległo zmianie. Czuła się, jakby usłyszała to na nowo, ale całkiem inaczej.
-Mam taką nadzieję… chciałabym, tak sądzę.
Odparła i uśmiechnęła się lekko do Falone. Cerbin zauważył ten uśmieszek i spojrzał na niego, a potem znów na nią. Dlaczego wystarczyło, by Killian rzucił jakąś głupotą, poprawiając jej humor, a jak on mówił, to jakby z niej dusze wydzierał?! To pewnie chodziło o Sebastiana, jak nic miała mu to za złe…
-Tak, jeszcze się naoglądasz, aż Ci się wszystko znudzi.
Dodał Cerbin, upijając łyk. Co prawda, cały czas ignorował te spojrzenia Falone na wieśniaka, ale wiedział, że prędzej, czy później, w końcu coś zechce odwalić, dlatego ukradkiem pod stolikiem, podał mu fiolkę krwi. Nie chciał, aby sprawiał kiepskie wrażenie przed Caroline, którą sam chciał nauczyć, że wampir może być wystarczająco wytrzymały, aby nie ulegać. Tak, czy inaczej, wracając…
-Lubiłam jego wygląd i ogród. Lubiłam jak każdy się o mnie martwił. Ale tylko z początku. Gdy bawiłam się na zewnątrz z Sebastianem, to w końcu i tak nas rozdzielali, bo mogłam sobie coś zrobić. Więc, lubiłam mój dom tak troszkę i też troszkę nie lubiłam.
Odpowiedziała szczerze, zaś Amenadiela jakoś gryzło nadmienione imię. Znów was ktoś rozdzielił, bo mogła ci się stać krzywda, co…? Rozumiał rodziców.
I rozmowy tak trwały, zaś wampiry mogły trochę dowiedzieć się o życiu Mallery, sprzed przemiany, lecz prędzej, czy później, przyszło im opuścić Jutar. Przed nimi dużo większa wyprawa…

z/t 2x
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Gaspard Anatell Czw Sie 12, 2021 3:44 pm

Po długiej i męczącej podróży przez lasy, z małymi postojami, oraz walką z presją czasu, udało im się powitać zgiełek cywilizacji z wyraźną ulgą Gasparda. Choć był zestresowany, ostatecznie nie sięgnął po miksturę, a przed świtem, udało im się znaleźć gospodę. Z początku spróbowali "Pod Wiosennym Kwiatem", lecz ich ceny trochę przerosły co niektórych, zwłaszcza Qaioo i Gasparda, którzy spojrzeli na siebie, łącząc się w bólu biedy. Ale na szczęście natrafiła się też "Gospoda Jagnięca", na obrzeżach Jutar. Swoją drogą było tu ładnie i spokojnie, w mieście w sensie, a sam lokal nie był gorszą speluną, toteż wystarczyło na odpoczynek.
Minął im dzień na sen i poważniejsze lub też mniej, rozmowy między uczestnikami podróży, ale kiedy znów powitali wieczór, trzeba było podjąć kolejne działania.
Cel? Lokalizacja krypty.
-Naprawdę nie wiesz…?
Spytał Qaioo, który podrapał się po brodzie.
-Słuchaj no, legendy nie wspominają adresów… ale gdzieś nieopodal miasta.
-Ta, w cztery strony świata.
Westchnął draculeta, szukając wzrokiem reszty. Lavelle mogła być jeszcze w pokoju, może spała, sióstr Valendav nie widział, jedynie hybryda mu się napatoczyla pod nogami sali biesiadnej.
-Może popytajmy miejscowych… hahahaha…
-Próbowałem...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Abigail Valendav Czw Sie 12, 2021 3:58 pm

Przygody, przygody i przygody. Obserwowanie tej białowłosej dwójki było dla niej zabawne, zwłaszcza że po drodze, miała trochę okazji pozaczepiać Lavelle, aby ją przepytać co i jak. Trochę zaskoczyło to starszą Valendav, kiedy się dowiedziała jakie z nich boże dzieci, które nie grzeszą. Urocze i smutne. Na szczęście, mieli u boku ciocie Abi, która szepnęła słodkiej Lu to i owo na uszko, jak sprawić, żeby Gaspard naaaaapraaaawdeee ją pokochał. Nie dziękujcie.
Teraz zaś zebrała się ciężko z łóżka w pokoju w gospodzie, bo ten nocny tryb życia ją wykańczał. Zeszła po schodach i usiadła przy losowym stoliku, ignorując całkiem rozmowę Gasparda i Qaioo na środku sali.
-Piwa.
Oznajmiła, uderzając pięścią w stół, by lekko poprawić rozwalone włosy. Była też trochę znudzona, dotarli do Jutar, a tego całego Licza nie było. Dajcie go jej, to zaraz straci głowę. A nie, pierdolicie bezsensu na środku sali.
Abigail Valendav
Abigail Valendav

Stan postaci : Wilkołactwo / Brak ogólnych uszczerbków na zdrowiu
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Kaida Valendav Nie Sie 29, 2021 3:26 pm

  Po długiej i dość skomplikowanej logistycznie podróży, dotarli w końcu do swojego celu. No, prawie do celu, bo ten znajdował się gdzieś wokół Jutat, a oni oczywiście nie wiedzieli gdzie. Oh, jak często już tak bywało, to chyba nie policzy. Ale jakoś nigdy nie był to koniec świata, więc Kaida wcale nie panikowała. Cieszyła się nowym miastem i widokami, jakie rozciągały się wokół. Jutar było doprawdy urokliwym miejscem, idealnym na różnorakie legendy o nie do końca czarnobiałym charakterze. Te gęste lasy, mgły i skaliste szczyty, ah...
  Paru ludzi obejrzało się za nią, kiedy obróciła się w radosnym zamyśleniu na środku placu ze studnią. To było jej ulubione miejsce, odkąd tylko ją zobaczyła. Już wiedziała, że spędzi tu kilka chwil więcej niż trwa nabieranie wody, to jak miłość od pierwszego wejrzenia. No dobrze, studnia to najczęściej odwiedzane miejsce w mieście, poza karczmą oczywiście, tylko do karczem nie wpuszczają żebraków, więc tym pozostaje plac na zewnątrz.
  — Bo kiedyś przyśnił mi się świaat, w którym ty i jaa... jak słońce i księżyyc... — Zerknęła na młodego chłopaczka, co przyszedł z własnym wiadrem. Chyba fakt, że siedziała na brzegu studni, trochę go onieśmielił, a tajemniczy uśmiech Kaidy jeszcze bardziej. — Mówiłaś mi, że zawsze będziesz tuu! Że nigdy niic, a ja cierpię tu! I wciąż słyszę to, te słowa jak wąąż, prowadzą mnie w noc, a ja... ja tęsknię wciąąż... — Melodia zwolniła tempa, a ona zdawała się mniej uwagi zwracać na ludzi, a więcej na własne słowa, które płynęły pełne nowego, smutnego wyrazu. — Tyle bólu, tyle krwi... śmierć przemawia przez me ręce... już nie zdołam zamknąć jej drzwi, już tam stoi w swej białej sukience... Lecz wciąż śni mi się świaat... w którym ty i jaa... jak słońca dwa...
  Przesunęła palcami po strunach, czując na sobie kilka spojrzeń, w większości zadziwionych sposobem, w jaki ośmieliła się przedstawić ich miejscową zmorę. Ale to dobrze, prawda? Kontrowersja zawsze nakłania do mówienia...
Kaida Valendav
Kaida Valendav

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Ekwipunek : księga czarów, lutnia, sztylet, notatnik, przybory do pisania, drobiazgi [manierka, krzesiwo, oliwa do lamp, bandaże, maść na rany, piersiówka, wytrych, scyzoryk, linka z metalowym hakiem]
Ubiór : biała bluzka, skórzany pasek, ciemne spodnie, mocne buty z wysoką cholewką, pojemna torba, rękawica sokolnika, aksamitka z okrągłą mosiężną wstawką, szeroka sztywna bransoleta na prawej ręce
Źródło avatara : m.imgur.com

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Cerbin Amenadiel Nie Wrz 12, 2021 7:28 am

Nie spodziewał się zapewne tego, że kiedykolwiek zawita w progu jego domu. To było takie dziwne, nie wiedział nawet czego się spodziewać, zwłaszcza że przybył tu całkiem sam. Lecz od rzezi w Skalfenhaarf, nie chciał z nikim zbyt długo przebywać, zwłaszcza sam na sam. Teraz chyba… dopadła go dziwna nostalgia. Może nie odnalazł odpowiedzi tam wtedy, przed obliczem Ardamira, ale dziwna wewnętrzna potrzeba kazała mu spróbować zupełnie z innego punktu. Po 79 latach.
Zapukał do drzwi późnym wieczorem, cierpliwie czekając, aż ktoś je otworzy, o ile ktokolwiek. Jednak doczekał się, gdy te się uchyliły.
-Przepraszam? W czym mogę pomóc?
Spytała staruszka, która przed nim stała, zaś Cerbin uśmiechnął się łagodnie.
-Dobry wieczór, Pani. Przepraszam, że niepokoję tak późną porą. Nazywam się Cerbin Amenadiel, czy zastałem…
Zamarł, bo kobieta otworzyła szeroko usta, jakby nie wiedząc co się właśnie dzieje, nim nie odwróciła się z powrotem do domu.
-Arterze! Podejdź tu ino prędko! Ważne!
Zawołała, a Amenadiel przełknął ślinę, wnioskując, że się nie pomylił, a w dodatku, miał szczęście.
Zaraz w progu stanął pomarszczony staruszek, oparty na lasce, z białymi jak śnieg, leciwymi włosami, poprawiając monokl na oku, by przyjrzeć się ich przybyszowi. To co zobaczył, wprawiło go w zaskoczenie znacznie większe, niż kobietę.
-Witaj, Misafinnie.
Uśmiechnął się szeroko, obnażając swoje kły, na co staruszka cofnęła się za męża, ale ten, niezrażony tym, podszedł powoli, wyciągając w jego stronę drżącą rękę. Oparł wychudzone palce o jego policzek, dotykając go, jakby sprawdzając jego prawdziwość, co stopniowo opuściło kąciki ust elfa.
-Niemożliwe… wróciłeś… i wyglądasz tak jak wtedy… nawet lepiej…- Parsknął śmiechem, przykładając dłoń do ust, przypatrując mu się nadal, by zaraz spojrzeć na żonę. -Kochanie, zrób herbatę dla gościa, szybko!- Ponaglił ją cały roztrzęsiony, lecz mimo to, wyglądał jakby młodzieńcza iskra w nim odżyła, przez co zdezorientowana kobieta westchnęła, wracając do domu, natomiast staruszek pochwycił Amenadiela za ramię, o które się oparł. -Wejdź, proszę, wejdź!
Pociągnął go, zaś lekko oczarowany tym Cerbin nie protestował.

Powoli godziny upływały na rozmowach przy stole i herbacie, w których to Cerbin niejako skrócił to co robił przez następne dekady, zaś bardziej rozmową pochłonął się Arter, który opowiadał o dziesiątkach swoich przygód, które były następstwem odkrycia krypty na opuszczonym cmentarzu. Amenadiel słuchał, zarazem wpatrując się mimo to w mężczyznę, któremu zawdzięczał powrót do żywych, za sprawą odnalezienia go i ofiarowania własnej krwi, choć był wtedy tak młodą istotą, której nikt nie chciał słuchać. To było chyba najlepsze w tym. Zwłaszcza, że dane mu było się po wszystkim ustatkować, oraz doczekać wnuków. To było chyba godne życie dla śmiertelnika.
-Dobrze, Cerbinie, a teraz powiedz mi…- Podjął starzec, nachylając się nad stołem, o który się oparł. -...czy po tych dziesięcioleciach… spełniłeś swoją zemstę…?
Zerknął na niego, zaś srebrnowłosy opuścił łagodnie głowę w dół.
-Tak mi się zdaje…
-A czy poczułeś się spełniony…?
Dopytał, nie zdejmując z niego spojrzenia, zaś Amenadiel uniósł wzrok na starca, by zaraz uciec nim na bok, z wyczuwalną żałością.
-Odkąd mnie uwolniłeś, każdego dnia myślałem o tym, że zemsta da mi ukojenie, dążyłem do tego, bez względu na koszty i czas, gdyż ten dla mnie jest wieczny. Lecz, gdy sięgnąłem tego, czego pragnąłem… nie poczułem się lepiej.
Przyznał się, zaś Misafinn kiwnął z wolna głową, przecierając siwą szczecine.
-Nawet najgorętsza zemsta może dać tylko większy chłód. Niestety, nie jest ona lekarstwem.
Odparł tylko, na co wampir zerknąl na niego z wyraźnym, dziwnym smutkiem, by zaraz wtrąciła się do rozmowy małżonka gospodarza.
-Byś skończył smęcić stary durniu, zaraz będzie budyń gotowy. Miałam go robić rano, ale skoro takie są okoliczności…
Oparła się rękoma o biodra, a Arter tylko pokręcił głową, gdy wychodziła z pomieszczenia. Zainteresowany tym Cerbin wrócił wzrokiem do staruszka.
-Poznałem ją na jednej wyprawie. Żywiołowa baba. Takie są najgorsze.
Zaśmiał się, zaś wampir uśmiechnął.
-Coś o tym wiem.
Odparł tylko, po czym staruszek upił łyk herbaty z filiżanki, odstawiając ją zaraz na talerzyk.
-Ale zmieniła moje życie. Dopiero przy niej, poczułem, że naprawdę żyję. Widzisz…- Złączył własne palce ze sobą i uśmiechnął się do niego. -...my, ludzie, czy wampiry… nie różnimy się pod tym kątem. W życiu mężczyzny najważniejsze jest to, by znaleźć kogoś, kto lubi ten sam budyń.
Zaśmiał się, lecz Cerbin rozchylił lekko usta, zapadając w zamyślenie. Może… może Misafinn miał rację. Może to właśnie to było jedynym lekarstwem, potrafiącym zatrzeć przeszłość. Nie zemsta.
Kolejne chwilę mijały, aby prędzej, czy później, Amenadiel był zmuszony ich opuścić, chcąc wracać na Neraspis. Może widział ich po raz ostatni, ale… w duchu dziękował Myśliwemu za tę rozmowę.

Z/T
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Mistrz Gry Sro Paź 06, 2021 9:40 pm

Zamykam sesję [Kaida, Abigail, Gaspard, Qaioo, Lucrecia], zostanie dokończona w retrospekcjach.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Gaspard Anatell Nie Sty 09, 2022 5:13 pm

Gdy poprzedni raz tu był, z pewnością jego bagaż doświadczeń był znacząco mniejszy. Cud, że w ogóle mógł powrócić. Ale w końcu był tym… no… łowca potworów…? To dziwnie brzmiało, właściwie żaden z niego łowca, ani nawet profesjonalny zabijaka. Miał szczęście, jak zwykle. I bez pomocy nie rozwiązałby problemów Shendaar. Ciekawe, czy do Sztukmistrza dotrze informacja o tym, że mu się udało. I czy znów się spotkają, choć raczej nie prędko.
W czasie swojej drogi do Jutar dużo myślał o tym, że pozostawił Lunę i Garretha ze swoją tajemnicą, ale dosyć uporczywy był fakt, że tak szybko się ulotnił. wtedy to wyglądało dobrze, ale tym więcej o tym myślał, tym bardziej dopadało go żenujące uczucie. Nie wypadł jak tchórz? Nietaktownie? Dziwacznie? Niedbale? Ciężko mu powiedzieć, ale po prostu było mu głupio. Starał się zawrócić swoje myśli na inny tor. Właściwie, co teraz…? Gdzie miał upatrzeć swój kolejny cel? Nie myślał o tym specjalnie, chyba po prostu chciał najpierw powrócić do domu.
Zatrzymał się ze swoją halabarda i całym ekwipunkiem przy pasie na rozwidleniu, kiedy przed nim przeszedł jakiś pijany człowiek. Ewidentnie wdarł się w bójkę, ktoś go ranił w rękę. Zapach jego krwi podrażnił nozdrza Gasparda, na co sam nieznacznie się skrzywił. Chyba dopadał go głód, nic dziwnego. Zaraz jednak jego wzrok odnalazł gryzonia, szczura wałęsajacego się samopas.
To była chwila jak wampir dopadł futerkowca i wbił swoje kły w jego grzbiet, zaś pisk poinformował o uchodzącym z nim życiu.
-To odrażające…- Wycharczał, nim oderwał zęby od niego, wyczucając zwierzaka gdzieś w pole. -Uwłaczające…
Wyszeptał, przecierając usta z krwi, a zaraz ruszył dalej przed siebie szeroką drogą, właściwie ciągnąć już tylko halabardę. Po takiej drodze wydawała mu się ciężka.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Mistrz Gry Sob Sty 22, 2022 4:10 pm

Jutar było spokojne i śpiące. I nic dziwnego, było już grubo po północy, większość mieszkańców siedziała zaszyta w swych cieplutkich łóżkach. Część pracowała do późna, część dopiero zaczynała robotę, ale nie była to ilość, jaka dałaby się zauważyć. Co natomiast rzuciło się w oczy, to milicjanci chodzący dwójkami i jacyś bardziej spięci niż przedtem. Dwójka z nich po drugiej stronie ulicy przerwała nawet rozmowę, by zerknąć uważniej na Gasparda wychodzącego z zaułka. Może gdyby wiedzieli, że patrzą na wampira, to zajęliby się nim, zamiast pójść dalej. Niestety nie mieli o tym pojęcia.
Nie minęła dłuższa chwila, nim Anatell usłyszał za sobą wykrzyczane krótkie komendy i kilka strzałów. Jeden z nich kończył się krzykiem, a zaraz i kolejny, co jasno wskazywało na poważną wymianę ognia. W jakimś domu rozszczekał się pies, tymczasem jeśli Gaspard ruszył w tamtą stronę, sprawców już nie było, a tylko grupa trzech milicjantów z dwójką na ziemi...
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Gaspard Anatell Nie Sty 23, 2022 10:00 am

Po wstępnych awersjach myślał już, że po prostu przyjdzie mu wrócić do domu, choć do niego też był kawałek, ale jednak miał złe przeczucia. Widok bardziej zmobilizowanych i poruszonych funkcjonariuszy porządku nigdy nie napawał spokojem, oraz optymizmem. Zastanawiało go czym był ten fakt spowodowany, ale równie dobrze coś go mogło ominąć. Najgorzej, gdy mieszkasz tuż za rogiem.
Tak też Anatell zwyczajnie odpuścił sobie zwracanie na nich uwagę i po prostu szedł dalej, wlecząc halabardę, przynajmniej do czasu, aż nie usłyszał zawieruchy, oraz wystrzałów. Od razu zatrzymał się i odwrócił. Odruch kazał mu myśleć, że to miało jakiś związek z nim samym, ale tym razem nie. Powinien to zignorować i iść w swoją stronę? Niestety nie.
Przerzucił halabardę przez ramię i pobiegł w stronę pobojowiska. Zapach krwi robił się intensywny, choć szczur pomógł mu to nieco pohamować. Jakaś strzelanina? Niestety nic więcej, poza milicjantami, nie rzuciło ku się w oczy. Dziwna sytuacja.
-Wszystko w porządku? Nic Ci nie jest?
Spytał jedynego, który był zdolny stać o własnych nogach, licząc że powie co tutaj zaszło. Trochę głupio traktować go jako świadka, to on był milicjantem, a Gaspard postronnym, ale sytuacja się skomplikowała.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Mistrz Gry Pon Sty 31, 2022 1:33 am

Sytuacja skomplikowała się bardziej, niż Gaspard początkowo zakładał. Kiedy jego wampirze zmysły były zajęte mentalną degustacją krwi, oczy dostrzegły zdenerwowanie i niepewność na twarzy zdrowego milicjanta.
— Wszystko jest kurwa nie tak! — warknął na niego i okoliczny świat, zaraz przenosząc wzrok na pozostałych.
Mężczyzna raniony w ramię krwawił co prawda, ale zdawał się tym nie przejmować. Podtrzymywał kobietę, która z cichym jękiem przyciskała dłonie do postrzału na brzuchu. Kiedy zacisnęła zęby i lekko odchyliła głowę, w mętnym blasku latarni Gaspard mógł rozpoznać Amelie.
— Trzymaj! — rzucił milicjant, wpychając jej do rąk jakąś chustkę do uciskania, ozdabiając to zaraz kolejnymi przekleństwami.
— Biegnij po lekarza! Już! — krzyknął ten drugi, kiedy tylko jego wzrok wylądował na Gaspardzie. Raczej go nie kojarzył, zresztą teraz z pewnością o tym nie myślał, jak też o jego wyglądzie obieżyświata.
Amelia chyba go nie poznała, choć już przez sam półmrok i ubiór mogła mieć problem, a co dopiero w tym stanie. Jej myśli i odruchy skupione były na przeżyciu. To trochę przerażające, jak się zastanowić, bo jeśli był to jej czas, umarłaby w przeświadczeniu, że jest bardziej samotna, niż faktycznie. I że nigdy go nie odnajdzie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Sty 31, 2022 9:22 am

Wszystko miało potoczyć się dosyć prędko, kiedy sytuacja już wyglądała na opanowaną, jeśli tak można było określić ucieczkę sprawcy i rannego funkcjonariusza.
Zignorował złość tego, do którego skierował pierwsze słowa, z uwagi na nagłe okoliczności. Sam nie wiedział na co mógł się tu przydać, ale wtedy spostrzegł kto taki został postrzelony, budząc panikę pozostałej dwójki. Gaspard na moment zamarł, rozpoznając twarz własnej siostry. To jej krew czuł. Po dwóch latach znów ją zobaczyć i to w takim stanie…?
-Ja…- Urwał, powracając świadomością do teraźniejszości i odnajdując zagubionym wzrokiem milicjanta. -...już… już…
Upuścił halabardę, która z metalicznym stukotem odbiła się od podłoża, ale on sam zwiększył tempo, biegnąc wzdłuż ulicy. W jego głowie kłębiła się setka myśli i żadna nie pojmowała zaistniałej sytuacji. Co w Jutar robił oddział selindayskiej milicji? Dlaczego właśnie Amelie? Czy ona umrze? Nie, nie dopuszczał do siebie tej myśli, ani też, kto ją trafił. Nie rozpoznała go, ale to może nawet lepiej.
-Lekarza! Pomocy! Lekarza!
Krzyczał biegnąc przed siebie. Niestety Jutar nie posiadało otwartych punktów medycznych o takich porach, to w gruncie rzeczy wiocha imitująca miasto, ale co jeśli nie znajdzie się nikt? Ona nie mogła… nie mogła jak on, czy… wszyscy...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Mistrz Gry Pon Sty 31, 2022 11:31 pm

Ból promieniujący na całe ciało zdawał się czymś nierzeczywistym w tej chwili. Choć każdy oddech i ruch wywoływał kolejne ukłucia i nieznośnie paraliżujące fale niemocy, to jednocześnie zdawały się jej nie dotyczyć. Jakby stała teraz obok i tylko obserwowała to, co się działo z jej ciałem. Mimo to, jej dłonie wciąż żywo przyciskały materiał do rany, a może to też kwestia pomocy jej towarzysza. Chyba czuła jego ręce, chyba ciepłe, to znaczy jej na pewno były zimne.
— Wytrzymaj — rzucił milicjant po raz kolejny. — Jares, co z tobą?
— Nie jest źle... — Zaśmiał się Jares Myth, rzucając okiem po okolicznych budynkach. Kilka okiennic się uchyliło, ale chyba osoba biegnącego wcześniej chłopaka uspokoiła gapiów.
Gaspard całkiem dobrze wywiązał się ze swego zadania, bo jego krzyki zbudziły niejednego mieszkańca po drodze. Ludzie wyglądali przez okna, zapalali światła i dziwili się temu zamieszaniu. Ktoś nawet krzyknął, by Anatell przestać się drzeć, ale i jego samego uciszyli sąsiedzi, a przynajmniej chcieli to zrobić, bo szybko rozwinęła się z tego dyskusja, która jednak zniknęła za jego plecami. Wampir miał jednak szczęście, bo choć klinika była teraz zamknięta, to najwyraźniej nikt tam jeszcze nie spał.
— Na bogów, co się dzieje? — W drzwiach kamienicy zachwiał się lekko posiwiały mężczyzna w kitlu już wyraźnie sfatygowanym po całym dniu noszenia.
— Ja pójdę — rzucił zaraz młodszy lekarz, przemykając z teczką obok niego na zewnątrz. — Niech pan dokończy analizę i odpocznie — dodał, nie zatrzymując się w zmierzaniu do Gasparda. — Nie traćmy czasu.
Minęła chwila, nim zjawili się z powrotem, niewielka co prawda, ale zależnie od sytuacji, wciąż mogła być znacząca. Choć wiekiem był zbliżony do Gasparda, a może nawet młodszy, to bez zbędnego namysłu zaczął rozporządzać całym zgromadzeniem. Starszy stopniem milicjant, ten jedyny cały i zdrowy został szybko oddelegowany do chwilowego zatamowania rany swego towarzysza, kiedy to ciemnowłosy klęknął przy Amelii, rozłożył walizkę na bruku i opłukał ręce, sądząc po zapachu najpewniej alkoholem.
— Jaki czas? — rzucił, w międzyczasie odsuwając jej marynarkę i dół koszuli.
— Czas?
— Od postrzału. — Sięgnął ręką za jej plecy i skrzywił się na moment. — Muszę wyjąć kulę. Trzymaj — zakomunikował i sięgnął szybko do narzędzi.
— Parę minut, może cztery...
Lekarz przemknął błękitnymi oczyma po bruku i ubraniach, oceniając ilość krwi.
— Alkohol, narkotyki, leki?
— Co? Nie...
— Dobrze. Włóż jej to do ust. — Podał Gaspardowi coś na kształt gryzaka ze skóry, na którym można było bezpiecznie zacisnąć zęby. Nie do końca na to czekał, bo nie było konieczne już teraz, zrobił jej natomiast zastrzyk, po czym przemył okolice rany, pozbywając się nadmiaru krwi, jaka tam była. Sięgnął zaraz po pęsetę odpowiednio chudą i owalnie zakończoną. — Połóż ją płasko — rzucił do drugiego milicjanta, a kiedy Amelia znalazła się w większej części na bruku, odsłonił z powrotem ranę, by wsunąć narzędzie do środka. Pomimo odurzenia, które ślamazarnie zaczynało na nią działać, nie mogła tego nie poczuć.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Gaspard Anatell Wto Lut 01, 2022 9:15 pm

Kiedy pojawił się starzec miał wrażenie, że to on ma mu pomóc, ale życie potrafi zaskoczyć, bo zaraz zjawił się młody chłopak, który chciał być jego lekarzem. Nie jego właściwie, ale… nieważne, każda chęć pomocy jest dobra, lepsze to niż zamykanie okien.
-Ranna funkcjonariuszka, postrzelona w brzuch.
Poinformował go i ruszył przodem, aby zaprowadzić do miejsca zdarzenia. Szybko sytuacja się zmieniła, gdy nieznajomy wyprzedził go, zabierając się za swoją pracę. Gaspard zwolnił pęd i zatrzymał się w tle, aby nie przeszkadzać. Amelie zawiesiła krótkie, mordercze spojrzenie na Kesyanie.
-Nie dotykaj… mnie…
Sapnela, ale chyba jej uwaga obeszła wszystkich, którzy chcieli jej pomóc. Sam Gaspard tylko opuścił brwi, nie reagując przesadnie, aż do jego pytania.
-No tak, milicja zawsze ćpa do działań w terenie.
Mruknął cicho, jakby uznając to za absurd i chyba nie był jedynym w tym twierdzeniu. Ale no nieważne, działy się rzeczy ważniejsze.
Samemu dostał zadanie, a to niezbyt mu się podobało w tej chwili, lecz postanowił nie wybrzydzać przez wzgląd na trudne relacje rodzinne. Zaciągnął chustę na usta, a czapkę opuścił nisko na oczy i klęknął przy Amelie, chcąc włożyć gryzak do jej ust.
-Kolejny…!
Poirytowała się, lecz Gaspard tylko przyspieszył ten proces, zaciskając jej zęby na gryzaku. Niech już nic nie mówi, samemu też się odsunął, by zwolnić miejsca. Kiedy narzędzie zatopiło się w jej ciele, ta jęknęła z bólu, lekko wierzgając. Anatell przekrzywił na to głowę, obserwując wszystko z niepokojem. Martwił się, ale chyba wiedział co robił… kurwa, że też w takich okolicznościach...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lut 05, 2022 1:42 am

Oh, uwaga tego w kapeluszu była ujmująca. Gdyby tylko wiedział, jakie rzeczy widział już Gwendelyn, to wcale nie dziwiłby się tak banalnemu pytaniu.Nie przejmował się protestami ze strony milicjantki. Potem będzie mogła go mordować, ale teraz miał zadanie do wykonania i zamierzał go nie zawalić. Tak też szybko przeszli do wyjmowania pocisku. Był przygotowany psychicznie na to, że będzie się wierciła. Przez moment mogło to wyglądać, jakby miał wypuścić szczypce z ręki, ale jedynie dał im nieco luzu, by sama sobie nie zrobiła krzywdy. Wymacał kulę bez problemu, a sam otwór nie był głęboki, toteż po chwili czarny od krwi pocisk wylądował na bruku. Kesyan oczyścił ranę, co wiązało się z kolejnymi nieprzyjemnościami, a potem przeszedł do szycia, co jednak poszło pocieszająco szybko. Generalnie cała ta zabawa z postrzałem nie trwała długo, miał wprawę w takich rzeczach.
— Będzie dobrze — rzucił, kończąc zawijać opatrunek. Podniósł zaraz wzrok na drugiego z rannych. Teoretycznie mogliby stąd pójść, ale rozsądek odradzał pchanie się teraz do kliniki w ich przypadku. Kwestia pana Mytha była o tyle prostsza, że zgrywając bohatera bardzo ułatwiał całą sekwencję.

— Trzymaj się, Anatell, bo jeszcze będziemy cię nieść, a to nie na moje plecy — rzucił sierżant do Amelii, by zaraz podnieść wzrok na lekarza. — Szczęście, że dał się pan znaleźć, panie...
— Gwendelyn. Kesyan Gwendelyn... — odparł, składając rzeczy na ściśle określone miejsca.
— A tak, przecież pamiętam. — Sierżant sięgnął po papierosa, spojrzał na dziewczynę i towarzyszącego jej milicjanta, a zaraz na białowłosego i jego porzuconą wcześniej broń.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Lut 05, 2022 6:37 pm

Na całe szczęście dla doktora, że wszystko nie trwało długo, bo już nikt nie mógł znieść narzekania Amelie na lekarzy, pociski, życie, kolegów po fachu, czy ułożenie gwiazd na niebie. To bez znaczenia, wszystko się uspokoiło, kiedy było po wszystkim.
-Nasza praca na przestrzeni roku to passmo porażek. Może powinnam złożyć rezygnacje.
Prychnęła z dozą rezygnacji, kiedy tak sobie przypomniała sprawę zaginięcia tego Gide, czy ucieczke tego błazna. A teraz kula.
Gaspard trzymał się z tyłu, w milczeniu ich obserwując. To doprawdy nie była dobra chwila dla niego, czuł zbierający się stres i brak pomysłu na zgrabne wyjaśnienie. Dzięki wspomnianym problemom, nie ciężko było mu odroczyć objawienie się, ale przecież to nie potrwa wiecznie. Mógłby uciec, lecz… znowu uciekać? Z drugiej strony… cholerna, świt. Musiał uciec. Złoty Ruczaj był niedaleko…
Wtedy, padło nazwisko. Nazwisko i imię, które go oświeciły. Gwendelyn? Kesyan… kojarzył go, znaczy wspomniano o nim… cóż za przypadek! I zapewne chciałby tę kwestię poruszyć, gdyby nie kłopot w postaci nieświadomej siostry, zgrai funkcjonariuszy, jak też zbliżającego się słońca.
-Usprawiedliwia cię fakt, że to umundurowanie jest ciężkie.- Rzuciła żartem do milicjanta, który wspomniał o niesieniu jej, a zaraz skupiła się bardziej na Kesyanie. -Dzięki Ci. Wybacz moje wcześniejsze wyzwiska… sierżant Amelie Anatell.- Powitała go, powoli wstając, choć z małą pomocą, bo rana bolała niemiłosiernie. -A kim był ten jegomość, który pomógł…?
Spytała go, zaraz wskazując miejsce, gdzie wcześniej widzieli białowłosego z czapką i halabardą. Ten z kolei zwyczajnie ulotnił się, niekoniecznie wiadomo w jakim momencie, chyba że któryś z funkcjonariuszy zwrócił na to większą uwagę.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lut 07, 2022 5:54 pm

Trochę czasu zajęło, nim Amelie z pomocą Kesyana, odnalazła Gasparda, co skończyło się ostatecznie niemałym siniakiem na twarzy wampira. Sekret jednak pozostał w mocy, siostra nie zdradziła go przed lekarzem, a zamiast tego, nawiązała się znajomość między potomkami dawnych, potężnych przyjaciół, zaś ich dziedzictwo zdawało się ciążyć na nich po dziś dzień. Sam Anatell z czasem, a właściwie na przestrzeni roku, stał się rozpoznawalnym łowcą potworów, bez żadnych pracodawców nad głową, przynajmniej z perspektywy śmiertelnika. Wieści o słynnym Anatellu mogły zainteresować Lunę, czy Garretha, którzy choć znów go nie spotkali, z pewnością o nim słyszeli.

Z/T
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Władca Marionetek Pon Lut 20, 2023 11:42 am

Nietrudno było znaleźć odpowiednio cichą i zadrzewioną uliczkę, gdzie ich nagłe pojawienie się nie zwróciło niczyjej uwagi. Gaspard znowu stanął twardo na nogach, niespodziewanie twardo, jakby obudził się z dziwnego snu, który jednak w całości mu umknął. Znaleźli się w Jutar, wiele kilometrów od pamiętnej polanki, choć nie minęła przy tym nawet minuta.
— Gdzieś tutaj grasuje klątwa. Powinna trzymać się swojego domu, ale lepiej miej się na baczności — rzucił dość obojętnie Mel i ruszył przed siebie, kierując się mniej więcej w stronę centrum miasteczka, gdzie powinien być rynek i główny plac.
Wokół całkiem szybko zjawiło się trochę ludzi spieszących za swoimi sprawami, wielu szło w tę samą stronę, zapewne planując dzisiejsze zakupy. Mel trzymał czujnie ducha na rękach, pilnując, by ten się nie wystraszył i znowu gdzieś nie uciekł. Co ciekawe, wszyscy wokół absolutnie nie zwracali na nich uwagi, choć przecież wyglądali na takich, za którymi można się tłumnie oglądać.
Władca Marionetek
Władca Marionetek

Stan postaci : .
Źródło avatara : pin/207376757834202863/

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Lut 20, 2023 4:22 pm

Tak, oczywiście że to o czym pomyślał musiało się spełnić, a on otworzył oczy, gdy już było po wszystkim. Całkowicie się przenieśli. Wspaniała zdolność, musiał poprosić Ata, by go jej nauczył. Może odmówi, ale spróbować warto. Ale zaraz, gdzie byli…? Jutar…? Niedaleko jego domu? Jakby wiedział, to poczekałby na nich, a nie fatygował się w góry! Ale zaraz, pojawiała się gorsza myśl. Anatema grasowała właśnie w tym mieście? Nawet przez myśl mu nie przeszło…
-Yhm.
Mruknął tylko na znak, że rozumie. Pamiętał jego polecenie sprzed teleportacji, miał udawać że go nie widzi, ani nie słyszy. Już przez to kiedyś przechodził, mniej zgrabnie, ale z czasem nabrał wprawy. Udał się za Melem, obserwując otoczenie. Kojarzył wiele twarzy, Jutar to nie duża mieścina, raczej nieczęsto goszcząca przyjezdnych, bo i nie ma nic do zaoferowania. Pytanie więc, gdzie szukać krewnych złego ducha…
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lut 20, 2023 10:55 pm

Cóż... Mel mógł próbować zachowywać ostrożność i odpowiedzialnie wykonywać powierzone mu zadania. Jak widoczniej jedynie Mel i Gaspard, bo do ich uszu dotarło zamieszanie. W dodatku ich towarzysze przepadli na dobre kilka do kilkunastu minut, jakby gdzieś po drodze się zgubili.
Nieopodal dostrzegli Bou. Różowłosy odziany w długą, zdobną suknie, która wpasowywała się klimatem w ubrania, jakie nosili ludzie dookoła.
-Chodź Lucrece'a - zachichotał, a dziewczyna najwidoczniej starała się go dogonić, przeciskając się przez tłum i nie trzeba było wiele się zastanawiać, aby dojść do wniosku, że oboje są widoczni i całkiem cieleśni dla otoczenia. No do czasu. Wszak Bou pochwycił dłoń Lu, ciągnąc ją za sobą.
Gaspard wprawdzie nie odczuł różnicy, "dziewczyny" zmierzały w ich kierunku.
Zaś Mel doskonale widział moment. Chwila w której Bou pociągnął za sobą Lu, była też chwilą w której oboje rozpłynęli się w powietrzu dla śmiertelników.
Większość nawet tego nie zauważyła, chociaż co niektórzy zaczęli się rozglądać, jakby wydarzyło się coś co nie miało sensu.
-Meeeluuś, skarbie - zachichotał Bou, najwidoczniej ignorując fakt małego zamieszania jakie wywołał - Powiedz, że mnie kochasz za moją ciężką pracę... - miauknął, szczerząc ząbki. Oh widać było, że ten coś zrobił, lub czegoś dokonał. Jedynie Mel mógł się jedynie modlić, by okazało się, że to nic idiotycznego.
-Znaleźliśmy Anateme
-Znaleźliśmy!... - urwał Bou, bo otóż spokojny głos Lu go uprzedził - a żeby cię... - prychnął, kierując wzrok na Melnistaara - A nawet mamy trochę informacji na temat naszego bytuuu,.... - zaczął, jakoby chciał budować napięcie.
-Prawdopodobnie nie mieszkała w tym budynku. Ale pochodzi z Medevaru i wcale nie z tak daleka. A nawet z tego miasta
-Nosz cholera, Lu! - Bou spojrzał na białowłosą, która ponownie go ubiegła
-No co? - Lu przeniosła na niego spojrzenie.
-Nie potrafisz przekazywać informacji, wiesz? - oburzył się różowowłosy.
-Nie? - wymruczała, przenosząc spojrzenie na mistrza.
-Oczywiście, że nie, niezależnie od tego co powie Mel - prychnął Bou - On cię okłamie, by nie było Ci przykro
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Ulice Jutar - Page 2 Empty Re: Ulice Jutar

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach