Isarbaili 4/12

3 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Pią Lis 24, 2023 8:55 pm

-Nie znasz, ale gust masz. Jak ci się coś spodoba i będziesz mieć pomysł, to będę mógł ci coś uszyć, chociaż to chwilę zajmie.-na pewno nie zdążyłbym tutaj uszyć, ale na zamku czemu nie? Tam mam czasu ile tylko chcę o czym świadczą te uszyte dla siebie ubrania w szafie wiszące, bez kompletnie żadnej okazji do założenia ich.
Zgadaliśmy się, cudownie, zatem zostanie tak jak było. W dzień w mieszkaniu będziemy siedzieć, a noce i wieczory na mieście. Mimo wszystko to dalej dużo czasu i raczej nie będziemy mieć aż tyle sił, żeby przechodzić tyle godzin po ulicach.
Niezaczepiany, mogłem na spokojnie przyszykować posłanie. Pościel została zmieniona i elegancko ułożona, tak samo jak poduszka i koc w poszewce na kanapie. Prowizorka, nie byłem gotów na gości, ale tyle mi starczy. Stanąłem przy drzwiach na balkon i ostrożnie je otworzyłem, odrobinę tylko tyle, żeby powstała szczelina, aby przewietrzyć przed snem, który miałem nadzieję przyjdzie szybko.
-Umyjesz się pierwszy?-zapytałem głośno Hektora, żeby na pewno usłyszał mnie w kuchni. To było dziwne, ta rozmowa była dziwna, wszystko było dziwne. Mienie go tutaj było rzeczą, która dalej mi się w głowie nie mieściła, bycie tutaj było szalenie abstrakcyjne, a jednak działo się to wszystko. I co ja miałem zrobić z tym faktem? Co on miał zrobić... Chociaż nie, on nie robił nic, zdawał się niczym nie przejmować, jak zawsze, co oczywiście wiedziałem, że czasem jest kłamstwem.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Pon Gru 18, 2023 12:16 am

Będzie mógł mu coś uszyć. Czemu to brzmiało tak dziwnie? Miał wrażenie, że już nie powinno, że się przyzwyczaił do różnych dziwactw Tremaina i w zasadzie była to prawda, tu rozchodziło się o coś innego. Było mu trochę głupio i trochę niezręcznie, i sam nie był pewien dlaczego.
Do tego ta sprawa z dniem i miastem. Otrzepał kubek z wody i ponownie zamachał ogonem tak szybko, że można by nim nieźle oberwać. Dawno nie był tak poirytowany, w dodatku na samego siebie, z czym niewiele mógł zrobić. Można się było zastanawiać, jaki sens ma to wszystko, czy nie lepiej, żeby Kitka pilnował jakiś człowiek albo coś tam. Cokolwiek, byle nie wampir.
Odłożył kubek na osączarkę i oparł się o kuchenny blat. Nie wiedział, co ma myśleć i zrobić, ale wtem wyrwało go pytanie, na którym musiał się chwilę skupić.
— A... tak, jasne — odparł dostatecznie głośno, by Kitek go usłyszał, a potem poszedł poszukać swoich rzeczy, którymi ruszył do łazienki. Czy może raczej poczłapał.
Miał wrażenie, że nie wie, co ze sobą zrobić. Kolejne czynności przychodziły dość machinalnie i od niechcenia, a on odpływał myślami do kwestii, jakich nie poruszał od dziesiątków lat. No i drażniła go cisza, ale chwilowo sam nie umiał jej przerwać.
W końcu drzwi od łazienki otwarły się ponownie, a Hektor w szarym szlafroku poszedł odłożyć ubranie gdzieś w pobliżu walizki.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Pon Gru 18, 2023 12:51 am

Czyżby Hektor zapomniał już o małych rozmiarów garniturkach dla nietoperków? Cóż, jest taki jeden w mojej szufladzie, prototyp, do tego nie był przymierzany, więc ciężko powiedzieć czy byłby w ogóle dobry i wygodny. Propozycja jednak padła i była całkiem poważna. Kiedy mieszałem z matką co chwila szyliśmy sobie ubrania oprócz ubrań dla ludzi z zewnątrz.
Hektor wydawał się mieć dookoła siebie dziwną atmosferę. Znów mi czegoś nie powiedział? Coś ukrywał? Nie byłem pewien jak mam jego zachowanie odczytywać. Czułem, że powinienem je rozumieć jako irytację, ale kiedy świat go denerwował to wyglądało to trochę... inaczej. Nie umiem tego opisać, ale nie wydawało mi się, żeby to było to. Był zły o wyjście na miasto? Nie, to głupie, on by nie był zły o coś takiego. Może to przez nową sytuację i otoczenie. Faktycznie ja się tu czuję jak w domu, bo tak naprawdę w domu jestem, a on nic tu nie zna.
Rzuciłem pytanie, niezwykle niezręczne, bo przecież zaraz będzie nas dzielić tylko ściana kiedy będziemy się rozbierać, przebierać i myć. Cóż... Hektor już raz mnie przebierał. Westchnąłem cicho przymykając oczy. Powinienem go kiedyś za to porządnie przeprosić.
Zniknął za drzwiami łazienki, a gdy kota nie ma, myszy harcują. Świeże powietrze wpadało przez okno, a ja przeszukiwałem mieszkanie, sprawdzałem zamknięcie drzwi, czy nic nie chowa się w szafce pod zlewem, w szafie, pod łóżkiem, oglądałem też sufit, bo przecież wszyscy szukają potworów na ziemi, a są takie co siedzą nad nami. W międzyczasie nalałem sobie szklankę wody i zaniosłem ją do pokoju, stawiając na stoliku obok kanapy, na jakiej będę spać. Przygotowałem sobie piżamę i w końcu zamknąłem okno.
Siedziałem na swoim posłaniu i myślałem o tym co to będzie? Uważałem, że konfiguracja w jakiej śpimy jest nieprawidłowa. Może i Hektor ochroni mnie przez tym kto wejdzie przez drzwi wejściowe, ale jeśli ktoś wejdzie balkonem? Uklęknąłem na łóżku i sięgnąłem do klamek okien i przeszklonych drzwi. Niby były w porządku, ale stłuczenie szyb nie zajmie długo, a jego odłamki w skórze na pewno zabo...
Wzdrygnąłem się na dźwięk otwieranych drzwi i natychmiast wróciłem do bezpiecznej pozycji siedzenia na krawędzi łóżka i obserwowania wejścia do pokoju, a kiedy w końcu Hektor się tam pojawił, to cóż... Moja bladość wampira poszła w cholerę. Szlafrok wyglądał nie tyle ładnie na nim, co zwyczajnie zdecydowanie sprawiał, że wyobraźnia pracowała. GŁUPIA WYOBRAŹNIA! Po co pracuje, właściwie nad czym pracuje? Jeszcze bardziej mi niezręcznie było przez to, że sam nie umiałem sprecyzować swoich myśli. Przytuliłem mocniej piżamę.
-To teraz ja idę.-rzuciłem nerwowo, podrywając się nagle ze swojego miejsca i pędząc do łazienki, starając się ominąć Hektora w stosownej odległości. Tak, w łazience będę mógł na spokojnie myśleć o tym, jak ja do niego wyjdę, jak niby mam się mu pokazać znów na oczy, spalenie buraka było na pewno bardzo widoczne z drugiej strony pokoju!
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Sob Gru 23, 2023 12:38 am

Tremain przez parę długich sekund piekł się od środka, po czym wystrzelił z pokoju. Hektor był już dostatecznie daleko drzwi, żeby nie martwić się o stratowanie. Zresztą, raczej byłby przeszkodą nie do pokonania i to nie ze względu na swoją siłę. Tak czy inaczej, pozostało mu tylko zerknąć za Kitkiem tam, gdzie ten zniknął.
Machnął lekko ogonem, zastanawiając się wciąż nad czymś. Chyba spodziewał się podobnej reakcji, ale zdecydowanie zdziwił go widok dhampira na kanapie. Czemu tam siedział? Chociaż z drugiej strony, czekał tu na niego, a lepiej jest na kogoś czekać na kanapie niż łóżku. Ale kanapa była pościelona, więc to i tak jakby już łóżko.
Postawił kilka kroków w tamtą stronę, dalej nie będąc pewnym, co ma w zasadzie zrobić. Nie bywał w gości w taki sposób, już od bardzo dawna i zwyczaje się zmieniły. Zresztą, tu jeszcze dochodziło to, u kogo był. Pewnie powinien myśleć przede wszystkim, że u pracodawcy, ale prawda była taka, że musiał sobie o tym specjalnie przypominać.
Machnął znów ogonem i rozejrzał się po reszcie pokoju. W biurku i szafie grzebał nie będzie, na balkon tym bardziej mu się nie spieszyło, nie o tej porze. Podszedł za to do dwóch roślin, które dzielnie trwały w doniczkach. Były trochę przesuszone, trochę mocno, ale Hektor nie mógł pozbyć się wrażenia, że wystarczyłoby trochę wody, żeby przywrócić je do życia.
Zerknął kątem oka na kanapę. Kitek chyba nie zamierzał tam spać? Jeśli zamierzał jakimś dziwnym sposobem, to będzie to musiał naprostować.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Sob Gru 23, 2023 12:53 am

Łazienka nie okazała się być taką oazą spokoju jakiej się spodziewałem, a powodem tego było... no powodów było dużo, strach zaczynać je wymieniać. Na zamku jednak nikt nie mieszkał bezpośrednio przy mnie a tutaj? Za ścianą byli ludzie czy to w mieszkaniu czy na korytarzu, a drzwi były tuż tuż. Szczęśliwie Hektor będzie gdzieś pomiędzy mną a wyjściem, więc będzie dobrze, a balkon? Z balkonem sobie poradzę? Znaczy z balkonem sobie poradzę. Chyba, chociaż... Jak Hektor mówił wejście na niego wymaga sporych umiejętności, z drugiej strony tyle lat i nie było widać śladu włamania. Nie poddaję swoich obaw w wątpliwość, po prostu... Trochę pozwalam sobie uwierzyć w słowa Hektora.
Umyłem się dość szybko, zdecydowanie więcej czasu zajęło mi pochylanie się nad zlewem i patrzenie w odpływ, jakby tam jakieś oko miało się ukazać, co zawsze mnie obserwuje. Musiałem wszystko przemyśleć, bo nie tak dawno temu świadomość spania z nim w jednym pokoju nie była taka zła, z resztą spędziliśmy dużo czasu blisko siebie w czasie podróży. To nie tak, że mu nie ufam. Może trochę mu nie ufam, ale to dlatego, że pod pewnymi względami go nie znam, więc nie wiem czego się spodziewać.
Odepchnąłem się od zlewu, spojrzałem na siebie w lustrze i zabrałem się za zaplatanie warkocza, żeby jako tako wyglądać, chociaż długie, lekko kręcone włosy nie do końca chciały współpracować, bo też nie chciałem ich mocno ściskać na sen. Poprawiłem jeszcze piżamę, która chociaż moja, to elegancko zakrywała wszystko co powinna, od kostek do nadgarstków. W końcu wyszedłem na korytarz, uprzednio się rozglądając ostrożnie po holu, czy na pewno nikt nie wszedł do mieszkania w tym czasie, ale szafka przy drzwiach dalej była na miejscu. Mimo tego sprawdziłem jej dosunięcie, pomerdałem kluczem, szarpnąłem za klamkę raz i dwa. Niby zamknięte, później jeszcze prześlizgnąłem się do kuchennego okna, żeby i je sprawdzić oraz szczelnie zasłonić zasłoną, bo nie chcę żeby się Hektor przypalił jeśli się obudzi i będzie musiał się napić czy pójść do łazienki, nigdy nie wiadomo. Dopiero gdy hol i kuchnia zostały sprawdzone, pojawiłem się w przejściu do pokoju. Przełknąłem nerwowo ślinę, przycisnąłem mocniej do siebie ubrania.
-To...-chciałem zacząć rozmowę, ale nie bardzo wiedziałem jak, więc dla odwrócenia uwagi odłożyłem ubrania na stolik przy kanapie.-Mam nadzieję, że przez te lata sprężyny w łóżku nie powychodziły, ani nic, ale jak sprawdzałem, były w porządku, więc powinno ci być wygodnie.-powiedziałem w końcu, siadając na krawędzi kanapy i patrząc na niego uważnie.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Czw Gru 28, 2023 12:24 am

Oglądanie roślinek przeciągnęło się nieco, bo uwaga Hektora spoczęła na pajęczym pancerzyku, który wisiał smutno z niewidzialnej nici niczym na maleńkiej szubienicy. Chimera nastawił uszy, kiedy mózg zabawił się skojarzeniami. Czy pajączek mógł coś znaczyć? Osobiście wątpił, ale autosugestie to było potężne narzędzie umysłu. I teraz postanowiło przemienić kitkowe mieszkanie w mogiłę przeszłości.
Słyszał, jak ten wyszedł z łazienki i zaczął chodzić po domu, ale nie reagował. Zbyt dobrze wiedział, o co mogło chodzić. Nie wtrącał się, w zasadzie nigdy tego nie robił. Nie tylko nie chciał sprawiać, by Kiti czuł się dziwacznie przez swoje natręctwa, ale przede wszystkim nie chciał dać się w to wciągnąć. Niewiele byłoby trzeba, by zgodził się pomóc w poszukiwaniach nieistniejącego wroga, a to nie pomogłoby uwierzyć w jego nieistnienie.
Zerknął w stronę Kitka, kiedy ten zjawił się w progu. Zdążył zająć się obieraniem łodyg roślin z zeschłych liści, które same odpadały. Raczej samym roślinkom go już nie pomoże, ale przynajmniej miał zajęcie. I chciał tak słuchać w międzyczasie, ale słowa dhampira ponownie przykuły jego pełną uwagę.
— Um... — Spojrzał na Kitka trochę zmieszany. Położył uszy po sobie, a jego ogon zakręcił się tuż przy racicach. — Ale... to twoje łóżko — wymruczał z wahaniem, nie będąc pewnym, czy dobrze go rozumie. Specjalnie do tego obejrzał się na łóżko i znów na Kitka. Jednak dobrze zrozumiał? Ale to było nie w porządku. W całym swoim narcyzmie i łamaniu zasad tego jednego nie umiał teraz zaakceptować. — I to twój dom. Nie możesz spać na kanapie — dodał nieco pewniej, splatając ręce na piersi, jakby miało to pomóc w sile argumentów. A prawda była taka, że pomagało na samopoczucie, bo z każdą chwilą tej dyskusji dopadało go dziwne wrażenie, jakby robił coś, czego nie powinien i powinien jednocześnie. I to pod wieloma względami.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Czw Gru 28, 2023 2:00 am

Szukanie włamywacza było niezwykle ważnym zadaniem. Może i wiedziałem, że skoro Hektor tu jest, to raczej nikogo innego tu nie ma, choć w mojej głowie co jakiś czas tliło się pytanie, czy to na pewno Hektor? W końcu są na tym świecie stworzenia umiejące zmieniać kształt i formę. Z innej strony samoocena podpowiadała mi, że czemu takie istoty miałyby się interesować akurat mną? Z kolejnej strony słyszałem głosy mówiące, że ludzie tacy jak ja są najłatwiejszymi ofiarami. Wiele opinii w mojej głowie było i wszystkie były tak samo słuszne, jak i błędne.
W końcu jednak wróciłem do salonu i jakoś trzeba było wepchać chimerę do łóżka, bo jakoś dziwnie bym się czuł będąc pod kołdrą, gdy on chodzi sobie swobodnie. Dawało mi to złe skojarzenia, chociaż czemu on miałby być zainteresowany mną w... no w TEN sposób. Znów, kim ja jestem, żeby ktokolwiek tak na mnie patrzył, ALE ktoś jednak tak na mnie spojrzał przyprawiając o mdłości i drżenie dłoni za każdym razem gdy wspomnienia wracają. Dalej pluję sobie w brodę, zaufanie, pogodność, chęć pomocy i dobre serce. Gdzie mnie to niby zaprowadziło?
Hektor zaczął podawać argumenty, ale miałem bardzo dobre pomysły, jak odbić je wszystkie.
-Właśnie, to mój dom, mogę spać gdzie chcę.-uhh, to nie zabrzmiało dobrze, zbyt agresywnie, zbyt władczo?-Z resztą...-kontynuowałem natychmiast, speszony swoimi poprzednimi słowami.-Jesteś moim gościem, zasługujesz na najlepsze traktowanie.-dodałem, chociaż wiedziałem, żę Hektor, jak to Hektor, równie dobrze mógłby zasnąć na kocu rzuconym na ziemię.-No i kanapa nie jest duża, a ty jesteś... wysoki, masz ogon i rogi. Ciężko byłoby ci się na niej ułożyć wygodnie.-to był mocny argument, choć ponownie, wiem, że u Hektora komfort nie zawsze jest na pierwszym miejscu. Ale było ich więcej i jak rzucać nimi, to rzucać.
-Poza tym lepiej będę się czuć kiedy będziesz mieć na widoku pokój, kuchnię i balkon jednocześnie.-względy bezpieczeństwa. Może i potłuczone z okna szkło mnie zabije, ale kto wie, być może wampir szybciej zobaczy, że coś w ogóle za tym oknem chce je rozbić.-No i spanie blisko okna za bardzo naraża cię na słońce. A o kanapie w holu mi nie mów, jest zbyt brudna, żeby ktokolwiek tam spał z godnością.-machnąłem ręką, czując jak szalenie się rozgadałem. Chyba za bardzo mi zależało, żeby spał w łóżku. To było ważne. Popatrzyłem na niego niepewnie, licząc, że nie będzie się dalej wykłócać, bo jeśli się nie zgodzi, to co dalej? Co mógłbym zrobić? Złapać go za fraki i pociągnąć na posłanie? Jasne, już widzę, jak mam odwagę choćby wstać i do niego podejść.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Sro Sty 03, 2024 12:36 am

Tym pierwszym argumentem wyraźnie wybił go z rytmu, jeśli można tu było o jakimkolwiek mówić. Hektor tak czy inaczej nie był pewien, co ma zrobić, a teraz nie był pewien jeszcze bardziej. W dodatku te słowa. Niby zwyczajne, a jednak uruchomiły w głowie chimery zębatki, które kazały ogonowi poruszyć się niespokojnie. W jakimś takim rozdarciu i niezadowoleniu.
Kolejne słowa Kitka zdawały się nie pasować do poprzednich, choć wiedział, że to nie prawda. To głupie uczucie robiło tylko niepotrzebny mętlik w głowie, a on nie wiedział, którą decyzję ma wybrać i czy w ogóle jakąś już przygotował. Mimo że przywykł do tego, że Kitek traktuje go w dość specjalny sposób, to teraz wydawało się to nielogiczne. A bardzo nie chciał, żeby się takie wydawało, nie rozumiał.
Nie rozumiał samego siebie.
— To żaden argument... — prychnął cicho na wyliczanie rogów i innych elementów jego osoby, które mogłyby przeszkadzać. Zaraz i zerknął na drzwi balkonowe, na korytarz. To było głupie, ale z tym już nie mógł się kłócić. — No tak, na słońce — mruknął niezadowolony, wpatrując się gdzieś w stronę przejścia do kuchni. Machnął kilka razy ogonem, gdzieś tak od połowy długości do końcówki, jakby nie chciał nim o coś zahaczyć, po czym ruszył w stronę łóżka.
Hektor jednak nie dotarł do łóżka, gdzieś w połowie drogi jego sylwetka rozbiła się na stado nietoperzy, które zrobiwszy kółko pod małym żyrandolem, obsiadły go dokładnie. Jeden ziewnął.
To niekoniecznie była odmowa. Mogła, ale z drugiej strony Kitek mógł już zauważyć, że jego ochroniarz uciekał się do takich sztuczek w konkretnych momentach, a dokładniej rozmowach, które z jakiegoś powodu okazywały się niewygodne i zbyt trudne.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Sro Sty 03, 2024 2:22 am

Wszystko zaczynało mi się sypać, no nie zaczynało, to się sypało od samego początku, ale jeszcze liczyłem, że nie zauważy, że się zgodzi, zacznie udawać, że owszem mam rację, chociaż czy to robił kiedykolwiek? Powiedział, że wyglądam brzydko w spódnicy, więc chyba nie ma on specjalnie oporów przed mówieniem tego co myśli.
Słońce było mocnym argumentem, który niestety... wygrał, ale w przegrany dla mnie sposób? Obserwowałem uważnie jak idzie do łóżka i w połowie wydechu ulgi wzdrygnąłem się cały na jego nagłą zmianę w chmarę. Co za... Spojrzałem gdzie leci czujnym wzrokiem i uwidział sobie żyrandol. ŻYRANDOL! Nie pierwszy raz tak robi, ale dał mi nadzieję, że będzie spokojnie. Mienie go nad głową nie działało kojąco. To moje mieszkanie! Patrzyłem tak na niego i jego reakcja dała mi wątpliwości. Westchnąłem ciężko, sprawdziłem jeszcze raz zamknięcie drzwi balkonu, zasłonięcie okien i w końcu podszedłem do łóżka, żeby ocenić sytuację.
Łóżko, jak łóżko, prześcieradło, kołdra, poduszki. Wszystko względnie czyste, na tyle na ile mogło być po kiszeniu się przez cztery lata w szafie... Szafka nocna też wyglądała przyzwoicie. Zerknąłem w stronę okna i balkonu. Widok na nie z łóżka był dobry i faktycznie daleko było do słońca, choć było dość blisko szafy, a kto wie, co w niej jest. Jakiś taki dreszcz mnie połaskotał po plecach. Do tego wejście z kuchni. Faktycznie... Sam nie chciałem tu spać, więc jak mogłem zmuszać do tego Hektora? Od razu przypomniał mi się ten potwór ze starego snu. Mięso i krew na ziemi, chwyt na szyi. Zacisnąłem zęby. Wypadałoby sprawdzić co się dzieje w kuchni, ale nie miałem odwagi się ruszyć. Nasłuchiwałem więc, ale w mieszkaniu panowała cisza, na razie. Zerknąłem na balkon, kątem oka obserwując też szafę i zrozumiałem, że podcięcie mi ścięgien nóg nie jest aż takie trudne gdy stoję tak blisko łóżka, pod którym jest nie wiadomo co. Szybko, płynnym ruchem, cofnąłem się, stając na pościel. Może powrót tutaj to nie był aż taki dobry pomysł, jak myślałem? Na pewno nie był, teraz to wiedziałem, bo nagle zrobiło się zimno. Naprawdę byłem okropny, że kazałem Hektorowi tu spać. Ale powinniśmy iść na miasto i szukać miejsca do spania? To niemożliwe, jak nawet do kuchni przejść nie mogę. Powinienem był wcześniej zastawić przesuwane drzwi, żeby nic się przez nie nie dostało, albo przedostało, ale chociaż trochę wolniej. Czy to miało teraz znaczenie? Może byłem złym gospodarzem? No cóż trudno powiedzieć, że jestem dobrym. Mój gość czuł się niekomfortowo, łaziłem po jego łóżku, nie miałem więcej pościeli na zmianę. Z drugiej strony spanie na żyrandolu brzmiało całkiem bezpiecznie, mało kto żyrandole sprawdza, oprócz mnie nie znam nikogo takiego. Zacisnąłem zęby jeszcze mocniej, chwyciłem poduszkę w ręce i wykonałem z materaca skok, jak najdalej od łóżka i szafy. Nic mnie nie złapało, ręce miało za krótkie, to dobrze. Przysunąłem sobie niski stolik bliżej pod żyrandol, stanąłem zaraz na drewnie i sięgnąłem, próbując jakoś ułożyć poduszkę pod sufitem, żeby Hektor nie spał na metalu i niestabilnej powierzchni.
-Dobranoc, Hektor.-szepnąłem jeszcze, już nic więcej nie mówiąc na temat jego miejsca spania. Nie chciałem pogorszyć sytuacji, więc uznałem, że odpuszczę, w  końcu naciskanie na niego może dać różny efekt, a zmęczony po podróży zasługuje na odpoczynek. Ja go popilnuję. Siadłem skulony na kanapie, okryłem się lekko kocem i obserwowałem otoczenie bojąc się, że zaraz obok siebie zobaczę czyjeś buty pod zasłoną lub kawałek czyjejś głowy wystającej zza futryny przejścia do kuchni. Czułem, jak mi serce wali i dalej biłem się w pierś, że zabrałem tu Hektora i kazałem spędzać mu czas w takim miejscu. Syf, kiła i mogiła. Okropne warunki mu zapewniłem, to i się nie dziwię, że woli kawał żelastwa wiszący pod sufitem.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Pią Sty 05, 2024 6:14 pm

Drobne oczka uważnie obserwowały reakcję Tremaina, łapki układały się powoli w jak najbardziej dogodnej pozycji na pałąkach żyrandolu. Miały odpowiednią średnicę, dobrze było je objąć pazurkami, prawie jak gałązki albo sznurek. Lubił sypiać na sznurkach strychowych. Ale sekretarz nie był tak samo zachwycony tą sytuacją. Był zaskoczony, na początku, póki nie dopadły go kolejne dręczące myśli. Te myśli było widać jak na dłoni.
Nietoperze wodziły wzrokiem za dhampirem, który po raz kolejny zaczął się rozglądać i wszystko sprawdzać. Nie przeszkadzały mu w tym, co innego zajmowało małe umysły. Nie były pewne, czy wybrały właściwie, z każdą kolejną chwilą wydawało się to coraz bardziej bezcelowe. Może jakieś takie na pokaz. Ale nadal było to bezpieczne, niezmuszające do niczego. Chociaż przecież i tak nie były zmuszone do odpowiedzi. Czym niby? Nie były zmuszone. A jednak ucieczka brzmiała lepiej niż po prostu milczenie. A widok miotającego się z kąta w kąt Kitikulu podważył tę lepszość.
Skrzydlacze przesunęły się nieco, kiedy na żyrandolu wylądowała poduszka. Były tym zupełnie zaskoczone, kilka zerkało na legowisko i na Kitka w zdezorientowaniu, parę gapiło się na łóżko i meble, jakby ten miał zrobić coś więcej, choć nie wiedziały co. Jakiś jeden spróbował zaczepić pazurami o materiał, oczywiście od dołu, na wisząco. A potem Tremain wrócił na kanapę i zasiadł na niej niczym sowa. Bardzo chuda i zmizerniała sowa, wystraszona sowa, którą zmęczyło już potworne ujadanie psów i tylko patrzy, czy nie zjawią się w zasięgu wzroku.
To była nieprzemyślana decyzja, ale nietoperze sfrunęły na dół, ponownie przyjmując postać chimery.
— Kiti, co ty robisz? — rzucił spokojnie, ale zaraz z niezrozumieniem. To był dokładnie ten ton, którym zwykło się zwracać do kumpla, który właśnie zaczął odwalać coś, co tylko on jest w stanie pojąć, ale jednocześnie czeka się z osądem na wyjaśnienia. Ogon Hektora lekko i całkiem swobodnie zakołysał się na boki, a on sam wyglądał na rozluźnionego, jakby sytuacji sprzed chwili wcale nie było.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Pią Sty 05, 2024 6:33 pm

Na chwilę zapomniałem o Hektorze, bijąc się jedynie w myślach i przyznając mu całkowitą rację, co doprowadziło do podarowania mu poduszki. To było za dużo, że znalazł się znów przede mną na ziemi?
Spojrzałem na niego, nie rozumiejąc, czemu przerywa odpoczynek. Poduszka mu nie pasowała? Wcześniej układał się wygodnie na miękkim, teraz miał ochotę na coś innego? Mogłem ją zabrać, z drugiej strony on jest typem, co jakby mu się poducha nie podobała, to by zrzucił ją na ziemię. Więc o co chodzi mi? MI?
Zmarszczyłem lekko brwi słysząc jego pytanie zerknąłem krótko na żyrandol. Czyli... nie pasowało mu? Prześledziłem trasę jego ogona. Jednak mu pasowało?
-No... Na metalu chyba będzie ci trochę niewygodnie. Jak chcesz to możesz wziąć więcej poduszek...-rzuciłem i już wystawiłem nogę spod koca, żeby zaraz szybko ją schować. Chwila... kanapa jest za niska, żeby ktokolwiek się tam schował. Stanąłem na ziemi, dalej owinięty kocem i zrobiłem niepewny krok w stronę łóżka, ale tylko jeden.-Albo możesz też wciąć koc, o niego łatwiej będzie się złapać, ale nie wiem ile żyrandol udźwignie. Nie przyszło mi nigdy do głowy testować go na większe ciężary niż dwie świece.-zdecydowanie bardziej wolałem lampy do których z ziemi sięgałem bez problemów.-Poza tym chyba tam nie sprzątaliśmy, przetrzeć ci go jakoś?-zaoferowałem się, chcąc nadrobić stracone jako gospodarz punkty propozycją spania na łóżku.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Nie Sty 07, 2024 1:26 am

Przez cały absurd tej sytuacji przebiło się coś, czemu Hektor teraz nie miał czasu się przyjrzeć, ale co podziałało podświadomie. Kitek się nie wzdrygnął na jego przemianę. Może za bardzo skupił się na nowym problemie, ale fakt pojawiania się wokół różnych osób zawsze był problemem nadrzędnym, więc to też dobrze świadczyło. Dawało miłe poczucie nie bycia intruzem.
Zadał proste pytanie i widocznie zdziwił się na odpowiedź, która nijak się do niego miała.
— Więcej poduszek?... — powtórzył z wahaniem, patrząc na niego i próbując połączyć oba wątki. Ale nie, jakby nie próbował, to się nie dało. — Kiti... — chciał mu przerwać, ale być może nie dość sugestywnie, by ten porzucił wyliczanie pomysłów na to, jak uczynić żyrandol wygodnym do spania. Chimera aż położył pp sobie uszy w zmieszaniu. — Ale ja nie o tym mówię... — zaczął i zawahał się, chcąc dobrać słowa. — Nie siedź tak, powinieneś odpocząć... — Zerknął w górę. — Ale masz rację, spanie na lampie jest głupie... — Zdjąłby tą poduszkę, ale sam nie sięgnie tak wysoko, więc niech leży do jutra.
Hektor ruszył w stronę łóżka, po drodze zdejmują szlafrok, który odłożył na stosik ubrań. Co mogło Kitka zaskoczyć, to że pod spodem miał całkiem przyzwoitą piżamę, wbrew oczekiwaniom wyobraźni dhampira.
— Dobranoc — rzucił, zakopując się pod kołdrą, ale zaraz zerknął na niego jeszcze na chwilę. — Nie martw się, usłyszałbym motyla tłukącego się o okno — dodał z lekkim uśmiechem.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Nie Sty 07, 2024 11:25 am

To nie o to pytał? Podanie mu poduszki było chyba najdziwniejszą rzeczą jaką zrobiłem, a on chciał odpowiedzi na coś innego niż zaakceptowanie spania na żyrandolu, co nie było wcale złym pomysłem.
Być może powinienem odpocząć, ale jego odpoczynek jest ważniejszy, w końcu bez niego, co ja niby zrobię? Cały czas przez to było mi źle gdy myślałem o dawaniu mu ciastek, dawaniu wolnego i martwieniu się. Chciałem o niego dbać bo to mój pracownik może i nawet jakiś rodzaj przyjaciela, czy jednostronny czy obu, trudno mi powiedzieć, a dopytywać nie będę. Czy te powody jednak nie są tak naprawdę zwykłym egoizmem? Czy faktycznie mi na nim zależy czy tylko się boję, że kiedy będzie w stanie mnie obronić, to zginę? Zacisnąłem usta, nie odpowiadając, śledząc go jedynie jak szedł do łóżka.
Rozwiązał szlafrok, a ja w panice uciekłem szybko wzrokiem na ścianę, znów czując się kompletnie głupio, szczególnie kiedy zobaczyłem, że ma na sobie piżamę. Idiota ze mnie, naprawdę myślałem, że Hektor... Nieważne.
Skinąłem mu głową na życzenie dobrej nocy, wcale nie wierząc w to, że będzie dobra. Niechętnie wpełzłem pod przykrycie, owijając się nim po szyję. Wyjście do kuchni dalej nie wyglądało na godne zaufania, jednak leżąc przerzuciłem wzrok na Hektora i odwzajemniłem słabo niepewny uśmiech.
-Wiem.-gdyby nie był w stanie wykryć zagrożenia, to by dla mnie nie pracował tak długo, szczególnie, że miał wiele okazji aby mnie zawieść i nie zrobił tego ani razu, no poza tym, jak mnie wystraszył na treningu tak, że go pogryzłem. Z drugiej strony poradziłem sobie wtedy z tym, obroniłem się jako tako, może nie na dłuższą metę, ale gdyby taki atak przyszedł na poważnie, to może i miałbym szansę przeżyć.
Opatuliłem się mocniej kocem, trzymając się go kurczowo, myśląc jeszcze dłuższą chwilę.
-Boję się, że ktoś jest w kuchni. Miałem kiedyś taki sen...-wymruczałem cicho, ale ani trochę nie zażenowany wiarą w senne przepowiednie, w końcu nie brały się one z niczego i często się sprawdzały w ten czy inny sposób.-Po prostu uważaj na siebie jak nam śpisz. I jak chcesz możesz spać na żyrandolu jeśli wolisz, nie przeszkadza mi to.-patrzyłem na niego spod koca. On dał mi kiedyś wybór, ciągle go dawał i chciałem odwdzięczyć się tym samym. Zmuszając go do czegokolwiek nie byłbym lepszy od ludzi jacy mieli nad nim władzę wcześniej.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Nie Sty 07, 2024 11:07 pm

Kitek poszedł do swojego łóżka bez protestów, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało. Było pocieszające, bo przede wszystkim nie chciał się z nim kłócić, nie chciał też, żeby przez żyrandol zrobiło się dziwnie i niezręcznie już pierwszego dnia. To by było głupie.
Hektor opadł z powrotem na poduszkę, kiedy padła potwierdząca odpowiedź. Niczego innego się nie spodziewał, miał tylko nadzieję, że ta wiedza wpłynie faktycznie na myślenie Tremaina. Że pozwoli mu w miarę spokojnie spać, bo w zasadzie o to właśnie rozchodziło mu się przez cały ten czas.
Zerknął na dhampira, przez moment chcąc zapytać, ale zrezygnował. Sny były specyficzne, mogły być głupie i nieistotne, ale mogły też bardzo wiele powiedzieć o człowieku.
— Nie lubię snów — odparł, wracając wzrokiem na sufit. — Zbyt często nawiązują do moich rodzinnych stron... Potem się budzisz i pamiętasz wszystko, co tak ładnie udawało ci się zapomnieć — westchnął i umilkł na chwilę. — Ale ostatecznie to tylko sen... Ktoś powiedział mi kiedyś, że wszystko, czego się boję, jest w mojej głowie... Zgadnij, kto to był. — Zerknął w jego stronę.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Nie Sty 07, 2024 11:20 pm

Czy bym opowiedział mu o swoich snach gdyby mnie o nie zapytał? Być może. Podobno łatwiej znieść rzeczy kiedy ma się obok kogoś z kim można się nimi podzielić. Hektor już nie raz sprawiał, że mój dzień stawał się lepszy, najczęściej w formie masy małych pazurków trzymających się mojego swetra czy włosów.
Przytaknąłem mu na jego pierwsze słowa. Owszem, sny były upierdliwe i przypominały masę rzeczy. Śmierć Sanarina dalej regularnie do mnie wracała, co chwila przypominając o obowiązujących mnie wyrzutach sumienia. Na swój sposób miło było wiedzieć, że on również ma takie sny. Niebycie w tym samemu koiło trochę nerwy.
Spojrzałem na niego gdy rzucił zagadkę. Strzałów było wiele, choć dalej rozumiałem, że nic o nim nie wiem. Viktor? Jego mama? Jakiś jego "właściciel"? Opcji było dużo.
-Chciałbym powiedzieć, że ty. Mówisz dużo mądrych rzeczy.-taka prawda, często były oczywiste, proste, bez namysłu, ale koniec końców miały w sobie dużo racji.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Pon Sty 08, 2024 12:25 am

Leżał niemal nieruchomo pod kołdrą, co było jedną z przyjemniejszych opcji całego dnia. Tylko koniec ogona poruszał się delikatnie, ale tego nie można było zobaczyć z powodu nierówności tkaniny. Przed sobą miał tylko widok na jasny sufit, choć w półmroku pokoju był raczej szarawy. Cisza przerywana niezbyt głośną, powolną rozmową była równie przyjemna. Relaksująca. Nawet szybko zdążył zapomnieć o tym, że może prxypadkiem spłoszyć Kitka. Może nawet nie powinien o tym myśleć, nie aż tak, by przeszkadzało to w ich wzajemnym oswojeniu się. Zabawne, że dopiero teraz, ale miał wrażenie, że ta znajomość po prostu wolno dię rozwija, ale jednak stale.
Zaśmiał się cicho na jego odpowiedź i nieco mocniej machnął ogonem. Ten szur już dało się usłyszeć.
— Aż tak to nie, zresztą... ja zwykle powtarzam po innych. — Znalazł sobie na suficie jakąś ciemną kropkę, na której skupił wzrok. Miała kształ niedźwiadka. — To był lord Savrasque. Byłem wtedy młodym wampirem i nie bardzo rozumiałem jak to wszystko działa, a w dodatku dopiero co wywalczyłem sobie wolność... — Spoważniał na moment. — Może i wygląda na wrednego gbura, ale gdyby taki był, pewnie już bym nie żył. — Umilkł na moment. — W głodzie rzuciłem się na jednego z jego towarzyszy. A on w zamian wskazał mi drogę. To dlatego wróciłem do niego, kiedy naszykowała się ta cała wojna... — Po chwili uśmiechnął się lekko. — Wybacz, rozgadałem się — rzucił z rozbawieniem. Kiedy telat zszedł na jego własne wspominki? Nie żeby miał to za złe, ale jakoś tak monologowo to wyszło.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Pon Sty 08, 2024 12:53 am

Korzystałem z tego, że patrzył się na sufit, bo teraz ja mogłem się wpatrywać w niego na tyle na ile pozwalało mi miejsce z kanapy i pozycja. Lubiłem go słuchać, odciągało to trochę myśli. Irytowało czasami, owszem, kiedy pochłonięty paniką nie dostawałem od niego pomocy w przeszukaniu każdego kąta pokoju, ale i tak wiedziałem wtedy, że w razie czego to on jest obok i nawet jeśli coś by na mnie wyskoczyło, to by mnie nie dosięgnęło.
Uśmiechnąłem się lekko. Cóż, mienie kogoś kto pomoże było niezwykle cenne i byłem szczęśliwy, że trafił na kogoś takiego, bo inaczej nie byłoby go tu przy mnie. Pogryzienie mogło się wtedy różnie skończyć gdyby trafił na inną osobę.
-To nic.-odpowiedziałem cicho, dalej na niego patrząc i uśmiechając się delikatnie, żeby nie czuł się źle z mówieniem, choć taka powaga na pewno nie była dla niego typowa. Senna atmosfera, stres drobnego nieporozumienia najwidoczniej obudziły chęć do zwierzeń. Na pewno było inaczej niż kiedyś. Wiele się zmieniło i teraz nie do końca rozumiem czemu aż tak się go bałem, chociaż... Nie, rozumiałem, ale cieszyłem się, że w końcu zaczynałem się coraz mocniej przekonywać, on do mnie chyba z resztą też.
Zacisnąłem zęby, wtuliłem się mocniej w przykrycie i ze zmarszczonymi brwiami wpatrywałem się w stolik stojący przy kanapie. Czy powinienem? Nie byłem pewien, ale i tak miałem pewne plany, teraz mogłem dać sobie okazję w pewien sposób je rozpocząć odbierając sobie możliwość wycofania się. Nie było to dobre, ale to pytanie męczyło mnie od bardzo dawna.
-Hektor? Jak umarłeś?-popatrzyłem na niego poważnie, z wyczekiwaniem, ale i zrozumieniem jeśli nie będzie chciał odpowiadać.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Sro Sty 10, 2024 11:35 pm

Nie szkodziło. Oczywiście, że nie, niczego innego się nie spodziewał. Byłby zaskoczony, gdyby Kitek zaczął na niego narzekać. Musiałby... chociaż nie, gdyby zrobił coś okropnego, ten zacząłby się bać. To była bardzo nieprzyjemna myśl, którą możliwie szybko wyrzucił z głowy, a i tak pozostawiła po sobie nieprzyjemne wrażenie zimna na plecach.
Czuł, że najpewniej jest obiektem obserwacji, ale nie przeszkadzało mu to. Może na dłuższą metę byłoby męczące, ale jeszcze nie teraz i raczej nie z udziałem dhampira. Jego obecność i uwaga wydawały się naturalnym elementem codzienności. Może to przez zbyt częste przebywanie przy nim jako nietoperze, ale Hektor nawet lubił takie "zbyt".
— Hm? — Nie musiał długo czekać na właściwe pytanie. Nastała chwila ciszy, a ogon chimery znacznie się uspokoił. — Wyszkolono mnie na ochroniarza dla ważniaków — zaczął w końcu, dalej wpatrując się w nierówności sufitu. — Trochę przechodziłem z rąk do rąk, aż kupił mnie gość imieniem Frederik Olim Isah Thum... pół Sadulczyk. Myślałem, że będzie jak zawsze, ale nie, był dziwny, pomijając już jego zwyczaje, których nie rozumiałem, to był jak... kolorowy wąż. Trochę za późno to zrozumiałem. Powiedział, że wyszkoli mnie lepiej. — Umilkł na moment. — A potem wbił mi nóż w brzuch i przywiązał do krzesła. W Sad'gha Ul jest taka stara legenda, że wampiry to ludzie, którzy umarli z wykrwawienia. Spijają cudzą krew, bo stracili własną... Jak wiesz, mało w tym prawdy. To była jedna z chorych fanaberii Frederika. Nie pamiętam, kiedy mnie zaraził czy... co on tam robił. Obudziłem się trochę dni później, ale tego też prawie nie pamiętam. Dopiero wtedy zrozumiałem, że był wampirem. — Westchnął cicho. — Nauczył mnie jak z tym żyć, to znaczy tak trochę, bo... reszty nie zdążył — zakończył nieco ciszej. Dziwnie było tak o tym mówić, chociaż minęło wiele czasu. Kitek był pierwszym od dawna, kto zapytał. Pierwszym od prawie zawsze, któremu mówił jak było. Ale to nie wspomnienie kosy w brzuch przywołało kolejny dreszcz niepokoju.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Czw Sty 11, 2024 12:01 am

Cisza sprawiła, że wątpliwości napadły mnie z każdej strony, dłonie zbielały nieco od zaciskania się na kocu, którym przykryłem się po nos, jednak w końcu odpowiedź przyszła.
Część historii kojarzyłem, chociaż teraz Hektor dołożył do nich kolejnych elementów, które coraz lepiej rozjaśniały jego sytuację i nie była ona ani trochę przyjemna. Przechodzenie z rąk do rąk i związanie były już wystarczająco straszne same w sobie i bez dodawania wykrwawienia, w którym można tylko trwać bez szansy na wyratowanie się. Czy się wtedy bał? Może się poddał? Pogodził się ze śmiercią czy próbował walczyć? To sprawiało, że jeszcze bardziej nie pasowało mi to, jak się patrzy na wampiry. Potwory i mordercy, a niejeden się porządnie wycierpiał nie z własnej woli. Zacisnąłem usta i ze zmarszczonymi brwiami myślałem czy powinienem pytać dalej. Kiedyś przyjdzie przymus odwzajemnienia się, tak przynajmniej większość ludzi podchodzi do wyznań, a Hektor? Nie zrobiłby mi czegoś takiego.
-Mówiłeś, że... się spalił...-zawahałem się przypominając sobie naszą dawną rozmowę.-To był wypadek?-czy Hektor go zabił? Ktoś z taką władzą i doświadczeniem mógłby umrzeć aż takim przypadkiem?-...Chcę wiedzieć wszystko.-dodałem zaraz po pytaniu. Skąd ta odwaga? A może to wynik tego, że miałem zbyt wiele pytań, zbyt mało wskazówek. Chciałem wiedzieć o nim więcej, lepiej co siedzi my w głowie. W końcu chciałem... spędzić z nim całą wieczność... przynajmniej...póki co nie miałem zamiaru go zwalniać i nie sądzę, żeby kiedykolwiek miał mi dać do tego powód.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Czw Sty 11, 2024 6:28 pm

Nie był pewien, czy powinien dodawać coś więcej w temacie swojej... śmierci? Przemiany? Może jednego i drugiego? Trochę się zmieniło od tamtego czasu. Sporo rzeczy w głowie wyglądało inaczej i rzeczy wokół niego wydawały się inne, niż wcześniej. Czasem już nie wiedział, które z tych wyobrażeń było bliższe prawdy.
Jednak Kitek nie dopytywał. Nie wiedział, czy to dobrze, czy źle, czy może po prostu nie miało to znaczenia dla nich obu, ale powrót myślami do tamtych chwil już sam w sobie był dziwny. Na tyle absorbujący, że Hektor musiał z powrotem skupić się na rozmowie.
— No... mówiłem — przyznał cicho i z lekkim wahaniem w głosie, bo już spodziewał się, do czego zmierza ta uwaga. Raz zadane pytanie musi w końcu wrócić, jeśli nie dostało odpowiedzi. Tylko Hektor nie wiedział, czy powinno.
Zerknął na Kitka owiniętego kołdrą. W półmroku pokoju ślepia dhampira błyszczały się niczym u nocnej mary albo innego stwora spod łóżka. To było nawet zabawne, bo Tremain był ostatnim, kogo można by posądzić o stwarzanie zagrożenia. Co jeszcze zabawniejsze, właśnie wzbudził niepokój, który nieprzyjemnie przepełzł po kręgosłupie chimery. Hektor wrócił wzrokiem na sufit. Wiedział, że Kiti poniekąd kłamie. Wcale nie chciał wiedzieć. To po prostu tego jeszcze nie wiedział.
Od czego miałby zacząć? Czy w ogóle powinien zaczynać? Mógł odsunąć ten temat, zamknąć go jak wcześniej, ale w końcu znowu usłyszałby pytanie. Może w innych okolicznościach, może o gorszym zabarwieniu. A może by go nie usłyszał, bo Tremain dowiedziałby się inaczej. Tak chyba nie powinno być, zasługiwał na prawdę z jego ust.
— No więc... — zaczął, szukając odpowiedniego wątku na początek. — Jak już mówiłem, nie był normalny. Chyba... lata trochę uderzyły mu do głowy. A może zawsze taki był, nieważne. Miałem wiele powodów, by szybko go znienawidzić, a sam fakt bycia niewolnikiem był najmniejszym z nich. — Zrobił krótką pauzę. — Frederik nie był głupi, dobrze się zabezpieczał przed możliwymi zagrożeniami, nikomu nie ufał. Ale z wieloma się kłócił. Pewnego dnia omyłkowo chciałem wyjrzeć przez okno... przypomniałem sobie o tym, kiedy sparzyłem palce przy zasłonie. Nigdy nie dane ci będzie tego poczuć, ale... To ból gorszy od wsadzenia ręki w ogień, jakby ten trawił cię nie tylko z zewnątrz, ale i od środka... To mi coś naprostowało i uświadomiło. To nie było coś, co można w sobie zdusić, z czym można długo walczyć. To była najpotężniejsza broń, jaką dysponowałem, musiałem tylko wymyślić, jak jej użyć. Na szczęście byłem zwykle obok jako jego ochroniarz, znałem większość jego zwyczajów, jego dziwactw... Jednym z takich było spanie w trumnie w piwnicy, przesypiał całe dnie. Bardzo lubił też herbatę z pustyni, miała śmieszny smak, bardzo mocny. Na tyle mocny, by dało się ukryć w nim inny, zwłaszcza po dodaniu krwi, która potrafi zagłuszać rozsądek. Dowiedziałem się, że zioło zmierzchowej goryczki osłabia wzrok, niszczy szybko i bezpowrotnie. Oczywiście nie dla wampira, ale czas był wystarczający. By powiedzieć, że już jest po zmierzchu, że skończyły się świece w jego domu. A potem wystarczyło odsunąć jedną z kotar i... poczekać. Służba nie stanowiła wielkiego problemu, nawet nikt nie rzucił się na pomoc. Był... zbyt pewny siebie... zresztą, jak zawsze. — Westchnął cicho. — Więc nie, to nie był wypadek. To też nie była kwestia chwili, to w pełni zaplanowana zbrodnia. — Zerknął na niego. — Na pewno chciałeś to wiedzieć? — zapytał, zupełnie jakby dało się cofnąć całą tę rozmowę. Ale to było niemożliwe. Mleko się rozlało i okazało się już całkiem śmierdzącym serem. Czy powinien liczyć na jego spokój? Chciałby, ale chyba zbyt dobrze znał umiejętności Kitka do doszukiwania się analogii między nim, a każdym przypadkowym człowiekiem. Poza tym, co niby możnaby tu powiedzieć? Jego zabiłem, ale ciebie nie chcę? To brzmiało po prostu beznadziejnie.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Czw Sty 11, 2024 7:15 pm

Czułem, że niepotrzebnie drążyłem. Może i nie powinienem był, może lepiej by było gdybym poczekał jeszcze kilka lat, bardziej się do niego przywiązał, poczuł się przy nim swobodniej. Martwiłem się, że coś mnie wystraszy, chociaż mocne było we mnie postanowienie, żeby się nie bać. Z czasem przykleiło się w mojej głowie do Hektora powiedzenie, że gdyby chciał mi coś zrobić, to już by to zrobił. Naciągane, ale jednak, prawda?
Nie spodziewałem się spojrzenia, trochę się na nie speszyłem, już oczekując odmowy. Zrozumiałbym w pełni rezygnację z odpowiedzi, jednak na pewno bym się zastanawiał co takiego przeżył, że nie chce się tym dzielić, choć może tylko przekładam w głowie swoje obawy na niego.
W końcu jednak opowieść przyszła i z niepokojem, bo niepokojem, ale dzielnie słuchałem, obserwując go, nie odzywając się, nie chcąc mu przerywać. Moje podejrzenia okazały się być prawdą. Ochroniarz spiskował i zabił swojego szefa. Ile razy prosiłem go o przyniesienie mi herbaty? Ile razy był blisko mojej szyi mogąc wbić w nią nóż, udusić? Ile razy byłem z nim sam w miejscach gdzie ukrycie ciała nie sprawiłoby problemu? Aż w końcu... ile razy go zezłościłem i zirytowałem? Myśli same zeszły na te tory, możliwe, że z przyzwyczajenia do myślenia, że kiedyś mnie zdradzi, każdy bliski umrze, zniknie, odwróci się przeciwko mnie. Serce już dawno mi przyspieszyło gdy zacząłem sobie zdawać sprawę ze znaczenia jego słów. Zaplanował to, a ból spalenia na słońcu jest wyjątkowo paskudny. Wiem to, choć jako dhampir nie odczuwam go tak jak inne wampiry, czym jest opalone przyprażenie do płonięcia żywcem?
Rzuciłem na niego szybkie spojrzenie spod przykrycia i dłuższą chwilę zawahałem się, zaciskając usta. Czy chciałem to wiedzieć? Jego przeszłość od dawna w mojej głowie była malowana jako pasmo nieszczęść, niepewności i męczenia się. Jednak w jego historii było coś czego mu całkowicie zazdrościłem.
-Tak.-powiedziałem cicho, patrząc znów na niego miękko.-Skrzywdził cię, więc myślę, że zasłużył na to co mu zrobiłeś.-zacząłem ostrożnie, myśląc nad słowami uważnie.-Gdybyś tego nie zrobił nie przestałby, nie byłoby cię tu.-Uśmiechnąłem się do niego lekko i smutno. Byłbym sam, bez niego, nieważne czy tu czy na zamku, moje życie byłoby dużo bardziej samotne.-Więc gdybym był na twoim miejscu zrobiłbym to samo.-ale nie będzie mi to dane, niestety mogę polegać jedynie na upływie czasu i średniej długości ludzkiego życia.-Mam tylko nadzieję... że swojego obecnego szefa potraktujesz łaskawiej.-słychać było w tych słowach próbę pocieszenia humorem. Owszem, bałem się wielu rzeczy, czasami nawet i Hektora, choć ostatnimi czasy to bardziej strach przed jego spostrzegawczością, że zobaczy coś więcej niż chcę mu pokazać. Zniszczenie naszej relacji głupim rumieńcem było przerażającym scenariuszem.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Czw Sty 11, 2024 10:19 pm

Mówił i mówił, nie bardzo pewny, co z tego ma wyniknąć. Dawał się ponieść wspomnieniom i uczuciom, jakie im towarzyszyły, choć te dawno już zwietrzały niczym stary zapach. Pozostała tylko wiedza i obojętność, akceptacja wydarzeń takimi, jakie były. Nie żałował, ale było w jego zachowaniu coś niepewnego, jakieś wahanie, które nie dawało spokoju chimerze.
Mimo to, spojrzał na Kitka bez zwłoki, ostrożnie, ale we właściwym czasie. Nie było sensu tu niczego odkładać. Poniekąd nawet się cieszył, że będzie wiedział, będzie już miał pewność. Nawet jeśli tę paskudną.
Odpowiedź twierdząca zaskoczyła Hektora i aż nastawił uszu w stronę towarzysza. Nie żałował i jeszcze przyznał mu rację. To nie było to, czego się spodziewał. Nie był na to przygotowany. Przez chwilę nawet nie wiedział, co ma myśleć.
— Dzięki... — Kiti ważył słowa, ale nie brzmiało to tak, jakby snuł za nimi jakieś dziwne domysły. Jego ostatnie słowa były jeszcze bardziej niecodziennie. Czy on właśnie z tego żartował? On? Chyba nie znał go od tej strony, inna sprawa, że niewiele miał ku temu okazji.
— Kiti. — Hektor usiadł na łóżku, podpierając się z tyłu rękoma. Kołdra leniwie zjechała z jego klatki piersiowej. — Gdybym miał tu kogoś zabić, to zginąłbym w twojej obronie — wymruczał i nieco przechylił łebek. — Jasne? — dodał z lekkim uśmiechem.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Czw Sty 11, 2024 10:40 pm

Trochę uznawałem to co mówiłem za niestosowne, trochę za nieodpowiedzialne, ale chciałem żeby wiedział co o tym myślę, a milczeć nie mogłem, bo jaką by mu to dało odpowiedź? Chciałbym powiedzieć, ze kim ja jestem, aby moja opinia miała dla niego znaczenie, ale prawda taka, że chyba miała, tak samo jak jego zdanie było ważne dla mnie. Za dużo czasu spędziliśmy ze sobą, żeby się ignorować w ten sposób. Teraz będzie jeszcze trudniej to robić i uznawałem to za całkiem ironiczne, że dopiero podczas takiego wyjazdu padają takie wyznania.
Luźny dowcip rzucony wywołał reakcję, chociaż nie byłem pewien jaką. Aż usiadł? Spojrzałem na niego słysząc swoje imię i nie spodziewałem się takiej powagi? Prędzej oczekiwałem, że w żarcie mnie wystraszy, ale zrobił coś zupełnie innego...
Patrzyłem na niego zaskoczony, z otwartymi ustami w odetchnięciu ulgi, jak i chęci powiedzenia czegoś dziękującego, ale moje gardło się ścisnęło, a oczy się zaszkliły. Zacisnąłem wargi kiedy łzy popłynęły po skórze wsiąkając zaraz poduszkę i rękaw piżamy, którym spróbowałem je szybko złapać.
Przecierając twarz i pociągając nosem pokiwałem mu głową. Jasne. To było dziwne, płakać z powodu innego niż strach, aż chwilę mi zajęło rozpoznanie właściwie emocji. Na pewno odczuwałem żal, że nie było go przy mnie te lata temu kiedy potrzebowałem pomocy, a jedyna osoba, jaka mogła mi pomóc patrzyła z daleka nie robiąc nic. Mówiłem sobie, że to było dla jej dobra, że nie jestem zły, ale... choćby krzyknięcie z okna by może pomogło, na ulicy była jednak cisza, a w ciemnej alejce nie było obok mnie nikogo kto by mi pomógł walczyć.
Płacz nie chciał ustać, a to nie ja powinienem być tym co ma prawo do płaczu, to Hektor właśnie opowiadał straszną przeszłość, on obiecywał swój wybór gdyby coś mi groziło ze spokojem jakiego nie mogłem zaakceptować. To głupie, ale chyba naprawdę nie widzę życia bez niego.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Pią Sty 12, 2024 3:50 pm

Trochę było mu szkoda tej powagi, szkoda okazji do dobrego żartu, ale czuł jednocześnie, że musi to powiedzieć. A lepszej okazji by pewnie nie znalazł. Reakcja Kitka była trochę zagadkowa. Nie wiedział, jakiej ma się spodziewać, nie tak dokładnie, ale na pewno nie takiej. Na moment stulił uszy, zastanawiając się, jak ma interpretować łzy. Kolejna fala niepewności przepłynęła przez głowę, stawiając go przed wyborami, których kompletnie nie znał. Wystraszył go? Zasmucił? Nie wydawało się, nie wyglądał tak, jak zwykle w takich momentach, a chyba jeszcze nie widział go w takim konkretnym jak teraz. To tym bardziej sprawiało, że nie wiedział, co teraz zrobić. Co powinien zrobić i nawet co chciał, bo to ostatnimi czasy zaskakująco często chodziło parami.
Lekko rozchylił usta, chcąc coś powiedzieć, ale zaraz zrezygnował. Nie miał kompletnie pomysłu, nie wiedział też, czego Kitek oczekuje. Nie wiedział, co myśli i to było najbardziej problematyczne, zawsze. Jak czasem się domyślał, to nadal bywały momenty, w których po prostu nie ogarniał swojego towarzysza.
Ale bywał na to sposób.
Kolejny raz przybrał formę nietoperzy, zrywając się z łóżka. Małe stworzonka podleciały do kanapy i przysiadły na jej brzegu, wczepiając się pazurkami w pościel. Skierowały ślepia na kitka, uszka również, obserwując reakcję, a jeden z nich podsunął się bliżej, by musnąć nosem rękę sekretarza.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Pią Sty 12, 2024 7:00 pm

Nigdy nie wygram, choćbym nie wiem jak z nim ćwiczył, choćbym nie wiem jak walczył. Strach weźmie prędzej czy później górę, brak siły również jest moim wrogiem. Jednak jak kiedyś mówiłem wystarczy, że wytrzymam tak długo, żeby Hektor zdążył do mnie przyjść, a zdąży, musi, wierzę w to. Nie mogę oczekiwać od życia bezpieczeństwa i łagodności, cierpienie zawsze przyjdzie, nieszczęście kiedyś znów mnie spotka, ale on mnie nie zostawi. Nawet teraz nie odpuszcza.
Czując mały nosek uśmiechnąłem się lekko. Chciałem zmienić swoje myślenie, w końcu jaka jest różnica czy jest przy mnie w formie chmary czy w formie chimery? W teorii nie miało to znaczenia, ale gdy dochodziło do praktyki... Kolejne postanowienie zrodziło się w mojej głowie? Możliwe, choć czy ewentualny błąd zmieni jego obietnicy? Robiłem wiele dziwnych rzeczy, a on dalej tu jest i obiecuje, że jeśli będzie potrzeba, to za mnie zginie. Głupi...
Delikatnie otoczyłem nietoperka dłonią, pogłaskałem. Pociągnąłem nosem i uśmiechnąłem się. Podrapałem jego malutki łepek za uszkiem.
-Jutro pokażę ci gdzie mnie zabili.-wyszeptałem cicho, nie patrząc mu w koralikowe oczy.-To tylko kilka ulic stąd.-rozjaśniłem, żeby nie myślał, że zabieram go na jakąś szaloną wędrówkę nie wiadomo gdzie. Jeśli nie protestował, to przytuliłem go delikatnie i jednego nietoperka i więcej jeśli miały na to ochotę.-Szkoda, że nie poznałem cię wcześniej, ale dobrze, że chociaż teraz cię mam.-dopowiedziałem, wdychając z ulgą. Po raz pierwszy od dawna pomyślałem, że nawet jeśli mnie oszukuje, to te chwile nadziei jakie mi daje są tego całkowicie warte.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 2 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach