Isarbaili 4/12

3 posters

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Pią Sty 12, 2024 11:48 pm

Nietoperz nadstawił łebek do głaskania i zmrużył ślepka. Na drobnym pyszczku widać było zadowolenie i rozluźnienie. Cieszył się chwilą, zresztą pozostałe wyglądały na podobnie zrelaksowane, a parę z nich podeszło bliżej. A nuż im też skapnie jakiś głask czy dwa, zawsze warto było spróbować. Zawsze też opłacało się liczyć na Kitka, który małych puszystościom nie odmawiał swojego towarzystwa.
Słowa Tremaina, choć ciche i spokojne, w całości przykuły uwagę. Nietoperze nie spodziewały się takiej obietnicy, ani kiedykolwiek, ani tym bardziej teraz. A może powinny, w końcu temat był odpowiedni, pora na dziwne decyzje również. Chciał mu pokazać miejsce śmierci. Nie, wróć, morderstwa. Kto to zrobił? Dlaczego? Na pewno nie został upolowany przez wampira, był mieszanej krwi. Co w takim razie mogło się wydarzyć? Pewnie kiedyś uznałby to za dramatyzm nad nieistotną historyjką, ale teraz los Kitka, nawet ten przeszły, wydawał się szczególnie ważny. Był czymś, czego nie należało ignorować. Poza tym, może w końcu dowie się czegoś o jego obawach. Skąd się wzięły, czym się wyrażają. Może nawet jak z nimi walczyć.
A potem padły kolejne słowa, na które jeden z nietoperzy pisnął cicho. Ciężko było określić w jakim tonie, ale ich oczka wyglądały na zakłopotane.
Nietoperz obtarł się łebkiem o rękę Kitka i wcisnął w nią wygodnie. Zdecydowanie wygodnie, miękko i ciepło. Kilka pozostałych przytuliło się do drugiej dłoni albo siebie nawzajem. Pozwoliły mu mówić dalej, jeśli miał ochotę. Albo potrzebę, by coś powiedzieć.
* * *
Powoli nastał wieczór. Pokój pociemniał, zalewając się przyjemnym półmrokiem, który gęstniał z godziny na godzinę, a później nawet szybciej. W mieszkaniu panowała cisza.
Łóżko było pozostawione w lekkim nieładzie, puste. Ale nie była to wina niedbałości Hektora, gdyż ten nadal spał. Nie w łóżku, a na brzegu Kitkowej kanapy, pod postacią grupki nietoperzy, które przez sen przytuliły się do siebie.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Sob Sty 13, 2024 12:23 am

Bałem się, że się wycofam, ale słowo się rzekło. Z drugiej strony kto niby byłby lepszą osobą do wysłuchania mnie, jak nie on? Chyba nie muszę być z tym wszystkim sam, chociaż dalej chcę zachować to w tajemnicy. Może to kwestia strachu, że nie będę umiał składnie opowiedzieć co się stało, bo nigdy nie musiałem nikomu tego opowiadać. On jednak opowiedział o sobie, własnymi słowami, spokojnie, więc pomimo dezaprobaty dla jego wielu zachowań, tym razem spróbuję zachować się jak on.
Nie mówiłem już nic więcej, nie czułem potrzeby, z resztą on nie mógł mi teraz odpowiedzieć, więc wolałem nie dodawać mu wątpliwości, których nie będę mógł rozwiązać przez brak pytań od niego. Po prostu dałem mu się zbliżyć, obrażając głaskami tyle nietoperków ile mogłem, ale i głaski po chwili stawały się coraz wolniejsze, aż w końcu ustały kiedy nareszcie nawiedził mnie sen. Był on zadziwiająco spokojny jak na cały chaos jaki go poprzedzał.

***

Dawno tak dobrze mi się nie spało. Sny były różne, jednak żaden nie wyrwał mnie z odpoczynku, który zakończył się dopiero gdy organizm uznał, że ma dosyć. Oddech lekko przyspieszył, serce zebrało się do mocniejszej pracy, gotowe na wyzwania dnia, czy nocy powinienem raczej powiedzieć. Zaspane oczy z kolei wylądowały na ścianie po drugiej stronie pokoju, która była ledwo widoczna i pogrążona w czerni wypalonej przez noc świecy. Nie było to jednak straszne, bo miękkie futerko pod ręką przypomniało mi, że ktoś tu ze mną jest i to w dobrym tego słowa znaczeniu.
Uśmiechnąłem się lekko, wracając myślami do słów powiedzianych porankiem. Miałem zamiar zapamiętać wszystko co mi powiedział i mam nadzieję, że kiedyś powie jeszcze więcej o ile będzie chciał, w końcu żyje trochę więcej niż ja, wspominał coś kiedyś o strychu w szkole, do tego jego samotne życie po zabiciu stwórcy. Ale to kiedyś...
Palce znów zawędrowały na jego futerko, powoli, ostrożnie, skradając się tak, żeby nie obudzić nietoperzy zbyt gwałtownym ruchem. Lekko zacząłem głaskać opuszką stworzonka, bardziej żeby umilić mu sny niż żeby wstawał. Taki z niego dobry ochroniarz, że śpi ze swoim szefem w jednym łóżku? Zaraz... Głupio mi się nagle zrobiło i dobrze, że było w pokoju ciemno. Przecież normalnie pracownicy tego nie robią, ale to kwestia tego jak nauczyliśmy się porozumiewać? Długi czas nietoperki były jedynym sposobem na bliższy kontakt, ale... Jak on to widzi? Jak ja to widzę? I przede wszystkim co w związku z tym? Czemu on się na to godzi? Nie musiał do mnie przylatywać, więc czemu? To nie pierwszy raz. Do tego nigdy nie jest skrępowany po takim zachowaniu. Czy robiąc to jako chimera też by nie miał oporów? Mógłbym go o to zapytać, ale czy wtedy nie zmieni to czegoś? Może wtedy będzie się bardziej pilnować i mniej do mnie przylatywać? Czy tego chciałem? Nie. Nie, nie chciałem, mógł mnie obsiadać ile chciał... To głupie... Strasznie głupie... Ale miłe na swój sposób. Miałem ochotę... Nie, to jeszcze głupsze. Chociaż... Wolną rękę przystawiłem do ust, dałem sobie buziaka w opuszek wskazującego palca i zaraz przyłożyłem ten sam palec do jednego z nietoperkowych czółek. Jestem najgorszym szefem na świecie, ale chyba jemu to nie przeszkadza.
Ułożyłem się wygodnie, tak samo delikatnie jak wcześniej i sięgnąłem ręką do zasłony okna nad kanapą. Odsunąłem ją odrobinę, bo chociaż była noc, to wolałem się najpierw upewnić, że nic Hektorowi nie grozi. Płynnym ruchem odsunąłem ją dalej, aby odsłonić niebo i przebijające się przez niewielkie zachmurzenie gwiazdy. Mieliśmy czas, niech się wyśpi ile potrzebuje.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Nie Sty 14, 2024 12:07 am

To był bardzo dobry dzień. Choć sny nietoperzy zwykle były ciężkie do określenia, a zwłaszcza złożenia w całość, to płynące z nich wrażenia i odczucia, to wszystko, co pozostaje później, było jak najbardziej przyjemne. Pozwoliło odpocząć. Zregenerować siły po podróży i tej dziwnej dyskusji przed snem.
Delikatny dotyk w końcu przebił się przez warstwę sennych marzeń, aż do małego łebka. Jakiś inny nietoperz strzepnął uchem i mlasnął, kolejny poruszył się żywiej, jakiś w końcu podniósł łebek i otworzył ślepia. To może nie świadczyło dobrze, ale wiele innych rzeczy mówiło jasno, że mogą spać. Cisza wokoło, znajomy zapach i ogólny spokój pozwalały się rozluźnić.
W końcu jednak najbliższy z nietoperzy ziewnął szeroko i przeciągnął skrzydła. Otrzepał łebek, podniósł wzrok na Kitka, na kotarę, którą odsunął, na gwiazdy za oknem.
A potem zaczął czyścić sobie główkę, jak to robią chomiki. Pazurki, uszka, pyszczek, znowu od początku. Trwało to zaledwie chwilę, bo szybko przypomniały sobie, że nie tak to powinno wyglądać.
Nietoperze sfrunęły z łóżka i zakręciły się po pokoju, by w końcu na samym środku zmienić postać.
Hektor przeczesał ręką włosy, choć ciężko powiedzieć, żeby były w jakimś wyjątkowym nieładzie.
— Zapowiada się niezła pogoda — skomentował swobodnie i ruszył w stronę kuchni. — Chcesz coś do picia? — zawołał jeszcze po drodze, zupełnie jakby to Kitek był u niego, a nie na odwrót.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Nie Sty 14, 2024 12:38 am

Jak gdyby nigdy nic obudził się, ziewnął, spojrzał i zaczął układać sobie futerko, tak po prostu. To był Hektor, w innej postaci, ale dalej Hektor, z całą pewnością najdziwniejszy z moich wszystkich pracowników, jakich w życiu miałem. Czasami przez to bywał straszny, ale należy mu się ulga za najdłuższy staż.
To było miłe patrzeć, jak uroczo się trzepie, przeciąga i coraz więcej ciemnych oczek zaczyna błyskać w słabym świetle gwiazd dobijających się do okna. Niechętnie oderwałem od niego spojrzenie, wracając na niebo, bo w końcu to chyba niestosowne patrzeć na to, jak się ogarnia, pomimo tego, że jakby nie patrzeć mam na nim położoną dłoń. Nie mogłem się przy tym lekko nie uśmiechać.
Spojrzałem na niego dopiero kiedy uciekł ode mnie na środek pokoju, znów jakby nic się wcześniej nie stało. Podniosłem się do siadu i spojrzałem na niego. Dalej żadnej reakcji, żadnych wyrzutów sumienia.
-Tak.-rzuciłem i musiałem odchrząknąć krótko, bo pierwsze słowa z rana po wieczornym płaczu nigdy łatwe nie są.-Herbatę poproszę.-czy mieliśmy tu coś innego do picia, no właściwie to nie.
Odprowadziłem go wzrokiem i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Miałem ochotę się położyć i leżeć dalej, szczególnie, że obiecałem co obiecałem. Może powinienem udać chorego? Nie, nie mogę, to by nie było sprawiedliwe. Westchnąłem więc i wstałem, układając kołdrę. Zerknąłem jeszcze pod łóżko na wszelki wypadek. Odsłoniłem całkowicie zasłony, a światła na ulicy przyciągnęły mój wzrok. Z należytą ostrożnością otworzyłem balkonowe drzwi i rozglądając się dookoła wyszedłem na zimne kafelki jedną nogą, później drugą. Kolejny raz rozejrzałem się dookoła. Stolik na balkonie po czterech latach deszczy, wiatru i wyspiarskiego klimatu widocznie prosił o łaskę i wyrzucenie, podobnie miało się krzesło, ale kiedyś się nimi zajmę. Jak ja lubiłem tu siadać i obserwować miasto z bezpiecznego miejsca w górze. Oparłem się o barierkę i spojrzałem w dół. Jakaś parka szła pod rękę, gdzieś w alejce ganiały się koty, z jednej z bardziej głównych ulic kawałek dalej dobiegały dźwięki muzyki, gdzieś tam w okolicy jest chyba kawiarnia otwarta to bardzo późna. Jeszcze raz spojrzałem w dół, wychylając się mocno, aby sięgnąć wzrokiem jak najdalej pod balkon. Może i nic się tam nie czai, ale kto wie? Może moglibyśmy zjeść śniadanie tutaj, chociaż balkon jest bardzo mały, nie wiem czy pomieścilibyśmy się tu z zachowaniem odpowiednich odległości. Odległość, co? Przecież ja spałem obok niego całą noc. O ile prościej by było gdybym po prostu zapytał. Ale właściwie jak? No i przecież już mówiłem o konsekwencjach, to one mnie powstrzymywały. Bez sensu to wszystko.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Wto Sty 16, 2024 12:07 am

Z lekka przechylił głowę, kiedy z gardła dhampira wydobyło się zachrypiałe "tak". To mogło coś znaczyć, a mogło też nie znaczyć nic, niektórzy tak po prostu mieli. Ale sam Kitek wydawał się wskazywać jednak na pierwszą opcję. Taki trochę niepewny. Z drugiej strony, jaki miałby być? Nie wpuszczał go na tyle czasu do swojej komnaty, a teraz spali nie tylko w jednym pokoju.
Tak czy inaczej, Hektor ruszył do kuchni, by trochę się porządzić. Wyglądał na rozluźnionego i w całkiem dobrym humorze, jego ogon swobodnie kiwał się na boki od czasu do czasu. Ale tego nikt nie mógł zobaczyć.
Był w kuchni sam i przez moment zastanawiał się, czy to dobry pomysł. Nie żeby herbata go przerosła, ale nie był pewien, gdzie co leży. Obejrzał się przez ramię, krótką chwilę rozważając zapytanie Kitka, ale szybko zrezygnował. Jeden, drugi i trzeci ślepy traf i już najważniejsze rzeczy były zlokalizowane, czajnik, szklanki, łyżeczki. Nawet cukier się znalazł zamknięty w puszce. Nic w nim chyba nie żyło, więc się nadawał. Przynajmniej dla niego. Hektor przez chwilę patrzył w puszkę na przesypujące się pod kątem kryształki, a kiedy uznał, że taka inspekcja wystarczy, poszukał cukierniczki. Jak już się bawić, to na bogato.
Niewiele było co dodać, właściwie nic, chyba że Kiti miałby miód albo coś równie trwałego.
Kiedy odezwał się czajnik, zdjął go z paleniska i zalał herbatę na stoliku. Odłożył czajnik na deskę i zastanowił się przez moment.
Jego uwagę odwróciło idące od sypialni świeże powietrze. Hektor uważnie podniósł ślepia i ruszył do pokoju.
— Co robisz? — rzucił, głównie po to, by się odezwać.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Wto Sty 16, 2024 12:23 am

Kuchnia miała wiele szafek, ale sporo z nich było pustych, w końcu nigdy nie było w nich dużo jedzenia, a to co pozostało tu przez cztery lata skończyło w śmieciach. Niech się jednak Hektor zapoznaje, bo w mojej głowie powoli rodził się plan, żeby może faktycznie raz na jakiś czas tu przyjeżdżać w ramach odpoczynku, tylko przez wczorajszą rozmowę zrodziły się we mnie wątpliwości. Muszę to wszystko przemyśleć dokładniej, czas mnie nie goni.
Wzdrygnąłem się potężnie słysząc jego pytanie, wyrywające mnie z obserwacji, aż musiałem się złapać barierki dla równowagi i otuchy. Spojrzałem za siebie i zaraz znów wślizgnąłem się do pokoju.
-Nie wiem... znaczy...-zamknąłem drzwi balkonowe, sprawdzając pociągnięciem za klamkę czy na pewno są zamknięte.-...po prostu... Patrzyłem na miasto. Z tego miejsca nikt mnie nie zabije, prawda?-zaśmiałem się niezręcznie.-No, prawie, zawsze można strzelić z pistoletu czy kuszy, na dach też można się wspiąć, w kamienicy obok jest na niego wyjście, wystarczy przeskoczyć.-przestąpiłem z nogi na nogę, trochę nie wiedząc jak poskładać odpowiedź i co ja w ogóle mówię.-Też planujemy dzisiaj wychodzić, chciałem sprawdzić czy jest bezpiecznie, jako tako.-zerknąłem na kanapę, na żyrandol, na którym była poduszka. Ale tu burdel!-Jak herbata?-dodałem szybko pytanie, trochę licząc, że jeszcze nie jest zrobiona, to bym zdążył posprzątać w pokoju.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Nie Sty 21, 2024 1:19 am

Zjeżył się cały, widząc jego reakcję i nagły chwyt na balustradzie. Byłoby bardzo głupio, gdyby tak teraz spadł i rozplaskał się na bruku. I przez moment Hektor chciał szybko do niego podlecieć, ale w tej samej niemal chwili przekonał się, że nie ma potrzeby.
Uniósł brwi na jego odpowiedź. Brzmiała nie tylko dziwnie, ale i źle. Trochę też żałował, że Kitek zamknął balkon, bo chętnie by tam postał razem z nim. Jakoś tak przyszło mu do głowy to samolubne pytanie, czy dhampir byłby tym zestresowany. Ale zaraz skupił się na rozmowie.
— No raczej nie — przyznał z lekkim uśmiechem, choć wiedział, że to nie do końca prawda. Gdyby napastnik miał celne oko i dobrej jakości broń, najlepiej kuszę, to miałby tu wiele punktów, z których mógłby Kitka zabić bez większego problemu.
Ale Tremain szybko sam na to wpadł i nawet dorzucił więcej.
— Tylko kto niby miałby to zrobić? Nikomu nie zalazłeś za skórę — odparł półżartem. Z drugiej strony trzymał ciepłą posadkę na zamku, ktoś bogaty mógłby chcieć ją przejąć. Ale raczej nie to chodziło po głowie dhampira, raczej wyglądał na zakłopotanego, a to wzbudziło ciekawość Hektora.
Lekko przechylił głowę i zakołysał ogonem, przypatrując mu się uważnie.
— Wydawało mi się, że miasto zawsze wygląda tak samo — rzucił, choć bez wielkiego przekonania, faktycznie zostawiając tu miejsce na cudzą opinię. — Em... — Pytanie o herbatę wybiło go z rytmu. — Jest... gotowa... No, chyba że chcesz czegoś dorzucać — dodał zaraz i ruszył do kuchni. — Jak spałeś? — zapytał jeszcze przez ramię i jakoś zupełnie nie skojarzył tego ze swoim niewłaściwym miejscem spania, aż nie było za późno, ale ukrył to pod ładną ignorancją wszelkich wyrzutów sumienia czy norm społecznych. Nigdy szczególnie go nie obchodziły.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Nie Sty 21, 2024 1:36 am

Śmierć szefa w takim momencie byłaby niefortunna, ale widziałem dużo niższe barierki i nie zdarzyło mi się przez nie wypaść, jeszcze. Swój balkon na szczęście dobrze znałem... cztery lata temu.
Uśmiechnąłem się zakłopotany na jego słowa.
-Oj... Było kilka osób... Głównie związanych z pracą.-cóż, przecież zdarzyło mi się to pobicie w pracy, w moim biurze, miejscu jakie zawsze było moim królestwem, bezpiecznym i poukładanym. Później i to zostało mi zabrane. Wszystko po kolei, a mieszkanie moją ostatnią ostoją, którą na razie jedynie koszmary zdołałby mi odebrać.
Ale herbata, mamy tu ważniejsze tematy do omówienia.
-Niestety nie. Lokalni może i mają swój tryb życia, ale ci co przypływają statkami żyją własnym życiem.-monotonność miasta byłaby dla mnie cudowna, ale to nie działało tutaj. Statki, artyści, występy, święta. Ciągle coś i nigdy się to nie kończy.
-Tak... znaczy, jeszcze coś dorzucę.-pokiwałem i głupio mi się zrobiło, że nagle się wstydzę ziół na uspokojenie, ale wolałem dzisiaj je wziąć, tak na wszelki wypadek. Specjalnie przed wyjazdem zrobiłem sobie od nich małą przerwę, żeby właśnie w takich sytuacjach jak dzisiejsza noc podziałały prawidłowo.
Dobrze, że przy kolejnym pytaniu Hektor znikał za rogiem, bo w jednym momencie poczułem gorąco na twarzy. Szybko przyłożyłem dłonie do policzków, chcąc je schłodzić i odegnać rumieńce.
-Dobrze... znaczy... Dobrze, po prostu... Spodziewałem się koszmarów jak zawsze. Może dopiero dzisiaj przyjdą.-mówiłem, drepcząc za nim do kuchni. No i co? Wyglądam źle. Jak coś to powiem, że to alergia od powietrza morskiego, w końcu tyle mnie tu nie było, że się odzwyczaiłem. Zniknąłem jeszcze na chwilę w holu, pociągnąłem za klamkę od drzwi wejściowych. Były zamknięte. Wyłapałem wzrokiem torbę i po chwili grzebania w niej udało mi się wydobyć woreczek z ziołami. Przekręciłem kluczyk w drzwiach, aby upewnić się, że na pewno zamek jest zamknięty.
Wróciłem do kuchni i spojrzałem na niego.
-To... Pójdziemy dzisiaj do mieszkania mojej mamy?-zapytałem nieśmiało, sięgając po herbatę, aby dosypać do niej jeszcze trochę ziół.-Później będziemy mogli pójść gdzie chcesz.-pójście tam było ważne i konieczne z dwóch powodów i oba były dla mnie niewygodne.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Pon Sty 22, 2024 1:13 am

Lekko przygryzł wargę na tę odpowiedź. Spodziewał się zaprzeczenia swojej milusiej wizji życia, ale nie aż takiego precyzyjnego i logicznego. Na takie nie był przygotowany, nie miał żadnej kontry i mógł tylko przyznać Kitkowi rację. A tego też nie chciał robić, nie w tym temacie, więc po prostu go przemilczał, ruszając do kuchni.
— Mhm... ale to też dobrze, nie? Znaczy z tym miastem. Nie można się nudzić — rzucił może trochę zbyt swobodnie w porķwnaniu do tego, jak niepokoił Tremaina temat wychodzenia na miasto i takie tam. Ale co mógł poradzić, taka już była jego natura lekkoducha.
Zniknął za rogiem kuchni, choć przez moment kusiło go, żeby się obejrzeć i zobaczyć reakcję Tremaina na to nieumyślnie niewygodne pytanie. Ale z tego samego powodu tego nie zrobił.
— To dobrze... czasem trzeba się dobrze wyspać — odparł dość lakonicznie i bez większego składu, nawet jak na siebie.
Kiedy Kiti dotarł już do kuchni, on siedział na miejscu przy oknie, zerkając na ulicę i powoli zapalające się światła w innych budynkach.
—  Jasne — odparł spokojnie, ale i ze szczyptą entuzjazmu, wracając wzrokiem do dhampira. Zakołysał ogonem. — Nikt tam nadal nie mieszka? W sensie... wiesz, minęło dużo czasu... — To chyba nie było stosowne? Czy przesadził z bezpośredniością? Lekko położył uszy po sobie. To kolejny raz, kiedy rzucił coś, co chyba powinien przemyśleć, a jeszcze nawet nie mieli północy.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Pon Sty 22, 2024 1:38 am

Czy to dobrze? Zacisnąłem usta, zaraz uśmiechając się z lekkim przygnębieniem, ale starałem się ukryć to i wyglądać względnie szczerze.
-Tak... owszem-to, że nie lubię miasta, nie lubię wychodzenia z domu, nie znaczy, że ktoś inny na tym nie skorzysta. Większość ludzi właśnie zdawała się lubić takie drobne zmiany, więc nie będę mówić, że to coś złego. Z resztą on też chybaby polubił ten aspekt miasta, nie będę go od razu ścinać w ten sposób.
Hektor siedział przy oknie, a ja po chwili namysłu, z lekkim wahaniem usiadłem na miejscu przy brzegu. Nogi przy sobie, filiżanka blisko. I dopadły mnie rozterki ponownie beznadziejne. Co by się stało gdybym siadł bliżej? Co by się stało gdybym go trącił przypadkiem nogą? Spaliśmy razem, więc co to niby za problem. Spaliśmy razem... To brzmi źle... Ale spanie przy nim było takie dobre, zero koszmarów, zero strachu. Małe, puchate zapewnienie, że nawet jak coś pójdzie nie tak, to wszystko będzie w porządku.
Spojrzałem na niego gdy padło pytanie, które wbrew pozorom nie było uznawane przeze mnie za niestosowne. Owszem po pogrzebie mamy nie minął nawet dzień, a mnie już w mieście nie było, ale...
-Nie. Opłacałem rachunki, więc o ile nikt się tam nie włamał, to nikt tam nie mieszka.-zacisnąłem dłonie na filiżance i uniosłem ją trochę, nie mogąc się zdecydować czy ryzykować poparzenie ust, czy jeszcze poczekać.-Ale chyba chcę sprzedać jej mieszkanie...-dodałem ciszej, speszony z wyrzutami sumienia, że mówię takie straszne rzeczy.-Nie lubię tamtej okolicy.-dodałem ciszej, w końcu upijając łyk herbaty. Mogłaby być zimniejsza, żebym mógł ją wypić na raz i się uspokoić.-Teraz to zastanawiam się czy w ogóle lubię to miasto.-dorzuciłem po chwili namysłu.-Ale ja chyba nie lubię żadnego miasta, ani wsi. Mój pokój mi chyba tylko pasuje, ale i nawet on nie zawsze.-zaśmiałem się cicho i z żalem do siebie, zaraz reflektując się, że zbędne smutki znów wychodzą na wierzch.-Przepraszam.-rzuciłem, ponownie chowając się za krawędzią filiżanki i herbacianej pary.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Pon Sty 22, 2024 9:51 am

Kitek nie brzmiał zbyt przekonywująco, choć gdyby go nie znał, uwierzyłby, że się z nim zgadza. Tak to jednak wyglądało trochę inaczej, na swój sposób było to pytanie-pułapka, które miało mu nakreślić bardziej konkretny stosunek dhampira do miejskiego zgiełku. Hektor zakładał, że wystarczy odwrócić sens odpowiedzi, ale dostał odpowiedź bardzo ogólną. Czy to znaczyło, że Tremain nie lubił tego ani trochę? To nawet możliwe.
Nie patrzył raczej na niego, słysząc dobrze, że usiadł przy stole. Wczoraj tego nie zrobił, więc co się zmieniło? Jakby nie spojrzeć, to całkiem sporo, w drobnych detalach, ale jednak. Kiti był jak powoli oswajany jelonek. Nie patrzył na niego tak od razu, by go z krzesła nie spłoszyć.
Dopiero kiedy padła odpowiedź, z powrotem zwrócił ślepia na towarzysza i aż uniósł brwi w zdziwieniu. Przez cztery lata płacił rachunki za mieszkanie, w którym nie mieszkał... w którym nikt nie mieszkał, co najwyżej wspomnienie.
Nie przerywał mu, chcąc wysłuchać najpierw wszystkiego.
— Za co? — rzucił retorycznie na przeprosiny i kiwnął ogonem. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech na potwierdzenie, że nie miał absolutnie nic do słuchania jego smutków. — Tobie to by się przydało mieszkać na odludziu — zaśmiał się cicho, by za moment jednak podjąć temat bardziej na poważnie. — Sprzedaż to raczej dobry pomysł. Takie mieszkanie to... to nie pamiątka. To bardziej jak trzymanie szafy po babci. Z początku szkoda wyrzucić, a po latach orientujesz się, że na cholerę ci dodatkowa szafa. Poza tym, nieużywane w końcu zniszczeje, a ty... będziesz się czuł przywiązany do miasta, którego nienawidzisz — wymruczał i choć babcina szafa brzmiała jak intuicyjne porównanie, to kolejne słowa zdawały się mieć znacznie więcej źródeł w jego własnym doświadczeniu.
Upił herbaty i zerknął znów na Kitka. Może to i dobrze, że nie dało się pić wszystkiego naraz, taka nagła dawka ziółek, pewnie na nerwy, nie brzmiała zbyt zdrowo.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Pon Sty 22, 2024 11:08 am

Z upływem czasu wszystko się zmienia, chciałbym, żeby tak nie było, ale z drugiej strony to dawało nadzieję, że to co złe, też się w końcu zmieni. Dobijało mnie na swój sposób to, że mam wieczność o ile nic mi się nie stanie. Normalnie czekałbym go śmierci, jeszcze kilkadziesiąt lat stresu, jeszcze kilkanaście, jeszcze kilka. A tak? Beznadziejna mi się przyszłość rysuje.
Przerzuciłem wzrok z blatu stołu na Hektora kiedy ten się lekko poruszył i spojrzał na mnie i zadał pytanie. Otworzyłem usta, ale nie mogłem się zdecydować na odpowiedź. Przepraszam, za smutki i niszczenie atmosfery? Przepraszam zapobiegawczo gdybym miał go jednak zirytować swoją gadaniną? Przepraszam, że musi słuchać, chociaż nie chce? A... A może chce...? Sam już nie wiem, nigdy nic złego nie mówił kiedy się żaliłem.
Uśmiechnąłem się smutno. Czy naprawdę odludzie jest miejscem dla mnie? Chyba i dla mnie i dla innych byłoby to na rękę? Ja bym się nie stresował, a oni nie musieliby się zastanawiać co znów zrobili nie tak. Kiedyś się nie bałem. Kiedyś było dużo łatwiej.
Patrzyłem na niego, w końcu uciekając wzrokiem na stół gdy mówił. Szafa po babci? To mieszkanie mojej mamy, spędziliśmy tam masę czasu, wiele cudownych chwil, tam mnie zawsze pocieszała, tam szyliśmy razem, a teraz? Teraz nie żyje i pozostały wspomnienia obciążane opłatami i kurzem. Do tego ten widok z okna... Wahałem się, ale Hektor miał rację. Na pewno zostawię sobie coś po niej, może książkę z jej projektami, w którą włożyła całą duszę. A z mieszkania niech skorzysta ktoś kto go potrzebuje, chętnych do mieszkania w stolicy zawsze jest masa.
Ostatnie słowa znów wróciły do tematu miasta, a ja znów zacisnąłem usta, myśląc chwilę.
-Lubiłem to miasto.-powiedziałem w końcu, chyba po to żeby zaprzeczyć, że nienawidzę Selinday, albo że faktycznie odludzie to moje przeznaczenie. Kiedyś było tu wszystko czego potrzebowałem, wszystko było pod ręką, tyle możliwości, dobre zarobki, festyny, imprezy, biblioteki z rzadkimi książkami, materiały ze wszystkich stron świata. Było tu wszystko, niestety zarówno to co i złe.
-Wiesz... Raz zabiłem tu mojego kota...-rzuciłem kolejną zupełnie przypadkową myśl kiedy wskazywałem na ziemię niedaleko nas. Nie powinienem był tego mówić, w ogóle nic nie powinienem był mówić. Już na zamku lepiej by było gdybym siedział cicho i nie proponował wyjazdu.-Umarłem i jak się obudziłem byłem zbyt głodny, nawet nie wiedziałem, co łapię w ręce. Zawsze później się bałem, że Łosiowi też to zrobię.-wyjaśniłem ciszej, czując jak jestem okropnym człowiekiem, bo jestem. Czemu Hektor ze mną w ogóle wytrzymuje? Z drugiej strony jeśli miałby mnie zostawić, to teraz chyba jest dobry moment. Znam to miasto, może jakbym się bardzo postarał to bym dał radę wyjść sam z mieszkania? To miał być relaksujący wyjazd na ogarnięcie starych spraw, a zmienia się to w męczarnię, w której Hektor dokłada mi dodatkowych dylematów i myśli, tylko nie wiem czy robi to celowo, czy nie. Odstawiłem herbatę, oparłem się łokciami o stół i wsparłem głowę na dłoniach w załamanym geście. Jestem zmęczony i nie sprawdziłem okien w kuchni.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Wto Sty 23, 2024 12:04 am

Widział drobne zmiany na twarzy Kitka. Starał się je śledzić na bieżąco i wyłapywać, kiedy powie coś nie tak, choć nie było to proste. Z drugiej strony, miał wrażenie, że cała ta rozmowa mogła pójść o wiele gorzej, więc może nie musi się już tak pilnować. Może już instynktownie wie, czego nie należy mówić i choć mogło to brzmieć źle, to jakoś wcale nie brzmiało. Było nawet ekscytujące.
W każdym razie, mówił, a potem Kiti rzucił coś, czego nie przewidział za bardzo. Lubił to miasto? To znaczy, tak, to całkiem możliwe, każdy kiedyś lubił jakieś miejsce, niezależnie od tego, co stało się potem. A jednak nie spodziewał się tego typu wspominek.
— Lubiłeś — podkreślił cicho ten czas przeszły i chciał coś dodać, ale zrezygnował. Zamiast tego upił herbaty.
Podniósł znowu na niego wzrok, kiedy rzucił kolejną niespodzianką. I brzmiało to na tyle dziwacznie w jego wykonaniu, że nawet w pierwszej chwili nie skomentował. Popatrzył za jego palcem na podłogę. Tutaj? Ale to nie wyjaśniało, dlaczego... I ciężko mu było sobie wyobrazić tę sytuację. Za chwilę jednak wrócił uwagą do herbaty, słuchając całej historii. Zwięzłej, ale wymownej. Uszy chimery opadły do tyłu, a on sam przeniósł wzrok na okno.
— Głód to najbardziej irytująca słabość... i nie trzeba być wampirem, żeby się tego dowiedzieć — przyznał cicho, aż za moment skupił wzrok na ledwie widocznym odbiciu w szybie. Obejrzał się na towarzysza z zaniepokojeniem. I nic dziwnego, jego załamana postawa na moment odebrała mu słowa. — Kiti?... — Zrobił coś nie tak? Powiedział? Tremain o czymś sobie przypomniał i było na to za późno? Nie miał pojęcia, a ogólna atmosfera przez cały ranek nie pomagała. Nawet nie był już teraz pewien, czy chciał wiedzieć.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Wto Sty 23, 2024 1:42 am

Gdybym wiedział jak wiele mu w życiu mieszam, na jak wiele rzeczy musi świadomie czy nieświadomie zwracać uwagę. Może powinienem to zobaczyć, w końcu z czasem on mnie zdecydowanie mniej stresuje. Kwestia przyzwyczajenia, owszem, ale i tego, ze dopasowywał swoje zachowania. Czy na tym polega relacja? Z resztą co ja wiem o relacjach. Choć... Patrząc na niego on też nie miał zbyt dobrych ich przykładów.
Pokiwałem mu nieznacznie głową. Lubiłem, dopóki wszystko się nie posypało bez perspektyw na poprawę.
Kolejna głupia myśl uciekła mi przez usta pozostawiając zadanie zareagowania dla Hektora. Co miał zrobić z ta informacją? Do czego mu ona potrzebna? Wiedziałem do czego. Do niczego. Na spokojnie. Musze nad sobą zapanować, chociaż trochę. Głód szczęśliwie nie nawiedzał mnie tak często jak jego. Właśnie, będę musiał zadbać o jedzenie jak tutaj będziemy. Ciekawe czy rzeźnik mnie rozpozna, czy on w ogóle żyje. Sam już nie wiedziałem jak to wszystko ogarnąć.
Oparłem się na rękach, para herbaty unosiła się do góry, a ja miałem tyle do zrobienia, z czego Hektor będzie musiał albo czekać aż zrobię wszystko, albo będzie musiał mi pomóc, nie nie pomoże mi, nie chcę żeby pomagał, w końcu to moje problemy.
-Słucham?-powiedziałem sam nie wiem czy spokojnie czy zwyczajnie ciszej niż myślałem. Powinienem na niego spojrzeć. Nie dałem mu zbytniego czasu na zadanie pytania, bo okna czekały. Wstałem od stołu, spojrzałem po ścianach i zaraz usiadłem znów na swoim miejscu. On usłyszałby motyla. Wiem, że by usłyszał. To jego praca, ale jest na urlopie... Na czym on jest?-Musimy się powoli zbierać.-powiedziałem w końcu, patrząc na niego. Nie mamy dużo czasu, słońce nas ogranicza. Jeśli nie chcemy nocować w mieszkaniu mamy, musimy się uwijać, nie dam mu się spalić, chociaż wpływ na to mam i tak znikomy. Płaszcz, muszę wziąć płaszcz. Spódnica byłaby lepsza, ale wtedy na pewno sobie coś o mnie pomyśli, a może i nie... Chociaż... Stresowałem się tym, że nie wiem co powie, czy powie cokolwiek. Teraz czułem, że nie znam go od tej strony.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Nie Sty 28, 2024 1:37 am

Zadał pytanie, które w zasadzie takowym nie było. Chciał po prostu zwrócić jego uwagę, przerwać to dziwne milczenie i stan, w jaki wpadł dhampir. Wyglądał niepokojąco, jakby przytłoczyły go myśli, których Hektor nie znał, a których być może i tak już nie pozna. Może też takie, które pozostawały kompletnie bez pokrycia w rzeczywistości, co chyba niespecjalnie by go dziwiło. W pewnych przypadkach.
Ale Kiti zbyt dosłownie potraktował to pytanie, przez co rogaty przez chwilę nie wiedział, co zrobić i co powiedzieć. Nie było gu czego słuchać, niczego nie planował. I też nie powinno to być dla niego problemem, przecież robił w życiu tyle nieplanowanych rzeczy. A jednak było. Nie miał pojęcia, co chciałby usłyszeć Kitek. Ani nawet, co on chciałby mu powiedzieć, nagle wszystko wydało się głupie.
A potem właściwa chwila minęła. Tremain wstał, a wzrok chimery powiódł za nim. Niedaleko, w zasadzie najwyżej pół kroku i z powrotem. Atmosfera niepewności jakby zgęstniała. Hektor lekko pochylił uszy z wahaniem, ale w końcu padła decyzja.
— Dobra, to... może pójdę się ubrać. Znaczy pierwszy — wymruczał, ignorując konwenanse czy co tam powinno ich ustawić w odwrotnej kolejności. Miał wrażenie, że potrzebował wyjść z kuchni, więc jeśli Tremain nie protestował, to wstał i szybko odszukał ubrania, by zaszyć się w łazience.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Nie Sty 28, 2024 2:17 am

Nagle zrobiło się dziwnie. Czy to moja wina? Zazwyczaj jest to moja wina, ale przecież to Hektor. Nie raz widział mnie w takiej sytuacji, nie raz sobie z nią radził lepiej niż ja. Zawsze byłem zły na jego lekkość i naiwność, ale w chwilach takich jak ta cieszę się, że wiele rzeczy spływa po nim, jak po kaczce. Nie wraca o staroci, nie naciska na rozmowy, wyjaśnienia. Stało się, to się stało i trzeba iść dalej. Chociaż wiem, że też czasami gryzie się z myślami. Jakąś jednak wyrobiłem w sobie pewność, że wywołana niezręczność nie sprawi problemów naszej relacji i nie zniszczy naszych planów na wyjście z mieszkania.
Hektor o nic nie dopytywał, a ja na sekundę zgubiłem się w swoich myślach, zamiarach, obawach i pomysłach. Chciałem zrobić wiele, a mogłem mało, części rzeczy robić nie muszę, bo mam jego obok.
Patrzyłem na niego, gdy przytaknął mojej decyzji, na co pokiwałem mu głową.
-Jasne... To ja... poczekam.-odpowiedziałem mu, posyłając mu trochę niepewny uśmiech. No przecież on nie idzie daleko, z resztą przed spaniem dokładnie to samo zrobił. Oddychaj i tyle. Powinienem coś zrobić, a nie siedzieć tam bezczynnie.
Kiedy zniknął w łazience zerknąłem na to okno, którego nie sprawdziłem. Powinienem je sprawdzić, ale on przy nim siedział. To jakby go pilnował, a teraz pies obronny poszedł się szykować. Dom nie jest pilnowany. Uśmiechnąłem się do siebie w myślach. W śnie też pilnowany nie był. Czy Hektor naprawdę by usłyszał motyla w czasie snu? Sam już nie wiem.
Zerknąłem na okno, zebrałem kubki z herbatą i poszedłem do zlewu je opłukać. Spojrzałem jeszcze raz na okno. No przecież Hektor by usłyszał, tak? Chyba tak. Zacząłem myć naczynia, czując dziwne napięcie. Przecież to moje mieszkanie, powinienem się tu czuć dobrze, a teraz zastanawiam się co jest problemem. Faktycznie nienawidzę tego miasta? Na zamku też mi sie nie podoba. Odludzie, jak mówi Hektor? Możliwe, ale po co on byłby wtedy przy mnie, żeby chronić mnie przed czym, jak nikogo obok nie będzie? Odstawiłem szklanki do wyschnięcia i spojrzałem znów na okno. Byłem zły na siebie. To moje mieszkanie, powinienem się tu czuć dobrze.
Zacisnąłem dłonie na blacie i odepchnąłem się od niego bojowo, a waleczny nastrój tak szybko, jak się pojawił, tak szybko zgasł. No i co ja zrobiłbym bez niego? Skąd ten stres? W drugim pokoju nikogo nie ma. Co to za urojenia? To te zioła? Nie, przecież używam ich regularnie. Znów do głowy przyszły myśli oskarżające Hektora o udawanie, o paskudne plany. Jakby mi siedział teraz chmarą na ramieniu, to takie myśli nawet by mi do głowy nie przyszły.
Może ja faktycznie nienawidzę tego wszystkiego? Może za bardzo wybiegam myślami w przyszłość, ale znajdę powód, żeby Hektor był przy mnie nawet jak będę miał mieszkać na odludziu. Tylko jak będę mu płacić? Coś wymyślę, na spokojnie, w końcu wypiłem relaksujące zioła, powinny działać.
Wyprostowałem się, nawet nie wiedząc kiedy pochyliłem się wspierając dłonie na udach. Oddychaj. W końcu idę dzisiaj na swój własny grób, muszę wyglądać reprezentatywnie.
Zajrzałem nieśmiało do sypialni, oceniłem ją od sufitu przez ściany po balkon i przestrzeń pod łóżkiem. Czysto. Wszedłem do pokoju, dotarłem do szafy, otwierając ją powoli. Nikogo w niej nie było, na szczęście. Zacząłem przeglądać swoje stare ubrania. Sukienki, spódnice, bielizna, oj... jak za nią tęskniłem, ale dzisiaj nie ten dzień, z resztą... Wepchnąłem ją głębiej w tył szuflady, żeby brońcie bogowie Hektor jej przypadkiem nie znalazł. Gdyby ją znalazł, to nie zwolniłbym go, ale sam zrzekł się tytułu szefa.
W końcu stanąłem na środku kuchni z zestawem ubrań. Prosta czerń z białą koszulą, zwykłe, eleganckie, sprawdzone. Czy to będzie moje oficjalne pogodzenie się z sytuacją? Nigdy. Co mu powiem? Czy będzie się dopytywać? Zawsze bałem się chodzić przy tamtej alejce, omijałem ją szerokim łukiem, wybierałem inną trasę, a mimo to dalej dobrze pamiętałem jak wyglądała, jak ustawione były śmietniki, skrzynie. Jak bardzo się zmieniła i zapomniała o mnie? Bo ja o niej nie zapomniałem, ani trochę, choć Hektor nie ułatwiał mi tego rzucaniem we mnie świeczkami i świeceniem słodkimi czarnymi oczętami.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Hektor Nie Sty 28, 2024 9:41 pm

Jego zestaw ubrań nie różnił się szczególnie od tego, co zwykł nosić na co dzień. Czyli też do pracy, dla Hektora nie było tu wielkiej różnicy. Choć wyglądał na rozluźnionego i nieprzejętego, musiał być wciąż czujny, wciąż gotowy. O ile pierwsze zależało tylko od niego, o tyle do drugiego trzeba było być odpowiednio przyszykowanym. Poniekąd dlatego nie lubił wielkich przyjęć. Konwenanse i praktyczność nie szły ze sobą w parze.
Nie guzdrał się za bardzo, ale też jakoś szczególnie nie spieszył. Nawet zdążył poprawić włosy i zapleść je na tyle wygodnie, by nie przeszkadzały. Wyszedł z łazienki i skierował się do ich bagażu w sypialni, a konkretniej swojego, by przypasać broń. Miecz i pistolet, poten sztylet bardziej na udzie, kolejny nóż schowany za owijką pęciny, na ramionach karwasze z ostrzami. Co prawda nawet bez tego jako hybryda był nieźle uzbrojony, ale wolał bardziej finezyjne rozwiązania.
— Jak dla mnie to... możemy ruszać — rzucił, wracając do kuchni, niezależnie czy Kitek był tam czy już w łazience. I ciężko powiedzieć, czy to dobrze czy źle, że nie znał myśli dhampira.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Kitikulu Nie Sty 28, 2024 11:08 pm

Hektor wrócił do pokoju, a ja stałem, jak ta owcza sierotka czekając na swoją kolej. Łazienka była sprawdzona, nikogo w niej nie było oprócz mnie, więc korzystałem z czasu jaki został mi dany. Długo poprawiałem ubranie, żeby wszystko leżało jak powinno, idealnie, równo, wszystkie guziki dopięte, koszule wsadzona w spodnie. Jedna warstwa, czułem się z tym paskudnie. Spódnica na to byłaby lepsza i nie chodzi tu o zimno. Rozczesane włosy ułożyłem sobie bezpiecznie na ramionach i spojrzałem na siebie w lustrze. Wyglądałem źle, ale chociaż sińce przed oczyma miałem nieco mniejsze niż normalnie. Odetchnąłem głębiej. Będzie dobrze.
Wyszedłem z łazienki i poszedłem do pokoju. Stres trochę ze mnie wyparował, a widok uzbrojonego Hektora, na którym zawiesiłem na kilka sekund wzrok sprawił, że podróż na miasto wydawała się choć odrobinę bardziej znośna. Zacisnąłem usta myśląc o tym wszystkim. On będzie obok mnie i powiem mu co będzie chciał wiedzieć, w końcu to pomoże mu mnie chronić. Dobre postanowienie, pytanie na ile dam rade je spełnić.
Podszedłem do swoich rzeczy, wydobyłem z nich otrzymane kiedyś przez niego rękawiczki i sztylet, który przypiąłem do paska, zaraz zakrywając bo ciemnym płaszczem. Zacisnąłem dłoń na dłoni, męcząc palce w niekontrolowany sposób.
-To idziemy.-zarządziłem, choć w środku byłem cały niepewny.-Zaraz, czekaj.-no jednak nie mogłem się powstrzymać. Przeleciałem dom dookoła, sprawdziłem każde okno, drzwi balkonowe, zasłoniłem zasłony, żeby włamywacz wspinający się po ścianie nie mógł określić czy w mieszkaniu ktoś jest czy nie, szczególnie, że nie gasiłem też świec. Dopiero kiedy wszystko było sprawdzone, znów zawitałem w holu i spojrzałem na moją chimerę trochę spłoszony.
-Idziemy.-oficjalne i ostateczne zarządzenie zostało rzucone i po chwili szedłem u jego boku ulicami, które tyle razy pojawiały się w moich koszmarach. Teraz nie były już aż tak straszne jak gdy szedłem nimi samotnie.

Z/T

Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Isarbaili 4/12 - Page 3 Empty Re: Isarbaili 4/12

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach