Wielka Sala

5 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Czw Wrz 16, 2021 8:23 am

Sam Cerbin nie znał się przesadnie na modzie, lecz krój Adelairy świetnie pasował do niego, przez co tworzyli dosyć krwawy duet, lecz chyba o to chodzi, aby się wyróżniać. I chyba podziałało, bo prędko został odnaleziony przez swoją podopieczną, jeśli tak mógł ją nazwać. Jego ślepia zaczęły biec w poszukiwaniu źródła szeptu, ale Baqara okazała się bardziej go zaskoczyć, gdy zjawiła się tuż przed nim i objęła go za szyję. Wstępne zaskoczenie, szybko ustąpiło szerokiemu uśmiechowi, oraz odpowiedzi, w postaci ułożenia dłoń na jej talii.
-Wzajemnie cieszysz oczy, Baqaro.- Odparł, by za chwilę puścić ją, kiedy sama uczyniła podobnie. Szczerze, nie spodziewał się nikogo postronnego, kto podszedłby do niego przyjaźnie. -Nuda, to największa bolączka, coś o tym wiem.- Skierował wzrok na swoją narzeczoną, zakładając ręce za plecy. -Adelaira Melitie Oligarchii, moja narzeczona i siostra Altaira. A to, Baqara... ale chyba nie muszę pań specjalnie przedstawiać.- Zerknął to na jedną i drugą, aż Baqara oświadczyła o swoich dalszych planach działania, na co uniósł lewy kącik ust w górę. -Sądzę, że to nie będą długie poszukiwania. Do zobaczenia.
Kiwnął jej głową, odprowadzając ją kawałek wzrokiem, by zaraz zauważyć, że król rozpoczął taniec z Mallery. Wybór był tak samo oczywisty, jak i też nie.
Dlatego zaraz wysunął rękę w stronę Adel.
-Czy zechcesz, Pani, sprawić mi tą przyjemność?
Spytał, ze swoim diabelskim uśmiechem, zwiastującym jak kłopotliwy to może być z niego dżentelmen, a którego od tak dawno nie widać było na jego twarzy. Amenadiel czuł się znów w formie, nie dręczył go bowiem żaden koszmar, odkąd Adelaira zasypiała w jego komnacie. Tak też, zaraz z pewnością dołączyli do reszty, by rozpocząć domino, pary za parą, która zagościła na parkiet.

Zaś w poszukiwaniach Baqary, okazał się być sprytniejszy Altair, który zatrzymał się na moment, gdy dostrzegł ją oddalającą się od jego siostry i przyszłego szwagra. Chciał iść przed siebie, złapać ją po drodze, lecz tańce się rozpoczęły i został od niej odcięty. Niestrudzony tym draculeta zaczął robił koło, wymijając tych nietańczących obserwatorów. Chwilę mu zajęło, aby znowu dostrzec hybrydkę, którą z uśmiechem, zaszedł zza pleców, gdy jeszcze niczego nie była świadoma.
-Wyglądasz jeszcze piękniej, niż na próbnym balu.- Odezwał się, spoglądając po jej sukni, a zaraz w jej oczy, kiedy ta tylko odwróciła się w jego stronę. -Ja zapewne ciut gorzej się trzymam.- Wyszczerzył kły, odkrywając swoją opaskę, po przez przeczesanie kosmyków grzywki. -Tęskniłem…
Dodał już nieco ciszej, ale nie tak, by muzyka go zagłuszyła. Nie był pewien co mógł zrobić, przytulić ją, trzymać dystans, zaprosić do tańca, czy jak. Długo go nie było, nie był pewny co sobie myślała teraz. A może nawet miała własnego partnera? To byłoby niezręczne.

W rytm muzyki wsłuchiwał się Agarthamaalar, którego bursztynowe oczy błysnęły, mogąc przyglądać się pierwszym krokom tanecznym. To zabawne, ale nigdy nie nauczył się tańczyć, nawet intuicyjnie wyszedłby śmiesznie.
Oparł się plecami o ścianę, zostawiając te szaszłyki w spokoju i założył ręce na piersi, doglądając sytuacji. Swoją drogą, dużo tu Pomiotów. Ale gdzie kapitan, Lisollette? Z tego co wiedział, była tutejszą mieszkanką. Tak, czy inaczej, bardziej interesujące było zestawienie pierwszej pary. Caroline, krawcowa, która zadbała o jego ubiór, oraz monarcha. To się prosiło na niezły dramat, ale wątpił, aby to był taki banał.

Caroline uśmiechała się cały czas, dotrzymując królowi dystyngowanemu i płynnemu kroku, wpatrując się w jego oczy, skoro sam nimi nigdzie nie zbiegał. Cieszyła się, że mogła pomóc Kiliemu, gdy był w potrzebie. Rozumiała, że nie była partnerką o której marzył, ale nie przeszkadzało jej to, aby był choć trochę zadowolony. W końcu, miało w sobie to coś wyjątkowego. Od ich pierwszej randki na adrenskiej promenadzie, przez pusty zamek, po jego koronację. Była tego świadkiem, jak wiele osiągnął. I chyba była mu wdzięczna, że choć zawsze stała gdzieś z boku, mogła być tego częścią.
Gdy w sali rozbrzmiały kroki wielu par, a ich powoli się kończyły, rudowłosa odsunęła się łagodnie, chwytając skrawki swojej zielonej sukni, by dygnąć przed nim, z opuszczoną głową.
-Dziękuję za taniec, Wasza Wysokość.
W końcu, był już wolny, a obowiązek został odbębniony.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Czw Wrz 16, 2021 1:26 pm

Przedstawiać nas nie musiał, ale miło, że to zrobił, dzięki temu nie była to interakcja tylko między mną, a nim, a między nasza trójką, a to dużo lepiej. Nie chcemy, żeby Adelaira poczuła się odepchnięta na bok, nawet przez taki krótki okres czasu.
W końcu jednak odeszłam, zostawiając ich sobie i stanęłam w bezpiecznym miejscu, wypatrując mojego drakulety. Ludzie ruszali do tańca, a ja stałam i stałam. Moje czekanie się jednak opłaciło. Wzdrygnęłam się słysząc nagle głos, tak blisko mnie, jednak po kręgosłupie przeszyły mi też przyjemne dreszczyki, gdy poznałam kto do mnie mówi. Może mnie tak miło zaskakiwać codziennie. Szybko obróciłam się przodem do niego i wtedy na nowo nie wiedziałam na czym zawiesić spojrzenie. To był on, Altair, wystrojony elegancko i nie ma oka? Nie wiedziałam przez chwilę co zrobić. Czy go pytać, czy rozmawiać, czy go ciągnąć na parkiet. On sam też nie bardzo mi w tym pomagał, bo nie podjął żadnego działania, czekając za pewne na mój ruch.
-Altair...-wyszeptałam pod nosem jego imię, czując, jak przyjemnie mi się przez to robi. Zrobiłam krok w przód i chwyciłam go chciwie w objęcia, przytulając do siebie z taką ilością miłości, z jaką tylko mogłam to zrobić.-Ja też tęskniłam. Martwiłam się, nie dawałeś znaku życia, nie pisałeś.-i wiem, że dochodziły do zamku jakieś informacje, ale co innego czytać raport, a co innego dostać osobisty list upewniający, że wszystko w porządku. Westchnęłam głęboko z ulgą, ściskając go mocniej. Mało mi było tego typu kontaktów z innymi, a że chłopak mnie nimi narozpieszczał, to teraz czułam wielki niedosyt. W końcu jednak dałam mu wolność, chociaż dłonie dalej miałam na jego ramionach. Objęłam go delikatnie za szczękę i przeczesałam mu włosy, żeby przyjrzeć się opasce na oko. Raczej nie nosiłby tego gdyby nie był tam ranny, prawda? Przesunęłam kciukiem po jego policzku i uśmiechnęłam się na nowo, patrząc mu w to jedno ślepie, jakie mi pozostało. Później go zapytam, co się stało, teraz to nie jest ważne, chcę z nim spędzić czas. Cofnęłam się o krok, ukłoniłam się delikatnie, wystawiając dłoń przed siebie.
-Można Pana prosić do tańca?-obdarzyłam go czarującym uśmiechem, mając nadzieję, że nie odmówi. Ćwiczyliśmy taniec samotnie, więc teraz czas się pochwalić wszystkim, co umiemy. Nie jest to wiele, ale zawsze coś. Jeśli się zgodził, to chwyciłam go za rękę i pociągnęłam to jakiegoś wolnego miejsca, gdzie będziemy mogli się swobodnie bujać. Odgarnęłam mu włosy z ramienia i ułożyłam tam dłoń, przesuwając czule palcami po materiale jego stroju.-Pięknie wyglądasz.-na co dzień też wygląda pięknie, ale czułam, że bardzo się starał na tę uroczystość, więc pewnie liczy ja kilka komplementów.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Czw Wrz 16, 2021 6:00 pm

  Uwaga Adelairy bardzo szybko ponownie skupiła się na najbliższym otoczeniu, kiedy zbliżyła się do nich kopytna kobieta. Zaskakujące nieco, jak skromnie była ubrana, ale miało to w sobie pewien urok, takie osoby bardzo często postrzegając same siebie jako wystarczającą ozdobę, a to świadczyło o pewności siebie. Tej znacznie lepszej. Jednak myśli o tym szybko zniknęły, a brwi Oligarchii drgnęły delikatnie, kiedy Baqara przytuliła Cerbina. To było tak niespodziewane i niezwykłe, że dopiero za moment rozważyła to, czy należy ją zrugać za ten gest. Jednak nie, wiedziała, kim jest, wiedziała, co widzi, mogła z czystym sumieniem przejść do ich krótkiej rozmowy.
  — Miło cię w końcu poznać, Baqaro — odparła na przedstawienie ich sobie, wodząc po twarzy hybrydy łagodnym spojrzeniem. Była w bardzo dobrym humorze i mało co mogłoby go teraz zepsuć, nawet gdyby chciało. — Miłej zabawy — rzuciła, kiedy kobieta postanowiła się ulotnić tak szybko, jak i się pojawiła.
  Taniec się rozpoczął, a ona zaraz przeniosła wzrok na Cerbina, słysząc propozycję, której nie sposób było odmówić. Skinęła delikatnie głową i podała mu dłoń, by dać się zaprowadzić ku środkowi i zbierającym się innym parom. Na jej twarzy również zjawił się zaczepny uśmiech, jakby delikatniejsza wersja śpiącego w białowłosym demona.
  — Długo czekałam na taki wieczór — wymruczała, obracając się z nim lekko, a jej ciemna suknia przy każdym piruecie delikatnie obijała się o nogi Cerbina. — Można się poczuć beztrosko...

  Jej uśmiech był uroczy. Taki niewinny i pozbawiony wszelkich zbędnych przekazów. Chyba właśnie to było najbardziej wyjątkowe w Caroline, ta prostota, której człowiek chciał zawierzyć i odwdzięczyć się tym samym. Nie wątpił, że mu pomoże, nawet jeśli dla bardziej zorientowanych mogło to nasunąć niestosowne myśli. Tym bardziej nie zamierzał dawać im powodów do ich kontynuowania. Ale i tak pewnie widok króla i krawcowej pozostanie na długo w ich pamięci. I dobrze. Była tu jedną z pierwszych osób, była swoistym motorem ich działań na samym początku i zdecydowanie zasługiwała, by dostać swoją chwilę w tej historii. Nawet jeśli to znów on miał grać główną rolę. Przez chwilę nawet czuł się z tym niezręcznie, jakby miał ją wykorzystać do zrobienia dobrego wrażenia, a potem znów odsunąć na bok. Ale tak naprawdę odsunął dużo wcześniej, kiedy myśli o wojnie i tronie zrobiły się jak najbardziej poważne i kiedy lepiej poznał ją samą. Jak na ironię jej wyjątkowa natura, która początkowo przykuła uwagę Falone'a, była tego główną przyczyną. Znał dobrze dwór, znał świat, w jaki chciał się znów wepchnąć i nie był to świat dla niej, nawet gdyby z czasem miał tego zapragnąć. Stłamsiłby ją albo zmienił, a tego Killian nie chciał oglądać. Nie po tym, jak starał się ją ochronić.
  W głowie stanęło mu wspomnienie, kiedy to legł na podłodze sypialni, a Mallery próbowała nastraszyć go wyszczerzonymi kłami. Uśmiechnął się ciepło do tego obrazka. Może kiedyś jeszcze znajdzie rolę bardziej zauważalną niż krawcowa okazyjnie rozwiązująca dworskie zagadki, a może na zawsze zostanie doceniona tylko przez tych, którzy umieją patrzeć. To chyba nie było aż takie ważne.
  Zatrzymali się w końcu, a on odpowiedział ukłonem na jej dygnięcie.
  — I ja dziękuję, pani — odparł, by spokojnie usunąć się z kręgu tańczących i im nie przeszkadzać zajmowaniem miejsca. Chciałby, aby była kimś więcej. Niekoniecznie dla niego, bo i tak była, ale w ich oczach. Żeby chcieli spojrzeć na nią tak dobrze, jak na to zasługuje. W jak żałosnym trzeba żyć świecie, by do docenienia kogoś potrzeba było literek przed jego nazwiskiem.
  Falone przesunął wzrokiem po wszystkich, którzy nie zdecydowali się jeszcze na żywszą zabawę, po czym ruszył w stronę jednej z upatrzonych person, a dokładniej ostatniego z Tregardów.

  Kiedy Agarthamaalar tak stał sobie i dumał, obok niego zjawiła się bezszelestnie jedna z dam. Na pierwszy rzut oka może jedna z wielu, lecz jedno wejrzenie w jej błękitne ślepia by wystarczyło, aby stwierdzić, że nie jest podobna do większości. Ubrana w zwiewną suknię w kolorach morskiego błękitu i zielonych akcentów, gustowne rękawiczki do kompletu i buty na raczej niskim obcasie, poruszała się swobodnie i zgrabnie wśród wampirów, przy nikim nie przystawała na dłużej. Jej srebrzysto-białe włosy opadały swobodnie aż do talii, u szczytu głowy przyozdobione sznureczkami pereł. Zatrzymała się przy Ezaliahu z kieliszkiem w jednej ręce.
  — Nie bawisz się, panie? — zagadnęła, z zainteresowaniem wodząc oczyma po jego twarzy. Plotki o człowieku na zamku rozeszły się szybko, a choć teraz wszędzie pałętały się wampiry, to z pewnością stała dostatecznie blisko...
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Czw Wrz 16, 2021 7:03 pm

Caroline odprowadziła Killiana wzrokiem, gdy tylko gotów był iść, wciąż uśmiechając się łagodnie, jakby chcąc by jej ciepło jakim go darzy, pozostało z nim na całą noc. Miała wrażenie, że Lian był gdzieś w środku smutny, lecz mimo to, nie mogłaby go nawet przytulić. Po prostu, chyba martwiła się.
-Pa pa, Kili…
Wyszeptała, by zaraz odwrócić się i pójść przed siebie. Ciekawe, czy wciąż miał czapkę od niej, czy ją wyrzucił. Jakby miał, byłoby to miłe. Ale chyba powinna odrzucić teraz te myśli, by skupić się na swoim celu. Czyli zniknięciu pośród wampirów, w poszukiwaniu Kathleen. Ona jedna lubiła z nią normalnie rozmawiać, więc była jej koleżanką. Bez niej, czuła się tutaj całkiem zagubiona…

Kroki przyszłej pary Amenadiel z pewnością zwracały największą uwagę, zwłaszcza że Cerbin lubił dominować teren dla siebie, stawiając zgrabne kroki, nie napotykając się z innymi wampirami. Wciąż, patrząc wprost na Adelaire, jakby popisywał się przed nią. Ale szybko otworzył usta łagodnie, gdy dostrzegł jej uśmiech. Zawsze taki miała, czy on ją tego nauczył, lata temu? Z pewnością dawało to przeświadczenie, że rozumieli się na tym samym poziomie.
-Ja nawet o takim nie myślałem… chyba odwykłem od normalności…- Wyszczerzył kły, wykonując lekki obrót, by wznowić krok, przybliżając Oligarchii bardziej do siebie, by czubkiem nosa delikatnie przesunąć po jej czole, wciąż się uśmiechając. -...czuję się wręcz jak nowo narodzony. Chyba polubię takie momenty, z odpowiednią osobą.
Zaśmiał się cicho, odchylając głowę, by lepiej na nią spojrzeć. Była przepiękna. Pomyśleć, że przez tyle dekad próbował odtwarzać sobie w głowie jej twarz, by o niej nie zapomnieć, lecz mimo to, było to niczym przy oryginale. Zastanawiał się jak będzie wyglądać ich przyszłość, zwłaszcza teraz, gdy pokazał jej coś… czego nikt nie powinien widzieć, lecz skoro wierzyła w niego mimo tego, to nie powinien się martwić.
-Pamiętasz bankiet u Carrera Laurenca? Uciekliśmy, bo Twój ojciec zaczął znowu kłócić się z hrabią...jakmutambyło? Ukrywaliśmy się w ogrodach do rana, niczym dzieci.
Uśmiechnął się na to wspomnienie

Oddychał trochę szybciej, zestresowany reakcją Baqary, jednak może szczęściem było to, że zaafiszowała się bardziej jego osobą, dlatego pochwycony i przyciągnięty, miękko wtopił się w nią, obejmując. Cieszył się, naprawdę brakowało mu jej. Mernstein było zimne, nie tylko z powodu zniszczeń, lecz przez jej brak tam. Zrozumiał, że przywiązał się do niej tak bardzo, że ciężko było funkcjonować teraz osobno.
-Wiesz, ciężko było znaleźć tam niepoplamione kartki, albo nierozlany atrament.
Zaśmiał się, choć wcale nie żartował. Miał wrażenie, że żołnierze nasyfili tam na długo przed batalią.
Po chwili dane mu było trochę odzyskać dech, gdy kobieta wypuściła go z uścisku, obejmując jego twarz. Ułożył dłonie na jej biodrach, dla czystej wygody, oraz jakby miała mu nagle zniknąć, bo może ma halucynacje głodowe. Mimo to, jej dotyk był bardzo prawdziwy, wywołując na nim szeroki uśmiech.
-To ja, ten sam. No, prawie.- Parsknął cicho, by zaraz usłyszeć jej zaproszenie, na które przyłożył pomalowane palce do własnych ust, imitując zaskoczenie. -Myślałem, że nigdy tego nie zrobisz.
Odparł teatralnym głosem, by szybko dać się powieść na parkiet. Był nieco zaskoczony, że nie spytała o opaskę, ani jej nie skomentowała, lecz z drugiej strony, nie był pierwszym wampirem, który powrócił z jakimiś bliznami.
Gdy dołączyli do tańca, objął ją, prowadząc kroki, oraz zarazem sprawdzając, czy wciąż pamięta ich nauki. I co ciekawe, było dobrze. Może w szermierce też była teraz lepsza? Oh, strach teraz się zakładać.
-Dziękuje, ale to tylko kilka szmat od cesarskiego krawca.- Uśmiechnął się, przekrzywiając głowę. -Jak podoba Ci się bał? Ma trochę większy splendor, niż ten nasz.
Dopytał z zaciekawieniem.

-"Spotkanie utęsknionych kochanków, tych też co pojęli najważniejsze rzeczy w życiu, czy takich, których zabrało wytęsknienie nieosiągalnych pragnień… ten bal, stał się jedną wielką kumulacją najczystszych, oszlifowanych uczuć."
Wymruczał do siebie, lekko zaniżając głos, żeby brzmieć bardziej narracyjnie, ale zaraz upił łyk wina, żeby nie wyglądać na dziwaka co gada do siebie. To nie tak, że lubił rozmawiać sam ze sobą, wręcz przeciwnie, wśród tak wielu person w jednej sali, czuł przytłoczenie i bezpieczeństwo swojej ściany, którą bronił przed zawaleniem. Nie dziękujcie, drodzy wampirzy przyjaciele. Ten zamek stał dwieście lat, dzięki niemu wytrzyma drugie tyle.
Lecz nie byłby sobą, gdyby nie przyciągnął sobie kogoś do towarzystwa, niekoniecznie planowo. Zjawiła się interesująca osoba na horyzoncie, na której zatrzymał swoje kolorowe spojrzenie. Kobieta zaś, była jego przeciwieństwem, jakby tych barw pozbawiona. Wyglądała jak zjawa, jak chodząca, piękna tajemnica, której kroki przecierały nieznane szlaki, migocząc mistyczną aurą.
Chyba jednak nieco zapomniał się z tym patrzeniem i analizowaniem, bo ta po chwili pojawiła się tuż przy nim, zawieszając na nim wzrok, jak i swoją uwagę. Jej pierwsze słowa go ocuciły, na co nerwowo się uśmiechnął, chyba z zakłopotania.
-Pojęcie zabawy jest zależne od perspektywy, Pani.- Uniósł kielich, wskazując nim tańczących. -Dla jednych to zabawa.- Przyciągnął go zaraz do własnej piersi. -A innym, wystarczy cieszenie oka. Pomijam brak zdolności tanecznych i fakt, że mój zapach może mierzić tutejsze nozdrza.- Westchnął, by jednak szybko się uśmiechnąć, spoglądając po niej. -Ale proszę mówić mi Ezaliah Agarthamaalar lub po prostu, Ezaliah. Nie jestem nikim ważnym, by mówić dalej "Panie".- Zastukał palcem w kielich. -Z kim nam przyjemność…?
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Czw Wrz 16, 2021 11:19 pm

Forma listu nie miałaby dla mnie znaczenia, czysta czy brudna kartka, mógłby mi wyryć wiadomość na kawałku deski i z tego też bym się cieszyła. Nie jestem wymagająca.
Przyglądałam mu się, jak się tak uśmiechał, cały zadowolony i szczęśliwy. Z boku mogło to wyglądać nawet zabawnie, stoimy i gapimy się na siebie, głupawo się uśmiechając. Nareszcie przeszłam do konkretów. Tańca! Zgodził się i to jak. Zaśmiałam się z jego słów, chwyciłam jego dłoń i pociągnęłam w tłum.
Cóż za spokojna reakcja na komplement? Coś mu chodziło po głowie, że nie zaczął się puszyć?
-Jest przyzwoity, chociaż z masą ludzi dookoła jest zupełnie inaczej.-nie jestem pewna czy to dobrze czy źle, na pewno w hrabstwie mieliśmy więcej prywatności, ale tutaj w sumie nikt nam w niczym nie przeszkadza. Przesunęłam powoli dłoń na kark Altaira, wsunęłam delikatnie palce za kołnierz i dla zabawy zaskrobałam go pazurkami po skórze. Byłam ciekawa reakcji, może to nic takiego, a może miałam coś na myśli, niech zgaduje. Zabujałam ogonem, który w sukience krótszej niż zwykle, miał więcej swobody.
-To, jak było? Możemy niedługo wracać do domu? Mam nadzieję, że moja ulubiona łaźnia przetrwała napad.-smyrałam go dalej, w głowie wracając do tych wszystkich miłych chwil jakie spędziliśmy na dworku. Przyglądałam mu się rozmarzonym wzrokiem, chciałam nacieszyć oczy jego widokiem.-Bo chciałabym się tam znów z tobą wykąpać.-uważam, że należy mu się porządna kąpiel. Nie śmierdzi, o nie, po prostu chwila rozluźnienia, olejków każdemu się przyda raz na jakiś czas.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Pią Wrz 17, 2021 7:27 pm

  Płynęli po posadzce wraz z muzyką w tle, a ona wpatrywała się w niego oczyma błyszczącymi w świetle lamp. Zaczepiał ją, co tylko jeszcze bardziej ją bawiło i intrygowało. Ciężko nie zauważyć, że Cerbin miał talent do skupiania na sobie uwagi, a obecne otoczenie tylko mu w tym pomagało, kiedy to inni tańczący stali się jedynie ruchomym, kolorowym tłem.
  — Chyba? Skąd ta wątpliwość? — złapała go za słowo, delikatnie eksponując kły w szelmowskim uśmiechu.
  Kiedy zawirowała lekko, znów cała zbieranina na sali mignęła jej przed oczyma. Tyle osób, o których wiedziała tak niewiele, a które i o niej mogły powiedzieć zaledwie kilka prawdziwych słów. A jednak byli tu wszyscy, szczęśliwi ze swego towarzystwa, choć to towarzystwo nie było potrzebne do szczęścia. Praktycznie każdy miał tu taką jedną osobę, z którą mógłby urządzić bal tylko we dwoje i bawiłby się równie dobrze. Pochwyciła znów ramię Cerbina i odnalazła jego spojrzenie, kiedy przywołał wspomnienia sprzed lat. Adelaira uśmiechnęła się z rozbawieniem.
  — Hrabia Loffaiett... był uparty jak osioł... — przytaknęła, na moment gubiąc się w dalszych obrazach. — Chcieliśmy zwiedzić labirynt, a ja ci uciekłam i kazałam szukać... Mieściłam się między krzewami, więc mogłam oszukiwać — zaśmiała się cicho.

  Mroźna dama upiła nieco wina ze swego kieliszka i nie spuszczała wzroku z bruneta, który zdawał się całkowicie pochłonięty trochę dalszym otoczeniem. Dopiero jej pytanie wyrwało go z zamyślenia i skupiło uwagę. Jego odpowiedź była ciekawa, zrozumiała, ale jednocześnie nie jakoś strasznie przewidywalna, a to z pewnością dobry początek.
  — Oczywiście — przytaknęła z uśmiechem, słuchając jego dalszych słów i wodząc wzrokiem za tym, co pokazywał. — Mierzić? Użyłabym raczej innego słowa, ale jak uważasz, panie — skomentowała i to całkiem szczerze. Za moment zaś miał się przedstawić. — Nie trzeba być ważnym, by okazać kulturę. Ale w takim razie miło mi, Ezaliahu. — Dygnęła delikatnie. — Elrica Vantelshow. Obiło mi się o uszy, że odkroiłeś duży kawałek ze zwycięskiego tortu. Odważne. Tak samo jak przyjście tutaj. — Przesunęła po nim ciekawskim wzrokiem. — Nikt by tu pana nie szukał... — Uśmiechnęła się lekko. — No i się zapomniałam, za dużo tu nadmuchanych głów.
  Machnęła lekko ręką i upiła wina.

  Bycie królem zdecydowanie ułatwiało kontakt z wszelkimi bufonami, którzy chcąc nie chcąc musieli odnosić się do ciebie z szacunkiem i ogładą. Z drugiej strony do rozmów z narcyzami był chyba przyzwyczajony, nawet przystosowany przez siebie samego, jeśli można tak powiedzieć. Troszkę. Tak czy inaczej, szybko przyszło mu pożałować pytania o dalsze plany Maurycego, który... lubił mówić o sobie.
  — ... Tego typu efekty potrafią być doprawdy fascynujące, Wasza Wysokość. Załóżmy choćby, że z bagna wstaną utopce, hipotetycznie, niewiele jest w stanie je powstrzymać. Niewiele też potrzebują, a pragną... jeśli można to tak nazwać, osobiście powiedziałbym raczej, że mają niezdrowe ciągoty do żywych stworzeń. A dokładniej wszystkiego, co się rusza. Niektóre przejawiają pewne ślady inteligencji, światło i ruch mogą je zwabić, to by uczyniło całe Nerasai terenem zagrożonym, a nas mogłoby odciąć na tej płaszczyźnie. Otóż, jeśli by zastosować odpowiedni system wczesnego ostrzegania o aktywności nieumarłych, można by rozpocząć oczyszczanie ziemi wokół zamku...
  — Czy nieumarli nie potrzebują ingerencji, by powstać? — To było pytanie, które chciał zadać już dobrą chwilę temu, ale dopiero teraz wstrzelił się między jego słowa, kiedy Maurycy zrobił pauzę na łyk trunku.
  — Oczywiście. Jeden z ich rodzajów, bo jak sądzę, Wasza Wysokość ma na myśli rytuały nekromantyczne. Ingerencje są wszelakie i wedle wielu legend mogą być to równie dobrze nieszczęścia, które nie pozwalają tym biednym duszom odnaleźć spokoju. Jesteśmy na... W klatce, jakby nie spojrzeć, otwartej przed wiekami, ludzie chowali się tu przed wrogiem, umierali od ran, z głodu, z desperacji, tonęli w bagnie i czarnych wodach Nerasai. To idealne miejsce dla ponurych duchów i nekromantów. Nie zdziwiłbym się, gdyby jakiś się tu kręcił...
  I tak dalej. Oczywiście, sama kwestia była warta tego, by się jej przyjrzeć, ale Killian miał wrażenie, że Tregard minął się trochę z powołaniem i powinien prowadzić wykłady na uczelni.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Pią Wrz 17, 2021 8:34 pm

Jej słowa wywołały szerszy uśmiech na twarzy Cerbina, którego złapała za słówko. Chyba dobrze się na tym bawiła.
-Wciąż trudno zachęcić mnie do spędzania czasu w takim tłoku. Nadal mam coś z uciekiniera z bankietów.
Wybronił się z cichym rozbawieniem. Właściwie, rzadko kiedy siedział na bankietach, balach i innych uroczystościach do końca, zwyczajnie wychodząc dyskretnie. Na ostatniej uroczystości na jakiej był, nieco wyręczył go zamach na syna Cesarza Bardvaara, ale wtedy… em… może nie powinien o tym myśleć w tej chwili, ani o zgrozo, nawet wspominać. Kiedykolwiek. Nigdy.
-Tak, w dodatku miał paskudną żonę. Naprawdę, nigdy takiej nie widziałem.- Zaśmiał się cicho, za moment przewracając pomarańczowymi ślepiami, które powróciły do jego przepięknej partnerki. -Sugerujesz mi, że jestem szeroki?- Zacmokał. -Zawsze cechowałaś się sprytem i przebiegłością. Piękny uśmiech to wspaniała pułapka, odwracająca uwagę od zabójczego intelektu. Chyba zawsze w nią wpadam, jakbym się nie uczył na błędach.- Dodał, podtrzymując swój lekki humor. Zaraz zwolnił kroki, bo ich taniec dobiegał końca. -Będziesz doskonałą Hrabiną Lenthstein.
Wyszeptał, składając lekki pocałunek na jej czole.

Uniósł brwi, w odpowiedzi na jej słowa o balu, by zaraz uciec zdrowym okiem po zgromadzonych, nie przerywając tańca.
-To prawda, arystokracja miewa różne fanaberie. Najgorzej jest na maskaradach, gdy w grę wchodzą pióropusze, maski, oraz inne wymysły. Wampiry myślą, że jak nie widać im twarzy, to hulaj dusza, Otchłani nie ma.
Powrócił do niej spojrzeniem, choć nie ukrywał, że sam też wliczał się w ten nurt. Mało to było takich przyjęć, kiedy schlało się do stanu prawie przytomnego, aby wpaść na jakieś równie podpite damy? Tam nawet służba mogłaby się wkręcić i zaszaleć, wszyscy mieli to gdzieś.
Uśmiechnął się szerzej, gdy poczuł dotyk jej pazurków, a mało było uczuć lepszych, niż drapanie, lecz starał się jednak w tym nie pochłaniać, bo przecie, prowadził taniec.
-Łaźnia… przetrwała. Wymaga tylko umycia.- Zamyślił się na moment, bo de facto, zadała trudne pytania. -Teoretycznie, w każdej chwili. W praktyce… nie wiem, czy jeszcze jest sens. Dworek jest w ruinie. Nikt się nie patyczkował, nawet z moim labiryntem.- Westchnął przepełniony rozgoryczeniem. -Mam jednak mały problem ze znalezieniem kogoś do remontu. Ale… w końcu to zrobię.
Wyszczerzył kły.

Dla Ezaliaha, w kobiecie było coś takiego… hm, wyjątkowego. Z jej ruchów, słów, jak i błękitnego spojrzenia, wybrzmiewało chłodne wyrachowanie, tak jak mroźny był jej wygląd, lecz mimo to, potrafiła uśmiechnąć się, ocieplając ten wizerunek. To na swój sposób równie przyciągało, jak i nakazywało mieć się na baczności, żeby przypadkiem nie zaplątać się.
Lekko przymrużył oczy, uciekając nimi na bok, unosząc kąciki ust, gdy skomentowała kwestię zapachu. No tak, może nie było to precyzyjne.
-Wielu osobom tutaj zależy, aby żyć inaczej, a samemu, nie chciałbym być po prostu pokusą do złego.- Wyjaśnił się, choć może zakłopotania miało nie być końca, kiedy nawet znalazła naprostowanie względem tytułowania się. Tak, Ez, popisuj się dalej, to cię złamią. -Mi także miło, Elrico.
Przyłożył wolną dłoń do piersi i skinął głową, z łagodnym ukłonem, jak zwykł to robić, jednocześnie kodując sobie w głowie jej interesujące nazwisko. Gdy tylko się wyprostował, powrócił do niej bursztynowym spojrzeniem, poprawiając lekko brązową grzywkę, którą tym razem wyjątkowo uczesał, aby nie wpadała mu na pole widzenia. Słuchał ją z uwagą, by jednak zaraz poczuć dziwne ciarki po plecach. Jej ostatnie słowa zabrzmiały jak… sugestia niebezpieczeństwa. W końcu, też mogła czuć potrzebę krwi, zwłaszcza stojąc obok niego. To trochę szalone, że jego zainteresowanie nią wygrywało z rozsądkiem, nakazującym uważać.
-Moja rola w całej tej wojnie była mało znacząca, ledwie rzuconych kilka słów…- Podjął, chwytając swój kielich w obie dłonie. -...lecz nie mógłbym odmówić królowi mojego przybycia. Zresztą, tutaj, czy na zewnątrz, mnie raczej nie szukałby nikt…- Tak, Ez, mówienie takich rzeczy na głos jest bardzo mądre. -...ale proszę się nie przejmować. “Pan”, “Ezaliah”, bez znaczenia. Jak wygodniej.- Uśmiechnął się szeroko, by lekko oprzeć się ramieniem o ścianę. -Jaką rolę pełnisz na zamku, Elrico? Jeśli można spytać. Chyba, że jesteś z poza…
Uwięził na niej zaciekawione spojrzenie, choć wątpił, aby wdając się w szczegóły politycznych koneksji wampirów, wiele by pojął.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Pią Wrz 17, 2021 11:43 pm

W sumie poszłabym na taki bal kiedy wszyscy są zamaskowani. Mnie samą pewnie byłoby łatwo rozpoznać, ale i tak mogłabym się dobrze bawić.
Zaskrobałam go uśmiechnęłam się w środku kiedy zauważyłam, że podoba mu się to co robię, dlatego też co jakiś czas subtelnie go rozpieszczałam. Co za dużo, to niezdrowo, ale całkowicie przerywać też nie chcę.
Dobrze było słyszeć, że łaźnia jest cała i zdrowa. Moje małe sanktuarium, tylko wyczyścić, co mnie nie dziwiło, bo po takim czasie raczej zdążyła się tam zebrać porządna warstwa kurzu. Za chwilę jednak obraz zakurzonej łazienki zmienił się w bardziej zdemolowany. Dom w ruinie, brzmiało, to co najmniej źle, ale może chłopak przesadza? Nie może być tak źle. Może i przeciwna strona przejęła to miejsce, ale skoro to była ich tak jakby baza, to raczej by własnego  miejsca nie dewastowali? Chłopak podążył szybko z usprawiedliwieniem.
-W to nie wątpię.-odwzajemniłam uśmiech, chociaż nie jestem pewna czy mu wierzyłam. Naprawdę nie mógł znaleźć nikogo do remontu czy po prostu nikogo nie szukał? To duża różnica.
Zrobiliśmy mały piruet, na którym musiałam się skupić, ale po chwili wróciliśmy do normalnego tańca i mogłam znów mówić.
-A jak się czujesz? Po, no wiesz...-nie chciałam być taka bezpośrednia, ale Altair szybko wyjechał po zmartwychwstaniu. Nie byłam pewna czy trzyma się danego mi słowa, czy coś się z nim dzieje, czy może to nie był taki dobry pomysł. Ja w czasie jego nieobecności dokładnie wyczyściłam pokój i sprawdziłam każdy kąt, teraz mi nic nie uciekło, mam nadzieję, ale on był gdzieś tam i robił nie wiadomo co z nie wiadomo kim. Liczę, że mnie nie oszuka.-Dotrzymujesz obietnicy?-popatrzyłam na niego w dziwny sposób, mieszanka wiary, niepewności, ale i gotowości na rozczarowanie się. Odruchowo też zacisnęłam mocniej dłoń na jego ręce, denerwując się trochę odpowiedzią. Nieważne od tego co się działo i tak przy nim będę. Porzucanie starych nawyków nie jest łatwe, a grunt to to, że już podjął jakąś tam walkę z tym.
-Nie wiem co robić na balach. Ostatnio trochę tam przerwano.-no właśnie, bo tańczy się, chodzi i rozmawia, do tego je i pije i coś jeszcze? Jeść i pić nie miałam ochoty, no może trochę wina bym skubnęła, ale nie chciałam zachęcać do tego Altaira. Rozmawiać nie mam za bardzo z kim, bo chcę być z chłopakiem, a tańczenie właśnie zostało odbębnione.
-Co powiesz, żeby po tym, albo następnym utworze się gdzieś przejść?-zaproponowałam. Tyle czekałam i chciałam w końcu mieć ukochanego na własność, nie potrzebowałam widowni.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Sob Wrz 18, 2021 3:12 pm

  Przymrużyła ślepia, mierząc jego i te słowa. Uciekinier, tak? Brzmiało jak propozycja nowej wspólnej zbrodni, ale chyba wolała to odłożyć na nieco później. W końcu zabawa dopiero się zaczęła, mogli się jeszcze trochę pokręcić wśród obecnych i zamienić słowo. Wtedy nikt im już nie zarzuci nieodpowiedniej ucieczki, zgrabnie i taktycznie, kochanie.
  — Zobaczymy, czy nadal umiesz dobrze uciekać — odparła tylko, w głowie już układając plan tego, jak mogliby spędzić choć część nocy poza tą głośną salą.
  Zaśmiała się cicho, kiedy skomentował żonę Loffaietta. Irytująca to była kobieta, miała się za wielką damę, a w rzeczywistości była jak za mocno wygotowany burak. Mdła i nijaka, od której chciało się zwrócić całą zupę. Szybko jednak na twarz Adelairy wrócił zaczepny wyraz.
  — Mooże... W tych naramiennikach na pewno — odparła, komentując jego obecny ubiór i szczerząc białe kiełki. Słuchała tego jego opisu jej osoby z zainteresowaniem, by zwieńczyć to kolejnym uśmiechem. — Może po prostu za każdym razem ją udoskonalam? — rzuciła z satysfakcją w głosie, by zaraz delikatnie przymknąć ślepia, kiedy zatrzymali się w końcu, a on ją pocałował. Chyba się nawet lekko zarumieniła z tego wszystkiego. — U twego boku z pewnością, mój hrabio... — odparła cicho, zerkając na niego spod kurtyny czarnych rzęs.
  Usunęli się ze środka sali, a ona zgarnęła sobie kieliszek alkoholu. Kątem oka dostrzegła zmierzającego w ich stronę Altaira z...
  — Co on ma na twarzy? — mruknęła, wpatrując się w opaskę na oko. Słyszała, że został ranny, ale żeby aż tak? Już miała coś dodać, ale kiedy się odwróciła, Cerbin gdzieś przepadł. No tak, to było... nie takie dziwne znowu.

  Lekko zakołysał kieliszkiem wina. Jego ostatnia ostoja na tę chwilę.
  — Nie sądzisz, że to jeszcze zbyt daleko idące wnioski?... — rzucił, starając się podtrzymać swoje zainteresowanie mrocznymi wizjami, w jakie Maurycy się wplątał i całkowicie pochłonął.
  — Nie powinniśmy ryzykować, mój panie. Cisza mogła równie dobrze wynikać z ciszy na zewnątrz, zresztą ludzie... — Tak, tak, Tregard, ludzie są głupi i jak jakiś się tu pchał, to zapewne nie wrócił. A skoro nie miał kto opowiedzieć, to automatycznie nic się nie działo, co najwyżej ktoś zaginął na bagnach, nic nowego, zwłaszcza, że żyły tu smoki i inne stworzenia. Skończ.
  Wtem jednak Tregard umilkł na krótki moment i to w chwili, w jakiej się na to nie zapowiadało, co przykuło uwagę Killiana znacznie bardziej niż jego teorie. Czarodziej skłonił lekko głowę i zapewnił, że kiedyś jeszcze do tego wrócą. Oby nie. Falone wziął odpowiednio większy łyk wina i przesunął wzrokiem po ludziach, w poszukiwaniu lepszego strzału. Lecz ten chyba sam go odnalazł.
  — Altairze, dobrze cię widzieć — rzucił z lekkim uśmiechem, zaskakująco szczerym, jako że młody Oligarchii to szansa na znacznie mniej poważną rozmowę, a tego chyba potrzebował.

  Elrica uniosła brwi, słuchając jego wyjaśnień. Nie chciałby być pokusą, jak szlachetnie. A może była to tylko wiarygodna wymówka, obie opcje brzmiały równie prawdopodobnie. Niemniej, miał w tym swoje racje, w końcu niejedna osoba na tej sali z przyjemnością zatopiłaby kły w jego krtani.
  — Rozumiem... — pokiwała głową, by zaraz obdarzyć go lekkim uśmiechem w odpowiedzi na tę ostatnią formalność z przedstawiania się.
  Kiedy przeszli do kwestii wojny, mężczyzna wykazał się dozą skromności, sprowadzając siebie do roli przygodnego doradcy. Zasadniczo miał rację, ale skutki tych kilku rzuconych przez niego słów były znacznie większe niż jego początkowa rola. Przechyliła głowę, przypatrując mu się, kiedy złapał kieliszek w obie ręce. Denerwował się? Panna Elrica podeszła spokojnie do stołu, by przyjrzeć się ułożonym na talerzu koreczkom rybnym.
  — To brzmi raczej smutno, nie sądzisz? Każdy powinien mieć kogoś, kto będzie go szukać, chyba na tym właśnie polega życie, nawet to postrzegane jako najgorsze z możliwych... — Spróbowała przekąski, przez chwilę delektując się rybno-ziołowym smakiem, by wreszcie znów zawiesić na nim swoje spojrzenie. — Swoboda mówienia to możliwość nieprzejmowania się każdym detalem. Wtedy można swobodnie wyrażać myśli... — Upiła wina, robiąc krótką pauzę od jego pytania. Może nawet musiała się zastanowić, jak to dobrze ująć. — Raczej nie mieszkam na zamku... choć przyznam, że jest wygodniej usytuowany w porównaniu do wszelkich innych miast czy dworów... — Postąpiła krok w jego stronę. — Jestem jedną z niewielu osób, która nie obawia się chadzać śladami bestii. Możesz to nazwać jak chcesz, Ezaliahu. — Ponownie przytknęła krawędź kieliszka do swoich delikatnie zaznaczonych szminką ust.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sob Wrz 18, 2021 4:33 pm

Poczuł na swojej dłoni mocniejszy uścisk, który nakazał mu być ciut pilniejszym i skupić uwagę na słowach kobiety. Dobrze wiedział co miała na myśli, oraz jej wszelkie lęki. Przecież mógł tam dostać się do własnych ukrytych zapasów i ich spróbować, co nie? Było wiele możliwości, nawet Sentinell. Ale uśmiechnął się pogodnie.
-Jestem kurewsko trzeźwy, jak to masz na myśli.- Wyszczerzył kły. -Czuję się nieco słabo, choć wiem, że z moim ciałem wszystko w porządku, to chyba wmawiam sobie jakieś bzdury. Mimo to, nie uległem.
Powiedział całkiem szczerze, licząc że to jej wystarczy. Obiecał jej w końcu, że się zmieni, po to się zabił. Palił papierosy jak głupi, momentami do odruchów wymiotnych, ale było to i tak lepsze. No i więcej jadł, zapychał się jedzeniem, które nic mu nie dawało, ale było zawsze jakimś zajęciem.
-Tak, poprzedni bal został przerwany przez tych dwóch idiotów. Bale polegają głównie na tańczeniu, piciu i rozmowach. Jako, że to pierwsze już kończymy, drugiego wolałbym się nie chwytać teraz, to zostaje nam to trzecie…- Zatrzymał krok i zerknął w stronę Cerbina, oraz Adelairy. -...zróbmy i to, a potem uciekajmy.
Zaśmiał się, po czym puścił ją, aby wysunąć w jej stronę ramię, którego mogła się pochwycić, ostatecznie ciągnąc ją lekko w ich stronę.

Oho, cóż to była za insynuacja? Miała jakieś plany? Kto wie, najlepsze należy zostawić na koniec, jako słodką niespodziankę. Mimo to, chyba bardziej pochłonęły go myśli dotyczące naramienników. Otworzył usta, ukazując kły w zaskoczeniu.
-Wiedziałem, że nie warto ufać Caroline.
Odparł tylko, za chwilę wtrącając we wszystko rozbawienie. No cóż, mu się tam podobało, a w wąskich drzwiach wystarczy wejść bokiem, albo się przetransformować, nie ma nic, co powstrzyma Cerbina.
Ich taniec dobiegł końca, a jej rumieńce szybko wpadły w oko Amenadiela, który uznał ten obrazek za iście uroczy. Nie sądził, że potrafił w niej jeszcze wzbudzić takie odczucia. Może miał nawet przeświadczenie, że zardzewiał. A przecież, powinni odkryć się na nowo. Jak taki nowy początek.
Uśmiechnął się, by po chwili dostrzec, że Altair i Baqara idą w ich stronę. Nie miał za bardzo ochoty znosić gadania Oligarchii, już mu wystarczyło na całe stulecie, dlatego zerknął w bok, dostrzegając pole do ucieczki i ostatni raz na Adelaire. To jej brat, więc raczej niewłaściwym byłoby ją porywać ze sobą, dlatego w duchu przeprosił ją i zwyczajnie się ulotnił.

Altair poprowadził Baqare do swojej siostry, szybko rozglądając się za srebrnowłosym.
-A gdzie on…?- Mruknął, by jednak znów skupić się na drugiej Oligarchii. -...nieważne. Znacie się?- Zerknął po obu kobietach, a jeśli przytaknęły, darował sobie całą prezencję. -Tęskniłaś, siostrzyczko? Widziałaś moją nową opaskę? Od samego mistrza Arma’niego.- Pochwalił się swym bogactwem, więc to mieli za sobą. -A teraz przepraszam, zostawię Was. Widzę jak nasz król traci nerwy na tym bucu Maurycym, czy jak mu tam.
Dodał jeszcze, zostawiając wampirzyce same sobie. Ciężko stwierdzić, czy zabieg był celowy, czy też może, hrabia był zwyczajnie tak roztrzepany, jednak jak powiedział, tak zrobił. Ruszył dziarsko w stronę Falone, odstraszając czarodzieja własną osobą. Ha, na jego miejscu też czułby się niegodny.
-Wasza wysokość ewidentnie potrzebuje rozrywki.
Zaśmiał się, zatrzymując tuż przed nim, zakładając ręce na biodrach.
-Rozumiem, że Ty masz ją zapewnić…?
Rozbrzmiał głos Cerbina, który wysunął się tuż zza niego, podchodząc do bufetu, przy którym stała ta dwójka. Oligarchii prychnął na to.
-Oczywiście, brakowało tu mnie, więc wszystko zrobiło się takie sztywne jak Ty, zgredzie.
Rzucił, na co Amenadiel tylko uniósł jedną brew, zerkając po nim, by ze zrezygnowanym sapnięciem powrócić do potraw.

Bursztynowooki odwzajemnił jej uśmiech, który napawał mimo wszystko sympatią. Zauważył, że często zwracał uwagę na jej uśmiech, dlaczego? Nieważne, miał tylko nadzieję, że się nie kompromituje. Jego introwertyczna natura sprawiała, że czasem ciężej było mu z kimś rozmawiać w cztery oczy, jakoś pisemnie wszystko brzmiało lepiej.
Może też nie planował wyglądać na jakiegoś zakłopotanego, nawet nie chciał wyjść na skromnisia, bo ci często tylko zgrywają takich, aby słyszeć więcej pochwał. W rzeczywistości, w jego opinii większy wkład w to wszystko mieli ludzie, którzy od początku uczestniczyli w całym przedsięwzięciu, walcząc własną krwią. Jednak miło mu było, gdy ktoś w jakiś sposób go doceniał, kto nie lubił słyszeć miłych rzeczy na swój temat? To zawsze takie ciepłe uczucie.
Upił łyk wina, słuchając jej słów, które brzmiały… tak smutno, jak to faktycznie przedstawiła. Mimo to, nie wyglądał po raz pierwszy na skołowanego, czy zawstydzonego, nie, po prostu uśmiechnął się, jakby rozumiał wszystkie jej myśli i odczucia, względem tego.
-Masz rację, Erlico, to na swój sposób nawet przykre. Każdy w końcu pragnie być kimś na kim może komuś zależeć, czuć że ma swoje miejsce w świecie i wiedzieć, że nie jest sam.- Zerknął w stronę bawiących się. -Każdy tu tego pragnie, własnych wspólnych historii, bo samotność jest właśnie smutna.- Powrócił do niej bursztynowym spojrzeniem. -Ja jestem jednak tylko tłem tych historii. Przemijam.
Uśmiechnął się szerzej, by zaraz znów upić łyk wina. Na jej słowa dotyczące swobody mówienia kiwnął twierdząco głową, sam bywał do bólu szczery, choć zawsze na początku znajomości starał się stopować, by wyczuć cudze granice smaku. Jeśli lubiła wyrażanie myśli na głos, to czas pokaże jak bardzo, ale podszedł do tego z entuzjazmem. Upił kolejny łyk, gdy podjęła się jego pytania, by zaraz, bardzo powoli opuścić naczynie, odrywając je od swoich warg, wpatrując się w nią uważnie. Jej odpowiedź była niejako nieoczywista. Mogła być metaforą lub czymkolwiek innym, ale jasnym dla niego stało się to, że to nie do końca wina jego głupoty, a zwyczajnie nie chciała mówić tego wprost. Rozumiał to. A gdy podeszła bliżej, lekko uniósł podbródek w górę, choć nie drgnął z miejsca.
-Żeby podążać za bestią, trzeba też być gotowym spojrzeć jej w oczy.- Utkwił spojrzenie w jej błękitnych tęczówkach. -Tajemnicza jesteś, Elrico. Ale to urokliwe.- Uśmiechnął się łagodnie, by zaraz opuścić głowę, patrząc w swój pusty kielich. -Zapaliłbym, ale tutaj chyba nie wypada, a ja nie znam zamku…
Zerknął znów na nią, może z dozą nadziei, że byłaby na tyle uprzejma, aby mu chociaż wskazać drogę.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Sob Wrz 18, 2021 4:55 pm

Zostaliśmy jednak na balu, niestety nie w taki sposób na jaki liczyłam. Ruszyliśmy do jego siostry. Mało romantyczne, delikatnie mówiąc, ale niech mu będzie. Wszystko to zwieńczył odejściem od nas. Hm... Altair? Czy wszystko z tobą dobrze? Może jednak ma mnie dosyć, albo moje propozycja zostania z nim sam na sam była zbyt śmiała dla niego, tylko, że mieszkaliśmy razem, nie powinno go to krępować. Dalej myśli, że będę naciskać na ślub, bo obowiązki wykonał i teraz już wszędzie panuje pokój i stokrotki? Może za bardzo byłam nachalna? Nie jestem pewna co zrobiłam nie tak.
Popatrzyłam na Adel i uśmiechnęłam się miło. Chciałam z nią porozmawiać, ale taka wymuszona i nagła sytuacja sprawia, że nie wiem o czym mówić. Ale czy na pewno jestem zaskoczona? To bal, a sama przed chwilą wspominałam, że bal to tańce i rozmowy.
-To jak przygotowania do ślubu?-tak, to dobry temat, chociaż z początku chciałam zacząć go inaczej. ,,To co? Kolejny ślub?", ale czuję, że taki początek rozmowy byłby jednocześnie jej końcem.-Raczej byś nie wychodziła za Cerbina gdybyś nie chciała.-co to za głupoty, rozmawiam z kilkukrotną rozwódką, której wszystkie śluby były z przymusu. Może jednak rozmawianie z nią o ślubie, nie było takim dobrym pomysłem.-Jest bardzo miły. Pamiętam, jak się martwiłam tym kiedy chciałam do niego pójść po raz pierwszy. Te wszystkie dziwne plotki mi mieszały w głowie, ale się okazało, że to naprawdę kochany facet, chociaż umie mnie szybko i łatwo zdenerwować.-zaśmiałam się na wspomnienia mojej pierwszej przemiany. No wkurzył mnie wtedy niemiłosiernie, a liczyłam, że nie pójdzie mu ze mną tak łatwo.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Sob Wrz 18, 2021 6:23 pm

  Tak, Cerbin zniknął, ale za moment jej uwagę odwrócił sam Altair, który dotarł do nich. Do niej. Chyba planował to pierwsze, ale cóż. Może faktycznie Amenadiel nadal umie uciekać i to całkiem skutecznie. Tak czy inaczej, obdarzyła brata lekkim uśmiechem.
  — Znamy — przytaknęła i zerknęła na Baqarę, ale nie na długo. Adelaira delikatnie obniżyła brwi, jakby patrząc na dziecko, które chce być urocze. — Trudno jej nie zauważyć... zwłaszcza tobie — odparła żartobliwie, no ale skoro tak się tym chwalił, to nic wielkiego mu nie było, a to najważniejsze. Nie powiedziałaby tego głośno, ale wyglądał nawet zawadiacko.
  Zaraz jednak Altair oświadczył, że je zostawia, a ona lekko rozchyliła usta, odprowadzając go wzrokiem. Ostatecznie pokręciła głową. Bardzo taktownie, nie ma co. Ale niech idzie, teraz miał kogo innego do wytykania mu takich rzeczy. Jej uwaga znów spoczęła na hybrydce.
  — O, bardzo dobrze, chociaż i rozgardiasz się znajdzie — przyznała miłym tonem, by za moment na jej twarz wpłynęło stonowane zaskoczenie. Co to była za uwaga? Nie była pewna, jak powinna to zinterpretować, zwłaszcza, ze Baqara nie brzmiała, jakby chciała jej dopiec, ale to zdanie idealnie się do tego nadawało. — Oczywiście. Jeśli ktoś porównuje to do przeszłości, popełnia głupstwo — odparła z całą pewnością siebie. Proszę bardzo, niech pociągnie temat, już dawno była na to przygotowana nie tylko z jej strony. Jednak Baqara przeszła do opisu jej przyszłego męża. Uniosła na to kąciki ust. — Jak chce, to potrafi, zarówno w jedną, co i w drugą stronę — odparła z rozbawieniem. — Ale nie zamieniłabym go na nikogo innego. Jest dokładnie taki jak chcę, a to najważniejsze... — Przemknęła wzrokiem po głowach w zasięgu i znów zerknęła na rogatą. — Słyszałam, że dobrze dogadujesz się z Altairem. Zresztą, niesposób też nie zauważyć — zagadnęła, wodząc oczyma po jej twarzy.

  Killian nieznacznie uniósł brwi na jego komentarz. Rozrywka z pewnością by się przydała, taka czy inna, ale najpewniej wybrałby tę, której wybrać nie wypada, więc musiał zadowolić się tym, co ma.
  — Mówisz, jakbym nie miał jej za wiele ostatnimi czasy — rzucił z nutą rozbawienia, bo w końcu przyszło im żyć w wyjątkowo ciekawym okresie. Przynajmniej przez tę część życia, bo zapewne jeszcze zdążą się znów zanudzić.
  Za moment jednak pojawił się Cerbin, który skupił na sobie uwagę Falone'a i przywołał lekki uśmiech na twarz. Ten z charakterystycznym zaczepnym cieniem, którego zwykle nie znosił, ale to nie jego wina, że Amenadiel jak zwykle zaczynała się puszyć, gdzie tylko mógł. Słysząc komentarz Oligarchii, pokręcił głową z rozbawieniem, odprowadzając Cerbina wzrokiem. Jakież dostojne milczenie, no no, to zawsze tylko nakręcało bardziej.
  — Testowanie jego cierpliwości to ryzykowna gra — skomentował, zerkając na Altaira. — Chociaż ty masz w tym doświadczenie... — Podszedł do Cerbina i rzucił okiem na to, co wziął. — Nie jadłbym ich, zostawiają dziwny posmak — mruknął i wyglądało to na całkiem poważną uwagę.

  Z lekka pokiwała głową. Chyba właśnie to mniej więcej chciała powiedzieć. Miło też było mieć jakieś potwierdzenie, że myślą podobnie, bo z tych rzeczy chyba aż za wielu ludzi nie zdawało sobie sprawy. Ignorowali rzeczywistość i jej zasady, a potem nagle dziwili się, że coś idzie nie tak, że nie mają się do kogo zwrócić. Ale wtedy zwykle bywało już za późno na dawne kontakty. Pozostawało poszukać nowych twarzy, ale to również należało chcieć i umieć zrobić. Zabawne jak wiele zależało od tego małego uczucia przynależności. Ale z jego komentarzem o samym sobie nie mogła się zgodzić.
  — Świat to teatr, ale brakuje w nim reżysera. Każdy ma taką rolę, po jaką sam sobie sięgnie — odparła w zamyśleniu, śledząc wzrokiem pozostałych.
  Względem niektórych te słowa były wyjątkowo trafne, zaś dla innych pewnie stanowiły tylko niewiele znaczącą poezję. Cóż, to był ich wybór, nie zamierzała się mieszać w życie każdego zadufanego arystokraty. Zazwyczaj to się zwyczajnie nie opłacało.
  Ponownie spojrzała na niego z zaintrygowaniem, jakby chciała rzucić mu wyzwanie, którego warunki nie do końca zamierza wyjaśnić.
  — A ty byłbyś na to gotów, Ezaliahu? — zapytała od razu z uśmiechem. Oh, komplement, cóż, przyjęła go w ciszy. Wielu uważało takie rzeczy za urokliwe, po czym wysuwali pretensje dokładnie w tym samym temacie. Za moment lekko rozchyliła usta, jakby przyszła jej do głowy nowa myśl. — A zatem mogę ci potowarzyszyć do właściwszego miejsca...
  Jeśli nie miał nic przeciwko, a przecież, że nie, sam to proponował, to odstawiła i swój kieliszek, by udać się z nim ku jednemu z wyjść z sali.

z.t. Elrica i Ez
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Sob Wrz 18, 2021 6:58 pm

Bałagan przed ślubem, co? Ja pamiętam, jak sama ślub brałam. Trzeba było posprzątać w domu, wyprać firanki, upiec coś smacznego. Dużo roboty dla jednej osoby, ale ona pewnie ma doświadczenie w pewnym sensie, chociaż skoro taka zadowolona jest, to do tego ślubu przygotowuje się chętniej niż do poprzednich.
Widziałam po jej twarzy, że niezaplanowana wypowiedź wzmogła jej czujność, ale kolejne moje słowa chyba mnie wybroniły, bo nawet pociągnęła temat. No i w sumie o to co powiedziała mi chodziło. Po tylu nieudanych razach raczej już nie weźmie kogokolwiek, a kogoś kogo chce. Po takim czasie jej się to najzwyczajniej w świecie należy. Przytaknęłam jej więc.
Ploteczki o Cerbinie trwały krótko, ale miło było widzieć w jej oczach szczęście. Amenadielowi daleko do bycia czyściutkim kryształem, ale w związku chodzi właśnie o to, żeby akceptować czyjeś wady, oczywiście o ile ta wada nie jest wadą w stylu, że wymordował całą wioskę albo lubi znęcać się nad innymi. Chociaż nawet akceptowane wady zależą od preferencji. Tak długo, jak się lubią, jest dobrze.
No i jak mówiłyśmy o jej chłopie, tak teraz czas na mojego. Cóż za wymiana i równowaga. Od razu na policzki wyszły mi drobne rumieńce na myśl o chłopaku.
-A tak, jakoś się dogadujemy. Od samego początku kiedy mnie w lesie znalazł, jakoś tak... no nie wiem, nie umiem tego wytłumaczyć.-zaśmiałam się zawstydzona, bo jak mam opisać to, że szybko się do siebie przywiązaliśmy i czuliśmy się ze sobą dobrze?-Ma swoje potknięcia, ty najlepiej wiesz o czym mówię, ale mimo tego jest cudowny. Czasami trudno do niego dotrzeć i wielu rzeczy nie mówi, choćby chciał, ale kocha mnie, a ile było męczarni, żeby się do tego przyznał.-machnęłam ręką rozbawiona, jednak po kilku sekundach to rozbawienie przygasło. Zerknęłam krótko w stronę chłopaka.
-Obiecał, że się zmieni, więc mam nadzieję, że już więcej wam kłopotów nie sprawi. Pewnie nie raz to obiecywał, ale teraz chyba obiecywał to naprawdę.-uśmiechnęłam się nikło, bardziej na pocieszenie dla siebie.-Wiem, że między wami bywało różnie, przez niego brałaś te śluby, później były rozwody, przez co teraz Altair zapiera się mi, jak może, ale to nie twoja wina oczywiście.-trochę odbiegłam od tematu, ale mam nadzieję, że nie oczyta ona tego, jako złośliwość.-Co prawda powiedziałam Cerbinowi, że nie musicie się o niego martwić, że teraz ja się nim zajmę, jednak chciałabym prosić o asystę w razie czego. Pewnie nawet niepotrzebnie ci to mówię, bo po wielu latach dalej trwacie przy sobie pomimo tylu trudów. Znów się rozgadałam, aż straciłam wątek.-no tak, zapętliłam się i zgubiłam drogę przy okazji.-Po prostu myślę, że pokazanie mu więcej miłości, dobrze mu zrobi.-może to zbyt wiele, sama nie wiem, ale może to mu pomoże. Wiem, że już może powoli do niego dociera, że ważny jest on, a nie jeno pieniądze czy nazwisko, ale warto go w tym i tak utwierdzić, bo przekonania, które dopiero co się rozwijają, bywają bardzo kruche.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sob Wrz 18, 2021 7:38 pm

Tak, tak, wojna, koronacja i te sprawy, z pewnością był niesamowitą rozrywką, lecz sam Altair dobrze wiedział, że o dobrą zabawę trzeba dbać cały czas.
Prychnął na słowa o testowaniu granic Cerbina, zaś sam srebrnowłosy starannie ich ignorował, aż nie podszedł do niego Killian, ostrzegając przed zagrożeniem.
-Yhm. Dzięki.- Mruknął z początku tylko, by zaraz pochwycić plaster pieczeni, który włożył do ust, gryząc go sobie w milczeniu. Oligarchii założył ręce na piersi, obserwując go i czekając na jakieś większe… zaangażowanie w konwersację. W końcu, elf przełknął mięso i spojrzał po nich. -Smaczne.
Dodał i wrócił do bufetu, zaczynając szukać czegoś jeszcze, na co Altairowi opadły ręce.
-Serio? Będziesz tylko jadł? Nie mieliśmy nawet okazji porozmawiać od… dawna! Nawet na wojnie!
-Jakiej wojnie, ubabrałeś się tylko krwią w Mernstein, a potem zniknąłeś.
Wypomniał mu elf, nawet na niego nie patrząc, by zaraz wziąć na talerzyk sardynki. Spojrzał na Killiana, wysuwając do niego porcelanę.
-Rybkę?
Jak nie chciał, to cofnął rękę i sam zaczął jeść. Oligarchii chyba powoli zaczynał rozumieć.
-Czy Ty… myślisz o ślubie…?
Spytał, a wtedy zapadła cisza. Amenadiel przestał jeść, patrząc na chłopaka, by zaraz zacząć rzuć rybę, wciąż na niego patrząc. Wyglądało to conajmniej upiornie.
-Może.
Odmruknął, na co jednooki zerknął po Killianie, niezbyt wiedząc jak do tego podejść.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Sob Wrz 18, 2021 8:26 pm

  Nie pociągnęła tematu ślubów, ale może to i lepiej. To był dość ryzykowny temat, nie tylko na początek, ale i zawsze, Cerbin mógłby coś o tym powiedzieć, gdyby tylko chciał. Zresztą nie tylko on. Ale, rozmowa przeszła płynnie do osoby Altaira.
  — Podobno im bardziej rzecz wymyka się słowom, tym lepiej — skomentowała z nutą rozbawienia jej pierwszymi słowami. Takich rzeczy często nie da się tłumaczyć, bo kiedy zaczynasz się zastanawiać nad argumentami, to gubisz sens i jednocześnie wcale się nie zniechęcasz. Skupiła na niej wzrok, by zaraz na moment uciec spojrzeniem w stronę, w którą odszedł jej brat. Ooo, więc tam też się podział Amenadiel. Przykro mi, kochany, ale twoje demonie rogi wystają z tłumu. — O tak, nie wątpię. Chyba nawet wiem coś o tym — zaśmiała się cicho. — Ale tacy mężczyźni zwykle mają coś w sobie. Im więcej milczą, tym bardziej doceniasz ich słowa. — Uśmiechnęła się lekko do Baqary, choć ta właśnie weszła na bardziej poważny temat. Adelaira pozwoliła sobie upić z kieliszka, słuchając kolejnych obaw, nota bene, bardzo uzasadnionych. Ciekawe też było, że wiedziała. Brzmiało to tak, jakby usłyszała tę historię od Cerbina, to całkiem możliwe, bo plotki brzmiały raczej inaczej. No, chyba że sama wysnuła te wnioski, to jeszcze bardziej by się jej chwaliło. Słuchała dalej, bo hybryda faktycznie się rozgadała, a ostatecznie elfka uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową. — To każdemu dobrze robi. — Zerknęła na swój kieliszek. — Nie mogę ci powiedzieć, czy złamie słowo, ale wiem, że nie powinnaś się wtedy poddawać. On... ma w zwyczaju odtrącać pomoc, gdy jest źle. To chyba kwestia dumy i nieufności, dworzanom nie zależało na nim, a na jego pieniądzach... Ale to przecież wiesz. — Uśmiechnęła się znów i podniosła oczy na Baqarę. — Cokolwiek by nie zrobił, to wciąż mój brat, więc jeśli będziesz potrzebować pomocy, nie krępuj się — dodała spokojnie.
  To wszystko zaczynało naprawdę wyglądać dobrze. Baqarze zależało, przynajmniej teraz, Altair wyglądał na trzeźwego i zadowolonego, choć był roztrzepany. Zobaczymy, co się stanie dalej.

  No proszę, posłuchał. Niesamowite, pytanie tylko, czy miał dobry humor, czy faktycznie mu uwierzył. Oh, aż go podkusiło, by wpuścić tak Cerbina w maliny, ale powstrzymał się. Nie tu i nie teraz, choć, za tym zaraz przyszła myśl, że mogą już nie mieć wiele podobnych okazji. Aż można było zatęsknić za młodością...
  Samemu zgarnął winogrono i zerknął na Altaira, który zamilkł i chyba nie był pewien, jak ma potraktować niezwykły takt Amenadiela.
  — No wiesz, to było okrutne — wymruczał, komentując ich krótką wymianę zdań o wojnie, po czym znalazł sobie widelczyk do ryb. — Chętnie. — Nadział jedną rybkę i odgryzł kawałek. Ale jego uwagę od chrupiących ości sardynki szybko odwróciła mina Cerbina. Oho, trafiony. — Kto rozsądny by nie myślał, data zbliża się nieuchronnie... — Wrócił na moment do ryby, by zaś spojrzeć na Altaira. — Niektórzy twierdzą, że i ty niedługo będziesz — rzucił, uśmiechając się pod nosem. — Choć nie przeczę, że to mogą być równie dobrze wierutne plotki... — Zawiesił na nim zaciekawione spojrzenie, bo jego własnej opinii jeszcze nie słyszał.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sob Wrz 18, 2021 10:06 pm

Oczywiście, że to było okrutne, cel był zamierzony. Zresztą, Altair nie był typem wojownika bitewnego. W porządku, potyczka jeden na jeden, sparing, choć po ostatnim dał się całkowicie ośmieszyć na oczach Pomiotów, lecz też trzeba brać uwagę, że nie był wtedy trzeźwy. Tak, czy inaczej, otwarta walka to już inne pary rękawiczek. Ledwo chłopak ruszył do boju i już mu oko wydłubali. Dalej się nie ruszył, niż poza hrabstwo. Więc Amenadiel szczerze wątpił, aby te wszystkie laury, po których Oligarchii chciał spłynąć, były jakkolwiek słuszne. Jedyne co mu się chwali, to zdobycie informatora, na tym kończąc. Lecz tę tyradę zostawił sobie dla siebie, nie dla jego uszu i nie w tę noc, która miała być pełna radości, a nie zgrzytów.
Lecz Killian chyba inne miał zdanie, samemu dołączając się do symfonii grania Cerbinowi na nerwach.
-Przecież wiem. Wszystko planuje w saramirskich obrządkach. Może zaproszę Gascona. Chciałbym zobaczyć jego zniesmaczenie.
Mruknął, wracając do jedzenia, zaś Altair skupił swoją uwagę na królu, który teraz postanowił jego się uczepić. Nie był pewny, czy te plotki faktycznie istniały, czy też były wymyślone na szybko, aby wyeliminować lub potwierdzić przypuszczenia. Mimo to nieco spoważniał, łagodnie odwracając wzrok.
-Zwykłe plotki. Nie biorę żadnego ślubu i też żadnego nie planuję.
Odparł mu, nieco ciszej, jakby nie chcąc, by te słowa były takie otwarte.
-Nic dziwnego.- Podjął nagle Amenadiel, wciąż z sardynką w ustach. -Nie da Ci potomka. Ród Oligarchii wygaśnie na Tobie.
Zwrócił uwagę, lecz młody draculeta pokręcił przecznie głową.
-Tu nie chodzi o potomka. Pożegnałem się z taką perspektywą już dekady temu. Jeśli umrę i nie wrócę, mój majątek i tak otrzyma Adelaira, a po niej, Twoje dzieci.- Odparł, co niejako zaskoczyło Cerbina, a może bardziej, jego poważny tok rozumowania, bo zwykle taki się nie wydawał, raczej jak bezmyślny małolat. -Po prostu… nie jestem gotowy.
Dodał jeszcze, w sprawie własnego potencjalnego ożenku. Amenadiel odłożył talerzyk, przyglądając się hrabiemu Mernstein, na moment zbaczając spojrzeniem na Killiana.
-Nie jesteś w takiej sytuacji, by się teraz tym przejmować. Inni bardziej powinni o tym myśleć…
Zerknął znów na Falone. Ten jeden nie miał nawet partnerki, a co królowi nie przystoiło, nawet temu długowiecznemu. Tego by brakowało, aby coś się stało, a sukcesja tronu znów stanęła pod znakiem zapytania. Zdawał sobie sprawę, że też niełatwa to była sytuacja dla samego Killiana, który zbyt dobrze dogadywał się z Lisollette. Ale tej nawet nie było na koronacji. Może kiedyś zmądrzeje i faktycznie wybierze kogoś wartego obsadzenia na stołku “królowej”.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Nie Wrz 19, 2021 5:16 pm

Nie spodziewałam się, że kobieta będzie aż tak sympatyczna. Myślałam, że będzie nieco bardziej chłodna czy wyniosła, a ona to w sumie taka babka, jak babka, ciepła taka. W sumie Altair mówił, że twarda z zewnątrz, ale miękka w środku. Ah! Czyli ona pokazuje mi teraz swoje wnętrze? Myślałam, że to tylko dla wybrańców.
Im mniej mówi, tym bardziej doceniam? Coś w tym jest, ale rozmowa powinna być normalnością, a nagrodą godną oklasków. No, ale przecież nie jest źle, więc nie będę narzekać. Rozumiem gdyby Altair milczał kompletnie, ale tak nie robi.
Pokiwałam głową. No tak, to, że Altair postrzega siebie przez pryzmat pieniędzy i tego ile może dzięki nim zrobić, a właściwie co kupić. Jeśli długo traktują cię, jak chodzący portfel bo jesteś tak zdesperowany by mieć kogoś obok, to później trudno od tego odejść, ale chyba jest lepiej. Dawno nie dostałam od niego jakiejś biżuterii, po części dlatego, że był martwy, a później wyjechał na wojnę, ale to już coś, nie wyskoczył mi dzisiaj z nowym naszyjnikiem na powitanie.
Słuchałam jej uważnie, ciesząc się, że nie odebrała moich słów źle, że służy mi radę i pomocną dłonią kiedy będę takiej potrzebować.
-Dziękuję.-łagodny uśmiech wystąpił na moją buźkę. Nie jestem sama i chyba nigdy nie byłam sama, tylko mi się tak wydawało. Jednak dobrze jest żyć z innymi. Ta masa lat w lesie trochę mi poplątały w patrzeniu na świat, miło jest mieć w końcu więcej niż jedną osobę jako oparcie.
-Już się nie mogę doczekać powrotu do domu.-tak, lekki temat się nadaje idealnie, dość o ślubach i łamanych obietnicach.-Trzeba będzie trochę posprzątać z tego co mi Altair mówił, ale to się szybko załatwi. Szkoda, że już tam prac nie mogę zacząć.-westchnęłam delikatnie i teatralnie.-A wy? Zostajecie tutaj, czy będziecie szukać sobie nowego domu po ślubie. Zamek jest przyjemny, ale na dłuższą metę trochę uciążliwy, nie ma gdzie puścić dziecka na trawę i tyle schodów wszędzie.-ciekawiło mnie czy wybiorą miejsce daleko, może będziemy mogli ich z Altem odwiedzać, no i martwi mnie kwestia mojej nauki formy bestii, do tego nie ukrywam, że z chęcią poopiekowałabym się ich dzieckiem, jak już jakieś będą mieć. Na własne nie mogę liczyć, to się chociaż innymi pocieszę, zawsze tak było przecież, że innymi się zajmowałam, a moje znikały, więc to nie nowość.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Nie Wrz 19, 2021 8:17 pm

  Skinęła głową z leciutkim uśmiechem na koniec tego tematu. Rzeczywiście do najlepszych nie należał, ale chyba dobrze go poprowadziły. Nie wynikła z tego żadna kłótnia ani nieprzyjemny ton, a to chyba najczęstsze efekty poruszania tematu Altaira. Podejście Baqary do jej brata i ogółu życia naprawdę zaczynało jej się podobać. Nie unosiła się nie wiadomo czym tak jak większość arystokracji, a jednocześnie zachowywała przyzwoity poziom zachowania i kultury. Ufała, że nie będzie to tylko miłe wrażenie i że razem faktycznie będą szczęśliwi.
  Adelaira z powrotem upiła wina, słuchając kolejnego wątku ich rozmowy. Powrót do domu... dla niej nie za bardzo można było użyć takich słów, prędzej przeprowadzka. Ale w Mernstein też na pewno zawita, w końcu było niedaleko i wciąż było jej.
  — Służba poradzi sobie z tym w mig, o ile nie jest gorzej, niż słyszałam... — Machnęła lekko ręką, by zaraz wrócić do jej dalszych słów. — Jeśli o nas chodzi, to nie, nie zostajemy tutaj. Cerbin chce zamieszkać w Lenthstein, w Jaskółczym Gnieździe. — Uśmiechnęła się lekko. — Niewiele tam trawy, ale poradzimy sobie, może da się coś zasadzić wewnątrz... Pewnie też czeka mnie urządzanie wszystkiego od nowa, a przynajmniej większości, jak tam kiedyś byłam, to było jedno wielkie bezguście — skwitowała rządy Ardamira w jego własnym zamku. Luksus i mroczny klimat nie zawsze idą w parze, a jej zdaniem to miejsce było wtedy zimne i groteskowe zarazem. Wielki wampirzy pan, który za wszelką cenę chciał się pokazać innym. Chyba za bardzo stłamsił żonę albo też cechowała się ona równym ignoranctwem.
  Jej spojrzenie na chwilę zaplątało się na Baqarze, kiedy ponownie zdała sobie sprawę, że hybrydka dzieci mieć nie będzie i już chciała o to spytać, ale uznała za trochę... nieodpowiednie? A jednak dalej kusiło.
  — Na szczęście na myślenie o dzieciach mam jeszcze czas. Nie zrozum mnie źle, czekam na to, ale lepiej, żeby huczne rzeczy nie działy się wszystkie naraz — powiedziała zamiast tego.

  Cerb był jedną z tych osób, których nerwy ukształtowały się w postać strun, więc wystarczył dobry smyczek, by pięknie na nich grać. Lubił to robić, bardzo lubił, tak samo też nie miał nic przeciwko samemu być zaczepianym, to wychodziło zupełnie naturalnie i czasem nawet nie myślał o tym, czy przypadkiem nie przesadził. Czasem się zdarzało, ale cóż trudno, taki już był. Trzymane w ręku wino wcale nie pomagało, choć nie pił jeszcze dużo, to jednak miał dobry humor.
  — Biedny Gascon, oby tylko nie nabawił się traumy — zaśmiał się cicho. — Ale z pewnością nie odmówi przyjścia.
  Jego uwaga chwilowo przeniosła się na Altaira, do którego też rzucił pytaniem, które po namyśle mogło nie być całkiem stosowne. Aczkolwiek Oligarchii sam lubił mówić takie rzeczy, więc nie spodziewał się niczego strasznego. Może niesłusznie, bo uśmiech chłopaka trochę przygasł.
  — Rozumiem — odparł spokojnie, ale zaraz spojrzał na Cerbina, który podjął temat. Falone skrzywił się nieznacznie na wspomnienie o potomku, bo zabrzmiało to co najmniej interesownie, a nie o to podobno chodziło w... no dobra, w większości związków właśnie o to. Jednak Altair miał im przedstawić inne i zupełnie niespodziewane po nim podejście. Killian upił wina i przypatrywał mu się, słuchając uważnie. Zostawił odpowiedź Cerbinowi, ale to nie był świetny plan. On musiał, prawda? Znowu. — I z pewnością myślą, kogokolwiek byś nie miał na celowniku — odparł spokojnie i wymijająco, by zaś dokończyć rybkę. — Wróćmy lepiej do własnego pokolenia. Nie myślałeś czasem o szklanym oku? — zagadnął, będąc przyszykowanym na kolejne uważne spojrzenie ze strony Cerbina. Oczywiście, że specjalnie ujął to w ten sposób. Właściwie zabawne jak wielu jednookich przyszło mu poznać w przeciągu tych ostatnich miesięcy. Tylko czekać na trzeciego.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Pon Wrz 20, 2021 1:42 pm

Nie wątpił w to, że Gascon ma na tyle taktu, by przyjść bez względu na własne odczucia polityczne, religijne, czy nawet niezależność gatunkową, choć ciężko było ocenić, co stwierdzi już na miejscu. Skupmy się jednak na chwili bieżącej.
Lecz i ckliwa powaga dobrodusznego Altaira musiała ustąpić krótkiej wzmiance o Killianie, który stwierdził, że myślał o obsadzeniu tronu królowej, ale szczerze w to wątpił. Jak już, tylko jedna osoba mu chodziła po głowie, a ta nie miała, ani statusu, ani wolnego czasu. Nie zapominajmy kim jest, a Amenadiela na bawiły takie romantyczne podrygi króla. Musiał patrzeć teraz nie na siebie, a wszystkich.
-Bo niektórzy wiedzieli na co się pisali.- Wtrącił, posyłając słowny cios w stronę Falone, który postanowił sprowokować go bardziej, wspominając o szklanym oku. Nawet nie wiedział, jaki grób wykopała mu ta melodia na jego strunach cierpliwości. Lecz w porządku. Nie teraz. Nie tu. Odpłaci mu się później i będzie żałować. -Co mu po upiornym oku, opaska też może być.
Rzucił tylko, wtrącając się w zdanie Altaira, które nie zdążył jeszcze nawet rozpocząć. Ale za moment chrząknął.
-W sumie to… racja… nie czułbym się dobrze z czymś w głowie…
"Dlatego lepiej Ci się żyje bez mózgu?" Pomyślał Amenadiel, by jednak opleść całą salę wzrokiem. Dostrzegł Baqarę i Adelaire. Sam nie wiedział co z takiej rozmowy mogło wyniknąć. Zaraz lecz dostrzegł też… a właściwie brak, jednej osoby.
-Ezaliah nie był zaproszony?
Dopytał.
-Gdzieś był, może go zjedli, to nie jest ważne.- Machnął ręką Oligarchii, zwracając uwagę w stronę króla. -Słyszałem, że Sentinell rozłożył ręce na całym Sear, to prawda? Próbowałem go złapać, ale chyba z jakimś arystokratą romansuje…
Mruknął, zaś Cerbin uniósł brwi.
-Rozmawia w sensie?
-Nie, stanowczo kontekst romantyczny.
Odparł natychmiast, na co srebrnowłosy zwątpił w swój światopogląd.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Pon Wrz 20, 2021 2:44 pm

No mam nadzieję, że nie jest gorzej niż mówią, bo jak jest to czeka nas jeszcze chwila mieszkania w zamku, chociaż... Wystarczy mi sypialnia ogarnięta i już można tam mieszkać, pomagać i wszystko nadzorować. To byłoby cudowne na własne oczy widzieć, jak temu miejscu jest przywracane życie i kolory. Do tego mogłabym trochę zmienić wystrój, żeby nie było tak ciemno i ciasno. Więcej jasnych pomieszczeń nikomu by źle nie zrobiło, a to, że jesteśmy wampirami nie znaczy, że musimy topić się w czerni i czerwieni. Zabawnie gdyby nietoperze roznosząc wampiryzm roznosiły też kompletną zmianę gustu na mrok i śmierć.
Tuż po tym, jak zadałam pytanie przypomniałam sobie, że Adelaira przecież mieszkała w rezydencji Altaira, że są rodzeństwem, a to ich wspólny dom. Wypadło mi to z głowy, bo nigdy jej tam nie widziałam. To byłoby... interesujące mieszkać tam z nią i Cerbinem. Jaskółcze Gniazdo? Nie jestem pewna czy kojarzę. Nigdy tam nie byłam, więc sama nazwa nie za wiele mi mówi, brzmi na coś wysokiego, ale i schowanego.
-Samodzielne urządzanie może i zmęczy, ale na pewno satysfakcja będzie tego warta, no i będziecie się czuć tam bardziej, jak u siebie, nie jak w gościach.-teraz nabrałam jeszcze większej ochoty, żeby szybko pojechać do Mernstein i samej wszystko poukładać.
Temat zszedł na dzieci, sama go w sumie zaczęłam, ale moja towarzyszka go ciągnęła w rość rozważny sposób.
-Masz rację, niema co się spieszyć. Jak teraz wszystkie atrakcje będą, to później człowiek będzie się nudził.-dawkowanie przyjemności. Poza tym też niech mają czas dla siebie, niech się sobą nacieszą, a nie od razu ładują w obowiązki i nieprzespane dni.
Znów popatrzyłam w stronę Altaira. Ciekawe o czym rozmawiają, chociaż nie to chodziło mi po głowie. Jakoś zaczęłam się tak nad nami zastanawiać, czy aby na pewno jestem dla niego wystarczająca. Czeka mnie pewnie wiele frustracji, zwłaszcza gdy będę patrzeć na życie Cerbina i Adel. Małżeństwo, spokojny dom, później dzieci, patrzenie, jak rosną, później może rodzą się kolejne. Kiedy nie zależało mi na dzieciach to rodziłam ich masę, a teraz kiedy chcę jakieś mieć, to nagle nie mogę. To z lekka dołujące.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Pon Wrz 20, 2021 3:46 pm

  Czy Killian kłamał? Cóż, jakby nie spojrzeć, często to robił, może aż za często, choć zwykle nie mając w zamiarze wprowadzania w błąd. W znacznej mierze były to niepoważne komentarze, nierzadko drobne białe kłamstwa, których swego czasu chwytało się wiele osób na dworze. Subtelne sugestie, które nakazują rozmówcy myśleć w konkretny sposób, choć nie mówią tego wprost. A jednak tym razem odpowiedział uczciwie, w tym czy innym sensie, ale prawda była taka, że sukcesja nieprzyjemnie plątała mu się po głowie od pewnego czasu, po prostu nie znajdował rozwiązania, które byłoby zadowalające i osiągalne zarazem. Nie na ten moment, zaś Cerbin najwyraźniej oczekiwał, że ten ożeni się jutro.
  Jego uwagę skwitował tylko krótkim spojrzeniem, nawet nie próbując układać odpowiedzi, by nie rzucić jej na głos. Nie, Cerbik, najwyraźniej wielu tutaj nie miało pojęcia, na co się pisze. I jeszcze przez długi czas nie będą tego pewni, ale takie właśnie było życie. Taka kurwa, która lubi zaskakiwać za długim stażem.
  Reakcja na oko była... sucha, trudno to inaczej ująć. Aczkolwiek chyba nigdy nie grzeszył entuzjazmem do wspominania rzeczy, które tyczyły się również jego. Co chodziło po głowie Amenadiela, nie miał pojęcia, ale ignorancja z jego strony raczej ucinała temat. No trudno.
  — Może i tak... — mruknął w odpowiedzi. To by było na tyle, a to zaś skutecznie drażniło od środka. Już dobrze wiedział, że takie momenty zwykle kończą się niezręcznym milczenie, które denerwowało jeszcze bardziej. Powiedział coś nie tak? Nie wykluczał, ale wtedy chyba by mu dali znać, prawda? Na tym polega rozmawianie z ludźmi, nie mają pięciu lat.
  Zielone tęczówki na powrót wylądowały na Cerbinie, kiedy zadał pytanie.
  — Przyszedł, widziałem go — odparł, by przemknąć wzrokiem po okolicznych głowach. Obawiał się o niego? Nie, chyba nie, wierzył, że umie sobie poradzić i nie takie rzeczy przeżył, ale jego zniknięcie było też ciekawe. Zerknął na Altaira, z lekkim powątpiewaniem w oczach, kiedy ten zwyczajnie machnął ręką na los swego jakby znajomego?... To brzmiało dwuznacznie. — Wystarczy spytać straży. — Pod warunkiem, że wyszedł, a nie utonął w tłumie, choć jak ostatni raz go widział, to chyba nie miał ochoty się zagłębiać między wampiry.
  Zaraz jednak mieli usłyszeć iście melodramatyczną nowinkę, na którą również lekko uniósł brwi. Sentinell i mężczyźni? Chyba by się nie spodziewał, choć po takich zazwyczaj się nie spodziewasz. A może to tylko taki wybryk.
  — Najpewniej za dużo wypił. Albo, co bardziej prawdopodobne, obydwaj — rzucił Falone i sam upił z kieliszka. — Z kim?... Zresztą, prawda, Sear należy do Sentinella. Myślę, że jego biznes winiarski zacznie się pięknie rozwijać bez pasożytujących włościan — odpowiedział, przywołując w myśli wspomnienia z odbijania miasta. Niesmaczne rzeczy.

  Samodzielne może i nie do końca, ale z pewnością będzie wszystko nadzorować. Miała jednak rację, tylko wtedy będą mogli się poczuć naprawdę u siebie. Zresztą, ten zamek też powoli przechodził drobne zmiany, więc miała okazję się przyjrzeć paru rozwiązaniom.
  — To prawda. Własny dom powinien być własny pod możliwie każdym względem — odparła, by niespiesznie zaplątać się w okolice jednego ze stołów, uważając jednak na to, czy Baqara podąża za nią.
  Zerknęła również w stronę Cerbina, który nadal stał z królem i Altaire. No no, więc zrezygnował z dalszej ucieczki, ciekawe, dlaczego.
  Zaśmiała się cicho na odpowiedź o atrakcjach życiowych. Coś w tym było, chociaż nie każdy uznałby to za atrakcję.
  — Poznałam już kilka takich osób, które kręciły nosem i narzekały w tym temacie. Zupełnie jakby dziecko było inwestycją, która z początku jest zwyczajnie uciążliwa, a potem użyteczna. — Wzięła ze stolika spodek, proponując jej ciasteczka. — Nie twierdzę, że nie ma tu obowiązków do przekazania. Ale to jednak dość płytkie podejście do życia, czyż nie? — Lekko przechyliła głowę, przypatrując jej się, tak też rzuciła jej się w oczy delikatna zmiana na twarzy hybrydy. — Coś cię martwi? — zapytała dość neutralnym tonem, bo może jednak się myli.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Pon Wrz 20, 2021 4:17 pm

Wzięłam ciasteczko kiedy mi je zaproponowała i wgryzłam się w nie od razu, ciesząc się jego smakiem.
-Może nie to, że płytkie, co bardziej naiwne i zapominające, że dziecko to jednak oddzielna osoba. Nie raz opiekowałam się maluchami należącymi do bogatych panien i polityków, którzy myśleli, że maluch pójdzie ich śladami bogactwa i sławy, a dzieciak uparcie chciał hodować owce, bo są mięciutkie i kochane, albo chcieli zostać śpiewakami czy malarzami.-wzruszyłam ramionami, może nieco ze zrezygnowaniem.-A później są burze, bo potomek nie chce robić tego, po co go rodzice stworzyli.-żal mi było takich dzieci. Ja rozumiem mieć pewne oczekiwania, żeby zachowywało się dobrze, uczyło się, ale żeby tak od razu dyktować im, co mają robić aż do śmierci, straszne. Znaczy rozumiem, mi całe życie narzucano co mam robić, jednak teraz kiedy mam wolność, to za nic bym jej nie oddała.
Spojrzałam na nią, nie podejrzewając, że aż tak po mnie widać moje myśli.
-Nie, wszystko w porządku, po prostu... chyba zazdroszczę wam możliwości mienia dziecka, nawet jeśli jeszcze go nie macie.-zaśmiałam się, żeby jakoś wymusić na sobie choć odrobinę zrelaksowania.-Już widzę, jak tęsknym okiem na was patrzę, kiedy się spotkamy kiedyś.-może zbyt otwarcie o tym wyjechałam, ale jak już zaczęłam mówić, to nie będę przerywać.-Altair powiedział, że mu na tym nie zależy, na dzieciach, ale to było jeszcze kiedy zachowywał się jak rozszalały młodzik. Teraz, choć wiek ma ten sam, to dojrzewa, zmienia się, a przynajmniej takie mam wrażenie. Martwię się, że zacznie patrzeć na to wszystko inaczej, że w pewnym momencie dojdzie do wniosków, że jednak chce mieć młode, w sensie potomstwo.-uh, ale rzuciłam hodowlane słownictwo.-Jeśli tak się stanie, to nie będę już spełniać jego oczekiwań.-sięgnęłam po następna ciastko, bo nie wiedziałam co zrobić z dłońmi.-Nie chcę, żeby żałował bycia ze mną, albo nie był szczęśliwy, bo nie mogę mu dać czegoś, co powinnam móc mu dać.-zastanawiałam się na głos. Opcji było dużo, to wiem, może znaleźć pannę na boku, która mu dziecko urodzi, ja wtedy bym zaszła w ciążę z innym, sprzedała dziecko, bo nie byłoby Altaira i zajęłabym się jego dzieckiem, którym zająć bym się mogła.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Pon Wrz 20, 2021 5:45 pm

Na reakcje Cerbina, jak i też uwagę Killiana, Altair zwyczajnie wybuchł śmiechem.
-Ale Wy niewinni…- Zachichotał, przykładając palce do ust. -...a może, Matthew po prostu lubi mężczyzn? Alkohol nie ma, aż takich szalonych działań, coś o tym wiem. Zresztą, on i baron Terrens byli niegdyś kochankami, pewnie odbudowują relacje.
Założył ręce na piersiach, jakby wszystko wiedział najlepiej, a choć Amenadiel dalej nie wyszedł z zaskoczenia na orientacji Sentinella, to mimo to, coś innego chodziło mu po głowie
-A skąd Ty o tym wszystkim wiesz?
-Drogi Cerbinie, ja wiem że sto lat siedziałeś z wieśniakami na jakiś podgrodziach, ale ja w tym czasie zdobywałem informacje na dworach. Plotki rozchodzą się błyskawicznie.
Odparł z wyczuwalną dumą w głosie. Tak, wojna go pod tym względem nie zmieniła.
Wrócili jednak do tematu Sear.
-No właśnie. On przejmuje całe miasto i rozwija biznes. Czy więc ja…
-Nie, nie dostaniesz nagrody.- Warknął Cerbin, uciszając Oligarchii. -Napraw wpierw Mernstein. Widziałem je z daleka, to tragedia. Lub zburz to i postaw nowe.
Dodał, by zmusić chłopaka do westchnięcia.
-Eh, nie czułbym się właściwie burząc pokoleniową warownie. Nie mogę znaleźć nikogo kto zająłby się remontem. Chyba, że znacie kogoś, kto zna kogoś i on zna tych co mogą…?
Dopytał z nadzieją. Swoją drogą, ciekawe jak radzi sobie Ara i która kogo zjadła.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Pon Wrz 20, 2021 6:40 pm

  Falone również się uśmiechnął.
  — Ależ ty bezpośredni — odparował mu swobodnie. — Ludzie raczej nie afiszują się z tymi rzeczami w towarzystwie zbyt wielu postronnych. Ci najwyraźniej poczuli się swobodniej — wyjaśnił swoją teorię, choć nie negował tego, że Matthew postanowił przełamać konwenanse. To byłby odważny krok z jego strony.
  Zerknął na Cerbina, którego pytanie miało raczej oczywistą odpowiedź. A jednak owo "raczej" usprawiedliwiało pytanie, więc przeniósł ślepia na Oligarchii. No proszę, miał rację. Plotki to okrutne narzędzie piętnowania społecznego, ale też ciekawa forma pozyskiwania informacji. Bardzo wygodna i popularna.
  No i wracając do Sear, oh, sprytnie Altairze, ale nie dość. Podawanie Sentinella jako przykład nagrodzonego sprzymierzeńca nie było zbyt trafione, to miasto musiał ktoś otrzymać, a on był na miejscu i miał tam wpływy. Poza tym pozostawała ciekawsza opcja do wykorzystania.
  — Kogo już pytałeś o remont? — Od tego powinni zacząć, a choć nie był to moment na załatwianie spraw, to nikt nie zabroni wstępnie pomyśleć. — Na twoim miejscu zająłbym się Sadah. Surowce, akademia, uczeni, potencjalnie bliskie kontakty zagraniczne. To miejsce ma duży potencjał, którego nikt nie próbował rozwijać. Ty zaś masz dostatecznie dużo pieniędzy i środków, by w to zainwestować. — Upił wina.

  A więc była opiekunką i mamką dla dzieci. Interesujące. Smutne poniekąd, bo zapewne będąc hybrydą, nie miała zbyt miłego życia, raczej jak mówiąca... Tak. Ale Adelaira skupiła się zaraz na jej kolejnych słowach.
  — Taki już los dziedziców majątku. Każda rodzina miałaby swój problem. Jeśli nie masz pieniędzy, musisz się zająć ich zarabianie, a jeśli je masz, powinieneś nimi gospodarować. — Wybrała sobie nowe ciasteczko i zawiesiła na nim wzrok. — Taka jest cena dostatniego życia — stwierdziła spokojnie i ugryzła ciastko.
  Jej uwaga okazała się trafna i nie było to zwykłe zamyślenie. Nie spodziewała się jednak, że Baqara tak się rozgada w tym temacie. Rozumiała jednak jej obawy, w końcu to była jedna z ról żony, dać mężowi dziecko, najlepiej niejedno. Dlatego wiele małżeństw międzyrasowych zwyczajnie się rozpadało, kiedy minęła pierwsza fascynacja i brakło dodatkowego spoiwa.
  Jej brwi drgnęły delikatnie, kiedy wyłapała słowo, które absolutnie nie powinno się tam znaleźć. Młode? Czy to zwierzęce podejście wynikało z niej, czy z jej właścicieli? Nie, chyba nie chciała tego wiedzieć.
  — Są na to rozwiązania — odparła z namysłem. — Może nie idealne, ale kiedy łamie się zasady, wszystko nie może być proste. Altair powinien zdawać sobie z tego sprawę.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Pon Wrz 20, 2021 7:22 pm

Cena dostatniego życia, mówisz. Ja żyłam dobrze, a pieniędzmi nie ociekaliśmy, chyba, chociaż może o wielu rzeczach nie wiedziałam. Ah, nie ma co o tym myśleć. Dwadzieścia lat dałam się wrabiać w jakiś dziwny układ. Chcę o tym zapomnieć, jak najszybciej.
Wyrzuciłam z siebie wszystkie zmartwienia. Dawno nie rozmawiałam z drugą kobietą tak otwarcie. Z Caro jakoś się ten temat nie nawinął, z nią to bardziej o książkach, a nie o dzieciach rozmawiałam. Adelaira miała już jakieś doświadczenie w kwestii związków i ewentualnego myślenia o rozwoju tego typu relacji.
Przytaknęłam jej żywo głową. Zgadzałam się z nią całkowicie.
-No ja to wiem. Nie mam nic przeciwko, żeby Altair miał dzieci z innymi kobietami. Mogłabym się nimi zając, tylko najpierw sama musiałabym zajść w ciążę, żeby móc jego maluchy wykarmić.-rzuciłam, bo inne pomysły nie za bardzo przychodziły mi do głowy. Nie chciałam żeby poślubił inną i żebym ja była jego kochanką, prawdziwą miłością, więc opcja z tym, że będzie żyć ze mną, a miał dziecko z innymi, jest najlepsza. Nie jest to skomplikowane, ani nieprzyjemne. Zazdrość bym spróbowała odrzucić na bok, na rzeczy zrozumienia świata bogatych.-Ale mamy jeszcze czas. Na razie nie chce, zobaczymy, jak będzie później.-i nie chodzi mi o to, że jestem jak ten pies uwiązana do niego, co go nie opuści choćby nie wiem co, ale jeśli moje drobne poświęcenie sprawi, że będzie się nam żyło lepiej i on będzie szczęśliwy i ja będę miała zajęcie, to czemu nie? Dojadłam ciasteczko do końca.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 2 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach