Wielka Sala

5 posters

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Pon Wrz 20, 2021 10:45 pm

Altair zaśmiał się na słowa króla, choć nie brzmiało to wyśmiewczo.
-Gdy ma się pieniądze, można wszystko. Matthew zdobył Sear, oraz ma teraz monopol na ludzką krew, o i jest w Izbie Lordów, na przestrzeni kilku miesięcy, jego pozycja podskoczyła tak diametralnie, że może sobie robić co chce, a nikt mu nie zechce zajść za skórę. Pieniądze, to władza.
Odparł, a Cerbin uśmiechnął się nieznacznie.
-Ardamir myślał podobnie…
-I miał pod tym względem rację. Nie możemy mówić, że wszystko co głosił Niftenhaum było głupie, tylko dlatego, że przegrał. Miał środki, miał podatki, więc miał w garści wszystkich. Zresztą, przydałoby się Wam zapełnić skarbiec. Lepiej myślcie o daninach. Ty też Cerbinie, w końcu hrabstwo Lenthstein nie utrzyma się samo z siebie.
Doradził, co ewidentnie zaskoczyło srebrnowłosego.
-Wydajesz się w tym orientować.
-Proszę Cię, nie byłbym czwartą najbogatszą osobą w cesarstwie, gdyby nie mój zmysł ekonomi. Może miewam braki, ale nie gdy chodzi o pieniądze. Sadah ma wieże magów, może być samego cesarza, ale nadal, zasila budżet skarbu miasta. Podobnie z każdym biznesem. Inaczej dawno bym zubożał.
Wytłumaczył, a pod tym względem, może nawet zaimponował Amenadielowi, bo to rzadkość, gdy ten chłopak mówił z sensem. W takich momentach przypominał sobie, że on przecież był stuletnim krwiopijcą, a nie tym siedemnastolatkiem, na jakiego wyglądał. Szkoda, że tak rzadko potrafił się dobrze zaprezentować.
Niebieskie oko ponownie spoczęło na królu.
-Sadah to nie problem. Co prawda, nie sądzę, bym mógł się dogadać z tymi bufonami w wieży, lecz jak wspomniałem wcześniej, mam swoje wpływy w mieście. Problemem jest mój dworek, a jak także wspomniałem, nie chodzi o nieszczęsne pieniądze. Tym razem.- Westchnął. -Co do pytania, próbowałem nająć zwykłych robotników, ale zaczęły pojawiać się niewygodne pytania. Potem myślałem o nosferatu, ale te debile nawet nie mają zmysłu aranżacyjnego. Ostatecznie, zostałem ze stertą gruzu. A miejscowi w końcu zaczną pytać. Na szczęście, ta kotlina nie jest często odwiedzana, to teren prywatny...
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Sro Wrz 22, 2021 4:35 pm

  Wiedziała, oczywiście, trzeba byłoby być okropnie naiwnym, żeby nie domyślić się tych paru możliwości. Scenariusz, jaki przedstawiła, wymagał sporo zachodu i przynajmniej dwóch bękartów, nie był więc tym najmniej złym z nie najlepszych.
  — Z tym należy uważać. Inne matki potrafią być chorobliwie zawistne. To... mogłoby nawet ściągnąć na ciebie kłopoty — odparła nieco ciszej, ostrzegając przed scenariuszem, którego nikt nie chciał. W końcu co by mogła sobie zacząć myśleć taka biedna elfka, którą wykorzystano do zrobienia dziecka, po czym nie tylko odstawiono na bok, ale też zabrano samo jej dziecko? W takich sytuacjach nawet najbardziej jasne układy się zacierają.
  Pokiwała z lekka głową.
  — Słusznie. Nie ma powodu przedwcześnie się zamartwiać. — Umilkła na chwilę, zajmując się przekąską, by w końcu znów skierować oczy na Baqarę. — Co sądzisz o tym wszystkim? O pokoju z ludźmi, wyzwoleniu nosferatu... Wielu było zadziwionych, szczególnie tym drugim pomysłem...

  Killian pokiwał głową z lekkim uśmiechem, który wyrażał zarówno zgodę z tymi słowami, jak i pewną wątpliwość co do ich uniwersalności. Pozycja Matthewa była z goła inna, zbyt utrwalona nawet w tak krótkim czasie. Jeśli zacznie robić, co chce, najpewniej zostanie uznany za ekscentryka, nikt nie zacznie na niego szemrać, bo nie jest na celowniku, a jego ludzie nadal otrzymują swoją zapłatę.
  Ale uwaga Cerbina wywołała ciekawą reakcję. I kiedy tak Altair ciągnął swój wywód na temat pieniędzy, myśli króla częściowo zbłądziły w stronę stolicy, a także i gór. Na rzecz wojny zostawili tam ciekawe cacko, teraz zaś nie było wielkich przeszkód, by to ponownie zagospodarować. No i mieli też zbiega do schwytania.
  — I straciłbyś poparcie ludu — zakończył, nawiązując do wcześniejszych słów Altaira. Rzeczywiście Oligarchii zabłysnął świadomością swego biznesu, ale jak sam powiedział, nie było to aż takie dziwne. Falone skupił się na jego następnych słowach. — Aranżacją tak czy inaczej powinien zająć się ktoś stojący nad robotnikami. Potrzebujesz architekta i projektanta. Może dhampiry byłyby odpowiednie? Nie miałyby kłopotu z załatwieniem potrzebnych spraw również wśród ludzi. — W Lenthstein było ich teraz wielu, ale może nie dostatecznie, zresztą mieli inne sprawy na głowie. — Jeśli dobrze im zapłacisz, przyjechaliby nawet ze stolicy, trochę ich tam mieszka. — Baron raczej nie miałby wiele przeciwko użyczenia swoich ludzi i dania im okazji do zarobku, również na jego korzyść.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Sro Wrz 22, 2021 5:02 pm

Zawistne matki? Hm, możliwe, że jeszcze tego nie doświadczyłam. Dzieci, które dostawałam nie były moje, były tylko pod moją opieką. To faktycznie komplikowało wiele rzeczy. Żeby nie była zawistna musiałaby coś dostać, no i co jeśli później zacznie się upominać. Pozwalać Altowi na ślub z inną nie bardzo chcę, bo chciałabym być jego główną miłością, ale no nie wiem. Jemu się nie spieszy, mam czas kombinować, a może i jego nagle coś przyciśnie i będzie musiał zacząć myśleć, chociaż skoro przez tyle lat nikt się nie upominał to, żeby zakładał rodzinę, to pewnie teraz też nikt nie będzie się temu przyglądał. Uśmiechnęłam się. No właśnie później, wszystko później. Mamy czasu masę.
Padło pytanie, którego się trochę nie spodziewałam. Jestem tylko hybrydą, co jest tutaj w sumie przypadkiem, nie bardzo się plączę w politykę, ale coś już wiem, więc w sumie mogę się w jakiś sposób tam wypowiedzieć.
-Całe życie żyłam z ludźmi, dopiero kiedy spotkałam Altaira zobaczyłam, że są jeszcze inne opcje. Wiem, że ludzie potrafią zrozumieć nas i nasze potrzeby, dopasować się i mają swobodną możliwość pomocy. W końcu nie przeżyłabym tych dwudziestu lat w lesie gdyby nie mój mąż, który był człowiekiem. Do tego Altair miał na dworku kilku ludzi. Tak więc jestem całkowicie za pokojem z nimi. Pewnie nie każdy z nich będzie za tym, ale na pewno znajdzie się garstka, która z chęcią się z nami dogada. Z biegiem czasu, jak wszystko będzie szło dobrze, uda nam się przekonać i resztę, ale to wymaga pracy zarówno z jednej, jak i z drugiej strony.-rzuciłam mały monolog, co do pierwszej części.-A co do nosferatu...-westchnęłam przypominając sobie słowa Altaira.-Ktoś mi kiedyś powiedział, że są głupie i dlatego kończą jako niewolnicy. Sama niewolnicą byłam i wiem, że to nie głupota robi z kogoś niewolnika, a to, że inni wykorzystują cię kiedy nie jesteś w stanie poradzić sobie sam. Nikt nie powinien być czyjąś własnością tylko ze względu na rasę czy na to, że ktoś cię kiedyś czymś zaraził. Bo takie natychmiastowe skreślanie czyjegoś potencjału jest okropnie niesprawiedliwe. Do tego należy pamiętać w jaki sposób nosferatu powstają. To drakuleci ich tworzą, powinni brać za do odpowiedzialność, a nie iść najprostszą drogą i zrzucać wszystko na braki niewolnictwa spowodowanego niewyjściowym wyglądem, problemami z instynktami i dostosowaniem się. Nie należy zapominać, że nosferatu, tak samo, jak drakuleci i dhampiry, byli kiedyś normalnymi, wolnymi ludźmi i dalej nimi są, więc tak należy ich traktować.-no dużo powiedziałam o sobie, ale nawet nie czułam, jakbym się rozgadała. Powiedziałam wszystko, co wymagało powiedzenia, aby w pełni zrozumieć mój punk widzenia.-A co ty powiesz na ten temat?-odbiłam piłeczkę, ciekawa jej podejścia do tych spraw.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sro Wrz 22, 2021 6:03 pm

-To nie jest kraj barbarzyńców, tutaj rządzi biurokracja. Lud ma jeść, pracować i płacić, jeśli chcą liczyć na cywilizowane życie. Podatków nie ominiesz, miej to też na uwadze, bo skarbiec Ardamira szybko może się wyczerpać, a wtedy tak jak mówisz, nikt już nie potraktuje poważnie korony. Arystokracja też musi płacić za ochronę i przywileje, inaczej wszystko będzie rozwiązywało się siłą.
Odparł od razu królowi, gdyż w jego odczuciu, ci co poczują się na tyle komfortowo, będą też gotów się sprzeciwiać.
Cerbin z kolei ignorował już te słowa, bardziej zajęty własnymi myślami, których nurt ciężko było zbadać. Lecz powrócił do spraw bieżących, wyłapując ostatnie słowa Killiana.
-Jak tak bardzo sobie nie radzisz, mogę przysłać Ci Mię Kastner. Zajmuje się ogarnianiem bałaganu, podobnie uczyniła z Jaskółczym Gniazdem, nie ma śladów po masakrze, oraz wskazała co byłoby do poprawki w dekoracjach. Mernstein przydałaby się jej ręka.
Zaproponował, zaś Altair otworzył szerzej oczy, bo uwielbiał dostawać coś gotowego na tacy.
-Mia Kastner. Nie słyszałem, lecz skoro jest renomowana… to byłbym rad.
-Świetnie, wyślę do niej list jak się uspokoi.
Pochwycił kielich wina i upił łyk z niesmakiem.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by NPC Sro Wrz 22, 2021 10:47 pm

Caroline nie nacieszyła się długo towarzystwem Kathleen, bo ta znowu jej zniknęła w tłumie. Dziewczyna zrozumiała, że mali ludzie są trudni w pilnowaniu. To jej przypomniało, że to chyba ona sama jest słaba w opiece. Co prawda Kathleen opieki nie potrzebowała, była dużo starsza od niej, ale jakoś myśl za myślą doprowadziły ją do przypomnianych sobie słów Kiliego, oraz wytypowanych przez niego zadań. Nie była pewna, czy podoła, a powinna, przecież wiele więcej nikt od niej nie oczekiwał. Rzadko mogła się komuś na coś przydać, więc każde żądanie było na wagę złota…
-Też Cię irytuje to, że ludzie nie mówią na głos co myślą…?
Rozbrzmiał męski głos, który wyrwał ją z zamyślenia, kiedy przeniosła spojrzenie na młodego mężczyznę, w ciemnych, krótkich, choć potarganych włosach, szczupłej twarzy i ubiorze, któremu daleko było do galowego, choć mimo to, strażnicy go wpuścili.
-Raczej nie, Panie. Ale byłoby łatwiej, tak sądzę.
Odpowiedziała, splatając dłonie, zaś ów rozmówca zmierzył ją wzrokiem, by zaraz prychnąć z rozbawienia.
-Tak sądzisz… rozumiem, Caroline.
Odparł, budząc zaskoczenie na jej twarzy, które okazała łagodnym uniesieniem brwi.
-Znasz mnie, Panie?
Dopytała, a wtedy ten odwrócił się bardziej w jej stronę, uśmiechając lekko.
-Teraz już tak. Ciężko jednak nie kojarzyć imienia pierwszej wampirzycy na zamku z… powiedzmy, spoza grona elity.- Podjął, mając chyba na myśli króla, oraz jego doradcę. -Lodric Otto Karus Irdall.- Przedstawił się, by zaraz wysunąć dłoń w jej stronę. -Mogę prosić do tańca?
Zaproponował ze spokojem w głosie, zaś Mallery, po odnotowaniu wszystkich jego imion, poszła zasadą etyki, podając mu swoją dłoń.
-Bardzo chętnie, Panie Irdallu.
-Lodric wystarczy.
Wtrącił szybko z uśmiechem, by zaraz, wciągnąć rudowłosą na parkiet, przystępując do tańca z innymi parami, choć oni, z pewnością się wyróżniali. Pierwsza i jedyna partnerka króla, oraz wampir o mało ekstrawaganckim ubiorze. Ale kto zabroni?
-Jak to jest, Caroline? Być świadkiem tak wielu zmian od samego początku?
Zapytał z zaciekawieniem, zaś kobieta podtrzymując mu kroku w swobodnych ruchach, przekrzywiła lekko głowę na bok, patrząc mu w oczy.
-Myślę, że to miło, że królowi Killianowi udało się wygrać wojnę, choć miał trudny początek, tak sądzę.
Odpowiedziała, nieco apatycznie, a jednak, z nutą pozytywnego entuzjazmu, który Lodrick prędko wyłapał.
-Hmm, mówisz o królu. A jaką rolę odegrałaś na wojnie?
Dopytał, a Mallery odpowiedziała prostym uśmiechem.
-Chyba żadną. Pilnowałam biblioteki i szyłam stroje.
-Tylko? To dziwne. Słyszałem, że złapałaś zdrajcę na samym początku. Jak on miał… ten emisariusz…
Zastanowił się, nie zwalniając ruchu, zaś Caroline nieco hipnotycznie wpatrywała się w niego i każdy najmniejszy ruch jego twarzy.
-Leon.
-Właśnie. Zaimponowała mi ta historia. Każdy był gotów skazać niewinnego. O mały włos, Neraspis padłoby na początku wojny. To dziwne, że tak Cię nie doceniono.
Wyraził własną opinię, a choć słowa wydawały się dobitnie szczere, uśmiechał się wciąż, czym nieco konfundował zagubioną rudowłosą.
-Pewnie nie mieli dla mnie zastosowania, tak sądzę…- Urwała na moment. -Kim jesteś, Lodricu…?
Dopytała, jakby uznając to za właściwą informację do pozyskania, na co Irdall delikatnie odsłonił kły.
-Byłem żołnierzem Ardamira von Niftenhauma. Powiedzmy, po drugiej stronie frontu. Ale moja strona padła, a mi dano wybór.
Odpowiedział, zaś Mallery uchyliła lekko usta, by jednak zaraz uśmiechnąć się przyjaźnie.
-Dziś wszyscy jesteśmy po jednej stronie, tak sądzę.
Oznajmiła, czym zaskoczyła nieco wampira, ale nie mógł nie odwzajemnić tego uśmiechu.
-Tak jak sądzisz.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Czw Wrz 23, 2021 8:22 pm

  Słuchała jej wywodu o ludziach i chyba nie spodziewała się tak przychylnej opinii po hybrydzie, która ewidentnie przynajmniej przez chwilę była czyjąś własnością. No i mąż człowiek, to brzmiało wręcz groteskowo. Może mniej niż jej obecna sytuacja, a jednak Adelaira postrzegała to inaczej, przez pryzmat ich wampirzej krwi, nie zaś budowy ciała. Również jej ostatnie słowa były ciekawe. Przekonać resztę, tak? To chyba niewykonalne i mogło nawet nie leżeć w ich wspólnym interesie, choć nie mogła zaprzeczyć, brzmiało ciekawie.
  Pokiwała z lekka głową na jej słowa o niewolnictwie. Miała rację, trudno, żeby nie miała, bo przecież znała ten świat lepiej niż niejedno z nich. Tutaj podejście było znacznie bliższe spodziewanego.
  — Bardzo liberalnie — przyznała ni to z zaciekawieniem, ni zadowoleniem, ciężko było konkretnie nazwać jej ton i minę. Baqara jednak odbiła pytanie, więc szybko przeszła do własnej odpowiedzi. — Osobiście raczej się nie łudzę. Oczywiście zdarzają się ludzie, którzy nie mają do nas uprzedzeń i potrafią z nami żyć, jednak to jest i będzie mniejszość jeszcze przez wieki. Słuchałam różnych opinii o wampirach, dla mas jesteśmy potworami i będziemy nimi, dopóki jakaś władza nie stwierdzi, że korzystnym jest wmówić ludziom co innego. Myślę, że znacznie bezpieczniej będzie zostawić ich w możliwie dużym spokoju i utrzymywać kontakty tylko z tymi, którzy umieją patrzeć i rozumieć, co widzą, zamiast słuchać powtarzanych wszędzie opowieści. Wśród nich samych jest tyle samo morderców i oszustów, a jakoś nie demonizują własnej rasy. To trochę hipokrytyczne, nie sądzisz? — Upiła z kieliszka. — A niewolnictwo... — Zerknęła na Baqarę. — Niestety jest wygodne. Dlatego utrzymuje się wśród ludzi i dlatego tyle trwało wśród nas. Prawda jest taka, że to była doskonała karta przetargowa. I nie zrozum mnie źle, nie twierdzę, że królowi na nich nie zależy, czy że popełnił błąd, bo tak nie jest... — Delikatnie przymknęła ślepia. — Ale myślę, że gdyby nie wojna, cały proces zaszedłby znacznie wolniej i spokojniej, tylko że powolne zmiany nie zachęcą nikogo, by podniósł broń na kogoś, kogo się boi... Wszyscy szukamy interesów. — Uśmiechnęła się lekko. — Nic do nich nie mam osobiście. Niech sobie żyją jak chcą, byle w zgodzie z pozostałymi. Obawiam się tylko, że to może nie wypaść tak dobrze, jak wygląda. Kiedy ktoś przez całe życie słuchał rozkazów, ich nagły brak sprawia, że jest... zagubiony. I robi głupie rzeczy. Należy ich pilnować, choć... na razie jeszcze nie słyszałam o żadnych incydentach. — Umilkła z wolna, kiedy wśród tańczących mignęły jej ogniste włosy Caroline, lecz bez króla. Cóż, chyba spodziewała się tego, lecz jej obecnego partnera w tańcu chyba nie kojarzyła znikąd. Jego strój był dość niestosowny.

  Słuchał go dalej, choć z każdym kolejnym słowem wątpił w głębszy sens ich rozmowy. Oczywiście, Altair miał rację w tym, co mówi, lecz mówił zupełnie nieadekwatnie do sytuacji, tak jakby jego obecni rozmówcy nie zdawali sobie sprawy z prawdziwości tych rzeczy. No dobrze, niech sobie pogada.
  — Nie martw się, nie zamierzam rezygnować z podatków. Myślałem też o przywróceniu naszych wpływów w Shendaar, lecz chwilowo stolica i przystań są większym priorytetem. — Choć być może udałoby się je połączyć, to też niewykluczone. Niemniej będzie trzeba zażegnać tamtejsze polowania na czarownice, zanim rozprzestrzenią się jeszcze bardziej.
  Dopił wino i odłożył kieliszek, by przez chwilę sunąć sobie wzrokiem po stole, aż nie natrafił na półmisek owoców. Właściwie czemu nie, podobno trzeba się zdrowo odżywiać czy coś. Wziął sobie zielonoczerwone jabłko, w które się wgryzł.
  — A więc po problemie. — Zatrzymał wzrok na Cerbinie i uśmiechnął się pod nosem. — Gdzieś tam widziałem lepiej zaopatrzony barek — rzucił, by zaraz poprowadzić ich w inny kąt sali, gdzie wybór alkoholi powinien zadowolić nawet Amenadiela.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Pią Wrz 24, 2021 1:37 pm

Na szczęście nie usłyszałam żadnych negacji mojego zdania, co było bardzo przyjemne. Byłoby niezręcznie wywiązywać kłótnię na ten temat. Nie sądziłam też, żeby moja towarzyszka rozmowy była kimś, kto wchodzi w zażarte sprzeczki z byle powodu. Zadałam jej jednak pytanie, chcąc wiedzieć co ona o tym myśli. Ja może i ma doświadczenie w niewolnictwie, ale nie spędziłam za dużo czasu z ludźmi odkąd zostałam wampirem. Niestety pod tym kątem opierałam swoją wypowiedź na bardzo osobistych doświadczeniach i ewentualnie sposobu pisania o nas w książkach napisanych przez ludzi. Z chęcią więc, wysłuchałam Adelairy.
Hmm.... Jeśli większość ludzi nie ma o nas dobrego zdania, to faktycznie lepiej posiedzieć jeszcze trochę w cieniu i ustabilizować swoją pozycję, bo inaczej pół kraju na nas ruszy i nic dobrego z tego nie wyniknie. Może ludzie nie są aż tak bojowi, jednak jeśli nie mamy wystarczająco wielu sojuszników, to wyjście na forum bardziej publiczne nie przyniesie nic dobrego, tylko ich nastraszymy naszą ilością i tym, że mamy państwo w państwie, a oni o niczym nie wiedzieli przez ten cały czas.
-Możliwe, że to hipokryzja, albo przyzwyczajenie do tego, że mordują siebie wzajemnie. W końcu lepszy własny morderca, niż taki całkowicie obcy. Może też boją się naszych umiejętności, ktoś kto zmienia się w wielką bestię i potrafi cię wywąchać z dużej odległości, wydaje się dużo groźniejszy, niż zwykły człowiek z nożem.-to trochę, jak Altair i potwory. Boi się ich, chociaż część z nich jest niegroźna, co najwyżej lekko upierdliwa, ale potwór, który ma szalenie zaawansowane umiejętności, nawet jeśli nie wykorzysta ich w złym kierunku, od razu budzi grozę.
Słuchałam uważnie części o niewolnictwie.
-Oczywiście, ktoś kto nigdy nie nauczył się decydować o sobie i słuchać siebie, będzie mieć problemy z normalnym życiem. Dlatego nie można ich pozostawić samych sobie. Trzeba nad nimi panować, ale nie w relacji właściciel-niewolnik, a w relacji nauczyciel-podopieczny.-ja zdążyłam się przez te wiele lat nauczyć dużo, jednak dalej byłam trochę zagubiona w hrabstwie Altaira, ta nauka wymaga czasu, cierpliwości i otwartości ze strony osób uczestniczących. Będzie dobrze, tylko trzeba chcieć. Wierzę, że król jeszcze coś wymyśli, żeby zapobiegać wypadkom. Niestety nie mamy jednak kontroli nad tym gdzie i kiedy będą się pojawiać nowe nosferatu, ale nie tylko oni, to dotyczy też dhampirów i drakuletów. Ludzie chorują i o tym nie wiedzą, później umierają, przechodzą przemianę i dokonują pierwszego morderstwa z głodu. Łatwiej by było, gdyby można monitorować ludzi. Gdyby mogli otwarcie mówić jeśli zostali przez kogoś lub coś pogryzieni, bez bania się, że lekarz zgłosi to gdzieś dalej, lub sąsiedzi będą zaniepokojeni. Do tego jest jednak jeszcze bardzo daleka droga.
Podążyłam za wzrokiem kobiety i również zawiesiłam spojrzenie na Caroline i jej partnerze.
-Kto to? Nie kojarzę go.-zapytałam, bo może Adel lepiej zna to towarzystwo. Założyłam, że jest to ktoś dość wysoko postawiony, bo chyba tylko ktoś taki miałby odwagę zignorować zalecenia co do ubioru. Ewentualnie jest na samym dole i nie stać go było nawet na czystą, białą koszulę. Nie obrażam go, po prostu nie mam o nim pojęcia, co mnie niepokoi, bo wybrał sobie Caro jako partnerkę, a wiem, że dziewczyna jest dość łatwa do bycia zbyt miłą, nawet kiedy nie powinna.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sob Wrz 25, 2021 3:25 pm

Cerbin uwięził spojrzenie na królu, gdy ten wspomniał o poszerzaniu wpływów. Co prawda, o przystani już wiedział, ciężko było tego nie wiedzieć, zważywszy na nowe budownictwo na brzegach Nerasaj. Tyle, że Killian był ambitniejszy, marzyła mu się przecież prawdziwa przystań, nie z patyków, a do tego, droga statkiem do sojuszników przez rzeki. Lecz Shendaar…?
-Kryjówka Pomiotów to teraz najmniej istotna rzecz. Tereny górskie i tak są pod naszymi wpływami, po przez władzę w Ymnakil, oraz jednostki w Ramis. Shendaar to w rzeczywistości dziura zabita dechami.
Wtrącił się, zaś zaintrygowany Altair, trochę wcześniejszymi słowami, postanowił podjąć się tematu.
-Mowa była o przystani… dokąd właściwie można dopłynąć? Jakieś istotne punkty?- Dopytał z ciekawości. Właściwie, w Sadah biegła rzeka, więc był ciekaw, czy Mernstein też można było niejako połączyć z Neraspis. -Oh, a skoro rozbudowujesz port, to może z czasem powstanie miasto Neraspis? To w końcu ziemia niczyja.
Zażartował, ale to by była zabawna perspektywa. Miasto wampirów. Pierwsze i jedyne w historii.
-Narazie podziękuję.- Mruknął srebrnowłosy, gdy Falone zechciał zaprowadzić ich do innego miejsca sali. -Muszę coś załatwić…
Dodał zaraz i skręcił w zupełnie innym kierunku, znikając w tłumie. Altair zerknął na niego, wzruszając ramionami, aby potowarzyszyć Killianowi. Kiedy dotarli do lepiej zaopatrzonego barku, wtem zaskoczyć ich miał Matthew.
-Witam, moi mili.- Uśmiechnął się, machając kielichem z winem, lecz z taką precyzją, że czerwony płyn jedynie serfował po ściankach czarki. -Cóż za bal, nie pamiętam kiedy ostatni raz miał miejsce jakikolwiek, taki mniej sztywny.
-No, to z pewnością, Sentinellu.
Odparł Altair, wsadzając ręce do kieszeni szaty.

-Przyglądają nam się.
Uśmiechnął się Lodric, wciąż podtrzymując taniec, zaś Caroline uśmiechnęła się lekko.
-Baqara i Adelaira? Tak, widziałam. Pewnie ładnie tańczymy, tak sądzę.
Oznajmiła, jakby ta rewelacja takową nie była, co nieco rozbawiło równie spostrzegawczego Irdalla. Taka spokojna i zarazem uważna. Nic dziwnego, że detektyw.
-Ja zaś sądzę, że to nie taniec przykuł ich uwagę, a moja osoba. A może, ubiór. Odstaje od reszty.
Mruknął z uśmiechem.
-Mogłeś poprosić o kreację wieczorową, wtedy bym ją przygotowała, jeśli sam nie miałeś.- Umilkła na moment. -Przepraszam, to było niegrzeczne, tak sądzę.
Dodała, a rozbawienie Lodrica stanowczo się podtrzymywało.
-Ależ nie musisz przepraszać. Moja duma jednak nie pozwoliłaby mi wziąć nic za darmo. Trochę wstyd tak się pokazać, lecz na wojnie utraciłem wszystko.
Wyjaśnił, a Mallery otworzyła bardziej oczy, za chwilę opuszczając brwi.
-Rozumiem. To przykre.
Odpowiedziała tylko, by ich taniec zwolnił, zaś Irdall ucałował jej dłoń w podzięce. Jej zielone oczy wlepiały się w niego, jakby coś analizując.
-Może skusiłabyś się na jeszcze chwilę poświęconego mi czasu? Wydajesz się być naprawdę dobrą towarzyszką wieczoru.
Uśmiechnął się szeroko, na co Caroline zareagowała podobnie, by zaraz dać się zaprowadzić mu, znikając w tłumie.

-Chcę wejść…
-Nie możesz wejść. Wyglądasz niestosownie.
Odparł Pomiot przed wejściem do sali balowej, zaś stojący przed nim nosferatu w długich szatach kapłańskich, wydawał się wystawić zęby, jak kot do syczenia.
-Myślałem, że… jesteśmy równi…
Dodał Epafras, lecz ciężko było wyczuć drwinę gwardzisty za maską.
-Nie, nie jesteśmy. Poza tym, nie powstrzymuję Cię ze względu na urodzenie, a ubiór. Ta zniszczona szata poplami piękne suknie i szaty możnych w środku. Ubierz się stosowniej, albo odejdź.
Odparł, chłodno i spokojnie, zaś nosferatu zaczął cicho się śmiać, chowając twarz pod kapturem, który bardziej naciągnął w dół.
-Może zedrę Ci skórę z mięsa i nałożę na siebie, wraz z Twoim ubiorem… wtedy wejdę gdzie chcę…
-Co powiedziałeś?
Dopytał zaniepokojony, ale zaraz, między nimi zjawił się Amenadiel, z dość surowym spojrzeniem.
-Co tu się dzieje…?
-Panie…- Skinął głową Pomiot. -...on chce wejść, a wygląda zwyczajnie źle.
Wyjaśnił, a Epafras zawarczał, wlepiając czarnozłote ślepia w strażnika. Cerbin wykrzywił twarz w niesmaku tej sytuacji.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Nie Wrz 26, 2021 6:22 pm

  Przyzwyczajenie do mordowania. Czy można do tego przywyknąć? Kiedyś pewnie by zaprzeczyła, potem zapewne przytaknęła z niechęcią, ale teraz... Teraz znów nie była pewna. Może to tylko kwestia podejścia, może ci straszni mordercy, o ile tylko wiedzą, co robią, są w rzeczywistości bardzo smutnymi ludźmi. To było jedno z tych odczuć, które potrafiły pchnąć do niewyobrażalnych rzeczy. Ale odbiegła myślami od słów Baqary, która znów miała rację.
  — To prawda. Strach i brak zrozumienia to główne motory nienawiści do obcych — odparła spokojnie. — Zresztą, nie tyczy się to wyłącznie ludzi — dodała po chwili, mając przeczucie, że tym samym kierował się między innymi Ardamir.
  Przyznała jej rację w kwestii stopniowego uwalniania niewolników. To miało najwięcej sensu, wszystkiego należało się uczyć stopniowo, inaczej człowiek nie ma pojęcia, w co ręce włożyć i wszystko wychodzi nie tak jak powinno.
  — Oczywiście, kto inny miałby ich uczyć, jak nie my. Jeśli tylko inni podzielą ten punkt widzenia, to może być początek bardzo miłych czasów. Bardzo... owocnych — powiedziała chyba po części też do siebie, choć jej uwaga bardzo szybko powróciła do rozmowy, nie dając szansy na żadne niekomfortowe uczucie. — Nie wiem... Nie kojarzę go, choć być może przewinął się już kiedyś w tle. Mało to w końcu takich gości, których zauważa tylko garstka. — Na dużych balach to zwyczajnie musiało się dziać. Wszyscy znali najważniejsze persony, a cała reszta pozostawała w swoich towarzystwach.
  Miała zamiar do nich podejść, kiedy skończyli tańczyć, lecz partner Caroline porwał ją w tłum. Adelaira delikatnie zmarszczyła nos na tę jawną ucieczkę, nie miała jednak wiele czasu na roztrząsanie tego.
  — To dziwne, jak łatwo i trudno znaleźć tu towarzystwo — oświadczył cieńszy głos, nieco niżej i zboku. Kathleen obdarzyła ich wyrazem lekkiej dezaprobaty. — Nikt nie chce ze mną tańczyć...

  Killian przeniósł na niego ślepia, kiedy padły słowa swoistej dezaprobaty. Czy on powiedział "teraz"? Albo coś podobnego? No nie, nie przypominał sobie. Oczywiście, że mieli teraz ważniejsze rzeczy do roboty, lecz nikt nie zabraniał zauważać innych, wręcz przeciwnie, Falone lubił łapać się wszystkiego długoterminowo. Mając coś do roboty, przynajmniej miał poczucie produktywności.
  — I dziury są czasami przydatne, ale masz rację, nie na tę chwilę — oparł, za chwilę przenosząc uwagę na Altaira. — Kusząca perspektywa, choć nie wiem, czy smoki podzieliłyby to zdanie — rzucił, kiwnął głową w stronę uciekającego Cerbina i wrócił do tematu. — Co do szlaku wodnego, wpływająca do Nerasai Thurava wychodzi z Jeziora Malvertha, do niego zaś wpada Ilay. Tą drogą można się dostać pod granice Laerthima. Być może jest gdzieś w lesie połączenie z rzeką w pobliży Ursy, ale obawiam się, że to szczyt naszych możliwości bez budowy sztucznego koryta. Zresztą, to może nie być takie konieczne, odkąd cesarz... zaczął budowę kolei — zakończył, kierując już nieznaczny uśmiech w stronę Matthewa. — Sztywność nie działa dobrze na relacje międzyludzkie — odparł, napełniając sobie kieliszek mocniejszym trunkiem. — Cieszę się, że dobrze się bawisz.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Nie Wrz 26, 2021 7:37 pm

Sytuacja pod wejściem do sali balowej została opanowana, Cerbin zdecydował się zabrać Epafrasa do pokoju krawieckiego Caroline. Ta nigdy nie zamykała drzwi, więc nie był to żaden problem. Tam szybko odnalazł jakąś czarną szatę dla niewielkiej osoby, z długą peleryną naramienną, oraz kapturem. To powinno zadowolić preferencje nosferatu, który zwykł ukrywać swoje zgniłe, gadzie ciało, przed wzrokiem wszystkich. Amenadiel jednak raz jeszcze obrzucił wzrokiem leżącą na ziemi, starą szatę kapłańską.
-Dlaczego wciąż trzymasz się tych szmat, które sypią się w rękach?
Zapytał go, chcąc ugasić ciekawość, co spotkało się ze spojrzeniem nosferatu, skrywanym pod długim kapturem.
-Nasz żywot… jest jak figura z popiołu, gdy ogień stopi skórę… popiół zastyga, gdy ciepło uchodzi, a wtedy… zdaje się być trwały, niczym rzeźba…- Zaśmiał się cicho, dusząco. -...ale dotknięty, rozpadnie się i zlepi z palcami…
Dodał zaraz, na co wampir prychnął.
-Co masz na myśli?
-Że jesteśmy zlepkiem wspomnień… pustymi skorupami, imitującymi przeszłość, zachowując tylko kształt… niewiele potrzeba, by ten obraz rozleciał się… przypominając, że przeszłość pozostanie w przeszłości… moje szaty… to mój popiół… rozpada się, ale pozwala podtrzymać… wspomnienia…
Zaśmiał się znów, ale chyba Cerbin zrozumiał, co ma na myśli. W końcu, sam pozostawił własną zbroję, by przypominała mu, kim był kiedyś. Że było niegdyś inne życie, sprzed… spopielenia.
Dotarli w końcu do sali, gdzie zostali przepuszczeni, choć wszyscy bacznie obserwowali nosferatu. Zakrywał on twarz, choć ciężko było nie dostrzec jego chudych palców i pazurów.
-Nie mam czasu Cię pilnować, powinienem porozmawiać z innymi, dlatego jeśli kogoś skrzywdzisz, czeka Cię jeden los.
Przestrzegł go chłodno, zaś niższy wampir tylko rozejrzał się po sali, widząc liczne piękne twarze draculetów.
-Chory dowcip… skrzywdzić mrok…
Wyszeptał, by zaraz, udać się w losowym kierunku. Cerbin odprowadził go kawałek wzrokiem, by zaraz dostrzec najjaśniejsze damy tej nocy. Założył ręce za plecy, idąc w ich kierunku, choć nie był już pewnym, za czym tak biegły swoją uwagą…
-Miło widzieć, że tak dobrze dogadujecie się w ocenianiu gości.- Uśmiechnął się lekko, by zatrzymać się przed zawiedzioną Kathleen, lekko kłaniając się i wyciągając w jej kierunku rękę. -Podobno, na najlepsze trzeba poczekać. Mogę więc prosić do tańca?
Zapytał, podtrzymując uśmiech. Z pewnością, było to bardzo niespodziewane po Cerbinie, zwłaszcza patrząc na to, jak postrzegał ją do tej pory, lecz ciężko czasem stwierdzić, w jakim kierunku jego myśli potrafią zbiec. Chyba wszystko w gruncie rzeczy weryfikują okoliczności.

Altair wprawił się w lekki zawód, może nie z powodu miasta, bo i jemu to nie brzmiało realnie, lecz raczej w kontekście rzeki. Czyli trochę geografia kopała go w dupę, no nic. Z drugiej strony, kolej też miała powstać, ale to takie… ludzkie i… czy godne go? Gdyby mieli luksusową formę przewozu w godzinach nocnych, może by się skusił. A zakładał, że powinni, przecież nie wpuszczą tam hołoty na start.
-Oh, znamienicie, trzeba się cieszyć przed powrotem do nudnej codzienności.- Zaśmiał się Matthew, zerkając zaraz na Altaira. -W sumie to teraz zauważyłem, że Ty masz tę opaskę…
-Nie była tania.- Prychnął Oligarchii. -To pamiątka wojenna po…
-Tak, tak, już słyszałem od wszystkich Twoich wielbicieli, bohaterze. Swoją drogą, Wasza wysokość, nie widziałem nigdzie panny Cascamii, czy wszystko z nią w porządku? Chyba tylko jej z Izby brakuje…
Zaznaczył, trochę tym zaniepokojony.
-Smoka też nie ma.
Wtrącił Altair.
-Bo by tu nie wszedł...
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Nie Wrz 26, 2021 11:01 pm

Adelaira się ze mną zgadzała, więc nie doszło do żadnych inteligenckich sprzeczek i wymiany poglądów, ale takie wzajemne przytakiwanie sobie też jest całkiem przyjemne i bezpieczne, jak na pierwsze spotkanie. Może później zaczniemy poruszać tematy, które są nieco bardziej kontrowersyjne, ale to kiedyś, teraz nie psujmy sobie nocy.
Uwagę naszą przykuł mężczyzna, który tańczył z Caro, po chwili chowając się z nią w tłumie. Eh... Wiem, że dziewczyna nie jest głupia, ale ma pewne braki. Wierzę w nią, ale to nie znaczy, że nie mogę się o nią martwić. Zrobiła dla mnie dużo, więc dbanie o nią to jeden ze sposobów na okazanie wdzięczności za pomoc.
Kobieta go nie znała, ale faktycznie na balach spotyka się masę nowych osób, których się na co dzień nie spotyka bo chodzą innymi korytarzami. Szybko jednak ktoś inny skupił na sobie nasze spojrzenia.
Uśmiechnęłam się szeroko, widząc Kathleen. Zabawne, jak bardzo w dół muszę patrzeć, żeby ją poprawnie widzieć. Na Adel też patrzę nieco z góry i widoki... są całkiem ładne... No, ale my tu nie o tym!
-Na pewno niedługo się ktoś znajdzie.-pocieszyłam ją, już widząc zbliżającego się do nas Cerbina. To było urocze kiedy ją poprosił do tańca. Spojrzałam z uśmiechem na Adel, ciesząc się, że takiego ma faceta, co się dobrze z młodszymi dogaduje. To zawsze jest na plus. Odprowadziłam ich wzrokiem i westchnęłam poniekąd tęsknie. Wspominałam sobie Altaira. Tak dawno go nie widziałam, że zaczynałam zapominać, jak wygląda, ale on się najwyraźniej nie spieszył z wracaniem do mnie. Myślałabym o tym bardziej, jednak obok pojawił się intrygujący jegomość. Kątem oka widziałam go wcześniej, jak się szwendał nieskładnie po sali.
-Nie może sobie Pan znaleźć towarzystwa? Może spędzi Pan czas z nami?-uśmiechnęłam się zaczepiając go. Kolejny co wyglądał podejrzanie, ale chociaż nie uciekał tak perfidnie, jak typ od Caroline, więc możemy się zapoznać. Ciekawa byłam co powie na powitanie, czy się zgodzi z nami zostać, czy będzie się tłumaczył dlaczego sam się wałęsa.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Pon Wrz 27, 2021 12:57 am

Kathleen lekko zmarszczyła nosek na te słowa Baqary. Tak samo sobie powtarzała na początku i oto, co z tego wyszło. Obietnice składane za kogoś innego są niewiele warte, zwłaszcza, jeśli ten ktoś o nich nie wie. Jednak i jej uwagę zwróciła krocząca w ich stronę persona.
— Nikt nie umknie naszym oczom — zapewniła Adelaira z uśmiechem, zaraz spoglądając na Kathleen, którą... O, ten widok był naprawdę przeuroczy.
Dziewczynka uniosła na niego swe niebieskie oczęta i zamrugała w zadziwieniu. Nie kazała mu jednak długo czekać i podała swoją dłoń.
— Oczywiście, drogi panie — odparła z rezolutnym uśmiechem powoli pojawiającym się na jej drobnej twarzyczce. Chyba nikt się nie spodziewał takiego obrotu spraw, już na pewno nie ona i nie po tym, jak Amenadiel na nią spoglądał. A jednak chyba rzucił to chwilowo w niepamięć, może nawet chciał zmienić. Może.
W każdym razie taniec się rozpoczął, a choć mężczyzna mógł stawiać nieco większe kroki, to bez trudu dorównywała melodii niczym mała zgrabna wróżka.
— Miło widzieć, jak się uśmiechasz — rzuciła w pewnej chwili, spoglądając na niego.
Adelaira przez chwilę jeszcze śledziła ich wzrokiem z ciepłym wyrazem twarzy, aż jej uwagę odwróciła Baqara i nowa osoba. Nowa stara i też nowa, bo o tym małym stworzeniu miała okazję tylko słyszeć. Ciężko jednak było je z czymś pomylić, kiedy spod kaptura błysną łuski i ślepia. Podeszła również, spoglądając na niego uważnie, z zaciekawieniem może nawet, lecz nie dorzucała kolejnych pytań.

Osobiście podchodził do kolei z entuzjazmem, może po części dlatego, że nie rozróżniał jak Altair rzeczy ludzkich czy wampirzych, czy jeszcze jakichś. To była korzystna opcja i należało poważnie rozważyć jej użycie.
Lecz to i tak nie teraz, nie mieli nawet wpływu na budowę. Jeszcze, w końcu punkt końcowy należał do ich nowego rozmówcy.
— Prawda — przyznał i napił się. Na myśl o codzienności zwykle miał ochotę znaleźć dobry bar i zweryfikować jego asortyment, choć dziś było trochę inaczej. Działo się dużo rzeczy, pierwszy zwykły dzień pozwoli odpocząć.
Zerknął na opaskę, ale jej temat szybko umarł wraz ze wspomnieniem Lisollette. Nic dziwnego, jej nieobecność przy tak ikonicznych wydarzeniach nie mogła zostać niezauważona. Zresztą trwała dłuższy czas. Na jego miejscu też by się... Na swój sposób i tak się niepokoił, choć było to dość irracjonalne. Może to wcale nie był niepokój, może tak tylko chciał tłumaczyć fakt, że nudziło mu się czekanie.
Uśmiechnął się pod nosem na wzmiankę o smoku.
— Z tego co wiem, Kheersnanuul śpi... Pannę Cascamię natomiast zatrzymują nowe plany, jakie wyniknęły w międzyczasie. Pracuje nad poszerzeniem naszej wiedzy o świecie i nawiązaniem przyjaznych stosunków ze zmiennokształtnymi — wyjaśnił pokrótce, postanawiając zastąpić słowo "sojusz" czymś mniej agresywnym. Ten z pewnością był ich celem, lecz Killian nie łudził się, że przyjdzie od ręki.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Pon Wrz 27, 2021 9:24 am

Była chętna do tańca, więc delikatnie chwycił jej małą dłoń, aby poprowadzić ją na parkiet, gdzie niektórzy ustąpili im drogi, na widok Cerbina. Reputacja czasem miała swoje plusy, lecz z pewnością ten taniec, nieco zakrzywi obraz coniektórym.
Podjął pierwsze kroki, prowadząc ją niczym ojciec na pierwszym tańcu, choć wiedział, że byli sobie równi. Mimo to, starał się jednak stawiać małe kroki, dla jej wygody, zerkając na nią z góry. Gdy rzuciła swoją uwagą, ten uśmiech pocichu się rozpłynął.
-W ostatnim czasie mało było powodów do uśmiechu. - Nadmienił, zerkając na Vasthel, by jednak zaraz, jedna myśl przebiegła przez jego głowę. -Ten bal jest piękny, lecz sam w sobie mnie nie cieszy. Chyba po prostu, nasycam oczy twarzami, które się tutaj zebrały. Gdy to się zaczęło, mogłem liczyć tylko na siebie. To dalej takie dziwne…
Uśmiechnął się znowu, choć nie był pewien, czy ta cokolwiek zrozumiała z tego. Zresztą, to było bez znaczenia. Był stary, mógł gadać co chciał.

Epafrasowi ciężko było stwierdzić, czy był tu jedynym nosferatu, ale z pewnością, żadnego jeszcze nie dostrzegł. Nie chciał ich spotykać, byli paskudni, wokół dużo piękniejszych twarzy i gładszej skóry. Mimo to, dawało mu to przeświadczenie, że niejako wyróżnia się, zwraca na siebie uwagę, toteż szarpał materiał szaty, pelerynę, czy kaptur, by zdać sobie sprawę, że ktoś go zaczepił.
Uniósł czarnozłote oczy w górę, znacznie w górę, widząc rogatą kobietę, wysoką jak jego pan, a to chyba ona mówiła do niego.
-Towarzystwo… stulecia bez towarzystwa też potrafię spędzić… nie szukam… ja błądzę…
Odpowiedział, nieco szeptając, by zaraz, dostrzec osobę, która wzbudziła w nim niejaką trwogę. Rozpoznał Adelaire, była bliska jego panu, była jego… narzeczoną, miał więc i słuchać jej wszystkich poleceń, teraz, czy w Jaskółczym Gnieździe, zawsze, póki będzie u boku Amenadiela.
-Pani…
Wycedził, nieco ciężko, by pochylić się przed nią nisko, tak nisko, że prawie wyglądało to, jakby zgarbił się do samej ziemi. Nawet nie wiedział, czy mógł wymawiać jej imię, nie wiedział, czy Amenadiel na to pozwolił.
-Nie powinienem… zajmować czasu… tak pięknym twarzom…
Zaśmiał się cicho i dusząco, nieco się wyprostowując, znów szarpiąc pazurami kaptur tak, by przysłonił jego wykrzywione w uśmiechu lico.

Matthew uniósł brwi na wzmiankę o zmiennokształtnych, lecz nie miał powodu, by nie dowierzać królowi. Zdziwiło go jednak to, że sama te eskapada była tajemnicą dla Izby Lordów. Powinni raczej o tym… decydować? A przynajmniej ogłoszenie byłoby miłe.
-Takie kontakty nawet Ardamirowi się nie śniły.
Skomentował, zaś Altair zerknął po obu wampirach.
-Lisollette ominęła sama wojna, koronacja, uroczystość… ciekawe, czy na ślub mojej siostry też się spóźni…
Rzucił lekko zamyślony, ale Matthew zbył to cichym parsknięciem.
-Altairze, jeśli w grę wchodzi coś takiego, raczej to są dla niej niszowe sprawy. Mam nadzieję, że jednak prędko powróci. W sumie, kto teraz odpowiada za Pomioty…?
-Ja.
Padł czwarty głos, a zza ich plecami, zjawił się Pomiot w czarnych szatach i maską demona, zdobioną sztucznymi, białymi włosami, ala grzywą. Był to oczywiście Kelcius, który zjawił się znikąd.
-Nie strasz tak…
Zamarudził Oligarchii, zwracając na siebie lico o pustym spojrzeniu.
-Nie był to mój cel.- Odparł i zerknął na Sentinella. -Jestem zastępcą dowódczyni, więc problemy należy kierować do mnie.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Wto Wrz 28, 2021 1:38 am

Jego odpowiedź mnie zastanawiała. Nie szuka, tylko błądzi. Ale błądzić możesz tylko jeśli czegoś szukasz lub gdzieś zmierzasz, jeśli nie szukasz, to po prostu łazisz bez celu. Błyskawicznie moje zastanawianie się nad sensem jego wypowiedzi zeszły na to, jak on patrzy na Adelairę i jak ona patrzy na niego. W ciszy ich obserwowałam, kiedy on nagle ukłonił się tak nisko, że aż chciałam go złapać i upewnić się, że nie zasłabł nam tutaj. Po chwili poleciał też w naszym kierunku komplement. Uśmiechnęłam się tajemniczo i zalotnie, kiedy pochyliłam się, łapiąc go delikatnie za bródkę, aby się wyprostował i spojrzał na nas bez strachu.
-Tylko twarze mamy piękne?-uniosłam ciekawsko jedną brewkę na chwilę próbując wejrzeć mu w ślepia. Niscy faceci coś w sobie mają, dobrze, że tak wybujałam, to mam w czym przebierać, ale oczywiście Altair jest na samej górze. Jednak to, że mam jego, nie znaczy, że nie mogę doceniać innych, albowiem każdy samiec doceni przyzwoitą pochwałę.
Zabrałam dłoń od jego buźki i zanim coś odpowiedział, przeniosłam znów niewinny i przyjazny wzrok na Adel, a później na niego.
-Nie widziałam ciebie tutaj za bardzo.-zaczęłam, zerkając na hybrydę.-Skąd się znacie?-nazwał ją Panią, a ona niespecjalnie rwała się do rozmowy, skoro tak, to trzeba to nieco pchnąć do przodu.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Wto Wrz 28, 2021 11:51 am

  Cerbin dostosował krok do jej tempa, za co była mu cicho wdzięczna. To i inne rzeczy związane z jej wzrostem były czasem niezręczne. Z pewnością też uciążliwe, a skoro już zdecydował się z nią zadawać, to nie chciałaby od razu go strofować.
  Jego uśmiech zniknął wraz z jej słowami, lecz nie zdziwiło jej to. To był w końcu Amenadiel, a ona przyłapała go na czymś, czego zwykle nie robił.
  — Rzeczywiście — przytaknęła spokojnie, by po chwili przywołać na twarz bardziej zadowolony wyraz. — Bal jak obraz. Jest piękny, kiedy przelejesz na niego uczucia. Nie dziwi mnie, że wolisz ludzi wokół niż samą muzykę i dekoracje — odparła, co jakiś czas zadzierając na niego wzrok. Czuła na sobie różne spojrzenia, ale to też było miłe. Niech patrzą. Niech się uczą, dziś będzie dla nich wszystkich przykładem. — Myślę, że zawsze jest na kogo liczyć. Tylko czasem ludzie nie umieją się zrozumieć, więc o tym zapominają — podjęła z uśmiechem. — Tak jak wtedy, gdy kłóciłam się z panem Savrasque, myślałam wtedy, że go nienawidzę. To było głupie — zaśmiała się cicho, wirując czarnobiałą sukienką.

  Jego słowa były ciekawe. Jakby zagadkami albo zwyczajnie nie chciał odpowiadać szczerze. Może jedno i drugie. Jeśli nie był duszą towarzystwa, a chyba większość z nich nie było, to nie dziwiło ją takie podejście. A może zwyczajnie sam nie był pewien, co mówi, bo i tacy się zdarzali.
  Widziała zmianę w jego postawie, kiedy zwrócił na nią uwagę. Z pewnością ją rozpoznał, mało było tu osób, które nie umiałyby tego zrobić. Jednak jego ukłon był ciekawą i nawet miłą reakcją. Trochę przesadzoną, jak miała wrażenie, ale ciężko było jej ocenić, czy robił to na wyrost, czy tak, jak uznał za słuszne. To jednak rzuciło jej w oczy wzrost nosferatu, przez który zaczęła się zastanawiać, w jakim wieku został przemieniony.
  — Co cię bawi? — zapytała spokojnie, nie ze złośliwości a niezrozumienia dla jego cichego śmiechu. Nie skomentowała jego słów o zajmowaniu im czasu. Miała na to odpowiedź, ale wydała się jej w tych okolicznościach... nieodpowiednia.
  Zerknęła na Baqarę, ale nie wtrącała się w to... ciekawe podejście. Również pytanie nie było wystosowane do niej, więc zostawiła jaszczurce odpowiedź, spokojnie spoglądając na łuskowatą twarz i na Baqarę, trochę bardziej na Baqarę.

  Wyłapał jego zdziwienie i mógł się domyślać, skąd pochodziło. Generalnie z trzech możliwych źródeł, a najpewniej z wszystkich naraz. To jednak nie miało teraz wielkiego znaczenia, jedyne, co mógł zrobić, to podtrzymać pewność siebie, wyciągnąć wnioski i dyskretnie wskazać mu parę faktów.
  — O ile rzeczywiście wyniknie z tego coś więcej. Za czasu wojny była to mętna rzecz, warta sprawdzenia, niekoniecznie zajęcia się nią. Te szczegóły posłaniec potwierdził mi na dniach. — Upił z kieliszka. — Pozostaje czekać dalej. — Zerknął na Altaira i uśmiechnął się pod nosem. Miał zamiast się wtrącić, ale ich zamkowy duch postanowił się zjawić swoim zwyczajem znienacka, natychmiast zwracając tam wzrok Killiana. Jego o zawał nie przyprawił, co najwyżej zaskoczenie dla tego wyczucia czasu. — W istocie. Choć nie sądzę, żeby problemy się pojawiły — rzucił tylko, w głowie zastanawiając się, jak się obecnie czuje Vasilica... Powinna już wrócić do siebie, no chyba że jej niezdarna natura znowu dała o sobie znać.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Wto Wrz 28, 2021 12:58 pm

Słuchał ją z uwagą, kontrolując każdy ich ruch, by zarazem rozważyć rzucone przez nią słowa. Użyła barwnego porównania, nie był na tyle głupi, by go nie pojąć.
-Nigdy nie miałem rąk do artyzmu. Ty wydajesz się zaś lubić malowanie. Widziałem coniektóre Twoje obrazy. Dają powód do kontemplacji. Zarazem miało się wrażenie, jakby można było wejść w świat w płótnie.
Pochwalił jej starania, zgrabnie do tego przechodząc, a porzucając na dobre wszystkie odczucia względem samego balu. Tak też, nie ciężko mu było uczepić się jej ostatnich słów.
-Lord Savrasque jak mniemam, jest Ci bliski. To on przyjął Cię na zamek? Przyznam, że ta historia wciąż jest mi niejasna…
Ujął to nieco grzeczniej, niż rzeź rodu Vasthel. Z drugiej strony, znała dobrze wspomnianego wampira, a on sam zaś, niezbyt mu ufał.

Nie tego spodziewał się nosferatu, nie dotyku, nikt nigdy palcem go nie tykał, nikt z obcych, dlatego zadarł zagubione spojrzenie na jej twarzy, gdy zadała pytanie.
-Umarłyście w wieku… który nie zaznał starości… gładkie i blade… jak porcelana…
Odpowiedział tylko, odsuwając się o krok. Poprawił kaptur i szaty, bardziej się opatulając peleryną, by znów wyłapać kolejne pytania rogatej kobiety, gdy Adelaira trwała w milczeniu.
-Kryję się w cieniu… jest po prostu dogodny…
Wyszeptał z cichym rozbawieniem, lecz zaraz zwrócił tym uwagę Adelairy, którą najwidoczniej drażnił lub budził niezrozumienie. Lecz jaka była najlepszą odpowiedź.
-Człowiek traci grunt pod nogami… jeśli traci ochotę do śmiechu…- Wyszczerzył długie zęby, wykrzywiając uśmiech, zaraz obniżając głowę, wyłapując drugie pytanie Baqary. -Nie znamy… podążam tylko wydeptanymi śladami mego Pana… a są one równoznaczne, z krokami Pani… pakt nasss sssplata na wieki…- Zasyczała, by zaraz zachichotać, szarpiąc kaptur. -...dlatego, służę w milczeniu i w ciszy…

W istocie wymówka była odpowiednia, zwłaszcza że obecność Kelciusa trochę zmieniła ich temat. Matthew w końcu westchnął i podszedł do Altaira.
-Nie będziemy zawracać już głowy królowi. Chodź, poznam Cię z jednym bucem, który twierdzi, że kupił ostatnio karocę ze złota.
-Co za wierutna bzdura!
Oburzył się Oligarchii, nie wierząc, że kogoś było stać na taki akt głupoty, dlatego, już bez zbędnego słowa, oddalił się z Sentinellem w tłum.
Kelcius przeszedł dla wygody do lewicy Killiana, zwracając się w stronę bawiących, obserwując ich zza pustych szpar maski.
-Południowe passmo gór Sebvor. Gdzieś tam jest wejście. Ostatni kontakt z Lisollette urwał się, więc raczej weszła pod ziemię.
Poinformował, lekko przytłumionym głosem, zakładając ręce za plecy.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Wto Wrz 28, 2021 9:42 pm

Adelaira z początku niespecjalnie napędzała rozmowę, ale atmosfera, jaka nas otaczała była całkiem ciekawa i wystarczała, żeby rzucić kilka pomysłów.
Hm, faktycznie umarłyśmy dość młodo, wiem, jak to działa w wampirzych rodach, jest zaplanowane, ale inne osoby mają po prostu szczęście, że umierają w takim wieku. Równie dobrze, mogłabym umrzeć ze starości w wieku 60 lat, ożyć i bym była taką spróchniałą staruszką do końca świata.
Wszystko się rozpada, gdy się nie uśmiechasz? Ciekawe i chociaż w poetyckiej skórce, to zrozumiałe i nie mogę się z tym nie zgodzić. Znów zachichotał. Może ładnymi słowami chciał zakryć to, że śmieje się w dziwnych momentach, czuł potrzebę tłumaczenia się ze swoich zachowań.
-Dużo mówisz, jak na kogoś, kto służy w milczeniu i ciszy, ale to dobrze, przynajmniej nie będzie niezręcznej ciszy, prawda?-kolejny uśmiech w jego stronę. Odsunęłam się też lekko w bok, żeby mężczyzna mógł się czuć bardziej włączony w rozmowę, bo teraz jest tu dla niego fizycznie miejsce.
-Podążasz śladami Pana...-rozejrzałam się po sali, szukając w głowie mężczyzny o białych włosach, co mi teraz po głowie chodził.-Mówisz o Cerbinie?-no raczej tak, bo niby czyj inny los jest złączony z losem Adel.-Taki pakt to prawie jak ślub.-już chciałam zacząć gadać, że pewnie są przyjaciółmi skoro mają pakty na wieki, ale on mówił o Cerbinie jak o swoim Panie, więc to sytuacja pewnie wymuszona. On... no właśnie, ON?
-Jestem Baqara, to Adelaira, ale to wiesz...-no zagapiłam się, ale przedstawić się trzeba.-Miło cię poznać.-wystawiłam szczęśliwa rękę w jego stronę.-A ty jak się nazywasz?-dalej próbowałam go zachęcić do odwagi, chociaż ta nie zawsze przychodzi łatwo.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Pią Paź 01, 2021 12:22 am

W miarę jak mówił, na jej ustach zjawił się lekki uśmiech, delikatny i wyważony, raczej niepodobny w tym do żywiołowych dzieci. To był ładny komplement, wpleciony z wyczuciem i aż przyjemnie się słuchało tak ciekawie ujętej opinii. Nic dziwnego, że Cerbin potrafił porwać słowami kogo tylko chciał, miała wrażenie, że sama ulega teraz podobnemu czarowi, choć... Może było to trochę na wyrost. A jednak był krytyczną osobą, odsuniętą. Takie słowa były zwyczajnie cenne.
— Miło mi to słyszeć. Właśnie taką rolę powinna grać sztuka — odparła z zadowoleniem w drobnym głosie.
Przeszli do kwestii lorda Laerthima, a jego uprzejme pytanie kazało głębiej się zastanowić. Nie powiedział tego wprost, a jednak nie sposób było odsunąć powracające wspomnienia, w których na moment utonął wzrok Kathleen.
— Chodź, ma dziecino... Zabiorę- cię stąd... Do mojej krainy cza-rów... — Uśmiechnęła się ciepło. — Moja rodzina mieszkała w okolicy Ursy, dawno temu, ale to pewnie wiesz... Dzień Pożogi... — Delikatnie przymknęła ślepia. — Myśleli, że pozbyli się wszystkich potworów, ale dzieci nie lubią chodzić wcześnie spać, zwłaszcza, jeśli ktoś im każe. — Spojrzała znów ku górze, odnajdując twarz Amenadiela. — Ukryłam się. Ale to... nie wystarczyło. Nie zupełnie. Ogień pochłonął wszystko. Kiedy zapadł zmrok, znalazł mnie lord Laerthim. Nie pamiętam tego, obudziłam się dopiero na jego zamku. — Westchnęła cicho, kiedy ta myśl sprowadziła jeszcze mniej przyjemne wspomnienia z początków przebudzenia. — Nauczył mnie jak zapomnieć i jak żyć, dał mi wszystko, co teraz mam i umożliwił nauczenie się wszystkiego, co umiem. A ty, panie, pytasz, czy jest mi bliski? — Ponownie przymknęła ślepia, stopniowo zwalniając kroku ich tańca. — Tak. Myślę, że stał się dla mnie nową rodziną. — Umilkła na moment. — Myślę, że miałam szczęście. — Znów na niego spojrzała, by przywołać na twarz uśmiech. — Bywa szorstki i sceptyczny, ale to rozsądny człowiek. Honorowy — dodała.

Widziała zdziwienie na jego twarzy i chyba trafnie przeczuwała, skąd się wzięło. Sługa, brzydka istota zawsze pogardzana i odpychana, a teraz przyszło mu rozmawiać z damami. Nic dziwnego, że czuł się pogubiony. Tylko czy ona chciała go odnajdywać. Według tego, co mówiła wcześniej Baqarze, powinna. Tylko czy naprawdę chciała. Wizje i oczekiwania niezmiernie łatwo potrafią rozminąć się z rzeczywistością.
Jak porcelana? Być może miał rację. Zresztą to porównanie brzmiało nawet przyjemnie. Ale czy on sam był starszy, gdy uległ przemianie? Tego już nie sposób było stwierdzić na podstawie tych małych skrawków twarzy, jakie dostrzegły.
Skupiła się jednak na odpowiedzi, jaką jej zaserwował. Kolejna porcja poetyckich porównań, choć może dzięki temu słuchała z większą uwagą niż zwykle.
— Rozumiem... — odparła spokojnie, delikatnie przysłaniając ślepia kurtyną rzęs. Może nie wyciągnęła z tego wszystkiego, co chodziło mu po głowie, ale chyba dobrze znała uczucie, do którego nawiązywał.
Zerknęła na Baqarę, kiedy temat zszedł na Cerbina i ich wspólną umowę... Choć słowo "pakt" rzeczywiście pasowało znacznie lepiej.
— Z tą różnicą, że ślub możesz rozwiązać — dorzuciła z żartobliwą nutą. — Umowy z Cerbinem są dożywotnie.
Hybryda postanowiła je przedstawić wedle spóźnionego konwenansu. W zasadzie to nosferatu powinien to zrobić pierwszy, ale... Nie wymagała od niego znajomości etykiety, nawet by ją tym zaskoczył. Skierowała znów swe oczy na szarpiącego za kaptur mężczyznę, próbując sobie przypomnieć, czy dworskie plotki wspominały jego imię.

Nie odpowiedział, ale tym samym nie przedstawiał pretensji, więc chyba nie było źle. Może nawet nie musiał mu tego tłumaczyć, a zwyczajnie Sentinell był zaskoczony. Może nie powinien się tłumaczyć, choć bardziej miałby na celu skrytykowanie ewentualnej krytyki.
Tak czy inaczej, słowa winiarza uczepiły się czegoś zupełnie innego, przykuwając kolejny raz spojrzenie Falone'a.
— Toż to niepraktyczne — rzucił z uśmiechem, który powoli niknął, kiedy przyszło mu odprowadzić ich wzrokiem. Wcale mi nie zawracasz głowy, Matthew...
Upił z kieliszka i zwrócił uważne spojrzenie na Kelciusa, kiedy ten podjął temat Cascamii i jej małej wycieczki.
— Od Jutar po Shendaar... Dużo miejsca jak na szukanie jednej jaskini — wymruczał nieco ciszej. — Oby nie trzeba było tego robić. — Zerknął na Pomiota. — Co wiesz o Aruthireiu? — zapytał.

Spacer przez korytarze nie był długi, może nawet umyślnie wybrała tę nieco krótszą drogę. Nie ze względu na głód, w końcu nijak nim nie przymierała, ale im szybciej się tam znajdą, tym szybciej będą mogli znów się ulotnić.
— Powrót do zgiełku zawsze jest dziwny, tak jak nagłe z niego wyjście... — rzuciła, kiedy przekroczyli drzwi. — Jak dwie różne rzeczywistości. — Przesunęła wzrokiem po gościach, by znów spojrzeć na Ezaliaha. — Jak właściwie poznałeś Altaira? — zagadnęła. — To on cię przedstawił królowi, prawda? — Bo mogła to był tylko plotka, ale miejsce działało na korzyść opowiadających.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Cerbin Amenadiel Pią Paź 01, 2021 1:46 am

Nie pomyślał nawet, że jego komplement dla jej sztuki, był tak dobry, powiedziałby wręcz, że naturalny i po prostu, w jego stylu. Ale to prawda, mało rzeczy pochwalał, a jak już, musiało być to wyśmienite. Tym właśnie była dla niego jej praca. Może to właśnie niej, lepiej poznał i pojął Kathleen, niż przez jakiekolwiek rozmowy z nią do tej pory. Łatwiej było spojrzeć w jej duszę patrząc w płótną, niż słuchając słów.
-A więc spełnia swoją rolę.
Odpowiedział tylko w tym temacie, by zaraz skupić się na kolejnych wypowiedziach dziecięcej wampirzycy, dotyczącej Savrasque. Szybko pojął fakty, jak doszło do tragedii, oraz w jaki sposób, nie zabito jej permanentnie. Była to po prostu ferelna pułapka, zmuszająca ją do przedwczesnej śmierci. A wspomniany Lord, zjawił się po prostu w odpowiednim czasie. Nie dziwiło więc go, że nazwała go swoją rodziną, gdyż sam ją wychował, a po tym, opiekował się nią jak swoją. Jej opinia na jego temat, nie mogła być inna, niż chwalebna, to też zrozumiałe. Może szukał odpowiedzi, w złym miejscu. Może wolałby usłyszeć co najgorsze, aby wiedzieć, czego się spodziewać, niż usypiać czujność. To jego mała paranoja.
-Zawsze w życiu zjawia się ktoś, kto nas uratuje.- Uśmiechnął się. -Chciałbym jednak wierzyć, że jest taki, jak mówisz.- Umilkł na chwilę, pozostawiając ich w głuchym tańcu. -Jest potężny, a potęga, to też niebezpieczeństwo. Chyba rozumiesz, co mam na myśli…- Opuścił lekko brwi, wpatrując się w nią z góry. -Zauważyłem jednak, że bardzo słucha Twoich opinii. Mam nadzieję, że Twoje zdanie, też więc pozostanie przychylne nam… w końcu, chcemy tego samego. Mam nadzieję.
Dodał, nieco poważniej, niż wcześniej.

Nosferatu zmierzył hybrydkę wzrokiem, musząc lekko zadzierać głowę w górę, lecz mimo to, bardziej przejął go ten żart, którym się posłużyła, nie mogąc zignorować całości.
-Zadając pytanie… spodziewaj się odpowiedzi…
Odpowiedział tylko, w kontekście milczącego sługi. Mimo to, jej słowa były zabawne, więc zaakcentował to krzywym uśmiechem, tak też pozostawiając. Zerknął zaraz na Adelaire i znów na Baqare, gdy doszła wzmianka o jego panie. Krowa łatwo połączyła kropki, gdy wymówiła właściwe imię, lecz… ślub? Prędko jednak naprostowała to Oligarchii, wcale się nie myląc.
-Ślub jest obietnicą… wspólnego życia w miłości… lecz tak jak przemówiła Pani… to mimo wszystko, rozerwalna nić…- Zwrócił gadzie ślepia na niższą damę. -...zaś przysięga służby, jest czymś więcej. Jest obietnicą życia, za życie… dając mi życie, ja daję mą służbę… po to istnieję…- Znów przerzucił spojrzenie na hybrydkę. -...to jak splecenie ze sobą dwóch dusz, które… stają się jednością… nie jest mi dane być tym kim jestem… bez Pana… nawet ma śmierć nie zwolniłaby mnie z… obowiązku…
Zaśmiał się cicho. Szybko przeszły do przedstawienia się, właściwie, zrobiła to Baqara, lecz czemu uznała, że miło było go poznać…? Przecież na próżno oceniać nieznanego.
-Jestem… Epafras... z Carimu… miejsca zapomnianego już, które przeminęło… jak piasek w klepsydrze… lecz nie można jej odwrócić… to minęło bezpowrotnie, nim jeszcze obie mogłyście postawić stopę na tym padole…- Uśmiechnął się. -...lecz zapomnijcie, nic z tego nie ma już znaczenia... po prostu... Epafras.

Kelcius przekrzywił demoniczne lico w stronę króla, gdy zadał pytanie.
-Niewiele. To zmiennokształtny, na usługach cesarskiego dworu, odpowiadający za sprawowanie pieczy nad swym ludem, żyjącym pośród śmiertelników. Jest też organizatorem tej wyprawy. Przyjaźni się z niejakim Morbiusem, rusznikarzem z Północnego Adren. Sam Zephirut najpewniej zamieszkuje Selinday. Nie wiem jednak jaki cel ma wobec Szklanego Pałacu.
Wyjaśnił, choć mimo wszystko, wiedza ta była nie tak mała, patrząc na fakt, że nigdy go nawet nie widział na oczy.

No i bal, znowu. Miał nadzieję, że kiedyś się skoczy. Zapewne wraz z nocą. Rany, był strasznie krytyczny wobec niego.
-Na moje wyjście jest dużo bardziej naturalne.- Uśmiechnął się, co było sugestią, że jeśli zechce wyjść, to on chętnie z nią. Ale mimo to, skupił się chwilowo na obecnych tutaj, co miał w swoim zwyczaju obserwatora. Nie zmieniło się jednak nic takiego, no może poza zakapturzonym osobnikiem zagadującym dwie kobiety. Lecz teraz, wolał utkwić spojrzenie na białych, lśniących włosach swej uroczej towarzyszki. -Oh, plotki szybko się rozchodzą, a tego pytania się nie spodziewałem.- Objął palcami swój kark, popadając w zamyślenie. -Nudna historia. Poznałem go… dawno temu, gdy przybyłem do Mernstein w poszukiwaniu schronienia na jakiś czas. Czasem arystokraci mnie przyjmowali w gościnę, chcąc się pochwalić bogactwem. Tutaj było podobnie, tyle że… pamiętam, jakoby pierwsze wrażenie zrobił na mnie beznadziejne. Był chyba pod wpływem czegoś. Ale miał przemiłą służbę.- Zaśmiał się. -Tak, czy inaczej, znajomość się podtrzymała, chyba polubił moje żarty, oraz uwagi. Odwiedziałem go po tym kilka razy. Podczas batalii byłem akurat w Sadah i dobrze o tym wiedział. Nie jest to co prawda żaden mój przyjaciel, bo takowych nie miewam, lecz… jest w porządku.- Opuścił rękę. -Tylko problematyczny.- Spojrzał w bok. -Mówiłem, nudna historia.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Baqara Pią Paź 01, 2021 2:18 am

No tak, może i pytając powinnam się spodziewać odpowiedzi, jednak ja zadałam pytanie proste, on odpowiedział w pierwszych dwóch słowach, a później dał mi litanię wyjaśniającą coś o czego wyjaśnienie nie prosiłam. Może gdzieś w duszy nasz maluszek lubi rozmawiać, tylko trzeba znaleźć mu dobrą atmosferę i przyjemny temat.
Hmm.... No dobra, ślub faktycznie jest rozerwalny, dobrze to wiem, bo właśnie tego Altair się boi. A co jeśli byłabym bardziej, jak Cerbin? To było pociągające, głównie przez słowa nosferatu, który tak ładnie przedstawił to czym jest przysięga. Życie za życie, splecenie dwóch dusz, które w pojedynkę są niczym, dopiero razem stają się czymś. Może trochę zbyt dramatyczne, ale jakbym tak zawarła pakt z Altairem? Pewnie mi aż tak nie zaufa, pewnie pomyśli, że i pakt złamię. Ja naprawdę coraz bardziej desperacko szukam wyjścia, jak go złapać na wieki w swoje sidła. Czy to nie zakrawa już o obsesję? Nie jestem szalona, prawda? Prawda? Nie, no nie jestem, nie mogę być, po prostu nie umiem wytłumaczyć jego zachowania i dlatego chcę wrócić do dawnych, znanych mi schematów, szybkiego rozrodu, ślubu. Nie powinnam tak myśleć. Nie wiem teraz czy to są moje chore nawyki z czasów bycia niewolnicą, czy to jest coś czego naprawdę chcę. Miesza mi się to. Postaram się ochłonąć, przemyśleć to wszystko. Może naprawdę pojadę do hrabstwa, żeby nie pogrążać się w wariackich, paskudnych planach.
Spadliśmy wszyscy na kwestię imion. Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale. No i Epafras, czy ja to gdzieś słyszałam? Chyba nie, bo bym zapamiętała. Swoją drogą imię to pasuje do niego. Jest nieco mistyczne, kojarzy mi się z mchem i trawą, tak jak on, ukryty, cichy, tajemniczy, jak leśne stworzenie spijające każdego ranka wodę z tego właśnie mchu.
No i znów zadałam proste pytanie, a on szaleje z odpowiedzią, ale to dobrze, lepiej, jak ktoś mówi dużo sam z siebie, bo łatwiej człowieka zatrzymać niż jakby się go miało ciągle zachęcać i wyciągać od niego siłą.
-Dużo siedzę w bibliotece i pamięć o zaginionych miejscach i zdarzeniach jest bardzo ważna. Można z tego wyciągnąć wiele wniosków, odkryć naukę i wynalazki przeszłości, ale rozumiem. Sama mieszkałam wiele lat w jednym miejscu, a teraz z każdym dniem zdaje się ono znikać z mojej pamięci. Teraz pewnie już bym sama do niego nie dała rady trafić bez wskazówek.-wzruszyłam ramionami.-Ale skoro się tak przedstawiasz, to widać to miasto nie jest aż tak zapomniane. Tak długo, jak choć jedna osoba o tym miejscu pamięta, tak długo pamięć będzie o nim żywa.-nie mogłam się przestać uśmiechać do tego jegomościa, był naprawdę sympatyczny, miałam ochotę złapać go za mordkę i wyściskać, a potem pokazać mu wszystkie kolory świata.
Baqara
Baqara

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-przekłute uszy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : ArtStation, Zumi Draws

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Killian Falone Pią Paź 01, 2021 9:12 pm

Nie wątpiła, że będzie słuchał z uwagą tej małej historii oraz w szczególności opisu lorda Savrasque. Zdawał się darzyć go swego rodzaju szacunkiem, ale to sprawiało też, że kładł go na równi ze sobą. Wątpliwości nasuwają się same, to zupełnie naturalne, toteż Kathleen skinęła głową jakby nigdy nic, kiedy wyraził na głos swoje obawy. A przynajmniej je zasugerował, bo ostrożność albo kultura nie pozwoliły mu dodać więcej szczegółów.
— Nadzieja to bardzo dobry towarzysz. Pozwala nie porzucać dobrych myśli i czynów nawet jeśli wszystko inne do tego zachęca — odparła, uczepiając się wpierw jego ostatnich słów. — Lord Laerthim lubi wpierw wysłuchać, a dopiero potem podejmować decyzję, nie jestem jedyną, której opinię wziąłby pod uwagę. — Umilkła na moment. — Rozumiem twoje obawy, panie. Intrygujące, że wypowiadasz je na głos. Mogę cię zapewnić, że jeśli mojemu lordowi coś się nie spodoba, powie to równie głośno. Nie poparłby tej wojny, gdyby nie uważał, że stoimy po tej samej stronie. Gdyby źle wam życzył... — Uśmiechnęła się delikatnie. — Wtedy zwyczajnie stanąłby z boku i popatrzył. A ja... nie mam powodu, by źle o tobie myśleć — zakończyła z nutą zadowolenia, wciąż spoglądając na niego z dołu.

Istnieć, by służyć. Miała mieszane uczucia, choć jednocześnie zdawało się to naturalne. Oni wszyscy byli tu po to, by służyć jakiejś sprawie lub osobie. Od zawsze i na zawsze, co najwyżej zmienia się ów obiekt.
— To smutne, że to, o czym mówisz, powinno być właśnie miłością... Ludzie nadużywają takich słów — rzuciła w lekkim zamyśleniu, by znowu przenieść uwagę na Baqarę.
Epafras z Carimu. Nie umiała chyba odszukać w głowie tej nazwy, raczej nie było to istotne miejsce. Nie dla nich. Cała wojna ominęła Mernstein, jak też i jej dzieciństwo.
Pokiwała głową, zgadzając się z pierwszymi słowami hybrydy. Historia była ważna i niosła wiele do nauki. Pod warunkiem, że ktoś zechce się nią podzielić, a potem ktoś inny zechce posłuchać.

Król uwięził zielone ślepia na martwej twarzy demona, kiedy ten zaczął odpowiadać. Służba cesarzowi brzmiała ciekawie i ryzykownie zarazem. Zarówno cesarz, jak i jego ludzie nie byliby zadowoleni z takich powiązań. Oby ta znajomość nie okazała się ciekawsza niż to zakładane.
— Ani czy tylko on ma tam interesy... — dodał w zamyśleniu. Możliwe, że Zephirut działał w porozumieniu z możnymi z Selinday, a może po prostu nie przejmowali się takim wybrykiem, mając ciekawsze rzeczy do roboty. Swoją drogą Aruthirei wybrał dogodny moment, wszyscy byli zajęci wojną, bardzo możliwe, że został zignorowany.

Zaśmiała się cicho na jego stwierdzenie. Nie wątpiła, że wolał być już gdzie indziej, ale to miło, że zgodził się jej towarzyszyć.
Znalazła sobie kieliszek zaprawianego wina i zwróciła znów wzrok na Ezaliaha. Może historia nie była efektowna, ale za to z pewnością prawdziwa, to jej wystarczało.
— Każdy czymś nadrabia — rzuciła żartem w temacie służby. — Myślę, że znajdziesz przyjaciół szybciej, niż myślisz. To zwykle tak działa. — Uśmiechnęła się lekko.

Tak to toczyły się kolejne tematy, rozmowy mniej lub bardziej trywialne. Gdzieś dalej wciąż pobrzmiewało oburzenie Altaira na wieść o kimś bogatszym od niego, w innym kącie Laerthim starał się nie przyglądać okolicznym nazbyt nachalnie. Nie należał do odludków na sali, lecz w międzyczasie czujnie śledził sytuację, a i chyba nie znalazł sobie stałego towarzystwa, więc pojawiał się tu i tam. Kogoś wyprowadzono z powodu zbyt dużych ilości trunków, a i sam król urwał się na chwilę, by zapalić.
Przyjemna atmosfera utrzymywała się do końca nocy, gdy wreszcie nie tyle świt, co rozwijający się dzień zaczął przeganiać niedobitki.

z.t. wszyscy
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Wielka Sala - Page 3 Empty Re: Wielka Sala

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach