Komnata Kitikulu

5 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Sob Lis 06, 2021 5:38 pm

Na korytarzu panowała cisza, a drobne dźwięki nietoperzy zagłuszałem pociąganiem nosem, czy świszczeniem oddechem. Taki ze mnie strażnik, że zagrożenia nie słychać przeze mnie.
W końcu jednak za drzwiami ktoś się pojawił, ktoś kogo oczekiwałem w niepokojem, jednak chimera nie wydawała się być zła, na razie. Może ukrywa to, ludzie potrafią w końcu latami kogoś zdradzać i nie dawać po sobie znać. Pracowałem w tym biznesie, wiem, jak to działa.
Popatrzyłem na dół drzwi, kiedy mówił dalej i coś było w tym zdaniu, że się rozpłynąłem we łzach jeszcze mocniej. W tym wszystkim coś było i to z różnych powodów. Niby byłem bezpieczny, bo zamknąłem się w pokoju i schowałem, z drugiej strony, dlaczego miałbym być w niebezpieczeństwie? Hektor mi chyba nic nie zrobi. Chociaż zirytowałem go. Może to był sarkazm, albo mnie oszukuje, licząc, że wyjdę. Nadstawiłem ucha na sekundę, ale chyba nie słyszałem na korytarzu nikogo innego. W okno też nic nie uderzało, żadne skrzydła, poza tym, jakby tu coś wpadło przez okno, to bym nie miał jak uciec. Tego nie lubię w kryjówkach, że mało kiedy dają możliwość uciekania. Kryjówki nie powinny takie być, ale nie bardzo umiem organizować sobie inne.
Trwałem w ciszy kilka sekund, aż pociągnąłem potężnie nosem i nie wiedziałem w sumie, co powiedzieć... Wszystko zabrzmi dziwnie, ja zabrzmię dziwnie, ja to zawsze dziwnie brzmię. On słysząc zza drzwi same jęczenie, stękanie i smarkanie, nie wiadomo co sobie pomyśli. Jakbym nie mógł się zamknąć. No, ale tak, nie miałem pomysłu na wypowiedź, bo wszystko będzie miało wydźwięk wymówki, albo braku argumentu. Wiem, że powinienem był faceta wysłuchać, nie zrobiłem tego bo co? Miałem tylko jedną rzecz do zrobienia, wysłuchanie go i odpowiedzenie na ewentualne pytanie. Zawiodłem Killiana, no i Hektora, bo co z tą moją wspaniałą odwagą, co? A już myślałem, że będzie dobrze, kiedy poszliśmy do biblioteki, nie uciekałem, nie płakałem, wszystko było wspaniale i nagle nie. No jasne.
Wpadło mi do głowy, żeby poprosić chłopaka o przyniesienie mi Cessabitu, mój się skończył masę czasu temu, a bałem się zapytać czy mają go tutaj na zamku. No, ale znając mnie, to nie wiem czy bym go wypił. Poszłoby na zmarnowanie. No i właśnie Hektor, on przecież... Zostawiłem go samego z jakimś facetem i ja wiem, że on sobie poradzi z towarzystwem, ale to było głupie, czy ja jestem dzieckiem, co ucieka do mamy na widok nieznanej ciotki?
Wziąłem głębszy wdech, od razu zasłaniając twarz rękami, bo zacząłem trochę zbyt ambitnie szlochać korzystając w takiej ilości powietrza. Powinienem się odezwać, bo on zaraz pomyśli, że mam go dosyć i pójdzie sobie, a nie chciałem żeby szedł. Może i nie chciałem być z kimś, ale na pewno nie chciałem być sam. Czemu to takie głupie?
W końcu jednak w pokoju coś zaszurało, rozległy się kolejne pociągnięcia nosem i ciche, bełkoczące mruczenia, aż nagle pod drzwiami, na korytarz została wypchnięta kartka z trzęsącym się napisem ,,Przepraszam." Marny ze mnie rozmówca, no ale przeprosić chciałem, tylko, że z tym piszczącym i łamiącym się głosem, wyszedłbym niepoważnie, o ile kiedykolwiek poważnie wychodzę.
Z podkulonymi nogami, przykryty kocem, leżałem na ziemi przed drzwiami i pod szafką, gapiłem się smutno na cienie ochroniarza na korytarzu. Może liczyłem na to, że nie odejdzie, że poczeka, aż mu się nieco wszystko uspokoi i będę mógł normalnie mówić. Tylko znów nie zacząłem tematu, zwalając to na niego.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lis 06, 2021 6:45 pm

Nic szczególnego mu nie odpowiedziało, słyszał jedynie nerwowy oddech, jakieś pociągnięcia nosem, a może i momentami szloch. To było dziwne, chyba rzadko obracał się w towarzystwie takich ludzi i nie był pewien, jak sklasyfikować Kitka. Choć może nie powinien tego robić wcale, w większości przypadków zauważył, że faktycznie nie powinien i takie podejście też działało. Jednak tutaj i bez schematu miał problem ze znalezieniem jakiegoś rozwiązania. Może powinien sobie pójść? To by pewnie uspokoiło go pod jakimś względem, lecz Hektor miał wrażenie, że to tylko pozornie dobra opcja. W końcu nikt, kto się boi, nie pragnie tak naprawdę zostać sam. Pragnie tylko czuć się bezpiecznie, a właściwe towarzystwo zapewnia to dużo lepiej niż samotność. Samotność jest tylko łatwiejsza.
Przestąpił z jednej nogi na drugą, po pierwszym stuknięciu racicą, znacznie ciszej stawiając tę drugą. Oparł się ręką o framugę i zastanowił jeszcze raz nad tym, co mógłby powiedzieć. Ale wiele z tego byłoby... nie, to zwyczajnie nie pasowało. A przynajmniej nie wiedział, czy pasuje, chyba nie znał go na tyle. Niczego w nim nie znał, był żołnierzem, nie socjologiem. To było niewygodne uczucie. Jeśli Kiti nie będzie mu choć trochę ufać, to cała ta praca przedstawiała się dość czarno. A co by było, gdyby umarł? Ciężko powiedzieć. Chyba wolał o tym nie myśleć.
Wtedy nowy dźwięk przykuł jego uwagę i kazał przenieść wzrok z podłogi i na drzwi, choć samo w sobie niewiele to zmieniło. Śledził uważnie szmery, aż okazały się zaowocować... kartką? Spodziewał się otwarcia drzwi, ale kartka też nie była zła. Chyba. Podniósł ją i spojrzał na jedno samotne słowo zapisane jakby ręką obłożnie chorego. Chwilę wpatrywał się w to, zastanawiając się, jak powinien zareagować, ale ostatecznie wrócił do swojej pierwszej myśli.
— Nie musisz mnie przepraszać — odparł do drzwi. — A on... Szkoda, że nie widziałeś jego skołowanej miny — zaśmiał się cicho. — Dasz mi ołówek? — zapytał i poczekał chwilę, aż ten wysunie się spod drzwi.
Hektor odwrócił kartkę i przyłożył ją do drzwi jako podkładki. Nie dawało to niestety możliwości popisania się jakimś sensownym charakterem pisma, choć kiedy oparł też rękę, to nie było wcale źle. Ale Kitkowi raczej nie będzie to teraz przeszkadzać. Oddał mu w końcu kartkę i ołówek, a strona mówiła: "Powinniśmy o nim porozmawiać, ale nie przez drzwi. Nie wiem, czego mógł chcieć i niepokoi mnie to. Nie chcę cię straszyć, ale powinieneś o tym wiedzieć."
Założył ręce na piersi i oparł się plecami o futrynę drzwi.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Sob Lis 06, 2021 7:14 pm

Nie muszę przepraszać? Tak czy inaczej lepiej przeprosić, niż nie, zwłaszcza, że w moich oczach mam za co, no i wystarczająco mocno wyszedłem dzisiaj na buraka, nie chcę pogarszać jego opinii o mnie, bo boję się, że i tak jest na dość niskim poziomie. Pokiwałem do siebie głową. Muszę się zacząć pilnować, bo nie chcę stać się kimś, kto bez końca przeprasza i tym denerwuje innych.
Popatrzyłem żywiej na drzwi kiedy się zaśmiał, sam też uniosłem kąciki ust na sekundę, ale potem sobie przypomniałem, że zignorowałem kogoś, kto może potrzebuje mojej szybkiej opinii lub jakiejś informacji. Nie kojarzę go, ale może został wyznaczony do pomocy w przystanią i teraz prace będą stać w martwym punkcie, bo potrzeba jakiegoś mojego podpisu małego.
Podałem mu ołówek kiedy o niego poprosił. W duchu pomyślałem, że weźmie go i wbije mi w oko, albo szyję, ale to silna hybryda, co mu po ołówku, jak ma ręce. Nasłuchiwałem, jak znajduje pozycje i skrobie coś, po chwili oddając mi kartkę. Już początek mnie zniechęcił. Nie chce przez drzwi? No jasne, że nie chce, kto normalny tak rozmawia? Nikt, no chyba, że coś knuje, a książkach tak rozmawiają ludzie, kiedy jedna osoba jest uwięziona. Dalsza część wiadomości nie była wiele lepsza, ale chociaż o tyle dobra, że i on przy mężczyźnie będzie uważał, nie powie mi, że mam paranoję, bo sam czuje, że coś jest nie tak. To pocieszające, pytanie tylko, czy da radę mi pomóc, no i jeszcze jest tu zadanie dla mnie, żebym znów nie uciekł. Jeśli oddzielę się od Hektora, tamten dziwny jegomość może mnie dopaść.
Patrzyłem się na kartkę jakoś nie widząc tej rozmowy. Nie wiedziałem co zaproponować, bo moje pomysły mi nie odpowiadały. Mógłbym mu uchyli drzwi, ale czy to go zadowoli? Moglibyśmy pójść gdzieś, myślałem o bibliotece, ale tam ten facet może dalej być i Caro, innych dobrych miejsc nie znam. Moglibyśmy jednak rozmawiać przez drzwi, poprzez kartkę, ale wiem, że to mało wydajne, kartka szybko się skończy i masę czasu zajmie zapisanie, przeczytanie i odpisanie.
Wziąłem kilka głębszych wdechów odsunąłem szafkę od drzwi... o może cztery, pięć centymetrów, niby mało, ale dla mnie to za dużo, zdecydowanie za dużo. Uklęknąłem przy wejściu, owinąłem się bardziej kocem pod którym schowałem rękę ściskającą moją broń w postaci długiego gwoździa. Nigdy nie wiadomo. Przetarłem twarz, oblizałem się, zgarniając całą krew, co mi się mogła może gdzieś pokazać, oby mi tylko z pyska nie pociekło, to będzie dobrze. Podniosłem rękę do klucza, przekręciłem go i nacisnąłem na klamkę, uchylając drzwi najpierw na centymetr, później na dwa, chcąc zobaczyć gdzie chłopak jest i czy nie planuje niczego dziwnego, dziwne to jest to, że stoi tak blisko, jakby nie miał miliona innych miejsc na korytarzu. Obserwowałem go uważnie, jedynie raz uciekając od niego wzrokiem, kiedy Łoś podszedł do przejścia i wystawił ciekawsko nos, żeby obadać ślepiami gościa.
Już nie rozmawiamy przez drzwi, nie całkowicie, tyle mu starczy?
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lis 08, 2021 1:28 am

Chyba był teraz przygotowany na wszystko, prócz właśnie otworzenia drzwi. Nawet tylko na tę odrobinę, ale kiedy tylko usłyszał ruch mebla, skupił na tym całą swoją uwagę. Za moment tak samo i na przekręcanej klamce i szczelinie, jaka się ukazała. Patrzył na nią przez chwilę, jakby oczekując czegoś jeszcze, może jakiegoś słowa, ale bez efektu. To miało być dla nich rozwiązanie? Chyba myślał trochę o czymś innym i dalej nie był pewien, czy rozmawianie właśnie tutaj jest dobrym pomysłem. Ale fakt, że nie musiał już przekrzykiwać warstwy drewna, zdecydowanie był pomocny.
— No dobra... — mruknął cicho, jeszcze raz rozglądając się po korytarzu.
Odbił się od swojej futryny, bo stał akurat od strony zawiasów, i podszedł do szpary, by tam usiąść sobie na ziemi, wyciągając nogi wzdłuż drzwi.
— Tak więc... Hophenbauer to jakiś pomniejszy hrabia, ma pod swoją pieczą różnych handlarzu i podobno można u niego znaleźć jeszcze bardziej... różne rzeczy. Od przypraw, po drobiazgi codziennego użytku, a nawet broń, zwykle niekonwencjonalną — mówił cicho, co jakiś czas zerkając na korytarz. — Nie siedzi jednak w budownictwie i raczej niczym, co miałoby wielki związek z przystanią. Mam wrażenie, że mógł wypatrzeć sobie okazję do lewego interesu... Albo coś w tym stylu, w każdym razie chyba nie muszę ci mówić, że lepiej w te układy nie wchodzić. — Zastanowił się przez chwilę. — Nie wiem, na ile może być zdeterminowany — dodał za chwilę, kątem oka zerkając przez szparę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Pon Lis 08, 2021 10:07 am

Moje rozwiązanie zostało zaakceptowane, może nie z jakimś wybitnym entuzjazmem, ale cieszyłem się, że odpuścił i mnie nalega, żebym wyszedł czy robił inne nieodpowiedzialne rzeczy.
Napiąłem się cały kiedy usiadł gdzie usiadł. Dlaczego on sie tak zachowuje? Dalej tego nie rozumiem. Przecież go słyszałem, dlaczego tak bardzo chce podejść bliżej, co? Nie wystarczy mu odległość metra, która i tak jest niestosowna? Chociaż sam przyznam, że uchylenie drzwi miało swoje wady. To drakuleta, te kilka centymetrów luzu, dają mu wystarczająco dużą przestrzeń do przemienienia się w chmarę i wlecenia do mojego pokoju. Mój umysł postanowił jednak ominąć ten detal, dalej żyjąc tylko w świecie ludzi. To samo jest z uciekaniem i chowaniem się. W świecie wampirów, takie działania nie mają sensu, a ja, jak pies, podążam za utartym schematem i przyzwyczajeniem.
Zaczęło się tłumaczenie, a ja uważnie słuchałem. Czyli się pomyliłem co do mężczyzny, no może nie do końca, bo jakąś sprawę do mnie ma, ale tym razem mój strach się opłacił. Już któryś raz myślę, że coś złego się stanie, że coś jest nie tak i proszę bardzo. A ludzie dookoła i tak będą myśleć, że przesadzam.
Kilka chwil nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi. Sprawa niby nie była trudna, nie muszę się na nic zgadzać, poza tym i tak wymagałoby to zatwierdzenia Killiana, chociaż jego nie ma tymczasowo. Tak czy inaczej, to jego życzenie jest dla mnie priorytetowym celem, a nie zachcianka jakiegoś hrabiego.
-Brzmisz...-zacząłem, ale gardło nie do końca podążyło za moim rozkazem. Trochę stresu mi to przyniosło, ale szybko przełknąłem ślinę, pociągnąłem nosem i skuliłem się trochę mocniej kontynuując bardzo ściszonym głosem.-Brzmisz, jakby chciał mi coś zrobić, jeśli odmówię.-uwielbiam podążać za zasadami i wytycznymi, jednak każdy chce sie dostosować i wychodzą z tego niezłe bagna, aż się boję, wśród ludzi tak się dzieje, a co dopiero wśród rozpuszczonych, wampirzych wyjadaczy. Tak czy inaczej wolałem się upewnić, czy może hrabiemu w przeszłości zdarzyło się już kogoś skrzywdzić, kiedy interesy nie wypaliły.
Zerknąłem Łosia, który przepchnął łepek przez szczelinę i teraz leżał w połowie w pokoju, w połowie na korytarzu. Wyciągnął rudą łapkę daleko przed siebie i rozcapierzonymi paluszkami dotknął miękko Hektora, zaczepiając się pazurkami o jego ubranie. Jego odwaga zainteresowały Kotkę i Rysia, którzy przysiedli obok mnie i obserwowali wyjście z pokoju, czując jednak wampira nie kwapili się jakoś mocno do wyjścia.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lis 08, 2021 11:33 am

Wyjaśnił, co i jak wyglądało, choć większość tego opierała się na przeszłości i domysłach. W końcu drakuleta nawet nie zdążył powiedzieć, o co mu chodzi. Mimo to, otoczka była na tyle niepokojąca, że Hektor nie miał ochoty czekać i patrzeć, co się stanie, nie będąc na nic przygotowanym.
Miłym też było, że Kitek nie uciekał nigdzie dalej, być może czując się bezpiecznym z możliwością natychmiastowego domknięcia drzwi. Nie było to jakieś szczególne zabezpieczenie, ale to teraz mało ważne. Hektor miał okazję poczuć się doceniony na swój dziwny sposób.
Zerknął na niego, kiedy się odezwał, czekając cierpliwie na dalszą część zdania, po czym westchnął cicho.
— Byłeś kiedyś na jakimś dworze? — rzucił, choć spodziewał się odpowiedzi. — Wampirzy jest nie lepszy. Kiedy ktoś żyje setki lat, a mało co może zabić konkurenta, zaczynają się dziać dziwne rzeczy. — Umilkł na moment i zerknął w dół, na rudą łapę i łebek. — Cześć, kocie... — Wyciągnął rękę, by pomiziać go między uszami, o ile ten nie zaczął protestować. — Nie wiem, co mógłby zrobić. Może równie dobrze spróbować ominąć twój urząd, a wtedy też mógłbyś mieć problemy, tylko bardziej formalne. Zresztą wiesz lepiej... Myślę, że on nie zrezygnuje tak łatwo, a pójście bezpośrednio do ciebie było śmiałe z jego strony. Albo ma dobrą propozycje, albo dobre zaplecze... A może jedno i drugie. — Umilkł na chwilę, spoglądając na kota. — Co chcesz z tym zrobić? — zapytał w końcu, bo ostatecznie to nie do niego należała decyzja. Właściwie to sama w sobie niewiele go obchodziła, miał proste zadanie, które jedynie zahaczało o te okoliczności, żaden z niego człowiek interesu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Pon Lis 08, 2021 12:32 pm

Kiwnąłem głupio głową, zapominając, że on mnie słabo widzi. Będę sobie wmawiać, że usłyszał szelest koca i go dobre zinterpretował. Ale tak, widziałem co nieco, a bardziej słyszałem od mamy, bo to ona po dobach bogatych klientów jeździła.
Tak, jak podejrzewałem, nie jest tutaj kolorowo, nawet nie jest czarno-biało, po prostu jest czarno, zwłaszcza, że trudności z zabiciem konkurenta nie brzmią, jak jakaś przenośnia, tylko jak coś dosłownego. Czyli na razie nic mi się nie stało na zamku, bo miałem szczęście, albo nikt nie uważa mnie za konkurenta, pocieszające.
Łoś dawał się głaskać, mrużąc oczki i jeszcze aktywniej pracując pazurkami z mruczeniem. Jak to łatwo mieć znajomych, jak się jest kotem, co? Zazdroszczę mu, ale tylko trochę.
Próbować ominąć mój urząd? To nie brzmi, jak coś trudnego, bo może ja będę dokładał staranności, ale zarządca przystani da się namówić na coś za moimi plecami. Zrobiłby to? Nie wiem, do tej pory wydawał się być kimś skupionym tylko na budowie i ludziach dla niego pracujących. Pójście do mnie mnie nie dziwi, bo jeśli cokolwiek słyszał o mnie, to pewnie pomyślał, że jestem słabym i uległym graczem. Liczył może na łatwą wygraną, a tu proszę, jak go ubiegłem, albo raczej jak wybiegłem i uciekłem, a teraz siedzę tutaj i ta cała panika sprzed kilku minut zdaje się być kompletnie nierealna, jak sen, a nie coś, co się zdarzyło naprawdę.
Co chcę z tym zrobić? Niestety coś, co mi kompletnie nie odpowiada.
-Muszę z nim porozmawiać. Wolałbym listami, ale jeśli coś kombinuje, to wygodniej to będzie załatwić twarzą w twarz, może zobaczę coś czego przez pisanie się nie dojrzy. No i będziesz obok, więc...-wymruczałem dość niepewnie. To nie tak, że nagle mu ufam i niech mnie broni, jak księżniczki, ale myślę, że chyba jestem w stanie porozmawiać z kimś obcym w ten sposób.
Najchętniej, zrobiłbym to już teraz, nie lubię odkładać na później, lepiej zrobić coś i mieć z głowy, bo jak tak się nie zrobi, zaraz przyjdą kolejne obowiązki. Tylko tak bardzo nie chciałem się z tamtym facetem widzieć. Westchnąłem ciężko, zastanawiając się co dalej, ale ciężko mi się teraz myślało.
-Hektor?...-czyli to czas poprosić mojego ochroniarza o przysługę, chociaż prośba ta pasuje bardziej dla kogoś na stanowisku sekretarza.-Znajdziesz go i poprosisz o spotkanie za godzinę w bibliotece, a potem wrócisz do mnie?-biblioteka to dobre miejsce, znam je i jest opustoszałe, do tego nie ma tam zbyt wielu broni, a jest wystarczająco dużo przestrzeni do ucieczki, no i znam trasę do pokoju, w razie czego chłop będzie miał powtórkę z pierwszego spotkania. W sumie, przyszło mi do głowy pytanie.
-Właściwie dlaczego zabrałeś mnie do biblioteki?-no książką we mnie nie zdążył rzucić, do tego opowiadał historie, a wcześniej coś mówił o walce. Rzucił we mnie świeczkami, nie wybaczę mu tego.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Mistrz Gry Wto Lis 09, 2021 10:54 pm

Skierował na niego wzrok, słuchając odpowiedzi, która pojawiła się po chwili. Z każdym jego słowem Hektor był coraz bardziej zadowolony i może nawet spokojniejszy, bo Kitek zdawał się dobrze rozumieć sytuację i nie uciekać bezcelowo od problemu. Może trochę źle go zaczął oceniać, ale cóż, to było chyba silniejsze od niego po tym wszystkim, co wcześniej widział. W każdym razie pokiwał głową.
— Nie zdążyłby cię nawet dotknąć — zapewnił w zakresie swego obowiązku na ich rozmowę. To było dość oczywiste, że będzie przy nich, zresztą nawet go to chyba cieszyło. Jedna z niewielu zalet tej pracy, możesz poznawać i podsłuchiwać ważnych ludzi, a oni jeszcze sami tego oczekują. Całkiem zabawna sprawa.
Zerknął na kotka i przeniósł palce nieco na jego policzek, na co ten zaczął cicho mruczeć. Zaraz jednak uwaga Hektora znowu przeniosła się na Tremaina.
— Hm? — mruknął i słuchał dalej. To było faktycznie niezbyt jego zadanie, ale chyba wcale się tym nie przejął. — Jasne — odparł tylko i już się mentalnie zbierał do wstania, kiedy padło kolejne pytanie. Zastanowił się nad nim, po czym wzruszył ramionami. — Trafiła się po drodze. Pomyślałem, że to przyjemne miejsce. Na pewno bardziej niż kaplica. — Wstał i z wolna machnął ogonem, wciąż patrząc na Kitka. — A gdybyś wtedy zmienił zdanie, to też praktyczne, choć trening w bibliotece brzmi jak bałagan — dodał z uśmiechem, po czym odleciał wzdłuży korytarza na poszukiwania hrabiego.

z.t. x2
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Pon Lis 29, 2021 3:44 pm

Zaburczałem pod nosem z niezadowolenia. Już jakiś czas siedziałem nad papierami. Sprawdzałem je wcześniej, mając nadzieję, że to na popełniłem błąd, ale nie. Coś ewidentnie było na rzeczy. Ilość towaru nie zgadzała się z ceną i nie rozumiałem dlaczego. Sprawdziłem wszystkie wydatki, podliczyłem wszystko od samego początku pilnowania biznesu przeze mnie. Wszystko się zgadzało, tylko ostatnia dostawa coś leżała i kwiczała. Rozmawiałem o tym z zarządcą, a on mi co? On mi mówi, że to nie jego wina i on co miał, to mi dał, a się nie zgadza i to nie z mojej winy przecież! Byłem oburzony kompletnie, dlatego wezwałem Hektora, bo muszę pojechać do przystani rozmówić się z tamtejszym władcą.
Do ostatniej chwili jednak liczyłem, że może jak policzę po raz dwudziesty to samo, to wyjdzie mi co jest nie tak, jednak wynik zawsze był ten sam, czyli taki jaki nie powinien być.
-No nieeee....-zaburczałem, uwalając się na łóżko i zawijając się w kołdrę, jak naleśnik. Ta sprawa mnie męczyła, a im dłużej zwlekałem z wyjaśnieniem jej na mój sposób, tym bardziej miałem poczucie, że to ja się pomyliłem. Zwiesiłem rękę z łóżka i zaraz poczułem łaciate łapki owijające mi się dookoła dłoni.-Pandzioch pomóż mi z życiem, co? Umiesz liczyć?-wychyliłem się, żeby spojrzeć na kocura, a on odwzajemnił intensywnie spojrzenie.-Eh... Ty nie masz ani grama inteligencji za tymi ślicznymi oczkami, hm?-złapał mocniej zębami za bandaż, po czym odskoczył ode mnie z piruetem, rzucił się na Rysia i popędził dalej, a Ryś za nim. Wariaci. Dobrze, że mają zajęcie.
Spełzłem z łóżka i zacząłem się szykować, Hektor powinien tu zaraz być. Nie potrzebowałem dużo czasu, wystarczyło naciągnąć na siebie ciemną spódnicę i związać włosy w warkocz. Urosły mi strasznie, ale to chyba nie tak źle? Pasują mi do brwi.... No nieważne, wyglądam cudownie, prawie cudownie, poprawiłbym to i owo, ale nie mam niestety jak. Zerknąłem na ręce i poprawiłem bandaże. Wyglądały lepiej, nie były tak ogryzione, nawet z dumą przyznam, że bardziej były podrapane przez koty niż zepsute przeze mnie. Ludzie się zmieniają, co? Pół roku na takie marne efekty i to niestabilne. To chyba jednak nie jest pocieszające.
Spakowałem wszystkie dokumenty, ołówki, gumki, wodę i szminkę. Byłem całkowicie gotów do podróży. Stanąłem przy drzwiach, odsunąłem szafkę i stałem... stałem i czekałem, aż w końcu padłem na kolana, żeby wyczekiwać widoku i dźwięku raciczek. Gdzie ten mój Hektor? Gdzie moja kózka? Kózka? On jest kozą? Hm... chyba go o to nie pytałem. O wiek się pytać boję, bo wyjdę na okropnie młodego szczawia przy nich wszystkich. I co najlepsze nigdy ich nie dogonię, zawsze będę ten młodszy, ale czy to źle? Nie mam aż tyle doświadczenia, ale mam inne zalety, jak... no... szybko biegam. Tego się trzymajmy.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Mistrz Gry Wto Lis 30, 2021 8:14 pm

No on wiedział, że z tym gościem będą kłopoty. To wszystko aż się o nie prosiło przez swój niewinny wygląd. Niewinny i nader podejrzany zarazem, to się zawsze tak kończy. Czasem miał wrażenie, że otaczają go najgorsi kłamcy na świecie, a potem się orientuje, że są ludzie, którzy tym kłamcom wierzą. Ale to się tyczyło każdej wyższej sfery, kilka z nich mógł oglądać, z bliższa lub dalsza, i zawsze było tak samo. Z drugiej strony w niskich sferach pełno było idiotów innej maści, więc szczęśliwi ci, co nie znali obu światów. Wciąż mogli wierzyć, że za płotem jest komuś lepiej.
Chyba się trochę zapędził w swoich myślach? Chyba tak. Osobiście nie miał na co za bardzo narzekać, może poza faktem, że jego pracodawca to dzikus, ale ej, nawet zdążył go polubić przez ten czas. Może i zachowywał się dziwnie, ale dawał się lubić i dało się nawet nauczyć jego zachowań, by nie było zawsze źle. Chyba nie potrzebował wiele więcej.
Teraz stanął znów przed jego drzwiami, kiedy tylko grupa nietoperzy zlała się w jeden kształt. Lubił się tak przemieszczać, to było szalenie wygodne, kiedy niespodziewanie trafiłeś na grupkę stetryczałych mentalnie starców w samym środku korytarza. A może to jego zwierzęca natura, nie zastanawiał się nad tym.
Rzucił okiem na drzwi, zrobił małe kółko przed nimi, tym samym postukując lekko racicami o posadzkę. Machnął ogonem i znowu zawiesił wzrok to na drewnie, to samej klamce, oczekując jej poruszenia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Wto Lis 30, 2021 8:40 pm

Gapiłem się i gapiłem, aż w końcu usłyszałem specyficzny szelest skrzydeł nietoperzy i niedługo po tym w prześwicie zobaczyłem kopytka, a jak później zatuptały wesoło. Taki z Hektora tancerz. Z początku dziwne było, że nie puka, ale od pukania trochę panikuję, bo co jeśli ktoś zaraz za klamkę szarpnie, bo uzna, że mnie w środku nie ma? Kroki też są niepokojące, ale nie teraz, teraz wiedziałem że na kogoś czekam i wiedziałem na konkretnie jakie kroki czekam. Niewiele osób ma na zamku kopytka i ogon, który macha jak szalony.
Podniosłem się z ziemi, poprawiłem plecak, ubranie, włosy, nabrałem niepewności czy na pewno ładnie wyglądam, ale doszedłem do wniosku, że obiektywnie nie jestem najładniejszy i nic z tym nie zrobię, a i denerwować hybrydy nie chcę. Po prostu, wyszedłem szybko na korytarz, już miałem zamknąć za sobą drzwi, ale w porę zobaczyłem burą łapkę wystającą z pokoju.
-Ryś, nie teraz. Później, dobrze?-wsadziłem rękę przesz szczelinę między drzwiami, a futryną, żeby pomiziać kota i przy okazji odepchnąć go delikatnie od przejścia. Kiedy tylko się wycofał, podniosłem się z kucania i zabezpieczyłem w końcu zamknięcie pokoju kluczem, który schowałem na dno plecaka. W końcu mogłem Hektorowi poświęcić nieco więcej uwagi niż tylko przelotne spojrzenie. Stanąłem prosto, popatrzyłem na niego, a sekundę później, zwróciłem się w stronę klamki i szarpnąłem za nią, aby się upewnić, że zamknąłem drzwi, potem jeszcze zajrzałem do plecaka, co bym miał pewność, że klucz tam jest, a kiedy plecak wylądował znów na moich plecach, to pociągnąłem za klamkę ponownie. No, teraz mogę na Hektora popatrzeć.
-Cześć.-sapnąłem, trochę zsapany moimi tańcami. Tu się jednak skończyła moja wypowiedź, bo nie wiedziałem co powiedzieć dalej, więc tylko stałem i wpatrywałem się w chłopaka, jak a najnowsze arcydzieło bogów. No trochę się zapędziłem, ale czasami myślałem o różnych rzeczach.... W tym momencie rumieńce zalały moje policzki i speszony zerknąłem w korytarz. Oby on nie umiał czytać w myślach, to by było okropne. Wiem, że nie umie tego robić, ale nie mam pewności, może on już wie wszystko, gdyby wiedział, to by mnie zabił.
-Idźmy już, proszę.-zaproponowałem cicho, bo z dziwnego strachu dopadła mnie suchość w gardle. Powiedziałem łącznie do niego.... cztery słowa z czego jedno spoufalające się za mocno, a trzy w formie grzecznego rozkazu, to jest tragedia. W sumie teraz czytanie w myślach by się przydało, może nie czytanie dosłownie zdań, jakie myślę, ale czytanie intencji? O nie... O NIE! Niech nie czyta moich intencji! I tak źle i tak niedobrze, może będę mu pisać listy z punktami, jakie ma robić? To też by były rozkazy. Ale jestem głupi, no ja nie mogę. Przecież ćwiczyłem to wszystko w wyobraźni, zdawało mi się, że przewidziałem każdy czarny scenariusz, a tu się okazuje, że ich jest jeszcze więcej. Może powinienem się już zamknąć? Ale ja nic nie mówię! Zaraz usłyszy, jak głośno oddycham i się stresuję. Ja chcę do pokoju, walić te złe rachunki, albo nie, bo wtedy Killian będzie niezadowolony. Między młotem, a kowadłem i ja całe życie tak mam.
Tak czy inaczej, czas nas trochę naglił, musimy wrócić przed wschodem słońca, dlatego, szarpnąłem za klamkę od pokoju i mogliśmy już iść. Mam klucz w plecaku? Sięgnąłem do niego ręką i spróbowałem przez materiał wyczuć klucz. No mam, przecież go tam wsadzałem, a jakby wypadł, to bym słyszał? No chyba, że mi się ześlizgnął po spódnicy na ziemię bez dźwięku? Popatrzyłem na ziemię i klucza tam nie było, czyli musi być w plecaku, chyba.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Mistrz Gry Pią Gru 03, 2021 2:05 am

Słyszał jakieś szmery tuż za drzwiami, które sprawiły, że zatrzymał się po środku korytarza i wpatrzył w drewno wyczekująco. Wreszcie poruszyła się klamka, a za moment Kitek wyślizgnął się ze swego pokoju. Hektor już miał się odezwać, ale jego uwaga również padła na kota, który dla swego ciekawości był gotów poświęcić łapę.
— Koty takie są — rzucił cicho, chyba bardziej do siebie niż do dhampira, który odgonił zaraz rudzielca i zamknął drzwi. Nie byłoby w tym nic dziwnego, nawet w sprawdzeniu klamki nie było, ale sprawdzanie klucza to już chyba lekka paranoja. I znowu klamka. No ona już na pewno swego stanu nie mogła zmienić. — Cześć — odparł spokojnie i zakołysał lekko ogonem.
W zasadzie ubrany był tak jak zwykle, w rzeczy raczej praktyczne niż eleganckie, choć nie znaczy to, że wyglądały źle. Koszula, skórzana kurtka i ciemne spodnie, do tego całkiem sporo pasków trzymających tę czy inną broń. Od racic do końca nogawek zaś widniało coś na wzór końskich owijek, z pewnością przydatnych w niejednej sytuacji na zewnątrz.
Podążył wzrokiem za rumieńcem na jego twarzy i brwi delikatnie drgnęły mu na ten widok. Chyba nie do końca umiał określić przyczynę, zresztą Kitek cały bywał bardzo nieokreślony. Tak czy inaczej, pozostawił to bez komentarza, podejrzewając, że tak będzie dla Tremaina wygodniej.
— Jasne, chodźmy — odparł, choć to pewnie nie była najlepsza odpowiedź, jaką mógł mu sprezentować. Trudno, chyba po prostu nie był najlepszy w te wszystkie grzeczności... kiedy mu się nie chciało w nie bawić i nikt mu za to głowy nie urwie. No Kitek na pewno nie, przynajmniej nie osobiście.
O, trzecia klamka. Trzecia? Chyba tak. Niesamowite, jak bardzo natrętne potrafiły być niektóre odruchy. Jak on z nimi żył? Hektor ruszył powoli przed siebie, zerkając na dhampira, aby upewnić się, że ten idzie. Zawsze tak długo wychodził z pokoju? Nic dziwnego, że wolał tego nie robić.

z.t. x2
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Nie Sty 02, 2022 2:34 am

Tak, jak podejrzewałem, spokoju nie zaznałem, nawet kiedy mężczyzna został unieszkodliwiony. Stresu doszło mi nawet więcej, bo się bałem, że pokaleczę się jego bronią, ale czy noże aż tak łatwo przecięłyby grube warstwy bandaży, sweter, płaszcz lub kilka warstw spódnicy? Nie, chyba nie. Nie jestem specjalistą od noży... ktoś inny od tego jest... a raczej był...
Znaleźliśmy się w końcu na zamku, a ja przetrwałem aresztowania i wielkie zgromadzenia, chowając się za Hektorem, ale dając już spokój jego rękom od ściskania go, bo teraz sam swoje nadgarstki i palce maltretowałem, aż mnie wskazujący palec zaczął coś pobolewać, nawet gdy go nie dotykam. Może sobie coś naciągnąłem? To nieważne.
Hektor od razu wybrał trasę, a ja jak owieczka poszedłem za nim. W sumie planu nie miałem, więc nawet byłem wdzięczny, ze zadecydował. Co się robi w takiej sytuacji? Po dowiedzeniu się o przemycie, po byciu zaczepianym przez pijaków i po byciu zaatakowanym przez nie wiadomo kogo? Nie bardzo wiem. Moją taktyką jest uciekanie, ale obecnie trochę nie miałem na to odwagi? Hektor pokazał, że umie się wszystkim zająć, więc rozstawanie się z nim napawało mnie niepokojem. Jest jeszcze noc, nawet jeśli będę siedział w pokoju za zamkniętymi drzwiami, to chmara może przebić się przez okno. Będę chyba musiał je zabić deskami, pytanie skąd wezmę deski i jak wbiję je w kamienną ścianę.
W końcu stanęliśmy przed wejściem do pokoju i poczułem, jak się robi niezręcznie. On patrzy na mnie, ja na niego, stoimy w miejscu, drzwi zamknięte, a ja nie umiem się wytłumaczyć. Nie powiem mu przecież że nie chcę go w pokoju, bo pewnie nagle się wścieknie i mnie zabije, pokroi i zje, albo nakarmi mną koty, a potem i je zabije, a potem podpali wszystko, żeby zatuszować ślady. Nie, podpalenie nie wyjdzie tak dobrze, chyba, nie wiem, nie znam się na podpalaniu. Odpędzić go też nie chcę samego, bo czuję, jak śmierdzi krwią, pokaleczył się. Powinienem się tym zająć, w końcu potrafię to robić, moje zranione łapska, to wspaniały dowód na to.
Znów pojawił się element oczekiwania. Nie możemy tak stać wieczność i gapić się na powietrze, coś zrobić trzeba, pytanie co. Powinienem to wiedzieć, prawda? No powinienem. On liczył, ze wejdzie do pokoju, nie chyba nie, nigdy go nie wpuszczałem, więc teraz chyba też chciał mnie tylko odprowadzić. To po co tu jesteśmy? Trochę się zgubiłem, ale uznałem, że jedną rzeczy warto zrobić.
-Przepraszam za tamto...-wymruczałem ze spuszczoną głową, mając nadzieję, że się domyśli, że chodzi mi o ogólne moje nieogarnięcie, płacz, rozpacz i śmierć mentalną i emocjonalną na wszystkie możliwe sposoby. No właśnie. Rozmazałem się cały. Przetarłem policzek rękawem swetra, chociaż wiedziałem, że to nic nie da. Tu potrzeba wody lub więcej łez. Więcej łez brzmi kusząco, niech no tylko zniknę w swojej samotni, jakie to poetyckie. Na pisaniu książek bym na pewno nie zarobił.-Powinniśmy porozmawiać o tym, czego się dowiedzieliśmy, coś z tym trzeba zrobić.-kompletnie nie wiedziałem gdzie mam podziać oczy. Mam się patrzeć na niego, na swoje ręce, na korytarz, tamta świeczka też się wydaje interesująca.-I powinieneś iść do lekarza. Mogę pójść z tobą, albo pomóc...-no i co ja gadam, co ja proponuję. Moja podświadomość podsuwa mi takie głupie słowa sztampowe. Prosto w twarz mówi mi: Kiti, dzisiaj zginiesz i wiesz co? Sam się w to wpakujesz. Hihi.-Jeśli od tego umrzesz, to... mmm... znikniesz na jakiś czas, tak nie może być. Potrzebny jesteś... mi.-co ja gadam, ja już nie wiem poddałem się, padnę na ziemię przegrany i nie mam zamiaru się podnosić. Westchnąłem zrezygnowany.-Chodźmy do lekarza?-to ja już nie wiem po co my tu przychodziliśmy. Pacan ze mnie, że się wcześniej nie zastanowiłem.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Mistrz Gry Nie Sty 02, 2022 8:39 pm

Stanęli przed drzwiami do komnaty Kitikulu, po wszystkich tych perypetiach po drodze, chociaż Hektor chyba spodziewał się większych problemów z więźniem. Może fakt, że nic wielkiego mu nie było, działał na ich korzyść, w końcu podejrzanych zamyka się w lochu, nie? Tak to powinno działać, ale nie wykluczał też, że podziałała tu obecność Tremaina. Jakby nie spojrzeć był ważnym urzędnikiem.
Teraz jednak nastała trochę niezręczna chwila ciszy, którą po chwili poświęcił na przyjrzenie się swojej ręce, którą wciąż trzymał. Nie był pewien, czy to dużo daje poza tym, że miał kolejną rękę upapraną, ale chyba wolał trzymać niż nie.
— Hm? — Zerknął na Kitka, kiedy go przeprosił, a chimera nie do końca wiedział za co. Chociaż... — Nic nie zrobiłeś, nie masz za co — odparł z wahaniem, lekko wzruszając ramionami na potwierdzenie tych słów. Nie był pewien, bo może faktycznie miał? Może tylko jemu to nie przeszkadzało, ale cóż, był dostatecznie dużym dziwadłem, żeby móc akceptować inne dziwadła. Za chwilę pokiwał głową. — Tak, zdecydowanie. I przesłuchać tego typa, to nie może być przypadek... — Zastanowił się na moment. Czy mogli go widzieć? Jeśli tak, to bardzo dobrze to ukrywali, tylko po co. No i dlaczego mówili dalej z sensem? Tak czy inaczej, ten hrabia nie podobał mu się od początku. — Hm? A... Tak, pewnie powinienem... — Uśmiechnął się pod nosem, zerkając na ramię. Zakładał, że sam się tym zajmie, ale może lekarz powinien to obejrzeć. Ale kolejne słowa odwróciły jego uwagę, wywołując cichy śmiech. — O to się nie martw, nie tak łatwo jest się mnie pozbyć — odparł i pokiwał głową. — Ta... Chodźmy.
Rozejrzał się po korytarzu, jakby chcąc zorientować się w kierunkach i ruszył wzdłuż rzędu drzwi. Ich spacer nie trwał długo, nawet nie szkodziło, że podeszli pod lokum Kitka, bo okazało się ono być po drodze. Noc powoli się kończyła, więc najbliższy medyk powinien być u siebie. Hektor na moment puścił swoją rękę, by zapukać w dębowe drzwi. Przez chwilę trwała cisza, a potem otworzył im tęgi jegomość, przynajmniej o głowę niższy od Tremaina.
— Tak, o co cho... oh...
— Tak, Viens, możesz mnie załatać? — Hektor uśmiechnął się pod nosem, by zaraz skinąć na dhampira. — A to jest Kitikulu Tremain — przedstawił go.
— Alvin Viens, zapraszam — rzucił wampir i wpuścił ich do saloniku, gdzie też w kredensie błyszczały różne sprzęty chirugiczne. Najwyraźniej była to również pracownia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Nie Sty 02, 2022 9:04 pm

Pokiwałem głową. Lepiej przeprosić, niż nie przeprosić. Będę musiał jednak jeszcze to wyczuć, chodzi o ilość przeprosin. Ile to dobrze, ile to za mało czy za dużo i za co. Dużo tego, ale nie mam wielu znajomych, raptem dwie, może trzy osoby, których upodobania muszę zapamiętać, no w porywach cztery. Dużo...
Znów pokiwałem głową, kiedy mi przytaknął. Przesłuchanie jest obowiązkowe, no i sam tego nie dam rady zrobić, bo ja każę więźniowi mówić, on na mnie spojrzy i ja się popłaczę i ucieknę. Mniej więcej tak będzie. Z Hektorem będzie inaczej. Powinniśmy to zaplanować, ułożyć pytanie, wypunktować sobie wszystko, żeby o niczym nie zapomnieć. Poza tym teraz ściany mogą mieć uszy. Hrabia ma pomocnika w przystani, to może i mieć na zamku.
Uśmiechnąłem się lekko, z ulgą, że nie łatwo się go pozbyć, ale mimo wszystko zgodził się na odwiedzenie lekarza, a ja jak głupek poszedłem za nim. Sam zaproponowałem towarzystwo, chciałem z nim iść, ale dziwny bym był gdybym nagle przestał żałować swoich decyzji, nawet tych najbardziej bez znaczenia.
Stanęliśmy przed drzwiami i zrozumiałem, jak bardzo mój rozumek nie pojął co się stanie. Chimera zapukał w drzwi... W drzwi, do czyjegoś pokoju! No jasne, że lekarz nie będzie przyjmował ludzi na korytarzu, tylko w swoim pokoju, gabinecie. Po raz kolejny głowa poruszyła mi się w górę i dół. Byłem wdzięczny rudzielcowi, że mnie przedstawił, bo mnie chwilowo zatkało widząc mężczyznę, który nie wzbudzał we mnie zbytnio pozytywnych uczuć. Sam nie wiem do końca dlaczego, ale co z tego? Hektor ma znajomego, przecież to nie przestępstwo. Poza tym poranił się broniąc mnie, czyli nie zmarnuje tego na sprzedanie mnie medykowi, żeby mi ukradł kości. Po prostu się znają, koledzy, znajomi. No nie umrę, jestem prawie pewien?
Wszedłem do saloniku, znów zostając cieniem Hektora, trzymając się go blisko. Widok lśniących czystością narzędzi tortur przyprawił mnie o dreszcze, ale dzielnie chowając się za chłopakiem, przetrwałem, byle tylko nie zbliżyć się do lekarza, byle zawsze coś lub ktoś był między nami i będzie dobrze.
Spojrzałem na ochroniarza i przeniosłem uważny wzrok na ręce medyka. Chcę zobaczyć moment kiedy wbija chimerze nóż w pierś, albo podrzyna mu gardło. Znaczy nie o moment mi chodzi, tylko o zamiar. Może dam radę go powstrzymać przed morderstwem? Na to bym w sumie nie liczył, ale może zdążę go spłoszyć lub uprzedzić Hektora? Ludzie mówili, żem szalony, że po co ja tyle myślę, ale przyjdzie moment kiedy moje przygotowywanie się na zapas i nieufność przydadzą się na coś. Tak było na łódce z moim nożem. Niby do tej pory mi się nie przydał, a na łódce, o proszę. Śmiali się, ale ja swoje wiem.
Zerknąłem na otoczenie i myślałem. Cóż, na czas opatrywania raczej nie będzie tu dla mnie zbyt wiele do roboty. Jedyne co to nadzorowanie pracy i oglądanie Hektora. Ciekawe czy go odkażanie ran zaboli?
-Ma Pan może Verę lub składniki na nią?-popatrzyłem niepewnie na Viensa. Takie coś raczej u niego by było, prawda? No chyba, że mamy gdzieś jeszcze zielarza na zamku, o którym nie słyszałem, co jest możliwe, bo nie bardzo się uspołeczniam.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Mistrz Gry Pon Sty 03, 2022 8:01 pm

Usiedli na kanapie w centrum pokoju, przynajmniej Hektor się tam skierował, ale spodziewał się, że Nietoperek nie odstąpi daleko od niego. To było też wygodne, bo siedząc obok, był jednocześnie oddzielony od Viensa jego osobą. Alvin krzątał się przy swoim upiornym kredensie, wyjmując wszystkie potrzebne na oko rzeczy. Układał je na stoliku przy jednym końcu kanapy, gdzie znalazła się też miska z wodą i parę innych naczyń. Zaczęli od zdjęcia rękawa, co ujawniło nieładną ranę od przypadkowego cięcia.
— Co ci się stało? — zagadnął lekarz, przygotowując preparat do odkażania.
— Mały wypadek przy... Kurwa, Viens! — warknął, kiedy mieszanka o alkoholowej woni rozlała mu się po ręce.
— Jak boli, to znaczy, że działa — upomniał go, zbierając nadmiar wody, i przygotował igłę.
— Zajebiste pocieszenie... — mruknął i zerknął na Kitka, dopiero teraz orientując się, że go przez to smagnął ogonem. — Daruj — mruknął nieco ciszej, za chwilę zerkając na rękę. Z tego całego pieczenia nawet nie poczuł pierwszego wbicia igły.
Szycie szło przyzwoicie, Hektor dzielnie się nie ruszał i chyba z każdą chwilą było to dla niego prostsze. Czy to dowód, że można przyzwyczaić się do bólu? W pewien sposób pewnie tak, choć nawet on nie chciałby tego sprawdzać. To brzmiało nie do końca normalnie, a aż tak szalony to jednak nie był. Zerknął na Kitka, kiedy ten zadał pytanie, lecz o dziwo nie do niego. Aż z tego wszystkiego poruszył znowu żywiej ogonem, to było zaskakujące, jak bardzo ten gość potrafił być dwubiegunowy i jedno zarazem. To tylko utwierdzało go w przekonaniu, że miał rację w swoich słowach.
— Vera? — Uniósł brew i szybko wrócił do szycia. — Ależ nie, skądże. Virae, owszem, ale nie Vera. Jestem tylko prostym lekarzem. Powinieneś spytać raczej nadwornego czarodzieja albo kogoś w tym rodzaju.
— Tylko nie wspominaj mi o tym dupku... — Hektor pokręcił głową, przykładając palce do brwi.
— Chyba nie powinieneś go tak nazywać — rzucił z rozbawieniem, a chimera machnął ogonem i prychnął cicho.
— Jestem wolnym psem i mogę szczekać na kogo chcę — odparł z uśmiechem pełnym satysfakcji. Za chwilę jednak zastanowił się nad tym poważnie. — Może i to racja...
— Z pewnością ma niejedną miksturę i przepis na nią. Nie od dzisiaj się tym zajmuje, a i to lepsze źródło, niż pierwszy lepszy aptekarz. Pewniejsze. — Alvin pokiwał głową, po czym trochę niedbale zawiązał supeł i wziął bandaż do owinięcia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Pon Sty 03, 2022 8:33 pm

Z pewnością obserwacja tak zażyłej relacji dwóch niespokrewnionych ze sobą osób była dość dzikim uczuciem. Być może dokładało się do tego to, że dookoła latały przekleństwa oraz krzyki, na które podskoczyłem przestraszony. Od początku nie zamierzałem się tutaj relaksować, ale wrzaski upominają o jeszcze większą czujność. Chciałem zobaczyć jego reakcję na odkażanie, a jak widzę, to nie chcę widzieć. Dualizm pragnień człowieka, a może ja po prostu jestem jak sarna, co ciekawa drogi da się przejechać pędzącemu wozowi, bo się za bardzo zestresuje, żeby uciec. Nie wiem.
Ogon Hektora przyciągał uwagę, jak zawsze. Uderzenia nie bardzo poczułem przez kilka warstw spódnicy, ale widziałem, jak się zabujał, jak pytanie zadałem. Głupie pytanie? Nie jestem pewien czy głupie, ale reakcja lekarza sprawiła, że zwątpiłem w swoją wiedzę, że się pomyliłem, dlatego też szybko na twarzy wykwitła mi przepiękna czerwień upokorzenia i zażenowania samym sobą. Na szczęście uwagę przejął na siebie Hektor, więc mogłem się wycofać do swojego wnętrza i mordować się za gadanie idiotyzmów, bo na tym etapie, to ja już nie rozumiałem gdzie popełniłem błąd w swoim życiu. Pewnie wszędzie. Gdzie zepsułeś robotę? Łatwiej powiedzieć gdzie nie zepsułem.
Cierpliwie, dalej bijąc się z myślami czekałem aż opatrywanie chłopaka się skończy, a kiedy tylko lekarz odsunął się trochę, aby odnieść sprzęt, wyłapałem swój mały moment.
-Możemy go przesłuchać jutro, jeśli się nie czujesz na siłach.-zaoferowałem. Niby sprawa potencjalnie poważna to jest, jednak jeśli nie chce, to nie. Może musi się przygotować na spotkanie z czarodziejem, o ile uważa jego pomoc i eliksir za potrzebne.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Mistrz Gry Sro Sty 05, 2022 6:21 pm

Nawet nie podejrzewał, jakie zainteresowanie i emocje może wzbudzać jego ogon. Może po prostu się przyzwyczaił? Bardzo prawdopodobne, ma go odkąd pamięta.
Zawiązywanie bandaża było najmniej przyjemną częścią owijania ran, ale w porównaniu do reszty sprawiało tylko niemiły dyskomfort, więc nie przejął się tym wcale. Lekarz opłukał ręce i zaczął wrzucać wszystkie brudne rzeczy do miski z wodą, którą odniósł do sąsiedniego pokoju. Tymczasem Hektor skierował ślepia na Kitka, przez chwilę chcąc zaprzeczyć jego propozycji, która w świetle znienawidzonej osoby czarodzieja wydawała się głupia, ale. No niech będzie.
— Na siłach to ja się czuję, ale on nie będzie, jak mnie zobaczy — zaśmiał się i pokręcił głową. — Niech będzie jutro — przytaknął.
Kiedy wrócił Viens, mogli uregulować zapłatę, czy też chociaż omówić tę kwestię. Raczej nie chciał wiele, ale cóż, kto by krzyczał horrendalne ceny dla kogoś, kto i tak umrzeć nie może? A może była to po części kwestia znajomości, ciężko powiedzieć, bo nikt nie mówił wprost. W każdym razie znowu byli wolni i w lepszym stanie ogólnym, a Hektor przezornie grzecznie odmówił poczęstunku. Zresztą sam nie miał ochoty tam dłużej siedzieć.
— Ej... mogę cię o coś spytać? — rzucił nagle, kiedy szli korytarzem w drogę powrotną.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Sro Sty 05, 2022 6:33 pm

Pokiwałem głową na jego decyzję. Dobrze, niech będzie jutro. Ja też odpocznę, przemyślę kilka spraw, rozplanuję wszystko i przede wszystkim odświeżę makijaż i nie będę łaził taki rozmazany cały, nakarmię koty. Dużo obowiązków przede mną wisi, a ja jestem bardziej niż chętny się za nie zabrać, aby zająć myśli.
Zebraliśmy się i wyszliśmy od lekarza. Hektor szczęśliwie odmówił wszystkiego, co i mnie cieszyło, bo po usłyszeniu, że przesłuchanie odkładamy na później i zaraz znajdę się w pokoju, trochę mnie zmuliło snem. Stres potrafi dodać mi masę energii, ale kiedy tylko źródło zdenerwowania znika i zaczynam się uspokajać, to nagle poziom moich sił jest niezwykle niski.
Oglądając korytarze i wypatrując wampirów, których byśmy mieli mijać, spojrzałem na Hektora, co zadał pytanie o pytanie. Już się boję i to nie żarty.
-Tak, najwyżej nie odpowiem.-powiedziałem dość cicho, trochę się martwiąc o reakcję na walkę o moje prawo do milczenia. Nie wiedziałem co mu siedzi w głowie, tyle rzeczy się stało o które mógłby zapytać. Ta niepewność była okropna, bo nie wiedziałem czy zapyta o coś neutralnego czy delikatnego, chociaż samo to, że pyta czy może zapytać mówi o tym, że to pytanie może być średnio przyjemne. Złapałem się pokrzepiająco dłonią za nadgarstek, który zacząłem ugniatać i masować. Co to za pytanie? Chyba nie chcę go słyszeć, albo właśnie chcę już je znać.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Mistrz Gry Sro Sty 05, 2022 6:59 pm

Tak, wszystko wydawało się przebiegać gładko, chociaż z tyłu głowy chimery kłębiły się niepokojące myśli o koniec nocy. Spanie w swojej komnacie, kiedy ktoś prawdopodobnie nasyła na ciebie mordercę jest... chyba nierozsądne. On spałby gdzieś indziej. Znaczy na miejscu Kitka, bo na swoim zasadziłby się na dziada. Wiedział jednak zbyt dobrze, że i tak z nim nie zostanie, on nie pójdzie gdzie indziej i nawet da mu się upewnić, że nikogo nie ma w środku. Sam to zrobi? Może, ale co mu da odkrycie zabójcy w szafie? Powód do ucieczki? Nie chciał być niemiły, ale taka była prawda.
Jednak jego myśli, te bardziej przytomne, skręciły teraz na inny tor. Już wcześniej go zastanawiała ta kwestia, ale jakoś nie czuł się w możliwości zapytania, teraz zaś zdawało się to bardziej... odpowiednie? Chyba jakoś tak. W każdym razie dostał pozwolenie, co było raczej oczywiste, bo jak masz się nie zgodzić na pytanie, skoro go nie znasz? Widział jego niepewność i chyba tylko temu miały służyć takie zabiegi w rozmowach, ale mniejsza o to. Pozwolenie jest pozwoleniem. Machnął ogonem w powietrzu.
— Dlaczego nosisz kieckę? — mruknął niezbyt głośno, ale na tyle, by Tremain mógł zrozumieć dobrze, co mówi. Pomarańczowe ślepia Hektora ponownie spoczęły na nim, wyrażając garść niezrozumienia i może nawet ciekawości, bo było to dla niego niespotykane. To znaczy widywał stroje podobne krojem, ale byli to kapłani, czarodzieje, ludzie z pustyni, Kitek nie wpasowywał się w żadną z tych grup, jego ubrania również.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Sro Sty 05, 2022 7:24 pm

Jeszcze niedawno się zastanawiałem nad tym, co jeśli ktoś mi wpadnie do pokoju, ale w dzień jestem chyba bezpieczny, słońce uniemożliwi komukolwiek podlecenie do moich okien. Wystarczy przeczekać noc i powinno być dobrze, chyba.
Czekałem na pytanie i okazało się, że moje zdenerwowanie było słuszne. Jeszcze do tego zamachał ogonem. Czy on jest psem, że merda z ekscytacji? No i z czego się tak cieszy i czego się tak gapi na mnie. Tak czy inaczej jego spojrzenie i to pytanie, w którym słowo ,,kiecka" odczytałem dość pogardliwie. Nie mógł już powiedzieć spódnica? Chociaż może to po prostu jego sposób mówienia, a nie złośliwość. Nie byłbym tego taki pewien. Niezależnie od jego intencji to pytanie było jednym z ostatnich pytań, jakie chciałem kiedykolwiek usłyszeć. Dlatego blada skóra na twarzy szybko przybrała różne odcienie czerwieni, a oczy niemalże się zaszkliły. No i co teraz? Gdyby tylko inaczej pytanie ułożył, albo w ogóle go nie zadał. Po co ludziom ciekawość? Więcej z tego męki niż przydatności.
-Wyglądam w niej lepiej niż w spodniach. Jest ładna.-no to jest prawdziwa odpowiedź. Niepełna, ale prawdziwa. Nie będę mu się jednak spowiadać, czy to jego problem? Ma mnie ochraniać, a nie ze mną rozmawiać. Poskrobałem się pazurkami po ręce i wsłuchałem się czy przypadkiem nikt nie idzie zabić mnie za noszenie kiecki. Teraz się boję, że wepchnie mi się do pokoju i mnie zamorduje tam.
Na język cisnęło mi się kilka słów upomnienia, żeby chłopak nad sobą panował się nie pytał o prywatne rzeczy, już prawie to powiedziałem, ale przypomniałem sobie, że złoszczenie go byłoby nierozważne, dlatego tylko mocno zacisnąłem zęby. Chciałem też się odwdzięczyć pytaniem, które mnie interesowało, ale doszedłem do wniosku, że tylko bym wciskał nos w nieswoje sprawy, zwłaszcza, że to taki rejon, który do niczego się mi w naszej współpracy nie przyda.
Pociągnąłem mocniej nosem i zamilkłem na wieki, czekając aż znajdziemy się przy moim pokoju.
-Do zobaczenia jutro.-pozdrowiłem go i wślizgnąłem się do pokoju, błyskawicznie zamykając za sobą drzwi na klucz i zastawiając je szafką. Wspaniale, mam co najmniej kilkanaście godzin na płacz. Jutro dam sobie mocniejszy makijaż i nie będzie tego widać. Ale ze mnie taktyk.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Mistrz Gry Pią Sty 07, 2022 6:34 pm

Nawet się nie zastanawiał nad tym, jak jego słowa mogły zabrzmieć dla Kitka. Dla niego wydawały się całkiem zwyczajne, może trochę nienadające się na salony, ale nic poza tym. Byli w końcu dorosłymi facetami, raczej żaden z nich nie powinien się o coś takiego obrazić czy coś. Sam nie był pewien, jak opisać zmieszanie na jego twarzy. No i ten rumieniec. Z jednej strony nie dziwiła go tak bardzo ta reakcja, ale z drugiej owszem, bo wyglądało to tak, jakby zauważył coś, czego zauważyć nie powinien. A przecież, jak chcesz coś ukryć, to nie nosisz tego na wierzchu, to się wydawało nielogiczne.
Ale jego odpowiedź była jeszcze bardziej niespodziewana.
— Hm? — Zwrócił na Tremaina zaskoczone spojrzenie, jakby właśnie powiedział, że idą przez trawnik. — Wcale nie... — rzucił bez zastanowienia i być może miał pożałować tego nie trzymania języka za zębami, ale z pewnością nie zmieniłby zdania.
Temat w każdym razie umarł, a oni szli dalej w milczeniu wypełnionym wspólnymi krokami. Hektor spoglądał przed siebie, po ścianach i podłodze, od czasu do czasu poruszając żywiej ogonem. Nie wiedział, co myśleć i chyba nie chciał sobie tym na razie zaprzątać głowy. Ten krótki kawałek korytarza w zupełności wystarczył, by poukładać myśli z powrotem i wrócić do spraw bieżących.
— Jasne — odparł na pozdrowienie i nawet nie musiał czekać, aż Kiti zniknie za swoimi drzwiami. Tak, tego się chyba spodziewał, ale niekoniecznie zasuwania komody. Znaczy było to logiczne, ktoś na niego polował, ale na tle ich rozmowy zabrzmiało dwuznacznie. Tak czy inaczej, powinien sprawdzić okna.

z.t. x2
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Hektor Nie Paź 29, 2023 12:29 am

Nie powinien tego robić, ale co tam. To znaczy, to nie tak, że go nie obchodziło jego samopoczucie czy coś, ale czasem już nawet nie wiedział, co robić, a czego nie. Zawsze wychodziło albo średnio, albo źle, więc powoli przestawał się przejmować, a tylko unikał tego, co byłoby totalnie złe. Ta lista też się wydłużała od czasu do czasu, ale tego już nie mógł przeskoczyć. W każdym razie, teraz znowu miał złamać jedną z zasad i to z pełną premedytacją, ale trudno. Rozważał kilka możliwych scenariuszy i w dalszym ciągu ten wydawał się najlepszy.
Tylko może chwila nie była, chociaż jemu wydawała się w porządku, względnie. Minęło trochę czasu od ich ostatniej kłótni, jeśli można to tak nazwać. To prawda, że podniósł głos, nie powinien, ale to zrobił, nie mając już nic innego do skromnej garści argumentów. To była zwykła pomyłka, ale czy Kitkowi się takie nie zdarzały? Wtedy był zirytowany i sfrustrowany jego postawą, ale teraz pozostało tylko głupie uczucie, że jedynie dolał oliwy do ognia.
Zjawił się cichaczem pod jego drzwiami, co nie było proste, ale o tej porze Kitek powinien spać. Zresztą, miał plan ewakuacji, który nawet nie odbiegał bardzo od planu głównego.
Położył na posadzce przed drzwiami zapakowane pudełko, machnął ogonem trochę zestresowany i popatrzył po drewnie i klamce. Nie za bardzo był teraz odwrót, gdyby ktoś go przyłapał, wyszłoby idiotycznie. Zapukał do drzwi i natychmiast ulotnił się pod postacią nietoperzy. Pofrunął za róg, skąd mógł s miarę bezpiecznie obserwować to, co będzie się działo.
Pudełko nie wyglądało wybitnie. Było owinięte w szarozielony papier, co prawda schludnie, ale jedynie. Brak wstążki czy choćby sznurka nadrabiało zręcznym origami od spodu.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Kitikulu Nie Paź 29, 2023 12:53 am

Życie było jakie było, czyli... Raz źle, raz gorzej, obecność Hektora obok na pewno dawała mu masę nowych możliwości i umiejętności, a te dalej wątpił bardzo mocno i miał poczucie, że dają mu jedynie złudzenie zaradności.
Czasami jednak obecność chimery obok bywała nie tyle uciążliwa, co... Czuł się jakby wrócił znów do stolicy i bał się każdego kroki za drzwiami. Pozornie niepotrzebnie, ale jedna wpadka wystarczyła, żeby wszystko wróciło, jak za dawnych czasów. Unikał go, nic więcej nie trzeba było mówić. Kosztem tego oczywiście był utrudniony dostęp do wody i jedzenia, ale wampir przeżywał już nie takie okresy bez tych zbędnych zasobów.
Rozważał i myślał nocami, zastanawiając się, przeklinając w myślach jego, chociaż głównie siebie. W wyobraźni wszystko wydawało się być takie proste. Nikt ci nic nie zrobi, przecież to Hektor, ale jak widać nawet on miał swoje granice. Czuł się głupio z tym, że zwątpił w to i przypadkiem je przekroczył, ale miał w tym powód, pokrętny i bezsensowny, ale był.
Zagubiony w myślach wzdrygnął się na odgłos pukania, natychmiast zerwał się do klęku na łóżku, wpatrując się w drzwi, z niepokojem patrząc się na klamkę czekając, czy ta zaraz się poruszy, sprawdzając czy drzwi nie są może przypadkiem otwarte. Nawet gdyby były, to zastawiająca je szafka by trochę obroniła wampira. Bo tak, wrócił do szafki i to z wielką pasją i biciem się w myślach, że powoli zaczynał się odzwyczajać od zastawiania nią przejścia. Tak czy inaczej oczekiwanie się dłużyło, a klamka się nie ruszała. Musiał to sprawdzić, chyba, że ma już zwidy.
Powoli zszedł z łóżka, niemalże na palcach podszedł do drzwi, zaraz klękając na ziemi, żeby zajrzeć przez szczelinę pod drzwiami, coś tam było i nie były to czyjeś nogi. Rozważał po raz kolejny, aż w końcu powoli odsunął trochę szafkę, z nożyczkami przy boku sięgnął do klucza w drzwiach, bardzo powoli go przekręcił, żeby zapadki w zamku nie zrobiły za dużo dźwięku, po czym niepewnie i z wielkimi oporami uchylił lekko drzwi, żeby zobaczyć leżącą na ziemi paczkę....
Drzwi trzasnęły, klucz został ponownie przekręcony. Czemu pudełko tam leżało? Nie przewidziało mu się to? To na pewno nie były dokumenty? Nie, na pewno.... Ale... trucizna? Choroba w pudełku? Może ktoś w postaci chmary się tam schował? Czy to coś wybuchowego? Po pierwsze od kogo i dlaczego?
Odpowiadał sobie w głowie na te wszystkie pytania i żadna odpowiedź nie zachęcała go do otworzenia drzwi jeszcze raz, a jednak to zrobił. Uważnie rozejrzał się po korytarzu na tyle na ile pozwalała mu pozycja, bo nawet nie wyściubił nosa na zewnątrz. Wrócił spojrzeniem do paczki, przeniósł wzrok na korytarz i jakoś musiał przyznać, że brakowało mu wychodzenia z pokoju. Obecność Hektora go rozpieściła za bardzo, zaczął tęsknić za łażeniem po mieście nocą, za rozmowami z obcymi, za swobodą i brakiem konieczności czekania na kogoś bo inaczej nigdzie nie da się pójść. Może powinien dać paczkę Hektorowi, żeby ten ją sprawdził, ale to by wymagało spaceru po zamku i rozmowy z chimerą, na co nie było go teraz stać nerwowo. Stał tak więc i patrzył się na pudełko, nasłuchując jednocześnie czy nikt nie idzie korytarzem, aż w końcu po kilku długich minutach myślenia, kucną po swojej stronie drzwi, wysunął dłoń przez prześwit w przejściu i dotknął paczki palcem. Nie wybuchła, jeszcze. Patrzył też uważnie na boki, czy zaraz ktoś go nie chwyci za rękę i nie wywlecze z pokoju, ale... Było gorzej niż normalnie, wszystko się pogorszyło po tym, jak Hektor na niego nakrzyczał. powoli przesunął palcem po papierze, podważając go w miejscu gdzie jeden kawałek wchodził w zagięcie. Szara zieleń wyślizgnęła się ze swojego miejsca, odsłaniając co miała pod sobą. Pudełko. Później z duszą na ramieniu, Kiti sięgnął i po wieczko kartonika, jakby zaraz po jego podniesieniu miały wyskoczyć na niego co najmniej jadowite pająki. Miał wrażenie, że zaraz umrze i gdyby nagle coś choćby lekko stuknęło gdzieś w zamku, natychmiast dhampir zrobiłby całkowity i kompletny odwrót do względnie bezpiecznego pokoju.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Hektor Nie Paź 29, 2023 1:32 am

Nie spodziewał się żadnych rewelacji, a przynajmniej nie powinien, bo gdzieś tam w środku nadal tliła się nadzieja na to, że ten drobny problem da się łatwo i szybko rozwiązać. Dotychczas większość taka właśnie była, ale odkąd zaczął pracować dla Tremaina, wszystko się skomplikowało. Przeciętne problemy były końcem świata, a to, na co inni ny nie zwrócili uwagi, było nowym problemem. Ale z jakiegoś powodu nadal nie chciał się wycofać z niczego. Było w tym wszystkim coś, co trzymało go mocniej, niż nawet praca, bo ostatnio złapał się na tym, że o swoim stanowisku ochroniarza jakby trochę zapominał. Jakby nie było potrzebne do tego, by być obok i czuwać, chociaż ciężko mu było to wszystko nazwać. Lubił towarzystwo dhampira.
Uszka kilku nietoperzy, które widziały szybką ewaluację i zamknięcie drzwi, stuliły się niepocieszone. Tego właśnie powinien... właściwie tego się spodziewał, ale to i tak był przykry widok. Mógł sobie wyobrażać, co się dzieje w środku komnaty, a raczej jak wielkie nic się tam nie dzieje, bo Kiti ledwo wychodzi po jedzenie. Ale niewiele mógł na to poradzić, na pewno nie szybko, a podarowanie mu obiadu nie spotkałoby się z aprobatą sekretarza.
Tak też pod wieczkiem pudełka nie było jedzenia, a zamiast tego czarno-bordowy sztylet, para czarnych skórzanych rękawiczek i list na samej górze, bez koperty, więc Kiti dobrze widział, że jest to tylko zapisana kartka. Co więcej, znał to pismo. Należało do Hektora, o czym też świadczył podpis na samym dole. Nie potrzebował nawet niczego zabierać do siebie, by przeczytać treść, a brzmiała ona tak:

Kitikulu,
Pewnie bardziej przydałoby Ci się śniadanie, ale wiem, że go nie chcesz. Pamiętasz jak rozdarła ci się rękawiczka w lesie? Pomyślałem, że ci się przydadzą. A sztylet będzie lepszy niż nożyczki.
Dałbym Ci to osobiście, ale chyba nie chcesz mnie widzieć, więc tak chyba będzie lepiej. Przepraszam, po prostu. Nie chciałem Cię wystraszyć.
Hektor
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Komnata Kitikulu - Page 2 Empty Re: Komnata Kitikulu

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach