Gadutha

4 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Gadutha - Page 2 Empty Re: Gadutha

Pisanie by To'Ja Pon Gru 13, 2021 4:12 pm

POPRZEDNIA CZĘŚĆ

Po ostatnim polowaniu, trochę bałem się konsekwencji następnego zabicia jakiegoś leśnego stworzenia. Śmierć bolała, a ja nie chciałem znów się w to wszystko bawić i leżeć gdzież trupem na otwartej przestrzeni, aby obudzić się przemarzniętym do kości, bo jak się potem rozgrzać, od czego?
Jak zawsze działałem nocą, bo jest to idealna pora na wszystko, co możliwe. Ludzie śpią, zwierzęta też, do tego ciemne futro jest trudniej widoczne przez brak słońca, dzisiaj to i nawet się o księżyc nie muszę martwić, bo chmury mi dopisały.
Wkradłem się do wioseczki, co trudne nie było, bo to takie miejsce, gdzie psy dupami szczekają, a demony mówią dobranoc. Węszyłem chwilę, ale jak niby miałem wywęszyć koc i jedzenie? To nie miało znaczenia, bo dużo ze sobą nie wezmę, więc raczej każdy dom ma takie zapasy, że z nich wyżyję. Muszę jednak zabrać więcej niż zwykle, bo nie wiem czy będę mógł tutaj wrócić. Jeśli zobaczą kradzieże, to może wystawią warty czy coś, nie wiem, jak to działa.
Zajrzałem przez tylne okno do domu, w którym na piętrze paliła się jedna świeczka, sądząc po nikłym świetle. Byś może był to pokój dziecka, co się ciemności boi. Niech się boi, to rozsądne, bo w końcu kto wie, co się w mroku kryje?
Przyjrzałem się ramie okna, wsadziłem pazur między kawałki drewna i chociaż bolało, to po kilku chwilach dłubania i grzebania w dechach, kawałek metalu puścił trzymanie i wejście do domu było otworzone. Jednym płynnym skokiem dostałem się do środka, od razu przymykając za sobą okno, aby jego otwarcie nie zwróciło niczyjej uwagi, jeśliby ktoś przechodził w okolicy.
Padłem na cztery łapy, znów oddałem władzę mojemu nosowi, który doprowadził mnie do spiżarni. Pomieszczenie nie było duże, właściwie bardziej wyglądało, jak mała garderoba. Jakieś dwie wysokie szafki, coś wisiało pod sufitem, pod ścianą stały słoiki i alkohol. Natychmiast zacząłem pakować do kieszeni i plecaka całe mięso, jakie dałem radę znaleźć. Nie wybrzydzałem, brałem wędzone, pieczone i nawet marynowane czy suszone, każde dobre, gdy się jest wystarczająco mocno głodnym. W tym szale jedzeniowym, strąciłem niechcący koszyk z czosnkiem. Nie zrobiło to dużo hałasu na szczęście, ale uznałem, że to coś w rodzaju złego omenu, dlatego postałem przed spiżarnią jeszcze kilka sekund, po czym wycofałem się, zapiąłem plecak, zarzuciłem go na grzbiet i zamknąłem drzwi od pomieszczenia. Wtedy też poczułem coś dziwnego, to oblepiające uczucie bycia obserwowanym. Szybko obróciłem głowę w bok i zobaczyłem sporego psa, zwykłego kundla, ale widać, że praca jako pomoc rodziny wyrobiła w nim odpowiednią ilość kondycji. Położyłem po sobie uszy i zasyczałem, a z początku zdezorientowany pies zrozumiał, że ma do czynienia z kotem.
Psisko wybiło się z miejsca i ruszyło w moją stronę z zębami, obszczekując mnie wszelakimi zwierzęcymi przezwiskami. Udało mi się uniknąć pierwszego ataku, kiedy z pomocą ściany i szafki przeskoczyłem nad jego grzbietem, ale zanim wylądowałem łapami na ziemi, on już zrobił piruet i ponowił zamach na moje życie, wyskakując wysoko i chwytając mnie zębami za dłoń, wgryzając się w nadgarstek i szarpiąc z warkotem.
Zaryczałem po kociemu z bólu, już słysząc, jak na górnym piętrze ktoś się rusza, zaczyna się wałęsać i to coś żywo. Zapewne właściciele domu wyczuli, że coś jest nie tak. Nie mogłem tu dłużej zostać. Spróbowałem wyszarpnąć rękę, ale mi się nie udało. W panice złapałem szklany wazon z komódki i uderzyłem nim psa w głowę. Naczynie się potłukło, jednak dało mi możliwość skorzystania z jego ostrych krawędzi, które po sekundzie zaczęły się szybko zatapiać w ciele psa, kiedy biłem go nimi, aby zmusić go do puszczenia mnie.
Już widziałem stopy mieszkańców zbiegające po schodach, napotkałem ich spojrzenie, ale nie dałem im się sobie przyjrzeć, bo zerwałem się z ziemi i pobiegłem do otwartego okna, wyskakując z niego pokracznie na podwórko. Ruszyłem biegiem przed siebie, w stronę puszczy, nie zwracając uwagi na krzyki wznoszonego w wiosce alarmu. Schowam się w lesie i tam mnie nie znajdą. Nikt mnie nie znajdzie.

Z/T

NASTĘPNA CZĘŚĆ
To'Ja
To'Ja

Stan postaci : .
Obrażenia stałe:
-blizna na wnętrzu lewego uda
Obrażenia tymczasowe:
-czasem pobolewające prawe ucho
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : KirkasKaraff (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Gadutha - Page 2 Empty Re: Gadutha

Pisanie by To'Ja Wto Gru 14, 2021 2:04 am

POPRZEDNIA CZĘŚĆ

Zapowiadałem swój powrót, co prawda w myślach, ale stało się w końcu. Trochę czasu minęło, jednak jestem tutaj, chowam się w drzewach, jak kornik, tylko mam ładniejsze oczy niż one. Nie atakowałem od razu, nie jestem głupi, jak te wszystkie dzieci, ja odczekałem swoje, przyjrzałem się sytuacji. Zabili złodzieja, więc nie mają się już o co martwić, ale jednak jakiś niepokój pozostał, więc po uliczkach, od domu do domu, przechadzała się czasem jakaś parka milicjantów, oświetlając nieśmiało okna domów, aby sprawdzić czy nikt się nie włamał, ale nie chcąc budzić przy tym śpiących mieszkańców.
Jaka szkoda, że za mało jest ochrony, a domu są tak daleko od siebie. Mnie jednak interesował tylko jeden budynek, ten, w którym byłem ostatnio. Technicznie oni nie są mi nic winni, ale gdyby się ostatnio tak nie darli, to bym nie zginął, a przecież nic złego nie zrobiłem. Wziąłem trochę jedzenia i owszem, zabiłem im psa, ale to było w samoobronie. Co miałem robić? Umrzeć z głodu, czy dać się zagryźć? Zagryźć to się dałem później. To nie była elegancka ucieczka. Więcej tego błędu nie popełnię, dlatego teraz o psa zostawionego na podwórku zadbałem zawczasu. Złapaną mysz nafaszerowałem trującymi jagodami, którymi zajada się pierwszy lepszy lis, później rzuciłem ją z dużej odległości na działkę, kiedy pies nie pilnował akurat strony od której się czaiłem. Posiłek leżał chwilę, nie dostając odpowiedniego zainteresowania, ale w końcu pies przyszedł zaciągnięty zapachem i teraz, po zjedzeniu spał tak słodko. Czy oddychał? Hm, trudno mi powiedzieć z takiej odległości.
Działka stała otworem, nawet płot był krzywy, więc po chwili już stałem pod oknem, które było zabezpieczone lepiej, niż ostatnim razem. Pazurem go nie otworzę, a kiedy odsunąłem się, żeby górne piętro zobaczyć, to widziałem podobne zabezpieczenia metalowym prętem. Nic tu nie wytańcuję w takim razie, chociaż...
Uśmiechnąłem się kocio, widzą okno w dachu. Bezszelestne wspięcie się nie zajęło mi długo i już po paru chwilach przykucając, przyłożyłem ucho do podłogi nasłuchując dźwięków z poziomów, gdzie na co dzień toczy się życie rodziny. Cisza, kompletna cisza. Co wspaniale, że tak ufają milicji. Przykładni z tych państwo obywatele. Zazdroszczę takiej wiary w wymiar sprawiedliwości. Głupie to bardzo, ale słodkie.
Otworzyłem klapę w podłodze i miękko zeskoczyłem na podłogę w korytarzu na pierwszym piętrze. nasłuchiwałem, ale żaden pies się do mnie nie zbliżał.
Opadłem na cztery łapy i nisko, przy podłodze, spełzłem na piętro niżej, do kuchni. Potrzebowałem broni. Ostatnio jak tu byłem mi się poszczęściło, ale teraz nie miałem przy sobie kompletnie nic. Wszystko mi odebrali, jakbym znów był niewolnikiem i nie miał nic na własność. Te czasy się jednak skończyły i będę właścicielem wszystkiego, co m się zamarzy.
Złapałem nóż kuchenny w zęby i znów, na czterech łapach, wróciłem na piętro. Zerknąłem za okno, przeczekałem chwilę, aż wartownicy pozaglądają w okna, poświecą i odejdą kawałek. Tyle czasu, tyle czasu i co teraz mam zrobić? Sypialnia! Pełzając po ziemi, uchyliłem drzwi, śmiejąc się w duchu, że niby chaty stare, ale drzwi nie skrzypią, ktoś tu najwidoczniej nie lubi, jak coś skrzypi i naoleił. Szybko poznałem powód takiej decyzji. W pokoju znajdywało się bowiem dziecko, niewielkie, ale to raczej przez nie drzwi nie skrzypią, bo mały dźwięk i maluch się budzi, zaczyna płakać i wtedy wszyscy mają noc zrujnowaną.

***
Chwilę tam siedziałem, niestety, ale dopadły mnie różne myśli. Czy były to myśli mówiące, ze to wszystko jest złe i niepoprawne, że powinienem znaleźć inną ścieżkę? Oh, nie, to były myśli każące mi się zastanowić, jak zabić jedno, aby nie obudziło się drugie i trzecie. Trochę dramatyzowałem, ale po przeczekaniu jeszcze dwóch podwórkowych wart zabiłem małżeństwo. Co prawda kobieta się obudziła, kiedy mężem szarpnęło na łóżku, gdy wbijałem mu nóż w głowę przez śliczne oczko, ale była na tyle zaspana, że z łatwością sięgnąłem i do niej ostrzem. Tak więc teraz zostało mi ostatnie.
Kucałem przy łóżku niemowlaka i przyglądałem się mu, jak spał. To całkiem zabawne. Ludzie zazwyczaj się budzą, kiedy ktoś się na nich patrzy za długo, prawda? Tylko ja tak mam? Jakiś szósty, koci zmysł czy co? Nie, nie jestem aż tak wyjątkowy. Tak czy inaczej, chodzi mi o to, że na to dziecko się patrzyłem i patrzyłem i nic się nie działo. Nie to, że narzekam, ale moje teorie runęły właśnie w gruzach. Czyżby ludzie się tego z wiekiem uczyli? Hmm.... Możliwe.
Światła za oknem zniknęły, oddaliły się i uznałem to za odpowiedni moment. Wstałem, wycelowałem nóż i szybkim ruchem, wbiłem go w pierś dziecka. Zdawało mi się, że usłyszałem, jakieś ciche zakwilenie, ale może to moja wyobraźnia, w końcu późno jest, a ja jestem zmęczony.
Nóż niestety wbiłem trochę za głęboko, nie myślałem, że to małe ciało będzie takie płaskie i miękkie. Aż przebiłem się do materaca i musiałem sobie drugą ręką pomóc, jednak udało mi się odzyskać broń, którą postanowiłem ze sobą zabrać, tak jak koc i kilka innych drobiazgów, przydatnych w lesie. Czeka mnie nie lada wyprawa i teraz na pewno się złapać nie dam. Jest noc, nie ma świadków, poza tym, hej, ja nie żyję, co nie?
Tak, jak wszedłem do domu, tak z niego wyszedłem, a później, czym prędzej, póki jeszcze jest noc, popędziłem w stronę puszczy, lasu, byle dalej i głębiej im bliżej jej wschodniego krańca tym lepiej, aż tak daleko mnie szukać nie będą, bo się zmęczą.

Z/T
To'Ja
To'Ja

Stan postaci : .
Obrażenia stałe:
-blizna na wnętrzu lewego uda
Obrażenia tymczasowe:
-czasem pobolewające prawe ucho
Ekwipunek : Info w KP.
Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : KirkasKaraff (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Gadutha - Page 2 Empty Re: Gadutha

Pisanie by Mistrz Gry Pon Gru 20, 2021 5:51 pm

Chyba nie powinien tego robić. Znowu. Zawsze mu mówiono, że ma wyjątkowy talent do wpychania nosa w nie swoje sprawy, zwłaszcza, jeśli nie do końca tyczą się tego, czym tak naprawdę powinien się zajmować. Ale czy to była aż tak zła cecha? Przecież chciał tym ludziom tylko pomóc, to nie jego wina, że ci nie chcieli... Może powinien przestać chodzić w czerni i zrobić coś z tą blizną na policzku? Ale to było chyba jeszcze trudniejsze, już wolał przeboleć kolejne krzywe spojrzenia i wyzywanie od szarlatanów.
— Odejdź stąd — oświadczył milicjant, który od dłuższego czasu nie umiał zapanować nad swoim koniem. — Mamy dość problemów i bez obcych węszących po kątach.
— Dajcie mi chociaż wejść do tego domu. Bym miał pojęcie, co się dzieje...
— To wykluczone. Miejsce zbrodni ma pozostać nietknięte do przyjazdu śledczego. Ty nim nie jesteś, więc odejdź zanim cię wsadzę za utrudnianie mi obowiązków.
Kanmił westchnął, ale zawrócił konia i odjechał spod posesji. Poprowadził wierzchowca przez wieś aż na jej granicę, gdzie wśród kamienistej łąki widniały ścieżki i nagrobki. Przywiązał karego poza obszarem cmentarza, by samemu zagłębić się w stronę najnowszych mogił. W końcu tego nikt mu nie zabroni, zwłaszcza w dzień. Wolałby przyjść tu po ciemku, ale chodzenie nocą po cmentarzu już nieraz było tu dziwnie postrzegane. Zwłaszcza w Sebvor, gdzie źle się dzieje ostatnimi czasy.
Stanął przy szerokiej płycie nagrobnej. Obejmowała całą trójkę, lecz tylko jedno przykuwało jego uwagę. Żal było mu dziecka i najchętniej skupiłby się na umożliwieniu mu przejścia w zaświaty, jednak były tu dwa problemy. Po pierwsze, nie wiedział, czego ono konkretnie potrzebuje, po drugie zaś, jego wiedza mogłaby być przydatna.
Nieliczni ludzie przechodzący obok raczej próbowali go omijać, kiedy tak stał ze splecionymi dłońmi i zamkniętymi oczyma nad grobem. Zapewne wielu tylko udawało, że idzie inną ścieżką, a w rzeczywistości chciało poczekać, aż ten sobie pójdzie, by odwiedzić byłych sąsiadów. W końcu jednak mężczyzna zdawał się ocknąć, rzucił jeszcze jedno spojrzenie na grób i ruszył spokojnie do swego konia. Zasadniczy kontakt i tak będzie musiał nawiązać w nocy, najlepiej gdzieś bardziej na uboczu, ale przynajmniej wiedział, jak to skutecznie uzyskać...

z.t.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Gadutha - Page 2 Empty Re: Gadutha

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach