Kanały podmiejskie

4 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Kanały podmiejskie Empty Kanały podmiejskie

Pisanie by Mistrz Gry Sro Cze 06, 2018 3:56 pm

autor: Spex84, deviantart.com
Pod całym Afraaz rozciąga się skomplikowana sieć kanałów odprowadzających wody podziemne, ale też przede wszystkim nieczystości i deszczówkę z rynsztoków, łaźni, kuchni. Można tu znaleźć kominy studni miejskich, a w nich wodę pitną, ale przeważająca większość wyjść na powierzchnię to studzienki uliczne albo znajdujące się w czyjejś piwnicy. Praktycznie każdy budynek ma takie połączenie z kanałami ku wygodzie mieszkańców. Wiele jest tu miejsc nieodwiedzanych nawet przez służby sprzątające, które generalnie schodzą pod ziemię tylko, jeśli muszą. Łukowate tunele są ciasne i niewygodne dla zbyt wysokich osób. Ściany z dużych kamiennych bloków wilgotne, tak jak i chodniki po obu stronach, środkiem zaś płyną ścieki. Bez odpowiedniej mapy nie należy się tam zapuszczać, to istny labirynt, w którym łatwo stracić orientację, a nawet życie. Wylot kanałów kończy się na wybrzeżu, gdzie ogromne owalne otwory w kamiennej ścianie wystają ponad fale mniej więcej w połowie. Chronią je potężne stanowe pręty umieszczone w odległości piętnastu centymetrów.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty 4

Pisanie by Thaazis Hassir Wto Kwi 28, 2020 5:33 pm

  Skakanie z drugiego piętra było rzeczywiście słabą opcją i Thaazis nie zamierzał tego robić, raczej celował w dach, zwłaszcza, że podejście tam od tej strony nie powinno stanowić problemu. Powinni znajdować się przy tej samej ścianie co ich okno strychowe, tylko nieco bardziej na środku. Szczęśliwie z pomocą przyszedł im ganek, czy przybudówka. W tej chwili nie zastanawiał się nad tym za bardzo, ważne, że mógł nawet wygodnie zamknąć okno.
  Zniknęli z posiadłości, ale to nie koniec, musieli zniknąć znacznie bardziej. On musiał. Najwyższy czas poszerzyć listę znienawidzonych rzeczy o udawanie trupa.
  Wrócili do kanałów, aczkolwiek szybko opuścili tę najgorszą część, przechodząc w korytarze, które głównie odprowadzały nadmiar deszczówki i przeprowadzały kontrolowaną drogą podziemne strumienie. Co za tym idzie - nie musieli wdychać ścieku, a tylko chłodną wilgoć i zapach kamiennych murów. Po drodze minęli większą salę, zapewne zbiornik przeciw zalewowy, kilka skrzyżowań, aż zaszli w tunel, w którym nie dało się znaleźć nawet uchwytów na pochodnię.
  Aczkolwiek chodzenie z pochodnią po kanałach nigdy nie było dobrym wyjściem, o czym przekonała się kiedyś ekipa remontowa Afraazu, kiedy to robotnicy mieli za zadanie przetkać zapchany odpływ. System był wtedy znacznie mniej skomplikowany, a więc też mniej było miejsca na mieszanie nieczystości z wodą. Powietrze nie było dobre, różnorakie gazy zbierały się nad powierzchnią cieków i gdy tylko jeden z robotników spróbował rozpalić pochodnię, ogromna kula ognia pomknęła przez tunel, a jej huk słychać było po drugiej stronie zatoki. Być może z tym drugim ludzie przesadzają, ale obecność maga zapewniającego bezpieczne światło stała się bardzo pożądana.
  Thaaz namacał zamek, który otworzył wytrychem, a poczekawszy, aż Aranai znajdzie się po drugiej stronie, tak samo za nimi zamknął. Skrzywił się i znieruchomiał na moment, by zaraz wstać. Minimalne smużki światła wpadały przez kominy odpowietrzające szerokości dłoni, które piętro wyżej wychodziły do niektórych z kratek rynsztokowych. Wąskie rynienki sprowadzały ewentualną wodę w dół do zbiornika po środku.
  — Tutaj nikt nas nie znajdzie, nawet gdyby szukał — rzucił Thaaz, który już jakiś czas temu podniósł maskę z twarzy, a teraz zdjął ją całkowicie. Kolejny kredyt zaufania udzielony. Czy Zevis faktycznie miał na co narzekać? Szary przeszedł się kawałek i usiadł na skrzynce. Kiedy rozpalił lampkę oliwną, można było lepiej zobaczyć jak ów stos różnej wielkości skrzynek robi za prowizoryczny stół i krzesła. — Pora pogadać o naszym planie. — Niespiesznie oparł się plecami o mur. — Nie zabijemy Sofie wprost, bo byłbym głównym podejrzanym, zwłaszcza, że wspomniała o mnie w ostatnich wpisach notatnika. W jej nowym kremie znajduje się silny depresant, zacznie się zachowywać dziwnie, nieswojo, a co najważniejsze, nie będzie umiała pozbierać myśli. Termin za cztery dni, o którym wspomniałem, jest ostateczny, spróbujemy ją sprzątnąć wcześniej, potrzebujemy jednak fałszywych dowodów, pułapki i synchronizacji. Śledztwo pochłonie jej ojca i rodzinę, odwróci ich uwagę od interesów, gdzie będzie można spokojnie powęszyć. Muszę wykraść jej notatnik tak, żeby sama tego nie zdążyła już zauważyć, a przed tym, jak milicja wpadnie do jej domu w poszukiwaniu śladów. — Umilkł na moment. — Kwestia tego, na co Sofie mogłaby się złapać... Co do reszty... — Zerknął na Arana. — Nie wiem, jak bardzo interesują cię problemy życiowe Kleppherda. Victoria pracuje dla niego od kilkunastu lat, to on wyłożył pieniądze na jej naukę w akademii magów, swego czasu była to ciekawa ploteczka. Należy do jego osobistej służby, coś w rodzaju ochroniarza i pomocnika w jednym, choć o tym już nie wszyscy wiedzą.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Aranai Zevis Wto Kwi 28, 2020 10:03 pm

Znowu kanały. Od nich nie idzie się uwolnić. Powoli rozważał już przeprowadzkę do podziemi. Z drugiej strony, takie miejsca były bezpieczne. Mało kto wpadłby na pomysł przeszukiwania labiryntu śmierdzących korytarzy w celu dopadnięcia zdrajcy. Większości doszukiwano się w burdelach, karczmach lub zwyczajnie na ulicy. Tak, gdyby tak na to spojrzeć, nie było źle.
Thaazis doprowadził ich do zapomnianej części kanalizacji, gdzie miał znajdować się zbiornik wodny wyłączony z użytku. Tutaj już nie śmierdziało, przesiąkało jedynie wilgocią na kamieniu. Nie był to zły zapach, szło do niego przywyknąć. I było tu czyściej. Już mu się podobało bardziej. A jeszcze większe wrażenie miała wywołać ów sala pod postacią półkolistej kopuły, do której dostać się można było wyłącznie jednymi drzwiami, szybko zamkniętymi przez Hassira. Było tu dużo miejsca, pomimo wody w centralnym punkcie. Chodnik szeroki, przestronnie, oraz jak spostrzegł, prowizoryczne meble też się znalazły.
-Chyba lubisz tu przychodzić.
Skomentował miejsce, a echo rozbiło się po ścianach. Zaczął wypatrywać wszystkich punktów przebijających światło, oraz każdy inny szczególny element. Coś wpadło mu do głowy.
-Nie myślałeś nigdy, aby się tu jakoś… urządzić? Wiesz, kilka mebli, akcesoriów, kufrów lub skład broni… to miejsce na potencjał.
Wyrzucił to z siebie, po czym usiadł na drugiej skrzyni, niedaleko kompana, a maskę odłożył na stolik, ściągając kaptur i poluźniając kołnierz. Ah, swoboda. Tylko dobrego piwa i Victorii brakowało mu do szczęścia.
Szary postanowił w końcu zwierzyć się z planu i wyjaśnić dlaczego proces morderstwa był tak powolny. Pierwsze co przykuło jego uwagę to wspomniany depresant w kremie. Czyli to ta maź.
-Widzę, że nie tylko ja uznaję alchemię za skuteczny narzędzie do osiągania celów. Zapytam, Desperandum? Nielegalne, o to barman faktycznie mógłby Cię utopić.- Skomentował swoje przypuszczenia, po czym skupił się na dalszej części, która opierała się na samym notatniku. O tak, przypadkowe znalezisko mogło być zagrożeniem -A masz jakiś pomysł na te wszystkie poszlaki? Choć… pewnie już nawet i to masz w głowie. Cholernie dużo w niej mieścisz. Ale samo dorwanie notatnika nie będzie problemem, jeśli każdy odwróci wzrok.
Dopowiedział i spojrzał na niego, łącząc ze sobą ich wzrok. Założył ręce na piersi słuchając co ma do powiedzenia odnośnie kolejnego nowego jegomościa w tym wszystkim, lecz tutaj zawitała znajoma Victoria. No tak, był jej sponsorem z jakiegoś powodu, a ona była mu wiernym pracownikiem. Lecz pojawiło się nowe pytanie…
-Czy interes tego Kle...cośtam to też Twój interes…?
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Thaazis Hassir Sro Kwi 29, 2020 2:04 pm

  Czy lubił to miejsce... I tak i nie. Było ciemne, ponure, puste i zapomniane przez bogów i ludzi, a droga do niego prowadząca nie należała do najprzyjemniejszych. W dodatku blade punkciki w sklepieniu wydawały się tak odległe i nieosiągalne, jakby były tylko wspomnieniem świata zewnętrznego. Pod wieloma względami zbiornik przypominał czeluści świata umarłych. Co prawda nigdy nie ujmował tych myśli w słowa, ale doskonale czuł ich ogólny zarys, wydźwięk, który dopadał go za każdym razem, kiedy tu przychodził. Z drugiej strony coś go tu ciągnęło. To miejsce miało jakiś swój dziwaczny magnetyzm, który szeptał zachęcająco. Miejsce odizolowane od reszty świata, wolne od nieproszonych gości i ciekawskich spojrzeń, miejsce, w którym nikt by nie szukał. To dawało poczucie przewagi.
  Czy na pewno powinien o nim mówić? Komuś, kogo zna pół dnia? A jednak wiele wydarzyło się przez te kilkanaście godzin. Na co komu własność, skoro nie chce się jej zainwestować.
  — Wbrew pozorom, da się tu trochę przeczekać. Więcej chwilowo nie było mi potrzebne, ale... ta, myślałem o tym kiedyś. — Rzucił okiem po sali. Miała ogromny potencjał, jednak do tego potrzebowałby nie tylko rąk do pracy. To wymagałoby pieniędzy i zachodu, które na razie wolał zaoszczędzić. Aczkolwiek powoli rodziła się szansa na powód. Może.
  — Istnieje wiele różnych narzędzi do osiągnięcia celów — przyznał z pewnym zadowoleniem w głosie. Zerknął na niego. — Szczęśliwie dla barmana i dla mnie desperandum jest klarownym trunkiem.
  Ściągnął szatę i zawiesił na gwoździu wystającym ze ściany. Nie było w tym miejscu co gwoździami przybijać, więc najwyraźniej znalazł się tam właśnie po to, by służyć za wieszak. Tak było lepiej, ciężkie poły materiału zaczynały być niewygodne, duszące. Nigdy więcej.
  Ponownie przeniósł wzrok na Aranaia.
  — Ja będę kraść notatnik... — Na moment zwiesił wzrok na przypadkowym punkcie w przestrzeni, przyjmując znaną Aranowi minę kombinatora. — Wiesz, czemu zainteresował mnie Lars? Ten kochanek Natashy, który ją sprzedał. To ten sam Lars, który wisi mi trochę grosza. I to dokładnie ten sam Lars, który służył nam drobną pomocą przy infiltracji gabinetu Venneta. — Spojrzał na towarzysza z jakąś niepokojącą iskierką w oku. — Skoro ma kontakt z Sofie, może sporo o niej wiedzieć, idealnie nada się na zleceniodawcę morderstwa. I zmienimy trochę scenariusz. Ukradnę notatnik, po czym go oddam. Z wyrwaną stronę, na której zapisała moje nazwisko. Spłonie w ogniu, zaś spreparowana strona będzie mówiła o ich kolejnym pikantnym spotkaniu, zwinięta w kulę i z frustracją ciśnięta pod szafkę. Lars zarzuci jej morderstwo jego kochanki, bo choć był rozżalony i porzucony, to jednak nie chciał jej widzieć w grobie... — Pauza. — Podrzucisz do jego domu narzędzie zbrodni. Dla tutejszej milicji to w zupełności wystarczy, może krzyczeć, co chce.
  Kiedy padło kolejne pytanie ze strony Zevisa, nie odpowiedział od razu, a zainteresował się skrzynką leżącą między ich "stołem", a ścianą. Była niewielka i zdawała się wciśnięta w kąt od niechcenia. Hassir uchylił jej wieko i sięgnął do środka.
  — Kleppherd ładnie mi płaci za rozwiązanie jego problemu. Nie zapłaci, jeśli zbankrutuje. — Postawił przed Aranaiem flaszkę piwa z jednej z żeglarskich knajp, urządzonej na barce. Była opatrzona wizerunkiem rekino-wilka. Sam wydobył sobie paczkę ukradzionych wcześniej ciastek. — Podejrzewam, że Harash byłby zadowolony, mogąc wykupić jego interes po zaniżonej cenie. — Wziął gryz kakaowego ciasteczka. — Jutro rano spotkamy się z Victorią... to za jakieś pięć godzin. Będzie wiedziała, gdzie przyjść.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Aranai Zevis Sro Kwi 29, 2020 4:11 pm

Raczej za późno było na zastanawianie się, czy zaufanie to najlepsza rzecz. Siedzieli w tym bagnie razem, z przymusu, ale jednak. Wydawali się być nawet kompatybilnym zespołem, odcień bieli i czerni, wymieszany w harmonijną szarość.
-Nie wiesz tego, ale jedna z siedzib Porannej Gwiazdy mieści się w podziemiach Selinday. "Podmiasto", bo tak ją nazywamy, pomimo bycia w samym sercu Cesarstwa, pozostaje nie wykryta. Jakbyś myślał o swojej "bazie wypadowej" to kanały Afraazy mogą być podobnie praktyczne.
Zarzucił wiedzą z zakresu zakazanej, za którą można było stracić życie. Ale jemu już i tak nic nie pomoże, a dla Hassira może to być sugestia, że warto inwestować w takie zapomniane miejscówki.
Na jego komentarz o narzędziach działania, zareagował cwaniackim uśmieszkiem.
-Może dane będzie, abym pokazał Ci kilka sztuczek w tym zakresie. Lata zgłębiania tajników zwodzenia i konspiracji nie mogą pójść w las.
Rzucił i idąc za przykładem Hassira zdjął z siebie szatę kapłańską, która leżała jak ulał, po czym zaczął na stoliku rozkładać swoją broń. Sześć sztyletów i trzy noże. Były brudne, a wymagały od właściciela dbałości, aby jak najlepiej pełniły rolę instrumentów w morderczej melodii tego krwawego barda.
-Lubisz mieć dłużników, co? Jak mówisz o pieniądzach to słychać taką dziwną ekscytację w Twoim głosie.
Zażartował, rozrywając kawałek materiału z szaty, aby zacząć przecierać trzon pierwszego z ostrzy, jednocześnie wsłuchując się w to, co kompan miał do powiedzenia. Robiło się intrygująco.
W końcu parsknął śmiechem.
-Biedny Lars, na co była ci ta miłość? Oh, uczucia strasznie dezorientują, przez co dokonujemy rzeczy niewyobrażalnych. Dlatego… wystrzegam się ich.
Skomentował, oczywiście w mniej poważnej intonacji, niż wcześniejsza wypowiedź Szarego. Zevis nie miał nic przeciwko podrzucenia narzędzia zbrodni, zresztą jak się rozdzielą to załatwią to szybciej. Hm, w sumie, Sofie zginie, winny zostanie osądzony, a Thaazis będzie bezpieczny. Victoria też na tym zyska, bo wykona zadanie swojego szefa, któremu będzie się w kieszeni zgadzać. Wszyscy coś zyskują. No prawie wszyscy.
Zaprzestał czynności w połowie, kiedy zobaczył, że Hassir w czymś grzebie, a brzdęk szkła pobudził jego zmysły, jak u psa. Elf usiadł na skrzynce, chwytając w dłoń postawione piwo. Cholera, połowa się spełniła. Victorie też tam skądś wyciągnie?
-Niedola jednego, to szczęście drugiego.- Sapnął, otwierając butelkę z pomocą przeczyszczonego sztyletu, a gdy tego dokonał, upił dwa łuki. -Wiadomo, każdy chce zarobić. Tylko drachma zapewnia władzę. No i kobiece wdzięki. To tajna broń kobiet.- Uśmiechnął się, kierując na niego szmaragdowe oczęta. On jadł ciasteczka? Co za typ. -Ale skoro mamy te kilka godzin, to możemy pogadać! Lubię historyjki. Może najpierw ja, a potem Ty, co myślisz…? Mam taką jedną na tą chwilę, dotyczy zlecenia na Kapitan Cortess…
I ten zawadiacki uśmiech.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Thaazis Hassir Pią Maj 01, 2020 3:28 pm

  Nie wiem tego, zdawało się mówić jego spojrzenie, kiedy słuchał o tym tam zwanym Podmieście. Intrygująca nazwa dla intrygującego miejsca. W dodatku to cenna informacja, równie cenna jak głowa tego, kto ją posiada. Thaaz musiał przyznać przed sobą, że podoba mu się zaistniała sytuacja. Choć wciąż może być groźna, to jednak wszystko nalegało, by sądzić, że między nimi zawiązuje się nić porozumienia. Kwestia teraz tego, by jej nie zerwać.
  — Nie brzmi źle — odparł w kwestii sztuczek. Nie żeby czuł się w tym gorszy, aczkolwiek zawsze dało się coś poprawić, a i ciekaw był doświadczenia i taktyki zabójcy. Skoro był najlepszy, to musiało mu to nieźle wychodzić, jeśli Thaaz miał się uczyć od innych, to tylko tych najlepszych. Przynajmniej w sprawach umiejętności.
  Rzucił przelotnie wzrokiem na arsenał rozkładany na skrzynkowym blacie. Ładny i profesjonalny, ta broń, choć teraz trochę sfatygowana, zdecydowanie spoczywała w dobrych rękach.
  — Pieniądze to piąty żywioł tego świata — rzucił bez wahania. — A dług to ich niezwykle elastyczna odmiana.
  Thaaz obrócił ciasteczko w palcach, niejako ignorując śmiechy towarzysza. Choć sytuacja może i sprzyjała kiepskim żartom, to jednak jemu nie było do śmiechu. Gdyby Lars był bardziej niebezpiecznym człowiekiem, mogliby mieć spory problem. Pozostawało jeszcze pytanie, jak wiele powiedział Sofie i jak wiele sam wiedział o niej. I przede wszystkim dlaczego, choć najprostsze rozwiązanie wydawało się logiczne. Czyste i bezpieczne, żadnych emocjonalnych zobowiązań prócz pragnienia pełnego portfela. Podejście Arana również było rozsądne, co więcej dawało do myślenia. Dawało mu szansę na dokładniejsze przewidywanie jego działań, bo czynnik emocjonalny może być poważną zmienną.
  Poprawił się nieco na skrzynce, słuchając jego kolejnych słów. W zasadzie nie było to takie złe, skoro i tak nie mieli nic lepszego do roboty. Przynajmniej Zevis, bo myśli Hassira raz po raz wracały do ich planu, analizując wszystkie możliwe przeciwności.
  — Nie tylko. To tajna broń międzypłciowa. — Już miał wstać, kiedy jego wzrok wylądował na Aranaiu, pytając czy to co słyszy, faktycznie poszło w eter. — Cortess... — mruknął, podnosząc się z siedziska. — Skądś kojarzę to nazwisko.
  W jego głosie nie było za grosz entuzjazmu, ale po tym czasie zabójca powinien już przywyknąć do takiego stanu rzeczy. Thaaz nie poszedł daleko, właściwie większość umeblowania sali skupiała się tutaj, przynajmniej takiego, które nadawało się do codziennego użytku. Zaczął grzebać w starym kufrze porzuconym pod ścianą.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Aranai Zevis Pią Maj 01, 2020 4:07 pm

Aranai rozsiadł się wygodnie, rzucając spojrzeniem na swoją broń, która wciąż czekała na pozbycie się krwi i błota. Myślami jednak odbiegał do wspomnień, aby przywołać faktyczny obraz tego zlecenia.
-Cortess była postrachem mórz. Piratka, która potrafiła wrogów przewieszać przez burte za ich własne flaki. Chyba jakaś gildia handlowa opłaciła jej śmierć…
Mruknął, może to pomogłoby Thaazisowi skojarzyć fakty. Skoro od dawna siedział w Afraaz to z pewnością coś obiło się o uszy. Takiej szui żaden szanujący się biznesmen nie zapomni.
-Rzadko schodziła na ląd. Jej okręt "Wiśniowa Pożoga" miał ukryte doki. Potrzebowałem pomocy jakiegoś wilka morskiego. Przypadkiem w oberży natrafiłem na Guntera, I Oficera statku "Wiedźmy". Nie chciał mnie zwerbować do załogi, bo po co im elf. No to się włamałem na ich statek, po czym zacząłem krzyczeć, że chcę dołączyć do nich. I się zleźli. Piraci. Tak myślałem, że ich flaga to przykrywka do sprzedaży zrabowanych towarów. Gunter wparował chcąc mnie zasiekać za to. Ale wtem objawił się chwiejnym krokiem ich kapitan, śmierdzący rumem na kilometr. Constantino Devez. Co to był za tym… trochę szalony, gadał często do siebie, a załoge wyzywał od najgorszych. Jednak oni go kochali, a on kochał złoto. Gdy już chciał mnie przywiązać do kotwicy, rzuciłem sakwami drachm. To go kupiło. Tak też zostałem piratem.- Zaśmiał się, przerywając na moment opowieść, upijając trochę piwa. -Wybór nie był przypadkowy. Kapitan Devez był poszukiwany w czterech krajach, ale ostatnie wieści o nim mówiły, że go powieszono gdzieś na wschodzie. A tu proszę, informatorzy się nie mylili. Constantino stał przede mną, żywy. To był dziwak, ale potrafił oszukać śmierć. Szybko wyszło, że Cortess była jego dawną kochanką, ale teraz toczyli spór. Moja operacja trwała miesiące, aby zachęcić go do ataku na "Wiśniową Pożoge". Byłem blisko, ale… zdałem się na pokuszenie. Jakiś pirat gadał, że Deveza faktycznie powieszono, ale jego rubinowy amulet zapewnił mu nieśmiertelność. Wiesz jak to jest, pirackie bajki. Ale coś mnie podkusiło by go ukraść. Niestety, Constantino był czujny. Za to trafiłem w łańcuchy pod pokład. Chcieli mnie sprzedać w Sadgha'Ulu. Niby koniec… a jednak…- Znowu pauza na łyka. -...pewnego dnia pod pokładem odwiedził mnie Reinhart Viroled. Wojownik, który załapał się do załogi Deveza, bo chciał dostać się na dalekie lądy za morzem. Ciekawość go zwiodła do mnie, a mój urok osobisty sprawił, że mnie uwolnił z łańcuchów. Czy zwiałem? Gdzie tam, poszedłem z Reinhartem prosto przed oblicze oficera Guntera żądając rozmowy z Constantino. Ale był czerwony. Gdy Devez się zjawił, wygarnąłem mu w twarz, że działam dla Gwiazdy i muszę zabić Cortess, jeśli mi pomoże, to obsypie go górą drachm. Ten człowiek miał skarbonke, a nie serce. Zgodził się. Ruszyliśmy prosto na "Wiśniową Pożoge", aby przeprowadzić abordaż. Mieliśmy przewagę, bo pomagał nam Renhart. Był prawdziwym zabijaką w otwartym boju. W czasie walki z załogą Cortess doszło do czegoś niezwykłego. Na własne oczy widziałem jak przebiła bebechy Constantino. Gość padł na deski. Wszyscy nagle przestali walczyć. Straciliśmy kapitana. I co się stało? Jebany nagle wstał i wbił jej szablę prosto w łeb. A następnie odwrócił się w naszą stronę, z wystającym mieczem z brzucha i zaczął się śmiać. Wszyscy nasi przeciwnicy padli na ziemie w strachu, poddając się. Oniemiałem, a wtedy Gunter powiedział mi: "to nie amulet pozwolił mu przeżyć tamtego dnia". Wtedy wszystko pojąłem. Gość był nieumarłym. Faktycznie go powieszono i ktoś go wskrzesił, choć interesu w tym wszystkim nie poznałem. Devez chciał tylko kasy. Dałem mu zaliczkę, po czym odstawili mnie w najbliższym porcie, zaś Mistrz Jorkas wysłał na ich pokład ogromne ilości wynagrodzenia. Wtedy po raz ostatni widziałem "Wiedźme" wypływającą na nieznane wody. Nigdy tego nie zapomnę…
Opróżnił piwo i odstawił butelkę.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty vol 2

Pisanie by Thaazis Hassir Sob Maj 02, 2020 8:41 pm

  Hassir postanowił zająć się czymś kreatywnym podczas słuchania monologu towarzysza. To określenie idealnie tu pasowało, Aran sprawiał wrażenie, jakby wraz z piwem wypił pół butelki alfabetu, której teraz musiał się pozbyć. Niezbyt zgrabne było to porównanie, ale szybko utonęło w potoku słów wypełniających aż nazbyt obszerne pomieszczenie. Na tle całego pustego zbiornika ich mały kącik wydawał się osamotniony i smutny, choć pewnie żaden z nich tak tego nie postrzegał. Tak czy inaczej, szary wrócił na swoje siedzisko razem z kałamarzem i kartkami, z których część była zapisana. Druga część posłużyła na, jak się wkrótce okazało, ćwiczenie kopiowania różnych rodzajów pism. Słuchał. Jasne, że słuchał, co potwierdzał od czasu do czasu zerknięciem na Arana lub nie do końca artykułowanym pomrukiem, ale najlepiej o tym świadczyło badawcze spojrzenie, jakie posłał zabójcy, kiedy jego martwy kapitan wstał jak gdyby nigdy nic.
  Thaaz patrzył na niego analitycznie i dość krytycznie przyjmował każde następne zdanie.
  — To piwo nie ma aż tylu procentów — rzucił, przyglądając mu się, po czym wrócił do pisania. — Jak dla mnie, ta sprawa śmierdzi gorzej niż rzekomy trup Constantino. — Zastanowił się chwilę, wlepiając wzrok w kartkę, po czym skreślił ostatnią linijkę. — A jednak fakt, że wstał z desek jest niepokojący.
  Rozważał przez chwilę pewną opcję. Czy to mógł być symulant? Technicznie da się to zrobić, ale z prawdziwą szablą i niewtajemniczoną osobą, ciężko. Tym ciężej z widownią dookoła siebie. Sam nie kwapił się do opowiadania. Nigdy nie lubił zwierzać się ze swojego życia nawet osobom, które poznał lepiej, a ostatnie wydarzenia tym bardziej utwierdzały go w przekonaniu, że nawet ten czas nie określa żadnej wartości danego kontaktu.
  Noc miała się ku końcowi i zbliżała się pora odszukania Victorii, by dograć resztę działań.

z.t.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty 5

Pisanie by Thaazis Hassir Wto Cze 02, 2020 6:22 pm

  Jak powiedział, tak też zrobił, choć nie zawsze miał to w zwyczaju. Właściwie Thaaz nie lubił mówić o tym, co sam będzie robił. Wolał, kiedy jego wspólnicy po prostu robili, co do nich należało, i nie zadawali niepotrzebnych pytań. Inna sprawa, że nigdy nie miał tych wspólników za dużo i nie przerobił nawet połowy możliwych typów. Ta świadomość zawsze go drażniła. Miał wrażenie, że zmarnował czas, chociaż wiedział, że to nie prawda. Gdyby nie te wszystkie rzeczy, którymi zajmował się dotychczas, jego sytuacja wyglądałaby pewnie znacznie gorzej, a bycie kusym elfem w niczym nie pomagało. Czasami wręcz pokusiłby się o stwierdzenie, że ludzcy interesanci mieli lepsze powodzenie tylko ze względu na krótsze uszy i kilka centymetrów więcej. Gardził tym, wyśmiewał wewnętrznie, ale wciąż musiał coś na to poradzić.
  Te i również inne niepotrzebne myśli plątały mu się po głowie w drodze do Czorciego Stołu. Od ostatnich wydarzeń za dużo myślał o bzdurach, ale to było silniejsze od niego. Jedna z nielicznych wad nadaktywnego umysłu. Miał już szczerze dość kanałów i zaczynał tęsknić za swoim własnym łóżkiem, ale szybko odsunął to na bok. Kolejna nikomu niepotrzebna słabość, chyba zmiękł od tego przytulnego zakątka.
  Znalazłszy się pod piwnicą lokalu, nasunął maskę i naciągnął bardziej kaptur. Nie zamierzał pokazywać się ludziom, nie ryzykowałby tak bardzo, ale w razie czego zawsze miał te kilka procent więcej szans. Wślizgnął się do magazynu, a stamtąd do pokoju krupiera. Tuż obok znajdywało się tylne wyjście prowadzące do bocznego zaułka. Nie interesowały go. W czasach, kiedy jeszcze tu pracował, zdarzały się dyskretne rezerwacje stolików poprzez krupierów. Całkowita anonimowość byłaby trudna, jako że w kasynie zawsze ktoś jest, jednak trzymanie wszystkich w niepewności do ostatniej chwili bywało pomocne. Co więcej — dla wielu znaczące i to właśnie chciał uzyskać Hassir.
  Podrzuciwszy karteczkę z datą, godziną i miejscem, ruszył w przeciwnym kierunku. Jego kolejnym celem był dom Larsa. Po drodze jeszcze raz sprawdził wszystkie kieszenie, upewniając się, że niczego nie zgubił. To byłaby porażka na najwyższym poziomie.
  Lars nie mieszkał ciekawie. Nie był co prawda biedakiem, ale przejawiał okropny brak gustu i Thaaz cieszył się w duchu, że nie musi bywać tu często. W dodatku ściany w piwnicy były zaniedbane, farba od nich odchodziła i walała się po podłodze. Mężczyzna mieszkał sam, a w tym czasie powinien być w pracy, więc wszystko zdawało się grać, mimo to Thaazis zachowywał najwyższą ostrożność przemieszczając się po domu.
  Wstrzymał na moment oddech, kiedy deska zgrzytnęła mu pod butem. Przylgnął plecami do ściany z paskudnym malowaniem, ale nic innego nie dało o sobie znać. Ruszył dalej i zgiął się po paru krokach, jak gdyby potknął się nagle, a przez zęby cichutko świsnęło wciągane szybko powietrze. Czuł doskonale, jak poziom adrenaliny gwałtownie rośnie. Czemu teraz... Skrzywił się i wyprostował niespiesznie, przymknął oczy. To był zły pomysł. Zaklął w myślach, uświadamiając sobie jak bardzo idiotycznie musi wyglądać jego sterczenie na środku korytarza. Skupił się na uspokojeniu spłyconego do minimum oddechu i rozejrzał ponownie, głównie samymi oczyma. Drzwi. Według tego, co wiedział, to powinien być jego cel. Zmusił się do postawienia tych kilku kroków i lekko przekręcił gałkę. Oczywiście, że nie było zamknięte. Dlaczego miałby zamykać? Młody, głupi Lars nawet nie wiedział, że może tam mieć coś cennego.
  Wślizgnął się do środka i zamknął za sobą. Oparł się plecami o drzwi i ostrożnie osunął na podłogę. Przymknął oczy i niemal znieruchomiał, próbując się nie udusić. Po krótkim namyśle odsunął maskę z twarzy. Powinien się ruszyć. Wstać. Zrobić cokolwiek. Nie umiał. Z rozczarowaniem musiał przyznać, że nie potrafi się do tego zebrać. Dawno nie było tak źle.
  Głośny stuk z dolnego piętra zmusił go do ponownego naciągnięcia maski. Nic nie znaczący odruch szybko zniknął w natłoku myśli. Kto to mógł być? Lars wrócił wcześniej z pracy? Ktoś inny miał klucz? Ktoś rozszyfrował jego zamiary czy może Gwiazda okazała się cwańsza niż zakładał? Jedno było pewnie, nie chciał umierać. Znów powietrze świsnęło mu między zębami, kiedy wstał z podłogi i pokuśtykał do biurka. Miał wrażenie, że ktoś grzebie mu nożem między żebrami, ale dostatecznie długo zamarudził. Przyklęknął za biurkiem i zaczął przeglądać papiery. Znalazłszy stosik najnowszych listów, położył na wierzchu schludną kopertę z pięknie sfałszowaną pieczątką pocztową. Sądząc po pozostałych, Lars niczego jeszcze nie czytał. Pozostawało mieć nadzieję, że nie robi tego raz w tygodniu.
  Oparł się o brzeg biurka, starając się znaleźć najmniej przeszkadzające ułożenie szyi i barków, ale to zdawało się walką z wiatrakami. Po chwili ból zdawał się zelżeć nieco, toteż Thaaz wstał i podszedł do drzwi. Prawie nie nasłuchiwał, uznając ciszę za dostatecznie wymowną. Wymknął się z pokoju i podążył ku piwnicy, raz po raz przypominając sobie, żeby nie oddychać za głęboko. W średnio wygodnym przebraniu nie było to proste, będzie musiał się tym zająć... w wolnej chwili. W piwnicy stanął przed kolejnym murem w postaci metalowej kraty. Nie była wcale taka ciężka, ale teraz z pewnością by wystarczyła, żeby jego własne ciało spróbowało go w zamian zamordować. Rozejrzał się, przez chwilę rozważając dźwignię, ale to zrobiłoby niepotrzebny bałagan. Zawsze uważał, że włamywacz powinien być jak duch, a miotła po środku piwnicy wskazywałaby raczej na ingerencję sił nieczystych. Ostatecznie postanowił zaryzykować. Przycupnął przy kracie i chwycił ją prawą ręką. Wziął wdech i spróbował unieść. Skrzywił się, tłumiąc głos, szybko wsunął but pod żeliwo, by pomóc sobie je podważyć. Po chwili starań i katorgi z kratą i ze sobą znalazł się w końcu na drabince i zszedł w dół. Oddalił się tylko trochę, by zaraz znów zrobić przystanek i przeczekać ból, który zaczął promieniować do lewej ręki.
  Dalsza część podróży nie była taka zła, kiedy już zdołał pozbierać się z ziemi i mógł normalnie funkcjonować. Ile czasu stracił? Co prawda liczył moment spotkania z lekkim nadmiarem, ale też bez przesady. Miał tylko nadzieję, że Aran nie czekał na niego zbyt długo. Znalazłszy się na szerszym chodniku pod kaplicą, rozejrzał się uważnie po nikłych plamach światła, jakie rzucały studzienki.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Aranai Zevis Sro Cze 17, 2020 2:15 pm

Ciężki powrót ;-;

Gra hazardowa nie brzmiała źle, zawsze szło trochę oszukać i dobrze na tym zarobić, choć ostatnia gra skończyła się burdą. Gdyby miała być powtórka, poradzi sobie, choć tęsknił za cichymi akcjami, mającymi zapewnić mu spokojną resztę nocy. Dlatego postanowił pójść na plan z zatruciem, czemu nie.
Choć zalecono mu lazaret, to powątpiewał, aby medyczki miały coś na prawdę silnego i niezauważalnego, poza roślinami. Najwyżej eliksiry uzdrawiające, lecz nie wiadomo ile musiałby jej wpakować do szklanki, by przedawkowała, a najpewniej skończyłoby się tylko rozwolnieniem. Potrzebował trucizny z prawdziwego zdarzenia, więc zdał się na swojego zaufanego Alchemika, jedynego który nie układał się z Gwiazdą, a miał dożywotni dług u Aranaia. Nie było problemu, czumy nawet pytań, odnośnie płynu mającego zabić po cichu, dlatego bardzo go lubił, był wygodny i był człowiekiem. Ludzi nie traktuje się z podejrzliwością, więc i nikt mu nie zaszkodzi. Zevis lubi mieć sojuszników na mieście, a nie za kratami.
Kwiatek też się znalazł, taki ładny, biały, będzie pasować Sofii, kiedy zapoczątkuje swoją wędrówkę do świata duchów. Z początku myślał, by włozyć go w biust, jednak jeśli będzie mu rzucać tymi swoimi złośliwościami, wepchnie go nawet w gardło.
Elf trafił do Kapliczki Kokoro szybciej, niż Thaazis, a to nawet go zaskoczyło. Cóż, może miał dużo spraw do pozamykania. Nazajutrz jego nemezis będzie leżeć trupem, a wszyscy z jego biznesu na tym skorzystają. Czy też znaczy to, że nazajutrz czas Aranaiowi wyjechać z Afraaz? Ale gdzie? Do Selinday? Za granicę? Niepozorną wieś? Trzeba zacząć myśleć o nowym żywocie. Musi też pamiętać o tym, by pożegnać się z Victorią. Pewnie będzie za nim tęsknić i zapalać świeczki w jego intencji. Wierzył w to. Wspaniała kobieta. Wspaniały on.
Łaził po kaplicy, z kwiatkiem w ręce i trucizną w kieszeni. Zdał sobie sprawę, że ta roślina nie dożyje jutra, ale przynajmniej wie gdzie rosną. Postanowił wręczyć ją jakiejś kapłance, która była w szoku. Ciekawe kiedy ktoś dał jej kwiatka. Kokoro to ta od celibatów? W sumie to nie pamiętał, mylili mu się ci ludzcy bogowie, za dużo ich. Nie mogli stworzyć jednego od wszystkiego? Byłoby łatwiej.
I zjawił się Pan Maruda, któremu Aran wyszedł na powitanie, z uśmieszkiem na dzień dobry lub dobry wieczór.
-Wszystko zrobione?
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty vol 4

Pisanie by Thaazis Hassir Sob Lip 04, 2020 1:46 pm

  Całe szczęście, że Aran nie powitał go tym nieszczęsnym kwiatkiem, bo Thaaza chyba naszłaby ochota, żeby wyręczyć Gwiazdę. Nie, nie miał humoru, głównie przez samego siebie, ale stosunkowo szybko mu przeszło. Mieli ważniejsze rzeczy na głowie.
  — Ta... — potwierdził, zerkając kątem oka na jakąś kapłankę, sprzątającą dogasające świeczki na gzymsie wokół kolumny. — Do jutra mamy spokój. Zobaczymy, z czym wróci Victoria — wymruczał cicho, zwracając się do wyjścia. Niestety nie frontowego, a chwilowo swojego jedynego wyjścia. Ogromnie głupio byłoby zawalić sprawę tuż przed jej zakończeniem, a Gwiazda wciąż mogła obserwować ulice. Patrz, Aranaiu, jak się poświęca, żebyś miał wolne ręce.
  Do głowy przyszło mu pewne pytanie, niby zwykłe, ale jednocześnie bardzo intrygujące. Zamiast tego jednak powiedział tylko:
  — Będę tam, gdzie ostatnio. — Zerknął na niego przez ramię, oczywiście mając na myśli magazyn w północnej dzielnicy. Tam mieli omówić ewentualne zmienne, jakie pojawią się przez ten czas, choć Thaazis liczył, że takich nie będzie. Nienawidził takich sytuacji. Wszystko się komplikowało i jak zwykle musiał się zająć sprzątaniem idiotów. Pół biedy, że tym razem miał dodatkową parę rąk.

z.t.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty 8

Pisanie by Thaazis Hassir Nie Lip 05, 2020 9:23 pm

  I znowu kanały. Naprawdę miał już serdecznie dość tych przeklętych, brudnych, śliskich, śmierdzących i wilgotnych kanałów. Co to on, szczur czy jak? Chyba wolałby brnąć przez burzę piaskową, niż spędzić tu jeszcze jeden dzień. Miał nadzieję, że Aranai miał dla niego dobre wieści. I przede wszystkim, że nie zgubi się po drodze tutaj.
  Zamknąwszy za sobą drzwi, nie zatrzaskiwał zamka. Nie żeby Zevis nie umiał ich otwierać, pewnie miał już z tym do czynienia, zwyczajnie mu się nie chciało. Miał wyjście awaryjne, miał tunele, od których odbijało się echo niewprawnych kroków, miał broń na podorędziu. I kto by go tu szukał? W takich miejscach normalni ludzie szukają trupów, a ci nienormalni jeszcze nie wiedzieli, że Hassir żyje. Przynajmniej taką miał nadzieję.
  Zerknął na zegarek oświetlony płomyczkiem świecy. Jego towarzysz powinien się tu już zjawić. Jakoś niedługo, rozmowa z Sofie nie była raczej długa.
  Thaaz oparł się łokciem o stoliko-skrzynkę i zmierzwił sobie włosy. Po raz enty, dla zajęcia myśli, przeanalizował wszystkie wykonane elementy planu. Czorci Stół, dom Harashów, dom Larsa.
  Gdzie się podziewała Victoria? Jakaś niejasna myśl podszepnęła, że mogło jej coś grozić, ale szary to odrzucił. Co niby? Przy oglądaniu okrętów i chodzeniu po dokach? Równie dobrze mogli ją zadźgać przy porannych zakupach, szansa dokładnie taka sama.
  Skrzywił się lekko i przekręcił na krześle, opierając plecami o zimną ścianę.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Aranai Zevis Wto Lip 07, 2020 9:49 am

Sprawa wydawała się załatwiona. Sofie Harash padła martwa od lampki szampana i to po przegranej w karty. Niektórzy nie umieli przegrywać z klasą! Musieli od razu umierać! No nic. Aranai opuścił Czorci Stół i udał się do domu Larsa, aby podrzucić obciążające dowody. Ciężkie to to nie było, więc uwinął się prędko. Jednak cały czas jego myśli były zapchane. Zastanawiała go sprawa Porannej Gwiazdy. Gdy ta noc dobiegnie końca, wraz z nastaniem świtu, Mistrz Jorkas podpisze wyrok śmierci na niego. Stanie się renegatem, zdrajcą. Całe ówczesne życie diabli wezmą, a obecne długo może nie potrwać. Dalej nie wiedział jak to się potoczy. No ale idzie się teraz spotkać z Thaazisem, prawda? Zobaczymy jak to się potoczy dalej.
Ku zdziwieniu Elfa, przypadkiem po drodze wpadł na Victorię, która chyba też kierowała się do Otchłani. Nic nie stało na przeszkodzie, aby podążyli tam razem. Jednak kobieta mogła bardzo szybko wyczuć, że coś się zmieniło w Zevisie. Przez całą drogę nie rzucił żadnym żartem, ani jednym tekstem na podryw. Wręcz przeciwnie, był cholernie milczący, a z pewnością nie chciał wiele o tym rozmawiać.
Skrytobójca i Czarodziejka dotarli po wędrówce w kanałach, do ich "siedziby", gdzie już czekał sfrustrowany Pan Maruda. Nawet ta jego smutna morda potrafiła jakoś ucieszyć. Elf zaczął ściągać nawierzchnie zewnętrzną surdutu, rzucają ją na stolik z brzdękiem sztyletów, patrząc po swojej białej koszuli całej we krwi ochroniarzy Harash.
-Sofie nie żyje. Od dziś znów jesteś wolnym elfem. Przynajmniej póki nie wdasz się w nowe kłopoty. Tak, czy siak, kontrakt na Twoją głowę jest anulowany.
Poinformował już oficjalnie, po czym odnalazł skrzynkę z piwem, biorąc jedną butelkę i otwierając o szczerbaty stół. Usiadł na jakiejś skrzyni i upił łyk. To ostatnie chwile spokoju przed staniem się zwierzyną. Miał zamiar się upić.
-Sofie chyba rżnęła się z jakimś dyrektorem kompanii handlowej Saiv, który nie lubił się z gościem dla którego pracujesz. Mieli dzięki temu współpracę. No i ten, macie kreta. Już nie mówię o Larsie, który Cię sprzedał. Jakiś… Mabej…? Mahaj….? Jakiś tam przedstawiciel plantacji Kleppherda sprzedawał poufne informacje Garfieldowi i temu dyrektorowi… Cóż, ogólnie chodzi o to, że jest kontrwspółka na rynku i nie gra uczciwie.
Wyjaśnił tyle ile mógł z pamięci, upijając łyk, po czym przetarł skroń. Ah, to będzie długa noc. Oby taka była.
-Lars zostanie skazany za morderstwo. Tragiczny los tragicznego kochanka.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Thaazis Hassir Wto Lip 07, 2020 5:49 pm

  Po paru nieudanych próbach nawiązania tematu, Victoria również przeszła resztę trasy w milczeniu. To było dziwne uczucie, było jej z tym jakoś nieswojo. Choć znali się jedynie przelotnie, to takiego Arana jeszcze nie widziała, może nawet sobie nie wyobrażała. Było aż nazbyt jasne, że niewielu miało okazję go takiego widzieć.
  W końcu dotarli na miejsce. Dziewczyna skrzywiła się już na wejściu do kanałów, teraz zaś przyzwyczajała się powoli do średniej jakości powietrza i grobowego półmroku. Trzymała się raczej z tyłu, pierwsze chwile poświęcając przyjrzeniu się... nie była pewna czemu właściwie, nie było tu nic do oglądania.
  Hassir natychmiast przeniósł wzrok na wchodzących, ale nie odezwał się, nie zareagował nijak, zwyczajnie wodząc wzrokiem po zakrwawionym ubraniu skrytobójcy. Elf szybko przeszedł do rzeczy, co się chwaliło, ale jego suche słowa nie umknęły uwadze Thaaza. Z czym jednak nie zamierzał się obnosić, nie teraz.
  — Szmal przeszedł im koło nosa... — stwierdził z zadowoleniem, choć teraz zaczął żałować, że nie uwględnili odebrania nagrody od Sofie. Tak, to zdecydowanie to gryzło go przez cały czas.
  Wysłuchał dalszej części relacji, uważnie notując w głowie wszystkie informacje. Układanka była praktycznie kompletna, jedynym wyzwaniem teraz pozostało znaleźć dowody. Zgubiony towar czy coś takiego. Choć z drugiej strony, może wystarczyłoby pogadać z Kleppherdem, który zwyczajnie zwolni gościa. Thaaz miał powoli dość tej roboty.
  — Przynajmniej raz rzeczy idą jak powinny... — skomentował jego ostatnie słowa i przeniósł wzrok na Victorię, która zdążyła się przysiąść. — Długo cię nie było...
  — Tak... Ale mam, co chciałeś. I znacznie więcej. Ale mam też warunek. — Lekko nachyliła się nad stolikiem. — Małe imperium kawosza jest niemal na kolanach, spraw, by się nie podniosło, by upadło całkiem.
  — Słucham? — Zmarszczył brwi, po czym zacmokał z dezaprobatą. — Jeśli Kleppherd zbankrutuje, to mi nie zapłaci.
  — Ja ci zapłacę.
  — Nie masz czym.
  — Jego pieniędzmi — odparła z naciskiem. — Wiem, że potrafiłbyś puścić to wszystko z dymem.
  Thaaz umilkł na moment.
  — Nie lubię pertraktować. — Usiadł na brzegu skrzynki i lekko przechylił głowę, patrząc na nią z zaciekawieniem. Zdawało się, że sytuacja zaczyna go bawić. — Ale właściwie zapytam, co ty do niego masz?
  — Zniszczył mi życie — wymruczała cicho, spodziewając się po tym chwili ciszy, która jednak nie nadeszła.
  — Ten naiwny hazardzista? Niemożliwe. Dał ci pracę. — Kąciki ust drgnęły mu ku górze z powątpiewaniem.
  — Zmusił mnie do niej. Ciągnął od nas pieniądze za ziemię, a kiedy tych zabrakło, nie mieliśmy wyboru. Musiałam zacząć odpracowywać coś, czego nigdy w życiu nie skończę. To się nazywa niewolnictwo. Mój ojciec był chory, zmarł niedługo po tym, nawet mnie przy nim nie było — syknęła.
  Thaaz słuchał niewzruszony, połową zmysłów kontrolując zachowanie Aranaia, który ostatnimi czasy przejawiał do niej specyficzną sympatię. Milczał przez chwilę, analizując w głowie fakty.
  — Twój ojciec Merken Jartamael? — spytał, a dziewczyna kiwnęła głową. Thaaz oparł się barkiem o ścianę obok siebie. — Często nie było go w domu, prawda? Zwłaszcza wieczorem. Chorował na serce, płuca, żołądek albo depresję? Czy w ogóle nie mówił? Ponoć raczej dwa pierwsze. Nie jestem lekarzem, ale wiem, że tę swoją straszną chorobę ustawicznie zapijał w podłych klubach z dziewczynami. I na to też zszedł. Z tego też powodu brakowało wam pieniędzy. Znam tutejsze obroty, zwłaszcza u Kleppherda i nie wierzę, że ziemia, którą się zajmowano, nie mogła się utrzymać. Najwyraźniej dla staruszka bardziej się opłacało dalej pić i dać córkę pod zastaw, niż się ogarnąć. Kleppherd zaś dał ci wykształcenie, uczciwą pracę i dach nad głową, kiedy ten idiota się przekręcił. To chyba nie taki zły uczynek. A teraz co? Chcesz puścić go z torbami, formalnie nadal mając dług do spłacenia, więc zostaniesz na lodzie na służbie u siwiejącego faceta, który posiada mniej niż nic? Lepiej się nad tym zastanów.
  Zacisnęła usta i pięści, przypatrując mu się, po czym wyszła bez słowa odeszła od stolika, kierując się na najdalszy koniec sali. Hassir patrzył na to beznamiętnie.
  — Przejdzie jej — mruknął po chwili. — Musi to sobie przetrawić. — Właściwie nie był pewien, po co to mówi. Nie miał też pewności czy Aranai w ogóle słucha i czy jeszcze jest zdolny do słuchania. Choć on tak szybko by się nie upił, wyglądał na zaprawionego w bojach.
  Powoli przeniósł wzrok na elfa.
  — Co teraz zamierzasz? — spytał swobodnie i choć odpowiedź na takie pytanie byłaby nierozsądna, liczył, że jednak ją uzyska.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Aranai Zevis Sro Lip 08, 2020 11:56 am

Thaazis był zadowolony z pozyskanych informacji, nic w tym dziwnego. Większość jego problemów spadła mu z barków za sprawą pomocy Leśnego Elfa, a na to mógł mieć tylko jeden komentarz:
-Fortuna kołem się toczy.
Aranai oczywiście nie upił się, bo jedno piwo to prawie jak żadne. Miał może trochę gorszy humor, ale słuchał uważnie. Zwłaszcza, że zaczynało się robić ciekawie. W końcu mógł dowiedzieć się czegoś więcej na temat tajemniczej Victorii. Spoglądał na nią, gdy na jaw wychodziły podłe uczynki Kleppherda, co go wcale nie dziwiło. Tacy ważniacy nigdy nie mają czystych rąk i sumienia. Nawet jej chęć kontynuowania dzieła Harashów go nie zdziwił. Pod względem osobistych pobódek miało to sens, jednak było to sprzeczne z interesem Hassira, który bardzo szybko zdominował tą krótką wymianę zdań, stawiając na swoim, a kobietę zmuszając do zawieszenia broni. Pewnie normalnie Zevis już rzuciłby się w stronę smutnej niewiasty, by ją pocieszyć, ale tej nocy sam wymagał jakiegoś pocieszenia.
W końcu Thaazis skupił się na nim i zadał mu stosunkowo trudne pytanie. Bo czy sam wiedział co dalej…? Może najwyżej, jedno było pewne…
-Opuścić Afraaz. Będą mnie tu szukać w pierwszej kolejności. Teraz czeka mnie gubienie ogona. Aż do śmierci.- Uśmiechnął się i dokończył piwo, po czyn wstał ze skrzynki i pokierował kilka kroków w stronę przybitej Victorii, zachowując jednak bezpieczną odległość, zawieszając na niej szmaragdowy wzrok. -Skoro i tak niewiele Cię tu trzyma, a sytuacja w Afraaz jest do dupy, może zabierzesz się ze mną? Oczywiście nie na długo, ponieważ przebywanie w moim towarzystwie jest ryzykowne, ale może gdzieś znajdziesz nowy postój…
Zaproponował, lecz jaka będzie odpowiedź, tego się dowie za chwilę. Czemu jednak to zrobił? Sam nie wiedział. Chyba było mu jej żal. Może w tej sytuacji ją nawet rozumiał. Sama przeciw światu.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Thaazis Hassir Sro Lip 08, 2020 10:43 pm

Oj tak, kołem. Chociaż Thaaz stwierdziłby raczej, że jajkiem. Raz wyżej, raz niżej, szybciej i wolniej, w tę stronę, a za chwilę w inną. Tak, właśnie toczy się nie tylko fortuna, ale też całe ich życie. Jak jajko.
Skrytobójca nie wtrącał się w ich dyskusję, za co ten był mu na swój sposób wdzięczny. Nie miał najmniejszej ochoty wdawać się z nim w kłótnie na temat jakichkolwiek osób trzecich, a już napewno nie Victorii siedzącej zaraz obok. Prawdopodobnie mógłby się znaleźć na przegranej pozycji bardzo szybko, nawet mimo tych samych, nie najgorszych argumentów. Zerknął tylko krótko za dziewczyną, kiedy odpuściła. Wyglądała na wkurzoną, przybitą i zdezorientowaną jednocześnie, jednak... Choć nie było tego widać po nim, był wstanie to zrozumieć. Rozczarowanie kimś, kto nigdy nie powinien jej tego zgotować. Thaaz dobrze znał to uczucie. Zdążył się na nie uodpornić, zapewne też dlatego nie ruszyło go nijak przeciwne stanowisko panny Jartamael. Choć doceniał fakt, że... Może nie było to pytanie go o zdanie, ale jednak forma rozmowy. Nawet wymuszonej jej skromnymi możliwościami. Swoją drogą Thaaz nie uważał, żeby faktycznie były one takie nikłe. Raczej zwyczajnie nie miała głowy do niszczenia ludziom życia.
Odpowiedź zabójcy była dość oczywista, powinien zniknąć jak najszybciej.
— Więc trochę się za tobą naganiają. Prawie mi ich szkoda — odparł, wbijając cichą szpilkę w ego pozostałych członków Gwiazdy. Czy to było życzenie... Czego właściwie, długiej ucieczki? Może raczej kilku lat więcej niż sam zakładał. Czy on próbował być miły? Prychnąłby z drwiną na takie stwierdzenie, ale na pewno nie życzył Aranaiowi śmierci.
Elf postanowił się jednak ewakuować. Hassir nie patrzył na niego zbyt długo. Zamiast tego wyjął własną butelkę, otworzył niespiesznie i pociągnął porządnego łyka. Skoro i tak mieli przerwę w pracy, właściwie głównie on, to czemu by nie skorzystać.
Victoria tymczasem próbowała pozbyć się narastającej w niej frustracji. Prawda, nie znała dokładnych szczegółów, ale fakt, że to, co mówił Thaazis, miało ręce i nogi, irytował ją znacznie bardziej. I wtedy drgnęła, niespodziewanie słysząc głos bliżej, niż się spodziewała. Obejrzała się na Arana. Jak mogła nie słyszeć, kiedy podchodził? Zresztą... nieważne, jego słowa znacznie bardziej zbiły ją z tropu.
— Z tobą?... — Przebiegła wzrokiem po jego twarzy, by zaraz zerknąć w bok. Przez usta przebiegł jej zmieszany wyraz, jakby chciała coś powiedzieć, może nawet się uśmiechnąć, ale nie miała pewności czy naprawdę chce to zrobić. A może raczej, czy powinna. — Ja... Nie wiem... Znaczy... — Obróciła się i zmierzwiła sobie włosy, na moment przygryzając wargę. — Nie narobiłabym ci dodatkowych ogonów? Mnie też mogliby szukać, znaczy ludzie Kleppherda — odparła nieco ciszej. — Choć... Przy odrobinie szczęścia nie będzie teraz tracił na to pieniędzy...
Umilkła i za moment zerknęła na niego przez ramię.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Aranai Zevis Czw Lip 09, 2020 10:33 am

Zaraz zaraz. Czy Thaazis właśnie skomplementował Aranaia? Na swój pokraczny marudny sposób? Ależ to potrafiło rozgrzać serce, lepiej niż setki podziwów tanich kurew. Ale co racja, to racja. Złotowłosy był najlepszym z nich, dlatego nasyłanie na niego kogokolwiek, będzie wyzwaniem, a może nawet postrachem, wśród członków Gwiazdy. Wpierw poślą jednego, orientacyjnie, potem zaczną działać w grupach. Aż do skutku. No ale, nie omieszka wypomnieć Hassirowi, że docenia. Teraz liczyła się ich droga Jartamael.
Aranai uważnie obserwował kobietę, z początku zaskoczoną jego obecnością zaraz obok, choć nie miał złych zamiarów. Zaraz ta zaczęła gubić się w swoich myślach i rozważać propozycję. Skrytobójca był świadom, że to nie był łatwy wybór. Zaoferował drogę, która wiązała się z porzuceniem domu i wendetty. A co czeka ich za rogiem? Kiedy znów wróci do Afraaz? Na to odpowiedzi nie miał. Jej obawy odnośnie ogona, skwitował uśmieszkiem lewego kącika ust.
-Nawet jeśli kogoś naśle, nie będzie to gorsze od tego co zgotuje mi Poranna Gwiazda. Jeśli martwisz się o siebie, spokojnie, będziesz ze mną… bezpieczna.- Podrapał się po głowie i chrząknął. -Oczywiście jestem boskim zabójcą, nikt ze mną nie wygra! To po prostu będzie trudna droga. Może gdzieś po drodze znajdziesz swój azyl.- Uśmiechnął się, uciekając szmaragdowymi paczydłami gdzieś daleko. -Przemyśl to i daj mi znać do rana. Ta noc jest nasza.
Zaśmiał się, lekko odzyskując humor, przypominając sobie, że halo, jest Aranaiem Zevisem, najlepszym i najprzystojniejszym skrytobójcą na świecie, to życie klęka i ssie jemu, a nie on życiu. Czy jakoś tak.
Niespodziewanie usiadł obok Hassira i objął go silnym ramieniem za szyję, jak stary poczciwy kumpel.
-Ty stary komplemenciarzu, a myślałem, że nie stać Cię na ciepłe słowa. Ja wiedziałem, że w Tobie bije gorące serce.- Poklepał Thaazisa po piersi, co pewnie tylko podnosiło jego poziom irytacji. -A Ty co zamierzasz, jeśli zostaniesz sam? Trzymam się swoich wcześniejszych słów, potrzebujesz kobiety, aby życie miało smaczek. Jako karierowicz obudzisz się sam i nikt Ci wody nie poda. Beze mnie to Ty sobie nie poradzisz…
Dodał, jakby bardzo zmartwiony, a wcale nie był pijany. To po prostu Aranai.
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Thaazis Hassir Czw Lip 09, 2020 9:51 pm

  Gdyby Thaaz tylko wiedział, jak duży błąd popełnił... ale póki co nic nie podejrzewał, spokojnie sącząc wino z gwinta. Trochę go to drażniło, ale tylko trochę. Przez lata mieszkania na swoim, zdążył się przyzwyczaić do dobrodziejstw cywilizacji i nawet znalazł w niej parę psychicznych przyjemności. Jedną z nich były odpowiednie kieliszki, kojarzyły się bardzo profesjonalnie.
  Delikatny uśmieszek zaplątał jej się na ustach, kiedy zapewnił ją o bezpieczeństwie. Nie wątpiła w to, z pewnością poradziłby sobie z każdym napastnikiem, a pewnie i kilkoma. Nie powiedziała tego jednak, między innymi przez to, że zaraz kontynuował. Na to już nie wytrzymała, zaśmiała się cicho, kręcąc głową.
  — No jesteś... — wymruczała z rozbawieniem, choć nie miała zamiaru z niego kpić... może tylko z jego ego, które sięgało jeszcze wyżej niż umiejętności. A jednak miał w sobie coś takiego, że ciężko się było na niego gniewać. Skrzyżowała ręce na piersi i odetchnęła cicho, ogarniając się troszeczkę. — Ta... Pomyślę — zapewniła, przez moment mając ochotę dodać coś jeszcze, ale zrezygnowała.
  Odprowadziła go wzrokiem i ponownie westchnęła cicho. Myśli powróciły do rzeczy bardziej obecnych. Czy może raczej minionych. Czy jej rola się na tym kończyła? Bo właściwie... racja, nic jej tu nie trzymało, ale z drugiej strony trzymała ją współpraca z irytującym elfem, który tak właściwie nie powiedział, że jej rola w jego pokręconym planie się skończyła. Pokręciła głową i przeszła się wzdłuż chodniczka nad brzegiem zbiornika. Ciemna woda nie pokrywała się ani jedną zmarszczką, to było trochę upiorne. Jak dziura.
  Thaaz spiął się raptownie i syknął pod nosem jak rasowy upiór wytargany z grobowca. Obrzucił Aranaia lodowatym spojrzeniem i odepchnął jego rękę ze swojej klatki piersiowej.
  — Zrób tak jeszcze raz, a Gwiazda będzie twoim najmniejszym problemem — prychnął zdenerwowany, chociaż ciężko byłoby sobie wyobrazić realizację takiej groźby. — Ta, bo ty mi wodę podawałeś. Co to w ogóle za tekst? — Już chciał się napić, ale przypomniał sobie o jego drugiej ręce, którą dość teatralnym gestem podniósł i zrzucił za siebie. — Niepotrzebne mi pretensje od niewyżytych i niespełnionych bab — stwierdził nonszalancko. Odsunął się nieco od Aranaia, ale po to tylko, by móc oprzeć się o ścianę i wystawić nogi na ich prymitywny stolik. — Zostanę tutaj. Tak, jak mówiłem, to — machnął wokół butelką — bynajmniej nie jest szczyt możliwości tego miasta. Poza tym... może przyjrzę się bliżej rodzinie Harashów? Chyba niewielu ich już tam zostało. — Zastanowił się przez chwilę i upił wina, zaraz przenosząc wzrok na Arana. — Wymyśliłeś już sobie nowe nazwisko? — rzucił wbrew pozorom całkiem poważnie. Umilkł na moment. — Jeśli chcesz skorzystać ze statku, to unikaj linii Valthel, mają swoje za uszami, łatwo ich przekupić. I nie plącz się po sadulskiej części portu, tamtejsza dzieciarnia sprzedaje plotki częściej od kradzionych cukierków.
  Zdawał sobie sprawę, że mówiąc takie rzeczy, może mu dawać również stertę zagadek do rozgryzienia. Bo dlaczego to mówił? Raczej nie z troski, raczej też niezbyt z dobroci serca, którego pewnie kategorycznie by się wyparł. Thaaz nie miał serca, on miał pompkę do krwi.
  A Aran, choć ścigany, wciąż był niezwykle przydatną znajomością. Hassir może nie głaskał swoich ludzi, ale z pewnością o nich dbał.
  — Jeśli wrócisz, zajrzyj do kawiarni przy Wolnej — wymruczał po chwili.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Aranai Zevis Pią Lip 10, 2020 11:38 am

Thaazis zareagował jak to Thaazis, zwyczajnie udawał, że nie potrzebuje bliskości i wsparcia, chcąc zachować się jak twardziel. Jego dzielna postawa w tej chwili potrafiła wzruszyć Aranaia. Tak się dla niego starał, aby się nie popłakać na pożegnanie! Prawdziwy przyjaciel!
-No tak, ale nie zapominajmy, że i ja mogę stanowić wyzwanie.
Odparł, wyszczerzając zęby z tym swoim zaczepialskim spojrzeniem. Frustracja Hassira robiła się coraz większa, aż całkiem się odsunął. Zevis wybuchł śmiechem, widząc jak ten się broni przed mocną przyjaźni. Pewnie Thaazisowi chciało się płakać, ale robił wszystko, by się nie zdradzić.
-Ja Ci wody nie podaję, bo nie jestem Twoją babą! Poza tym nie jesteś taki stary. No i choć muszę przyznać, że te niewyżyte są intrygujące… to jeśli potrzebujesz jakiejś na stałe, to też się znajdzie. Są jeszcze romantyczki na tym świecie! Ale dziewicy nie oczekuj, na to już faktycznie jesteś za stary, przyjacielu.
Objaśnił. No tak, Szary swoje, Leśny swoje. Taka z nich dobrana para, mogą się przekomarzać. Pan Maruda jeszcze za nim zatęskni!
Wtedy przeszli do kwestii samego losu Thaazisa. Jak zwykle w pracowitej formie.
-Nie męczy Cię ta rodzina?- Spytał z ciekawości, ale za moment Hassir zapytał o nową tożsamość Aranaia, co lekko go zaskoczyło. -Mam setki imion i nazwisk, o to nie musisz się martwić…
Mruknął, lecz z każdym następnym słowem Szarego Elfa, kąciki ust Zevisa unosiły się w górę, a twarz promieniała. Towarzysz rzucał mu przestrogami, wszystko ostatecznie kwitując zaproszeniem na ponowne spotkanie. Szmaragdowe oczy zabłysły w tym półmroku.
-Jesteś taki uroczy! Wiedziałem, że się martwisz i będziesz tęsknić!- Uderzył go pięścią w ramie, ale łagodnie. -Spokojnie. Jeszcze napijemy się wspólnie i powspominamy. Tylko nie zdradzaj mnie z innymi przyjaciółmi!
Ostrzegł żartem, następnie spoglądając na Victorię, która głowiła się nad jego propozycją. Zastanawiał się bardzo gdzie przyjdzie mu się udać. No ale ta noc już miała być spokojna, aż do dalszego działania, o poranku…

Z/T
Aranai Zevis
Aranai Zevis

Stan postaci : Rewelacyjny, miło że pytasz.
Ekwipunek : Dwie szable przy pasie, dwa pistolety skałkowe w kolbach, sztylet w cholewce lewego buta, drugi w prawej cholewce, sztylet na plecach, pod peleryną, trzy sztylety pod pasem przy biodrze, dwa noże do rzucania, za paskiem na piersi, kilka miksturek na pasku przy klamrze.
Ubiór : Koszula na guziki, z rozpiętym dekoltem, karwasze na rękawach, buty ze skrzydełkami, materiałowe spodnie, czarna peleryna, kolczyki, naszyjnik.
Źródło avatara : Eeeeeeeeee....

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Thaazis Hassir Pią Lip 10, 2020 12:42 pm

  Thaaz przewrócił oczami, kiedy zeszło na temat kobiet, w którym Aranai miał oczywiście najwięcej do powiedzenia. Oj, dobrze, że nie był jego babą, nie wytrzymałby z taką ani jednego dnia. Zdecydowanie wystarczyło mu, że Zevis się do niego klei. A mogli nasłać na niego jakiegoś normalnego zabójcę, o bardziej stalowych nerwach, mniejszym zakresie dziwnych umiejętności i większymi referencjami masochistycznymi. Zostawiliby go w tamtym zaułku z rozpłatanym gardłem i byłby spokój.
  — Nie mówiłem ci, ile mam lat... — Skrzywił się nieco, ale ostatecznie skwitował temat wzruszeniem ramionami. Chyba było widać, że nie kilkanaście, i słychać, że nie ledwie dwadzieścia, ale też bez przesady. Wcale nie uważał się za takiego starego. Wróżył sobie jeszcze przynajmniej setkę.
  — Męczy. — Upił łyk i odstawił butelkę, nie puszczając jej jednak. Zatopił bystry wzrok w ciemnym szkle szyjki. — I właśnie dlatego nie odpuszczę im tak łatwo. Można to nazwać... inwestycją długoterminową. — Przeniósł wzrok z powrotem na Arana i nieznacznie skinął głową. Właściwie mógł się spodziewać podobnej odpowiedzi, co jednak bardziej przykuło jego uwagę, to lekka zmiana mimiki elfa.
  A potem było tylko gorzej.
  Mruknął coś pod nosem w odpowiedzi na szturchnięcie, posłał leśnemu karcące spojrzenie, ale tylko poprawił się na swoim miejscu. Oh, jak bardzo go chwilami korciło, by zwyczajnie wyjąć pistolet i strzelić. Tak, bardzo dobry sposób na uciszenie typa. To by było skrajnie nierozsądne i niepotrzebne, musiał się więc zadowolić własną wyobraźnią. A jednak kusiło.
  Na moment zawiesił na nim wzrok, zastanawiając się chyba, co odpowiedzieć.
  — O ile przestaniesz mnie dotykać — prychnął tylko, kierując wzrok na jeden z otworów odpowietrzających. Właściwie nie było go teraz widać, ale Thaaz wiedział, że tam jest. Za dnia wyglądał jak biała lampka.
  — Jak miło, że się tak dogadujecie — zaśmiała się cicho Victoria, podchodząc do nich, by się przysiąść. Dolewała tylko oliwy do stosu, może nawet z pełną premedytacją. W końcu to Thaaz stał z zapałką. Czasem ciekawiło ją, jak długo tak potrafi. W każdym razie chyba podły nastrój już jej przeszedł.
  Przebiegło mu przez myśl, że przecież miał dwa pistolety. Idealnie, by móc dokończyć wino w spokoju. Dość szybko jednak przestał je pić, nie miał zamiaru stracić nad sobą panowania z jakiegoś głupiego powodu. Na pewno nie tutaj i nie w takim towarzystwie. W całym tym tradycyjnym już jednostronnym warczeniem nigdy nie zapomniał, że Aran również byłby wyzwaniem. Co więcej, zakładał, że on sam nie stanowiłby dla niego problemu. To był jeden z głównych czynników, dla których Zevis mógł sobie pozwolić na więcej niż zwykły śmiertelnik, zwłaszcza, że charakter miał dość... niereformowalny. I chyba właśnie to najbardziej go w tym wszystkim irytowało, Hassir nienawidził nie mieć kontroli nad sytuacją.
  Noc minęła dość przyjemnie, znacznie ciekawszy był poranek. Znacznie okropniejszy. To była nienawiść do zjawiska przyrodniczego od pierwszego wejrzenia, bo choć Thaazis starał się zachować dystans, to pewnie udało mu się to tylko w stosunku do Victorii. Dostał od niej na pożegnanie garść notatek, które chciał. Nie zamierzała zostawać w Afraaz. Może była to szalona decyzja, może szybko miała zawieść ją do grobu, ale okazała się zbyt pociągająca, by nie skorzystać.

z.t.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty 2

Pisanie by Claudie Misfortune Pon Wrz 21, 2020 1:35 pm

Thaazis nie protestował, bo raczej innych wyjść nie ma, jednak jak miało się okazać, po drodze przypadkiem wpadli na pana Elanssiera, co zaskoczyło Claudie, bo myślała, że zwyczajnie wyszedł z teatru. Teraz uciekali już w czwórkę, lecz bezpiecznie przedostali się do garderoby, a tam, do włazu. Największy teatr w Medevarze poszedł z dymem, a wiele ludzkich istnień opuściło ten podół.
W kanałach wciąż słychać było trawiący się ogień i setki krzyków, lecz było tu spokojnie, oraz dużo chłodniej, przez wszechobecną wilgoć. Cali w czarnym osadzie mogli odetchnąć z ulgą, a choć Mosfortune tego po sobie nie pokazała, w duchu była szczęśliwa i radosna. Przy Thaazisie nie było nudno, jej rutyna się przełamywała, a teraz to… same nowe doznania.
-Jak do tego mogło dojść…
Sapnął stary elf, który otrzepywał swoje ubrania. Poranna Gwiazda kazała mu obserwować wszystko, ponieważ przeczuwali, że coś się zadzieje. Nie mylili się, ale choć miał winowajców przed nosem, nie liczył na to, że ktokolwiek puści farbę, przecież był tylko niewtajemniczonym informatorem.
Misfortune z kolei, najmniej wiedząca o czymkolwiek, nie miała zamiaru tak tego pozostawić.
-Thaazisie, nie jesteś aktorem, ani statystą. Czy Ty i… on, macie z tym jakiś związek? Zareagowałeś natychmiast kiedy Franz zapłonął, jakbyś wiedział, co… co się dzieje…?
Zapytała, a jeśli ruszyli gdzieś, to wraz z Illenem dogonili kroku. O nie, głupia nie była, a Hassir był podejrzany już od momentu dziwnej rozmowy z jakimś gościem w Bursie, oraz przy pogadance z zakonnicą w Katedrze Dzieci. Trudno, wpakował się w towarzystwo świadków, niech więc z tego wybrnie. Elanssier chętnie posłucha, bo Aktorka wzbudziła w nim ciekawość.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Thaazis Hassir Pon Wrz 21, 2020 11:01 pm

Chłód. Nareszcie. Kiedy tylko dźwięki zaczęły cichnąć, Hassira ogarnęło to przyjemne uczucie namiastki bezpieczeństwa, które pojawia się zaraz po wyjściu z pola rażenia. Bardzo szybko je odegnał, niepotrzebnie rozleniwiało myśli, a nawet bez dodatkowych świadków nie mógłby sobie pozwolić na takie niedopatrzenie. Szedł z tyłu, mając ich na oku, choć pogłębiająca się ciemność nie ułatwiała tego. Dogonił podpalacza, chcąc jego najbardziej kontrolować. W czasie tych kilku kroków oddech Hassira załamał się na moment, a on sam drgnął, jakby krzywo stanął, lecz to fizycznie nie wchodziło w grę. Skrzywił się pod maską. Właściwie nie było źle, mogło go dopaść wcześniej. Ważniejsza kwestia tyczyła się teraz drogi, którą ich poprowadzi.
Obejrzał się na Claudie zimno. Może i pytanie nie było głupie, ale nietrudno je w takie obrócić.
— A co miałem kurwa robić, stać i być kolejną zapałką? — prychnął z wyczuwalną pogardą i irytacją. — Nie jestem tak głupi jak reszta.
Nie spuszczał z niej oka, kiedy mówił. Dobrze znał zasady takiej gry, nie wolno było okazać słabości, wahania, nie w nieodpowiednim momencie. W tym czasie jego umysł już grzebał w najlepsze w worku ze sztuczkami.
— Skąd wiedziałaś o zejściu do kanałów? — spytał spokojniej, ściągając z głowy maskę i bandaże. Claudie posłużyła się jego imieniem, więc nie miały już żadnej funkcji. Oj, tego też jej nie zapomni.
— Dlaczego masz na sobie strój aktora? — zapytał Illen trochę zdezorientowanym tonem.
Thaaz przeniósł na niego wzrok. To było jedno z trudniejszych pytań, ale i na nie zdążył się przygotować.
— Załatwiam przysługę. Raczej prywatną, więc powinieneś o to spytać aktorzynę — odparł spokojnie. — Zapytałbym raczej, skąd wziął się ogień...
Jego największym atutem w tym momencie było niekłamanie. Wszystko, co im dotychczas powiedział, było jak najbardziej prawdziwe, dzięki czemu tradycyjne wyznaczniki kręcenia nic by im nie powiedziały.
Podpalacz wybrał się dalej tunelem, a Hassir zmarszczył brwi.
— A ty dokąd? Wracaj. — Ruszył za nim, na co ten przyspieszył krzywego kroku.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Claudie Misfortune Wto Wrz 22, 2020 10:56 am

-Szok potrafi sparaliżować, najwidoczniej masz niewyobrażalny czas reakcji i silną wolę.
Odparła tylko, urywając ten temat. On jej nic nie powie? W porządku, okoliczności nie sprzyjają. Ona i tak myśli swoje.
Zapytał ją o właz. No właśnie, skąd o nim wiedziała? Trzeba przyznać, że prawda mogła być nie mniej przerażająca od tej, którą Hassir skrywał.
-Natrafiłam na niego przypadkiem, kiedy szukałam odpowiedniej maski. Przypomniałam sobie o nim, kiedy korytarze płonęły.
Wyłgała się. Oboje grają nieczysto i ukrywaja coś przed sobą. Jak to o nich świadczy? Lecz bez żadnych dowodów, nikt nikomu nic nie udowodni.
Illen zadał ciekawe pytanie, zapewme podejmując próbę zebrania większej ilości informacji, ale spotkał się z sytuacją podobną do tej, którą miała Clau. Chuja się dowiedział, bo Hassir kręcił jak mógł. Szło mu to aż zbyt gładko.
Nagle czwarty osobnik oddalił się, a Thaazis ruszył za nim. Misfortune i Elanssier spojrzeli na siebie, po czym też poszli za nimi.
-A kim on jest?
Dopytała Kruczowłosa. Jego kostium był niebardzo do pary, zwłaszcza z tym kapturem. Dziwny typ, który psuje całą wersję wydarzeń właściciela kawiarni, chyba że z tego też się wykręci.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Thaazis Hassir Wto Wrz 22, 2020 12:57 pm

  Chciała uciąć temat? Własnymi słowami? Może i byłoby to wykonalne, ale nie w taki sposób. Może gdyby użyła innych epitetów, nie przejąłby się tym teraz jednak, słusznie lub też nie, usłyszał w jej głosie jawną kpinę. Tym razem nie zasłużoną.
  — Potraktuję to jako komplement — odparł, samemu kończąc tę kwestię. Prawda była taka, że dziewczyna miała rację. Może nie niewyobrażalny, bo na ogólnie pojętą chałę był przygotowany, ale nie takie rzeczy już w życiu widział i nie zwykł tracić czujności.
  Natrafiła przypadkiem. Ciekawy przypadek, zwłaszcza, że ta garderoba była rupieciarnią i raczej nikt spoza obsługi tam nie zaglądał. Już chyba prędzej by uwierzył, że poszła tam z kimś w tango. W przeciwieństwie jednak do niej, nie skomentował tego, a tylko skinął głową, chwilowo przyjmując do wiadomości, co postanowiła powiedzieć. Jeśli będzie musiał jej zarzucić kłamstwo, to z lepszymi dowodami. I bez świadków.
  Illen chyba na razie nie miał zaczepienia, by go dalej podpytywać. A może też chciał zaczekać, bo i tak uwaga przeniosła się na odchodzącego typa. Hassirowi to pasowało, mógł się skupić na nieumieraniu od szponóc wpijających mu się w lewy bark. Nawet udawało mu się tego nie pokazywać, choć pewnie gdyby przysłuchać się oddechowi elfa, nie brzmiałby dobrze.
  — Dobre pytanie — rzucił na tyle głośno, by próbujący ich zignorować facet na pewno usłyszał. — A fakt, że miałem go znaleźć, niczego tu nie rozjaśnia.
  Nie przemyślał tego.
  Oddalony już o dobre kilkanaście metrów facet, obrócił się raptownie w ich stronę. W mętnym blasku jakiejś odległej studzienki zjawił się metaliczny błysk. Hassir błyskawicznie wyciągnął rękę i zgarnął Misfortune za siebie, pobieżnie oceniając pole rażenia. Trochę za mocno zacisnął palce na jej ramieniu, kiedy zbyt nagły ruch i zbyt głęboki oddech przeszył mu nożem klatkę piersiową. O zjawieniu się drugiego ostrza zaświadczył tylko syk przez zęby, kiedy to wbiło się w prawy bark elfa.
  Ich podpalacz w tym czasie puścił się biegiem, zaskakująco sprawnym i szybkim w porównaniu do wcześniejszych koślawych kroków. Za chwilę zniknął im z oczu, nawet jeśli dziadek postanowił go gonić.
  Hassir puścił dziewczynę i oparł się ręką o ścianę. Prawą, aczkolwiek nie o ból z rany się teraz martwił, możliwie bardzo spłycając oddech.
Thaazis Hassir
Thaazis Hassir

Stan postaci : Blizna na prawej nodze, na wysokości połowy uda, od postrzału. Czasami rwie. Mniejsza blizna na prawym ramieniu, od wbitego ostrza, tuż za końcem tatuażu, raczej nie przeszkadza. || Tatuaże -> KP
Ekwipunek : ostrza sprężynowe, pistolet skałkowy Aranaia (w domu), 2 rewolwery, srebrny wisiorek z wyrytym C oraz T
Źródło avatara : twitter.com/SHelmigh

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Claudie Misfortune Wto Wrz 22, 2020 5:43 pm

Komplement? Ma tupet. Ale wywołało to na jej twarzy kpiący uśmiech, nie miał on jednak złego wybrzmienia, raczej coś na zasadzie: “jesteś niemożliwy”. Ale cóż, mogli tak sobie pogrywać. Hassir też jej nie wierzył i tego się spodziewała. Nawet nie miała ochoty trudzić się na jakieś lepsze wymówki. Teraz byli w śmierdzących ściekach, marzyła o opuszczeniu tego miejsca.
Ale zaraz. On nie wie kim jest ten gość, którego ciągnął przez pół teatru, aby tylko go ocalić, zamiast skupić się na sobie? O co tutaj chodziło? W dodatku Thaazis wyglądał, jakby się czuł coraz gorzej. To niepokoiło Kruczowłosą, ale nie chciała go wypytywać zanadto, pewnie by to zbył. Jednak sam się przyznał, że działo się tu coś więcej, niż mówił. Kto mu kazał go znaleźć…? Gość zachowuje się dziwacznie.
Ale miało się robić tylko ciekawiej. Zakapturzony osobnik oddalił się od nich i nim się obejrzeli, postanowił ich usunąć, zamierzając się do rzutu nożem. Illen miał szczęście, bo szedł przy ścianie, więc go to mogło ominąć, ale Claudie była na celowniku. Zbyt skupiona na zachowaniu Elfa, nie mogłaby się przed tym uratować. Lecz w ostatniej chwili, Hassir ją pochwycił i odciągnął na bok, za siebie. Nie wiedziała co się dzieje, choć poczuła jego ciepło i ból, spowodowany zbyt mocnym chwytem. Zaraz do jej uszu dotarł syk i dźwięk, jakby coś się zatopiło w mięsie. Zmysł jej nie oszukał, bo kiedy ten tajemniczy ktoś ruszył biegiem do ucieczki, Thaazis się obrócił, ukazując wystający nóż z jego ramienia. Misfortune zakryła usta, a w tym czasie, Illen który był obserwatorem całego zajścia, podszedł szybko do Claudie.
-Spróbuję go złapać, wyprowadź go!
Rzucił staruszek i jak na swoje lata, dosyć szybko pobiegł za napastnikiem. Prawdopodobnie chciał poznać jego tożsamość, to byłaby cenna informacja. Obaj zniknęli w ciemnościach kanałów, natomiast Claudie cały czas patrzyła na Thaazisa. Miała ochotę wydrapać oczy temu, kto mu to zrobił, a potem torturować go godzinami. Ale nie czas na to, liczył się Elf.
-Thaaz!
Odezwała się w końcu, podchodząc bliżej i kładąc dłonie na jego buzi. Spojrzała w jego oczy, aby upewnić się czy wzrok ma mętny, a następnie przyłożyła głowę do jego piersi, wykrywając trudności z oddychaniem. Po co to zrobiła? Nóż mógł być zatruty, wtedy wcale zamachowca nie musiałby specjalnie celować, aby go zabić. Płytki oddech ją zmartwił, lecz mogło to być spowodowane bólem. Kolejno zerknęła na nóż, tkwiący w jego ciele.
-Nie wyjmuj go za żadne skarby!- Dodała, choć pewnie to wiedział. -Thaaz, jak się czujesz?! Uspokój się, nie ma zagrożenia…- Mówiła, licząc że może pomoże mu to w jakikolwiek sposób. -Możesz iść?
Jeśli tak, Objęła jego zdrowe ramie, aby pomóc mu iść, bo ewidentnie dokuczało mu coś jeszcze, poza tym nożem. Jeśli nie, to kazała mu usiąść i sama klęknęła. Cokolwiek zrobił, Claudie musiała to powiedzieć:
-Dziękuję Ci. Lecz mimo to, nie odpuszczę z pytaniami o co tu chodzi… ale on pożałuje.
Jej wzrok zrobił się demoniczny. Jeśli byłoby to możliwe, w jej tęczówkach ujrzałby ogień. Budziły się w niej najgorsze instynkty na myśl, że ktoś go skrzywdził. A on, był pieprzonym bohaterem w tej chwili.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Kanały podmiejskie Empty Re: Kanały podmiejskie

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach