Dzielnica portowa

+3
Claudie Misfortune
Kitikulu
Mistrz Gry
7 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Dzielnica portowa Empty Dzielnica portowa

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lip 05, 2018 9:47 pm

źródło: wallpaperbetter.com
Ciągnie się dookoła całego Selinday, przy czym główny port wychodzący w stronę Adren stanowi umowną bramę do miasta. To tutaj koncentrują się wszystkie większe statki, zarówno przypływające, jak i wyruszające w inne części świata. Długie keje sięgają daleko w morze, manewrowanie wśród nich wymaga odrobiny wprawy, toteż większość obcych cumuje od strony oceanu. Korzystając z bezustannego przepływu ludności, wiele handlarzy rozkłada tu swe kramy bogate i ubogie. Nabyć w nich można dosłownie wszystko, od jedzenia, poprzez zwierzęta, tkaniny i ozdoby, na broni i małych meblach skończywszy. Znajduje się tu również kilka tawern, chętnie odwiedzanych przez marynarzy. Jest biuro Szkarłatnej Kompanii Handlowej, cech rybaków, cieśla, wszędzie chodzą ludzie, biegają dzieciaki, często tylko po to, by móc z podziwem popatrzeć na dostojne galeony.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Kitikulu Sro Mar 18, 2020 10:06 pm

NOC Z PONIEDZIAŁKU NA WTOREK

To nie tak, że jak pomyślałem wczoraj o wycieczce to nagle się pakuję i jadę, ale próby planowania mogę podejmować.
Wybrałem się nocą do portu, pooglądać wielkie statki w świetle zimnego blasku księżyca, który rozłożystym żaglom nadawał cudownych kolorów i sprawiał, że były widoczne z dużych odległości.
Spacerowałem między, nieczynnymi teraz, straganami, co chwila obracając się za siebie, aby zakićkać na podążającego za mną Łosia, który oderwany od rzeczywistości wybrał sobie za cel obwąchanie wszystkiego co tyko jest w zasięgu jego nosa. Korzystać mógł do woli, bo szliśmy nieco mniej używaną częścią portu, więc ludzi nie było tutaj tak dużo. Po kilku przywoływaniach go do siebie, dałem mu spokój. Niech się bawi, jak poczuje, że mnie zgubił i chce wracać to mnie znajdzie.
Dorwałem się w końcu do jednej z ławek z widokiem na morze. Usiadłem, a Łoś dołączył do mnie, wpychając mi się na kolana i siadając na nich. Zacząłem go drapać za uchem i patrzeć na srebrzyste fale migoczące wszędzie.
Bez okularów nocą świat wyglądał normalnie, a w dzień gdyby nie one bym był niemalże ślepy czasami. Jak dobrze, że pracuję w budynku, w którym są wiecznie zasłonięte zasłony i wszystko jest oświetlane migotliwym światłem świec czy lamp oliwnych. Interesujące jak półmrok nastraja ludzi do seksu, bo o to chodzi w doborze oświetlenia, a nie o to aby ukryć wady fizyczne naszych ślicznych pracownic. Nie jest to ani trochę sarkastyczne. Dziewczyny są ładne, kolejna zaleta mojej pracy. Mogę samiczki i samczyków oglądać bez krępacji, a im się do podoba, zwłaszcza jak dam im radę w kwestii makijażu czy pochwalę wygląd, zauważę w nim jakąś celową zmianę koleżanki czy kolegi.
Patrzyłem przed siebie słuchając skrzeczenia mew i chlupotu wody rozbijającej się o skały. Kapelusz dzielnie, mimo wiatru trzymał się mojej głowy. Co kilkanaście sekund rzucałem niepewne spojrzenia na okolicę, szukając podejrzanych rzeczy, czy istot, ale dzisiaj była następna spokojna noc i nic mi nie groziło, w teorii.
Nagle Łoś zeskoczył mi z nóg i zaczął bawić się znalezionym na ziemi kamieniem. Obserwowałem go z uśmiechem, aż w końcu pokusiłem się o wyjęcie szkicownika.
Zacząłem rysować, groźnego kamienia z zębami, w płomieniach, z ostrymi pazurami i pustymi, demonicznymi oczyma. Przy złym kamieniu narysowałem zaś dzielnego kocura, chodzącego na dwóch łapach, z pięcioma sztyletami w każdej łapce, okutanego w kolczugę i lekką zbroję, przyozdobionymi paradnymi flagami i peleryną, z piórkiem w hełmie. Pogoda na obrazie szalała, odzwierciedlając chaos rysunku, ducha walki, niesamowitość chwili i wspaniałość pojedynku Kamienia z Kotem. Wszystko wycieniowałem elegancko. No i pięknie. Przywołałem do siebie rudzielca, opuszczając do ziemi szkicownik z rysunkiem, żeby zwierzak mógł go sobie obejrzeć.
-Podoba się?- zapytałem, a w odpowiedzi dostałem głośne zamiauczenie i kilkukrotne otarcie się o moje nogi.
Jutro tego wieczora będę w pracy i będę miał kolejne pięć nocy na myślenie o wycieczce. Przyjrzałem się odpływającemu statkowi. Nie ma opcji, że wejdę na pokład takiego czegoś, za słabo pływam i za bardzo boję się tego, że zatoniemy. Zatonięcie to jeszcze nic, zawsze można się utrzymać jakoś na powierzchni. Ale to i tak nie jest rozwiązanie dla mnie, bo nawet jeśli się utrzymam to mnie zwyczajnie słońce wykończy zanim mnie ktoś znajdzie czy gdzieś dopłynę.
-Chodźmy stąd.- rzuciłem cicho czując lekką senność i głód. Schowałem przybory do rysowania i podniosłem kota, przewieszając go sobie przez szyję, aby grzał mi miło kark. Łoś, kot, który jest płynem, dopasował się do mojej wizji i zwisał spokojnie, mrucząc głośno gdy go drapałem po łebku i głaskałem go łapkach.
Dalsza część spaceru minęła dobrze aczkolwiek nie byłem w pełni spokojny. Nie lubię tych miejskich wąskich uliczek, z których może wyskoczyć wszystko lub nic. Kiedyś na powrót się do nich przyzwyczaję, albo mój strach się zwiększy. Jedno z dwóch i na razie ciężko powiedzieć, w którą stronę to pójdzie.

Z/T
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Kitikulu Pon Cze 29, 2020 8:36 pm

NOC Z NIEDZIELI NA PONIEDZIAŁEK

Źle się ze sobą czułem. Ciągle miałem wyrzuty sumienia i niestety podejrzewam, że za szybko mnie nie opuszczą. Zwłaszcza, że zadrapania na twarzy dalej się leczyły.
Niechcący się zabiłem, niechcący zabiłem też i kota, niechcący nie przyszedłem na dwie zmiany do pracy. Chwała Naom'hanowi, że bez problemów wziął moje godziny. Mogę się go czepiać, że zwala mi na głowę służbowe wyjazdy, ale jak przyjdzie co do czego, to można na niego liczyć. Oby się tylko chłopak nie zapracował.
Pogładziłem pudełko, które niosłem. Niestety nie zmieściło mi się do plecaka. W pudełku był mój kot. Jak go włożyłem do środka, tak leżał, te kilka dni i czekał na podłodze przy kanapie w holu, aż się łaskawie zbiorę na odwagę i go pochowam. Może liczyłem, że się nagle obudzi sierściuch, bo mu się krew zregeneruje czy coś. Sam nie wiem... W końcu jednak zaczął śmierdzieć i bałem się, że sąsiedzi coś wyłapią. Oj, jedna staruszka ma węch lepszy niż psy.
Wybrałem ustronne miejsce, w końcu nie chciałem żeby mi ktokolwiek przeszkodził. Zszedłem po schodkach najbliżej wody jak mogłem. Uklęknąłem i pogłaskałem Łosia, który razem ze mną wybrał się pożegnać towarzysza.
-Przepraszam, was. Nie.-wymruczałem z żalem, licząc, że sytuacja się już nie powtórzy. Nie chciałem zostać sam w mieszkaniu.
Westchnąłem ciężko i odłożyłem obwiązane sznurkiem pudełko na wodę, a ta po kilku chwilach zabrała mi je z rąk. Nie wiem ile papier wytrzyma, ale liczę, że gdy już się zepsuje, to ciało Królika opadnie na dno, lub zostanie przez coś wyłapane. Jego pływające po porcie truchło mogło by być mi nie na rękę. No i nie wyglądałoby to apetycznie dla zmęczonych marynarzy.
Posiedziałem jeszcze kilka minut w ciszy, rozglądając się co chwila, żeby sprawdzić, czy jesteśmy bezpieczni.
-Wracajmy.-powiedziałem, a już po chwili dało się słyszeć moje kroki odbijające się od kamienic kiedy biegliśmy głównymi uliczkami do domu.

Z/T
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Geo'Mantis Pią Lip 03, 2020 3:06 pm

O wiele bardziej lubię biegać po mieście, pieniądze trwonić i zajmować się głównie swoją osobą, niż siedzieć w papierach i odpisywać różnym instytucjom, które wspieram. Robię to, co robił Pan Gaushin. To mój obowiązek, aczkolwiek brakuje mi czasem tej "swobody" którą miałem za czasów młodości. O ile bycie niewolnikiem można nazwać swobodą. W każdym razie, mogłem pochłaniać wiedzę, nie martwić się o jutro. Na pewno nie interesowało mnie, czy za parę lat będę miał więcej pieniędzy, czy też będę biedny i na ulicy będę mieszkał. Choć wtedy takiej mowy ani myśli nawet nie było. Byłem zwyczajnie świadom o tym jak bogaty i zaradny mój pan jest i nie musiałem się tym martwić.
Tak dnia dzisiejszego również chciałbym się nie martwić, jak kiedyś. Rzadko kiedy z domu wychodzę i do Selinday płynę by spotkać się "bez większego powodu". Ba! Do tego z kobietą. Cóż za dziwy się dzieją. Gdyby siostra Pana Kilroya dowiedziałaby się o tym, chyba by się zaczęła jak paw puszyć. Ta leciwa kobieta wszystko sobie dopowie. Zaraz by zaczęła rozpowiadać wszystkim swoim znajomym, że dziedzic majątku Gaushina nareszcie sobie narzeczoną znalazł! Ho, ho. Marzenia ściętej głowy. Nie mam narzeczonej i nie zapowiada się, bym prędko jakąś miał.
Szedłem sobie przez miasto, podpierając się laską jak to zawsze mam to w zwyczaju. Za dnia Selinday jest cu-do-wne. Uwielbiam patrzeć się na ludzi. Na szczęście Ci, mojego wzroku nie widzą, przez okulary przeciwsłoneczne. A jaką mam satysfakcję, gdy sami się za mną oglądają - coś cudownego.
Wracając, zaprosiłem pewną Panią na kawę. Na ciastko. To żaden problem, tania rzecz, a czas miło spędzony. Wysłałem jej adres, jednej z mojej ulubionej kawiarni w porcie Selinday. Z szczególnie ładnym widokiem na wodę. Akurat minąłem ostatni zakręt. Pozostała mi prosta do drzwi kawiarni. Pomyślałem, że zajmę dobre miejsce, gdzieś z dala od reszty stolików, by nikt nam specjalnie nie przeszkadzał. Zawsze tak robię. Nienawidzę, gdy mi i rozmówcy ktoś przeszkadza.
Drzwi otworzyłem, zmierzyłem wzrokiem wolne miejsca. Panna wie jak wyglądam, zauważy mnie przecież jak się zaszyję przy najdalszym od wszystkich i wszystkiego stoliku. Idąc tą myślą, poszedłem sobie do najdalszego stolika, przyozdobionego niebieskim obrusem.
Teraz jedyne co mi pozostało to poczekać. Wstrzymałem się z zamówieniem. Nie wypada tak zaczynać jeść przed przybyciem drugiej osoby. Szczególnie tak nie wypada w przypadku damskiego towarzystwa. Usadowiłem się w ozdobnym fotelu i oparłem laskę o ścianę obok. Liczę, że długo czekać nie będę musiał.
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Claudie Misfortune Pią Lip 03, 2020 4:19 pm

I tak właśnie karoca Misfortune dojechała do Selinday, po przygodach w Sadah. Tutaj miała zatrzymać się na dłużej. Wpierw sztuka "Kwaśny Owoc" autorstwa Virpabena Bibblevot na stoliczanej wielkiej scenie, a potem kurs do największego teatru w Cesarstwie, czyli do Afraaz. Ale nie wybiegajmy za daleko, liczy się tu i teraz.
Tak, Claudie wzięło na przypomnienie się znajomemu arystokracie, Geo'Mantisowi. Cóż, odkąd Misfortune znalazła się na tym etapie życia, miała wiele kontaktów z przedstawicielami wyższych sfer. Ich pieniądze jednak nie robiły na niej wrażenia, nawet Gaushin mógł być ich pozbawiony. To co go wyróżniało, to jego enigmatyczność. Sama persona. Zawsze kojarzyła go jako mężczyznę, który nigdy nie zdejmuje okularów, nie dając sobie spojrzeć w oczy, jakby coś w nich krył. To potrafiło zaintrygować nawet zimne serce tej dziwnej dziewuchy. Zresztą, lepiej nie zaniedbywać takich znajomości. To w końcu filantrop z kontaktami. Choć zdziwiła ją informacja, jakoby promował nazwisko jej kuzyna, Gasparda. Anatellowie wracają na szczyt? Nie powinno jej to ruszać, tak właściwie, nie jej sprawa, ale sama świadomość posiadania nowych informacji w tej sprawie była podniecająco przyjemna. Człowiek nie jest przecież poważnie odbieramy, z arsenałem broni, a z zapasem wiedzy, którą może lepiej wykorzystać.
Udała się do dzielnicy portowej, gdzie miała być rzekomo ta kawiarnia. Tym razem ubrała czarną suknię, z białą kokardą obwiązaną na szyi. Wyglądała uroczo. Pamiętała też, aby nie brać kozaków na wysokim obcasie, coby Grycan, nie należący do wysokich, czuł się pewniej, podczas rozmowy z niższą dziewczyną. Taka dobra i wspaniałomyślna.
O jej czas przybycia nie musiał się martwić. Claudie nie należała do spóźniających się damulek. Co więcej, jej skrupulatny perfekcjonizm i nerwica natręctw nakazywały być co do minuty. W czasie swojego spaceru dostrzegła idącego Gaushina. Rozpoznała go po ubiorze, okularach i tej lasce. Czyli przybyli w tym samym czasie. Postanowiła jednak nie objawiać się za wcześnie, zamiast tego stąpała z nogi na nogę, podążając za nim, w małym dystansie. Zatrzymała się dopiero, kiedy ten wszedł do kawiarni i zajął miejsce w rogu, choć wciąż dostrzegalnym przez okno. Chwile tak go obserwowała przez szkło, jakby to jej w pełni wystarczyło. Jednak kontakty międzyludzkie wymagają rozmowy, więc westchnęła i też weszła do kawiarni. Powitała Grycana swoim uśmiechem numer siedem i pozwoliła sobie usiąść na przeciwko niego.
-Dzień dobry, Geo. Jestem na czas?
Zapytała, oczywiście znając odpowiedź, ale tak należało.
-Nic się nie zmieniłeś.
Dodała pośpiesznie, chcąc wytworzyć pozytywną atmosferę na start.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Geo'Mantis Pią Lip 03, 2020 7:18 pm

Dużo czasu na zastanawianie się o czym by tu z panną rozmawiać nie miałem. Dosłownie, nie minęło nawet kilka minut, a już uraczyła mnie swoją obecnością. Wyrwany z marazmu, podniosłem się do pionu, jak to wymaga, gdy damy podchodzą. Wytrenowanie swoje robi.
Zmierzyłem oczyma ukrytymi pod czarnym szkłem co ma na sobie. Ładnie wyglądała, nie mogłem powiedzieć inaczej. Wygląda schludnie, jak na panny przystało, to chyba najważniejsze. Nie skomentuję w żaden sposób to, czy panna jest ode mnie wyższa, czy też niższa. Nie mnie to oceniać, a jeżeli czułbym się mniej komfortowo, to pewnie i tak zachowałbym to wyłącznie dla siebie. Nie jestem osobą, która ma jej narzucać co ma nosić. Ona ma się czuć dobrze. Z resztą, nie byłby problem w takim miejscu w jakim jesteśmy. Zaraz usiądzie i będziemy na równi.
-Dzień dobry. Oczywiście, jesteś na czas. - Poczekałem aż usiądzie, by sam zaraz po niej usiąść i wygładzić zebrane nieeleganckie fałdki na kamizelce.
Znów zastanawiać się nie musiałem co powiedzieć, bo ona mnie wyręczyła. Och, gdyby z pannami na bankietach było tak łatwo rozmawiać. Nie byłoby wtedy potrzeby by wcześniej układać sobie w głowie całego przebiegu rozmowy i o jakie tematy zahaczyć, by pannie się nie nudziło.
Dobrze, że sama zadbała o to, by była miła atmosfera. Choć, sam w planach miałem zagaić jakiś temat przyjemny, by obu nam kordialnie było. Czyżbyśmy myśleli podobnie? Co za zbieg okoliczności.
-A dziękuję. - Posłałem jej jeden z moich uroczych, czarujących uśmiechów. Czy teraz powstanie między nami gra na uśmieszki, chichoty i sztuczne reakcje? Nie jestem aktorem z zawodu jak ona, ale wydaje mi się, że sam w tym udawaniu zły nie jestem. Wiele osób się już dało na nie nabrać.
-Czego się napijesz moja droga? Zgaduję, że też z chęcią byś coś przekąsiła przed wielkim występem. - Sam nie wiem, czy to propozycja była, czy sugestia. Podsunąłem jej kartę, co na stoliku leżała, wcześniej przygotowana przez kelnera. Ja już wiem, co sam chcę. Kawa mi wystarczy, głodny nie jestem. Z resztą, nie powinienem jeść słodyczy. Raz zacznę, to pójdzie z górki jak lawina-nałóg i będę się obżerał ile tylko będę mógł. Dlatego nienawidzę cukru.
Poczekałem aż sobie wybierze co chce. Subtelnym machnięciem ręką wezwałem kelnera i poprosiłem go o wszystko z góry. Czekać długo nie będziemy musieli. Jedna rzecz z głowy.
Zwróciłem całą swoją uwagę ponownie na pannę, kolejny uśmiech przyozdobił moją twarz.
-Zastanawiałem się po drodze, dlaczego padło akurat na spotkanie ze mną? - Spytałem. W końcu to sławna aktorka, mogłaby się spotkać z kimkolwiek innym, a padło właściwie, na mnie. Czyżbym czymś się wyróżniał? Nie uwierzę w to. Wyglądam jak każdy inny arystokrata i nie odstaję od nich w kwestii pieniężnej. Rezydencję mam również niczego sobie. A może, coś innego jest na rzeczy? Powiedz mi, Claudie.
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Claudie Misfortune Nie Lip 05, 2020 9:45 am

Grycan zawsze był dżentelmeński i uprzejmy, nawet jeśli coś go irytowało. Choć raczej nie było konieczności udawania, że obecność tej dziewczyny wcale go nie męczy. Arystokraci umieli grać, lecz ona nie pozostawała im dłużna, robiąc dobre i znośne pozory.
Misfortune zrobiła dobre wrażenie, przynajmniej tak się jej zdawało. Byle tylko nie było jak z Iwo. Tak, tak mogła nazywać ten najgorszy poziom rozmowy jaki mógł się trafić dwóm jednostkom ludzkim w interakcji społecznej.
Gaushin podsunął jej listę rzeczy do wyboru, oczywiście za moment i tak prosząc o kelnera, zamawiając z góry co się da. Czyżby to była zagrywka mająca imponować, czy też nie szkoda mu pieniędzy i zmarnowanego jedzenia po tym wszystkim? Hm, nie wnikała, ale miała odczucie, że starał się mimo swej pyszałkowości, wciąż pozostać dżentelmeński na swój sposób. W końcu on zaprosił damę, to jak ma jej nie zapewnić wszystkiego? Ciekawe czy salonowe panie go tego nauczyły. Sama nie przepadała za tego typu kobietami. Były nieznośnie irytujące i chciało się je udusić. Hah..
-Kawę wypiję, myślę że sam pewnie wybierzesz to samo.- Odparła z lekkim uniesieniem kącików ust w górę. Dobrze, że chociaż spytał, nawet jeśli zamówienie i tak poszło w ruch. -Jabłecznik nie byłby złym pomysłem.
Dodała. On może nie zje nic, ale skoro już tu jest, nie zaszkodzi. Mimo to wciąż była trochę dziwna doza niepewności z tyłu głowy. Mianowicie, czy jej rozmówca będzie jakiś podejrzliwy. Znali się przelotnie, więc zaproszenie z jej strony było nieoczekiwane. Ale bardzo szybko postanowił wytoczyć działo, zadając związane z tym pytanie. Zlustrowała go chłodnym spojrzeniem, które być takie nie miało, lecz to jej naturalna aura zielonkawoniebieskich paczydeł. Usta lekko się rozwarły, jakby coś przeliczała w głowie.
-Szczerze, ciekawość. Chciałam z kimś spędzić moje jedyne wolne chwile w Selinday, zaś usłyszałam, że promujesz mojego kuzyna, Gasparda. Na salonach, czy w księgarniach. Postanowiłam połączyć to ze sobą i w końcu zarzucić takim tematem.
Odpowiedziała, zasłaniając się uśmieszkiem. No cóż, prędzej, czy później, tak czy siak wspomniałany o Anatellu. A to chyba nic złego, pytać o członka rodziny. Nawet nie miała pewności, czy Geo'Mantis kojarzy ich spokrewnienie. W końcu o dziedzicu Anatellów nikt nie słyszał wcześniej. Aż do tej pory.
-Lecz to zwykła ciekawość. W głównej mierze jestem tu dla zabawy. To mi wystarcza.
Dodała, znowu mierząc go wzrokiem. Chyba rozumiał, że nie spotkała się z nim jako ze źródłem informacji. Statystycznie było to opłacalne, lecz Claudie nie zależało na tyle na Gaspardzie, aby tak się trudzić w podchodach. Po prostu, Grycan został wybrańcem na wspólnie spędzony czas.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Geo'Mantis Pon Lip 06, 2020 1:01 am

Niech sobie kobieta je do woli. Cena za ciasteczko i dwie kawy to nic, w porównaniu do magazynu, na który mam oko od dłuższego czasu. Czego się nie robi, by zdobyć to, co się chce? Myślę, że typ jej osoby coś o tym wie. A przynajmniej, takie mam wrażenie patrząc na nią.
Czy podejrzliwy jestem? Nie, skąd. Może odrobinkę. Jestem ciekawską osobą i na to nic nie mogę poradzić. Wiedzą to osoby, które znają mnie bliżej. Wie o tym rodzina mojego właściciela. Och, ile razy ja już w swoim życiu usłyszałem "Ale Grycanie, zostaw te cholerne książki, nic z nich więcej nie wyciągniesz"? Otóż, wiele razy. Właściwie, nie tylko odnośnie książek słyszałem podobne teksty skierowane w moją stronę. Dużo się dzieje na bankietach. Miałem wiele wykorzystanych szans, by z kimś porozmawiać, na ciekawe i równie nużące tematy. Jak mnie coś zainteresuje, to staram się dowiedzieć jak najwięcej. Niestety, nie wszyscy potrafili odpowiedzieć na moje zaskakujące i nietypowe pytania. Choć, wydaje mi się, że dociekliwość typowa ludzka cecha i każdy tak ma. Chyba, że jest się wybitnie leniwą bądź niezainteresowaną personą.
Równie chciałem wiedzieć, tak z ciekawości, czemu padło na mnie? Nie myślałem sobie nic złego o pannie, skądże. Dziwi mnie to nadal, że taka sławna aktorka chciała się spotkać akurat ze mną. Teoretycznie, mogę czuć się zaszczycony. Wiem, że wielu "życiowych przegranych" dałoby wszystko, by się z nią spotkać na kawę. No cóż, dziwić mógłbym się dalej, ale powiedziała mi o powodzie, "dlaczego padło na mnie". Jej kuzyn Gaspard był tym powodem. Uśmiechnąłem się w duchu, że wieści o promowaniu chłopaka rozeszły się tak daleko. Ona, która przyjechała dopiero co do stolicy i wie? Powiem o tym Gaspardowi jak wrócę. Nie o tym, że spotkałem jego rodzinę. Po co ma się mi chłopak stresować dodatkowo...? Wierzę, że nie chce się spotykać z krewnymi. Szczególnie, przez to, co teraz się dzieje w jego życiu. Powiem mu wyłącznie, że jest na drodze do zdobycia sławy.
-Raduje mnie to, że tak moja promocja Gasparda się rozniosła. Moim zdaniem, jako artysta ma potencjał. - Podsumowałem ładnie i krótko. Nie wiem, czy będzie się dopytywać co u niego, co z nim. W teorii, mogę nie wiedzieć. W teorii, może nie mieszkać pod moim dachem. Tak samo, mogłem go dawno nie widzieć... Ale skąd ona może o tym wiedzieć?
Uśmiechnąłem się do niej łagodnie, milutko. Głowę lekko przechyliłem na prawy boczek, tworząc wokół siebie aurę kochanego chłopca, co nic nie podejrzewa i którego się o nic podejrzewa. Jeszcze gdyby mój łagodny wzrok widziała ojj. Jeszcze by się zakochała w moim wdzięku.
-Nie wiem, czy mogę Ci polecić dobre miejsce do zabawy... Nie przebywam znowu tyle czasu w samym Selinday. Tylko spotkania, bankiety, od czasu do czasu muszę podejść sam po coś do sklepu... Żałuję, szczerze żałuję, że nie ma mnie tu na co dzień. Uwielbiam to miejsce. - Liczę, że sama przedstawi swoją opinię o tym mieście. Może jej się nie podoba? Być może wina choroby morskiej, kto wie. Mnie kiedyś też męczyła, jak pływałem do miasta z moim właścicielem. Na moje szczęście, choroba ustąpiła.
Jedyną osobę, jaką byłem w stanie zaakceptować, która naruszyła naszą małą prywatność, powiedzmy, był kelner. Akurat przyniósł nasze zamówienie. Podziękowałem mu uśmiechem i kiwnięciem głowy. Objąłem dłonią swoją filiżankę, podniosłem i przysunąłem ją do siebie.
-A powiedz mi kochana, działo się coś ciekawego u Ciebie? - Spytałem, tak o. Gatka szmatka. Czasem nudna, czasem ciekawa. Liczę, że moja rozmówczyni robiła coś ciekawego, poza graniem w teatrach. Sam nie wiem, może jakieś seks-skandale pojawiły się w jej życiu? Oo tak, o takich rzeczach chciałbym posłuchać. Może rajcują mnie takie tematy, bo sam nie mam szansy ich przeżyć. Sam nie wiem.
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Claudie Misfortune Wto Lip 07, 2020 7:53 pm

Czyli się nie pomyliła. Geo'Mantis nie tylko znał Gasparda, ale także został jego własnym… sponsorem? Jak to źle brzmiało. Ale to robili artyści. Sprzedawali dusze mecenasom sztuki dla sławy. A może tu chodziło o coś więcej? Czemu Arystokrata miałby zainteresować się podupadłym dziedzicem, którego nazwisko mogło robić za papier toaletowy. Ale cóż. Ich tajemnice, to ich tajemnice. Nawet gdyby chciała, nie wyciągnęłaby ich z Grycana. Wiedział jak uśmiechać się i milczeć na każdą okazję.
-W takim razie pozostaje mi cieszyć się szczęściem mojego kuzyna. Oby wniósł sztukę na nowy nurt.
Odpowiedziała, nawet jeśli wcale tak nie myślała. Dla niej mógł równie dobrze spaść z klifu, tak czy siak, ich drogi nigdy się nie skrzyżowy. Ciekawe jak wyglądał. Czy byli podobni do siebie. Nić podobieństwa. No trudno.
Upiła łyk kawy z filiżanki przyniesionej przez kelnera. Czarna, mało słodzona, idealna. Jeden z nielicznych czynników oddziałujący na jej receptory. Ta gorzkość nadawała paradoksalnie słodszego smaku.
Oczywiście, że zauważyła, jak Gaushin się wdzięczy przybierając niewinne pozy. Miała przeczucie, że dalej jest samotnikiem, ale z pewnością nie kobieciarzem. Z wyboru, czy nie, to co robił, było dobre. Jednak Misfortune nie była typową kobietą. Nawet gdyby zdjął okulary i pokazał jej najpiękniejsze oczy świata, to byłoby bez znaczenia. Nigdy nie patrzyła na wygląd. Jej ideał, musiał mieć te specyficzne spojrzenie i bijącą aurę. Niestety, tylko raz takowego spotkała. On z kolei był już zgubnym kobieciarzem. Najgorszy traf.
-Pamiętam, mieszkasz poza miastem. Niestety, mało jest czasu na zabawę… Cóż, sama nie mam stałego miejsca pobytu, dlatego za każdym razem Selinday wygląda inaczej. Widziałam wiele miejsc, z pewnością Stolica jest najczystrza. Lecz… nie jestem przywiązana do tego miejsca. Może kiedyś gdzieś osiądę. Nie musi być Selinday. Może nawet bym nie chciała. Dużo już tu czasu spędziłam w okresie dorastania. Można się znudzić, prawda?
Spytała, choć nie musiał odpowiadać. W praktyce wystarczyło jej, że ją wysłuchał. Ocena była obiektywna. Ulice szare, ludzie szarzy, wszystko tu takie szare… tylko scena ozdobioba.
Otrzymała jabłecznik, w który zatopiła łyżeczkę i włożyła ją do ust, oblizując z ciasta. Popatrzyła zagubionym wzrokiem po Grycanie, gdy zadał kolejne pytanie. Oczywiście spodziewała się, że oczekuje czegoś ciekawszego. Zapewne by się coś znalazło, ale wiedza bywa obciążająca.
-Ostatnio niewiele. Poza spotkaniem mojego byłego… towarzysza życia. Nie była to zbytnio udana rozmowa.- Zrobiła pauzę, zatrzymując wzrok na oknie, przez co się na moment zatrzymała. -Moje życie wieje nudą. Straszną nudą. Otaczam się nudnymi ludźmi. A Ty, Geo? Rozumiesz mój ból?
Spytała, dopiero wtedy kierując na niego spojrzenie. Dopiero po chwili się uśmiechnęła, aby te słowa nabrały lżejszego wydźwięku. Prawda taka, że od lat pustka i nuda ją zabijały. A nie miała nikogo, komu mogłaby powiedzieć o małych… wyjątkach. Nikogo, kto by ją zrozumiał. Szkoda, że Gaushin nie mógł nic wiedzieć. Nie zareagowałby dobrze. Biedny Grycan, biedna ona.
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Geo'Mantis Sro Lip 08, 2020 11:46 pm

Mam taką nadzieję, że mój nowy lokator nie porzuci tego, co robi i przedstawi światu coś nowego. Mam pewne obiekcje, ze względu na to co się dzieje w tym momencie w jego i moim życiu. Cóż, z własnej woli udostępniłem mu miejsce do spania, jedzenie zapewniłem. Choć, nie powiem, znalezienie dobrych kandydatów na "karmniki dla wampira" trochę czasu zajęło. Kwestia zachowania poufności i takie tam, duperele. O tym pani przede mną wiedzieć nie może. W każdym razie, obawiam się, że może zechcieć porzucić początkowe pomysły i zajawki o byciu poetą. Mam nadzieję, że to tylko moje głupie przeczucie, które mnie pomęczy przez jakiś czas i odpłynie w zapomnienie.
Oczu pokazywać jej w życiu nie zamierzam. Nikomu. Nie chcę, nie lubię. Nawet, gdyby ktoś miałby mi grozić, czy zapłacić. Nawet jeżeli miałyby być dla niej najpiękniejsze i mogłaby się w nich zakochać, to musi mi wybaczyć. Nie jest w moim typie. Za młoda, wydaje mi się trochę... Sam nie wiem jak to określić? Lekkoduch, żyjący wyłącznie w swoim świecie fantazji? Nie jestem przekonany do własnych przemyśleń obecnie. Być może, a raczej, w pewności się mylę. Nie znam jej. Zgaduję, że mi się tak wydaje przez jej zawód. Zawsze miałem takowe podejście do osób, które miały więcej do czynienia ze sztuką. Na początku podobne rzeczy sobie myślałem o jej kuzynie.
Ucieszyła mnie jej całkiem sprecyzowana odpowiedź. Nie oczekiwałem dużo, a dostałem więcej niż chciałem. Pokiwałem subtelnie głową w zgodzie. Każdy ma własne gusta.
-Owszem, można się znudzić. Mi samemu czasem marzą się ucieczki od tego wszystkiego, jak najdalej. Chociażbym miał mieszkać w jaskini w lesie. Po prostu, by być sam. Daleko. - Przyznałem niechętnie. Nie przeanalizowałem wcześniej w głowie tej wypowiedzi. Powiedziałem na głos o tym, czego mi w życiu brakowało. To, co od razu mi na myśl przyszło. Rzadko to się zdarza. -Nie jest to jednak wykonalne. - Dodałem po chwili. Za dużo mam na głowie obecnie. Plany, pewne knowania. Z resztą, nie pozostawię Gaspardowi mojej rezydencji. On o nią dobrze nie zadba, obróci to miejsce w ruinę.
Nie wiem, czy moja odpowiedź ją usatysfakcjonuje. Ambiwalencja ze mnie wychodzi. Chciałbym mieszkać w Selinday dla spojrzeń ludzi, ale chciałbym również uciec jak najdalej od wszelakich żywych dusz. Tu, czy tam, nigdy zadowolony w pełni nie będę.
O, nie wiedziałem, że z kimś Panna związana poniekąd była. Trochę pozazdrościć, a trochę nie. Głównie nie, skoro ich rozmowa nie okazała się być przednią. Kolejny raz przechyliłem wdzięcznie głowę i upiłem kawy, słuchając ją cierpliwie.
Nie mogłem powiedzieć, że moje życie nudne jest. Jest zabiegane. Częściowo irytujące. Niektóre osoby grają mi na nerwach i o tym nie wiedzą. Ale jest... Znośnie, powiedzmy. Odrobinę mi szkoda, że nie mogę się przez swoje zrobienie zająć się w pełni tym co lubię. Oprócz tego, wiele się podziało odkąd jej kuzynek ze mną zamieszkał. Więc, nie, nie rozumiem tego bólu.
-Rozumiem. Widzisz kochana, mnie przygniata codzienna rutyna. Listy, praca, głowienie się co zrobić by wszystko poszło po mojej myśli... - Uśmiechnąłem się do niej życzliwie. Jeszcze brakowało mi do tej wypowiedzi, napomknąć, że niedługo mi nogi do tyłka wejdą, przez mój wieczny pośpiech. Ależ to byłoby ordynarne z mojej strony. - Oj, przydałaby mi się chwila, bądź dwie rozrywki. - Nie wiem, czy to jakaś sugestia, czy propozycja z mojej strony do niej. Nie wiem co się ze mną dzieje w tym momencie. Głupieję przy kobietach? Możliwe.
-Co Ci się marzy, by nudno nie było? - Z mojej strony padł kolejny uśmiech, dopiłem kawę. Tym razem to była jawniejsza propozycja. Może jestem w stanie ją zabawić, by się nie nudziła. Cała przyjemność będzie po mojej stronie, Panno Misfortune.
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Claudie Misfortune Pią Lip 10, 2020 11:04 am

A więc Arystokrata marzył o ucieczce bardzo daleko, do izolacji. Cóż, nie było to dziwne u osób, które otaczały się ludźmi, zainteresowanie lub uznaniem. Misfortune nie pozwalała nikomu przekraczać granic, jednakże Gaushin raczej dawał sobie wchodzić na głowę przez swój wieczny takt. Może Gaspard też mu wlazł na głowę i teraz uśmiecha się, że wszystko jest w porządku. Po Anatellach spodziewa się wszystkiego. Zwłaszcza braku poszanowania dla życia innych, liczyły się ich wygódki.
-Jeśli znajdę odpowiednią jaskinię to Cię o niej poinformuję. Może się zainteresujesz.
Odpowiedziała z nutką żartobliwości, bo nie było sensu podchodzić do sprawy zbyt poważnie. Był kim był, tylko bankructwo zmieni obecny stan rzeczy. Jeśli nie ma zamiaru ferelnie inwestować wszystko w coś nietrafionego, musi w tym stanie rzeczy gnić do reszty swojego życia.
Claudie dokończyła ciasto i wróciła do filiżanki kawy, którą lepiej było dokończyć, nim ostygnie i nie będzie taka smaczna. Dzięki temu umożliwiła Grycanowi wypowiedzenie się na temat jej przeżywanego bólu mentalnego. Odpowiedział, że rozumie, ale kobieca intuicja nakazała jej szukać w tej melodii fałszywej nuty. Czemu w sumie? Rutyna go zżera? Człowiek, enigmatyczny i wiecznie noszący okulary, ukrywający swoje oczy, raczej nie może mieć aż tak nudnej codzienności. Ale to tylko jej spostrzeżenie, może chybiła. Jednak jak to możnaby powiedzieć o nim lub nawet o niej, cicha woda brzegi rwie.
-Znam to. Potrzebę kontroli sytuacji. Aby nic się nie wymknęło z palców.- Skomentowała, choć w swoim wypadku ujęła to trochę łagodniej. Brzmiało to jednak lepiej od nerwicy natręctw. -Ale rozrywka chyba nie jest pisana ludziom z obowiązkami.
Dodała z uśmiechem, bardziej zaczepnie, bo zgadzać się z tym wcale nie musiała. Zresztą, rozrywkę mogli widzieć na różne sposoby. Większość rzeczy po niej spływała. Nienawidziła jak ludzie się z czegoś cieszyli i śmiali, a ona odizolowana stała i nie widziała w tym nic fajnego.
Kiedy wysunął się z ostatnim pytaniem, zerknęła na niego zaintrygowana. Oj, żebyś Gaushin wiedział co siedzi w jej głowie, zwyczajnie byś wyszedł. Bo w rzeczywistości, gdyby komuś w tej kawiarni poderżnięto gardło, byłoby interesująco. Ale tego mówić nie należy. Jeszcze uzna ją za wariatkę.
-Wyjazd gdzieś daleko. Najlepiej za morze. Ale dziękuję za chęci.
Uśmiechnęła się i odstawiła filiżankę. Niestety, Geo'Mantis trafił na trudny przypadek. On nie był w stanie nic poradzić na jej stan znudzenia, nie ujmując temu spotkaniu, oczywiście.
-Dziś pewnie czeka Cię dalsza praca, hm?
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Geo'Mantis Pią Lip 10, 2020 2:52 pm

Zaśmiałem się pod nosem. O tak, niech mnie powiadomi gdzie jest jakaś ładna jaskinia w której będę mógł się urządzić. Właściwie, to nie byłby taki głupi pomysł wyposażyć gdzieś jakąś jaskinię w lesie. Mógłbym sobie do takiej przyjeżdżać i siedzieć takie kilka dni z dala od wszystkich i wszystkiego, a podstawowe potrzeby człowieka cywilizacji miałbym zachowane. Ciekawe ile taka modernizacja jaskini by kosztowała? Kiedyś, kiedyś, może na starość się nad tym zastanowię.
-Będę bardzo wdzięczny. - Może i to żart był, a może i też nie. Czasem zastanawiam się nad takimi żartami, czy nie obrócić ich w coś faktycznego, co mogłoby mieć miejsce.
Przyjrzałem się jej ukradkiem jak swoje jedzenie kończyła. Jeżeli się jej marzy coś jeszcze do zjedzenia, to może spytać, kelnera poprosić. Jak już mówiłem, to jest żaden wydatek.
Rutyna mnie zżera na co dzień. Inna jest kwestia, jak w takiej rutynie nagle się coś wydarzy za sprawą osoby trzeciej. Jest wtedy znacznie ciekawiej. Trochę chciałbym, aby po świecie chodziło więcej takich Gaspardów, co nagle by przychodziły do mnie z jakimiś nietypowymi problemami, tylko żeby się nie powtarzały w kółko te same, aby nie dołączyły one do monotonii. Choć, przyznać muszę, że nie narzekałbym, gdyby te Gaspardy chciały by im kogoś w kółko ożywiać. Pragnę tego uczucia doświadczać więcej, niż ten jeden raz.
-To przykre, że nie możemy się bawić. Teoretycznie, na bankietach można. Alkohol się leje, muzyka gra. Pozostaje wyłącznie kwestia tego jak inni patrzą na nasze zachowania. - Każdy różne gusta ma. Nie wiem jak w przypadku panienki, ja mógłbym czerpać z tego większą przyjemność, gdyby ściśle nie obowiązywały nas pewne konwenanse. Gdyby było lżej, wtedy byłoby można sobie pozwolić na wiele więcej rzeczy. Nikt by się może nie przejmował drobnymi wulgaryzmami, czy bardziej otwartymi propozycjami. Czasem się zdarza, że i tak pewnym osobom hamulce całkowicie się wyłączają i mówią co i jak chcą. Wszystko przez te procenty.
Spytałem jej, co by się jej marzyło, by ciekawie było w jej mniemaniu. Spodziewałem się nieco więcej po jej odpowiedzi. Świadom jestem, że nie jestem osobą, która byłaby jej na ten moment cokolwiek takiego zapewnić. Z resztą, jak coś robię, to oczekuję jakiś korzyści dla siebie. W tym przypadku byłaby to jednostronny interes.
Wypiłem resztę kawy, co mi pozostała i odstawiłem filiżankę na miejsce. Padło pytanie o mnie i o moją pracę. Nie mogę się nie zgodzić, że praca dalsza mnie czeka. I to ile pracy... Powinienem też zbadać i sprawdzić co się dzieje z jej kuzynem i jak sobie radzi z żywą koleżanką. Nie wiem czy dziś mi się to uda, czy odłożę to na inny dzień. A może spotkam ich w nocy jak się będą pałętać po korytarzu? Zobaczymy.
-Owszem, czeka. Ta sama, mozolna. Odpisywanie na listy. Pewien magazyn zamierzam kupić, muszę się mu bliżej przyjrzeć. Choć zapewne zaraz przekaże go w kolejne ręce, jeżeli tylko będzie taka możliwość. Co jeszcze... Kilka inwestycji mniejszych mnie czeka... Zapewniam Cię, to nic ciekawego. - Kobiety stricte finansowymi sprawami się nie interesują i nie oczekuję po niej, że będzie ją to obchodzić w jakikolwiek sposób. Przynajmniej, wcześniej nie miałem do czynienia z taką kobietą, coby się rajcowała podobnymi rzeczami.
-Chciałabyś się przejść po porcie? - Skończyć posiłek, skończyła. Może ja zainteresuje spacer, widoki jakie tu są. Jestem gotów iść, zapłacić za deser i zabrać ją na małą wycieczkę.
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Claudie Misfortune Sro Lip 29, 2020 5:15 pm

Czy Grycan faktycznie byłby w stanie uciec do umeblowanej jaskini? Raczej nie. Tak narzekał na brak wytchnienia, ale bez splendoru i atencji gawiedzi, pewnie umarłby w depresji. Uwielbiała jak bogate buce narzekały jak im źle, choć za nim nie oddaliby swojego życia za gorszy standard. Ale cóż, dewagacje w myślach, pozostawmy w sferze nierealnych mrzonek.
Kiedy przeszli do kwestii bankietów, wyszczerzyła ząbki, jak psotna kotka.
-Chcesz mi powiedzieć, Geo, że tak bardzo pilnujesz się przed wzrokiem innych…? Po skandalicznych artykułach na Twój temat pomyślałam, że chyba lubisz jak patrzą.
Rzuciła zaczepką, ale tylko w interesie Gaushina jak zostanie to ostatecznie odebrane. Żart, czy dogryzanie. Jakkolwiek by tego nie nazwać, Grycan potrafiłby ukąsić równie dobrze, gdyby chciał.
Ciasto zjedzone, kawa wypita, wszystko wyglądało na skończone, choć nie wiedziała czemu jej rozmówca się nie skusił na odrobinę. Jeśli nie przepadał za słodyczami tak jak ona, były też owocowe przysmaki. Chyba, że się odchudzał, choć pytanie z czego. No nie było to najważniejsze, ona była spełniona za koszt tego dżentelmena. Grycan gdyby chciał, mógłby niejedną panne w sobie rozkochać, jeśli już tego nie robił. Co czyniło go więc takim jaki jest? Może ten enigmatyzm dodawał mu seksapilu. Może. Pewnie ma fanki. A Claudie, za dużo nieistotnych myśli w jednej chwili. Wybudziła się, gdzieś w połowie dialogu Arystokraty.
-Oby te inwestycje miały dla Ciebie strategiczny punkt wyjściowy. Powinnam się interesować tym, w co kapitalizujesz swoje akcje…?
Spytała retorycznie, choć z pewnością taki szereg słów mógł zaskoczyć rozmówce. W końcu była kobietą. Ale mało kto zakładał u niej orientacje w takich sprawach. Jednak żeby przeżyć w tym świecie, lepiej interesować się wszystkim po trochu. Nie za mało, lecz też nie za dużo.
Kiedy zaproponował spacer, przekręciła lekko głowę. Miała dziwne deja vu. Iwo zaproponował coś podobnego. I źle się to skończyło. Poza tym, wtedy miała mniej napięty grafik.
-Bardzo chętnie, ale innym razem. Czeka mnie próba generalna przedpremierowa. Mogłam liczyć tylko na to popołudnie. Cieszę się, że spędziłam je tak. Liczę, że Cię nie zasmucam, ani nie jestem niegrzeczna.
Grała, grała dalej, robiąc wciąż niewinną minę, której wybaczyłoby się nawet okrutny mord.
-Lecz, gdy znowu się takowy czas znajdzie, jestem Ci dłuższa spacer.
Uśmiechnęła się, powoli wstając od stolika, a znając dżentelmeństwo Arystokraty, pewnie zrobił podobnie, a może i nawet do drzwi zechciał odprowadzić.
-Bardzo Ci dziękuję, Geo. Obyś dobrze zainwestował.
Puściła mu oczko na odchodne, by dalej, swój dziarski krok stawiać samotnie, w kierunku teatru…

Z/T
Claudie Misfortune
Claudie Misfortune

Stan postaci : Postrzał w brzuch = martwa
Ubiór : Wyblakła eteryczna sukienka.
Źródło avatara : ...

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Geo'Mantis Czw Lip 30, 2020 10:50 pm

Nijak skomentowałem kwestię patrzenia na mnie przez osoby mi całkowicie obce. Ambiwalentne uczucie i w tej kwestii mnie trzymało. Lubię z jednej strony być podziwiany i być na ustach ludzi, aczkolwiek czasem mnie to przerasta. Sam nie wiem, może to zależy od mojego humorku. Raz chcę być uwielbiany, raz nie. Nie poradzę na to. Sam przed sobą mogę się przyznać, że siebie nie rozumiem. Przed kimś, to inna sprawa. Inni takich rzeczy wiedzieć nie muszą.
W każdym razie, nie odebrałem jej zdania źle w jakikolwiek sposób. Może sobie żartować, proszę bardzo. Nie jestem osobą, która ją ofuka. Zabrania mi dobre wychowanie i fakt, że kobietą jest. Czasem to jednak irytujące, że nie można zwrócić uwagi. Obrazi się jeszcze, rozpowie wszystkim o braku dobrych manier i ot, zła reputacja została podana na stół.
-Nie, zdecydowanie nie powinnaś się interesować tym w co inwestuję. Zapewniam, to są same nudy. - Mój uśmiech, jak dotąd był niezmienny, pod koniec, tylko na kilka sekund nabrał z lekka uszczypliwej barwy. Nie lubię, kiedy ktoś wpycha nos w nieswoje sprawy. W moje sprawy. Od nich proszę się najlepiej z daleka trzymać.
Zaprosiłem ją na spacer i usłyszałem odmowę. Szczerze mówiąc, w duchu cieszyłem się niesamowicie, że nie wyraziła chęci przejścia się po porcie. Mógłbym w innym przypadku usłyszeć więcej dopytywań o moje inwestycje i to co ze swoimi pieniędzmi robię. Wydaje mi się, że coś zaczynam w głębi siebie panikować. Spokojnie Geo, to tylko kobieta, w czym ona może mi zagrozić? Mimo wszystko, pewne obawy mi pozostały. Jestem chyba zbyt podejrzliwym gadem. Wszystko przez to, że wcześniej podobnych rzeczy od panien nie słyszałem. Czym ja się martwię? Przecież panny lubią pieniądze, to wszystko dlatego.
-Nie, jest w porządku. Będą na pewno kolejne okazje do tego. - Lekko zawiedzioną minę zaprezentowałem. Cieszę się, że ma co robić. Ja też, choć, miło mi się było oderwać od pracy. Cóż, będę musiał powrócić do swojego monotonnego życia. Niestety.
Dobrze myślała. Kiedy ona się podniosła i ja się podniosłem. Zanim ona dotarła do wyjścia, to ja poszedłem zapłacić i pomknąłem przed nią, by i drzwi jej potrzymać. Wszystko zrobiłem tak, jak przystało. Nauka na marne nie poszła.
-Nie ma za co. Uważaj na siebie i powodzenia w pracy. - Niezadowolenie z kolejnego napomknięcia o moich inwestycjach mistrzowsko ukryłem. Oj będę dobrze inwestował, niech się ona o to nie martwi. To nie jest jej problem, ani jej straty.
Odprowadziłem ją wzrokiem jak szła. Patrzyłem za nią, aż mi całkowicie z pola widzenia nie zniknęła. Teraz to nie będzie mój problem, jeżeli się coś z nią stanie. A może? Jeżeli zaraz się jej coś jednak przytrafi, to będę winny temu, że jej nie dopilnowałem. Cicho westchnąłem, poprawiłem kapelusz na głowie i okulary na nosie. Muszę wrócić do domu, zanim mnie całkowicie sumienie zamęczy.

Z/T
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Killian Falone Pią Sty 29, 2021 11:04 pm

  Noc zupełnie już rozgościła się na ulicach miasta, otulając je delikatnym całunem, w sam raz do snu. A jednak nie wszyscy spali. Szybki i lekki krok cicho odbijał się od chodnika. Wzrok błądził po otoczeniu, daremnie próbując przebić się przez smugi mgły snującej się od portu. Gdzieś ponad nią wznosiła się jedna z latarni morskich, lecz stąd była jedynie pomarańczową łuną na tle szarości i czerni. Jakiś kot miauknął przeraźliwie w zaułku, co tylko zmusiło mężczyznę do przyspieszenia kroku. Nawet się nie oglądał. Za dużo opowieści i plotek nasłuchał się tutaj ostatnimi czasy. Nie miał zamiaru żadnej z nich sprawdzać na sobie, niech te wszystkie okropieństwa wracają do bajek i pod dziecinne łóżka, gdzie ich miejsce, a jemu dadzą święty spokój. Nie po to harował całymi dniami, żeby teraz nie móc wykorzystać swojej nowej wypłaty na należny wypoczynek. To przecież było logiczne. Przecież nic nie zrobił. Takie rzeczy nie dotyczą ludzi jego pokroju, prawda?
  Wampir słyszał zbliżające się kroki już od dłuższego czasu. Były takie niespokojne, takie pospieszne. Jakby uciekał przed czymś, z czego jeszcze nie potrafił zdać sobie sprawy, jakby wmawiał sobie, że to jednak nie istnieje, ale dla pewności już zaczął uciekać. To było fascynujące w ludziach. To ich przeczucie. Przecież chodził tędy codziennie, od kilkudziesięciu lat pewnie i nic złego się nie wydarzyło. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Jakim sposobem wyczuł jego obecność, choć jeszcze nawet nie dotarł do tego punktu ulicy? Ah, człowieczku, jak naiwny z drugiej strony był twój instynkt, że wciąż zmierzałeś prosto w szpony swojego strachu. Oparł się plecami o zimną ścianę. Jeszcze tylko kilka metrów. Jeszcze tylko chwila. Leniwy uśmiech wpłynął powoli na jego usta, rozciągając je po bladej twarzy. Czuł przyjemnie narastające napięcie, niczym kot czyhający pod mysią norą. Przełknął cicho ślinę i znieruchomiał doszczętnie, kiedy głośny oddech mężczyzny stał się aż nazbyt słyszalny. Baczny wzrok myśliwego podążył w bok, ku wylotowi zaułka tak bliskiemu, że mógłby zań wystawić całą rękę.
  Nie zauważył. Oczywiście, że nie. Był zbyt skupiony na swojej prostej drodze, by dostrzec szarą sylwetkę w ciemnej uliczce, idealnie przyklejoną do mijanej ściany. To był moment, na który wampir wyczekiwał. O krok za swoją ofiarą, opuścił kryjówkę i zręcznie pochwycił mężczyznę, jedną rękę zaciskając mu na ustach, drugą zaś próbując wykręcić mu ramię do tyłu. Stłumiony krzyk nie poniósł się daleko, tym bardziej nie miał znaczenia, kiedy garnizon długich kłów zatopił się w jego szyi. Ciepłe strumyczki krwi napłynęły do ust wampira w rytm przerażonego serca jego zwierzyny, ciesząc podniebienie swym metalicznym smakiem.
  Chciał poprawić chwyt, ale człowiek szarpał się i bronił, w końcu zbyt dotkliwie obijając go łokciem. Gniewny syk wydobył się z paszczy drapieżcy, kiedy poczuł jak zęby mimowolnie rozrywają krtań spanikowanego faceta. Cofnęli się pod jedną ze ścian, a czerwień polała mu się po ubraniu, odbierając głos. Opluł krwią dłoń napastnika, a mięśnie wyraźnie mu zwiotczały.
  Skrzywił się i wypuścił go z rąk, słysząc gasnący puls. Nienawidził tego scenariusza, za dużo bałaganu, za mało zabawy. Zwykle tak było z mężczyznami. Odsunął się kilka kroków, zanim krew sięgnęła jego butów. Powinien stąd znikać... Pogrzebał językiem w ustach i wypluł na ziemię fragment czegoś, co... musiało pochodzić z szyi tego typa, ale wyglądało co najmniej niesmacznie.
  Odwrócił się z zamiarem ponownego zniknięcia w ciemnej uliczce.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Cerbin Amenadiel Pią Sty 29, 2021 11:45 pm

Falone nakarmił swój głód uzależnienia, pozbawiając mężczyznę jakichkolwiek szans na przyszłość. Odebrał mu marzenia, spokój i pogwałcił prawo do życia. Może jakaś rodzina straciła bliskiego. To go nie obchodziło, prawda? Był głodny. Ale te myśli towarzyszyły komuś zupełnie innemu…
Gdy Wampir nasycił swój wzrok widokiem zdobyczy, mając zamiar udać się wzdłuż zaułka, nie minęła chwila, aż do tego ponurego miejsca wleciała chmara nietoperzy, która tuż przed nim zaczęła się błyskawicznie kumulować i wtapiać, jakby w jeden kształt. To była chwila, może nawet zbyt szybka, aby Lian zdążył się zastanowić, co lub kogo widzi przed sobą, bo gdy tylko ta forma zaczęła przypominać humanoidalną istotę, wykonał potężne kopnięcie w klatkę piersiową Falone, odrzucając go do tyłu, jeśli nawet nie pozbawiając równowagi. A wtedy…
-Wiele długich lat minęło, Killianie…- Wyszeptał osobnik, który wykonał prawy sierpowy , aby spróbować zrównać wampira do poziomu zalanego krwią bruku. -Przykro mi, że nie zdążyłem.
Dodał zaraz, lecz nie do niego, a umrzyka. Znajoma postać długowłosego elfa o charakterystycznych bliznach zwróciła się jednak w jego stronę. Wyraz twarzy był nietęgi. Był to chyba zawód. Gdy tylko usłyszał o terrorze jakiegoś krwiopijcy w Selinday, myślał że sprawcą będzie ten, który przepadł bez śladu pół roku temu. Lecz nie Falone. Jednak rzeczywistość była gorzka. A on nie mógł dopuścić do kolejnych mordów. Co jeśli taka Panna Saville będzie wracać z pracy i stanie się ofiarą? To niedopuszczalne.
-Dobądź broni. Z szacunku do Ciebie, pozwolę na pojedynek.
Powiedział nagle, wysuwając swój rapier z klingi. Nie wyglądał, jakby żartował. Ani nawet nie miał ochoty tego wyjaśniać. Chyba drażniło go to, że spóźnił się ledwie kilka sekund. A jeszcze bardziej to, że szukanym mordercą był właśnie Lian.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Killian Falone Sob Sty 30, 2021 12:36 am

Jego ścieżkę przeciął kłąb nietoperzy, sygnał aż za dobrze znany, dokładnie wpisany w jego umysł. Lecz co miał oznaczać? W świetle ostatnich spotkań raczej nic dobrego. Falone odruchowo sięgnął do rękojeści broni, lecz nie zdążył jej dobyć. Nie spodziewał się tak szybkiej materializacji, ani też kopniaka. To nie był styl wyższych sfer.
But wycelowany prosto w klatkę piersiową odebrał wampirowi dech, posyłając go na brzeg ściany budynku. Zdołał się o nią oprzeć ręką, ale duszności z zaciśniętych żeber nie pozwoliły na cokolwiek więcej, toteż szybko znalazł się na poziomie wilgotnego bruku, z obolałą szczęką. Nie dziwota, że napastnik go znał, ale... ten głos...
— C-serbin? — wydusił, krzywiąc się przy tym, jakby Amenadiel połamał mu żebra. Jeszcze nie zdążył, na szczęście.
Podniósł się trochę chwiejnie, gdyż dopadł go głuchy kaszel w międzyczasie. Zrobił krok w tył, a zielone ślepia zawiesiły się na twarzy drugiego wampira. To naprawdę był on. W dodatku w jednym kawałku. Na bogów, cieszyłby się na ten widok, gdyby nie cała otoczka, która właśnie zaczęła do niego docierać.
— Co ty... chrzanisz... — Cofnął się o krok, raz za razem zerkając na lśniący w mroku rapier. Ręka odruchowo powędrowała mu do szabli, lecz znieruchomiała na rękojeści. — Jaki niby pojedynek? — Jego oczy błądziły po twarzy Cerbina z niezrozumieniem.
Dobył broni, owszem. Niezbyt szybko, ale zrobił to, a jeśli sprowokował tak Cerbina, to był na to przygotowany. Sparował ze dwa ciosy, szybko wycofując się na bezpieczną w miarę odległość. Stal zabrzęczała na bruku, kiedy Killian wyrzucił broń.
— Nie będę z tobą walczyć. Przyjacielu — rzucił, usilnie panując nad głosem. — Chcesz mnie zabić, proszę bardzo. Może przynajmniej żaden kretyn nie wbije mojej głowy na pal. — Kolejny krok w tych, cicho liczył, że Amenadiel nie znudzi się słuchaniem go. — Ale... Mam lepszy pomysł... Na pewno jakoś możemy się dogadać...
Przecież zawsze tak było, prawda? Problemy zewsząd dookoła, a oni dwaj w tym wszystkim, czasem jak zaszczute króliki, czasem dwójka wilków, ale wciąż razem, po tej samej stronie barykady. Co się zmieniło? Za co tak bardzo go znienawidził? Jego zdezorientowany i niepewny głos nie był jedynym, co dało się dostrzec, nie najważniejszym. Cerbin znał go jak nikt inny, ale chyba po raz pierwszy mógł zobaczyć w oczach Killiana ten specyficzny rodzaj strachu, kiedy życie doszczętnie ucieka ci z rąk. Nie przed samym jego końcem, a przed końcem ważnych rzeczy, które je tworzyły. Kiedy nie możesz już nic zrobić, więc stoisz przepełniony bezradnością, czekając na cudzy wyrok, na wyrok kogoś, kto przecież nigdy cię nie zawiódł, a jednak masz wątpliwości. To właśnie one zżerały najbardziej.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sob Sty 30, 2021 10:00 am

Jego imię było jasnym sygnałem, że pomimo oszołomienia pamiętał go dobrze. Cóż, nie zapomina się dwustuletnich znajomości. Byli jak starzy bogowie, których oddzielał cały wszechświat, a teraz miało dojść do nieuchronnego zderzenia galaktyk. Kto tu był jednak tym dobrym? Chyba żaden bóg nie jest dobry.
-Pojedynek, w którym możesz próbować ratować swoje życie, lecz w tym wypadku musisz zabić oponenta. Jasne?- Zapytał, jakby tłumaczył to dziecku, zaś kiedy tylko Killian dobył swojej szabli, grymas na jego twarzy przełamał się w uśmiech. -I słusznie.
Dodał nagle i rzucił się do przodu, uznając to za start. Spróbował wykonać kłucie, które zostało odbite od szabli, więc cofnął się na krok, wymijając nieboszczka, znowu podejmując próbę wyprowadzenia ataku, lecz i tym razem został sparowany. Jego rapier bywał bardzo nieporęczny w obyciu z szablą, ale jeśli się postara to… co.
Lian odrzucił swoją broń, stając się całkiem bezbronnym. Amenadiel popatrzył na niego z brakiem zrozumienia dla tej postawy, jakby chciał zginąć. Przecież nikomu nie dawał takiej szansy, a ta jedna osoba, jak na złość z niej nie korzysta. Ale w tym było coś więcej. Dopiero słowa młodszego wampira sprawiły, jakby czerń przed jego oczyma się rozstąpiła, odsłaniając trochę więcej. Opuścił głowę, chcąc go faktycznie teraz wysłuchać. To co mówił, brzmiało mu na zrzucenie z siebie ciężaru życia, ale zarazem próby ucieczki przed czymś, czego nawet stary krwiopijca może się obawiać. Parsknął cicho.
-Rozumiem, że dla swej ofiary byłeś mniej cierpliwy, niż ja dla Ciebie. A jednak, nie wiem teraz, o co tak mnie naprawdę prosisz.- Skomentował, lecz zaraz dostrzegł strach w jego oczach. To było zatrważające. Gdyby to był ktokolwiek inny… nawet by go to nie ruszyło. Jednak wciąż Liana postrzegał czasami jak dzieciaka, który pomimo wieku, dalej nie rozumie świata po którym błądzi. Nie czuje wagi konsekwencji swoich czynów, które dotykają nie tylko jego, ale innych ludzi i inne wampiry. Mimo to… zacisnął zęby i schował rapier. -Na dach.
Wydał komendę, po czym znów rozbił się w chmarę nietoperzy, aby przedostać się na płaski dach starego magazynu. Najpewniej Killian ruszył za nim, jeśli nie miał zamiaru uciekać, w co sam Cerbin powątpiewałby. Jeśli obaj już na nim byli, to przynajmniej nikt nie zobaczyłby ich z trupem na ziemi. Amenadiel przeszedł kilka kroków, spoglądając w niebo. Gwiazdy górowały na niebie, tak jak przy ostatnim spacerze o tej porze. W końcu zerknął na swego przyjaciela.
-W porządku, Killianie. Z początku mnie poniosło. Mam w końcu u Ciebie dług życia, dlatego sprawę przedstawię inaczej. Masz trzy opcje.- Odwrócił się do niego plecami. -Możesz pozostać w mieście, jeśli nie zabijesz już żadnego z tych śmiertelników. Druga możliwość, to opuszczenie Selinday natychmiast, jeśli nie jesteś w stanie nad sobą zapanować i unikanie jakiegokolwiek kontaktu ze mną, bo inaczej wtedy… hm. Tu jest w sumie trzecia opcja. Nie dostosuj się do żadnej. A wtedy, będę zmuszony posłać Cię do naszego pana Saramira.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Killian Falone Sob Sty 30, 2021 12:37 pm

Mógł mieć tylko nadzieję, że Cerbin zauważy brak broni w jego ręku i że nie spróbuje tego wykorzystać. Nie był pewien, czy zdążyłby zareagować, chyba tylko instynktownie. Na szczęście wampir wstrzymał się, a na jego twarzy wymalowało się niezrozumienie. Jaka ironiczna analogia.
Na krótki moment znieruchomiał, kiedy Cerbin parsknął, ponownie zasiewając garść wątpliwości w jego myśli, z każdą chwilą coraz bardziej czujne. Zerknął krótko na trupa u wylotu uliczki. Oczywiście, teraz całość nabierała więcej sensu, choć... Nie spodziewał się czegoś takiego z jego strony. Czy ten człowiek naprawdę był dla niego więcej wart niż wszystkie te lata, które spędzili u swego boku? Nie, na pewno nie tego się spodziewał po ich następnym spotkaniu. O co prosił... Raczej nie o życie. Cerbin popełnił tu drobny błąd, pozwolił mu walczyć i teraz, gdyby tylko chciał, mógłby spokojnie próbować uciec albo dobyć pistoletu. Zerknął ponownie na człowieka, lecz wtedy padła komenda ze strony Amenadiela. Falone zabrał z ziemi swoją szablę i schował na miejsce, by za moment również rozsypać się na kilkanaście drobnych istot niesionych czarnymi skrzydłami.
Stanął na dachu kilka kroków od Cerbina, na którym ponownie zawiesił wzrok. Nie pospieszał go, widząc, że ten się namyśla. Gdzieś zaraz na początku, kiedy zaczął mówić, Killian zerknął w bok. Ciężko powiedzieć, co przeszło mu przez głowę, ale chyba była w tym nuta rozczarowania. Szybko jednak wrócił uwagą do samego wampira.
— Słucham — mruknął tylko na wiadomość o swoich wyjściach.
Choć ten się odwrócił, nie spuszczał z niego wzroku, co pewnie starszy krwiopijca doskonale czuł. Owe opcje nie były zaskoczeniem, właśnie takich się spodziewał. Nie zabijać ludzi. W zasadzie nie planował go zabić, nic by mu z tego nie przyszło. Ale czy to była jakakolwiek wymówka? Raczej nie.
— Rozumiem... — odparł po chwili, ruszając w stronę przyjaciela. — Nie wiem, ile tu tak naprawdę zostanę, ale nie o tym. — Minął go i obrócił się, by nie musieć mówić do jego pleców. — Nie prosiłem cię o spłatę długu. Nie oczekuję tego. Chciałem tylko naprawić to coś, co ewidentnie się między nami schrzaniło. Chyba niespecjalnie podzielam twój system wartości, ale to nie ma teraz znaczenia. — Na moment zerknął w bok, zbierając kolejne zdanie, kiedy chłodna bryza rozwiewała kilka białych kosmyków. — Chcesz ode mnie czegoś trudnego... ale nie jestem zwierzęciem. Jeśli taka jest twoja cena, to niech tak będzie.
Umilkł, wyczekując jego reakcji. Nie miał pojęcia jeszcze, co zrobić z tym faktem, ale... Coś się na pewno znajdzie. Przeżył o wiele za dużo rzeczy, żeby teraz umrzeć w tak żałosny sposób, pokonany własnym pragnieniem.
Czy przestępcy zaliczają się do "tych śmiertelników"?
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sob Sty 30, 2021 1:18 pm

Coś co się między nimi… schrzaniło? Hm, a coś się popsuło?
-Ależ drogi Lianie, nie uważam, aby nasze relacje jakkolwiek się popsuły. Zdaję mi się nawet, że były od zawsze doskonałe. To co się dzieje teraz, nie ma zwyczajnie związku z nami, a wyłącznie z Twoim uczynkiem.
Wtrącił się mu, rzucając trochę dziwacznym tokiem rozumowania. Ale to prawda, oddzielał tę sferę przyjaźni, od sprawiedliwego osądu w jego mniemaniu. Lian teraz nie był Lianem, był morderczym wampirem, którego działania należało ukrócić. Reprymendą lub zimnym ostrzem. Cieszyło go jednak to, że Falone dalej zachował swój charakter, samemu przyznając, że nie był zwierzęciem. Lecz, czy dług się nie liczy? Może nie dla niego, ale dla Amenadiela była to sprawa honoru. Zresztą, już mu się odpłacił, dając szansę mówić i podjąć wybór. W przeciwnym wypadku, atak by nie ustąpił, gorzej, po odrzuceniu broni, Cerbin nie pohamowałby swojego ciosu. To szansa na odkupienie, ale czy Killian był gotowy na poświęcenia? W imię przyjaźni, czy głupiej chęci przetrwania? Równie dobrze Cerbin mógł go zabić tylko tymczasowo, aby dać mu szansę zmartwychwstać i zacząć wszystko jeszcze raz. Zresetować wampira. To też był sposób, jednakże tę myśli zachował na siebie. Tylko w przypadku, gdyby ten miał w przyszłości kolejne opory przed rozsądkowym działaniem, wybierając łatwiejszą i głupszą drogę, Cerbin odważyłby się zastosować tę taktykę.
-Cieszy mnie fakt, że nie zdziczałeś.- Westchnął z uśmiechem, przeczesując swoją nadwyraz długą grzywę, jakby raczył się promieniami księżyca. -Wiem też, że to nie jest łatwe, ale uwierz mi, właściwe. Musisz jeść. Nie da się od razu przestawić przyzwyczajeń z krwi ludzkiej na zwierzęcą, ale… chcę Ci pomóc.- Zbliżył się do niego, kładąc mu rękę na ramieniu. Diabelski uśmiech nie opadał. -Zapomnijmy więc o tej małej burdzie. Pamiętasz Gascona La’Vaqqua? Możemy od niego odkupić trochę pożywienia dla Ciebie. Ja tak robię.- Wymówił melodyjnym głosem, który kontrastował z nagłą przemianą osobowości Wampira. Puścił go, odsuwając się na bok i zaczynając grzebać w małej kieszonce kurtki. -Hm, jeśli zaś już chcesz kierować swe kły na cudze gardziele, proponuję selekcjonować cele. Może przestępcy…? Jest taki jeden Bialen… zaraz, gdzie to miałem… oh.- Wyjął naglę fiolkę, wypełnioną krwią i podrzucił w kierunku Liana, aby złapał. -To jedna z moich rezerw od Gascona. Wypij na czarną godzinę. Po więcej, musielibyśmy iść do niego. Mieszka niedaleko…- Przekręcił głową na bok i wyszczerzył kły. -A skoro zostajesz w Selinday, czeka nas zabawa. Kopę lat, Lian.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Killian Falone Sob Sty 30, 2021 4:08 pm

Cała ta sytuacja była na swój sposób abstrakcyjna. Nigdy by nie pomyślał, że będzie zmuszony stawać przed takimi wyborami i to w takich okolicznościach. Nawet zaczął się zastanawiać, co sam by zrobił na miejscu Cerbina, ale... Chyba nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Coś w nim burzyło się na samą myśl, że musiałby podejmować decyzję o jego śmierci. O każdym innym by mógł, ale nie o nim.
Nie zwrócił uwagi na jego wtrącenie. Jak sobie chcesz, Cerbinie, ale te słowa były mętne i niepokojące. Z jednej strony chyba rozumiał, z drugiej to mogła być jego interpretacja, a to okazałoby się niebezpieczne.
— Mnie też — wymruczał w kwestii dziczenia. Wtedy to wszystko potoczyłoby się o wiele gorzej.
Jego następne słowa delikatnie uniosły w górę brwi Falone'a. Pomóc? Tego również się nie spodziewał. Nie po tym wszystkim, kiedy wampir był przygotowany na zabicie go. Zerknął na jego rękę i znów na twarz.
— La'Vaqqua... Tak, pamiętam. — Nieznacznie pokiwał głową, odgrzebując w pamięci rzeczy związane z tym nazwiskiem. Lekarz. Ponoć uwił sobie ciepłe gniazdko. Przeczesał ręką włosy. — Ta... Chyba możemy o tym zapomnieć... Jeszcze jakieś ciekawostki ukrywasz? — rzucił z nutą rozbawienia, przeciągając palcami po szczęce. Czuć było rozluźniającą się atmosferę i tego chyba było mu trzeba.
Przeniósł na niego ślepia, kiedy padła propozycja selekcji. Więc jednak. Te słowa cieszyły go podwójnie, bo nie dość, że ma opcję zapasową, to wyszedł z nią Cerbin. To dobrze. To znaczy, że jednak nie stał się fanatykiem własnych przekonań.
— Jaki Bialen? — Pochwycił lecącą fiolkę i zmierzył ją wzrokiem. — Uhm. — Podniósł z powrotem na niego wzrok, a po chwili prychnął cicho z rozbawieniem i pokręcił głową. — Niezłą kopę, a ty nic się nie zmieniłeś... Ale może to i lepiej. — Poklepał go po ramieniu. — Dobrze cię widzieć w jednym kawałku. — Zerknął w stronę ulicy, ale szybko odwrócił się z powrotem do Cerbina. — Chodź, znam dobrą knajpę w centrum — rzucił z uśmiechem.
Falone rozsypał się w stado małych lataczy, by bezpiecznie minąć kilka przecznic, które oddzieliły ich od miejsca zbrodni i zarazem nieco zniekształciły ich kierunek marszu, gdyby ktoś obok miał okazać się nadgorliwy. Wampir wylądował w jednej z pustych uliczek między kamienicami, skąd mogli bezpiecznie wyjść na szerszą drogę. Tam też zaczekał na towarzysza, ukradkiem rozmasowując wciąż odzywającą się szczękę. Przy odrobinie szczęścia nikt nie zauważy.
— Właściwie, to co tu robisz? Śledziłem różne plotki, a ty wyrosłeś jak spod ziemi — spytał, wsuwając ręce do kieszeni.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Cerbin Amenadiel Sob Sty 30, 2021 4:55 pm

Cerbin był chyba szalony, albo na stare lata jego kompas moralny ewidentnie się popsuł, skoro był w stanie tak manipulować emocjami innych, niezależnie od tego, kim dla niego byli. Albo to wszystko jest jedną wielką grą? Niezły z niego hazardzista, który kieruje swoimi czynami rzucając kartami. Lian trafił na same asy, a to tylko łaskotało serce Amenadiela, spragnione aktów spontanicznych. Nie lubił zbytnio przewidywać. Chciał być zaskoczony. Jakby nie miało być dla niego jutra i trzeba czerpać garściami z każdego dnia. To był jego sposób, aby wciąż czuć, że żyje, a innych obdarowywać uśmiechem, w którym nie kryła się nawet nuta zmęczenia, czy rutyny.
-La’Vaqqua jest równie wiekowy co i my, więc zawierzam mu w wielu aspektach. W dodatku osiągnął coś, czego mu zazdroszczę. Wiedziałeś, że nigdy nie skosztował śmiertelnika…? To niesamowite.- Odparł, choć w rzeczywistości nie znał całej prawdy o tym doktorze z potulnego gniazdka w najbardziej ponurym mieście Medevaru. Mimo to… -Hm? Ciekawostki, cóż, na początek to wszystko. Gdybym miał mówić Ci wszystko, czym miałbym zaskoczyć Cię następnym razem? Miejmy swoje tajemnice, a odkrywajmy je powoli.
Dodał jeszcze, ale teraz poświęcił się jego zachwytowi na wzmiankę o zabijaniu “tych złych”. Czuł, że to do niego przemówi. Nie twierdził, że to też jakaś dobra opcja, jednakże, odsyłając duszę potworów do Otchłani, robili to, co i tak należało. Zresztą, już jako rycerz stawał przed podobnymi wyzwaniami. Po prostu ktoś musi nieść światło. To powołanie. Przysięga, z której nikt nigdy go nie zwolnił i raczej ten dzień nie nadejdzie. Prawda, Kheersnanuulu?
-Bialen to łotr, który terroryzował niewinną kobietę. Uporałem się nim słowem, lecz ten zagroził mi ponownym spotkaniem. Dostrzegłem w jego oczach zepsucie, a czarnoprzysięgi są wystarczającym dowodem, że takie spaczenie nie powinno pełzać wśród dobrych dusz. Ale jeszcze się z nim rozliczę. Mimo to, tutaj jest więcej takich jak on.- Wyjaśnił, otwierając szerzej oczy, kiedy Lian go poklepał po ramieniu. Nic się nie zmienił… można powiedzieć, że w długim żywocie przeszedł, aż nadto metamorfoz. Jednak to co miał na myśli, było akurat prawdą. Mało co wpływa na tak silny charakter, jaki posiadał Cerbin. -Hm, zapewne już ją znam, lecz prowadź.
Uniósł lewy kącik ust w górę, aby zaraz ruszyć za nim, w postaci skrzydlaczy, które znów zniknęły na jednej z uliczek. Amenadiel kroczył u boku Falone, który masował obolałą twarz. Powstrzymał się przed chichotem i skupił na jego pytaniu.
-Jestem w Nenevath od dawna. Z początku tropiłem Nowonarodzonego, o którym pisali w gazetach. Tutaj, czy w Adren, pojawiło się kilka trupów, jedne powiązane z nim bardziej, drugie nikło, lecz zapewne to była też jego sprawka. Byłem bliski odnalezienia jego kryjówki, lecz przepadł. Potem zaczął się incydent z atakiem wilkołaka, mimo to, uważam to za odnogę mojego poprzedniego śledztwa. Nowonarodzonego nie dopadłem, lecz likantropa już tak. Wróciłem tu po nagrodę, lecz zatrzymało mnie kilka spraw.- Między innymi Beatrycze ehm. -A wtedy, znów usłyszałem o morderstwach. Myślałem, że Nowonarodzony wrócił, lecz jednak, okazało się, że to Ty.
Zerknął na niego badawczo, jakby oczekiwał podobnych wyjaśnień z jego strony.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Killian Falone Sob Sty 30, 2021 7:26 pm

  Ten dzień, czy raczej noc, od początku nie należały do normalnych, a akcja Cerbina tylko dolała oliwy do ognia. Szczerze? Nie miał ochoty tego teraz roztrząsać. Przyjdzie czas na myślenie, teraz był czas na obserwacje i naukę, bo jego stwierdzenie o braku zmian nie musiało być nieomylne. Choć i ta myśl była na swój sposób męcząca. Pewność byłaby o wiele przyjemniejszym stanem.
  — Bardziej mnie ciekawi, jaka historia za tym stoi — odparł, nie bardzo podzielając ten oklask dla starań lekarza. Owszem, to było rzadkie, ale przyczyny bywają ważniejsze od skutków. Może jednak skosztował, ale tylko raz? To brzmiało równie prawdopodobnie i znacznie mniej chwalebnie. — Jak sobie chcesz... — Przewrócił oczami. No tak, to był właśnie Cerbin. Wymyślny i teatralny, a dla wielu też przez to nieznośny.
  Kwestia łotra go wyraźnie zainteresowała, ale nie skomentował jej. Miał zamiar, lecz zrezygnował ostatecznie, notując tylko w głowie wszystko, co powiedział Amenadiel. Z ostatnim z pewnością miał rację tak czy inaczej.
  — W takim razie nie próżnowałeś — stwierdził, kiedy już byli na dole, nawiązując do jego słów na temat knajpy. Cóż, mieli równie wiele czasu, by się po takich rozejrzeć.
  Ruszył spokojnie chodnikiem, próbując nie zwracać uwagi na obolałą kość i nie wyobrażać sobie, jak pojawia się tam nieładny siniec. Co prawda do tego jeszcze pewnie chwila minie, ale w końcu chyba i tak go czeka, a ta świadomość gryzła ego wampira.
  — Słyszałem o nim... Choć wtedy byłem gdzie indziej. — Postawił na sztorc kołnierz płaszcza, tym samym zasłaniając od boków brzegi szczęki. — W sumie to zabawne, że jeden nadziany trup sprawił, że wszyscy zaczęli biegać w panice, a o zaginięciach, włamaniach i bandytach na drogach nikt już nie wspomniał. — Parsknął śmiechem. — A nie, przepraszam, zaginął KOT... — Falone zaśmiał się, szczerząc zęby w noc. — Ale. Wspomniałeś o wilkołaku. Tym od hrabiego? Co miałby mieć z nim wspólnego? — Umilkł na moment. — Przyznam, że przyjemnie się słuchało tych historyjek, ale nie one mnie tu sprowadziły. Bardziej pałac. Do niego samego nie wyszło mi po drodze, ale wraz z końcem marnowania jedzenia cesarz zasiada do obrad. Jeśli coś ma wypłynąć, wolę to usłyszeć z dziesiątych ust, a nie setnych — zrekompensował się własnymi powodami. Trochę było mu szkoda imprezy, ale siły wyższe nie spały. — Swoją drogą ładne to miasto. Zabawne, ale ładne. — Sięgnął ręką do innej kieszeni, ale zaraz wrócił do poprzedniej z rezygnacją.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Cerbin Amenadiel Nie Sty 31, 2021 8:29 am

-Hmm? Dziwi Cię to? Bogaci zawsze są ważniejsi, bo mają pod kontrolą służby porządkowe, oraz prasę. Nowonarodzony miał prawdziwego pecha, trafiając właśnie na kogoś takiego. Sądząc po stanie trupa, napastnik świeżo zmartwychwstał.- Wyjaśnił, aby zaraz zachichotać na wzmiankę o zaginięciu kota. Kto wie, może też był zamieszany w zbrodnie. Po sierściuchach nigdy nie wiadomo. -W kwestii wilkołaka dużo grzebałem. Jego znajomy z pracy, Anatell, zniknął na bardzo długo, po czym miało miejsce pierwsze morderstwo. Kiedy seria zabójstw rozpętała się w okolicach Adren, wilkołak też się tam pokazał, atakując arystokratę. Arystokratę, powiązanego nazwiskiem z tym zaginionym koleżką wilkołaka, który nagle wrócił, jakby nigdy nic, z inwestorem nad sobą. Nie zdziwiłbym się, gdyby Nowonarodzonym był pisarzyna, Anatell. Lecz w Adren też go już nie ma. Może zwiał przed wilkołakiem, przez osobiste porachunki? Tak, czy inaczej, coś mi śmierdzi z tym Gaushinem. Jak na jednego hrabiego, za dużo gówna działo się na jego podwórku. Zresztą, niedługo go poznam. Mam dla niego trofeum likantropa.
Uśmiechnął się, co jasno świadczyło, że wcale nie był taki bezinteresowny w swoim ratowaniu ludzi przed wściekłym czworonogiem. Zwyczajnie, dzięki temu mógł dostać się przed oblicze podejrzanego ważniaka. Jeśli Grycan coś knuje, prędzej, czy później, Amenadiel też wpadnie i na niego.
-A od kiedy tak interesuje Cię tutejsza polityka? Nie spodziewałbym się po Tobie takich pobudek.- Skomentował powód przyjazdu, ale zaraz przyłożył palec do podbródka, kiedy Falone skomplementował Selinday. -Ano, a kobiety jeszcze ładniejsze.
Szturchnął go ramieniem rozbawiony. Pięknych widoków nigdy się nie odmawia, jakiekolwiek by one nie były.

***

Siedzieli w rogu, oddzieleni od reszty bawialni na parterze gospody, najpewniej już po przynajmniej jednym piwie, patrząc na kufle. Cerbin oparł się o drewniany stolik, nachylając do Killiana.
-...za moich czasów, to było inaczej. Wystarczył mały oddział rycerzy, aby panował spokój w połowie kraju! A teraz? Ta milicja w tych swoich… mundurkach, z baczkami, to jakiś żart. Kiedyś to było.
Upił kolejny łyk.
Cerbin Amenadiel
Cerbin Amenadiel

Stan postaci : Wampiryzm / Charakterystyczne blizny na twarzy i szyi
Ekwipunek : "Effusae", pistolet, trzy ukryte noże, oraz torba z fiolkami krwi w danych okolicznościach.
Ubiór : Biały uniform z czarnymi wstawkami, peleryną, wysokim kołnierzem, oraz metalowymi elementami zdobniczymi, typu pas, czy naramienniki / Elegancka czarna szata królewskiego doradcy ze złotymi zdobieniami i diadem z topazem / Smocza Zbroja
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Killian Falone Pon Lut 01, 2021 12:45 am

Uśmiechnął się pod nosem.
— Dziwi? Nie. Bawi, owszem, niezmiernie — sprostował, nie dodając jednak nic więcej.
Właściwie te wnioski wcale nie były dla niego pewne. Wiarygodne, owszem, ale wciąż inne opcje nie zostały wykluczone. Przykładem był chociażby on sam. Po plotkach i relacjach ludzi Cerbin zakładał powrót swojego żółtodzioba, tymczasem natknął się na ponad dwustuletniego wampira. Prawda, że ten sposób polowania nie był zbyt finezyjny, ale spełniał swoją pokrętną rolę, jeśli już nie było innego wyjścia. Nakierowując myślenie łowców na świeżynkę, nie tylko odwracał uwagę od rozgarniętych osób, ale też usypiał ich ewentualną czujność, wszak nowoprzemieniony wiele nie potrafi. Lecz abstrahując od planowanych działań, to mógłby być też stary i zdziczały krwiopijca, który zapodział się na te tereny, a potem uciekł. Jednak... Teoria dodająca wilkołaka i o wiele więcej szczegółów skłaniała do uwierzenia w nią. Ciekawe, gdzie teraz podziewała się ich świeżynka...
— Nie? A może rzeczywiście nie... Mniej więcej od czasu, kiedy Jerranve zaczął wąchać kwiatki od spodu. W każdym razie, lubię wiedzieć, co się dzieje. Ludzie gadają o wojnie, co gorsza, wojnie na północy... — Umilkł i rzucił okiem gdzieś w bok. Niczego tam nie było, ale przez krótki moment nie miał pewności...
* * *
Piwo przyjemnie łaskotało zmysły. Co prawda zwykle wolał coś mocniejszego, ale to nadawało się na dłuższą dyskusję, a rozmowy z Cerbinem raczej do takich właśnie należały. Zwłaszcza, kiedy schodził na tematy dawnych czasów. Falone przesunął wzrokiem po ich połowicznie oddzielonym kącie, w którego centralnej części wisiał łeb jakieś zębatej poczwary morskiej.
— Chyba trochę ich wybielasz... — Zerknął na towarzysza. — Zapomniałeś o wojenkach prowadzonych przez możnych panów po to, by się wzbogacić? Jak podczas nich grabili, palili i brali co się dało? Faktycznie, mały oddział wystarczał, żeby trzymać mieszkańców w ryzach. — Zajrzał do kufla i dopił, co tam zostało. — Też zauważ, że ludzi było trochę mniej. Konflikty, bestie, higiena... Dobra, higiena nadal leży i kwiczy, zwłaszcza w slumsach, ale trochę ciszej. Jak dla mnie... — Postawił kufel na blacie i zawiesił wzrok na rzeźbionej scence drwala. — Wcale nie było lepiej. Było równie źle, tylko na innej płaszczyźnie. Po prostu ludzie są tępi i niereformowalni. Rozwiążą jeden problem, to zaraz stworzą sobie drugi. — Zerknął krótko w stronę sali, gdzie jakiś facet oburzył się na innego. Chyba poszło o potrącenie, bo ten drugi stąpał raczej chwiejnie. Jak zwykle przykładów szukać nie było trzeba.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Dzielnica portowa Empty Re: Dzielnica portowa

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach