Stepy Senemskie

+9
Killian Falone
Rhami
Lethalin Silmerion
NPC
Oriana
Rudolf Isarbeck
Iwo
Harim
Mistrz Gry
13 posters

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Kitikulu Wto Sie 17, 2021 12:31 am

Im dalej byliśmy tym łatwiej mi szło podążanie za Killianem. Zawrócić nie zawrócę, a z każdym krokiem jesteśmy teoretycznie bliżej tego jego miejsca, co nie brzmi aż tak obiecująco. Nic nie brzmi obiecująco, właśnie dlatego nie narzekałem kiedy zaczęliśmy iść do jakiegoś opuszczonego domu. Meliniarnia, schronienie dla wszelkiego robactwa i zwierzyny, brud, syf i jeszcze jakieś ciała pochowane w ogródku. Kiedyś żyła tu pewnie spokojna rodzina, ale ojciec zachorował i zmarł, a sfrustrowana matka pozabijała siebie i dzieci. Jak tak o tym myślę, to mniej straszne się to wydaje. Wszyscy są martwi, prawda? Nie wiadomo. Mogli zmartwychwstać, jak to często robią udręczone dusze, które nie załatwiły na świecie wszystkich swoich spraw. A już zaczynałem się czuć pewniej, to sam sobie skrzydła musiałem podciąć.
Z wahaniem wszedłem do budynku i już wiedziałem, że to okropne miejsce. Krok za progiem zatrzymałem się i zacząłem rozglądać przygarbiony. Dlaczego tutaj nie ma mocnych drzwi ani porządnych okien? Mimo marnego stanu domu, idąc przez niego odchodziłem trochę od mężczyzny, żeby zamknąć każde przejście jakie da się jakoś mniej więcej zamknąć, choćbym miał tylko samotną okiennicę na jednym zawiasie zamykać. W końcu jednak mogłem nieco odetchnąć z ulgą. Może i nie ma solidnych zabezpieczeń nigdzie, ale drzwi do piwnicy wyglądają dość dobrze. Względne bezpieczeństwo niby zapewnione, ale pojawiła się kolejna rzecz, jaka mnie uwiera, mianowicie to, że mam być sam w ciemnym, małym pomieszczeniu z nimi. Byliśmy już w pokoju w tawernie, ale... czy on się zmieni a chmarę? Niech to zrobi, bo inaczej oko ledwo zmrużę. Prosić o to chyba nie wypada? Nie wiem, nie znam się na tego typu etykiecie. Schodząc po schodach, zatrzymałem się kawałek od zejścia i przysiadłem na nodze, która była na wyższym stopniu. Zerknąłem jeszcze tylko na koty. Łoś od razu poleciał zwiedzać nowe pomieszczenie, a zaraz za nim poleciała Kotka spuszczona ze smyczy. Ryś chciał wyjść na zewnątrz, a Panada przysiadł obok mnie. Kogut spał, jak to kogut, wstaje wcześnie rano, to i idzie spać wcześnie.
Popatrzyłem na mężczyznę zmęczonym spojrzeniem. Cały ten czas denerwowania się sprawiały, że byłem wykończony i jedyne o czym marzyłem, co coś przekąsić, napić się i zasnąć.
-Ja nie umiem polować.-odpowiedziałem cicho, licząc, że to wyjaśni wszystko. Nie byłem tym specjalnie zawstydzony, bo i gdzie niby miałbym polować w mieście żeby się tego nauczyć? Poza tym, ja nie mam tych wszystkich wspaniałych umiejętności, a moje życie byłoby o wiele wygodniejsze gdybym mógł się zmieniać w nietoperki. Coś zaszeleści w uliczce, cyk i jestem bezpieczny parędziesiąt metrów nad ziemią.-Jak ty chcesz, to idź.-jeśli jest głodny, to śmiało, dam radę posiedzieć tutaj chwilę, sam na sam ze sobą, ze swoimi myślami. No i proszę tylko tyle wystarczy, by ślepia mi się zaszkliły. Nie dosyć, że sam głoduję, to jeszcze innych mam do tego zmuszać? No i nie będę mu podbierał jedzenia jeśli coś złapie, to by było niesprawiedliwe.
Pociągnąłem nosem i usiadłem wygodniej na schodku. Zerknąłem na Pandę, pogłaskałem go po głowie, a po chwili wziąłem na kolana Rysia, co nagle stracił zainteresowanie ucieczką, bo jego czarno-biały kolega był ciekawszy.
Obrzuciłem niepewnym spojrzeniem pomieszczenie i po kilku sekundach zacząłem schodzić po schodach. Jeśli coś miałoby wyjść, to już by wyszło, prawda? Pewnie nie, bo nie miało dobrej okazji do ataku. Zatrzymałem się. Koty by coś wyczuły. Ciche kroki się wznowiły. Może koty nic nie wyczuwają, bo są już martwe? Ponowny postój.
-Łoś?-nawołałem go cicho, czując, jak mi krew tężeje w żyłach. Rudzielec szybko przybiegł do mnie ze skrzekiem, Kotka też przydreptała. Żyli, czyli nic tu pewnie nie było. Spojrzałem na Killiana i już otworzyłem usta, by się go zapytać czy na pewno nikogo tutaj nie ma oprócz nas, ale nie zaufałbym jego odpowiedzi, więc nie będę marnował jego czasu. Z końcu zszedłem ze schodów i poczułem, że boję się spojrzeć za siebie, bo ktoś tam może stać. Kopnięcie w plecy i leżę na ziemi, zamknięty w piwnicy. Panda by zasyczał przecież, Łoś od razu poleciałby się zapoznać.
-Killian, mam wrażenie, że ktoś tu jeszcze jest.-wyszeptałem cichutko, rozumiejąc jak głupio brzmią moje obawy wypowiedziane na głos. Wiedziałem, że są tutaj cztery osoby, ale dlaczego czułem co najmniej pięć? Skoro ja nie mogę czuć takich rzeczy? Przecież to głupie. Mimo wiedzy, że to idiotyzm, nie odważyłem się zrobić ani jednego kroku, ani obejrzeć za siebie. Po prostu stałem tak patrząc się w ziemię pod swoimi nogami i tuliłem mocno kota.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Killian Falone Wto Sie 17, 2021 11:46 pm

Przysiadł sobie na schodach, chyba nie zamierzając schodzić niżej, nietoperze zaś usadowiły się pod sufitem. Killian sam przeszedł sie po pomieszczeniu, przyglądając uważnie. Nie wyglądało na to, żeby bywał tu ktoś w ostatnich dniach, a więc było dobrze. Bardzo dobrze, doskonale, gdyby tylko jeszcze Kitek zechciał się do czegoś przyłożyć. Ale jego odpowiedź była jak najbardziej do przewidzenia.
— Nie wątpię — rzucił tylko, bo choć spodziewał się i wierzył w te słowa, to nie były one pocieszające. A może jednak? Przynajmniej chłopak nie wpakuje się w kłopoty biegając samemu, a i jemu nie będzie w tym czasie przeszkadzał. — Pójdę — zakomunikował, zerkając na nietoperze, z których jednak grupa się oddzieliła i przygotowała do lotu, lecz Falone powstrzymał je dłonią.
Rzucił jeszcze okiem na jakąś starą kanapę i miał zamiar ruszyć do wyjścia i wyminąć Kitka na schodach, ale ten zaczął się podnosić. Panda prychnął na niego cicho, ale podążał za swoim właścicielem w dół. I też kocim kolegą. Zaraz też przybiegł Łoś, to stworzenie było niczym piesek, zabawnie się na niego patrzyło. No i zdawał się najlepiej uspokajać Kiteczka, który... Oh, co znowu?
— Kto tu jest, zastanówmy się — podjął bynajmniej nie szeptem i ruszył na schody, płosząc czarnobiałego kota. — Ty, ja, Panda... — Otworzył drzwi na korytarz, wyjrzał tam i je zamknął, wracając na dół. — Ryś, Łoś, Kotka... Kogut... — Zatrzymał wzrok na przysypiający drób. Otworzył starą szafę na oścież. — Tutaj nikogo. — Zerknął na sufit. — Moi dwaj towarzysze... Tutaj też nic. — Uchylił wieko skrzyni i zamknął z powrotem, by wrócić do Kitka z założonymi rękami. — Masz bujną wyobraźnię. Zresztą nie zostajesz tu sam. — Poklepał go po ramieniu, o ile ten jeszcze nie uciekł, po czym ruszył ku drzwiom. — Niedługo wrócę — rzucił, wychodząc na korytarz, a potem na zewnątrz, gdzie zniknął w formie nietoperzy.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Kitikulu Sro Sie 18, 2021 12:32 am

Te nietoperze ciągle takie z daleka. Nie powiem, że mi to przeszkadza, ale przecież mogłyby usiąść na kimś, żeby się tak nie męczyć lataniem za nami. No i teraz wybrały miejsce pod sufitem. Chcą mieć na wszystko oko? Chcą być schowane? Tak czy inaczej jestem im wdzięczny, że nie skaczą z jednej formy na drugą i są ciągle małymi szczurkami.
Wyraziłem swoje obawy i poczułem się kompletnie wyśmiany, jego tonem, głośnością, mówieniem, jak do dziecka. Nie dziwię się, sam pewnie z siebie też bym się śmiał, gdybym się tak nie bał w tej chwili. Znów nabrałem podejrzliwości, bo cały on nagle zaczął mi nie pasować. Pewnie go już irytowałem, widziałem to, już się nie mógł doczekać, aż wyjdzie i mnie zostawi, pójdzie po kogoś albo wróci i mnie zabije, bo przemyślał kilka spraw i doszedł do wniosku, że łatwiej mnie zabić niż się mną zajmować.
Szybko odsunąłem się od schodów, kiedy do nich ruszył, żeby otworzyć drzwi i pouczać mnie dalej na temat tego kto tu jest, a kogo nie ma. Śledziłem go wzrokiem, kiedy chodził i otwierał różne miejsca, żeby pokazać mi, jak bardzo... mam bujną wyobraźnię. No i pięknie. Dziękuję, Killian, tymi magicznymi słowami sprawiłeś, że znów mi się ślepia wilgocią zabłyszczały. Może też dlatego, że kilka rzeczy cisnęło mi się na język, ale nie miałem odwagi ich powiedzieć. To nie wyobraźnia, a nawet jeśli to ona, to nie chce mieć jej takiej. Masa ludzi na świecie i akurat ja muszę wymyślać i kręcić nosem. Teraz miałem jednak inny problem. Był nim sam wampir.
Odskoczyłem gwałtownie od niego kiedy ruszył w moją stronę i zauważyłem, jak mu ręka w moją stronę drgnęła. Nie wiem czego chciał, ale niech trzyma łapy z dala ode mnie. Jak się raz nie nauczył tego, to go pogryzę ponownie, żeby lepiej zapamiętał. Tylko wtedy mi pewnie rozwali głowę o ścianę. Pewnie tak.
Przestraszony odprowadziłem go wzrokiem i patrzyłem, jak drzwi się za nim zamykają. Bałem się, że mnie zaciągnie do piwnicy, a ja sam mu do niej wlazłem. Sapnąłem cicho. Do tego zostawił mnie z tą dwójką, jak coś zacznę kombinować, to zainterweniują, chociaż udają miłych. Mówiłem od początku, że tak będzie. Mówiłem, że nie powinienem być aż tak ufny, bo coś się wtedy stanie złego. Zastanawiałem się co mogę zrobić, ale miałem trudność w postaci zwierzaków, których zostawić nie chciałem. Oddychając płyciutko i cicho zarazem, nasłuchiwałem czy mężczyzna nie wraca. Powiedział, że niedługo wróci. Czyli ile mam czasu? Pewnie niewiele.
Zakićkałem i kiedy byłem prawie pewien, że wampira nie ma w pobliżu, ruszyłem w stronę schodów. Straciłem oddech na tę chwilę, straciłem siebie całego, zupełnie nie pamiętałem, jak otwieram przejście, jak powolnym krokiem idę przez dom, pilnując, żeby nie wpaść na nikogo, jak wychodzę na zewnątrz i widzę, że nic dookoła nie ma, żadnego miejsca gdzie mógłbym się porządnie schować, pobiec po pomoc. Dopiero w pewnym momencie wszystko do mnie wróciło, kiedy siedziałem w szopie, schowany za jakimś ciężkim stołem w jednej połowie zjedzonym przez wilgoć, a w drugiej przez korniki. Najwyraźniej było mi tu dobrze, skoro się tu znalazłem, do tego udało mi się zrobić jakiś długi, zardzewiały długi gwóźdź leżący na ziemi. Słaba to broń, ale zawsze jakaś.
Obejmując swoje nogi siedziałem i cierpliwie czekałem na ludzi, którzy tu przyjdą. Płakałem cicho, owszem, ale nie przejmowałem się hałasem robionym przez pociąganie nosem, bo koty i tak zwracały na nas uwagę. Poza tym kiedy zobaczą, że nie ma mnie w piwnicy, na pewno najpierw przeszukają inne budynki, a nie od razu ruszą na pole. Tylko, że on obiecał, że mi nic nie zrobi. I co z tego? Pewnie zmienił zdanie. Ja bym zmienił zdanie, patrząc na siebie. Tak czy inaczej tu miło mi dobrze i tu mam zamiar pozostać.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Killian Falone Sro Sie 18, 2021 1:14 pm

  Gdyby Kiteczek umiał lepiej zebrać myśli, wiedziałby dokładnie, ile ma czasu. Pytanie tylko, na co mu ten czas. Na ucieczkę? Niby dokąd? Niby mógłby pójść za polną drogą, która w końcu gdzieś go doprowadzi, ale cóż, doprowadzi go do ludzi, a tych przecież unikał jak ognia. W dodatku do miasta doszedłby na noc, a wtedy musiałby szukać noclegu na własną rękę albo iść przez ciemne ulice. Killian szczerze wątpił zarówno w jedno, jak i w drugie.
  Nie przejął się jego ucieczką od ręki. Ani też ze schodów, czy w ogóle tą nieszczęśliwą miną, kiedy tak wyraźnie pokazał mu, że gada zupełnie od rzeczy. Był przez to złośliwy? Ano był, tak już miał, że lubił wytykać bezsensowność cudzych działań i tym też się nie przejął. Był głodny, a Kitek był dorosłym człowiekiem, więc niech się zacznie tak zachowywać. Prędzej czy później będzie musiał, skoro jego mamusia już nie żyje. Swoją drogą jaka to musiała być rozlazła rodzina, cukierkowy świat, gdzie każdy głaska się po łebku i piecze ciasteczka na powitanie z pracy. Przerażające, jak wielu ludzi egzystuje w ten sposób.
  Jeden z nietoperzy położył uszy po sobie, zwieszając się z gałęzi niewielkiego drzewa. Tak jak reszta, starał się skupiać na wypatrywaniu zwierzyny, jednak to nie było teraz takie proste i mieszane uczucia stawały się irytująco rozpraszające. Nienawidził tego uczucia, choć czasami pomagało ułożyć wszystko na nowo we właściwych miejscach, to prawie jak wyższy poziom dyskusji z samym sobą.
  Sfrunął z drzewa i podążył za ruchem kawałek dalej. Drobne skrzydła szybko przecięły powietrze, odnajdując nowe źródło swego zainteresowania, na którym skupiły się całkowicie. Dreptająca spokojnie sarna przystanęła na chwilę i odwróciła ucho.

  Kiedy Kitek zaś zaczął się zbierać powoli i zwoływać zwierzyniec, nietoperze u sufitu popatrzyły po sobie. To nie była oczywista sytuacja, nie były pewne, czy Killian w ogóle przewidział, że ten po prostu wstanie i... wyjdzie. Przez uchylone drzwi lub też szparę pod nimi, ale jeden z wampirów podążył jego śladem. Nie spieszył się tak bardzo, dhampir i tak nie uciekłby daleko, nawet gdyby zaczął biec, a znalazłszy się w górnej części domu, drakuleta wzbił się w powietrze, by mieć wszystko na oku. Po chwili też znalazła się sylwetka uciekająca z domu, lecz w najmniej oczywistą stronę.
  Szopa nie była w dobrym stanie. Z pewnością od dawna mieszkały tam jaskółki, polne myszy, jaszczurki i kto wie, co jeszcze. A teraz miał zamieszkać również wampir. Cała ta wyprawa była coraz mniej poważna, aż trochę dziwnie się czuł, włażąc do środka przez dziurę w ścianie.
  Grupka nietoperzy przysiadła na w połowie zapadłej skrzynce. Niektóre z nich popatrywały na Kitka, lecz z bezpiecznej odległości.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Kitikulu Sro Sie 18, 2021 3:09 pm

Nawet niespecjalnie zwróciłem uwagę na to, że jestem śledzony przez nietoperze. Było ich mało, a ja byłem w innym świecie, więc to nie moja wina. Dopiero kiedy siedziałem już chwilę, skulony ocknął mnie Łoś, a jego miauczenie pociągnęło za sobą inne miauczenia. Patrzyłem na zwierzaki, aż w końcu zrozumiałem.
-Już, już.-tak, to było dla mnie dobre zajęcie, dobre miejsce, dobre towarzystwo. Ściągnąłem plecak i po chwili grzebania w nim, wyjąłem słoik z szamą dla sierściuchów. Przetarłem podłogę sukienką, zdmuchnąłem kurz i dopiero później zacząłem wykładać porcje na ziemię. Nie mam miseczek, przepraszam, ale oni nie będą wybrzydzać tylko dlatego, że jest to z ziemi. Chwilę później właśnie to pokazywały, zjadając wszystko tak ochoczo, że co niektórzy mruczeli. Kogutowi też dałem nieco ziarna, niech sobie poskubie, tylko nie za dużo, bo nie ma co marnować. Uśmiechnąłem się na ten widok, ale szybko przeniosłem wzrok na ciemne nietoperze, ledwo widoczne przy braku światła. Wyjąłem z plecaka małe zawiniątko i podszedłem do szczurków z kawałkiem suszonego mięsa. Kucnąłem przy skrzyni i wystawiłem przekąskę w ich stronę.
-Chcesz trochę?-cicho zapytałem. Na tym etapie powinienem wiedzieć, który to za mną poszedł ten bardziej towarzyski czy mniej? Stawiałbym na tego mniej, bo siedział tak daleko. Jeśli chciał coś zjeść, to dałem mu co chciał, a jeśli nie chciał, to schowałem wszystko do plecaka. Będzie na później. Jeśli jednak to był ten, co lubił mizianie, to pogłaskałem go z przyjemnością.
Usiadłem sobie przy skrzynce i rozglądałem się dookoła z nieco większym spokojem. Czułem się dużo lepiej niż jeszcze te kilka sekund temu. Chyba potrzebowałem po prostu na chwilę zmiany otoczenia, bo tamto mi się źle kojarzyło. Bycie zamkniętym w piwnicy z zagrożeniem, którego nie widzisz, jest przerażające. Teraz miałem spokój i mogłem się nad tym zastanowić. Nic nigdzie nie było, Killian to sprawdzał, sam też będę musiał to sprawdzić. Do tego coś będę musiał zrobić z tym, że będziemy w jednym pomieszczeniu. Mógłbym oczywiście przeczekać dzień gdzieś indziej w gospodarstwie, z dala od wszystkich, ale nie chciałem być sam na pustkowiu, jeśli coś się zacznie dziać, to nie będą mieli mi nawet, jak pomóc.
-Yhhh...-zaburczałem niezadowolony i przetarłem sobie mocno twarz kilka razy. Odkąd opuściliśmy moje mieszkanie, ciągle mam wybory, których żadna opcja mnie nie satysfakcjonuje, nic nie wygląda dobrze. Znów się cicho zaśmiałem, ale teraz brzmiało to dużo lepiej niż wszystkie moje inne śmiechy, jakie prezentowałem do tej pory. Jestem głupi pod pewnymi względami, to denerwujące i zabiera więcej czasu niż powinno. Na pewno mnie nienawidzą, może to mocne słowo, ale dlaczego nie? Z drugiej strony dlaczego mieliby mnie tyle znosić? Może mnie jednak lubią ha! Ale mi się poczucie humoru wyostrzyło.
Jeszcze raz zakryłem twarz i pooddychałem sobie chwilę, analizując co teraz mogę zrobić, żeby wszystkim żyło się lepiej. Co by mama zrobiła? Mama by zadbała, żeby każdy dostał jedzenie i umył zęby przed snem. Czy ja spakowałem szczotkę do zębów? Kolejny raz się zaśmiałem i opuściłem dłonie. Ale z jednym ma rację, zostawiliśmy kogoś w tyle, a tak nie można. Zwierzaki zjadły, więc podniosłem się z ziemi, przyłożyłem jeszcze obandażowane palce pod oczy, żeby wsiąknęły resztki łez. Już mam dość płakania, to bardziej męczące niż myślałem, gdyby tylko jeszcze dawało ulgę. Odetchnąłem głęboko kiedy podniosłem swoje rzeczy i przywołałem moje futerkowe dzieci.
-Wracamy.-poinstruowałem szeptem nietoperze, żeby wiedziały gdzie zmierzamy. Jedna chmara czeka na nas w piwnicy, to było niezwykle niegrzeczne z mojej strony ją tam zostawiać, ale nie myślałem wtedy trzeźwo. Teraz mogłem wejść do domu na nowo, bez towarzystwa ludzi. Mogłem na spokojnie wyjrzeć z szopy, postać chwilę, nasłuchując. Mogłem, prowadzony przez puszczone luzem koty i koguta na smyczy, iść do domu z gwoździem w ręku. Dodawał mi on nieco pewności siebie. Mógłbym go nawet jakoż użyć, może nie w obronie własnej, ale w obronie kotów czy nietoperzy. To złudne wrażenie, nie umiem walczyć, więcej bym sobie krzywdy zrobił niż komuś, ale jednak dawało mi to pewną nadzieję, że mam szansę na przeżycie. Zatrzymałem się w progu domu i dopiero po chwili, jak na palcach poszedłem w stronę piwnicy. Kiedy tylko otworzyłem drzwi, Łoś wpadł do środka z Kotką, jakby nigdy tam nie byli. Zatem koty na pierwszy ogień, słyszałem ich ciche kroczki, jak się nagle rzucają na siebie w zabawie. Wszystko zdaje się być w porządku. Stanąłem na pierwszym stopniu i poczekałem aż całą ferajna wejdzie za nami. W sumie piwnica to całkiem bezpieczne miejsce, prawda? O ile ktoś nie używa jej do porywania i mordowania, to zagląda się do nich nie tak często i nie na tak długo. Pokiwałem sam sobie głową. Trzymając się mocno klamki usiadłem na najwyższym stopniu. Chciałem pójść na dół, przeszukać pomieszczenie, ale jak mam je przeszukiwać, jak nie mogę porządnie zamknąć przejścia? Pójdę tam szukać, a tu mi ktoś wjedzie lub mnie zamknie, nie mogę odejść. Będę pilnować.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Killian Falone Nie Sie 22, 2021 1:21 am

No i patrzcie, do czego to doszło, żeby król dla poddanych polował. I to wcale nie wysoko postawionych, nawet nie zwyczajnych, a takich, co jeszcze nie znaczą absolutnie nic. Nawet nie tych chorych i rannych, a po prostu skrajnie nieporadnych życiowo, którzy boją się kiwnąć palcem, bo ktoś na nich patrzy. W dodatku takich, co nawet nie wiedzą, z kim mają do czynienia, ani nie zdają sobie sprawy, że wampirze królestwo istnieje. To brzmiało bardziej żałośnie, niż wcześniej myślał.
Pociągnął nożem, przystawiając gwint do rany.
Mógłby się tłumaczyć, że właściwie robi to dla siebie, ale w takim wypadku wcale nie musiałby tego robić. Nie zmarnowałby tyle krwi, którą zabrał na drogę i nie musiałby teraz czuć się jak jakiś menel, co dopadł zgubiony plecak. To chyba było właśnie to, czego najbardziej nienawidził w życiu, czego brakowało mu przez ponad pięćdziesiąt długich lat, a co teraz gryzło ze zdwojoną siłą, bo inni patrzyli mu na ręce. I dobrze, niech patrzą. Niech wiedzą, że jest zdolny do wielu rzeczy, nie tylko tych, których spodziewaliby się po królu. I niech się tego boją, bo wcale nie oswoili dzikiego stworzenia, jakim był. Nikt go nigdy nie oswoił. Jeśli ma być królem, to na własnych zasadach.
Zerknął na powoli nieruchomiejącą racicę.
Tego też nienawidził, polowanie na ludzi było wiele bardziej znośne. Z czasem stało się nawet przyjemne, ludzie zawsze mieli coś za uszami, niektórzy nawet zaczynali przepraszać za to czy tamto, biorąc go za najemnego zabójcę. Zemsta, polityka, zdradzony mąż, zabity krewny, znienawidzony sąsiad. Rozczulające. A potem orientowali się, że jest zwykłym potworem i nic im już nie pomoże. Zwierzęta natomiast, ta sarna choćby, ona nie miała za co przepraszać, ona tylko chciała żyć. I to było smutne.
Schował wszelkie pojemniki, jakie udało mu się dopełnić i wstał, spoglądając na oparte o drzewo truchło. Powinien go zabić. Kiedyś pewnie by tak zrobił, to tylko chora jednostka do odstrzału, bezużyteczna, a mogąca stanowić zagrożenie. Problematyczna. Ale nie. Jemu musiało się ubzdurać, że będzie dobrym królem. Dobry król morderców. Aż zaśmiał się pod nosem, zawracając. Może Ardamir kiedyś myślał podobnie, a potem popatrzył na to całe zgniłe bagno i uznał, że nie warto. Że szybciej cokolwiek osiągnie, jeśli będzie grać według zasad... No i chyba doszedł do meritum. Przecież on nienawidził tych, którzy wytyczali zasady. A to zawsze był wyborny powód, by ich nie przestrzegać.
Przystanął i obejrzał się, by zaraz westchnąć ciężko.

Nietoperze obserwowały z uwagą, jak ten wyciągał mięsne kęski z plecaka i karmił koty. Oczywiście nic nie zostawało, po całej nocy wędrówki były głodne, ale po chwili uwaga przeniosła się na wampira. Istotki skupiłby się bliżej siebie i obserwowały czujnie, nastawiając uszu na słowa do nich kierowane. Czy chcą? Chyba nie wiedziały. Pyszki i oczka skierowały się na jego rękę i to, co trzymał. Kilka z nich pisnęło cicho, a jeden podszedł powąchać, ale odsunął po chwili. Suszone mięso zdecydowanie nie było kuszące. Nietoperz spojrzał na koty, a potem wrócił do swojej grupki.
Kiedy Kiti chciał ich dotknąć, poruszyły się nieco, ale nie uciekały. Można było to nazwać całkiem neutralnym podejściem.
Siedziały na skrzynce obok niego, kiedy tak osunął się na ziemię. Patrzyły to na Kitka, to koty, to znowu ściany szopy, bo ciężko było powiedzieć ile czasu im zajmuje to zbieranie się w sobie. A może zamierzał tu zostać, to było całkiem możliwe. Westchnięcie pełne wyrzutu do świata i siebie na nowo skupiło uwagę skrzydlatych istotek. W końcu też powiedział coś więcej, zabierając rzeczy i koty. Wracamy, tylko gdzie? Jak się zastanowić, to wcale nie było oczywiste.
Nie było jeszcze jasno, toteż poleciały tuż za nim, jak się miało okazać, ostatecznie z powrotem do piwnicy. Zaraz za pierwszymi kotami do środka wleciały nietoperze, chyba odczuwając swego rodzaju ulgę, bo choć śmierć nie była im straszna, to nikt by jej nie chciał.
Usadowiły się pod sufitem, w pobliżu tych poprzednich, do których pisnęły cicho. Za chwilę uwaga znów skupiła się na Kitku, a dokładniej na trzymanych przez niego drzwiach. Chwilę tak stał sobie samotnie u samego szczytu kamiennych schodów, aż do wrażliwych uszek dobiegł nowy dźwięk.
Dhampir poczuł, jak ktoś od drugiej strony naciska na klamkę, lecz wyczuwszy opór, nacisk znika. Nie gwałtownie, a dość stopniowo i ze spokojem.
— Kiti? — rzucił Falone, zgadując, że to on jest powodem, bo kto inny miałby trzymać klamkę.
Jeśli Kitek otworzył, to w zasadzie białowłosy wyglądał zwyczajnie, może poza kilkoma plamami nieswojej krwi na rękawie, a które wszyscy obecni pewnie już wyczuli.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Kitikulu Nie Sie 22, 2021 2:02 pm

Mięsa nie chciały, ale przynajmniej dały się pogłaskać. Hm... czyżby te co chciały zachować dystans przekonały się do mnie? Gdyby nietoperki były tym drugim, to by chyba były bardziej ucieszone z głaskania? Jeszcze nie umiem ich rozróżniać, ale dobrze, że wiem, iż nawet będąc chmarami mają jakieś swoje własne wyglądy.
Zebraliśmy się i już po chwili pilnowałem drzwi, dzielnie, odważnie, próbując nie myśleć, co by się stało gdyby ktoś zaczął w nie strzelać lub otworzył je kopnięciem. Skończyłbym podziurawiony albo ze skręconym karkiem po upadku ze schodów. Dlatego nie lubię pilnowania drzwi, wolę kiedy mają zamek, klucz i mogę je czymś zastawić. Miałem o tym nie myśleć, a myślę. Tak zawsze jest.
Zastrzygłem uchem, bo usłyszałem ciche kroki, chyba jednej osoby, poczułem, jak klamka się porusza, ale nie pozwoliłem otworzyć drzwi, oparłem się o nie mocniej plecami, żeby je zablokować. Killian wrócił. Znów czułem krew, chociaż teraz umiałem sam zrozumieć skąd się wzięła, bo mężczyzna był na polowaniu. Drgnąłem niespokojnie kiedy usłyszałem moje imię i jeśli się skupił, to mógł usłyszeć wyraźne przyspieszenie pulsu i zmianę oddechu. Co teraz? Ja nikogo nie wpuszczam do środka, ale jak zostawię go na zewnątrz, to umrze. Niech znajdzie sobie inną piwnicę? To niemożliwe. Ścisnąłem mocniej gwóźdź i zerknąłem na koguta w torbie. Taki z niego wróżbita, wiec niech mi powie co mam robić i jak to się skończy. Cisza się przedłużała, ale nie marnowałem jej, nie ignorowałem też wampira, po prostu musiałem się zastanowić. Jeśli ucieknę na dół, będzie mógł wejść, on i nie wiadomo jeszcze kto, ale jeśli otworzę drzwi bez uciekania, to będzie zbyt blisko mnie, bo schody są zbyt wąskie, niewpuszczenie go nie wchodzi w grę. Może powinienem był zostać w szopie, mógłbym mu ją polecić, chociaż jest niestabilna i ściany mają dużo prześwitów. To niebezpieczne dla niego. Mogę tam wrócić z kotami, ale nie chce być sam, bo jak coś się stanie, to nikt mi nie pomoże, powinienem zostać tutaj.
Sapnąłem cicho i w końcu, wstałem powoli z ziemi. Chciałem coś powiedzieć, ale nie dałem rady, całe szczęście, że nie dałem rady, bo ton mojej wypowiedzi byłby okropny, rozkazujący, a to mu się może nie spodobać, prośby może nie posłuchać, może pytanie?
-Odsuniesz się od drzwi?-w końcu dobiegł go słaby głos. To pytanie dalej brzmiało źle, ale przynajmniej nie stoimy już w tej dziwnej ciszy. Liczyłem, że nie zrozumie tego, jako wyganianie go stąd na słońce, nie o to mi chodzi. Nasłuchiwałem czy wykonuje to o co go proszę i jeśli się odsunął, to trzymając gwóźdź, schowałem go nieco w rękawie, bo widok niby broni sprawi, że albo zostanę wyśmiany albo sprowokuje go do ataku, bo jak mogę mu nie ufać? W końcu uchyliłem drzwi i nie zdziwiło mnie już to, jak bardzo się trzęsę. Nie powinienem był ich otwierać, ale jak już to zrobiłem, to nie ma odwrotu. Wyjrzałem nieśmiało na zewnątrz, zerknąłem na Killiana, jednak bardziej skupiłem się na otoczeniu i ocenieniu, czy jesteśmy tutaj sami. On obiecał, prawda? Coraz bardziej zaczynałem w to wierzyć, jednak dalej zachowam zdrowy rozsądek. Nikogo nie było, nikogo nie sprowadził, nikt na mnie nie czekał. Ostrożnie, jak po igłach, wyszedłem na korytarz, zachowując się najciszej, jak mogę. Odszedłem od drzwi i od wampira, dając mu możliwość wejścia do piwnicy, bez niepotrzebnego zbliżania się do mnie. Jeśli to zrobił, to po chwili wszedłem za nim, gdy już zszedł ze schodów. Zamknąłem za nami drzwi i zająłem taką samą pozycję, jak wcześniej, skulony, pod drzwiami, trzymający się klamki. Nie zapomniałem o obowiązku pilnowania, jednak teraz był on urozmaicony o uważne wpatrywanie się w głąb piwnicy, żeby wyłapać zagrożenie ze strony obecnych tu osób.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Killian Falone Nie Sie 22, 2021 8:31 pm

  Po pierwszym wrażeniu Kitek mógł wyczuć też coś innego. Charakterystyczną nutę dymu tytoniowego, którą w zasadzie już znał. Killian wyrzucił peta jeszcze na zewnątrz, a teraz stojąc tak przed drzwiami miał ochotę albo otworzyć je siłą, albo znowu zapalić. To drugie wydawało się o wiele lepszą opcją, jednak piwnica była zamkniętym pomieszczeniem. Nie wyszedłby z domu, nie otworzy okna, a koty pewnie będą prychać... A zresztą.
  Stąd też pochodziła świeża woń papierosów. Zdążył się ze dwa razy zaciągnąć, zanim Kitem zaczął się ruszać za drzwiami. Słyszał jego niespokojny oddech i delikatny już teraz łomot serca. Jego zmysły powoli się uspokajały. Nie do końca oczywiście, ale wystarczająco, by utrzymać rozsądek. Przynajmniej ten na poziomie dotychczasowym, ale słowa Kiteczka sprawiły, że wbił nieprzychylne spojrzenie w drzwi i milczał przez chwilę. Ostatecznie zaciągnął się papierosem i odstąpił kilka kroków od wejścia, tak jak tamten tego chciał. Nie odezwał się jednak, bardziej układając myśli na właściwe miejsca, bo to zdanie jakoś dziwnie ubodło go w osobistą dumę. No dobra, dobra, to nie był żaden rozkaz, zresztą wątpił, by Kitek w ogóle umiał coś takiego zaintonować.
  Zerknął na sufit i niespiesznie wypuścił dym z ust, by po chwili równie wolno opuścić wzrok na dhampira. Patrzył się dość beznamiętnie jak ten staje pod oddaloną od niego i przejścia ścianą. Niby wiedział dlaczego, ale to i tak wydawało mu się zwyczajnie idiotyczne. Naprawdę nie potrzebował tych kilku kroków różnicy, by zrobić z niego zapłakany szaszłyk.
  — Na zewnątrz jest sarna, możesz ją upiec dla kotów czy coś. — Sięgnął do paska i rzucił do niego bukłak, tak bezpieczniej, na wypadek gdyby nie złapał czy uciekł przed pociskiem. — To dla ciebie. Napij się, zanim instynkt siądzie ci na mózg. — Wyrzucił nie do końca spalonego papierosa i przydeptał butem na kamiennej podłodze korytarza. — Dobranoc — rzucił na koniec i zmieniwszy się w chmarę czarnych nietoperzy, przefrunął do środka.
  Killian usadowił się również pod sufitem, w niedużej odległości od swych gwardzistów, choć nie zasnął od razu. Dało się to dostrzec po paru nietoperzach, które uchylały oko i zerkały po pomieszczeniu. Jakiś pyszczek też kilka razy otworzył się w szerokim ziewnięciu.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Kitikulu Nie Sie 22, 2021 9:39 pm

Wyczułem jego złość na moje pytanie, a może nie wyczułem, tylko sobie sam ją wmówiłem? Tak czy inaczej odsunął się, a ja mogłem wyjść. Odległość może nie duża, jednak zawsze to jakieś pół sekundy więcej czasu dla mnie, na schylenie się, unik. To, jak z gwoździem, jaki trzymam, może nic mi nie da, ale sprawia, że się lepiej czuję.
Sarna? Hm, kotom by się spodobała, tylko trzeba by ją trochę faktycznie oporządzić, a to się równa z chodzeniem, zbieraniem drewna na ognisko i ogólnie dużo roboty, brudzenia się, a żeby temu zapobiec musiałbym cię trochę rozebrać. To ma swoje zalety, wierząc słowom wampira nikt się tu nie zapuszcza, więc jestem względnie bezpieczny, a w razie kłopotów brak spódnicy zwiększy moje możliwości ruchu i szybkość, przez co prędzej będę w stanie pobiec o pomoc, bo tym razem nie muszę ciała ukrywać, mam na kogo liczyć, chyba, mniej więcej, tak jakby. Chwyciłem bukłak, chociaż w pierwszej chwili widać było drgnięcie, zahamowana próba odskoczenia od nagłego ataku. Znów pokiwałem do niego głową. Napiję się, albo i nie, nie będzie mi mówił czym mam się zatruwać. Najchętniej napiłbym się czerninki mamy, ale... nie mogę z pewnych względów. Czekałem cierpliwie, aż wejdzie do środka, normalnie poszedłbym za nim i pilnował drzwi, ale teraz pojawiła się możliwość zapewnienia świeżego jedzenia kotom, a ja co jak co, dla nich zrobię wiele. Zmienił się w nietoperze i po prostu zniknął. Co on taki prędki? Teraz głupio mi do niego iść, ale miałem porządną motywację, więc nieśmiało zszedłem po schodach. Nie chciałem zostawiać niestrzeżonych drzwi, ale zamknąłem je za sobą, może nikt ich nie zobaczy? Kiti, nikogo tu nie ma, ja wiem to, ale różnie może być. Popatrzyłem na małe nietoperki i chyba rozpoznałem dobrze te Killiana, zapoznałem się z nimi ostatnio dość dobrze, z tymi słodkimi mordkami. Oczywiście idąc do wampira sięgnąłem w końcu do innych chmar, żeby pogłaskać kilka piskliwych stworków. Popatrzyłem na odpowiednie szczurki.
-Pożyczysz mi nóż?-kolejne pytanie w jego stronę, znów nieco lękliwe, jednak odrobinę odważniejsze niż to o odsunięcie się. Gwóźdź się nie nadaje do pracy nad mięsem, więc jeśli mam coś robić, to potrzebują solidniejszego narzędzia. Liczyłem tylko, że się nie zmieni w człowieka tuż przy mnie, sam z resztą postarałem się o odpowiednią odległość, ale i tak będę się musiał do niego zbliżyć po ostrze. To stresujące.

Dzień mijał i to szybciej niż myślałem. Najpierw musiałem trochę popracować żeby zebrać drewno w odpowiednio ukryte miejsce, cały czas się bojąc, że dym kogoś przyciągnie. Musiałem obmyślić, jak właściwie się za to zabrać. W domu było zawsze wygodnie, metalowa blacha, garnki, a tutaj? Mogę sobie mięso najwyżej na patyka nabić. Kiedy ogień nabierał odpowiedniej temperatury, zająłem się obrabianiem sarny. Nie wyglądała przyciągająco, zwłaszcza w dziennym świetle uwypuklającym cały ten aspekt śmierci, poza tym całej sarny nigdy nie miałem tak przed sobą, jedynie króliki czy kury z mamą obrabialiśmy. Chwilę mi więc zajęło zrozumienie, jak ładnie przyciąć jej sierść w dobrych miejscach, a później, jak oddzielić skórę od mięsa, które też wymagało trochę siły, żeby wydzielić porcje. Kiedy już jednak złapałem rytm, wszystko szło gładko, może tylko nie dostrzegałem błędów i trudności, bo moje myśli powoli płynęły mi przez głowę, przeplatając się z fantazjami, snami i rozważaniami, znów całą gamę emocji prezentowałem, od smutku i niepewności, przez złość, po radość i nostalgię. To wszystko stało się tak niedawno, a ja nie bardzo miałem czas się nad tym pochylić, zwłaszcza nad śmiercią mamy. Teraz miałem ku temu okazję, gdy siedziałem pod ścianą i patrzyłem na skwierczące plastry mięsa i skóry. Siedząc na złożonej w kostkę spódnicy, przyglądałem się czerwonym rękom, na których zaschły resztki krwi, nie wszystko dałem radę zmyć, a nie było co dalej polewać tego wodą, bo marnowanie zasobów jest czymś czego nie lubię. Już teraz cierpię, widząc ile z sarenki nie wykorzystałem, bo po prostu nie ma jak. Ususzyłbym mięsa, zrobiłbym pasztet, gulasz, uwędziłbym to, ze skóry też bym mógł zrobić coś, choćby czapkę. Westchnąłem ciężko. Mimo wszystko przez te kilka godzin udało mi się odpocząć. Nikt nie przychodził, koty spokojnie jadły surowe i pieczone mięso, nie sygnalizując zagrożenia. Napiłem się też krwi, którą dostałem od Killiana. Teraz wyglądałem nieco zdrowiej, już nie taki trupio blady, chyba też się tak nie zapadałem w sobie, no i czułem się też lepiej, byłem najedzony, nie musiałem się o nic martwić. Nawet kilka razy przysnąłem, kiedy oparłem się czołem o kolana. Szkoda, że taki stan nie może utrzymać się dłużej.

Do piwnicy zagonił mnie dopiero późny wieczór, bo może i w dzień nikt nie przyszedł, ale w nocy, po ciemku, różne potwory z ludzi wychodzą. Westchnąłem ciężko, zgasiłem ognisko, mięso i skórę pozawijałem w szmaty czy upchnąłem do słoika i schowałem to do plecaka. Założyłem spódnicę, owinąłem ręce bandażami, bo znów się trochę pogryzłem, ale i kilka nacięć nożem się zdarzyło, nie do końca zrobionych przypadkiem. Omotany w płaszcz, odrzuciłem warkocz na plecy i uśmiechnąłem się ze ściągniętymi brwiami na to znajome uczucie, jakie mnie objęło, kiedy chwyciłem za klamkę drzwi do piwnicy. Znów ten strach, co oni tam robili? Kiti, oni spali, po prostu spali, nie wybudowali tam nagle jakiejś burdelowej komnaty, żeby mi robić tam... Nic tam się nie działo złego. Sapnąłem cicho i mimo wszystko, zapiąłem trzy guziki w kurtce i sprawdziłem, czy gwóźdź schowany za paskiem spódnicy, dobrze się trzyma na miejscu. Uchyliłem drzwi i ostrożnie zszedłem na dół. Uważałem, żeby być cicho, bo nie chciałem nikogo zbyt gwałtownie zbudzić. Razem ze mną, bezszelestnie zeszły koty z napchanymi brzuszkami. Łoś oblizywał się łakomo po zabarwionej na czerwono sierści na bródce.
Rozejrzałem się, aby upewnić się, że są tutaj same nietoperze i nikt nie postanowił się przemienić w człowieka. Wyciągnąłem dłoń w górę, do nietoperzy, aby tak na powitanie je poczochrać. Lubię je głaskać, to ciekawe zwierzęta i nigdy nie myślałem, że jak mi do gustu przypadną, są zniewalające! Uśmiechnąłem się do nich szeroko, niech wiedzą, że lubię ich towarzystwo. Chciałbym mieć jakieś na własność. To by było niewolnictwo. Chciałem je wszystkie utulić i wycałować, jak się tylko da. Inne zdanie na ten temat miał Łoś, który usiadł mi przy nogach i zaczął burczeć zirytowany, że to nie on jest obiektem moich westchnień.
-Zazdrośnk.-rzuciłem mu moją cichą opinię, mrużąc przy tym oczy. Zabrałem rękę i spojrzałem na Killiana. Mam jego nóż, jest czysty, bo nie śmiałbym mu oddawać broni, na której byłaby choć kropelka krwi. Eh... znów muszę się do niego nieco zbliżyć, żeby mu ostrze oddać. Może nią w niego po prostu rzucę? Zabiłby mnie wtedy i tak mnie zabije kiedyś.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Killian Falone Pon Sie 23, 2021 1:30 am

Usadowił się wygodnie na jednej z belek żebrowania podtrzymującego sufit piwnicy i powoli układał do snu. Jeszcze nie wiedział, że nie dane mu będzie odpocząć tak szybko, bo choć widział wzrok i ogólną uwagę Kitka skierowaną w ich stronę, to wziął to za jego normalne zachowanie. Może nie powinien, ale miał ludzi od analizowania każdego szczegółu, więc nie zamierzał wiecznie tego robić.
Kitek podszedł, a on obserwował go przysłowiowym jednym okiem. Najpierw zbliżył się do gwardzistów, z czego jeden odsunął się od jego ręki i wyraził dezaprobatę na pyszczkach, poniekąd dlatego, że też chciał spać. Drugi zareagował bardziej neutralnie, dając się dotykać dhampirowi i zerkając co jakiś czas na Killiana. Na nim też w końcu skupiła się uwaga chłopaka.
Nóż? Brzmiało niezbyt dobrze, choć jednocześnie dziwiło go, że go nie zabrał z domu. No, Kiteczku, jesteś świetnie przygotowany. Aczkolwiek wiedział, po co chce nóż, a nawet jeśli nie, to biedaczek nie zdążyłby kiwnąć palcem.
Sfrunął z sufitu i stanął w pewnej odległości od niego, dobywając rzeczony przedmiot, który zaraz sprawnie obrócił w dłoni i chwycił za ostrze.
— Nie zepsuj — rzucił trochę niezbyt poważnie, podając mu go. Zielone ślepia śledziły rękę Kitka, póki ten się nie odsunął.
A potem zwyczajnie wrócił na sufit.

Nie wszyscy spali, jak to z początku zakładał, bo jedna z grup nietoperków od razu skierowała na niego oczy i uszy. I na wchodzące koty, choć tylko na chwilę. Jeśli się nie przemieściły, to był to akurat ten sam, który dawał się głaskać. Reszta jednak również wisiała pod sufitem, a on tylko zerknął na nich, nie zamierzając nikogo budzić.
Kilka z nich przekręciło łebki, by mógł je czochrać od strony grzbietu. Odpowiedział mu cichutki pisk, który zdawał się utonąć w nieprzychylnym mrauczeniu kota.
Kiedy dhampir się odezwał, to jakby wypowiedział magiczne zaklęcie, bo trzeci drakuleta zerwał się z sufitu i odfrunął od nich wszystkich. Killian stanął bliżej ściany, płosząc biednego Pandę. Przez moment wydawał się aż nazbyt czujny, jakby nie on, a groźna wersja Kitka, lecz wyraz ten szybko zniknął, kiedy napotkał oczyma dhampira.
— Jesteś... — stwierdził cicho i przeczesał ręką włosy. — Dobrze, niedługo będziemy ruszać... — wymruczał, zerkając na zegarek, który zaraz schował.
Odzyskał nóż, w jednym kawałku i to nawet czysty, co się dzieciakowi chwaliło. Mimo niespodziewanej pobudki wydawał się też być w lepszym nastroju niż wczoraj. W dodatku w drodze mógł swobodnie zapalić. W każdym razie wkrótce poszli dalej starą wiejską drogą, która powoli zaczęła odbijać w stronę północy i coraz liczniejszych lasków...

z.t. x2
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Babibył Sro Wrz 01, 2021 11:08 pm

Już kawał trasy mieliśmy za sobą, ale niemały kawałek dalej przed nami. Nie było innego sposobu na spędzenie czasu, jak rozmawianie, właśnie dlatego to robiłem w tej chwili.
-A mówiłem tobie, jak kiedyś miałem wykonać egzekucję? Tej chyba nie, już tyle opowiadałem, że nie pamiętam.-zaśmiałem się.-Tak czy inaczej kobieta, miała być publicznie powieszona. Więc elegancko prowadzę ją na stryczek, ostrożnie, bo wiadomo, jak czasami te konstrukcje robią. W biedniejszych miastach, to na szybko i dość chwiejnie.-przekręciłem oczyma, wspominając tamto cudo, jakie nam zrobili.-Kobieta ręce związane, uśmieszek na twarzy, gotowa na wszystko i zero żalu czy wyrzutów sumienia po zabiciu swojej trójki dzieci, ale to chyba nie dlatego się uśmiechała, a dlatego, że miała genialny plan.-pociągnąłem delikatnie za lejce, żeby Broszka zwolnił i odpoczął.-No ja ją prowadzę po schodach, patrzę pod nogi, a ta nagle się odwraca i mi pięknie w główki w nos. Lecę do tyłu, ale widzę, jak ona sprytnie zeskakuje ze schodka, plącze się w spódnicę i spada na ziemię z takim chrupnięciem. Miałem jej skręcić kark liną, a ona sama sobie go skręciła.-z uśmiechem pokręciłem głową, wspominając tamten szalony dzień.-Później tylko było pytanie, jak z moją wypłatą ma być, ale stanęło na tym, że skoro kobieta umarła w sumie przez szubienicę, to zlecenie zrealizowane.-odchyliłem się mocniej na ławie i popatrzyłem w niebo.-Ale żebyś ty widziała, jak się zestresowałem. Dopiero zaczynam moją karierę, jako kat, a tu już takie rzeczy się dzieją.-na spokojnie spojrzałem na pola wysokich traw i zbóż w jakie wjechaliśmy. W takich lubią się chować drapieżniki, ale mam nadzieję, że moje głośne gadanie je odstraszy, bo większość z nich nie lubi towarzystwa ludzi.-Z dziadkiem potem rozmawiałem, to machnął ręką i powiedział, że nie takie rzeczy jeszcze zobaczę i faktycznie różnie bywało. Czasami nawet więźnia na oczy nie widziałem, bo tak się bał egzekucji, że wynajdywał sposób, żeby się zabić zanim ja się za niego zabiorę. Nie lubię takich sytuacji i nawet nie chodzi o to, że pełnej wypłaty nie dostaję, a o to, że jak można tak zaniedbać człowieka, żeby takie rzeczy robił? Zwłaszcza w czasie ich ostatnich dni.-znalazłem też chwilę na ponarzekanie. Rozmawianie o swoich problemach jest bardzo ważne, bo często nie widzi się rozwiązania, a ktoś inny je dostrzeże.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by NPC Czw Wrz 02, 2021 11:46 am

Droga mijała spokojnie, a noc na swój sposób była najlepszą porą podróży. Za dnia przychodziło jej chować się w karocy i odliczać godziny w których jest narażona na spalenie. Jednak, jak narazie bez żadnych przeszkód.
-Hahahaha, to się nazywa oszukać przeznaczenie!- Zaśmiała się głośno, skrywając usta za wachlarzem, ponieważ historia kata była dosyć ironiczna. Zresztą, mężczyzna miał wiele barwnych wspomnień z tego szlachetnego zawodu. -Ale skoro zabiła trójkę dzieci, to nic lepszego jej spotkać nie mogło. Niektórzy ludzie są strasznie okrutni.
Westchnęła. Sama nie była za przemocą na dzieciach, a zwłaszcza nie wyobrażała sobie skrzywdzić własne, lecz zdarzają się szaleńcy, którzy najwidoczniej, nie widzą ku temu żadnych przeszkód.
Oparła się bardziej o oparcie ławki, zakładając nogę na nogę i zerkając zielonymi oczyma na kata, kiedy wspomniał o dziadku, oraz jego naukach. Uśmiechnęła się lewym kącikiem ust, wciąż go obserwując, nim przy ostatnich słowach, powiodła na wierzchowca, który trudził się z ich małym powozem.
-Wiesz, mam wrażenie, że kiedy już stajesz się w czyichś oczach przestępcą, od razu odbiera ci to prawo do czegokolwiek. Sądzę, że nawet niewinnych lepiej nie traktują, jeśli są pod zarzutem.- Zamyśliła się. -Ale rozumiem trud Twojej pracy, zarazem jej wyjątkowość. Płacą Ci za to, abyś zakończył czyjeś życie. Niesiesz śmierć i po tym idziesz coś zjeść, oraz zobaczyć się ze znajomymi. Z czasem to dziwna rutyna, która zmienia nas na zawsze.
Obnażyła kły. Niejako go rozumiała, choć sama katem nie była, tak też jej praca w Szeptach była dosyć podobna. Wystarczyło zlecenie, a wtedy, ofiara miała po prostu utracić dech.
Nagle, coś sobie uświadomiła i zerknęła na elfa.
-Babi, proszę, zwolnij. Mamy chyba nieoczekiwane towarzystwo odkąd minęliśmy poprzednią wieś, a wydają się przyśpieszać, nie podjudzajmy więc ich bardziej…
Uśmiechnęła się, z dozą spokoju w głosie.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Babibył Czw Wrz 02, 2021 12:17 pm

Nie myślałem, że tak ją to rozbawi, ale w sumie mnie też to bawiło, zwłaszcza po tylu latach. Tyle przypadkowych i głupich rzeczy się zdarzyło, że teraz już nie pozostało nic, jak się tylko śmiać. Przytaknąłem jej słowom.
-Ale często nawet to okrucieństwo ma jakiś powód. Nie zawsze on usprawiedliwia działania, ale pozwala inaczej spojrzeć na pewne sprawy.-pominąłem już to, że decyzje podejmowane w pewnych stanach psychicznych nie są najlepsze jakie mogłyby być, bo inne rozwiązania nie przychodzą do głowy. A czy jestem za przemocą wobec dzieci? Hmm. Swoich bym nie bił, ale obce dzieci czasami tak bardzo się o to proszą, aż mnie ręka czasem swędzi, żeby tak tylko lekko pchnąć je, żeby padły w piach, który dostanie się im do oczu i popędzą z płaczem do rodziców. Czy to robi ze mnie złego człowieka? Nie, bo nie powiedziałem tego na głos, to mój mały sekret.
Różne ludzie mieli poglądy na mój zawód, ale czym się to różni od żołnierza czy tych takich uznawanych osób... jak im było? Łowcy Potworów, Głów? Coś takiego, nie pamiętam teraz.
-Dokładnie. Oddzielanie pracy od życia osobistego jest bardzo ważne, a po tylu latach wychodzi to samo z siebie.-popatrzyłem na jej ładny uśmiech i te ząbki. Ciekawe jak to będzie w czasie podróży, bo musi pić krew, nie wiem ile, ale musi, zabierze zapasy? Czy to się nie psuje łatwo? Może ma jakieś sposoby na utrzymanie krwi świeżej, mógłbym tego sposobu użyć, żeby ciała sprzedawane na lewo były lepszej jakości.
Nagle ona coś wyłapała, więc posłuchałem się jej, zwalniając konia. Broszka nie narzekał, im wolniej idzie, tym więcej odpoczynku ma. Sięgnąłem do ogiera i poklepałem go po zadzie na pochwałę tego, że tak pięknie wytrzymuje z nami.
-Może też jadą na wyprawę.-zażartowałem, żeby nie zrobiło się zbyt poważnie. Chociaż, ja ją spotkałem dość niespodziewanie, może faktycznie też jadą do Adren, to byłoby zabawne, taki przypadek.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by NPC Czw Wrz 02, 2021 4:12 pm

Na słowa kata, przymknęła oczy z uśmiechem, jakby rozczulona tym niewinnym żartem z jego strony.
-Chciałabym, ale chyba nie.
Odparła cicho, a była to kwestia kilku chwil, aż trzech jeźdźców na własnych wierzchowcach, podjechało do ich karocy, powoli ich wyprzedzając. Mieli przy sobie broń, ale jej nie dobyli, pomimo że czujnie ich obserwowali. Lisollette uśmiechała się tylko do nich, aż w końcu zagrodzona ścieżka, zmusiła kata do zatrzymania swojego ogiera. Jeden z jeźdźców pozostał bardziej z tyłu, dwaj zaś wysunęło się do przodu, zawracając w ich stronę, aby zatrzymać się w stosownej odległości.
-Załatwmy to szybko.- Podjął jeden, opierając się bardziej na grzbiecie swojego konia. -Damulka daje kosztowności, rozstajemy się bez żadnych kłopotów
Dodał po chwili, lecz Cascamia nie zmieniła swojego wyrazu twarzy, cały czas obdarzając ich swoją sympatycznością. Może na swój sposób było to czarujące, ale panowie bardziej cenili sobie najwidoczniej rabunek, bo nie odwołali swojej sprawy. W końcu, jechali za nimi już kawał drogi, czekając tylko, aż zawitają na pustkowia. Zresztą, o nich samych już Lisollette wiedziała dość sporo. Skąd? Byłaby doprawdy słabą dowódczynią Pomiotów, gdyby nie świetne doinformowanie.
W końcu, wampirzyca wyprostowała się, wstając z ławki i spoglądając na nich z góry, gładząc płaszcz, spod którego wyjęła swój pistolet skałkowy.
-Ostatnia szansa, skarbie. Lepiej odjechać dalej już teraz.
Zaproponowała, przekrzywiając głowę na bok, a wtedy, rabusie zaśmiali się, a przynajmniej tych dwóch z przodu, odsłoniło swoje własne pistolety i noże spod płaszczy.
-Strzelisz w któregoś z nas? Wtedy skończysz jak kaczka
Zagroził drugi z jeźdźców, natomiast Lisollette zaśmiała się, przysłaniając usta dłonią, która za moment opadła.
-Ja Was nie zastrzelę. Wy mnie też nie. Nie można zabić kogoś, kto już umarł.- Przyłożyła sobie lufę skałkowca do głowy, odbezpieczając, co zszokowało wszystkich. -Nie raz...- Mruknęła i pociągnęła za spust, co wywołało tylko dźwięk pstryknięcia mechanizmem, a wtedy, usłyszeli dziwny jęk bólu za powozem, oraz ryk konia, a po nim, upadek. Ci przed nimi nie wiedzieli co się dzieje. -...nie dwa…- Kolejne odbezpieczenie i pociągniecie głuchego spustu, drugi z jeźdźców zawył z bólu i spadł ze swojego wierzchowca. Trzeci rabuś, zdezorientowany i wystraszony, szybko szarpnął za lejce, aby pogonić swojego rumaka do ucieczki, lecz Cascamia uśmiechnęła się szeroko. -...bum!
Trzecie puste pociągnięcie za spust, a wtedy, ostatni z jeźdźców krzyknął, spadając z konia w czasie jazdy, wplątując się nogą o uchwyt, przez co koń uciekał szarpiąc truchło za sobą.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Babibył Czw Wrz 02, 2021 4:50 pm

No i proszę, trzech przystojnych jegomościów o niezwykle prostackich manierach. Już drugi raz wampira spotykam na trasie i już drugi raz nas zaczepiają. Jak sam jadę, to się z dala trzymają, a tak? Na bogów. Przekręciłem oczyma słysząc ich prośbę.
-Nie ,,Damulka" tylko ,,Dama", lub ,,Pani" dla ciebie.-Nikt go nie nauczył, jak się ładnie odzywać do obcych kobiet? Okropni ci młodzi w dzisiejszych czasach, tylko wyjątki są dobre, a tak? Strasznie rozpuszczone to to.
Szczęśliwie wiedziałem, że Pani Lisollette jest wampirką i nie bez talentu rwie się na wyprawę. Zachowałem więc względny spokój, bo za stary jestem żeby się przejmować. No i jak podejrzewałem, kobieta potrafiła radzić sobie sama, za chwilę wyjmując broń i grożąc napastnikom. Zerknąłem na Broszkę, by kontrolować jego spokój, to by było mało imponujące gdyby nagle szarpnął wozem, a Lis by z niego spadła na ziemię. Jednak nie spodziewałem się, że zagrozi sobie. Uniosłem jedną brew przyglądając się jej, gotów łapać jej martwe ciałko kiedy się już zastrzeli, jednak pistolet okazał się być pusty. Za pierwszym razem, za drugim i za trzecim. Nie mogłem się nie uśmiechnąć pod nosem na ten pokaz. Mamy tutaj prawdziwą artystyczną duszę teatru. Widzieli Państwo ten dramatyzm i grację?
-U... biedny koń, będzie tak biec i biec, krzywdę sobie zrobi ze strachu.-skomentowałem widząc, jak rumak ciągnie ciało złodziejaszka, co się za nic nie chciało od strzemienia odczepić. Liczyłem, że jednak się koń uspokoi i ktoś mu pomoże, bo trochę by mnie sumienie gryzło gdyby cierpiał przez nasze problemy.
Spojrzałem na wampirzycę wzrokiem jakby była moją córką i właśnie przeskrobała coś, ale w taki sposób, że trudno się na nią złościć.
-Wampiry ściąganie problemów mają chyba zapisane gdzieś w chorobę, co? Wcześniej, jak z wampirem jechałem, to podobna sytuacja była. Jak to się mówi, raz to przypadek, dwa to zbieg okoliczności, a trzy to spisek.-pokręciłem głową na wspomnienia. Nie oskarżałem jej o nic, po prostu zauważyłem pewien schemat.-Zatem zabrałaś znajomych na wycieczkę. Nie dziw, że Broszce tak ciężko jechać.-nikogo nie widziałem, ale to, że strzały przychodziły znikąd o czymś świadczyło. Może to nie wampiry? Ale wtedy bym kogoś zauważył, z kolei jeśli to wampiry, to pewnie siedziały w wozie za dnia, żeby się schować przed słońcem.-Nawet nas sobie nie przedstawiłaś.-dodałem, trochę jakby nadąsany, że mnie tak oszukała. Myślałem, że sobie ufamy, Najlepsi Przyjaciele Na Zawsze, a tu co?
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by NPC Czw Wrz 02, 2021 8:54 pm

Oh, poprawa formy grzecznościowej, którą użył Babi, była wręcz rozbrajająca i zarazem urocza. W myślach pogłaskała go w podzięce, ale była bardziej teraz skupiona na rabusiach, którzy skończyli jako ofiary tego przedstawienia.
Cascamia opuściła broń, zerkając na elfa, kiedy rzucił barwnym komentarzem.
-To się chyba nazywa fatum, mój drogi.- Odparła i usiadła z powrotem na ławce, kładąc sobie skałkowca na kolanach, spoglądając po drodze, gdzie gdzieś w oddali znikał jeden rumak i drugi, a trzeciego to już wcale nie widzieli, wszystkie spłoszone. -W takim razie powinieneś zacząć się martwić dopiero przy trzecim razie.- Zaśmiała się cicho. -Obecnie to tylko zbieg okoliczności. Ale miło słyszeć, że tak sympatyzujesz z moją nacją.
Ciekawe kim był ten wampir z wcześniej, może go znała, ale to nie był dobry moment na dopytywanie. Elf wydawał się lekko poruszony tym jej małym sekretem, dlatego uniosła pistolet w niebo, oddając pusty strzał z cyknięciem spustu. Wtedy, po kilku chwilach, pojawiły się im na drodze zakapturzone osobniki w maskach, w liczbie pięciu. Zapewne dla Broszki był to trudny moment.
-Dobra dama, musi dbać o własne bezpieczeństwo. Im zawdzięczamy ratunek. A przynajmniej, względny spokój. Są moim cieniem, dlatego uznałam, że nie będą przeszkadzać.
Wyjaśniła, zaś Pomioty spoglądały po nich, aby zaraz, dyskretnie zacząć powracać w mrok, odchodząc jakby nigdy nic, poza jedną postacią, która zwolniła kroki, przyglądając się bardziej Babiemu zza swojej maski.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Babibył Czw Wrz 02, 2021 10:16 pm

Ah, fatum. No możliwe, nie pomyślałem o tym. Duchy mnie naznaczyły jako opiekuna i przewodnika wampirów. Skoro siły wyższe tak zdecydowały, to nie będę się stawiał. Szkoda, że takie tłumaczenie nie przejdzie w sądzie kiedy wpakuję się w kłopoty jakieś.
-A jakoś tak mnie wampiry lubią zaczepiać kiedy jestem w trasie.-uniosłem kącik ust, bo sama ona może na swojej podstawie wysnuć wnioski dlaczego właściwie do mnie podeszła. Może nie ma zbytnio żadnego powodu, ale nawet brak powodu jest podejrzany, bo mogła nie podchodzić skoro nie miała po co.
Nadąsałem się nieco i chociaż nie było to na poważnie, to uzyskałem moją odpowiedź w postaci aż pięciu osób, które pojawił się przed nami. Broszka faktycznie nie był zaskoczony, z niepokojem zaczął się wiercić i wycofywać, więc patrząc na postaci, sięgnąłem do niego i go poklepałem na uspokojenie, mrucząc cicho ,,No już już.".
-Cień czy nie, pięć osób w tę czy we w tę, to duża różnica.-mi w domu, jak jednej osoby zabrakło, to odczułem to mocno. Zawiesiłem dłużej spojrzenie na cieniu, co ostał się nieco dłużej. Nie przeszkadzało mi spojrzenie osobnika, ale odniosłem wrażenie, że ma mi coś za złe. Może już się kiedyś spotkaliśmy, albo zabiłem członka rodziny temu komuś. Nigdy nie wiadomo.
Cmoknąłem na konia i ruszyliśmy dalej.
-Skoro to twój cień, to zabierasz ich ze sobą na wyprawę? Oficjalnie ich dasz do rekrutacji, czy będą niespodzianką w trudnej chwili? Nie wiemy gdzie idziemy, ich obecność może wypłynąć szybciej niż myślisz.-zastanawiałem się jaki ma plan związany ze swoimi pomocnikami. Niby im więcej ludzi tym lepiej, więc pewnie ten cały Zephirut nie będzie narzekać, ale Lis chyba nie chciała, żeby tak każdy wiedział od razu o jej asach w rękawie.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by NPC Czw Wrz 02, 2021 10:43 pm

Lisollette chwilowo zignorowała komentarz kata, zwracając uwagę na Pomiota, który pozostał, jedynie stawiając kilka kroków, kiedy to reszta odleciała, aby zaraz znów skupić uwagę na elfie, gdy przypomniał jej o wyprawie.
-Właściwie nie mam na to planu. Życie nauczyło mnie, że improwizacja to najlepszy plan, złotko.- Zamyśliła się. -Zapewne zejdziemy pod ziemie, nie wiem czego się spodziewać, ale ciężko będzie ukryć ich obecność. Raczej pozostaną na powierzchni. Wyjątkiem może być Sabrina.- Ich powóz już powoli ruszył, więc zerknęła za siebie, w kierunku Pomiota, który co rusz spowalniał, zerkając w ich stronę, ale znów nabierał tempa, jakby chcąc dojść w konkretny punkt. -Ona nie lata. Jest półkrwi, więc myślę, że wygodniej mi ją będzie trzymać przy sobie. Reszta powinna się skupić na… istotniejszych kwestiach.
Uśmiechnęła się. No cóż, jak już zajmą się kwestią Szklanego Pałacu, najprawdopodobniej odeśle pozostałą czwórkę do Ymnakil, aby wspomogli Kelciusa. Nie będą jej potrzebni na miejscu, oraz wątpiła, by w drodze powrotnej. Teraz wyjątkowo postanowiła osłaniać Babiego. Każda sprawna para rąk może być przydatna na wyprawie. Nie była ona bowiem jej obojętna. Zrezygnowała z pomocy Killianowi na wojnie, aby zdobyć kontakty. Jeśli to wszystko okazałoby się fiaskiem, najpewniej byłaby na siebie zła.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Babibył Czw Wrz 02, 2021 11:06 pm

Nie ma planu, no tak, cóż... Wygląda na kobietę, co jak kot jest. Przychodzi i odchodzi kiedy chce, robiąc w międzyczasie to na co ma ochotę. I tacy ludzie są na świecie, trzeba z tym żyć. Sam też ciekaw byłem, jak to wyjdzie jej w praniu.
Wtedy wspomniała o Sabrinie, a mój stary mózg nie do końca załapał o co jej chodzi i o kogo. Dopiero kiedy mówiła dalej, zrozumiałem, dlaczego się tak oglądała. Pociągnąłem lejce, Broszka się zatrzymał, a ja pozwoliłem sobie przeciągnąć się nad nogami Lis, aby spojrzeć co widać po jej stronie powozu i faktycznie ktoś tam był, szedł za nami. Zmarszczyłem brwi i zerknąłem na moją wygadaną towarzyszkę.
-No teraz, to jestem na ciebie zły, że mi wcześniej nie powiedziałaś o niej i cały czas za nami musiała pędzić, a ja Broszki przecież nie szczędziłem w galopie.-zmrużyłem nieco oczy patrząc na nią. No byłem zły, byłem! Jak tak można? Spojrzałem na Panią Sabrinę.
-Zapraszam do dorożki, droga Pani.-krzyknąłem do niej, licząc, że podejdzie, a nie, że będzie czekała na rozkaz swojej pięknej szefowej. Patrzyłem na nią, gdy podchodziła i gdy była wystarczająco blisko znów się odezwałem lekkim uśmiechem żalu za winy.
-Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej Pani nie zauważyłem.-oby mi wybaczyła, bo teraz się czułem naprawdę źle, chociaż to nie moja wina, że mi KTOŚ nie powiedział, że mamy nielota.
Kiedy dziewczyna wsiadła do wozu, bo niestety nie było dla niej miejsca na ławie przy nas, mogłem ze spokojnym sumieniem ruszyć ogiera do śmiałego kłusu.
-Myślę, że możemy zrobić przystanek w Hedroth. Przyda się nam wszystkim odpoczynek, Broszka też nie będzie na to narzekać. Jakieś obiekcje?-popatrzyłem na towarzyszkę, ale musiała przyznać mi rację. Spanie ciągle w wozie było zapewne niewygodne, a mi poprzestawiał się już dzień z nocą i też trudno było mi się porządnie wyspać. Dłuższy odpoczynek nikomu jeszcze nic nie zrobił złego.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by NPC Pią Wrz 03, 2021 4:10 pm

Uniosła brwi, kiedy Babi zaczął ją oskarżać o to, że nic, a nic nie wspomniała o nielotnym wampirze, widocznie kwapiąc się na jeszcze większe dżentelmeństwo, niż się po nim spodziewała.
-W sumie robiliśmy postoje.
Rzuciła w formie żartu, bo bardziej usprawiedliwić się nie mogła. Sabrina była jedynym dhampirem w ich szeregach, wiedziała na co się pisze, gdy ją werbowała. Zaś jej ludzie nie powinni być głaskani po głowie, bo jeśli się rozbestwią, będą mało kompetentni, a przede wszystkim, wytrzymali na trudne warunki. Jak często ktoś zaprasza wampiry do karocy? Musiała być gotowa na każdy rozkaz. Jednak Lisollette nie w głowie wprowadzać śmiertelnika w sprawy Pomiotów. Co prawda, organizacja miała na celu sympatyzować ludzi i krwiopijców ze sobą, ale nie znaczyło to, że powinni zdradzać swoje sekrety przed drugim światem.
Kat zatrzymał powóz, wołając Sabrine, zaś Cascamia westchnęła.
-Skarbie, nie wiesz na co się piszesz.
Mruknęła tajemniczo, a nie minęła chwila, gdy drzwiczki do karocy otworzyły się, a ta lekko bujnęła się na lichych kołach, ponieważ zawitała gościa.
-No w końcu, ile można było za wami iść, myślałam że płucami zwymiotuję.
Zipała kobieta zza maski i głębokiego kaptura, zaś Lisollette tylko podkręciła głową, odkładając swój pistolet.
-Zachowuj się przy kimś, kto zechciał Cię zabrać.- Rzuciła do dhampirki, odwracając lekko głowę, by znów skupić uwagę na elfie. -Pewnie, nie mam nic przeciwko. Zresztą, mam znajomego w Hedroth, choć nie wiem, czy miałby dla nas czas, bardzo zapracowana z niego osoba.
Uśmiechnęła się, a za kilka chwil, powóz odjechał w dalszą drogę.

Z/T 2x
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Abigail Valendav Sob Sty 01, 2022 5:45 pm

Powóz pędził z maksymalną prędkością jaką można było wycisnąć z dwóch rumaków pociągowych, zaś sama ta drewniana buda podskakiwała na czterech kołach najeżdżając każdy kamień i nierówność, jaka jawiła się jej na prostej drodze, aż lampiony kołysały się w ruch kolisty, stukając co chwila, lecz zagłuszane przez krzyki Abigail, uderzenia lejców o grzbiety koni i odgłosy kopyt pędzących za nią trzech wierzchowców. Najprościej ujmując, trwał pościg.
-Szybciej! Kurwa!- Warknęła złotowłosa, oglądając się zaraz za siebie. Nie sądziła, że cyganie to takie uparte śmiecie, by włóczyć się za nią o jeden pierdolony powóz. -Sami jesteście jebanymi złodziejami!
Wykrzyczała, znów skupioną na drodze przed sobą. Stepy Senemskie były bezkresne, więc mało tu było okazji do ucieczki. Wiedzieli to też te kmioty za nimi. Jeden z jeźdźców zebrał się na odwagę, aby popędzić bardziej do przodu i zrównać się z jej powozem. Już dobywał broni, aby zestrzelić ją z miejsca dla woźnicy, lecz Valendav w porę zareagowała, szarpiąc lejce gwałtownie na bok, przez co zaraz wóz wjechał prosto w wierzchowca, oraz oponenta, wybijając ich z drogi i powodując brutalny upadek. Pozostali dwaj obejrzeli się za towarzyszem, ale nie odpuścili, więc Abigail postanowiła na moment puścić wodze i samej wyjąć pistolet, robiąc z wysokiego zadaszenia swoją osłonę.
-Żryj proch matkojebco!
Wystrzeliła, a kula dosięgnęła drugiego przeciwnika, prosto w pierś, przez co spadł z siodła, strasząc swojego rumaka, który oszalał ciągnąć swojego właściciela, a właściwie jego truchło zaczepione nogą o jedną jukę.
Ostatni cygan już wiedział, że to nie przelewki, więc zajechał powóz z drugiej strony, przeskakując ze swojego konia na sam wóz, chwytając się jego zadaszenia, lecz Valendav prędko położyła się na ławce woźnicy, nogami do jeźdźca, by zaraz kopnąć go obcasem w twarz, przez co puścił się jedynej podpory spadając na ziemię, a jedno z kół przejechało po jego nodze, przez co samo w sobie zaczęło się lekko kolotać.
-Dobra, spierdalamy!
Krzyknęła do koni pociągowych, znów chwytając lejce i ponaglając je, by te zaraz zjechały z trasy, zjeżdżając z większego wzgórza. Po pewnym czasie nie widziała już za sobą nikogo, kto byłby w stanie ją ścigać.
-Ha! Nie ma mocnych na Abigail Va…!
Urwała z piskiem, kiedy poluzowane koło odpadło, a powóz zaczął się ślizgać po ziemi, przez co ciężko było nad nim zapanować. Znów chwyciła wodzę, szarpiąc je do siebie, aż ostre hamowanie kopyt, w końcu zatrzymały wóz z ciągnącym się za nimi pyłem ziemi. Wszystko stanęło w miejscu, a oczy Abigail utknęły na jednej z lamp, która dalej się kołysała. No to chyba tyle. Była pośrodku niczego.
-Gdzie to koło…
Wymruczała, zaraz zeskakując z powozu na ziemię, co było odmianą dla jej nóg po tym wszystkim. Zaczęła powoli się cofać w poszukiwaniu swojego koła, które musiało zostać w tyle. Liczyła, że miała chociaż narzędzia, by znowu je domocować. Przynajmniej dosyć tych cyganów.
Abigail Valendav
Abigail Valendav

Stan postaci : Wilkołactwo / Brak ogólnych uszczerbków na zdrowiu
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Harim Pią Sty 21, 2022 7:41 pm

Zamieszanie i krzyki, a zwłaszcza strzały były słyszalne z pewnej odległości, choć szczekająca do siebie banda raczej się tym teraz nie przejmowała. Jego trasa wiodła inaczej, ale z przyjemnością i ciekawością skręcił nieco i podążył za nimi w oddali. Zwyczajnie żeby popatrzeć, w końcu kto mu zabroni? Był ciekaw, czyja racja pozostanie na górze, bo wszystko wskazywało na to, że ktoś ukradł cyganom wóz.
Trzymał się w bezpiecznej strefie, w którą nie powinni celować, ale był w gotowości na nagłe uniki czy sięgnięcie po broń. Wolałby jednak, żeby to była ostateczność, nie zależało mu na mieszanie się w tę kłótnię. Chociaż chyba już się wmieszał.
Jeden z jeźdźców wypadł z gry. Koń się po nim przeturlał i wstał nieporadnie, ale facet już raczej nie wstanie. Gra jednak toczyła się dalej, toteż i on nie zwalniał. Szybko pojawił się kolejny trup od celnego strzału, na co skrzydlaty zwolnił wierzchowca, starając się trzymać poza skutecznym zasięgiem. Ostatni śmiałek spadł z wozu, który przetoczył się po nim z lekkim podskokiem. Był głupi, nie powinien wchodzić od kozła. Tak czy inaczej, też już raczej nie wstanie, a niedługo może się wykrwawić. Jednak uwagę przykuło teraz co innego. Złote włosy i głos wydawały się znajome, choć wspomnienie jeszcze uciekało jego pamięci.
Zjechał za jeden z licznych pagórków wokół, by nie zwracać na siebie uwagi i dodatkowo podjechać z innej strony niż cyganie. Chociaż i tak już na pierwszy rzut oka wcale ich nie przypominał, o czym dziewczyna przekonała się dopiero, kiedy przyszło jej zejść na ziemię.
— Tego szukasz? — rzucił czarno-biały jeździec, niespiesznie podchodząc śnieżnym rumakiem do kępy większych traw. Jadąc z tyłu, widział dobrze, jak koło oderwało się na nierówności i wręcz odskoczyło od wozu.
Był przygotowany na zdziwienie i wiele gorsze reakcje. Hybryda odziana w porządny, podróżny strój, na rasowym koniu, nie była częstym widokiem w tych stronach. Przy jego pasie wisiały sakwy i dwie sztuki ostrzy, nieco wyżej dało się dostrzec pistolety. Na plecach spoczywał płaszcz z kapturem, który już dawno u zjechał z białej głowy, ale co najbardziej rzucało się w oczy, to wystająca spod płaszcza para bielutkich skrzydeł.
Podniósł na nią ametystowe ślepia i lekko przechylił głowę. Miał rację, znał ją przecież... Zaraz zaraz, co ona krzyczała...
— Abigail... — mruknął chyba bardziej do siebie niż do niej, i poruszył skrzydłami. — Zawsze robisz takie zamieszanie wokół siebie — rzucił głośniej, lekko unosząc brwi.
Harim
Harim
Admin

Stan postaci : przyzwoity i nawet czysty, co nie często mu się zdarzało. || Tatuaże: wzory i pojedyncze słowa lub litery i liczby w języku jahs, z czarnego i białego tuszu, pokrywają niemal całe ciało. Blizny: w większości ukryte pod tatuażami, wiele różnych śladów po ostrzach, pazurach i innych uszkodzeniach, kilka pręg na plecach, otwory w nadgarstkach skrzydeł.
Ekwipunek : skalpel [dokładnie ukryty], 2 pistolety skałkowe [srebrzystoszare], 2 miecze obusieczne [ścięty sztych], 3 noże do rzucania [powyżej pasa i na udach], manierka z wodą
Ubiór : spodnie z praktycznego, płowego materiału. Wąski pasek. Matowa, skórzana kamizelka. Wyblakła, czerwona chustka na szyi. Przedramiona owinięte są białym płótnem. Podobne widnieje na stopach i znika pod nogawkami spodni. Przepaska z białego materiału trzymająca włosy.
Źródło avatara : Tekla on Twitter

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Abigail Valendav Nie Sty 23, 2022 11:14 am

Chyba była zbyt nieostrożna, bo nawet nie zdała sobie sprawy, że ma towarzystwo, które zgrabnie i cicho zajechało jej powóz, zaraz po tym bałaganie jaki narobili cyganie. Odruchowo ułożyła dłoń na kolbie pistoletu, lekko się garbiąc do potencjalnego uskoku w ułamku sekundy, kiedy zaś zorientowała się po szybkiej kalkulacji otoczenia, co te rzucone słowa miały oznaczać.
Niebieskie oczy powiodły na jeźdźca, w dobrym ubiorze i rumaku, któremu daleko było do zaprzęgowego muła. Lecz powinno ją dziwić, że to nie żaden arystokrata, a ptasia hybryda? Zapewne, choć równie dobrze mogła podjebać wszystko właścicielowi.
-Koło? Ta, żebyś kurwa wiedział…- Powoli się wyprostowała, choć jeszcze nie zdjęła palców z broni, przyglądając się uważniej nieznajomemu, aż nie padło jej własne imię, dekoncentrujące resztę zmysłów. -Kurak…- Wyszeptała, lekko oniemiała, odnajdując wspomnienia sprzed lat. Uśmiechnęła się zadziornie, jakby spodziewając się jego kolejnych słów. -Należy mi się uwaga, jestem w końcu słynną Valendav, ha ha!- Podeszła z wolna do koła, aby zaraz je dźwignąć w górę, do pionu. -Zresztą to były tylko jakieś kurwie syny, kogo to tam obchodzi…
Dodała, zaczynając toczyć koło w stronę powozu. Chyba dalej przyswajała fakt z kim rozmawiała, a to rodziło wiele pytań. Nie lubiła mieć pytania.
-A ten twój no… właściciel Cię puścił? Zgubiłeś się przepiórko…?
Rzuciła do niego, opierając koło o powóz, nie bardzo wiedząc za co się teraz zabrać, toteż uwięziła uwagę na swoim rozmówcy.
Abigail Valendav
Abigail Valendav

Stan postaci : Wilkołactwo / Brak ogólnych uszczerbków na zdrowiu
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lut 07, 2022 5:57 pm

Młoda najemniczka, wraz ze swoim nietuzinkowym towarzystwem, ruszyła w podróż pełną przygód, jak to zwykle miała w zwyczaju, choć ci co ją widzieli, nie mogą przysiąść, czy wciąż przebywa w towarzystwie Harima, a może też innego zwierza. Ten z pewnością wykonał powierzone zadanie, ale nikt nie zna kaprysów Serafiny…

Z/T
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Mistrz Gry Sob Cze 18, 2022 1:10 am

Wywiad przeprowadzony w Lenth szybko potwierdził domniemaną wersję wydarzeń, jaką przedstawił mu Ksejgaak. Ciemnoskóry mężczyzna w podróżnym ubraniu, z wytatuowanym niebieskim kwiatem wokół oka. Ciężko było go pomylić z kimś innym, choć różni przewijali się przez miasto. Straż południowego posterunku, gdzie mieści się historyczna już brama miejska, również widziała go ponoć, jak ruszał w dalszą drogę konno, czy może raczej na czymś pokroju wierzchowca, czego opisać zbytnio nie umieli.
Cerbin wyruszył w drogę, choć trakt rozjeżdżony przez licznych podróżnych, nie dawał wskazówek, jeśli nie zaczęło się dobrze szukać. Raz tylko, jeszcze przy mieście natrafił na odciski trójpalczastych łap, później pozostawało mieć nadzieję, że jego cel nie zacznie kluczyć wśród równin.
Był trochę za połową drogi, kiedy jego uwagę przykuł blask ognia. Jednak skierowawszy się tam, szybko zastał obrazek znacznie mniej spodziewany. Przy ogniu w ciemno burym podróżnym stroju siedział czarnowłosy leśny elf, zaś to, co z daleka można było wziąć za otaczającą obóz skałę, było w rzeczywistości czarno-błękitnym smokiem, który z położonym łbem obserwował otoczenie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Stepy Senemskie - Page 4 Empty Re: Stepy Senemskie

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach