Południowe Adren

+3
Kitikulu
Gaspard Anatell
Mistrz Gry
7 posters

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Południowe Adren Empty Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Pon Gru 16, 2019 3:13 pm

autor: Evgenij Kungur, artstation.com
Znajduje się po drugiej stronie Pazura, przez który przerzucono trzy szerokie mosty. Miasto może nie różni się bardzo stylem zabudowy od północnej części, nadal obserwujemy mnóstwo jasnego kamienia i rzeźbionych gzymsów, ale da się zauważyć, że okolica skupia ludzi klasy średniej i uboższych. Port został tu zdominowany przez rybaków i pomniejszych handlarzy, na obrzeżach więcej można znaleźć zajazdów, rzadziej się trafi porządna gospoda. Kilka tawern szczyci się dość podejrzaną reputacją, a w niektóre wąskie uliczki lepiej nie zapuszczać się po zmroku. Miasto stanowi istny labirynt tego typu przejść, czasem nawet prowadząc przez, zdałoby się, czyjś balkon czy taras, ale jeśli ktoś się dobrze orientuje, z łatwością dotrze w każdy punkt bez zbędnego nadrabiania drogi. Z powodu sporej konkurencji znaleźć tu można zarówno doskonałych rzemieślników, jak i takich, którzy nie zażyczą sobie zbyt wiele za towary.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Kwi 18, 2020 7:03 pm

Krew powoli zaczęła spływać po ramieniu kobiety, które już bezwładnie powiewało, trzymane wyłącznie przez staw barkowy, dociśnięty do ściany alejki, zwanej ślepym zaułkiem. W niej smakował się białowłosy blady Wampir, który spijał krew z jej aorty. Kiedy poczuł upragnione nakarmienie, nie przekraczając granicy przejedzenia, zwolnił uścisk szczęki, oraz siłę swojego ciało, pozwalając kobiecie po prostu osunąć się do samej ziemi. Siedziała teraz, mając wzrok uwięziony w pustce. To było już tylko truchło, truchło należące do nieznanej mu prostytutki, którą zwabił w ten zapomniany kąt. Ona chciała zapewnić mu rozkosz, lecz Gaspard zinterpretował to dosyć opacznie.
Anatell wyjął jedwabną chusteczkę, którą zaczął wycierać usta i podbródek, pozbywając się czerwonych śladów zbrodni. Na szczęście nie pobrudził kołnierzyka. Patrzył na to co zrobił, choć beznamiętnie, uwięziony myślami we własnej głowie. Dlaczego skrzywdził kogoś kogo nie znał?
Minęło kilka dni od zabicia służki, która wciskała nos w sprawy, których nie rozumiała. To było jak zażycie opium, uzależniło. Zwierzęca krew była przy tym gówniana. Gdy znowu naszedł go głód, niczym narkoman, był już zbyt uległy, aby oprzeć się ludzkiej szyi. Nie mógł pozwolić na głodową dzikość. Dlatego opuścił rezydencję, coby nie skrzywdzić nikogo z personelu i udał się do Południowego Arden, przepełnionego ludźmi, o których nikt się nie zamartwi. Polował. A to była jego zdobycz. Jakaś kurwa bez imienia. Anatell jej żałował, wszystkich żałował, marynarza, służke, prostytutkę... lecz wiedział, że jeśli musi przeżyć, inni muszą za to umrzeć. Nie zniesie takiego życia żałując wszystkich. Musi przestać postrzegać ich jako coś co miało rodzinę i własne życie. Teraz to... pokarm... Lecz potrzebował pomocy Hrabiego, aby nie stać się krwiożerczą bestią...
Rzucił chusteczkę na jej ciało, bo była już zbędna, a on, schludny jak nigdy, włożył ręce do kieszeni i udał się do wyjścia z alejki, zaś złoty amulet "A" kołysał z każdym krokiem. Była noc, a to nie była zbyt strzeżona dzielnica, jeśli ktokolwiek tu będzie, to pijany bezdomny, który i tak nie kontaktuje, albo narkoman. Cóż za zupełnie odległy świat, choć tak blisko przyrodniego, Północnego Arden...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Kitikulu Sob Kwi 18, 2020 8:19 pm

Delegacje, delegacje, wyjazdy służbowe, za dokumentami, pogrzebami, transferami pracowników. Moja praca z początku wydawała się być dość monotonna. Siedziałem w gabinecie, zapisywałem klientów, dopasowywałem pracowników, ustalałem ich granice i wachlarz ofert. Później się zaczęło, gdy już trochę się w to wszystko wgryzłem. Zaczęły się wyjazdy. Niektóre nie sprawiały żadnych problemów, szły gładko, ale niektóre, oj, o niektórych chcę zapomnieć, bo były istną tragedią. Westchnąłem.
Teraz znów byłem na takim wyjeździe. Jeden z naszych chłopców musi się przenieść do tutejszego Domu, wszystkie formalności trzeba załatwić. O ile część da się zrobić na odległość, wysłać zwyczajnie list, tak żeby ogarnąć resztę potrzebna jest wycieczka. Zrobiłem co miałem zrobić, podpisałem co miałem podpisać, poprawiłem makijaż i ruszyłem do domu, czy raczej znaleźć transport do niego, bo nie będę taki kawał iść, zwłaszcza, że jutro...znaczy dzisiaj, bo już jest kolejny dzień widzę...o 20 zaczynam kolejną zmianę. Gdyby Naom'han nie był chory, to na spokojnie miałbym wolne, ale niestety, jest jak jest i narzekać nie będę. Każda zmiana to zarobione pieniądze.
Ciemne uliczki nieznanego miasta wyglądały nad wyraz nieprzyjemnie. Dreptałem niespokojnym krokiem, przyspieszając na każdy obcy dźwięk, ciągle przeciągając dłonią po nożu na przedramieniu. Będę bronił tych dokumentów jak tylko mogę, a raczej będę zwiewał z nimi jak tylko mogę. Opóźnienie w ich dostarczeniu może mieć nieprzyjemne konsekwencje, nie tylko dla mnie, ale i dla tego chłopaka, co ma się przenieść.
Nagle poczułem coś dziwnego. Coś co wywołuje jeżenie się włosków na karku i szybszy oddech. Rozejrzałem się, ulice były puste, jedynie zimny wiatr przebiegał co chwila między obskrobanymi budynkami. Błagam, nie chcę się znów na kogoś natknąć i oberwać. Uda mi się znów jakoś bez większej szkody wrócić?
Prosząc z myślach o łaskę, zgarbiony, strzelałem spojrzeniami na wszystkie strony, chcąc wyłapać wszelakie zwiastuny nadchodzącego niebezpieczeństwa. Kolejna boczna uliczka. Odsunąłem się od ścian kamienicy, idąc praktycznie po samym krawężniku. Jeszcze trzy metry, jeszcze dwa, jeden. Mijamy. Usłyszałem coś, tuż przy wyjściu z uliczki. Zobaczyłem ruch. Obejrzałem się gwałtownie. Przestraszony wzrok od razu spoczął na wyższym mężczyźnie, spłynął na jego rzucający się w oczy naszyjnik, w ułamku sekundy wyłapałem jednak coś jeszcze. Rąbek żółtej sukienki, w którą było ubrane bezwładne ciało kobiety leżące na końcu zaułku. Jej otwarte w zdziwieniu oczy lśniły delikatnie od blasku księżyca. Zahamowałem gwałtownie, zachwiałem się na krawężniku, z piskiem paniki niemalże upadając przez mordercą na ziemię. Udało mi się na czas podeprzeć rękoma i niewiele myśląc rzuciłem się do ucieczki. Widziałem naszyjnik, a i wygląd opiszę jak będzie trzeba. Wolałbym tego wszystkiego nie widzieć i żeby on wiedział, że go nie rozpoznam i nie jestem w stanie go nawet opisać, żeby mnie nie gonił i nie szukał. Przebierałem nogami jak nigdy w życiu, problem był jednak jeden i nie był on mały. Nie znam miasta, nie wiem gdzie biec, starałem się nie wbiegać w boczne uliczki, bo kto wie czy one są ślepe czy nie, a na pomyłki nie mam czasu.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Kwi 18, 2020 9:04 pm

Powoli opuszczając uliczkę zastanawiał się co będzie dalej. Skoro potrafi się dopuścić morderstwa na ulicy, żerując na biedakach, to co będzie dalej? Zacznie wyżynać wioski w krwawym szale? Lada moment i tłum z widłami, oraz pochodniami ruszyłby na rezydencję Geo'Mantisa. Z tego to już by się tak gładko nie wyspowiadał, jak ze śmierci służki.
Ale los postanowił zagrać mu na nosie. Ktoś tu był. Odruchowo nie pomyślał o świadku, a o swoim prześladowcy, Vupulusie. Ale nie, to nie on. Ta mała istota przewróciła się ze strachu na chodnik. Ten chłopak z... makijażem na twarzy, widział ciało. Chyba jej nie znał, a może znał? Nieistotne. Widział, jego przerażone oczy wręcz to wykrzykiwały. Anatell oniemiał, zatrzymał się jak wryty, nie wiedząc co powiedzieć.
-Zaczekaj...
Mruknął, ale chłopak wstał i rzucił się do ucieczki. Kurwa, pewnie go widział, poda go władzom. Gaspard odruchowo dobył pistolet, chcąc go już załadować, ale... nie, to zbyt głośne, ściągnie uwagę. Schował go z powrotem i ruszył biegiem za nim. Nie mógł pozwolić, aby uciekł. Miał przewagę, miał dłuższe nogi, oraz był najedzony, więc u szczytu swoich sił. Kitikulu mógł zmieniać kierunki, zachodzić w to coraz inne uliczki, ale nie miał szans z Wampirem, który w końcu go dogonił, chwytając go za ramię i ściągając w bok, do innej alejki, zaciemnionej i prowadzącej do As wie dokąd. Podparł go do ściany, aby się uspokoił, choć wątpił, żeby do tego doszło.
-Nic Ci nie zrobię!
Spytał, cały czas rozważając zabicie go na miejscu. Nikogo tu nie było, nad ranem znaleźliby po prostu dwa ciała nieopodal siebie. Więc słowa o bezpieczeństwie mogły być puste. Jakiekolwiek zapewnienia mogły być puste. Nie chciał jego śmierci, byłaby zbędna, niepotrzebna. Lecz wiedział za dużo, tak samo jak ta cholerna służka. Dla niej nie miał litości.
Lecz musiał coś spróbować. Dać sobie szansę udowodnić, że można coś rozwiązać bez bycia dziką bestią. Był to pomysł idiotyczny.
-Powoli Cię puszczę, a Ty zachowaj spokój... porozmawiamy... po prostu porozmawiamy, okej...?
Powiedział, a potargana grzywka opadła mu na oko. Tak jak powiedział, łagodnie zwolnił uścisk i cofnąć się do tyłu. Jeśli coś odwali, to wtedy nie da mu wyboru...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Kitikulu Sob Kwi 18, 2020 9:53 pm

Usłyszałem jego rozkaz. Nie wykonałem go, bo umysł już dał ciału sygnał do ucieczki. Do głowy nie przyszła mi myśl, że facet może mieć pistolet. Chociaż nawet gdybym wiedział o tym i tak nie dałbym rady powstrzymać się przed biegnięciem na oślep i próbą niezgubienia się.
Słyszałem kroki za sobą. Nie ważne jakbym nie biegł on nie chciał odpuścić. Czułem jak moje płuca powoli zaczynają protestować, jak moje mięśnie są niemiłosiernie wycieńczone. ,,Ma dobrą kondycję fizyczną." Takim zdaniem nigdy nie można było mnie opisać. Jestem całkowitym przeciwieństwem wysportowanego człowieka. Cud, że ja w ogóle daję radę na drugie piętro mojej kamienicy wejść bez pomocy.
Wrzasnąłem rozpaczliwie gdy chwycił mnie za ramię i zatrzymał. Znów niemalże zaliczyłem glebę, jednak jego szarpnięcie w celu zaciągnięcia mnie w uliczkę, sprawiło, że mój chudy tyłek nie spotkał się z kamiennymi płytami chodnika. Łzy same z siebie zaczęły mi ściekać po policzkach obfitymi strumieniami. Poprawiany niedawno makijaż znów był zrujnowany. Stado czarnych zacieków wyglądało istnie dramatycznie, idealnie odwzorowując moje odczucia co do zaistniałej sytuacji.
-Proszę, nie!-łamiącym się głosem krzyknąłem tylko, zanim poczułem mocne uderzenie o zimną ścianę. Trzymany skuliłem się jak tylko mogłem. Zacisnąłem dłonie w pięści, spróbowałem osłonić się jakoś rękoma. Trzęsąc się ze strachu uniosłem wzrok na mężczyznę, który teraz wyglądał jeszcze bardziej przerażająco. Wargi mi drżały przy szybkim poruszaniu się piersi. Nie widziałem wyraźnie przez zaszklone oczy, co potęgowało mój niepokój.
Nie dałem mu żadnego znaku, ze rozumiem co do mnie mówi, ale na moje szczęście wszystko słyszałem. Puszczony przylgnąłem bardziej do ściany, skuliłem się mocniej. Spłoszonym wzrokiem zacząłem szukać drogi ucieczki. Pytanie czy dam radę uciec. Jestem zmęczony i w połowie ślepy przez łzy. Wpatrywałem się w mordercę z miną cielęcia idącego na rzeź, całkowicie świadomego swego losu. Mimo tego co mówił, on nie mógł mieć dobrych zamiarów. Nikt normalny, kto zabił kogoś w ciemnej uliczce, nie ma dobrych zamiarów w stosunku do świadka zbrodni. Nie powiedziałem ani słowa, w uliczce dało się tylko słyszeć mój płytki oddech, którym zaraz zacznę się zwyczajnie dusić.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Gaspard Anatell Sob Kwi 18, 2020 11:00 pm

Chyba taktyka była dobra. No, powiedzmy. Dalej w jego oczach był mordercą, którego należało zgłosić, by nie chadzał wśród ludzi. Przynajmniej nie krzyczał, nie ściągał uwagi, nie biegał jak popieprzony. Dostosował się, zaufał odrobinę lub po prostu sparaliżował go strach. Zalał się łzami, więc to prawdopodobne. Oh i co miał z im zrobić teraz? Szkoda, że wampiryzm nie dawał żadnej zdolności hipnozy lub wymazywania pamięci. Może powinien uczyć się jeszcze magii? Albo jakiś rozdział alchemii to uwzględnia? To obszerna nauka, poszpera jeśli przetrwa ten wieczór bez rozgłosu.
-Widzisz? Nikt sobie nic nie zrobi.
Dodał, samemu oddalając się plecami do przeciwległej ściany alejki, aby zwiększyć odległość między nimi. Co teraz, co teraz.
-To co widziałeś, to nie do końca tak...- Zaczął, klnąc w myślach, że tłumaczy się losowemu świadkowi. A jeszcze bardziej klnąc za to, co zrobi zaraz. -...nie zrobiłem jej tego z okrucieństwa, lecz z woli przeżycia...
Dokończył, po czym wyszczerzył zęby, jak do uśmiechu, prezentując mu swoje kły. Jest duża szansa, że krzyknie w panice, albo rzuci się do ucieczki. Ale z drugiej strony... nie ma szans na przeżycie, po popełnieniu takiego błędu. Co mu szkodzi próbować. Wyglądał na młodego człowieka. Może jest też umysłem oświeconym, zamiast posądzającym wszystkie dziwy za coś, co należy spalić na stosie.
-To mój sekret. Teraz Ty mi zdradź jakiś sekret o sobie.
Powiedział, choć były to słowa dziwne. Chciał go zagadać. Dlaczego? Żeby zajął myśli. Niech się uspokaja. Da to czas Anatellowi do zadecydowania o jego losie.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Kitikulu Sob Kwi 18, 2020 11:35 pm

Patrzyłem na niego, w razie zmiany zdania i ataku na mnie, byłbym gotowy do próby ucieczki. Przestąpiłem nerwowo z nogi na nogę, gdy po raz kolejny próbował mi wmówić, że mi nic nie zrobi. Oszalałe płuca w końcu zdecydowały się wziąć jeden głębszy, szybki wdech, wyraźnie słyszalny pewnie na drugim końcu uliczki, po czym wróciły do panicznego poruszania żebrami.
Cofał się jeszcze bardziej. Nie rozumiałem co to za gra. Daje mi złudne wrażenie tego, że odpuszcza? Nie lubię takich rzeczy, nie lubię żadnych rzeczy związanych ze spotykaniem obcych w ciemnych alejkach.
Zdziwiło mnie to, że faktycznie zaczyna mówić do mnie. Każdy morderca się tłumaczy? Ciekawe jakby się tłumaczyli goście co mnie zabili.
Słuchałem go, ale nie przemawiało to do mnie. To od dzisiaj chęć zabijania innych to potrzeba przeżycia? Wszystko wyjaśniło się już chwilę potem. Drgnąłem gdy się uśmiechnął, nieco koślawo, sztucznie, ale uśmiechnął. Odruchowo uniosłem kącik ust delikatnie w górę. Spodziewałem się dzikich krzyków i tego, że się na mnie rzuci kpiąc z tego, że gdzieś w głębi duszy dałem się nabrać na jego łaskę. To by było bardzo nieuprzejme.
Z zaskoczeniem wymieszanym z ostatnim napadem przerażenia, przyjrzałem się jego zębom. Kły wydłużone. Wampir. Zabije mnie, ale zabił już tamtą dziewczynę. Jeśli jest, że tak powiem "dobry" to nie zabije mnie bo już jest najedzony? Nie byłem pewien. Czytałem o uzależnieniach. Mama mi to tłumaczyła, bo też zagłębiała się ze mną w cudowny świat lektur o wampiryźmie. Ciekawe jakim jest typem i jakie ma zdolności. Kiedy zginął i jak. W jakim jest wieku.
Jego propozycja była dziwna. Nie jesteśmy już dziećmi, żeby się w takie rzeczy bawić. Najpierw wymienimy się sekretami, później będziemy się razem bawić w piaskownicy, zrobimy sobie bransoletki przyjaźni, po czym facet wbije mi nóż w plecy i zacznie szantażować.
-P-przepraszam Pana, a-ale wolałbym nie s-spoufalać się z obcymi.-odpowiedziałem cicho, walcząc z zaciśniętym gardłem i jeszcze nie do końca opanowanym duszeniem się powietrzem.
Splotłem drżące dłonie, mając nadzieję, że nie rozzłoszczę go jakoś specjalnie tą odpowiedzią, że chociaż odrobinkę zrozumie, że nie robię mu na złość. Przyglądałem mu się czując jak niepokój na nowo we mnie rośnie. Puści mnie już? Wyjaśnił co chciał, niech mnie puści...
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Gaspard Anatell Nie Kwi 19, 2020 10:58 am

Można powiedzieć, że Gaspard nie nadawał się do dzieci, a przynajmniej kiedy starał się wypaść na kogoś godnego zaufania, to wciąż pozostawiał aurę niepokoju wokół siebie. Lecz nie należy być dla niego tak surowym, osoba z którą rozmawiał widziała ciało kobiety, którą zamordował. Ciężko jest zawiązać przyjaźń mordercy ze świadkiem morderstwa, wiecie? A przynajmniej wyglądało to awykonalnie. Mógł przecież poderżnąć mu gardło, a tego nie zrobił, więc nie był takim strasznym zbrodniarzem... i mówił prawdę, nie robiłem tego z powodu okrucieństwa, a chęci przeżycia. Nikt nie sprzedawał w sklepach ampułek z krwią, osoby pokrzywdzone taką chorobą jak on, musiały żyć jak zwierzęta, samotnie polować na pokarm...
Uśmiechnął się wraz z nim, co było raczej warunkiem mimowolnym, spowodowanym stresem i dezorientacją. Ale się uśmiechnął, więc jest dobrze! Oraz nie ucieka! Niestety, nie dość że widział w nim mordercę, to i krwiopijcę. Nie wiedział, czy skazywał młodzieńca na wiedzę, której nie powinien mieć i doprowadzi go do grobu, czy też ułatwiał mu zrozumienie i jakieś wyjście z tej sytuacji.
Nie chciał się spoufalać, no jakoś go to nie dziwiło za cholere. Gonił go przecież! Ale nie mógł tak odpuścić, bez poszukiwania bezkrwawego wyjścia z tej sytuacji.
-Rozumiem. To co widziałeś musiało być prawdziwym szokiem. Ja sam widząc pierwsze ciało zalewałem się łzami. Nienawidzę tego robić, jednak gdybym się do tego nie zmuszał, stałbym się faktycznie niebezpieczny.
Wytłumaczył, drapiąc się po głowie. Nie wiedział czemu, ale miał dziwne przeczucie, że to nie był ktoś zwyczajny. Ale to tylko głupia intuicja. Spowiadał mu się, jakby po części chcąc go uspokoić, a usprawiedliwić samego siebie we własnym zakresie sumienia. Walczył wystarczająco długo ze swoimi myślami.
-Nie jestem tym złym. Jakkolwiek, by to nie wyglądało... Nie wiem co słyszałeś o nas, ale ja po prostu chcę... żyć.- Mruknął, ostatnie słowa rzucając jakby szeptem, wzrok utkwiwszy w pustce, z której jednak musiał się szybko wydostać, na nowo kierując wzrok na chłopaka. -Nie wyglądasz na dużo młodszego ode mnie. Ile masz lat? Ja 23. Młodo umarłem.
Parsknął dziwnym śmiechem, zakrywając usta. Nie wiedział dlaczego go rozbawiła własna śmierć. Może dlatego, że właśnie tu stał, a sytuacja w dodatku była nieciekawa, więc musiał zbijać tą nieciekawą atmosferę. Ta... Anatell miał za miękkie serce.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Kitikulu Nie Kwi 19, 2020 11:31 am

Gdyby zaczął mi się tłumaczyć to, że mam mu zaufać tym, że mnie jeszcze nie zabił, chociaż mógł, to możliwe, że pokusiłbym się o próbę uderzenia go otwartą dłonią w policzek. Jakby...dziękuję za łaskę? Co to za zagrania? Jak one mają wzbudzić zaufanie? No, nie ważne. Westchnąłem ciężko. Patrzyłem na niego rozważając opcję ucieczki i przede wszystkim czekając na jego ruch. Próby uspokojenia się szły dość marnie, jednak dostrzegałem delikatną poprawę. Jego spokój również mi w tym pomagał. Zawsze łatwiej się uspokoi, gdy nie ma bezpośredniego zagrożenia życia w postaci na przykład pistoletu liżącego ci czoło zimną lufą.
Co do dostępności jedzenia ma rację. Co ja bym robił gdybym nie miał pomocy matki? Robiłbym to samo co on, tylko zapewne z gorszą skutecznością, bo moje jakże gotowe na takie napady, ciało łatwo byłoby pokonać czy zwyczajnie odepchnąć najzwyklejszej kobiecie. A pić dzieci nie bardzo chciałem.
W głowie miałem dużo pytań do mężczyzny. Jakby nie patrzeć jest pierwszym spotkanym przeze mnie wampirem. Przynajmniej pierwszym wampirem o którym wiem, że nim jest. Zastanawiało mnie wiele rzeczy, ale nie byłem pewien czy wypada mi pytać, czy odpowie, wszak ja sam byłem dość niechętny do rozmów z nieznajomymi, a teraz nagle miałbym sam go wypytywać o takie dość osobiste rzeczy. Wpajana od lat nauka pod tytułem ,,Nie ufaj obcym" robi swoje.
Na pierwszą wypowiedź kiwnąłem tylko głową, patrząc w ziemię. Rozumiem go, czytałem o tym, z resztą sam jak zwlekam za bardzo z piciem juchy, to czuję się dziwnie. Jakby wokół mnie nie chodzili ludzie, żywe istoty, a bezmyślne, skórzane worki wypełnione mięsem i krwią, które tylko czekają na to, by zatopić w nich kły i wyssać życie do ostatniej kropli.
Znów uniosłem na niego wzrok kiedy przemawiał dalej. Drgnąłem, przylegając plecami bardziej do ściany, gdy na mnie spojrzał. Sarnie oczy śledziły jego ruchy, mimikę, a w głowie pojawiały się kolejne dylematy. Mówi prawdę czy zwyczajnie bardzo dobrze udaje skruchę? Nie jestem dobry w odczytywaniu takich sygnałów, ale się staram. Kolejne pytanie, w którym wyczułem, że chłopak chce nawiązać jakąś nić porozumienia. Wiek, to nie jest jakaś super tajna informacja, ludzie pytają o to czasem z czystej ciekawości.
-Dziewiętnaście. -powiedziałem znów niemalże szeptem, miętosząc palce jednej z dłoni. Pociągnąłem nosem bo zaczynało mi z niego cieknąć od tego całego płakania. Potok łez na szczęście zmalał, ale ja i tak wiedziałem, że tej makijażowej tragedii na mojej buźce nie da się odratować. Trzeba się wszystkiego pozbyć i od nowa pomalować. Zerknąłem na niego z ponownie niepewnym wzrokiem.
-A-a zwierzęcą piłeś? Ymm...w.. w ciastkach nie smakuje aż tak źle, jak... jak dużo cukru dasz...- dodałem, wycierając dłonią mokry policzek, rozmazując przy tym wilgotne cienie i zacieki. Kolejny raz mógł usłyszeć gwałtowny, szarpany oddech. Wspaniała oznaka, tego, że się zaczynam uspokajać, tylko jeszcze chwilę mi zajmie ogarnięcie tępa w jakim mam pobierać tlen.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Gaspard Anatell Nie Kwi 19, 2020 12:11 pm

Odpowiedział mu na pytanie, więc był to jakiś postęp w tej ich relacji. Cóż, może bycie miłym pomagało, mordercy powinni się od niego uczyć, to by nie trafiali tak często za kraty. Kitikulu wyglądał rozpaczliwie przez ten rozmyty makijaż, choć uspokajał się, to dobrze, bardzo dobrze. Swoją drogą, czemu mężczyzna nosił kobiecy makijaż? Może był niepewny swojej orientacji, albo coś. Gaspard nie miewał styczności z takimi osobami, ale otoczony dziwactwami, to było najmniej istotne z tego wszystkiego, wręcz niedostrzegalne.
Jego wiek potwierdził młodą twarz. Czyli nie była taka wielka różnica między nimi. Zresztą, Anatell już na zawsze będzie miał 23 lata. Kiedyś każdy młodzieniec będzie wyglądał starzej od niego. To trochę smutne. Nie będą go brać na poważnie!
-Podobny wiek, tak myślałem.
Skomentował z uśmiechem, po czym lekko westchnął. Pewnie nie wiedziałby co mówić dalej, gdyby nie kolejna wypowiedź chłopaka. Nie tylko zrozumiał co Anatell miał na myśli, ale i... co?!
-P...piłem, ale wcale nie smakowało. Miałem nienasycony głód, chyba z tym przegrałem...- Odpowiedział, patrząc na niego w lekkim szoku. Ciągle analizował w myślach fakt, że Kitikulu przyznał mu się do spożywania zwierzęcej krwi. Czemu to robił? A może... był on taki jak on? -...też jesteś wampirem?
Spytał w niedowierzaniu. Czuł, że intuicja go nie myliła. Tak jak Sekretarz nie spotkał żadnego wampira, tak też Gaspard nie sądził, że tak szybko przyjdzie mu natrafić na innego przedstawiciela gatunku. Chłopak w ogóle nie wyglądał. To potwierdza, jak bardzo wampiry umieją się maskować, a takowym może być losowa osoba na ulicy. Jakoś go ucieszyła ta wizja. Nie czuł się sam w tym problemie. Myśl, że byli inni, którzy zmagali się z tym samym co on, dawała otuchy.
-Co za niesamowity przypadek... w tak dziwnych okolicznościach...- Włożył ręce do kieszeni z uśmiechem. -Gaspard Anatell. Miło mi poznać pokrewną duszę.
Przedstawił się obdarzając go zaufaniem. Przecież wampir nie sprzeda wampira, prawda? Albo to Białowłosy był takim naiwniakiem. Nie znał wampirzego świata, nie miał pojęcia, że mogą być tacy, co życzą źle innym. W jego dziwnym wyobrażeniu, były solidarną grupą. Świat w przyszłości powie mu prawdę. Poza tym, lepiej trafić na wampira, niż wilkołaka. Takowy pokazał mu sympatię, aż nadto...
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Kitikulu Nie Kwi 19, 2020 12:49 pm

Nie zagłębiajmy się w moją psychologię, wszak malowanie twarzy nie ma zbytnio związku z orientacjami i tożsamościami. Zwyczajnie wychodzę z założenia, że lepiej mieć mocny makijaż niż świecić wszystkim worami pod oczami i ustami, wyglądającymi jakbym je wiecznie gryz i maltretował. Ładniej wyglądam, poważniej i to tyle, a że mi to pasuje to garnituru i tego w jakim miejscu pracuje, to nie mam powodów, by szukać innych sposobów na zakrycie niedoskonałości.
Znów tylko kiwnąłem głową na jego spostrzeżenie. Umarł młodo, ale ja młodziej! Nie wiem w sumie czy tutaj jest cię czym chwalić. Chyba nie bardzo. Jednak wolałbym pożyć jeszcze trochę w całkowicie ludzkim, niezmodyfikowanym ciele. Bo teraz, jak słusznie morderca zauważył, przez młody wygląd będą mnie ignorować. Co z resztą nie raz i nie dwa się już zdarzyło.
Przyglądałem się swojej dłoni umazanej w ciemnych smugach. Super. Po prostu super. Odetchnąłem w myślach dla uspokojenia. No przecież nic się nie stało i tak zaraz musiałbym makijaż zmywać bo bym szedł spać. Całe szczęście, że zawsze noszę przy sobie ekwipunek zapewniający mi możliwość poprawy wyglądu kiedy tylko mi się zachce.
Kątem ucha słuchałem co mówił młodzieniec i wyłapałem o co mnie pyta. Skinąłem łebkiem na potwierdzenie jego przypuszczeń, wyciągając chustkę z kieszeni i wycierając nią twarz. Z wprawą ścierałem rozmazaną kredkę, nie niszcząc jej pozostałości, które z przymrużeniem oka można by uznać za nadające się do użytku.
Tak, spotkanie innego wampira jest ciekawym doświadczeniem. W końcu czułem, że mam okazję do zaspokojenia swojej ciekawości, potwierdzenia wiedzy teoretycznej, która w tej chwili jakoś nie potrafiła się ze stresu ułożyć w konkretną całość. Frustrujące.
Przedstawił się. Zmarszczyłem brwi i odsunąłem szmatkę od mordki. Mam jego dane, znam jego tajemnicę, widziałem że zabił. Patrzyłem na niego. Odchrząknąłem oczyszczając gardło, co w końcu dało mi możliwość spokojniejszego mówienia.
-Szastanie tak nazwiskiem dalej, sprawi, że ktoś po Pana w końcu przyjdzie. Może jeszcze swój adres mi Pan poda, co?- powiedziałem do niego niemalże karcącym tonem. Ja rozumiem, że może się podniecił, że wampira zobaczył i zależy mu na dobrych relacjach, ale żeby tak od razu do obcego? Nierozważny jest, oj nierozważny. Poprawiłem zmiętoszony tu i ówdzie płaszczyk. I spojrzałem mu w oczy, już z większą pewnością w czerwonych ślepiach. Dalej nie byłem do końca pewny co mam robić. Sytuacja zdała się nagle stając w miejscu. Ja nie odpowiem na pytanie, on mnie nie puści, ja nie wiem co powiedzieć, a on pewnie zada kolejne pytanie. Uciążliwe jest to wszystko.
Na kilka sekund uciekłem wzrokiem na bok, bo było mi troszkę niezręcznie. Spojrzałem na niego, zastanawiając się. To było dziwne, takie rozmowy z obcymi na takie tematy i to w takim miejscu.
-Mam kilka ciastek, chce Pan spróbować?-zapytałem ściskając troczki plecaka wiszącego mi na ramionach. Przyznam, że się też zarumieniłem. Nikt poza matką nie próbował moich wypieków. Role się odwróciły, teraz to młodzi kuszą starszych na słodycze? Ciekawe. Może zaraz go zaciągnę do swojej piwnicy i będę tresował do walk na arenie. A nie, nie mam piwnicy.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Gaspard Anatell Nie Kwi 19, 2020 2:36 pm

Został właśnie zrugany? Za przywitanie się? W dodatku rozmówca samemu raczył się nie przedstawiać. Cóż to za wychowanie! Bardzo nieuprzejme. No ale, co racja to racja, może wybiegł trochę do przodu. Lecz nie miał pojęcia, czy chłopak po prostu miał taki charakter, czy każdy wampir jest taki nieufny do siebie.
-Może racja. Wybacz. To dla mnie po prostu... niezwykłe. Nigdy nie spotkałem innego wampira... Jestem trochę zagubiony... Choć nie wyglądam, równie zagubiony jak Ty teraz... jakkolwiek masz na imię.
Odpowiedział z westchnięciem. No adresu akurat nie miał zamiaru podawać, bo Geo'Mantis by go wystawił na słońce za takie znieważenie jego prywatności i tworzenia klubu fanów krwi w jego salonie. Ostatnio każdy wchodził do niego, kiedy tego nie oczekiwał.
Wtem Kitikulu wykazał jakąś chęć zawiązania relacji, proponując mu ciastka z krwią. Był trochę zaskoczony tym uprzejmym i niezręcznym gestem. Choć nie wiedział jak jego organizm zareaguje na cukier. Odkąd przeczytał Czarną Polewkę, wystrzegał się zwyczajnego pożywienia. Czy żołądek był wciąż na tyle wrażliwy, że skończy się wymiotami? Co będzie gorsze, odmówić poczęstunku, czy zwymiotować od poczęstunku. Może urazić dumę na dwa sposoby, fajnie.
-Em, jasne, czemu nie.- Odparł uprzejmie, choć był najedzony, to nie zaszkodzi sprawdzić. -Ale proponuję powoli i bez podejrzeń oddalić się z tego miejsca. Przecznicę dalej leży ta biedna dama, wiesz...
Zaproponował, trochę niezręcznie. No skoro już wiedzieli, że nie są sobie wrodzy, to niech chociaż nie wpadną teraz w okrąg zainteresowania truchłem.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Kitikulu Nie Kwi 19, 2020 3:06 pm

Nieuprzejmy jestem? Ja przepraszam bardzo, ale za bardziej nieuprzejme uważam gonienie mnie jak szaleniec, szarpanie mną za ramię, wciąganie w ciemną uliczkę i walenie mną o ścianę. Proszę mi tutaj nie wypominać tego, że ze względów na bezpieczeństwo nie chcę się przedstawiać. Słysząc takie rzeczy prychnąłbym w donośnie, obrócił się na pięcie i odszedł, ale teraz nie miałem takiej możliwości.
Ponownie kiwnąłem tylko głową na jego przeprosiny. Otarłszy łzy złożyłem chusteczkę tak by mi nic nie pobrudziła i wsunąłem ją do kieszeni. Wyglądam jak panda z zaczerwienionymi oczyma. Dobrze, że noc jest, to przynajmniej nie widać wszystkiego aż tak wyraźnie. Chociaż wampirze oczy lubią mrok.
Smak krwi w ciastkach można zamaskować na różne sposoby, aromaty, owoce i cukier, a że ostatnio miałem ochotę na cukier, to robiłem nieco słodkich ciastek z nutką cytrynki. Mi smakują, nie raz je jadałem, ale czy jemu przypasują? Nie to, żebym się jakoś specjalnie przejmował, czy trafię w jego gusta. Chociaż mam nadzieję, że mu posmakują. Drobny komplement byłby jak najbardziej na miejscu.
Różnie też wampiry reagują na jedzenie. Zwymiotuje to zwymiotuje, dam mu przepis i później sobie sam pokombinuje. Świeżo po przemianie przecież nic oprócz krwi za bardzo nam nie wchodzi. Jak dawno on swoją przemianę miał? Przecież nie wychodziłby na miasto wiedząc, że w szale żółtodzioba może dokonać rzezi i narazić siebie na nakrycie na zbrodni? A może. Chyba nie miał nikogo w domu, kto by mógł go karmić.
Spojrzałem na niego i znów oczy mi niespokojnie zadrżały. No tak.. Martwa kobieta jest niedaleko, a jeśli znajdą nas to się niezwykle ucieszą widząc nasze kły tak świetnie pasujące do rodzaju rany na ciele nieboszczki. Puściłem paski plecaka i jeszcze raz obciągnąłem płaszczyk, odetchnąłem głębiej.
-N-nie znam tego miasta, więc jeśli masz jakieś miejsce gdzie możemy iść, to prowadź.-rzekłem spokojniej i spojrzałem na niego z wyuczoną powagą. Głupio robię, oj głupio, a przed chwilą sam go karciłem za nierozważność. Iść za obcym wampirem-mordercą. Co mam jednak poradzić? Może wskaże mi drogę do miejsca gdzie znajdę transport do domu, albo chociaż odpocznę chwilę czy będę miał możliwość pomalowania się od nowa. To mój ostatni wyjazd służbowy w tym miesiącu, na więcej nie mam zamiaru jechać. Mam dość wrażeń.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Gaspard Anatell Nie Kwi 19, 2020 7:08 pm

Cóż, oddalenie się od miejsca zbrodni było najlepszym, na co mógł w tej chwili wpaść. Wiadomo, lepiej nie ryzykować, lecz prędzej spodziewał się, że na ciało trafi narkoman, który zacznie przeszukiwać jej łachmany, a nie martwić się o jej stan. Plugawe robactwo.
-Może port? Odprowadzę Cię, nie wyglądasz na osobę stąd. Za dobrze się ubierasz. Sam muszę znaleźć przewoźnika.
Zaproponował, po czym razem opuścili tą ponurą alejkę, kierując się we wspomnianym kierunku. Znaleźli się na głównej ulicy, na której chwile wcześniej odprawiali maraton biegu. Teraz już było spokojnie, co było wręcz zabawne, jakby się tak zastanowić. Przynajmniej Anatella opanował spokój ducha.
-Pewnie jesteś z Selinday albo Północnego Arden. Nie musisz mówić, tylko zgaduję, to najbliższe miasta względem tego zadupia.
Napomknął po drodze, pewnie dla zagajenia tematu. Po drodze Kitikulu dobył opakunek z ciastkami. Wampir pozwolił sobie na spróbowanie jednego, o smaku cytrynowym i krwią kurczęta. Pomimo mdłości samych drożdży, co kubki smakowe narzucały mu natychmiast, to krew i sama kwaskowata słodycz natychmiast neutralizowały takie odczucia.
-Pyszne.
Pochwalił wypiek. Był to ciekawy zamiennik, ale miał wrażenie, że zrównałby to bardziej do oszukiwania mózgu cukierkiem, który miętoli się w ustach, aby wmawiać sobie spożywanie posiłku. Taka dieta ciastkowa byłaby trudniejsza od samego żywienia się kurami. A Anatell miał tendencje do łatwego popadania w używki. W tym wypadku to ludzie byli największą z nich. Aż podziwiał towarzysza, że dawał rady wyżyć wyłącznie na tym. Ciekawe.
-Mam wrażenie, że jesteś miłą osobą. Takie są moje przeczucia, choć Cię nie znam. Też taki byłem kiedyś.- Zaśmiał się, nie przerywając chodu. Oczywiście miał na myśli ostatnie wydarzenia, które pozbawiły go niewinności, którą wcześniej prezentował. -Pozwolisz, że spytam jak długo jesteś wampirem...?
Dodał, mimo wszystko skuszony tym tematem. Odpowie, albo nie. Wcześniej to Geo musiał liczyć się z setkami niewygodnych pytań. Gaspard rzadko stosował taktowny dystans. Po prostu pytał o to co go interesowało. Takie przyzwyczajenie z zawodu dziennikarza. Nie tęsknił jednak za takim stylem życia. Może też dlatego mierził go fakt nieznajomości imienia swojego rozmówcy. Miał nad nim przewagę pod tym względem. Może... może mu powie potem.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Kitikulu Nie Kwi 19, 2020 8:32 pm

Port nie byłby złym miejscem. Na pewno był w odpowiedniej odległości żeby uciec wystarczająco od ciała. Przytaknąłem na jego propozycję z racji braku lepszego pomysłu i aż chciałem podziękować za komplement, ale na szczęście się powstrzymałem. Mimo wszystko zdecydowałem się już na odpuszczenie mówienia do niego na ,,Pan", ale to nie znaczy, że zaraz będziemy sobie z dzióbków pić nektar.
Ruszyliśmy na wycieczkę. Co mnie od razu zdziwiło to to, że chłopak idzie dość spokojnie, a ja wróciłem do swoich nawyków, obracając się na każdy nagły dźwięk wydany choćby przez kota grzebiącego w śmieciach i głaszcząc nóż na ręce. Co jeśli kot okaże się kolejnym wampirem, ale tym razem nie będzie przyjazny?
Zachowałem czujność, gotów ponownie rzucić się do ucieczki w razie gdyby Anatellowi coś na powrót odwaliło lub pojawiło się nowe niebezpieczeństwo. Mam nadzieję, że chłopak nie myśli sobie, że gdyby do czegoś doszło to bym go bronił.
Spojrzałem na niego bystrym wzrokiem. Już się bałem, że kolejne pytania się posypią, co się na szczęście nie stało.
Wyjąłem ciasteczka, bo w końcu zaproponowałem poczęstunek. Chłopak wziął jedno, na też sobie skubnąłem. Idąc z kartonikiem w ręce uśmiechnąłem się patrząc na niego, gdy pochwalił moją słodycz.
-Dziękuję.-nie wiedziałem na ile mówi prawdę, a na ile faktycznie mu smakują. Kury są idealne. Mają dobry smak i są przy tym dość małe oraz łatwe w utrzymaniu. Nie mam ich często w domu, dostaję je od mamy tylko jeśli ta wyjeżdża gdzieś i nie może mnie w łikend poczęstować wyborną czerniną albo szklaneczką własnej juchy. Bo nie samymi ciastkami się żywię. Umarłbym chyba od cukru.
Mógłbym może kiedyś chłopaka zaprosić do siebie jeśli miałby problemy ze znalezieniem pożywienia. Jakby pomógł później naczynia zmyć, pochwalił krawieckie umiejętności mamy i przyniósł smaczka dla kotów.
Zmarszczyłem trochę brwi i spojrzałem na niego subtelnie zirytowanym wzrokiem gdy zaczął mówić, że ,,jestem miły". Wzruszyłem tylko ramionami. To jeszcze nie ten etap znajomości, by sobie tak słodzić i oceniać. Śmiesznie jest jednak wiedzieć, że takie ma pierwsze wrażenie. Ciekawe jakie pierwsze wrażenia mają inni. Zawsze mam nadzieję, że nie jest to coś w stylu ,,co za dzieciak". Nie lubię gdy się mnie tak określa, bo chodź młody jestem do nie jeden dorosły mógłby się uczyć ode mnie pracowitości i powagi.
Zadał pytanie. Westchnąłem czując jak chodzenie z kimś po mieście, zwłaszcza z mordercą, rozmawianie nieco obniża mój poziom stresu.
-Rok. A ty?-powiedziałem zerkając na niego, by po sekundzie ponownie skupić się na drodze. Rocznica niedawno była przecież. Jakoś niespecjalnie robię imprezy z tego powodu. Nie mam kogo zapraszać w sumie. ,,Powinieneś sobie znaleźć jakichś przyjaciół, skarbie." Tak mi mówi mama. Ale przecież mam ją i mam koty. Po co mi więcej? Wysłuchałem mężczyzny i postanowiłem tym razem zadać pytanie jako pierwszy. No jemu do mojego przyjaciela bardzo daleko, więc na razie postaram się chociaż patrzeć na niego jako możliwość poszerzenia mojej wiedzy.
-Jakim typem jesteś?-czytałem o nich. Jeden typ na pewno odpada, bo chłopak jest zwyczajnie za ładny na niego. Zatem zostaje drakuleta i dhampir. Na kogo padnie?
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Kwi 20, 2020 4:04 pm

Gaspard zastanawiał się co będzie, gdy znajdą ciało za dnia. Ciekawe, czy znaleźli już marynarza. Może te myśli były strasznie nagłe, jednak miał złe przeczucia. Takie coś nie przepada bez słuchu, wie bo nieraz pisał o zbrodniach kryminalnych. Kitikulu wiedział, że Gaspard już wcześniej zabijał, ale dla wampira widocznie było to coś innego. Wampir rozumiał drugiego wampira. Musieli żyć. Ludzie nie rozumieją. Nie rozumiał sam, dopiero sytuacja zmusiła go do spojrzenia na to z drugiej perspektywy. Służki nie znajdą, nie ma szans. Ale i tak są inne ofiary. Kurwa. Będzie musiał zamknąć się w piwnicy. Na jakiś czas. To takie okropne. Jak żyć w tym kraju? Skoro dla wampirów nawet nie ma uczciwej pomocy społecznej? To choroba, a nie konszachty ze złymi siłami. Jednak w takim świecie przyszło mu żyć.
Kiedy chłopak powiedział mu o tym, że był krwiopijcą od roku, to Anatell poczuł się trochę głupio. Dużo dłużej zmagał się z tą przypadłością od niego, a potrafił nad sobą panować. Czy to co wyprawiał zdarzało się chociaż większej połowie zarażonych? Czy tylko on był takim idiotą?
-Ja od kilku tygodni. Spadłem z klifu... to wszystko jest dla mnie nowe i czuje, że nie radzę sobie...
Odpowiedział, trochę markotniejąc. Dopadało go coraz większe poczucie niepokoju, oraz beznadziei. Wiecie jak to jest, wszystko gra, aż w głowie zrodzi się zła myśl, wtedy nagle chodzicie jak strzępek nerwów.
Dotarli w końcu do portu, gdzie było kilku wioślarzy, większość spała, ale niektórzy mieli zapalone lampy, aby rozpoznać kto o tej porze wciąż przewozi. Akurat ostały się dwie, jedna dla niego, druga dla Sekretarza. Stanęli jednak w pewnej odległosci, coby nikt nie słyszał ich rozmowy.
-Wedle "Czarnej Polewki", to chyba draculetą. Zostałem pogryziony przez nietoperze, bardzo niefortunnie. Przynajmniej tak wychodzi z tej ksiegi. Nie spotkałem żadnego wampirzego mentora, który mi powiedział: "Ty, jesteś teraz tym i tym, masz robić to i to, aby przetrwać". I cóż, wszystko spada na moją głowę. Może dlatego błądzę.- Wyżalił mu się, choć mogło być to głupie, miał taką potrzebę. Cały czas obcował wyłącznie z Geo'Mantisem, lecz on nie zrozumie tego co czuje Gaspard. Niestety, nie pojmie mroków jego duszy. -Zgaduję, że też jesteś draculetą. Nie wyglądasz jak... potwór, jeśli wiesz co mam na myśli.
Uśmiechnął się, mając na myśli nosferatu. No, jako nosferatu to już zupełnie mógłby zapomnieć o człowieczeństwie i życiu w cywilizacji. Ale czy wtedy by się tym przejmował? W sumie nie znany mu zakres samoświadomości tego podgatunku.
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Kitikulu Pon Kwi 20, 2020 5:36 pm

Gdybyśmy nie byli wampirami, to zapewne w życiu byśmy ze sobą się słowem nie zamienili, a tu proszę. Całkowity, kompletny przypadek i jesteśmy. Nie spodziewałem się jednak tego, że chłopak zrobi wstęp do żalenia się. Mam sporo swoich problemów i nie jestem darmową pomocą psychologiczną dla zagubionych duszyczek. Już się bałem, że zacznie mi płakać w mankiet, ale tego nie zrobił, co by było całkiem ironiczne patrząc na to, że to ja się przed chwilą zalewałem przy nim łzami ze strachu. Dlaczego po przemianie w wampira nie mamy jakichś genialnych umiejętności? Jedyne co mamy to potrzebę picia krwi, zakaz opalania się i wspaniałą możliwość wielokrotnego, osobistego testowania poziomu bólu różnych rodzajów popełniania samobójstwa. Chociaż nie, no przemiana w skrzydlatego stwora to jest coś, ale zwraca mocno uwagę na nas.
Uniosłem na niego wzrok i od dziwno postanowiłem go nieco pocieszyć.
-Nie sądzę żeby ktokolwiek od początku radził sobie dobrze z takimi rzeczami. Więc się tym nie przejmuj.-zacząłem delikatnie, choć nie jak do dziecka. Wprawy nie mam do końca w takich przemowach zwłaszcza do obcych.-Zabiłeś, to zabiłeś...Nie cofniesz, ale skoro zrobiłeś to przez chorobę to nie powinieneś się tym zadręczać.- zamruczałem wzdychając, nie do końca zadowolony z tego, że "wybaczam mu" zabicie tej dziewczyny i bogowie jeszcze wiedzą kogo.-Znajdź sposób na to, żeby się nie głodzić i schowaj się gdzieś do czasu aż się to wszystko uspokoi, bo się uspokoi jeśli będziesz się pilnował. Może rodzina i przyjaciele ci pomogą zorganizować pożywienie na przykład. Dobrze doprawiona czernina jest całkiem smaczna.-kolejny raz westchnąłem i wyciągnąłem kolejne ciastko zaczynając je szamać. Jeśli i on chciał się jeszcze raz poczęstować, to mu pozwoliłem. -Pamiętaj, że nie jestem wampirzym ekspertem. Wszystko co mówię opiera się na moich osobistych doświadczeniach. Ty możesz reagować inaczej na wszystko.-rzuciłem ze zmarszczonymi brwiami. Żeby mi później nie było reklamacji, że Szaman Kitikulu się pomylił czy okłamał. Teoria teorią, ale to jak z przepisami. Niby każdy smaczny, a i tak nie każdemu pasuje to samo i trzeba wprowadzać modyfikacje lub próbować innych przepisów. Patrzyłem uważnie pod nogi, zaglądając niepewnie w każdą mijaną uliczkę.
Zerknąłem na migotliwe światła łódek. Słuchając co mówi. Przytaknąłem głową gdy powiedział jakim jest typem. Jeśli faktycznie od nietoperzy się zaraził, to nie będzie mieć aż tak łatwo w życiu. Ja się chociaż mogę na chwilę wystawić na słońce, a on, nie bardzo. Przyznam, że jest to bardziej uciążliwe niż potrzeba picia krwi.
-Nie martw się. W teorii masz teraz całą wieczność na odkrywanie siebie i naukę.-nie wiem na ile dobre pocieszenie to jest, ale liczę, że nieco mu pomoże. Chciałem zwyczajnie przez to powiedzieć, że jeśli czegoś nie wie, to nic nie stoi na przeszkodzie by się dowiedzieć dzisiaj, jutro czy za sto lat..
Pokręciłem głową słysząc jego przypuszczenia.
-Jestem dhampirem.-wyznałem sucho i spojrzałem na niego łagodnie, jednak nie miałem ochoty na tłumaczenie kto w rodzinie był wampirem i jak zginąłem. To jest mu kompletnie niepotrzebne do niczego.-Miło słyszeć, że nie wyglądam jak potwór. Dziękuję, już zaczynałem w to wątpić. Ty również nie wyglądasz najgorzej.-dodałem nieco sarkastycznie. Po trosze dla zażartowania, a po trosze z wychodzącej mi do głowy irytacji. Powinienem być już w drodze do domu, a stoję i z nim rozmawiam. Z drugiej strony gdyby nie on pewnie dalej błądziłbym po mieście.
Wróciłem wzrokiem do na wpół śpiących mężczyzn. Nie lubię pływać, oj nie lubię.
-Chyba czas się nam pożegnać.-powiedziałem w końcu. Mam nadzieję, że nie uwidział sobie romantycznego powrotu na wspólnej łódce, chociaż mogłoby wyjść może nieco taniej. Spojrzałem na niego, trzymając obiema dłońmi kartonik z kilkoma ostatnimi ciastkami. Niech sobie nie myśli, że mu podam rękę, już wystarczająco mnie wymacał na dzisiaj. Pozwalam odejść mu pierwszemu, liczę, że nie będzie mi machał chusteczką na pożegnanie, chociaż wywołało by to na mojej buźce delikatny uśmiech.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Gaspard Anatell Pon Kwi 20, 2020 9:22 pm

O rany, Kitikulu się rozgadał, po raz pierwszy. Czy Gaspard zastosował sztuczkę na "budzenie litości", aby móc go trochę rozluźnić? Możliwe. Anatell ostatnimi czasy stosował perfidne sposoby manipulacyjne, tak bardzo, że sam siebie nie poznawał. Ale musiał, bycie grzecznym aniołkiem niewiele by mu dało w tak trudnych chwilach.
-Pewnie nie. Sam powinieneś wiedzieć jak to było z Tobą. Więc skoro tak mówisz…
Odparł tylko, gdyż na reszte dialogu nie było co dokładnie odpowiadać. Chłopak usprawiedliwił jego poczynania, słusznie lub nie, następnie doradzając ukrycie i pobyt z bliskimi. Tak się składa, że jedyna bliska mu teraz osoba to Geo'Mantis. Siostry nie chciał wciągać w swój mroczny świat. Amelie za dużo w życiu przecierpiała, aby zmagać się z bratem wampirem. Co gorsza, jak by zareagowała…? Przestałby dla niej istnieć…? Nie… nie chciał tego. Nikt z rodziny mu już nie pozostał poza nią. Tylko Hrabia może pomóc, znając realne zagrożenie.
Kitikulu wspomniał o wieczności. Zabawne, to samo powiedział Geo. Niby miał tą wieczność, ale co z nią, jeśli będzie tak nieporadny w pierwszym roku nowego żywota? A problemy miały jeszcze nadejść. Teraz było najgorsze.
-Racja. Dziękuję.
Odparł mimo to, bo co fakt to fakt, nie mógł się spierać z faktem wieczności. Jednak co swoje myślał, to pozostawił dla siebie.
Informacja o byciu dhampirem na nowo zszokowała Anatella, który cały czas brał go za draculete. Czytał o nich na tyle, by się orientować, że miał rodzica wampira. Swoją drogą, to takie dziwne. Człowiek i wampir, mają dziecko… to chyba bardzo skrajnie rzadkie przypadki. Jacy musieli być rodzice chłopaka? Zastanawiające. Nie skomentował jednak tego, nawet nie zadał pytań. Przyjął to do wiadomości.
-Niepozorni zawsze najwięcej skrywają.
Odpowiedział na komplement z nie-wyglądem potwora, choć epizod z jaskinią wspomina nienajlepiej. O tak, wtedy był niewyjściowy.
Przyszedł czas rozłąki, gdyż rozmowa i tak się przeciągała, aż nadto. Anatell musiał obmyślić plan działania.
-Pora. Miło było Cię poznać, oraz dziękuję… za te dobre słowa. Uważaj na siebie i na innych… choć brzmi to niedorzenie z moich ust. Do zobaczenia więc, chłopcze o nieznanym mi imieniu.
Uśmiechnął się na odchodne, po czym ruszył w stronę pomostu do wioślarza, aby chwilę później wypłynąć w kierunku Północnego Arden. Do domu. Do… domu…

Z/T dla Gaspy
Gaspard Anatell
Gaspard Anatell

Stan postaci : Wampiryzm / Delikatna blizna przy wardze / Symbol Ata na lewej skroni / Wieczny pech.
Ekwipunek : Uświęcony kordelas palny, pistolet Gasparda, pistolet Gaushina, zakrzywiony sztylet, notes, pióro, amulet "A", zegarek kieszonkowy, torba alchemika.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Kitikulu Pon Kwi 20, 2020 11:38 pm

Nasza dziwna rozmowa, spowodowana jeszcze dziwniejszymi okolicznościami spotkania, powoli zmierzała do końca. Prawdopodobnie oprócz choroby nie mamy nic wspólnego ze sobą. Przynajmniej nie będą mnie mieli jak powiązać z nim w razie gdyby jego jakieś ewentualne zbrodnie wyszłyby na wierzch. Za to ja, mimowolnie, zdobyłem o nim kilka informacji. Czy mi się przydadzą? Może. Jego nazwisko kojarzę. Pogrzebię, poszukam, znajdę go. Pewnie z czystej ciekawości to zbiorę, bez planów na jakieś dziwaczne intrygi. Nie jestem typem człowieka, który się lubuje w takich rzeczach. Tak długo jak dajesz mi pracować w spokoju, ja spokój dam tobie.
Zasugerowałem, że czas już na rozstanie i ku mojej uciesze on nie naciskał.
-Wzajemnie.-odpowiedziałem tylko, dość beznamiętnie i skinąłem głową, patrząc jak odchodzi. Cierpliwie odczekałem chwilkę, aż chłopak ruszy na łodzi w swoją stronę i dopiero wtedy ja podszedłem do wolnego wioślarza.
Wskazałem kierunek, siadając na łódce jak najdalej od faceta, ignorując jego wszelakie zaczepki. Nie miałem ochoty na rozmowę, co zrozumiał po kilku minutach bezskutecznego męczenia mnie. Dopiero wtedy miałem okazję do zastanowienia się jak dziwna była dzisiejsza noc. Po raz kolejny w swoim życiu zobaczyłem jak łatwo mi znów wpaść w problemy, jak łatwo mnie złapać, zrobić ze mną cokolwiek się komu podoba i zabić. Westchnąłem ciężko, skupiając się na odpoczynku. W końcu znów czeka mnie kolejne, paniczne uciekanie przed własnym cieniem do domu, gdzie chowając się bezpiecznie za drzwiami zastawionymi szafką, zmyję rozmazany makijaż.

Z/T dla Kitka
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Pon Lip 13, 2020 12:36 am

<-- Z Selinday

Podróż promem minęła spokojnie. Bardzo. Można nawet powiedzieć, że nudno. Shandra bardzo rzadko pływała czymś innym niż własnym okrętem, ewentualnie wpław. Jej samej trudno było stwierdzić czy ten mini rejs ją relaksował czy bardziej dziwił. Dziwił w takim sensie, że no dziwnie się czuła jako szeregowy pasażer komunikacji wodnej miejskiej.
Nie robiła jednak żadnych problemów czy innych ekscesów. Za krótko nogami stałego lądu dotykała. Jeszcze ta stabilność była nieprzyjemna, bujało ją mimo braku sztormu i alkoholu we krwi, po co się ładować w jakiś głupie akcje. Jeszcze przyjdzie czas, że da komuś w mordę, że się zęby posypią. Przyjdzie czas też na chlanie. Teraz był czas na... nazwijmy to wycieczki krajoznawcze.

Nie zakłócając nikomu podróży droczyła się z Jackiem orzeszkami, po czym spokojnie, na końcu, zeszła z pokładu. Idąc niespiesznym krokiem oglądała przystań i nabrzeże tutaj. Wypatrywała takiego punktu, straganu, kramu, handlarza czy budki stróżówki, z którego widać większość albo całość doków dla promów pasażerskich. W takich miejscach zazwyczaj siedziały osoby, które dużo widzą. Nie zawsze, w końcu wyjątek stanowił regułę. Niemniej jeśli taki punkt, lub miejsca wyłowiła, tam właśnie się skierowała na sam pierw.
-Widziałeś grubasa, bruneta, z brodą bujną jak u krasnala? Być może w kupieckich łaszkach? W przeciągu kilku ostatnich dni?[ - Zapytała niemal z marszu docierając na wypatrzone miejsce. Nie lubiła się cackać, prosto z mostu, tonem nieznoszącym sprzeciwu i niekompetencji. Oczekiwała jasnych odpowiedzi, ani czas ani jej ochota nie sprzyjały żadnym wymówkom ani krętaczeniu. Tak, albo nie, to było proste. Ostatecznie jasny znak monety za informacje też był w pewien sposób konkretny i uczciwy.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lip 13, 2020 6:45 pm

  Port jak to port, był całkiem ruchliwym miejscem, choć większość interesów na wolnym powietrzu zbierano do zwinięcia. Było już kilka godzin po południu i największy ruch przeminął wśród straganów z żywnością. O żywym inwentarzu już nie wspominając. Słońce prażyło coraz mocniej, już nie mogły go zasłonić ściany budynków, a to też nie zachęcało do siedzenia dłużej, niż było konieczne.
  Wieża strażnicza wznosiła się wysoko ponad resztą budynków, nie trudno było ją wypatrzyć. Na szczytowym, zadaszonym balkoniku stał jeden strażnik, krzątając się od czasu do czasu w tę czy inną stronę. Drzwi u dołu były otwarte, a Shandra weszła do skromnej syntezy przedpokoju z biurem.
  — Tak, słu...? — urwał mężczyzna, podnosząc na nią wzrok znad kubka z kawą. Wysłuchał wszystkich pytań i pogładził w zamyśleniu swój rzadki płowy zarost. — Kilka dni, to kawał czasu... hm... Zaraz, nie pytasz przypadkiem o Riksharda? — Zerknął na nią i pokręcił głową. — Nie, nie widziałem. Sam chciałbym go zobaczyć. — Uśmiechnął się pod nosem. Jeśli wyszła, po prostu wrócił do swoich spraw, a dokładniej do picia popołudniowej kawy.
  Zapytywani o to sprzedawcy również kręcili głowami, mniej lub bardziej niepewnie. Niektórzy wzruszali ramionami, twierdząc, że nawet nie znają nazwiska. Padło nawet stwierdzenie, że Rikshard nie żyje, a zabił go grasujący w okolicy wampir. Aż znalazł się jeden sprzedawca kwiatów...
  — Mm, nie widziałżem go. Ale wie pani co, ja coś pani powiem... — Rozejrzał się na obie strony, wyjął wykałaczkę z zębów i nachylił nad dzielącymi ich doniczkami lawendy, zniżając głos. — Pani pójdzie na Talarską i spyta w knajpce "Złamany Nóż". Milicja nie jest dobrze widziana... ale tam to powinni wiedzieć. — Machnął ręką i wyprostował się, ponownie pakując wykałaczkę do ust. — Pani pójdzie już, bo zamykać chcę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Sro Lip 15, 2020 7:37 pm

Niemal zadziwiające było to, że po krótkim, zdawkowym opisie, ludzie potrafili przypisać do niego tą jedną, konkretną osobę - Riksharda. Facet musiał być nieźle obroty, a kto wie i ilu osobą za kołnierz zaleźć.
Strażnika dłużej nie męczyła. Nie dowiedziałaby się od niego nic konkretnego, a na pewno nie nowego.
Ruszyła więc dalej na spacer i pytając to tego to tamtego nadstawiała uszu. W większości nie dowiadywała się nic, lub kompletnych bzdur. Historie, albo nudne, albo przesadzone głęboko nie budziły zainteresowania, a jedynie zażenowanie. Chociaż trzeba przyznać, że początek historii o morderstwie przez wampira zapowiadał się całkiem całkiem. No bo ilu ta biedna Pani Kapitan miała szans na spotkanie najprawdziwszego wampira? Na otwartym morzu to krwiopijców brak. Niestety! Taki dreszczyk emocji przeszedł jej koło nosa - kolejna bajeczka by przykuć zainteresowanie lub wyłudzić trochę grosza.

Aż kwiaciarz rzucił jej konkret. Niby tajemniczo, ale aż podejrzanie konkretnie. Ta sprawa naprawdę capiła śniętym śledziem.
Niemniej jednak kobieta podjęła ten trop. No bo i czemu nie? Nic lepszego nie miała. Na morze jeszcze jej się nie spieszyło, na zakupy i szukanie wszelkiej maści zaklinaczy oręża miała kupę czasu. A do zmroku dzisiaj też jeszcze kawał dnia. Więc pewnym, niespiesznym krokiem ruszyła do wspomnianej knajpy.
"Złamany Nóż". Cóż skoro milicja i straż nie miała tam wstępu, nie oficjalnie, więc spodziewała się jakiejś szemranej sławy spelunki. Wszelkiej maści typki spod ciemnej gwiazdy, przemytnicy, rabusie, lichwiarze... cała śmietanka.
Odruchowo raczej niż świadomie, po drodze sprawdziła dwoją broń. Czy wszystko na swoim miejscu, czy pochwy nie zblokowały kling, czy nic jej nie wadzi. Kto to wie jak ten dzień się skończy skoro ma zamiar odwiedzić takie miejsce. Niby nie była milicją, nie należała do żadnych tego typu służb, ale jednak były miejsca, w których tacy jak ona byli mniej lub bardziej "mile" widziani. No ciekawe.
Nie mogąc powstrzymać lekkiego uśmieszku w kąciku ust weszła do knajpy - jeśli do niej ostatecznie trafiła.
Zamaszystym gestem otworzyła drzwi i równie sprawnie je zamknęła za dupą. Zatrzymała się za progiem na kilka taktownych sekund pozwalając wybrzmieć swojemu wejściu i pozwolić się zauważyć tym których interesowały nowe mordy w lokalu.
Sama oczywiście też samym ruchem oczu zlustrowała towarzystwo, a potem ruszyła naprzód. Pewnym, silnym krokiem, nawet mimo tego, że utykała. Taki jej znak rozpoznawczy... jak sam kawał niemal dwumetrowej elfki w kapitańskim wdzianku z białymi kudłami za wizytówkę nie wystarczył. Podeszła do szynkwasu czy innego baru jeśli to coś tu było, oparła zad o wysoki taboret jeśli taki był, jeśli nie to łokciem bokiem oparła się o blat.
-Kielicha czegoś mocnego. Byle znośnego. - Zażądała czy obsługujący zwrócił się już do niej czy nie. Mówiła stanowczo i donośnie, więc pewnie nawet głuchy by usłyszał.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lip 16, 2020 5:57 pm

  Knajpy nie było trudno znaleźć, leżała we wschodniej części miasta, w dość pospolitej i nieciekawej uliczce, która o zmroku zalicza się do tych nieprzyjemnych i groźnych dla normalnych obywateli. Pod ścianami leżały jakieś papierki i inne śmieci, z jednego zaułka śmierdziało resztkami jedzenia, w których buszował bezpański pies. Choć nie były to przyportowe slumsy, to jednak wątpliwe, by ktokolwiek z mieszczan chciał tu zaglądać.
  Złamany Nóż posiadał wąską werandę z balustradą, jednak szerokie wycięcie tuż przed drzwiami wciąż umożliwiało wygodne wykopywanie klienteli na ulicę. Szyld zbito z desek powykrzywianych już od deszczu i słońca. Te drewniane akcenty trochę nie pasowały do kamiennego budynku i z pewnością były robione po kosztach.
  Wnętrze było dość ciemne, głównie przez to, że lokal ciasno otaczały inne budynki i o tej porze ciężko było tu o bezpośrednie słońce. Podłoga w miarę czysta, meble w jednym kawałku, kiedyż pewnie ładne, szynk i barek jak się patrzy, czyli wszystko, co potrzebne. Kiedy tylko weszła, większość oczu zwróciło się w jej stronę niczym stado głodnych wilków. Odprowadzili kobietę aż do baru, a wtedy dał się słyszeć stuk za mocno stawianego na stole kufla. Tęgi mężczyzna pretensjonalnie odsunął od siebie tacę z niedojedzonym obiadem, wstał szurając stołkiem, rzucił Manayi gniewne, zdegustowane spojrzenie i wyszedł. Trzask zamykanych drzwi przedłużył ciszę, jaka powstała po jej przyjściu.
  Właściciel "Noża", szpakowaty typ w średnim wieku, zerknął na wyjście i znów na kobietę, która już rozgościła się na stołku barowym.
  — Babo, tu wszystko dobre — burknął cicho, chociaż bez zbytniej pewności siebie i zabrał się do roboty.
  W tym czasie obok przysiadł się inny facet. Wysoki i rosły blondyn o niedomytych włosach i rozbieganym spojrzeniu. Przesunął sobie wzrokiem po Shandrze z dołu do góry i oparł się łokciem o stół.
  — Zwracasz na siebie uwagę, paniusiu — stwierdził, dziwnie z tego faktu zadowolony. Zerknął na szklankę whisky, którą podano pani kapitan i znów na nią samą. — Nie lubiimy tu hycli. Lepiej wyjdź, zanim się coś stanie. — Zwieńczył swoje słowa szerokim uśmiechem. — Klaus! Kielonek dla mnie! Wiesz jaki — rzucił do barmana, nawet na niego nie patrząc.
  Sam Klaus nie zwrócił na nich większej uwagi, mając nadzieję, że są rozsądniejsi, niż się teraz wydaje. Zwłaszcza jego... znajomy. Pozostali klienci powoli wrócili do swoich zajęć, chociaż większość tylko z pozoru, kątem oka i ucha wciąż obserwując sytuację.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Pią Lip 17, 2020 10:57 pm

Zrobiła dokładnie takie wrażenie jakie chciała. Reakcje potwierdziły jej podejrzenia co to za miejsce. Sama knajpka całkiem znośna, klientela już nie koniecznie. Kątem oka odprowadziła grubasa do drzwi, z zadowoleniem słyszała niemal echo tego trzasku zamykanego skrzydła. Nie musiała też czekać na kolejne reakcje. Szybko do baru przysiadł się niezbyt przyjemny typek, który chyba nieco się zagalopował.
Barman podsunął jej whisky. Wysłuchała mężczyzny w spokoju, bez reakcji. Jakby go nawet nie słyszała. Niespiesznie, niemal ostentacyjnie podniosła szklanicę i wychyliła ją do dna haustem. Wtedy spojrzała szarymi oczami na "rozmówcę".
-Pomyliłeś mundury śledziu. - Powiedział chłodnym, lekceważącym głosem. Nutka drwiny też się znalazła. Mówiąc hycel mógł mieć wiele różnych rzeczy na myśli, w tym również to, że była Cesarskim Egzekutorem, albo to, że realizowała listy gończe jako wolny strzelec. Manaya miała jednak jeszcze dobry humor i dawała mu szansę by odstąpił. Niech faktycznie uzna że mundury "pomylił" choć wdzianko kobiety nie było żadnym formalnym uniformem, a jej prywatnym wdziankiem. Taki jednak błąd mogła wybaczyć i puścić typa w całości do jego zajęć. Gdyby jednak był tępy i pił do jej pozycji u Cesarza, cóż... w najlepszym przypadku mogą się posypać zęby. No bo zgony tak od razu... głupio w pierwszy dzień na lądzie i już takie przygody...
-W dupie mam to, co ty masz za kołnierzem. Nie do ciebie, ani nie po ciebie tu przyszłam, więc spierdalaj mi z oczu zanim coś się stanie. - Dodała od razu, tym samym głosem, którym wypowiadała pierwsze słowa. Oka już z mężczyzny nie spuściła. Nawet nie mrugnęła bez trudu wytrzymując jego spojrzenie. Lata praktyki. Nie trudziła się jednak na bardziej jawną groźbę. Nie wsparła dłoni na klindze, ani pasku, a nie dodała, że ma wypierdalać zanim to jemu coś się stanie. Byli świadkowie. Ona ostrzegała grzecznie i chciała spławić durnia. Jak będzie fikał, dla niej będzie już to obrona własna, a dla niego niestety wyrok trwałego kalectwa.
Zamiast tego podsunęła swoją szklanicę po dolewkę whisky.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Nie Lip 19, 2020 5:43 pm

  Blondyn prychnął z pewnym rozbawieniem pomieszanym z kpiną, kiedy tylko padła pierwsza odpowiedź Manayi. Nie wyglądał na ani trochę zbitego z tropu. Wręcz przeciwnie, jej zachowanie chyba tylko go nakręciło.
  — Nie sądzę — odparł z bezczelnym uśmiechem. — Jesteś pieskiem cesarza, czyż nie? — Zerknął na pozostałych gości lokalu, jakby szukając ich reakcji na te słowa. Zaraz wrócił do twarzy elfki. Nie trudno było zauważyć, że za nic sobie miał jej walkę na spojrzenie, po trochę wydawał się nawet roztrzepany, biegając wzrokiem po jej cokolwiek ładnej buźce.
  Słysząc groźbę, wyprostował się lekko i nastawił kark, aż dało się słyszeć ciche szczęknięcie kości. Tak, to go już zaciekawiło.
  — Nie? A to nowość... — zaśmiał się cicho i zgarnął z lady kieliszek wódki. — Kto więc powinien spierdalać szybciej ode mnie?
  Barman obserwował ich z bezpiecznej już odległości jakichś dwóch-trzech metrów. Patrzył tylko, czy któremuś nie trzeba dolać albo podać coś nowego. Kiedy chwilowo nikt go nie zaczepiał, zwykle wkładał ręce do kieszeni, zerkał również na resztę sali. Dało się dostrzec, że niektórzy goście zrobili się nerwowi. Znowu ktoś wyszedł, choć mniej ostentacyjnie. Raczej jakby chciał się szybko i cicho ulotnić.
  — Słuchaj no — zaczął znów blondyn i niedbale przetarł końcówkę nosa ręką. — Nie widzę tu twoich chłopców żaglowców. Wdepnęłaś sama jedna na nasz teren, a ja nie lubię, jak mi się pałętają tacy pod nosem. Mów, po co przyszłaś, albo sama spierdalaj mi z oczu — zakończył z wyjątkową pewnością siebie. Wyraźnie też był zadowolony z tego zdania.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach