Południowe Adren

+3
Kitikulu
Gaspard Anatell
Mistrz Gry
7 posters

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Nie Lip 19, 2020 9:38 pm

Cóż, więc sadził się do niej jako do Cesarskiego Egzekutora. Musiał czuć się naprawdę pewnie skoro chciał z nią zadzierać. Były dwie możliwości, które na pierwszy rzut oka widać było. Albo tylko coś tam o niej słyszał i wiedział, że robi dla Cesarza, że coś dzwonią, ale nie wiedział w której świątyni i biedny nie dowiedział się też jaką kobieta ma paskudną reputację i dlaczego, że takim jak ona w drogę się nie wchodzi. Drugą opcją było to, że miał zaplecze, że zaraz z krzeseł dupy podniosą jego kolesie i, że mięli przewagę liczebną. Że to chłopy na jedną babę, co z resztą sam podkreślił.
Shandra wysłuchała go ze stoickim spokojem, powstrzymując się nawet od bardziej znaczących gestów czy mimiki wyrażającej pogardę dla tego leszcza.
-Czyżbyś był zapalonym wrogiem Korony? - Syknęła ostrzegawczo znad szklanicy z whisky, którą zdążyła już podnieść niemal do ust. Sam na siebie bata kręcił. Przyszła tutaj prywatnie, być może realizując list gończy, który nijak nie miał się zapewne do blondasa i jego ekipy, ani ich pożałowania godnej działalności. Typek ewidentnie jednak szukał guza.
Upiła niewielki łyk nie spiesząc się z odpowiedzią na to w czyjej sprawie tu jest skoro nie jaśnie pana blond debila. Odstawiła swobodnie szklankę, ale nie puściła jej z dłoni. Facet się jednak nakręcał i wypalił szybciej swoje następne słowa. Jack zeskoczył jej po ramieniu na blat i nachylił się na whisky by powąchać zawartość.
-Słuchaj no... - Odbiła tym samym, ale ona nawet nie poprawiła się na stołku. -... nie potrzebuję swoich chłopców, żeby pałętać się pod nosem komu mi się podoba. - Ależ ona była dzisiaj delikatna i finezyjna w słowach! W domyśle to zdanie kończyło by się co najmniej sentencją "... żeby powyrywać wam kulasy przy samej dupie, a potem schlać się z radochy..." CO NAJMNIEJ. Jej ton był jednak już ostry jak żyleta i pasował jak ulał do tej drugiej opcji. Liczyła na to, że przesłanie mimo tej dworskiej finezji słów dotrze jasno. -Gadaj co wiesz o Rikshardzie, a może łaskawie uznam, że nie słyszałam jak grozisz Egzekutorowi Praw Cesarskich. - W zakończeniu tej wypowiedzi było coś... jakby ją samą bawił ten oficjalny tytuł. Który ostatecznie nie dawał jej jakiś szczególnych praw, który był raczej pustym napisem w tytulaturze oficjalnej. Bawiły ją też takie sytuacje, w których ten pompatyczny dopisek nabierał takie wagi... że przy odrobinie szczęścia zaraz poleje się krew.
Blondas na siłę robił z tego oficjalną sprawę, ona więc oficjalnie będzie mogła tu zrobić jatkę, a potem w raporcie wyliczyć oficjalne zarzuty, sprawców i przebieg postępowania. Prywatna realizacja listu gończego byłaby bardziej problematyczna w zestawieniu z krwawą jatką.
Szkoda tylko właściciela... nawet ładną ma tą knajpkę, a z desek tak ciężko szorować juchę...
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Wto Lip 21, 2020 2:52 pm

  Facet uśmiechnął się lekko, a klatka piersiowa zadrżała mu od stłumionego chichotu. Pokręcił głową z rozbawieniem. Ostry ton Shandry tylko je podsycał.
  — Spójrzmy prawdzie w oczy, Korona jest do dupy — rzucił z kpiną w głosie, ale dało się wyczuć, że jest całkowicie pewien swojego stwierdzenia. Właściwie był to temat rzeka i pewnie, gdyby elfka go pociągnęła, oboje znaleźliby równie dobre argumenty na swoje przekonania. Gdyby natomiast zerknąć teraz na salę, zrobiło się tam ciche poruszenie, trzech ludzi wymieniło między sobą parę słów i przejrzało po omacku kieszenie. Znajdowali się bardziej za plecami blondyna, toteż Shandra mogła ich dobrze widzieć.
  — A jeszcze tego by brakowało, żeby musieli cię prowadzać — zaśmiał się i nieco przechylił na krześle, co zaraz szybko sprostował. — No no, a myślałem, że właśnie dlatego chodzicie stadami... — Zgarnął kieliszek od barmana i opróżnił na raz. Odłożył go głośno na miejsce i rzucił okiem na Manayę, trochę zbyt przeciągle, niż powinien. — Takie rzeczy kosztująą... — Przeniósł wzrok na jej szklankę whisky, po którą też bez namysłu sięgnął.
  W ostatniej chwili ręka blondyna szybko zmieniła tor, chwytając Jacka za kark. Zerwał się przy tym z krzesła i cofnął gwałtownie, by nie oberwać z miejsca.
  — Niezły pluszak! — zawołał, korzystając z poruszenia, jakie wywołało wstanie z miejsc przynajmniej sześciu ludzi po jednej i drugiej stronie sali. Blondyn zamachnął się energicznie i rzucił małpką w stronę zapewne swoich ziomków za plecami Manayi. Drugą ręką dobył skałkowca. Jack wylądował jednemu nieszczęśnikowi na twarzy i zdołał nieźle go poharatać, nim drugi pomógł mu go pochwycić. Nie na długo zresztą, bo już po chwili małpka znalazła się na żebrowaniu pod dachem.
  W ladę obok Shandry wbiła się kula z pistoletu. Trzech spiskujących przed chwilą skryło się za stołem, jeden z nich również strzelił, ale nie do pani kapitan, a do drugiej grupy.
  Barman zniknął za ladą. Przylgnął do niej plecami i pogrzebał w okrytej pod okapem skrytce, skąd dobył długiej strzelby. Wolał się jednak na razie nie wychylać.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Sro Lip 22, 2020 9:26 pm

Sama się nie spodziewała, że tak mocno trafiła w sedno. Obstawiała raczej jakiegoś zbirka, na teren którego weszła, a ten się przestraszył, że za bardzo węszy i chciał ją spłoszyć... a tu proszę bardzo... nieco grubsza sprawa. Nie uszło jej uwagi poruszenie za jej rozmówcą, słyszała szmery za sobą, zarejestrowała wychodzących. W jej fachu musiała być czujna i spostrzegawcza nawet przez sen (haha).
Z jego stwierdzeniem nie zamierzała dyskutować... już nawet pomijając fakt, że oficjalnie nie bardzo mogła, zwłaszcza przyznać mu racji, bo prywatnie mogłaby sama chlapnąć to i owo co jej się nie podobało, ale cóż... nic, ani nikt doskonały nie był, oni ona, ani on, ani Cesarz, ani cała Korona... niemniej na głos takich rzeczy mówić się nie powinno.
Typ miał niezłe jajca więc, albo był durniem, ewentualnie faktycznie był na swoim terenie z ugruntowaną pozycją i czuł się na tyle pewnie, żeby na takie teksty sobie pozwolić. Ale czy na pewno... to poruszenie za nim... to nie byli jego sojusznicy.
Chyba władowała się w środek jakiejś akcji i to kompletnie oderwanej od celu, w jakim tu przyszła.

Niestety nie zamierzał powiedzieć jej nic o Rikshardzie. Manaya nie spuszczała z niego szarych oczu, pod kapeluszem odmierzała każde uderzenie serca, czas leciał, a blondyn za dużo go poświęcał na puste gesty. Przeciągłe spojrzenie, wychylenie kieliszka, sięgnięcie po jej szklankę... po Jack'a. Jej mięśnie spięły się w gotowości, gdy on pierwszy raz przechylił się na krześle, gdy sięgał po małpkę była gotowa szybkim cięciem krótkiego miecza rozpłatać mu gardło, gdyby ten chciał zaatakować. Ten jednak chwycił jej pupilka. Dwa błędy w jednym ruchu... w zasadzie to nawet trzy. 1. Nie zaatakował z zaskoczenia jej. 2. Dawał jej czas na zaplanowanie reakcji. 3. Podniósł łapę na jej pieszczoszka! Był martwym, zimnym, trupem bez twarzy... to znaczy będzie...
Blondas złapał kapucynkę, zamachnął się i rzucił. Punkt drugi - dał jej czas, a kobieta nie jest z tych co go marnują. Bez ceregieli lewą ręką sięgnęła do paska po swój pistolet skałkowy. Kiedy on rzucił zwierzakiem i sięgnął po swój, miał już przed nosem lufę jej broni. Kobieta nie dała czasu jemu na uniesienie jego pistoletu, na unik, na choćby "o kurwa", wypalił mu od razu w twarz. Pracował sobie na to odkąd się przysiadł.
Na sali już wrzało. Kule śmignęły z jednej strony na drugą, jedna blisko wbiła się w blat. Powstały dwa fronty. Jeden za jej plecami - sojusznicy blondasa i ci przed nią - ... może nie jej sojusznicy, ale z pewnością wrogowie tamtych... a jak to mówią, wróg mojego wroga jest moim przyjacielem.
Prawdziwą jatkę więc i czas był zacząć. Po swoim wystrzale od razu odłożyła pistolet na blat, był w tej sytuacji już bezużyteczny, przeładowanie za długo trwało. W razie co za paskiem miała drugi, ale niech on tam zostanie. Odłożyła więc pistolet na szynk i poderwała się z miejsca robiąc zgrabny obrót. Dobyła podczas niego swoje przedłużenia ramion - szablę i krótki miecz. Kopniakiem posłała w stronę wrogów krzesło, z którego właśnie się zerwała i sama skoczyła od razu za nim prosto między proszących się o śmierć idiotów. Bez namysłu, ostrzeżenia czy wahania cięła na prawo i lewo i z intencją zamordowania każdego kto znalazł się w jej zasięgu. Zamknięte pomieszczenie, było dla nich problemem, nie bardzo było gdzie uciekać, a Manaya była znana między innymi z tego, że gdy poczuła krew, że gdy dobywała ostrza, ktoś musiał umrzeć... a tu było do grobu co najmniej kilku kandydatów. Oczywiście swój taniec prowadziła tak, by nie nadziać się przypadkiem na którąś z być może nabitych jeszcze luf.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Sro Lip 22, 2020 10:41 pm

Ktoś już umarł. Co prawda blondyn był zręczny i orientował się w sytuacji, ale zimna i bezwzględna reakcja Shandry przewyższała jego oczekiwania. Nawet próbując się uchylić, nie miał szans uniknąć strzału z przyłożenia, kula przeleciała po prawym boku czaszki, robiąc w niej brzydką wyrwę.
Nie było jednak czasu przejmować się trupem. Parę kolejnych strzałów padło z obozu pani kapitan, ktoś wrzasnął i prawdopodobnie na tym miała się zakończyć wymiana ognia. Jeden chłop skrył się cały za stołem, zaś dwóch pozostałych dobyło długich noży. Wyskoczyli zza barykady, gdzieś za ich plecami ostatnia kula stłukła szybę.
Barman jęknął cicho.
Banda blondyna miała utrudnione zadanie, bo Shandra niejako ich flankowała. Stołek zrobił koziołka w powietrzu, odbił się od jednego z blatów i wylądował pod ścianą. Typ będący najbliżej, nie dał się nabrać, miał już za to przygotowany miecz, którym sparował uderzenie szabli. Odskoczył od Manayi, wchodząc tym samym na stół i zamachnął się na wysokości jej ramion.
Drugi nie miał tyle szczęścia, oberwał po ręce, ale szybko oprzytomniał. Spróbował przemknąć za plecy elfki i dźgnąć ją od tyłu. Trzeci z mężczyzn skorzystał z faktu, że ta ma tylko dwie ręce i chciał przeładować, chowając się za krzesłem. Dopadł do niego młodszy chłystek z drugiego końca i zmusił do zmiany broni na białą. Jego towarzysz stanął na środku sali i obserwował.
Taniec wśród stołów i wywróconych krzeseł nie był prosty, jasnowłosy młodzieniec i chwilowy sprzymierzeniec Shandry potknął się o wystającą nogę i upadł na plecy pośrodku towarzystwa.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Sro Lip 22, 2020 11:08 pm

Kobieta trupem nie miała zamiaru się przejmować, no chyba, że w jego sakwie mogła później znaleźć nieco grosza by się narżnąć w bardziej przyjemnym lokalu.
Wskoczyła na parkiet. Nie bez kozery nazywali ją Tancerką Ostrza. Zaczęła tańczyć. To był ten taniec, w którym trudno było szukać lepszych. Nawet przewaga liczebna i chaos jakoś zbytnio jej nie przeszkadzały, a już na pewno nie budziły żadnych obaw. Jeden z drugim musiałby zobaczyć co się dzieje na okręcie po abordażu, jaka tam jest panika i determinacja jednocześnie, jak tam się jucha leje, jaki chaos, jaki gwar! Najbliższy miał na tyle rozumu, że wiedział, że nikt nie zdąży przeładować i że czas sięgnąć po ostrze. Sparował i odskoczył. Drugiego cięła po ramieniu. Na ich obu zgryzotę znowu dawali jej czas, który ona bezwzględnie wykorzystywała, samej nie marnując cennych sekund. Gdy pierwszy tylko złapał równowagę na stole i uniósł rękę by zrobić zamach na nią, kopnęła w rant blatu z całej siły, aż stęknęła z dzikiej satysfakcji. Chciała go zrzucić, żeby zwalił się na posadzkę jak worek kartofli, który będzie mogła podziurawić, albo choć straci równowagę i się na stole zachwieje albo wyłoży. Jeśli jednak da radę wyprowadzić cięcie, to postara się przed nim uchylić by ostrze poszło nad jej łbem.
Jeśli typ się zwalił, to po kopniaku w stół natychmiast zrobi wirujący piruet tnąc w koło na wysokości szyi... ich szyi. Nie mogła dać zajść się od pleców. Słyszała jak Jack piłował mordę na belkach sufitowych, nie chciał żeby jego Pani skończyła jak szaszłyk! Jeśli musiała uniknąć cięcia ze stołu, to po uniku, jeśli był udany, przestawi się bokiem, tak by typ na stole był z jej prawej i szabli, a ranny w ramie, z lewej i krótkiego miecza. Walka dwa na jeden? ie ma sprawy! Trochę bardziej defensywnie i ostrożnie musiała wtedy tańczyć, nie oddawała inicjatywy, ale pilnowała drugiej strony.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Czw Lip 23, 2020 1:16 pm

  Kopnięcie w stół, na którymś ktoś stoi jest chytrą zagrywką, prostą, łatwą i skuteczną na tych, którzy się jej nie spodziewają. Niestety brunet przeżył już swoje i nieobce mu były takie fortele. Ugiął mocniej nogi, utrzymując równowagę na blacie, który aż przesunął się lekko od tego ciosu. Nie pozostawał dłużny Manayi, zmusił ją do schylenia głowy, a i tak mogła poczuć, jak ostrze zahacza o krawędź jej kapelusza, ściągając go na ziemię.
  Niewiele brakowało, by drugi napastnik ją zranił. Musiał jednak źle wycelować, za co w myślach napluł sobie w brodę, bo jego nóż ześlizgnął się po ostrzu miecza i rozdarł tylko mankiet pani kapitan. Jej walka na dwa fronty onieśmielała go i prowokowała jednocześnie. Nie próbował się cofać, a tylko raz za razem szukał dziury w jej obronie. To było odwrócenie uwagi, jego kompan na stole był znacznie bardziej wymagającym przeciwnikiem. Jak tylko doszło do wymiany ciosów, popisał się swoją szybkością i nie dawał Shandrze czasu do planowania. Sztych jego miecza przejechał jej po ramieniu, rozdzierając ubranie i skórę. To nie było gładkie cięcie, broń miał tępawą i wyszczerbioną.
  Mężczyzna, który musiał porzucić ładowanie pistoletu na rzecz nowego wroga, nie patyczkował się ani chwili. Doskoczył do leżącego z typową kosą w ręku i dźgnął go w brzuch, wywołując u chłopaka gwałtowny odruch wymiotny. Teraz zaczęła się prawdziwa zabawa, bo i on mógł przyłączyć się do tańczącej trójki, robiąc prosty wypad do przodu.
  Chwilę później młodzik od noża jęknął i osunął się na ziemię, pchnięty w plecy przez faceta ze środka sali. Ten odsunął się natychmiast i wciąż trzymał dystans, wyszukując okazji przy walczących. Jego towarzysz wychylił się zza stołu po drugiej stronie sali i wycelował pistoletem, wstrzymywał się jednak od strzału.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Czw Lip 23, 2020 11:40 pm

Kobieta musiała się błyskawicznie uchylić, bo skurwysyn rozpłatałby jej gardło. Kapelusz upadł na podłogę trącony ostrzem. Jack wrzasnął z sufitu i sprytnie zeskoczył po bocznej belce, by wyminąć wszystkich i pochwycić kapelusz pani. Jeszcze ktoś go podepcze! Małpka wskoczyła z kapeluszem na szynk, tam go zostawiła w miarę bezpiecznie po czym, ten ciekawski i wyszkolony zwierzak zeskoczył do trupa bez twarzy i zaczął grzebać mu po kieszeniach w poszukiwaniu sakiewek, monet, zwitków pergaminu i innych drobiazgów.
Wracając do Pani Kapitan, po uniku wykręciła się nieco bokiem by móc wymieniać ciosy z oboma oponentami. Ranny w ramię jej przeszkadzał, wolałaby się skupić na pojedynku z tym na stole, stanowił większe zagrożenie i miał przewagę wysokości na tym cholernym meblu. Przewagę, która pozwoliła mu ją ranić!
Jakby mało było tego, to i trzeci paskud dołączył! Dobił młodzika na dechach i zrobił prosty wypad w jej stronę. Miał jednak w ręku nóż, nie miecz, więc zasięgu imponującego nie posiadał. Zabawa się rozkręcała, czubek ostrza wyszedł klatą tego, którego raniła gdy wpadła w nich na samym początku. Zostało więc jedna na dwóch. Tym z oddali celował, ale jeszcze nie wypalił, co dziwne bo przecież, typ na stole był doskonałą tarczą strzelniczą!
W każdym razie, wymiana zażartych ciosów trwała, typ na stole - stolarz ją zahaczył, więc wściekłym cięciem do góry próbowała mu odpłacić. Będzie musiał się cofnąć, albo ją zablokować jeśli nie chce zostać rozpruty od kutasa wzwyż. Tak czy siak dobrze.
Facetowi, który usiłował ją pchnąć, korzystając z tego, że miał nóż i krótki zasięg, kopnęła z dołu w nadgarstek, albo dłoń, ostrze lub przegub, zależy jak trafi. Najlepiej w staw, największy ból i szansa że upuści nóż. Jeśli upuści, sama wyprowadzi pchnięcie na wysokości jego szyi. Jeśli nie, będzie już gotowa skrzyżować z nim ostrze. Oczywiście druga ręka pilnowała palanta na stole, choć kobieta zaczęła swe kroki taneczne stawiać tak, by obejść nieco łukiem nowego przeciwnika, nie zajść go, po prostu się przemieścić i tym samym oddalić od stołu i zmusić gnoja do zejścia na podłogę jeśli chciał jeszcze powalczyć.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lip 24, 2020 7:22 pm

  Gdyby w knajpie była widownia, powinna zacząć bić brawa dla odważnej małpki. Jack z niesamowitą zwinnością przemknął między nogami walczących, a pewnie połowa z nich nawet go nie zauważyła. Barman Klaus wychylił się lekko zza lady, słysząc tupot małych łapek, ale kapucynka zeskoczyła równie szybko, co przyszła. Nie ruszał kapelusza, rzucił tylko okiem na szamotaninę i schował się ponownie z grymasem niezadowolenia na twarzy.
  Stolarz sparował, jednak trochę nieumiejętnie, ułożenie ręki mu w tym nie sprzyjało. Ostrze szabli zeskoczyło z jelca krzywo ułożonej broni i zostawiło mu krwawą pręgę na przedramieniu. Nie przejął się tym chwilowo, pewnie poczuje dopiero za moment, kiedy samo przeżycie przestanie być takim priorytetem. Korzystając z tego, że ręka Manayi poszło w górę, wykonał pchnięcie. Zaraz po tym krok w tył, kolejne spotkanie żelaza i banalny zamach na wysokości głowy. Dopiero teraz zauważył, że jego kompan nie żyje, na ułamek sekundy oczy mężczyzny zjechały na leżące za Manayą ciało.
  Gość z nożem dostał w rękę i warknął krótko, ale nie wypuścił broni. Zauważył natomiast ruchy pani kapitan i postanowił im zapobiec. Kiedy próbowała się odsunąć, zastąpił jej drogę, odbijając nożem miecz. Nie mógł się jednak dobrze popisać, Shandra miała większy zasięg i tym samym więcej miejsca do przemieszczania się. Ostatni cios stolarza przeszył jedynie powietrze, na co ten zaklął cicho. Zastanowił się przez moment i przeszedł na kraniec stołu, by stamtąd zajść kobietę od tyłu.
  I wtedy padł strzał. Stolarz zszedł na ziemię szybciej, niż zamierzał, przewalił się na krzesło, upuścił broń i niezgrabnie złapał za środek koszuli, na której rosła ciemno-czerwona plama.
  Jego jedyny pozostały przy życiu kompan z nożem syknął cicho i cofnął się raptownie od Manayi, starając się mieć na oku oboje.
  — Stać, stać, dosyć... — rzucił, unosząc wolną rękę, chociaż niezbyt pewnie. Prawda jednak była taka, że nie chciał umierać, skoro już nie było za kogo i elfka mogła to doskonale zobaczyć w jego jasnych oczach.
  Tymczasem Jack zabawiał się w hienę. Blondyn miał kilka błyskotek przy sobie, spinkę z bursztynem, dobrej jakości zegarek, wieczne pióro, klucz, kilka wytrychów. Znalazła się amunicja do broni, niewielki mieszek z pieniędzmi, paczuszka suszonych ziół i prosta fajka, srebrny naszyjnik, który z pewnością nie pochodził z jego klasy społecznej.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Pią Lip 24, 2020 10:34 pm

Mały Jack dokładnie wiedział co robił i nie bał się. Był wytresowany, obrobienie martwego ciała nie było problemem. Ba, małpiszon z łapkami pełnymi fantów wdrapał się na blat i wrzucił wszystko do kapelusza Shandry. Wypatrywał kolejnej okazji. Kolejnego trupa, któremu mógłby przeszukać kieszenie.
W tym czasie błyskawiczna wymiana ciosów trwała. Parowanie, cios, garda sztych, cięcie, pchnięcie co tylko chcecie! Nawet kopniak! Po krokach zbirów można było wnioskować, że pracowali i walczyli razem pewnie już nie jeden raz. Reagowali na taniec kobiety zespołowo, by jeden drugiemu mógł ułatwić walkę i wystawić kobietę w najlepszej sytuacji dla nich do ataku. Pięknie, takie ekipy się ceni! Jej załoga podczas walki działała podobnie, jak jeden organizm, kiedy tylko mogli.
Nie udało jej się wykopać noża z ręki kolejnego chętnego, ale przesunęła się choć na tyle podczas tej wymiany ciosów, że stolarz też musiał. Tym samym chyba odsłonił się na strzał, bo huknęło, a ten ze szkarłatną różą na klacie zwalił się na posadzkę.
Nożownik został sam, kontra frustracja Shandry. Pani Kapitan skrzętnie skorzystała z chwili roztargnienia mężczyzny wywołanego śmiercią kamrata. Miała go już całego dla siebie. Krótkim ostrzem pojechała mu po przedramieniu i dłoni by upuścił nóż, a szabla powędrował w stronę jego gardła i tylko to, że krzyknął rozpaczliwie i uniósł łapy uratowały go od tego, że ostrze nie wyszło mu karkiem. Zatrzymała je pod jego brodą. Przysnęła do skóry mając nieodpartą ochotę go wykończyć. Nie rozbudza się żądzy krwi w takich jak ona i zostawia nienasyconych! Nie kłopotała się tym, że może go kaleczyć... miał głowę na karku, oddychał... plus dla niego!
-Gadać do kurwy nędzy co to za cyrk!? - Wydyszała groźnie przez zaciśnięte zęby. Nic sobie nie robiła, że rękaw jej płaszcza zmienił kolor. Potem sobie to opatrzy.
-Lepiej żebym nie musiała się powtórzyć... - Rzuciła ostrzegawczo już nie tylko do biedaka na czubku jej szabli, ale także do swoich tymczasowych sojuszników... kimkolwiek byli...
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Sob Lip 25, 2020 2:40 pm

  Jak tylko sytuacja się uspokoiła, Jack mógł zrobić kolejny rajd po fanty. Chłopak, który dostał w plecy, nie miał przy sobie wiele ciekawych rzeczy, kilka moment, paczkę papierosów i scyzoryk. Jego rówieśnik chował pod pazuchą list i zbity, kieszonkowy zegarek. Gość, który spadł ze stołu, mógł się pochwalić ładną kolekcją noży różnego kształtu. W sumie było ich siedem, poukrywanych w różnych miejscach. Do tego trochę grosza.
  Facet na środku sali poprawił na szybko ciemne włosy i obejrzał się na małpkę na ladzie. Tylko raz rzucił na nią okiem, potem na swojego strzelca za stołem i znów wrócił uwagą do towarzystwa z bronią. Nie przejmował się chwilowo leżącymi, żaden z nich już się nie odzywał, więc pewnie wszyscy nie żyli.
  Cięty po ręce nożownik upuścił broń i cofnął się jeszcze trochę, aż napotkał plecami ścianę. Skrzywił się, czując napór ostrza na swojej szyi, ale nie opuszczał rąk. Manaya podjęła dialog, co dało iskierkę nadziei na przeżycie tego dnia.
  — To Garri... — Strzelił oczami w stronę pierwszego z trupów o blond włosach. — Miał układy z lokajem Riksharda, może sam Rik też tam jest... Może, na oczy go nie widziałem — mówił gładko i sprawnie, ale z każdym słowem po jego szyi spływała nowa kropla krwi.
  Brunet schował broń, jego kumpel zrobił to samo, wyszedł zza przewróconego stołu i usiadł sobie na nim.
  — Nic nam do Riksharda — podjął ten na środku. — To była prywatna sprawa.
  — Prywatna czy nie, ktoś to będzie musiał posprzątać, Jim — warknął na niego barman, wynurzając się zza lady. Rzucił niezadowolonym spojrzeniem po zdemolowanej i zapaskudzonej sali, by ostatecznie zatrzymać je na szczerzącej zęby małpce. — Hmf. — Zerknął na kapelusz pełny łupów, po czym schował swoją strzelbę do skrytki. Wyszedł zza lady i zaczął zasłaniać okna, po drodze zamknął też drzwi. — Lepiej dogadajcie się szybko, niedługo możemy mieć towarzystwo. — Zerknął na Manayę. — Chociaż twoja obecność ich raczej uspokoi.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Sob Lip 25, 2020 9:44 pm

Imprezka się kończyła... tak szybko jak się zaczęła. Typ na czubku jej ostrza nie miał wyboru, albo śpiewa, albo umiera. Wybrał rozsądnie... przynajmniej na razie.
-Nieźle się tu bawicie. - Podsumowała rzucając okiem po żywych i martwych na podłodze. Prywatne sprawy, strzelanina i burda w karczmie. Piękne te sprawy. Dawno tak się nie bawiła na lądzie zaraz po zejściu z pokładu! Ależ chłopaki będą jej zazdrościć.
-Dobra, jebią mnie wasze prywatne porachunki, interesuje mnie tylko Rikshard. - Zawiesiła na chwile szare oczy na tym po środku, po czym wróciła spojrzeniem na swój cel.
-Konkrety. Konkrety. Potańczyliśmy sobie, teraz pośpiewaj, bo zachlapiemy jeszcze ścianę. Gdzie chowa się Rikshard? - Głos miała twardy i bezwzględny. Chyba nikt na tej sali nie miał już wątpliwości, że kobieta nie rzuca pustych gróźb. Ostrzegał blondasa... nie słuchał... podniósł łapę na Jacka i wylądował z odstrzeloną mordą. typ od ścianą nie zacznie sypać z rękawa konkretami, skończy z szablą w gardle. Prosta umowa.
A Jack składał kolejne fanty w kapelusz i warczał, szczerząc kły na każdego kto choćby spojrzał w stronę jego łupów! Oczy wydrapie normalnie!
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Pon Lip 27, 2020 12:23 pm

  Prawdopodobnie przez takie zabawy większość stróżów prawa nie zaglądała w to miejsce. Szkoda ludzi, szkoda czasu, a problem i tak się rozwiąże, o ile ci nie wyjdą na ulicę. Na ich szczęście, rzadko wychodzili. To było chyba coś w rodzaju niepisanej umowy na niewchodzenie sobie w drogę. Niestety knajpa będzie musiała być zamknięta na jakiś czas, aż ktoś tego nie posprząta.
  Uzyskawszy odpowiedź, facet na środku machnął ręką na towarzysza. Razem odciągnęli Shandrze spod nóg trupa z ich własnej grupy. Nie było co go przeszukiwać, małpa załatwiła sprawę i chyba nikt nie miał ochoty tego kwestionować. Wzięli go we dwóch na zaplecze, ku średniemu zadowoleniu karczmarza. Ostatecznie poszedł za nimi, żeby mieć pewność, że nic nie zmalują.
  Zostali na chwilę sami, oni i ta upiorna małpa, co nie pomagało w zebraniu myśli, ale jasnooki radził sobie całkiem nieźle jak na uliczną szumowinę.
  — Mała posiadłość należąca do Mary Klendicks — odparł trochę sztywno. — Na południowy wschód od miasta, ma na bramie jej inicjały... — Na moment przymknął oczy, by znów na nią spojrzeć z całą pewnością siebie, do jakiej był teraz zdolny. — Słuchaj, nie gwarantuję, że Rikshard tam jest, ale to jego dom.
  Oddychał płytko, starając się nie urazić bardziej poharatanej skóry na gardle. Nie ruszał się, nawet prawie nie mrugał. Jak niezwykłego kunsztu i okropnego gustu posąg.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Pon Lip 27, 2020 7:08 pm

Chłopaki zgarnęli "swojego" trupa na zaplecze, ku niezadowoleniu i zapewne rozpaczy właściciela. Pewnie nie miał ostatnio aż takiego mordobicia... w końcu tutejsi "stróże prawa" raczej tu nie zaglądali... zapewne zwłaszcza z obawy o własne życie. Całkiem zrozumiałe.
Shandra zaś w swoim mało delikatnym stylu wydusiła z biedaka potrzebne jej informacje.
Nie odezwała się gdy dalej zaśpiewał. Nie zdradziła choćby mrugnięciem czy interesują go jego wyjaśnienia, że nie wie, że nie daje gwarancji, że przeżyje.
Kiedy mężczyźni wrócili z zaplecza spojrzała na nich spokojnie, po czym spojrzała na szczura przed sobą. Zdjęła mu ostrze z gardła, przystąpiła kroczek bliżej i bez ostrzeżenia... wytarła zakrwawiony oręż w jego fraki.
Kiedyś czuła ogromną satysfakcję ze swojej pozycji, dominacji jaką potrafiła osiągnąć nie tylko w walce, z tego jak ktoś błagał o życie, jak się płaszczył. Była młoda i zachłanna takich emocji. Teraz było jej już obojętnie, czy wypruje flaki żebrzącemu o litość czy hardemu do końca przeciwnikowi. Czuła tą przyjemność z przewagi nad mężczyzną przed sobą, ale nie napawała się już tym. Była zimna i obojętna.
-Jest wasz. Róbcie sobie z nim co chcecie. - Rzuciła do swoich tymczasowych sojuszników i odstąpiła pozwalając jeńcowi odetchnąć i poczuć coś więcej niż zapach morskiej bryzy i whisky bijący od niej.
Jakby nigdy nic podeszła do szynku, schowała broń, przysunęła sobie ocalałe wysokie krzesło i przysiadła.
-Znajdź mi kawał czystej szmaty i worek na fanty. - rzuciła twardo do gospodarza. -I szklankę czystej. - Musiała się jakoś ogarnąć przed wyjściem, a i jednocześnie dawała czas im by się pozbierali i możliwość wyratowania sytuacji gdyby jednak jacyś strażnicy chcieli tu wpaść zwabieni strzelaniną.
Pogłaskała Jacka i dała mu orzeszka. Uśmiechnęła się do zwierzątka niemal niezauważalnie. Dobrze się sprawił. Kapelusz pełen łupów. Czekając na zamówienie, przejrzała zdobycze. Zagrabione z ciał monety wrzuciła do jednej sakiewki nawet ich nie licząc. Całą resztę scyzoryków, świecidełek, liścików i drobiazgów odłożyła na stosik i założyła kapelusz uprzednio poprawiając białe pióro. Nie interesowało jej co tamci zrobią z jedynym ocalałym z wrogiego obozu. Mogli mu równie dobrze poderżnąć gardło.
Nie siedziała bezczynnie dalej. Sięgnęła do sakwy przy pasku, wyjęła pióro, pergamin i nabazgrała liścik. Podpisała inicjałami i złożyła.
-Dawaj też lak! Albo chociaż wosk jakiś! - Wydarła się za gospodarzem.
Jeśli dostała co chciała, zalakowała liścik i przystawiła z sygnetu swoją prywatną kapitańską pieczęć. Fanty ze stosika wsadziła do woreczka, ten zawiązała i dopięła liścik.
Na straży tego stanął nasz dzielny Jack. Na niego zawsze można było liczyć. Shandra jeszcze naładowała skałkowca, z którego wystrzeliła i wcisnęła go na miejsce przy pasie.
-Skurwiel zniszczył mi nowy płaszcz. - Warknęła wreszcie spoglądając na ramię, które mokre było już od krwi. Splunęła w stronę trupa. Zdjęła płaszcz, poprawiła zapinkę przy żabocie, bardziej odruchowo niż z konieczności i podwinęła rękaw koszuli zranionej ręki. Rękawic nie zdjęła. Choć nie zasłaniały całkiem karwaszów to ich wysokie rękawy skutecznie ukrywały mechanizmy wysuwanych ostrzy. Ze szklaneczki z czystą najpierw upiła dwa porządne łyki, nawet się nie skrzywiła, a resztą polała ramie. Zacisnęła szczęki. Dlaczego odkażanie ran bolało gorzej niż ich powstanie!? Potem zawinęła w koło ranę i ramie szmatą podartą wcześniej w pasy. Od opatrunek gotowy. Na Lady Marie zrobi się coś porządniejszego jeśli to nie wystarczy. Nie zważając na to czy ktoś podziwiał jej wyczyny czy nie, opuściła rękaw i wdziała płaszcz.
-Dalej radźcie sobie sami. - Rzuciła do pozostałych przy życiu i z szynku zgarnęła woreczek z listem i sakiewkę.
-Najlepiej będziesz wiedział co z tym zrobić. - Powiedziała spoglądając na właściciela i to jemu rzuciła całą sakiewkę zdobycznych z trupów monet. Niech będzie to zapłatą za trunek i jeśli waluty było nadto, małym napiwkiem za przedstawienie.
Czas by w drogę.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Sro Lip 29, 2020 12:56 pm

  Patrzył jej w oczy, ale ciężko było powiedzieć, że z odwagą. Oczywiście, trochę jej tam było, inaczej już dawno by się skończył przygwożdżony do tej ściany, jednak wielki bajzel emocji, które pałętały mu się po twarzy nie robił wrażenia. Inna sprawa, że ciężko było zrobić wrażenie na Shandrze. Facet spiął się wyraźnie, kiedy ta podeszła bliżej, nawet nie drgnął, dając się używać w formie kuchennej ścierki i dopiero kiedy odstąpiła od niego, odetchnął cicho. Jakże ironicznie by to wyglądało, gdyby jednak postanowiła go teraz zabić.
  Pojawili się jednak pozostali dwaj, którzy pewnie też rozważali taką opcję.
  — Chodź no — rzucił brunet, który zdawał się z nich ważniejszy. Złapał go za ramię i pociągnął do trupa Garriego, którego również pozbierali z podłogi i zanieśli na tyły lokalu. Czerwona struga krwi wciąż żywo kapiącej z jego głowy ciągnęła się za nimi.
  Barman obserwował to przez chwilę, ale zaraz głos Shandry sprowadził go na ziemię. Wyjątkowo bardziej nienormalną od myśli. Postanowił zacząć od wódki, bo ta była najbliżej. Szklanka pojechała po ladzie, zaś Klaus na moment zniknął za drzwiami, by wrócić z płóciennym workiem, woskiem listowym i szpulką bandaża. Kto by się spodziewał, choć z drugiej strony nie była to nora na końcu świata, a sytuacja wymagała bycia gotowym na wszystko. Rzucił okiem na ostatniego już wynoszonego trupa, potem na zegar na ścianie. Uwinęli się dość szybko, wyraźnie nie chcieli kłopotów.
  — Jeszcze to — mruknął gniewnie do jednego, wskazując na zachlapaną podłogę. Brunet skrzywił się i zawahał wyraźnie, po czym oddelegował najmłodszego do mopa.
  Barman obserwował od niechcenia poczynania pani kapitan, kątem oka zerkając, czy aby małpa niczego nie kradnie.
  — Okazja, by kupić nowszy — mruknął apropo płaszcza i zabrał z blatu szklankę, która została jeszcze po blondynie. Obrócił się znów do niej, kiedy padły ostatnie słowa i pospiesznie złapał worek w locie. Spojrzał jeszcze raz na wychodzącą kobietę, bo przecież nikt nie śmiał jej zatrzymywać, po czym zważył sakwę w dłoni.
***
  Kiedy Manaya udała się w wyznaczonym przez draba kierunku, mogła przynajmniej odpocząć na spacerze. Dłuższą chwilę zajęło jej dotarcie do granicy miasta, gdzie pojawiły się przyjemne przedmieścia Wsi Adren. Tam to, w bardziej swobodnych okolicach wyrastały większe domy należące do bogatszych mieszkańców, dworki i temu podobne posiadłości otoczone zadbaną zielenią. Na płaskim wzgórzu wznosiła się kolejna z nich, zaledwie jednopiętrowy dom, ale i tak duży. Ogród był prosty i nosił już znamiona zapuszczonego, przede wszystkim zapomniano tu o koszeniu trawy. Otoczony był kamiennym murem z żeliwnym zwieńczeniem i taką samą bramą wjazdową, na której umieszczono litery "M * K".
  Wokół pusto było i głucho, nikt też nie odpowiedział na kołatanie czy to do bramy, czy do drzwi.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Sro Lip 29, 2020 6:19 pm

Nikt nie wpadł do gospody... czy tam knajpy, więc chyba jednak strzały nikogo nie obeszły, przynajmniej nie na tyle by życie narażać. Tym lepiej. Nie musiała tracić zbędnie czasu.
Podczas spaceru przez miast wspominany wcześniej woreczek z fantami z liścikiem posłała gońcem miejskim na Lady Marie wręczając młodzikowi nieskromny napiwek i radząc by się spieszył i nie ważył do środka zaglądać.
Kiedy wyszła w bardziej wiejskie klimaty, Jack zainteresowany zeskoczył z jej ramienia i pognał w pole by pohasać i pozwiedzać. Nie było tu ludzi na których nogi musiał uważać, więc i zwierzak poczuł się swobodniej. Należał mu się relaks, odwalił dzisiaj kawał dobrej roboty, a i kto wie czy jeszcze nie popracuje.
Posiadłości nie było trudno odnaleźć. A i inicjały jak byk na bramie się znajdowały, do tego ta trawa, którą ewidentnie ktoś zapomniał ciąć. Nieco zapuszczona posiadłość? W sam raz na kryjówkę typa z listem gończym na karku. Na pewno? Się każe.
Brama zamknięta, nikogo w zasięgu oka czy ucha. Jeśli była zabezpieczona kłódką, łańcuchem czy innym zamkiem, kobieta nie trudziła się z nimi. Zwyczajnie przeskoczyła albo przez bramę, albo przez ogrodzenie w dogodnym miejscu. Co to dla niej nieruchomy, stateczny obiekt do pokonania, gdy na okręcie skacze się po żaglach, linach i kołyszącym wciąż pokładzie.
Spokojnym krokiem zbliżyła się do budynku. Była jednak czujna, gotowa dobyć szabli w każdej chwili. Na kołatanie w drzwi też nikt nie odpowiedziała... zaskakujące doprawdy.
Postanowiła więc obejść posiadłość i ją sobie obejrzeć. Wypatrywała w koło śladów bytności tu kogoś, czy to wydeptana trawa czy porzucone śmieci lub resztki żarcia. Jakby od niechcenia też sprawdzała okna na parterze czy może któreś przypadkiem nie jest otwarte i nie da rady unieść szybu lub otworzyć skrzydła okiennicy. Jeśli nie, to cóż, sprawa prosta, po obchodzi i upatrzeniu odpowiedniego, zwyczajnie zbije szybę i wlezie do środka. Oczywiście sprawdzi też czy drzwi nie są zamknięte bardziej niż tylko na klamkę, czy te frontowe, czy może kuchenne, albo ba nawet piwniczne jeśli były!
Jakkolwiek by do środka nie weszła, dla spokoju ducha już dobędzie krótkie ostrze w zdrową rękę i ostrożnie zacznie obchód wewnątrz. Rikshard! Gdzie jesteś!?
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Sro Lip 29, 2020 11:57 pm

Zamek w bramie nie stanowił przeszkody dla kogoś, kto nie zamierzał go otwierać i niestety wielu włościan zwykło o tym zapominać. Być może większa przezorność i pojęcie o życiu pozwoliłyby im zaoszczędzić kłopotów. Tym razem jednak nie złodziej postanowił skakać przez płot. Shandra miękko wylądowała na zaniedbanej i przerośniętej źdźbłami ścieżce z kamiennej kostki. Zawiodła panią kapitan pod dwuskrzydłowe główne drzwi, opatrzone kołatką w kształcie kociej głowy. Zostały zamknięte na klucz.
Obchodząc posiadłość dookoła, kilka razy musiała przedzierać się przez wysokie chwasty, które wyrosły tuż obok ścieżki i nad nią pochylały nieciekawe kwiaty. Budynek miał nieregularny kształt. Dolna połowa ścian wyłożona została ozdobnym kamieniem, jednak wyżej pozostawały gładkie i pewnie tylko Jack miałby szansę dostać się z zewnątrz na dach. Drzwi kuchenne również były zamknięte, Shandrze nie pozostawało więc nic innego, jak rozbić najmniej widoczne okno. Nie było to trudnym zadaniem.
Znalazła się w salonie. Wiele półek pokrywał kurz, ale były na nim znamiona czyjejś obecności. W kominku przy wewnętrznej ścianie leżało niedopalone drewno, a podłoga nie była zasłana prochem jak to bywa przy pustostanach. Tutaj raczej ktoś po prostu nie sprzątał od paru tygodni. Ze ścian spoglądały na Manayę wypchane głowy jeleni, zaś przy barku znajdował się kącik ze stolikiem.
Raz za razem dało się słyszeć cichy chrobot lub tupot maleńkich stóp, prawdopodobnie myszy albo szczurów. Kolejnym pomieszczeniem na drodze był pokój gościnny, mocno w nieładzie. Pościel na podwójnym łóżku była kompletnie stłamszona, szafka postawiona trochę krzywo, krzesło pod szafą leżało na boku. W jej nozdrza coraz mocniej uderzał wyjątkowo nieprzyjemny zapach, kojarzył się trochę ze stęchlizną, zgnilizną lub czymś w tym rodzaju.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Czw Lip 30, 2020 10:40 pm

Jack nie oddalał się zbytnio. Gdy pani hycnęła przez płot on zrobił to samo. Na posesji trzymał się już nieco bliżej... w razie jakiś pies albo coś, to bezpiecznie wskoczy kobiecie na plecy i niech ta się martwi.
Shandra zaś obeszła budynek. Cicho jak makiem zasiał. Zapuszczone wszystko, nikogo nie było. Wewnątrz niby jakby ktoś mieszkał, ale wszędzie kurz i stęchlizna. Skrzywiła się w duchu, zmarszczyła brwi, poprawiła chwyt na mieczu. Nie znosiła zapachu stałego lądu w tym wydaniu. Kurz, stęchlizna, niewietrzone, stare pomieszczenia. Eh... przywykła do zgoła innych zapachów, zazwyczaj bardzo rześkich i przyjemnych... bo jakie mogłyby być na otwartym morzu...?
Wyglądało, że ktoś tu mieszkał... nie sprzątał... albo jakiś czas temu przestał nagle to robić. W gościnnym nieład. Kobieta stawiała miękko kolejne kroki. W nos uderzył ją nieświeży zapach... no mało powiedziane, ale cóż.
Przewrócone krzesło, rozkopana pościel, krzywo ustawiona szafka czy stolik. Ślady krótkiej walki... raczej ataku z zaskoczenia... na śpiącego? Podążyła za zapachem.
Nie zwiastował on nic dobrego, a na pewno gorszego od zwyczajnie niewietrzonego od tygodni pokoju. Ostrożnie obeszła łóżko by zobaczyć co jest z drugiej strony. Jeśli nic, poszukała trupa w szafie, pod kołdrą. Spokojnie przeszukała pokój. Coś capiło... chyba nic dziwnego, że spodziewała się znaleźć zwłoki?
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Pią Lip 31, 2020 7:59 pm

  Z drugiej strony łóżka Shandra znalazła tylko zrzuconą poduszkę. Na białej poszewce widniało kilka ciemnych plam. Podobnie na deskach podłogi obok. Szafa nie przedstawiała się ciekawie, podobnie reszta potencjalnych kryjówek na trupa.
  Zapach nasilił się przy przejściu do prywatnego pokoju dziennego, skąd było też wyjście na korytarz. Biurko, szafki i stolik wyglądały na nieruszane od jakiegoś czasu, tylko po jednym blacie ktoś przejechał palcem, zbierając kurz. Ani śladu ciała, póki nie wyszła na korytarz w swoich poszukiwaniach. Stanąwszy przy schodach, Shandra nie miała już wątpliwości. Coś tu zdechło i to dobrych kilka dni temu. Coś dużego. Nie musiała też długo szukać, wystarczyło podejść, by na półpiętrze dostrzec ciało w podartym ubraniu.
  Odór zapierał dech. Trup był tęgi, choć też pewnie trochę napuchnięty sam z siebie. Poszarpane ubrania w stonowanych kolorach brązu sugerowały średni status społeczny. Skórę miał w różnych miejscach poobgryzaną przez szczury, jeden nawet gapił się na Shandrę czerwonymi ślepiami w mroku piwnicy. Brakowało oczu. Gardło miał całkiem rozszarpane, dosłownie, i to czymś większym niż zęby gryzonia. Okrągłą twarz zdobiły rzadkie włosy i gęsta, ciemno-brązowa broda, elegancko przystrzyżona na niezbyt długą. To, co jeszcze przykuwało uwagę, to niejaka czystość trupa. Łachy nie ucierpiały podczas walki, rozprawiły się z nimi zwierzęta, by mieć dostęp do mięsa. Ani w materiale, ani przy ranach nie było śladów krwi za wyjątkiem paru plamek przy szyi i lekko pokaleczonej ręki, która wciąż ściskała nóż do kopert.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Pią Lip 31, 2020 9:29 pm

Nie wyglądało to dobrze. Ślady wskazywały na krótki, szybki i skuteczny atak z zaskoczenia, pewnie w nocy, skoro łóżko było skopane. Ślady walki? Nie... raczej rozpaczliwej ucieczki... za mało zniszczeń i nie ma ciała. Kolejne kroki przez następne pomieszczenie. Ten wymowny ślad palca na kurzu na meblu. Jak łatwo było jej się postawić w rolę napastnika, poczuć tą dziką satysfakcję idąc za ranną ofiarą, która i tak nie zdoła uciec. Niespiesznie, sycąc się swoją przewagą, dominacją, smakując chwilę, by finał był najlepszy. Spokojny krok prosto do celu.
Ta historia skończyła się na półpiętrze schodów do piwnicy. Powstrzymując grymas niesmaku obejrzała ciało, przegoniła szczura. Rozszarpane gardło, brak większych obrażeń przedśmiertnych. Za to pośmiertnych... zjedzone oczy, poszarpane miękkie części ciała. Coś jednak w tej układance jej nie pasowało.
-O w rzyć chędożone... - warknęła po chwili, gdy uświadomiła sobie co nie pasowało... Było za mało krwi. Zmrużyła oczy. Na pościeli była jakaś stara plamka... pewnie ze skaleczenia na ręku. Jeśli jednak coś rozszarpało mu gardło, krwi powinna być cała masa, całe jezioro juchy! Nie raz podrzynała gardła, mogłaby wykłady robić o ilości krwi lejącej się z takich ran. Tu było sucho. Dosłownie sucho.
Pochwaliła się w duchu, za to, że trzymała w ręku miecz. Przezorny, zawsze ubezpieczony... ZAWSZE. Może nie było teraz ryzyka... ale kto wie. Trup gnił tu lekko kilka dni.
Wampir.
Durne ploteczki przekup na mieście wydawały się być przypadkowo prawdą. Typa zeżarł wampir. Nie znała się na tego typu istotach, na morzu nie spotyka się raczej zbyt wielu wilkołaków ani krwiopijców. Ślady jednak mówiły dość jasno... wampir. No chyba, że ktoś jeszcze suchy ciało z krwi i zostawia na półpiętrze piwnicy we własnym mieszkaniu ofiary...

Rozejrzała się za jakimś źródłem światła, nawet jeśli miałaby zapalić jakąś świeczkę sobie. No w całkowitej ciemności to nikt nic nie zobaczy... może poza wampirem... A nie wiedziała czy piwnica ma okienka i jakieś doświetlenie.
Wtedy dopiero zeszła ostrożnie na dół. Miecz międzyczasie wymieniła na szablę by mieć większy zasięg. Nie było śladów włamania. Obeszła całą posiadłość. Drzwi i okna pozamykane były. Wampir wciąż mógł się tu ukrywać. Wolała nie dać mu się pogryźć...
Co znajdzie w piwnicy poza pajęczynami? Się okaże...
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Sro Sie 05, 2020 1:25 pm

  Szczur czmychnął wgłąb piwnicy, ale nie na oślep, a przy ścianie, gdzie wkrótce zniknął. Poszukiwania światła nie trwały długo, na półpiętrze Shandra znalazła lampę oliwną, jeszcze z knotem i resztką oleju, która powinna wystarczyć na jakiś czas. Kiedy obejrzała posiadłość, mogła znaleźć jeszcze niewielki zapas oliwy do lamp, więc nie powinno jej zabraknąć. Oglądanie innych pokojów nie przyniosło wiele nowin. Były w większości nieruszone, w paru pomieszczeniach dla służby znalazła ślady niedawnej obecności przynajmniej jednej osoby, ale nie dało się z nich wywnioskować niczego konkretnego poza normalnym zachowaniem. Było kilka sypialni, jakieś pomieszczenia użytkowe, salony, kuchnia i jadalnia, bawialnia, jakiś pokoik dziecięcy w skrzydle dla służby też się znalazł.
  I wrócił czas na piwnicę.
  Schodząc po kamiennych stopniach, Shandra czuła coraz większą duchotę. Powietrze było zimne i niezbyt zatęchłe, ale wypełniał je nieprzyjemny zapach rozkładających się tkanek i szczurzych pozostałości. Coś pisnęło w kącie, na moment odwracając uwagę małpki. Manaya mogła dostrzec jakieś kilka, może kilkanaście metrów przed sobą, ale w niewielkich pomieszczeniach i korytarzach to wystarczało. Raz za razem mijała jakąś półkę czy regał, na którym walały się różne sprzęty, pudła, pordzewiałe i dawno nieużywane narzędzia czy pamiątkowe szpargały. Drewniane drzwi po prawej były otwarte, prowadziły do niewielkiej spiżarki na warzywa. Miotła i wiadro w kącie, kapusta w beczce, nic szczególnego. Zaraz doszła do większego pomieszczenia, które robiło za warsztat. Na ścianach wisiały kinkiety zdatne do rozpalenia, po środku był stół, kowadło i trochę narzędzi. Jakieś większe skrzynie pod ścianą, szafa i regał. Ktokolwiek tu pracował, dawno tego nie robił, ale miedziane i mosiężne drobiazgi prezentowały się całkiem ładnie. Były tam broszki, spinki, ale też niewielkie noże, sztylety, ozdobne nożyczki czy ramki do szkieł powiększających. Kilka soczewek leżało przygotowanych nieopodal. Co było przyjemnym odkryciem, mniej tutaj śmierdziało szczurami.
  Z pomieszczenia wychodziło jeszcze dwoje drzwi, jedne uchylone. Przez nie Shandra mogła dostrzec skład na większe rzeczy, metalowe i drewniane. Było tam kilka kół od wozu, elementy rzędu końskiego, część zniszczona i w połowie rozebrana, część raczej jako zapas w przypadku awarii. Drugie z drzwi nie chciały się otworzyć, choć dziurka od klucza wyglądała jak wydrążona przez dzięcioła.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Pią Sie 07, 2020 9:08 pm

Nieco bliższe oględziny posiadłości i piwnicy upewniły Shandrę w jej przypuszczeniach. Wampir musiał tu być. Zaszył się w tej piwnicy pewnie już jakiś czas temu, być może żerował na Rikshardzie wcześniej aż w końcu przedobrzył i go zabił. Po tym nie uciekł, zapewne z obawy o swój kark i zwiał do piwnicy. Te zamknięte drzwi do dalszej części... nie na zamek, który był ewidentnie przewiercony jakimś narzędziem... były pewnie zabarykadowane od wewnątrz, czymś zastawione, lub zamknięte na zasuwę lub coś podobnego.
Kobieta w duchu doceniała napotykane błyskotki i musiał oddać, że rzemieślnik miał kunszt i pewną rękę. Nie były jednak tym czego szukała ani potrzebowała, więc poza krótkim spojrzeniem nie poświęcała im czasu.
Co innego Jack. Ten złodziejski małpiszon był w swoim żywiole i miał dobre oczka. Napychał kieszenie błyskotkami ile się dało, obwiesił sobie nawet szyje biżuterią jeśli coś w pokojach znalazł a nie omieszkał międzyczasie zaglądać w szkatuły i kuferki przy kosmetyczkach. Szczególnie ucieszył się jeśli znalazł jakąś ładną spinkę do żabotu... będzie miał później elegancki prezent dla swojej pani.

Pani Kapitan zaś skupiła się na drzwiach. Nie miała zamiaru siłą ich wywarzać, a skoro zamka w zasadzie nie było to i co przy nim grzebać nie było. Nie miała zamiaru popełnić błędu z młodości, gdy barem usiłowała wyważyć jedne drzwi i wybiła sobie staw. Jak to bolało!!
O nie nie. Miała więcej oleju w głowie. Sprawdziła więc jak drzwi były osadzone, jaką miały framugę i jakie zawiasy przede wszystkim. Potem, z dostępnych w warsztacie i magazynku narzędzi i materiałów zrobiła dźwignię. Wystarczyła solidna deska, lub długi pręt zbrojeniowy, cokolwiek, no i beczka, koło lub inna podpora dla wspomniane dźwigni. Jedną część wsunęła pod drzwi lub je zahaczyła od spodu, dosunęła podstawę, a sama stanęła na drugim końcu, jak najdalej by uzyskać największe przełożenie siły i pociągnęła w dół, by druga strona dźwigni podniosła w górę drzwi. Wystarczyło tylko tyle by uniosła je z zawiasów, by z nich spadły, a nie ważne stanie się czym zastawione czy zamknięte będą z drugiej strony. Bez stabilizacji bocznej, którą zapewniały zawiasy, mogłaby je przepchnąć, wygiąć, czy wyłamać, odepchnąć na tyle z góry, z dołu czy boku, by zrobić przejście dalej. I taki był właśnie plan.
No chyba, ze same drzwi były zbite z kilku stęchłych albo cienkich desek... to wtedy wystarczy jej siekiera i kilka celnych ciosów by poszły w drzazgi.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Sob Sie 08, 2020 12:37 pm

Futrzasty złodziejaszek był w swoim żywiole, bo choć Rikshard mieszkał raczej sam, to nie zabrakło tam błyskotek również po mniej zamożnych rezydentach posiadłości. Były jednak jedyną oznaką ich dawnej bytności w tym miejscu. Kiedy znaleźli się znowu w piwnicy, od czasu do czasu przerywał swoje plądrowanie, by zerknąć w stronę zamkniętego pokoju.
  Drzwi nie były przegnite, ani nawet zbytnio zniszczone, ale zawiasy okazały się ich najsłabszym punktem. Cóż, to tylko piwnica, nie więzienie czy fort. Przy pomocy odpowiednio zestawionych skrzynki i metalowego pogrzebacza Shandra zdołała za drugą próbą unieść je na tyle, by wypadły z zawiasów. Drzwi przechyliły się w jej stronę i zawisły na metalowym skoblu zamkniętym na kłódkę. Nie wyglądał jak element oryginalny. Był dorobiony całkiem niedawno, o czym świadczyły ślady na drewnie i w ścianie.
  Wewnątrz panowała ciemność, lekko tylko rozświetlona przez lampę Manayi. Ciężko powiedzieć, czym kiedyś było to pomieszczenie, wcale nie takie małe, teraz zaś ktoś urządził je niemal jak mieszkanie. Jakaś szafka z lepszych komnat, dość prowizoryczne, ale ładnie posłane łóżko, stolik, a nawet...
  Zdążyła zarejestrować jakiś regał stojący prostopadle do ściany, nim widok zasłonił jej ogromny czarny kształt. Istota z rozdzierającym piskiem rzuciła się na nią, powalając kobietę na ziemię. Wbiła szpony w jej prawą rękę, nerwowo uderzając błonami o podłogę i siebie samego. Z szeroko rozwartej paszczy sterczał garnizon sztyletowatych zębów ociekających od śliny, kiedy stwór próbował pochwycić Manayę za twarz. Krwawej barwy ślepia wręcz jarzyły się w mroku.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Sob Sie 08, 2020 11:38 pm

Dźwignia była najlepszym co mogła wymyślić i zrobić w obecnej sytuacji. Rąbanie drzwi siekierą byłoby męczące... miała ranną rękę i nie chciała tu siedzieć do nocy. Schowała szablę na miejsce, lampę odstawiła tuż obok by oświetlała miejsce jej pracy i drzwi. Jack buszował, a ona pracowała. Dźwignia nie była trudna do konstrukcji więc szybko poszło. Dwa mocne pociągnięcia i drzwi spadły z zawiasów.
Przechyliły się i zawisły smętnie na skoblu dorobionym od środka. Wiedziała!
Zdążyła zrobić krok na bok, by w świetle lampy zerknąć co jest głębiej, ale niewiele więcej. Zarejestrowała jakieś meble wewnątrz, jakby ktoś urządził tam pokój. Miała na nowo sięgnąć po broń i zgarnąć lampę by móc w miarę bezpiecznie i sensownie wleźć dalej, ale nie zdążyła. Zauważyła ruch i już wywaliła plecami o zimną posadzkę piwnicy przyciśnięta przez rozwścieczoną bestię!
-Jasny chuj! - Krzyknęła jakby podsumowując zaskoczenie i irytację tym, że to coś było szybsze, ból wbitych w ramie szponów i widok paszczy najeżonej kłami, która chciała przyssać jej się do twarzy.
Co to było!? Wampir!? A one nie wyglądały jak ludzie, tylko miały kły!? Jack wrzasnął przerażony i spierdolił na belki sufitowe, albo jakiś wysoki regał. Mutant? Potwór? Hybryda?
Kurwa nieważne! Nie teraz! Kobieta, upadając lewą ręką złapała to coś za gardło. W prawe ramie się wczepił szponami, a musiała jakoś utrzymać paszczę stwora od własnej z daleka! Trochę niemiła sytuacja. Ta wyga potrafiła walczyć, nawet w tak bliskim zwarciu, normalnie facet, który by ją tak przycisnął dostałby właśnie kolanem po klejnotach i sam wylądował na plecach z poderżniętym gardłem. Tu nie miała co walić po jajach. Ręce też miała... nazwijmy to zajęte..., zostały jej nogi.
Postarała się je podkurczyć, podciągnąć do siebie by następnie, albo stwora od siebie odepchnąć prostując giry jak sprężynka i pomagając sobie ręką, którą trzymała to coś za gardło, albo to coś przerzucić nad sobą robiąc kołyskę. Wszystko zależało ile bestia zostawiła jej miejsca i jak bardzo była pochylona nad jej twarzą, gdzie miała środek ciężkości. Pani Kapitan starała się zawsze dobierać najbardziej dogodne i najlepsze rozwiązania.
Jeśli w którykolwiek sposób uda jej się stwora z siebie zrzucić, w momencie poderwie się na nogi, chwyci lampę i roztrzaska ją zamaszyście na durnym grzbiecie bestii. Niech skwierczy!!
Jeśli jednak stwór będzie za wielki, za ciężki czy w inny sposób niemożliwy od odepchnięcia, zostaje jej walka o utrzymanie kłów z dala od swojego gardła i twarzy i próby uwolnienia prawej ręki z uścisku szponów, by móc sięgnąć po skałkowca i wypalić temu czemuś w bebechy albo ryj.
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Mistrz Gry Nie Sie 09, 2020 2:32 pm

  Wściekły, bulgoczący charkot wydobył się z gardzieli potwora, kiedy Shandra zacisnęła na niej żelazny uchwyt. Zdecydowanie miała motywację, by trzymać go z całej siły, choć odór wychodzący z paszczy i kleista ślina kapiąca jej na twarz i dekolt prędzej mogły przyprawić o mdłości. Cóż to dla zaprawionej w bojach pani kapitan? Mogła tylko współczuć Rikshardowi, jeśli znalazłaby na to chwilę. Bestia naparła mocniej, zadrgały jej wargi, odsłaniając czarne, nierówne dziąsła, marszcząc przy okazji skórę na połowie głowy. Kłapnął zębami w powietrzu, próbując dosięgnąć jakiegokolwiek kawałka Manayi.
  To był właśnie idealny moment. Pochylenie, przeniesienie środka masy, potwór nie przewidział takiego obrotu spraw, a podłoga pod Shandrą dawała jej dodatkową dźwignię. To nie był najpiękniejszy, ani najłatwiejszy przewrót, w połowie przewaliła się na bok. Pazury same wyszarpnęły się z jej barku, co nie było przyjemne. Zaraz przy niej wylądowała bestia, na moment tylko zdezorientowana przez zmianę horyzontu. Stwór poderwał się szybko i odsunął o krok, jeżąc przy tym czarną szczecinę, która ciągnęła mu się przez cały grzbiet. Położył długie, łyse uszy po sobie i syknął wściekle. Wyglądał jak ogromny, wychudły nietoperz o spłaszczonym pysku i solidnych tylnych kończynach.
  Nie czekał zbyt długo na jej kolejny ruch. Szurnął pazurami po kamiennej podłodze i doskoczył do nóg Manayi. Chciał złapać za cokolwiek, zanurzyć kły w mięsie i rozszarpać na strzępy.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Shandra Manaya Nie Sie 09, 2020 10:01 pm

Oboje walczyli o życie... i oboje zdawali ę o tym wiedzieć. Znaczy Manaya doskonale była tego świadoma. Chciała wykończyć to coś możliwie najszybciej i wiedziała, że jeśli tylko da mu szanse, to stwór rozszarpie jej gardło i ona skończy jak biedny Rikshard na półpiętrze piwnicy. Nie taką śmierć dla siebie planowała. Nie taka była jej pisana! Nie z łap jakiegoś potwora... nie w zapomnianej, ciemnej piwnicy!!!
Udało jej się zepchnąć z siebie to wściekłe bydle. Najmniejszym problemem był jego śmierdzący oddech i paskudna ślina, która pobrudziła jej żabot i skapnęła też gdzieś na policzek.
Kobieta poderwała się nogi dobywając w lewą rękę szablę. Prawa była niezbyt nadająca się do regularnej walki. Bestia wyrwała szpony w mało delikatny sposób, co Shandra skwitowała mimowolnym okrzykiem bólu.
Nie czekała... ani ona ani bestia. Walczyły o przeżycie. Potwór usiłował rzucić się do nóg Tancerki, ta zaś chciała odskoczyć w bok, w stronę lamy nawet jeśli musiałaby wskoczyć na jakąś skrzynkę czy blat roboczy. Jej głównym celem było pochwycenie lampy, w razie co jednak niemal na oślep cięła za sobą, lub bokiem, na wypadek gdyby potwór sięgał ją łapskami. Nie mogła dać się poorać tymi pazurami, bo się stąd nie wyczłapie! Jeśli udało jej się przeskoczyć nad łapskami, uskoczyć w bok i dostać do lapmy, bez namysłu i niewiele celując ciśnie tą że prosto w potwora. Nie ważne czy w pysk, tors czy błoniaste skrzydła. Musiała rozbić lampę by oblać oliwą stwora i by ten zajął się płomieniem. W razie kolejnych ataków, będzie bronić się szablą i ciąć w ripoście co tylko sięgnie... szpony czy zaśliniony ryj.
Gdyby jednak bestia dała radę dorwać jej nogę, powalić, to leżąc, jeśli będzie trzeba obróci się na plecy i sięgnie oburącz po oba skałkowce i obie kule właduje prosto w parchaty łeb stwora... no oczywiście że nie swój...
Shandra Manaya
Shandra Manaya

Stan postaci : Niemal zagojone ranki na ramionach i nodze.
Ekwipunek : Szabla, krótki miecz, dwa pistolety skałkowe, woreczek z kulami i prochem, wieczne pióro i zwitek pergaminu.
Ubiór : Ubranie
Źródło avatara : Pinterest

Powrót do góry Go down

Południowe Adren - Page 2 Empty Re: Południowe Adren

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach