Dom Iwo

5 posters

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Mistrz Gry Pon Wrz 06, 2021 4:17 pm

  W końcu zasnęła. Spała tak sobie spokojnie zwinięta w kłębek na brzegu starego dywanu, zupełnie nie przejmując się znikającym powoli towarzystwem. Tylko tak jakoś chłodniej się zrobiło, tym milej więc przyjęła koc, pod którym zakopała się jeszcze przez sen.
  Aż w końcu uchyliła powieki, słysząc... co to właściwie było? Chyba jakiś głośny dźwięk, ale teraz już się oddalał. Kroki.
  — Uhmmm... — mruknęła cicho, wyginając się na dywanie i przecierając oczy. Zaraz też rozejrzała się po pustej już piwnicy. Trochę kłaków, rozszarpana piłka, świeże kości, których zapach przyjemnie drażnił w nos. Coś jeszcze? Ah no tak, jej ciuszki, na szczęście przetrwały tę noc. Tych drugich natomiast nie znała.
  Usiadła niespiesznie na dywanie i przeciągnęła ręce do góry. O i jeszcze miska tu była. No nic. Kto i co jej tu sprezentował? No raczej Iwo, tylko on miał tu szafę. No i były na nią trochę duże, jeszcze kilka centymetrów i z tej koszuli mogłaby zrobić tunikę. W każdym razie ubrała się, podwinęła nieco nogawki, zabrała swoje nocne rzeczy i wyszła na górę, by skierować się do drzwi wyjściowych. Po całej nocy w piwnicy miała ochotę na łyk świeżego powietrza.
  Kesyan jak wstał o świcie, tak już w zasadzie nie zasnął. Był trochę przyzwyczajony do bezsennych nocy, ale i tak wolał te zwykłe. W każdym razie zdążył ogarnąć swoje rzeczy i chyba wolał zaczekać na nich na zewnątrz, spacerował między drzewami, kiedy wyszedł Iwo. Odmachnął mu dłonią, po czym wrócił do układania w głowie planów na najbliższy czas. A może i dłuższy, kto wie. W każdym razie właśnie poznał trzy wilkołaki naraz i żal byłoby z tego nie skorzystać, jakkolwiek samolubnie by to nie brzmiało.
  W pewnej chwili przystanął i obejrzał się na drzwi, gdzie właśnie z domu wypadł Razikale i wyłożył się na trawie. Gwendelyn ruszył ku niemu nieco szybszym krokiem.
  — Raz? — rzucił kontrolnie i zatrzymał się przy nim. — Wstawaj... będziesz cały mokry — mruknął, łapiąc go za ramię, by nie tyle mu pomóc, co skłonić do podniesienia się.
  — Jesteś zdezorientowany. To się zdarza — rzuciła spokojnie Miranda, która wyszła po chwili w za dużych ciuchach i z kocem na ramionach. Wspięła się na balustradę ganku i usiadła, wywieszając na zewnątrz stopy w samych skarpetkach.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Iwo Pon Wrz 06, 2021 4:42 pm

Zajmowałem się moimi zwierzętami, poczułem ciężkość na żołądku i wyplułem z niego mięso, ale przede wszystkim masę sierści w różnych kolorach oraz twardą skórę piłki. Ja to jednak się nie nauczę, żeby nie zżerać wszystkiego bez powodu. Tak czy inaczej mogłem pracować dalej po drobnych turbulencjach. Niestety nie dane mi było zrobić wszystkiego, co chcę, bo usłyszałem dźwięki trzaskających drzwi i jakieś łubudubu, przy domu. Podszedłem do wyjścia ze stodoły i wychyliłem się żeby zobaczyć co robią tam ci moi goście. Muszę wrócić do bycia gospodarzem szybciej niż myślałem. Wyjrzałem i zobaczyłem całe zgromadzenie. Raz na ziemi, Miranda na barierce, a Kes przy Razie. Zmarszczyłem brwi i zacząłem się zastanawiać o co chodzi, ale nic mądrego nie wymyślę stojąc tu, jak słup soli. Odstawiłem widły i ruszyłem w stronę towarzyszy.
Całą trasę zastanawiałem się co powiedzieć, co zrobić i przede wszystkim jak udawać, że nie jest mi okropnie głupio, że widzieli mnie w takim wydaniu w nocy. O ile niebieski może tego nie pamiętać do końca, tak czarna może, co mnie denerwowało i stresowało. Popatrzyłem po wszystkich. Wypada się zachować jak gospodarz.
-Zrobić jajecznicę?-zaproponowałem, bo co innego miałem robić?-Mam...-zerknąłem w bok, zastanawiając się nad moją ofertą.-...makaron i pomidory.-idealna propozycja na śniadanie. Mam też chleb i mięso i herbatę, ale chyba nie będę tego wymieniać wszystkiego, a może powinienem?-Dżem.-dodałem, bo może na niego się skuszą. Dlaczego mi to tak wychodzi pokracznie. Ja chcę tylko zaproponować im śniadanie. Dlaczego to takie skomplikowane? Ja nawet nie wiem czy oni chcą jeść, o to powinienem zapytać najpierw. Najpierw to powinienem zapytać Raza, jak się czuje, ale zapomniałem. Jestem idiotą. Niech już skończą moje cierpienie i powiedzą, że sami sobie coś zrobią, a ja mam wracać do pracy, bo ja to głodny nie jestem. Właśnie, Miranda też jadła, ale może jednak chce coś jeszcze. Westchnąłem cicho, załamany w duchu tym, że pomieszałem kompletnie kolejność. Mienie gości jest trudne, zwłaszcza tylu gości na raz. Chciałem się schować w sypialni i spać dalej.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Razikale An'Doral Pon Wrz 06, 2021 5:19 pm

Z całą pewnością obliczenia nie były po jego stronie. Odległość stąd do Selinday była zbyt duża, na zbyt dużą się zresztą zgodził. Nawet wykończywszy Horacego, podróż zajęłaby mu około trzech dni. To dawało dwie noce przemiany, jeśli poświęciłby już dzisiejsze popołudnie. Dwie przemiany na obszarze Południowej Senemy, bez możliwości schronu, co za tym szło, mógł stanowić zagrożenie dla wędrowców, a może nogi poniosłyby go nawet do małej wsi. Ryzyko było zbyt duże, aby uznać je za opłacalne.
A więc plan C. Oczywiście, zgłoszenie się w Jutar też było opcją, nie miał stąd daleko do centrum, odnalezienie komendy też nie powinno być trudne, lecz nie mógł liczyć tutaj na zaawansowaną technologie badawczą. Istniałyby dwie opcje, albo ktoś by wysłał po kogoś do stolicy, z racji jego wyjątkowości, albo po prostu dadzą go pod topór co było bardziej prawdopodobne. Ludzie z reguły byli prości i kierowali się strachem. Raczej nawet obyłoby się bez procesowania, wystarczyłaby im jedna noc, aby swoje uznać. Ale… może szybki osąd to lepiej… mniej stresu, mniej czasu na własne myśli, szybki koniec ledwie rozpoczętego piekła… ale co o nim będą mówić później? Wielki naukowiec, który stał się bestią? A może nawet bardziej napędzi to świat do zgłębienia jego dokonań, ich rozwoju… tak, nawet w obliczu czarnego scenariuszu, warto szukać pozytywów…
Wtedy, wyrwały go z zamysłu słowa Kesyana, który zjawił się jako pierwszy, chwytając go za ramię, prosząc aby wstał. Tak, rozumiał jego obawy, choć chyba bardziej się stoczyć nie mógł. Bawiło Cię to, Gwendelynie? Widzieć upadek swojego rywala? Czułeś się lepiej, podnosząc go z ziemi? Yh…
Razikale pozwolił sobie przenieść się bardziej do siedzącej pozycji, przecierając swoją brodę z rosy, gdy wtedy jego biały wzrok spoczął na kobiecie, która usiadła na werandzie, jakby nigdy nic. Dla niej noc  żaden sposób nie była niezwykła. Może chciałby sam to powiedzieć, ale ona przynajmniej kontrolowała swoje przemiany i myśli. Zresztą, nie wiedział, czy chciał wiedzieć, co ona pamiętała, a on nie.
-Zapewne tak…
Mruknął tylko w odpowiedzi, ale szybko doszedł do konkluzji, że skoro to powiedziała, była już nie przy jednej pierwszej przemianie dorosłych zarażonych. Zapewne znała lykoraki, lecz czy… wiele takich stworzyła? Czy był pierwszym? Podchodziła do tematu, jakby to było nic, więc możliwe, że nawet nie obchodził jej zbytnio jego los, ani to, co uczyniła. Mimo to, dalej jej nie mógł mieć tego za złe. Broniła swojego chłopaka, więc to był wypadek. Jego wina. Wyłącznie jego własna.
Podniósł się ciężko z ziemi, zerkając zaraz na Menetysa, który zaproponował jedzenie. Kolejny, który czuł się, jakby to był zwyczajny poranek. Taka sielska rodzinka wilkołaków.
-Podziękuję, nie czuję się dobrze…- Odwrócił się lekko, stawiając kolejne kroki, lecz tym razem nie w stronę podwórka, a ganku, gdzie odnalazł swoje trzewiki, które za chwilę założył, by znów się wrócić na zewnątrz. -Idę się… przejść. Przewietrzyć. Pomyśleć
Uśmiechnął się do nich i ruszył przed siebie. Nie chciał kłamać, ale wiedział, że gdyby powiedział o swoich zamiarach, zapewne by tego nie zrozumieli, ale… uznajmy to za półprawdy.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Mistrz Gry Pon Wrz 06, 2021 8:02 pm

  Usiadł. No to już był jakiś sukces, chociaż nie zadowolił wcale Gwendelyna. Jeszcze by tego brakowało, gdyby mieli tu teraz wilkołaka z przeziębieniem albo innym paskudztwem. Zerknął na Mirandę, kiedy się odezwała, by tylko nieznacznie pokiwać głową. Pierwsza przemiana z pewnością była szokiem dla organizmu i samego umysłu naukowca.
  — No już, wstawaj — powtórzył swoje polecenie. Nie był pewien, czy podziałało ono, czy obecność Iwo, ale ważne, że skutek był ten sam. No i nie musiał się więcej powtarzać. Zdawał sobie sprawę, a zresztą było to widać, że Razikale czuje się gorzej niż źle i to nie tylko fizycznie, chyba głównie nie tylko. W końcu był dumnym człowiekiem, a teraz przyszło biegać mu w futrze i to nielegalnie. To nie tylko komplikowało odpoczynek, to utrudniało całe życie, które właśnie zostało wywrócone do góry nogami.
  — Ja chcę jajecznicę — rzuciła Miranda, kiwając lekko nogami, spoglądając sobie na Iwo. Co go tak kłopotało? Spanie przy sobie bez niczego czy może zjedzenie tamtej piłeczki? A może po prostu nie wiedział, czy ma cokolwiek, co by lubili. Może, a raczej na pewno, nie miewał wielu gości. To akurat było widać po ludziach, po tym jak się zachowywali i ile mówili. Ale, za moment uwagę znów przykuł do siebie Razikale. — Pomyśleć można razem. A ty powinieneś coś zjeść. Nie spałeś długi czas, może ci być nawet niedobrze z głodu — rzuciła spokojnie.
  — Ma rację, to mało rozsądne się teraz oddalać. — Kesyan ruszył za nim. — A jak nie, to idę z tobą. Wybieraj.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Iwo Pon Wrz 06, 2021 8:21 pm

Wszystko mi się poplątało. Raz nie chce jeść, Miranda... Dlaczego ona chciała jajecznicę? Muszę ją teraz zrobić, to nie problem, ale co jeśli zrobię taką, jakiej nie lubi, albo przesolę, czy ja mam sól? Muszę mieć sól, pewnie sprzed dwóch lat kupioną, ale ona się chyba nie psuje, prawda? Chyba? Nie wiem. Więc Raz nic nie chciał, Miranda chciała, a Kes? Kes nic nie powiedział. Nic nie chce? Chce jajecznicę? Może nie usłyszał pytania? Powiedziałem coś niewyraźnie? Ale Miranda słyszała, chociaż była trochę dalej. Kes, dlaczego mi to robisz? Kiwnąłem dziewczynie na znak, że przyjąłem to do wiadomości, że chce tą głupią jajecznicę.
Popatrzyłem na Raza, któremu zachciało się spacerów, co nie było dobrym rozwiązaniem dla niego. Wywalił się na trawie i ma zamiar iść na spacer? Zachowywał się, jak pijany, nie powinien nigdzie iść. Już chciałem iść za nim, ale na szczęście Kes to zaproponował. Czyli nie robić mu jajecznicy, bo będzie na spacerze. Zaraz, jak oni pójdą na spacer, to zostanę tutaj sam z Mirandą, to się źle skończy, już się źle czuję. Co ja mam wtedy robić? Jajecznicę mam robić oraz mam jeść śniadanie. Liczę, że Raz i Kes wrócą zanim skończymy to wszystko, bo będzie nam niezręcznie. Westchnąłem głęboko, zastanawiając się co z tego wyniknie. Nie powinienem się tak denerwować jajecznicą.
-Przyniosę mleko.-powiedziałem tylko, po czym poszedłem do mojej stodoły. Nie zajęło mi to długo, ale do czasu, aż wrócę powinni ustalić kto z kim idzie, a kto zostaje. Jeśli wybrali spacer, to podałem Kesyanowi i Razowi po butelce mleka. Skoro śniadania nie jedzą, to niech chociaż mleko mają. Jak zasłabną, to będą mieli na czym odbudować siły, a nie tak o suchym pysku będą szli, bez żadnego smacznego wspomagacza.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Razikale An'Doral Pon Wrz 06, 2021 9:02 pm

Uwaga Mirandy zatrzymała naukowca, który odwrócił się w jej kierunku, obserwując ją tak przez chwilę, nim uśmiechnął się znowu.
-Najlepiej mi się myśli w samotności.- Pauza. -Myślę, że jak coś przełknę to zwymiotuję, więc raz jeszcze dziękuję…
Dodał, będąc naprawdę gotów iść, ale Iwo stwierdził, że przyniesie mleko. Westchnął ciężko, czekając z założonymi rękoma, by zaraz spojrzeć na Kesyana, który postanowił grać teraz pierwsze skrzypce tej historii. Bohater, urocze.
-Jak chcesz.
Odparł tylko, by zaraz Menetys wrócił z butelkami, które odebrali, mogąc w końcu iść jedyną wiodącą tu drogą, czyli do miasta. Po drodze An'Doral wcisnął swoje mleko Gwendelynowi. Naprawdę miał ochotę wymiotować. Do czego zresztą doszło, ale to już kawałek dalej i to w krzakach.
Po jakimś czasie, byli już sami, oni, droga, miasto gdzieś tam na horyzoncie, które lekko skrywały drzewa. Cisza była niemiłosierna, więc opatulił się bardziej płaszczem, zerkając na moment na swojego rywala. Czemu to właśnie on tu był… no nic. Może tak miało być.
-Zawsze byłem skąpcem wylewania emocji.- Podjął, patrząc zaraz przed sobą. -Nie wiem jak skończę, ale wiem, że zacząłem dobrze. Jest mi dobrze, choć jutro będzie okropnie.- Parsknąl. -Zawsze było mi okropnie, że inne dzieciaki miały prościej. Już im nie zazdroszczę, bo szybciej dorosłem.- Westchnął, odnajdując w kieszeni paczkę zmiętolonych fajek Iwo. A co mu tam. Wyjął jedną i włożył do ust. Szczęście miał, bo i zapałki się znalazły. -Ostatnio Twoja siostra mi się śniła. Nie wiem czemu. Też mnie nie chciała.- Zaczął rzucać różnymi myślami na głos, skoro tak chciał z nim rozmawiać. -Po co chcieli mi pomóc? Bo wilkołacze braterstwo, czy co? Nie jestem taki. Może jeszcze założymy jedną nacje i zamieszkamy w opuszczonym zamku na mokradłach.- Odpalił papierosa, a fakt że się nie zaksztusił, zasugerował, że to nie jego pierwszy. -Nie jestem bohaterem żadnej historii. Bardziej postacią drugoplanową. A Ty?
Zerknął na niego z uniesionym kącikiem ust.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Mistrz Gry Wto Wrz 07, 2021 1:01 am

Czy miał coś na swoją obronę? Może brak snu, może trochę sytuację i to wszystko, chociaż sam siebie by okrzyczał za to niedopatrzenie. Nikt jednak nie zwrócił mu uwagi na jego milczenie, więc jeszcze chwilę umysł Kesyana tkwił w błogiej niewiedzy i zajmował się An'Doralem. Zgodził się na jego towarzystwo, a zatem Kes przeniósł ślepia na elfa i wtedy niejako do niego dotarło, ale miał wygodną sposobność, by z tego wybrnąć.
— Zatem zjemy coś po powrocie. — Zerknął na Raza. — Przynajmniej ja.
Mieli zaczekać na mleko, no dobrze, zaczekali. Właściwie to była dobra myśl. Gwendelyn rzucił dość swobodne "dzięki", po czym ruszył drogą za Razem. Nie bardzo mu pasowało, że dostał drugą butelkę do rąk, niewygodnie się tak to niosło, więc ostatecznie została wciśnięta do torby i tylko zerkał, czy nie próbuje wypaść. Oczywiście nie mogło się obejść bez przygód, ale przynajmniej jego żołądek skapitulował w odosobnionym miejscu. To z pewnością było milsze dla naukowca, choć może wolałby być całkiem sam. Cóż, nikt nie lubił wymiotować w towarzystwie, ale Kesyan nie zamierzał udawać, że go tu nie było i jeśli tylko Raz nie miał większych kłopotów, to chociaż dostał chustkę.
Szedł dalej niespiesznie, zerkając po drzewach, a czasem po towarzyszu, upewniając się, że nie robi się znów zbyt blady. Cisza mu nie przeszkadzała, zmuszanie się do mówienia w tej chwili mogło go znowu zemdlić. W końcu jednak Raz się odezwał i to nie z tym, czego można by oczekiwać. Uważne spojrzenie błękitnych oczu spoczęło na naukowcu w swego rodzaju skupieniu.
— To prawda. Dzieciaki, które mają za łatwo, wyrastają na ułomnych ludzi. Mieliśmy szczęście — odparł spokojnie, lecz miał wrażenie, że to nie koniec tematu. I to nie ciekawe dzieciństwo miało nim być.
Zerknął na papierosy, a potem przed siebie, na szczyty gór wyrastające nad horyzontem i linią lasu. Lecz szybko jego uwaga wróciła do Raza, kiedy wspomniał o Felisity. Wiedział już wcześniej, że coś było na rzeczy, widział to w tych krótkich chwilach, kiedy spotykali się we trójkę na uniwersytecie. Lecz sama Felis też raczej nie poruszała takich tematów, ciężko więc było określić jej stosunek do tego.
— Podobno lepiej to zauważyć wcześniej niż później. — No tak, a co ty niby o tym wiedziałeś, Kes? A tu to by się zdziwił. W każdym razie Razikale mówił dalej. Kpił z sytuacji, ale nie brzmiało to zabawnie w jego ustach. Kiedy padło pytanie, Kesyan przesunął wzrok na drogę. — Zabawne, że o to pytasz... W czasie tych kilku lat słyszałem to dość często, od dzieci, a nawet dorosłych... Brzmiało miło, ale na tym zwykle kończyła się moja rola. A potem wychodziłem na ulicę, patrzyłem na innych i zaczynałem się zastanawiać, co ich to właściwie obchodzi. Otóż nic. A czy dla tamtych byłem bohaterem... — Zerknął na niego. — Wiesz, dlaczego zostałem weterynarzem? Bo nie lubiłem ludzi. Nie znosiłem słuchać kłótni o bzdury czy rozmów o niczym poprzetykanych wmawianiem mi, co powinienem a czego nie. Prędzej znałem sąsiedzkie psy niż ich właścicieli. — Westchnął cicho, kierując wzrok przed siebie. — A jednak każdy z nas jest dla kogoś ważny. Nawet jeśli na co dzień tego nie widać, to teraz miałeś okazję, by to dostrzec.

No i poszli sobie, razem z dwiema butelkami mleka. Czy było to dobre czy nie bardzo, wciąż ją zastanawiało. Raz wyglądał jak przeżuty i wypluty, powinien posiedzieć w środku, w cieple i spokoju. Przynajmniej ona by tak zrobiła, już teraz z każdą chwilą miała ochotę zagrzebać w kocu na jakimś fotelu albo coś. Pozostawała jednak kwestia wilka. Noc pamiętała tak piąte przez dziesiąte, ale raczej całą, poza momentem, kiedy zasnęła. Raz był spokojny, a to pierwszy dobry znak. Powiedziałaby wręcz apatyczny, ale to powinno mu minąć. Ważne, że dało się z nim dogadać, a więc mogła spokojnie przejść do swego głównego planu.
Ale najpierw jajecznica!
— Myślisz, że sobie poradzi? — rzuciła, zeskakując z balustrady na ganek. — Przynajmniej... nie zaczął panikować — wymruczała chyba bardziej do siebie, kierując się do kuchni.
Znalazła sobie jakieś krzesło. Nie było tak wygodne jak fotel, ale musiało wystarczyć. Miranda usiadła na nim po thymińsku i opatuliła się kocem dookoła. Wodziła wzrokiem za Iwo, a potem za okno i po innych rzeczach. Nie spodziewała się, że Iwo będzie rozmowny,tego już zdążyła się nauczyć, ale mówienie chyba jej nie przeszkadzało. To chyba nic złego, prawda?
— Chyba jeszcze nie spotkałam wilka, który by hodował zwierzęta... To nawet zabawne, pies pasterski — zaśmiała się cicho, choć bez kpiny w głosie. Zerknęła znów na Iwo i na to, co robi, by zaraz porzucić koc na stołku. Złapała za łyżkę, którą mieszał i wprawiła w bardziej zdecydowany ruch. — W kółko najlepiej — rzuciła z uśmiechem. — Jak przykryjesz, to się lepiej zetnie — dodała, podając mu odpowiednio dużą pokrywkę, którą zdjęła z osączarki. — Masz ogródek? — spytała nagle, kierując na niego ślepia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Iwo Wto Wrz 07, 2021 1:32 am

Poszli, a ja śledziłem ich spojrzeniem. Dalej nie byłem co do tego przekonany, miałem jakieś złe przeczucia, ale Raz był teraz z Kesem, a temu chyba można zaufać jeśli chodzi o bycie odpowiedzialnym.
Na zadanie pytanie wzruszyłem lekko ramionami. Nie wiem czy sobie poradzi, powinien sobie poradzić, pytanie czy będzie chciał sobie radzić, bo jak nie to wszystko upadnie. Bycie wilkiem nie jest takie złe, jak Razowi sie wydaje. Ludzie z tym żyją i to z powodzeniem... siebie za przykład nie podam, ale taką Mirandę już mogę.
Spojrzałem na nią i ruszyłem do domu, jeszcze na sekundę zerkając na drzewa za którymi zniknęli mężczyźni. Chciałem, żeby już wrócili. Może i jestem zmęczony gośćmi, ale lubię patrzeć, jak inni rozmawiają. Teraz z kolei o rozmowę dość naturalną będzie trudno. Kusiło mnie nawet, żeby uciec do stodoły, albo na pastwisko i schować się za krową, ale wyglądałbym, jak głupek. Wszedłem więc do domu, zdjąłem buty, żeby nie nabrudzić, opłukałem ręce i zabrałem się za jajecznicę. Wyjąłem składniki, rozgrzałem patelnię, wspominając czasy kiedy ostatnio dla kogoś coś robiłem do jedzenia. Dawno to było.
Zerknąłem na nią kiedy porównała mnie do psa pasterskiego. Zastanowiłem się sekundę i pokiwałem głową, widocznie się z nią zgadzając. Jajka wylądowały na patelni, a ja spróbowałem je rozbełtać. Z pomocą przyszła mi Miranda. Przejęła łyżkę, dotykając na sekundę moją dłoń, stała tuż obok i mówiła. Nie rozumem co ona robi. Źle robię jajecznicę? Tak, źle ją robię. Nie wiem, moim zdaniem całkiem dobrze, tak ją zawsze robię. A może i nie, może ze stresu robię ją inaczej? Dostałem przykrywkę, więc kiedy miałem okazję, to przykryłem patelnię.
Czy mam ogródek? W sensie mam ogród z iglakami, ale jej pewnie chodzi o takie z owocami czy warzywami. Proszę, gdybym ja takie miał, to bym umarł już dawno z wycieńczenia. To masa roboty, a ja się wystarczająco użeram z krowami, żeby mieć czas na jeszcze coś kolejnego.
-Nie.-bo chyba nie mam, co? Odrobina owsu się nie liczy raczej do owoców i warzyw, no jasne, że nie, bo to zboże jest. W sumie zabiłem rozmowę.-A ty?-o tak, tak ją pociągnę. Kontynuacja moja była jeszcze gorsza niż moja odpowiedź. Niech mnie ona walnie tą patelnią, proszę, albo niech się dach na mnie zawali. Jestem idiotą.
Nagle uderzył mnie wspaniały pomysł ucieczki od stania tak blisko i rozmawiania. Pomysł wyjęcia talerzy, sztućców i szklanek. Wszystko to wylądowało na blacie. Czy ona chce herbaty, czy mleka? Nie zapytałem jej, ale teraz niezręcznie pytać. Popatrzyłem na nią i zastanowiłem się kilka sekund, po czym wróciłem wzrokiem do ziołowej suszonki w słoiku, którą zacząłem wsypywać do kubków. Miranda wygląda na kogoś, kto pije herbatę. Jak będzie chciała mleko, to też jej mogę dać, ale później, albo teraz, o ile się przypomni, a co jak jest jej niewygodnie się tak przypominać i chce mleka, ale nie powie. Nie, ona taka nie jest, jakby czegoś nie chciała lub chciała, to by powiedziała. Zatem dwie herbaty.
Wszystko zostało rozstawione i czekało aż się zrobią jajka, a woda się zagotuje, a ja znów stałem, jak ten baran i czekałem, zastanawiając się co mogę powiedzieć, żeby zacząć rozmowę, żeby nie było tak cicho. W mojej głowie tradycyjnie panowała pustka.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Razikale An'Doral Wto Wrz 07, 2021 11:07 am

Zerkał na Kesyana, kiedy ten tylko potwierdzał jego słowa, będące jednym wielkim narzekaniem na wszystko. Nie wiedział jednak co więcej do tego wszystkiego dodać, nawet temat Felisity, tak niezgrabnie rzucony, umarł od razu. Rzeczywistości nie zmieni, tak w życiu bywa. Lepiej późno, niż wcale… cóż, w obecnym stanie, byłoby to i tak niewykonalne. Nawet wiązanie się z kimkolwiek nie miało już sensu. Ale to też temat niszowy, który można pogrzebać.
Skupił się jednak na jego ostatnich wypowiedział. Przyznał się do skrajnego introwertyzmu i nienawiści do ludzi. Nie żeby się nie spodziewał.
-Tak, głupoty ludzkiej nie brakuje, dlatego mało z kim można normalnie porozmawiać.- Westchnął i przypalił znów tytoń, by opuścić zaraz wzrok. -Teraz to nie przykład. Wzięli za siebie odpowiedzialność, jak za wpadkę. Tyle dobrze. Może masz osoby dla których jesteś ważny, to też dobrze. Ja za to staram sobie radzić sam. Gdy tylko próbowałem to zmienić… szkoda słów.
Zaśmiał się, a zaraz, przed nimi ukazały się pierwsze domu kompleksu Jutar, więc można powiedzieć, że dotarli na granicę. An'Doral wyrzucił papierosa i wziął oddech, przymykając oczy. Nie wiedział tylko jak pozbyć się Gwendelyna.
-Mam… dużo tulipanów w ogrodzie w Krzeworożu.- Uśmiechnął się. -Podjąłem się badań na temat dziedziczności cech w trakcie reprodukcji. Kwiaty są dobrym materiałem badawczym. Spisałem wszystko, do bieżącego momentu. Jakbyś był zainteresowany, możesz się przyjrzeć. Są w szafce, w pracowni. Trochę tam bałagan, ale… zresztą.
Zaśmiał się, obejmując rękoma.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Mistrz Gry Wto Wrz 07, 2021 7:24 pm

  Nie protestował za bardzo, kiedy mu pomogła, dając kilka rad o tym czy tamtym. Chyba nawet nie zauważyła, że go dotknęła, bo i nie to siedziało jej w głowie, a po prostu... no jajecznica. Patelnia dostała pokrywkę, a więc ona odłożyła łyżeczkę gdzieś na bok, ale tak, by nie upaskudzić niczego za bardzo. Podniosła wzrok na Iwo, kiedy zdecydował się odpowiedzieć. Krótko i na temat, jak zwykle, a ona tylko pokiwała głową.
  Zaraz jednak padło pytanie, na które Miranda uśmiechnęła się trochę... ironicznie? Smutno?
  — Miałam — rzuciła, by za chwilę wrócić myślami z tego zakątka pamięci. — Teraz już nie. W zasadzie to ciężko powiedzieć, żebym miała dom, przynajmniej nie tak, jak to rozumieją ludzie — wyjaśniła z lekkim uśmiechem, już znacznie lepszym z wyglądu. Oparła się tyłem o blat kuchenny. — Razem z kilkoma innymi wilkami mamy swoją małą ostoję... Mogę cię tam kiedyś zabrać, jak chcesz. Właściwie to też miałam zamiar pokazać Razowi, ale chyba najpierw powinien oswoić się z samym sobą. — Westchnęła cicho. — To miał być początek czegoś większego, ale na to będziemy potrzebować więcej czasu, niż myślałam — dodała, obracając się z powrotem do jajecznicy, która chyba ciut za długo stała na ogniu. No źle nie było, było całkiem nieźle, ale brzegi wyraźnie się podpiekły. Zdjęła patelnię z kuchni i poszła nałożyć jajka na talerzyki. Miała nadzieję, że Iwo nie będzie miał jej za złe tego gospodarzenia się, ale skoro już chwyciła to w ręce, to chyba dziwnie byłoby mu oddać.

  Ta, jak sam powiedział, nie był wcale najlepszy w kontaktach z ludźmi. Może nie czuł się jakoś skrępowany ich obecnością, za dużo w miał w sobie pewności siebie i własnego ego, ale to niekoniecznie pomagało w sytuacjach takich jak ta. Mógł tylko liczyć na to, że nie powiedział nic niewłaściwego.
  — Tak. Udawanie, że cieszy cię cudze towarzystwo, bywa męczące — odparł i zerknął na niego krótko. Skrytykował jego przykład, ale poniekąd mógł mieć rację. Pomagali mu, bo byli powodem kłopotu, Iwo do niego przybiegł, bo wcześniej sprawił mu przykrość, on sam im pomagał, bo taka była jego praca... Kolejne słowa, które słyszał zbyt często, ale dla odmiany z własnych ust. — Więc trafiałeś na niewłaściwe osoby. Ja po prostu miałem szczęście trafić na tę właściwą odpowiednio wcześnie.
  Wsunął ręce do kieszeni. Wielokrotnie kiedyś się zastanawiał, jak by wyglądało jego życie, gdyby nie Ignasyush. Z drugiej strony teraz miał wrażenie, że to szczęście było ograniczające. Bo co to za pocieszenie od osoby, która i tak zawsze miała dobrze? Co on niby mógł rozumieć? Czuł się głupi i to go zaczynało drażnić.
  Oderwał wzrok od pierwszych gospodarstw i owiec i spojrzał na Razikale nie bardzo rozumiejąc, po co mówi o kwiatach. Dopiero potem stało się jasne.
  — Raz, przecież nadal możesz pracować za dnia. Brak zarwanej nocy to jeszcze nie koniec świata. Ludzie żyją z gorszymi przypadłościami i dają sobie radę, a ty mi wmawiasz, że chcesz się teraz poddać? Bo stało się coś, czego wcześniej nie przewidziałeś? Powiedz mi, gdzie byśmy zaszli, myśląc w ten sposób? — Zawiesił na nim baczne spojrzenie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Iwo Wto Wrz 07, 2021 7:49 pm

Słuchałem jej jak mówiła i dopiero po chwili wyłapałem, że może moje pytanie było nieprzemyślane, chociaż czy na pewno? Opowiadała o swojej rodzinie i przeszłości, ale to było już jakiś czas temu, chociaż chyba mówiła też o tym, że nigdzie nie jest tak stałe. Kurwa, jestem idiotą i mam słabą pamięć. Lepszego połączenia nie ma.
Mimo to cała ta koncepcja mieszkania z innymi wilkami wydawała mi się być, sam nie wiem jaka. Z jednej strony wspaniale, bo masz ciągłe towarzystwo ludzi, którzy cię rozumieją, z drugiej strony beznadziejnie, bo masz ciągle towarzystwo ludzi, którzy twierdzą, że cię rozumieją, ale kłamią. Zamęczyłbym się tak, ale przynajmniej się dowiedziałem, że dziewczyna ma swoje miejsce, a nie jest bezdomna, więc nie muszę jej proponować mieszkania ze mną, bo tak wypada.
Zaproponowała też że mnie tam zabierze. Zastanowiłem się chwilę i przecież zobaczyć nic nie kosztuje, oj kosztuje sporo wysiłku i pewnie pójdzie to źle, już to czuję.
-Możemy tam pójść.-powiedziałem, żałując mojej decyzji, bo czy to mało razy było, że godziłem się na coś, gdzieś szedłem i kilka minut wystarczyło, żebym zaczął płakać za domem i narzekać na wszystko? Zawsze tak jest i teraz nie będzie inaczej. Jednak chyba byłem trochę ciekaw, może chciałem zobaczyć gdzie żyje, żeby móc ją odwiedzać, jak się schleję i zmienię w wilka. To bardziej konstruktywne niż wywalanie na siebie szafek, albo jedzenie krzeseł czy zasłon.
Ona się zabrała za jajecznicę, więc ja wziąłem wrzątek i zalałem herbatę, którą później, wraz ze sztućcami, zaniosłem na stół w salonie. Ona w tym czasie powinna nieść jajecznicę, czyli wszystko dobrze. Nie, chleb jeszcze. Zniknąłem na kilka sekund po czym wróciłem z kilkoma kromkami chleba i kostką masła, przyniosłem też dżem, gdyby go chciała. Usiadłem przy stole i mogłem jeść. Mało co mi przez gardło przechodziło, miałem wrażenie, że nagle przełykam sto razy głośniej i zaraz się zakrztuszę. Przede wszystkim unikałem patrzenia na nią, żeby nie widzieć, że jej coś nie smakuje, albo że się we mnie wgapia oczekując tego, że zacznę rozmowę. Gdzie jest ten Raz i Kesyan? Niech już wracają, proszę. Nie chce tu być sam. Niech wrócą i ją zagadają i siebie wzajemnie, wtedy nie zobaczą, że zniknąłem w pokoju. Oddychałem cicho i czułem, jak się denerwuję coraz bardziej, starając się to wszystko pięknie ukryć, jak zawsze szło mi to bardzo dobrze.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Razikale An'Doral Wto Wrz 07, 2021 9:07 pm

Kiwnął głową na jego uwagę, ale nie był pewien, czy mógł w pełni przytaknąć. Z jednej strony sprawili mu kłopot, z drugiej nie byli złymi ludźmi… i elfami… wilkołakami. Traktowali go jak człowieka, więc mu to wystarczyło. Niestety, to właśnie nieszczęśliwy splot wydarzeń doprowadził ich właśnie do tego momentu.
Jednak jego resztki humoru prysły, kiedy Kesyan zaczął znów mówić te swoje ideałowe rzeczy, sądząc że go złapie na ładne słówka. Po prostu miał wrażenie, że nie da się tego zakończyć miłym uśmiechem, najpewniej tak było. Znów miał ochotę wymiotować. Nie radził sobie ze stresem.
-Nie rozumiesz…- Mruknął, patrząc przed siebie. -...i nie zrozumiesz... - Zerknął na niego. -Idę oddać się w ręce władz. Możesz zostać jeśli chcesz. Może przekonasz ich, aby moje szczątki posłużyły w nauce. Boję się, że tutaj są same imbecyle.- Znów odwrócił wzrok, bo łatwe to nie było. -Nie zamierzam nikogo wydawać. Powiem, że zostałem zaatakowany w lesie i doszło do pierwszej przemiany. Mam to już przemyślane, ułożyłem plan tydzień temu. Jest w porządku, nikomu się nie dostanie.- Wyciągnął dłoń w jego kierunku. -Jeśli nie chcesz iść ze mną, uściśnij moją dłoń i rozstańmy się jeszcze jako ludzie oświeceni, oraz cywilizowani. Wolałbym być tak zapamiętany.- Chrząknął. -Powiesz Iwo i Mirandzie, że uciekłem Ci z krzykiem, po czym wbiegłem do komendy, a Ty nie zdążyłeś mnie zatrzymać. Widzisz? Wszystko przemyślałem.
Uśmiechnął się.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Mistrz Gry Sro Wrz 08, 2021 2:33 am

Mówiła i mówiła, nie robiąc sobie wielkich nadziei, ale on ostatecznie się zgodził. Naprawdę się zgodził, choć wątpiła, by cieszyła go taka wizja. Z drugiej strony, w nocy byłby zachwycony tym pomysłem. I pytanie, który Iwo jest bliższy sobie? Wciąż jednak wierzyła, że ten drugi, w końcu wiedział, co robi, to nie był tylko instynkt. Ale czemu za dnia był taki milczący? Co się zmieniało? A może to ona zachowywała się inaczej...
Usiedli do śniadania, a Miranda rzuciła trochę zdziwione spojrzenie na słoik dżemu. Kto stawiał dżem koło jajecznicy? Chociaż jak teraz o tym pomyślała, to jakaś jej szalona cząstka zapragnęła sprawdzić, co takiego by się stało.
Nie sprawdziła jednak. Generalnie jedli w milczeniu, ale to jej nie przeszkadzało, bo najgorsze, co może się trafić, to dostać pytanie w trakcie przeżuwania. Może nie szczyciła się manierami czy coś, ale mówienie z pełną buzią było po prostu niesmaczne, nie znosiła widzieć, co ludzie mają w ustach.
W końcu odłożyła sztućce i wzięła do rąk herbatę, zerkając krótko na Iwo. Przez ten czas jedzenia miała okazję zastanowić się, co zrobić, ale ciężko jest wymyślić coś konstruktywnego z tak małą wiedzą o drugiej osobie. No i czy powinna w ogóle ciągnąć go za język? I to jeszcze na jego temat, chyba niekoniecznie, może jeszcze nie teraz, bo zdawał się być speszony całą sytuacją, przynajmniej tak chciała to tłumaczyć. Wcale nie miał jej dość.
— To jak... nadal okradasz wieśniaków? — rzuciła lekko żartobliwym tonem, biorąc łyk herbaty.

Nie mógł nie zauważyć zmiany na twarzy Razikale, ale bynajmniej nie była ona dobra. Więc jednak powiedział coś nie tak. Brawo, Gwendelyn, profesjonalna z ciebie pomoc. Cóż no, był chirurgiem, nie psychoterapeutą, choć oni to raczej bywali psychorzeźnikami, ale to swoją drogą. Dlaczego przemawianie do ludzi musiało być takie skomplikowane? Miał ochotę na niego nakrzyczeć, ale to chyba nie ta najlepsza droga...
Nie rozumiał. Pewnie tak, pewnie było wiele rzeczy, których jeszcze nie rozumiał, ale z następnymi słowami jednak przegiął.
— Dziękuję za zapewnienie — prychnął cicho, kierując wzrok na Raza. Jego kolejne słowa na moment go zastopowały. — Co... — mruknął cicho. W błękitnych oczach coraz mocniej odbijał się niepokój i gniew zarazem, choć wyraz twarzy Kesyana wciąż wyrażał przyjazne opanowanie. Przeniósł wzrok na wystawioną do niego rękę. Jeśli to miał być żart, to był wyjątkowo nieśmieszny. Zapamiętany? Ucieczka? Wszystko przemyślane?... Duby smalone. Złapał go za tę rękę, a i owszem, zdecydowanie i pewnie, i nie zamierzał puścić. — O dupę rozbić te twoje przemyślenia. Nie chcesz mi wyjaśniać, to nie, ale ja ci się nie dam zabić. Niepewność nie jest powodem, a strach... Boisz się? Wiem o tym. Ja też. Bałem się jak cholera zostając z wami całą noc, nie mając pojęcia czy spróbujecie zagryźć mnie, siebie nawzajem czy jeszcze kogoś. Nie musiałem tu przyjeżdżać. Nie musiałem iść z tobą na ten pierdolony spacer, ale tu jestem. Bo mi, kurwa, zależy. — Zerknął w bok i znów na niego. — Nie wiem, co myślisz, ale ja cię mam za przyjaciela i nie dam ci umrzeć ot tak, kiedy nawet nie spróbujesz.
Umilkł, zawieszając na nim wyczekujące, niespokojne i zarazem zdecydowane spojrzenie. W ręku wciąż trzymał jego dłoń, jakby obawiając się, że Razikale faktycznie ucieknie.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Iwo Sro Wrz 08, 2021 11:44 am

Zostaliśmy sami, jedliśmy w ciszy, a na w duszy płakałem, że dlaczego lekarz z naukowcem tyle czasu nie wracają. Może się wkręcili w jakąś mądrą rozmowę i dlatego tak.
Ja sięgnąłem po dżem. Zjadłem już jajecznicę, a została mi jedna pusta kromka chleba i to ją zrobiłem sobie na słodko. Takie przełamanie smaku. Jebany smakosz ze mnie, co? Jasne, kurwa, po porostu lubię żreć. Wciągnąłem kanapkę i też sięgnęłam po herbatę. Gdzie oni są? Gdzie oni są? Gdybym miał tu w pokoju zegarek, to bym na niego zerkał co sekundę dziwiąc, się, że czas tak wolno płynie.
Popatrzyłem na nią. Znów zaczyna rozmowę. Musi być nieźle wkurzona, że ona zawsze odzywa się pierwsza.
-Nie.-no nie okradam wieśniaków, rzadko z domu wychodzę w sumie i wolę się tarzać w trawie i jeść zgniliznę znalezioną w lesie. Czy to jest coś, co powinienem jej mówić? Chyba nie, dopiero co jadła, nie chcę jej obrzydzać, poza tym wyjdę na wariata. Gdyby Kes też to usłyszał, to by się załamał. Miałem dać mu mój jadłospis, ale nie pamiętałem, co jem, bo co ja jem? To nie jest ważne. Na bogów, pomocy, co teraz? Zamordowałem tę rozmowę lepiej niż tego ładnego konia, co na trakcie spotkałem. Co mam robić? Pociągnąć rozmowę. ,,A ty nadal miziasz się z obcymi wilkami, dajesz im nadzieję na koniec samotności, po czym uciekasz?" No kurwa. Pomocy. Nie mogę tego powiedzieć. Już mnie głowa zaczynała boleć. Co mówić, co mówić. Coś muszę. Tylko co.-Przypalony ogon mnie oduczył tego.-Iwo, przerastasz samego ciebie. Zabiłeś rozmowę po raz drugi i to gadaniem ciągle o sobie. Jestem geniuszem, prawdziwym geniuszem. Już się nie dziwię dlaczego tata nikogo nie zapraszał do domu i nie lubił mnie brać do miasta, bo bym się tylko zbłaźnił i jego przy okazji ośmieszył. To byłaby tragedia. Dziwię się, że on ze mną tyle żył, chociaż było wtedy dużo ciszy i tak, co chyba byłem bardziej gadatliwy. Pomocy. Kiedy oni wrócą? Niech już tu wrócą.
Zacisnąłem mocniej dłonie na szklance, bo nie miałem pomysłu co dalej. Wiem co było u niej, wiem co robiliśmy, ale nie miałem w głowie z jakich zachowań jej tamtejszych mógłbym się zaśmiać, bo nie ma za bardzo takich zachowań, mogę się tylko zachwycać i ją podziwiać, no a jak już mogę się do czegoś doczepić, to wyjdę na dupka. Ta cisza mnie morduje.
-Chcesz...-to głupie strasznie.-...zobaczyć moje krowy?-no po prostu Iwo, odwal się od tych krów, bo ciągle o nich gadasz. Ciągle je jej proponujesz, a może ona nie lubi krów.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Razikale An'Doral Sro Wrz 08, 2021 5:42 pm

Uścisnął mu rękę, pewniej i silniej, niż myślał, a mimo to, w pierwszej myśli założył, że to pożegnanie. Ale jednak nie. Zaraz lekko szarpnął ręką, chcąc ją uwolnić, ale wraz z opadłymi uśmiechem, pojął że to była pułapka, na którą sam się wyłożył. Nawet plan awaryjny z faktyczną ucieczką wypadał teraz słabo. Oh Razikale, bycie wilkołakiem już czyni cię idiotą.
Otworzył szerzej oczy, słuchając ostrych słów Gwendelyna, który próbował go nawrócić z obranej ścieżki, próbując dotrzeć do jego serca przez gruzy rozsądku. Zależało mu? Byli przyjaciółmi? Od kiedy? Pierwszy raz ten nazwał go przyjacielem, zawsze tylko ścigali się ze sobą, nigdy nie wspierali. A teraz? Wielkie poświęcenia? Gotów był uwierzyć, że powiedział mu to, jak samobójcy na moście, aby tylko uwierzył, że jest po co żyć. Ależ on wiedział, że jest. Ale nie chciał na takich warunkach.
Zaśmiał się cicho.
-Jesteś niemożliwie niepoprawny, Kesyanie. Może jednak masz tą… rodową tendencje do ratowania ludzkich żyć. A może świadomość, że nabawiłem się futra do Ciebie przemawia.- Pokręcił głową. -Jeśli Ci zależy, puść moją dłoń, spakuj się, wróć bezpiecznie do domu i weź moje prace. Jeśli nie Ty, może wszyscy nie poznamy dręczących nas odpowiedzi tak szybko jak powinniśmy.
Spojrzał na niego uważnie, jakby wiara we własną teorię na temat dziedziczności, była priorytetem, nad własnym życiem, które było już i tak zmarnowane, oraz trujące dla otoczenia.
-To szansa dla Ciebie. Dokonać czegoś wielkiego.
Uśmiechnął się szeroko.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Mistrz Gry Pon Wrz 13, 2021 6:50 pm

Nie. To była jedna z opcji na dobrą sprawę, tak albo nie, w dodatku ta dodatkowo ograniczała możliwości pociągnięcia tego wszystkiego dalej. Znowu zaczęła się zastanawiać, dlaczego tak to wszystko wygląda. Nie chciał rozmawiać? Może nie, może to był głupi temat. Ale z drugiej strony dlaczego miałby być głupi, jej by to nie przeszkadzało. No, chyba że pytałby ktoś obcy i bezczelny, wtedy pewnie obiłaby mu gębę, ale to co innego.
  Już się zbierała do cichego westchnięcia, przed którym ciężko jej się było powstrzymać, kiedy Iwo dodał coś jeszcze. Na to krótkie zdanie uśmiechnęła się lekko, to było nawet zabawne.
  — Nie wątpię... — wymruczała z nutą rozbawienia. Zamieszała herbatę i upiła łyk. Chyba chciała coś powiedzieć, ale jednak nie znalazła odpowiednich słów. Ciężko ukryć, że słowa Iwo były na swój sposób zniechęcające. Nie same słowa, co cała otoczka, nawet nie robiła tego umyślnie i on zapewne też nie.
  Zerknęła po chwili na jego dłoń, którą zacisnął na szklance. Denerwował się? Nią czy czymś innym? Ten gest był na swój sposób niepokojący, zwykle oznaczał wstęp do dziwnej atmosfery, a wtedy też padło pierwsze słowo. Podniosła wzrok na twarz elfa, zaraz słysząc pytanie o... krowy. Moment zwlekała z odpowiedzią, bo zwyczajnie nie spodziewała się takiej propozycji.
  — Właściwie... czemu nie. — Lekko skinęła głową. Pozostawało jej znaleźć buty gdzieś w korytarzu i mogli iść. Akurat zrobiło się nieco cieplej.

  Zmarszczył brwi, słysząc jego śmiech. Co go tak bawiło? Niepoprawny? Co jest niepoprawnego w... Zerknął w bok, słuchając jego domysłów na swój temat. W rodowe skłonności na pewno nie wierzył, to była zupełna głupota. A futro... Znowu zaczynał przesadzać i grać mu na nerwach. Można było mówić o nim różne rzeczy, ale zarzucanie kłamstwa w żywe oczy było jak naplucie komuś w twarz. No i czemu niby nie umiał im zaufać? A może zwyczajnie nie chciał, ale z boku wyglądałoby to jednakowo. Tak właśnie zobaczyłyby to dwa wilki, które zostawili w domu. Ale to nie było to, co go obchodziło... Pierdol się, Razikale.
  — Nie chcę twoich badań — odparł, nie puszczając jego dłoni. Spojrzał znów na niego i nie wyglądał na ani trochę skruszonego tą intencjową reprymendą. — Ale jeśli to jedyne, na czym ci jeszcze zależy, to zgoda. Chciałeś, żeby twoje szczątki przysłużyły się nauce, tak? Ale sam dobrze wiesz, że żywy Iwo przysłużyłby się jej znacznie bardziej, tak samo jak żywy ty, zwłaszcza, że należycie do różnych rodzajów. Zwłaszcza, że mamy tu też osobnika, który cię stworzył. — Czuł się jak palant, ale nie spuszczał z poważnego tonu. — Jestem weterynarzem i bestiologiem. Sam się tym zajmę.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Iwo Pon Wrz 13, 2021 8:31 pm

Chciała zobaczyć moje krowy. Chciała zobaczyć moje krowy? W sensie... Co? Dlaczego? Rozumiem, że to ja to zaproponowałem, ale nie przewidziałem, że się naprawdę zgodzi. Widziałem, jak chyba była nie w humorze przeze mnie, wiem, że może powinienem się starać jeszcze bardziej, ale jak, to już nie wiedziałem. Tak czy inaczej patrzyłem na nią jeszcze kilka sekund z niezrozumieniem w oczach i ze zmarszczonymi trochę brwiami. Próbowałem zrozumieć. Może jednak lubi krowy, albo mleko. Nie wiem, nie wiem. Skinąłem głową i upiłem trochę herbaty. Co teraz? Nie zaplanowałem tego. Chce... co ja jej chcę właściwie pokazać? Wyjście na pole, machnięcie ręką na krowy i powiedzenie ,,To moje krowy." to za mało. Mogę jej w sumie przedstawić każdą krowę. Pewnie się polubią, mam nadzieję. Pokiwałem głową jeszcze raz, odstawiłem szklankę i wstałem od stołu. Złapałem za puste naczynia, żeby je po drodze zanieść do zlewu w kuchni, no i poszedłem do holu. Założyłem wysokie buty, trochę już widocznie znoszone, ale dalej trzymały się razem, no i wyszedłem na ganek, czekając na Mirandę. Rozejrzałem się jeszcze, żeby sprawdzić czy może Raz i Kes nie wracają, ale nie widziałem ich. Gdzie ich wywiało? Trochę się martwiłem, bo czy by to było mało prawdopodobne gdyby poszli bez pożegnania? Chyba tak? Kes zostawił tu swoje rzeczy, Raz podobnie.
Od razu zaprowadziłem dziewczynę na pole na które wszedłem przez bramę. Miranda też miała za mną wejść, bo zostawiłem jej miejsce i poczekałem na nią, aż przejdzie. Zamknąłem wszystko za nami, żeby żadna mućka nie uciekła.
-No to... to one.-dobra, dobry początek. Miranda widzi przed sobą krowy i ja słowami potwierdziłem, że to są krowy i to moje krowy. Ruszyłem w stronę pasącego się stada, żeby nie gadać o moich zwierzakach ze zbyt dużej odległości od nich. Poza tym, tak łatwiej będzie mi wskazywać i opowiadać o nich. Wystawiłem dłoń do krowy, co podeszła do nas, trochę puszysta ślicznotka, kremowa w białe łaty.-To Dimiti. Nie jest w ciąży, jest gruba. Łatwo tyje.-pomiziałem krówkę za uchem, po chwili wyciągając palec w powietrze, żeby wskazywać moje kochane sierściuchy.-A tamta mała, ruda to Begu. Urodzona na wiosnę. Jej matką jest Moo. To ta, co stoi obok.-rozejrzałem się, zastanawiając się o której coś powiedzieć. Nie musiałem się długo zastanawiać, bo zaczęła się do nas zbliżać kolejna ciekawska panna, znów kolejna grubsza.-A to Ajoko, ona jest w ciąży i ma rodzić jakoś pod koniec lata, na jesień.-popatrzyłem na rudą, co z zainteresowaniem przyglądała się Mirandzie i wyciągnęła do niej łeb, żeby dostać głaskania.-Ma problemy z kopytami, więc jak urodzi, to będzie miała dużo wolnego. Ojcem jest Eko, ale on siedzi w stodole z Konstantynem, bo musi zjeść cały owies.-popatrzyłem na stodołę.-Konstantyn też w tym roku na wiosnę się rodził. Ich też mogę ci pokazać.-zerknąłem na czarną, zastanawiając się czy taki sposób oglądania krów jej pasuje, czy może ma jakieś pytania.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Razikale An'Doral Wto Wrz 14, 2021 10:37 am

Pierdol się, Kesyanie, uparty smarkaczu. Wciąż nie chciał puścić jego ręki, ani nawet zrealizować jego odkrycia, choć mógłby tym zmienić świat. Cóż za idealistyczny głupiec, jakim cudem on był lekarzem i człowiekiem intelektu? Tutaj za grosz go nie widział.
Z pewnością nie miał zamiaru zawierzać bezpieczeństwa niewinnych bezsensownym obietnicom na zasadzie "będzie dobrze", ani też nierozgarniętemu koniuszemu, czy kobiecie, która na zarażenie go, zareagowała całkiem nijako. To nie były osoby jakkolwiek godne zaufania pod względem większej skali. Zresztą, on nawet samemu sobie nie potrafił zaufać, a co dopiero im.
Uniósł jednak brwi, trochę może nieufnie, lecz z zainteresowaniem, kiedy Gwendelyna w końcu zaczął mówić o jakiś żywych konkretach, a nie czczych fantazjach. Chciał przeprowadzać na nim eksperymenty? Na Mirandzie też? To było…
-Fascynujące.- Mruknął, by zaraz odwrócił wzrok w kierunku miasta. -Chcesz zbadać cechy dziedziczne, które lykorak może potencjalnie przejąć po swoim stworzycielu, likantropie. Cechy budowy, charakteru, może jeszcze coś innego…- Zaczął mówić coraz ciszej, jakby już bardziej do siebie, nim znowu skupił się na Kesyanie. -Dobrze, wracamy. Może takie odkrycie pomogłoby likwidować lykoraki, gdybyśmy zrozumieli lepiej samych likantropów.- Uśmiechnął się. W końcu, to lykoraki były największym rakiem tego gatunku. Jeśli mógł ofiarować siebie i przyczynić się do zbadania problemu, nie brzmiało to najgorzej. -A teraz puść moją dłoń, bo to strasznie homoseksualne. Idziemy przedstawić naszym obiektom badań nowy plan!
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Mistrz Gry Wto Wrz 14, 2021 5:53 pm

  Ubrała buty i powędrowała za Iwo na zewnątrz. Widziała jego zakłopotanie i zdziwienie tą decyzją, ale postanowiła to przemyśleć. Słusznie czy też nie, ale chyba nie wiedziałaby, co ma powiedzieć, nie w tej chwili i nie tak szybko. Chyba musiała go trochę lepiej poznać, bo puszysty Iwo to tylko połowa niego samego.
  Udali się dróżką za dom, aż do bramy ogrodzonego pastwiska, a Miranda zgrabnie omijała po drodze zagłębienia w ziemi, gdzie ewentualnie mogłaby się zebrać woda czy zrobić błoto. Zdawało się, że robi to tyleż dla czystości, co i dla zabawy. Zerknęła zaraz na Iwo, kiedy otworzył bramę i weszła do środka zagrody. Widząc pasące się zwierzęta, miała wrażenie, że coś przyspiesza jej puls i jakaś mała ekscytacja rodzi się w środku. Miała wrażenie, że zaraz jakaś się zerwie, że zaczną uciekać, rzucając jej zuchwałe wyzwanie, ale... no nie, to były krowy, a oni byli tylko ludźmi, to nie zawsze wygląda tak pięknie i beztrosko.
  Podeszli do pierwszej mućki, która też sama zainteresowała się nimi. Miranda uśmiechnęła się z rozbawieniem.
  — Zawsze myślałam, że trawa nie może być aż taka tucząca — odparła, przyglądając się krowie, by za chwilę przenieść wzrok na kolejną, tym razem znacznie szczuplejszą i mniejszą. Razem z matką, to urocze na swój sposób. I kolejna, która odważyła się do nich podejść. — To niedługo — wymruczała, wyciągając rękę do przyszłej krowiej mamy, by pogładzić ją po głowie. — Denerwujesz się, Ajoko? — zagadnęła, a zaraz musiała uciec nieco ręką przed jej mokrym nosem i językiem, bo byłaby cała wyśliniona. Dziewczyna zaśmiała się cicho i odsunęła o krok. Podniosła wzrok na Iwo. — Zjeść cały? Znaczy, nie chce jeść? — Bo po co innego miałby go zamykać z owsem? Raczej nie po to, by się pozbyć nadmiaru ziaren.
  Kiwnęła głową, dając znak, że chce iść do stodoły.

  Owszem, był uparty. Nawet bardzo. Zresztą Razikale dokładnie tak samo, więc powinien go zrozumieć. Niestety, jak na ironię, takie osoby rzadko się rozumieją i jeszcze rzadziej dobrze dogadują. Może dlatego ich relacja wyglądała znacznie bardziej na przyjazną konkurencję niż coś milszego, a może to po prostu Gwendelyn trochę przeliczył z rzeczywistością.
  Rzucił propozycją badań i to zdawało się przykuć większą uwagę An'Dorala. Jak bardzo trzeba... zresztą nieważne teraz.
  — To z pewnością byłby dobry początek — przytaknął, bo po prawdzie ich badania mogły pójść w nieoczekiwanym kierunku, chyba nikt jeszcze nie podejmował się podobnych rzeczy. Kesyan pochwycił jego wzrok i z wolna pokiwał głową. W końcu. Coś zdołało do niego dotrzeć, choć znowu zdawał się wyprany z ludzkich odruchów. Nieważne. — Jest jakie? — Skrzywił się lekko, ale puścił tę jego rękę, by zaraz pójść jego śladem. Dopiero za moment myśli Kesyana wróciły do niedawnych słów niebieskowłosego. — Likwidować lykoraki... — wymruczał do siebie, szybko przenosząc wzrok na Razikale, którego dogonił z pewnym rozmysłem. — To nie klątwa, ani urodzenie. Zarażają poprzez ślinę, może też krew... Myślisz, że ten proces można odwrócić? — Zawiesił na nim wzrok, tym razem ze szczerym zainteresowaniem tą myślą. Jeśli to faktycznie jest choroba, to czy Razikale nie byłby idealnym obiektem do kontrolowanych badań w tym kierunku?
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Iwo Wto Wrz 14, 2021 6:36 pm

-Trawa nie, ale owies i inne smakołyki już tak. No i ona lubi kraść innym. Trzeba jej pilnować.-chociaż trawy ona sobie też nie żałuje, a przy żłobie zawsze pierwsza, no i leniuch z niej, mało się rusza. To wszystko sprawia, że się spasła, a że jest krową częściowo mięsną, to najwyżej sprzedam ją za więcej niż zasługuję.
Kiwnąłem głową. Owszem, koniec lata i początek jesieni już chyba niedługo, ale Ajoko doświadczona jest, już mi kilka ładnych cielaków dała. Jedyne co to te kopyta, a dodatkowy ciężar młodego w brzuchu, wcale jej nie pomaga w dochodzeniu do zdrowia, zwłaszcza, że jakiś czas temu wlazła na kamyczka, ale i tak nie ma z nią tyle problemów co z Damirą, ta to niezła artystka jeśli chodzi o kaleczenie się w otoczeniu gdzie nie ma nic, co by jej mogło zagrażać.
Przyglądałem się Mirandzie kiedy tak rozmawiała z krową. Polubiły się chyba. To dobrze. Dobrze, że się czarnej podobają moje krowy. Cieszę się, że pokazanie jej ich nie było moim kolejnym niewydarzonym pomysłem. Może mógłbym też pokazać moje krowy naukowcom, jak już wrócą. Ciekawe czy im też by się spodobały. Kes by pewnie zaczął coś mówić o krowich kopytach i jak można je chronić, tak, jak wtedy na tym balu powiedział. Dawno to było, ale jakoś tak zapamiętałem to, bo poczułem się, jak głupek wtedy.
Ruszyliśmy w stronę stodoły. Znów otworzyłem bramę, wyszliśmy i zamknąłem ją.
-Ma 14 lat i zaczynają się problemy z apetytem.-zaraz będzie w tym niebezpiecznym okresie, gdzie krowy zaczynają umierać. Niestety nie wróżę mu długiego życia, ale jak będzie jeść, to pożyje dłużej, niż jakby miał nie jeść.-Nie zmuszę go do jedzenia, ale jak krowa nie ma co robić, to je, albo śpi.
Weszliśmy do przestronnego budynku, w którym pachniało ładnie słomą, bydłem i wszystkim, co z nim związane. Ruszyłem środkiem hali, mając po obu stronach miejsca dla krów i żłoby. Zacmokałem delikatnie, żeby zwrócić na siebie uwagę zwierząt. Zwalisty, szary byk od razu na nas popatrzył, machnął ogonem i coś przeżuł. Młodszy z kolei był nieco bardziej żywiołowy z powitaniem. Z początku też tylko na nas popatrzył, ale po sekundzie ruszył do nas chętnym krokiem.
-Eko.-wskazałem na dużego.-Konstantyn.-wskazałem na małego, który był jaśniejszą kopią Eko. Nie trzeba się było długo głowić, żeby się domyślić, że są spokrewnieni. Cielak mrugnął wielkimi oczyma, machnął uchem i po chwili namysłu zamuczał krótko.-Nic nie mamy.-łagodnym tonem poinformowałem go, że musi nam wybaczyć, ale to nie czas na marchew. Pogłaskałem go po łopatce, wyminąłem i podszedłem do Eko, który niemo domagał się uwagi. Ułożyłem dłoń na jego biodrze i przesunąłem ręką po jego boku, aż za ucho, gdzie go podrapałem. Machnął ogonem, tupnął nogą, pozbywając się z siebie irytującej muchy, a ja zajrzałem w miejsce owsa, żeby zobaczyć ile mu tam jeszcze zostało. Daję mu nieco mniej niż powinien zjeść, a on i tak wybrzydza. Znów będę musiał pokombinować z mieszankami, kukurydza zmieszana z jabłkiem może mu posmakuje. Popatrzyłem na jego pysk wystawiony w moją stronę i dałem mu małego buziaka w czoło. Wyprostowałem się i dostrzegłem na zaklejkę z brudu, jaką miał na łopatce i zacząłem ją rozczesywać palcami. Zastanawiałem się też co dalej. Mamy wrócić na pole? W sumie wszystko, co chciałem tutaj jej pokazać to pokazałem. Dwa byki.
-Konstantyn jest synem Eko i Karkówki. Ona to jedna z tych w łaty.-no dobra, co teraz? Zaproponowałem oprowadzanie nie wiem co teraz, ale chociaż zaklejka została rozczesana.-Mogę ci ją pokazać, albo... możesz zgadnąć, która to.-czy ona jest w szkole, że jej takie zabawy daję? Zagadka nie jest trudna, bo Karkówka i Konstantyn mają ten sam styl chodzenia, ale nie wiem czy to dla Mirandy będzie łatwe, bo pierwszy raz w życiu widzi te krowy. To był głupi pomysł. Jak już mi się jakiś udał, to zaraz musiał być taki, co nie wyjdzie.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Razikale An'Doral Wto Wrz 14, 2021 6:39 pm

Poczuł ulgę, gdy znów jego dłoń była wolna, tak wielką, że kompletnie zignorował jego pytanie, ale ono i tak nie było istotne, mieli teraz inne rzeczy na głowie. Skoro więc nic ich nie powstrzymywało, znowu poprawił płaszcz, idąc jako pierwszy w drogę powrotną, choć niezbyt prędko, żeby Kesyan go dogonił.
Zadał mu jednak pytanie odnośnie procesu odwrotnego, a to na moment zamyśliło niebieskowłosego. Choć chciałby, żeby to była prawda, chciałby sobie pozwolić na odrobinę nadziei, musiał jednak myśleć jako rozsądny naukowiec, patrząc na to z innej perspektywy, jakby zupełnie go to nie dotyczyło. Jego, czy osób, które znał. Tylko w ten sposób będzie mógł obiektywnie podjąć się pracy, a właściwie, pomocy Gwendelynowi. Tym razem to on sam miał być w końcu obiektem badań. Może nawet, pacjentem zero.
-Wątpię, aby ten proces był odwracalny. Wilkołactwo jest jak… choroba weneryczna. Z początku nie ma żadnych objawów, aż ta się rozwinie, a takowe zachodzą. Nieuleczalna choroba. Tutaj jest podobnie. Do pierwszej lub drugiej pełni nie ma objawów, zakażenie się jednak po cichu rozwija, by ewoluować.- Zawiesił na nim wzrok. -Raczej nie ma możliwości odczynienia choroby, która kompletnie zmienia organizm, ale jest może szansa stworzenia antidotum, które podane odpowiednio wcześnie, uchroniłoby zarażonych przed ostatnią fazą rozwoju, czyli pierwszą przemianą. Wtedy, albo by wyzdrowieli, albo w najgorszym przypadku byliby tylko nosicielami. Ale nie wilkołakami, a to zmniejsza prawdopodobieństwo rozprzestrzeniania się zarażeń. Oczywiście, mówiąc wyłącznie o lykorakach. Ciężko zapobiec narodzinom likantropów lub klątwom.
Dopowiedział i znów spojrzał przed siebie, dostrzegając domostwo Iwo. Czyli zaczynamy na nowo.
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Mistrz Gry Czw Wrz 16, 2021 8:28 pm

  No tak, chociaż... No nie pomyślała, że owies może być bardziej kaloryczny od traw na polu. Nie znała się na tym aż tak, ale smakołyki już brzmiały bardziej sensownie. Pokiwała głową na te wyjaśnienia. Złodziejka mała. Czy duża raczej.
  Ruszyli w stronę stodoły, by zobaczyć byki, dużego i małego, a jej w uszy rzuciła się kolejna informacja, której tło znajdowało się jedynie w domyśle.
  — Ile żyją krowy? — zapytała, podnosząc na niego ślepia.
  Za moment spojrzała na wnętrze stodoły, które przedstawiało się całkiem miło. I zapach też był miły, siano i zwierzęta, lubiła to. Było takie swojskie, ale i tak nie dorówna lasom w górach. Popatrzyła na jednego i drugiego byczka. Tego drugiego spróbowała pogłaskać po grzbiecie, na co pewnie jej pozwolił. Miał krótką i trochę szorstką sierść, ale był całkiem miły. Zaraz przeniosła wzrok na Iwo.
  — Czemu głaszczesz go pod włos? — zapytała z lekkim rozbawieniem. Lubił to? Ona nie znosiła, ale może to była forma czochrania. Kiedy padła informacja o pochodzeniu małego byczka, Miranda odruchowo przeniosła ślepia ku pastwisku. Ma zgadywać? Dobrze... — Może... Tamta? — Wskazała palcem na krowę, która poruszała głową. Sama nie wiedziała, czemu, jakoś rzuciła jej się w oczy.

  Wątpił. Nie dziwiło go to, nawet nie krytykował za bardzo, bo nadmiar optymizmu może zaślepić równie mocno, co nadmierny sceptycyzm.
  — Pamiętaj, że kiedyś grypa była nieuleczalna — odparł, aczkolwiek nie negował jego słów. Po prostu nie zakładał ostatecznego wyniku, póki nie pozna więcej szczegółów niż dostępne ogólnie, skąpe informacje. Zerknął na niego i pokiwał głową. — Antidotum na wczesne stadium to dobra myśl, nie bez powodu choroba potrzebuje czasu, to można wykorzystać. Lecz nie mamy ku temu obiektów badawczych, chyba że znalazłby się ochotnik... Co też trzeba zweryfikować, nie każda ofiara jest zarażona. — Pauza. — Należy się też upewnić, że wyleczony nie będzie mógł roznosić choroby poprzez ślinę...
  Dotarli do domu Iwo, ale było tu pusto. Kesyan podszedł do drzwi i chwycił za klamkę, było otwarte, ale nikogo nie było widać na parterze, jedynie puste naczynia.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Iwo Czw Wrz 16, 2021 9:26 pm

Była zainteresowana, dalej mnie to cieszyło, ale bałem się, że się rozgadam i ją zanudzę.
-Raczej więcej niż 20 lat nie uciągną. Zazwyczaj około 17.-no u mnie trochę mniej żyły, ale taka Roszada, to ma już ile? Ona 1653 rok, to jest 10 plus 6, to 16 lat ma i trzyma się świetnie, więc jej tak wróżę może i nawet 20 lat. Nie choruje, je dobrze, co prawda ani mleka ani cielaków, ale no ona pamięta czasy mojego ojca, więc nie mam zamiaru się jej pozbywać. No i nie wliczam do średniej tych krów, które sprzedałem na mięso, albo zjadłem, bo wtedy wiek śmierci krowy byłby strasznie młody.
No i musiało paść to jej pytanie. Poczułem się, jakby mnie przyłapała co najmniej na kradzieży. Znów zrobiłem coś nie tak? Możliwe, może tyle lat mam, a nie wiem, że głaskanie pod włos jest niebezpieczne dla krów, czy je boli. Popatrzyłem na Mirandę, gdzieś w duchu oczekując krzyków, że jestem nieodpowiedzialny i głupi, ale nic takiego się nie stało. Opuściłem wzrok, dalej zastanawiając się nad znaczeniem jej pytania.
-Bez powodu.-bo czy miałem powód? Chciałem go pogłaskać na powitanie, żeby się nie wystraszył i upewnił się, że to ja. Sierść po prostu jakoś tak rosła mi na przeciw. Tak się ułożyła moja ręką i on ustawił, że podchodziłem do niego od zadu, a nie głowy. No, ale nie umiałem tego wytłumaczyć sobie w głowie, a co dopiero jej na głos.
Przeszliśmy do zgadywania, na które się zgodziła i to nawet nie poczuła się urażona. To dobrze. Stanęliśmy w przejściu z widokiem na pastwisko i po sekundzie Miranda miała już pierwszą kandydatkę.
-To Tajo.-zastanowiłem się sekundę.-Przyjrzyj się im.-jestem idiotą, że jej dałem zgadywankę, ale tak długo, jak jej się to podoba, to mi to nie przeszkadza. Od razu po poleceniu przyłożyłem dłoń do ust i zagwizdałem głośno, co wywołało niemałe poruszenie na pastwisku. Całe rudo-kremowo-białe stadko zaczęło się schodzić do bramy. Na czele były dwie duże mućki, jeszcze nie były grube, ale mało im do tego brakowało, skuszone wizją jedzenia, zostawiły wszystkich w tyle. Później szła kolejna krowa, z ułamanym lewym rogiem, bryknęła wesoło, poganiając towarzyszkę, która miała interesujące odcienie fioletowego leku na wymieniu, nie chciało się odmyć za nic, więc jeszcze jakiś czas będzie taka kolorowa. Następna ślicznotka bez połowy ogona szła sprężystym, lekkim krokiem, prawie, jakby chciała kłusować, ale była za ciężka, mimo to starała się, a to ważne. Uwagę przyciągała jeszcze krowa, co machała łbem, trzepiąc uszami, jak tylko mogła, choroby uszu są upierdliwe dla wszystkich.
Zaciekawiony tym wszystkim Konstantyn zastukał racicami o ziemię zwracając na siebie naszą uwagę i ruszył do nas zgrabnym truchtem, wysoko podnosząc nogi. Gdyby nie dziwne proporcje ciała może i by wyglądał majestatycznie na swój sposób, ale chyba musi jeszcze trochę urosnąć.
Zerknąłem na Mirandę. Czy teraz zgadnie? Liczyłem, że tak, ale może po prostu ja się nie nadaję do prowadzenia zabaw i gier, to raczej tata wszystkim kierował, jak już coś razem robiliśmy. Nie mam doświadczenia w tym temacie.
Iwo
Iwo

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-tatuaże na dłoniach i plecach
-chory na likantropię
-drobne blizny na lewym boku i nodze
-lekko nacięty kawałek ucha
Na pewno coś mu dolega, ale lekarze to przed nim ciągle ukrywają.
Obrażenia tymczasowe:
-poobijany po bójce
-pogryzione ramię
-rozcięty wierzch dłoni
Ekwipunek : .
Kieszeń:
-domowej roboty porzeczkowe papierosy
-zapałki
-klucze do domu (przyczepione łańcuszkiem do spodni)
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : .

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Razikale An'Doral Nie Wrz 19, 2021 9:45 pm

Westchnął bezgłośnie.
-Tyle, że grypa nie ma nic wspólnego z magią, oraz metamorfozą całego organizmu. Porównujesz niebo, a ziemię.- Zwrócił mu uwagę, podtrzymując swoje pesymistyczne podejście do lekarstwo na wilkołactwo. Wpierw chciałby poczynić kroki w celu zapobiegania tworzenia lykoraków, by w ogóle myśleć o pójściu dalej. -Najpierw zbadamy już rozwiniętego osobnika, czyli mnie. Potem zobaczymy… są różni desperaci, może się ktoś znajdzie. W końcu, to kwestia prób i błędów. Jak się nie uda, otworzymy hodowlę.
Zażartował zrezygnowany, ale wolał teraz o tym nie myśleć. Wszystko po kolei, krok po kroku.
W środku nie zastali nikogo, więc domyślił się, że reszta była na tyłach. Dlatego bez zbędnych ceregieli zaczął zbierać swoje rzeczy.
-Wpierw musimy opróżnić moją piwniczkę na bimber. W międzyczasie przyda się remont mojej posiadłości. Trzeba to przebudować, no i… to teren prywatny. Badania w zaciszu, bez problemów. Ah, no i lepiej uprzedzić Mirandę, oraz Iwo…
Uwzględnił to, by po pewnym czasie, tak się też stało. Potrzebowali może pół godziny na zabranie swoich notatek, czy ubrań, oraz krótką rozmowę z likantropami. Finalnie, pozostają w kontakcie. Nie w głowie mu teraz było poznawać się bardziej z wilczym światem, a czas naglił. Więc w końcu, Razikale i Kesyan odjechali w stronę Krzeworożu, licząc że nie będzie problemów po drodze. Jego dom potrzebował zmian. To mógł być najważniejszy jego eksperyment w życiu…

Z/T
Razikale An'Doral
Razikale An'Doral

Stan postaci : Wilkołactwo.
Ekwipunek : Amulet, pióro.
Ubiór : Długa szata (czarna lub biała), skórzane spodnie i trzewiki.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Mistrz Gry Nie Wrz 26, 2021 1:03 am

Ta uwaga nie ruszyła Kesyana, wręcz przeciwnie, prowokowała do podtrzymania swoich słów.
— Nie, miałem na myśli inną płaszczyznę porównań. — Oh, Raz, dlaczego tego nie widziałeś? Jaki był sens w krytykowaniu z marszu? On zdecydowanie wolał pozostać przy wątpliwości. Zadanym pytaniu, na które jeszcze nie mógł odpowiedzieć, to skłaniało do myślenia w obu kierunkach.
Hodowlę. No nawet się zaśmiał pod nosem, choć te słowa zabrzmiały dziwnie niepokojąco. A może to tylko w jego głowie pojawiła się wizja idealnego eksperymentu i potrzebnych do niego okoliczności, których z pewnością nie mogli sobie zapewnić.
— Tak. Po kolei — przyznał, bo to akurat była prawda. Nie mogli brać się za wszystko naraz, potrzebowali podstaw i punktu wyjścia. I dużo literatury.
Kesyan sam przejrzał i przygotował rzeczy do wyjścia, choć miał tego znacznie mniej. Właściwie żadne z jego zabezpieczeń się nie przydało.

Siedemnaście to niedużo, a Eko faktycznie niewiele zostało do tego średniego progu. To nawet trochę smutne, widzieć kogoś pod koniec jego życia, nawet jeśli ten ktoś to krowa. Może przynajmniej nie spróbuje się zagłodzić, to by była bardzo nieprzyjemna śmierć. Ale przecież miał dobrą opiekę.
No właśnie. Nie zamierzała rugać Iwo za ten sposób głaskania, była zwyczajnie zaskoczona. Takie ciągnięcie czegoś pod włos było dla niej okropnie dziwne i nieprzyjemne, miała wrażenie, że dla byka też takie jest. W dodatku miał sztywniejszą sierść. No ale Iwo raczej zamknął ten temat, niż go pociągnął, więc sama też tak zrobiła.
Przyszła pora na zgadywankę. Jej pierwszy ślepy strzał okazał się nietrafiony, a ona miała się przyjrzeć. No tak, swietny pomysł. Tylko że one stały, a wszystkie krowy stoją tak samo, bo niby jak inaczej. Z pomocą przyszedł gwizd, który zawołał trawojady. Przemknęła po nich czujnym wzrokiem, potem po małym Konstantynie, i znów na gromadkę. Początkowo jej uwagę przykuła najbardziej krowa bez roga, ale zrezygnowała na rzecz bardziej pasującej cechy.
— Ta, co ma pół ogona? — rzuciła, by zaraz spojrzeć na Iwo pytająco.

Zabawa z krowami jednak kiedyś musiała się skończyć. Zjawiło się towarzystwo naukowe, które oznajmiło, że wyjeżdża z powrotem do Krzewów, czy jak to nazwał Razikale. Jego cudowny, zabałaganiony dom. Informacja o badaniach była z lekka zaskakująca dla Mirandy, ale wstępnie zgodziła się pomóc, stwierdzając, że zobaczy, jak to będzie. Chyba nigdy jeszcze nie brała udziału w czymś podobnym. Tak czy inaczej, odjechali.
Ona również powinna się zabierać i wracać do swoich zajęć, toteż pożegnała się z Iwo, przy okazji przekazując mu adres, na który mógłby pisać czy coś, gdyby chciał.

z.t. M&K
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom Iwo - Page 3 Empty Re: Dom Iwo

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach