Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

+5
Morbius
NPC
Xentis Venatori
Geo'Mantis
Mistrz Gry
9 posters

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Mistrz Gry Czw Wrz 24, 2020 11:14 am

autor: Oksana Novikova z Artstation
Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8
Właścicielka: Keintigern Tremain

WYGLĄD MIESZKANIA

Piętnaście minut spacerkiem od Dzielnicy Portowej znajduje się całkiem zadbana trzypiętrowa kamieniczka. Wchodząc do klatki, ma się przed sobą schody prowadzące na górę. Jeśli wejdziemy na trzecie piętro, natrafimy tam na ciemne, drewniane drzwi, przed którymi leży mała, zielona wycieraczka. Mieszkanie składa się z 6 pomieszczeń. Podłoga wszędzie jest drewniana, a ściany pokrywa cienka warstwa jasnej farby.
HOL/KORYTARZ
Nie ma tu za wiele do oglądania. Przy wejściu stoi mała szafa na okrycia wierzchnie i niewielka ława, na której można przysiąść, by zdjąć buty, pod nią zawsze stoją jakieś miękkie kapciuszki, które gość może sobie przywłaszczyć na czas pobytu w mieszkaniu.
KUCHNIA
Spore, otwarte pomieszczenie. Znajduje się tutaj wszystko, co powinno się znaleźć w kuchni. Na talerzu na blacie pod ściereczką często kryją się babeczki i ciasteczka, a szafki zawsze są wypełnione masą składników do pieczenia wszelakich ciast.
JADALNIA
W pomieszczeniu tym znajduje się stół z krzesłami, szafka z bibelotami i kilka roślin. Z okna jest całkiem ładny widok na miasto, wieczorami można śmiało oglądać ulicznych artystów.
PRACOWNIA
Dzięki dużemu oknu pomieszczenie jest przyzwoicie oświetlone. Znajduje się tutaj kanapa dla zmęczonych klientów, maszyna do szycia oraz kilka szaf, w których poukrywane są niedokończone, próbne ubrania oraz materiały potrzebne do zleceń.
SYPIALNIA
Dawny pokój syna krawcowej, który po wyprowadzce chłopaka zmienił się trochę w sypialnię Keintigern i jej kotów. Wyposażony jest jak typowa sypialnia, tylko tutaj dodatkowo znajduje się całkowicie sprawne pianino.
ŁAZIENKA
Jasne pomieszczenie z kafelkami na ziemi i ścianach. Jest tutaj wszystko czego potrzeba, żeby się oporządzić po ciężkim dniu pracy. W szafce znajduje się mnóstwo olejków zapachowych i kremów, z których namiętnie korzysta krawcowa.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by NPC Nie Wrz 27, 2020 8:19 pm

KEINTIGERN TREMAIN

Godzin piętnasta zbliżała się nieubłaganie, a ja odczuwałam coraz większą ekscytację kiedy kursowałam między łazienką, a kuchnią.
- Mamo, spokojnie. -mój kochany syn zaśmiał się cicho ze mnie i odstawił tackę z ciastem na stół w jadalni. Stanęłam w kuchni i podparłam się pod boki. Zlustrowałam uważnie otoczenie, żeby upewnić się, że wszystko jest w idealnym miejscu i nie ma żadnych niedociągnięć.
-Jestem spokojna, tylko tyle czasu na to czekałam. Nie sądziłam, że kiedykolwiek to się stanie.-uśmiechnięta poprawiłam na szybko kosmki włosów, które uciekły z kucyka.-Cudowny Geo'Mantis w moim domu.-przyłożyłam dłonie do rumianych policzków, żeby je jakoś schłodzić.-Jak wyglądam? Może powinnam założyć inną sukienkę?-dostałam buziaka w policzek od Kitka.
- Wyglądasz idealnie. -odpowiedział, wiedziałam, że był zazdrosny i zmartwiony, od rana rozmawiałam z nim o tym co się stało w domu Sanki oraz o tym co go niepokoi i co mu dokucza. Wytłumaczyliśmy sobie wiele rzeczy, ale pewnie wiele zostało jeszcze do wyjaśnienia.
Wygładziłam sobie dół sięgającej mi nieco za kolana, czarnej sukienki na cienkich ramiączkach. Strzepnęłam jeszcze napruszek z niewysokich obcasów i czułam, że jestem gotowa. Spojrzałam na syna i uścisnęłam go mocno.
-Ty też powinieneś się cieszyć na spotkanie z przyjacielem, a nie się martwić.-oparłam mu o ramię głowę i pogładziłam go po plecach.
- Wiem. -odpowiedział dość markotnie, odwzajemniając objęcie.
-Następnym razem będzie lepiej. Na początku zawsze jest ciężko.-pokiwał tylko głową i przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej aż poczułam jego wszystkie kości. Niepokoi mnie jego szczupłość może jeśli będzie co tydzień jadł ciasta z tym Sanarinem, to coś przytyje i nabierze sił.-A teraz pożycz mi swoją szminkę.-uśmiechnęłam się pocierając jego grzbiet.
Już po chwili stałam w łazience i poprawiałam makijaż, oczekując gościa w niezwykłym napięciu.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Geo'Mantis Nie Wrz 27, 2020 10:44 pm

Nie pałętałem się długo po mieście. Prędko odnalazłem odpowiedni adres i stałem przed kamienicą Pani Tremain. Parę minut za wcześnie, tak przeczuwałem. Nie chciałem wchodzić tam na chama, gdy umówiliśmy się o konkretnej godzinie.
To tylko kilka minut, Geo, poczekasz moment.
Faktycznie, czekałem chwilkę. Rozglądałem się za ludźmi i myślałem intensywnie. Nie lubię przychodzić za wcześnie, ale także spóźniać się nie lubię. Z tych dwóch rzeczy, to jednak wolę wcześniej przyjść. Przynajmniej nie wyjdę na buca i się nie spóźnię. Oprócz myślenia o czasie, oceniałem ubrania przechodzących ludzi. Niektórzy zwracali na mnie większą uwagę, inni nie. Jakieś dziecko wskazało mnie ręką i krzyknęło, że jestem podobny do jednego pana, który mu się przyśnił. Zabawne, co ja w tamtym śnie robiłem?
W końcu mogłem tam iść. A przynajmniej, tak oceniłem, czasowo.
Udałem się do kamienicy. Otworzyłem sobie drzwi i wszedłem do środka. To dobry budynek, prawda? Chyba tak. Jeszcze musiałem odpowiednie mieszkanie odnaleźć. Poszedłem więc po schodach, na górę. Troszkę pożałowałem, że nie spytałem Pani Tremain, o to, na którym piętrze rezyduje. Cóż, mam nauczkę na przyszłość.
Wyciągnąłem z kieszeni wizytówkę. Gorneves 5/8. W dobrym miejscu jestem, na pewno. Chciałem się upewnić. Schowałem karteczkę z powrotem. Ze stukotem obcasów po schodach, odnalazłem odpowiednie mieszkanie. Odpowiednie..? Najwyżej przeproszę za zakłócanie spokoju i poproszę o pomoc. Ewentualnie, odejdę. W zależności od tego, jak ta osoba się wobec mnie zachowa.
Poprawiłem kapelusz i wygładziłem materiał kamizelki. Zapukałem do drzwi i uśmiechnąłem się, bardziej do siebie.
-Dzień dobry, czy zastałem Panią Tremain? - Spytałem radośnie, ktokolwiek nie otworzyłby mi drzwi. Ona, czy jej syn... Czy też jakaś nieznajoma mi osoba. W tej chwili chcę wiedzieć wyłącznie, czy w dobrym miejscu się znajduję.
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by NPC Pon Wrz 28, 2020 7:45 pm

Umalowana schowałam się jeszcze raz w sypialni. Uznałam, że nagie łydki mogą wyglądać nieprzyzwoicie, no i postanowiłam też zmienić bieliznę na ładniejszą. Kto wie, co się tutaj dzisiaj stanie. A nawet jeśli nic się nie stanie, to przynajmniej będę się czuła dużo pewniej. Naciągając pierwszą zakolanówkę usłyszałam pukanie w drzwi.
-Kiti! Otwórz, proszę!-zawołałam i szybko zabrałam się za zakładanie drugiej pończoszki.
Panu Gaushinowi drzwi otworzył nieco wyższy od niego młodzieniec o bladej twarzy ozdobionej mocnym makijażem. Otrzymał od niego niespokojne spojrzenie kiedy chłopak się zdenerwował gościem w domu.
- Dzień dobry. Tak, proszę wejść, mama zaraz przyjdzie. Mamo! -odsunął się, żeby mężczyzna mógł wejść do środka. Mógł czuć na sobie podejrzliwe spojrzenie śledzące każdy jego ruch.- Zapraszam do jadalni, drugie wejście po lewej. -nastolatek poinformował arystokratę kiedy drugi raz sprawdzał zamknięcie drzwi.
Geo'Mantis nie musiał czekać długo, już po kilku sekundach do jadalni weszła krawcowa, w końcu w pełni wystrojona i gotowa na spotkanie z idolem.
-Dzień dobry. To ja, Keintigern.-przedstawiłam się z uśmiechem podając mężczyźnie prawą rękę.-To mój syn Kitikulu.-przedstawiłam również młodzika, który skinął głową, nieśmiało stojąc w progu zerkał na kobietę, przywołując ją dyskretnie do siebie.-Przepraszam na chwilę.-powiedziałam i poszłam z synem do holu. Gość nie został sam w jadalni. Znienacka poczuł jak czarnobiały kot ociera mu się o nogę mrucząc głośno.
- Będę się zbierał. Uważaj na siebie i... -zaczął, a ja przyłożyłam mu palec do ust i  przerwałam mu tym samym monolog o bezpieczeństwie i tym co mam robić jeśli coś pójdzie źle.
-Wiem skarbie. Ty też na siebie uważaj.-pogładziłam go po dłoniach i dałam mu całusa w policzek na pożegnanie. Kiti ubrał się szybko i spojrzał na mnie niewyraźnie. Podeszłam do niego i uścisnęłam go mocno, co odwzajemnił.-Będzie dobrze. Kocham cię.
- Ja ciebie też mamo. -odszeptał mi i po chwili mnie puścił. Zamknęłam za nim drzwi i teraz mogłam zająć się swoim klientem. Rumiana wróciłam do jadalni i usiadłam przy stole, wskazując mężczyźnie krzesło jeśli jeszcze nie usiadł.
-Kawy? Herbaty? Ciasta?-zaproponowałam i jeśli coś mój gość chciał, to już po chwili to miał przed sobą.-A zatem w czym mogę Panu pomóc?-zaczęłam w końcu część biznesową, chociaż spojrzenie moje dalej było kompletnie maślane.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Mistrz Gry Pon Wrz 28, 2020 10:57 pm

Głośne pukanie rozległo się u drzwi wejściowych do mieszkania. Pewnie nie zdążyli jeszcze zareagować, kiedy ktoś zapukał ponownie. Jakby zniecierpliwienie, może, frustracja, a może coś więcej. Młodzieniec stał przed drzwiami i czekał, aż mu wreszcie otworzą, a każda sekunda dłużyła się niemiłosiernie. Raz po raz zerkał na okno na klatce schodowej, choć w zasadzie nic ciekawego nie mógł tam zobaczyć. A bardzo chciał, choć... Nawet gdyby było lepiej umiejscowione, i tak by nie zobaczył.
— Panie Gaushin, Bogd'an... On... — wymruczał roztrzęsiony, równocześnie wracając spojrzeniem do drzwi, kiedy w końcu mu otworzono. Dopiero teraz mógł się zorientować, czy w ogóle mówi do właściwej osoby.
Sam Blas'Ej wyglądał dość... No, pozostawiał sobą trochę do życzenia, jego ubranie wyglądało byle jak, jakby poprawiał je w pośpiechu. Ale co tu się dziwić, teoretycznie powinien już być po pracy i tylko pałętać się swobodnie po części dla służby.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Geo'Mantis Wto Wrz 29, 2020 12:47 am

Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy młodzieniec otworzył mi drzwi. A jaki ładny. To Kitikulu, jej syn, tak? Zgaduję. W końcu nazwał w wiadomości Panią Keintigren mamą... Nie zdziwiłbym się, gdyby z nią mieszkał. W takim razie, z tym chłopcem wymieniłem ze dwa listy, z tego co pamiętam. Mogę się mylić w ich ilości, ale cóż.
-Dzień dobry. - Odpowiedziałem mu pogodnie, a gdy dostałem taką możliwość, wślizgnąłem się do środka. Nieszczególnie ściągałem z siebie rzeczy. Nie wiedziałem, czy tutaj trzeba, czy nie... Jeżeli dostanę takie polecenie, to pewnie, że buty ściągnę. Nie widzę problemu. Poszedłem tam, gdzie mi nakazał nastolatek.
Ściągnąłem wyłącznie kapelusz z głowy i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie zdążyłem specjalnie ocenić otoczenia, bo weszła ona. Aż mi dech w piersi zaparło. Co za kobieta! Gdyby nie tona makijażu i łuski, pewnie byłbym cały czerwony. Gdyby nie okulary, to sam bym się w nią wpatrywał zakochanym spojrzeniem.
-Dzień dobry, dzień dobry. Miło Panią zobaczyć na żywo. - Uśmiechnąłem się rozkosznie do Pani Keintigren. Cóż, nie odtrąciłem jej ręki. Podałem swoją. Prawą rękę. Tą w kiepskim stanie. Uścisnąłem delikatnie jej dłoń. -Ciebie też miło spotkać, Panie Kitikulu. - Również się lekko ukłoniłem, podpierając się o laskę.
Mój uśmiech przybrał bardziej rozczuloną barwę, gdy kobieta poszła do swojego syna. Tylko pozazdrościć takiej relacji. I pozazdrościć młodzieńcowi takiej mamusi. Nie wątpię, że jest ona wyjątkową kobietą... I wspaniałą matką, oczywiście.
Spojrzałem na kotka, co się zaczął o mnie ocierać. Przysiadłem sobie na krześle i wyciągnąłem zdrową rękę, aby kotek sobie obwąchał. Da się pogłaskać? Jeżeli się dał, to oczywiście, że skorzystałem z takowej okazji.
Pani wróciła, a ja zamiast do kota, wdzięczyłem się do niej z szerokim uśmiechem. Chciałbym się dłużej jej poprzyglądać, ale musiał ktoś nam przeszkodzić. Zapewne Pani Kein pierwsza się rzuciła do drzwi. Pomyślałem, że to może jej syn czegoś zapomniał? Nie? Nie.
Wstałem z miejsca i podreptałem za nią do drzwi, aby dowiedzieć się, o co chodzi. No przecież to Blas'ej. Czemu w tym momencie przerywa mi moją randkę- znaczy, spotkanie?
Spojrzałem na niego z niedowierzaniem. Co się stało? Bogd'anowi coś się stało. Tyle zrozumiałem z tego początkowego bełkotu. Podrapałem się po głowie i westchnąłem. Mruknąłem coś pod nosem, że jednego dnia nie mogę spędzić poza domem, bo zaraz coś się dzieje.
Spojrzałem ze smutną miną na Panią Keintigren.
-Wybaczysz, jeżeli pójdę..? Obiecuję, że się zrekompensuję najlepiej jak potrafię. Zapraszam Cię na kolację. - Przysunąłem się do niej odrobinkę i obdarzyłem ją najpiękniejszym uśmiechem, jaki posiadam. Takim kochanym, takim och, ach. Specjalnie jeszcze powiedziałem jej na "Ty" aby ją bardziej do siebie przekonać. Liczę, że się zgodzi. -Nie będziesz żałować. Obiecuję. - Jeżeli się zgodziła, to mogłem iść z sługą. Załamują mnie czasami Ci ludzie.
Założyłem kapelusz i wyszedłem, nie patrząc, czy Blas'ej idzie za mną.
-Powiedz mi na spokojnie, co się stało? - Przecież mogli wezwać lekarza, jeżeli coś by się stało. Ale, żeby lecieć od razu do mnie? Kpiny jakieś, albo moja rezydencja właśnie stoi w ogniu.

Z/T
Geo'Mantis
Geo'Mantis

Stan postaci : Wybitny. Rana w miejscu gdzie powinien się mieścić środkowy palec w prawej ręce całkiem dobrze się zagoiła.
Ekwipunek : Laska-ostrze, mieszek z pieniędzmi, Skórka białego węża w kieszeni, stary, zniszczony "notatnik".
Ubiór : Czarna kamizelka, czarne spodnie, od czasu do czasu i czarny płaszczyk. Przede wszystkim ciemne okulary przeciwsłoneczne zasłaniające oczy.
Źródło avatara : @cha99oo twitter

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by NPC Wto Wrz 29, 2020 1:23 am

Na powiedzenie, że jego też miło spotkać, Kitikulu, dalej speszony, znów skinął głową z bladym uśmiechem. Jednak co innego pisać dość formalne listy, a co innego widzieć tego kogoś w domu własnej matki, która z największym namaszczeniem będzie się zalecać do gościa.
Zmarszczyłam brwi słysząc kolejne pukanie. Wiedziałam, że to nie mój syn, on nie puka tak chaotycznie, no chyba, że coś go na ulicy wystraszyło i chce się jak najszybciej u mnie schować.
Otworzyłam drzwi i zdziwiona spojrzałam na mężczyznę stojącego na korytarzu. Zwróciłam zdezorientowany i zmartwiony jednocześnie wzrok na Geo'Mantisa. Byłam równie zawiedziona co on, liczyłam jednak na dłuższe spotkanie. Na szczęście przybycie niezapowiedzianego posłańca ze złą wiadomością poskutkowało tym, że dostałam propozycję kolacji z moim idealnym kandydatem na partnera.
Cała w skowronkach zostałam oblana rumieńcem kiedy wyłapałam, że zwrócił się do mnie na ,,Ty". Schlebia mi to niezwykle i świadczy może o tym, że nasza relacja przejdzie na mniej sztywny grunt. Kto wie...
-Oczywiście, że przyjmę taką formę rekompensaty. Nie wiem czy teraz masz czas, więc może napisz mi w liście szczegóły.-może zaprosi mnie do swojej rezydencji? Rozpłynęłabym się wtedy kompletnie. Odwzajemniałam jego uśmiechy w równie zalotny i uroczy sposób. On jest naprawdę idealny. Zachwycałam się dalej, nawet po tym jak się pożegnaliśmy i zostałam sama w mieszkaniu.
Z czerwonymi policzkami oparłam się plecami o zamknięte drzwi. Przyłożyłam dłonie do policzków i potarłam je, a już po chwili skakałam z radosnym śmiechem po sypialni i wymyślałam sobie kreacje na randkę z moim Grycanem.

Z/T
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Mistrz Gry Wto Wrz 29, 2020 1:33 pm

Otworzyła mu jakaś pani. Znaczy się to pani Tremain oczywiście, dopiero po chwili jego mózg zaskoczył na właściwy tor, ale proste "dzień dobry" nie zdołało się wyrwać z ust.
- Gdzie pan Gaushin... - wymruczał, zaraz zatrzymując wzrok na rzeczonym, kiedy pojawił się w korytarzu. A może stał tam już wcześniej, tylko Blas'ej go nie zauważył... - Proszę się po... pospieszyć się... - wymamrotał, widząc, jak ten po dworsku żegna się z panią Tremain. Cóż, można się było tego spodziewać. Geo'Mantis taki już był, idealnie wychowany i nienaganny. Podobno właśnie to sprowadziło na niego niedawne kłopoty.
Ruszyli w końcu w dół schodów, Gaushin przodem oczywiście, a biedny służący tuż za nim, by przypadkiem nie myślał, że musi na niego czekać.
- N-nie jestem pewien... Jedna z pokojówek poszła chyba zamieść podłogę... Wystraszyła się czegoś, ale tak strasznie, i Bogd'an poszedł to sprawdzić i... I jak przyszedłem, to taki już był... Jakby on, ale jednak inny... I... latał... - dodał znacznie ciszej, orientując się jak to wszystko zaczyna brzmieć. Ale czy przebył by taki kawał drogi o tej porze tylko po to, żeby zmyślić mu bajkę i zepsuć wieczór? Miał nadzieję, że hrabia tak nie pomyśli.

z.t.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Nie Paź 11, 2020 2:41 pm

Jeszcze zanim nastał wieczór postanowiłem pójść do mamy i upewnić się, że wszystko jest w porządku, liczyłem przy tym, że nie przeszkodzę mamie w spotkaniu z klientem, który jednocześnie jest jej idolem.
Koniec końców okazało się, że mężczyzna wyszedł ledwo usiadłszy, z czego moja mama zadowolona nie była, ale wszystko wynagrodziło zaproszenie na randkę. Byłem w niemałym szoku i przyznam, że po raz pierwszy od bardzo dawna poczułem, że moja pozycja w tej rodzinie jest faktycznie zagrożona.
Koniec końców po zjedzeniu kawałka ciasta i wypiciu kieliszka drobiowej krwi do niego, zostałem zabrany do gabinetu mamy. Skoro już jestem, to pomogę jej w pracy.
***
-Wiem Kituś, że nie lubisz pod szyją, ale spokojnie, już kończę.-powiedziała doszywając w odpowiednich miejscach koronkę do falbankowej obróżki, która jest częścią sukienki jaką właśnie miałem na sobie. Okazało się, że klientka składająca zamówienie ma niemalże takie same wymiary jak ja, więc moja kochana mama postanowiła użyć mnie jako manekina. Stałem więc, trzęsąc się jak osika, z zamkniętymi oczami i czekałem aż mama skończy. Ufam jej, wiem, że mnie nie udusi, ale nie ufam koronce, może się okazać nagle za ciasta i może chcieć pozbawić mnie oddechu.-Jeszcze chwilka...jeszcze tu....o...-zawiązała supełek.-Już.-powiedziała, po czym spojrzała na obróżkę, oceniła, że nie jest za ciasno i rozpięła jej guziczki. W końcu mogłem odetchnąć w ulgą. Nic złego się nie stało.-Dziękuję skarbie. Jesteś taki dzielny.-pochwaliła mnie i dała mi buziaka w policzek.-Pomożesz mi jeszcze z innymi sukienkami?-zagadnęła rozpinając guziki sukienki i delikatnie zsuwając ją w dół, żebym z gniazdka materiałów mógł wyjść.
-Jasne mamo.-odpowiedziałem i sięgnąłem po kocykowatą narzutkę, żebym nie stał w pracowni w samych majtkach, które przez swój krój aż tak wiele wyobraźni nie zostawiały. Bielizna nie umknęła uwadze mamy.
-O, nowe?-odwiesiła szybko sukienkę na wieszak i ruszyła do mnie. Nachyliła się i pogładziła materiał osłaniający mi biodra.-Jakie miłe w dotyku.-rozpłynęła się na kilka sekund.
-Nowe. Sam szyłem. Znalazłem w szafie koszulę, której nie nosiłem sam nie wiem ile i uznałem, że coś z niej zrobię.-pochwaliłem się mamie z dumą w głosie.-Mogę ci uszyć takie, jak chcesz.-uśmiechnąłem się kiedy pokiwała głową.
-Przydadzą mi się na sam wiesz co...-poruszyła wymownie brwiami i zaśmiała się, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz po kręgosłupie, z kolei na policzki wystąpił lekki rumieniec. To nie tak, że mi niezręcznie rozmawiać z mamą na takie tematy, wiem, że się spotyka czasami z innymi w...wiadomych celach, i przyznam, że świadomość iż ludzie robią takie rzeczy napawa mnie jednocześnie subtelnym podnieceniem jak i przytłaczającym obrzydzeniem. Nie rozumiem. Może kiedyś zrozumiem, chociaż myśl, że na zawsze będę w ciele osiemnastolatka wcale nie pomaga w tym. Nie jestem aż tak brzydki i taka uroda, o ile mnie nikt jeszcze bardziej nie oszpeci, ze mną zostanie na zawsze. Chyba mam zbyt wysokie mniemanie o sobie. Teraz mi głupio strasznie.
-Uszyję.-obiecałem starając się odepchnąć niestosowne i narcystyczne rozmyślania.
-Cudownie! Dziękuję kochany, na ciebie zawsze mogę liczyć.-poderwała się do góry i objęła mnie.-To co? Przerwa na ciasto i szyjemy dalej?-oj widziałem, że napalona na to ciasto jest niezwykle.
-Chyba nie dam rady już nic zjeść.-odmruczałem z niemałymi wyrzutami sumienia. Ciasto było pyszne, ale czułem, że nie zmieszczę go, a wciskanie na siłę we mnie jedzenia może się skończyć różnie.
-Kiti...-bąknęła pod nosem marszcząc brwi. Jak zawsze była niepocieszona, w końcu widzi jak wyglądam.-Na pewno?
-Na pewno.-przytaknąłem pewny swego, nawet uśmiech dodałem, żeby się nie martwiła.
-Ale jak zgłodniejesz to mów natychmiast.-pouczyła mnie po czym wyszła z pokoju żeby sobie ciasta nałożyć. Nie czekałem na nią długo, po już po kilku krótkich chwilach weszła do gabinetu z ciastem, z jego taką ilością, której bym nie dał rady zjeść przez cały dzień.
Kobieta skubnęła jeszcze kilka gryzów słodkiego, po czym odstawiła talerz i klasnęła w ręce.
-To do roboty Kituś!-zakrzyknęła bojowo i dorwała się do projektów rozrysowanych na kartkach. Podała mi jeden.-To robimy.-przyjrzałem się kartce i westchnąłem. Koronkowa sukienka. Długa i skomplikowana. Wiedziałem, że trochę nad nią posiedzimy. We dwójkę praca pójdzie szybciej, ale i tak pewnie mama sama będzie ją musiała kończyć. Ubrałem się w moją koszulę. Nie ma potrzeby zakładania spodni, bo i tak zaraz trzeba będzie się rozebrać żeby być dobrym manekinem.
***
Po kilku godzinach pracy, chwilę po północy, na reszcie skończyliśmy, ale tylko dlatego, że mamę już tak bolały palce, że igły w ręce trzymać nie mogła.
W luźnej bluzce i losowych krótkich spodenkach leżałem łóżku mamy i głaskałem śpiące wokół mnie na pościeli koty. Mam nadzieję, że sierściuchy zrobią miejsce dla kobiety, żeby i ta mogła wygodnie spać.
W końcu drzwi od łazienki się otworzyły i do sypialni weszła mama ubrana w sięgającą do kolan, czarną koszulę nocną. Wzięła Łosia i przełożyła go, żeby leżał obok Pandy, po czym sama zaległa pod kołdrą.
-Gasimy?-zapytała przyglądając się mi z uśmiechem.
-Gasimy.-przytaknąłem również lekko unosząc kąciki ust. Kein uniosła się i już miała gasić świeczkę kiedy ją zatrzymałem.-Zamknęłaś drzwi?
-Tak.-zacisnąłem usta i popatrzyłem w przestrzeń.-Możesz pójść sprawdzić jeśli chcesz.
Zerknąłem na nią i nie czekając dłużej, wstałem z łóżka i poszedłem na palcach do holu. Z duszą na ramieniu mijałem wejścia do innych pomieszczeń w domu. Jeśli drzwi wejściowe byłyby niezamknięte, to bogowie wiedzą co może się chować w kuchni albo w gabinecie mamy. Niemalże nie oddychając złapałem za klamkę i nacisnąłem ją. Drzwi były zamknięte. Sprawdziłem jeszcze raz, po czym obszedłem cały dom, zaglądając w każdy kąt. Dopiero kiedy wszystko sprawdziłem wróciłem do łóżka mamy, w którym ta cały czas cierpliwie na mnie czekała.
-Już?
-Już.-przykryłem się kołdrą i teraz już nie powstrzymałem mamy przed zgaszeniem świeczki stojącej na szafce nocnej.
Pokój pogrążył się w ciemności, ale czułem, że ani ja ani mama nie możemy spać. Drgnąłem niespokojnie kiedy poczułem jak kobieta łapie mnie za dłoń i ściska. Uspokoiło mnie to odrobinę.
-Mamo?
-Tak Kiti?
-Bo... Planujesz z Panem Gaushinem coś poważniejszego?-nieśmiałe, wypowiedziane szeptem pytanie rozbrzmiało między nami.
-Nie wiem Kiti.-odparła, a ja poczułem jak grunt sypie mi się lekko pod nogami.-Chciałabym, ale nie wiem czy on też by tego chciał. Młodsza już nie będę i chciałabym mieć towarzystwo na starość.-łagodność w jej głosie jak zwykle działała niezwykle kojąco.
-Ale...-poczułem palec na ustach.
-Wiem, że mam ciebie. Kocham cię i to się nie zmieni, ale chciałabym, żebyś też znalazł sobie towarzystwo. Jeśli ja sobie nikogo nie znajdę, to ty też nie, bo będziesz się bał, że zostanę sama i nie mów mi, że nie, bo wiem, jak twoja główna pracuje.-rzuciła z humorem, czochrając mnie po czuprynie. Uśmiechnąłem się smutno i westchnąłem ciężko.
-Sam wiesz, że nie będę żyć wiecznie. Nie chcę żebyś był sam kiedy mnie zabraknie.-pogłaskała mnie delikatnie i przysunęła się do mnie kiedy usłyszała, że pociągam nosem. Objąłem ją mocno, ale płacz zdawał się dopiero rozkręcać. No i po co zaczynałem tę rozmowę, skoro wiedziałem, że nie skończy się miło?-Wiem, że nie chcesz, ale musisz. Ludzie nie są aż tak źli jak myślisz.-poradziła mi całując mnie w czoło.
Głaskany uspokajałem się z chwili na chwilę, ale i tak zajęło to więcej niż powinno. Dochodziła pierwsza, a mnie już bolały oczy, na które zdawałem się przez ich opuchnięcie nic nie widzieć.
-Przepraszam...to głupie...-wymruczałem, wycierając nos wierzchem dłoni, a po chwili drugą ręką przecierając policzki.
-Nie przejmuj się Kituś. Zdarza się.-kolejne buziaki posypały się na moje włosy.-Jak się obudzimy, to zjemy ciasto, upieczemy kolejne, wyczeszemy koty. Będzie cudownie.-potarła moje plecy, a jej pogodny to wywołał u mnie uśmiech.
-Kocham cię mamo.
-Ja ciebie też Kiti, ale teraz puść mnie, bo mi całą koszulę łzami zamoczyłeś.-zaśmiała się ze mną kiedy ją puszczałem. Przebrana w inną piżamę wróciła do łóżka i znów mnie objęła.
-Dobranoc?
-Dobranoc.-westchnąłem ostatni raz i spróbowałem skupić się na milszych myślach, żeby już nie martwić więcej mamy, która potrzebowała snu. Nie zasnąłem tak szybko jak chciałem, ale liczy się to, że w końcu odpłynąłem.

Z/T
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Sro Paź 14, 2020 9:22 pm

Z brodą opartą na rękach położonych na stole patrzyłem się w parujący budyń jaki jadła mama. Ładnie pachniał, mocną wanilią. Ona udawała, że nie zerka na mnie i na kartkę jaka przede mną leżała.
-Napisz mu, że go zapraszam.-bąknęła nadymając lekko policzki.
-Nie jest na to za wcześnie? Spotkaliśmy się dwa razy...-wyciągnąłem się bardziej na stole. Chwyciłem pióro w dłoń i zastukałem nim w stół.
-I co z tego?-wzruszyła ramionami jakby to faktycznie nic nie znaczyło. Rozumiem ją, bo ma dużo gości, ciągle jej klienci po tym mieszkaniu chodzą.
-Nie zaprosiłem go do siebie nawet...
-Ty do siebie nigdy nikogo nie zapraszasz. To chyba oczywiste, że ten.. San...Sanarin? Dobrze pamiętam?-kiwnąłem głową.-Że on przyjdzie prędzej do mojego domu niż twojego.-kolejna porcja budyniu zniknęła z jej ustach.
-Jesteś okropna.-wymruczałem opierając się policzkiem o stół i owijając głowę rękoma. Nie podniosłem głowy nawet kiedy mama chichocząc pod nosem pogłaskała mnie po włosach i poszła odnieść miskę do kuchni.
Uniosłem głowę i złapałem kartkę w dłoń. Skupiłem wzrok i jeszcze raz przeczytałem moje wypociny.

Kochany Sanko,

Chciałem ostatnio napisać do Ciebie list, ale wyszedł mi okropnie, więc wysyłam Ci list teraz. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie dobrze i u Kotki oraz Koguta też. Pozdrów ich ode mnie. Ciebie też pozdrawiam.
Naprawdę czekam na kolejne spotkanie, trochę tęsknię, przepraszam. Jeśli chcesz, to będę mógł Ci zrobić kawę u Ciebie. Oprócz ciasta mogę też upiec ciasteczka do kawy, chociaż to chyba będzie za dużo cukru.


Odłożyłem list i walnąłem czołem w blat, aż mama z kuchni wyjrzała.
-Żyjesz?-pokazałem jej kciuk uniesiony do góry.
-Dlaczego mi tak to beznadziejnie idzie?-przesunąłem kartkę w stronę krzesła mamy.-Możesz to spalić jak będziesz coś gotować.-zaoferowałem. Kolejna dobra kartka zmarnowana.
Może powinienem trochę przytyć, żeby się Sance spodobać bardziej? Czekaj, co? Zmarszczyłem brwi słysząc swoje myśli. Wstałem od stołu i szybko powędrowałem do łazienki, znów przyciągając tym uwagę mamy, która tym razem nic nie powiedziała.
Zamknąłem się w pomieszczeniu i przejrzałem się w lustrze. Policzki jak zwykle były rumiane. Gdybym nie był taki blady, to by nie było tego aż tak widać. To żenujące. Nawet nie chodzi o to, że się wstydzę, a o to, że ktoś może źle zinterpretować moje czerwienienie się.
Podciągnąłem dół golfu do góry i popatrzyłem na swój brzuch. Pogładziłem go, wracając myślami do zdarzeń na wybrzeżu. Będzie mnie to męczyć, a im dalej oddalam się czasowo od tego zdarzenia tym bardziej wygląda ono jak sen.
Przyłożyłem dłoń do wystających żeber, przesunąłem opuszkami do mostka, po czym opuściłem golf i popatrzyłem chwilę na swoje odbicie oceniająco. Nie pasowało mi sporo rzeczy. Blada cera i cienka skóra pod którą widać żyły, za grube uda i pośladki. Powinienem też zrobić coś z włosami, ale wiem, że cokolwiek nie zrobię, to będzie to źle wyglądać. Zerknąłem na wydłużone kły, przez które zbyt szerokie uśmiechanie się odpada jeśli nie chcę żeby ludzie pytali. To wszystko jest takie głupie i upierdliwe.
Przetarłem twarz, poprawiłem ubranie i wróciłem do jadalni. Kartki z miernym listem nie było na stoliku. Czyli już poszła do spalenia. Dobrze, niech płoną te moje marne starania o cokolwiek. Wymagam chyba za dużo od życia.
Usiadłem przy stoliku i załamałem się kiedy mama postawiła przede mną kawałek ciasta, co był do zjedzenia na trzy ruchy widelcem. Spojrzałem na kobietę błagalnie.
-Jedz, to na moje urodziny.-uśmiechnęła się chytrze i zasiadła przy stole.
-Masz urodziny w marcu.-zmrużyłem oczy. Ja wiem, co ona kombinuje.
-To moje urodziny i będę je mój drogi obchodzić kiedy mi się podoba.-oznajmiła z dumnym uśmiechem i zaczęła się we mnie wpatrywać, dopóki nie chwyciłem widelczyka i nie wziąłem pierwszego gryza. Cóż...ciasto było przepyszne, jak zawsze.

Z/T
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by NPC Sob Sty 02, 2021 7:39 pm

KEINTIGERN TREMAIN

Rozprostowałam moje cudowne kości siedząc przy maszynie do szycia. Męczyłam się cały dzień nad sukienką dla jednego klienta, który zamówił strój dla swojej wnuczki, co niedługo będzie miała ósme urodziny.
-Ahhh.... Pamiętam jak Kituś miał osiem lat.-uśmiechnęłam się do leżącego na kanapie Rysia, a ten zaskrzeczał mi w odpowiedzi.-Normalnie jakby, to było wczoraj, puszku.-dodałam zamyślona, wracając myślami do czasów kiedy mój mały szkieletorek miał najwyższe oceny w klasie.
Wstałam powoli z krzesła, uważając, żeby mi się w głowie nie zakręciło. Mogę z przyjemnością siedzieć i siedzieć nad szyciem ubrań, ba, nawet nie zobaczę, jak mi cały czas kiedy słońce jest na niebie, ucieknie. To ile pracowałam poczuję dopiero jak mi coś strzeli w nadgarstkach.
Wzięłam kota na ręce i obcałowując mu łepek, poszłam do kuchni. Panda odpoczywający w mojej sypialni od razu usłyszał jak otwieram słoik z jedzeniem kocim i przybiegł prędko do mnie.
Nałożyłam odpowiednią ilość mięsa do misek i postawiłam je na ziemi.
-Tłuścioszki z was kochane, co nie? Moje kłębuszki miłości.-przesunęłam dłońmi po grzbietach sierściuchów zajadających się pysznościami, które dostają codziennie, ale ich smak się chyba im nigdy nie znudzi.
Sięgnęłam po ścierkę i zaczęłam zmywać naczynia, wzdychając co chwila. Myślałam o wielu rzeczach, o przyjacielu mojego syna, o tym, żeby sobie wzajemnie nic nie zrobili, myślałam, o pewnym przystojnym Panu, myślałam też o tym, że mając syna pod bokiem, w domu miałam mimo wszystko trochę łatwiej. Zawsze było z kim porozmawiać, kogo poprosić o pomoc.
-Ehhh... Starzeję się, że tak gadam?-zaśmiałam się do oblizującego się Rysia. Czekałam kilka sekund na odpowiedź, licząc trochę na nią, bo tak się kot patrzył jakby faktycznie miał coś odpowiedzieć, ale zamiast tego odbiło mu się i wrócił od jedzenia. Mój chichot rozniósł się po pomieszczeniu.
Podeszłam do okna, wycierając ręce w ścierkę. Wpatrywałam się w ciemne uliczki i poczułam nieprzyjemne dreszcze przebiegające mi wzdłuż kręgosłupa. Sapnęłam cichutko, kiedy pewne wspomnienia wróciły.
-Zrobiłam wtedy źle, prawda?-zasłoniłam ostrożnie zasłony i jeszcze kilka chwil trwałam w bezruchu, aż w końcu klasnęłam radośnie w dłonie, żeby odgonić złe myśli. Ktoś w tej rodzinie musi być pozytywnie myślącą osobą. Myśli jeszcze na ułamek sekundy uciekły mi w stronę pewnego mężczyzny, z którym miałam okazję się spotkać 19 lat temu, ale tak samo szybko jak się pojawiły, tak samo szybko zniknęły.
-Czas wracać do pracy.-westchnęłam i ruszyłam do pracowni.-Zostawię drzwi otwarte, więc jak coś, to zapraszam skarby wy moje.-uśmiechnęłam się do kociaków wylizujących łapki i zniknęłam w moim małym krawieckim raju. Sukienka się sama nie uszyje.

Z/T
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Xentis Venatori Czw Kwi 15, 2021 8:43 pm

Nie planował być w Selinday, zwłaszcza że jakoś wiodło mu się w Hedroth, ale choćby chciał unikać swojego szefostwa w nieskończoność, wliczając w to ignorowanie raportów, które należało wysyłać, to sytuacja nie mogła być taka wygodna w obejściu. Jednakże, w drodze do Szafirowego Pałacu, gdzie też była siedzibą Cesarskich Łowców, coś miało go zatrzymać w centralnej dzielnicy miasta.
-Pieprzony…! Zjebany…! Niedorozwinięty…! Skurwysynie…!
Wycedził przez zęby, trzymając w jednej dłoni frak mężczyzny, a drugą łapę formując w pięść, którą prał go po mordzie, aż krew bryzgała na pociemniałą uliczkę.
-Wahriat!!
Próbował wykrztusić facet, wraz z własnym zębem, na co Venatori pchnął go na ścianę, od której się odbił, a gdy wrócił, powalił go lewym sierpowym, aby zaraz schylić się nad nim.
-Nie jestem wariatem, dupku!
Warknął, aby zaraz zacząć go kopać w biodro, podbrzusze, żebra i dociskać podeszwą twarz do gruntu. Nagle przyśpieszył kopanie, jakby miał siłę stu bogów.
-Jebany, jebany, jebany… ZJEB!
Krzyknął, kopiąc go w szczękę tak, źe aż obróciło nieprzytomnego już ofiarę na plecy. Xentisa chwycił się za własne kolana, nabierając zgarbione pozy i biorąc głębsze, energiczne wdechy. Sam nie wiedział czemu tak zareagował. Chyba musiał wylać wszystkie swoje frustrację, w jednym punkcie.
-Pani torebka.
Rzucił nagle, wraz z małą torbą, w ręce kobiety, która stała nieopodal w alejce, ogarnięta paraliżującym strachem. Uratował ją przed złodziejem, gdzie jego pierdolony medal do kurwy? A zresztą.
Xentisa opuścił alejkę, spluwając krwią, po przecięciu sobie wargi. Gorzej wyglądały jego kostki, ale ignorował ten fakt. Uwadze jednak nie przeszedł fakt rozdarcia skrawka płaszcza, kiedy złodziej w agonii próbował się czegoś chwycić.
-Ja pierdolę.
Rzucił głośno, zwracając na siebie uwagę,aby zaraz zmienić kurs, z pałacu, do jedynej dobrej krawcowej, jaką w tym mieście kojarzył. Po pewnym czasie dostał się do odpowiedniej kamienicy, schodami na trzecie piętro. Chciał zapukać lekko, ale skóra była zdarta, więc mniej zgrabnie, trzy razy zastukał pięścią, biorąc wdech i wydech...
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by NPC Czw Kwi 15, 2021 9:51 pm

KEINTIGERN TREMAIN

Wzięłam kolejnego gryza drożdżówki wysmarowanej masłem.
-Hmm Kituś, to jest pyszne. Dlaczego mi tak nigdy nie wychodzi?-jęknęłam niedowierzając, że własne dziecko prześcignęło mnie w sztuce kucharskiej.
-Twoje też jest dobre. Z resztą robimy z tego samego przepisu.-zmarszczył brwi i widocznie zastanawiał się nad przyczyną. Wytrzepałam palce z pudru, po czym wstałam z talerzem.
-Widać, ja muszę robić jakiś krok inaczej.-nachyliłam się do syna i dałam mu całusa we włosy. Dali mu w pracy przymusowy urlop, więc zaoferował się, że pomoże mi w wiosennych porządkach. To dzięki niemu mój dom tak szybko został posprzątany, ale nie dałam mu się namówić na wyrzucenie wora małych skrawków szmatek. Nie raz tak miałam, że myślałam, iż się do niczego nie przydadzą mi, a później, proszę, potrzebowałam czegoś takiego i musiałam ciąć całkiem dobry płat materiału.
Odwróciłam się w stronę wyjścia z kuchni kiedy walenie pięścią w drzwi doszło moich uszu. Zerknęłam na syna, który od razu przeszedł w tryb zdenerwowania.
-Zapraszałaś kogoś?-zapytał szeptem, gotów udawać, że nikogo w domu nie ma.
-Nie, ale wiesz, jak to czasami bywa. Może to nagły wypadek, albo paczka dla sąsiadki.-wzruszyłam ramionami i wytarłam dłonie w ścierkę. Przeszłam do holu, stukając niskimi obcasami o wypolerowane, błyszczące deski. Kątem oka zauważyłam, jak Kiti z wodą i kotem w rękach ucieka do mojej sypialni i zamyka się tam na klucz. Znając życie będzie siedział cicho z uchem przystawionym do drzwi i będzie nasłuchiwał czy wszystko w porządku. Pech chciał, że akurat teraz ktoś do mnie przychodzi. Tak mi syna w przyjemne popołudnie stresować!
Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi z szerokim uśmiechem.
-Dzień dobry. Oh, Xenuś, to ty.-Jasne, że go od razu poznałam, bo jak mogłabym zapomnieć faceta z którym się przespałam? Co prawda uśmiech trochę się skrzywił kiedy zobaczyłam jego twarz i ogarnęłam wzrokiem jego wygląd.-Wejdź, zapraszam.-otworzyłam drzwi szerzej i odsunęłam się, aby mógł swobodnie wejść, zdjąć buty, płaszcz i cokolwiek, co jeszcze chciał.
-Dać ci bandaże? Coś do odkażania, wodę? Może też herbaty, co kochany?-zaproponowałam wszystko od razu. Podejrzewałam, że taki był jego cel, że przyszedł się ogarnąć i jak to zrobi, to pójdzie. Nie dopytywałam na razie o to co się stało, bo to chyba nie miałoby sensu teraz. Może później go o to pomęczę, kiedy nie będę czuła od niego takiej wściekłej aury.
Zaprowadziłam go do jadalni, bo nie chciałam, żeby mi w pracowni coś zabrudził krwią. On nawet nie zdaje sobie sprawy z tego jakie ja tam bogactwa posiadam.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Xentis Venatori Pią Kwi 16, 2021 1:22 pm

Na całe szczęście długo czekać nie musiał, inaczej zapewne by się rozmyślił i poszedł do pałacu w takim stanie, ale wolał darować sobie trzy minuty sporu z gwardzistami, na rzecz dłużej minuty pod tymi drzwiami. W końcu też, otworzono mu, a w progu znalazła się kobieta w podobnym wieku do niego, z uśmiechem który odejmował jej kilka dobrych lat. Choć jej radość była wyczuwalna, zdrobnienie którym się posłużyła wręcz kalało jego uszy. Nie miał jednak zamiaru jej poprawiać, jeśliś zmuszonym upominać kogoś raz drugi, to z każdym kolejnym będzie trzeba, bo osoba taka definitywnie ma gdzieś twoją własną wolę, ignorując przytyk. Pozostało to znieść.
-Keintigern.- Rzucił na powitanie i wszedł do środka, dosłownie nanosekunde po tym, jak ta zrobiła krok na bok, uchylając wejście do swej siedziby. Rozejrzał się czujnie wokół, jakby rozpoznając się w otoczeniu. -Niewiele się tutaj zmieniło.
Rzucił bez namysłu, bo jednak trochę czasu się już znali, a jednak, od dawna go nie było w jej mieszkaniu. Xentis miał za dużo spraw na głowie, więc pomniejsze zniszczenia ubrań, kończyły się po prostu wypierdoleniem starych szmat do śmieci, niż naprawianiem.
Fiołkowe oczy przeniósł na nią, kiedy wspomniała o bandażach. Sam zerknął na swoje dłonie, nie sądził, że to będzie specjalnie zauważalne.
-Masz piwo…?- Zapytał, z nutą nadziei w głosie, ale nie spodziewał się rezultatu. -Jak nie, może być herbata.- Dodał po chwili, aby zaraz przejść się po pierwszym pomieszczeniu, ostrożnie zsuwając z siebie powierzchowną warstwę. -Gdzie Twój syn?
Dopytał z czystej ciekawości, bo jak go pamięć nie myliła, Kitikulu był typowym syneczkiem mamusi, więc zawsze można go było znaleźć u boku matki, oczywiscie jak nie wiedział, że Venatori jest gdzieś w pobliżu, bo tak to się chował, jak wystraszony pies. Przydałaby mu się wojskowa dyscyplina.
Xentis zrzucił z siebie stary płaszcz, który Kein pewnie dobrze pamiętała, już nieraz go łatając. To jedyna rzecz, która była z Xentisem od zawsze, więc szokować mogło to, że się już nie rozpadł ze starości. Dał jej go w milczeniu, jakby fakt jego łatania, był wręcz zbyt oczywisty, aby mówić o tym raz jeszcze na głos i wyjść na debila.
-Jak Ci się żyje?
Zapytał nagle, wyjmując z kieszeni papierośnicę, a niej, fajkę, która zaraz trafiła do ust, zaś brzdęk zapalniczki rozpalił płomyk u jej końca. Elf pokierował kroki do kuchni, gdzie miał zamiar usiąść i spalić spokojnie.
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by NPC Pią Kwi 16, 2021 3:35 pm

KEINTIGERN TREMAIN

Powiedział moje imię i od razu się zrobiło bardziej przytulnie.
-A wiesz, jak jest. Za duże to mieszkanie nie jest, to i zbyt wielu opcji do przemeblowania nie ma.-machnęłam ręką i zaśmiałam się. Największe zmiany w moim domu polegają na kupnie nowej pościeli czy naczyń.
Zapytałam go o bandaż, ale nie odpowiedział, więc w domyśle uznałam, że godzi się na mój pomysł. Z resztą, nie puszczę go z mojego domu ubabranego w krwi. On z natury nie wygląda zbyt przyjaźnie, a co dopiero kiedy juchę ma na dłoniach.
-Zatem herbata. Masz szczęście, przed chwilą gotowałam wodę.-zaświergoliłam i postawiłam czajnik na palniku aby woda się jednak jeszcze trochę podgrzała i była naprawdę gorąca. Przygotowałam szklankę, wsypałam herbatę na dno.-Kiti jest w mojej sypialni. Nie niepokój go.-dałam mu prostą informację i jeszcze prostszy rozkaz. Może sobie Xenik być moim były kochankiem, ale jeśli tylko spróbuje zbliżyć się do mojego dziecka, to wydłubię mu te fiołkowe oczęta.
Popatrzyłam na wodę, która coraz mocniej parowała. Zalanie herbaty przerwano mi podarowaniem mi płaszcza. Wzięłam tę starą szmatę za ramiona i niosłam, aby się jej przyjrzeć. Westchnęłam ciężko. Zerknęłam zza płaszcza na Xena, w moich oczach było zrezygnowanie i pewnego rodzaju litość, jakbym patrzyła na małego szkraba, który coś zepsuł, ale chciał dobrze, tylko nie wyszło. Odłożyłam płaszcz na krzesło w jadalni. Przejście z kuchni do jadalni jest bardzo otwarte, więc nie będzie nam nic przeszkadzać w rozmawianiu.
W końcu mogłam zalać herbatę. Zrobiłam to i aż mnie przyjemnie w nosie zakręciło kiedy ładny zapach zaczął się roznosić po pomieszczeniu. Zaniosłam szklankę na stolik w jadalni.
-Proszę. Herbata dla przystojnego Pana.-kolejne uśmiechy poleciały z jego stronę. Zadanie wykonane, teraz czas zabrać się za kolejną rzecz. Wróciłam do kuchni, pogrzebałam chwilę w szafkach, nabrałam do miski trochę ostygniętej wody i rozłożyłam się na stole, tuż obok herbaty Xena. Zobaczyłam, jak wyjmuje fajkę, więc od razu uchyliłam okno.
-Jak mi się żyje... No cóż, jakoś. Zbyt wiele się nie zmienia, ale staram się nie stać w miejscu. Nie chcę być zgorzkniałą staruszką, która ciągle mówi, że ,,Starego drzewa się nie przesadza.".-zaczęłam mówić. -Dawaj ręce, kłębuszku.-poinstruowałam go, licząc, że mnie posłucha. Nawet jeśli mi rąk nie dał, to sama je sobie wzięłam i nie przyjmując sprzeciwów, opatrywałam go w czasie mówienia. Prosty zabieg przemyć rany, odkazić, obłożyć czystym materiałem i zabandażować.-Zamówień jest dużo, zwłaszcza teraz, Święto Odnowienia się zbliża i ogólnie wiosna, to i nowe ubrania co bogatsi chcą. Wiesz Xeni, nie możesz się pojawić na wiosennym bankiecie w zimowej sukni, to hańba dla ciebie i kolejnych twoich dziesięciu pokoleń.-znów się zaśmiałam.-Nie, żebym narzekała. Im więcej chcą ubrań, tym więcej zarobię, ale czasami jestem zaskoczona tym z jakich powodów ludzie potrafią wydać naprawdę duże pieniądze. To jak chodzenie codzienne do kawiarni. Niby miłe, ale po co wydawać tyle pieniędzy w ciągu miesiąca?-zawiązałam ostatni supełek z bandaża.-I gotowe.-pogłaskałam jego łapkę i ucałowałam miękko wierzch jego dłoni.-To, żeby nie bolało i dobrze się leczyło.-wytłumaczyłam i wstałam od stołu. Uprzątnęłam rzeczy apteczne i dorwałam się do ubrudzonego, podartego płaszcza.
-A jak się żyje tobie, misiu? Podejrzewam, że prowadzisz życie pełne przygód i emocji.-nie było to odkrywcze stwierdzenie, bo problemy czuć od Xentisa na kilometr. Słuchając odpowiedzi zabrałam się za czyszczenie ubrania, starałam się to robić na sucho lub delikatnie wilgotno, wiedząc, że nie mamy czasu na czekanie aż wyschnie. Brudnego zszywać nie będę.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Xentis Venatori Sro Kwi 21, 2021 12:44 pm

Kitikulu był w swoim pokoju. Cóż, chyba tego się spodziewał, chłopak nie miał nigdy miłego podejścia w związku z Xentisem. Nie żeby go to bardzo obchodziło, zdawał sobie sprawę, że nie świecił pięknym uśmiechem. Ale, hm.
Został pokierowany do jadalni, bo kuchnia okazała się strefą wpływu Kein. Usiadł przy stoliku, a w końcu, pojawiła się ona, określając go mianem przystojniaka. Spojrzał na nią lekko zaskoczony, uznając to za zwykłe podlizywanie się.
-Dzięki.
Mruknął, gdy otrzymał herbatę. Poczekał, aż kobieta wyszła, by z kieszonki swojej czarnej kamizelki, wyciągnąć piersiówkę, którą zaraz otworzył i dolał złocisty płyn do filiżanki z herbatą, chowając swój mały skarb.
-Ja chyba ewidentnie jestem starym drzewem, wróciłem do korzeni.- Odparł na jej wzmiankę, by zaraz usłyszeć tego "kłębuszka". Miej litość kobieto. -Nie trzeba…
Mruknął, ale papieros musiał skończyć w pysku, bo jego dłonie trafiły pod jej pieczę. Dlaczego tak łatwo się dał? Chyba nie umiał odmawiać ludziom takim jak ona, czuł się jak jakaś marionetka, w delikatnych dłoniach o żelaznym uścisku.
Przeniósł na nią fiołkowe spojrzenie, kiedy ta zaczęła mówić o jakimś święcie… było jakieś? Nieistotne, lecz jednak jej dylematy przypomniały mu o pewnej osobie, która grzała dawniej jego lodowate serce.
-Będę pamiętać, by wyrzucić zimową suknię.- Zażartował niemrawo, a gdy odzyskał swoje dłonie, wziął papierosa w palce i upił swoją whiskową herbatkę. O rany, ile ona potrafiła mówić, ona była człowiekiem? -Wiesz, jestem słabą osobą do rozmowy na ten temat. Noszę to co mam w szafie od lat. W moim zawodzie stawiam na praktyczność. Niejednokrotnie kończyłem w błocie, ściekach, a czasem ujebany juchą. Skończyłbym jak bankrut.
Wyjaśnił, ale raczej wiedziała kim byli Łowcy i z czym to się jadło. To nie żywot dla czyściochów.
Niespodziewanym było, gdy Kein pogłaskała i ucałowała jego dłoń. Uniósł brwi wyżej, lekko odwracając głowę, choć wyraz twarzy był nietęgi, zmieszany z zakłopotaniem.
-To… głupie wymysły. To tak nie działa.
Odrzucił, zabierając też drugą dłoń i zaciągając się dymem. Raczej odwykł od takiego traktowania, z samą Kein nie spał już od lat, w końcu, dla niej liczył się syn, dla niego, własne demony, których nie umiał zwalczyć. Takie drobnostki wprawiały w dziwny stan.
-Może życie jest pasją udręk. Ostatnio polowałem na dzieciobójcę w Hedroth. Naoglądałem się paskudnych rzeczy, ale emocji nie brakowało, to prawda…
Skrócił, choć mimo tego, nie wydawał się zachwycony rozgrzebywaniem tematu śmierci Tili. Te dziecko zbyt wycierpiała, jej duch powinien zaznać spokoju, a on, winien zapomnieć.[/b]
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by NPC Sro Kwi 21, 2021 2:18 pm

KEINTIGERN TREMAIN

Widziałam kątem oka piersiówkę, ale nic na to nie powiedziałam i nie powiem, dopóki nie zacznie mi robić w domu burdelu. Wiem jednak, że nic takiego się nie stanie, bo facet tyle chleje, że kilka łyków procentów go nie sponiewiera.
Bycie starym drzewem mi do niego nie pasowało, ale może faktycznie ciałem szaleje, ale mentalnie osiadł, to chyba gorsze niż odwrotna sytuacja.
Zaśmiałam się na żart o sukni i doceniłam, że mnie słuchał. Mimowolnie już dopasowałam na szybko kolorystykę kiecki dla niego, widziałam te gładkie materiały. Kituś często robi mi za żywego manekina do mniejszych projektów, więc wyobrażanie sobie Xena w niecodziennym stroju jest niezwykle łatwe, a jakie przyjemne. Całkowita odskocznia od jego codziennego wyglądu.
Się chłopak rozgadał o tych ubraniach. To dobrze, nie narzekam, bo to temat na który mogę gadać i gadać, jeśli tylko rozmówca jest do tego chętny.
-Rozumiem, ale nie bój się czasami wystroić. Uwierz mi, widzenie siebie w pięknych ciuchach podbija pewność siebie.-poradziłam mu, bo wiem, że nie raz klientki boją się zmienić swój styl, bo się wstydzą, albo twierdzą, że we wszystkim innym będą wyglądały źle.
Skrytykował mojego całusa.
-Ty już się tak nie mądrz, moje buziaki zawsze działają!-zaświergoliłam z dumą. Tyle podrapanych kolan i siniaków się nacałowałam, że wiem, iż mam w sobie leczniczą magię. Niech Xen w to uwierzy, to poczuje się lepiej.
-Oh...-popatrzyłam na niego z pewnego rodzaju dumą i zmartwieniem kiedy wspomniał o Hedroth. Podejrzewam, że te paskudne rzeczy były dużo gorsze niż paskudne. Kiwnęłam głową.-Dobrze, że już nic nikomu nie zrobi. Chciałabym, żeby każdego przestępcę się dało złapać, ale nie zawsze można mieć to czego się chce...-westchnęłam z wyczuwalną goryczą, wspominając pewne lato. Miałam do siebie żal, ale to była sytuacja, z której nie było dobrego wyjścia.-Ukroję ci drożdżówki, mój drogi.-rzuciłam nagle i jak powiedziałam, tak zrobiłam. Po kilku chwilach przed Xenem na stole stało wysmarowane masełkiem ciasto.
Wystawiłam płaszcz za okno w jadalni i strzepnęłam wszystkie resztki piasku, jakie przed chwilą na sucho zdrapywałam z ubrania.
-Ale, żeby aż tak rozerwać, to musiałeś chyba szpagatami na rękach biegać.-zaśmiałam się i ruszyłam do mojej pracowni. Nie było źle, trochę puściło na szwie, trochę poszło bokiem. Wszystko się da zalepić. Nie będzie wyglądał, jak prosto ze sklepu, ale nie będzie też wyglądał, jak wyjściowa szata menela.
Wygrzebałam z jednej z szuflad materiał przypominający kolorem wewnętrzną stronę płaszcza, po czym siadłam przy maszynie do szycia, przycięłam nożyczkami wystające, przerwane nitki, szczepiłam szpilkami materiał i rozpoczęłam pracę. Zajmie mi to około 20 minut jak się pospieszę. Xen musi grzecznie czekać, jak skończę, to go zawołam i każę przymierzyć, aby sprawdzić czy wszystko dobrze się kamufluje. Oczywiście już teraz mogę z całą pewnością powiedzieć, że nikt na ulicy się nie pozna, że było szyte. Jestem wspaniała w tym co robię i nic na to nie mogę poradzić.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Xentis Venatori Sob Maj 01, 2021 8:49 pm

-Mam wystarczająco pewności siebie.
Odparł tylko na wzmiankę o wystrajaniu się. A co on, paw? Poza tym, na co mu jakaś większa pewność siebie. Jeśli coś musi załatwić, to po prostu temu czemuś wypierdala. Przemoc zawsze działała na wszystko. Zaś na ważniaków wystarczy cesarski dekret. To jego pewność siebie.
Jej buziaki zaś… zawsze działają. A żeby to było remedium na wszystkie bolączki tego świata. Cóż.
-Sądzę, że prędzej wywołasz tym zakażenie.
Mruknął, bo czy się mylił? Ludzie różne syfy mieli na ustach, dotykanie nimi ran wcale nie jest takie rozsądne, jeszcze się coś może rozprzestrzenić i będzie tylko gorzej. Niech pozostanie przy bandażach i spirycie.
Niestety, nie skomentował już kwestii mordercy, uznając że temat zamknął się sam z siebie. W rezultacie, nic do dodania nie było. Świat nie naprawi się z dnia na dzień… nie, on się nigdy nie naprawi, zawsze będą takie paskudy jak ten dzieciobójca. Choć on był… cóż, zupełnie dziwnym przypadkiem. Szaleńcem. Choroby umysłu są niebywałe. Klątwy bogów? Tak też się je określa. Ale raczej bogowie mają ciekawsze rzeczy do roboty, niż rzucanie chorobami.
-Nie chcę droż…
Zdążył tylko mruknąć, bo ta już po nią polazła. No cóż, będzie musiał ją jednak zjeść, choć nie przepadał za słodyczami. Nie lubił słodkiego, było mu niedobrze. Mimo to, z czystej uprzejmości przyjął dany deser i spróbował ją zjeść jak najszybciej mógł z jak największymi połknięciami kawałków, popijając to herbatą z whisky. Już po sprawie, jest wolny?
Nie, bo płaszcz dopiero zaczynał być szyty. Dwadzieścia minut… jak wykorzystał ten czas Venatori? Zwyczajnie uciął sobie drzemkę na siedząco. To było coś w rodzaju medytacji, tylko bardzo nieprzytomnej medytacji. Czujne uszy jednak szybko poinformowały go, kiedy ta do niego wróciła, wybudzając natychmiast. Pokręcił głową na ocucenie i przyjrzał się kobiecie. Sapnął, wstając z bólem, jak stary dziad, po czym zaczął przegrzebywać kieszenie, by dobyć mieszek. Wyjął tyle monet, ile przeważnie sobie liczyła za tę robotę i odłożył je na najbliższy stolik.
-Dzięki wielkie.
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by NPC Sob Maj 01, 2021 9:11 pm

KEINTIGERN TREMAIN

Zmrużyłam na niego oczy ze śliskim uśmiechem, kiedy powiedział o zakażeniu. Jeszcze kiedyś do mnie po buziaka przybiegnie z płaczem, jak mu leki na chory brzuszek nie będą działać, bo tyle wychleje jakiegoś bimbru spod stołu karczemnej ciotki. Jeszcze do mnie wróci!

Płaszcz został z szyty, więc wróciłam do mojego gościa, co przysnął przy stole. Nie bronię mu, bo drzemka, to najlepszy sposób na to, aby czas szybciej zleciał.
-Gotowe, kochanie.-powiedziałam kiedy wstawał, chociaż informowanie go o tym nie było konieczne. Nie przychodziłabym do niego jeśli robota nie byłaby już wykonana. Popatrzyłam, jak wyjmuje pieniądze i odkłada je na stolik. Zacmokałam z niezadowoleniem.
-O, nie, nie, mój drogi. Ty jesteś przyjacielem rodziny.-pokręciłam głową, wzięłam pieniądze ze stołu i wsadziłam je do kieszeni Xenowego płaszcza.-Buziak w policzek mi starczy. Daj mi to twoje zakażenie, brudasku kochany.-powiedziałam i wystawiłam wspomniany policzek w stronę mężczyzny. Jeden całusek, malutki, to tak mało przecież. Starej kobiecie odmówi?
Jeśli się opierał i nie chciał mi zapłacić taką walutą, jaką chciałam, to złapałam jego płaszcz i go porwałam na drobne kawałki. Żartuję, nie będę niszczyć własnej pracy, bo ja cierpiałabym przy tym bardziej niż Xen. Tak czy inaczej, jeśli mi buziaka nie dał, to ja złapałam go za kark, ściągnęłam w dół, a siłę mam, bo to ja wnoszę ciężkie kartony z materiałami na trzecie piętro, i wtedy ja dałam mu całusa w to jego blade czółko. Taka zapłata też może być. Trochę miłości od Pani Tremain nigdy nie zaszkodzi. Dopiero wtedy wystawiłam rękę w płaszczem w jego stronę. Już dość się chłopak ze mną wycierpiał.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Xentis Venatori Pon Maj 03, 2021 3:00 pm

Xentis chyba na marne oczekiwał, że zdrowy rozsądek powróci do latarni intelektu Kein, która chyba nie świeciła najjaśniej. Kiedy tylko palnęła o tym, że nie przyjmie pieniędzy i w zamian oczekuje całusa, spojrzał na nią z uniesieniem brwi, mówiących: “ty sie dobrze czujesz?”. Ale chyba poważnie podeszła do tematu, jednak Venatori nie był głupim młodzieniaszkiem, aby bawić się w takie dyrdymały, zwyczajnie gapił się na nią, aż zmieni zdanie. W końcu ta jednak podeszła, objęła go za kark i ucałowała w czoło. Zamrugał kilkukrotnie. Co się właśnie stało? To było dziwne, ale… odzyskał swój płaszcz. Chyba na starość zwariowała.
-Pieniądze i tak zostawię. Uważaj na siebie, Keintigern.
Rzucił jeszcze, po czym wyminął ją, zarzucając na siebie płaszcz. Za moment, drzwi się otworzyły, by znów zamknąć, zaś elf znalazł się na klatce, z ciężkim westchnięciem. Dlatego nie przepadał za rozmowami z ludźmi, byli irytujący. Tak, czy inaczej, musiał kontynuować swoją trasę do siedziby Cesarskich Łowców, więc, do pałacu.

z/t
Xentis Venatori
Xentis Venatori

Stan postaci : Liczne blizny wszędzie.
Ekwipunek : Pistolet skałkowy, szabla, pugio, ostrze sprężynowe, kusza sprężynowa.
Ubiór : Uniform z ciemnej skóry, kamizelka, czarny płaszcz, materiałowe spodnie, karwasze i wysokie, wygodne buty.
Źródło avatara : Nipuni

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by NPC Pon Maj 03, 2021 3:19 pm

KEINTIGERN TREMAIN

Aj tam zwariowałam, ani trochę. Zwyczajnie ze względu na jego pracę, każde nasze spotkanie może być tym ostatnim, a nie chcę, żeby umierał, bez odrobiny ukochania w pamięci. No i od razu te mroczne scenariusze. Straszne, z takim myśleniem świat nie zmieni się na lepsze.
Przewróciłam oczami na jego gadanie o pieniądzach, ale mu odpuściłam. Dostałam to czego chcę, to niech on też ma poczucie, że wygrał, chociaż trochę.
-Ty też na siebie uważaj Xenuś.-odprowadziłam go na klatkę schodową i oparta o barierkę patrzyłam, jak schodzi po schodach. Do mieszkania wróciłam dopiero jak usłyszałam zamykające się wejście do kamienicy. Przekręciłam klucz z zamku moich drzwi i rozejrzałam się po holu. Mienie gości jest takie odświeżające.
W końcu mogłam wrócić do syna. Zapukałam w drzwi do sypialni i usłyszałam po drugiej stronie, jakieś szurnięcie i pociągnięcie nosem.
-Kituś, już poszedł. Drzwi zamknięte, możesz wyjść.-zaświergoliłam pogodnym tonem. Smucenie się w takiej chwili tylko mi chłopaka zdołuje i w żaden sposób nie zachęci do wyjścia z pokoju.
Poszłam do jadalni, żeby posprzątać naczynia po Xenie.
-Zostało jeszcze dużo drożdżówki. Będzie na wieczór do herbaty.-podobała mi się perspektywa mienia ciasta na kolację. Sprzątałam dalej, przetarłam blat, zmiotłam podłogę, zamknęłam w końcu okno, uznając, że zapach papierosów już się wywietrzył. Wszystko czyste i idealne. Ja to umiem dom ogarniać.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Pon Maj 03, 2021 3:56 pm

Mama miała gościa niezapowiedzianego. Tacy są najgorsi, nigdy nie wiadomo kiedy przyjdą, na jak długo i właściwie w jakim celu składają wizytę.
Schowałem się z kotami w pokoju i przez cały czas wizyty elfa w mieszkaniu siedziałem na podłodze z uchem przyklejonym do drzwi, aby nasłuchiwać tego co się dzieje w innych pomieszczeniach. Sam nie wiem czy czas pędził szybko, czy się dłużył, ale wszystko mnie bolało, od całego tego napięcia. Byłem tym zmęczony, ale najbardziej przeszkadzały mi moje myśli, w których widziałem, że coś złego się stanie, elf zrobi coś mamie, a ja nie będę umiał zdobyć się na odwagę, aby pójść i jej pomóc. Pociągnąłem mocno nosem i starłem z policzka ciemną strużkę rozmazanego makijażu. Jeszcze wyglądam okropnie! To jest straszne. Wszystko jest dziwne.
Zastrzygłem uchem kiedy mężczyzna opuścił mieszkanie. Ale czy na pewno wyszedł? Drgnąłem wystraszony kiedy mama zapukałam w drzwi. Czy to na pewno była ona? Może ktoś ją udaje, albo to faktycznie ona, ale elf przystawia jej nóż do gardła i każde robić coś czego ta nie chce. Tylko po co miałby do mnie podchodzić? Czy potrzebuje powodu? Nie, wtedy też nie było powodu, a stało się to co się stało. Nic nie zrobiłem złego, a i tak mnie zabili. Ludzie są najgorsi, rzucą się na ciebie nawet jak im nie wadzisz. Ohydni są.
Klęcząc na ziemi, zwinąłem się w kłębek, przystawiając czoło do podłogi. Odetchnąłem ciężko, ciągle pociągając nosem. To frustrujące, dlaczego nie mogę przestać płakać? Powinienem już dawno wyjść z pokoju i wrócić do spędzania czasu z mamą, ale nie mogę, bo płaczę. Coraz dłużej mi zajmuje ogarnięcie się? Możliwe. Zaraz się to skończy tak, że nie będę mógł z domu wychodzić. Już nie mogę, bo płaczę z byle powodu i nie wiem co robić. Jest źle i jestem już tym zmęczony. Może faktycznie powinienem zrezygnować z pracy w burdelu i pomagać mamie w szyciu? Ale wtedy musiałbym przyjmować klientów do domu, musiałbym wyjeżdżać do klientów ciągle. Żadne rozwiązanie nie jest dobre.
Zakrztusiłem się łzami i zacząłem cicho kaszleć. Wsparłem się drżącymi dłońmi o ziemię i patrzyłem na swoje kolana. Wszystko mnie boli od tego denerwowania się.
W końcu udało mi się wstać, wspierałem się o klamkę i szafkę, ale udało mi się. Co prawda na krótko, po po sekundzie wylądowałem tyłkiem na łóżku. Przynajmniej nie zalegałem już na ziemi. Sięgnąłem jeszcze ręką do zamka w drzwiach i przekręciłem kluczyk, żeby mama mogła wejść do środka jeśli czegoś potrzebowała. Byłem zmęczony, chciałem zetrzeć makijaż i się położyć spać, ale nie mogłem. Musiałem się upewnić, że elfa nie ma w domu.
Wyszedłem nieśmiało z pokoju i od razu zajrzałem do łazienki, co była tuż obok. Zwilżyłem ręcznik i przetarłem się nim pod oczyma, aby chociaż trochę zmniejszyć tą wizualną porażkę, jaką miałem na buzi. Następnie, ostrożnym krokiem, przemierzałem resztę domu. Zerknąłem do kuchni, do jadalni, do holu. Gabinet mamy zajął mi najwięcej czasu, bo tam dużo szaf, a do każdej musiałem zajrzeć, aby się upewnić, ze elf się tam nie ukrywa. Sprawdziłem jeszcze zamknięcie wszystkich okien i drzwi wejściowych. Wszystko było zamknięte i nie było śladu po elfie... Ale czy na pewno? Mogłem coś przeoczyć, musiałem zrobić jeszcze jeden obchód, bo nie ufam sobie, że na pewno zajrzałem wszędzie gdzie mogłem.
Dopiero kiedy upewniłem się, że wszystko jest w porządku, poszedłem do jadalni. Popatrzyłem zmarnowanym wzrokiem na mamę, na drożdżówkę na talerzykach. Wszystko było przecież dobrze, nic się nie działo. Wiedziałem jednak, że nie jest dobrze, coś się może stać w każdej chwili. Co jeśli elf wróci z jakimiś swoimi podwładnymi? Co jeśli coś zauważył? Tylko co mógł zauważyć? Nie mam pojęcia, ale coś mógł na pewno.
-Nie jestem głodny.-powiedziałem szeptem, bo nie stać mnie było na głośniejszy ton.-Pójdę się zdrzemnąć, zmęczony jestem...-uśmiechnąłem się na siłę, nie potrafiłem w żaden sposób ukryć tego, że znów mi oczy zaczynają łzawić.
Smarknąłem nosem, odwróciłem się gwałtownie i schowałem w sypialni mamy. Oparłem się plecami o drzwi i patrzyłem załamany sobą, na swoje stopy. Znów się uśmiechnąłem, prychnąłem krótkim śmiechem, ale szybko przyłożyłem obie dłonie do ust, aby nie wydawać żadnego dźwięku. Osunąłem się na ziemię, szorując koszulą o drewno. Czułem się źle, ale to minie. Pytanie za ile i czy na pewno minie, czy może zostanę w tym stanie do końca życia?
Resztkami sił wpełzłem do łóżka i schowany pod kołdrą płakałem dalej, nie mając pojęcia co mam teraz zrobić i jak temu wszystkiemu zaradzić. To było ohydne uczucie, i chociaż mam wrażenie, że jestem odgrodzony od niego ścianą i mnie to nie dotyczy, to wiem, że inni będą o mnie myśleć dziwne rzeczy. Zawsze myślą i zawsze się patrzą. Są okropni. Byłoby miło gdybym był jedynym żyjącym człowiekiem na świecie. Byłoby tak spokojnie, byłoby tak dobrze.

Z/T 2x
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by NPC Wto Maj 11, 2021 1:07 am

KEINTINERN TREMAIN

Usiadłam ciężko na krzesło i westchnęłam przeciągając się przy tym. Popatrzyłam na długą, błękitną suknię na wieczorne spacery po ogrodzie. To było wspaniałe zamówienie, takie lekkie i zwiewne, akurat na obecną porę roku. Popatrzyłam na zaczerwienione opuszki moich palców.
-Ehhhh.... Pandaaaa. Przynieś mi kawuuusii..-zajęczałam, odchylając się w tył i zalegając na oparciu. Pandzia usiadł w wejściu do pracowni i patrzył się na mnie niczym niewzruszony, jedyne co to poruszał raz na jakiś czas ogonem. Za chwilę zza winka wyszedł Ryś. Oblizał się, okrążył Pandę i walnął się na ziemię obok niego tylko po to, żeby ze sekundę wstać i zacząć się o czarno-białego przyjaciela ocierać.
Klepnęłam się dłońmi w uda i wstałam. Trzeba było coś porobić, bo mnie zaraz rozniesie energia. Wzięłam płachtę i narzuciłam na suknię, aby ją zabezpieczyć przez potencjalnymi niebezpieczeństwami, po czym ruszyłam do kuchni. Koty za mną, bo wiedziały, co to za pora. To pora karmienia, jedna z najlepszych pór dnia.
Wyciągnęłam kocie miski, nałożyłam do nich smacznego, galaretowatego mięsa ze słoika i odstawiłem gotowe posiłki moich maluchów na ziemię. Ryś natychmiast się rzucił do jedzenia. Panda podszedł spokojnie, obwąchał, liznął i dopiero wtedy wziął leniwego pierwszego kęsa. Ja stałam i patrzyłam, bo widok jedzących kotów jest zniewalający. Tak uroczo mlaskają.
NPC
NPC

Stan postaci : ---
Źródło avatara : theartofanimation.tumblr.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Morbius Sro Maj 12, 2021 12:52 pm

Keintigern znowu miała okazję spotkać się z niespodziewanym gościem, w tym wypadku, z dwoma. Morbius już chyba miał to do siebie, że spontanicznie zjawiał się u ludzi w drzwiach. Tak, zajęczą maska pasuje do tego idealnie.
-Ona ma… dwa koty…
Poinformował Zephiruta, który wciąż miał własnego sierści ucha przy sobie. Morbius w otoczeniu trzech kotów… cóż za koszmar.
Nadszedł wieczór, więc nie był pewny słuszności wizyty o takiej godzinie, ale już się nie cofnie, za daleka droga była za nimi. Był strasznie ciekaw swojego projektu, ale dalej stresowała go kwestia maski. Rezygnacji z niej całkiem. To jak… zamknięcie starego rozdziału.
Tak czy inaczej, zwiastować miało go pokaszliwanie, nim zapukał do drzwi mieszkania. Zetknął jeszcze na Zephiruta. W sumie, nie czuł się dobrze, że go tak targał za sobą, pewnie miał ważniejsze sprawy. Z drugiej strony, zawsze może zniknąć kiedy chce. Tak robią przestępcy, co nie?
Morbius
Morbius

Stan postaci : Choroba wyniszczyła jego organizm.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Mistrz Gry Sro Maj 12, 2021 7:56 pm

  Droga była długa, nie tylko do Adren, ale i z portu tutaj... Zwłaszcza przez wszystkie schody po kolei... a teraz mieli kolejne do pokonania. Zephirut zaczął podziwiać, że piętro domu Morbiusa jest tak zadbane i w zasadzie używane. To musiało być okropne, kiedy zwykłe rzeczy sprawiają tyle trudności, nawet jeśli sprawiałyby od zawsze, to jednak ma się porównanie z innymi ludźmi. Utrzymywał jednak cierpliwie właściwe tempo, a kaptur chronił go przed większością spojrzeń. Zephir baczył też na dystans między towarzyszem a kotem, który przez większość czasu dreptał sobie obok niczym dobrze ułożony piesek. No prawie, kiedy oni prezentowali szczyt trzeźwości, Layra zwykle szła serpentyną.
  Dotarli w końcu do trzeciego piętra kamienicy, gdzie Zephir wziął kotkę na ręce, by przypadkiem nie wystraszyła się obcego człowieka albo... no właśnie.
  — Koty? To dobrze... znaczy to lepiej niż psy, chociaż i koty potrafią być terytorialne — odparł cicho, zerkając na drzwi. — Może gdyby wiedziała wcześniej, wywietrzyłaby mieszkanie... może to by pomogło? — spytał nagle, przenosząc wzrok na Morbiusa i tym razem wcale nie chodziło mu o kompatybilność zwierzaków.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach