Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

+5
Morbius
NPC
Xentis Venatori
Geo'Mantis
Mistrz Gry
9 posters

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Wto Sie 10, 2021 7:26 pm

Gdybym tylko wiedział co myślał na klatce schodowej, oj gdybym tylko wiedział. Najpierw bym krzyknął zwycięsko ,,Wiedziałem, że chcesz mnie zabić!", a później? Później pewnie bym się popłakał, że ktoś kto chce mnie zabić jest tuż za moimi drzwiami. Tak, taka byłaby kolej rzeczy. Pomijając już to, że nie ruszyłbym się z tym człowiekiem nigdzie z domu.
Schowany w łazience usłyszałem pukanie do drzwi i wstrzymałem oddech, żeby słyszeć, dźwięk otwieranych zamków drzwi. Czy to możliwe, żeby się włamał? Nie. Tak? Pewnie tak. Na pewno tak. Wgryzając się sobie w ręce, rozdrapując strupy dla uciszenia mnie oraz kotów, zainteresowanych czerwoną cieczą, czekałem i czekałem, jednak nikt nie wchodził do mieszkania, nikt się nie odzywał. Ta cisza mnie niepokoiła. Można się włamać do kogoś bezdźwięcznie. Może nie musiał robić hałasu, bo nie zamknąłem drzwi, albo jakiegoś okna i on już jest w środku? Czy ja na pewno zamknąłem wszystko? Nie wiem, trochę czasu minęło, jakiś zamek mógł się poluzować, odkręcić, kot mógł skoczyć na klamkę. Nigdy nie ma pewności. Czekałem i czekałem, aż w końcu do nosa doleciał mi nowy zapach, słabo wyczuwalny, przez masę innych zapachów, jednak wzbudził moją czujność. Nie wiedziałem, jak go interpretować. To była krew? Chyba tak? Pytanie skąd się wzięła? Killian krwawi mi tam przed drzwiami, to dlatego chciał wejść oknem, żeby nie brudzić schodów, a może on zranił się podczas wkradania mi się do domu. Cichutko, dalej owinięty ręcznikiem podpełzłem pod drzwi łazienki. Ułożyłem łepek przy ziemi i spojrzałem na korytarz przez szczelinę pod drzwiami. Dużo nie widziałem, bo ciemno było, a szczelina dość mała, ale słuchałem i patrzyłem, a w domu panowała cisza i nie widziałem żadnego cienia. Może siedzi na suficie?
Powolutku zacząłem przekręcać klucz w drzwiach, uważając, żeby nic nie zaskoczyło zbyt szybko i nie wydało zbyt głośnego dźwięku. Złapałem za klamkę i tak samo powoli otworzyłem sobie przejście. Najpierw na centymetr, później na dwa, dalej uważnie słuchając, wypatrując ruchu. Cóż... szkoda tylko, że moja koty nie były na tyle inteligentne. Ryś natychmiast wybiegł na korytarz i zaczął się rozglądać dookoła, a po chwili bryknął i poturlał się do jadalni. Co za głupi kot, ja z nim nie wytrzymam. Był jednak plus ten sytuacji, kot nie syczał, nie prychał, dalej żył, a to znaczyło, że w pobliżu nie ma raczej żadnego wampira. Pchnąłem drzwi i popatrzyłem na wyjście z mieszkania, będące na przeciwko mnie. Wytarłem twarz ręcznikiem i powoli, na czworaka, ruszyłem w kierunku drakulety za drzwiami. Pod samo wejście nie podszedłem, ale byłem już całkiem blisko niego, może dwa metry. Dalej jednak nie chcę podchodzić, pomimo smaczności krwi, wiedziałem, że krwi nie powinno tam być. Może i smaczna, ale nie na miejscu, co było alarmujące. Owinąłem się mocniej ręcznikiem, wziąłem pod pachę Łosia, który już chciał iść za Kotką, żeby się do niej zalecać. Wziąłem cichy wdech, mający mnie uspokoić, ale nie wyszło.
-Co ty tam robisz?-zapytałem, dość płaczliwym tonem, szybko jednak wytarłem nos i chrząknąłem, przeczyszczając gardło, żeby ewentualne następne słowa wyszły nieco mniej żałośnie, chociaż nie wiem czy to możliwe. Zakładałem, że za drzwiami stoi Killian, bo dlaczego miałby stać ktoś inny. Miałem jeszcze w głowie, że przyprowadził kogoś do mnie, ale to było obecnie na nieco dalszym planie, bo czułem krew, nie wiedziałem co to za krew, chyba nie było jej dużo, ale była. Klęcząc i siedząc sobie na stopach, zabujałem się płochliwie w przód i tył. Chwila spokoju była miła, ale teraz ponowny stres czuję jeszcze mocniej. Za słabo odpocząłem, może potrzebowałem kilku dni, żeby się zregenerować.
-Coś ci się stało?-Znów się skaleczył? Może rozdrapał miejsce ugryzienia, jak ja przed chwilą, kiedy siedziałem pod umywalką? Muszę się na nowo obandażować, ale najpierw on, niech mówi i lepiej nie kłamie, bo nasza domowa apteczka zawsze bogata we wszystko, głównie z mojego powodu. Eh.. no i znów mi łzy zaczęły kapać na ziemię. Nie płakałem, one po prostu ciekły, płakać nie miałem siły. Naprawdę nie chciałem, żeby robił te wszystkie rzeczy bo jest morderczym wariatem, ale jak duże szczęście musiałbym mieć, żeby spotkać kogoś dobrego po utracie wszystkich dookoła?
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Killian Falone Wto Sie 10, 2021 7:57 pm

  Wcale nie chciał go zabić, to było... Ciężko powiedzieć, ale na pewno nie zależało mu na śmierci Kitka. To raczej skutek uboczny... Chociaż to chyba brzmi jeszcze gorzej. Mimo wszystko nie chciał i jakaś cząstka Killiana cieszyła się, że nie było w pobliżu nikogo, kto mógłby coś zobaczyć albo usłyszeć. On tylko musiał odreagować, za chwilę znów będzie miłym nietoperkiem, jeśli trzeba.
  Nawet jeśli mógłby się włamać, nie zrobiłby tego. Niewiele by tym sposobem osiągnął, więc czekał cierpliwie z założonymi rękoma, powoli układając sobie myśli w głowie. Należało zastanowić się nad ich trasą, tak, to był bardzo dobry punkt zaczepienia. Znowu będzie miał okazję skorzystać z poszczególnych kryjówek. Teoretycznie nie musiał, bo Kitek mógł ich transportować, ale przede wszystkim nie ufał mu na tyle. Drugim powodem też był sam dhampir, który sam przecież nie ruszy się z miejsca. No i kiedyś musiał spać, Killian spał w dzień i nie uśmiechało mu się tego zmieniać, bo ostatnimi czasu jego organizm i tak go nienawidził. Napiłby się czegoś. I zapalił. Nie będzie palić w klatce, bo jeszcze jakiś sąsiad janusz wyjdzie mu pyskować i narobi problemu, ale jak tylko wyjdą na ulicę, to się tym zajmie.
  Po chwili usłyszał szelest za drzwiami. Delikatny i subtelny, powolny, ale jednak zdawał się zbliżać. Do czasu. A potem padły słowa. Killian westchnął cicho.
  — Nic, stoję sobie — odparł na pierwsze pytanie, wlepiając wzrok w łączenie drzwi i podłogi. Słyszał jego pociąganie nosem i chrząknięcie. Co miały oznaczać? Czyżby chciał się pozbierać? To by było ciekawe. Na następne pytanie podniósł zaskoczone spojrzenie na klamkę, a potem na środek drewna. Jemu? To było... to było zupełnie niespodziewane. Dlaczego martwił się o niego, a nie o siebie? Wampir rozchylił usta, po czym zamknął je ponownie. — Nie, ja... fiolka mi się trochę wylała... — Chciałem cię tu zwabić? Właściwie wyszło, ale... Czemu on zawsze musiał komplikować. — Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć — dodał po chwili już bardziej neutralnym tonem. No dobra, wcale nie było mu przykro, ale nie chcieć nie chciał. Zresztą nadal czuł się dziwnie, ten chłopak na każdym kroku był jakiś nielogiczny.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Wto Sie 10, 2021 8:27 pm

Dlaczego po raz kolejny jego zwykłe słowa odczytałem jako groźbę? On tylko sobie stoi i czeka... Na co czeka? Kiti przestań. Co by zrobiła moja mama? To beznadziejne myślenie, bo ona by robiła wszystko to czego ja bym unikał. Ona przyjmowała gości do mieszkania i odwiedzała innych! Szalona była, ale jaka szczęśliwa. Trafiała na dobrych ludzi, nigdy jej się nic nie stało. Może ja miałem pecha... Kilka razy miałem pecha... Dużo razy.
A więc to nie jego krew, no właśnie, fiolka. Miałem fiolkę kiedy wchodziliśmy do tawerny, a później zapomniałem o niej kompletnie. Zauważyłem kolejną wadę mojego myślenia. Chcę jechać z nim, bo tutaj umrę z głodu, ale nie przyjmuję od niego jedzenia, więc umrę nawet, jak pojadę. Czyli i tak źle i tak niedobrze.
-Wiem, przepraszam.-zaśmiałem się cicho, bo to strasznie głupie i niezręczne, zwłaszcza dla niego. Kiedyś bym się przestraszył, zaprosił go do domu, a później bym się ekscytował tym, że jak to możliwe, że się umie zmieniać, że siedział mi na parapecie i nie ma odbicia. Zjedlibyśmy ciasto, pograli na pianinie, pogadałbym mu o kotach i tym jaka ciekawa jest praca w burdelu. Gdyby tylko przyszedł dwa lata temu, chociaż wtedy pewnie nie byłby mną zainteresowany.-Przepraszam.-dodałem jeszcze raz. To było takie irytujące, byłem sobą zmęczony. Nie ma powodu się tak denerwować, ale nawet to się po prostu dzieje i mimo optymistycznych myśli, nie umiem reagować inaczej. Chociaż, czy ja wiem czy tak na pewno wiem, że nie chciał mnie wystraszyć? Kłamstwa niektórym bardzo łatwo przechodzą przez gardło.
-Killian?-znów zacząłem się trochę telepać.-Czy kłamałeś kiedy mówiłeś, że mnie nie skrzywdzisz?-popatrzyłem na drzwi.-Naprawdę nie chcesz mi nic zrobić?-wiem, że to dalej tylko słowa.-Pomożesz mi w razie czego?-dodałem ostatnie pytanie, wiedząc, że część z tego, już potwierdził czynami, kiedy zabrał mnie z uliczki, zajął się mną kiedy zemdlałem, pilnował gdy spałem, odprowadził mnie do domu. Jednak chyba chciałem obietnicy, żeby mieć wszystko czarno na białym, żeby wiedzieć kiedy złamie umowę i kiedy mam od niego uciekać. Może to dziecinne, ale chyba tego potrzebowałem. Co zrobię kiedy obietnicę złamie? Pewnie zginę z poczuciem zdrady, bo mnie udusi albo sprzeda, ale przynajmniej będę wiedział, komu już nigdy nie zaufać.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Killian Falone Sro Sie 11, 2021 12:27 pm

  Nie był pewien, czy jego półkłamstwo o fiolce zadziała, ale chyba tak. Nie zostało skomentowane, a on nie uciekł, więc chyba było dobrze, zresztą co się dokładnie działo z fiolką, nie miało takiego znaczenia. Ważne, że zadziałało w miarę poprawnie.
  Uniósł brwi, słysząc jego odpowiedź. Wie. Wie i przeprasza. Zabawne. Czy on to na pewno wiedział? Może i tak, właściwie powinien, przecież wiele razy słyszał od niego takie rzeczy, ale czy w nie wierzył, to już zupełnie inna sprawa. Przeprosiny zmieszane z nerwowym śmiechem też brzmiały ciekawie. To nie był zdrowy śmiech, raczej tylko upust dla nazbieranych emocji, ale właściwie lepsze to niż płacz. Czyżby robili postępy? To chyba, aż nazbyt utopijna wizja.
  — W porządku — odparł, by Kitek wiedział, że nie jest na niego zły za tę ucieczkę. No dobra, był, ale już nie jest. Zresztą pewnie równie mocno był zły na samego siebie.
  To był akurat jego częsty problem i właśnie uświadomił sobie, że będzie musiał się bardziej pilnować, jeśli to wszystko ma się udać. Zabawne, jak wiele zachodu poświęca dla tego w zasadzie nikogo ważnego. Ale może kiedyś będzie ważny? Wielu ważnych było kiedyś na jednej półce ze śmieciami, dopiero czas pozwolił im się zmienić. Może Kitek potrzebował więcej czasu, niż inni by chcieli. Poza tym, samotny i głodny wampir mógłby narobić wokół siebie szumu, a to im teraz bardzo nie na rękę, jeśli mają swobodnie walczyć z Ardamirem. Kitek był potencjalnym zagrożeniem, które należało usunąć, a jeśli przy okazji mógł zrobić coś, co spodoba się ludności, to żal nie skorzystać.
  — Ha? — rzucił, dając mu znak, że słucha. Na tak bezpośrednie pytanie o kłamstwo na chwilę nawet znieruchomiał. No no, magia. Wystarczy postawić przed kimś zamknięte drzwi i od razu się otwiera. Wysłuchał wszystkich trzech wątpliwości i na moment zerknął na podłogę. — Nie kłamałem. Wiem, jak to jest znaleźć się na dnie i chcę ci pomóc. A jeśli coś się stanie, będę cię chronić. Masz moje słowo. Gdy już znajdziemy się na miejscu, będziesz mógł zacząć wszystko od nowa, tak jak zechcesz. Resztę wyjaśnię ci po drodze — mówił spokojnie, co jakiś czas tylko zerkając na okoliczna drzwi, ale czy ktoś by coś zrozumiał z ich rozmowy? Raczej nie. Za chwilę i tak ich tu nie będzie.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Sro Sie 11, 2021 3:20 pm

Jest w porządku. Ostatnio, jak go ugryzłem, powiedział chyba też coś podobnego? Nie mówię, że dobrze mi z tym, że przepraszam, za bronienie się nie powinienem przepraszać, ale teraz, kiedy mogę popatrzyć na to w pewnego dystansu widzę, że mogłem nieco źle ocenić sytuację. Kończąc temat pokiwałem głową, chociaż tego nie widział.
Czekałem w napięciu na odpowiedź, korzystając z tego, że gdyby ona mi się nie spodobała, to mógłbym udawać, że w mieszkaniu nagle nie ma nikogo. Wykręcając sobie palce słuchałem w skupieniu i dalej zastanawiałem się, jakie znaczenie mają dla mnie jego słowa. Kiedyś powiedziano mi, że ,,Będziemy się dobrze bawić", a ja się bawiłem okropnie, to była najgorsza zabawa poprzedniego życia. Obietnice, obietnice, obietnice. Nie jesteśmy w szkole, żeby wierzyć komuś na mały palec.
Popatrzyłem na deski. Zacząć wszystko od nowa, tak, jak chcę. Tylko, że ja nic nie chcę. Mój plan to przeżyć i być w mniej więcej bezpiecznym otoczeniu. Nic dalej w planach nie mam, ale to chyba tak działa. Jak mam myśleć o rozwijaniu pasji, kiedy ciągle grozi mi śmierć i głód? A dawne plany raczej się nie spełnią, bo trochę się zmieniłem.
Znów pokiwałem głową w długiej chwili ciszy. Nie wiedziałem co mam jeszcze powiedzieć i na co teraz pora. Powoli jednak podniosłem się do klęczenia na jednym kolanie, a później wstałem, wspierając się o ścianę, bo zakręciło mi się przed oczyma. Zacisnąłem dłonie mocno na owijającym mnie ręczniku i znów popatrzyłem na drzwi. Miałem pytanie, ale nie wiedziałem, jak je powiedzieć i czy nie jest głupie. Jeszcze trochę się zastanawiałem, aż w końcu zebrałem się w sobie, czując się, jak dzieciak, co jedzie na wycieczkę i nie wie jak się spakować.
-Ile rzeczy mogę zabrać? Co właściwie powinienem wziąć?-poczułem jak mi się twarz rozgrzała od zażenowania. Nie to, że nic nie robiłem i jestem niespakowany, ale tak... jestem niespakowany. Nie wiem gdzie jedziemy, na ile, czego będę potrzebował, jak duży bagaż mogę mieć. Wiem, że jakieś ubrania, może szkice mamy, żeby coś sobie uszyć, do tego jedzenie dla kotów i ich ulubione zabawki, obraz koguta od Sanki, ale czy coś jeszcze, czy to nie jest za dużo? Muszę się jeszcze ubrać, ale to wszystko nie powinno mi zająć więcej niż dwadzieścia minut. Będzie tyle czekał na klatce? Czy ma inną opcję?
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Killian Falone Czw Sie 12, 2021 1:34 pm

  Odpowiedziała mu kolejna chwila ciszy, a on nie był pewien, jak powinien to zinterpretować. Niemożność spojrzenia nawet na sylwetkę Kitka była mocno problematyczna, pozostawało mu tylko czekać dalej i mieć nadzieję, że wszystko szło po jego myśli. Zawsze też mógł dodać coś jeszcze, ale chyba nie bardzo miał co. Mówienie za dużo nie zawsze jest dobre, jeszcze przypadkiem powiedziałby coś, co kiedyś okaże się niewygodne, bo i tak przecież bywało.
  W każdym razie stał i czekał, lekko tylko przenosząc ciężar ciała na drugą nogę. W końcu padło pytanie, a nawet dwa, nad którymi chyba on sam musiał się zastanowić. Wyliczanie byłoby głupie, a już na pewno nie powinien krzyczeć przez drzwi o kierunku i odległości.
  — Byłoby prościej, gdybym ci w tym po prostu pomógł... — Przesunął palcami po skroniach. — Mój poprzedni transport jest teraz nieosiągalny, musimy iść na piechotę. — Przez chwilę chodziło mu po głowie, że mógł zabrać Riuex, ale wtedy to wydawało się bez sensu, a i cały czas takie było, bo jeleń nie dałby się dosiąść, zwłaszcza komuś tak niepewnemu. — Przenocujemy pewnie kilka razy, niekoniecznie w mieście. Weź to, co może się przydać i co jesteś w stanie nieść. — No chyba że chowa tam jeszcze osiołka z jukami. Swoją drogą to były podobno nieustraszone zwierzęta, ciekawe, jak by się taki zachowywał.
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Czw Sie 12, 2021 4:26 pm

Wiedziałem co zabrać w delegacje, jednak teraz wyjazd jest nieco inny i za chwilę te moje myśli się potwierdziły. Zaczął co prawda mało zgrabnie, bo poczułem, że zaraz będzie nalegał na wejście do mieszkania, jednak nie drążył tego tematu i dał mi najważniejsze informacje. Odetchnąłem z ulgą, chociaż wiedziałem, że nie jest to dla niego komfortowa sytuacja. Zawsze w razie czego może się schować pod sufitem.
Idziemy na piechotę, znaczy dużo brać nie mogę. Wygodne buty, woda i torba na kota, jeśli jakiś się zmęczy, żebym ręce miał wolne. Do tego będziemy nocować nie wiadomo gdzie i nie wiadomo ile razy, więc pewnie jakiś koc by się przydał.
Potarłem sobie boki głowy, wsunąłem palce we włosy i złapałem za nie, zastanawiając się co tu spakować i jak się za to zabrać. W końcu pokiwałem głową sam do siebie. Muszę się zebrać w sobie.
-Dobra...-szepnąłem do siebie. Jeśli drakuleta się wsłuchał, to mógł usłyszeć, jak zaczynam chodzi po mieszkaniu. Najpierw zasłoniłem wszystkie okna, tak na wszelki wypadek, żeby żaden nietoperz mnie nie oglądał. Okna zostały zasłonięte w każdym oknie, teraz mogłem się zacząć zbierać. Po obandażowaniu sobie rozdrapanych dłoni, zawitałem w pomieszczeniu z kogutem i zacząłem się ubierać do końca. Spodnie i pończochy już na sobie miałem. Założyłem na siebie koszulę, długą, ciemną spódnicę, a na to bury sweter z niemałymi oczkami, założę jeszcze na to płaszcz. Nie zapomniałem też o butach, tych samych, co chłopak widział wcześniej. Wyciągnąłem z szafy plecak. Westchnąłem cicho. Czas się spakować.

Nie minęło wiele czasu, aż miałem już wszystko, czego chciałem. Kilka drobnostek, obrazek Sanki, notes krawiecki mamy, jedzenie i picie dla kotów, koc, apteczka i inne pierdoły. Nawet nie był aż tak wypchany mój plecak i nie był aż taki ciężki. Powinienem dać radę, innej opcji nie mam.
Kićkając, zwołałem zebranie na korytarzu. Panda i Kogut przyjęli swoje spacerowe szelki bez protestów, Kotka nieco kręciła nosem, bo to coś nowego, Łoś nie potrzebował takich cudów, ufam mu, że się nie zgubi. Za to królem dramatu był Ryś. Ubierając go, miałem wrażenie, że go skóruję czy morduję na inny sposób. Burczał, furczał i miauczał, a ja starałem się zrobić to wszystko szybko, żeby już było z głowy.
-No, Ryś, proszę cię ty mój kochany. Nie idziemy do lekarza.-mówienie do niego, nie miało sensu, ale sam głos chyba go nieco uspokoił, bo przynajmniej udało mi się dopiąć wszystkie troczki. Wtedy uznał, że on dalej nie idzie, padł na ziemię, jak sparaliżowany. Niby taki odważny i chętny do działania, a jednak czasami, jak coś mu się w głowie przestawi, to nie ma przebacz. Westchnąłem ciężko i spakowałem go sobie do kociej torby, wyłożonej mięciutkim materiałem, żeby zwierzakom wygodnie było. Założyłem plecak, złapałem za wszystkie smycze, jakie miałem do złapania i podszedłem do drzwi. Spojrzałem w głąb mieszkania, przyglądałem się podłodze, drzwiom, szafie. Chciałbym, żeby teraz mama wyszła z pracowni i powiedziała mi, że wszystko będzie dobrze, że zrobiła mi ciasto na drogę, że jak wrócę, to zrobi mmi czerniny i pogramy razem na pianinie. Pociągnąłem nosem. Nie płacz, no. Uniosłem wzrok, żeby powstrzymać łzy, ale nie dało to wiele, bo po chwili i tak musiałem przetrzeć powieki rękawem koszuli.
Puściłem smycze na ziemię i przeszedłem się jeszcze raz po domu. Sprawdziłem okna, rośliny, czy świeczki są pogaszone, czy woda jest wanny spuszczona, czy jedzenie żadne nie zostało gdzieś w szafce i nie ma brudnych naczyń. Wszystko było w porządku, nie miałem żadnej wymówki, żeby to jeszcze bardziej przedłużać.
Złapałem zwierzaki, wziąłem jeszcze kilak wdechów i zacząłem otwierać zamki w drzwiach, zasuwki, łańcuszki, aż w końcu uchyliłem same drzwi. Popatrzyłem wystraszony na Killiana, zerknąłem czy na pewno jesteśmy tutaj sami i chyba nikogo nie było obok. Pociągając nosem, trochę się trzęsąc, wyszedłem na klatkę z opuszczoną głową, szybko zamykając drzwi za sobą i przekręcając w nich klucz w dwóch zamkach. Koty nie były zadowolone przymusowym towarzystwem wampira, a ja nie wiedziałem co teraz mam zrobić. Nie chciałem wyjeżdżać, to było dziwne uczucie, nie powinienem wyjeżdżać. Mam tu rodzinę, przyjaciela, pracę. Nie powinienem tego zostawiać.
Znów popatrzyłem na chłopaka, tak samo niepewnie i spłoszenie, jak przed chwilą. Powiedział, że mi nic nie zrobi, to mi nic nie zrobi. Pomoże mi, tak też powiedział. Z jednym kotem w torbie, dwoma na smyczy i jednym latającym wolno, a do tego z kogutem na smyczy od pachą czekałem na jego ruch. Zrzuci mnie ze schodów? To by się nie opłacało kompletnie. Może zrobi coś na trasie, albo na pewno, jak będziemy na miejscu. Na pewno. Ale powiedział, że nic nie zrobi. Jeszcze zobaczymy. Jeszcze się przekonam.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Killian Falone Pią Sie 13, 2021 7:09 pm

  Odpowiedziała mu cisza i tylko jakiś szept, którego niespecjalnie słuchał. Co się miał zrobić? Chyba tylko czekać, nie widział innej możliwości, przynajmniej nie żadnej sensownej. Po jakimś czasu znudziło mu się stanie, więc usiadł na płaskim fragmencie barierki. Z drugiej strony mógł się spokojnie zastanowić i przemyśleć kwestie ważniejsze, którymi należało się zająć po powrocie. Zapewne będą jeszcze w drodze, kiedy jego nowy przyjaciel zacznie wprowadzać plany w życie, ale to nic.

  W końcu Kitek wrócił do żywych. To znaczy Killian słyszał szurania, tuptanie kotów i temu podobne dźwięki, ale teraz wreszcie drzwi się otworzyły po odblokowaniu intrygującej ilości zamków i zabezpieczeń. Ciekawe czy w Neraspis też każe sobie tyle ich zamontować. Ślusarz miałby niezłą zabawę, chociaż... Czy on by takiemu zaufał? Życie paranoików musi być okropnie męczące.
  Zsunął się swobodnie z barierki, kiedy już Kitek upewnił się, że nikt nie próbuje go zamordować i zamknął za sobą drzwi. Zerknął na koty, a potem wyłapał jego przestraszone i niepewne spojrzenie. Nie pozostawało mu nic innego, jak to zignorować.
  — Chodźmy — rzucił tylko i ruszył pierwszy schodami na dół.
  Po chwili wyszli z budynku i wyglądało na to, że jego dwóch towarzyszy nie ma z nimi. Falone wiedział jednak, że mieli pojawić się dopiero później, jeśli będą mieli taką ochotę, a z pewnością w końcu zmęczą się lataniem. Ruszyli prostą drogą w stronę portu, gdzie o tej porze jeszcze nie powinni mieć problemu ze złapaniem promu do Adren.

z.t. x2
Killian Falone
Killian Falone

Stan postaci : Na lewej ręce, barku i w paru miejscach tułowia, mniej więcej równomiernie rozłożone jest kilka bliznowatych rys i plam po poparzeniu. Na prawym przedramieniu biegnie po skosie blada szrama po cięciu.
Ekwipunek : krzesiwo, piersiówka z whisky, bukłak z wodą, zegarek z dewizką, srebrny sztylet, smoczy sztylet z czerwonej stali, posrebrzana szabla, pistolet i kule [po opisy rzeczy dreptać do KP]
Ubiór : lekkie ubranie, peleryna z kapturem, rękawiczki, sygnet z literą F i sakwa na drobiazgi
Źródło avatara : pinterest.com/pin/7881368090703941/

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Hektor Nie Sty 28, 2024 11:23 pm

Szli przez miasto pogrążone w nocnym półmroku. Światła okien i lamp rzucały ciepłe łuny na chodnik i bruk ulicy. Co jakiś czas obok czy w okolicy zjawiała się ludzka sylwetka, dziesiątki przechodniów zajętych własnymi sprawami nawet o tej porze. To było dziwne, że akurat teraz ich widok wzbudził tak mieszane uczucia u chimery, od obojętności, poprzez zadowolenie z normalnej codzienności, aż po zwykłą zazdrość. Tę ostatnią czuł raczej dawniej, dawno temu, kiedy jego życie nie było wcale ani tak ogarnięte, ani nawet normalne. W czasach kiedy każdy dzień wydawał się być równie paskudny co poprzedni. Szybko do tej mieszanki doszło też rozbawienie spojrzeniami rzucanymi chimerze. Niby takie nowoczesne czasy, a ludzie dalej się dziwili, że futrzaści mogą ot tak... choć z drugiej strony pewnie wielu uznało go za własność Tremaina. Przez głowę przeszło mu, co by zrobił, gdyby ktoś tak zapytał wprost. Pewnie by zaprzeczył z miejsca, ale z jakiegoś powodu samo stwierdzenie nie gryzło tak jak powinno. Nie tak jak zawsze.
Weszli w mniejszą uliczkę. Wyglądała w zasadzie jak każda inna mała uliczka, ciemna, brudna i nie zachęcająca do zatrzymywania się. Była niezłym miejscem na polowanie, jeśli ktoś chciał się bawić w życie na krawędzi. Hektor do takich nie należał, ale co przeszło przez głowę, to zawsze zostawia ślad. A jemu lubiły tam chadzać różne rzeczy, zwykle mało mądre.
— Ale syf — skomentował swobodnie, idąc wciąż u boku Kitka, do którego dostosowywał swoje tempo. Zerknął na dhampira, domyślając się, że taka okolica nie należy do jego ulubionych. On sam miał pewność, że nikogo więcej tu nie ma, przynajmniej w tej chwili. Nikogo nie widział. — Gdzie dokładnie idziemy? — padło pytanie jako forma pośrednia pomiędzy "daleko jeszcze" a "czy to tutaj". Obie wersje brzmiały źle.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Nie Sty 28, 2024 11:58 pm

Spacer przez miasto kiedyś był codziennością, leciałem z domu do pracy, z pracy do domu, a teraz? Ledwo się wlokłem przy Hektorze, czasami się wciskając bardziej za niego kiedy ktoś roześmiał się za głośno lub uparcie nie chciał przejść na drugą stronę ulicy. Teraz masa ich tu była tak? Zawsze kiedy nie potrzebuję to jest pod ręką wszystko.
Szedłem przed siebie trochę zapominając aby prowadzić, nie zwracając uwagi na czas. Po nitce do kłębka, trasa znana na pamięć, przechodzona tyle razy, raptem kilkanaście minut żywym krokiem od mojego mieszkania. Powinniśmy iść do kamienicy z prawej, do mieszkania, jednak skręciłem w lewo, w uliczkę, tak samo paskudną jak wiele innych w tym mieście. Bezdomni, chore koty, śmieci, wyrzucone i stłuczone butelki.
Zacisnąłem mocniej dłoń na dłoni i wystraszony zatrzymałem się niedługo po wejściu ciemnej uliczki. Wiem, co jest głębiej i nie chciałem tego oglądać. Szczególnie, że na końcu nie było wcale zakrętu i kontynuacji, a martwy koniec, ślepa uliczka, z jeszcze większą stertą śmieci na samym końcu i z masą złych doświadczeń.
-Nigdzie. To tutaj.-powiedziałem cicho. Co teraz? Mam... Nie wiem. Póki co na razie nawet na niego nie patrzyłem, tylko stałem spięty i nie uciekałem tylko dlatego, że nie wiem czy Hektor by za mną podążył, z resztą nie chciałem go tu samego zostawiać, to niebezpieczne.-Nawet skrzynie stoją tak, jak wtedy...-zacisnąłem usta, wskazując na drewniane, nadpróchniałe kształty.-Mało reprezentatywne miejsce na śmierć dla Sekretarza...-dopowiedziałem niby żartem z wystraszonym, krótkim śmiechem, próbując trochę umniejszyć stresowi i udawać, że oczy nie zalały mi się nagle łzami, które pociekły bez kontroli. Głupie zapałki mnie w to wpakowały, naiwność i chęć pomocy. Gdyby wtedy był ze mną Hektor, to nic złego by się nie stało, nawet nie pozwoliłby mi do nich podejść. Chociaż to nie tylko kwestia jego nieobecności, a nieobecności kogokolwiek. Ze spojrzeniem wbitym w ziemię kawałek przede mną pociągnąłem nosem i stałem, zaciskając zęby, zły na siebie, ze dopuściłem do tego wszystkiego.-Trzeba było iść prosto do domu.-dodałem z wyrzutem, ściskając swój nadgarstek otulony przez krawędź rękawiczki. Trzeba było, a teraz mam za swoje, za późno na żale i wnioski.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Hektor Sob Lut 03, 2024 6:54 pm

Zatrzymał się tuż po tym, jak ucichły kroki Kitikulu. Obejrzał się na niego i już widział, że coś jest mocno nie tak. Kropki szybko zaczęły się łączyć, chociaż dość nieśmiało, dopóki dhampir nie powiedział wprost, że są na miejscu. Uszy Hektora położyły się nieco, a on przeniósł wzrok z powrotem w półmrok uliczki. Z jej końca nie dobiegał charakterystyczny gwar, raczej stłumione echo, a to sugerowało, że jest ślepa.
Milczał, słuchając jego kolejnych słów, które powoli i z wahaniem wypływały z jego ust.
— One... zwykle takie są... — wymruczał, w pełni podzielając ten pogląd, ale bez wesołości. Nie był dumny ze swojej śmierci. Wiele ich też widział i z nich też by nie był. Nabrał przekonania, że w żadnej nie było niczego wartego zachodu.
Zerknął znów na Kitka i nawet się nie zdziwił, widząc jego minę. Jego całą posypaną osobę, ogarniętą stresem wspomnienia, które nadal go przerastało. Przez chwilę wahał się, co powinien zrobić.
— Podobno... uciekając, nigdy nie uciekniesz — wymruczał cicho, patrząc na niego i jego złość, która wmieszała się w ten mały kociołek. — Chodź — dodał zaraz, ale nie skierował się do wyjścia, a do wnętrza uliczki. To nie brzmiało jak rozkaz, ani też tym bardziej zachęta. Można było ten ton zaliczyć do dobrej rady.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Nie Lut 04, 2024 1:05 am

Opuszczenie domu było złym pomysłem, pomysł z wyjściem na miasto jeszcze gorszym, a pójście na miejsce mojej śmierci było czystym idiotyzmem. Nie spodziewałem się, że wspomnienia wrócą aż tak. Kiedy nawiedzały mnie w snach albo kiedy na zamku działo się coś, co mnie przerażało, zawsze Hektor był obok. Jego spojrzenie, zdziwienie, opanowanie... Nie było czego się bać bo był obok. Teraz jednak było inaczej. Czy on mnie nie zdradzi? Nie zabije mnie? Historia lubi się powtarzać, znam powód jego śmierci, jego historię.
Uliczka choć obskurna poprowadziła go oczekiwaniami na manowce. Mnie też. Nie spodziewałem się, że tamten dzień będzie moim ostatnim. Wszystko się wtedy zmieniło, a kolejne moje śmierci nie przynosiły już takiego efektu, nie cofały magicznie czasu, nie odczulały. To powinno działać w drugą stronę! Powinno!
Otworzyłem usta, chciałem zaprzeczyć, zaśmiać się na radę, cokolwiek, jednak nie udało mi się nawet westchnąć. Uciekając nie ucieknę? Walcząc też nie. Stojąc i czekając na los również.
Przerażenie rozbłysło w moich oczach kiedy Hektor zaproponował podróż w głąb alejki. Co będzie na końcu? Wyobraźnia podsuwała mi wszystkie pomysły i nawet wizja zobaczenia tam własnego pobitego ciała była dla mnie prawdopodobna.
Postawiłem ociężale pierwszy krok, później kolejny, a ciemność za moimi plecami stawała się przytłaczająca. Ulica była coraz dalej, jak wtedy nie przy wyjściu, bo ktoś zobaczy. Zabierzcie go dalej! A ty co tak beczysz? Faceci nie płaczą. Z gardła wyrwał mi się w końcu głośniejszy płacz raptem po przejściu jeszcze kilku metrów wgłąb alejki. Znów pachniało mi żelazem, a połamana ręka bolała coraz mocniej kiedy stawali mi na palce, jakie zatrzymując się w miejscu jak wryty, wczepiłem w rękaw chimery, nawet nie wiedząc kiedy. Czemu? Wiedziałem co jest dalej, co leży na końcu alejki, krew i zimne ciało, porwane ubrania, stłuczona butelka po alkoholu, niedopałki papierosów i wyrwane włosy.
-Nie chcę, żebyś to widział.-zatrząsłem się patrząc w panice na swoje dłonie. Nie powinienem go dotykać, a ściskałem coraz mocniej, nie tylko za materiał, ale i rękę. Musiałem go powstrzymać.-Nie patrz na to.-podniosłem wzrok na jego twarz w przerażonej prośbie, aby nie szukał resztek morderstwa jakie dalej tam leżą. Nie chciałem, żeby mnie takim widział, nie chciałem, żeby usłyszał, jak próbuję krzyczeć o pomoc, jak płaczę wiedząc, że nikt nie przyjdzie, jak szoruję nogami po ziemi próbując się wyrwać kiedy ręce oplatają moją szyję coraz ciaśniej i ciaśniej. Nie chciałem, by to akurat on był świadkiem wyniku mojej naiwności, ktokolwiek, tylko nie on.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Hektor Nie Lut 04, 2024 1:59 am

Spodziewał się odmowy, może nie jakiejś stanowczej i dosłownej, ale na pewno protestu. Wahania, strachu, paniki, ucieczki. Wszystko to w zasadzie mignęło przez oczy dhampira, ale jednocześnie nie wyszło na wierzch. Nie zadecydowało o kolejnym ruchu. A może przeciwnie? Czy posłuchał go, bo chciał mu uwierzyć, czy zrobił to, bo Hektor tak chciał? Rogaty złapał się na wniosku, że nie miał pewności, ale też nie chował urazy do tego drugiego scenariusza. Zdążył ułożyć sobie w głowie to, że Kiti miał kilka problemów, z którymi musiał walczyć, i nawet jeśli nie były przyjemne, to nie były też w pełni jego winą.
Tremain poszedł za nim, jeden trudny krok za drugim. Aż przez moment Hektorowi było głupio, że go do tego zmusza, ale wierzył, że to najlepszy sposób. Sam był spokojny, uważał tylko na Kitka i jego zachowanie. No i na siebie, by nie robić nagłych ruchów w jego stronę. Kiedy wyrównali krok, skierował się dalej w głąb uliczki. Racice cicho postukiwały o bruk, trochę stłumione leżącym tam piaskiem i błotem.
— Spokojnie, nikt tam nie stoi. Tylko szczur — zakomunikował cicho, choć ciężko mu było stwierdzić, czy Tremain też słyszał małe stworzonko. Jeśli był niedożywiony, to bardzo możliwe, że tak.
Zerknął w jego kierunku, poczuwszy chwyt na ramieniu. Zatrzymał się razem z nim i spojrzał na sekretarza spokojnie i uważnie, lekko kiwnął ogonem na boki. Przez moment musiał się zastanowić, o czym mówi, że ostatecznie szczegóły nie miały dużego znaczenia, nawet, jeśli pomyślał źle.
— Kiti, minęły lata... tam nic nie ma — rzucił ciepło, nieco ciszej i kiwnął ogonem. — Popatrz na mnie... Nic tam nie ma. Nic, czym trzeba by się przejmować. Zaufaj mi, jest bezpiecznie — mówił dalej, próbując iść na przód, a właściwie trochę tyłem do końca zaułka, by mieć kontakt wzrokowy z Kitkiem, gdyby udało mu się go nawiązać.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Nie Lut 04, 2024 2:58 am

Nie chciałem tam iść, za nic nie chciałem, ale nie mogłem puścić tam Hektora samego. Zobaczy wszystko i jemu zrobią to samo. Miał broń, widziałem, że jest gotowy, ale to nic nie da. Nigdy nie daje.
To nie był szczur, wiedziałem to tak samo jak to, że kuchnia nie była pusta, a drzwi wejściowe nie były nigdy zamknięte. Drobne kroki pazurzastych łapek przypomniały mi jedynie wywołujące mdłości uczucie obrzydzenia do tego miejsca. Zawsze omijane alejki, puste z walającym się odpadkami. Kiedy by mnie ktoś tu znalazł gdyby moja mama nie widziała, jak mnie tu zaciągają? Udawanie, że nic się nie stało, że miasto jest przyjazne, że dopadła mnie zwykła gorączka i muszę wziąć wolne w pracy na jakiś czas. Wszystko było kłamstwem, jak to, że nic tam nie ma. Właśnie tam, na końcu alejki było wszystko co chciałem ukryć przed wszystkimi, co mijałem codziennie idąc do pracy pilnując czy nikt nie zakrada się tam, żeby odkryć wspomnienia rozkruszone na zaśmieconym bruku. A Hektor bezkarnie szedł coraz dalej ciągnąć mnie za sobą chociaż to ja trzymałem się jego.
Podniosłem na niego wzrok, tak jak prosił słowami docierającymi do mnie jak przez mgłę. Łzy ściekające po policzkach moczyły ubranie, kapały na ziemię, a ja patrzyłem się na niego jak ciągnął mnie dalej w czerń. Mógłbym go puścić, zawrócić i uciec, ale już widziałem pod nogami rozciągające się nienaturalnie na ziemi cienie ludzi zagradzających wyjście z uliczki. Kroki w ciężkich butach powoli rozbrzmiewały za moimi plecami, nie spieszyły się i tak nie mam gdzie uciec.
Już nie czułem swojego serca, ani oddechu, jak wtedy kiedy ręka bezwładnie opadła na ziemię po tym, jak nie dała rady odepchnąć ode mnie śmierci. Kroki zbliżały się pomimo, że też szliśmy do przodu. Coraz bliżej i bliżej podeszwy uderzały o ziemię, jeszcze dwa metry, jeszcze metr. Czas na ratunek się skończył.
-Hektor...-wydukałem, wbijając się palcami w jego rękę z całej siły.-Nie zostawiaj mnie...-zaszlochałem łamiącym się głosem, wtulając się w jego rękę i dalej patrząc na niego błagalnie, czując jak sucha od morza dłoń, przedziera się przez rozpuszczone włosy, chce chwycić za kark.-I nie patrz.-wiedziałem, że prośbami nic się nigdy nie ugra, ile razy prosiłem, zakazywałem, groziłem i rozkazywałem. Wszystko było tak samo ignorowane.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Hektor Czw Lut 08, 2024 8:54 pm

Mógł się tylko domyślać, co takiego dzieje się w głowie Kitka. Jakiego właśnie dramatu jest przyczyną. Ale czy to by coś zmieniło? Chyba niespecjalnie. Może poprawiłoby nieco ich wspólną sytuację, pozwoliłoby powiedzieć coś konkretnego, ale na pewno nie odwiodłoby Hektora od jego zamiarów, zwłaszcza, że dhampir nie powstrzymywał go bardziej. Szli więc dalej w ciemną uliczkę, mijając róg, za którym już dobrze było widać, że nie ma stąd ucieczki. Nie na nogach. Tak naprawdę Hektor cały czas był tu na uprzywilejowanej pozycji, nawet gdyby to miejsce było tak niebezpieczne, jak się Tremainowi wydawało.
Zerknął na niego, kiedy znowu się odezwał, jeszcze bardziej słabo i błagalnie niż wcześniej. Aż przez chwilę żałował swego pomysłu, jednak odsunął to na bok.
— Nie zostawię — odparł ciepło z wyczuwalnym lekkim uśmiechem. — Nie martw się, wszystko będzie dobrze.
Szli dalej, a uszy Hektora wyłapały delikatny szmer chowającego się między śmietniki szczura. Rogaty zatrzymał się i zakołysał ogonem. Od końcowej ściany dzieliło ich kilka kroków, co dało się wyłapać po paru detalach. Wokół unosił się nieprzyjemny zapach odpadków i pewnie paru gorszych rzeczy, ale Hektor tylko rozejrzał się spokojnie wokół.
— Bez obaw. Niczego nie zobaczę. — Wyjął z kieszeni krzesiwo i pstryknął nad pojemnikiem, który miał u paska, a który okazał się prostą lampką oliwną. Podkręcony płomyczek rzucił nieco więcej światła na brudny zaułek. — Widzisz? Nic tu nie ma, tylko śmieci, w sam raz do wyrzucenia. — Zerknął na niego. — Tak jak nasze wspomnienia. Same śmieci — wymruczał spokojnie, obserwując jego reakcję.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Czw Lut 08, 2024 9:48 pm

Nie mogliśmy już zawrócić, nie było jak ani gdzie. Próbować oczywiście by się dało, jednak wiedziałem kiedy wszystko jest skazane na porażkę. Można było iść jedynie do przodu aby natknąć się na ścianę i dać się dopaść temu od czego nie da się uciec.
Chciałem go zatrzymać, cofnąć wszystko w czasie, w ogóle nie mówić mu nic, nie drążyć tematu śmierci, który był tak bardzo niewygodny i dla niego i dla mnie. Chciałem radzić sobie z tym wszystkim tak, jak on, chciałem być mniej czuły na drobne zmiany, które przerażały, a tak często okazywały się bez znaczenia, a jednocześnie takie zachowanie postrzegałem jako lekkomyślne i naiwne.
Czy potrzebowałem jego zapewnienia? Nie byłem pewien. Wierzyłem mu, wiedziałem, że mnie nie opuści, ale tak samo wiedziałem, że zamykałem drzwi, a mimo tego musiałem je sprawdzić mocnymi szarpnięciami. Pokiwałem mu głową, nie odpuszczając jednak chwytu, choć dłoń na moim karku poluźniła uścisk.
Wysokie ściany uliczki były przytłaczające, tak jak odległość od wyjścia. Piach chrzęścił pod butami, smród coraz bardziej docierał do nosa przy każdym płaczliwym pociągnięciu. Bedzie dobrze...
Patrzyłem tylko na niego, starając się ignorować ruszające się cienie po bokach, aż w końcu podróż w jedną stronę dobiegła końca. Dotarliśmy, na własnych nogach, bez szarpania za włosy i ciągnięcia za ręce, na których wykwitły sińce i krwiaki.
Zacisnąłem usta na jego słowa. Oby faktycznie nic nie zobaczył, co bym zrobił gdyby jednak to wszystko ujrzał? Wzdrygnąłem się, zamykając oczy gdy uliczkę rozświetliło ciepłe światło, którego wtedy tak bardzo mi brakowało, a jedyne co było widać w ciemności do żar papierosów. Dopiero po chwili ze zmarszczonymi brwiami i rezerwą, chowając się za nim, otworzyłem powoli oczy. Ziemia brudna i zimna była wolna od sceny morderstwa, nie było na niej plam brwi, śladów walki, porwanych ubrań, urwanych guzików. Pusto, nic... Jak zawsze gdy szukam intruza w pokoju. Nigdy nikogo nie ma... Zawsze się mylę, ale wystarczy, że raz popełnię błąd, jak na przystani przy zamku i od razu świat wyłapuje swoją okazję. Wspomnień nie można wyrzucać, dzięki nim nadal żyjemy, to te najbardziej zapamiętane doświadczenia sprawiają, że umiemy się uratować, uniknąć strat...
Patrzyłem na cienie tańczące na ziemi od ognika i czułem, jak strach częściowo przemienia się w coś czego jeszcze w życiu nie zaznałem. Łzy swobodnie spływały mi po policzkach. Wyrzucić wspomnienia?
-Mama widziała, jak mnie tu ciągną... i nie zrobiła nic, żeby mi pomóc... Zostawiła mnie dla nich...-wydukałem cicho, obejmując jego rękę. Pamiętam sylwetkę w oknie, pamiętam ile to wszystko trwało i pamiętam, że w wyjściu alejki nie było nikogo, choć czasu na pomoc było dużo.-I bolało... strasznie bolało...-kolejny urwany szloch utkwiony w załamującym się przy każdym słowie głosie. Jednak końcu podniosłem wzrok na niego. On nie zawsze rozumiał, czasami się złościł, był zawiedziony, ale zawsze był obok nawet wtedy kiedy byłem dla niego niemiły i wtedy kiedy każdy normalny by rzucił tę robotę. Zawsze przy mnie.
-Ty mnie nie zostawisz.-powiedziałem cicho, jednak w słabym głosie usłyszałem pewność, jakiej dawno nie czułem. Hektor. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech ledwo widoczny przez zaciśnięte zęby i drżenie, ale był. Nie zostawi mnie.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Hektor Pon Lut 12, 2024 1:10 am

To było trochę jak hazard. Od początku, kiedy postanowił zaciągnąć go do wnętrza alejki, aż do teraz, kiedy jednocześnie obiecywał i łamał obietnice, by pokazać mu, że nie ma racji. Że umysł tylko znowu wyolbrzymia strachy, nawet jeśli ma do tego prawo i sensowne powody. Może nigdy na to nie wyglądało, ale Hektor znał taki strach. Wielki, podstępny i paraliżujący, lubiąc atakować z zaskoczenia, przez najbardziej irracjonalne ciągi skojarzeń, jakie tylko da się wymyślić. Znał to paskudne uczucie, wiedział jak lubi się kończyć i jak bardzo można być bezradnym w konfrontacji z nim. Zresztą, co nieco Kiti mógł już w tym temacie zobaczyć, choć pewnie nie był tego świadomy. A może wręcz przeciwnie, może to właśnie on mógł go zrozumieć jak nikt inny. Może właśnie dlatego ani razu nie miał ochoty odchodzić na zawsze. To poczucie posiadania obok kogoś, kto zna twoje myśli bez ich wypowiadania, kto może odgadnąć, pojąć i zaakceptować było wyjątkowe.
Teraz jednak wodził wzrokiem po mętnie oświetlonym śmietnisku i nie wiedział, na co czeka. Na reprymendę, strach, milczenie. To ostatnie wydawało się wygrywać, aż w końcu Kiti się odezwał i to ze słowami, jakich rogaty się nie spodziewał. Obejrzał się na niego z zaskoczeniem, niepokojem i współczuciem wymieszanymi w pomarańczowych ślepiach niczym jeden wielki bałagan. Dokładnie taki, który miał teraz w głowie. Wiele się spodziewał, wiele zakładał, ale nie to, że Tremain oskarży o coś własną matkę.
Położył uszy po sobie. Chciał coś powiedzieć w tym temacie, ale wymówki wydawały się bezsensu. Może poza jedną.
— Strach i szok... potrafią paraliżować — wymruczał cicho, a na kolejne słowa jego usta delikatnie wygięły się w nikłym uśmiechu. — Nie zostawię... Nawet jeśli ty zostawiłbyś mnie. — To zdanie początkowo miało brzmieć inaczej, brzmiało inaczej w jego głowie, ale zorientował się, że pozostawia za dużo wątpliwości, a dotyczy rzeczy, które były zbyt mało prawdopodobne.
Zerknął znów na lampę, na alejkę i z powrotem na Kitka.
— Chodźmy stąd, śmierdzi tu — rzucił swobodniej, nawet trochę żartobliwie, i machnął ogonem, celowo trącając Kitka po nogach, by się skupił na tym, a nie kolejntch rozmyślaniach.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Pon Lut 12, 2024 2:13 am

Wiele razy widziałem jego położone uszy niepewne co zrobić dalej. Nadal pamiętam tamten trening pełen emocji, strachu i złości na siebie samego i na niego, na wszystko, nadal mam zawsze przy sobie kartkę jaką mi wtedy zostawił przy jedzeniu. Zawsze dawał mi wybór, a jeśli za nim szedłem, nawet jeśli niechętnie czy ze strachem, to dalej z własnej woli, choć jej powody były różne.
Nigdy nie myślałem jednak, że aż tak się przywiążę do jego towarzystwa i do dziwnego poczucia odprężenia z tyłu głowy gdy nie musiałem pilnować całego świata dookoła siebie, bo Hektor zabierał na siebie połowę tego obowiązku. Wszystko stało się trochę straszniejsze gdy zdałem sobie sprawę z tego, że on może kiedyś zniknąć, odejść, zostawić mnie, zabrać ze sobą poczucie bezpieczeństwa jakie mi daje i wszystkie moje tajemnice i fanaberie. Zostałbym sam, wszystko wróciłoby do normalności sprzed kilku lat. Nie chciałem tego. Moje życie było wtedy ciekawe, ale w kompletnie zły sposób, nie to co teraz.
Wyrzuciłem z siebie największy żal, który wypierałem przez te wszystkie lata, który najbardziej mi ciążył gdy jedna część mnie była tego pewna, a druga stanowczo zaprzeczała. Nie brałem jednak innej opcji pod uwagę. Wiele razy widziałem ją jak płakała, jak dzieliła ze mną smutki, jak o mnie dbała. Być może Hektor ma rację, a ja głupi nigdy nie pomyślałem o tym, jak ciężko musiało być jej wnosić moje ciało na piętro, sprzątać krew ze schodów. Czy Hektora nie postawiłem w podobnej sytuacji? W łazience było czysto, a zagojone rany nie miały już jak brudzić zmienionej nie przeze mnie koszuli. Miałem sobie to czasami za złe, teraz to wszystko wydawało się być takie odległe i bezsensowne, ale wtedy dawało taką ulgę.
Brwi zbiegły mi się ze sobą kiedy mówił dalej, a ja słuchałem, poruszony, smutny i szczęśliwy jednocześnie. I co on wygaduje? Ja miałbym zostawić jego? Jedną kwestią jest to, że bez niego umrę, a drugą to, że... dawno nie miałem tak wyśmienitego pracownika. I przyjaciela.
Z zaciśniętymi ustami pokręciłem głową, nie umiejąc już nic powiedzieć gdy gardło odmawiało posłuszeństwa, zwyczajnie dalej go trzymałem kurczoro, opierając się czołem o jego ramię. Nie zostawię go, nigdy. Pociągnąłem nosem, czując jego lekki zapach, czując jego ciepło pod palcami. Kiedy ostatnio kogoś tak dotykałem? Kiedy ostatnio w ogóle kogokolwiek jakkolwiek dotykałem? Wzbraniałem się przed tym tyle czasu, dalej się wzbraniam, jednak... to było miłe... Nawet nie wiedziałem jak bardzo tęskniłem za uściśnięciem dłoni, za siedzeniem ramię w ramię, za przytuleniem. Kiedyś było to na porządku dziennym. Mimo wszystko czułem się ze sobą okropnie, jakbym wymuszał na nim taką bliskość, a przecież nie protestował, nie wyrywał się, zawsze taki był... Więc jeśli mu to nie przeszkadza, to potrzymam go jeszcze chwilę.
Padła propozycja odejścia i znów miałem rozterki. Chciałem stąd uciec, ale obrócenie się było zbyt straszne. Jak pobudka w środku nocy kiedy czuje się czyjeś spojrzenie na plecach, a okazuje się, że to tylko fotel ze stertą ubrań. Chciałem zaprotestować, ale poczułem smagnięcie po nogach, które wystarczająco mocno mnie wystraszyło. Odskoczyłem gwałtownie, szarpiąc za sobą Hektora, w pierwszym odruchu chcąc go odciągnąć od zagrożenia, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że to jego ogon był sprawcą zamieszania. Kompletnie straciłem wątek, patrząc wystraszony to na ogon, to na niego, jednocześnie próbując poukładać sobie w głowie myśli, które nie chciały wskoczyć na swoje miejsce. Hektor był niepoważny, to wiedziałem, ale z drugiej strony... Dawał przez to poczucie normalności.
Zacisnąłem usta patrząc na niego podkrążonymi, czerwonymi oczyma i pokiwałem mu potulnie głową, zaraz dając mu się prowadzić. Również powoli, krok za krokiem, słuchając czy nic za nami nie ma, powoli podnosząc wzrok w górę, żeby się przekonać, że na końcu alejki nie stoi nic strasznego, z resztą gdyby stało to Hektor by się tym zajął, tak samo usłyszałby, gdyby za nami powstały jednak jakieś zwłoki. Nie pokładam w niego za dużo wiary? Póki co nie dał mi powodu abym w niego wątpił.
Czy czułem się źle z tym, że akurat takie miejsce mi przypadło na śmierć? Hektor je widział i miał swoją opinię na jego temat, ale szczerze powiedziawszy choćby mi się ona nie podobała, to ją podzielam. Śmierdzi tu teraz, śmierdziało tu kiedyś i będzie tu śmierdzieć nawet po tym, jak wyjdziemy z uliczki, jak wrócimy na zamek. To miejsce zawsze tu będzie, ale teraz chyba w końcu rozumiem, że to nie znaczy, iż ja też muszę tu być nawet jeśli jestem tu tylko myślami.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Hektor Pon Lut 12, 2024 3:55 pm

Nie wiedział, czego ma się spodziewać, więc tylko czekał w milczeniu na reakcję Kitka. Na jakąś odpowiedź, zgodę albo zaprzeczenie, wszystko by zaakceptował. I chyba dopiero kiedy złapał się na tej myśli, wydało mu się to znowu niecodzienne. Ta swoboda wyboru, jaką mu dawał za każdym razem i to w kwestiach dotyczących samego siebie właśnie. To nie tak, że to były jakieś wyjątkowo ważne decyzje, ale było ich tyle, że można już było to podciągnąć pod jakiegoś rodzaju... rządzenie się? Nie był pewien, w jakie słowa ubrać swoje myśli, ale jedno pozostawało bez wątpliwości. Gdyby ktoś miał decydować o jego losie, mógłby to być Kitikulu. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że by mu na to pozwolił i to było trochę dziwne uczucie, niepokojące i jednocześnie bardzo akceptowalne. Dawało poczucie stabilności.
Na jego paniczny odskok, sam przesunął się szybko o krok, tak, by nie wywrócili się wzajemnie, obejrzał w tamtą stronę i zaś znów na Kitka. Na ustach chimery poszerzył się uśmiech.
— To tylko ja — zaśmiał się cicho i ponownie machnął ogonem, tym razem jednak z daleka od Tremaina. Nie żeby go wyśmiewał, ale było w tym coś pociesznego, kiedy dorosły facet odskakiwał jak oparzony, bo coś go tyknęło. Że Kitek miał więcej powodów niż przeciętny dorosły facet, to detal psujący zabawę, więc na chwilę pozwolił sobie o tym zapomnieć.
Dhampir ostatecznie mu przytaknął, choć nie wyglądał na pocieszonego tym mało wyszukanym żartem. Chyba nie oczekiwał, że tak będzie, to była nadal stresująca dla niego sytuacja, wydarzyło się w dodatku wiele rzeczy, które będą się teraz układać w głowie jak bigos na balkonie, by w końcu stać się bardziej zjadliwym. Ruszyli więc w stronę wylotu uliczki, który zdawał się zbliżać o wiele szybciej, niż się oddalał. Teraz, kiedy trasa była obu znana, a niewielka lampa oświetlała drogę, zaułek był niczym więcej jak kawałkiem krzywego chodnika między budynkami.
Wyszli na ulicę, a Hektor zgasił lampę, by nie zużywać oleju. Przytwierdził ją z powrotem przy pasku i zerknął na towarzysza.
— To w którą teraz? — rzucił swobodnie, bo choć wiedział już, że to miejsce widać z okna owego mieszkania, to jednak nie chciał zgadywać. A może brał też pod uwagę, że z całej tej rozmowy Kitek zupełnie zmieni plany, on chyba tak by zrobił. Chyba. Czasami nie umiał przewidzieć samego siebie, tym bardziej chyba nie powinien ich porównywać, ale to działo się samo.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Pon Lut 12, 2024 6:26 pm

Wiedziałem, że to był tylko on, dopiero po tym, jak spojrzałem na jego latający na boki ogon i uśmiech. Zawsze tak robił. Zawsze umiał zachować się niepoważnie, jakby świat nie istniał, a zagrożenia nie było obok. Czy teraz było? Nie było, pokazał mi, że nic tu nie ma oprócz wspomnień. Po każdym szczęściu przychodzi smutek, a po każdym smutku szczęście. Przejścia te trwały zawsze tak długo, że nie dawały się nacieszyć odrobiną radości. Wiele pracy nas czeka. Chciałbym powiedzieć, że tylko mnie, ale tak nie jest, bo sam jej nie podołam. Nie wiem w jakim kierunku to wszystko zmierza, czemu użył dzisiaj takich słów, czemu patrzył się w ten sposób, czemu dał się chwycić, oddając w końcu mi swoją rękę w objęcia bez cienia niezręczności, czy wyrzutu. Co się działo w jego głowie? Co właściwie on o mnie myśli i co ja myślę o nim?
Wyjście z alejki zbliżało się powoli i choć włos jeżył mi się na karku od czyjejś obecności za plecami, tak nie obróciłem się, nie uciekłem, wierząc w to, że demon za nami nie umknąłby uwadze Hektora, którego nie puszczałem bojąc się, że fale strachu znów mnie zabiorą.
Moje objęcia na jego ręce nieco zelżały, choć dłonie dalej trzymały się materiału jego okrycia. Ulica nie była o wiele bezpieczniejsza, ale była jaśniejsza, widać było jak kawałek od nas ktoś właśnie się oddala niosąc jakiś pakunek, w innym miejscu ktoś właśnie zasłaniał zasłony. Miasto żyło... A ja patrzyłem się za siebie, w ciemną alejkę, widząc jak w cieniu ktoś szarpie się na ziemi, jak końcówki papierosów jarzą się w mroku. Przeniosłem wzrok na chimerę. Wtedy był przy mnie Łoś, mój ukochany kot, który zawsze rozumiał, zawsze koił nerwy. Teraz jego miejsce zajął inny rudzielec, nieco większy i mniej okrzesany... ale zdecydowanie nie mogę narzekać na jego towarzystwo.
-Tędy.-pociągnąłem go delikatnie za rękaw do klatki schodowej bloku niemalże naprzeciwko alejki. Otworzyłem pierwsze drzwi i prowadziłem po schodach w górę, do mieszkania, które zupełnie jak moje było pokryte w środku grubą warstwą kurzu, a rośliny były martwe. Na pewno panował tutaj większy chaos, w końcu pakowałem się w pośpiechu do wyjazdu. Szklanka na stole, brudny nóż na blacie, otwarta szafa, wysunięta szuflada, kilka ubrań leżących na ziemi.
-Ostatnio jak tu byłem to było od razu po pogrzebie mamy...-wyszeptałem, nie chcąc zaburzać ciszy mieszkania bardziej niż zgrzyt zamka.-Killian rozlał trochę krwi na klatce, niby przypadkiem, ale jak teraz o tym myślę, to pewnie chciał mnie z mieszkania wywabić wiedząc, że jestem głodny...-dodałem z uśmiechem. Tamta sytuacja, tamte rozmowy i zachowania wracały do mnie jak szalone, jakby działy się wczoraj.
Westchnąłem cicho, powoli puszczając jego rękaw i robią kilka kroków w głąb korytarza. Nikogo tu nie ma. Hektor by wyczuł, usłyszał, na pewno. Stanąłem na przeciwko kuchni.
-Wróciłem.-powiedziałem cicho powitanie, na które mama wychodziła z pokoju, przytulała, obdarzała buziakiem w policzek, zapraszała do jadalni, żeby zjeść wspólnie. Dalej pamiętam jej dotyk, gdy głaskała mnie po włosach, ukłucie szpilki gdy robiła ze mnie żywego manekina oraz zapach jej wypieków, który czasami było czuć już od samego wejścia do bloku. Wspomnienia warte zachowania.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Hektor Pon Lut 12, 2024 11:30 pm

Nie szli daleko, co było oczywiste, ale przez moment ucieszyła go ta oczywistość. Kitek cały czas był uczepiony jego ramienia i choć nie miał zamiaru go przeganiać czy cokolwiek z tym robić, go jednak zdawał sobie sprawę, że dla przechodniów wyglądało to dziwnie. Na pewno niecodziennie. Nie chciał, żeby na domiar wszystkiego ktoś sobie coś myślał o dhampirze, bo na pewno nie byłyby to przyjemne myśli. Zwłaszcza teraz, kiedy miał już dostatecznie dużo w głowie, dodatkowe krzywe spojrzenia nie były nikomu potrzebne.
Jemu chyba też nie, chociaż miał wrażenie, że vo go nie obchodzi. Jego własna renoma tyle razy była nadszarpywana, że przestał się przejmować. A nawet gdyby to robił, Kiti był teraz znacznie ważniejszy. Wciąż pamiętał ten delikatny dreszcz, jaki przeszedł mu po ramieniu tam w uliczce, kiedy dhampir oparł się o niego czołem, tak po prostu. To było miłe, dawało poczucie bycia potrzebnym. Chcianym.
Prawie żałował, kiedy ten w końcu go puścił, jak już znaleźli się we wnętrzu mieszkania.
— Dużo tu miejsca — Skomentował, rozglądając się powoli wokół. Znalazł kuchnię i w niej się zakręcił. — Czemu pracujesz dla Ki... Killiana? — zawahał się, ale jednak użył imienia. W końcu nikt inny ich nie słuchał, a Hektor miał ochotę poczuć na języku tą koleżeńską formę.
Dotknął delikatnie listek roślinki na parapecie, a fdn odpadł natychmiast jakby był tylko delikatną rzeźbą. Taką dk oglądania z daleka, by nawet nie dmuchnąć. Zerknął na ulicę, ciekaw, czy to było to okno. Kiedy tu stał, czuł się dziwnie, jakby po części rozumiał tę kobietę, ale po części też wcale. Co za matka zostawia swoje dziecko samo? I gdzie była straż? Czuł do nich uraz i pdetensje, ale jakaś jedna dziwna myśl podsunęła mu, że pewnie gdyby nie to, nigdy by się nie spotkali. Na pewno nie na takiej płaszczyźnie.
— Pracownia? — rzucił zaraz, idąc do pokoju naprzeciwko kuchni.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Pon Lut 12, 2024 11:57 pm

Hektor był mi potrzebny, nawet nie wiedział, jak bardzo. A czy był chciany? Gdyby nie był, nie brałbym go na ramiona, nie głaskałbym go przy każdej możliwej okazji, nie dostawałby ciastek i próśb o kolejny trening. Czasami miałem wrażenie, że w drugą stronę to nie działa, bo w końcu do czego ja przydaję się jemu? Czemu chciałby przy mnie być, a jednak przychodził pod moje drzwi i spędzał ze mną czas. Nie chciałem się zagłębiać w powody zarówno jego, jak i moje, bo znalazłbym coś, co na pewno przyprawiłoby mnie o porządne przerażenie i zbytnią samoświadomość. Dlatego niektóre rzeczy trzeba było przerwać, aby dystans się skrócił się za bardzo.
Stałem w korytarzu, gdy Hektor swobodnie zapuścił się jeszcze głębiej, wchodząc do kuchni. Do serca tego domu, gdzie blat zawsze był oprószony lekko mąką, a pod nogami chrupał cukier mówiący o tym, że coś dobrego właśnie się piecze.
-A gdzie indziej miałbym pracować?-powiedziałem, niechętnie kontynuując naruszanie ciszy.-Zaoferował mi taką pracę, jaką lubię, do tego mogę ją wykonywać w większości bez wychodzenia z pokoju.-mówiłem dalej, a echo w mieszkaniu nigdy nie wydawało mi się aż takie mocne.
Obserwowałem Hektora gdy tak stał, gdy dotknął roślinę, której liść upadł. Kruszył mi w życiu wszystko, ile razy kwestionował moje poglądy i moje decyzje? Ile razy się na to denerwowałem i zaprzeczałem, przyznając mu rację gdy byłem sam w pokoju. Wszedł z racicami do mojego życia, rozgościł się i co chwila strącał szklanki z blatu, przewieszał obrazy robił jedno wielkie przemeblowanie tak uparcie, że z czasem wszystko zaczęło wyglądać inaczej, a momenty zmian przestały być aż tak zauważalne.
Przeleciał obok do innego pokoju z entuzjazmem dziecka, na który zmarszczyłem brwi i uśmiechnąłem się mimo wszystko. Taki właśnie jest Hektor. Mogę płakać, mogę krzyczeć, a on dalej będzie traktować mnie tak samo. Odetchnąłem cicho.
-Tak.-podążyłem za nim, stając w drzwiach i oglądając pokój.-Mama była krawcową, nie tylko ona. Pomagałem jej w wielu projektach.-rozmawianie o tym... To było, jak chwalenie się i zdecydowanie czułem się z tym dobrze. Podszedłem do jednej z szaf, otworzyłem ją i po kilku sekundach grzebania, wyjąłem z niej soczyście zieloną sukienkę, nie była obfita w ozdoby, celowała bardziej w praktyczność, wygodę i elegancję, nie w przepych. Odwróciłem się z nią do Hektora, wyciągnąłem rękę przed siebie, patrząc to na niego, to na sukienkę oceniająco.
-Ta by ci pasowała.-spojrzałem na niego z uśmiechem, który zaraz zmienił się w krótki śmiech. Hektor w życiu by się nie przebrał w taki strój, a szkoda bo... Zaraz... Chciałbym go zobaczyć w sukience? Czy... Nie... Może to wynika z tego, że mi samemu tego brakowało. Spódnice i sukienki z dzieł sztuki zmieniły się dla mnie w jedną z form ochrony, zatracając całą swoją ulotność i piękno. Chciałem wrócić do tego co było kiedyś, ale nie byłem pewien czy jest to możliwe.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Hektor Czw Lut 15, 2024 8:21 pm

Jego odpowiedź go zaskoczyła, nie powiedziałby, że nie. Aż obejrzał się w stronę Kitka, lekko uniósł brwi, a potem zjechał w bok wzrokiem pełnym zamyślenia. Gdzie indziej. To było dobre pytanie, banalne, jak i trudne zarazem. Hektor nie umiał na nie odpowiedzieć, głównie dlatego, że nigdy nie szukał pracy tego typu, więc ostatecznie tylko wzruszył ramionami.
— Fakt, to duży plus — przyznał za chwilę, bo siedzenia całymi dniami we własnej sypialni i chodzenie najdalej po herbatę na biurku brzmiało jak całkiem dobre warunki pracy. Zresztą, coś o tym wiedział.
Po sprawdzeniu żywotności roślinek, podreptał do pracowni, by rozejrzeć się po zakurzonych wieszakach i meblach. Gdzieś na stole leżał metr krawiecki, obok pokaźne nożyce, jakieś ścinki walały się wciąż po podłodze.
— Brzmi nieźle... chyba. — Uśmiechnął się pod nosem, bo właśnie zdał sobie sprawę, że nie wiedział, jak to wygląda od kuchni. Z majtającym się na różne strony ogonem podszedł do jednej z mniejszych szafek, gdzie z szuflady wystawał szalik. Nie żeby było teraz zimno, ale kombinacja bieli, błękitu i złota zdecydowanie przykuły jego uwagę. Chyba oczekiwał czegoś konkretnego we wzorze, ale choć przewijał szalik w rękach, to nic nie znalazł. — Ha? — Obejrzał się na Kitka i zamarł na moment, widząc sukienkę w jego dłoniach. A potem prychnął śmiechem z całkiem szczerym rozbawieniem. — Dobry żart — zaśmiał się, szczerząc zęby i odłożył szalik na miejsce. — Co jeszcze tu masz? — Skrzyżował ręce na piersi i zakołysał lwią kitką.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Kitikulu Czw Lut 15, 2024 8:45 pm

Hektor odkrywał różności pracowni, której nie miałem ochoty sprzątać po jej śmierci, to by było jak wyrzucanie wspomnień o niej. Było za wcześnie na porządkowanie, zawsze było za wcześnie, dlatego wszędzie panował taki bałagan ze uzbieranych, niepotrzebnych rzeczy.
-Tak, to była przyjemne praca. Zwłaszcza gdy klienci odbierali ubrania i widzieliśmy, że się im podobają.-w końcu to było naszym sensem pracy, zadowolenie klienta, jego satysfakcja.
Wyjąłem mierząc ją na oko do Hektora, który widać nie brał tego ani odrobinę na poważnie.
-To nie był żart. Na mnie jest i tak za szeroka.-odpowiedziałem spokojnie, odwieszając sukienkę na bok otwartych drzwi i zerkając w górę szafy, mając w głowie dramat za dramatem i biczowanie się za to co właśnie palnąłem. Pora było odwrócić uwagę.
-Mam projekty.-postawiłem nogę na uchwyt jednej z szuflad szafy obok i szybkim ruchem podskoczyłem, chwytając się jedną ręką górnej krawędzi mebla, zaraz drugą ręką sięgając po jedną ze stojących na szczycie grubych teczek. Szuflada zaskrzypiała zmęczona obciążeniem, ale zawsze tak robiła, nic nowego.
Zeskoczyłem na ziemię, zdmuchnąłem z teczki kurz i podałem ją Hektorowi. Przyglądając mu się, próbując dopasować do niego kolory. Zaraz odwróciłem się i podszedłem do trzeciej szafy, żeby przypomnieć sobie co w niej było.
-I jeśli chcesz, to weź sobie ten szalik... Może chociaż tobie się przyda.-zaproponowałem otwierając drewniane drzwi i przesuwając dłońmi po materiałach. Uśmiechnąłem się do siebie i zaraz zanurzyłem się w sukienkach, obejmując je wszystkie na raz, nie przejmując się tym, że je pomiętoszę. Wszystkie je uszyłem z mamą, część ona mi pomagała, część ja pomagałem jej, ale każda jedna robiona wspólnie. Miałem wrażenie, że dalej czuję na ich jej perfumy. Hektor miał rację... Musiał mieć, chciałem, żeby miał. Nie zostawiłaby mnie samego w uliczce gdyby była w stanie mi pomóc. Wiedziała, że przemienię się, że ożyję. Może uznała to, za dobrą okazję do przeprowadzenia mnie przez to wszystko bojąc się, że jeśli nie teraz to nigdy nie umrę, przemienię się kiedy będę już stary, kiedy nie będę miał żadnej pomocy i wiedzy... Kombinuję, mocno kombinuję, ale zaufam jego opinii.
Kitikulu
Kitikulu

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-blizny na udach
-blizna po lewej od mostka
-chory na wampiryzm
Obrażenia tymczasowe:
-siniaki (głównie na nogach)
-miejscami pogryzione palce/nogi
Ekwipunek : .
Karteczka z napisem "To twoje dla ciebie, no chyba że nie chcesz".
Ubiór : Kreacje są w KP.
Źródło avatara : Twitter, Nea

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Hektor Nie Lut 18, 2024 1:16 am

Zadowolenie klientów co prawda było ważne, ale chyba nie czuł do tego osobistego pociągu. Może dlatego, że klienci najemników byli mało wybredni, liczył się dla nich zazwyczaj efekt ogólny, zero detali, które można by zepsuć. To było wygodne.
Zaśmiał się z jego żartu i chciał wrócić do oglądania rzeczy, ale Kitek powiedział coś, co ponownie zbiło z tropu. Spojrzał na dhampira trochę zmieszany, trochę bardziej uważny, choć na jego twarzy dalej gościł lekki uśmiech. Hektor po prostu nie rozumiał. Nie umiał ułożyć sobie w głowie żadnych sensownych myśli, które mogłyby doprowadzić do tych słów, nawet jeśli niektóre były blisko. Bardzo blisko. Dlaczego to powiedział? Dlaczego tak uważał? Może dalej się z niego zgrywał, choć... nie, był poważny. I spokojny zarazem. Ta mieszanka sprawiała, że rogaty nie miał pojęcia, co zrobić.
— To powinien być żart — odparł mu i uśmiechnął się nieco szerzej.
I miał tylko cichą nadzieję, że tej krótkiej dyskusji Kitek nie zrobi się znowu wycofany. Albo wręcz przeciwnie i aż za bardzo.
Podszedł bliżej, kiedy ten zaczął wspinać się na meble, a zaraz dostał do rąk książkę z projektami.
— Czemu nie zostałeś krawcem? — zapytał, przerzucając kolejne kartki. W końcu tak się zwykle działo. Nie miał rodzeństwa, więc był spadkobiercą pracowni i wszystkiego, co w niej było. — Wyglądają nieźle. Mógłbyś szyć ubrania na zamówienie... Hm? — Obejrzał się na szalik w szufladzie i zakołysał ogonem w zamyśleniu. — Szczerze to nie wiem... tak tylko patrzyłem. W naszych stronach jest raczej ciepło, co innego w górach... — Czuł, że trochę się wykręca, ale to dlatego, że sam nie wiedział, co chce. Ani czy chce akurat ten szalik, bo nie przemawiał do niego taki pomysł. Wrócił zaraz oczyma do książki i przerzucił kilka kartek. — O... A to też gdzieś masz? — zapytał, odwracając w jego stronę rysunek przedstawiający pelerynę z kapturem, na tyle krótką, by nie przeszkadzała w dobywaniu broni przy pasie. A przynajmniej Hektor o tym właśnie pomyślał, kończyła się gdzieś tuż za talią.
Hektor
Hektor

Stan postaci : Brak uszczerbków na zdrowiu.
Źródło avatara : anndr.deviantart.com

Powrót do góry Go down

Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8 - Page 3 Empty Re: Mieszkanie na ulicy Gorneves 5/8

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach