Dom Morbiusa

4 posters

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Dom Morbiusa - Page 6 Empty Re: Dom Morbiusa

Pisanie by Babibył Pią Wrz 10, 2021 6:20 pm

Padły dodatkowe tłumaczenia na pytanie. Ciekawa ta rekrutacja, taka spokojna bardzo, podoba mi się.
-Z tego typu wyprawach nie, ale dużo podróżuję sam i z innymi, różne miasta wynajmują mnie na egzekucje, więc tam jadę. Nie raz zdarzały się różne mniej czy bardziej przyjemne przygody, ale jak widać dalej tutaj jestem i żyję, więc nie ma co gadać.-no było mi całkowicie miło, do czasu, aż do pokoju nie wszedł Morbius. Herbata zawsze dobra, ale co to za czerwień na jego rękawie, na ziemi i filiżance? Wszystko uświnił, jednak nie to mi było w głowie. Zdziwił mnie poniekąd brak zainteresowania Zephira, brak akcji. Może nie zauważył? Musiał. Wampirzyce również.
-Przepraszam na chwilę.-rzuciłem tylko, po czym wstałem i wyszedłem za młodym chłopakiem do kuchni. Co za ludzie chodzą po tym świecie. Wszedłem do pomieszczenia, jednak wzrok od razu wylądował mi na mężczyźnie, do którego natychmiast podszedłem.
-Nie powinien Pan tego robić, to było nieodpowiedzialne i zbyt podlizujące się.-sięgnąłem ostrożnie do jego nadgarstka, za który złapałem i pociągnąłem go nad zlew.-Pomogę Panu, znam się na tym.-uśmiechnąłem się miło, licząc, że nie będzie mi utrudniał, bo gdy ktoś mi coś utrudnia to się źle dla niego kończy. Sięgnąłem do swojej torby i wyjąłem stamtąd dwa zawiniątka bandażowe. Powoli zabrałem się za odwijanie przemoczonego opatrunku Morbiusa. Zrobię to lepiej, poza tym, już chwila minęła, więc krew powinna płynąć słabiej, liczę na to, że nie przeciął sobie nic ważnego, bo cięcie nadgarstków jest niebezpieczne. Co za głupek. Kawałek bandaża zwinięty w rulonik, przycisnąłem co rany, po czym zacząłem to ciasno obwiązywać drugim bandażem. To powinno zatamować krwawienie, a wiele warstw sprawi, że nie zacznie to przesiąkać aż tak szybko.-Widzi Pan to miejsce?-przesunąłem ostrożnie palcem po opatrunku, całkiem blisko miejsca nacięcia.-Tu jest ścięgno i przecięcie go kosztowałoby Pana sprawność tej dłoni. Telepałaby się, jak moja.-wystawiłem swoją drżącą dłoń w powietrze, aby zaakcentować moje słowa i może go nieco wystraszyć, żeby więcej się nie ciął bez powodu. Niech sobie to wbije do łba.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Dom Morbiusa - Page 6 Empty Re: Dom Morbiusa

Pisanie by Morbius Pon Wrz 13, 2021 10:36 am

A więc Morbius był uczestnikiem wyprawy. To lekko zaskoczyło Lisollette, ale może po prostu wyglądał nazbyt niepozornie, żeby potraktować go tak poważnie. Mimo to, kiwnęła głową z uśmiechem, rozumiejąc powagę. Szybko zresztą trzeba było odwrócić swoje myśli do postaci ptaka, który… ptakiem chyba nie był…?
-Przepraszam…- Uśmiechnęła się zmieszana. -...nie do końca rozumiem. To tylko ptak…- Zamyśliła się. -...oh. Dobrze, rozumiem. Mogłam uwzględnić fakt, że zmiennokształtni będą brać w tym udział. Czy Ty, Panie, jesteś…?
Dopytała, bo właściwie nawet nie przedstawił tego kim sam jest, za wyłącznie imieniem. Mimo to, interesująca była liczba. Ośmioro. Czyli dwoje brakowało. Też przylecą kolejne wrony? To by było zabawne.
Wtedy jednak, kat zrobił coś niespodziewanego, kierując się do kuchni. Kobiety prześledziły go wzrokiem, nim ten im zniknął.
Morbius babrał się we własnej krwi, aż nie przyszedł elf, rzucając swoją krytyką, na co mężczyzna tylko prześledził go wzrokiem, nie bardzo rozumieją.
-Nie podlizuję się. Jestem… gospodarzem.
Zakaszlał, próbując się odwrócić, ale wtedy ten pochwycił jego rękę, zaczynając ją opłukiwać. Rusznikarz nie wiedział co zrobić, nie powinien gość czegoś takiego robić, powinien być w salonie i pić swoją herbatę. Jego krew go zniesmaczyła? Obrzydził go? Pewnie był wściekły i dlatego zainterweniował.
W końcu opatrunek został ściągnięty przez chłopaka, zaś pouczanie Babibyła nie było końca, bo ten zaczął tłumczyć mu anatomię ludzkiej ręki. Morbius przyłożył palec do blizn, które pokrywały jego przedramię.
-Nie jestem idiotą. Ciąłem wzdłuż bezpiecznych blizn. Nie przeciąłbym ścięgna.- Chrząknął, by zabrać od niego swoją rękę i poszukać nowego opatrunku, nim wypływająca krew nie ubabrze jego ubrań. -Proszę wrócić do sal...sal…- Zakaszlał ciężko. -...salonu. Posprzątam tu.
Morbius
Morbius

Stan postaci : Choroba wyniszczyła jego organizm.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom Morbiusa - Page 6 Empty Re: Dom Morbiusa

Pisanie by Mistrz Gry Pon Wrz 13, 2021 8:25 pm

  Pokiwał głową, słuchając odpowiedzi Babiego. Wydawał się usatysfakcjonowany tym, co słyszał. Co prawda nie był to bagaż przygodysty, ale nie było to też nic, a sam elf wyglądał na takiego, który wie, co mówi.
  Odprowadził Morbiusa czujnym wzrokiem i znowu wrócił do dziewcząt. Jego słowa o wronie wywołały zadziwione spojrzenia, a Zephir przez moment nie rozumiał, dlaczego i co w tym aż tak niezwykłego, aż w końcu zrozumiał, że nie powiedział kluczowego słowa. No tak, w tym wypadku to rzeczywiście mogło brzmieć dziwacznie, wręcz bełkotliwie. Uśmiechnął się z lekka przepraszająco.
  — Tak, tak, on i ja również. Jak też nasza dwójka nieobecnych — przytaknął. — Cała ta wyprawa, można powiedzieć, kręci się wokół mojej rasy...
  Umilkł na moment, bo kat wstał i poszedł śladem Morbiusa. Czerwone ślepia śledziły go do korytarza, a potem Zephirut zerknął na moment na wampirzyce i wstał również. Nie chciał wchodzić do kuchni, rzucił tylko okiem na to, co robili i jak właściwie trzymał się rusznikarz. Trafił akurat na moment bandażowania jego ręki, toteż wrócił spokojnym krokiem do salonu. Swoją drogą to była ciekawa i dobra informacja, każda szczypta znajomości medycyny może się przydać.
  — Wyruszymy pod ziemię, do ruin naszego królestwa, na poszukiwania stolicy i Szklanego Pałacu... Który, mogę zagwarantować, nie jest wcale mitem. — Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na wronę, która wcześniej usadowiła się w jego fotelu, a teraz wyfrunęła na podłogę i zaczęła dreptać w stronę pokoju gościnnego. — Uważaj na Coliberusa — rzucił do niej Zephir i wrócił na swoje miejsce. — Nie wiem, co możemy tak dokładnie znaleźć, poza szczątkami cywilizacji, nie wiem nawet... czy będziemy tam sami. Stąd też ryzyko i konieczna ostrożność. Już sama fauna czy flora podziemi zapewne będzie się diametralnie różnić od tego, co znamy. — Zerknął za Babim i Morbiusem. Nie chciał wchodzić w zbyt duże szczegóły, nim wszyscy się nie zjawią, ale oto miał otrzymać zupełnie inne towarzystwo.
  Do salonu wszedł człowiek o sympatycznej twarzy ozdobionej drobnymi okularami o kilku szkiełkach. Jego gęsta, ale nie za długa broda i wąsy były tak samo posiwiałe jak i zaczesane do tyłu włosy. Ubrany był w porządną koszulę z chustką obwiązaną zamiast muszki, kamizelkę i ciemne spodnie. Do pełnego kompletu brakowało tu tylko eleganckiego płaszcza. W ręku niósł tubus na papiery.
  — Witam wszystkich — rzucił tonem właściwym dla miłego dziadka i ukłonił się z uśmiechem. — Jak już Zephirut powiedział, nazywam się Naor Mermevryi. Wybaczcie mi tą maskaradę. — Zerknął na Aruthireia i usiadł na fotelu, który ten właśnie niemo mu odstąpił, samemu biorąc sobie pufę. — Skoro wszyscy zgadzamy się co do udziału w tym przedsięwzięciu, chyba możemy przejść do szczegółów... — Rzucił okiem upewniając się, że wszyscy są, a Zephir nie ma nic przeciwko.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom Morbiusa - Page 6 Empty Re: Dom Morbiusa

Pisanie by Babibył Pon Wrz 13, 2021 8:36 pm

Nie podlizuje się, jest gospodarzem? Co to za styl myślenia. Gospodarz dba o swoich gości, ale nie kosztem własnego życia lub zdrowia. Takie poświęcenie jest wymagane często od służby, co też jest głupie.
-Czyli gdybym zażyczył sobie wątróbki, a Pan by jej nie miał w spiżarni, to by sobie Pan ją wyciął z brzucha?-zmarszczyłem brwi, już na niego nawet nie patrząc. Nie chciałem odpowiedzi, bo coś mi mówiło, że odpowie ,,Tak". I ja rozumiem, że nacięcie się we względnie bezpiecznym miejscu jest inne niż cięcie brzucha, ale to nierozważne. Byłem w duchu zły. Może i zabijam za pieniądze, ale wykonuję wyroki na przestępcach, ludziach wykazujących się niesamowitą okrutnością. To coś zupełnie innego. Płaczę za żoną, że ją straciłem przez przypadek, a patrzę, jak jakiś młody chłopak się krzywdzi, bo w ten sposób spełni czyjąś zachciankę. To frustrujące, zwłaszcza, że się wymądrza przy tym, jakby cięcie się było oczywistością. No co za ludzie, denerwują mnie pod tym względem. Za bardzo to na mnie wpłynęło. Ja się będę w duchu burzył, a po nim to spłynie, jak po kaczce.
Odetchnąłem cicho, chcąc się uspokoić, bo złością do nikogo się nie dotrze, a efekt jaki się otrzyma będzie zupełnie odwrotny.
-Nie.-odmawiam wykonania polecenia. Sięgnąłem po jakąś ścierkę.-Nawet jakbym tam wrócił, myślałbym tylko o tym czy wszystko z Panem w porządku.-wyjaśniłem, bo taka prawda. Moja możliwość skupienia się na luźnej rozmowie zniknęła i teraz to on był w centrum mojej uwagi.-Ja posprzątam.-bo trochę tego sprzątania będzie. Trzeba wytropić wszystkie kropelki leżące na ziemi, a ślad idzie aż do salonu, do tego zlew, podłoga w kuchni, trochę blatu.-Pan może zająć się drobnym poczęstunkiem. Przebyliśmy długą drogę, moje towarzyszki mogą być nieco głodne.-może to podziała? Podział obowiązków. Nie zabieram mu ich zostawiając z niczym, tylko znajduję problem i proszę, żeby się nim zajął, gdy ja będę robił coś innego. Nie miałem zamiaru słuchać odmowy, więc kiedy tylko rzuciłem polecenie, wyszedłem z kuchni ze ścierką, na poszukiwania krwi na deskach. Załapałem się przy okazji, na jakieś mówienie, bo ktoś się zjawił w salonie. Obdarzyłem mężczyznę zaciekawionym spojrzeniem. Ja będę sprzątać, a oni niech mówią. Mam podzielność uwagi.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Dom Morbiusa - Page 6 Empty Re: Dom Morbiusa

Pisanie by Morbius Wto Wrz 14, 2021 12:59 pm

A więc czworo zmiennokształtnych, w tym lider, elfi kat, dwie wampirzyce i inżynier. Choć ten ostatni był trochę martwiący. Często kaszlał, wydawał się nieśmiały, coś w nim było dla niej takiego… kruchego, że nie chciałaby go zabierać w niebezpieczne miejsce, a prędzej ukryć pod kocykiem, by był bezpieczny jak porcelana. To mogło go czynić najsłabszym ogniwem, zwłaszcza w obliczu niebezpieczeństwa śmierci. A każda utrata członka wyprawy, to też większa szansa niepowodzenia całej drużyny. Może powinna niejako poczynić jakieś kroki, aby mu pomóc…? Nic na tym nie straci, a obserwowanie go jak się męczy, byłoby jak nóż w serce dla Lisollette. Dobrze, że teraz był przy nim Babibył, a skoro Zephirut cofnął się do nich, nie działo się nic poważnego. Dobny upust krwi nikogo jeszcze nie zabił.
-Nigdy nie byłam tak głęboko pod ziemią, lecz faktycznie, może będzie trzeba być przygotowanym na walkę. Choć zastanawia mnie, czy mogła się tam zachować jakaś istota rozumna…- Zamyśliła się, by zaraz zerknąć na Sabrinę, która w ciszy popijała swoją herbatę. -...ale wszystkiego dowiemy się na miejscu.
Uśmiechnęła się. Musiała nadal porozmawiać z nim o swojej propozycji, ale raczej tej nocy może być ciężko. Może po drodze.
Wtedy ich oczy napotkały wronę, w innej postaci. Przez myśl Cascamii przeszło pytanie, czemu istota mogąca wyglądać jakkolwiek, chciała być zmęczonym starcem, ale raczej idharye byli na swój sposób specyficzni w rozumowaniu. Ale nie przeszkadzało jej to, w powitaniu go ukazaniem swoich kłów.

Zmierzył go wzrokiem pełnym niezrozumienia. On sobie żartował?
-Nie oznajmił Pan, że jest Pan kanibalem, aby tak uczynić. Poza tym, to…- Kaszlnął. -...mogłoby mnie zabić.
Znegował ten pomysł. Elf był bardzo nierozsądny, albo miał kiepskie poczucie humoru. Jego pasywnoagresywne podejście jednak udzielało się Morbiusowi, który frustrował się wraz z nim, choć powinni skupić się na czymś innym, bo inaczej Zephirut będzie zły, że wszystko opóźniają.
Mężczyzna jednak wciąż zaprzeczał współpracy, w dodatku jeszcze był karygodnie bezczelny, stawiając go w sytuacji, w której gospodarz jest tak niekompetentny, że gość musi sprzątać po nim we własnym domu. Czemu on go tak nienawidził, przecież nic nie zrobił, starał się nawet zrobić mu dobrą herbatę, chciał tylko wypaść dobrze…
-Zrobię poczęstunek…
Mruknął chrapliwie, by zaraz ruszyć za katem i już w salonie, wyrwać mu ścierkę z rąk, którą docisnął do piersi, zdając sobie sprawę z obecności nowej osoby w jego domu. Nie powitał go w drzwiach… wszystko szło nie tak jak chciał…
-Dobry wieczór…- Mruknął uciekając wzrokiem gdzieś na bok. -Przepraszam, posprzątam i zrobię Panu… herbatę.- Chrząknął. -Zrobię też jedzenie…
Dodał szybko, nerwowo, by nagle schylić się do podłogi, próbując przetrzeć krople krwi. Lisollette zaskoczona tym co się działo, sama wstała, by lepiej widzieć Morbiusa. Był cały zestresowany, czuł chyba jak zbierają się w nim emocję zagubienia i zakłopotania, serce waliło mu jak młot. Obrzuciła elfa szybkim spojrzeniem, by szybko zaraz podejść do inżyniera, klękając przy nim i kładąc dłonie na jego zdrowym przedramieniu, kiedy dociskał szmatkę do desek, pokasłując.
-Ciii… spokojnie…- Uśmiechnęła się do niego pogodnie, czym skupiła na sobie rozbiegane spojrzenie rusznikarza, który uspokajał swój oddech. -...pokaleczył się Pan dla mnie i mojej towarzyszki, dlatego uprzejmość gościnna nakazuje nam pomóc. Nam wystarczy krew, więc nie potrzebujemy już jedzenia, ale reszta jest głodna.- Pogłaskała go po ramieniu. -Może ja przetrę krew, aby wyrazić moją wdzięczność, a Pan przygotuje jedzenie, hm? Będzie uczciwie i każdy zachowa się jak należy, inaczej byłoby to nietaktowne.
Uśmiechnęła się szerzej, puszczając mu oczko, a Morbius przypatrywał się jej, by zaraz, niepewnie, kiwnąć głową i zwolnić uścisk palców na szmatce, by spróbować wstać, w czym zaraz pomogła mu Sabrina.
-To… ja pójdę zrobić ten poczęstunek…
Poinformował wszystkich i wyminął kata, znikając znowu w kuchni, do której zamknął drzwi. Lisollette westchnęła, by pochwycić ścierkę, zerkając na Zephiruta, oraz Naora.
-Kontynuujmy.
Uśmiechnęła się i zerknęła na Babiego, aby się nie gniewał na chłopaka. Na niektórych po prostu nie działa stanowczość, czy pacanie po głowie, a doza dyplomacji.
Morbius
Morbius

Stan postaci : Choroba wyniszczyła jego organizm.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom Morbiusa - Page 6 Empty Re: Dom Morbiusa

Pisanie by Mistrz Gry Pią Wrz 17, 2021 5:22 pm

  Zephir z lekka pokiwał głową, ale widać było, że jeszcze zastanawia się nad odpowiedzią na te domysły. Czy ktoś mógł tam być? Z pewnością, istoty rozumne otaczały ich na co dzień, byłoby dziwnym znaleźć miejsce, gdzie nie ma żadnej. Jednak tutaj sytuacja mogła być z goła inna, odcięte od świata podziemie stwarzało szereg nowych możliwości.
  — Pewnie tak... Byłbym zdziwiony, gdyby przez ten czas nikt tam nie zamieszkiwał — odparł tylko, właściwie wypowiadając na głos swoje myśli, bo do niczego innego na razie nie mógł dotrzeć.
  Za chwilę dołączył do nich Naor, a Morbius znowu przyjął rolę dobrego gospodarza. No dobrze, w pierwszej chwili to było pocieszne, ale... Ale czy mógł wybrzydzać? To nie jego wina, że nie zebrali się wszyscy naraz, zresztą Zephir nigdy nie lubił takich momentów wymuszonej etykiety. Zwłaszcza kiedy mieli co innego do zrobienia, a nikt jakoś szczególnie nie potrzebował idealnego zachowania. Oh, po prostu machnął ręką na Naora i zaczekał, aż ten cały bajzel się uspokoi.

  Ich starszy towarzysz mógł wreszcie przejść do konkretów, kiedy na stoliku zjawił się komplet napojów i poczęstunku, a oni wszyscy na powrót usiedli razem. Zaczął od skrawka historii, opowiadając stare legendy o sojuszu ludzi i zmiennokształtnych, którzy wspólnie tworzyli Podziemne Królestwo, jakiego kunszt i wielkość nie mogły się równać z marnymi księstewkami na powierzchni. Według większości przekazów należało to umieścić gdzieś w czasach istnienia Księstwa Senemskiego, a i tak początki Idharonu mogły sięgać dużo dalej. Pojawiła się wzmianka o tym, że ludzie się zmienili i odwrócili od nich, lecz co dokładnie miały znaczyć te słowa, to nie potrafił się doszukać. Większość zapisków z tamtych czasów zaginęło na przestrzeni wieków, zwłaszcza w czasach, gdy palenie demonów i czarownic było popularną rozrywką bohaterów ludowych. Padło kilka nowych słów, między innymi idhari-mai, co dość niezgrabnie przetłumaczył jako "człowiek-kot", a co miało stanowić jedną z formacji wojskowych państwa. Naor wspomniał o nich przy okazji możliwych zagrożeń, gdzie napotkać mogli może nie tyle rozumne stworzenia, co pozostawione przez nie bronie i pułapki. Te drugie w szczególności mogły zachować się w tak zwanym mastaal, plątaninie ścieżek, która miała bronić Envirthaal, to jest bramy do wnętrza, którą znalazł Zephirut. Jak wspomniał sam Aruthirei, ich cel podróży znajdował się gdzieś w południowych Górach Sebvor, lecz na dokładny szlak chwilowo machnął ręką. Znał długość drogi, a to im wystarczy do skompletowania całego ekwipunku, zwłaszcza prowiantu.
  — Lilliett i Adram rozbiją obóz przy bramie i zaczekają tam na nas. Nasz ostatni przystanek w cywilizacji to Jutar. — Położył palec na odpowiednim miejscu na mapie rozłożonej między nimi. — Stamtąd ruszymy w góry... — Powiódł wzrokiem po obecnych. — Zaproponowałbym wóz, ale nie zmieści się na ścieżkach, musimy się ograniczyć do wierzchowców.
  — Lub magii — dodał Naor, a Aruthirei pokiwał twierdząco głową.
  — Najlepiej obydwu.
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom Morbiusa - Page 6 Empty Re: Dom Morbiusa

Pisanie by Babibył Pią Wrz 17, 2021 5:34 pm

Oh, czyli taki z niego gospodarz, że by mi nie dał wątróbki? Jak on tak może nie dbać o gości? Straszne, już więcej tutaj w odwiedziny nie przyjadę. Od cięcia też mógł umrzeć, zakażenia, omsknięcie się ostrza i nacięcie w złym miejscu, zasłabnięcie i uderzenie o coś głową. Krwawił, jak świniak, jak do niego przyszedłem, więc niech mi nie wmawia, że to takie bezpieczne jest. Ludzie się potrafią zabić przez potknięcie się, ludzie potrafią umrzeć od jedzenia kolacji, kiedy się zakrztuszą. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie pojmuje delikatności życia ten facet.
Zgodził się na zrobienie posiłku, a po chwili ruszył za mną i zabrał mi ścierkę. No tak, najlepiej robić cyrki przed wszystkimi, co nie? Popatrzyłem na wampirzycę i westchnąłem sobie cicho. Tak czy inaczej po tych całych gadkach wyszedłem na tego złego, co mnie w duchu zdenerwowało. Staram się pomóc, a tu się okazuje, że ogólnie, to zepsułem wszystko, na całej linii. Może jednak opiekowanie się innymi nie jest dla mnie i bycie rodzicem też? Jedynie ze zwierzętami w tych kwestiach się dogaduję. Teraz nie byłem taki pewny czy chcę dzieci. Jeśli urodzi mi się jaki ktoś, jak Morbius, to nie wiem czy dam sobie radę, ale na przykład taki Gaspard byłby już w porządku, mniej więcej, ale nie można mieć ideału. No i z połączenia mnie i Hermeny by w życiu nie wyszedł ktoś upierdliwy i obrażający się bez powodu, mamy inne charaktery, ona miała cudowny, ona była ideałem. Z resztą po co rozważania, jak się to nigdy nie zdarzy i tak. Nie ma co się zastanawiać nad czymś co nie ma szans zaistnieć. O tak, Babi zastanawiaj się nad smutnymi rzeczami wśród ludzi, to ci na pewno poprawi humor. Odrzuciłem te myśli na bok. A dozą dyplomacji niech się Lis wypcha. Ktoś kto jest na tyle dziecinny, żeby nie rozumieć, że przesadził, będzie też kręcił nosem na kompromis. Bo to nie tak, że tymi kilkoma kroplami zaspokoił ich pragnienie, po prostu się pociął i dał im smaczka, jak psom się ciasteczko daje.
Eh, rzadko kiedy się z kimś nie dogaduję, ale najwidoczniej to ten przypadek człowieka. Dlaczego akurat musiał się trafić teraz? Kiedy mamy spędzić ze sobą więcej niż kilka chwil. Obyśmy się ze sobą nie zamęczyli. Osobiście nic do niego mieć nie będę, o ile nie wpakuje siebie w jakieś głupie kłopoty, bo przecież, ah, w dupie to mam. Niech robi co chce, to nie ja tu jestem liderem i nie moim zadaniem jest pilnowanie chłopaka.
Popatrzyłem spokojnie na grupę i byłem gotów do słuchania wszystkiego, co mają mi do powiedzenia, chociaż miałem ochotę wyjść na podwórko i odsapnąć. Są jednak sprawy ważne i ważniejsze, a dąsanie się na jakiegoś szczyla nie jest ważniejsze od wysłuchania na co właściwie się zapisałem.
Siedliśmy więc wszyscy razem i z zainteresowaniem słuchaliśmy tłumaczeń i opowieści. Dużo rzeczy do zapamiętania, zwłaszcza, że to nowa wiedza, pierwszy raz słyszana w życiu. Wszystko się jeszcze ułoży i jak na razie nie miałem dodatkowych pytań, może z czasem przyjdą.
Spojrzałem na mapę i uśmiechnąłem się pod nosem widząc Jutar, to tam oddałem konia jednemu facetowi, ciekawe co z nim zrobił. Zdawał się go lubić, więc może dalej u niego jest. No tak czy inaczej ucieszyłem się, ze nie rozstanę się z Broszką. Tęskniłbym za nim bardzo, a tak pojedzie z nami. Jedyne co, to miałem zastrzeżenia co do Sabriny, na którą zerknąłem. Ona nie umie się przemienić w nietoperze, a zwierzęta przy wampirach są niespokojne. Nie będzie jak głupia biec za nami, więc mam nadzieję, że poradzi sobie z brykającym koniem lub będzie dodatkową pasażerką na czyimś wierzchowcu.
Przytaknąłem głową, już licząc, ile rzeczy trzeba zabrać, żeby na spokojnie dotrzeć do Jutar, co prawda tam zapasy uzupełnimy jeszcze raz, ale myśleć mi nikt nie zabroni.
Babibył
Babibył

Stan postaci : .
Obrażenia trwałe:
-lekka narkolepsja
-alergia na perfumy
-uszkodzona prawa ręka
-blizna na prawym udzie
-osłabione włosy
Obrażenia tymczasowe:
-
Ekwipunek : Info w KP.
Event (mniej więcej):
-pistolet
-spory topór
-mniejszy toporek
-apteczka
-zapasowe ciuszki
-jedzenie+picie

Ubiór : Info w KP.
Źródło avatara : Leventart (DeviantArt)

Powrót do góry Go down

Dom Morbiusa - Page 6 Empty Re: Dom Morbiusa

Pisanie by Morbius Sob Wrz 18, 2021 10:38 pm

W końcu sytuacja się uspokoiła, było posprzątane i każdy dostał nieszczęsną herbatę, natomiast Morbiusa udało się usadowić w wolnym fotelu, aby nic nie robił, tylko słuchał. Zastanawiał się tylko, czy go wszyscy znielubili przez swoje zachowanie, ale ciężko było to teraz określić, chyba nawet nie miało to najmniejszego sensu. Mieli priorytety. Podobnie do tematu podeszła Lisollette, która chyba chciała mieć to już za sobą.
-Gdy mowa o magii i wierzchowcach, nie musicie się mną przejmować.- Podjęła nagle Cascamia, zwracając pewnie na siebie uwagę reszty. -Mogę przekształcić się w chmarę nietoperzy i lecieć za wami lub przed wami, to nie problem. Z kolei co dotyczy Sabriny… ona nie jedzie z nami. Była tu tylko w celu mojej ochrony. Więc kolejny problem nam odpada.
Wyjaśniła, natomiast Valerius kiwnęła głową twierdząco, aby także zaznaczyć swoją niszową rolę. Już wcześniej temat był omawiany, gdy tylko Lisollette dostanie mniej więcej współrzędne wejścia, Pomioty powinny wrócić na Neraspis, przekazać informacje królowi. Gdyby dowódczyni gwardii nie powróciła do dwóch miesięcy, wtedy byłoby jasne, gdzie należy szukać odpowiedzi. W tym wypadku, były to Góry Sebvor, tuż nad Jutar.
-To… wygodne.- Skomentował nagle Morbius, który do tej pory siedział grzecznie i cicho, jak małe dziecko, któremu dano karę. -Potrzebuję tylko… wierzchowca…
Nadmienił. Co prawda, nie wiedział zbytnio jak się z rumakiem obchodzić, ale wierzył, że to kwestia tylko kilku sztuczek. Zresztą, potrzebował go, inaczej nie zabrałby uzbrojenia dla reszty. Końska sierść to nie problem, po to miał nowoczesną maskę.
-Myślę, że nie ma żadnych wątpliwości. Przynajmniej po naszej stronie.
Uśmiechnęła się, pytanie tylko jak reszta.
Morbius
Morbius

Stan postaci : Choroba wyniszczyła jego organizm.
Źródło avatara : NN

Powrót do góry Go down

Dom Morbiusa - Page 6 Empty Re: Dom Morbiusa

Pisanie by Mistrz Gry Nie Wrz 19, 2021 6:32 pm

  Kat milczał właściwie cały czas, co w końcu zrobiło się trochę podejrzane, ale... chyba nie byłby problemem w żadnej sprawie, jaką omawiali. A jeśli już, to miałby jeszcze chwilę na protesty. Informacja o Cascamii i Sabrinie natomiast okazała się bardzo korzystna, coraz mniej problemów, w dodatku te rozwiązywały się same. Pod ziemią konie zapewne i tak się nie przydadzą, więc transport był jasny.
  Zephirut przyjął do wiadomości uwagę Morbiusa. Wierzchowiec nie powinien być wielkim problemem, zwłaszcza, że potrzebny jest im tylko jeden, wszak Babibył swojego już ma. Na tym między innymi skupiły się ostatnie przygotowania, koń został zorganizowany przez Naora, tymczasem Zephir zajął się wroną, która wbrew ich pierwszym wnioskom była zwykłym zwierzęciem, które tylko użyczyło zmiennokształtnemu swego ciała. Przygotował dla niej obrączkę, łańcuszek i rękawicę, bo skoro już mieli darmową podwózkę, to szkoda było nie skorzystać. Był też osiołek imieniem Chester, którego zadaniem było nieść pozostałe pakunki...

z.t. wszyscy
Mistrz Gry
Mistrz Gry
Admin

Źródło avatara : https://imgur.com/Am3Vl

Powrót do góry Go down

Dom Morbiusa - Page 6 Empty Re: Dom Morbiusa

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach